Cukiernia "U Pana Sowy" - Page 2 DpyVgeN
Cukiernia "U Pana Sowy" - Page 2 FhMiHSP


 

Cukiernia "U Pana Sowy"

Idź do strony : Previous  1, 2
Eveline Farawey
Eveline Farawey
~1 Nie 28 Mar 2021, 22:12

~1. Eve była wymęczona ćwiczeniami. Ciągłe walenie w manekiny nie poprawiło jej umiejętności i dobrze o tym wiedziała, ale oczywiście jako społecznie upośledzona i ze swoim upartym sposobie bycia nie potrafiła poprosić o pomoc. No cóż, mogła przynajmniej poprawić swoją kondycję jako tako.
Po krótkim zawahaniu się postanowiła, że przejdzie się do cukierni "Sowa". Odkryła ją niedawno, jak również, że to przepyszne ciasto zwane karpatką daje jej zastrzyk szczęścia.
A potrzebowała teraz tego, bo w środku aż wrzało i kotłowało się od gniewu i zniechęcenia, chociaż na zewnątrz zachowywała kamienną "pokerową" twarz. Joe zawsze jej powtarzał, że najlepiej nie pokazywać swoich słabych punktów, gdyż ktoś może to wykorzystać, a ona nie zamierzała nikomu chwalić się, że jej nie wychodzi i strasznie ją to denerwuje.
Usiadła koło okna, zwracając baczną uwagę, dyskretnie, na dawnego kapitana ich drużyny Dionizosa Folka. Nie znała go, wiedziała tylko, że jest świetnym wojownikiem. Nie znosiła kontaktu wzrokowego, ani nie wiedziała nadal jak tak po prostu do kogoś podejść i się przywitać, dlatego po prostu udawała, że go wcale nie widzi, czasami odwracając nawet główkę do okna i pogwizdując do siebie, kiedy wymagała tego sytuacja.
To nie tak, że się na Ciebie gapię, to wcale nie tak.
Po prostu zachowuj się naturalnie. Dobrze to robię?
Zmarszczyła czasami czółko, zastanawiając się, jak to wygląda z boku i miała nadzieję, że chociaż znośnie.
Gość
Gość
avatar
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Nie 11 Kwi 2021, 20:57

Przez dobre 10 minut Folka nie interesowało totalnie nic poza szarlotką i kawą, które znajdowały się na stoliku przed nim. Uwierzcie mi, oglądanie procesu jedzenia tego ciasta w wykonaniu Galicheta prędzej przypominało zżeranie przez cerbery kawałka mięsa, po tym jak Hades zostawił je na 3 tygodnie bez żarcia. Po tym czasie zniknęła pierwsza kawa i szarlotka, a niestrudzony Folk zamówił dokładkę w postaci takiego samego zestawu.
W momencie kiedy rozglądał się za swoim nadchodzącym jedzeniem jego wzrok skupił się na jakieś kobiecie, która musiała po nim wejść do cukierni - tym kimś była Eve. Oczywiście Folk totalnie nie wiedział jak dziewczyna ma na imię, czego wy od niego oczekujecie? Tak czy siak, skupienie na kobiecie wzroku przez Galicheta najwyraźniej bardzo ją speszyło, gdyż od razu odwróciła wzrok. Nie zdziwiony tym faktem Folk, w końcu w tym obozie wiele osób patrzyło na niego jak był najebany, a niemalże nikt nie miał jaj podejść i odezwać się, w końcu otrzymał swoją szarlotkę, na której ponownie skupił całą uwagę.
Eveline Farawey
Eveline Farawey
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Pią 16 Kwi 2021, 01:00

Eve zaczęła mrugać szybko oczami, kiedy dostrzegła nagle formujący się napis, który wiedziała, że za za chwilę zniknie:
"Etyka posiłku to nie wszystko, nieprawdaż? Farewell". Wiedziała od kogo to jest, jak i fakt, że tylko ona to widzi. Podniosła głowę i znowu przetasowała spojrzeniem niechlujnie jedzącego Folka. Zauważyła również następny liścik w kieszonce mężczyzny i westchnęła. Cholera, zaczyna się zabawa w kotka i myszkę, ale może Nemezis ma w tym jakiś cel?
Eveline ostrożnie podlazła do jego stoliczka ze swoją porcją i spróbowała się uśmiechnąć. Co ma właściwie powiedzieć? A może po prostu z grubej rury? Nie no, potem, Eve nauczyła się już mniej więcej normalnej konserwacji, chociaż robiła to niechętnie. Nie znosiła small talku.
- Można się przysiąść, kapitanie Folku? - nie była na tyle arogancka, aby oczekiwać, że ją kojarzył. W końcu była tylko z jednym z uczestników wyprawy, nie kimś ze znaczącym stopniem, postanowiła się więc przedstawić uprzedzając pytania. - Nazywam się Eveline Farawey, właściwie należałam do Twojej drużyny, więc Cię znam - znowu grzecznie uprzedziła następne pytanie rzeczowo i łagodnie z namysłem. Eve nadal nie umiała rozmawiać dosyć spontanicznie i okropnie uważała na słowa. Miała tylko nadzieję, że nie sprawia wrażenia sztywniej bądź też zamyślonej. - Może powspominamy jak kiedyś to było?
Nawet jej wyszedł ten uśmiech.
Alaude Laborde
Alaude Laborde
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Wto 25 Sty 2022, 17:39

Choć same badanie nie przebiegło w taki sposób, jakiego Alaude oczekiwał, tak początkowe niezgodności między nimi odeszły wraz z momentem, kiedy zobaczył swoje dziecko, a następnie nawet posłuchał bicia jego serca. Co prawda podczas transmisji USG nie było widoczne aż tak dużo, ale on resztę dorobił sobie w swojej głowie i to właśnie poniekąd dzięki temu był tak zachwycony. On już widział tam małego bobasa, swojego synka lub córeczkę, który powoli tworzył się w łonie Mii. Nie można mu się zatem dziwić, że wyszedł z gabinetu aż tak zadowolony i że zaproponował Gordon wyjście na kawę.
- Niech będzie - uśmiechnął się jak nie on, zgadzając się tym samym na herbatę.
Zawędrowali więc do jednej z dzielnic, w której znajdowała się cukiernia "U Pana Sowy", która w obozie słynęła z najlepszych słodkości, niekiedy lepszych niż w pozostałych częściach globu. Laborde przepuścił ciężarną w drzwiach ówcześnie je otwierając i wszedł od razu za nią, zajmując stolik gdzieś z dala od zapachów kawy, które siłą rzeczy się tu przewijały. Bez pytania uchylił nawet okno, by możliwie jak najwięcej drażniących Mię zapachów ulotniło się i pozwoliło jej w spokoju cieszyć się tym popołudniem, które mimo kilku zgrzytów, nie było raczej najgorsze.
Usiadł naprzeciw niej tuż po tym, kiedy odsunął i następnie dosunął jej krzesło, gdy ta zajmowała swoje miejsce. Sam nie wiedział skąd u niego te akty dżentelmeństwa, ale domyślał się, że to poniekąd pokłosie początku ich relacji, w której to Laborde był przecież miłym i szarmanckim "ochroniarzem".
- Na coś jeszcze źle reagujesz? - spytał z ciekawości, bo nie miał pojęcia jak to się dzieje, że ktoś coś lubi i raptem nie może na to patrzeć, ani tym bardziej tego wąchać czy smakować, bo zaraz powoduje nudności. Pewnie było więcej takich rzeczy w życiu Mii podczas ciąży, a że dzisiaj wybitnie zainteresował się tym tematem, to postanowił wyciągnąć z córki Baldura trochę więcej. - I czemu nie chcesz znać płci dziecka? - dodał zaraz po poprzednim pytaniu, bo ta kwestia bardzo go nurtowała. On sam nie znał się w ogóle na procesie ciąży i wiedział tyle co typowy facet w jego wieku i z jego doświadczeniami: baba w ciąży marudzi, ma zachcianki i tyje. Może Gordon oświeci go, że to nie do końca tak wygląda?
Mia Gordon
Mia Gordon
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Sro 26 Sty 2022, 20:16

