Jellalowi ten dzień mijał dość zwyczajnie. Jak na obóz herosów nie miał zbyt dużo pracy, ale ostatnio stało się to standardem, ponieważ mniejsza ilość wykonywanych misji oraz lepsze rozplanowanie ich pozwalały uniknąć ofiar. Mimo wszystko jednak był umówiony na jedną operację. Pewien syn Vidara narzekał na prace swojej prawej ręki i kiedy już był u kresu sił, w końcu przyszedł z tym do Fernandesa, który natychmiast wystawił trafną diagnozę: ktoś spartolił robotę przy zszywaniu mu tricepsu i koniec końców pomogło to tylko na krótką metę. Syn Gullveig naprawił zatem błędy poprzedników i od nowa zaszył zerwany mięsień, co wcale takie proste nie było. Następnie wysłał pacjenta na kilkudniową obserwację, a sam ogarnął się po operacji, posprzątał salę operacyjną i wrócił do przesiadywania na oddziale chirurgii. Podreptał do jednego z gabinetów, który od tygodni był pusty, dlatego też Fernandes się tam zadomowił. Przemeblował go nieco, zrobił sobie nawet zapasy różnych rzeczy: słonych przekąsek, słodyczy czy słodkich napojów, a nawet zainwestował w małą lodówkę. Wszystko tylko po to, by mieć swoje miejsce w obozie, w którym zawsze będzie mógł sobie odpocząć. Nie zdążył jeszcze jednak zaopatrzyć się w plakietkę, by naznaczyć swoim nazwiskiem drzwi wejściowe. Korzystając z tej dłuższej przerwy (kolejny zabieg miał bowiem zaplanowany na godzinę 18:00, a dochodziła dopiero 16:00) postanowił zamówić coś z kantyny, co zostało mu dostarczone bardzo szybko. Posilił się w spokoju i popił wszystko kawą, kolejną już tego dnia. Było mu jednak mało, dlatego też napił się jeszcze coli. Spojrzawszy na zegarek i dostrzegłszy godzinę 16:30, Jellal podszedł do okien w gabinecie i zaczął obserwować sobie sytuację na zewnątrz. Bez celu, po prostu nie miał ochoty siedzieć przy biurku i grać w pasjansa czy inną mało wciągającą gierkę na komputerze. Obserwował spory kawałek obozowego terenu z racji przebywania na III piętrze i tak po prostu sobie stał z rękami w kieszeniach swojego fartucha lekarskiego z otwartymi na oścież drzwiami do gabinetu.
Jade już niejako przyzwyczaiła się do tego, że w otoczeniu jej znajdował się Jellal. Tym bardziej odkąd przejął część obowiązków od Elisy i ta rzadziej pojawiała się w szpitalu. Niestety. Musiała "zaakceptować" to, że on kręcił się po tym budynku. Co prawda zwykle bywali na różnych piętrach, bo ona biegała między drugim a czwartym ze względu na swoje dwie niezbyt oblegane specjalizacje. Zarówno w pacjentów, jak i w lekarzy. Do opuszczenia obozu specjalizowała się w chirurgii idąc w ślady swojej przyjaciółki, więc zdarzyło się, że i na trzecim piętrze miała pracę do wykonania. Albo też towarzysko wpadała do pani Nero na soczek. Grey wiedziała, że nigdy nie przebije klasą i stylem Elisy, ale starała się jej dorównywać w wielu kwestiach, w tym profesjonalizmu w pracy. Pewnie między innymi dlatego Fernandes dalej dychał. To sprawiało też, że starała się wyglądać mniej lub bardziej elegancko, aniżeli prosto z treningu. Na swój strój miała narzucony fartuch z plakietką i tak krążyła bez ładu i składu, gdy już wykonała swoją pracę na obu oddziałach i zrobiła obchody. Postanowiła więc zajrzeć na chirurgię, a nuż Nero wpadła i chociaż trochę zajmie jej czasu. Niestety zarówno dla niej, jak i jej wroga numer jeden, poszła schodami i to od strony jego "gabinetu". Gdy więc mijała teoretycznie puste pomieszczenie, ruch tam przykuł jej uwagę. Po chwili obserwacji sytuacji, zacisnęła usta w wąską linię i stanęła w progu pomieszczenia, który Jellal zawłaszczył. - Nie pozwalasz sobie na za wiele? Elisa mówiła, że gabinet dostaniesz, jak się sprawdzisz za jakiś czas - rzuciła po chwili obserwowania go w ciszy już podirytowana. Mógł być sobie zastępcą, ale to nie oznacza, że miał prawo odwalać takie cyrki. Na to potrzebował zgody i to kogoś więcej jak swojej własnej. Na przykład szefowej. Pewnie w sytuacji każdego innego by to zignorowała, ale przecież wiadomo, że Fernandes to nie jest każdy inny. On działał jej na nerwy tym, że żył, więc co mówić o całej reszcie?
Jellal Fernandes
Re: Oddział chirurgii Wto 30 Mar 2021, 19:57
Jellal nie myślał w ostatnich tygodniach o Jade prawie w ogóle z wyłączeniem tych sytuacji, w których musiał wyznaczyć jej jakieś zadania w szpitalu. Starał się nie cisnąć blondynki, bo spodziewał się po niej najgorszych reakcji i z jej "pomocą" w końcu odnalazł odpowiedni rytm przydzielania jej zabiegów oraz konsultacji. Dzięki temu organizował swoją pracę w szpitalu tak, by się z nią nie widywać. Poza tym, że pracowali na innych piętrach, również starał wciskać jej dyżury akurat wtedy, kiedy sam był czymś bardzo zajęty. Tak więc ograniczyli liczbę potencjalnych nieprzyjemnych interakcji do minimum. Dziś jednak los miał dla nich inny plan i kiedy już Fernandes postał sobie przed oknami, obserwując cały obóz, niespodziewanie zawitała do niego Grey, która - jak to ona - od razu musiała go za coś opierdolić. Już dawno przestała go ruszać ta jej nienawiść do niego, dlatego też odbierał wszystko spokojnie i z dystansem. Ważne, że Jade ograniczyła przystawianie mu noża do gardła jak tylko się dało. Co nie oznaczało, że od wesela się to nie powtórzyło. Schowawszy obie ręce do kieszeni fartucha, obrócił się w kierunku córki Melinoe i westchnął lekko, krzywiąc się przy tym na jej widok. - Nikt nie użytkował tego pomieszczenia - odparł spokojnie. - Powiedzmy, że korzystam z ulg dla zastępców, którzy nie do końca chcieli pełnić te funkcje - wyjaśnił, bo w sumie nie dbał o to, czy Elisa skrytykuje go za urządzenie tego gabinetu po swojemu. Uważał, że przy tej funkcji własny pokój mu się niemal należy, bo przecież jak ma przyjmować pacjentów, czy ważniejsze osobistości obozowe pod nieobecność Nero? - Poza tym, Elisa mnie lubi. Zadzwoń do niej i się spytaj, czy ma coś przeciw - sprowokował ją, gdyż doskonale wiedział, że choćby silił się na bycie najmilszym facetem na Ziemi, to Jade zaraz mu dopieprzy. Między nimi nie mogło być normalnych rozmów, a już zwłaszcza po tym, jak się ze sobą przespali. Samego seksu nie żałował, bo był cudowny, ale to nie pomogło naprawić w żaden sposób tej relacji, która od samego początku była już tragiczna. Zajął fotel naprzeciwko komputera i wyciągnął z szuflady sok limonkowy, który nalał sobie do szklanki, by zaraz się go trochę napić. - Masz przerwę, że kłopotów szukasz? - znów ją sprowokował, ale jej obecność wybitnie nie była mu na rękę w tym momencie. Chciał odpocząć od pracy i problemów. Na seks tu na pewno nie przyszła, więc nie było o czym gadać i starać się, by było znośnie. Może zniechęci ją takim podejściem i sobie pójdzie?
