Margot Ross DpyVgeN
Margot Ross FhMiHSP


 

Margot Ross

Gość
Gość
avatar
Margot Ross Wto 14 Maj 2019, 19:14

Prezentacja
Imię - Margot Madeleine
Nazwisko - Ross
Wiek - 38l.
Pochodzenie - Londyn, Anglia
Staż w obozie - 28l.
Rodzic - Eris
Drużyna Dionizosa
Ranga - Członkini
Zajęty wygląd - Eva Green
Aparycja
- 168 cm, 54 kg
-  długie, ciemnobrązowe włosy
- niebieskie oczy
- kilka blizn po ranach ciętych
(na przedramionach, szyi i tułowiu)
- wygląda na nieco młodszą
- ma wytatuowanego skorpiona między piersiami oraz węże oplatające każdy z nadgarstków
Charakter
- niezwykle ambitna
- wytrwała w dążeniach i bezwzględna w ich egzekwowaniu
- świetny strateg i obserwator
- typ przywódcy, który nie obawia się podejmowania trudnych decyzji
- dąży po trupach do celu - a najlepiej, gdy sama ściele nimi drogę
- wierna swoim ideałom
- ogar przybrany w strojne szaty

Anima vilis


Świat wokół nich zastygł w swym biegu, czekając razem z nimi, a ciężkie, ciemne chmury niosące szarość i gwałtowność natury pęczniały nisko nad ziemią w niemej groźbie oraz jako zwiastun tego, co wstrzymało dech w piersiach herosów.
Nadchodziła burza… Wraz nią, w cierpkim od niepewności i gryzącym
od dymu powietrzu, unosił się popiół…

Zamknęła oczy…
Chłód kamiennej ściany kłuł skórę pomimo odzienia, a jęki wiatru wdzierającego się przez dziurawe mury opuszczonego kościoła stanowiły jedyny akompaniament dla cichej pieśni ich zmęczonych oddechów. 
Wkrótce wydawało jej się, że nie słyszy nic poza tym.
Byli w mniej korzystnej pozycji - choć bowiem mieli przewagę wysokości dzięki dobrze zachowanemu chórowi, przeciwnika skrywały drzewa, tak więc mimo że na górze gotowi byli łucznicy, korony czyniłyby ich wysiłki próżnymi. Wróg doskonale też znał ich położenie; sam natomiast stanowił niewiadomą. Gdyby jednak spalili wyschnięte listowie… Wyobraźnia podsunęła kojący widok karlejącego, wijącego się od gorąca liścia. Z jakiegoś powodu, to właśnie owa wizja pozwoliła jej się wyciszyć.
Wreszcie zdołała odetchnąć głęboko, niezwykle spokojnie - zrównała szept wiatru z własnym tchnieniem.

Wdech…
Wydech…
Wdech…
Wydech…
Wdech…

Wydech…
Wdech…

Zamarła…

Gdzieś po lewej stronie, od przodu dało się słyszeć świst.

Natychmiast rozwarła powieki - sztylet, tnąc powietrze upstrzone płatkami popiołu, zmierzał w stronę głowy stojącego kilka kroków dalej herosa. Nim ktokolwiek zdołał zareagować, ostrze zatonęło w miękkości gałki ocznej.
Za nim poleciało kolejne, tym razem ku niej - odruchowo uniosła tarczę, zasłaniając głowę. Stukot słyszała zapewne tylko ona, gdyż dokładnie w tamtej chwili, NoGods wyszli na niezalesioną przestrzeń.
- Teraz! - Warknęła i machnęła ręką w kierunku, z którego nadeszła śmierć, a strzały  przeszyły niebo.
Kilkoro herosów musiało równocześnie odeprzeć wymierzone z różnych stron ataki. Nieopodal, pierwsza błyskawica przecięła horyzont na dwoje. Huk, jaki do niej dołączył, niemal ich ogłuszył. Ściana, o którą przed chwilą się wspierała - zadrżała.
Odskoczyła w bok - przez wyłamane okno, przy którym stała, ktoś się przedostawał: niewiele myśląc, przywiodła do siebie rękę, zamachnęła się i cięła przez twarz, gdy tylko głowa wyjrzała zza krawędzi. Postać - wiedziona siłą ciosu - poleciała w tył, unosząc dłonie ku ranie.
Ross nie miała czasu dobić ryzykanta, bowiem z przeciwnej strony biegł na nią kolejny mężczyzna. Szarża przyparła ją z impetem do muru, jednak zdążyła rozdzielić ich ciała okrągłą tarczą i to z jej pomocą spróbowała teraz odepchnąć napastnika, wykorzystując ponownie oparcie dla pleców. To wystarczyło, by wytworzyć niewielki dystans. Natychmiast nadepnęła na nogę obcego. Odruch sprawił, że wyszarpnął ją spod wojskowego buciora, na ułamek sekundy tracąc pewność i równowagę postawy. Tę okazję wykorzystała Margot, by uderzyć go tarczą w twarz. Mężczyzna zdołał się jednak zasłonić przedramieniem i jedyne, co osiągnęła kobieta, to większa odległość między nimi.