Gordon zdziwiła propozycja mężczyzny, ale chętnie na nią przystała. Co by nie mówić, tęskniła za jej relacją z Alaude i ciąża sprawiła, że jeszcze więcej spraw zrozumiała. Uparcie jednak ignorowała swoje uczucia, skoro Francuz zaproponował jedynie pomoc w wychowywaniu dziecka zapominając całkowicie o tym, co ich do tej pory łączyło. Uśmiechnęła się więc lekko, gdy zgodził się na herbatę jako bezpieczniejszą dla niej opcje. Daleko na szczęście nie mieli, bo ta cisza coraz bardziej jej ciążyła. Nigdy by nie przypuszczała, że tak dziwnie może być między nimi, że nie będą wiedzieć jak się zachować.
Kącik ust jej drgnął, gdy zobaczyła, że Laborde uchyla okno, by jeszcze bardziej jej pomóc w tym miejscu. Było to miłe, a przy tym przypominało jej o tym jak dobrze im wspólnie było. Na szczęście tym razem nostalgia nie wzięła góry, bo wolałaby się nie rozklejać nad ich skończoną relacją. Zwłaszcza przed nim.
- Niemal na wszystkie intensywne zapachy. Kuchnia meksykańska, hinduska, alkohol, niektóre perfumy. Sos czosnkowy - przy ostatnim zrobiła wręcz zbolałą minę, bo ona kochała sos czosnkowy! - No i miałam fazy na różne rzeczy. Naleśniki wytrawne - pokręciła głową z niedowierzaniem na ten fakt. - Jabłka, a ostatnio jadłam cytryny - zaśmiała się, bo przecież to brzmiało absurdalnie, ale co ona będzie walczyć z dzieckiem i organizmem?
- Jest wiele powodów. Przede wszystkim te badania, o których ci mówiłam. Pomijając zniewieścienie chłopców, to nie chciałabym być zawiedziona po porodzie, bo kilka miesięcy nastawiałam się na coś innego. Teoretycznie można by było wykonać badania prenatalne, gdzie niemal w stu procentach byśmy poznali płeć. Z drugiej strony są inwazyjne, bo polegają na wbiciu w brzuch wielkiej igły, sparaliżowaniu dziecka i pobraniu bezpośrednio od niego krwi. Wolałabym nie ryzykować - przerwała, bo podszedł do nich półbóg tu pracujący. Sama zamówiła czerwoną herbatę i kawałek jabłecznika, a gdy i Laborde zamówił, wróciła do tematu,
- Poza tym nie widzę różnicy w tym czy będzie to córka czy syn. Pokój nie musi być różowy albo niebieski. Samo dziecko było zaskoczeniem, czemu więc nie płeć? - uśmiechnęła się serdecznie do niego przedstawiając mu swój punkt widzenia. Wynikało z tego na pewno jedno, córka Baldura nieźle się edukowała w tej kwestii. Czy Alaude się z nią zgodzi? Nie była pewna, ale jeżeli bardzo mu zależało na poznaniu płci, to i na to kobieta jakiś plan miała.
Alaude Laborde
Alaude Laborde
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Czw 27 Sty 2022, 16:48

Przemiana jaka nastąpiła w Alaude była o tyle kluczowa, że on najwidoczniej dojrzał do tego, by wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. Dotąd był uznawany za lekkodusznego herosa, który jest gotów zrobić wiele dla zabawy i swoich własnych uciech, ale nigdy nie poświęci się nikomu ani niczemu tak bardzo, by mówić o odpowiedzialności. Wszystko tak naprawdę zaczęło się od zacieśnienia więzów z Mią, którą wcześniej doskonale przecież znał poprzez Luke, ale z którą nie miał praktycznie kontaktu z racji pewnych różnic między nimi: inny obozowy staż, inne podejście do życia i tak dalej. Dopiero szczęśliwy zbieg okoliczności (czy może raczej nieszczęśliwy, bo przecież gdyby nie ratunek Kinga to Laborde prawdopodobnie by nie żył) spowodował to, że zaczęli ze sobą rozmawiać i jak się okazało, mieli ze sobą więcej wspólnego niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.
Nie mogło więc dziwić jego zainteresowanie, które tylko przybrało na sile w momencie jak obserwował tak ważne kwestie związane z pierwszymi chwilami rodzicielstwa jak słuchanie bicia serca dziecka.
- Jak na sos czosnkowy, to współczuję - przyznał z rozbawieniem, bo doskonale pamiętał, że Gordon uwielbiała ten sos i niemal za każdym razem zamawiała sobie dodatkową porcję, by skroplić nim np. pizzę. W ostatnich tygodniach co prawda nie spędzali razem czasu, ale przecież był taki okres, w którym zdarzało im się cały weekend przeleżeć w łóżku z przerwami na seks i jedzenie, a wtedy pizza królowała w ich menu z racji prostoty i dostępności, ta bowiem w kantynie była zawsze dostępna, czego nie można było powiedzieć o gulaszach czy intensywnych zupach.
Słuchał jej z zainteresowaniem i trzeba przyznać, że trochę go zaskoczyła tą wiedzą. Początkowo brał to za zwykłe zabobony, ale gdy wspomniała o badaniach prenatalnych, o czym Alaude usłyszał po raz pierwszy w życiu, uznał to za coś bardzo mądrego i medycznego. Skinał więc głową, przyjmując jej wersję tłumaczenia.
- Myślałem, że to tylko takie pierdolenie - początkowo tak to odbierał, teraz wszystko zaczynało się zmieniać.
Miał jednak inne zdanie co do samej świadomości posiadania dziecka, bo tak jak nigdy nie było stuprocentowej pewności, tak on wolal jednak zaryzykować i nie mieć niespodzianki, bo uznawał, że mógłby się lepiej przygotować, gdyby wiedział jakiej płci bobo się spodziewać. W tym czasie podeszła kelnerka, a Laborde poprosił o herbatę z miodem i jakieś dobre ciasto z kremem. I takie dostał, tyle, że z truskawką na wierzchu, na którą od razu spojrzał krzywo.
- Chcesz? - spytał, nabijając na widelec najpierw owoc. Instynktownie chciał ją pokarmić, ale kiedy tylko ogarnął, co chciał zrobić, nieco skrępowany odłożył widelec na talerz, zsunął z widelca truskawkę i przesunął talerzyk w kierunku Gordon, by ta sama mogła sobie z tym poradzić, jak gdyby to było coś złego, że chciał jej dać coś ze swojego widelca. Mało swojej śliny skosztowali.
- Może nie zawsze niespodzianki są dobre? - pytanie retoryczne, aczkolwiek zaraz po tym, jak to powiedział, niemal nie strzelił sobie w łeb, bo zabrzmiało to bardzo źle. - Chociaż niektóre są... - dodał już ciszej i niepewnie położył swoją dłoń na tej jej, okraszając to dodatkowo małym uśmiechem mającym uwiarygodnić to co czuł w rzeczywistości: szczęście z tej dobrej niespodzianki.
Mia Gordon
Mia Gordon
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Czw 24 Lut 2022, 14:32