Jade Grey
Re: Oddział chirurgii Sob 10 Kwi 2021, 23:00
Seks chociaż przyniósł ogromną ulgę koniec końców okazał się sporym błędem. Tym bardziej, gdy rano sobie uświadomiła, że bzykali się bez żadnego zabezpieczenia. Jak dobrze, że obóz był wręcz ekstremalnie lewicowy jakby się tak zastanowić, więc nie miała problemu z tabletką dzień po. Co prawda zrobiła jeszcze kilka testów tak na wszelki wypadek przygotowując się na możliwość aborcji. Na szczęście w tym całym bajzlu tego jej los nie zgotował. Albo jej w ogóle nie zapłodnił albo magiczna tabletka pomogła w kłopocie. Wywróciła oczami widząc jego reakcję na jej widok. Miała nawet rzucić jakimś kąśliwym komentarzem, żeby nie udawać, bo w łóżku sporo pierdolił i nic nie wskazywało na to, by mu się nie podobała. Ostatecznie miała to i tak w dupie, bo to on był nienawidzony przez nią. Czy on ją zaczynał tez nienawidzić, bo wkurzały go jej uwagi? Być może, choć byłoby to debilne, z takich powodów się nienawidzi. Co innego zabicie kogoś ukochanego. Prychnęła na jego słowa, bo doskonale wiedzieli, że to nie było tak, że wielki Jellal zrobił łaskę Elisie się zgadzając. Bo inni odmówili tej funkcji - nikogo innego na liście nie było i Jade się nie dziwiła. Ona w tamtym momencie nie była jeszcze wdrożona i właściwie wahała się czy nie wyjechać. Nadal się waha. Niemniej kogo on miał niby przyjmować? Chyba komuś od tymczasowej funkcji ego wyjebało w kosmos. - Pierdolony lizus - prychnęła ni to rozbawiona, ni to zirytowana jego marną prowokacją. Mężczyzna nie musiał sobie za bardzo dodawać, Nero lubiła każdego, kto wykonywał bardzo dobrze pracę. Niemniej była rozdrażniona, bo wiedziała, że może mieć racje. Pomimo tego, że miał dostać gabinet znacznie później, Elisa nie zrobi z tym porządku z jakiegoś powodu. Zacisnęła jednak zęby nie chcąc go w szpitalu zabić, to by było nieprofesjonalne. Ale jeszcze znajdzie odpowiedni moment dla tego czynu, niech on nie myśli, że będzie tu spokojnie żył. Miała właściwie już wychodzić, kiedy odezwał się ponownie. Skrzywiła się jakby zjadła coś obrzydliwego. - A co, w szefunia chcesz się pobawić i skontrolować moją pracę? - spojrzała na niego kpiąco. - Droga wolna, mam ogarnięte oba oddziały, bo zajmuję się swoją pracą, a nie ustawianiem fotelów, bo poczułam się ważna - jasne, że mógł to robić w wolnej chwili, ale jednak to wymagało większego wysiłku zwłaszcza, że dostrzegała nowe elementy. Ona na każdym z pięter może być w ciągu kilkunastu sekund. On musi dopić soczek. - Powiedz mi jak to jest, że morderca potrafi udawać takiego świętego? Co, bo ładną buźkę masz i umiesz się uśmiechnąć? Nie rozumiem jakim cudem pojawiasz się ty, morderca i odbierasz mi nie tylko ukochanego, ale też przyjaciółkę i brata. Co ja takiego ci zrobiłam, że odbierasz mi wszystkich? Jestem znacznie lepszym człowiekiem od ciebie, nie skrzywdziłam nikogo niewinnego w swoim życiu. A jednak moja przyjaciółka trzyma stronę mordercy, a brat woli mnie wyrzucić z obozu od ciebie. Co ja ci zrobiłam? - no i pękła. A to wszystko przez te jego gardzące spojrzenie, które przypomniało jej o tym jak potraktował ją Corvus. Była wściekła i była to słychać, ale była też zraniona przez niego i dwie inne wymienione osoby. To ona zasługiwała na jakiekolwiek wsparcie, a nie dostała nawet krzty. Dlatego też spłynęła po jej policzku pojedyncza łza, na szczęście po tym niewidocznym dla niego. Chyba ona faktycznie do tego obozu nie pasowała.
Jellal Fernandes
Re: Oddział chirurgii Nie 11 Kwi 2021, 22:48
Jellala takie komentarze nie ruszały, gdyż przywykł do wszechobecnej krytyki. Zaciskał więc zęby i działał dla dobra obozu, by pracą organiczną pokazać wszystkim, że mylą się co do niego i że etap w NoGods jest już dawno za nim. Wątpił co prawda w przekonanie do tej wersji siebie Jade, która zdawała się być jego arcywrogiem, ale cóż innego on mógł poczynić? Przepraszanie jej raz po raz nie będzie dawać żadnych efektów, dlatego też zaprzestał tego jakiś czas temu, skoro i tak nie prowadziło to do żadnej zmiany. Nie traktował jej jednak jak swojego wroga, a raczej osobę, z którą siłą rzeczy będzie musiał koegzystować. Dlatego też ograniczał ich spotkania do minimum, tym bardziej, że teraz niestety dla niej, miał na głowie więcej obowiązków, z którymi aż tak dobrze się nie radził i dlatego rozwiązanie sprawy z Grey zostawił na dalszym planie. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i spojrzał na nią zniesmaczony, bo trochę żałował, że zaczął ją prowokować. Można było mu jednak wybaczyć, gdyż był zmęczony i pod ciągłą presją, nie tylko pochodzącą od blondynki. - Twojej pracy kontrolować nie muszę, bo jesteś świetnym lekarzem - przyznał bez problemu, bo dla ich obojga była to oczywistość. - Ale jeśli uważasz, że się opierdalam, to ponownie odsyłam cię z tym do Elisy - nie zamierzał dalej się z nią kłócić, bo on wartość swojej pracy znał i nikt mu nie wmówi, że się opierdala. To, że znalazł sobie chwilę przerwy i potrafił to dostosować do swojego terminarza, nie oznaczało, że był leniwą kluchą, za jaką miała go teraz Jade. Oczywiście wiadome było, że córka Melinoe rzucała tymi tekstami tylko z czystej złośliwości, ale siłą rzeczy jakoś na to reagować musiał. Nie spodziewał się jednak jej wybuchu, który bardzo go zaskoczył. Nie przerywał jej ani na moment, słuchając kolejnych wywodów roztrzęsionej lekarki. Dotąd nie pojmował tej sytuacji w taki sposób, bo nie bratał się jakoś stosunkowo mocno ani z Elisą, ani z Corvusem. Szanował ich, dał im się poznać jako dobry człowiek i starał się wywiązywać z obowiązków, które mu powierzyli. Podniósł się z fotela i stanął w bezpiecznej odległości od Jade, zaczynając od razu swój wywód: - Nie jestem święty - zaczął od pierwszej kwestii. - Tak jak większość herosów zrobiłem w swoim życiu wiele złego. Brzydzę się tego i dobrze o tym wiesz. Żałuję tego wszystkiego - początek wyjaśnień miał za sobą. - Nie zabrałem ci ani ukochanego, ani Elisy, ani Corvusa - kontynuował. - W przypadku tego, którego kochałaś, byłem bierny i to był błąd. Wierz mi lub nie, ale jego śmierć była jednym z głównych powodów, dla których odszedłem z NoGods. Powinienem wtedy zareagować, wiem o tym. Czasu nie cofnę, ale tego żałuję najbardziej, bo nie zasługujesz na to wszystko - westchnął zrezygnowany. - Elisa jest twoją przyjaciółką i nigdy cię nie opuści. Nawet wtedy kiedy wybierała zastępcę, brała pod uwagę właśnie ciebie. Sam to z resztą sugerowałem. Uznała jednak, że jesteś tu zbyt krótko i musisz się znowu wdrożyć. Że masz ważniejsze rzeczy na głowie niż szpital. Elisa Nero zachowała się w tym momencie jak twoja przyjaciółka, do mnie zaś mówiła jak przełożona - usiadł na biurku. - Z kolei Corvus... to są sprawy między wami. Ja mu powiedziałem, jak było. Nie wyparłem się swoich czynów. Nie wiem, dlaczego tak mi ufa, ale jestem mu za to wdzięczny. On jedyny dał mi szansę, której nie zamierzam zmarnować. Jednak co między wami zaszło, to nie jest moja sprawa. Wyjaśniaj to z nim, nie ze mną - zerwał się na równe nogi i podszedł nieco bliżej, spoglądając na rozwścieczoną, a jednocześnie bezsilną Jade, którą naprawdę bolało wszystko to, o czym teraz rozmawiali. - Nic mi nie zrobiłaś - rzekł spokojnym, niskim głosem. - To ja cię zraniłem i najwidoczniej dalej to robię. Nieświadomie, ale jednak - przyznał, bo skoro usprawiedliwienia nie działały, to może przyznanie się do winy chociaż pomoże? - Wiem, że to niewiele znaczy, ale naprawdę żałuję tego, co ci zrobiłem i przepraszam za to. Jesteś dobrym człowiekiem, lekarzem i wojownikiem, a ten obóz cię potrzebuje. Jeśli to ci pomoże, to opuszczę obóz, jeśli tylko będziesz tego chciała. Odpokutowanie to jedno, ale nie chcę już, by ktokolwiek przeze mnie cierpiał - zakończył długi wywód, po czym odetchnął głęboko, choć wcale mu to nie pomogło. Przeszedł kilka kroków w stronę okien, stając znów w tym samym miejscu, co jeszcze chwilę temu, przed jej wejściem do gabinetu.
