Billy Rocks Nie 23 Cze 2019, 23:51 | |
| Prezentacja: Imię i Nazwisko: Takeshi Yamamoto Pseudonim: Billy Rocks Wiek: 32 Pochodzenie: Kioto, Japonia Staż w obozie: 22 Rodzic: Zeus Drużyna: Asklepios Ranga: Naczelny karzeł Zajęty wygląd: Lee Byung Hun | |
Aparycja: Widząc tego niskiego bo mierzącego zaledwie: sto siedemdziesiąt siedem centymetrów, mężczyznę z automatu skreśla się go jako potencjalne zagrożenie. Błąd ten kosztował już niejednego „wysokiego” życie. Doskonale zbudowana sylwetka szczupła acz umięśniona, która zahartowana od dzieciaka w walce i morderczych treningach wpływa na siłę jak i szybkość wojownika. Ciało poznaczone kilkoma niewielkimi bliznami nie opowiada zbyt wielu historii o walkach, które na przestrzeni swego życia w obozie jak i przed nim toczył, lecz obsydianowe wydawać by się mogło puste z pozoru oczy mogą jeśli chcą wyjawić wszystko. Na twarzy Takeshi’ego, rzadko kiedy gości uśmiech zwykle jego miejsce zastępuje powaga, a momentami obojętność. Jednakże nie tłamsi emocji wewnątrz siebie. Przyjmuje je i odpowiednio reaguje, lecz sporadycznie zagości na niej gniew, a jeszcze rzadziej uśmiech. Niegdyś niemal alabastrowa teraz przez klimat i liczne podróże bardziej opalona cera dalej silnie kontrastuje z czarnymi jak smoła włosami, które wojownik zwykł nosić najczęściej swobodnie rozpuszczone. Ubiera się praktycznie, acz łączy to z pewną klasą i poczuciem stylu nigdy jednak nie wyróżnia się negatywnie wśród tłumu. W codziennej garderobie można spotkać flanelowe koszule i starte jeansy jak również szyte na miarę garnitury. Co do butów to jest zwolennikiem takich, które sięgają za kostkę, a przynajmniej podczas misji takie zwykł nosić. Rzeczą z którą nigdy się nie rozstaje jest bransoletka z rzemienia w którą wplecione są metalowe symbole ozdobę tą wyróżnia fakt, że na życzenie właściciela zmienia się w katanę. | Charakter: #honorowy, #oaza spokoju, #konsekwentny, #skryty jak aligator w bajorze, #perfekcjonista, #bezlitosny, #sarkastyczny, #sumienny, #waleczny, #pracowity, #samotnik, #nieśmiały w stosunku do kobiet, #ufa tylko sobie, #utajniony żyd, #skryty romantyk, #lojalny, #dumny, #pedantyczny, #świetnie znosi sytuacje stresujące, #ciekawy świata. |
Przykładowy post: Obudził się gwałtownie w pierwszym odruchu sięgając dłonią pod poduszkę, gdzie skryty był rewolwer, wymierzył w mrok. Czuł nieprzyjemne kołatanie serca w piersi, które niczym mały ptak próbowało wyrwać się z klatki. Wierzchem dłoni otarł kropelki potu z czoła i westchnął cicho. Tym co zbudziło go z drzemki był koszmar, który kilka lat temu miał swe odbicie w rzeczywistości. Odłożył broń na stoliku i spojrzał na zegarek, wybiła północ. Wiedział, że dzisiejszej nocy czeka go robota i tak prędko nie odetchnie. Dlatego też pierwsze co zrobił po zakwaterowaniu było zasunięcie żaluzji i długa drzemka. Sen dla Billy’ego, był tym czym dla pstrąga jest wartki i czysty strumień, dla kangura otwarta równina, a dla Żyda kamienica. Ot, naturalnie i całkiem zwyczajnie uwielbiał spać. Stąd też brał się grymas niezadowolenia na twarzy Japończyka. Jednak szybko znikł. Nie było czasu na smęty i dołowanie miał zlecenie do wykonania. Billy Rocks, należał do ludzi rzetelnych, skrupulatnych i w pełni oddanych swej pracy. Niewielki przytulny pokój, który wynajmował w motelu miał niewątpliwe swoje plusy chociaż lata świetności odeszły już dawno w zapomnienie to jednak trzeba było przyznać, iż promieniu czterdziestu mil nie było niczego lepszego. Mężczyzna ubrany był w czarną skórzaną kurtkę, szarą bluzę i granatowe nieco starte jeansy. Prezentował się do bólu zwyczajnie i o to wszak chodziło. Stojąc przed lustrem w malutkim przedpokoju spoglądał w swe odbicie obojętnym wzrokiem. Odruchowo sprawdził, czy broń dobrze siedzi w kaburach, a noże nie wystają znad