Relacja Hailey i Henry'ego miała swój początek i w sumie była fajną historią, więc mogłaby się z nim tym podzielić. Nie sądziła jednak, by kogoś takiego to zainteresowało w jakikolwiek sposób. Zresztą miała nieodparte wrażenie, że Revana interesowała tylko własna dupa, ale może to mylne wrażenie? Wszak jej brat był inny, a oni jednak się przyjaźnili. Coś ich musiało łączyć. Green nie parzyła w telefon, by kontrolować czas, bo w jej zainteresowaniu teraz znajdował się tylko worek, na którym się wyładowywała. Na jej zły nastrój nie wpływał tylko sam fakt przymusowych treningów, ale i pewna koperta, która została do niej dzisiaj dostarczona. A która to razem z zawartością była w strzępach na jej stoliku w salonie. - Nie nazywaj mnie tak - warknęła nie oglądając się nawet na niego. Nie lubiła fałszywych określeń, a on ociekał aż ironią. Na co jej to było? Mimo jego przyjścia jednak kontynuowała to, co robiła, bo skoro on zajął się sobą, to ona mogła sobą. W sumie to nie pogniewałaby się, gdyby zwyczajnie sobie poszedł. Skoro trenowała, to można uznać, że trening zrobiony, prawda? Zignorowała jego słowa, choć tylko na chwilę, bo zaraz odwróciła się do niego przodem. - Jak ciebie tak ciągnie, by mi przyłożyć, to dawaj. Ulżysz sobie i dasz mi święty spokój może - rzuciła pewna siebie patrząc na niego wyczekująco. Miała dosyć, bo czuła się jakby co najmniej rozmawiała z trzynastolatkiem, a nie starym koniem. Kiedy wydał jej polecenie, patrzyła na niego nieco rozbawiona. Jakby faktycznie zamierzała się przejąć i respektować te dodatkowe minuty w razie jakiejś przerwy. Zaraz jednak jej rozbawienie zniknęło, gdy najpierw znów nazwał ją promyczkiem, a potem zbył ją ręką, jak jakiegoś szczeniaka, co przy nogach się pałęta. - Jeszcze raz nazwij mnie promyczkiem, a ty zmienisz się w mój worek - warknęła groźnie, co zupełnie nie pasowało do tego jak wyglądała. Młoda, słodka, niewinna. Bardzo jednak odzwierciedlało to, co działo się wewnątrz niej. Po tych słowach odwróciła się do worka i zaczęła w niego naparzać pięściami ze zdwojona siłą.
Revan Le Tallec
Re: Sala treningowa #1 Pon 25 Wrz 2023, 15:12
Hailey z pewnością miałaby rację, gdyby powiedziała mu wprost, że jest egoistą i martwi się wyłącznie o swój tyłek. Revan od lat nie dbał o nikogo poza samym sobą i dlatego też nie były mu na rękę te wszystkie zmiany, jakie były wdrażane w obozie. Bo tak jak żona nie wymagała od niego niczego, tak przez te wszystkie aplikacje i nową technologię, nie mógł wpisywać się po prostu do kalendarzyka i zaznaczać obecności, podczas gdy w ogóle go nie było np. na patrolu. Co prawda obóz dzięki temu podniósł się zasadniczo szybko, jednak jemu to było nie w smak, bo on myślał bardziej o kolejnych cipach do ruchania, a nie o wykonywaniu swoich obowiązków. Zachichotał podle, kiedy Green kolejny raz zwróciła mu uwagę, by nie nazywał jej promyczkiem. Dało się odczuć, że te określenie ją triggeruje i tym samym Le Tallec znalazł już jakiś sposób, by ją prowokować do działania. Co prawda znacznie skuteczniejszą taktyką mogłoby się okazać pokojowe i sympatyczne podejście, ale Revan był za stary na to, by bawić się z jakimiś przedszkolakami. Z nią to co najwyżej mógłby zaliczyć skok w bok i to najlepiej bez rozmowy, bo widać było, jak daleko są we wszystkim od siebie. - Szkoda twojej buźki – rzucił na odczepne, jak gdyby to był jedyny powód, dla którego jej nie uderzył. On z reguły unikał walki, gdyż uważał, że nie ma po co marnować swoich sił, które mogą się przydać później i to do czegoś znacznie przyjemniejszego. Robił to jednak na tyle sprytnie, by nawet nie pojawiło się żadne podejrzenie, że może być swego rodzaju tchórzem, bo przecież nim nie był. Co jakiś czas zerkał na nią, gdy ta uderzała kolejnymi ciosami w worek i nawet nie patrzył na to, czy ta robi sobie przerwy czy nie. To był jedynie straszak, jednak jeśli w rzeczywistości zacznie go wkurwiać, może to wdrożyć w życie, a przecież ma możliwości ku temu, by ją do tego zmusić. Choćby za pomocą swoich zdolności. Podniósł się z ławki i schował telefon do torby, kiedy warknęła w jego kierunku. - Harda jesteś – rzucił prowokującym tonem. - A początkowo zakładałem, że nie masz w ogóle charakteru – wyszedł z tego nieco pokraczny komplement i nawet go to rozbawiło, bo nie to miało wybrzmieć z jego wypowiedzi. - Jak nie chcesz, żebym tak do ciebie mówił, to utrzymaj to tempo – zarządził, widząc z jakim zaangażowaniem naparzała w worek całym gradem ciosów. Na taki układ mógłby pójść, bo przecież z szacunku do niej tego nie zrobi. Kiedy minęły wyznaczone minuty treningu, Revan krzyknął tylko raz, by blondynka zrobiła sobie przerwę. Podszedł do niej z rękami w kieszeniach i spojrzał to na jej nogi, to na ręce. - I jak, boli? – serie 10-minutowe powinny wywołać jakiś ból, ale jednocześnie rozgrzać ją na tyle, by teraz trening przynosił znacznie lepsze efekty. - Muszę przyznać, że jak na gówniarę masz dość mocny cios. I dobry technicznie – spojrzał na worek, na którym widać było ślady po jej uderzeniach, co nie było aż tak częste z racji wypełnienia go żwirem lub piachem. - Mało brakowało, żeby worek pękł, gratuluję – i tutaj wcale nie ironizował, a naprawdę był pod wrażeniem tego, jak sobie poradziła z pierwszym ćwiczeniem. Spodziewał się po niej raczej płaczu nad złamanym paznokietkiem, albo nie wiem… przytulania worka, bo przecież siła przyjaźni ma większą moc niż prawy sierpowy. - Masz ze sobą wodę albo izotonik? Po każdym ćwiczeniu się nawadniaj – podpowiedział, po czym zaczekał na nią, jeśli ta chciała zrobić sobie przerwę w tym momencie i napić się.
Hailey Green
Re: Sala treningowa #1 Sro 27 Wrz 2023, 15:44
- Dobrze, że twoja żona jest piękna - rzuciła tylko, gdy jako powód nie uderzenia podał jej twarz, czyli pewnie to jak wyglądała. Czyli z uderzeniem brzydszej dziewczyny nie miałby problemu? Nie żeby Hailey uważała się za atrakcyjną, bo raczej po prostu widziała siebie jako zwyczajnie niebrzydką i w dodatku nastolatkę, a nie kobietę. No ale na swój wiek nie wyglądała niestety. Te straszaki miała w dupie, bo prawda była taka, że ten trening z Revanem robiła tylko dla świętego spokoju (czyt brata) i w każdej chwili mogła to wszystko pierdolnąć. Zignorowała kompletnie jego słowa zarówno o swoich charakterze czy jego braku oraz o utrzymywaniu tempa. Robiła co uważała i tyle, a że mężczyzna z ułatwienia kazał jej kontynuować to, co zaczęła, to nawet nie musiała zastanawiać się czy chce to przerwać, bo przecież nie chciała. Potrzebowała wyładować się na tym worku, taki wspaniały dzień dziś miała. Z jakiegoś jednak powodu nie przerywała uderzeń czy raczej już serii kopnięć, choć miała ochotę na chwilę przerwy a przede wszystkim nawodnienie się. Ambicja? Podświadoma chęć trenowania? Cholera wie. Kiedy jednak krzyknął, że może skończyć, ściągnęła z dłoni rękawice i rzuciła je na ziemię. - Boli - odpowiedziała krótko i już miała go wymijać, kiedy znów się odezwał. Przystanęła więc z cichym westchnięciem chcąc wiedzieć, co ma jej do powiedzenia. Co tym razem zrobiła źle? Zaskoczyła się, gdy pochwalił ją, co pewnie jej twarz jasno wyrażała. Zerknęła jeszcze przez ramię na ślady na worku, gdy pochwalił ją znowu, ale w żaden inny sposób nie zareagowała. No, może poza lekkim skinieniem głową. - Mam, właśnie chciałam się napić - rzuciła tylko i w końcu wyminęła go, by sięgnąć do torby i wypić całkiem sporo wody. Następnie spojrzała na niego wyczekująco na zadanie, bo może nawet je wykona.
Revan Le Tallec
Re: Sala treningowa #1 Pon 02 Paź 2023, 15:23
Istotnie, uroda żony była mocnym argumentem za tym, by jej nie bić, jednak nie tylko o to się rozchodziło w jego wykonaniu. Miał po prostu pewien pokręcony kręgosłup moralny, w którym może bez problemu zdradzać Rosalinę, a jednocześnie nigdy nie uderzy jej tak, by zrobić jej krzywdę. Czy ocieplało to w jakiś sposób jego wizerunek? Zależy jak na to spojrzeć, jednak on sam nie wiedział, z czego to wynikało. Miał tak od zawsze. Mogła mieć gdzieś te wszystkie straszaki, ale koniec końców podlegała teraz Revanowi i jeśli chciała w miarę gładko przejść przez cały ten trening, niech nie testuje jego cierpliwości i kreatywności. Le Tallec przez lata jako trener nauczył się wielu skutecznych metod zniechęcania swoich podopiecznych do życia nawet, więc teraz pytanie czy Hailey jest na tyle odważna, żeby podjąć się takiej próby. Po spojrzeniu na jej dłonie tylko utwierdził się w tym, że Green nie oszczędzała ich, czym niejako zapunktowała u niego. Nie okazał jednak tego w żaden sposób, gdyż jedna jaskółka wiosny nie czyni i na pewno jeszcze poczeka z jakimikolwiek ocenami jej nastroju bojowego. Skinął tylko głową w geście zrozumienia i jeszcze pochwalił ją za technikę, bo przynajmniej nad tym nie musieli pracować jakoś mocno. Widać było, że miała wyczucie i przeszła podstawowe szkolenie. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, gdy blondynka piła wodę i zerkał raz to na nią, raz to na worek, a innym razem na rękawice leżące na ziemi. Po prostu zabijał czas między jej jednym a drugim ćwiczeniem i gdy tylko córka Hypnosa już się nawodniła, spojrzał na nią poważnym wzrokiem. - Dłonie i piszczele masz mocne, teraz pytanie co z kolanami i łokciami. To samo, po 10 minut w worek, tylko tym razem jak najwięcej uderzeń łokciami i kolanami – zarządził. - Jeśli nie używasz ich za często, to spory błąd. Muai Thai nie bez powodu jest uważane za jeden z najskuteczniejszych stylów walki – nie był co prawda najbardziej uniwersalny, bo przy takiej krav madze nawet nie stał, ale jeśli chodziło o zadawanie obrażeń, zdecydowanie był w topce wszystkich stylów. - Zwłaszcza jeśli nie masz przewagi warunków – dodał, gdyż to był kolejny plus muai thai. Niżsi mogli zadawać znaczne obrażenia wyższym korzystając właśnie z łokci czy kolan. Zresztą wystarczyło się zastanowić co bardziej boli: pięść czy łokieć. - Staraj się wyprowadzać szybkie wymachy i wspomagaj się skakaniem. Samo kolano jest bardzo mocne, ale gdy jeszcze dodasz impet skoku możesz bez problemu złamać szczękę w kilku miejscach i to jednym ciosem – zaczął ją pouczać, gdy ta okładała ciosami worek. - W walce chodzi o to, kto ostatni stoi na nogach. Nic więcej – rzucił już nieco bardziej myślą niż samą poradą, po czym nie odzywał się już, chyba że widział, jak dziewczyna odpuszcza w pewnych momentach, to wtedy ją poganiał. Tychże momentów było niewiele, co też dobrze o niej świadczyło. Kiedy minęło 20 minut, Revan spojrzał na zaczerwienione łokcie Green i podszedł do niej. Wyciągnął jedną rękę z kieszeni i złapał dłonią lewy łokcieć. - Boli? – spytał, chcąc sprawdzić, jak bardzo zahartowana jest blondynka. Nie ścisnął jej przecież mocno, ale ktoś, kto nie ćwiczy łokci i kolan raczej już to powinien poczuć po takim maratonie uderzeń.
Hailey Green
Re: Sala treningowa #1 Wto 03 Paź 2023, 21:38
Cóż, łokcie i kolana nie były aż tak wyćwiczone. W sumie jeszcze łokcie jako tako, bo przy tej samej sile zadawała mocniejszy cios, ale kolana leżały. Wiadomo, że umiała nim komuś zasunąć w bebechy, ale generalnie nie lubiła tego całego skakania przy tym. Już lepiej jej było zasunąć komuś z półobrotu. Nie skomentowała więc jego zadania ani wyjaśnień, tylko odłożyła wodę i podeszła do worka. Odłożyła jeszcze na bok rękawice, by na nich nie wylądować przypadkiem i nie skręcić stawu skokowego czy coś. Choć wtedy miałaby święty spokój od Revana. Może pośpieszyła się za bardzo? Okładała więc worek łokciami i kolanami, więcej jednak wyprowadzając uderzeń tym pierwszym z racji preferencji. Gdy jednak dodał o tych nieszczęsnych podskokach wywróciła oczami, ale faktycznie zaczęła to robić. Nie żeby zamierzała zmieniać zdanie, wciąż uważała to za chujowe. Nie w sensie efektywności, a pewnej własnej wygody i preferencji. Tak walczyć nie będzie, póki sytuacja jej nie zmusi. Momentami zwalniała, zwłaszcza przy uderzeniach kolanami, które wręcz napierdalały ją. Nie była beksą, więc nie przerywała treningu, ale ból zdecydowanie odczuwała. Cieszyła się więc gdy nadszedł koniec. Automatycznie wyrwała rękę z jego uścisku, choć łokcie aż tak nie bolały jak kolana. Zerkając na nie dostrzegła nawet krew. - Nie, malowałam je farbą jak nie patrzyłeś - rzuciła wywracając oczami, bo chyba fakt koloru na kończynach o czymś świadczył. Nie mówiąc już nic o krwi. Wyminęła go i znów poszła napić się wody. Tym razem potrzebowała jej mniej, ale kto jej zabroni pić wolniej?
Revan Le Tallec
Re: Sala treningowa #1 Sro 04 Paź 2023, 13:42
Ciągła nawalanka określonymi częściami ciała w worek była męcząca i Revan doskonale o tym wiedział. Na razie jednak chciał popatrzeć na Hailey i ocenić, czy jej technika jest poprawna i czy ciało wytrzyma reżim treningowy, jaki dla niej przewidział. Obojgu przecież zależało na szybkich efektach, żeby tylko nie musieli trenować ze sobą dłużej niż to konieczne, stąd też Le Tallec musiał wiedzieć, na jakim etapie szkolenia znajduje się Green. Dziewczyna zaskoczyła go dość pozytywnie, bo po jej budowie ciała i aparycji podszedł do tego dość stereotypowo. Uznał, że bardziej dba o swoją buźkę i opieprza się na treningach, co niejako spinało się z tym, że Henry poprosił go o trenowanie swojej siostry. Gdyby nie wymagała doszkolenia, to zapewne syn Hypnosa by o to nie prosił. Wyszło jednak na to, że Hailey ogarnia podstawy i że nie jest takim kwiatuszkiem, za jakiego mogła uchodzić, więc najwidoczniej prośba Henry’ego wynikała z nadmiernej troski o siostrę. Nie jemu to oceniać, bo on ze swoim rodzeństwem, to się raczej nie trzymał. Pewnie nawet nie wiedział, kto też jest dzieckiem Pasithei w obozie. Nie zareagował w żaden sposób na to, jak wyrwała swoją rękę z jego dłoni. Schował ją od razu do kieszeni i odprowadził ją wzrokiem znów do butelki z wodą, którą zaczęła sączyć. Nie dbał o to, czy robi to szybko czy wolno, gdyż po takim ćwiczeniu miała pełne prawo do chwili wytchnienia. - Zawsze jesteś taka pyskata? – spytał spokojnie bez żadnego podtekstu. Ciekawiło go w pewnym stopniu, czy Hailey jest taka na co dzień, czy tylko do niego stosuje takie odzywki. Miał w to co prawda wywalone, ale będąc jej trenerem wypadałoby poznać chociaż część osobowości Green, a w tym momencie miał okazję jedynie otrzymywać w swoim kierunku nieprzyjemne odzywki. - Jeśli nie chcesz, żeby twoje łokcie i kolana tak wyglądały, musisz je ćwiczyć – rzucił oczywistością, a jednocześnie ostrzegł ją w pewien sposób, gdyż muai thai będzie z pewnością istotnym elementem ich szkolenia. - Są jakieś sztuki walki, które cię interesują? – doszedł do wniosku, że warto było pójść jej na rękę chociaż w tym względzie i przekazać jej wiedzę odnośnie innych sposobów walki, być może nawet takich, które sama chciałaby znać, a dotąd nie miała sposobności lub odpowiedniego trenera do nauki. - Albo czy są jakieś rodzaje ciosów, których nie masz opanowanych? Jak choćby te kolana i łokcie? – dopytał, choć to raczej była kwestia jego obserwacji, wszakże nie sądził, by Hailey była na tyle świadomą wojowniczką, żeby potrafiła wskazać słabe punkty w swoim ciele. Rzadko kto jednak to potrafił, więc to akurat wcale by go nie zdziwiło. - Pracę nóg masz bardzo dobrą, trenowałaś boks? – paradoksalnie to właśnie pięściarstwo bardzo pomagało w pracy nóg, które wykonywały z reguły minimalne ruchy, a jednocześnie pomagało utrzymywać równowagę ciała. Odniósł przez moment wrażenie, że córka Hypnosa mogła mieć właśnie z tym do czynienia, stąd jego pytanie.
Hailey Green
Re: Sala treningowa #1 Pią 13 Paź 2023, 21:28
Hailey nie była jakaś szczególnie zła. Może nie uwielbiała nauki walki i nie umiała posługiwać się bardziej niż w podstawowym stopniu większością oręża, ale swoją boską broń miała niemal doskonale opanowaną. Tak samo zresztą jak walkę wręcz, bo wiele można powiedzieć o blondynce, ale trenowała równo i regularnie nim to stało się modne i obowiązkowe w obozie. O ironio, zaczęła się migać, gdy stało się to właśnie obowiązkiem. Inna sprawa, że to kwestia jej zrytej psychiki tak działała. - Tylko dla chamów, dla reszty jestem chodzącym promyczkiem - uśmiechnęła się ironicznie używając jego określenia. Ona jednak użyła go niesarkastycznie w porównaniu do niego. Niemniej taka była prawda, bo Green była raczej z tych pozytywnych i wesołych osób. Widać jak nastawił ją Revan do siebie, a wystarczyło kilka głupich tekstów dnia poprzedniego. No i na co mu to było? Wtedy faktycznie mógł mieć tu promyczka. Wzruszyła tylko lekko ramionami na jego uwagę do jej ciała. Jak będzie jej kazał ćwiczyć, to będzie to robić, ale jak miała wyżyć się na worku w wolnym czasie, to wolała innymi częściami ciała to robić. Choć miała ochotę w pierwszej chwili odpowiedzieć mu złośliwie, tak ugryzła się w język i chwilę podumała nad sztukami walki. - Krav? Jak już mam wybierać - lubiła boks, na czym często wcześniej opierały się jej treningi. Zdecydowanie jednak wolała uczyć się krav magi aniżeli muai thai. - Sam musisz to ocenić, ciężko mi stwierdzić - przyznała szczerze, bo nie była fanką walk, by analizować swoje błędy i nad nimi dumać. Pamiętała co prawda uwagi poprzednich trenerów, ale padły one na tyle dawno, że nie była pewna na ile aktualne one były. W końcu po nich trenowała i może coś wypracowała. A może przez ostatnie lenistwo pojawiły się nowe wady? Możliwe. - Tak, sporo boksu trenowałam - odparła odkładając butelkę z wodą jakoś nie rejestrując w tym pytaniu komplementu. Może dlatego, że ich się nie spodziewała. W zamian za to, grzecznie przeszła do ćwiczeń, które następne zalecił jej mężczyzna.
Revan Le Tallec
Re: Sala treningowa #1 Pon 16 Paź 2023, 15:30
Więc wychodziło na to, że pochodzili z zupełnie innych biegunów obowiązkowości. On przed reformami wprowadzonymi przez zarządców migał się od treningów i skupiał wyłącznie na sobie, ona zaś trenowała wtedy więcej. Potem przyszły zmiany i on dostosował się w miarę do tego, co było od niego wymagane. Tymczasem Hailey troszkę odeszła od treningów, jednak nie z powodu własnego widzimisię, a traumy, jaką niewątpliwie przeżyła w momencie, kiedy to jej przyjaciółka oddała za nią życie podczas bitwy. Co prawda Revan nic nie wiedział o reżimie treningowym Green sprzed lat, ale po kilku obserwacjach zdołał zauważyć, że blondynka ma jakieś tam pojęcie i walka wręcz nie jest dla niej niczym obcym. Jedynie trochę zardzewiała, bądź nie miała pełnej wiedzy na temat walki konkretnymi stylami walki, ale to wszystko było do wypracowania. - To na pewno – odparł z ironią w głosie, kiedy użyła określenia, jakie sam stosował dzień wcześniej. Spodziewał się, że Green jest z tego rodzaju osób, które w towarzystwie znajomych są miłe, pogodne i urocze, gdyż taką miała prezencję, a z nią ciężko walczyć. Wystarczy spojrzeć na jego żonę czy takiego Giotto na przykład. Rosalina wyglądała na typową mamuśkę, która bardziej przejmuje się tym, co ugotować na obiad niż sytuacją wokół, a Giotto na mordercę wprost z jakiegoś gruzińskiego więzienia o zaostrzonym rygorze. - Tak czy inaczej musisz wzmocnić łokcie i kolana – stwierdził, krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Ale krav magi i tak cię nauczę, czy może raczej pomogę ci ją rozwinąć, bo jestem pewien, że coś już o niej wiesz – poinformował ją, po czym przeszedł się chwilę po sali treningowej i westchnął cicho, gdy blondynka nie powiedziała mu nic o tym, że podejrzewa u siebie jakieś znaczące braki. Domyślał się, że jako nauczyciel będzie musiał wyłapać wiele rzeczy, ale zaskoczyło go w negatywny sposób to, że Green zdawała się mieć mniejszą wiedzę, niż heros w jej wieku powinien mieć. Zaraz jednak polecił jej kolejne ćwiczenia, które miały rozgrzewać kolejne partie jej mięśni, po czym zasięgnął do swojej pamięci, by znaleźć jakieś cykle treningowe związane z krav magą. Od dawna nikogo nie ćwiczył z tej sztuce walki, a jedynie sam używał jej na polu walki, co i tak było ostatnio rzadkością, gdyż nie walczył ze zbyt wieloma ludźmi czy herosami, a na bestie średnio akurat ta sztuka walki się przydawała. - Jesteś praworęczna, więc zmień pozycję – poinstruował ją. - Lewa część ciała do przodu, prawda do tyłu. Lewą ręką punktujesz, prawą kończysz – przypomniał jej o typowej bokserskiej pozycji i od razu pomógł też Hailey się ustawić, gdy ta przekręciła się nie dostatecznie jego zdaniem. - Teraz powinno być ci łatwiej, dwa uderzenia proste lewą, unik na lewo bądź prawo i prawy sierpowy. Korzystaj z tej pracy nóg, którą pokazałaś mi przed chwilą – musiał popatrzeć na nią jeszcze kilka chwil, by ocenić, na jakim etapie rozwoju bojowego Hailey faktycznie jest. Kiedy dostrzegł, że ta bardzo sprawnie radzi sobie z workiem i dobrze go obija, uniósł nawet lekko brwi w geście zdziwienia. - No no, jak na takie drobne ciałko masz parę w łapach – pochwalił ją, po czym zarządził zmianę pozycji. - Teraz przekręć się trochę, ale dalej lewa ręka z przodu. Po prostu zmniejsz dystans prawej do worka. Trzy szybkie uderzenia na zmianę lewa-prawa-lewa, następnie odskok w bok i znowu to samo, tylko ze zmianą ręki prawa-lewa-prawa. Powrót do poprzedniej pozycji z odskokiem i tak do momentu, aż ci się nie znudzi – celowo nie podał ilości powtórzeń i dał jej możliwość zakończenia ćwiczenia w dowolnym dla siebie momencie. Był ciekaw jej podejścia.
Hailey Green
Re: Sala treningowa #1 Czw 19 Paź 2023, 20:54
Może i z biegiem czasu podejście Hailey do mężczyzny ulegnie poprawie, gdy i on nie będzie prezentował się jak ten dupek z dnia poprzedniego. Jednak pierwsze wrażenie w jakiś sposób kształtuje relacje, a przynajmniej dopóki ktoś nie zacznie tego obrazu zmieniać. Nie znała go przecież kompletnie poza tym, że kilka razy spotkała go u swojego brata czy wpadła na nich to w barze czy gdzieś indziej. Nic nie odpowiedziała zarówno na tekst o wzmacnianiu kolan i łokci, jak i na kolejny, że ją nauczy krav magi oraz, że na pewno coś tam z niej już potrafi. Wzruszyła luźno ramionami chyba tylko po to, by zasygnalizować, że słowa mężczyzny do niej dotarły. Gdy miał do niej jakieś uwagi, starała się do nich dostosować, choć i tak jak widać sam musiał ją dosłownie poprawić. Nie przejęła się tym zbytnio, a jedynie skontrolowała swoją pozycję względem worka, by ją zwyczajnie zapamiętać po to, by następnym razem ustawić się dobrze. A później już obijała worek zgodnie z jego poleceniem, co dało jej jakiś tam upust, bo dzisiejszy dzień nie był zbyt wesoły. A obijanie worka akurat pomagało nawet jej pozbyć się złości z organizmu. Wywróciła oczami na jego komentarz o ciele. Co prawda był to komplement, ale już się przyzwyczaiła, że herosi na nią patrząc sądzili, że piórka nie da rady przepchnąć. A tymczasem dziewczyna miała naprawdę parę w łapach, której niejeden młody heros mógłby jej pozazdrościć. Gdy wydał jej kolejne polecenie i zadanie, zastosowała się do niego obijając mocno worek. Trwało to dość długo nim nie tylko zabrakło już jej tchu, ale i cała złość z niej zeszła. Widać zresztą było po niej, jak się rozluźnia, a przy odsłoniętych mięśniach nie było to trudne do wyłapania. Podeszła do wody i się jej napiła dość sporo, jednak tym razem pozwoliła sobie nawet klapnąć na ławkę. Zmęczyła się. Nie odzywała się jednak, bo zajęta była nawadnianiem się, bo faktycznie dość mocno się zmęczyła. - Ślub bierze z inną. Pytałeś mnie wczoraj co u narzeczonego Rosy. Dzisiaj dostałam zaproszenie na ślub - rzuciła spokojnie ot tak nie sądząc, że to go w ogóle obchodzi. No ale komuś o tym musiała powiedzieć, bo to był absurd, że zapraszał akurat ją na takie wydarzenie. Pomijając fakt, że ten cały ślub to jakieś nieporozumienie, jej przyjaciółka dopiero co zmarła.
Revan Le Tallec
Re: Sala treningowa #1 Pon 23 Paź 2023, 13:59
Czasami zdarzało się tak, że jeden raz herosi byli świadomi w tym wieku swoich wad i zalet, a innym razem, że nie byli i Le Tallec miał to w piździe, jak jest tak naprawdę, wybierze sobie wygodną teorię dla siebie i będzie stosować je zamiennie, kiedy zajdzie taka potrzeba. Tak więc osoba pisząca tego posta jest usprawiedliwiona swoją niekonsekwencją. Revan raczej nie zamierzał zmienić swojego podejścia, bo to też nie było tak, że on celowo był wredny dla niej. Jasne, czasem prowokował ją zamierzenie, ale on z reguły miał taki styl bycia i Hailey nie była wyjątkiem, przy którym Le Tallec zaczynał zmieniać swoją osobowość. On nawet własną żonę traktował często jak ścierę do wycierania podłogi, więc co dopiero randomowa gówniara z obozu, która ma problemy, bo jej psiapsi odeszła. Obserwował ją mniej lub bardziej uważnie, kiedy naparzała w worek i kiedy tylko popełniała jakieś błędy, zwracał jej na nie uwagę, jednak w neutralny sposób, bez oznak jakiejkolwiek złośliwości. Ta po kilkudziesięciu minutach ciągłego okładania worka się zmęczyła, co było naturalną koleją rzeczy, gdyż tylko robocopy w stylu Giotto były w stanie trenować ciągiem bez przerwy przez dłuższy czas. I tak był pod wrażeniem jej postawy, bo kolejny raz udowodniła mu, że nie jest lekkim pióreczkiem, które zostanie zdmuchnięte przy pierwszym mocniejszym wiaterku. Le Tallec westchnął lekko i spojrzał na zegarek, po czym pokiwał głową ni to z aprobatą, ni to z dezaprobatą. Zrobił to raczej dla samego ruchu, aniżeli dodatkowego przekazu. Zaskoczyło go jednak to, że Green odezwała się po chwili i odpowiedziała na pytanie, które zadał jej dużo wcześniej, tzn. wczoraj. - Zatem zdążył już sobie poukładać życie, a ty dalej smęcisz – wzruszył ramionami, stwierdzając najbardziej oczywiste fakty. On sam miał lżejsze podejście do tematu, bo przecież sam regularnie zdradzał żonę i dla niego nie było niczym nowym zainteresowanie innymi kobietami. Gdyby Rosalina umarła, to pewnie nie musiałby długo szukać zastępstwa, bo znalazłby sobie jakąś ponętną nastolatę, która byłaby gotowa rozkładać przed nim nogi na żądanie, byleby tylko dawał jej uwagę. Nie dziwiła go więc postawa ex faceta jej zmarłej przyjaciółki. - Na twoim miejscu bym poszedł. Może akurat spotkasz kogoś, kto pozwoli ci zapomnieć o niej na chwilę – prychnął nieco rozbawiony. - Skoro nie trening, to może rżnięcie by ci pomogło – skwitował wprost, bo choć Hailey wyglądała na niewinną i uroczą, tak w życiu by nie pomyślał, że dziewczyna w dalszym ciągu ma przed sobą swój pierwszy raz. Była na tyle śliczna, że z pewnością niejeden półbóg już się do niej dobierał, a wiadomo jak to działa w tym miejscu: laski rozkładają nogi znacznie chętniej niż wszędzie indziej. - Ewentualnie idź tam i zepsuj mu ten dzień, a potem mi opowiesz i się pośmiejemy – to powiedział już bez żadnego rozbawienia, przez co wyglądał tak, jakby faktycznie zachęcał ją do takiego rozwiązania. Niemniej jednak w tym przypadku jedynie pogrywał sobie z nią, gdyż nie wierzył, że Hailey jest do czegoś takiego zdolna, a poza tym nie obchodziło go całe te wesele.
Hailey Green
Re: Sala treningowa #1 Wto 24 Paź 2023, 22:13
Kiedy Revan kierował do niej jakieś uwagi, stosowała się do nich. Głównie dlatego, że w porównaniu do jego innych odzywek, to było mówione bez złośliwości. A takie uwagi mogła z pokorą przyjmować. Worek okładała dość długo, bo gdzieś ta złość musiała mieć swoje ujście. Nie żeby w innym wypadku poddała się po kilku minutach, ale to na pewno dodało jej kilka chwil więcej w treningu nim postanowiła sobie zrobić przerwę. W pełni jednak jej się należała, a brak uwagi z jego strony tylko ją w tym utwierdził. - Minęło ledwo cztery lata. Ślub miał z nią brać - dla niej to nie było układanie życia. Dla niej to była ucieczka albo tak naprawdę nie kochał Rossy tak, jak to deklarował. Albo kochasz nad życie albo lubisz spędzać z nią czas, bo nie można kochać nad życie kilku osób. Nie i koniec. Prychnęła rozdrażniona na jego propozycje tym samym próbując ukryć pewne zażenowanie. - No tak, wy tylko o jednym - burknęła kopiąc leżącą obok oponę od tira. Nieszczególnie ją to dziwiło, choć jej brat nie wyglądał na takiego typa. Może nie był prawiczkiem (bo to byłoby pojebane), ale nie rżnął przypadkowych lasek co drugi dzień. A przynajmniej ona takie odniosła wrażenie, a trochę swojego brata jednak znała. - O nie, Rossa była miłością mojego życia! - ironizowała słowa byłego narzeczonego przyjaciółki kopiąc ponownie w tą przeklętą oponę. - Powieszę się, nie widzę sensu życia bez niej - kontynuowała zarówno powtarzanie słów chłopaka, jak i okładanie nogą kawałka gumy. - Gdybym nie był herosem, zostałbym księdzem - rzuciła znów i kopnęła oponę źle, przez co noga ją dość mocno zabolała. - Kurwa - syknęła przez zęby i spojrzała z wyrzutem na oponę, jakby to była jej wina. W dwóch skokach dotarła do ławki, na którą usiadła i wyłożyła nogę chcąc dać jej odsapnąć. Medykiem nie była, ale na jej oko nic poważnego sobie nie zrobiła. - Dobra, już kończę o tym kłamcy. W każdym razie na pewno nie zamierzam się tam pojawić - choć gdyby była bardziej złośliwa, to faktycznie zastosowałaby się do rady i zjebała mu to wydarzenie. Może sobie chluśnie przed weselem i jednak to zrobi?