Jade Grey
Re: Oddział chirurgii Pią 16 Kwi 2021, 02:52
Prychnęła tylko lekko pod nosem słysząc pochwałę dla własnej pracy. Jasne, że była świetnym lekarzem, on z resztą też, co nie oznaczało, że zamierzała to głośno przyznawać. A to czy się opierdalał? W tym momencie tak to wyglądało, skoro skupił się na nielegalnym gabineciku i przedekorowaniu go, a nie na pacjentach czy pracy papierkowej. To, że do niego olewanie obowiązków raczej nie pasowało to inna sprawa, wyglądało to tak, a nie inaczej. Nie planowała wybuchać i pokazywać mu, że jego słowa i zachowanie (i zresztą nie tylko jego, bo najbliższych jej dwóch osób na tym świecie) ją zwyczajnie raniły. Odbierał jej najważniejsze osoby kawałek po kawałku i jak widać nie zamierzało się to zmieniać, skoro tamci coraz bardziej obstawiali przy mężczyźnie nawet na dwie minuty nie okazując jej wsparcia w tej sytuacji. Mimo, że taka Elisa dopiero co dowiedziała się o śmierci ukochanego Jade, to od razu przeszła do usprawiedliwiania i wybielania. Nawet nie udawała, by przez chwilę ją pocieszyć w tej stracie. A Corvus to w ogóle szkoda gadać, stał się wyrachowany i ona takiego brata nie potrzebowała. Nie patrzyła na niego ani kiedy wstawał, ani kiedy zaczął mówić. Właściwie to rozważała po prostu wyjście, bo czemu by miała po raz kolejny słuchać tych dennych wyjaśnień? Prychnęła jednak pogardliwie niemal na samym początku, wchodząc mu zaraz w słowo. - Ja dobrze wiem, że się tego brzydzisz? Bo co, bo powiedziałeś to raz? O człowieku świadczą czyny, nie puste słowa - pokręciła lekko głową nie wierząc w to, co słyszy. Mężczyzna zachowywał się tak, jakby znali się od lat i to był tragiczny wypadek, ale ona przecież "wie jaki jest na prawdę". No nie, nie wie. Nie zna go, więc dla niej jest zwykłym mordercą i to co on sobie pierdoli, to są nic nieznaczące słowa. Spojrzała w końcu na niego z pewnym niedowierzaniem wymieszanym z dozą rozbawienia, gdy wspomniał, że nie zabrał jej Elisy czy Corvusa. Oczywiście, że zabrał, co przed chwilą bardzo jasno i klarownie mu to wyjaśniła. Im dalej w las, tym bardziej zaciskała dłonie w pięści, by jakoś się opanować. Była wściekła, była załamana. Przez niego nie miała kompletnie nikogo, bo nie mogła już ufać omawianej dwójce, skoro gdyby nawet powiedziała, że zadźgał innego gościa pięć minut temu, to usłyszałaby po raz milionowy to samo "ale uratował więcej żyć w obozie". Chuja tam wiedzieli czy więcej czy nie więcej. Cofnęła się o kilka kroków, gdy mężczyzna się do niej zbliżył. Nie chciała go zabijać, przynajmniej nie tutaj, w szpitalu. Wiadomo, Fernandes mógł sobie zabijać i za "przepraszam" dostać kartę wychodzisz wolny z więzienia. Ją czekałby stryczek biorąc pod uwagę jak dwójka z władzy była nastawiona przeciwko niej, a za Jellalem. - To są sprawy między innymi twoje, skoro wpierdoliłeś się w ich sam środek - rzuciła ostro, chociaż nie dziwiło jej to zrzucanie z siebie odpowiedzialności. Pasowało bardzo do niego. Nie on przecież zabił, to nie jego problem, a to że on dosłownie problemem w relacji to nic. - I myślisz, że mi zależy na prowadzeniu tego szpitala? - prychnęła przypominając sobie wybielanie jej przyjaciółki. Choć może powinna pomyśleć "byłej"? Bardziej by pasowało biorąc pod uwagę jej stanowisko. - Elisa mnie opuściła nie okazując pół sekundy wsparcia po tym, jak się dowiedziała co zrobiłeś. Jej pierwsze słowa to była obrona ciebie i zasugerowanie mi, że mam dać tobie spokój. Bo jesteś taki ważny - prychnęła znowu przypominając sobie tamtą rozmowę, na którą znowu się zagotowała. - Za twoje odejście mnie tu ukamieniują, co zostało mi jasno przedstawione. Także żyj tu sobie jak król, a ja stąd zgodnie z ich życzeniem spierdalam - wyrzuciła z siebie po chwili wcześniej wzdychając cicho przez chwilę patrząc w jego plecy. W końcu odwróciła się na pięcie i sobie poszła schodząc na niższe piętro na swój oddział toksykologii. Była zła, smutna i podminowana gotowa do opuszczenia obozu tuż po swojej zmianie. Nie chcieli jej tu, nie ma sprawy. Tknęło ją jednak od razu, gdy tylko minęła magazynek z całym potrzebnym sprzętem na tym oddziale. Niewiele się zastanawiając, weszła do niego po skalpel i gdy tylko dotarła do pierwszej wolnej sali, weszła do niej i rozłożyła się na szpitalnym łóżku. Nie chciały jej w obozie, dwie jedyne osoby na tym świecie, które były jej bliskie. Po co więc ma żyć? Co prawda po oddziale nie kręciło się zbyt wiele osób, ale nie mogła ryzykować. Śmierć poprzez podcięcie żył jest łagodniejsze w odczuwaniu, aniżeli tętnicy, ale trwa znacznie dłużej. Zdecydowała się więc na tętnice promieniową lewego przedramienia. Przypomniała sobie jej dokładne położenie, wymacała ją nawet i po prostu pociągnęła skalpelem wzdłuż wspomnianego naczynia krwionośnego. Wiedziała, że potrzebuje raptem kilkanaście minut i miała nadzieję, że je dostanie. Leżała więc spokojnie czując uchodzące z niej siły i gdy właściwie już odpływała, zauważyła między potężnymi czarnymi plamami, że nie zamknęła drzwi od sali. Cholera...
Jellal Fernandes
Re: Oddział chirurgii Pią 16 Kwi 2021, 23:19
Jellal zachodził w głowę jakie procesy myślowe odbywały się w głowie Jade, że pomimo tej całej nienawiści do niego, nie potrafi nic z tym zrobić. Wychowany w duchu bezpardonowości NoGods znalazłby co najmniej ze trzy możliwości, które pomogłyby jej się go pozbyć. Tymczasem ona zamiast przejść do konkretów, męczyła bułę tymi frazesami, krytykując go za całe zło tego świata, za swoją niedolę i za nastawienie wszystkich przeciw niej, a on przecież nie zrobił nic poza wyjawieniem swojej perspektywy na to. Kto by pomyślał, że problem eskaluje aż do tego stopnia? Nie zamierzał kolejny raz jej tłumaczyć, że nikt jej nie opuścił i jej wrażenia są złudne z jego perspektywy. Zamiast tego, raz jeszcze przyjął na klatę to, co przyjmuje od niej regularnie. On był winien całego zła i dlatego może go gnębić ile tylko starczy jej sił. - Spierdalasz? - spytał tylko na koniec zaskoczony, bo takiego obrotu się nie spodziewał. Mimo tego, nawet nie odprowadził jej wzrokiem do drzwi, a jedynie zarejestrował opuszczenie przez nią pomieszczenia. Wiedząc jednak, że nie może pozwolić sobie na dłuższą przerwę, postanowił wrócić do swoich obowiązków i jak na złość, dostał wezwanie na oddział toksykologii, na którym mogła znajdować się teraz Jade, o ile faktycznie nie spierdoliła sobie ze szpitala, obozu, whatever. I tylko łut szczęścia pozwolił mu na to, by akurat przejść obok pomieszczenia, w którym wykrwawiała się Grey. Fernandes początkowo nie zwrócił uwagi na otwartą salę, ale coś go podkusiło, by jednak chociaż na moment przekręcić w tamtym kierunku głowę i gdy zobaczył półprzytomną blondynkę, z której ręki sączyła się krew, szybko podbiegł do niej i rozejrzał się zaaferowany. Dostrzegł leżący skalpel i po ranie wywnioskował, że Jade właśnie targnęła się na swoje życie. Fernandes wziął ją na ręce i zawędrował do pierwszej wolnej sali, informując szpital o tym, że potrzebne są mu pielęgniarki oraz asystenci. Nie mając czasu na wskoczenie w sterylne ciuchy, natychmiast przeszedł do operacji zszywania jej tętnicy promieniowej, by jak najszybciej zatamować krwawienie. Zaalarmował też odpowiednie osoby, by przygotowały krew do transfuzji, której całe szczęście w obozie nie brakowało. Zabieg trwał jakiś czas, a sam Jellal dopiero po upewnieniu się, że wszystko załatał, a Jade żyje, odpuścił, spoglądając na swój fartuch lekarski, który był cały we krwi, tak jak i jego ręce czy nawet kawałek górnej części nogawki jego spodni. Zamiast jednak ogarnąć się, postanowił najpierw poinformować Corvusa i Elisę o tym, co się wydarzyło, a następnie posiedział jakieś trzydzieści minut przy nieprzytomnej Grey. Zmienił go Juarez, który przerażony tym, co usłyszał, zjawił się w szpitalu jakiś czas później. Fernandes wyszedł z sali i poszedł w kierunku nieobleganej części szpitala, by się wyciszyć. Schował się za rogiem i oparł o ścianę, jednocześnie chowając twarz w dłoniach, ledwo powstrzymując się od wrzaśnięcia. Dawno już tego uczucia nie czuł, ale teraz wróciło do niego ze zdwojoną siłą: przez niego znowu ktoś mógł umrzeć. I tak jak do tej pory radził sobie świetnie w szpitalu, odzyskując animusz, tak teraz wszystkie koszmary przeszłości do niego wróciły. Był nawet taki moment, że sam spojrzał na skalpel, który nosił zawsze przy sobie. On jednak tyle odwagi co Jade nie miał. Kiedy usłyszał, że Grey się wybudziła, wrócił na oddział i spojrzał na nią przez szybę, nie chcąc denerwować jej swoją obecnością w środku. Jak widać mieli sobie wiele do wyjaśnienia z Corvusem, bo rozmawiali bardzo blisko. Fernandes westchnął tylko zrezygnowany i poszedł do automatu, z którego wziął sobie puszkę zielonej herbaty. Generał opuścił po jakimś czasie szpital, a sam syn Gullveig zobligował się do tego, by czuwać przez noc nad Jade. Początkowo robił to dyskretnie, obserwując ją na monitorze w swoim pseudo gabinecie. Z czasem jednak zawitał do jej sali, gdy córka Melinoe już spała i po prostu usiadł obok niej, sącząc od czasu do czasu kubek gorącego kakao. Z tych wszystkich emocji, zmęczenia i nerwów, nawet nie zorientował się kiedy zasnął.
