Przez ostatnie kilka miesięcy Billy Rocks bardzo się zmienił. Zaczął się uśmiechać i częściej niż kiedyś bywał wśród ludzi. Od mruka i samotnika, który nienawidził ludzi po uśmiechniętego i oddanego partnera. Nietrudnym do odgadnięcia stał się powód tej nagłej i drastycznej, było nie było zmiany. A mianowicie wszystko to było zasługą jak i winą pewnej blondynki o bławatkowych oczach, która zmąciła umysł wojownika do tego stopnia, że świata poza nią nie widział. Człowiek na pozór sztywny i chłodny w obyciu w jej towarzystwie promieniał. Może nie aż tak dosłownie bo wciąż był sobą, lecz zmienił się na lepsze, a jego wizerunek nieco ocieplił się. Noc spadających gwiazd, była spontanicznym pomysłem na który Rocks wpadł po przebudzeniu się pewnego lipcowego ranka. Długo rozmyślał nad takim spędzeniem jednego z ostatnich wspólnych wieczorów przed ponownym wyruszeniem na misję, która zapowiadała się na długą i niebezpieczną. Chciał zapewnić Amelię o swoich uczuciach i powiedzieć jej kilka miłych słów by mogła rozpamiętywać je w samotne i chłodne noce. Byli ze sobą już tak długo, a jednocześnie tak krótko. Czasem Japończykowi wydawało się że minął ledwie miesiąc od tamtych wydarzeń dzięki, którym tak naprawdę poznał córkę Afrodyty. Sam przed sobą czasem zastanawiał się jakim cudem udało mu się rozkochać w sobie kobietę taką jak ona? Co sprawiło, że spośród szeregu innych poniekąd lepszych ludzi wybrała właśnie jego? Jasne był świetnym wojownikiem, nawet nieźle pisał fraszki i sonety ale wątpił w to by dziewczyna znała Koreański lub Japoński. Jednakże pod względem emocjonalności i ogólnie przyjętej „fajności” nie klasyfikował się specjalnie wysoko. Był często zimny i szczery przez co niejednokrotnie widział w jej oczach ogniki za które później przepraszał, a wyrzuty sumienia gryzły go po nocach nie dając spać. Nie uważał się za idealnego faceta, a przynajmniej nie na tyle dobrego by zasługiwać na nią. A jednak poczuła do niego coś więcej niż przyjaźń. Prosił by tego wieczoru ubrała się ładnie ale i swobodnie sam wskoczył w błękitną koszulę, ciemne jeansy i trampki. Nie mówił gdzie jadą, kiedy wsiadali do starej terenówki. Drogę pokonali na zdawkowych uprzejmościach jednak widać było że Billy’ego coś gryzie. I faktycznie tak było walka z myślami i lekka trema sprawiały, że był bardziej mrukliwy niż zwykle, lecz sposób w jaki na nią patrzył był inny. Bardziej dojrzały, pewny i przepełniony troską oraz miłością. Obiecał jej że przed misją pożegna się z nią w sposób należyty i odpowiedni tak by o nim pamiętała. Dlatego wyjechali kilka mil za obóz zaparkował auto na uboczu w lesie z dala od głównej drogi i wszelkich zabudowań, byli sami. Złocisto czerwone promienie zachodzącego słońca otulały las w swych objęciach po raz ostatni przed zapadnięciem mroku. Cienie drzew i towarzysząca temu specyficzna i magiczna aura sprawiała, że las wydawał się zaczarowany, a może faktycznie taki był? Tego Rocks nie wiedział. Był przekonany jedynie o swoich uczuciach i chciał je wyznać. Prowadził dziewczynę długo aż doszli na lekkie zalesione wzgórze skąd rozpościerał się widok na jezioro i zachód słońca. Rozłożył koce i na samym ich środku położył duży wiklinowy kosz z którego wyjął butelkę czerwonego słodkiego wina wyprodukowanego na Sycylii i dwa kieliszki. Otwarł butelkę i pozwolił by alkohol chwilę pooddychał. – Dzisiejszej nocy zobaczysz coś magicznego – powiedział nalewając szkarłatnego trunku do kieliszków i uśmiechnął się.
