Trening. Od samego myślenia o nim, od rana bolała ją głowa. A może to od wczorajszego płaczu? Wiedziała, że rozsądnie jest zwiększyć w tym momencie treningi, w końcu stoczyli niemały bój i przegrali z kretesem. Ona miała to szczęście przeżyć i chociaż powinna być za to wdzięczna sobie i wszystkim współtowarzyszom, to jedyne o czym potrafiła myśleć, to o tym, że to niesprawiedliwe. To ona powinna umrzeć, a nie jej długoletnia przyjaciółka, która chciała jej pomóc w sytuacji podbramkowej. Pomogła, ale sama przypłaciła za to życiem, co by się nie stało, gdyby zostawiła Katarinę w spokoju. To jej ciało by chowali, a Rossa by mogła spokojnie żyć. Tak powinno się stać. Przecież blondynka nie miała nikogo, poza matką, kto by za nią płakał jakoś szczególnie. A Rossa? Wielu oddanych przyjaciół, ojca, narzeczonego... Dlaczego on jej nie znienawidził? Może jeszcze nie przetrawił do końca, że wina leży po stronie Bates. Gdyby tylko była uważniejsza, ostrożniejsza, lepsza... Zawiodła po raz kolejny i znowu nie ona, a ktoś inny przypłacił za to życiem. Leżała jeszcze w łóżku, gdy dostała wiadomość o zarządzonym dodatkowym treningu. Naprawdę rozumiała to, ale co z tego, skoro ona i tak do niczego się nie nadawała? Na pewno już nie do walki. Może powinni dać jej łatwiejsze zadanie w obozie? Z miotłą w ręku być może nikogo by nie naraziła, ani nie byłaby winna czyjejś śmierci. Zerknęła jeszcze raz na wiadomość i wyznaczoną przez Errona porę. Miała jeszcze chwilę czasu, choć już teraz wiedziała, że nie pokaże mu się na sali treningowej. Nie byłaby w stanie mu spojrzeć w oczy po tej stoczonej bitwie i skutecznie do tej pory go unikała. Jak każdego zresztą, zaszyła się w swoim pokoju i nie dopuszczała nikogo. Miała to szczęście znaleźć się w pobliżu Noemi i nie potrzebowała później pomocy medycznej. Zresztą, zdaje się, że Katarina w ogóle miała więcej szczęścia niż rozumu czy umiejętności. W końcu podniosła się z łóżka i jak zazwyczaj przykładała wagę do wyglądu i tego, by wyglądać schludnie i dziewczęco, to tak dzisiaj założyła czarne jeansy i zdecydowanie przydużą, czarną koszulę. Niechlujnie wsunęła ją w spodnie, włosy związała w niedokładną kitkę, założyła adidasy i opuściła mieszkanie zapominając całkowicie o jego zamknięciu. Zostawiała za sobą bałagan zarówno w pokoju, co też jej w ogóle nie przypominało, ale ten i w głowie. Przynajmniej próbowała. Z pochyloną głową ruszyła w tylko sobie znanym kierunku. Było tylko jedne miejsce - poza ramionami matki - które mogło choś próbować na moment ukoić jej poczucie straty i wyrzuty sumienia. Gdy tylko znalazła się w stajni, przystanęła, by wciągnąć nosem ten specyficzny zapach tego miejsca. Poczuła się minimalnie lepiej, konie przynajmniej jej nie będą oceniały za jej karygodne błędy. Zerknęła na zegarek, jej trening powinien zacząć się kilka minut temu. Erron będzie wściekły. Dzisiaj jednak zupełnie się tym nie przejmowała. Za to chwyciła za zgrzebło i weszła do boksu swojej klaczy Persefony. Jak zawsze ucałowała ją na powitanie w miękką chrapę i wtuliła twarz w jej szyję. - Mam nadzieję, że ty mnie nie odrzucisz kochana, choć wiem, że też powinnaś. Wszyscy powinni - szepnęła do rozumnego konia i zaczęła powoli wyczesywać jej grzbiet. To zwykle ją wyciszało, jednak tym razem tak nie było. Może i natłok myśli zniknął wyrzucający jej każdy popełniony na bitwie błąd, ale poczucie straty ją niemal przygniotło. Cicho płakała nie przestając wyczesywać klaczy, a ta trącała ją co chwilę łbem jak zawsze próbując ją pocieszyć.
Erron Black
Re: Stajnie Nie 25 Sie 2019, 15:23
Erron zarządził natychmiastowy trening, bo po całej tej rzeźni, która miała miejsce w obozie, nikt nie mógł czuć się bezpieczny. Pierwszy raz od czasu istnienia tego kampusu potwory przedostały się przez barierę, a to oznaczało tylko tyle, że herosi nie są już bezpieczni. A przynajmniej nie dopóki ten łysy skurwiel dalej żyje. Black żałował, że ominęła go cała ta strzelanina, ale nic nie mógł na to poradzić. Przypadek chciał, by oberwał na samym początku i stracił przytomność, co z drugiej strony mogło być dla niego niejako szczęściem, wszakże słysząc o losie wielu tych, którzy byli przytomni ot choćby Ambrozji czy Corvusa, mógł po raz kolejny mówić o swoim farcie, bo przecież on nabił sobie tylko guza po uderzeniu w murek. Nie wiedział, gdzie Katarina była w tym czasie, gdyż ich zażyłości opierały się tylko i wyłącznie na treningu, choć jak to Erron i tak zdążył już ją prześwietlić do tego stopnia, że nie kryła przed nim wielu tajemnic. Spodziewał się, że ciężar gatunkowy tego starcia i pokłosie tych wydarzeń odbije się na niej negatywnie, bo taka dobra duszyczka musiała kogoś tam stracić. Gdy przeglądał listę ofiar, dostrzegł jedno z nazwisk, które skojarzyło mu się od razu z Bates. To była ta jej przyjaciółka, o której mnóstwo słyszał. Pokiwał przecząco głową i zrozumiał, w jakim stanie może być teraz Katarina. Postanowił więc oddzielić jej myśli od żałoby i zająć ją czymś, a wysiłek fizyczny to dość dobra metoda. Oczekiwał więc jej w umówionym miejscu, mając na sobie tylko wygodne spodenki i oddychającą koszulkę sportową. Nigdy się nie spóźniała, dlatego zaczął się martwić już w chwili, gdy minęła umówiona godzina spotkania. Nie czekał zbyt długo, gdyż do tej pory Katarina podchodziła obowiązkowo do każdych zajęć, nieważne o jakiej godzinie. Nie był głupi i wiedział, gdzie jej szukać. W obozie nie było żadnego zoo, a jedyne miejsce ze zwierzętami to była stajnia, w której Bates przebywała wręcz nałogowo. Postanowił więc wybrać się właśnie tam, by dotrzymać jej chociaż towarzystwa i przy okazji oczywiście opieprzyć za marnowanie jego cennego czasu. Przebył krótki spacer i dotarł do stajni, a gdy wszedł po cichu do środka, dostrzegł płaczącą blondynkę, która tuliła się w tym czasie do swojego ulubionego konia. Widok ten nie zrobił na nim wrażenia, gdyż Erron należał do gatunku zimnych skurwieli i ciężko było go w jakikolwiek sposób poruszyć czymś. - Marnujesz mój czas, cukiereczku - zwrócił się w jej stronę ze szczyptą ironii, obracając w dłoni swoim rewolwerem. - Jesteś dużą dziewczynką, nie powinnaś się mazać - skrytykował ją, bo przecież zawsze tak robił. Miał gdzieś jej uczucia w tej chwili, musiał ją zahartować i to był jedyny sposób, by to zrobić.
Katarina Bates
Re: Stajnie Nie 25 Sie 2019, 21:07
Jasne, że Katarina nie czuła się bezpiecznie w obozie po tym wszystkim, ale była na tyle przygnieciona smutkiem i poczuciem winy, że nawet nie przejmowała się sporym zagrożeniem. Zresztą co obawy by jej dały, skoro i tak wiedziała jaki los ją czeka? Może właśnie powinna się narazić na starcie, by nie powtórzyć schematu, by nikt inny nie zginął zamiast niej. Nieważne czy jak do tej pory byłaby to ważna dla niej osoba czy zwyczajny współobozowicz i tak czułaby się potwornie przyczyniając się do kolejnej śmierci. Nie zamierzała do tego dopuścić, choć nie zamierzała nikomu chwalić się swoimi planami na zwiększenia bezpieczeństwa osób wokół niej. To by było nierozsądne. Może i Erron był tylko jej trenerem, w dodatku od niedawna, ale i tak zdążyła się w nim porządnie zadurzyć. Na treningach pojawiała się chętniej i zwykle kilka minut przed czasem, była bardziej zdeterminowana i przykładała się mocniej niż wcześniej. Chciała, by musiał się jej wstydzić, by mógł powiedzieć może nawet, że jest zadowolony z jej postępów. Cokolwiek, bo chciała się wkupić w jego łaski. Jasne, że zdawała sobie sprawę z tego, że Erron nie zwróci uwagi na takie dziecko jak ona, ale nikt nie bronił jej po cichu do niego powzdychać, prawda? Mężczyzna zasługiwał na piękną, dojrzałą i waleczną kobietę u swojego boku, a nie dziecko wolące niesienie miłości aniżeli boju pośród herosów. Niemniej obecnie nie przejmowała się tym, że zawiedzie mężczyznę, bo przecież i tak już wszyscy się na niej przejechali. Jeden zawód w tą czy tamtą nie robił właściwie różnicy. I tak była skończona, po raz kolejny wyczesując klacz myślała o opuszczeniu obozu. W końcu do niczego się nie nadawała, była jedynie ciężarem dla innych i chociaż starała się ze wszystkich sił, nie wychodziło jak widać. Nie przewidziała jednak tego, że Erron będzie jej szukać i zdaje sobie sprawę z jej miłości do koni. Oczywiście, że tego nie przewidziała, bo czemu ktokolwiek miałby jej szukać? Zresztą z myśleniem u niej od bitwy też było ciężko. Zrozumiała, że ktoś jest w stajni, gdy Persefona nadstawiła uszu. Otarła twarz w momencie, w którym usłyszała jego głos. Cieszyła się, że stoi do niego tyłem, nie byłaby w stanie spojrzeć mu w oczy. Był jej trenerem, jego zawiodła najbardziej pomijając przyjaciółkę. Poza tym zrobiło jej się ciepło na ten pieszczotliwy zwrot, choć wiedziała, że wcale to nic nie znaczy. Klacz prychnęła po jego kolejnych słowach idealnie oddając to, co sama miała ochotę zrobić. Zamiast tego zerknęła przez ramię wzrok jednak zatrzymując na broni w jego dłoni, a nie twarzy, którą uwielbiała. - W takim razie nie marnuj go już więcej na mnie - powiedziała cicho zachrypniętym od płaczu głosem i wróciła do szczotkowania konia. - I tak już za dużo mi go poświęciłeś - dodała ciszej do siebie starając się jednak nie rozpłakać ponownie, dopóki nie opuści stajni.
Erron Black
Re: Stajnie Sro 28 Sie 2019, 14:07
Każdy był kowalem swojego losu i Katarina niesłusznie obwiniała się o śmierć przyjaciółki. Życie herosa nie było usłane różami i im wcześniej Bates to zrozumie, tym szybciej pozbędzie się wyrzutów sumienia. W tym świecie jeden błąd mógł kosztować cię wszystko i ta dziewczyna, która zginęła, na pewno o tym wiedziała. Blondynka nie przyczyniła się w żaden sposób do jej śmierci, ponieważ podczas bitwy klęskę poniosła znacznie większa liczba półbogów. Córka Frejra miała zwyczajnie szczęście, że to nie na nią trafiło. Ale nie była winowajcą jakiejkolwiek z tych śmierci, gdyż ta walka od samego początku była przegrana. Wystarczyło spojrzeć na to, co stało się z kapitanami obozowymi - teoretycznie najsilniejszymi herosami na terenie kampusu. Corvus, Alva i Charlie zginęli, Arthura uratował tylko cud, Folklore stracił rękę i wróg połamał mu kręgosłup, a Ragnar musiał odciąć sobie dłoń, by uniknąć spalenia całego ciała. Nawet oni nie dali rady, więc Katarina niesłusznie obwiniała się za jakąkolwiek śmierć podczas tego starcia. Erron zwracał na nią uwagę, bo gdyby nie był nią zainteresowany, zwyczajnie odmówiłby jej wspólnych treningów. Co prawda mocno różniła się od jego dotychczasowych partnerek takich jak Ambrozja, która również zginęła podczas bitwy czy Blake, której na szczęście nic się nie stało, ale w jakiś sposób przyciągała go do siebie. Była uprzejma, niewinna i naprawdę nie irytowała go, co było dość dużym wyczynem. Momentami przeszkadzała mu ta jej lekkość, ale przy takich charakterach jak ten Ambrozji, przebywanie z Bates koiło nerwy i pozwalało się zresetować. A ponadto, Katarina była ładna. Choć wiele herosek w obozie mogło się poszczycić nietuzinkową urodą, tak córka Frejra była jedną z najpiękniejszych, przynajmniej w ocenie Blacka. Z pewnością głosowałby na nią w konkursie Miss Obozu. Jej jedyną rywalką mogłaby być w sumie tylko Elisa, ale to już temat na inną historię. Jej głos jednoznacznie dał mu dowód na to, że przed chwilą jeszcze płakała i musiała się uspokoić. Wywrócił oczami na jej odpowiedź, która była wręcz żałosna. - Miałem cię wyszkolić - przeszedł kilka kroków w stronę Katariny. - Skoro dalej uważasz, że to twoja wina, to w takim razie jeszcze cię nie wyszkoliłem - wyjaśnił i dobrze wiedziała, o co mu chodzi. Obrócił rewolwerem w dłoni i schował go do skórzanej kabury, nie martwiąc się o to, że być może zbyt pewnie podszedł do Bates, która stała przecież przy koniu. Jeśli klacz zdecyduje się go zaatakować, to najpewniej dostanie kulkę w łeb i na tym skończy się jej służba herosom. To się jednak nie stało i dopuściła go do córki Frejra. Erron powoli wsunął dłoń we włosy Katariny i podrapał ją po tylnej części głowy. - Dziś ci odpuszczę - zaczął znów. - Jak masz zamiar beczeć, to chociaż rób to porządnie. Zejdzie wszystko z ciebie, to się ogarniesz - dodał, zachęcając ją wręcz do tego, by nie zgrywała twardej i silnej, bo przecież jej domeną była delikatność. Chciał ją zahartować, ale ten proces dopiero się zaczął i nie oczekiwał nie wiadomo czego. Czy chciał jej w tym momencie posłużyć za ramię do wypłakania? Nie wiadomo, on miał różne pomysły, a wprost jej tego nie zasugerował. Wysunął dłoń i schował ją do kieszeni. - Idę się położyć - poinformował i obrócił się na pięcie, po czym wybył ze stajni. Nie przepadał za zapachem tego miejsca, a ponadto miał ochotę położyć się na stromym zboczu kawałek dalej. Wyklepał sobie miejsce na trawie, wziął źdźbło trawy do ust i położył się na pagórku, spoglądając na jezioro, które było przed nim. Ręce skierował za głowę, by stworzyć prowizoryczną poduszkę i przymknął oczy, chcąc nie tylko odpocząć, ale również pomyśleć w spokoju nad tym, jak ukarze Katarinę za nie stawienie się na trening.