Jade Grey
Re: Oddział chirurgii Sro 21 Kwi 2021, 00:02
Nie odpowiedziała nawet na pytanie, które padło gdy wychodziła. Chyba dość jasno się określiła co zamierza zrobić. Potrafiła żyć latami poza obozem, więc zrobi to znowu. W końcu nie zależało jej na tym, by żyć w tym miejscu, za którym de facto nie przepadała. Chciała mieć jedynie przy sobie dwie osoby dla niej najbliższe. Skoro jednak oni woleli gościa poznanego kilka miesięcy wcześniej od kogoś, kogo znali całe życie, co ona będzie się im napataczać? Nie, to nie. Rozumiała doskonale, gdy ktoś jej nie chciał, nawet jeśli nie dotyczyło to stricte jej a wyboru między dwoma osobami. Skoro ona żyć z nim w jednym miejscu nie potrafiła, a zabić go nie mogła jeśli sama chciała żyć... Cóż, wyjścia właściwie jej nie zostawili. Chociaż wielokrotnie myślała o tym, żeby odebrać sobie życie, koniec końców się powstrzymywała. Wiedziała, że Eryk nie byłby zachwycony jej przedwczesną śmiercią, a myśl, że mogłoby to zranić Corvusa czy Eliskę skutecznie ją powstrzymywało. Co innego zginąć w końcu w typowy dla herosa sposób, a czym innym było samobójstwo. Nie chciała, by się obwiniali. Niemniej skoro oni mieli wypierdolone w nią, ona miała w nich nie sądząc jednak, by bardziej ich to ruszyło. Zwłaszcza Corvusa. Te cholerne drzwi... Grey odpływając coraz bardziej liczyła na to, że nikt jej nie zauważy za wcześnie. Była w tym momencie gotowa umrzeć i nie miała zamiaru nikomu się spowiadać ze swoich czynów. Dajcie jej tą śmierć! Wreszcie zapanowała ciemność, a ona dostrzegła Eryka przed sobą. Zadowolonego, z otwartymi ramionami czekającymi tylko na nią. Gdy już do niego dobiegła i miała się wtulić, mężczyzna zniknął. Gdzie on się podział do cholery?! Została jedynie sama ciemność, nieprzyjemna i nie dająca ukojenia jak ramiona, które na nią czekały. Pip, pip, pip... Dlaczego głowa ją tak bolała? Pip, pip, pip... No nie, kurwa... Ona żyła. Leżała z zamkniętymi oczami udając, że nadal się nie wybudziła. Czuła, że ktoś jest przy niej i ją dotyka. Po jaką cholerę ktoś ją ratował? By drugi raz próbowała się zabić? Następnym razem na pewno zrobi to skuteczniej w swoim mieszkaniu do którego nikt nieproszony nie zajrzy. Juarez mógł tego nie wychwycić na monitorach, ale osoba, która weszła skontrolować sytuację już tak. Zaczęła się rozmowa o tym, że powinna się wybudzić, na to wskazywały jej parametry i następnie sama próba "obudzenia jej". - Spierdalaj stąd - mruknęła zachrypniętym głosem do kobiety, która nie dawała jej spokoju. Nie otworzyła jednak oczu i nie była pewna czy to zasługa drugiej osoby czy nie, kobieta musiała wyjść, bo usłyszała drzwi. Westchnęła zaraz ciężko, gdy dotarło do niej, że siedzi przy niej Corvus. Po co? Niechętna była do jakiejkolwiek interakcji z bratem, dlatego patrzyła większość czasu w drugi koniec sali nie odpowiadając na żadne pytania. Dopiero jakieś jego słowa sprawiły, że zdecydowała się na rozmowę. Może nie było idealnie, ale chyba była mu gotowa wybaczyć. Oczywiście o ile postanowi żyć, choć nie przyznała się, że rozważa powtórkę. Wykorzystując sytuację Jade podkręciła sobie nieco przeciwbólówki, gdy był już wieczór i została sama. Nie tak, by siebie zabić - wszak nauczkę miała, by nie robić tego w szpitalu - a by znieczulić się nieco bardziej, niż to, co założyli. Pewnie dzięki temu dość szybko usnęła, co ciało z całą pewnością wykorzystywało na regenerację. Obudziła się nagle i rozejrzała po pokoju. Dostrzegając mężczyznę uśmiechnęła się lekko - chyba ktoś naćpał się tymi lekami - próbując go zaczepić. Będąc jednak popodłączaną nie sięgała do niego, dlatego postanowiła go obudzić. - Eryk, Eryk, Eryk! - zaczęła od szeptu wzmacniając głos, gdy ten nie reagował. Gdy na nią spojrzał, uśmiechnęła się czując zbierające się łzy w oczach. - Chodź mnie przytul - błagała wręcz robiąc na swoim łóżku miejsce dla niego. Ukochanej chyba nie odmówi prawda? W końcu po co by tu siedział, gdyby się nią nie interesował?
Jellal Fernandes
Re: Oddział chirurgii Sro 21 Kwi 2021, 16:22
Jellal czuł się mocno winny temu, co zaszło dzisiaj między nimi i świadomość, że niemal doprowadził do tragedii mocno nim wstrząsnęła. Do tego stopnia, że postanowił wziąć dodatkowy dyżur, byleby tylko pilnować, czy wszystko z Jade w porządku. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że przez pierwsze kilka godzin intensywnie myślał nad tym, co mu powiedziała i czuł się z tym bardzo źle. Nie zrobił przecież nic złego, nie miał przecież wpływu na zachowanie Elisy czy Corvusa i tak jak rozumiał swoją przydatność dla obozu, tak nie rozumiał, dlaczego Grey poszła w odstawkę i był bardziej ceniony w kampusie od niej przez jej brata oraz najlepszą przyjaciółkę. Nie dość, że znowu ktoś był przez niego nieszczęśliwy, to jeszcze omal nie doprowadził do tragedii, w której zagubiona dziewczyna niesłusznie odebrałaby sobie życie. Przysnął dość szybko i początkowo nie reagował na imię jej byłego chłopaka. Dopiero przy trzecim razie obudził się i poprawił na fotelu, rozciągając się nieznacznie przy okazji, a także potrząsając głową, by ogarnąć się jak najszybciej. Początkowo nic się nie odzywał, bo obstawiał, że Jade ma po prostu jakiś sen. Kiedy jednak dostrzegł jej spojrzenie oraz uśmiech, zrozumiał, że być może podano jej zbyt dużo środków przeciwbólowych i miała przez to jakieś omamy? Nigdy nie wiadomo było z tymi dziećmi Melinoe, bo akurat oni byli bardzo specyficzni jeśli chodziło o kontakty ze zjawami. Fernandes nie miał zamiaru podchodzić do Jade, która ewidentnie pomyliła go ze swoim zmarłym facetem. Już chciał poinformować ją o tym błędzie, ale w pewnej chwili zacisnął zęby i wstrzymał się z tym. Nie wiedzieć dlaczego, postanowił podjąć tę grę i podszedł do łóżka Grey, by zaraz dotknąć ją ręką i pogładzić po twarzy. Jej jednak było mało i błagalnym spojrzeniem spoglądała na niego, zachęcając tym samym do zajęcia miejsca obok niej na łóżku, na co syn Gullveig również przystał. Co nim kierowało? Tego nie był w stanie pojąć, ale fakt był taki, że Jellal Fernandes leżał w łóżku szpitalnym obok Jade Grey i obejmował ją, pozwalając jej na wszystko, czego sobie zażyczyła: od mocnych objęć, po dotykanie jego ciała w którymkolwiek miejscu Jade chciała. Nic się jednak nie odzywał, chcąc doczekać momentu, w którym córka Melinoe znów zaśnie i będzie mógł wyswobodzić się z jej objęć, a także pójść do swojego gabinetu, z którego również mógł jej doglądać. Pozostanie tutaj było złym pomysłem, bo czuł się bardzo dziwnie w tej sytuacji. Całe szczęście, że Jade nie była świadoma tego, co robi w tym momencie, bo dopiero byłby klops.