warstwy ubrań. Nie chciał zdradzić się wykonując prosty gest. Doskonale wiedział, że błąd może kosztować życie, a przede wszystkim niepowodzenie misji, a tego nie akceptował. Ręką niemal na odchodne wymacał jeszcze granat odłamkowy wielkości pięści dziecka, który schowany do wewnętrznej kieszeni kurtki, nie odstawał widocznie. Wyszedł w mrok zamykając za sobą drzwi na klucz, cicho i bezszelestnie jak cień. Oddalony od motelu o ćwierć mili bar ulokowany tuż przy drodze międzystanowej z zewnątrz prezentował się jak tysiące innych jemu podobnych na totalnych odludziach. Neonowy szyld raził po oczach, lecz jednocześnie pełnił funkcję latarni morskiej pośrodku tego pustkowia. Idąc parkingiem słychać było podchmielone głosy, wrzawę i przebijającą się przez to wszystko muzykę country. Heros uśmiechnął się w myślach czuł się jak kowboj na dzikim zachodzie. Wszedł do środka śmiało i zajął miejsce przy barze rad, że nikt nie zwrócił na niego większej uwagi, zamówił piwo. Znaczna część klienteli była już w tym stanie, który jasno sugerował, że jutrzejszego dnia będą mieli problem z odtworzeniem w głowie tego co się działo. Nie bez przyczyny wybrał akurat tak późną godzinę na zwilżenie gardła. Zależało mu bowiem chociaż na pozorach dyskrecji o jakich w mieścinie takiej jak ta trudno. Tym bardziej jeśli było się skośnookim karateką alias „żółtkiem” w pojęciu znacznej większości amerykanów. Nie czekał długo minął ledwie kwadrans, a na parkingu przy barze dało się usłyszeć charakterystyczny charkot Harleya, uśmiechnął się pod nosem wychodziło, że informator nie kłamał. Po kilku uderzeniach serca do środka wszedł niedźwiedź w przebraniu człowieka. Billy widział w swym życiu wielu wielkoludów taki żywot karła, ale ten pobijał wszystkich na głowę. Na oko mierzył siedem stóp i ważył zapewne dwa razy tyle co on jak i nie więcej. Miał świadomość przyjmując te zlecenie, że będzie to ciężki orzech do zgryzienia w końcu nie byle kto pokonałby Toma i Jerry’ego, o ironio całe życie gonili za serem, a skończyli gorzej niż topiony zostawiony na skwarze w aucie. Japończyk nie trwonił czasu na wspominki o starych znajomych wypije kiedyś ich zdrowie teraz czas gonił, a lepszej okazji do dorwania sukinkota nie będzie. Samo wytropienie go zajęło wojownikowi ponad miesiąc, a i tak wiele by nie zdziałał bez informatora za którego robił pewien sukkub, u którego miał dług wdzięczności. Widząc jak wielkolud kieruje się w stronę lady nieznacznym ruchem Billy pchnął jednego ze swych sąsiadów wprost na niego. Pchnięty i ledwie przytomny mężczyzna poleciał jak długi ciągnąc za sobą niby kotwicę kufel piwa. Głuchy brzęk rozbijanego szkła i sekundy martwej ciszy nagle wszystkie spojrzenia w barze spoczęły na tej dwójce. Niedźwiedź nie należał do opanowanych ludzi i szybko wpadał w gniew, a nawet furię. Rocks to wiedział i celowo chciał go wkurwić przed prawdziwą walką. Nieszczęsna ofiara przypadku została zdzielona prawym sierpowym z taką mocą, że bezwładne ciało odleciało na co najmniej dwa metry natrafiając na drewniany stolik. Przynajmniej chłop liczenie gwiazd miał już za sobą…. – Ty skurwysynie zapłacisz za to! – chrapliwy i podpity głos jednego z bandy chopperowców przebrzmiał z drugiego końca sali. Było ich trzech, a każdy z nich prezentował się gorzej niż poprzedni. Mordy paskudne noszące ślady niegdysiejszych barowych awantur, lecz każdy z nich o słusznej posturze i zapewne mieliby szanse, gdyby nie mierzyli się z synem Aresa, banitą z obozu szkolonym w zabijaniu. Craig Marduk w pewnych kręgach znany pod pseudonimem „Koszmar” zasłynął z okrucieństwa i przemocy. Było mu mało i odszedł z obozu by na własną rękę zabijać ludzi i potwory. Zaszli go jak wilki blokując z każdej strony trzymając w ręku kije bilardowe i butelkę po piwie Craig zmierzył ich wzrokiem i zaryczał jak prawdziwy niedźwiedź. Rzucili się na niego jeden za drugim z początku ignorował ciosy, które nań spadały by po kilku sekundach przejąć inicjatywę i rozpocząć rzeź. Nadlatujący kij chwycił jedną ręką blokując cios i wymierzył napastnikowi potężnego sierpa waląc z całej epy w ucho mężczyzna zaliczył dzwona o barową ladę. Zostało jeszcze dwóch ci wyraźnie podirytowani losem towarzysza skoczyli na łysego drania. Jeden cios szedł w podbrzusze skruszona butelka po piwie rozdarła t-shirt półboga i na tym koniec Marduk zafundował mu cios z kolanka prosto w szczękę wybijając przy okazji kilka zębów, które w świetle barowych lamp wyglądały jak spadające gwiazdy. Drugiego z napastników chwycił nim ten zdążył zadać cios kijem bilardowym i rzucił nim niby szmacianą lalką niemal przez pół sali niszcząc przy okazji jedno z drewnianych krzeseł. Zapadła cisza po raz wtóry w przeciągu tych kilku minut. Nikt z zebranych nie wyrywał się do bitki wręcz przeciwnie ci co mogli i byli w stanie schowali się pod stoły, a reszta udawała, że ich tu nie ma lub uciekła chyłkiem. – Wynocha z mojego baru – ciszę przerwał barman wychodząc za lady ze strzelbą. Marduk zrobił krok ku mężczyźnie, a stara broń plunęła ogniem i dymem wyrzucając z siebie pocisk. Billy, dostrzegł jak olbrzym zachwiał się pod wpływem przyjęcia pocisku na swą pierś, lecz wiedział, że to go nie powstrzyma musiał zacząć działać. Miał w dupie ludzi ale spieszył się na mecz Japonii z Urugwajem. Wypił piwo do końca i wstał. – Craig Marduk – stwierdził nie zapytał czekał, aż olbrzym odwróci się w jego stronę. – Wydano na ciebie wyrok. – Billy był gotowy na wszystko, a w odpowiedzi dostał jedynie szczery śmiech i wcale go to nie zmartwiło wręcz przeciwnie sam się uśmiechnął kącikiem ust. Stanęli naprzeciwko siebie gotowi do walki w głowie Japończyka zabrzmiał znajomy tekst: „Get Ready For The Next Battle!” Mierzyli się wzrokiem, aż w końcu olbrzym ruszył niczym byk wprost na drobniejszego przeciwnika. Japończyk, zrobił krok w tył i wydobył z kabury swego srebrnego colta cztery pociski trafiły w nogi przeciwnika, lecz ten nawet nie zwolnił. W ostatnim momencie Rocks, wykonał nieznaczny ruch w bok i piruet unikając szarży i ustawiając się w dogodnej pozycji do oddania kolejnych strzałów. Trzy pociski trafiły olbrzyma w plecy, który zatrzymał się dopiero na pierwszych stolikach. Jego gniew był aż nader widoczny pomyśleć istny Wezuwiusz tuż przed wybuchem nawet wielkością się zgadzają. – I'm gonna burn you! – wysyczał i splunął krwią. Ruszył jeszcze szybciej niż wcześniej tym razem Billy nie zdążył odskoczyć przed jego ciosami. Grad potężnych sierpowych spadał na gardę cofającego się Japończyka, który tylko czekał na sposobność ucieczki spod tego śmiercionośnego ostrzału. Przed oczyma stanęły mu niemal jak żywe flashbacki z Wietnamu. Nie mógł wiecznie się cofać, a gdy plecami napotkał kant stolika poczuł, że to jego szansa zanurkował pod jednym z dość chaotycznie wymierzanych ciosów i już miał odskakiwać, kiedy znikąd pojawiło się kolano olbrzyma wybijając go w powietrze. Przeleciał nad meblem i wylądował z hukiem na drewnianej podłodze wzbijając kurz. Chwilę trwało nim złapał oddech. Craig nie patyczkował się w tańcu i odrzucił zagradzający mu stolik w bok ruszył z wolna na herosa z obozu, był osłabiony i ranny ale dalej tliła się w nim furia. Rzucili się na siebie niedźwiedź i puma w morderczym tango znowu się zwarli. Japończyk starał się trzymać dystans i atakował, kiedy tylko olbrzym się odsłaniał po wykonaniu ciosu. Tańczył wokół niego starając się zmęczyć przeciwnika co jakiś czas wymierzał dolne kopnięcia w łydki i kostki. Wiedział, że Marduk długo już tak nie wytrzyma jednak nie mógł pozwolić ponieść się euforii wiedział, że wystarczy tylko jeden fałszywy ruch, a skończy jak Czerwona Żmija w walce z Górą. Z całą pewnością nie życzyłby sobie takiego końca. Odskoczył przed prawym prostym w bok i cofnął się jeszcze o kilka kroków. Sprawnie i szybko dobył dwóch noży i rzucił nimi trafiając w górną część torsu oponenta. Ten widać odporny na ból nie jęknął nawet zaatakował kopnięciem z pół obrotu pod którym Billy przemknął niby mysz pod kocimi pazurami i zachodząc przeciwnika od tyłu sam wystosował w jego kierunku dwa silne kopnięcia. Ten odwrócił się i rzucił się na drobnego wojownika. Pchnięty na stół, który złamał się w pół pod ciężarem Japończyka przeturlał się w bok pod jeden z filarów. Tam też dostrzegł miotłę i bez zawahania chwycił ją i uderzył w łeb dryblasa. Trzonek pękł z głuchym jękiem na jego głowie tym samym udało mu się doprowadzić do wybuchu furii u dziecka boga wojny. Nim się obejrzał oberwał lewym sierpowym, a zaraz później i prawym dużo potężniejszym od poprzedniego. Po raz pierwszy tego wieczoru Japończyk zobaczył gwiazdy. Cios był na tyle potężny, że wojownik dosłownie przeleciał kilka metrów lądując na krzesłach i jakimś lokalnym alkoholiku co miast brać nogi za pas został i uciął sobie drzemkę. – Time to die… – usłyszał kolejny znany tekst i westchnął ciężko. Musiał to skończyć teraz inaczej mogą tak się bawić do usranej śmierci. Widząc, że Marduk z wysiłkiem łapie tlen sięgnął po swojego asa w rękawie i bez większego namysłu skoczył w szaleńczym biegu przed siebie, by tuż przed olbrzymem skoczyć w bok na blat stolika wybić się i zrobić elegancki wsad jakiego nie powstydziłby się Jordan. Zapakowany w paszczę granat wybił kilka zębów, a sekundy dzieliły go od wybuchu. Billy dał nura za ladę, a eksplozja jaka nastąpiła chwilę później udekorował bar wnętrznościami ex-herosa. Oddychał ciężko czuł, że ma złamane żebro i nos ale wykonał zadanie i to się liczyło. Wstał i sięgnął po jedną z ocalałych butelek whisky golnął sobie porządnie i wyszedł. Na progu baru zatrzymał się przy zdruzgotanym właścicielu i rzekł; – Korg i Miek specjaliści od dekoracji wnętrz zadzwoń i powiedz, że jesteś od Billy’ego – odparł i wręczył mężczyźnie wizytówkę. Po chwili mknął już drogą międzystanową przez mrok na R1 zostawiając za sobą pobojowisko i ciągnąc do cywilizacji, gdzieś na południu niebo rozświetliła błyskawica, a niedługo po niej słychać było grom. – Oho, staruszek znów ma gorące siodło po kfc… Ciekawostki: - Pochodzi z wpływowej i zamożnej rodziny. - Matka Takeshi’ego, zmarła podczas porodu. - Wychowywał go senior rodu, dziadek. Wpajając dyscyplinę „żelaznej pięści” jak również nauki życiowe, szkolił w sztukach walki; karate w stylu Kyokushin i ninjutsu. - Chętnie sięga po anime i mangi. - Zjadł wszystkie odmiany ramenu zwiedzając przy tym całą Japonię. - Uwielbia słone przekąski. Natomiast nie przepada za słodkościami. - Nim zaczął chodzić już potrafił rzucać nożami. - Lubi amerykańskie fast foody. - Jako dzieciak pokochał westerny i przypadli mu do gustu rewolwerowcy. - Lubi grać w tekkena. - Pisze wiersze po japońsku i koreańsku. - Fan marvela, a jego ulubioną postacią jest szop Rocket Raccoon. - Uwielbia rewolwery, ale nie bardziej niż noże. - Posiada czarną Yamahę R1 z 2014 roku. - Często opuszcza obóz na kilka tygodni wykonując misje zlecone bezpośrednio przez bogów. - Stroni od obozowego towarzystwa, lecz nigdy nie przyszła mu do głowy zdrada. - Przyjaźni się z Hitlerem. - Kilka lat temu pewien czarnoskóry szeryf z Texasu widząc z jaką łatwością Takeshi, obezwładnił siedmiu agresywnych Meksykańców postanowił nadać mu pseudonim: Billy Rocks – tańczący z wilkami i postawił łychę. Od tamtego dnia Japończyk używa tych personaliów i tylko nieliczni wiedzą jak się nazywa. - Nieźle gra w bilard i pokera. - Potrafi gotować. - Lubi wędkować. - Od 7 roku życia kibic FC. Barcelony i Vissel Kobe. |
|