Pielęgniarki kazały jej się nie ruszać. Dostała leki przeciwbólowe, zmieniono jej opatrunki, które sama wcześniej nałożyła i zabrano od niej cały ekwipunek. Cały, poza monetą, którą teraz obracała między palcami zdrowej ręki, siedząc na szpitalnej kozetce i czekając na Alvę. Jones była wyjątkowo blada, przez co krew na jej twarzy dawała wyjątkowo upiorny kontrast. Patrzyła się w jeden punkt, będąc myślami daleko poza szpitalem. Wciąż w głowie wracała do momentów, które mogły być kluczowe. Analizowała swoje decyzje, zadając sobie jedno, podstawowe pytanie: "Co zrobiła źle?". Dlaczego tyle osób zginęło? Przecież była za nie odpowiedzialna! Może gdyby cały czas przy nich była, zdołałaby ocalić chociaż Fay. No bo przecież Mati'ego nie dała rady. Po tak oczywistej dla Alex radości oraz promiennym uśmiechu, który zwykle jej towarzyszył, nie było śladu. Pod znakiem zapytania stało to, czy jeszcze kiedykolwiek się pojawi.
Alva Dahlberg
Re: Oddział Chirurgi Sro 12 Cze 2019, 22:14
Złapała w biegu zbłąkany rudy kosmyk i przypięła go wsuwką. Ostatnimi czasy była tak podenerwowana i roztrzęsiona, że nawet okiełznanie jej własnych włosów przychodziło Alvie z trudem. W jej życiu prywatnym działo się bardzo dużo, a zważywszy na to, że była... cóż, sobą, poukładanie tego wszystkiego zajmowało jej sporo czasu. Nie mówiąc o energii, którą na to musiała przeznaczyć. Nie spodziewała się też, że misja, do której wyznaczyła Jones, Browna, Balmer i Ahonena zakończy się tak szybko. I że Alexandra będzie potrzebować jej pomocy. Usłyszała tylko tyle, o resztę na razie nie dopytywała. Najpierw porozmawia z heroiną, aby dowiedzieć się jak wszystko przebiegło, a potem weźmie na dywanik kolejne osoby. Pchnęła pewnie drzwi do gabinetu, w którym umieszczono Jones i weszła do środka. Machinalnie poprawiła swój zwyczajowy granatowy fartuch, który, z racji bycia chirurgiem, nosiła niemal zawsze, gdy przebywała w szpitalu. Gdy jej wzrok zawędrował na postać córy Aegira, zatrzymała się w pół kroku i posłała jej pytające spojrzenie. - Jones, co się stało z moją wiecznie wyszczerzoną podopieczną? - zapytała, sięgnęła po jednorazowe rękawiczki i podeszła do dziewczyny, aby ją przebadać. Jasnym było więc, że Alva nie miała pojęcia, co zaszło podczas misji. Skupiła się więc najpierw na wstępnych oględzinach Alexandry. Spojrzała na karę heroiny, na której wstępnie opisano, z czym trafiła do szpitala oraz jakie leki jej zaaplikowano. - Zajrzę pod opatrunek teraz, a ty w międzyczasie opowiadaj - powiedziała i zmarszczyła brwi. Coś było bardzo nie tak i musiała się dowiedzieć, o co chodzi. Stopniowo ściągała bandaże oraz jałowe opatrunki, aby dokładnie przyjrzeć się zranionemu miejscu, ocenić je i wybrać najlepszy możliwy sposób leczenia. Cały czas czekała, aż dziewczyna się odezwie i jej opowie wszystko ze szczegółami.