Jade Grey
Re: Oddział chirurgii Nie 25 Kwi 2021, 22:45
Jade właściwie nie obchodziło to czy ktoś będzie albo nie będzie czuł się winny. Chodziło o to, by ulżyć sobie w cierpieniu i je zwyczajnie zakończyć. Emocje, które nią targały nie pozwoliły niestety na rozsądne podejście do tego. Gdyby tak było, leżałaby martwa w swoim mieszkaniu i pewnie przez długi czas nikt by się nie zorientował nawet. Niestety teraz przynajmniej przez moment musiała liczyć się z konsekwencjami, bo teraz zamierzała podejść do tego z głową. Corvus mógł sobie mówić co chciał i składać jej obietnice, było już na to trochę za późno - tak o pół roku mniej więcej. Czy Grey miała depresje? Bardzo możliwe, ale kto ich tam bada i takimi rzeczami się przejmuje? W końcu generał musiał mieć kogo posłać na rzeź, stan umysłu się nie liczył. Choć kobieta chciała wierzyć bratu, to jednak zmiana po takim czasie wynikała chyba z chęci udobruchania jej na moment. Nie wierzyła mu tak do końca i chyba ciężko się jej dziwić. Jade ewidentnie się naćpała dostrzegając w swoim wrogu swojego ukochanego. Miłość i starta przez te lata malała, ale zobaczenie Jellala siłą rzeczy otworzyło zasklepione rany i nie pozwolił jej ich leczyć ciągle będąc gdzieś w okolicy. Jeszcze kilka tygodni wcześniej Grey wiedziała, że nie chce do końca życia wzdychać do trupa, to niewłaściwe, była młoda. Niemniej jednak było jej to utrudniane na każdym etapie odkąd się znalazła w tym przeklętym obozie. Uśmiechnęła się lekko, gdy ją pogłaskał, jednak jej było tego zdecydowanie za mało. Chciała go poczuć tak naprawdę, znaleźć się na nowo w jego ramionach. Na całe szczęście Eryk w końcu się ugiął i postanowił do niej dołączyć. Wtuliła się w niego mocno, gdy tylko do niej dołączył. Napawała się tym dłuższą chwilę, nim się nie zrelaksowała i nieco nie uspokoiła. Przesunęła jego dłoń pod szpitalną koszulę na jej krzyż zachęcając go do mocniejszego objęcia jej. Tego przecież potrzebowała, a nie całego łóżka, by ciało mogło odpoczywać. Przysnęła i dopiero próba wyswobodzenia się mężczyzny spowodowała, że zacisnęła mocniej palce na jego ramieniu chcąc go przy sobie zatrzymać. - Nie zostawiaj mnie - szepnęła przestraszona zerkając na jego twarz. - Dlatego chcesz mnie znowu opuścić? Nie możesz tego robić - szeptała zaaferowana zraniona jego próbą. Objęła go mocno chcąc mu dobitnie pokazać, że nie pozwoli mu na to. - Wypuszczę ciebie tylko wtedy, kiedy pozwolisz mi do siebie dołączyć. Pozwól mi też umrzeć - naćpany mózg dziewczyny rejestrował fakt bycia trupem przez Eryka, a jednocześnie podpowiadał, że jakimś cudem jest tutaj z nią fizycznie. Co te narkotyki robią z ludźmi... Naprawdę, dramat jakiś.
Jellal Fernandes
Re: Oddział chirurgii Czw 29 Kwi 2021, 17:55
Dla Jellala ta sytuacja była wręcz kuriozalna i za Chiny Ludowe nie wiedział, dlaczego w ogóle zgodził się na coś takiego. Powinien być jak najdalej od Jade, a tymczasem on leżał obok i głaskał przytulającą się do niego córkę Melinoe. Czuł jednak, że dziewczyna bardzo tego potrzebuje i dlatego też póki nie siliła się na rozmowę, był w stanie jakoś to przeboleć. Czując, że blondynka już przysnęła i jej oddech był dużo spokojniejszy, Fernandes poczekał jeszcze jakieś kilkadziesiąt sekund, żeby zaraz spróbować się podnieść i co istotniejsze, ewakuować z pomieszczenia, byleby tylko nie musieć powtarzać znowu jakichś dziwnych akcji po dragach Grey. Ta jednak zacisnęła na nim mocniej swoje palce i zbudziła się, gdy tylko syn Gullveig postanowił się w ogóle ruszyć. Wrócił więc do głaskania kobiety i początkowo nie planował się odzywać, by nie spalić swojej "przykrywki", wszakże głos mógł zadziałać negatywnie na Jade. Ostatecznie jednak musiał jakoś zareagować, by zaraz nie zaczęła się dopominać o odpowiedź. - Nie zostawię cię - zapewnił ją tylko na tyle cicho, by jego głos brzmiał trochę inaczej niż zwykle. Nie pamiętał co prawda jak ten cały Eryk brzmiał, w dodatku nie był aktorem dubbingowym, by móc próbować jakoś zamarkować te dźwięki, dlatego też liczył na to, że naćpana Grey nie wyczai różnicy. Objął ją pewniej, skoro już siostra Corvusa zapowiedziała, że nie ma zamiaru go nigdzie puszczać. Gładził ją dalej po głowie, by przede wszystkim ją uspokoić i nie zostawić nawet cienia wątpliwości, że nie jest Erykiem. Musiał to przetrawić, bo kij wie, co Jade mogłaby sobie zrobić, gdyby teraz przedstawił się jako Jellal Fernandes. - Musisz żyć, Jade - szepnął. - Dla siebie i dla mnie - sam nie wiedział, czemu w ogóle coś takiego padło z jego ust, ale chyba wczuł się w rolę zmarłego chłopaka Grey. Gładził ją po włosach i policzku, nie pozwalając jej na cokolwiek z wyjątkiem przytulania się do niego. Im mniej patrzyła na jego twarz, tym większa szansa była na to, że przykrywka się utrzyma i nie będzie dodatkowych problemów. Jellal więc czekał, że dziewczyna uśnie i będzie mógł się uwolnić z jej objęć. - A teraz śpij. Odpocznij trochę... kochanie - te ostatnie słowo ledwo przeszło mu przez gardło i co by nie mówić, nawet trochę zarumienił się na samą myśl o tym, że ją tak nazwał, ale musiał grać. Nie wiedział, czy Jade kontaktuje na tyle dobrze, by nie dać się na to nabrać, ale bardzo na to liczył, bo inaczej może mieć przesrane. By uwiarygodnić swoją wersję, pocałował ją w czubek głowy i przytulił trochę mocniej do siebie, aby uspokoić już chyba i tak bardzo spokojną córkę Melinoe.