Katarina Bates
Re: Stajnie Nie 01 Wrz 2019, 01:04
Katarina wiedziała, że nie ma co liczyć na długie życie, szczególnie ona bez uwielbienia dla walki i boju. Czasami dochodziła do wniosków, że ma naprawdę straszne i bezsensowne życie. Jest pod wieloma względami lepsza od człowieka, oczywiście z biologicznego punktu widzenia, ale co jej po tym i innych umiejętnościach? Potwory, o których istnieniu ludzie nie wiedzieli, chciały ją zabić i nie tylko one. Ma możliwości fizyczne, by żyć naprawdę długo, ale to się nie zdarza. Całe życie polega na treningach i walce o życie, o to, by kolejnego dnia znowu móc walczyć o życie. I tak codziennie, niekończąca się przed śmiercią bitwa. Nie ma szans na lepsze, spokojne życie. Na stoczeniu tylu bitw, że w końcu ma czas na prawdziwe życie. Nie, to życie polega na przeżyciu, tylko i wyłącznie. Przynajmniej coraz częściej tak to właśnie postrzegała. W końcu co takiego miała? Nikogo i niczego, żyła dla samego pustego życia. Blondynka nie pasowała na heroskę, po prostu. Starała się, wkładała w treningi mnóstwo czasu oraz energii i potrafiła być zacięta, ale to nie była ona. Jej delikatna dusza gubi się w tak brutalnym świecie, gdzie jedynie kilka osób czy rzeczy tą delikatność podzielają. Z pewnością urodziła się pod złą gwiazdą, gdy dostała połączenie niewinności i lekkości z byciem córką boga. To nie powinno być możliwe, a jednak się stało. Nie była herosem z krwi i kości. Jej osobowość, jej niewinność i zerowe doświadczenia niepozwalały jej nawet dostrzec tego, że z dziecka stała się kobietą i to być może atrakcyjną według niektórych, nic nie wspominając o jednej z najpiękniejszych. Ze swoją delikatnością czuła się jak typowe dziecko i być może to też jej utrudniało odpowiednie postrzeganie świata wokół. - I nie wyszkolisz, do niczego się nie nadaję. Na pewno nie do walki - mruknęła przygnębiona i z całą pewnością nie chciała go zwyczajnie wkurzyć. Wcześniej była w stanie dostrzec swój progres i rosnące umiejętności, ale nie od tej felernej bitwy i nie miało najmniejszego znaczenia, że kapitanowie i inni wybitni herosi też przegrali. Każdy na swój sposób. Wciąż unikała jego wzroku, choć widziała, że się zbliża. Skupiła się jednak na wyczesywaniu klaczy i dłoń zawisła jej w połowie ruchu, a ona sama zadrżała, na ten niespodziewany dotyk. Przymknęła oczy biorąc głęboki oddech, nie miała pojęcia czy on ją drażni, bo wie o jej uczuciach czy o co chodzi. Nie rozumiała tego gestu. - Tsa... Ogarniesz - szepnęła bardziej do siebie niż do niego, ale z racji bliskości najpewniej i tak ją usłyszał. Nie chciała przy nim płakać i tak ma ją za dziecko i to dość nieogarnięte, nie potrzebowała tego pogłębiać. Niemniej nie ruszyła się ani trochę, dopóki nie zabrał dłoni. Nie żeby nie było to przyjemne, bo było i to bardzo, pomijając już całe zaskoczenie, bo jednak nigdy z nikim nie była. Była natomiast w nim zadurzona i nie miała pojęcia czy on zdawał sobie sprawę, jak bardzo namieszał jej teraz w głowie. Skinęła tylko głową i gdy tylko opuścił boks, wróciła do szczotkowania konia. Najpierw jednak przytuliła się do jej dużego, gorącego ciała na kilka chwil. Przesuwając zgrzebłem po bokach Persefony zastanawiała się, co miały jego ostatnie słowa oznaczać i właściwie gdzie poszedł się położyć. Odłożyła sprzęt na miejsce, ucałowała klacz w miękką chrapę i zamknęła boks, gdy z niego wyszła. Powoli też opuściła stajnię i gdy dostrzegła mężczyznę niedaleko, faktycznie leżącego zawahała się. W końcu jednak podeszła i nieśmiało przysiadła się obok, podciągając kolana. Wsparła na nich brodę i oplotła je rękoma. Im dłużej patrzyła na spokojną taflę jeziora, tym bardziej musiała ze sobą walczyć, by się przy nim nie popłakać. Doszła zresztą do wniosku, że nie mówił poważnie tego o - jak to on ujął - beczeniu.