Alexandra Jones
Re: Oddział Chirurgi Sro 12 Cze 2019, 22:39
Naprawdę miała nadzieję, że nie na nią spadnie opowiadanie wszystkiego od początku. Naprawdę chciała aby ktoś przekazał te najsmutniejsze wieści za nią. "Była misja, wróciła tylko Jones." To już by wiele heroinie ułatwiało. Uniosła powoli wzrok na rudowłosą kapitan, nie mając nawet siły wykrzesać z siebie jakiegokolwiek przywitania. Skrzywiła się, gdy znów jej rana była badana. Pod bandażami czekała na zszywanie, tak samo jak policzek Alex. - Tylko ja przeżyłam. - Wydusiła z siebie, zaciskając dłoń na monecie i przełykając ślinę. Była gotowa na wszelki opierdol. Właściwie, to chyba go potrzebowała, bo sama była na siebie wściekła. - Szukaliśmy tej huldry, ale zaskoczyły nas wilki. Coś było z nimi nie tak. Miały zieloną pianę w pysku i rzucały się nawet na drzewca. Fay oberwała mocno w głowę podczas walki. Zwyczajnie nie zdążyła odskoczyć. Opatrzyłam ją, ale wiedziałam, że kiepsko się czuje. W dodatku, kiedy Victor próbował pomóc Mati'emu, ten nadział się na jego miecz. Tak po prostu. Zginął na miejscu. - Alex zdawała się być zrezygnowana, jakby sama nie mogła uwierzyć, co tam się wydarzyło. Mimo wszystko starała się utrzymać beznamiętny ton oraz wyraz twarzy. W końcu zdawała raport. Popłacze sobie w swoim pokoju. - Mieliśmy trop, poszliśmy dalej, ale Fay była w złym stanie i zdecydowałam, że Victor ma odeskortować ją do obozu. Sądziłam, że mimo wszystko będzie z nim bezpieczna. Myliłam się. Kiedy wracałam, widziałam ślady krwi. Nie wiem czy obojgu, czy tylko dziewczyny. Obje nie wrócili do obozu. - Otworzyła dłoń, spoglądając pustym wzrokiem na monetę. - Znaleźliśmy też to. Symbol klątwy, czy coś... Ogólnie sprawa była dziwna. Finalnie huldra się po prostu na mnie rzuciła. Przyznała się, że wilki to była jej sprawka. Z mojego punktu widzenia wszystko przypominało pułapkę na... Na nas. Nie wiem... - Zmarszczyła brwi, bo pomimo ciągłego analizowania sprawy, wciąż nie mogła wyciągnąć logicznych wniosków.
Alva Dahlberg
Re: Oddział Chirurgi Wto 18 Cze 2019, 17:23
Oderwała ręce od jej rany w momencie, gdy Jones wypowiedziała pierwsze zdanie. Na kilka oddechów zamarła w bezruchu, a zielone oczy Alvy wydawały się jeszcze większe, niż w rzeczywistości. Bezgłośnie poruszyła ustami i zmarszczyła brwi. - Co...? - szepnęła, lecz w tym samym momencie dziewczyna kontynuowała. Pozwoliło to Nero choć odrobinę się otrząsnąć i wrócić do zajmowania uszkodzonymi tkankami. Cały czas uważnie słuchała słów Alexandry, nie chcąc pominąć żadnego najmniejszego i najbardziej istotnego szczegółu. Upewniła się, że w ranie nie ma żadnych włókien z bandaży czy gaz. Bez ostrzeżenia też wprowadziła domięśniowo igłę ze środkiem znieczulającym. Zrobiła to na tyle szybko, że Alexandra nie miała szans zareagować. Ruda zamierzała ją pozszywać. Podobnie zamierzała zrobić z policzkiem, wstępnie jednak na razie tylko go odkaziła. Wzięła więc instrumenty i stanąwszy ciut z boku, wzięła się za cerowanie skóry. Uważała to zajęcie za bardzo relaksujące, pomijając fakt, że raczej nie powinno się go tak odbierać. To nie było łatanie rozdartych spodni, tylko żywej tkanki, lecz dla Alvy nie miało to większego znaczenia. A lepiej dla wszystkich, dla Jones najbardziej, aby pani doktor nie dała się ponieść emocjom, które kotłowały się w jej wnętrzu na wieść o tym, co się wydarzyło podczas misji, która miała być raczej prostą wyprawą. W końcu, gdy Alexandra