Park Frei - Page 2 DpyVgeN
Park Frei - Page 2 FhMiHSP


 

Park Frei

Idź do strony : Previous  1, 2
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: Park Frei Pon 29 Sty 2024, 15:02

Scotta coraz bardziej irytowała obecność tego drugiego, toteż po cichu liczył na to, że mężczyzna postanowi odejść, skoro i tak już dostatecznie mocno wyrazili swoją dezaprobatę wobec jego przebywania na terenie tego parku. Co prawda dużo po Mercerze frustracji nie było widać, ale gdzieś tam rzucał pojedyncze spojrzenia czy komentarze, które mogły świadczyć o jego irytacji. I kto jak kto, ale jego odpowiednik z innych czasów wiedział to doskonale, toteż wykorzystywał wszystko co mógł przeciw niemu. Z jakim efektem? Różnym, choć kilka szpilek trafiło dość dobrze i co istotniejsze – głęboko.
Ze spokojem przyjął fakt, że Mercer z przyszłości wychwalał swoją wersję Tanji, gdyż w życiu Scotta zaszły pewne zmiany. Zwłaszcza w aspekcie myślenia o Gashi, która wydawała się być znacznie bardziej wartościową osobą, niż początkowo mu się zdawało. Dopuszczał więc do siebie możliwość, że wszystkie słowa mężczyzny o żonie mogą również tyczyć się Albanki. Utwierdził się w tym, gdy przybysz napomknął o jej umiejętnościach łóżkowych, które Scott zdołał już przetestować i nie pozostało mu nic innego, jak tylko podpisać się pod tymi słowami. To była pierwsza cecha łącząca obie Tanje, którą byli w stanie udowodnić.
Kiedy wspomniał o rzeczonych umiejętnościach łóżkowych córki Chronosa, tutejszy Scott mimowolnie zerknął kątem oka na nią, dostrzegając jej subtelne przygryzienie wargi. Zdawało się, że u nich obojga została wywołana myśl tymczasowego zejścia się ich na czas misji, która poskutkowała kilkoma, namiętnymi i pełnymi energii oraz satysfakcji stosunkami między nimi. Syn Hollera rozchylił nieznacznie wargi, przypominając sobie niemal natychmiast wiele losowych rzeczy z tamtego wyjazdu: tańczącą Tanję, ocierającą się o niego pośladkami, jej miękkie usta podczas pocałunków, pożądliwe spojrzenia, jęki, masturbującą się Albankę na jego oczach czy robiącą mu najlepszego loda w życiu. Wszystko to spowodowało, że w spodniach zrobiło mu się nieco ciaśniej, a serce zaczęło bić znacznie szybciej. Na szczęście drugi Scott tego nie dostrzegł.
- Z jednej strony tak, z drugiej zawsze może być jeszcze bardziej popierdolona – rzucił już na rozładowanie, gdy Mercer ich opuścił i zostali sami w parku. Nawet nie chciał sobie wyobrażać tego, jakie inne dziwności mogłyby ich spotkać, gdyby to oni byli na miejscu Scotta i zostali poddani przymusowej podróży w czasie, trafiając do obcej linii czasowej.
Sam nie wiedział, czemu jej to zadeklarował. Nie był to na pewno wpływ Scotta, gdyż on rzadko kiedy ulegał czyimś wpływom. Nawet wobec działania boskich mocy starał się stawiać opór, co niejednokrotnie mu wychodziło. I tutaj też tak było, jednak po odejściu herosa coś nagle przeskoczyło w głowie syna Hollera i ten postanowił obiecać Gashi, że nie będzie wykorzystywać swoich mocy przeciw niej. Czyżby chodziło o to, że drugi Scott podpowiedział mu, aby to zrobić i tym samym wkupić się w łaski Albanki? Nie wiem, ale się domyślam.
Odprowadził ją wzrokiem na ławkę, oczywiście nie mogąc się powstrzymać od tego, by nie poobserwować przez dosłownie sekundę czy dwie jej pośladków, które ta niebawem posadziła na ławce. Sam również ją obszedł, ale w przeciwieństwie do córki Chronosa nie usiadł na niej, a jedynie schował obie ręce do kieszeni i spojrzał w tym samym kierunku co ona.
- Co masz na myśli? – spytał spokojnie, nie patrząc na nią. Spodziewał się, że sprawa była bardziej przyziemna, ale z jakiegoś powodu zaczęło w nim narastać nieprzyjemne napięcie. Obawa, że mogła mówić o tym, do czego doszło między nimi. Gdyby jej zdaniem okazało się, że ich zbliżenie było błędem, że spieprzyli angażując się w to w nieodpowiedni sposób, to bardzo by go to zabolało. Co prawda on sam od jakiegoś czasu miał takie myśli, ale wynikały one jedynie z niczym niepodyktowanych wyrzutów sumienia. Zawsze jednak wracał myślami do tego, że nikogo przecież nie krzywdzili uprawiając seks i swoje zadanie koniec końców wykonali.
- Mnie zastanawia co innego… – zaczął nieco ciszej. - W ich rzeczywistości bardzo dużo rzeczy poszło tak jak tutaj. A co jeśli… – spojrzał na Tanję, jednak przez gardło mu nie przeszło to, co rzeczywiście chciał powiedzieć. Chciał zadać pytanie, że co jeśli naprawdę kiedyś się zejdą i zostaną małżeństwem? Sam fakt, że pomyślał o tym, świadczył o ogromnej zmianie podejścia Mercera względem Tanji. Nie był to bowiem pierwszy raz, kiedy myślał o niej w kategoriach swojej dziewczyny, narzeczonej czy nawet żony. Jakiś czas temu jeszcze nie do pomyślenia, dzisiaj było jego rzeczywistością.
- Nie – skwitował odpowiadając samemu na swoje niedokończone pytanie. - Nie ma dwóch tych samych rzeczywistości, każda czymś się różni – chciał w to wierzyć, ale czy naprawdę tak było?
- Ale na wszelki wypadek uważaj na niego, Tanja – powiedział i było to o tyle dziwne, że w jego głosie można było usłyszeć nie tylko ogromną powagę, ale też troskę. Mało tego, przekręcił nawet głowę, by spojrzeć na Albankę i poprosić ją o to również swoim spojrzeniem, jak gdyby chciał uchronić kogoś bardzo ważnego dla siebie od złego.
- Nie daj sobie mącić w głowie – powiedział, a w jego myślach już się kotłowało, wszak on dał sobie namącić i dlatego teraz przejmował się wieloma rzeczami, z czego przeważająca większość dotyczyła kwestii bezpieczeństwa Albanki.
Znów na nią spojrzał, nie potrafiąc po raz kolejny ukryć tego wzroku pełnego troski i przejęcia, a jednocześnie… innych uczuć, które nim targały.
- Uważaj na siebie – wyszeptał cicho i obrócił się na pięcie, by ją opuścić. W rzeczywistości jednak był to czysto teatralny gest, który w pierwszej kolejności miał mu pomóc w opanowaniu swoich skołatanych myśli, a z drugiej miał wymóc na niej próbę zatrzymania go. Tak, Scott chciał, by Tanja go teraz zatrzymała i pokazała mu tym samym, że chce go obok siebie teraz. Choćby na krótką chwilę. Co się z nim działo do cholery?
Tanja Gashi
Tanja Gashi
Re: Park Frei Pon 29 Sty 2024, 21:23

Wywołanie jej umiejętności łóżkowych do tablicy spowodowało jedynie, że myślała o czymś, co obiecała sobie, że porzuci. Ich seksie w San Jose. Seksie tak dobrym, że śnił się jej po nocach doprowadzając do nieustającej frustracji seksualnej. A jednak mimo to od tamtej pory nie położyła dłoni na żadnym mężczyźnie mając jakieś wewnętrzne opory. Tłumaczyła sobie to tym, że póki nie zapomni upojnych nocy z Mercerem każdy inny stosunek będzie niewystarczający, ale czy aby na pewno o to w tym chodziło? Zerknęła na tutejszego Scotta i widziała to po nim. On też myślał o jej dłoniach na jego ciele, tak jak ona myślała o nim. Ktoś testuje ich silną wolę...
Czy poczuła się lepiej na wieść o tym, że nie będzie jej grzebał w głowie? Tak. Czy mu uwierzyła? Bez wątpienia i jakiegokolwiek zawahania. Jakim cudem? Dlaczego nie widziała już podstępu w tym, co mężczyzna robił? Tłumaczyła to sobie tym, że nie widziała w jego oczach już chęci mordu jak wcześniej. Może i chłód, czasem niechęć, ale to nie była już nienawiść. Zresztą widząc w nich wcześniej namiętność, troskę, obawę jak mogłaby pomyśleć, że teraz się nią bawi? A może jednak powinna właśnie, choć zamiast tego wzięła jego słowa za pewnik, a serce zabiło jej szybciej na tą jasną deklarację.
- W San Jose. Mam nieodparte wrażenie, że o czymś zapomnieliśmy - przyznała równie spokojnie w ogóle nawet nie przez chwilę nie myśląc w tych kategoriach co on. Przynajmniej nie teraz, bo oczywiście po powrocie z misji wyrzucała sobie, że zachowała się jak idiotka uprawiając z nim seks. Na co jej to było? A jednak po wyrzutach sumienia prędzej czy później następowało napięcie seksualne, gdy przypominała sobie, co dokładnie się wydarzyło. Jak mogłaby tego żałować?
Spojrzała na niego, gdy przerwał swoją wypowiedź. Ściągnęła lekko brwi próbując się domylić co mu chodzi po głowie, bo przecież nie chodziło mu o to, że tu historia potoczy się tak samo. Prawda? A więc dlaczego do cholery przebiegł ją dreszcz na samą myśl, że być może w jego głowie kiełkowała myśl o posiadaniu jej jako swojej żony? Dlaczego patrząc na niego nie widziała już tego dupka, który pozostawił na jej szyi bliznę? Znaczy okej, był dalej dupkiem, ale zamiast wściekłości czuła... No właśnie nie była nawet pewna co. Wiedziała jednak, że to nie tyle co sprawka najlepszego seksu, ale tych uczuć i troski, które widziała w jego oczach po zabiciu NoGods. Dlaczego on się o nią troszczył? Nienawidził jej przecież. Dopiero gdy sam sobie odpowiedział zrozumiała, że naprawdę rozważał ją jako swoją żonę. Nie komentując tego przeniosła pozornie spokojne spojrzenie z powrotem na taflę wody w dole skarpy.