Erron Black
Re: Stajnie Czw 05 Wrz 2019, 02:36
Herosi musieli dokonywać pewnych wyborów, a biorąc pod uwagę ich biologię oraz fatum wiszące nad nimi, nie mieli aż tak szerokiej perspektywy jak całe cywilizacje żyjące w głębokiej niewiedzy. Samorealizacja w świecie półbogów polegała głównie na rozwijaniu zdolności bojowych oraz tworzeniu własnej legendy wzorem Achillesa, Odyseusza czy innych herosów, którzy poświęcili swoje życie walce. Póki potomkowie bogów nie będą mogli zasiąść razem ze swymi rodzicami na Olimpie czy też w Asgardzie lub Vanheimie, nie będzie tu nawet mowy o szczęściu i przeżyciu tych stu pięćdziesięciu lat, które mogliby przeżyć, gdyby tylko nie polowały na nich potwory. Od tysiącleci polityka bogów wobec własnych dzieci się nie zmieniała i jak widać nawet potworne wydarzenia sprzed kilku dni nie dawały im do myślenia. Ich ignorancja doprowadziła do masowej rzezi, której ofiarami byli i tak już zdeprecjonowani oraz nieszczęśliwi herosi. Bronili swego jedynego domu oraz dobrego imienia bogów, otrzymując w zamian ochłapy w postaci małego miasteczka na ziemi, które było otoczone barierą i było jedynym bezpiecznym miejscem dla półbogów. Do ostatnich wydarzeń, bo wielu z nich (w tym Erron) zaczęło się zastanawiać, czy takie życie ma sens. Jej słowa zlekceważył, bo już i tak dostatecznie go irytowała marnowaniem czasu. Jeśli swojego nie szanowała, to nic mu do tego, ale on poświęcał jej swój, który był dla niego cenny i mógł go przeznaczyć na zupełnie inne rzeczy - ot choćby zarobek, bo uwielbiał powiększać liczbę zer na swoim koncie. Musiał jednak to zrozumieć, bo nie każdy był tak zahartowany jak on i nie każdy tak szybko potrafił się pozbierać po tych wydarzeniach. Katarina miała pełne prawo być nie w formie, skoro nawet tacy herosi jak Corvus czy Ragnar stracili ducha walki. Te wydarzenia odcisnęły piętno na nich wszystkich. Oczekiwał w spokoju, ssąc, a czasami podgryzając źdźbło trawy, które miał w ustach i oddychał przez nos, choć ciężko było mu przywyknąć do tego zapachu. Stajnia była nieopodal i dalej czuło się ten specyficzny odór, który jednych zachęcał, innych rozpraszał. On należał do tej drugiej grupy i przez cały ten czas zastanawiał się czy czasem nie udać się gdzieś dalej, byleby tylko uniknąć tych ekscesów. Gdy Bates do niego dołączyła, spojrzał na nią i zlustrował ją wzrokiem od stóp do głów, dostrzegając to wszystko, co widział wcześniej i czego mógł się spodziewać. Była zdruzgotana, podłamana i gotowa do płaczu, gdy tylko pęknie ostatnia bariera wstrzymująca jej łzy. Przymknął na moment oczy, by chwilę później spojrzeć tak jak ona na jezioro. - To jest ten moment, w którym możesz płakać - poinstruował ją, jak gdyby była to oczywistość. Spodziewał się, że reset jest jej potrzebny i tylko w ten sposób blondynka odreaguje chociaż część swoich skołatanych myśli. Widział już to wielokrotnie, dlatego niejako wiedział, jak powinien się zachować. Przy nim nie musiała grać twardej, bo i tak miał ją za miękką. Między innymi po to przecież przydzielono go do niej, by ją trochę podreperować i zrobić z niej herosa. Mieli zapomnieć o nastolatce z Missouri. Katarina miała się stać pełnoprawnym herosem z obozu półkrwi. - Zapomnij o tym. Życia im nie zwrócisz, możesz ich tylko pomścić - zaczął spokojnie, spoglądając na Bates. Spodziewał się, że długo nie wytrzyma i zaraz pęknie, dlatego mówił powoli i z odpowiednią intonacją, by niejako zagłuszać jej szloch. - Oddali życie w słusznej sprawie i jesteśmy im coś winni - dodał. Tym razem Erron nie da się tak łatwo obezwładnić i w następnej bitwie weźmie udział. I zrobi to u boku Katariny, będą się chronić wzajemnie i zniszczą wszystkich tych, którzy złowrogo im życzą, bądź przyczynili się do śmierci obozowiczów - ich przyjaciół. Taki był plan.
Katarina Bates
Re: Stajnie Nie 08 Wrz 2019, 00:11
Katarina prawdę mówiąc, miała gdzieś te wszystkie super legendy. Nie żeby nie szanowała czy w jakiś sposób nie podziwiała tych herosów. To nie tak. Nic im jednak po tym, że po śmierci ich chwalą. Chodzi przecież o życie, które właśnie się toczy. Ono ma znaczenie, a nie fakt, że ktoś po śmierci będzie niósł jej imię pośród obozu. Gdzie w tym sens? Wolałaby być zwyczajnie, po ludzku, szczęśliwa. Tu i teraz, chociaż to "tu" jest dość obszernym pojęciem, bo gdyby mogła, mieszkałaby zupełnie w innym miejscu. Nie rozumiała tego, naprawdę. Skoro już bogowie się zabawiali na ziemi i płodzili tyle tych dzieci, to czemu obóz w jednym (i to niezbyt urodziwym) miejscu na ziemi? Jakby nie można było zrobić kilku, nawet mniejszych, w różnych zakątkach świata. To przynajmniej jakiś wybór był, albo złudzenie, bo koniec końców ich życie i tak polega na jednym i tym samym. Kobieta by się nie zdziwiła, gdyby wkurzyła go tak bardzo, że jeszcze by na nią wrzasnął, a przynajmniej zaczął ignorować do końca jej i tak już bezsensownego życia. Nie chciała przecież go odtrącić, była w nim beznadziejnie zakochana. Była jednak szczera, choć dominował obecnie smutek, poczucie straty i złość. Dużo wbrew pozorom złości i najwięcej do swojego ojca, którego jej matka tak gloryfikowała. Gdzie on teraz jest, gdy jego córka potrzebuje wsparcia bardziej, niż kiedykolwiek w życiu? Ano właśnie, bezpieczny sobie pewnie spaceruje mając gdzieś to, ile dzieci bogów, w tym pewnie i jego, poginęły. Właściwie to nawet nie wiedziała ile osób i kto konkretnie zginął. Jej cały świat zamknął się na śmierć przyjaciółki, której była świadkiem. Bates nie przeszkadzał zapach, który zawsze towarzyszył temu miejscu. Do tego trzeba po prostu przywyknąć, a nie da się inaczej, niż tu bywając. Później nawet nie bardzo się to czuje, choć teraz mógł być zwiększony. Zwykle w stajni było dużo czyściej, teraz brakowało rąk... Sama zresztą planowała później pójść i pomóc, w końcu to i tak sensowniejsze zajęcie niż próba zrobienia z niej herosa. Zerknęła na niego jedynie kątem oka i to na ułamek sekundy, gdy zezwolił jej na płacz. Czy poinstruował, zwał jak zwał. Czuła, że nie da rady długo powstrzymywać płaczu, ale póki co zaparła się. Chyba powinna jednak się ewakuować stąd jak najszybciej, jeśli nie chce zrobić z siebie pośmiewiska. Mało tego, że przed trenerem, to jednocześnie facetem, do którego wzdycha już jakiś czas. Oparła się mocniej brodą o kolana i przygryzła wewnętrzną część policzka, by powstrzymać wzbierające się łzy. Powinna była wstać, powinna była... - Słusznej sprawie? Czy ty sam siebie słyszysz? Czy wiesz jak bezsensownie i beznadziejnie to brzmi? Nasze życie jest beznadziejne, żyjemy po to, by walczyć o życie. Nie ma mowy o normalności, o zainteresowaniach o ile to nie jest walka, o spokoju i samorealizacji w wybranej sprawie, o szczęśliwym, pełnym miłości życiu... - gdzieś już przy trzecim słowie, coś w niej pękło i łzy zaczęły na nowo płynąć po jej policzkach, a szloch zagłuszył złość bijącą z jej tonu. Po raz pierwszy na głos przyznała to, co od dawna myśli o życiu herosów. Jeśli ktoś jak Erron lubił bój, to miał farta, ale jaki wybór tak naprawdę mieli? Dopiero teraz spojrzała na niego nie potrafiąc opanować ani łez, ani drżącego ciała. No trudno i tak przecież ma o niej wyrobione bardzo konkretne zdanie, co jej szkodzi błaźnić się dalej.
Erron Black
Re: Stajnie Nie 08 Wrz 2019, 01:12
Podejście Katariny kłóciło się z priorytetami innych osób, zwłaszcza tych które pogodziły się z losem herosa i pracowały teraz na swój sukces. Jeden ze współczesnych myślicieli - Slavoj Zizek wspominał o tym, że czasami warto unikać szczęścia, bo ono samo jest wymysłem lewicowych idealistów, którzy chcieli, by ludzie cały czas dążyli do czegoś nieuchwytnego. Jak wszakże opisać szczęście? Można być szczęśliwym w danym momencie, albo w ogólnym rozrachunku, ale to również oznacza czasami kłody pod nogami. Według Zizka zatem lepiej jest być ciekawym i dążyć do czegoś, z czego by cię zapamiętano. Odkrycia i budowa własnego nazwiska były często dalekie od przyjemności, a mimo to w ogólnym rozrachunku zostawia po człowieku lepsze zaplecze, aniżeli zwykłe "szczęśliwe" życie. Erron chciał czegoś od życia, ale jednocześnie pogodził się ze swoim fatum i nie rozpatrywał się już w kategoriach ludzkich. Gdyby to robił, to pewnie by zwariował i to też odradzał wszystkim tym, którzy jeszcze nie dopuścili do siebie wiadomości, iż ich los będzie inny niż typowego człowieka. Mieli pewne profity jak choćby mniejsze szanse zachorowania na raka czy inne diabelskie choróbska, ale wszystko trzeba czymś okupić. Okupili więc swoją "superowość" bezpieczeństwem, co dla takich wolnych ptaków jak Katarina jest pewnie ciężkie do zniesienia. Spojrzał na nią kątem oka, gdy w końcu zaczęła płakać i dała upust całej swojej złości. Black wiedział o tym wszystkim, o czym ona mówiła, ale miał zupełnie inne spojrzenie na to. Był herosem, półbogiem, w jego żyłach nie płynęła tylko krew człowieka. Był istotą rozumną, ale żył na zupełnie innych zasadach niż nieboskie istoty, dlatego musiał też rozpatrywać swój byt w zupełnie innych kategoriach. Mimo to jednak przeczekał cały jej wybuch i gdy już przestał rozumieć co nie co z jej bełkotu, wszedł jej w słowo: - Zginęli w słusznej sprawie. Broniąc swojego domu, miejsca, w którym mogli żyć spokojnie, zamiast zginąć gdzieś tam na zewnątrz lata wcześniej - zaczął. - Tego już nie cofniesz, a twoje łzy nic tu nie wskórają. Nie jesteś zwyczajną dziewczyną. Jesteś półboginią. Człowieka jest w tobie tylko połowa, a niestety, wystarczy zalążek boskiej krwi, żebyś została boską istotą. Pogódź się wreszcie z tym, że nie jesteś człowiekiem i tym samym nie możesz myśleć o swoim życiu tak jak oni. Ty zostałaś stworzona to rzeczy wybitnych, jak każdy heros. Szczęście musisz znaleźć tu, w rzeczywistości, a nie w mrzonkach, snach i marzeniach, które nie mają możliwości się ziścić - złapał oddech i spojrzał na nią znowu, gdyż całą swoją wypowiedź kierował do niej patrząc na taflę jeziora. Wyjął swój rewolwer z kabury i pokręcił nim w dłoni, przymykając przy tym oczy. Nie zdenerwowała go, bo był cały czas spokojny, ale widok płaczącej Katariny niespecjalnie mu się podobał. Nawet mimo tego, że kilka chwil wcześniej zachęcił ją do łez. - Bez sensu jest rozprawianie nad tym, na co nie mamy wpływu - odezwał się znów po chwili. - Więc teraz zastanów się, czy masz odwagę, żeby być tak bezużyteczną jak w tej chwili, gdzie oni oddali między innymi za ciebie życie. Mnie irytuje sama myśl o tym, że ktoś to zrobił. I mam ochotę na rewanż, tym razem na równych warunkach - warknął wręcz, zapowiadając niejako zemstę na NoGods i synu Tartara, który ze swoimi poplecznikami i bestiami zmasakrował cały obóz półkrwi. Można było usłyszeć gniew w jego głosie, a to rzadko się zdarzało, bo przeważnie operował sarkazmem i ironią.
Katarina Bates
Re: Stajnie Nie 08 Wrz 2019, 01:53
Ona z pozoru była pogodzona do niedawna ze swoim losem, w końcu to nie tak, że mogła coś zmienić. A przynajmniej nie w sposób, na jakim faktycznie mogłoby jej zależeć. Natomiast starała się. Przykładała się do treningów, a odkąd Erron stał się jej trenerem, starała się jeszcze bardziej i mniejszy problem miała z dodatkowymi spotkaniami. Walczyła o to, by być lepszym herosem i o więcej własnych umiejętności bojowych. Co jednak jej po tym, skoro właśnie nawet ci najlepsi polegli? Skoro okazywało się, że nawet w tym bezpiecznym domu wcale nie są tacy bezpieczni? Zresztą, może to samolubne albo leniwe, ale miała gdzieś bycie zapamiętaną jako super heroska. Zależało jej na własnym szczęściu, w obecnym życiu. Kropka. No i bliskich, to sprawa oczywista. Jeśli kogoś uszczęśliwiała myśl o byciu zapamiętanym, to Katarina trochę nawet zazdrościła. Wtedy życie byłoby chociaż trochę prostsze. Prawdę mówiąc, Bates z miejsca zrezygnowałaby ze swojej boskiej części i sposobności do tych wszystkich chorób, bo wiązało się to z życiem i to takim prawdziwym. Jakim chciało się wieść, a nie jedyną słuszną drogę. Już nawet lepiej nie mówić na głos jak co to brzmi. Jedyne słuszne i cała reszta jest be. Walcz całe życie o to, że możesz walczyć o to życie. Koniec, tyle jest warte twoje życie. To była jak walka z wiatrakami... - Spokojnie? Ciągłą walkę o życie nazywasz spokojem? Bo co? Mogłeś pójść spać? Fakt, szok, że na to nam jeszcze pozwalają - ni to wrzasnęła ni to burknęła wchodząc mu w słowo. Z każdym jego słowem miała coraz więcej wątpliwości czy dominuje w niej smutek czy złość. Nie tyle na samego mężczyznę, bo to nie jego wina. Zazdrościła mu tego, że mógł się tu spełniać. Była wściekła na ich rodziców, na całe gromady bogów, którzy mieli ich gdzieś, jakby byli zabawkami. Nawet opuszczone przez obojga rodziców ludzkie dzieci, nie miały na starcie tak spierdolonego życia. Ostatecznie miały wybór, który nie przysługiwał półbogom. - Niestety tak, mocno tego żałuję - wtrąciła cicho słysząc o zalążku boskiej krwi i nieco większej ilości w niej samej. - Do wybitnych? Czyli masz na myśli jedynie słusznych? Walka? Walka o życie? To jest ta wybitność? Każdego dnia walczyć o to, by dnia następnego móc walczyć? Co to za życie? - ugryzła się w język i odwróciła wzrok nie chcąc powiedzieć o kilka słów za dużo. Nie było sensu dyskutować o tym, co od dłuższego czasu kiełkowało jej w głowie, a ostatnia bitwa tylko to potwierdziła. A już na pewno nie z Blackiem, którego to życie zadowalało, bo miał ten fart, że walkę lubił. Przymknęła oczy i ukryła twarz między nogami, a własną klatką piersiową. Nie mówiła nic dłuższą chwilę, tylko płakała już nawet i tym się nie przejmując. Dopiero jego gniew przykuł jej uwagę na tyle, że wsparła policzek o kolano i zerknęła na niego. Przyglądała mu się dłuższą chwilę i doszła do wniosku, że on to też na swój sposób przeżywał. On chciał zemsty, ona? Cóż... - Powodzenia - mruknęła tylko i chwiejnie podniosła się na nogi. Była wykończona, a płynące łzy wcale nie ułatwiały chodzenia. Powoli podeszła do skraju stromego zbocza i na nim przysiadła nic sobie nie robiąc z odległością dzielącą ją do tafli wody. Wiedziała, że była bezużyteczna, co w sumie tylko potwierdzało wszystkie jej założenia. Przechyliła się nieco do przodu zerkając pod własne stopy i zimną wodę sporo niżej. Zabawne, że nawet spokój jeziora ją irytował.
Erron Black
Re: Stajnie Sro 25 Wrz 2019, 00:58
Nie można gdybać i Erron już dawno wiedział, że czcze nadzieje o byciu normalnym są zwykłą mrzonką. Byli półbogami, istotami lepszymi pod względem biologicznym i statusowym od pozostałych ludzi. Byli stworzeni do wspaniałych rzeczy, niektórzy z nich z pewnością zapiszą się nie tylko w historii obozu ale i świata. Nie dziwił się jednak wcale, że blondynka miała cichą nadzieję o normalności, bo na jej etapie życia masa ludzi miała takie marzenia. Zwłaszcza w tym miejscu, gdy jeszcze nie byli pogodzeni z fatum, które nad nimi ciążyło. Jednakże takie sytuacje jak śmierć bliskich, realne zagrożenie, którym niewątpliwie był potomek Tartaru, szybko mogą sprawić, że Bates skończy z operowaniem słowem "gdyby", a zacznie odnosić się do tego, co w rzeczywistości ma. Nigdy nie widział tak zawziętej Katariny i wcale mu to nie przeszkadzało. Lubił kobiety z pazurem, ale póki co blondynka wydawała mu się małą dziewczynką, która jest po prostu zagubiona i musi wybuchnąć. Brał na poważnie to co mówiła, ale nie robiło to na nim aż takiego wrażenia, jakie normalnie mogłoby wywrzeć, gdyby traktował ją bardziej jak równą sobie. Widać było jak na dłoni, ile dzieliło ich i na jakim etapie życia właśnie się znajdują. Przygryzł lekko źdźbło trawy. - Każdy ciągle walczy o życie. Zwykli ludzie muszą pracować, by nie umrzeć z głodu. To też walka - wyśmiał ją, choć w rzeczywistości miał trochę racji. Wiedział, że życie herosa nie jest usłane różami i że część istot boskiej krwi nie przyzwyczai się do tego, ale on już to zrobił i wiedział, że jest to wykonalne. Trzeba było zrozumieć, że tak jak nie każdy jest orłem z matematyki, tak nie każdy będzie żyć w takim samym, pozornym spokoju. Oni otrzymali supermoce, ogromny potencjał i rozwiniętą biologię. Mają też dom, o który muszą dbać i który jest ich azylem. W zamian muszą poświęcić siebie samych, by tego domu bronić, dokładnie tak jak zrobili to ich przyjaciele. - Masz straszne braki w edukacji, mała - odparł złośliwie. - Wielcy uczeni, liderzy, prezydenci, sportowcy, gwiazdy biznesu... większość z nich ma w sobie boską krew. Mając na myśli wybitność, mam na myśli nie tylko wybitnych wojowników, a właśnie również tych z innych dziedzin, o których albo nie wiedziałaś, albo zwyczajnie o nich zapomniałaś - dodał. Aktualnie liderami większości krajów świata rządzili potomkowie bogów greckich czy nordyckich. Im były przeznaczone czyny wybitne i im szybciej Katarina to zrozumie, tym szybciej będzie w stanie pogodzić się z losem i pracować na swój sukces. Być może nawet w dziedzinie, którą obierze sobie w życiu pozaobozowym. Widząc, jak blondynka pochyla się nad taflą wody, postanowił zrobić jej głupi żart. Użył swojej mocy aerokinezy, by wywołać wiatr, który zawiał jej prosto w plecy i pchnął ją prosto do wody, w której się przeglądała. Spojrzał na nią, gdy ta podnosiła się z wody cała mokra i zaśmiał lekko, bo naprawdę go to rozbawiło. - Przyda ci się zimny prysznic - zakpił, choć może coś było w tym sensownego. Plus warto dodać, że w tej wersji wyglądała dość... widowiskowo. Żeby nie użyć tutaj innych określeń z podtekstem erotycznym.
Katarina Bates
Re: Stajnie Sro 02 Paź 2019, 23:12
Może i byli istotami lepszymi pod względem biologicznym, ale z całą pewnością nie zgodzi się ze statusem. Bo niby kto powiedział, że ludzie byli pod tym względem gorsi? Herosi? Jakby ich słowo mogło cokolwiek zmienić. Ci żałośni bogowie, którzy potrafili jedynie albo zapłodnić kobietę albo przynieść na świat potomstwo i podrzucić ojcu? No na pewno. Byli do niczego i Katarina z pewnością przestaje zabiegać o względy ojca i go szanować, no i więcej tak go nazywać też nie zamierza. Ojciec opiekuje się swoim potomstwem, on był co najwyżej nędznym zapładniaczem. Pół galaktyki ją dzieliło od tego, by była skłonna przyznać No Gods rację, ale z całą pewnością zaczęła pałać nienawiścią do bogów, z czym kryć się nie zamierza. Skoro lata próśb o najmniejszy kontakt, o radę, pomoc nic nie dały, nikomu, to na jaką cholerę miałaby niby dla nich się w czymkolwiek starać? Kolejna głupota z jej strony, zadurzyć się w kimś takim jak Erron. Przecież on ani nie traktował jej poważnie, ani nawet nie szanował. Zdawać by się mogło, że ma jakiś interes w jej treningach, bo przecież nie była tu od miesiąca, słyszała jaki jest i charytatywnie tego nie robił. A ona idiotka musiała właśnie w nim się zadurzyć. Totalny brak mózgu i oczu przy okazji, bo co z tego, że był przystojny? Co z tego, że miał zabójczy uśmiech i zdarzało mu się być momentami nawet miłym? No właśnie nic, bo liczy się ogół człowieka przecież. - Błagam, ty chyba nie mówisz na poważnie tych pierdół? - im bardziej go słuchała, tym mocniej odnosiła wrażenie, że on miał po prostu wyprany mózg tymi pierdołami. Może i na to bogowie mieli jakiś sposób, bo to nie jest normalne, by ktoś w ten sposób się wypowiadał. A może zwyczajnie wściekłość na tych ich pseudo rodziców, No Gods, Tartara i cały świat przysłaniała jej zdrowy rozsądek? Ale nawet jeśli, to i tak gdy jej przejdzie, nie wróci do uwielbiania tatuśka i walki o gówniane życie. - Mnie oszuści nie interesują - no i znowu ta złośliwość. Po co ona w ogóle zadawała się z tym człowiekiem? Była zakochana. Odpowiedź przyszła równie szybko, jak tylko zadała sobie to pytanie. Poza tym Black nie był do końca zły, a przynajmniej lubiła tak o nim myśleć. Nie miała ochoty jednak na dyskusję o tym, że ktoś z herosów jest znany w innej dziedzinie, bo to zwykłe oszustwo. Podawać się za człowieka z taką biologią? Największą pogardę miała dla tych pseudo sportowców. Zresztą nawet to nie oznaczało, że nie musieli codziennie walczyć o życie, tym bardziej poza obozem. Nie miała jednak ochoty na bezcelowe dyskusje i między innymi dlatego od niego odeszła. Głupi to z pewnością słowo klucz całego jego wybryku, bo chyba Erronowi zapomniało się, jaka to była odległość. Z impetem uderzyła o zimną taflę wody, co nie byłoby aż tak irytujące, gdyby nie przyrżnęła głową o wystającą skałę. Nie na tyle jednak, by zemdleć, a właściwie to szkoda. Może zanim facet by się ogarnął, ona miałaby święty spokój. Wdrapała się ponownie na górę i tyle w tym pomyślunku, że utopić generalnie jej się nie dało i jako tako była odporna na zimno. - Jak chciałeś mnie zabić, to chyba masz łatwiejsze na to sposoby - warknęła wkurzona nie tyle jego zachowaniem, co kolejnym kpieniem sobie z niej. Podeszła do niego i przykucnęła obok, ale jedynie po to, by bez ostrzeżenia porwać mu koszulkę, a właściwie to wyrwać sobie jej większy fragment i przyłożyć do rozciętego miejsca na głowie. Nawet nie myślała o tym, że jeansy dopasowały się do jej nóg i bioder jeszcze bardziej, a półprzezroczysta czarna koszulka również dokładnie przylega do jej ciała i mocno prześwituje pokazując chociażby koronkowy stanik.
Erron Black
Re: Stajnie Wto 08 Paź 2019, 00:06
Erron sam nie uważał bogów za wzór cnót, bo wiedział, że to byty które mają równie dużo za uszami co najwięksi zbrodniarze w dziejach świata. Większość z nich dbała tylko o siebie, a ci, którym zależało na swoim potomstwie i tak nie mogli nic zrobić, gdyż Zeus i Odyn wydali wyraźne dekrety, w których zabronili kontaktu poza wyznaczonymi spotkaniami. A ile takich spotkań się odbywało? Przeciętnie heros widział raz w życiu swojego boskiego rodzica i to przeważnie podczas jakichś uroczystości, przy których nie można było nawet podejść i się przywitać. Z resztą, o jakiej rozmowie w ogóle tu myśleć, skoro niektóre z bóstw posiadały liczne potomstwo i tylko specyficzni bogowie jak Zeus, Hades czy Thor mogli poświęcać czas jednemu dziecku. Reszta miała ich po kilka, kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt, rozsianych po całym świecie. Czy nie szanował Katariny to było trochę nadużycie z jej strony, bowiem w jakiś sposób cenił ją. Nie była wojowniczką i nigdy nie będzie tak dobra jak potomkowie bogów wojny, ale miała inne umiejętności, którymi potrafiła go zainteresować. Świetnie porozumiewała się ze zwierzętami, posiadała fenomenalną moc, której potencjał należało wybudzić i była normalna. Podczas gdy on był już wyprany latami obozowej harówki, ona dalej pozostawała sobą. Była półboginią, ale większy jej człon stanowiło właśnie te człowieczeństwo, podczas gdy on wyzbył się już większości myślenia homo sapiens. - To nie są pierdoły - odparł. - Lekceważysz swój status, to cię wpędzi w kłopoty - ostrzegł ją, choć w zasadzie to chyba nawet o to nie dbał. Gdyby ich świat naraził się na ujawnienie, to zmieniłoby to sytuację polityczną na całym świecie. Ludzie baliby się kolejnego kroku ewolucji i jak to zwykle bywa, oponowali by temu, co z czasem skończyłoby się konfliktem na skalę światową. Półbogowie musieli żyć w ukryciu i co jakiś czas czyścić pamięć ludziom, którzy mogli coś o nich usłyszeć bądź zobaczyć ich nietuzinkowe umiejętności. Sportowcy, których nie szanowała Bates, musieli ukrywać się z tym, że są lepsi od zwykłych ludzi, byleby tylko nie zrzucić podejrzeń na bogów. Taka była cena tych fenomenalnych zdolności. Rąbnięcia w łeb się nie spodziewał, ale wyszło jeszcze lepiej niż zaplanował. Może to da jej do myślenia, nie tylko zimny prysznic ale również dosłowne puknięcie się w głowę. Katarina musiała pogodzić się ze swoim pochodzeniem i wyrzucić z siebie większość negatywnych emocji związanych ze stratą przyjaciółki. Może i był cyniczny, wredny oraz kpił z niej, jednakże tylko w ten sposób potrafił wydobyć z niej na tyle determinacji, by w końcu zaczęła myśleć o sobie, a nie o tych, których godzina wybiła w dniu ataku na obóz. Pozwolił zerwać z siebie część koszulki, co nie było dla niego niczym niezwykłym. Dużo bardziej jednak skupił się na jej prześwitującej bluzce, która ukazała czarny koronkowy stanik blondynki. Musiał przyznać, że miała dobry gust i z pewnością mogłaby go wyrwać na taką bieliznę. Przynajmniej na jedną noc, bo wszyscy wiemy, że Erron był raczej elastyczny w kontaktach z kobietami. - Więcej mi płacą za utrzymywanie cię przy życiu - odparł, choć przecież nic za to nie dostawał. Po prostu nie kalkulowało mu się zabicie Katariny, gdyż to pewnie poskutkowałoby wyrzuceniem go z obozu, a tu było mu zbyt wygodnie i komfortowo, by sobie tego odmówił. - Ładny stanik - zwrócił się w stronę blondynki, gdy tak kucała nad nim. - Mogę jeszcze popatrzeć, czy mam cię wysuszyć? - spytał, bo przecież posiadał umiejętności hydrokinezy, dzięki czemu mógł wyciągnąć większość cieczy z jej ubrań i tym samym błyskawicznie je wysuszyć. Pytanie tylko czy Katarina tego chce i czy nie jest zła o ten mały żarcik, który w rzeczywistości miał mieć funkcje terapeutyczne. - Pośladki też masz fajne - dodał, chcąc albo ją zawstydzić albo zirytować. Na pewno jedno z dwóch. No i ulżyć sobie w komentarzu, gdyż zwyczajnie musiał ją skomplementować po swojemu. Leciał na nią.
Katarina Bates
Re: Stajnie Wto 08 Paź 2019, 17:58
Do niej nie trafiał za bardzo ten zakaz, ale jako tako przyjmowała do wiadomości jego istnienie i fakt, że być może tylko dlatego jej ojciec jeszcze się nie skontaktował. W końcu on był uznawany za tego dobrego, prawda? Gdy jednak bogowie w żaden sposób nie zareagowali na ostatnie wydarzenia mając gdzieś długą listę poległych swoich dzieci w notabene ich obronie, to coś w niej pękło. Nie była w stanie tego zaakceptować i tym samym nie tyle, co ich nie akceptowała, co zwyczajnie nimi gardziła i z pewnością nie zamierzała bronić ich dobrego imienia i domu, gdy oni sami nawet palcem nie skinęli. Nawet jeśli niektórzy próbowali, a dostali zakaz Zeusa czy Odyna. To jest taka sytuacja, że warto było się zbuntować. Takie momentami miała wrażenie Bates i nic na to poradzić nie mógł, bo nie sądziła, by zmienił swoje zachowanie względem niej. A mimo to z jakiegoś idiotycznego powodu się w nim zakochała i potrafiła patrzeć się na niego jak sroka w gnat, choć może to kiepskie porównanie, bo sam mężczyzna jeszcze tego nie zauważył. Może robiła to bardziej ukradkowo, niż by jej się to wydawało, ale nie zmieniało to faktu, że był w stanie pobudzić jej serce, choć wiedziała, że to przy Blacku idiotyczne. On i tak patrzył na nią jak na dziecko, czasami miała wrażenie - choćby teraz - że jak na niedorozwinięte przy okazji. Mruknęła coś niewyraźnie pod nosem nic sobie nie robiąc z jego ostrzeżeń. Miała gdzieś to czy wpędzi się w kłopoty, w końcu te same przyszły do ich domu bez pukania i spuściły taki łomot, że do tej pory nie mogli się pozbierać. A fakt, że ludziom mogłoby się nie spodobać to, że przedstawiliby się i stwierdzili, że teraz oni tu rządzą, wcale ją nie zdziwił. Bo niby czemu? Bo byli silniejsi i odporni na choroby znacznie bardziej? Dobre sobie. No tak, biedni sportowcy, którzy udawali najlepszych na świecie ludzi, wykorzystując jedynie ułamek swoich umiejętności. Ci dokładnie tak samo bawili się i nie szanowali życia ludzkiego, jak bogowie herosów. Żałosne po prostu. Nie spodziewałaby się, że uderzenie głową mu się spodoba. Gdyby tylko wiedziała, z pewnością żałowałaby, że nie uderzyła znacznie bardziej. Może jego sumienie choć na pół sekundy by drgnęło, gdyby musiał ją nieprzytomną z wody wyciągać. Chociaż przypuszczała, że chwilę później by zapomniał, że w ogóle tam wpadła i poszedł by sobie zapominając o niej. Co też nie byłoby taką złą opcją, gdyby do końca nie odzyskała przytomności. Cóż, Katarina była naprawdę w o wiele gorszej kondycji psychicznej, niż mogłoby to się komukolwiek teraz zdawać. Mogła wyglądać na złą czy smutną, sfrustrowaną, ale dość dobrze kryła się z tym, co chodziło jej teraz po głowie. Nie zwróciła uwagi nawet na to, że na nią się gapi, bo w tym momencie miała to wszystko gdzieś. Była mocno wkurzona pomijając całą paletę emocji siedzącą w niej znacznie głębiej. A blondynka nie była typem na jedną noc, więc mógł sobie Erron co najwyżej pomarzyć, chociaż nie założyłaby nigdy, że jest w stanie go pociągać. Następne jego słowa były jednak jak policzek. Wiedziała, że Black niemal zawsze patrzy na zysk, trochę tu już żyła i nawet jeśli nie znała go osobiście za dobrze przez długi czas, to i tak zdążyła usłyszeć o nim mnóstwo opinii. Nie spodziewała się jednak, że ma za treningi płacone. Czyżby nikt za darmo nie chciał się z nią męczyć? W sumie, czy mogło ją to dziwić? Nawet nie usłyszała jego komentarza odnośnie jej bielizny przyciskając skrawek materiału do głowy i analizując to, jak najwyraźniej była nieprzeciętnie chujowo oceniana, skoro musieli płacić komuś za to, co teoretycznie było obowiązkiem niektórych w obozie. Spojrzała na niego jak na głupiego, gdy zaproponował jej osuszenie, a właściwie wspomniał o patrzeniu, bo dopiero wtedy do niej dotarło, że trochę przez mokrą koszulkę jej widać. Jego kolejny komentarz z pewnością wywołałby róż na jej policzkach, gdyby nie fakt gotowania się w środku. - Ty już lepiej nic kurwa nie rób - powiedziała poważnie wkurzona i uwaga proszę państwa, oto pierwszy raz Katarina przeklęła. Usiadła ponownie na trawie i odłożyła obok brudny materiał, by w końcu położyć się na niej i patrzeć w zachmurzone niebo. Miała ochotę jednocześnie płakać, krzyczeć i jeszcze lać Blacka po twarzy za to wszystko, co jej mówił, zrobił i też za to czego nie mówił i nie zrobił oraz za cały ten popieprzony ich świat, którego miała serdecznie dość, a który z pewnością nie był jego winą. No ale podobno najprościej jest się wyżyć na osobie, do której coś czujesz. A z pewnością była tego bliska.