skończyła mówić, a ruda szyć, odstawiła narzędzia chirurgiczne na tackę, podsunęła do kozetki obrotowy taboret i usiadła na nim. Potarła dłonią swój policzek, przejechała po czole i reszcie głowy, wracając na żuchwę i znów policzek. Nie odzywała się. Trwało to kilka chwil, jakby Alva dała sobie czas, aby pozbierać myśli. - Kurwa mać! - warknęła w końcu i uderzyła otwartymi rękoma o swoje uda. Klasnęło donośnie, a odgłos wraz z przekleństwem potoczyły się po całym gabinecie. - Urwę temu fiutowi łeb przy samej dupie, jeśli tylko kiedykolwiek śmie postawić chociażby palec przez obozową bramę. - Miała tu oczywiście na myśli Browna, którego zniknięcie i brak odpowiedniego zajęcia się młodą Balmer zirytowało ją chyba bardziej, niż śmierć Ahonena. Chociaż... czy to nie przypadek, że obydwie martwe osoby miały niemal bezpośredni kontakt właśnie z tym szczególnym półbogiem? - Kurwa... Ile lat żyję, tak nie słyszałam jeszcze o czymś takim. - Nero naprawdę ledwie panowała nad chęcią mordu, która w nią wstąpiła. - Nie masz pewności, czy Fay na pewno, jak Ahonen, nie żyje? - zapytała i na kilka sekund zamknęła oczy. - Wszystko, co mogło pójść nie tak, poszło. To jest... to... - urwała. - KURWA MAĆ! Nietęga mina malująca się na jej twarzy naprawdę nie zwiastowała niczego dobrego. Ruda skupiła swój wzrok na Alexandrze. - Mówisz, że to była huldra, tak? - Wypuściła głośno powietrze z ust. - Opisz mi ją. Jak wyglądała? Pani doktor nie zapomniała o policzku Jones, zamierzała jednak zszyć go dopiero wtedy, gdy sobie z heroiną porozmawia. Po podaniu znieczulenia odrętwienie mogłoby upośledzić jej umiejętność wypowiadania się, a obecnie było to ważniejsze, niż zadrapanie. Mimo wszystko. Potem jednak Alva zajmie się i tym, żeby córa Aegira mogła się w końcu udać do siebie i odpocząć.
Arthur Crow
Re: Oddział Chirurgi Sob 13 Lip 2019, 19:48
Dostał cynk od znajomego centaura, że Alex wróciła z misji. Podobno sama. Niezbyt chciał w to wierzyć zwłaszcza, że Alva nie wysłałaby ich na coś naprawdę poważnego, a jednak. Plotki już zdążyły się rozejść po obozie. Crow jednak miał je za nic. Chciał ją zobaczyć i tylko to się w tym momencie liczyło. Odwołał trening z młodymi herosami i skierował swe kroki do szpitala. Zobaczył ją akurat w momencie, gdy wychodziła żegnana przez Alvę. Wyglądała upiornie, ale to było nieistotne. Cieszył się że żyła. Oczywiście nie wytrzymał i ostatnie kilka metrów wręcz przefrunął tylko po to by znaleźć się bliżej niej. Mógł być chłodny i obojętny na jej humorki, mógł ją wkurwiać brakiem większych pokładów romantyzmu, mógł i pewnie to robił będąc sobą i nie zmieniając się, a przez to raniąc ją nie raz, lecz kochał ją. I miał głęboko w poważaniu co mogli inni o tym związku sądzić. Każdego krytyka zajebie jeśli swoimi słowami wyrządziłby jej krzywdę doprowadzając do łez. Tak, tych szczerze prawdziwych Crow nie znosił widzieć. Nijak pasowały one do wiecznie radosnej twarzy Alex. Co więcej serce mu pękało widząc, iż ktoś lub coś zdolne było wyrządzić jej taki ból i doprowadzić do takiego stanu. Był człowiekiem prostym i w prosty sposób rozwiązywał problemy. Nie rozumiał niektórych jej reakcji, tego dlaczego smaruje się kilkoma kremami, lub tak uważnie dobiera dodatki do ubioru. Ale to nie było ważne. – Żyjesz. – Stwierdził i zawahał się przed przytuleniem kobiety. Bał się że może jej wyrządzić krzywdę. – Dasz radę iść? – zapytał, a w jego głosie słyszalna była troska.