Kolejny grom wpadł do środka przez dziurę w sklepieniu i rozbił walczących tam herosów. W powietrzu trysnęła krew, malując w przestrzeni szkarłatne wstęgi, które zalśniły, odbiwszy światło błyskawicy.

Napastnik natarł ponownie, ale była gotowa. Znów uniosła trzymaną w lewej ręce tarczę i wysunęła lewą nogę do przodu, przenosząc na nią ciężar ciała. Przyjąwszy na drewno atak topornika, w tej samej chwili (by zlać ze sobą oba działania) powiodła własne ostrze ku górze - prowadząc rękę po łuku od tyłu - skąd opuściła je, mierząc w odsłonięte lewe ramię. Miecz rozorał ciało między szyją a barkiem, aż utknął w klatce piersiowej. Jak na komendę, trzeci z przeciwników, pojawiwszy się znikąd, wykonał płaskie cięcie w poziomie na wysokości szyi Margot. Wojowniczka, chcąc go uniknąć, odchyliła się do tyłu z równoczesnym kopnięciem tego z wojów, w którym tkwił jej oręż, dzięki czemu zdołała go w porę wyszarpnąć. Odgięta w tył, zobaczyła nad sobą przestwór szarego nieba, a zaraz potem przecinającą powietrze głownię.
Gdy ostrze minęło ją na dobre, wyprostowała się i - wykorzystując impet, jaki nadał jej powrót do pionu - rąbała przestrzeń przed sobą, lecz natrafiła na pustkę i sama poleciała w przód. W ostatniej chwili odrzuciła tarczę i broń oraz skuliła się do przewrotu. Przeturlała się tuż obok trzeciego napastnika, który już szukał jej ciała swoją stalą. Palący ból rozerwał plecy, gdy czubek ostrza zasmakował jej krwi. Zignorowała go jednak  i zerwała się na nogi. Pozbawiona oręża, splotła z ciemności nowe - dwa krótkie miecze.

Kolejny huk i oślepiający błysk.

Widząc nad sobą odbity blask, uniosła ostrza i skrzyżowała je płasko, blokując cięcie. Wiedziała już, że heros był silniejszy - miast więc dać mu szansę na złamanie blokady, kopnęła stojącego w lekkim rozkroku oponenta w krocze, jednocześnie próbując przejąć energię napierającego na nią ostrza i wykorzystać ją przeciwko niemu poprzez odbicie i odnowienie dystansu.
Dopiero wtedy poczuła, że swąd spalenizny stał się jeszcze bardziej intensywny. Zerknęła w górę - to kościelna wieża płonęła, a łuna ognia, jaka spowiła postaci walczących, rzucała długie cienie.
Jej przeciwnik nie próżnował - ruch przykuł spojrzenie. Rozpoczął obrót wokół własnej osi, zapewne zbierając energię do kolejnego ataku.  Ataku, będącego niepotrzebnym ozdobnikiem, za który obcy miał teraz zapłacić, bowiem Margot odskoczyła w tył, a zyskawszy podparcie, zamachnęła się prawą ręką. Gdy ją opuściła, głownia wydłużyła się znacznie i zwęziła, przybierając zupełnie nowy kształt. W ten oto sposób, kiedy mężczyzna wykonywał swój cios, ona strzeliła niedługim batem, powodując kolejną reakcję bezwarunkową - szarpnięcie się i trawers, by uniknąć uderzenia.

Kolejny huk. Do wnętrza zaczęto wrzucać butelki z alkoholem.

Strzeliła znowu, a bat owinął się wokół szyi wojownika i na trzeciej części swej długości zamienił w syczącego węża. Wciąż trzymając w dłoni rękojeść, pociągnęła ją znacząco, zacieśniając uścisk. Czarny, wężowy łeb znalazł się na wysokości ciemnych jak smoła oczu. To właśnie one zdradziły zasadzkę - spojrzenie ponad jej ramieniem, mimo zagrożenia czającego się tuż przed obliczem, zaalarmowało ją natychmiast.
„Oderwała” rękojeść żywego już całkiem batoga - w tym samym, płynnym ruchu odwiodła rękę w tył, mierząc w następny cel, ale poczuła jak ów chwyta jej nadgarstek i wytrąca cienisty sztylet z ręki. Rozproszył się w zetknięciu z ziemią.
Szarpnięcie. Błysk od lewej. Wychylenie i unik. Rwący ból w ramieniu. Chwyt nie zelżał. Kolejne szarpnięcie. Wpadła w ramiona herosa, a jej brzuch zapłonął, gdy ten wbił weń kolano, wyciskając z jej płuc resztki powietrza. Gniew wezbrał w niej gwałtownie wespół z bólem i rykiem rwącym pierś. Gdzieś z prawej usłyszała inny, znajmy głos. Równie gniewny, równie desperacki. Wszyscy czuli woń porażki drażniącą tak samo silnie co dym.