Jade Grey
Re: Oddział chirurgii Pią 30 Kwi 2021, 00:22
Jade obecnie wiele brakowało, ale przede wszystkim bliskich i bliskości. Ta sytuacja dawała dość jasny obraz, jeśli się człowiek tak zastanowił na spokojnie. W końcu ona nie odjechała, nie widziała dźwięków muzyki, a jedynie była znieczulona bardziej niż była taka potrzebna, a co za tym idzie również jej mózg był w takim stanie. A skoro była spokojna, to widziała rzeczy i osoby, które ją uspokajały. Przykre jednak było to, że w tej chorej wizji nie było przy niej brata czy przyjaciółki, czyli kogoś żywego. Cóż się z drugiej strony dziwić, skoro ją odtrącili bojąc się utraty Jellala bardziej niż utratę jej. - Na pewno? - szepnęła jeszcze nie do końca pewna ponownie się w niego wtulając i przymykając oczy. Nie przeżyłaby, gdyby on ją znowu zostawił. Tylko jego jedynego miała, więc musiał być przy niej. Grey gdyby wiedziała, co właśnie odpierdala pewnie szybciej popełniłaby kolejne samobójstwo, niż by w ogóle o to podejrzewali. Na całe szczęście zwykle niewiele albo i nic nie pamięta się po haju na lekach. - Nie mów tak. Dla ciebie właśnie powinnam umrzeć, bylibyśmy wtedy razem. W końcu - szepnęła smutno domyślając się, że Eryk nie chce jej w zaświatach przy sobie. - Masz już tam kogoś? Rozumiem. Szkoda tylko, że wszyscy mnie zostawili - szepnęła znowu ocierając oczy na szczęście zdrową ręką, bo ta krojona i szyta była w nienajlepszej dyspozycji. Westchnęła cicho poprawiając nieco swoją pozycję i przytulając się do niego mocno. Czuła się bardzo zmęczona, ale bała się zasnąć przez to, że on w tym czasie mógł zniknąć. Kto wie w końcu ile czasu było im dane? Za ile zaświaty znowu go wciągną? Niemniej ciężko było tego nie zrobić w objęciach mężczyzny po czułych słówkach i pieszczotach. Przynajmniej on się o nią jeszcze troszczył, chociaż przypuszczała, że jeszcze to słowo klucz. W końcu jednak odpłynęła w znacznie głębszy sen oddychając miarowo i spokojnie. Pierwszy raz od wielu tygodni, więc chociaż tyle dobrego z tej próby samobójczej i naćpania się wyszło.
Jellal Fernandes
Re: Oddział chirurgii Pon 03 Maj 2021, 23:15
To było dość ciekawe, że naćpany umysł potrafił kojarzyć niektóre rzeczy, a inne zupełnie olewać, jak gdyby nigdy nie należały do spójnej całości. Tym samym Jellal był jednocześnie chłopakiem Jade w tym momencie i jednocześnie był martwy, o czym sama Grey doskonale wiedziała mimo swojego stanu. Jak więc funkcjonowała między tymi dwoma światami, skoro w jednym zdaniu potrafiła sobie zaprzeczyć? Tego nie wiedział nikt, a już na pewno nie on. Tak się po prostu działo po narkotykach i już. - Na pewno - potwierdził jej tylko, by nie wywołać u niej jakiejś niepotrzebnej agresji. Kluczową sprawą było teraz uśnięcie blondynki, ale dużo mocniejszym snem niż wcześniej. Nie mogli przecież tkwić w tej pozycji w nieskończoność, bo im dłużej tak leżeli, tym większa była szansa na to, że córka Melinoe oprzytomnieje i dostrzeże w nim Jellala. Wtedy nie wiadomo co zrobiłaby dalej, bo przecież ich relacja jest naznaczona cierpieniem i nieprzewidywalnością: od chęci mordu, przez seks po samobójcze próby. Nic nie odpowiedział na jej kolejne słowa, bo tak naprawdę nie miał, jak się do tego odnieść. Rozmawiali już o tym wcześniej i on to widział trochę inaczej, niemniej jednak nie warto było ryzykować. Leżał więc cicho, głaszcząc ją cały czas i czekając, aż blondynka zaśnie i będzie na tyle głośno oddychać, że będzie mógł założyć jej mocny sen. Tak się stało dopiero po kilkunastu minutach i Fernandes powoli zabrał jej rękę, uwalniając się tym samym z uścisku i stanął na obu nogach, poprawiając nie tylko Jade na łóżku, by leżało jej się dużo wygodniej, ale także przykrywając ją nieco bardziej, by się wygrzała. Organizm powinien teraz pracować na większych obrotach, zatem przyda jej się dodatkowa pomoc w postaci narzucenia prześcieradła nieco wyżej - łatwiej tak o utrzymanie temperatury. Syn Gullveig ruszył w kierunku swojego gabinetu, by ogarnąć się, przebrać i wrócić do domu na te kilka godzin snu, bowiem założył, że skoro i tak to nie jest jego dyżur, to nie ma co znowu ryzykować dziwnej "naćpanej konfrontacji" i można ją zostawić ze zwykłymi lekarzami oraz pielęgniarkami w szpitalu. Położył się w swoim łóżku i zasnął dość szybko, mając na względzie to, że jutro znów od rana będzie musiał zapierdalać w tym szpitalu.
zt oboje
Jellal Fernandes
Re: Oddział chirurgii Wto 30 Sty 2024, 13:32
To wydarzyło się tak szybko… zasadzka, odniesione rany i nagle koniec, koniec wszystkiego. Fernandes stracił przytomność, a gdy został odnaleziony, dalej jej nie odzyskiwał. Leżał pod aparaturą podtrzymującą życie, śniąc o wszystkim i o niczym. Totalnie stracił rachubę czasu i przez pierwsze dni nie zanosiło się w ogóle na poprawienie jego stanu. Na szczęście Elisa postawiła cały szpital na głowie, byleby tylko zapewnić Jellalowi najlepsze warunki do odzyskania sił, ale przede wszystkim przytomności. Nie wiedział, jaki był dzisiaj dzień. Wszystkie sny, które miał w ostatnim czasie nagle zniknęły, a zamiast tego pojawiła się pustka. Początkowo myślał, że umarł, jednak receptory zaczęły chwytać kolejne rzeczy z otoczenia, które można było dotknąć, usłyszeć czy poczuć. Ciemność zaczęła się rozjaśniać, jednak nie był w stanie unieść powiek, które blokowały mu dostęp do źródła światła. Zamiast tego skupił się na masce, którą miał położoną na twarzy i która pomagała mu oddychać, o czym świadczyło poruszanie się jego klatki piersiowej w górę i w dół. Spróbował otworzyć oczy, jednak podniósł powieki jedynie na kilka milimetrów, a gdy uderzyło go światło żarówki, od razu zaniechał dalszych prób robienia tego. Zaczęła mu natomiast przeszkadzać maska, którą powolnym i niezgrabnym ruchem ręki zsunął ze swojej twarzy, by móc w końcu pooddychać prawdziwym powietrzem. Jego płuca przyzwyczajone do pracy same zechciały wciągnąć kilka oddechów, toteż Fernandes nie protestował i pozwolił przypomnieć im, jak smakuje naturalne, niesterylne powietrze. W końcu udało mu się otworzyć oczy, jednak przez pierwsze kilka chwil spojrzenie było niewyraźne. Oddychał głęboko i ciężko, jednocześnie nie mogąc ruszyć się bardziej niż tylko ręką, która z trudem zsunęła maskę podającą tlen z jego ust i nosa. Wciąż oślepiał go widok światła, jednak nie aż tak bardzo jak wcześniej, dlatego mimo wszystko pozostawił oczy nieznacznie otwartymi, by powoli przywrócić je do sprawności, wszakże w ostatnim czasie nie korzystał z nich. Przekręcił głowę na łóżku, dzięki czemu oczy zaczęły odpoczywać od intensywnego światła i tym samym zyskiwał nieco więcej przejrzystości. Wzrok się wyostrzył i teraz był w stanie dostrzec kontury, cienie oraz wiele innych niuansów, tworzących poszczególne obiekty. - Jade… – rzucił ledwo słyszalnie. Jego gardło i struny głosowe również nie pracowały zbyt intensywnie przez ostatni okres, więc nic dziwnego, że dźwięk jaki z siebie wydał był słaby. Nie wiedział, czy ktoś znajduje się w pomieszczeniu, gdyż nie zdążył się rozejrzeć po nim, jednak z każdą kolejną chwilą zdawał się nieco lepiej wszystko ogarniać wokół oraz kontrolować swoje ciało. Światło przestało mu przeszkadzać, a spojrzenie wyostrzyło się jeszcze mocniej, dzięki czemu można było stwierdzić, że oczy wróciły do stanu sprzed śpiączki. Kolejnym krokiem było poruszenie częściami ciała, których też nie używał ostatnio, więc najpierw pozbył się całkowicie maski, zrzucając ją na stolik obok i spróbował podnieść górną część swojego ciała. Pożałował tego jednak bardzo szybko, odczuwając ogromny ból całego ciała, który wynikał z odniesionych obrażeń. Dostrzegając wchodzącą do jego sali Elisę, której początkowo nie rozpoznał, Jellal spojrzał na nią zmęczonym i nieco pustym wzrokiem. - Gdzie Jade…? – spytał, jednak jego struny głosowe dalej były słabe i przez to dźwięk nie rozszedł się po pomieszczeniu tak jak powinien. Nie zaskakiwało go natomiast to, że kiedy tylko się ocknął, pomyślał w pierwszej kolejności o Grey. Śnił o niej przez cały ten czas i to właśnie dzięki niej w końcu się zbudził.
Elisa Nero
Re: Oddział chirurgii Sob 03 Lut 2024, 21:32
#21
Elisa miała dość. Była w zasadzie strzępkami nerwów, choć oczywiście innym tego nie pokazywała. Jeśli już wybuchała, to w samotności albo przy swoim mężu. Ten zresztą też dołożył jej zmartwień zamiast zatrzymać Jade w obozie, pozwolił jej odejść otwierając jej portal i oddając zbroję. Jaka ona była na niego wściekła! Miała na głowie cały obóz i szpital, bo niestety jej zastępca nie miał jak przejąć jej obowiązków. Ani Grey tego też nie zrobi, bo jej nie ma. Musiała radzić sobie z obozem, bogami, szpitalem i jeszcze zaplanować jak odzyskać Corvusa. To wszystko potoczyło się nie tak, jak powinno, a świadomość, że być może mieli w obozie kreta powodowała, że oglądała się za siebie co chwilę. Andres z przyszłości próbował ją odciążać, ale nie mogła w pełni mu zaufać, nie był stąd. I tak jak doceniała jego pomoc przy małych kwestiach, tak nie mówiła mu w zasadzie nic. Już jakiś czas temu zainstalowała tymczasowo kamerkę w sali Jellala pracując cały czas ze swojego gabinetu niezależnie czy chodziło o szpital czy obóz czy delegowanie zadań. Co prawda często jej mąż zgodnie z obietnicą miał na oku Fernandesa, ale tym razem nie miała wyjścia jak wysłać go poza obóz, by znalazł coś, czego ona nie mogła. A ufała w tym momencie garstce osób. Odetchnęła ciężko, ale i uśmiechnęła się lekko na wiadomość od Luny, która sprawowała z bratem opiekę nad dziećmi. Sądząc po zdjęciu dobrze się bawili, chociaż oni. W końcu dostrzegła ruch w pokoju Jellala, więc zerwała się na równe nogi od razu biegnąc do sali mężczyzny. Nieprzypadkowo ten był w tej tuż przy jej gabinecie, by w porę mogła zareagować, gdyby ktoś chciał wejść i zrobić mu krzywdę. Albo gdy ten się wreszcie obudzi, co nastąpiło wreszcie po długich 12 dniach. - Niestety nie może być teraz przy tobie, ale uwierz, że była - Włoszka uśmiechnęła się lekko i podeszła do mężczyzny podając mu kubek z wodą oraz słomką, by mógł powoli zwilżyć sobie gardło. Gdy już to zrobił, odstawiła naczynie na stolik. - Jak się czujesz? Przeszedłeś przez piekło - spytała troskliwie kobieta, po czym przeszła do obojgu im znanych procedur. Patrz za światłem latarki, gdzie jesteś, kim jesteś, ściśnij moje palce, czy czujesz coś na stopie. To wszystko było im obojgu dobrze znane i gdy wszystko to mężczyzna przeszedł pozytywnie, Nero odetchnęła z ulgą. W końcu jakaś dobra wiadomość. Przysunęła sobie fotel do jego łóżka nim na nim nie siadła pochylając się w jego stronę. - Pamiętasz coś? Kto ciebie zaatakował? Co się wydarzyło? - jego wspomnienia były kluczowe, dlatego ona i Jade tak martwiły się o to, że ktoś może spróbować dokończyć robotę. Co prawda ona z Giotto pewnie odstraszyli tego, który mógłby spróbować, ale i tak istniał cień szansy, że zdrajcy się uda. A ona nie wyobrażała sobie przekazać wiadomości przyjaciółce, że Fernandes nie żyje. Na szczęście w końcu widać było zarys słońca w tej burzy i mężczyzna odzyskał przytomność.
Jellal Fernandes
Re: Oddział chirurgii Czw 08 Lut 2024, 15:27
Przez cały swój pobyt w szpitalu Jellal nie miał świadomości tego, co się działo na zewnątrz i prawdę mówiąc, nawet snów nie miał zbyt wielu. Jedynym powtarzającym się ich elementem była Jade, która niemal za każdym razem przy tej nielicznej ilości snów pojawiała się, uspokajając go i powodując, że nie zamieniały się one w koszmary. Nie zdawał sobie więc sprawy z tego, że leżał już od kilku dni, że Elisa zamontowała kamerę, by go obserwować i że doglądał go Giotto, który samą swoją obecnością zapewne odstraszył 90% odwiedzających szpital, co dopiero osoby chcące zrobić mu krzywdę. Bo na pewno ktoś chciał to zrobić, wszakże bez powodu tutaj nie leżał. W pierwsze kolejności Fernandes pomyślał o Grey, chcąc ją nie tylko usłyszeć, ale też zobaczyć. Serce biło mu spokojnie, jednak na samą myśl o blondynce nieznacznie przyspieszyło, co pozwoliło też na pewien skok adrenaliny. Stąd też odzyskał świadomość znacznie szybciej, niż było przewidywane w takiej sytuacji, toteż bez problemu wyłapał to, co powiedziała do niego Elisa. Syn Gullveig posmutniał w duchu, kiedy zrozumiał, że Jade tu nie było. Natomiast gdzieś tam w środku dziękował za to, że odwiedziła go w szpitalu, nawet jeśli nie miał o tym pojęcia. Zanim jednak odpowiedział na cokolwiek, musiał napić się i to też zrobił, a gardło przypomniało sobie natychmiast kolejne funkcje, pozwalając mu na zwilżenie go, co w tej sytuacji było niczym jedzenie ambrozji. - Czuję się… jak gówno – odpowiedział szorstko, a zarazem nieco osłabionym głosem. W pełni oddawało jego stosunek do tej sytuacji oraz samopoczucia, które było niezbyt komfortowe po przebudzeniu. Spojrzał też na swój brzuch, przypominając sobie nagle o tym, że to przecież tamtędy ostrze wyszło, kiedy został zaatakowany w plecy przez… Wszystkie te myśli zaatakowały jego głowę w momencie, gdy Nero przeprowadziła rutynowe badania, na które odpowiedział bądź zareagował wręcz machinalnie. Przez moment zachowywał się jak robot, kiedy porządkował sobie w głowie wszystko to, co pamiętał z tej feralnej nocy, jednocześnie starając się wykonywać wszystkie polecenia koleżanki. Przechylił głowę w bok i spojrzał poważnym wzrokiem na Elisę, choć w dalszym ciągu był on nieco osłabiony. - Pamiętam wszystko, Elisa… – zaczął. - To Andres, on za tym wszystkim stoi – odpowiedział półszeptem, jednak nadal słyszalnie dla półbogini, po czym… w pomieszczeniu pojawił się Hernandez z wyraźnie zaskoczonym wyrazem twarzy. - Elisa, wszędzie ciebie szukałem, jest kłopot z grupą młodzików – rzucił spokojnym i w miarę przyjaznym tonem, jednocześnie zerkając na Jellala. Były członek NoGods sprytnie zmienił swoją minę, by ta nie zdradzała zbyt wiele, a przynajmniej nie to, że właśnie wyznał córce Nyks, iż winowajca porwania Corvusa oraz jego niedoszłej śmierci znajduje się w tym samym pokoju co oni. Fernandes wiedział doskonale, że Nero nie puści pary z ust i nie da Andresowi nawet pretekstu do tego, by domyślił się, że został zdemaskowany. - Bogom dzięki za to, że żyjesz, Jellal – odezwał się po chwili Hernandez, uśmiechając się przy tym lekko. Syn Gullveig skinął lekko głową, dziękując mężczyźnie za te słowa, jednak w rzeczywistości miał ochotę go zabić tu i teraz. Niestety nie miał dość siły, by się z nim mierzyć, więc wszystko pozostawało w gestii Elisy, która najpewniej już w głowie miała plan, jak pochwycić Andresa. - Załatwię tą sprawę z Holly, zajmij się naszym przyjacielem – powiedział znów uprzejmie i taktownie co w przypadku tego węża mogło oznaczać doprawdy wiele. Przeprosił więc spojrzeniem panią generał oraz Jellala i wyszedł z pokoju, udając się na zewnątrz budynku celem dogadania sprawy z młodzikami z kim innym. Ale czy na pewno? Fernandes ścisnął lekko córkę Nyks za fragment fartucha. - To on kazał porwać Corvusa… jest w zmowie z NoGods – wyjawił cicho. - I to przez niego zginął też Scott… Pochodzą z tej samej rzeczywistości – przypomniał sobie nagle o Mercerze z przyszłości, który zginął nieco wcześniej. Dotąd nic nie wskazywało na Andresa, ale Jellal nie miał powodów, by kłamać i ufał Elisie, która teraz rządziła obozem wspólnie z bogami. - Gdzie jest Jade? – spytał z przejęciem w głosie. - Sprowadź ją tutaj, proszę… – powiedział cicho, po czym przymknął oczy na dłuższą chwilę i poodychał mniej spokojnie, co ostatecznie pomogło mu się trochę uspokoić paradoksalnie.