Zaśmiała się cicho i krótko, gdy jej współczuł abstynencji czosnkowej. Miło było doświadczyć tego, że jednak potrafią w dalszym ciągu zachowywać się wobec siebie (chociaż przez chwilę) tak jak kiedyś. Swobodnie, bez dziwnych spięć i skrępowania ciszą. Brakowało jej tego, chociaż nie przyzna tego przecież głośno.
Uśmiechnęła się lekko na jego komentarz, bo spodziewała się właśnie, że tak to odbiera. Mia mogła być nie gotowa na macierzyństwo, ale to nie oznaczało, że miała to gdzieś. Ile się dało, tyle się edukowała, o co część osób by jej nie posądzała biorąc go za lekkoducha takiego samego jak Alaude czy jej brat. Francuz mógłby wręcz stwierdzić, że przesadza, gdyby zobaczył stosy książek, ale na szczęście kobieta lubiła sobie ułatwiać życie i zamiast stosy ciężkich tomideł, miała zawsze przy sobie czytnik ebooków, a na nim całą listę lektur obowiązkowych.
- Jak bardzo ci zależy, to przekażę lekarce, by ci powiedziała. Ja jednak nie chcę wiedzieć - uprzedziła go, bo jednak w jakiś sposób chciała uszanować jego decyzje i pragnienia. Cała jego głowa jedynie w tym, by się nie wygadać ani jej, ani komukolwiek, kto mógłby jej to sprzedać.
Ona również spojrzała krzywo na truskawkę pamiętając doskonale o jego uczuleniu. Nie mogli mieć jednak pretensji do kelnerki, której mózg by wyparował, gdyby miała zapamiętać uczulenie każdego herosa. Skinęła więc tylko głową, bo ona właściwie wszystkie owoce lubiła. Ją samą też skrępowało zawahanie mężczyzny, więc nie patrząc mu w oczy sięgnęła po truskawkę po prostu ręką i szybko ją zjadła. Dopiero po sekundzie instynktownie sięgnęła do jego kawałka ciasta. Nabrała na palec nieco kremu z wierzchu z miejsca, gdzie leżał owoc.
- Tak na wszelki wypadek - rzuciła po czym oblizała palca rozumiejąc jak głupio się zachowała. Truskawka mogła puścić sok, ale Alaude mógł go zgarnąć na bok talerzyka. A tak Mia wsadziła mu paluch w ciasto. Uśmiechnęła się głupio nie wiedząc jak z tego wybrnąć, więc skupiła się na mieszaniu w swojej herbacie.
Przygryzła wnętrze policzka na jego komentarz, by zaraz jednak podnieść na niego spojrzenie. Spojrzała na ich dłonie, a potem ponownie mu w oczy będąc ciekawa jednej rzeczy. Tylko czy wypadało pytać?
- Naprawdę się cieszysz czy po prostu akceptujesz sytuację? - spytała spokojnie spodziewając się bardziej tej drugiej odpowiedzi, o co w ogóle nie miałaby pretensji. W końcu nie na to się pisał.
Alaude Laborde
Alaude Laborde
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Pią 25 Lut 2022, 17:11

Słychać było po słowach Mii, że przez ostatnie kilka miesięcy dziewczyna bardzo się zmieniła. Wcześniej była pewną siebie, ale jednak małolatą, która nie wiedziała aż tyle o życiu co niektórzy. Teraz brzmiała dużo dojrzalej, ale to też mogło wynikać z jego podejścia, które nie było tak luzackie jak wcześniej. Troche spinał się przy niej, bo tak jak wcześniej udawało mu się być beznamiętnym ochroniarzem, tak po pierwszej wspólnej nocy porzucił już tę maskę i był cały czas sobą. Powaga i odpowiedzialność raczej nie były czymś, do czego Laborde przywykł na dłuższą metę. Tymczasem Gordon wydawała się być przygotowana na wszystko, a kolejne uświadamianie go w jego niewiedzy tylko podbudowywało narrację poważnej Mii.
- Zastanowię się - przytaknął tylko, bo jej słowa dały mu do myślenia. Poza tym, zawsze istniało ryzyko, że jeśli się dowie, to może wypaplać jej lub komuś innemu i siłą rzeczy to do niej dojdzie, a tego przecież blondynka nie chciała.
Zaraz jednak zaskoczyła go tym gwałtownym zjedzeniem truskawki bez widelca i cały ten poważny ton Mii zdawał się kończyć. Później w dodatku włożyła palec w jego ciasto i oblizała go później, na co początkowo Laborde zareagował ogromnym zdziwieniem. W pierwszej chwili pomyślał, że chciała mu się jakoś odgryźć za coś (jakby ciasto było odpowiednim do tego narzędziem), a później przypomniał sobie podobną sytuację kiedy jedli inne słodkości. Jeśli była truskawka na cieście, to nie dość, że Mia ją zjadała i jadła jeszcze część kremu wokół, gdzie mógł puścić sok, to jeszcze potem przez jakieś 15 minut nie mogli się całować w trosce o jego bezpieczeństwo. Ostatecznie więc uśmiechnął się nieco głupio i machnął ręką.
- Jeszcze tego by brakowało, żebym do szpitala trafił - spróbował rozluźnić atmosferę, którą chwilę później podgrzał.
Trzymając jej dłoń spoglądał na nią z nieco większą pewnością niż wcześniej i tak jak jeszcze kilka chwil temu coś go denerwowało, tak teraz wydawał się być bardzo rozluźniony. I nawet jej pytanie nie zbiło go z tropu.
- Na początku tylko akceptowałem. Teraz... - zawahał się na moment i przygryzł dolną wargę. - naprawdę się cieszę - dodał cicho, ale dalej słyszalnie. Miał problem z precyzowaniem swoich uczuć i tak jak seksualne komplementy czy teksty nie były dla niego czymś trudnym, tak opowiadanie o swoich wewnętrznych odczuciach już tak.
- Ilekroć o tym myślę, cieszę się coraz bardziej. Chciałbym już wziąć je na ręce... - trochę się uzewnętrznił, ale przy kim miał to zrobić, jak nie przy niej? - Też to czujesz, prawda? - widział to po jej twarzy, ale nie zaszkodziło potwierdzić tego słowami.
Mia Gordon
Mia Gordon
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Pią 18 Mar 2022, 19:24

Mia na pewno dojrzała odkąd zaszła w ciążę. Początkowo unikając go zachowywała się jak na małolatę przystało, ale po tym, gdy już ojciec dziecka dowiedział się, że może zostać ojcem zaczęła dojrzewać. Kolejny etap był, gdy zdecydowali się na zatrzymanie dziecka, a potem to już rosło. Wciąż jednak była tą samą Gordon, tylko bardziej wyedukowaną w kwestii ciąży i macierzyństwa.
Skinęła tylko głową, bo taki kompromis był czymś, co była w stanie mu zaoferować. Jej nie zależało na konkretnej płci, będzie się cieszyć ze zdrowego dziecka, co na szczęście z ich genami było dużo łatwiejsze do osiągnięcia, niż w przypadku ludzi.
- To nam zdecydowanie nie jest potrzebne. Jeszcze ze stresu zaczęłabym rodzić - zażartowała sobie, chociaż poród w obecnej chwili byłby ogromnym zagrożeniem dla dziecka. Mogłoby nie przeżyć, bo choć ciąża zdawała się być zaawansowana, to jednak ostatnie tygodnie były najgwałtowniejszym rozwojem, którego dziecko potrzebowało do przeżycia. Poza tym czy nie odsłoniła się za bardzo z tym, że wciąż jej zależy? Z drugiej strony, czy to takie dziwne?
Zaskoczenie było widoczne na jej twarzy z całą pewnością, gdy powiedział, że cieszy się z posiadanego wkrótce potomstwa. Szok szybko został zastąpiony ciepłym uśmiechem, bo doskonale to rozumiała. Sama początkowo jedynie akceptowała ten stan, ale gdy postanowili zatrzymać dziecko, z każdą chwilą zaczęła cieszyć się coraz bardziej. Obecnie patrzyła na to trochę jak na nieproszone błogosławieństwo, chociaż wciąż brakowało jej Alaude w życiu.
- Oczywiście, że tak. Nie mogę się doczekać - odparła z uśmiechem ściskając jego dłoń odrobinę mocniej. Zaraz jednak zajęła się swoim ciastem, które było pyszne. Gorąca szarlotka z odrobiną lodów, kto tego nie uwielbiał?
- Brakuje mi ciebie - wyznała w końcu odważnie zerkając na niego z małym, zawstydzonym uśmiechem.
Alaude Laborde
Alaude Laborde
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Pon 21 Mar 2022, 10:44

Dojrzałość Mii w pewien sposób imponowała Alaude, który wcześniej widział w niej młodą, ale w dalszym ciągu niedoświadczoną kobietę, zdradzającą czasem zachowania typowe dla nastolatek. No bo jak inaczej nazwać początek ich relacji, kiedy to kokietowała go i trochę bawiła się jego kosztem, nie przejmując się za bardzo konsekwencjami? Nie mówiąc już o tym, że weszli w dość dziwną relację, która nie była związkiem, a polegała na spędzaniu ze sobą czasu, uprawianiu seksu i szlabanie na robienie tego z kimkolwiek innym. Niby nigdy o tym nie wspominali wprost, ale jakoś tak samo się to wszystko pojawiło i choć Laborde w żaden sposób nie miał jak skontrolować tego, czy Gordon jest mu "wierna", tak mocno w to wierzył i póki co się nie przeliczył.
Źrenice mu się powiększyły, gdy Mia wspommiała o rodzeniu ze stresu i choć doskonale pojął żart, tak jego wcale to nie rozśmieszyło, choć to akurat była zasługa bardziej stanu, w którym obecnie się znajdował: był oczarowany ojcostwem i coraz trudniej było mu to ukryć (choć z drugiej strony, wcale nie próbował tego robić), a przez to wszystkie reakcje związane z dzieckiem czy ciążą blondynki były wyolbrzymione.
- Nie żartuj tak... - skarcił ją, bo choć nie był człowiekiem wierzącym w zabobony, tak dla spokoju ducha lepiej było nie krakać.
Uśmiechnął się szerzej, gdy Mia potwierdziła to, co miała wręcz wypisane na twarzy. Była szczęśliwa z dziecka i po początkowych perturbacjach z tym związanych, wszystko zdawało się iść w dobrym kierunku. On oswajał się z myślą o potomstwie i coraz bardziej się tym ekscytował, ona dojrzewała z dnia na dzień i nabierała pewności, że jest gotowa na bycie matką. To było dla niego bardzo ważne, bo gdyby nie jej stanowcza postawa w tym momencie, on sam znów mógłby mieć wątpliwości, czy aby na pewno dobrze robią i czy aby na pewno oboje są zaangażowani. Teraz wątpliwości żadnych nie miał.
Zawstydziły go jednak w pewien sposób słowa córki Baldura, która wprost stwierdziła, że za nim tęskni. Słyszał to wielokrotnie od różnych kobiet, z którymi w przeszłości się spotykał, ale nigdy te słowa nie trafiły do niego tak jak właśnie teraz. Stąd też pojawił się u niego delikatny rumieniec, a pod koszulką zrobiło się goręcej, bo w głębi duszy bardzo chciał to od niej usłyszeć.
- Też za tobą... - zaciął się na moment, szukając mniej bezpośredniego słowa od tego, które cisnęło mu się na usta. - tęsknię - w końcu jednak go nie znalazł, więc musiał użyć tego, co od początku chodziło mu po głowie. - Bardzo się cieszyłem na nasze spotkanie dzisiaj - wyznał po chwili już dużo pewniej. - Nadal się cieszę - uśmiechnął się na potwierdzenie słów i nie przerywając przez ten czas kontaktu ich dłoni. Kciukiem gładził ją po wierzchu i chwilę tak spoglądał to na nią, to na ich złączone ręce.
Chwilę przerwał im jednak kelner, który zapytał, czy coś jeszcze ma im podać, na co Alaude zareagował dość niechętnie i instynktownie odsunął swoją dłoń od Mii. Spojrzał więc karcąco na kelnera, ledwo powstrzymując się od wykrzyknięcia mu w twarz, żeby spierdalał stąd w podskokach.
- Gorącą czekoladę z mlekiem - wycedził przez zęby, byleby tylko szybko sobie stąd poszedł i zajął się swoją robotą. A gdy tak się stało, wzrokiem powrócił do córki Baldura, ale tym razem już nie ujął jej dłoni, trochę się krępował to znowu zrobić.
Mia Gordon
Mia Gordon
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Sob 02 Kwi 2022, 19:10

- No dobra, dobra - mruknęła, choć rozbawienie wciąż było widoczne na jej twarzy. Nie sądziła, że Alaude jest taki przesądny albo tak przejęty jej stanem, by martwić się o takie rzeczy. Jak widać sprawy miały się chyba lepiej, iż ona sama zakładała. To dobrze, bo tęskniła za tym i tym co mieli. Co prawda przy dziecku wszystko ulegnie zmianie, ale wolałaby go mieć w swoim życiu niż go nie mieć. I myślała tu o swoim życiu konkretnie, a nie o życiu dziecka.
Nie spodziewała się, że te słowa tak łatwo jej przejdą przez usta, bo przecież do tej pory to ona słuchała takich wyznań, a nie je prawiła. Okazało się to jednak prostsze, a wystarczyła chwila normalnej rozmowy z Alaude i wszystko wróciło do normy. Nie było dziwnego napięcia świadczącego o tym, że coś się skończyło i już normalnie nie będzie.
Przyglądała mu się, gdy się nieco zaciął, a uśmiech od razu pojawił się na jej twarzy, gdy to zdanie dokończył. Sama też spojrzała na ich dłonie, nieco ściskając tą jego, jakby na potwierdzenie tych i następnych słów.
- Ja też się cieszę - odparła z małym uśmiechem, jednak gdy Alaude nagle zabrał dłoń nieco drgnęła nie spodziewając się tego. Zerknęła na kelnera, jedynie zaprzeczając ruchem głowy, na jego pytanie. Nawet gdy ten poszedł, patrzyła dłuższą chwilę gdzieś w przestrzeń czując, że kelner zepsuł to, co powoli się tu budowało. Wróciła w końcu spojrzeniem do Alaude i sięgnęła po niemal pełny kubek z herbatą, za który się zabrała i to na nim skupiła obie dłonie.
- Chcesz testy na ojcostwo? Z nikim innym nie spałam, ale nie mam z tym problemu - spytała, bo przecież oficjalnie nie byli w związku i nie obiecywali sobie wierności. Co prawda nie sądziła, by i on w tym czasie sypiał z innymi, ale nie mogła go też z tego rozliczać. Jeżeli ma jakieś wątpliwości, Gordon nie miała problemu, by je rozwiązać w dość prosty sposób.
Alaude Laborde
Alaude Laborde
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Wto 05 Kwi 2022, 10:36

Kelner zepsuł chwilę, która zapowiadała się dość... romantycznie? Chyba to było najlepsze określenie. Laborde był zły na niego, ale też nie zamierzał się na nim wyżywać, bo przecież nie zrobił tego celowo, a jedynie spełniał swoje założenia jako pracownik tego miejsca. Skończyło się więc na gorącej czekoladzie, która po kilku chwilach leżała już na stoliku między nimi i bliżej Francuza, który od razu zajął się podpijaniem słodkości.
Pytanie o testy na ojcostwo go zaskoczyło, bo tak naprawdę nawet nie zakładał, że podczas rozwoju ich relacji Mia spotykała się z kimkolwiek innym. Na pewno nie do momentu, w którym dowiedziała się o ciąży, bo potem mogła mieć przecież epizod z kimś innym, choćby po to, żeby trochę się odstresować. Każdy miał przecież swoje potrzeby, a te fizyczne były najczęściej na czele. Nie zdenerwowało go jednak to, bo miał dość dobry nastrój i tak naprawdę ucieszyła go wyrozumiałość Gordon, która bardzo dojrzale podeszła do tematu.
- Szczerze powiedziawszy to nie - odparł. - Nie mam powodów, żeby ci nie wierzyć - dodał, bo taka przecież była prawda. Laborde wiedział jaka Mia jest i przez cały ten okres ich relacji nawet na chwilę do głowy mu nie przyszło, że córka Baldura może go "zdradzać", o ile tak możemy nazwać w ogóle sypianie z kimś innym. On sam był jej wierny i nawet teraz, gdy nie spotykali się zbyt często, nie skorzystał z okazji, by zaliczyć jakąś inną panienkę.
- Ale też nie jestem przeciw. W zasadzie to mi jest to obojętne - wzruszył ramionami po wcześniejszym odłożeniu kubka z czekoladą. - Nie ma co sobie zaprzątać tym głowy - machnął ręką i od razu postanowił zmienić temat.
- Jak Luke na to zareagował? - spytał, bo od pewnego czasu było coś wyjątkowo cicho jeśli chodziło o Kinga i jego przypierdalanie się o wszystko co związane z ich relacją. Paradoksalnie, Alaude trochę nawet za tym tęsknił. - I ciekawe jak zareaguje na to, że będziemy je razem wychowywać - zaśmiał się, przypominając sobie wiele scysji z bratem Mii dotyczących bardziej błahych spraw niż opieka nad dzieckiem.
Mia Gordon
Mia Gordon
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Pią 15 Kwi 2022, 17:54

Mia nie miała nic do ukrycia, była całkowicie szczera, więc wychodziła z założenia, że nie ma co oburzać się na takie testy. W końcu niczego sobie nigdy nie obiecywali i Alaude mógł założyć, że przez ten czas ktoś jeszcze mógł pojawić się w jej życiu czy raczej łóżku na jednorazowy numerek. Niemniej przyznała też szczerze, że nikogo nie było. Ta sprawa tak naprawdę ani jej nie grzała, ani nie ziębiła. Z przyzwoitości zaproponowała mu taką opcję, bo miał zwyczajnie do niej prawo bez zastanawiania się czy nie Mia nie obrazi się śmiertelnie za takie pytanie.
- Jakbyś zmienił zdanie, nie będę miała z tym problemu - przyznała spokojnie, choć oczywiście ucieszyła ją informacja, że mężczyzna ufał jej na tyle, by uwierzyć na słowo. Mały uśmiech na jej twarzy zagościł w związku z tym, bo było to miłe uczucie mimo wszystko.
Zaśmiała się cicho słysząc pytanie o swojego brata, lecz nim na nie odpowiedziała, upiła jeszcze trochę herbaty.
- Dowiedział się na imprezie dzięki niezłemu węchowi ojczulka. Podejrzewam, że gdyby nie jego obecność, poszedłby ciebie zabić. To przynajmniej wyrażała jego mina - zaśmiała się przypominając sobie tamten wieczór, choć wtedy do śmiechu wcale jej nie było.
- Szczerze mówiąc, chyba się z tym pogodził. Wpadłam na niego niecałe dwa tygodnie temu i wreszcie pogadaliśmy. Tym razem dla odmiany na początku założył, że olałeś mnie i dziecko, na co od razu się wkurzył oczywiście, że nie chcesz ponieść konsekwencji. Zadowolony z całej sytuacji rzecz jasna nie jest, ale chyba godzi się z rzeczywistością - wyjaśniła i dopiła herbatę. Zerknęła mimochodem na zegarek i aż westchnęła.
- Muszę się zbierać. Do zobaczenia - uśmiechnęła się i cmoknęła go w policzek, wcześniej rzecz jasna do niego podchodząc. Wyszło jednak trochę niezręcznie, bo w połowie się zawahała przypominając sobie, że to już nie ta relacja. Koniec końców jednak cmoknęła, bo nie zrobienie tego wyglądałoby jeszcze gorzej i niezręczniej. Potem już wyszła z lokalu.

ZT x2
Sponsored content
Re: Cukiernia "U Pana Sowy"

Cukiernia "U Pana Sowy"
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2
Similar topics
-
» Cukiernia "U Pana Sowy"



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Obóz i okolice :: Dzielnica Grecka-
Skocz do: