Od powrotu z misji Joanne niespecjalnie chciała konfrontować się z innymi herosami. Do tej pory większość czasu spędzała w swoim mieszkaniu odbywając żałobę po stracie Samuela. Wciąż nie potrafi sobie wybaczyć tego, że nie zapobiegła jego śmierci, a co więcej, zanim do niej doszło, nie dopuściła go do siebie nawet na krótką rozmowę. Zamiast kazać mu spierdalać mogła wymienić z nim kilka miłych zdań. Nie mogła go pożegnać, a ich ostatnie wspólne chwile spędzili tocząc spór. W obozie huczało na temat powrotu z Hadesu czworga herosów, a córce Heliosa nie chciało się tego świętować. Misja zakończyła się sukcesem, ale Jo nie czuła z tego powodu jakiejś większej radości. Być może jeszcze nie ochłonęła, by docenić fakt, że udało się zdobyć Mroczną Esencję. W każdym razie, pomimo smutków i żalu, Joanne musiała w końcu wyjść ze swojej nory. Odwlekała to, ale wreszcie postanowiła skonfrontować się ze środowiskiem półbogów. Wiedziała, że w końcu będzie musiała wysłuchać pytań ciekawskich i stanie się to bez względu na to jak długo będzie przed tym uciekać. Nogi posłały ją do gospody, choćby dlatego, że miała tam dostęp do alkoholu. Wszystkie swoje zasoby już opróżniła, więc nie mogła upijać się w odosobnieniu. Poza tym, miała nadzieję, że zmiana otoczenia pomoże jej się oswoić z powrotem z obozową atmosferą. Gdy weszła do środka, dość szybko zauważyła Foklore, który siedział tutaj sam. Podeszła szybko do lady, skąd wzięła butelkę wina i jeden kielich. - Dlaczego zawsze, gdy chcę się tu upić na smutno, to spotykam tutaj ciebie?- spytała, gdy podeszła do jego stolika. Uniosła jedną brew i przyglądała się jego minie, by móc zidentyfikować jego nastrój. Nie pytała jednak o przyzwolenie tylko odsunęła sobie krzesło i usiadła naprzeciw niego. Nalała sobie wina i od razu się trochę napiła.
Gość
Gość
Re: Gospoda Nie 08 Sie 2021, 19:56
Folk podniósł głowę w momencie kiedy usłyszał znajomy dla siebie głos. Jak mógł się spodziewać, należał on do nikogo innego niż Joanne: - Mógłbym zadać Ci to samo pytanie. - Mężczyzna już wykonał ruch, aby zaprosić ją do swojego stolika. Jak się jednak okazało dziewczynie nie było potrzebne żadne zaproszenie, czy zezwolenie i ostentacyjnie posadziła swoją dupę na jednym z dostępnych krzeseł. Folk upił whisky znajdujące się w jego szklance i milczał. Nie wynikało to z tego, że nie chciał rozmawiać z Jo. Wręcz przeciwnie. Aktualnie było tyle tematów, które ich łączyło, że gęba mogła mu się w ogóle nie zamykać. Niemniej jednak Galichet czuł (chyba po raz pierwszy w swoim życiu) współczucie względem kogoś kto nie był mu bliski - przynajmniej oficjalnie. Patrząc w oczy swojej dawnej podopiecznej rzekł spokojnie: - Bardzo mi przykro z powodu śmierci Samuela. Wiem, ze musiał być to dla ciebie ogromny cios. Jednakże dałaś radę go pomścić. Jestem z Ciebie dumny Jo. Po tych słowach znów upił łyk whisky.
Joanne Collins
Re: Gospoda Wto 10 Sie 2021, 12:21
Jego odpowiedź pomogła jej szybko domyślić się, że również nie był w dobrym nastroju. Nie mogła mu się dziwić. Choć cel misji został zrealizowany, oboje przeżyli coś, co nie pozwalało im ot tak wrócić do swojej obozowej codzienności. Czasy, w których razem popijali na wesoło, gdy jeszcze był jej kapitanem, mieli daleko za sobą. Pozostawały tylko okruchy nadziei, że kiedyś będą mogli spotkać się w lepszych nastrojach. Kątem oka zerknęła na szklankę, z której Galishet popijał swój alkohol. Trudno było nie zwrócić na to uwagi, ponieważ zazwyczaj widywała go chlejącego prosto z butelki. - Nareszcie odkryłeś funkcję szklanek, brawo.- przerwała nieprzyjemną ciszę, która ich otoczyła. Prawdopodobnie czuli się teraz podobnie. Gdyby chcieli wciąż z nikim nie rozmawiać, piliby właśnie gdzieś na osobności, co najłatwiej było osiągnąć w swoich mieszkaniach. Joanne musiała przełamać swoją nową dość ponurą rutynę, by wreszcie ruszyć coś naprzód. Ich małe wakacje od obowiązków, które zapewnił im Corvus nie będą przecież trwały wiecznie. Wyjście do ludzi było pierwszym krokiem, żeby próbować wrócić do normalności. To co powiedział później wywołało u niej niemały szok. Otworzyła szerzej oczy wyraźnie zdumiona współczuciem, którego by się po nim nie spodziewała. Zmarszczyła lekko czoło i zamilkła na chwilę, musząc przetrawić te słowa otuchy i zdobyć się na to, by odpowiedzieć cokolwiek bez łamiącego się głosu. Od powrotu z misji nie potrafiła prawidłowo reagować na jakiekolwiek słowa, które dotyczyły straty Samuela. Nawet to, że pozbyła się Noaha nie sprawiało, że czuła się jakkolwiek usatysfakcjonowana swym udziałem w misji. - Dzięki...Corvus zaproponował mi spotkanie z Samuelem, ale dalej nie umiem się na to zdobyć.- jej usta wykrzywiły się w lekki grymas. Upiła znowu trochę wina, które pomogło jej pozbyć się nieprzyjemnego ścisku w gardle. - Folk, przepraszam, że przeze mnie doznałeś poparzeń. Może gdyby nie to, to byś właśnie świętował swoje zwycięstwo. Byłam wściekła i nieuważna.- poprawiła się na krześle, choć jej pozycja siedzenia prawie w ogóle się nie zmieniła. Myśl, że mogła znacząco zaszkodzić swojemu byłemu kapitanowi, jeszcze bardziej ją dobijała. Być może przez wgląd na to, że go wtedy naraziła, jego współczucie wydawało jej się tym bardziej zaskakujące. Folklore nie był jedyną osobą, która od powrotu z misji pokazała jej swoją inną twarz. Z początku było to trudne, ale te wszystkie troskliwe spojrzenia, które do niej kierowano, z czasem stawały się coraz mniej irytujące. Być może przechodziła jakąś kolejną fazę żałoby, która oznaczała powolną akceptację tego co się zdarzyło.
Gość
Gość
Re: Gospoda Sro 18 Sie 2021, 19:13
Delikatnie uśmiechnął się kiedy kobieta wystosowała w jego stronę swoje przeprosiny. Spoglądając na nią rzekł: - Daj spokój, to dzięki temu podmuchowi ognia dałem radę ocknąć się z tego amoku, w którym byłem. Prawdopodobnie gdyby nie to to w ogóle nie byłbym w stanie kontynuować pojedynku z Zanem. - upił porządny łyk whisky. - Tak czy siak.. przegrałem ten pojedynek. Jego słowa wypaliły mi się w umyśle i zostaną tam póki nie upierdolę po raz kolejny głowy temu śmieciowi... "Nie byłeś dla mnie nawet połową przeciwnika". Skurwysyn z nieskończoną maną. Tak czy siak, mam już pomysł na te jego zjebane iluzje. - Dokończył szklankę i od razu zaczął ją ponownie zapełniać zawartością butelki. Teraz miał zamiar wziąć się za tą trudniejszą, zarówno dla siebie jak i Jo część jej wypowiedzi. Ponownie spojrzał na nią z lekkim uśmiechem na twarzy, istniejącym głównie dlatego, aby nie siedzieli we dwoje ze smutnymi ryjami. - Wielokrotnie znikałem bez słowa z tego obozu. Trwało to często tygodnie, miesiące. Nie dawałem znaku życia i potrafiłem wrócić całkowicie niespodziewanie. Przez swoje zachowanie straciłem tytuł kapitana, a także szacunek wielu ludzi w tym obozie. Jednakże zawsze była jedna osoba, która pomimo złości i poczucia porzucenia zawsze mnie przyjmowała z otwartymi ramionami - Blake. Co prawda był jeszcze Giotto, ale jeśli o niego chodzi to jestem niemalże pewien, że on nawet kurwa nie zauważał, że zniknąłem. - Zaśmiał się, a następnie upił łyk whisky. - Pomimo tego, że w Hadesie byłem sfocusowany jedynie na misji to zauważyłem, że między Tobą i Samuelem było coś nie tak. Nie była to moja sprawa, więc nie miałem zamiaru się wtrącać jak to niektóre fraglesy. Nie mam też zamiaru mówić Ci co powinnaś zrobić, a co nie. Jednak mogę Ci powiedzieć, że nic tak nie ukoiłoby mi mojej duszy jak to kiedy po śmierci mógłbym po raz ostatni porozmawiać z Blake i odejść w spokoju. Nie chcesz tego później żałować, uwierz mi. Dokończył szklankę i znów zaczął nalewać sobie kolejną. Prawda była taka, że pomimo dawania rad Jo to Folk jeszcze w życiu tak nie cierpiał. Brak kontaktu z Blake, jej obecności oraz uczucia kompletnie dewastowały go w środku. Nie miał jednak zamiaru pękać przed młodszą przyjaciółką, głównie dlatego, że chciał iż chociażby ona miała w nim jeszcze miraż dawnego kapitana, którym Folk był przed swoim upadkiem.
Joanne Collins
Re: Gospoda Sro 18 Sie 2021, 23:15
Zdawało się, że oboje spokornieli po tym co przeżyli w Hadesie. Wyszło też na to, że nie tylko Joanne wytykała sobie błędy, które wtedy popełniała. Postawa Folklore była dla niej zaskakująca, ale wolała to docenić zamiast to psuć. - Ah, przestań. To tylko słowa i to jeszcze od kogoś kto walczył, jakby był na jakiś sterydach.- pokręciła głową z dezaprobatą. Nieskończona siła i wytrzymałość wskrzeszonych sprowadziły ich wtedy do parteru. Jo doskonale wiedziała o tym jak Folklore samodzielnie pokonał swojego poprzednika, gdy tamten jeszcze rzeczywiście żył. Dlatego też wierzyła, że gdyby na uczciwych warunkach mieliby znowu skrzyżować broń, Galishet poradziłby sobie równie dobrze co wtedy. - Iluzje to przesrany przeciwnik, to fakt. Tych skurwysynów trzeba od razu niszczyć, a nie zabijać. Gdybyś widział w jakim stanie był Noah, kiedy wciąż potrafił ustać na nogach. Dopiero po spaleniu go aż do postaci popiołu stał się nieszkodliwy..- podzieliła się z nim tą drobną uwagą, bo nawet nie pamiętała czy komuś zdążyła jak dotąd wspomnieć. Dopiero po pokonaniu go zrozumiała, że zwykłe śmiertelne ciosy na nic się nie zdawały. Odniosła wtedy wrażenie, że tylko rozwalenie ich ciała na kawałki mogło coś pomóc. Collins upiła znowu trochę wina i zerknęła z lekkim niepokojem na usta Folka. Jej jakoś niespecjalnie było w tej chwili do śmiechu, więc tym dziwniejszy wydawał jej się ten wyraz. Szybko go zaakceptowała, bo nie mogła oczekiwać, że wszyscy będą równie sceptyczni do wszystkiego jak ona obecnie. Właściwie to godne podziwu było to, że Galishet umiał się teraz uśmiechać. A nie wyglądał jeszcze na pijanego. Gdy zaczął mówić, Jo od razu skinęła głową potwierdzając tym fakt o jego częstym znikaniu i pojawianiu się, gdy nikt się tego nie spodziewał. Ogarnęło ją poruszenie dopiero, kiedy wspomniał o Blake. Córka Heliosa również się z nią nie widziała od bardzo dawna i choć nie łączyło ją z Simmons to samo co Folka, to i tak dość dotkliwe dla niej było to dziwne urwanie kontaktu. - Bez urazy, ale powinieneś lepiej dobierać sobie przyjaciół.- stwierdziła z lekkim grymasem na ustach. Nie zamierzała się nawet kryć z tym, że nie przepadała za Giotto. Zresztą, według niej mało kto go lubił, ale nie było sensu się w to jakoś zagłębiać, bo sam Nero zdawał się mieć to totalnie w dupie. Co więcej, wyglądało to tak jakby celowo odstraszał od siebie wszystkich oprócz samej Elisy. Odniosła nawet wrażenie, że także samego Galisheta nie traktował zbyt przyjacielsko, choć określali się taką relacją. - Chyba masz rację.- stwierdziła po chwili namysłu, gdy wypowiedział się odnośnie sprawy Samuela. Dopiła wino z naczynia, a zaraz potem nalała go sobie więcej. Nie planowała się zbyt oszczędzać, więc nie było jej nawet szkoda tego trunku. - Świat musiał upaść na głowę, skoro znowu tu siedzimy i prowadzimy rozmowy od serca.- zaśmiała się gorzko. Był to jednak jakiś progres, bo uśmiech wreszcie zawitał na jej ustach.
Gość
Gość
Re: Gospoda Sro 25 Sie 2021, 19:08
Słuchając Jo Folk nie mógł nie przyznać jej racji. Z powodu podbitych statystyk i nieskończonej mocy poplecznicy dziecka Tartaru mogli być ogromnym utrapieniem. W pewnym momencie Galichet sam zaczął się zastanawiać czy nie powinien wtedy użyć boskiego błogosławieństwa. Prawda jednak była taka, że będąc wciąż w iluzji swojego przeciwnika mógł się po prostu całkowicie spompować z energii nie wiedząc jednocześnie, że to tylko gra w jego umyśle. Opróżnił szklankę z whisky: - Może masz rację... W życiu bym nie pomyślał, że nieśmiertelność może dać im takiego kopa. Niemniej jednak dobrze się spisałaś, a dzięki Tobie Noah w końcu może spoczywać w spokoju. - Spojrzał na swoją dawną podopieczną. - Pamiętaj, że oni mają wyprane mózgi. No może z kilkoma wyjątkami. Jestem jednak pewien, że Noah nigdy nie zrobiłby czegoś takiego Samuelowi. Był jaki był, ale nie zaatakowałby swojego przeciwnika od tyłu... - Nalał sobie ponownie swojego ukochanego trunku i uśmiechnął delikatnie kiedy dziewczyna zaczęła mówić o ich ponownym spotkaniu. - Kto wie? Może to będzie nasza tradycją? Wolałbym jednak, aby te spotkania były pokłosiem lepszych, zdecydowanie przyjemniejszych wydarzeń. I w związku z tym mam pytanie, które chociaż trochę zmieni temat. -Podniósł szklankę do ust. - Jak to jest odpalić boskie błogosławieństwo? Co wtedy czułaś? Jestem tego strasznie ciekaw. - Upił łyczka.
Joanne Collins
Re: Gospoda Czw 26 Sie 2021, 10:13
Joanne nie znała za dobrze każdego z dzieci Heliosa. Prawdę mówiąc, póki co jedynie z Jinem udało jej się nawiązać bliższą relację i niekoniecznie fakt posiadania wspólnego rodzica na to wpłynął. Blondynka nigdy nie poczuwała się do tego, by traktować przybrane rodzeństwo rzeczywiście jak swoją rodzinę. Połowę swojego życia radziła sobie bez nich, a po dołączeniu do obozu byli dla niej jak ktoś obcy. Sam Helios również nie wykazywał żadnego zainteresowania swoimi dziećmi, co sprawiało, że tym bardziej Collins nie czuła parcia na jakiekolwiek integracje. Wielu innych herosów potrafiło być jej bliższych niż ktoś z kim łączyły ją wyłącznie więzy krwi. Noah zaliczał się właśnie do tej grupy, a Joanne trudno było stwierdzić co na to wpłynęło. Zapewne zwykły przypadek. Noah był młodszy od niej i nie było im jakoś po drodze zbliżyć się do siebie jako rodzeństwo. Wiedziała o nim jednak wystarczająco, by móc przyznać swojemu byłemu kapitanowi rację. - Tak, wiem..- mruknęła. Fakt o wypranych mózgach wcale nie był dla niej satysfakcjonujący, choć mógł w jakiś usposób usprawiedliwiać wskrzeszonych. Niektórzy mieli w nich przyjaciół lub rodzinę i dla nich ta odmiana mogłaby być dotkliwsza.- Co nie zmienia faktu, że trzeba się ich pozbyć.- dodała i tym razem ton jej głosu był bardziej surowy i stanowczy. Zacisnęła lekko dłoń na kielichu z winem, czując jak gniew chwilowo w niej narasta na samo wspomnienie tego jak zginął Samuel. Ktoś musiał sobie z nimi nieźle pogrywać, bo każdy z uczestników misji miał swoją trudną drogę do przebrnięcia, która trwała nawet po powrocie z Hadesu. Dopiła jednym haustem wino z naczynia, by ugasić swój żar i znowu spojrzała na Folklore, dolewając sobie jednocześnie trunku. Zmiana tematu podziałała na nią trochę zbawiennie i w tej chwili dziękowała za to sobie i Folklowi, który szybko go podłapał. - O nie, nie chcę takiej tradycji.- zaśmiała się słodko-gorzko i pokręciła głową. Po usłyszeniu pytania musiała się chwilę zastanowić nim odpowiedziała. Jej wzrok utkwił na moment w czerwonej cieczy, która wypełniała naczynie w jej ręce.- Nie wiem czy moja odpowiedź cię usatysfakcjonuje.- zmarszczyła lekko czoło i spojrzała na Folklore przepraszająco.- Boskie błogowsławieństwo daje ci takiego kopa, że omal nie wypierdala cię z butów. Umysł masz niby trzeźwy, ale opanowuje cię taka energia jakbyś jednocześnie na jakiś środkach wspomagających. Nie wiem jak w przypadku innych półbogów, ale ja miałam wrażenie, jakby krew w moich żyłach wręcz wrzała. Ale..- urwała na moment i prychnęła, wiedząc, że zawsze takie "ale" może być rozczarowujące dla innych.- Ale po wszystkim wcale nie czułam się jakoś, nie wiem, wyzwolona i spełniona. Może to kwestia podłych okoliczności..Może nawet to ta wściekłość, która mnie wtedy ogarnęła na to wpłynęła, ale kiedy paliłam Noaha na popiół i słyszałam jego wrzaski czułam jakąś chorą satysfakcję. Teraz nie jestem z tego powodu dumna, to do mnie niepodobne.- przyznała. Sama sobie dziwiła się, że tak otwarcie przyznała jak na nią wtedy to wszystko wpłynęło. Mogla przecież powiedzieć to co każdy heros chciałby usłyszeć. Gdy zaczynała swoją odpowiedź była temu nawet bliska, ale ostatecznie postanowiła uchylić trochę prawdy.- Mam nadzieję i wierzę, że w twoim przypadku będzie to właśnie takie uczucie jak wszyscy sobie wyobrażamy albo wyobrażaliśmy.- uśmiechnęła się ciepło. Boskiego błogosławieństwa nie aktywuje się tylko w przypływie furii. Prawdę mówiąc, w przypadku Joanne nie było to nawet do końca wtedy przemyślane. Po prostu to zrobiła.[/b][/b]
Gość
Gość
Re: Gospoda Sob 04 Wrz 2021, 14:00
Wypowiedź Joanne na temat boskiego błogosławieństwa zadowoliła Folka. Mężczyzna miał świadomość tego, że każdy zareaguje na nie inaczej, dodatkowo wypływały na to czynniki związane z aktualnymi odczuciami. W przypadku Jo była to czysta furia, która jakby nie patrzeć idealnie odzwierciedlała jej boską moc. W końcu Panienka miotała ogniem jak dzikim. - Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał go użyć. Dobrze mi ze świadomością, że zawsze istnieje jakiś plan B, który mogę wprowadzić w życie. Jakby nie patrzeć teraz nie dasz rady wykrzesać z siebie więcej niż wypracowane zdolności. - Upił łyczka whisky. - Prawda jednak jest taka, że w aktualnym stanie Noaha nie miałabyś jak go pokonać bez użycia swojej karty atutowej. Jakby nie patrzeć to oni wszyscy zachowują się jakby mieli odpalone boskie błogosławieństwo w wersji unlimited. Może można gdzieś abonament na to wykupić? - zaśmiał się. Wiedział, że grobowa atmosfera nie będzie sprzyjać ani jemu ani Joanne. - To co teraz planujesz robić? Skoro mamy dużo czasu wolnego to planujesz jakiś wyjazd? Czy może masz zamiar zaszyć się jak typowy piwniczak w swoim mieszkaniu i z niego nie wychodzić? - Wypił do końca whisky ze szklanki i napełnił ją ponownie, będąc gotów na dalszą rozmowę.
Joanne Collins
Re: Gospoda Nie 05 Wrz 2021, 17:05
Swoją odpowiedzią na jego pytanie nie próbowała na siłę go zadowolić, a jedynie przedstawić mu prawdę o swoim przeżyciu. Nie zamierzała potwierdzać żadnych powszechnych fantazji na temat boskiego błogosławieństwa, zwłaszcza przed kimś, kto był bardziej doświadczony od niej w boju i swego czasu pełnił funkcję jej kapitana. Wiedziała, że Folklore nawet nie dałby się nabrać na żadne bajki i lepiej było powiedzieć mu samą prawdę. - Ty to wiesz jak pocieszyć.- przewróciła oczami, ale zaraz potem uśmiechnęła się subtelnie. Przecież doskonale zdawała sobie sprawę z tego co właśnie jej powiedział, a najwyraźniej oboje nie zamierzali się teraz oszukiwać. Słuchała go dalej, popijając w międzyczasie wino, które dość szybko znikało z jej kielicha. Jeśli dalej będzie tak biegła w opróżnianiu butelek z alkoholem, to zapisze się na karcie jako kolejna spośród obozowych alkoholików.- Nie wiem, ale jeśli można, to się ostro wkurwię. Chyba, że istnieje opcja zakupu nowego pakietu. Zagadaj do Dionizosa i zapytaj.- zaśmiała się i pokręciła głową. Pomimo drętwych nastrojów całkiem nieźle szło im rozluźnianie atmosfery. Wszystko wskazywało na to, że opuszczenie swojej kryjówki wychodziło jej na dobre. - Raczej to drugie.- powiedziała, choć nie do końca zadowolona z tego faktu. Dlatego opróżniła swoją lampkę do końca i znowu ją uzupełniła, zastanawiając się czy większego sensu nie będzie miało picie prosto z butelki. Chyba zaczynała rozumieć Folklore, który rzadko korzystał z naczyń, przynajmniej w jej obecności.- Chociaż.. właściwie to właśnie wyszłam z mieszkania, ale pierwszy raz od powrotu do obozu. No i popatrz. Zamiast zapijać się w samotności, mogę to robić w interesującym towarzystwie.- wskazała dłonią swojego rozmówcę.- Poza tym.. chyba czas, żeby wrócić do swoich obowiązków, siedzenie na dupie jest jakoś mało pomocne.- stwierdziła po chwili zastanowienia. Wzięła łyk wina i odłożyła lampkę na stół.- Chyba, że znasz jakieś lepsze sposoby na wracanie do żywych?- uśmiechnęła się, tak naprawdę nie spodziewając się po Folku jakiejś rzeczywiście pomocnej odpowiedzi. Choć kto wie, czasami najgłupsze pomysły okazują się najlepszymi. Poza tym, czuła, że wino już powoli ją rozluźnia, więc dziwniejsze rzeczy powoli robiły się dla niej bardziej wiarygodne.
Gość
Gość
Re: Gospoda Nie 12 Wrz 2021, 23:16
Folk uśmiechnął się szeroko słysząc ostatnie pytanie Joanne. Prawda jest taka, że kobieta zawsze mu się podobała, ale nigdy nie był w stanie przekroczyć tej bariery, że przez lata nie dość, że była jego podopieczną, to jeszcze na dodatek była przyjaciółką Blake. - Zawsze możemy pouprawiać seks. To w końcu poprawia humor niezależnie od sytuacji. - Wziął do ręki butelkę whisky. Skoro Jo przestała już udawać, że są kulturalnymi ludźmi to on nie miał zamiaru utwierdzać wszystkich wokół w przekonaniu, że jest inaczej. Wziął duży haust. - A tak całkowicie serio... Jeszcze nie jest późno. Możemy udać się na jakiś plac treningowy i wypocić z Ciebie trochę tej frustracji. Zobaczymy czy będziesz w stanie uderzyć mnie tymi swoimi wątłymi rączkami. Co Ty na to? - Zapauzował na chwilę. - Oczywiście zwykły trening byłby zdecydowanie nudny. Proponowałbym wziąć ze sobą alkohol. - Wziął kolejny łyk z butelki. - Jeśli Ci to oczywiście nie odpowiada to możemy porobić coś "szalonego". Na przykład pokazywać cycki każdej spotkanej osobie - możesz zacząć Ty pokazując je mnie. - Zaśmiał się. Prawda była taka, że Folk nie potrafił niektórych rzeczy znieść. Sam miał wiele swoich problemów i śmieszki oraz kreowanie się na lekkoducha często było jedynie przykrywką jego prawdziwych problemów. Sam cierpiał w tym momencie z wielu powodów, jednakże to co najbardziej bolało go w tym momencie to smutek Jo. Galichet był aktualnie na tym etapie, na którym gotów był zrobić niemalże wszystko, aby poprawić humor swojej dawnej podopiecznej.
Joanne Collins
Re: Gospoda Pon 13 Wrz 2021, 00:00
Zadane przez nią pytanie było cholernie niejednoznaczne i mogło budzić wiele skojarzeń, zwłaszcza tych perwersyjnych. Córka Heliosa przez chwilę nie do końca zadawała sobie z tego sprawę. Być może to już lekkie otępienie albo podświadomość podsunęła jej wyjście, o którym bezpośrednio nie wspominała. Folklore ją w tym wyręczył. Joanne otworzyła szeroko oczy w reakcji na jego propozycję, a potem uśmiechnęła się szeroko, szczerze rozbawiona. Nie umiała wziąć tego do końca na poważnie, choć w myślach zaczęła to intensywniej analizować. Jakimś sposobem nigdy nie myślała o Galishecie jak o osobie, z którą mogłaby wylądować w łóżku. Nie było takiej chwili, by choćby to rozważała, a jednak ta niepoważna propozycja wyryła jej się w umyśle. Trochę ją zatkało, więc nie zdołała się odezwać zanim Folklore znowu się odezwał. Odetchnęła nieco uspokojona, choć nie umiała przestać o tym myśleć. - Tylko nie wątłymi rączkami!- uderzyła lekko pięścią w stół, próbując nadać sobie groźniejszą pozę. Napiła się znowu wina i dopiero wtedy zaczęła rozważać jego propozycję.- Już trochę wina w siebie wlałam, ale kij. Chętnie poprzewracam się na macie.- wzruszyła lekko ramionami. Nawet nie pamiętała, kiedy ostatnim razem trenowała pod okiem Galisheta, a tym bardziej razem z nim jako kimś innym niż mentorem. - Chyba nam obojgu się to przyda.- uśmiechnęła się przyjacielsko. Nie była pewna na ile produktywny będzie ten trening, ale nie przejmowała się teraz takimi kwestiami. Mały wycisk, nawet z alkoholem we krwi, może dać im obojgu choć małą ulgę. Joanne z pewnością nieco silniej odczuwała już odurzenie niż Folklore, ale od zawsze miała nieco słabszą głowę od większości swoich znajomych. Tragedii z nią nie było, ale o dziwo większość herosów potrafiło naprawde sporo w siebie wlać. - O co chodzi z tym pokazywaniem cycków? To dziwne, a nie szalone.- jej usta wykrzywiły się w lekki grymas, co faktycznie dowodziło tego, że totalnie nie rozumiała tego szaleńczego wybryku.- Nie żebym sie wstydziła..albo coś. Ale po co?- uniosła lekko ramiona. Dolała resztkę wina do lampki, którą zaraz ciurkiem opróżniła. Wykrzywiła się leciutko, bo cierpki smak nieco poraził jej język. - Idziemy? Pora wypocić z siebie co nieco.- zerwała się z krzesła i posłała Galishetowi dziarski uśmieszek, czekając aż pójdzie w jej ślady.
Gość
Gość
Re: Gospoda Sro 02 Mar 2022, 17:28
Po odejściu z tamtego miejsca, skierowała się dwójka w kierunku gospody, gdzie znajdowała w dzielnicy greckiej. Doskonale wiedział, że trzeba przygotować się na kolejny trening, jednakże mogą sobie pozwolić na przerwę aby móc w końcu coś zjeść żeby mieć siłę na dalszą naukę, która będzie polegała na atakach i taktykach, bo w końcu trzeba umieć wyciągać wnioski przeciw i za. - Dobrze dotarliśmy, stawiam - odpowiedział spokojnym tonem głosu. Po wejście do środka lokum, zobaczył właśnie wystrój i namierzył stolik i zamówić jedzenie. Poczekał jak Cass w końcu przyjdzie do stolika, który zajął przed chwilą. W takim momencie zdjął z siebie kurtkę i powiesił na haczyku, który stoi przy ścianie. - Przynajmniej nie zmarzniemy tutaj, podczas posiłku powiesz mi nad czym byś chciała popracować na kolejnym treningu - odpowiedział krótko do uczennicy.
Gość
Gość
Re: Gospoda Nie 06 Mar 2022, 20:41
Nie wiedziała nawet, jak bardzo potrzebowała tego odpoczynku. Uświadomiła to sobie dopiero w momencie, gdy wraz z Christopherem znaleźli się na miejscu. W tej chwili marzyła jedynie o ciepłej herbacie, która rozgrzeje jej zmarznięte ciało. Nie wiedziała, ile czasu spędziła w wodzie, jednak przebyte morsowanie dało jej się nieco we znaki. - Niech będzie - odpowiedziała z uśmiechem. Doskonale wiedziała, że Chris i tak nie zapłaci, dla półbogów wszystko było w obozie za darmo. Takie osłodzenie ich okrutnej doli. Niemniej jednak czasami aż korciło, aby użyć tego sformułowania. Nie sądziła jednak, że ktoś z tej starszej kadry również się na to łapie. - Myślę, aby usprawnić moje korzystanie z mocy. Zbyt szybko tracę energię, co w warunkach bojowych może mieć opłakane skutki. No i fajnie byłoby zając się pracą zespołową. Niestety Puriel nie była zbyt chętna, ale może uda mi się kogoś ściągnąć. Mam na myśli Jamesa. Jeżeli będzie miał czas i chęci... Może Chris wykombinuje też nieco bardziej zaawansowany trening, gdy inny młodzik do nich dołączy. Swoją drogą, kiedyś będzie musiała poprosić go o szkolenie w zakresie używania broni palnej. Była znacznie bardziej skuteczna niż noże do rzucania. - Więc co to za misja, o której wcześniej wspominałeś? - zapytała. Mieli poruszyć ten temat podczas ich przerwy, dlatego więc postanowiła do tego powrócić. Cassandra posiadała bardzo dobrą pamięć, jak z resztą każdy półbóg. Odkąd przebudziła swój potencjał, zapamiętywanie rzeczy nie stanowiło dla niej większego problemu.
Gość
Gość
Re: Gospoda Sob 19 Mar 2022, 21:11
Christopher po zamówieniu jedzenia i picia, w końcu mógł się wygrzać jak nigdy dotąd ponieważ trochę zmarł od tamtego treningu. Gdy pomyślał czy istnieje misja powiązana z usunięciem popleczników synka Tartaru czy innych stworzeń jak bestie, które mogą zagrażać egzystencji półbogów. Westchnął cicho. Po chwili usłyszał słowa Cass. Mężczyzna zapomniał, że jedzenie jest za darmo ale przyzwyczajenia z zewnątrz robią swoje, bo tam za darmo nic nie dostaniesz, no chyba że po pysku. Po usłyszeniu odpowiedzi na jego pytanie wtedy zrozumiał w czym leży problem u swojej podopiecznej. - No dobrze popracujemy nad tym - odpowiedział pewnym głosem. W takim momencie usłyszał imię swojej przybranej siostry Puriel, wiedział że nie była chętna zbytnio na wspólne treningi. Po chwili usłyszał imię młodzieńca. - Właściwie możesz się spytać go o to, nie mam nic przeciwko temu. Właściwie jeśli by nie miał nauczyciela, mogę wziąć go pod swoje skrzydła wtedy będzie o wiele łatwiej w treningach - odpowiedział spokojnym tonem głosu. Gdy przynieśli jedzenie i ciepłe picie, uśmiechnął się dziękując kelnerowi. - Co do misji, to zastanawiałam się, czy jest baza w okolicach wód, aby móc poszukać kryjówki popleczników syna Tartaru - odpowiedział spokojnym tonem głosu. Doskonale wiedział, że jakaś musi być, tym bardziej gdyby miał kontakt z ojcem Posejdonem miałby pewne poszlaki, ale to jedyne przemyślenia. - Moim zdaniem, lepiej by było spytać się wyższych w obozie, czy jest jakaś misja powiązana ale nie z lądem, dzięki temu moglibyśmy się wykazać na przyszłej misji o ile by była taka - odparł krótko jedząc i popijając ciepłą herbatą przy okazji. - Co o tym sądzisz? - spytał się zaciekawiony co nieco, jakie posiada zdanie w tym momencie.
Erron Black
Re: Gospoda Sro 29 Cze 2022, 15:37
Od ich podróży na Fidżi minęło już sporo czasu i tak jak spędzili go bardzo aktywnie oraz przyjemnie, tak za jakiś czas musieli wrócić do obozowej rzeczywistości, bo przecież nie każdy miał tak dobrze jak Lara, która po wyczerpującej misji mogła sobie zrobić dużo wolnego. Erron nie chciał mieć wypierdolone w rozkazy generała, bo przecież gdyby tak było, Juarez mógłby się zemścić i narzucić obowiązku na Gusevę, a tego Black nie chciał z dwóch powodów: nie było jej bardzo długo i teraz każda kolejna rozłąka była mu wybitnie nie na rękę. Ich poranek zaczął się zatem od tego, że gdy córka Sif smacznie spała sobie nago rozpierdolona jak żaba na liściu na ich pseudo-małżeńskim łożu, Erron był już na nogach i patrolował obrzeża, mając w perspektywie jeszcze swój popołudniowy trening oraz zajęcia z grupą młodych herosów, którą dziś wyjątkowo to on musi podszkolić przez nieobecność innego trenera. Nic zatem dziwnego, że dopiero w okolicach obiadu znalazł chwilę, żeby spotkać się z ukochaną. Na miejsce spotkania Erron wybrał gospodę w greckiej dzielnicy, bo poza oczywistymi chęciami zobaczenia swej miłości Black miał również zwykłe ludzkie potrzeby, które były związane rzecz jasna z jedzeniem. Tam mogli i posiedzieć i coś przegryźć, dlatego też tego typu kantyna była strzałem w dziesiątkę. Wysłał zatem wiadomość Gusevie, że o godzinie 16:00 mają się tam spotkać i od tego czasu już tylko odliczał, kiedy nadejdzie chwila, w której ujrzy córkę Sif. Czas zleciał mu dość szybko, dlatego był nawet usatysfakcjonowany tym wszystkim, że nie dłużyło mu się jakoś specjalnie. Przebrał się na arenie (był bowiem na tyle ogarnięty, że wziął ciuchy na zmianę i je tam zostawił) i rzecz jasna nałożył na głowę kapelusz zakupiony na Fidżi, który był od pewnego czasu jego ulubionym elementem ubioru. Nie dlatego, że był jakoś super zajebisty i nie mógł od niego oderwać wzroku (choć na pewno był gustowny i w pewien sposób mu się podobał), ale dlatego, że ilekroć na niego patrzył, przypominały mu się wspólne chwile z wakacji z Gusevą, kiedy to ukochana nosiła sobie ów kapelusz. I czasami tylko go. Wszedł do środka gospody i wzrokiem od razu odszukał Larę, wszakże mówiliśmy tutaj o Erronie Blacku, półbogu, który widzi wszystko i wszystkich (z wyjątkiem sytuacji z córką Sif, której miłości nie widział do momentu, w którym nie stwierdzili sobie tego wprost). Od razu podszedł do stolika i stanął nad tym razem blondynką (bo ukochana często zmieniała kolor włosów zależnie od swojego widzimisię), by spojrzeć na nią z pewnym siebie uśmiechem na ustach. - Przywitasz się ze mną? - wiadomo było, co sugerował, dlatego też odsunął się nieznacznie i czekał, aż Lara wstanie i przywita go w typowy dla nich sposób: namiętnym pocałunkiem i obmacywaniem się. Całe szczęście, że mieli chociaż na tyle ogłady, by nie pchać sobie od razu rąk w majtki, jak tylko się zobaczą. Choć to akurat kilka razy im się już zdarzyło, aczkolwiek dziś wyglądało na to, że potrafili zachować fason. Po wycałowaniu i wydotykaniu się, Black od razu złapał Larę za pośladek i przez chwilę tak stał, czekając aż dziewczyna usiądzie i zwolni miejsce obok siebie, by mógł gładzić ją po nogach. I gdy to się stało, od razu zajął miejsce przeznaczone dla siebie. - Do której spałaś? - zapytał rozbawiony, spodziewając się jakiejś późnej godziny. Od razu też poprosił kelnera o jeden zestaw obiadowy: zupę pho z wołowiną i chiński makaron na ostro z kurczakiem, a także o jakiś napój bezalkoholowy.
Lara Guseva
Re: Gospoda Nie 10 Lip 2022, 21:30
#10
Podróż na Fidżi była zdecydowanie jej, im potrzebna. Choć dla niej minęła zaledwie tylko chwila, tak z każdym dniem na wakacjach czuła jak dopiero ją ta adrenalina i "muszę przeżyć" puszcza. Nie uszło jednak jej uwadze, że objawy, które miała w pierwszych kilku dniach pojawiały się z coraz mniejszym odstępem, a tech cholerny znak dawał o sobie jeszcze bardziej znać. Nie chciała nadal mówić o tym Erronowi doskonale wiedząc, że ich odpoczynek skończyłby się z minuty na minutę. Kryła się więc, robiła dobrą minę do złej gry i zdaje się, że Black nie połapał się w tym, że z Rosjanką dzieje się coś niepokojącego. Ten fakt jednak ona wyparła bardzo szybko i sama przed sobą traktowała to całe wakacje, jak nic takiego. Gdy tylko wrócili do obozu, Lara najpierw wczytywała się w książki w bibliotece, potem mimochodem podpytywała medyków i alchemików o znajomość mrocznej esencji. A na sam koniec bardzo słono zapłaciła za dawkę Lekarstwa Lekarza, które okazało się nie przynieść skutków. Szybko zrozumiała więc, że się nie uleczy, skoro nie byli świadomi mocy esencji i tak silne eliksiry nie pomogły. Nie było więc też sensu dzielić się z innymi jej stanem, bo jak widać nikt jej pomóc nie mógł. A chciała pożyć normalnie, bo obserwując coraz częstsze i cieższe objawy dimyślała się, że kniec końców skończy się to jej śmiercią. Wszystko oczywiście to robiła, gdy Erron był w pracy i na całe szczęście nie mieli wspólnego konta, więc mężczyzna nie miał jak przerazić się kwotą, którą zapłaciła za eliksir z warunkiem, że nikt się nie dowie. Myślę, że pomógł fakt, że to Lara, więc raczej nikt nie chciał ryzykować podpadaniem jej. Odpisała krótkie "ok" na propozycję ukochanego i wyszykowała się jako tako (nadal o 15 była w samych majtkach), by kilka minut przed czasem pojawić się w gospodzie i zająć najlepsze wolne miejsca dla nich obojga. Podniosła głowę znad telefonu, gdy podszedł Black i uśmiechnęła się automatycznie na jego widok. Ten zaraz się nieco powiększył zmieniając też trochę swój wydźwięk poprzez wyżej uniesiony jeden kącik ust. To oczywiście w reakcji na jego pytanie. Od razu więc się podniosła dając im tego, czego oczekiwali - porządnego całowania. - Nawet nie wiem, nie spojrzałam na zegarek - podrapała się po głowie z głupim uśmiechem, by wreszcie cicho się zaśmiać z samej siebie. Sama zamówiła to samo przy czym poprosiła (czy raczej dla postronnego zażądała), by makaron był z wieprzowiną. - Jak patrol? - spytała od razu, gdy kelner odszedł, by zaraz przechylić lekko głowę w zamyśleniu. Trwało to zaledwie moment, bo zaraz wypaliła. - Przed misją wspominałeś coś o zamieszkaniu razem. Nadal tego chcesz? - niby z osobnym mieszkaniem łatwiej było się kryć, ale nie oszukujmy się - gdy oboje mieli wolne nie siedzieli osobno w swoich domach. A większe łóżko i szafa, to większa wygoda.
Erron Black
Re: Gospoda Pon 11 Lip 2022, 12:14
Guseva jak zwykle wyglądała zjawiskowo, ale Erron nie był tutaj miarodajnym testerem, bowiem był zapatrzony w nią i tym samym nie oceniał zbyt trzeźwo jej stanu. Co prawda dziewczyna była jedną z najpiękniejszych w obozie, ale po tych tygodniach związanych z cierpieniem po misji dało się dostrzec pewne niedociągnięcia w jej makijażu czy gorszy stan samopoczucia Lary. On jednak był rozanielony tym, że mogli spędzać mnóstwo czasu ze sobą, bo z jego perspektywy przecież nie widzieli się kilka miesięcy, dlatego też wiele rzeczy mu umykało. Będąc z nią skupiał się na zupełnie innych rzeczach i przez to nie dostrzegł, jak córka Sif musi sama radzić sobie ze swoją chorobą. Po namiętnym wycałowaniu się, zajął od razu miejsce obok niej i przez moment ją obserwował, by zaraz zacząć gładzić ją po nodze, pozwalając sobie od razu na przeniesienie ręki tam, gdzie znajdowało się jej łono. I jak gdyby nigdy nic sobie ją tam gładził albo po materiale spodni albo po majtek, w zależności od tego co miała na sobie. Nie robił jednak tego w celu pobudzenia jej, a jedynie dotykał ją tak jak zawsze. Inni robili to tylko prywatnie, on macał ją praktycznie zawsze i wszędzie. - Nudny - odpowiedział krótko, zwięźle i na temat, bo taka była prawda dotycząca tego patrolu. Nic nadzwyczajnego się tam nie wydarzyło, więc nie było też sensu opowiadać o tym, że pokonywali kolejne metry patrolując teren za barierą i najciekawszą rzeczą jaką dostrzegli było drzewo, które na korze miał wyryte żeńskie genitalia. Pewnie jakiś żarcik nastoletnich herosów-buntowników. Uniósł lekko brew, kiedy Lara poruszyła temat wspólnego mieszkania, bo prawdę powiedziawszy nie spodziewał się tego. Tym bardziej, że od jakiegoś czasu tak naprawdę żyli w taki sposób, tylko czasem byli u niego, a czasem u niej. - No no, robi się poważnie - trochę zadrwił z niej, czy może raczej z samej sytuacji. Wiadomym było, że bardzo tego chciał. - Normalnie na tym etapie bym spierdalał gdzie pieprz rośnie - zaśmiał się cicho. - Ale z tobą szafę mogę dzielić - dodał luźno, by zaraz upić łyk napoju, który przyniósł mu kelner. - I nie tylko szafę - poruszył wymownie brwiami, ale była to zwykła prowokacja, by wywołać u niej dysonans, wszakże chodziło mu o dzielenie życia, a zasugerował poniekąd coś innego. Zaraz jednak zastanowił się chwilę i postanowił wziąć ją jeszcze pod włos. - Tylko wiesz, ja pierścionka nie mam dla ciebie - rzucił. - Jak zmieniłaś zdanie to zacznę odkładać - uśmiechnął się kącikiem ust, bo przecież wiele razy rozmawiali na temat małżeństwa i żadnemu z nich nie było do tego spieszno. Prędzej mieli żyć w wiecznym związku partnerskim, aniżeli hajtnąć się, ale kto wie, co przez te tygodnie czy nawet miesiące od ich ostatniej rozmowy na ten temat się zmieniło. On sam w dalszym ciągu wychodził z założenia, że jest mu to obojętne: mogą wziąć ślub, ale nie muszą. Z jego perspektywy niczego to nie zmienia.
Lara Guseva
Re: Gospoda Pią 22 Lip 2022, 10:08
Wcale ją nie zdziwiło, że Erron po krótkiej chwili przeniósł rękę tam, gdzie nikt inny nie mógł. Trochę się uniewrażliwiła na taki jego dotyk, więc nie działał na nią aż tak pobudzająco, jak przy pierwszych tego typu kontaktach. Bez zmian jednak było to przyjemne i pewien poziom podniecenia wywoływało. Nie oczekiwała wybujałych historii, dlatego nie zdziwiło ją jednosłowne podsumowanie całego jego zadania, które dzisiaj miał wyznaczone. Ona oki co jeszcze wypoczywała, ale nie wiedziała jak będzie funkcjonować, gdy wyślą ją w końcu na patrol czy misje. Czuła się słabsza każdego dnia i tylko makijaż oraz świetna umiejętność udawania maskowały jej stan. Nauczyła już się pilnować i nawet siedząc obok Errona ten potrafił nie dostrzec, że akurat zrobiło jej się słabo. Inna sprawa, że miała tyle szczęścia, że nigdy nie nastąpiło to wtedy, gdy szli, bo podejrzewała, że nogi mogłyby się pod nią ugiąć. A to Black już by bez problemu zobaczył. Uśmiechnęła się rozbawiona, gdy z niej zadrwił, jednak to przecież z jego ust padł wcześniej ta propozycja. Ona tylko sprawdzała czy nadal jest zainteresowany tym, co sam zaproponował. Uśmiechnęła się jednak szczerze, gdy przyznał nieco innymi słowami, że ona i ich relacja jest wyjątkowa. Zaraz jednak ściągnęła brwi nie rozumiejąc co ma na myśli. - A niby co jeszcze? - spytała z uniesioną brwią, bo choć podejrzewała, że Erron robił sobie z niej jaja, tak jednak lepiej było wiedzieć, co ma na myśli. Może wpadł na jakiś głupi pomysł, który nie przypadnie jej do gustu? - Ja pierścionka nie chcę - podtrzymała to, co wiedział już od bardzo dawna. Jeszcze tego brakowało, by krótko po ślubie został wdowcem. Zresztą na samym małżeństwie jej wcale nie zależało, więc w tej kwestii nic się nie zmieniło. Kelner przyniósł im posiłki, a Guseva zabrała się od razu do jedzenia zaczynając od zupy. - A jak gówniarze? Potrafią cokolwiek walczyć? - spytała go po kilku minutach przypominając sobie jeszcze o tym zadaniu Errona.
Erron Black
Re: Gospoda Pią 22 Lip 2022, 14:20
Kontakt fizyczny dla nich był bardzo ważny, a że oboje mieli zdecydowanie mniejszy poziom ogłady i taktu, to robili to w dość odważny sposób, nierzadko wkładając sobie ręce w intymne okolice, czy też całując się tak, jak bardziej pasuje całować się podczas gry wstępnej we własnym łóżku, a nie w miejscu publicznym. Black jednak nie mógłby żyć z kobietą, która nie lubi tego typu okazywania sobie uczuć, bo on był bardzo skory do tego, żeby dotykać się zawsze i wszędzie, dlatego też Guseva odpowiadała mu w stu procentach, bo nie dość, że nie karciła go za dotknięcie jej piersi czy szparki, tak często nawet zachęcała go do tego i miała z tego przyjemność. - No jak co? - odparł udając zdziwionego. - Lodówkę, prysznic, łóżko - zaczął wymieniać, ale rzecz jasna nie o to mu chodziło, dlatego zaraz się zaśmiał. - Życie. Dzielić z tobą życie, niunia - wyjaśnił tym razem już dużo bardziej poważnie, bo jakby nie patrzeć, w głowie Errona tak to właśnie brzmiało. Wspólne zamieszkanie było ważnym etapem, ale skoro oboje byli na to gotowi, to dlaczego mieliby sobie odmówić tej przyjemności? I tak żyli już praktycznie w ten sposób, teraz wystarczyło to tylko sformalizować wnioskiem o udostępnienie im większego lokum. - No to kilka dolarów mamy w kieszeni - odparł na jej słowa odnośnie niechęci do pierścionka. W żaden sposób go to nie zniechęcało do niej, bo przecież jemu było to kompletnie obojętne czy się pobiorą, czy będą żyć jako zwykła para bez formalnego związku małżeńskiego. Dla niego najważniejsze były gesty i codzienność, a nie jakaś tam prowizorka w papierach. A tutaj Lara nigdy nie dała mu zwątpić, że jest dla niej kimś najważniejszym. Skoro traktowała go jak swojego faceta, sporadycznie nawet w momentach rozkojarzenia i cudownego humoru nazywając go swoim mężem, to czego mu więcej było trzeba? Najważniejsze, że byli razem i dalej chcieli ze sobą żyć. Odsunął się kawałek od córki Sif, by miała swobodę w jedzeniu swojej zupy, którą zdecydowanie łatwiej się pobrudzić niż jakimś drugim daniem i sam też zaczął jeść swój posiłek, co jakiś czas zerkając na blondynkę. - Naprawdę cię to interesuje czy mam ci po prostu coś popierdolić nad uchem, bo lubisz mnie słuchać? - zachichotał, bo nie spodziewał się, by Rosjanka faktycznie była zainteresowana mniej szczegółowym raportem z dzisiejszych zajęć. Pewnie chodziło o to, by cokolwiek jej opowiedział o swoim dniu, lub po prostu zajmował jej czas podczas jedzenia, zawsze to jakaś prymitywna forma rozrywki te słuchanie swojego faceta. - Nie nudzi cię ten urlop? - spytał z czystej ciekawości, bo Lara od dawna nie była w terenie i może najwyższy czas, by to zmienić? Nie żeby zdawała się tęsknić za tym, ale wypadałoby wrócić już do obozowych obowiązków. Jemu oczywiście nie było to na rękę, ale domyślał się, że Corvus nie będzie w nieskończoność przedłużać jej wakacji, więc lepiej było wrócić do gry w wybranym okresie przez siebie, niż na gwałt, kiedy akurat będzie taka potrzeba.
Lara Guseva
Re: Gospoda Pią 12 Sie 2022, 15:20
Uniosła lekko brew słysząc o sprzętach domowych, bo wychodziło jednak na to, że robił sobie z niej jaja. Zaraz jednak ją zaskoczył, bo chociaż uważała, że dzielą już życie, tak nie sądziła, że tak poważnie to zabrzmi z ust Errona. Zupełnie jakby mieli zaraz ślub brać czy rodzinę zakładać, a doskonale wiedzieli, że przecież żadna z tych opcji nie wchodziła w grę. Dlatego pozostało jej tylko uśmiechnąć się na tą odpowiedź, choćby dlatego, że lubiła, gdy nazywał ją niunią. Było w tym coś niezrozumiałego, bo miało to umniejszający wydźwięk i kojarzyło się z jakimś patusem, ale z jakiegoś powodu z jego ust tak tego nie odbierała. Niejako żyli jak małżeństwo, a już niedługo takie prawdziwe, więc ani ten papierek nie był im potrzebny, ani nie było nic dziwnego, że nazywała go mężem od czasu do czasu. Ona nigdy nie rozumiała tej presji na przeskakiwanie ze schodka na schodek utartym schematem, który ktoś kiedyś sobie wymyślił. Randki, związek, seks, narzeczeństwo, ślub, dzieci, wnuki. Na cholerę komu podążać jak osioł tak jak wszyscy? Co się stanie, jak się tego nie zrobi? Świat się zawali? - To drugie - spojrzała na niego rozbawiona, po chwili przechylając nieco głowę omal przez co jej świeżo umyte włosy nie wylądowały w jej misce. - Także możesz popierdolić o czym tylko chcesz - zaproponowała z uśmiechem i wróciła do jedzenia zupy. - Powoli zaczyna, ale dam sobie jeszcze ze trzy tygodnie na przemyślenie sprawy - obróciła to wszystko w żart, jednocześnie sugerując kiedy jej powrót mógłby nastąpić. Prawda była taka, że Rosjanka wiedziała, że nie ma na to szans. Słabła z dnia na dzień, jej umiejętności, koordynacja, a nawet siła zanikały z dnia na dzień. Zresztą podejrzewała, że właśnie za kilka tygodni nie będzie potrzeby wracania do tego tematu, bo nie będzie już żyć. Problem z głowy, nie? Nie zjadła za wiele zupy, kiedy odsuwała od siebie talerz, ale sięgnęła po makaron. Coś ją jednak drażniło w zupie, dlatego zmiana była lepsza od kaszlenia za kilka chwil. - Coś nie smakuje jak ta dobra wersja - skomentowała lekko wzruszając ramionami, gdy zobaczyła jego nieme pytanie. - Jak tobie smakuje, to śmiało możesz ją zjeść - zaproponowała jakby faktycznie to była tylko kwestia smaku. Ciekawe ile da radę tak jeszcze grać.
Erron Black
Re: Gospoda Nie 14 Sie 2022, 15:39
Erron nie przykładał wagi do tego w jaki sposób nazywa Larę i w jaki sposób ona nazywa jego, bo tak naprawdę były to dla niego nieistotne kwestie. Robił to jedynie dlatego, że widział po Rosjance, iż niektóre określenia wywołują uśmiech na jej twarzy i czymś takim paradoksalnie było słowo "niunia". Nie sprawdzał co prawda, czy po każdym tego typu zwrocie miała kisiel w majtkach, ale domyślał się, że skoro nie beształa go za to, a mało tego - odwdzięczała się innymi pieszczotliwymi zwrotami takimi jak "mąż", działało to na nią stymulująco. Nie będzie więc żałować przyjemności swojej kobiecie, która nigdy tego nie przyzna, ale lubi być adorowana na tysiące różnych sposobów, między innymi za pomocą pieszczotliwych zwrotów i nazywania siebie inaczej niż po imieniu. - Żebym tylko miał o czym - wywrócił oczami, bo domyślał się, że Rosjanka będzie chciała go posłuchać, ale on nie miał tutaj żadnych historii do opowiedzenia z racji nudnych ostatnich dni w obozie. Mało tego, wszystko opowiedział już jej po dwa czy trzy razy, dlatego też troszkę męczyło go zapętlanie się. Ale skoro ukochana domagała się tego typu rozrywki do przysłowiowego kotleta, to choćby skały srały musiał jej to zapewnić. - Co powiesz na ploteczki? - spytał, bo choć nie był to chodliwy temat u nich, tak akurat o tym nie rozmawiali ostatnio, więc mógł jej dać jakiegoś newsa albo dwa. I kiedy otrzymał odpowiedź twierdzącą, od razu przeszedł do opowiadania tego, co zasłyszał gdzieś na poczekaniu. - Ostatnio Corvus bardzo często zamyka się w swoim gabinecie akurat wtedy, kiedy Sylvia przechodzi z wizytą. Podobno ktoś słyszał jak się bzykali ostatnio. Nie posądzałbym go o to - zaśmiał się lekko, bo o Juarezie miał zupełnie inne zdanie, niż sytuacja zdawała się prezentować. - My już dawno byśmy wszystkie meble tam wypróbowali, ale dobrze wiedzieć, że nie jest robotem bez potrzeb - dodał po chwili, bo akurat kto jak kto, ale syn Njorda nie miał mu tego za złe, że zabawiał się ze swoją partnerką w gabinecie. Miał do tego prawo, tak jak każdy inny obozowicz. - No i podobno Odysseas jedzie z Vivianą na jakieś wesele. Zakładamy się, kiedy rozłoży przed nim nogi? - spytał z udawaną ciekawością, jak gdyby zawsze robili zakłady na ten temat. - Ostatnio w ogóle wszyscy nic tylko się schodzą, pieprzą i udają zakochanych. Brakuje w obozie trochę dramatów i wybitych zębów - wzruszył ramionami, bo oni na to wpływu nie mieli przecież. Zaśmiał się cicho na jej odpowiedź odnośnie urlopu. - Mogłabyś robić w korpo - rzucił z rozbawieniem, bo taka odpowiedź pasowała właśnie do jakiegoś pracownika korporacji, który tak dawno nie korzystał z wakacji, że gdy one nadeszły, aż zachłysnął się nimi i za żadne skarby nie chciałby ich kończyć. - Swoją drogą, chętnie zobaczyłbym cię w ciasnej spódnicy, marynarce, okularach i rajstopach. Mogłabyś wziąć to pod uwagę - dodał całkowicie normalnie, bo przecież przebieranki były częstym elementem ich łóżkowych zabaw, a on nigdy nie miał problemu z tym, by wyjawiać jej swoje pragnienia. W korpo-parkę jeszcze się nie bawili, więc mogli temat przemyśleć, w końcu ile można przebierać się za stróżów prawa, kowbojów, pielęgniarki czy nauczycielki? Jemu zupa odpowiadała, dlatego trochę zdziwiło go, że Lara niemal od razu z niej zrezygnowała. Uznał jednak, że mogła mieć okres albo po prostu zły nastrój i nie mieć ochoty na zupę, która z reguły się przecież sprawdzała. Dokończył więc jej porcję, by się nie zmarnowało. - Jeśli chcesz mogę opieprzyć kucharza, że odjebał fuszerkę - jemu co prawda zupa smakowała normalnie, ale skoro Guseva uważała, że coś jest nie tak, to nie miał powodu, by jej w to nie wierzyć.
Lara Guseva
Re: Gospoda Sro 31 Sie 2022, 09:43
Uśmiechnęła się tylko rozbawiona, bo przypuszczała, że Erron znajdzie i tak jakiś temat, by jej coś poopowiadać krótszą czy dłuższą chwilę. Długo nie musiała czekać nawet na propozycję, więc tylko przytaknęła, gdy zaproponował obozowe ploteczki. Co prawda pewnie za kilka minut już o tym zapomni, ale przynajmniej będzie mogła się teraz z kogoś pośmiać. Przynajmniej na to liczyła. - Ciekawe czy Garcia go nie zmusza, no bo proszę cię? Juarez? Może tam tragedia rodzinna się dzieje - zaśmiała się i ona. Co prawda nawet gramem nie wierzyła w to, co powiedziała. Generałowie byli jacy byli, ale Sylvia nigdy by Corvusa nie skrzywdziła, bardziej innych za to, że utrudniają mu życie. Najwyraźniej i taki świętoszek potrzebuje czasem spuścić pary. - Ciekawe czy testują meble czy jedynie grzecznie kanapę - zaśmiała się znowu, bo akurat co jak co, ale seks na biurku średnio jej pasował do ułożonego generała. Co innego do Meksykanki. - A może to on przed nią rozłoży przysłowiowe nogi? Mówimy o Vivianie - zaśmiała się, bo nie wątpiła w to, że gość ma ochotę na swoją byłą trenerkę. Kto by nie miał? Niemniej przy charakterze Gavirii podejrzewała, że jak już zdecyduje się zrezygnować z celibatu, to właśnie Spyros będzie zdobyty, a nie odwrotnie. - Swoją drogą nie wiedziałam, że są tak blisko, by towarzyszyć sobie na weselach - dodała zaraz zdziwiona, bo o ile kilkukrotnie gdzieś ich w barach widziała, to mówimy wciąż o Vivianie. Czyżby były gangus przebił się przez mur? - To obóz, pewnie zaraz będzie jakiś dramat albo będzie trzeba kogoś chować - cóż za ironia, że Erronowi brakowało dramatów w obozie, a niedługo on sam przeżyje największy. Rosjanka zastanawiała się czy po prostu go nie zrazić mocno do siebie, ale wiedziała, że to nie zadziała. Oboje wiedzieli jak bardzo się kochają (w końcu). Zaśmiała się słysząc o korpo, by później tylko się uśmiechnąć. - To trzeba coś zamówić, wiesz, że nie mam takich ubrań - nie miała problemu z taką przebieranką czy to w roli podwładnej czy szefowej. U niego było prościej, bo wystarczyła koszula i ładniejsze spodnie. No ale Lara nie miała problemu z wydawaniem pieniędzy, zwłaszcza teraz. Zresztą po cichu od jakiegoś czasu przelewała swoje oszczędności Blackowi, by te nie przepadły na rzecz obozu. Tym bardziej, że mężczyzna nie lubił ich za bardzo wydawać. - Skoro tobie smakowała, to nie mogła być taka zła. No ale droga wolna - nie będzie go powstrzymywać od opierdolenia kogoś, bo to dopiero byłoby podejrzane. Niemniej makaron był już spoko i w żaden sposób jej nie drażnił, więc chociaż tyle. Kilka minut później poczuła, że słabnie, dlatego przeprosiła ukochanego i udała się do łazienki. Gdy tylko tam się znalazła upewniła się, że nikogo nie ma i wsparła się na blacie. Odkręciła też zimną wodę i obserwowała swoje odbicie w lustrze. Krwi z nosa się jednak nie spodziewała, ale szybko papierem tamowała sytuację. Na szczęście dużo tego nie było, więc wyrzuciła papier, opłukała dokładnie twarz i po kilku minutach wróciła jak gdyby nigdy nic do Errona.
Erron Black
Re: Gospoda Sro 31 Sie 2022, 14:46
Lara mogła mieć sporo racji z tym, że Sylvia jest spragniona Corvusa i wręcz przymusza go do tego, by uprawiali więcej seksu, w końcu nie było tajemnicą, iż córka Hefajstosa czuła się zaniedbywana kosztem pracy Juareza. Nie zdziwiłoby go zatem to, że choćby dla własnych potrzeb Garcia organizuje im czas akurat w taki sposób, wszakże sam był najlepszym przykładem tego, jak jurni potrafią być herosi. Mimo tego, że potraktował tę wersję dość poważnie, również zaśmiał się, bo Guseva przedstawiła to w bardzo bezpośredni sposób i wyszło tym samym zabawnie. - Sugeruesz gwałt? - zaśmiał się głośniej i zaraz upił łyk napoju. - Znając życie to tylko kanapę i ewentualnie biurko. Pewnie nie są tak kreatywni jak my - rzucił beznamiętnie i zaraz przypomniał sobie różne sytuacje, w których uprawiał seks z córką Sif. Ilość mebli, lokacji i sytuacji, w których to robili była wręcz kosmiczna. Zapewne w samym gabinecie Juareza odbyliby więcej stosunków na różne sposoby, niż Corvus i Sylvia uprawiali przez rok. Trzeba było przyznać, że Erron i Lara byli bardzo kreatywni pod tym względem. Pokiwał głową zgadzając się z ukochaną. - Nie zdziwiłoby mnie to - odniósł się do sugestii z rozłożeniem nóg przez Odysseasa. - Ja nie sądziłem, że Viviana jest blisko z kimkolwiek. Do niedawna myślałem, że jest aseksualna, ewentualnie wzdycha do kogoś w stylu Corvusa czy Giotto, czyli osób poza swoim zasięgiem - ot luźna sugestia, choć córka Hodra nie zdradzała żadnych ciągutek w kierunku Juareza czy Nero. Niemniej jednak w taki sposób można było tłumaczyć obecność Viviany w życiu rodziny Nero. Czyżby przyjaźń z Elisą była pretekstem do tego, by wykraść jej męża? Ależ intrygę wytworzył w swojej głowie Black. Pokręcił głową zgadzając się tylko po części z blondynką. - I tak mało się tu dzieje, za grzecznie jest - dokończył posiłek, po czym uniósł lekko kącik ust w zadowoleniu, gdy Lara wprost stwierdziła, że mogą zamówić taki strój. Wyobraźnia od razu się uruchomiła i resztę Black sobie już dodał, dzięki czemu pojawiła się również swego rodzaju zajawka. - Zdecydowanie trzeba - przytaknął Rosjance, a następnie znów przeniósł dłoń między jej nogi, by palcami nieco popieścić jej łono, w podobny sposób jak zrobił to po przywitaniu się. - Lubię, jak się przebierasz - poruszył sugestywnie brwiami i uśmiechnął pewnie, bo przypomniał sobie wiele zabaw łóżkowych, w których to właśnie Lara wykazywała się kreatywnością i przebierała się za różne postacie, często zaskakując go, bo choć czasem nalegał na jakieś przebieranki, tak w zdecydowanie większej części to była właśnie inicjatywa córki Sif. Wzruszył ramionami, gdy okazało się, że Larze nie zależy na opierdoleniu kucharza, więc nie zamierzał się wysilać z tego powodu. Skinieniem głowy zareagował na jej zaanonsowane pójście do toalety - normalna rzecz, więc nawet nie zwrócił uwagi na to, że coś może być nie tak. Zamiast tego gapił się na jej tyłek, jak to miał w zwyczaju, gdy pokonywała kolejne metry do łazienki. On w tym czasie popijał sobie drinka i spoglądał co jakiś czas w kierunku toalet, nie chcąc przegapić powrotu ukochanej. Kiedy ta usiadła znów obok niego, on objął ją i chwilę się jej przyglądał. - Nosek przypudrowany? - zażartował z niej. - Ostatnio często chodzisz do toalety, coś jest nie tak? - rzucił nagle, bo przecież to nie było tak, że ta kwestia mu umknęła. Nie powiązał jednak tego z niczym poważnym, jednak jakieś zainteresowanie to u niego wywołało.
Lara Guseva
Re: Gospoda Czw 08 Wrz 2022, 08:09
- Na to wychodzi - odpowiedziała słysząc o gwałcie, by zaraz się również zaśmiać. Jasne, że gwałt nie był sytuacją do żartów i można było też wykorzystać facetów, ale mimo wszystko nie sądziła, by Garcia była takim creepem. Niemniej biorąc pod uwagę temperamenty pary i miłość do pracy Juareza, taka myśl mogła przejść przez głowę, gdy słyszało się plotki o seksie w gabinecie. No chyba, że Corvus bzykał się z kimś innym na boku. Nie, niemożliwe. Za grzeczny na to był. Zaraz jednak potężnie się zdziwiła słysząc sugestię ukochanego dotyczącej Viviany. Nawet skrzywiła się na nią lekko, jakby wyobrażając sobie te sytuacje. Co prawda nie znała Kolumbijki jakoś super dobrze, ale był czas, że wiele misji razem wykonywały, więc co nieco o brunetce można powiedzieć. - Miała przecież męża i dzieci, nie pamiętasz? - rzuciła najpierw oczywistość, bo ta aseksualność jednak ją bawiła. - I Corvus? Fu, nie sądzę, by taką kobietę interesował ktoś... taki - nie umiała jasno określić generała, ale nie. Zdecydowanie nie. Zresztą z całym szacunkiem do Sylvii podejrzewała, że jeśli Kolumbijka chciałaby generała, to z palcem w dupie by go odbiła. - Już prędzej ten Giotto, ale czy oni się nie przyjaźnią? - bardziej spytała niż była pewna, ale obiła się jej nawet wieść o uszy, że rzekomo Gaviria została matką chrzestną małych Nero. To więc na grubo, tym bardziej jak weźmie się pod uwagę jej przeszłość. Wywróciła tylko oczami słysząc, że za grzecznie w obozie było. Lara była jaka była, ale nie domagała się więcej trupów w obozie, bez przesady. Nie miała ochoty też na wojnę domową, o której od jakiegoś czasu tu i ówdzie się słyszy. Może to dlatego, że umierała i chciała już tylko świętego spokoju? Uśmiechnęła się zarówno na słowa Errona, jak i jego dotyk, który wiele innych kobiet wprawiłby w zawstydzenie i nerwowe rozglądanie się czy nikt nie widzi. Ale nie ją. - Jasne - wywróciła oczami i zaśmiała się, gdy spytał o nos. Zaraz jednak lekko ją zagiął, czego nie dała po sobie poznać. Nie wiedziała, że zarejestrował ten fakt. - Więcej sikam - rzuciła luźno i wzruszyła ramionami sugerując, że nie wie o co chodzi, ale jednocześnie jest to pierdoła, nad którą nie warto się pochylać. Zerknęła na zegarek i westchnęła ciężko. - Wracasz na trening? - spytała choć już znała odpowiedź. Patrol, trening dzieciaków i jego własny. Tego ostatniego jeszcze nie odbył zgodnie z tym, co jej pisał. - To zobaczymy się w domu? Nie żebym ciebie wyganiała, ale im prędzej zaczniesz ten trening, tym szybciej już wrócisz do mnie na resztę dnia. A to miła perspektywa - uśmiechnęła się i wcale nie kłamała, bo zamiast siedzieć w knajpie, wolała leżeć z nim w łóżku albo uprawiać seks. Kiedy usłyszała zgodę, pocałowała go jeszcze namiętnie na pożegnanie. - Kocham cię, wracaj szybko - mruknęła, gdy stali już przed lokalem i ich drogi się rozchodziły. Pocałowała go raz jeszcze intensywnie, a następnie wróciła do jego, a właściwie chyba już ich mieszkania. Sama Rosjanka leżała rozwalona na kanapie walcząc z zawrotami głowy dłuższy czas, jednak gdy poczuła, że znowu krwawi z nosa pobiegła (a raczej poszła nieco się zataczając) do łazienki, gdzie próbowała opanować sytuację. Jednak nim jej się to udało zemdlała na finisz jeszcze uderzając czołem o umywalkę je też rozcinając i krwawiąc. Krwi więc było sporo, bo i z głowy się sączyła i z nosa. Mało przyjemny widok, ale co zrobić?
Erron Black
Re: Gospoda Czw 08 Wrz 2022, 15:23
Black niezbyt przejmował się tym, co działo się w życiu innych i to pomimo doprawdy okropnych dramatów, jakie czasami się rozgrywały. Nic więc dziwnego, że tak luźno sugerował związki Viviany z Giotto czy fakt gwałcenia Corvusa przez Sylvię, co swoją drogą było dość zabawne, bo zbyt męska taka postawa nie była: jak Juarez mógł w ogóle się zastanawiać czy zaliczać Garcię? Powinien to robić przy każdej możliwej sposobności, w końcu była to niezła laska. - Chuj wie, równie dobrze mogą się stukać - wzruszył ramionami. - Mało to przyjaciół sypiało ze sobą? - pytanie było retoryczne, bo rzecz jasna odnosiło się również do nich. Przyjaźń wcale nie wykluczała seksu, a często wręcz od tego się zaczynało, zwłaszcza gdy dwójka ludzi nie miała stałych partnerów, a jednak mieli seksualne potrzeby, które chcieli realizować. Częstsze podróże do toalety były zastanawiające, ale jej odpowiedź była dla niego wystarczająca, w końcu czy Lara miała powód, by go okłamywać w tej kwestii? Przecież gdyby coś się działo, to kobieta na pewno by mu o tym powiedziała, prawda? Powinna mieć do niego takie zaufanie. Nie drążył więc tematu, a zamiast tego skupił się na zerkaniu na swoją ukochaną, która nawet mimo słabej formy (o której Erron nie wiedział), wyglądała jak zwykle zjawiskowo. Spojrzał na zegarek nad barem, który nijak pasował do całego wystroju, po czym westchnął lekko zrezygnowany, bo czekał na niego powrót do rzeczywistości. - Zaraz - odparł podirytowany. - Jeszcze nie skończyłem się do ciebie dobierać - dodał już trochę luźniej, po czym bez pytania zaczął ją całować i jak to w jego przypadku często bywało: również macać. Dobrze chociaż, że siedzieli z dala od gapiów, bo tego typu gesty mogły wywołać zgorszenie nawet wśród rozwiązłych obozowiczów. Poprzestał tylko na chwilowym pieszczeniu jej łona oraz na namiętnych pocałunkach, by zaraz odsunąć się i spojrzeć na blondynkę. - Oczywiście - potwierdził. - Nie stracimy ani sekundy więcej - przyznał pewnie nawiązując do sytuacji sprzed miesięcy, kiedy to grali ze sobą w jakieś dziwne podchody i zamiast zejść się jak cywilizowani ludzie, udawali, że sam seks im wystarczy. Wyszli wiec z lokalu i chwilę później pożegnali się, czego Black nie chciał, ale obowiązki wzywały. - Ja ciebie też, Lara - powiedział bardzo poważnie, dzięki czemu jego słowa nabrały jeszcze większego znaczenia. Odwzajemnił pocałunek ukochanej i jeszcze przeciągnął go chwilę, gdy tylko poczuł, że córka Sif powoli chce się od niego odsunąć. Obrócił się na pięcie i powędrował do koloseum, w którym miał przeprowadzić kolejny trening. Do domu wrócił pod wieczór i najpewniej był to jeden z ostatnich dni, w których wpadał do jej mieszkania, bo przecież ustalili dziś, że zamieszkają razem. Zapowiadała się zatem cudowna noc i dlatego Erron postanowił zaopatrzyć się w butelkę drogiego wina oraz w kolację, którą stanowiły ravioli z różnymi nadzieniami oraz jakaś zupa krem z różnych warzyw, gdyby zachciało im się coś bardziej płynnego. - Lara, wróciłem! - powiedział głośno, by blondynka zarejestrowała jego obecność. Ściągnął z siebie torbę oraz położył zapakowany posiłek na bok, spodziewając się, że brak odpowiedzi ze strony Gusevy jest związany z jakąś niespodzianką. Czyżby czekała na niego w sypialni? Albo właśnie dopinała ostatni guziczek koszuli i zaprezentuje mu się jako korpo-woman? Dopiero po chwili zwrócił uwagę na plamy krwi, które nieregularnie znalazły się na podłodze od sofy aż do łazienki, w której światło było nadal zapalone. To zmartwiło syna Njorda, który natychmiast wszedł do toalety i gdy zobaczył Rosjankę w kałuży krwi, zamarł na moment. Serce zaczęło bić mu bardzo mocno ze strachu, ale zaraz się otrząsnął i od razu udzielił pomocy ukochanej, która całe szczęście oddychała. - Lara! Obudź się! - krzyczał do córki Sif, podtrzymując jej głowę, ale gdy tylko zobaczył, że z nosa sączy się krew, od razu ułożył ją na bok, by czasem ukochana nie zachłysnęła się nią. Zadzwonił od razu na obozowy SOR i od razu zabrał blondynkę do szpitala, gdy tylko poinformował herosów o potrzebnej pomocy medycznej. Black nigdy w życiu tak nie zapierdalał. W szpitalu był już kilka chwil później, albo to czas po prostu tak szybko leciał, że nawet tego nie zarejestrował. Oddał Larę w opiekę najlepiej wyszkolonych półbogów-lekarzy i usiadł na krześle przed salą operacyjną, bo oczywiście nie został wpuszczony do sterylnego pomieszczenia. Pochylił się i spojrzał na swoje dłonie, które były całe we krwi jego ukochanej. To wywołało u niego strach, którego nie powstydziłby się sam Fobos. Był przerażony i tylko ostatnie pokłady silnego charakteru nie pozwalały mu na uzewnętrznienie się i rozpłakanie czy jakiś niekontrolowany napad agresji.