Elisa Nero
Re: Oddział chirurgii Pią 16 Lut 2024, 21:23
Nero zerknęła na monitor, który na ułamek sekundy zanotował szybsze bicie serca. Naprawdę tak reagował na samo wspomnienie Jade? Dwoje głupców. Nie powinna jednak ich krytykować biorąc pod uwagę lata tańczenia z Giotto zanim zostali parą. Oczy otworzyć im jednak zamierzała. Brunetka westchnęła na jego słowa, choć tego właśnie się spodziewała. Jellal omal nie zginął, przeszedł operacje i dochodził do siebie całkiem sporo, by ledwo odzyskać przytomność. Co prawda przeprowadzone zaraz po tym testy dawały nadzieję, że obędzie się bez trwałych uszkodzeń oraz dość szybko dojdzie do siebie. Przynajmniej jak na taki atak. Włoszka niejako odetchnęła z ulgą słysząc, że mężczyzna pamięta, co się wydarzyło. Pochyliła się w jego kierunku nieco, by Fernandes nie nadwyrężał swojego głosu, jednak nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Andres? Jaki on ma w tym interes? Zimny dreszcz przeszedł przez jej kręgosłup nim osoba, która weszła do pokoju się odezwała. Siedząc do niego tyłem miała czas, by się ogarnąć i odwrócić z neutralną miną, może odrobinę zatroskaną. - Andres, dasz radę to załatwić? Muszę porobić Jellalowi badania, bo nic nie pamięta - rzuciła zmartwiona uśmiechając się przy tym lekko jakby to miało im wszystkim dać jakieś pocieszenie w tej trudnej sytuacji. Uśmiechnęła się szerzej, gdy przybyły heros rzekomo ucieszył się z tego, że Fernandes przeżył. Elisa próbowała zrozumieć dlaczego teoretyczny przyjaciel Corvusa miałby to zrobić, ale nie mogła znaleźć powodu. - Dziękuję - uśmiechnęła się życzliwie, gdy zdrajca zgodził się zająć sprawą młodzików. O cokolwiek nie chodziło Nero nie wątpiła, że tam nie zasieje takich problemów, jak w tej sali szpitalnej gdyby ona teraz ją opuściła. Gdy tylko Andres wyszedł, Włoszka odwróciła się ponownie do kolegi, któremu od razu przycisnęła dłoń do ust, gdy tylko rozpoczął zdanie nie dając mu powiedzieć więcej jak dwa słowa. - Bądź cicho - szepnęła, bo nie wiadomo było czy Hernandez tu się nie kręcił jeszcze. Być może młodziki miały być jedynie pretekstem, by ją stąd wyciągnąć, ale nie spodziewał się, że Fernandes odzyskał przytomność. - Jade nie może teraz przyjść, jest poza obozem... - Elisa wyjaśniła cicho, po czym poinformowała go, że zaraz wraca. Po trzech minutach była już z powrotem całą drogę nadzorując obraz z kamery w swoim telefonie. - Pij - mruknęła podając mu próbówkę z wywarem językowym w jednym z dialektów hindi. Ona sama wypiła oczywiście to samo wybierając jeden z najrzadszych języków. Miała przygotowane tego typu eliksiry na wszelki wypadek, ale nigdy do tej pory nie były potrzebne. - Teraz opowiadaj - odezwała się po chwili w hindi czekając teraz na wyjaśnienia. Niemniej drzwi od sali były zamknięte, a ona sama rozmawiała nadal ściszonym głosem. Mieli jednak jakąś formę bezpieczeństwa.
Jellal Fernandes
Re: Oddział chirurgii Pon 19 Lut 2024, 15:58
Herosi mieli tę przewagę, że nawet w stanie krytycznym potrafili wycisnąć z siebie więcej i ułatwić operację lekarzom oraz zachować siły czy pamięć. Co prawda Jellal potrzebował chwili do tego, by ocknąć się w odpowiedni sposób, ale z pewnością zajęło mu to znacznie mniej czasu niż człowiekowi, który najpewniej po minucie czy dwóch znów odczułby takie zmęczenie, że musiałby zasnąć. Inną sprawą było to, iż Elisa doskonale dobierała mu dawki leków, by nie dopierdalać mu w żaden sposób środkami uspokajającymi, przeciwbólowymi czy usypiającymi. Gdyby każdy lekarz był taki jak Nero, świat byłby znacznie lepszym miejscem, a lekarze byliby debeściakami. Fernandes nawet w tak trudnej sytuacji potrafił zachować spokój mimo tego, że gdy tylko zobaczył Andresa, wszystkie obrazy wróciły do jego głowy i powiązał je właśnie z tym herosem. Jak widać, lata zbierania doświadczeń w NoGods i ukrywanie swojego prawdziwego jestestwa na coś się zdało, Andres bowiem nie wydawał się dostrzec jego kłamstwa nawet wobec obniżonej percepcji. Serce zabiło mu mocniej i zaraz zaczął się martwić, gdy usłyszał, że Grey jest poza obozem. Wolał się jednak dopytać dlaczego, by nie nakręcać się negatywnie. - Dlaczego? – spytał cicho, chcąc uzyskać konkretną odpowiedź: gdzie jest i co robi córka Melinoe, za którą już teraz Fernandes tęsknił jak za nikim innym w swoim życiu. Na samą myśl o blondynce w syna Gullveig wstępowały nowe siły i w razie niesatysfakcjonującej odpowiedzi ze strony Nero, był nawet zdolny do tego, by podnieść się z łóżka i ruszyć za ukochaną. Tak, zdał sobie sprawę z tego, że kocha Jade i że odpokutował już za wszystko, co złego uczynił w swoim życiu. To właśnie myśl o tym, że nie powiedział przyjaciółce, co do niej czuje, była ostatnią, nim Andres go nie zaatakował i była też jedna z wielu wokół całej osoby Grey, która śniła mu się przez cały okres nieświadomej rekonwalescencji. Kiedy generał wróciła do pomieszczenia, wychylił probówkę z wywarem, który smakował jak zwykle paskudnie, ale który pozwolił im na porozumiewanie się w obcym języku. Miał pełne zaufanie do córki Nyks, więc nawet nie pytał, co kobieta mu dawała, jednak gdy tylko usłyszał język hindi i zaczął go tłumaczyć na swój domyślny bez problemu, szybko połączył kropki. - Sprytne… – rzucił z nutą podziwu w głosie, co było dobrym symptomem, wszak odzyskiwał nie tylko siły, ale też siłę charakteru, co nie było z kolei tak częstym widokiem w przypadku osób po tak ciężkich obrażeniach, jakie doznał Jellal. - Andres od samego początku współpracuje z NoGods – powtórzył to, co zdążył już powiedzieć Włoszce. - To przez niego przybyli tutaj ci wszyscy z innych czasów – dodał. - W swojej rzeczywistości zabił Midnighta i przejął władzę w NoGods, a później zaatakował obóz. Wiem też, że nawiązał kontakty z niedobitkami NoGods tutaj i że to on stoi za porwaniem Corvusa, to od początku był jego plan – wyjawił. - Chciał zdobyć nasze zaufanie i pozbyć się wszystkich, którzy przeszkadzają mu w drodze do władzy. A potem… nie mam pojęcia, co chciał z nią zrobić – dodał, bo choć znał część założeń tego planu, tak nie znał go całkowicie. - Scotta zabił, bo ten chciał nas ostrzec. Nie zdążył… – dodał z nieukrywanym smutkiem w głosie, jak gdyby nie chodziło o Mercera, za którym osobiście Jellal przecież nie przepadał z racji jego stosunku do niego czy Tanji. - Musimy go powstrzymać, Elisa – powiedział Fernandes, po czym podparł się na łokciach i próbował podnieść, jednak zaraz tego pożałował, sycząc z bólu, kiedy to odczuł skutki operacji i załatany szwami brzuch. Od razu odkrył kołdrę i dostrzegając sporą bliznę, która jeszcze się nie zasklepiła, przekręcił głowę, wywracając przy tym oczami. - Jak poważne są obrażenia? – spytał z udawanym spokojem. W rzeczywistości był strasznie rozgniewany, że rany nie pozwolą mu najprawdopodobniej na wymierzenie sprawiedliwości, nie mówiąc już o wyjściu ze szpitala. Choć z drugiej strony… nikogo o zgodę nie musi pytać i sam po prostu wyjdzie. Tylko no wtedy będzie mieć na głowie Elisę, z której nikt nie chciał robić sobie wroga. Nawet Giotto był obsrany na samą myśl o tym, a skoro syn Fobosa się tego bał, to każdy inny, nawet Chuck Norris miał do tego pełne prawo.