Błysk i wybuch.
Ogień trawiący wieżę lizał już strop chóru, a zwęglone belki spadały pomiędzy walczących.

Nagłość odgłosu na uderzenie serca rozproszyła blondyna. W chwili, w której podniósł głowę, Margot zmaterializowała na palcach wolnej dłoni długie pazury i pchnęła z całej siły, zatapiając je tuż poniżej mostka.
Czarnopalca… Tak mówiła na nią młodsza córka Eris, która przejęła po niej tę formę ataku. 
Pchnęła głębiej, kierując rękę w górę - do serca, drąc wszelkie tkanki, jakie stanęły szponom na drodze. Nie powstrzymało jej nawet ostrze z nagła zatopione w jej boku; gdy więc ona parła dalej, ciemnooki z wężem na szyi zatapiał sztylet głębiej w jej ciele aż wyszarpnął go w momencie, gdy wyciągnęła rękę, zaciskając palce na sercu. Miażdżyła je póki nie pękło i scherlało.
- Dziwka - wymamrotał z odrazą.
- Twoja ostatnia - wyszeptała w odpowiedzi, pozwalając ciału jego towarzysza rąbnąć głucho o ziemię.
Córka Eris syknęła przeciągle - wąż „zareagował” na jej wolę, oplatając jego szyję z wyjątkową zjadliwością. Przez cały czas patrzyła na siniejące z wolna oblicze. Dusiła mężczyznę powoli, raz po raz pozwalając mu nabrać powietrza tylko po to, by mu je wnet odebrać. Miecz wypadł mu z dłoni, a wąż złapał go w ogon i podał swej pani.
Gdy członek NoGods osunął się na kolana, popuściła wężową obrożę i chwyciła go za włosy, kierując powoli gasnące oblicze ku jej własnemu.
- I najdroższa. Za tę zapłacisz życiem.
Z perwersyjną lubością obserwowała jak białko oczu podbiega krwią, gdy popękały  w nich naczynia krwionośne.
Wreszcie wojownik runął na brzuch; chwyciła tedy jego własną broń i, złapawszy oburącz, uniosła nad głowę. Skierowana czubkiem ku dołowi, wnet przebiła plecy, rozorała trzewia i przytwierdziła cielsko do ziemi.

Kolejny padł.
Wąż pomroczny natomiast z leniwym wdziękiem wpełzł po głowni i dalej spiralnie owinął się wokół przedramienia kobiety, by ledwie jako cień na nim pozostać.

Trzask poddających się belek i aura szalejącego wokół gorąca zmusiła część walczących do opuszczenia głównej nawy kościoła. Podłoga spływała krwią i kawałkami ciał. Smród topionego tłuszczu oraz włosów zawładnął przestrzenią, wyciskając łzy do oczu, wywołując mdłości.
Ross potrzebowała tlenu, acz haust jej był zbyt łapczywy - obrzydliwa woń wypełniła płuca… Natychmiast zgięła się w pół, bowiem targnęły nią torsje.

Wytarłszy usta w rękaw, rozejrzała się ponownie. Wiatr wciąż podrywał w górę popiół i skrawki spalonych skorup, będących niegdyś „ludzką” powłoką. Ich drobiny osiadały na spoconej skórze - ciemne smugi miały być wkrótce jedynym wspomnieniem po tym miejscu.

Czuła jak stopniowo ulatują z niej siły. Wsparła się więc na zatkniętym w zwłokach mieczu i podniosła chwiejnie. Odnalazła kilka nadających się do użytku strzał, oderwała parę skrawków materiału z przesiąkniętych alkoholem elementów odzienia pokonanych, zawiązała je nad grotami i kolejno zapalała.
Strzelała, póki zupełnie nie opadła z sił. Ostatnim, co ujrzała, nim straciła przytomność, była twarz Shepard, ku której podniosła dumne spojrzenie.
Przetrwali...
Margot Ross IbcP9Yf



Ciekawostki


- całkowicie oddana wojaczce
- preferuje walkę jednoręcznym mieczem i tarczą, bądź dwoma krótkimi mieczami
- podczas walki często bierze odpowiedzialność za pozostałych
- regularnie opuszcza obóz
- jako starsza z córek Eris, wzięła pod protekcję tę młodszą, lecz obecnie kobiety nie darzą się sympatią
- lojalna względem bogów
- nieprzekupna, mimo posiadania własnej moralności
- brak jej poczucia humoru
Gość
Gość
avatar
Re: Margot Ross Czw 16 Maj 2019, 02:56

Gotowa do sprawdzenia.
Ragnar Crow
Ragnar Crow
Re: Margot Ross Sob 18 Maj 2019, 15:03

AKCEPT

Otrzymujesz 660 punktów za staż oraz 160 punktów mocy boskich.

Miłej gry.
Sponsored content
Re: Margot Ross

Margot Ross
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: OFFTOP :: Archiwum :: Nieaktywne Karty Postaci-
Skocz do: