Diana Reed Czw 15 Sie 2019, 23:09 | |
| Prezentacja Imię - Aphrodite Nazwisko - Reed Wiek - 27 lat Pochodzenie - Miami, Floryda - USA Staż w obozie - 17 lat Rodzic - Melinoe Drużyna/NoGods - Asklepiosa Ranga - członek drużyny Zajęty wygląd - Elizabeth Turner | |
Aparycja Jak widać na załączonym obrazku, Diana to kobieta o pięknej twarzy, uroczym spojrzeniu i blond włosach. Niepomalowana wygląda młodziej, ale absolutnie jej to nie przeszkadza. Posiada przenikliwe oczy (które w zależności od światła wyglądają na niebieskie lub zielone), pełne brwi i wąski nosek. Jej włosy zwykle sięgają trochę za ramiona. Lubi je mieć delikatnie pofalowane. Jest naturalną blondynką, dlatego musi używać henny do brwi, by je podkreślić. Jej skóra jest opalona, bo lubi smażyć się na słoneczku. Mierzy 177 cm i waży 62 kg, co przekłada się w większości na mięśnie. Jest wysportowana i dzięki treningom ma dużo siły w rękach. Ma świadomość swojej urody i bardzo dba o swój wygląd. Lubi mieć wszystko pod kontrolą, dlatego nie sposób spotkać jej "nieogarniętej". Zawsze wygląda przynajmniej przyzwoicie. Ale zwykle to określenie "ładnie" najlepiej pasuje. Niemniej nie zawsze się maluje i wtedy można na jej twarzy dostrzec piegi. Najwięcej jest ich na nosie, czole i trochę na policzkach. Przy delikatnym makijażu również je widać. Jeśli chodzi o ubrania to lubi mieć ładne rzeczy i dobrze się w nich czuć. Poza treningami często chodzi w sukienkach. Oprócz tego lubi nosić szorty i albo przykrótkie bluzki albo takie z dekoltami. Skoro ma co eksponować to nie wstydzi się tego robić - oczywiście wszystko w granicach dobrego smaku. A na treningi zwykle zakłada obcisłe legginsy i top, więc niekiedy rozprasza męską część trenujących. Ma też sporą ilość biżuterii, bo dodatki to podstawa przy ubiorze. Najważniejsza dla niej biżuteria to złota bransoletka, którą dostała od matki. Według niej to chyba wypełniło obowiązki rodzicielskie na resztę jej życia. Bransoletka przemienia się w glewię. Ale nie taką zwykłą, bo wygląda TAK. Drewniany trzonek (czarny) jest zakończony charakterystycznym ostrzem, jak postawi go na ziemi obok siebie to całość jest wyższa dwie głowy od niej. Gdy z nią stoi wygląda jak Mroczny Kosiarz, który właśnie ma odebrać czyjeś życie. Co najważniejsze, dziewczyna doskonale potrafi manipulować swoim wyglądem na swoją korzyść. Kiedy jest to potrzebne może wyglądać wyzywająco, a wręcz ordynarnie, ale potrafi też ubrać się ładnie i przyzwoicie, a gdy się uśmiechnie każdy będzie ją miał za grzeczną dziewczynkę. Którą nie jest. | Charakter Niestety, córka Melinoe nie miała lekkiego życia, przez co ukształtował się u niej niezbyt prosty charakter. Zimna suka? Tak, ale jak ją tak nazwiesz to wydrapie ci oczy. Jest niezwykle uparta i wszystko wie najlepiej. Bardzo ciężko jest się jej przyznać do błędu, więc najczęściej tego nie robi. W kontaktach międzyludzkich nie sili się na sztuczną uprzejmość i jeśli kogoś nie lubi to ta osoba doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Lubi samotność i nie ma zbyt wielu znajomych, nie mówiąc już o przyjaźni. Kontakt ze zwierzętami w zupełności jej wystarczy, jeśli chodzi o interakcje. No może nie do końca, bo w końcu każdy czasem potrzebuje zbliżenia - jest to stan fizjologiczny. Na szczęście w obozie nietrudno o niezobowiązujący seks. Była do tej pory w jakichś trzech związkach i każdy skończył się klapą, więc każdego kto próbuje się zbliżyć zwyczajnie spławia. Generalnie nie jest zbyt miłą osobą. Jest sarkastyczna, złośliwa, często wredna i bywa apodyktyczna. Jest indywidualistką, która nie wie co to gra zespołowa i zawsze liczy wyłącznie na siebie. Z drugiej strony jest bardzo tajemnicza i niewiele osób zna jej prawdziwą stronę. A jak już się przed kimś otworzy to potrafi być naprawdę świetnym kompanem do spędzania czasu, a za bliską osobę skoczyłaby w ogień i aktualnie ma tylko jedną taką osobę i jest to jej brat - Corvus. Sama nie za bardzo rozgryzła swoją osobowość, bo nie chodziła na żadne terapie, które by jej w tym pomogły. A traum przeżyła wiele. Dzięki swojej mocy ciężko ją przestraszyć. Od lat boryka się z duchami i zjawami nawiedzającymi jakieś miejsce. Kiedyś podskakiwała za każdym razem, ale z czasem chyba człowiek się przyzwyczaja. Choć to dalej nieprzyjemne doświadczenie. Nie lubi sytuacji, w których widzi, że ktoś nie pogodził się ze śmiercią ważnej dla niego osoby. Dobija ją to i ma ochotę zatłuc tego kogoś. No tak, bo problemy z agresją również się pojawiają, ale nauczyła sobie z tym radzić za pomocą mocniejszych treningów oraz malowania. Każdy kto miał z nią do czynienia powiedziałby o niej, że jest twarda, bo nie okazuje słabości i nie można jej zranić. I faktycznie przybieranie pokerowej twarzy czy śmianie się komuś w twarz to jej codzienność, ale na koniec dnia, gdzie była sama w mieszkaniu, często zwyczajnie płakała do poduszki, żeby wyrzucić z siebie te negatywne emocje. Ale nigdy nie pokaże ich osobom trzecim. I choć ma o sobie wysokie mniemanie to jednak jest przekonana, że jej matka ją przeklęła i wszyscy wokół niej albo giną albo są nieszczęśliwi. Oczywiście potrafi się bawić, śmiać i żartować. Potrafi być miła jeśli chce, ale rzadko to następuje. Na imprezie to zupełnie inny człowiek i wiele osób, które poznała przy alkoholu potem dziwiły się, że następnego dnia jest zupełnie inna. Kobieta zmienną jest? Jakoś tak. |
Przykładowy post - Wyprostuj się - poinstruował ją ojciec. Dwudziestopięcioletnia dziewczyna zastosowała się do instrukcji i wzięła do ust kawałek jagnięciny, który na spokojnie przeżuwała. Urodziny ojca. Co roku musiała być obecna na kolacji z tej okazji. Zwykle robił też większą imprezę, ale na nią nigdy nie została. Nie było to przez niego wymagane, a może nawet niechciane. Także dom rodzinny odwiedzała trzy razy do roku - na urodziny ojca, swoje oraz na święta. O trzy razy za dużo w jej przekonaniu. I to nie tak, że nie kochała swojego ojca, bo wiadomo, że kochała. Ale dzieliła ich od lat pewna bariera, której nie potrafiła przełamać. A może i nie chciała. Spojrzała na swojego ojca, który jadł kolację, patrząc w dal i nie zwracając na nią większej uwagi. Obecnie był sam i wiedziała, że nie wpływa to na niego dobrze. Pamiętała, że z początku nie lubiła jego nowej żony. Miała 6 lat, gdy ją poznała i wtedy nie doceniała tego, że przy niej jej ojciec był szczęśliwy. Rok temu umarła i wiedziała, że bardzo to przeżył. Obecnie wyglądał... staro. Wiele zmarszczek, siwe włosy i zmęczony wyraz twarzy. Chyba powinien znowu poszukać żony. To byłoby chyba czwarte małżeństwo. Dwa pierwsze skończyły się rozwodem, ale przynajmniej z pierwszego miał swoją pierworodną córkę - Melindę. Potem miał romans z boginią i dostał tylko dziecko w spadku. Na szczęście nigdy jej nie okłamywał i od początku wiedziała kim jest i jaki jest jej cel. Często się przeprowadzali, ale było to związane z pracą ojca. Był dość surowy w wychowywaniu, jak już był na miejscu. Generalnie dużo pracował i większość czasu spędzała z Melindą i opiekunkami. - Dziękuję za kolację. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego - wstała od stołu i pocałowała go w czoło, kierując się do drzwi. W korytarzu minęła się z Melindą, przez co jeszcze przyśpieszyła kroku. Nienawidziła wpadać na jej ducha, bo czuła wtedy rozdzierającą pustkę w sercu. Z uczuciem ulgi opuściła dom rodzinny. Miała wykupiony pokój na jedną noc w najgorszej dzielnicy miasta. Bardziej melina niż pokój i nienawidziła tam zostawać, ale robiła to dla bezpieczeństwa. Zawsze gdy była w Miami miała pełno przemyśleń i wspomnień. Potrzebowała dostępu do alkoholu i to jak najszybciej. Weszła do najbliższego monopolowego i kupiła butelkę whisky. Nie obyło się bez zaczepek pijaków na drodze. Nie szukała dziś zaczepki, więc zignorowała ich i poszła prosto do swojej meliny. Normalnie pewnie obiłaby im mordy, ale miała dość tego dnia i chciała się napić i położyć. - Pieprzone slumsy - mruknęła pod nosem otwierając drzwi swojego pokoju. Już słyszała wydzierających się sąsiadów i za głośną muzykę za oknem. Będzie musiała się mocno znieczulić zanim pójdzie spać. Usiadła przy rozwalającym się biurku i odkręciła butelkę. Wypiła z gwinta parę łyków i poczuła jak przyjemne ciepło rozpływa się po jej przełyku. Nie zamierzała korzystać z dostępnych tu szklanek bo były krótko mówiąc uwalone. Miała nawet swój materac (dmuchany), który kładła na łóżku żeby nie spać na czyjejś spermie. Nawet miała swoją poduszkę i koc do nakrycia. Lubiła być przygotowana, a i tak jej pedantyczna strona chciała krzyczeć w tej przestrzeni. Patrzyła przed siebie, na ścianę i co chwila popijała alkohol. Była zdenerwowana, podminowana. Kiedyś kochała Miami i z chęcią tu przyjeżdżała, żeby oderwać się od obozu. Teraz przyjeżdżała tu jak za karę. Wszystko do niej wracało z podwójną siłą. Widziała to jak dzisiaj.
Miała wtedy 16 lat i jak zwykle przyjechała do rodzinnego domu. Mieścił się w najbogatszej dzielnicy, a od jakichś 2 lat jej rodzina się nie przeprowadziła. Bardzo się cieszyła, bo najbardziej na świecie tęskniła za swoją siostrą. Melinda była jej największym oparciem od dziecka, zawsze się nią zajmowała. - Melinda! - zawołała po przyjeździe do domu. W progu zostawiła swoje rzeczy i pobiegła się z nią przywitać. W drugiej kolejności przytuliła macochę, z którą nawet miała przyzwoity kontakt. Ojca oczywiście nie było jeszcze w domu. Jutro były jego urodziny, ale oczywiście musiał pracować do późna. Zawsze. Cały wieczór i całą noc nadrabiała zaległości z Melindą i macochą. Gdy spotykały się 3 razy do roku, miały bardzo dużo tematów do omówienia i przyjemnie się rozmawiało. Następnego dnia z rana pojechały na przejażdżkę konną, a potem szykowały się do wieczornej kolacji. Było cudownie i rzadko bywała tak szczęśliwa jak tutaj. Na kolacji miała białą sukienkę, upięte włosy i uśmiech od ucha do ucha. Na urodziny podarowały ojcu z siostrą złoty zegarek, który wewnątrz miał wygrawerowane "Kochamy cię - Diana i Melinda". I wszystko szło zgodnie z planem, były rozmowy, śmiechy, muzyka. Diana była naprawdę zadowolona. Czas spędzony z rodziną wydawał jej się błogosławieństwem. Następnego dnia wszyscy mieli udać się w dzień na piknik, a wieczorem miała się odbyć uroczysta impreza na większą liczbę osób. Cała rodzina o 12 pojechała na łąkę przy lesie, by tam rozłożyć wielki koc i naczynia z lunchem. Po raz kolejny mieli spędzić miło czas. Diana nawet nie pomyślała, że coś złego mogłoby się stać. W pewnym momencie jednak usłyszała dziwny dźwięk. Ni to ryk ni to krzyk, może bardziej skrzek? Odwróciła się, ale nic nie zobaczyła. Dopiero gdy podniosła głowę dostrzegła dwie harpie lecące prosto na nich. - Uważajcie! - krzyknęła do rodziny. Automatycznie aktywowała bransoletkę, by za chwilę trzymać swoją glewię. Potwór chciał rozszarpać ich na strzępy. Może były głodne? Pewnie tak. Prawdopodobnie mają gdzieś w pobliżu gniazdo i wyczuły zapach herosa. Diana dopiero teraz o tym pomyślała. Zaczęła się martwić, że przyleci ich więcej. - Uciekajcie! - krzyknęła do nich, choć nie wiedziała jak ma sobie poradzić z dwoma harpiami. Co prawda dużą wagę przykładała do ćwiczeń, ale była kompletnie sama i znikąd pomocy. Nie myślała o tym jeszcze, bo w głowie miała przede wszystkim pokonanie harpii. Zamachnęła się glewią i gdy harpia zbliżyła się do ziemi, by ich zranić, złapać lub zabić, Diana dźgnęła z całej siły ostrzem w harpię. Miała szczerą nadzieję, że trafi w serce albo mózg, ale niestety zraniła zaledwie jedno skrzydło. Potwór zawył i w odwecie drapnął dziewczynę w okolicy żołądka. Gdyby w porę nie odskoczyła pewnie mogłaby zbierać z podłogi swoje flaki, a tak miała tylko krwawiącą ranę po pazurach. Usłyszała krzyk, bo druga harpia atakowała jej bliskich. Jak miała ich obronić? Za chwilę usłyszała strzały. Na szczęście jej ojciec zawsze miał przy sobie pistolet i teraz mógł się bronić. Nie miała czasu na nich patrzeć, bo harpia jej nie odpuszczała i wściekła (bo ranna) machała pazurami i próbowała ją dosłownie rozszarpać na strzępy. Zablokowała jej pazury drewnianą podstawą glewii i wykonała kop z półobrotu, powalając tym samym harpię. Usłyszała kolejne strzały, więc pobiegła w tamtym kierunku i zobaczyła ojca z krwawiącą raną w boku i chyba złamaną nogą. Macocha chowała się za nim przerażona, a Melinda próbowała walczyć rzucając kamieniami i trzymając w ręku nóż do smarowania chleba. Ta harpia była postrzelona w okolicach ramienia i nogi, ale nadal atakowała. Ręce ojca już się trzęsły, więc pudłowały. Gdy Diana do nich dobiegła, od razu rzuciła się do walki z harpią. Kopnęła ją od boku, ale ta tylko się przesunęła i nie upadła. Natychmiast się odwróciła i machnęła pazurami, rozrywając skórę na udzie dziewczyny. W jej oczach pojawiły się łzy, ale nie zamierzała się poddać. Walczyła o rodzinę. Znów obróciła w rękach glewię, tym samym zadała ranę ciętą w okolicach brzucha harpii. Gdy ta zawyła, dziewczyna poczuła nagłe odepchnięcie. Siła uderzenia powaliła ją na ziemię, a gdy podniosła wzrok zobaczyła, że jej przyrodnia siostra, Melinda zasłoniła ją własnym ciałem przed atakiem drugiej harpii. Diana widziała od tej pory wszystko jak w zwolnionym tempie. Pazury harpii zatapiające się głęboko w ciele Melindy i jej spojrzenie pełne bólu. Heroska podniosła się gwałtownie i zaczęła biec w ich stronę, ale druga harpia zagrodziła jej drogę i korzystając z jej rozproszenia i nieuwagi przyszpiliła ją do ziemi swoimi szponami u stóp i chciała rozerwać dziobem. Ale w momencie gdy się nachylała, Diana przebiła jej łeb glewią, którą cały czas ściskała w ręku. Jej ciało bezwładnie opadło na nią i musiała przewalić ją na bok. Była ciężka i niełatwo było nastolatce ją podnieść. A kiedy się udało jej oczom ukazał się przerażający widok. Jej siostra leżała na ziemi... w dwóch częściach. Została dosłownie rozerwana na połowę przez drugą harpię. Ojcu skończyły się naboje, a harpia widząc martwe ciało swojej koleżanki chyba nie czuła się już tak pewnie, więc zabrała ciało Melindy i poleciała w nieznanym kierunku. Diana nie mogła uwierzyć w to co widzi. Przez moment była w szoku i nie mogła się ruszyć ani wydać żadnego dźwięku. Dopiero widząc strzępy ciała na ziemi, coś w niej pękło i zaczęła krzyczeć i płakać.
*PUK* *PUK* *PUK* Podniosła gwałtownie głowę i rozejrzała się. Obskurny pokój, biurko, opróżniona butelka. Zasnęła na siedząco - idealnie. Przez kilka sekund nie wiedziała gdzie jest i o co chodzi. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że znowu przeżywała ten koszmar we śnie. Chyba nigdy nie da jej to spokoju. Tymczasem ktoś walił do drzwi, więc podniosła tyłek, żeby otworzyć. Za drzwiami stał dwa razy większy od niej mężczyzna, który patrzył na nią z wściekłością. Waliło od niego alkoholem, ale Diana tego nie wyczuła, bo sama była pod wpływem. - Ludzie próbują spać! Przestań drzeć ryja wywłoko! - zagrzmiał i trzeba przyznać, że zaskoczył ją tymi słowami. Podniosła delikatnie brwi, ale nie na długo dała się zbić z tropu. Przy okazji uświadomiła sobie, że musiała znowu krzyczeć przez sen. Powinna chyba brać jakieś wspomagacze. - Spierdalaj - odpowiedziała znużona, bo naprawdę nie chciało jej się tracić na niego czasu. Gdy chciała zamknąć drzwi, zastawił je swoją stopą. Mogła mu ją zmiażdżyć, ale wtedy pewnie rozwaliłaby drzwi i musiałaby zmieniać pokój. - Ktoś chyba musi cię nauczyć manier, suko - wydarł się, a ona zrozumiała skąd jego głos wydawał się znajomy. Gdy wchodziła do pokoju słyszała jak krzyczy i wyzywa jakąś kobietę. Sądząc po odgłosach to pewnie ją lał, ale to nie była jej sprawa. Nie była bohaterką uciśnionych, miała swoje problemy. A w tym momencie był nim ten gbur. - Masz trzy sekundy żeby stąd iść - ostrzegła go, ale on popchnął gwałtownie drzwi i otworzyły się na szerokość. Złapał ją za włosy i pociągnął do góry. - Jak cię zerżnę też będziesz taka ostra? - wyrechotał i pchnął ją w głąb pokoju. Był silny, ale chyba nie wiedział z kim zadarł. Wolną ręką uderzyła w jego przedramię co spowodowało, że puścił jej włosy. Była w naprawdę złym humorze, a jego słowa naprawdę ją zdenerwowały. Szybkim ruchem odwróciła się by sięgnąć po pistolet z plecaka, bo od tego nieszczęsnego wypadku zawsze miała przy sobie pistolet. Niestety w tym czasie, mężczyzna zdążył uderzyć ją w głowę tym samym nieco ją dezorientując. Zachwiała się na nogach, a wtedy ją złapał i pchnął na łóżko. Natychmiast otrzeźwiała, gdy rzucił się na nią i przygniótł ją własnym ciałem, jednocześnie obmacując. Wiedziała, że krzyk o pomoc nic nie da i jest zdana na siebie. Na szczęście była półboginią, a to oznaczało, że jej siła przewyższała jego, nawet jeśli był większy. Odepchnęła go od siebie i spadł na podłogę, a ona z wściekłością rzuciła się na niego i zaczęła go okładać pięciami. Niestety po drugim ciosie on zdołał ją od siebie odepchnąć. Był zaskakująco silny jak na zwykłego człowieka, ale nie miała czasu się nad tym zastanawiać. Wpadła na lampkę stojącą na stoliku przy łóżku, która rozbiła się od uderzenia i szklany element wbił jej się w plecy. Syknęła z bólu, ale wielkolud był już przy niej i złapał ją za głowę, po czym uderzył nią w ścianę. Kolejna faza zamroczenia i upadła na podłogę. Nie zginę w melinie z rąk tego śmiecia - pomyślała i zaczęła się podnosić, ale tym razem złapał ją za szyję i próbował albo udusić albo poddusić, żeby się nie opierała. Ale zamiast złapać go za ręce i odciągnąć, postanowiła dotknąć swojej bransoletki i aktywować glewię. Nie chciała go zabić, dlatego użyła płaskiej części do uderzenia go w głowę. Mocno. Tym razem to jego zamroczyło, więc uderzyła go z pięści w twarz. Odleciał do tyłu i podczas upadania zahaczył o róg biurka. Prosto w skroń. Padł bez życia na ziemię, a Diana zszokowana nie wiedziała co ma robić. Jakimś cudem udało jej się zachować spokój. Sprawdziła czy na pewno nie żyje, a potem wywlokła jego ciało do pustego pokoju obok. W swoim posprzątała jakby nic się nie stało i uciekła stamtąd najprędzej jak potrafiła, zostawiając klucz w drzwiach, żeby nikt dokładnie nie wiedział o której wyszła. Obiecała sobie, że więcej tam nie wróci i więcej nie słyszała o tej sprawie. Śmierć w slumsach to żadne zaskoczenie dla miejscowej policji, ale Diana teraz miała człowieka na sumieniu. Ciekawostki * Nikt nie zna jej prawdziwego imienia. Odkąd przybyła do obozu posługuje się imieniem Diana i już do niego przywykła. Nie znosi swojego imienia, które przecież odziedziczyła po Afrodycie - bogini miłości. Ironia, skoro sama nawet nie wierzy w miłość. * Dlaczego Diana? Bo jak była mała to uwielbiała Wonder Woman z komiksów, a przecież jej alter ego to Diana. * Cztery lata po śmierci jej siostry z pomocą znajomego z obozu znalazła gniazdo harpii, która ją zabiła i rozbiła wszystkie kryształy, w tym jej siostry. * Już zawsze będzie czuła się winna za śmierć Melindy. Wie również, że ojciec ją obwinia, dlatego jest między nimi niewidzialna bariera. Na jego nieszczęście Diana jest jedyną rodziną jaka mu pozostała i chyba wychodzi z założenia, że lepsze to niż nic. Mimo to przez pierwsze 4 lata po śmierci Melindy nie był w stanie na nią spojrzeć. * Pije duże ilości alkoholu odkąd skończyła 16 lat. Pozwala jej to odciąć się od negatywnych myśli i duchów. Zdążyła się w jakimś stopniu uodpornić, bo może przyjąć całkiem imponujące ilości alkoholu jak na kobietę. * Na piętnaste urodziny dostała od ojca kota.Jest rudy, a co dziwniejsze - jeszcze żyje i ma się dobrze. Często towarzyszy jej w obozie i ma na imię Ginger. * Jest oburęczna. * Lubi jeździć konno i spędzać czas z końmi - to jedne z jej ulubionych zwierząt. Lubi też psy i jaszczurki. * Nienawidzi mięty, więc wszelkie drinki w typie mohito odpadają. * Ulubiony alkohol to wódka. * Boi się głębokiej wody, bo nie potrafi pływać. Lubi za to plaże i opalanie się. Do wody wejdzie maksymalnie na wysokość bioder. O tym również prawie nikt nie wie. * Zawsze musi mieć przy sobie pistolet. * Ma prawo jazdy na samochód - niezbędne do poruszania się po mieście. * Często miewa koszmary. * Potrafi malować i często oddaje się temu zajęciu - w mieszkaniu ma sztalugę, na której powstają jej dzieła. Odpręża ją to. Część wyrzuca, a te lepsze albo wiesza na ścianie w mieszkaniu albo sprzedaje. * Jest ambitna i zawsze chce być we wszystkim najlepsza. Wiadomo, że nie zawsze jej to wychodzi i wtedy jest na siebie zła i sfrustrowana. * Jest biseksualna. * Nienawidzi swojej matki, którą uważa za okrutną sukę. Nigdy się z nią nie skontaktowała mimo tak trudnego dorastania. Dorastanie dziewczynki w normalnych okolicznościach jest trudne, a co dopiero gdy nastolatka zaczyna widzieć zjawy i duchy, a jedyne jej wsparcie to siostra, z którą widzi się 3 razy do roku. * Uwielbia tańczyć i imprezować w ramach zapomnienia. * Nadal parę razy do roku odwiedza ojca w Miami. * Pedantka - w mieszkaniu musi być nieskazitelnie czysto. * Nie lubi dzieci. * Pochodzi z bogatego domu. Przez to, że ojciec ciągle pracował nie miała z nim większego kontaktu. Kiedyś miała do niego żal, ale po tym co się stało straciła do tego prawo.
Ostatnio zmieniony przez Diana Reed dnia Nie 18 Sie 2019, 01:49, w całości zmieniany 6 razy |
|