Amelia Bowman
Re: Night of the falling Stars Czw 01 Sie 2019, 00:08
Początki ich relacji nie należały do najlepszych. Amelii ciężko było zaakceptować fakt, że u jej boku był ktoś to otaczał ją opieką oraz troską. Nie kpił, nie wyśmiewał i nie wytykał błędów. Była przewrażliwiona, nie potrafiła reagować w odpowiedni sposób ale zawsze była z nim szczera. W ich znajomości kluczowy okazał się czas. Poznawali się powoli, otwierali, zaczynali rozumieć zachowania i przyzwyczajali się do tego, że w ich życiu pojawił się ktoś ważny. Z miesiąca na miesiąc stawali się sobie bliżsi przez co Amelia wydawała się zmieniać. Uśmiechała się, udzielała w życiu obozu i nawet do treningów podchodziła z mniej sceptycznym nastawieniem. Choć Billy nigdy nie dał jej odczuć, że powinna się zmienić to chciała by był z niej dumny. Zmiany, które wprowadzała do swojego życia były czymś naturalnym. Zwyczajnie kwitła u boku mężczyzny, którego kochała i z płochej dziewczynki przeistaczała się w coraz bardziej pewną swego kobietę. Dostrzegła również zmiany jakie zaszły przez ten czas w Azjacie. Widziała, że kąciki jego ust częściej wykrzywiały się w delikatnym uśmiechu, zdarzało mu się nawet zażartować a w jej towarzystwie wydawał się mniej spięty niż na początku. W dalszym ciągu był poważny, sprawiał wrażenie zdystansowanego, mówił niewiele ale w ostatecznym rozrachunku okazywał się idealnym słuchaczem oraz doradcą. Amelia czuła w nim oparcie i dotychczasowe kłopoty w konfrontacji z jego życiową mądrością okazywały się drobnymi, nic nie znaczącymi problemikami. Był idealnym powiernikiem, wypełnił pustkę w jej sercu i może dlatego pokochała go tak bardzo. Zaakceptowała nawet częste nieobecności Billego. Nauczyła się cieszyć każdą chwilą spędzoną u jego boku. Korzystała w pełni z czasu jaki był im dany i przy okazji stała się bardziej cierpliwa. Kiedy więc mężczyzna wyszedł z tajemniczą inicjatywą nie oponowała zbyt długo. Właściwie od razu się zgodziła i nie zadawała zbędnych pytań. Lubiła niespodzianki, szczególnie te w jego wykonaniu. Potrafił ją zaskoczyć, przy nim czuła się bezpiecznie i wiedziała, że nie oczekiwał od niej niczego więcej poza tym, żeby była. Podświadomość podpowiadała jej, że ten wieczór miał być wyjątkowy. Zgodnie ze wskazówkami mężczyzny rozpoczęła przygotowania już od wczesnych godzin popołudniowych. Wybrała jedną ze swoich ulubionych sukienek w kolorze bieli. Ta miała stosowną długość, sięgała do kolan a zwiewny materiał unosił się delikatnie przy podmuchu wiatru. Do sukienki dobrała pudrowe buty na płaskiej podeszwie, które jednak idealnie komponowały się resztą stroju. Podczas drogi Amelia również niewiele mówiła. Wolała przeczekać drogę choć korciło ją by nawiązać dialog, który pozwoliłby jej przybliżyć cel wycieczki. Zrezygnowała jednak z tego pomysłu kiedy przyjemne dźwięki jej ulubionej piosenki wydobyły się z radia. Wcisnęła się mocniej w fotel i do końca podróży nie otworzyła ust. Czuła się podekscytowana i jednocześnie miała wrażenie, że ich wspólna wyprawa różni się od wcześniejszych. Nie zaprzątała sobie głowy tym zbyt długo. Niespełna kilka minut po tym piosenka ucichła Billy zaparkował samochód. Wysiadła z niego powoli, z początku zapoznając się z okolicą. Było pięknie....nieprawdopodobnie pięknie i zjawiskowo. Nie miała kłopotów z wyrażaniem emocji przy mężczyźnie, którego kochała ale w zaistniałej sytuacji była zbyt oszołomiona widokiem i otumaniona przyjemnym zapachem lasu. Dotrzymywała kroku mężczyźnie, trzymając się kurczowo jego dłoni. Chłonęła dźwięki i zapamiętywała dokładnie fragmenty, które składały się na idealny obraz tego miejsca. Pragnęła jak najdłużej zachować w pamięci wszystkie wspomnienia i wiedziała, że tak będzie. Kiedy w końcu dotarli do celu Amelia niemal oniemiała z zachwytu. Była poruszona tym, że Rock zadbał o detale. Poczuła przyjemny ucisk w sercu a następnie przez jej ciało przeszedł dreszcz. Pojawiła się gęsia skóra, której powodem były nagromadzone emocje. - Pięknie - cichy szept wydobył się z jej zaróżowionych, podkreślonych na tle bladej cery ust. Poczuła się zwyczajnie szczęśliwa i przez ułamek sekundy miała ochotę na najbardziej naturalny dla zakochanych ludzi gest - pocałunek. Nie była jednak w stanie się poruszyć a jej myśli sprawiły, że na jej policzkach pojawiły się rumieńce. - To miejsce jest magiczne - odwróciła się w kierunku mężczyzny. Ujęła w dłoń kieliszek a następnie podniosła wzrok na jego twarz. W jej oczach czaiła się nie tylko wdzięczność ale i dziecięca radość. Coś tak naturalnego i nieprawdopodobnie szczerego. Coś z czym kiedyś miała problem a teraz pojawiało się ilekroć na niego spojrzała. Miłość i pragnienie tego, żeby był z nią zawsze i na zawsze.