Revan Le Tallec
Re: Sala treningowa #1 Pią 27 Paź 2023, 14:57
Jak widać, Hailey nie była taką wredną uczennicą, na jaką początkowo mogła się kreować (przy jego sporej pomocy). Każda kolejna uwaga Revana była analizowana przez dziewczynę i szło jej dość sprawnie korygowanie błędów, choć wiadomo, że jednym treningiem niczego wielkiego nie wskórają. Tu potrzeba było kilkunastu albo i kilkudziesięciu sesji, by wyeliminować podstawowe mankamenty w posturze czy poruszaniu się córki Hypnosa, a przecież pozostawały jeszcze te większe. Le Tallec na razie jednak nie zastanawiał się, czy za jakiś czas dalej będzie ją trenować, bo sam Henry nie określił się, ile tak naprawdę to wszystko ma trwać, jednak już widział, że jeśli mieliby zrobić z niej Nicka „Rzeźnika” Magerka, to zdecydowanie więcej treningów trzeba będzie odbyć. - Znam takich co w cztery lata zaliczyli trzy śluby – nie wzruszał nawet ramionami, bo w pewien sposób rozbawiła go postawa Hailey. Co ona myślała, że dzisiaj ludzie schodzą się i są ze sobą długo, a jak się rozstają, to potem następną połówkę odnajdują dopiero po 20 latach? Teraz przy tak łatwych rozwodach i obozowej rozwiązłości tak naprawdę ze świecą było szukać wiernych sobie par. On sam przecież zaliczał się do tych zdradzających, a miał przecież X-letni staż małżeński z Rosaliną. - Ile masz lat, 20? – spytał trochę sarkastycznie. - 25 – odpowiedział sam sobie. - Zaczekałby jeszcze rok i minęłaby 1/5 twojego życia w oczekiwaniu na miłość i szczęście – wyjaśnił jej na dość prostym przykładzie, bo w przypadku zakochanych 4 lata mogły być całą wiecznością. A może lepiej będzie jej to przyswoić, jeśli zda sobie z tego sprawę. Uniósł lekko brew zdziwiony, gdy dostrzegł, jak Green kolejny raz kopie w oponę, jak gdyby to miało jej pomóc wyładować się. - Na razie to ty nawijasz tylko o jednym – zwrócił jej uwagę, bo spora część ich rozmów to była właśnie Rossa i jej niedoszły mąż, który teraz miał zamiar chajtać się z kim innym. - To, że za kimś tęsknisz, nie zmieni faktu, że tego kogoś już nie ma – dodał po chwili. - Życie toczy się dalej i nawet on zrozumiał to szybciej niż ty – nie znał gościa, ale nawet jeśli nie żywił do Rossy takiego uczucia, jakie powinien, to jednak nie odmawiał mu prawa do szukania szczęścia. Minęły już 4 lata od tamtych wydarzeń, ile można być w żałobie i odrzucać wszystko, co potencjalnie chce ci nieco pomóc w niekiedy smutnej egzystencji? Zachichotał, gdy Hailey zaczęła przedrzeźniać tego gościa. - Ty nigdy nie zrobiłaś nic głupiego? Ani nie zaprzeczyłaś sama sobie? – kontynuował wytykanie jej pewnej hipokryzji, bo Green mogła mówić co chciała, ale Le Tallec naprawdę nie widział w ślubie ów herosa nic złego. Nie zmartwiło ani też nie rozbawiło go w żaden sposób to, że tym razem za mocno przygrzała w gumę i potencjalnie mogła sobie coś zrobić. Zamiast tego podszedł do niej, kucnął przy ławce i rzucił pobieżnie okiem na jej nogę. - Nic ci nie jest – lekarzem nie był, ale jego żona była i kilku fajnych rzeczy go nauczyła. Między innymi rozszerzonej pierwszej pomocy. - Pojawisz się tam, czy nie, daj tej nodze trochę odpocząć. Szkoda takiej zgrabniutkiej stópki – zaśmiał się cicho, jakby robił sobie z niej żarty, ale faktycznie trzeba było przyznać, że blondynka miała bardzo ładne nogi i Revan wcale w tej sytuacji nie kłamał, choć mógł co nieco sugerować swoim zachowaniem. - Rób, co uważasz za słuszne, zawsze – powiedział pewnie i spokojnie, po czym podniósł się i bez pytania chwycił jej wodę, z której upił kilka łyków. - Mam nadzieję, że tam nie naplułaś – stwierdził już po wszystkim jak gdyby nigdy nic i odrzucił w to samo miejsce, po czym usiadł na ławce obok półbogini. - Nie myślałaś o jakiejś terapii? Głęboko to w tobie siedzi – spytał z ciekawości, chcąc poznać jej punkt widzenia dotyczący konsultacji psychologicznych z obozowymi lekarzami.
Hailey Green
Re: Sala treningowa #1 Sro 01 Lis 2023, 21:04
- On jeszcze dwa miesiące temu chciał się wieszać - może gdyby rok temu czy dwa zaczął powoli randkować, to ją by aż tak nie zdziwiło. - I jeszcze śmiał twierdzić, że Rossa by to popierała. Może i tak, ale nie z nią, bo one się nienawidziły i dobrze o tym wiedział. Suka robiła wszystko, by kopać pod nią dołki. I nie w niecałe dwa miesiące od wieszania się do wielkiej miłości i ślubu - prychnęła. Czym innym było się rozstać, a czym innym stracić miłość swojego życia. Kiedy ktoś brutalnie ci to odbiera jest znacznie trudniej ruszyć do przodu niż w momencie, gdy postanawiasz zakończyć związek. Tego nie da się porównać. - Lepiej czekać 1/5 życia niż trafić na złamasa, bo przypadkowo się wybiera partnera - może i była młoda oraz naiwna jego zdaniem, ale tkwienie w związku z kimś, byle kogoś mieć, bez uczuć, to dla Hailey bycie większym przegrywem jak byciem samotnym. Ona jest wystarczająco silna, by być sama. Niektórzy nie potrafili. - Ja mówię o przyjaźni, ty oczywiście o seksie - wywróciła oczami, bo przecież porównywanie tego było idiotyczne. I ciężko żeby nie mówiła o Rossie, skoro ten temat znowu wypłynął. Może i sama go poruszyła, ale de facto odpowiadała na jego pytanie. A wczoraj choć tego nie chciała, to ciągnął ją za język. Znów wywróciła oczami na jego kolejne słowa w żaden sposób już ich nie komentując. Nie było sensu. - Nie przypominam sobie. Jestem z tych, co najpierw myślą a potem mówią czy robią, ale wiem, że jest z tym problem w obozie - uśmiechnęła się cynicznie, choć ten zaraz zniknął z jej twarzy. Nie miała siły na bycie złośliwą, choć Revan robił wszystko, by właśnie to z niej wyciągać. Spojrzała na niego zaskoczona, gdy znalazł się przy jej nodze. Pozwoliła mu na te oględziny, bo być może znał się bardziej niż ona. Niemniej nie czuła, by był z tego problem. - Ha ha - rzuciła sucho na jego żarcik o jej zgrabnej stopie. Nie wiedziała nawet z czego żartował, bo była szczupła i jej stopa i ona cała. - Gdybym wiedziała, że planujesz się napić, to bym napluła - uśmiechnęła się, choć bez złośliwości, a jedynie rozbawiona. Gdzieś musiało ujść z niej te ciśnienie i czy tego chciała czy nie, pokazywała mu trochę prawdziwej siebie. - Przeszło mi przez chwilę przez myśl, ale w obozie? Zaraz wszyscy by rozmawiali o moich problemach. Nie ufam herosom, a wychodzenie z obozu dwa razy w tygodniu z pomocą portalu nie da się załatwić ot tak. Niestety w Detroit nie ma dobrego terapeuty, a podróżować kilka godzin dziennie mi się nie widzi. Zresztą musiałabym mieć dwa dni wolne wtedy, kiedy ja chcę, bym w ogóle mogła to zrobić. A dobrze wiesz, że to tak nie działa, nawet po zmianach - przyznała szczerze i westchnęła ciężko zatrzymując na nim dłużej spojrzenie. - Nie mów o tym proszę mojemu bratu, on i tak odchodzi od zmysłów - przy Henrym łatwo było grać, bo była przy nim bezpieczna i szczęśliwa. Reszta świata i życia... cóż.
Revan Le Tallec
Re: Sala treningowa #1 Czw 02 Lis 2023, 15:52
Revan słuchał niby uważnie tego, co mówiła Hailey, jednak tak naprawdę temat tego wesela i samego faceta jej zmarłej przyjaciółki tak naprawdę mało go obchodził. Swoje już w tej kwestii powiedział, a widząc podejście Green, która nie potrafiła pogodzić się z wieloma rzeczami, szybko doszedł do wniosku, że czegokolwiek by nie powiedział, to blondynka i tak będzie wiedzieć swoje. Był tutaj w roli słuchawki, do której córka Hypnosa mogła się wygadać, nie licząc żadnej odpowiedzi w zamian. Bawiły go jednak pewne plotwisty w tej historii, dlatego postanowił nawet sobie z tego zażartować. - To na pewno życie, a nie jakiś serial na Netflixie? – rzucił rozbawiony. Nie chciał jej dodatkowo triggerować, ale jeśli w jakiś sposób odbierze jego wypowiedź negatywnie, to nie dbał o to, gdyż ostatnie na czym mu zależało, to sympatia takiej gówniary jak Hailey. Wzruszył ramionami, nie mając argumentu na jej odpowiedź, gdyż miała w tym sporo racji, jednak nawet jeśli mogła trafić na kogoś nieodpowiedniego, to zawsze przecież istniało coś takiego jak rozstanie. Le Tallec wolał spróbować i żałować, niż żałować, że się nie spróbowało. Stąd też dość szybka decyzja o ślubie z Rosaliną, co koniec końców było argumentem za tym, co powiedziała córka Hypnosa, bo jak widać ich małżeństwo nie było już takie jak kiedyś. Dobrali się więc w nieodpowiedni sposób, o czym Revan od dawna zdawał sobie z tego sprawę, jednak było mu zbyt wygodnie z ciepłymi obiadkami i sporadycznymi lodzikami na życzenie, kiedy akurat miał potrzebę, a w okolicy nie było żadnej małolaty do przygruchania. - Punkt dla ciebie – odpowiedział z nutką sarkazmu, gdy Hailey próbowała mu wykazać, że jest osobą nie opierającą reakcji na emocjach, a raczej na jakiejś analizie. Biorąc pod uwagę ich dotychczasowe rozmowy ciężko było mu w to uwierzyć, ale kim on był, by wyprowadzać ją z błędu? Już zostało ustalone wyżej: on miał tylko słuchać jej smętów, nie doradzać. - Zawsze to jakieś dodatkowe walory smakowe – zachichotał na żart o napluciu, w końcu nie uraziło go to w żaden sposób i nie wyczuł też takiej intencji u samej córki Hypnosa. Dostrzegł jednak pewien urok w tym, jak dziewczyna się śmiała i musiał przyznać, że w tym wydaniu wyglądała znacznie bardziej pociągająco niż jako smęcąca dobra przyjaciółka, która tworzy wrażenie, jakoby tylko ona z całej paczki pamiętała o swojej zmarłej psiapsi. - Nie jesteś żadną gwiazdą, raczej mało się tu o tobie mówi – stwierdzał tylko fakt, nie był złośliwy w żaden sposób. - Nie martwiłbym się więc zdaniem innych herosów, których po prostu nie interesujesz – wzruszył ramionami, jeśli ta oburzyła się na zwykłą prawdę. Pokiwał głową, gdy dokończyła swoją odpowiedź, zgadzając się z nią, że kolejne problemy były znacznie większe niż opinia innych herosów. - Nie wiem jak to się odbywa, ja tego nie potrzebuję – stwierdził wprost i znów wzruszył ramionami. - Ale z tego co widzę, średnio sobie z tym radzisz. Może pogadaj z szefostwem o tym, w końcu da się tu załatwić więcej niż kiedyś – nawiązał do różnych sytuacji, które miały miejsce w obozie przez ostatnie miesiące czy lata. Corvus wszystko poukładał znacznie lepiej i choć zmniejszył samowolkę półbogów, to jednak potrafił wygospodarować czas na różne potrzeby. Przykładów można byłoby podać mnóstwo, jednak jak na złość nie przychodziło mu nic konkretnego na myśl w tym momencie. - Nie jestem frajerem, by robić coś za darmo – rzucił. - Jak chcesz, żebym był cicho, to daj mi coś w zamian. Podstawy wolnego rynku – zachichotał lekko, bo chciał się z nią jedynie podroczyć. Nie miał przecież żadnego interesu, by mówić o tym Henry’emu, przynajmniej nie celowo, by ją podjebać. Ale może nie wyczuje tego, że w tym momencie Le Tallec pogrywa sobie z nią i może łyknie to, oferując mu coś, czego sam syn Pasithei się nawet nie spodziewa?
Hailey Green
Re: Sala treningowa #1 Pią 03 Lis 2023, 22:37
- No niestety obóz jest równie zlewaczały co Netflix, więc to chyba nie powinno dziwić - rzuciła nieco rozbawiona, chociaż mówiła prawdę. Lewactwo wylewało się zarówno z VOD jak i tego miejsca. Green widziała ludzi uprawiających seks chyba już w każdym miejscu, jakie przychodziło jej do głowy. Wywróciła oczami na jego sarkazm, choć nic nie powiedziała. Potrafiła być emocjonalna, ale to nie oznaczało, że emocje kierowały jej czynami. Emocje musiały z niej ulecieć jak teraz. Gdyby kierowała się emocjami, to ex narzeczony Rossy wisiałby faktycznie na gałęzi obok swojej suki. A jednak tak się nie działo. Uśmiechnęła się nieco szerzej rozbawiona, gdy stwierdził, że jej ślina mogłaby dodać smaczku. W sumie pasował na kogoś, kto czymś takim by się nie brzydził. Co innego ona sama. - Nie uważam się za gwiazdę, ale to zbiorowisko plotkarzy. Średnio mi się widzi, by rozmawiali o tym, co siedzi mi w głowie i żarty sobie robili z tego, choć pojęcia o mnie nie mają - wyjaśniła mężczyźnie swój punkt widzenia. Nie uważała się za kogoś ważnego i chyba właśnie tym bardziej dlatego, nie chciała by obcy ludzie plotkowali o jej traumach. - Być może porozmawiam - rzuciła bardziej, by go zbyć niż na poważnie. Dawno temu podjęła taką próbę i cóż... No jak widać na terapię nie chodziła, więc można się domyślać jaka była odpowiedź generała. - A co byś chciał? - westchnęła spodziewając się po nim takiego zagrania. - Myślałam, że jako przyjaciel nie będziesz go chciał wpędzać w jeszcze większą paranoję na mój temat - dorzuciła niemal od razu, po czym westchnęła cicho, a następnie spojrzała na niego pewna siebie. - Więc? Czego chcesz? - rzuciła pewniej nie mając pojęcia o co może on poprosić.
Revan Le Tallec
Re: Sala treningowa #1 Wto 07 Lis 2023, 15:39
Revan ściągnął brwi do siebie, zastanawiając się, czy dobrze usłyszał i zrozumiał Hailey, gdyż po kim jak po kim, ale po niej nie spodziewał się bardziej prawicowych preferencji wyborczych. Ona wyglądała właśnie tak, jak większość nastolatek w serialach Netflixowych w stylu Elite czy innych Stranger Things, więc można było odnieść wrażenie, że to właśnie pod nią content był w pewnym sensie tworzony. Niemniej jednak zaskoczyło go pozytywnie to, że dziewczyna jest z tych bardziej konserwatywnych, bo faktycznie w obozie było tak dużo lewactwa, że czasami ciężko było tu funkcjonować. Na szczęście nie musieli pierdolić się z zaimkami czy innym badziewiem, bo tutaj choroby psychiczne były rzadkością i tym samym rzadko zdarzało się, by ktoś miał problemy z tożsamością płciową. - Myślałem, że sama oglądasz Netflixa codziennie – wiedział, czemu tak założył, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że mógł się mylić, wszakże nie znał jej. Wcześniej w dodatku dała mu dość emocjonalny koncert, więc można było przyjąć pewną rację i dostosować do niego pozostałą część przekazu, co w tym przypadku okazało się kompletnym brakiem trafienia. - Ale to dobrze, że masz trochę oleju w głowie – jasnym było, że prawica też miała pojebów po swojej stronie, ale tutaj pojeby były pewnym ekstremum, a na lewicy były normą. Straszną normą. - Wszędzie plotkują, nieważne gdzie jesteś – podzielił się swoją opinią. - Cóż, jako przyjaciółka powinnaś się tam pojawić i pokazać, co o tym sądzisz. Rossa by tego chciała – oczywiście, że ją podpuszczał, bo to mogło skończyć się skandalem obyczajowym, czy nawet jakąś mordobitką, ale Le Tallec w żaden sposób by tego nie odczuł, a otrzymałby masę treści, do których mógłby śmieszkować przez najbliższe tygodnie. A że ostatnio jego życie było paskudnie nudne, wyłączając schadzki z małolatami, warto było je jakoś urozmaicić. Całe szczęście, że nie użył do tego czaromowy. Wzruszył ramionami na jej kolejną odpowiedź, bo to była decyzja Green, co zrobi ze swoimi myślami i do kogo uda się o pomoc. I czy w ogóle to zrobi. Natomiast druga kwestia go w pewien sposób zaintrygowała, gdyż nie spodziewał się aż takiego zaangażowania z jej strony. - Normalnie pewnie chciałbym, żebyś mi obciągnęła – stwierdził bez ogródek, zapominając się na moment, że nie ma do czynienia z tępą nastolatką, która leci na jego brodę, a z siostrą swojego kumpla. - No ale ty nie z takich – rzucił kpiąco, jakby to właśnie brak puszczania się na lewo i prawo miał być obraźliwy. - I mam żonę, której jestem wierny – stwierdził bez żadnego problemu, jednak łgał jak pies w tym momencie, bo w samym tym tygodniu pieprzył się już dwa razy z kim innymi niż Rosalina. - Rosalina ma ostatnio mnóstwo pracy, więc w ramach „coś za coś” możesz ugotować mi kilka razy obiad. O ile potrafisz, bo kucharze tutaj są przeciętni i jestem przyzwyczajony do wyższego standardu – co by nie mówić o żonie, to jednak musiał przyznać, że kucharką była świetną. W ogóle w roli kury domowej się sprawdzała, bo i sprzątała dobrze i dbała o dom, a czasem nawet i o jego potrzeby (choć tu akurat działało trochę czaromowy, gdy miał przed telewizorem ochotę na lodzika od małżonki), ale przez to była też bardzo nudna, a jemu brakowało atrakcji w życiu, zdecydowanie. - Ewentualnie jeśli to cię nie ustawia, to możesz pojechać do warsztatu w Detroit po części do mojego motocyklu. Miałem je odebrać w zeszłym tygodniu, ale jakaś gówniara potrzebuje treningów i nie mam czasu tego zrobić – zaśmiał się cicho, bo nawiązywał rzecz jasna do niej. Oczywiście żartował, że to ona była powodem jego braku czasu, bo ich treningi nie były na tyle czasochłonne, żeby angażowały go aż w takim stopniu. Co innego kluby i podryw w obozie oraz poza nim, wszakże trochę trwa proces od słów do ręki w stringach i wynajęciu pokoju hotelowego lub znalezienia zacisznego miejsca na terenie kampusu, gdzie nikt go nie nakryje z kochankami.
Hailey Green
Re: Sala treningowa #1 Wto 07 Lis 2023, 21:52
- Nie codziennie. Aż tyle dokumentów kryminalnych Netflix nie ma - w sumie to była jedyna rzecz, którą Hailey tam oglądała. Inne rzeczy raczej ją nie interesowały, chyba, że mówili o takich programach jak najsłodsze zwierzęta na świecie czy coś. - A co, miałeś mnie za idiotkę? Czemu? - uniosła brwi w pytającym geście, bo nie rozumiała tego założenia, a nie sądziła, by jej brat takich bzdur nagadał. On raczej przesadnie ją chwalił. - Tak, ale w zewnętrznym świecie terapeuta nie ma prawa omawiać twoich sesji z lokalną społecznością, bo straci uprawnienia. Tu nawet krzywego spojrzenia nie dostają - prychnęła, bo to były inne kwestie. To, że ludzie jak herosi plotkowali to jedno, ale u ludzi funkcjonowało coś takiego jak tajemnica lekarska, która w obozie w żaden sposób nie była przestrzegana. - Nie wiesz czego Rossa by chciała - fuknęła na niego za takie wykorzystywanie jej przyjaciółki. Niemniej im dłużej o tym myślała, to akurat w tym wypadku Rossa chciałaby aby Green narobiła zamieszania i zniszczyła ten ich piękny dzień. Na pewno to przemyśli. Wywróciła oczami na jego tekst o obciągnięciu. Pewnie gdyby nie powstrzymywała odruchu wymiotnego, to by się zawstydziła takim stwierdzeniem. Niemniej bardziej ją jednak obrzydził. - Taak... Brzmisz jak wierny mąż, dlatego w pierwszej kolejności pomyślałeś o zdradzie - prychnęła kpiąco nieco się przy tym krzywiąc. Za nic mu nie wierzyła, a już tym bardziej, że słyszała kiedyś rozmowę jego przez telefon z Henrym. Chwalił się zaliczeniem małolaty nieświadomy, że jego przyjaciel ma gościa w mieszkaniu. - Henry nie narzeka - wzruszyła ramionami słysząc o swoich umiejętnościach kulinarnych, póki co na nic się nie zgadzając. Czy była świetną kucharką? Nie, zdecydowanie nie, ale umiała gotować lepiej niż przeciętny obozowicz albo nawet i kucharz. Zaraz jednak prychnęła rozbawiona na jego kolejna propozycję. - Nie będę jeździć do tego zapyziałego miasta - od razu odmówiła analizując jego poprzednią propozycję. Po chwili spojrzała na niego pewna siebie. - Dwa obiady, nie przyjmuję zamówień i zażaleń. Możesz wybrać dni- zaproponowała ostatecznie nie mając zamiaru robić za kucharkę. Niemniej mogła te dwa razy ugotować zamiast jednej dwie porcje, gdy będzie gotowała już dla siebie. Ewentualnie trzy, bo może podrzuci coś i bratu, skoro będzie już robić więcej. Green rozejrzała się po sali, po czym powoli wstała przenosząc ciężar ciała na obolałą nogę. Nie było tragedii. Zrobiła więc kilka małych kroków i uśmiechnęła się pod nosem. - Uciekam, muszę zrobić się na bóstwo na czyjeś wesele. Na razie - machnęła mu tylko ręką zbierając swoje rzeczy i już widziała tą piękną, czarną sukienkę, którą założy. A może powinna postawić na biel?