Alexandra Jones
Re: Oddział Chirurgi Sob 13 Lip 2019, 22:29
Opatrzona i naćpana lekami przeciwbólowymi, odprowadziła właśnie Alvę wzrokiem. Powiedziała już chyba wszystko, nic nie pominęła. Resztę zostawiała w rękach pani kapitan. Alex ukryła twarz w dłoniach, czując że ten ciężar wcale nie spadł z jej ramion. Nie pomogło to, iż była już bezpieczna. Miała poczucie, że ci ludzie zginęli przez nią. Uniosła spojrzenie, napotykając sylwetkę swojego blond herosa. Tam w lesie myślała o nim tak często i z taką tęsknotą, że w tym momencie niemal nie wierzyła, że już tu z nią jest. Ześlizgnęła się z kozetki, nie do końca mając jeszcze władzę nad swoim ciałem. Leki były mocne, zaczęły wyraźnie działać, a Jones zdawała się przytępiona. Oczy dziewczyny były zaszklone, wyraźnie było widać, że płakała, jednak łez już zabrakło. Rozcięcie na policzku choć pozszywane, pokryte było jakąś maścią, która miała zatamować krwawienie i przyspieszyć gojenie. Za kilka dni miało być po wszystkim, ale teraz nadal wyglądało to dość upiornie. - Arthur... - Zaczęła, praktycznie wpadając w jego ramiona, bo nogi miała jak z waty. - Nie wiem... Może... Zaraz. - Wyjąkała w jego koszulkę, ukrywając twarz, jakby nie chciał, aby mężczyzna na nią patrzył. To dziwne... Był osobą, której obecności tak bardzo pragnęła, a jednocześnie kimś, komu wstydziła się spojrzeć w oczy bardziej, niż Alvie. Bała się zawodu, który zobaczy w tym błękicie. - Ja... Zaraz... Muszę iść ich poszukać. Może oni nadal żyją... - Spróbowała być stanowcza, jednak ciało kompletnie jej nie słuchało. Wiedziała, że dla dziewczynki nie ma już raczej nadziei, a więc Victor... Jeśli Alex chciała go znaleźć, to tylko po to, aby go zabić.
Arthur Crow
Re: Oddział Chirurgi Nie 14 Lip 2019, 21:55
Crow spoglądał na ranną ptaszynę jak tuli się do jego piersi. Odwzajemnił czułość chcąc dać jej trochę wsparcia w tej ciężkiej chwili. Nigdy nie był zbyt wylewny w emocjach. Przywykł do śmierci, bólu i widoku krwi, flaków oraz innych inności. Była to dla niego norma i wiedział, że każdy heros będzie musiał przez to przejść lub zginie. – Nic nie mów jesteś ledwie żywa – skwitował jednym zdaniem jej jęki i chęci niesienia pomocy trupom. Nic nie mogli już zrobić on o tym wiedział, a ona, cóż do niej to musiało dotrzeć. I sporo wody w Styksie upłynie nim stanie ponownie na czele grupy. Ale pokona słabość i przezwycięży ból. Wierzył w nią i wiedział, że nie odpuści tak łatwo, była wojowniczką. Nachylił się i pocałował ją w czoło. Chciał na nią spojrzeć ale tak mocno wpiła się pazurkami w jego koszulkę, że niemal niemożliwym było delikatne odciągnięcie jej. Dziwne ale przez myśl przeszło mu, że zachowuje się jak mały kotek dopiero co odcięty od matki i pragnący ciepła i bliskości. Nie wahał się z ofiarowaniem jej tego czego tak potrzebowała, był jej to winien. – Chodźmy stąd – odparł i nie czekając na odpowiedź Alex wziął ją w ramiona i przytuliwszy do piersi szedł korytarzami szpitala. Bał się o nią.