Zaraz znów na niego spojrzała, gdy ją ostrzegł ponownie dostrzegając w jego spojrzeniu uczucia, których widzieć ona nie powinna. A może sobie coś wmawiała?
- Ty też na siebie uważaj, Scott, bo szczerze mówiąc mam wrażenie, że z naszej dwójki to tobie on bardziej może zagrażać - przyznała spokojnie, choć i w jej oczach czaiła się czysta troska o niego. Nie chciała by ten został skrzywdzony, bo drugi Mercer coś sobie ubzdura albo po prostu zapragnie zająć jego miejsce, gdy powrót do własnej rzeczywistości zacznie się przeciągać. Już widać było po nim tęsknotę. Co zrobi za kilka tygodni albo i miesięcy?
Spojrzała za nim, gdy zaczął się oddalać bijąc się z myślami.
- Już mnie opuszczasz? - próbowała brzmieć nonszalancko, ale nie udało jej się dość dobrze zamaskować rozczarowania w jej głosie. Obróciła się w stronę wody, by nie widzieć jego reakcji. Dlaczego do cholery była zawiedziona tym, że z nią nie został? Nie byli przyjaciółmi, ba. Nie byli nawet znajomymi, więc dlaczego chciała go na tej ławce obok siebie?
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: Park Frei Wto 30 Sty 2024, 11:40

Ta zmiana nastawienia Scotta do Tanji z jednej strony była zastanawiająca, z drugiej jednak było to bardziej oczywiste niż to, że w październiku będzie padać deszcz. Podróż do San Jose przyniosła znacznie lepsze efekty, niż początkowo władze obozowe zakładały. Tutaj Mercer musiał przyznać rację Corvusowi, który postawił na swoim i wysłał go razem z Gashi na patrol czy później właśnie wykonać zadanie poza obozem. Od samego początku utrzymywał narrację, że członkowie NoGods muszą się zbliżyć do obozowiczów, zwłaszcza tych, którzy są wobec nich bardzo krytyczni tak jak Mercer. Jakie przyniosło to efekty? Scott był gotów obiecać Tanji wiele, byleby tylko… chciała go w swoim życiu w jakiejkolwiek neutralnej lub pozytywnej roli.
Skinął głową, jednak nie zgadzając się z nią, a potwierdzając, że informacja dotarła. Przez chwilę zastanawiał się, co Albanka mogła mieć na myśli i o czym mogli zapomnieć lub co mogli przeoczyć?
- Zostawiłaś tam coś? – spytał, gdyż kompletnie nie wiedział, co mogło być powodem tych kiełkujących niepewności w umyśle córki Chronosa. Postawił więc na coś najbardziej prozaicznego i prawdopodobnego, że mogła zostawić coś w hotelu lub na miejscu zdarzenia, co pozwoliłoby ją w jakimś stopniu zidentyfikować. Było to jednak grubymi nićmi szyte, bo choć on sam zawsze dopuszczał do siebie możliwość nie zadbania o coś w stu procentach, tak nie zaprzątał sobie teraz tym głowy.
Jego troska wynikała z wielu rzeczy, ale główną było to, do czego nawet przed sobą Scott nie chciał się na razie przyznać. Myśląc jednak o potencjalnym zagrożeniu, które mogło dotknąć Tanję z jakiejkolwiek strony… bał się. Bał się o nią, że coś może się jej stać, że nie będą mieli już okazji się przekomarzać, spotkać czy porozmawiać. Coraz mocniej zdawał sobie sprawę z tego, że tak jak wcześniej nienawidził byłej członkini NoGods, tak teraz zaczął pałać do niej sympatią i co za tym idzie, zaczął się też do niej przywiązywać.
Rozmawiali niby spokojnie, ale serce zabiło mu mocniej, gdy blondynka odwzajemniła jego obawy i też poprosiła go o to, by na siebie uważał. Tak nie zachowywali się ludzie, którym na sobie nie zależało w jakimś stopniu. Oboje byli przecież pewni siebie, czasem chłodni i z pewnym dystansem patrzyli na rzeczywistość, więc jeśli coś mówili, to w konkretnym celu.
Dostrzegł w jej spojrzeniu niemniejszą troskę niż w swoimi, co poskutkowało kolejnym mocniejszym zabiciem serca. Dotąd nie patrzyła na niego w taki sposób i te uczucie było… bardzo miłe. Przez moment przeszło mu nawet przez głowę to, by zaproponować ochranianie się wzajemne: częstsze spotkania, rozmowy i wiele więcej. Ostatecznie jednak nie zdobył się na odwagę, by to zaproponować, gdyż nie chciał dać Scottowi z przyszłości pożywki.