Billy Rocks
Re: Night of the falling Stars Pią 02 Sie 2019, 13:00
Japończyk niemal za każdym razem łapał się na tym, że ilekroć spoglądał na Amelię coś sprawiało, że nie mógł oderwać od niej wzroku. Hipnotyzująca wręcz aura kobiety przyciąga go i jednocześnie zachęca, aby dotknąć tak zjawiskowej i wydającej się zaraz ulotnić kobiety. Obawiał się niejednokrotnie, że wystarczy silniejszy podmuch wiatru i okrutny los zabierze mu całe jego szczęście w ułamku chwili. Efekt ten potęgowały suknie w których ta przebierała bez zdawałoby się końca w swych wielkich szafach. Azjata nie pojmował po co komukolwiek tyle ubrań? On sam miał tylko co najpotrzebniejsze i kilka strojów na specjalne okazje, ale nic ponad stan. Natomiast w szafach blondynki niejeden wytrawny tropiciel mógłby zabłądzić. A może i ona sama w nich błądzi stąd też tak długo się szykuje? Ta myśl rzuciła nowe światło na czasochłonne czekanie pod domem partnerki. Jednakże wszystkie te głupie i kąśliwie uwagi zawszę ulatywały, gdy wychodziła w pełni blasku rozświetlona aurą wdzięku i miłości. Gdy tak na nią spoglądał serce niczym mały ptak zamknięty w klatce próbowało wyrwać się na wolność, a tchu było mu brak. Nieraz łapał się na tym, że zwyczajnie nie potrafił niczego z siebie wydukać tak oniemiały i zauroczony jej urodą. Domyślał się, że panna Bowman jest tego świadoma jednak nie przeszkadzało mu to. Chciał, aby była tego w pełni pewna, chciał jej mówić słodkie słówka szeptane na ucho i wychwalać jej styl, klasę i naturalne piękno. A że czasami pisząc Billy potrafił ubierać w słowa swe myśli, robił to i podsyłał kobiecie listy w których przejaw stonowanych emocji miał swe odbicie, lecz również była to pewna forma wyrażenia swych myśli oraz zwierzenie się. Traktował korespondencję tą jako pamiętnik, a zarazem sposób komunikacji. Nie był bowiem przekonany do elektroniki wychodząc z jakże słusznego założenia, że ta zabija cały urok słów i emocji. A odręczne pisanie, sztuka dla sztuki, były czymś co można zatrzymać nie tylko w sercu ale i zachować na pamiątkę, by po latach może stu? Otworzyć stare drewniane pudełko i wyjąć zawartość tak żywą w emocjach jak gdyby miłość ta jeszcze się gdzieś tam tliła. Uśmiechnął się widząc reakcję partnerki na wybrane miejsce. Miał taki zamysł aby pożegnać ją w nieskazitelnych ramionach natury, a że mieszkali w idealnym do tego to miejscu wystarczyło poświęcić trochę czasu na wybranie tego najlepszego. Wszak cały region wokół obozu jak i poza jego granicami, był przepełniony magicznymi miejscami takimi jak to. Uśmiechał się kącikami ust widząc dziecięcy wręcz zachwyt ukochanej. Niezwykle pociągająca w sposób jak najbardziej moralny i czuły była w momentach takich jak ten. Aż człowiek pragnął ją przytulić i zapewnić o swoich uczuciach, o tym, że choćby i cały świat stanął przeciwko niej on zawszę będzie u jej boku i nie opuści aż do śmierci. Tak, Rocks był z tych nielicznych mężczyzn, którzy jeśli raz się zakochają to nigdy nie przestaną kochać. Dojrzałość, inność, a może nawet wyjątkowość przeplatane z szacunkiem, honorem i miłością zrodził człowieka oddanego i zdolnego przedrzeć się przez najmroczniejsze czeluści Hadesu, byleby tylko uratować ją z objęć śmierci. Ujął delikatnie szyjkę kieliszka z szkarłatnym trunkiem i pozwolił nozdrzom na skosztowanie alkoholu. Zapach tak intensywny jak gdyby był pośrodku sadu z owocami. Przeplatająca się przezeń nuta cynamonu, intensywność i słodkość malin oraz kwaśność jeżyn. To wszystko przeplatane i zamknięte w dębowej beczce, by leżakowało ponad rok, a bukiet jaki utworzyła ta mieszanka pieści podniebienie i nasuwa obraz malowniczej i skąpanej w promieniach wschodzącego słońca Sycylii. Upił łyk i odstawił kieliszek. – Pięknie wyglądasz – powiedział nagle i poczuł jak wzruszenie ściska mu krtań. Nie był w stanie wydukać żadnego więcej słowa. Poczuł jak tama zatrzymująca emocje pęka i wiedział, że nie ma sensu już tego powstrzymywać. Kochał ją.
Amelia Bowman
Re: Night of the falling Stars Sob 03 Sie 2019, 12:16
Spojrzała mu prosto w oczy i w tym momencie jej serce przyśpieszyło swoje bicie, pragnąć wyrwać się z piersi. W jego przeszywającym spojrzeniu ujrzała prawdziwą miłość, którą w normalnych okolicznościach przytrzymywała fala chłodu oraz obojętności. Kochała go. Kochała i pragnęła każdą komórką ciała i każdym włóknem duszy. Był niezaprzeczalnie mężczyzną jej życia i jakkolwiek przedmiotowo i banalnie to zabrzmiało należała do niego. A on do niej. Przy nim zapominała o smutnej przeszłości myśląc wyłącznie o przyszłości. O tych wszystkich rzeczach, które mogliby robić razem, radości wypełniającej każdy dzień i uczuciu, które stawałoby się coraz mocniejsze. Dawał jej siłę a dzięki niemu stała się pewna siebie i gotowa poświęcić wiele dla miłości, która ich łączyła. Czasami jednak dopadały ją jeszcze przykre wątpliwości. Najczęściej dotyczył one tego czy zasługuje na tak wspaniałego mężczyznę. Jednak ilekroć spojrzała w jego oczy, które dla niej świeciły dziwnym blaskiem, rozumiała że są dwiema idealnymi połówkami słodkiego jabłka. Yin i Yang jak podkreślał wiele razy w swoich listach Billy. Wracała do nich za każdym razem kiedy Rocks wyjeżdżał albo wtedy kiedy dopadała ją melancholia. Z ich pomocą nauczyła się go rozumieć Można byłoby pokusić się o stwierdzenie, że był ponury albo niedostępny. Ale tak naprawdę skrywał w sobie wiele emocji oraz ciepłych uczuć, które jej udało się poznać. Każdego dnia zaskakiwał ją czymś nowym. Odkrywała kolejne fragmenty jego duszy i przy okazji utwierdzała się w przekonaniu, że ta chłodna powłoka skrywała w sobie coś więcej niżeli na początku mogłoby się wydawać. Imponował jej swoją dojrzałością, tym że potrafił znaleźć rozwiązanie dla każdej sytuacji i jednocześnie był szczery w swoich zamiarach. Aura tajemniczości, którą roztaczał wokół siebie była niezwykle pociągająca. Ostatnie stwierdzenie wiele razy wprawiało Amelię w zakłopotanie. Jednak to chyba naturalne, że myślała o nim w ten sposób? - To miejsce jest piękne, ja jestem dodatkiem - była zauroczona i jednocześnie poruszona atmosferą jaka panowała wokół. Zapierało jej dech w piersi ilekroć spojrzała na rozświetlone przez księżyc niebo. Okoliczności były sprzyjające wręcz bajkowe i dlatego nie mogła w to uwierzyć. W razie gdyby wszystko okazało się tylko snem to marzyła o tym aby spać jak najdłużej. Chłonąć każdy dźwięk, zapach i obraz. Zapamiętać widok oczu Billego, w których mogła dostrzec prawdziwe i szczere uczucie. - Dziękuję za wszystko - zwróciła się ku niemu, wcześniej odstawiając kieliszek wina, z którego upiła niewielką ilość słodkiego, łaskoczącego podniebienie trunku. Wino idealnie wpisało się w jej gust, co jeszcze mocniej ją poruszyło. Billy znał ją doskonale, czasami miała wrażenie że prowadzi tajemny notes, w którym zapisuje najcenniejsze wskazówki. Myśl ta sprawiła, że na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. - . Za to, że jesteś i za to, że jestem przy Tobie szczęśliwa jak przy nikim innym - minęło kilka sekund za nim powiedziała cokolwiek ale ów słowa były dokończeniem wcześniejszej myśli. Nie musiała mówić zbyt wiele. Swoim zachowaniem zdradzała wszystkie te pozytywne emocje, których Billy oczekiwał i które pojawiały się w sposób naturalny. Postąpiła krok naprzód zmniejszając dzielącą ich odległość. Opuszkami palców przesunęła najpierw po jego brodzie, po policzku. Robiła to powoli oraz ostrożnie. Kreśliła drogę prowadzącą do jego ust. Czując jego łaskoczący oddech na swoich palcach zrozumiała coś bardzo ważnego - pragnęła jego bliskości. Mocniej oraz intensywniej niż dotychczas. Nie tylko duchowo ale również cieleśnie. I dlatego złożyła na jego ustach jeden krótki, nieśmiały ale przepełniony miłością i oddaniem pocałunek. Pocałunek, przypominający muśnięcie motyla.
Billy Rocks
Re: Night of the falling Stars Nie 04 Sie 2019, 03:07
Dostrzegając zakłopotanie partnerki Billy chciał zareagować, lecz ubiegła go z tym. Słuchał zatem tego co przynosiła ślina na język blondynce i nieco zmartwił się takim przedstawieniem sytuacji. – Mylisz się, jest wręcz przeciwnie. To natura pełni rolę dodatków, zwykłych ozdobników twojej wieczornej kreacji. – Odparł z uśmiechając się pewnie. Jego słowa i myśli biegły prostym torem, który nie zbaczał z obranego kursu. A to co mówił płynęło z serca dlatego też chciał zaprzeczyć złej interpretacji Amelii. Nieraz łapał ją na tym, że nie potrafiła przyjąć komplementu w pełnej swej okazałości i doszukiwała się w sobie czegoś co mogłoby popsuć efekt słów Japończyka lub przedstawić jej osobę w gorszym świetle. Dla Rocks’a była idealna i będzie to powtarzał po kres swojego życia. Kochał ją i chociaż często ciężko było mu to udowodnić w czynach tak właśnie czuł. Akceptował jej wady i zalety, brał ją taką jaką była i nie wymagał, aby się zmieniała. Chciał tylko i wyłącznie jej szczęścia. Blada poświata księżyca padała na jej twarz Billy patrzył na nią jak urzeczony. Tlące się w jej oczach ogniki życia sprawiały, że mężczyzna powątpiewał, aby była zjawą mącącą jego umysł i myśli. Była namacalna i gdyby tylko chciał i odważył się mógł jej dotknąć. Poczuć ciepło ciała i wyczuć pod ręką bicie serca. Nagle zapragnął tego, aby być tak blisko jak tylko to możliwe. Pocałować i tulić w ramionach miał wrażenie, że mógłby tak całą noc spędzić. Nie wiedział co powiedzieć zaskoczyła go tą nagłą żywotnością w emocjach. Było to zawszę dla niego nieco krępujące tak jakby tylko on mógł prawić komplementy, czy mówić piękne słówka. On sam nie bardzo potrafił przyjąć do wiadomość fakt, że kobieta taka jak Amelia mogła go aż tak pokochać. Czuł się z tą myślą dziwnie i czasami niepewnie. Był świadom swych zalet i wad, a także cenił się jako heros i wojownik wysoko, lecz pewnej pewności w kontaktach międzyludzkich było mu zwyczajnie brak. Tym bardziej jeśli osoba, którą kocha mówi coś tak miłego i poruszającego. Nigdy wszak nie słyszał tego typu słów z ust kobiety i choć samemu mógł kreślić piękne słowa na papierze i wygłaszać je na głos. To słysząc coś tak miłego miał ochotę się zarumienić i uciec wzrokiem byle tylko nie wpaść w pułapkę błękitu schowanego pod zasłoną czarnych rzęs. Wówczas mógł się poczuć jak mucha w sieci pająka i czekać tylko na koniec egzystencji. Gdy go dotknęła poczuł przeszywający całe ciało przyjemny dreszcz podniecenia. Nie pohamował się, nie chciał tego robić. Było to wszak naturalne i normalne, że pragnął również zaznać tej cielesnej przyjemności czekał na jej sygnał i może wytrawny łowca kobiecych serc dostrzegłby ów już szybciej to Billy nie spieszył się i wolał aby to ona wyraziła chęć zbliżenia. Wolał nie ryzykować odmowy lub zniechęcenia tą sferą uczucia, która wszak dodatkowo scalała parę kochanków budując zaufanie i więź porozumienia. Oddał pocałunek i uśmiechnął się. Spojrzał dziewczynie w oczy i nie wahał się już dłużej zrobił gwałtowniejszy ruch w jej kierunku i stanowczo acz z nutą delikatności przywarł do jej ust, a ciałem do ciała. Zmuszając jednocześnie do uległości i poddania się rozkoszy płynącej z całowania. Uwagę koncentrując wyłącznie na blondynce pamiętał o kieliszkach nieopodal i gdy zmieniali pozycję na leżącą miał je jak i ich zawartość na uwadze. Górował nad kobietą jednak nie w sposób agresywny i niedający możliwości reakcji na jego ruchy. Chciał, aby czerpała z tych chwil maksimum przyjemności i mogła również dawać wskazówki na dalsze kroki. Był jedynie niewinnym kreatorem sceny na której prym i glorię wiodła ona, a on spełniał jej życzenia. – Uwielbiam cię… – oderwał się nagle od jej ust i uśmiechnął się rozbrajająco szczerze wręcz niewinnie i chłopięco. Dotknął palcami jej policzka i gładząc schodził niżej przez kość szczęki, szyję zatrzymując się chwil kilka na niewielkim wzgórzu, które kusiło, lecz zjechał niżej przez talię, aż do biodra, a gdy tam silna dłoń spoczęła pocałował ją po raz wtóry w usta, a później w policzek i szyję.
Amelia Bowman
Re: Night of the falling Stars Pon 05 Sie 2019, 17:41
Potrzebowała go jak nigdy dotąd i jednocześnie pragnęła całą sobą, utrapioną duszą, rozpalonym ciałem oraz wszystkimi zmysłami. Nigdy wcześniej nie zdarzyło jaj się nawet myśleć w ten sposób być może dlatego na jej policzkach pojawiły się dwa rumieńce. Ich miłość była czysta, nieskazitelna i żadne z nich nie wychodziło z inicjatywą cielesnej bliskości. Dzisiejszego wieczoru wszystko miało się zmienić. Było inaczej, bardziej dojrzale a piękno natury, magia sytuacji potęgowała tylko potrzebę przekroczenia barier, o których blondynka wstydziłaby się mówić na głos. Miały otworzyć się przed nimi bramy nieba na ziemi, bez konieczności umierania. Z każdą kolejną sekundą jej serce zaczynało coraz mocniej walić a spragnione usta odpowiedziały na pocałunek. Ostrożnie, delikatnie ale również z żarem, głęboko ukrywaną namiętnością. Być może postronny obserwator mógłby dostrzec w jej działaniu pewną nieporadność albo brak doświadczenia ale w zaistniałej sytuacji nie liczył się nikt inny poza Billym. Ogarnięta pożądaniem, jakiego nie czuła nigdy wcześnie przywarła do niego jeszcze mocniej czując już nie tylko bicie własnego serca ale również jego. Jedno z najpiękniejszych uczuć jakiego mogła doświadczyć sprawiło, że na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Pragnęła z całych sił, by ta jedna noc trwała w nieskończoność, by nikt nie jej nie obudził, nie wyprowadził z tej idyllicznej krainy szczęścia. Całą sobą czuła, że jest we właściwym miejscu, o właściwej porze, i z właściwym człowiekiem. Odnalazła swoje miejsce na tym świecie i były nim ramiona Billego. Z całego ogromu otaczającego ich wszechświata, ona pragnęła tylko tej jednej, malutkiej cząstki. Kiedy więc zmienili pozycję przestała panować nad sobą. Drżącymi z rozkoszy dłońmi wędrowała po jego karku a następnie silnych ramionach skrytych pod materiałem koszuli. Wpatrywała się w jego twarz szukając w spojrzeniu aprobaty, cienia zadowolenia, czegoś co dodałoby jej odwagi. Pełen oddania wyraz malujący się na jego twarzy dodał jej otuchy a słowa, które wypowiedział omamiły jej zmysły. - Ja też Cię kocham - wyszeptała prosto w jego usta, znacząc opuszkami palców drogę prowadzącą od jego podbródka aż po klatkę piersiową na, której ułożyła obie dłonie. Te same lekko drżące dłonie chwilę później bardzo powoli rozpięły pierwsze dwa guziki jego koszuli. Była ostrożna, delektowała się tym. Chłonęła wszystkimi zmysłami jak najwięcej z tej sytuacji. Choć było to nowe dla niej doświadczenie i działa intuicyjnie to wydawać się mogło, że miłość, którą odczuwała dodawała jej pewności. Działa bardziej zdecydowanie zachowując własną, w pełni naturalną grację oraz niewinność. Cały czas mu się przyglądała a kiedy jego usta znalazły się na jej szyi musiała przyznać sama przed sobą że spodobało jej się to co właśnie zrobił. Tak bardzo, że nie potrafiła powstrzymać cichego mruknięcia zadowolenia.
Billy Rocks
Re: Night of the falling Stars Wto 06 Sie 2019, 21:21
Widział żar namiętności tlący się w jej błękitnych głębokich oczach. Wiedział, że go pragnie te uczucie przytłoczyło psychikę Rocks’a do tego stopnia, że w przerwach między pocałunkami zrobił kilkusekundową przerwę, by złapać oddech. Była pierwszą kobietą, którą tak bardzo kochał. Dotychczas mógł jedynie pisać o idealnej miłości zgodnej z normami romantyzmu i idealizmu jakie niosła ze sobą popkultura i przeświadczenie ludzi. Mógł marzyć jedynie o tym niewinnym i pięknym uczuciu, które sprawia, że człowiek zapomina o Bożym świecie i poddaje się sile narkotycznego pragnienia bliskości z drugą połówką. Był człowiekiem nad wyraz wrażliwym i chociaż tego nie dawał po sobie poznać na co dzień to faktycznie tak było. Przepełniało go szczęście, dziecinna radość z faktu, że ktoś go kocha. Tak pozornie niewiele, a ileż może zmienić proste wyznanie miłości, które Japończyk widział w oczach partnerki. Nie musiała tego mówić by to wiedział. On nie potrafił w sposób tak subtelny i z takim wdziękiem tego przedstawiać. Dla niego pierwszą rolę odgrywały słowa to one niosły jego emocje i uczucia w świat. Owszem czyny również były ważne wszak te utwierdzały jedynie drugą połówkę o prawdziwości słów. Takeshi nie dopuszczał do świadomości, że kiedykolwiek jego słowa; „kocham cię” lub „uwielbiam cię” straciłyby na wartości w oczach Amelii. Wówczas musiałby przyznać, iż zawiódł jako partner, przyjaciel i kochanek. Nie zniósłby sytuacji wykorzystywania tychże słów jako tarczy dla grzesznych myśli i czynów, czy jako biletu po słodycz jej ust. Było to dla niego niedopuszczalne i gardził takim zachowaniem. Był wyczulony pod tym względem honor oraz szacunek do kobiety, której oddał serce były wartościami cenniejszymi od jego życia. Podchodził do miłości z przesadą i szaleństwem w oczach pewnie niejednego mężczyzny, lecz nie wstydził się tego. Chciał aby ona była zadowolona, pragnął jedynie jej szczęścia i tego by na starość niczego nie żałowała. Bo jeśli kiedykolwiek doszłoby do tego, że zacznie się wahać, mieć wyrzuty i odczuwać skruchę oznaczać to będzie jedno - zawiódł, a ognisko miłości zaniedbał pozwalając mu zagasnąć. Wszak o każdy płomień w mroku należy się troszczyć dokładając drewna, aby nie straciło na swym blasku. Miał dziwne przeczucie patrząc w bławatkowe oczy panny Bowman, że pod tym względem go nie zawiedzie i wraz z nią będzie czuwać w chłodne i bezksiężycowe noce pielęgnując ich niewielkie ognisko. Podniósł się zasłaniając swym torsem światło księżyca i chwytając dłońmi koszulę rozdarł ją, w milczeniu. Odrzucił ją gdzieś w bok i uśmiechnął się kącikiem ust. W jego oczach czaiła się żądza. Nachylił się nad nią i pocałował pierw delikatnie w sam środek czoła, a później odchylił się i po kilku sekundach patrzenia się w jej oczy i niemy krzyk warg wołających o jego pocałunek spełnił prośbę i z nutą zwierzęcej namiętności przywarł do jej ust. Mięśnie torsie zdradzały napięcie, lecz nie tylko to zdradzało pragnienie bliskości w każdej sekundzie, z każdym urwanym oddechem pożądanie wzrastało. Hamował się, skupiając się na innych aspektach dłońmi gładził jej ramiona schodząc coraz niżej, aż do dwóch perełek, którym teraz nie żałował czasu i opieki. Delikatnymi ruchami masował je przez materiał sukni . Ustami natomiast zjechał ponownie z głównej trasy w bok na drogę wiodącą przez linię szczęki, szyję, aż to ramienia, by tam delikatnie ugryźć ją. Po tej dziecinnej prowokacji uśmiechnął się zalotnie i łobuzersko. – Jestem szczęściarzem – odparł niezwykle pogodnie, szczęśliwy.
Amelia Bowman
Re: Night of the falling Stars Sro 07 Sie 2019, 22:30
Jego spojrzenie, ta wymalowana w oczach żądza wywołała w niej wiele uczuć. Był tak blisko, że nie umiała odróżnić, czy to jego wargi, czy oddech muskał rozpaloną skórę. Czuła się jakby miała umrzeć. Umrzeć pod wpływem rozkoszy. Czy istniała piękniejsza śmierć? W tym momencie znajdowali się tak blisko siebie, że mogła dostrzec ten ogrom emocji, które starał się jej przekazać. Ich spłycone oddechy miały ten sam niespokojny rytm. Jego palące wargi, pocałunki składane na szyi i twarzy były niebem. Gdyby mogła zatrzymać czas, wybrałaby właśnie ten krótki moment, by za pauzować cały wszechświat. Wargi Billego były słodkie i ciepłe. Język aksamitny. Dotąd nieśmiałe, nieśpieszne poczynania przesyciło pragnienie. Kiedy zerwał z siebie koszulę zapragnęła poczuć go jeszcze bardziej i mocniej. Dotykała go wszędzie tam gdzie sięgały dłonie. Najbardziej upodobała sobie pełne siły, dające poczucie bezpieczeństwa ramiona. To właśnie na nich zostawiła ślad po paznokciach kiedy ugryzł ją w w ramię. Przez jej ciało przeszedł niekontrolowany dreszcz. Nie była też w stanie powstrzymać cichego jęknięcia, które wyrwało się z jej ust sekundę później. Nie czuła się skrępowana ani tym bardziej zażenowana. Jej reakcja była zupełnie naturalna. I tylko zaróżowione policzki oraz rozżarzone spojrzenie zdradzały nadmiar emocji, z którymi przestała walczyć. Byłaby to nierówna walka pomiędzy rozsądkiem a pożądaniem. Nie chciała hamować siebie ani jego. Ta magiczna noc miała należeć do nich i nie zamierzała zrezygnować ani tym bardziej uciec czując nie tylko żar bijący od ciała człowieka, którego kochała ale również szczerość uczuć jakimi on ją obdarzył. Udowadniał to za każdym razem a wieczór ten miał być tylko zwieńczeniem relacji, którą budowali od pierwszego ich spotkania. Opanowało ją szaleństwo zrodzone z potrzeby słodkiej bliskości. - Chcę więcej, więcej Ciebie - zachwyt, uznanie, aprobatę; to mógł wyczytać z tonu jej głosu, kiedy nieskrępowana niczym myśl wyrwała się z jej ust. Dobrze wiedziała co się zaraz stanie. Takich rzeczy nie poprzedzają rozmowy i przygotowania. Są nagłe, spontaniczne oraz ekscytujące. W większości przypadków żadna ze stron nie wie co się stanie, dopóki faktycznie to nie nastąpi. Rozchyliła rozpalone od pocałunków wargi kiedy dłonie Billego spoczęły tam gdzie w innych okolicznościach nie śmiałaby prosić o to by się znalazły. Serce zabiło mocniej. Było niczym młot, który za chwile miał coś rozbić. Przeżywała cielesne tortury. Tortury tak wspaniałe, tak piękne że miała ochotę krzyczeć. Ale nic poza stłumionym przez oddech jęknięciem nie przedarło się przez jej usta. Przeniosła dłonie z jego ramion na tors. Sunęła po nim obrysowując mięśnie i jednocześnie prosząc o więcej. O więcej dotyku, ciepła, bliskości i o więcej jego samego.
Billy Rocks
Re: Night of the falling Stars Sro 07 Sie 2019, 23:57
Ostatnio zmieniony przez Billy Rocks dnia Sob 17 Sie 2019, 13:20, w całości zmieniany 1 raz
Amelia Bowman
Re: Night of the falling Stars Czw 08 Sie 2019, 20:06
Billy Rocks
Re: Night of the falling Stars Sob 17 Sie 2019, 14:55
Amelia Bowman
Re: Night of the falling Stars Nie 18 Sie 2019, 21:17
Billy Rocks
Re: Night of the falling Stars Pon 19 Sie 2019, 00:49
Amelia Bowman
Re: Night of the falling Stars Wto 20 Sie 2019, 00:56