- Powiedział ci coś wcześniej? – spytał, bo on do ich rozmowy dołączył po chwili. Zawsze Mercer mógł rzucić wcześniej coś, co wywołało ów wątpliwości u Tanji. On sam nie czuł zagrożenia ze strony swojego odpowiednika z innych czasów, ale to niestety wiązało się głównie z jego arogancją. Ktokolwiek nie zasadziłby się na Scotta, ten zawsze wyjdzie obronną ręką, gdyż jest zajebisty i w ogóle.
Już miał zamiar odchodzić, ale świadomie pragnął też usłyszeć próbę zatrzymania go, jak gdyby chciał samemu sobie udowodnić, że te wszystkie myśli w jego głowie nie są urojeniami i mają solidną podstawę dla siebie. Stanął więc w miejscu, kiedy ze słyszalnym rozczarowaniem dotarły do jego uszu jej słowa. Serce kolejny raz zabiło mu mocniej, a od klatki piersiowej zaczęło rozprowadzać się ciepło, które sięgnęło jego ramion, pleców czy nawet bioder. Wszystko to za sprawą spełnienia jego oczekiwań i uświadomienia sobie, że nie tylko on chciałby spędzić więcej czasu w jej towarzystwie. Ona w jego również.
Obrócił się więc bokiem, spoglądając na obserwującą bliżej nieokreślone rzeczy w oddali Tanję.
- Jeśli chcesz, to zostanę – powiedział spokojnie, oczekując jasnej deklaracji z jej strony. I bynajmniej nie chodziło tu wyłącznie o dzisiaj. Te pytanie miało w sobie coś znacznie głębszego. To od reakcji Gashi zależy teraz, czy weźmie to na poważnie jak on i zadeklaruje mu to, czego tak naprawdę w tym momencie Scott się domagał. Jeśli kobieta będzie tego chciała, zostanie przy niej. Nie tylko dzisiaj.
Tanja Gashi
Tanja Gashi
Re: Park Frei Wto 19 Mar 2024, 22:14

- Nie, nie mam pojęcia. To tylko takie wrażenie, że o czymś zapomniałam. Na pewno nie zostawiliśmy Kevina - uśmiechnęła się rozbawiona. Pewnie to było tylko głupie wrażenie, bo zbyt często myślała o tym ich wyjeździe i to tylko w jednym kontekście. Być może dlatego mózg podsyłał jej takie myśli, bo nie myślała o samym przebiegu misji, a o Scotcie w mało grzecznych sytuacjach.
- Nie, nic nie mówił. Prawdę mówiąc już nie do końca pamiętam co bełkotał - zaśmiała się cicho. - Niemniej kocha swoją żonę i tak pomyślałam, że jeśli niestety ich pobyt w obozie będzie się wydłużał, to on z tej tęsknoty może mieć głupie pomysły, więc... uważaj - uśmiechnęła się lekko wyjaśniając mu swój tok rozumowania, który jakiś sens przecież miał.
Usłyszała jak się zatrzymuje, jednak nic poza tym. Cisza się wydłużała, a Albanka miała wrażenie, że patrzy na nią jak na kosmitkę i zaraz wyśmieje. Kiedy więc się odezwał bez złośliwości, odetchnęła niemal z ulgą, czego też nie rozumiała. Owszem, nie chciała by usłyszał rozczarowanie w jej głosie i chyba jej się to udało, skoro tak swobodnie zareagował. Tylko czy tylko o to się rozchodziło?
- Zostań - odpowiedziała krótko i odważnie deklarując to, że chce jego towarzystwa. Patrzyła wciąż w dal i dopiero przeniosła wzrok, gdy poczuła, że mężczyzna przysiadł się obok. Uśmiechnęła się do niego lekko, znów zerkając na chwilę w stronę tafli wody.
- Wiesz, przez te wszystkie alternatywne rzeczywistości zaczęłam się zastanawiać czy jest taka, w której jestem w pełni szczęśliwa. Oczywiście poza tą poznanego Scotta, bo brzmi to jak szczęśliwy obrazek. A ty? Myślisz o czymś wiedząc, że one są? - spytała łagodnie znów wracając do niego spokojnym spojrzeniem. Czy może ostatnio tylko jej filozoficzne myśli się włączyły i świruje? Niemniej w dziwny sposób pocieszająca była myśl, że była rzeczywistość, w której nie byli wrogami, a kochającym się małżeństwem. Zupełnie jakby dawało jej to pogląd, że wszystko jest możliwe.
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: Park Frei Sro 20 Mar 2024, 13:52

Mercer był niejako oczarowany tym wyjazdem, dlatego też jeśli o nim wspominał, to robił to jedynie w kontekście przypomnienia sobie miłych chwil, jakie spędził z Tanją. Początkowo ciężko było mu to przyznać, ale im więcej o tym myślał, tym bardziej utwierdzał się w tym, że seks z Gashi podczas ich misji był najlepszym w jego życiu, a każda kolejna powtórka, która miała miejsce w trakcie tej podróży, przebijała poprzedni stosunek. Tym samym śmiało można było stwierdzić, że Albanka postawiła poprzeczkę bardzo wysoko i teraz z kimkolwiek Scott by się nie przespał, to bardzo prawdopodobne, że ta będzie porównywana do Tanji właśnie. Inną sprawą zaś było to, że brunet w ogóle nie myślał o innych, a jedynie o córce Chronosa, z którą z chęcią powtórzyłby to wszystko i spróbował o wiele więcej, czego jednak jej nie przyzna z różnych powodów.
Załapał żart o Kevinie, wszakże zdarzyło mu się oglądać ten film, jednak nie zaśmiał się. Jedynie kącik jego ust delikatnie drgnął w rozbawieniu, co w tej sytuacji było zapewne wystarczające, wszak było to luźne wtrącenie, a nie główna istota wywodu.
- Może chodzi o… dobre wspomnienia? – spytał mniej pewnie, nawiązując do ich bardzo przyjemnych, pełnych adrenaliny wieczorów. Sam nie wiedział, z czego wynikała jego otwartość, jednak w żaden sposób nie wprowadził samego siebie w zakłopotanie. Co więcej, nawet uśmiechnął się do niej lekko, wyraźnie sugerując, że on w taki sposób postrzega ich podróż do San Jose.
Ze spokojem przyjął jej tłumaczenia odnośnie obaw, które wyraziła chwilę wcześniej. Swoją troskę zatem ubrała w coś pragmatycznego i prawdopodobnego, co mogło w pewien sposób zaburzyć początkowy obraz, jednak Scott nie odebrał tego. Sam przecież szukał sensownych usprawiedliwień jego działań czy słów, które miały na celu w pewien sposób ochraniać Tanję i troszczyć się o nią. Najwidoczniej blondynka zastosowała podobną strategię, która pozwoliła jej nieco lepiej przyswoić swoje rzeczywiste pobudki.
- Uważasz, że jesteś warta zdrady własnej żony? – uniósł lekko brew udając zdziwienie, a następnie uśmiechając się z rozbawienia, bo to co powiedział było oczywiście żartem. Rozumiał jej punkt widzenia i nie zamierzał odbierać jej racji, bo mogła mieć jej całkiem sporo. Herosi w ich wieku często kierowali się instynktami i potrzebami, czego oni są najlepszym tego przykładem. Gdyby nie ulegali swoim wewnętrznym pokusom, nie przespaliby się ze sobą kilkukrotnie podczas ostatniej misji. Kto zatem wie, czy Scott wobec tęsknoty za żoną i zbliżeniami z nią, nie skierowałby swoich kroków ku jej odpowiedniczce z tych czasów? Teoretycznie była to zdrada, ale w praktyce różnie to wychodziło.
Mercer przygryzł zaraz po tym wargę i już na końcu języka miał to, że „zdecydowanie jesteś tego warta”, jednak finalnie powstrzymał się od wypowiedzenia tego na głos. Zamiast tego był gotów odejść, by jej nie przeszkadzać, jednak w duszy liczył na to, że blondynka go po prostu zatrzyma. I tak się stało, co wywołało reakcję jego organizmu i zalanie go falą ciepła, które zaczęło się rozchodzić od klatki piersiowej aż po wszystkie inne części ciała. Serce zaś zabiło mu tak, jak gdyby wyraziło w jego imieniu ulgę na satysfakcjonującą go odpowiedź.
Scott bez słowa usiadł obok Tanji i przez moment patrzył przed siebie, by następnie zerknąć w jej kierunku. Pytanie Albanki nieco zbiło go z tropu, bo on zamierzał rzucić czymś bardziej zwyczajnym, jednak to wcale nie oznaczało, że nie zamierzał jej na to odpowiedzieć. Pochylił się nieznacznie, oparł łokcie o swoje kolana i splótł dłonie, zastanawiając się chwilę podczas wpatrywania w taflę wody.
- Szczerze powiedziawszy… nie zastanawiałem się nad tym – rzucił spokojnie. - Gdzieś przeszło mi przez myśl, że mogą istnieć rzeczywistości, w których jestem szczęśliwy na swój sposób. Nawet taka, w której nie jestem półbogiem – przyznał. - Zgadzam się też, że ich świat wygląda na szczęśliwy. Tylko ślepy by nie zauważył, jak on ją kocha – dodał znów spokojnym tonem, a następnie spojrzał na stopy Gashi. - Ale dałaś mi do myślenia teraz – podniósł wzrok na twarz córki Chronosa. - Na pewno istnieją rzeczywistości, w których jesteś w pełni szczęśliwa – powiedział pewnie, a zarazem z łagodnością wręcz niepasującą do dotychczasowego obrazu Scotta Mercera. - I nic nie stoi też na przeszkodzie, byś i w tej była – dodał pokrzepiającym tonem. - Wszystko zależy od tego, czego potrzebujesz do szczęścia. Albo kogo – końcówkę rzekł już nieco przyciszonym tonem, który mógł zasugerować niepewność. Zamiast tego jednak intensywnie wpatrywał się w oczy Gashi, jak gdyby oczekując, że ta wyzna przed nim, co najbardziej by ją uszczęśliwiło.
- Jeszcze jakiś czas temu byśmy się pozabijali, a dziś? Siedzimy tu razem, rozmawiamy i nawet uśmiechamy się do siebie. Bez ironii czy sarkazmu – dodał z lekkim uśmiechem sugerującym rozbawienie. - Wszystko jest możliwe Tanja, a oni są najlepszym tego dowodem – rzucił w domyśle mówiąc o ich odpowiednikach z innych czasów, którzy według tamtego Scotta również rozpoczęli swoją relację od kosy. Ta później przerodziła się w zauroczenie, miłość czy w końcu małżeństwo, z którego Mercer był dumny i z jego słów Gashi zapewne też.
- Czego pragniesz od życia, Tanja? – spytał wprost, bo zaciekawiło go to, jakie aspiracje i marzenia ma córka Chronosa. Zainteresowanie jej osobą było naturalne i przede wszystkim szczere, bo nie robił tego w żadnym innym celu niż tym, że chciał ją po prostu poznać. - Masz jakieś marzenia? – dodał, bo on sam kilka ich miał i jak powoli zaczynał zdawać sobie z tego sprawę, jedno z nich pojawiło się stosunkowo niedawno, a teraz kiełkowało na wszystkie możliwe strony, sprowadzając to wszystko do jednej, konkretnej osoby. Tej, którą chciał poznać.
Tanja Gashi
Tanja Gashi
Re: Park Frei Sro 20 Mar 2024, 21:49

- Ich z pewnością nie zapomniałam - uśmiechnęła się lekko subtelnie sugerując, że wciąż miała obrazy z ich spotkań w głowie. Zaraz jednak machnęła ręką, bo to było tylko głupie uczucie, a do niczego nie mogła dojść. Scotta też zresztą nie olśniło, więc to tylko wrażenie, że o czymś zapomnieli, choć w rzeczywistości tak nie było.
- Nikt nie powinien być warty zdrady, ale ty prędzej wiesz do czego byłby zdolny w tęsknocie - uśmiechnęła się nieco szerzej dając przy okazji swój pogląd na skoki w bok. Wiedziała, że wśród obozowiczów, jak i NoGods panuje większa tolerancja na takie ekscesy, ale nie z nią. Może i była "staroświecka", ale dla niej zdrada była niewybaczalna. - Miejmy jednak nadzieję, że szybko wróci do żony. On i cała reszta - przyznała, bo jednak ta sytuacja komplikowała życie obozowe, które i tak do najprostszych nie należało. Może i miło było przez chwilę poczuć, jak ktoś bez cienia wątpliwości tobie ufa i widzi ciebie prawdziwą, ale koniec końców teraz częściej musiała się oglądać przez ramię. Panowało większe napięcie, które nie bardzo można było wyładować na przybyłych, więc ona była niejako doskonałym celem. Wyrzutem obozowy.
Uśmiechnęła się lekko słysząc, że o tym nie myślał. Nie dziwiło ją to, w końcu stąpał twardo po ziemi, a nie dywagował w jakiej alternatywnej rzeczywistości mógł być człowiekiem i co robić ze swoim życiem. Ze spokojem jednak słuchała dalej jego rozmyślań, skoro ewidentnie podjął temat i go kontynuował. Zachichotała cicho i krótko, gdy przyznał, że dopiero teraz będzie nad tym dumał. Zaraz jednak uśmiechnęła się lekko, choć pewne powątpiewanie malowało się na jej twarzy.
- To nie jest takie proste - przyznała, bo przecież choćby próbowała, to nie bardzo miała jak. Chciała żyć w obozie i się odnaleźć tutaj, ale póki co wciąż nie bardzo była akceptowana. Uczepiła się więc swego przyjaciela, który też nie mógł tylko jej poświęcać czasu, co ostatecznie powodowało, że czuła się najzwyczajniej w świecie samotna. I to bardzo.
- Jasne, że wszystko jest możliwe, tylko mi już się nie chce kopać z koniem i udowadniać każdemu wokół, że jestem kimś innym - wzruszyła lekko ramionami, bo oboje wiedzieli jak było. On może zmienił zdanie i jeśli z kimś się tym podzielił, to może i co spokojniejsi przyjęli jego słowa i też już nie chcieli jej śmierci. Inni natomiast? To wciąż było spore grono, a nawet jeśli ktoś nie chciał jej śmierci, to niekoniecznie chciał sie bliżej z nią poznawać.
- Świętego spokoju - odpowiedziała nieco ironicznie, po czym się zaśmiała. Było jednak w tym coś więcej, jak ziarnko prawdy. Słysząc jego następne pytanie, westchnęła lekko chwilę nad tym dumając.
- Znaleźć kogoś, kto mnie w pełni zaakceptuje i pokocha bez żadnych warunków do spełnienia? - rzuciła pierwsze, które przyszło jej do głowy. - Zwiedzić więcej świata, wrócić do Indii... Może wydać płytę? - uśmiechnęła się lekko rozbawiona, bo nie bardzo blondynka chwali się tym jak piękny ma głos, ale przecież pomysł z płytą od dawna chodzi jej po głowie, a jednak zabrać się za to nie potrafi. W NoGods nie było na to czasu, a w obozie... też nie bardzo jest na to czas.
- A ty? O czym marzy Scott Mercer? - spytała zaciekawiona zatrzymując na nim spojrzenie.
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: Park Frei Czw 21 Mar 2024, 14:49

Scott był nieco zaskoczony jej otwartością, ale tego w sumie mógł się po niej spodziewać, więc finalnie nie dał po sobie tego poznać. Jedynie kącik ust drgnął mu w małym uśmiechu, który dziewczyna z pewnością zauważyła, wszakże on również przeżył z nią niesamowite chwile w San Jose. Nie trzeba było mu długo tak stać, by jego myśli zalały kolejne obrazy, wspominające w mniej lub bardziej dokładny sposób to, co między nimi wtedy zaszło. Z tego powodu instynktownie chwycił się palcem za kołnierzyk koszulki, którą nieco poluzował, jak gdyby miało mu to pomóc w ochłonięciu.
Zastanowił się przez chwilę, bo Gashi miała sporo racji. To, że była warta grzechu, to była jedna kwestia. Pozostawała jeszcze inna, lojalności Scotta wobec Tanji, o której on mógł się wypowiedzieć biorąc pod uwagę wszystkie swoje podobieństwa względem przybysza. Syn Hollera skrzyżował nawet ręce na piersiach, co trwało raptem kilka chwil, dając sobie nieco więcej czasu na zastanowienie.
- Tęsknota jest mi obca, więc… cholera wie – wzruszył ramionami na koniec, bo tak naprawdę ciężko było mu się określić w tej kwestii. Z jednej strony był niemal pewien swojej potencjalnej wierności i tego, że w przypadku długiej rozłąki z ukochaną, byłby jej dalej lojalny. Z drugiej jednak to przeczyło jego obawom, które poniekąd rozbudziła też sama Tanja sugerując, iż Mercerowi może strzelić coś głupiego do głowy. Ostatecznie Scott nigdy nie został przetestowany w taki sposób, dlatego deklarować mógł to jedynie za pomocą własnych domysłów, bez poparcia tego doświadczeniem.
Skinął głową, zgadzając się z blondynką, że dla dobra wszystkich najlepiej byłoby, żeby przybysz jak najszybciej wrócił do swojej rzeczywistości i by jego los podzielili również pozostali podróżnicy w czasie. Zaraz jednak przyszło im dywagować na jeszcze bardziej filozoficzno-światopoglądowe tematy, w których o dziwo Mercer się odnajdywał. Dawno nie miał z kim pogadać o takich sprawach i namiastkę tego miał tylko z Jade, z którą i tak kontakt nie był ostatnio jakiś wybitny.
- Szczęście nigdy nie jest proste – rzucił spokojnie i zdawało mu się, że miał rację. Gdyby łatwo było osiągnąć spełnienie i mieć szczęśliwe życie, to prawdopodobnie ludzie przestaliby to doceniać i przesunęli swoje wyobrażenia o tym znacznie dalej.
Spojrzał kątem oka na córkę Chronosa, gdy ta wyraziła swoje zdanie na temat oceniania jej przez pryzmat bycia w NoGods i ciągłego udowadniania, że chce być częścią obozu. Zaraz jednak wrócił spojrzeniem do tafli wody i zamyślił się na moment, gdyż w sporej części to wszystko było jego winą. On jako jeden z pierwszych wyrażał swoją dezaprobatę wobec pomysłu asymilacji byłych NoGods w obozie i otwarcie krytykował nie tylko zarządców, ale też i herosów, którzy dołączyli do nich. Był więc w pewnym stopniu jej utrapieniem, przez które nie mogła być szczęśliwa.
Duma nie pozwoliła mu przyznać się do błędu i przeprosić za swoje dotychczasowe zachowanie, ale zdawało się, iż Tanja odpuściła mu w tej kwestii i zmianę nastawienia odnalazła w jego czynach, choćby tych sprzed kilku minut. Zamiast tego prychnął lekko z rozbawienia, gdy Albanka wspomniała o pragnieniu świętego spokoju, bo pod tym mogło podpiąć się większość herosów. Zwłaszcza wobec nieustającego widma śmierci nad nimi każdego dnia.
Następne słowa natomiast bardzo go zaskoczyły, bo choć spodziewał się, że mogłaby zechcieć poznać kogoś, kto ją pokocha i zwiąże się z nią, tak podróż do Indii czy wydanie płyty były dla niego pewnym zaskoczeniem. Zwłaszcza te ostatnie, którego w ogóle nie połączył z jej melodyjnym głosem, a gdy w końcu zostało to wyjawione, stało się oczywiste.
- Zawsze są jakieś warunki – nawiązał do pierwszej części jej odpowiedzi. - Bezwarunkowa miłość pojawia się później. Tak mi się wydaje – stwierdził, bo dla niego wydawało się to logiczne, a jednocześnie nie mógł poprzeć tego doświadczeniem, bo dotąd zakochał się tylko raz i też nie było mu dane rozwinąć tej relacji na tyle, by miłość przeistoczyła się w miłość bezwarunkową. - Ale to na swój sposób urocze. Do pewnego czasu myślałem, że jesteś z tych femme fatale, które chcą mieć władzę nad partnerem, a okazuje się, że pragniesz naiwnej, nastoletniej miłości – zachichotał lekko i choć wywód mógł brzmieć trochę kpiąco, tak nie o to mu chodziło. Jedynie zauważał pewne kwestie, które podsumował w tej wypowiedzi właśnie. Widząc jednak jej minę, od razu postanowił sprostować swoje słowa. - Ale to nic złego, każdy chce być kochanym i kochać – uśmiechnął się lekko kącikiem, patrząc na nią, po czym odwrócił wzrok domyślając się, że przez ten jeden moment mógł zabrnąć nieco zbyt daleko i przy okazji zdradzić się. On przecież podświadomie również tego chciał po tych wszystkich latach pracy dla obozu, polowania na NoGods i podróżowania warto byłoby mieć chociaż do kogo wracać.
Wyprostował się na ławce i oparł o nią plecami.
- Ile razy byłaś w Indiach? – spytał z ciekawości, gdyż on zawsze czuł pociąg do tych orientalnych klimatów i choć ukochał sobie inny rejon Azji, tak w Indiach bywał wielokrotnie, czerpiąc naukę nie tylko z ich kultury i osiągnięć, ale także z hinduizmu chociażby.
- No i nie wiedziałem, że śpiewasz. Chociaż teraz po barwie twojego głosu wydaje się to oczywiste – przyznał właśnie dość pokrętnie, że Gashi ma ładny głos, który się mu podoba. Założył od samego początku, że chodziło o umiejętności wokalne, ale przecież mogła też grać na jakimś instrumencie, wszakże i tacy artyści nagrywali swoje płyty. Jednak śpiew pasował do niej znacznie bardziej, w końcu jej jęki były bardzo melodyjne, co dopiero zatem piosenki wydobywające się z jej ust.
Kiedy spojrzała na Scotta i spytała o jego marzenia, mężczyzna na moment się zawiesił. Nie dlatego, że nie chciał odpowiedzieć na te pytanie, a dlatego, że nie wiedział jak to zrobić. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że on chyba nie ma żadnych marzeń. Ma zadania, powinności, misje i zachcianki, ale żadnych celów, które mógłby określić marzeniami. Mimo to dzisiejsza rozmowa dała mu do myślenia i może postąpi teraz zbyt odważnie, ale postanowił się przyznać do tego, o czym dumał jeszcze kilka chwil wcześniej.
- O kimś, do kogo będę mógł wracać po każdej kolejnej misji – wyznał spokojnie, a jednak poczuł jakiś dziwny ścisk w klatce piersiowej, jak gdyby zdradzał swój największy sekret życiowy. - Chcę namiastki normalności. Domu, żony, może nawet dzieci – rzucił, choć co do tego ostatniego nie był pewien, po prostu zabrnął trochę w typowy obraz rodzinnego domu.
Przekręcił głowę i spojrzał na nią, uśmiechając się ledwo.
- Ale „tego kogoś” najbardziej. Kobiety, za którą będę szaleć i która wzbudzi we mnie takie pragnienie, że nic mnie nie powstrzyma, by do niej wrócić – dodał i zaraz pożałował tego, bo tak jak dotąd bardzo się odsłonił, tak tutaj sprecyzował znacznie swoją myśl i Tanja mogłaby odczytać to w dwojaki sposób. Przede wszystkim chodziło o to, że opisane przez niego uczucie pojawiło się wtedy, gdy… przebywał na misji z San Jose właśnie z nią i to ona była obiektem jego westchnień. Co gorsza, nigdy czegoś takiego nie czuł względem nikogo, a przecież wtedy jeszcze uważał ją za wroga.
Znów spojrzał na nią, tym razem bardziej wnikliwie i źrenice mu się poszerzyły nieznacznie, gdy zaczęło do niego docierać, że teraz porównuje wszystkie dziewczyny z Tanją właśnie i względem córki Chronosa zawsze im czegoś brakuje. W dodatku Gashi w tym wydaniu: stonowanym, nawet grzecznym, z uroczym uśmiechem i szczerością, która wynika z uprzejmości, nie z ogromnej pewności siebie, zdawała się być odzwierciedleniem jego marzeń. Wyglądała olśniewająco, pięknie i kobieco, a zarazem wzbudzała w nim wszystko to, co chwilę wcześniej jej wyjawił.
Nerwowo przekręcił znów głowę i spojrzał w taflę wody, nie wiedząc do końca, co ma teraz zrobić.
Sponsored content
Re: Park Frei

Park Frei
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2
Similar topics
-
» Park Freji
» Central Park



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Obóz i okolice :: Dzielnica Nordycka-
Skocz do: