Esmera Leon Pon 13 Maj 2019, 23:22 | |
| Esmera Leon Imię: Esmera Nazwisko: Leon Wiek: 28 lat Pochodzenie: Wainwright (Alaska) Staż: 18 lat w NoGods Rodzic : Hefajstos Drużyna/NoGods : NoGods Ranga : Członkini Zajęty wygląd: Inbar Lavi | | Aparycja Zacznijmy od twarzy. Lekko zaokrągloną buzia wyróżnia się kremową cerą i brakiem jakichkolwiek skaz na skórze. Wąskie, lecz pełne usta nigdy nie zostały przykryte czymś podobnym do szminki czy pomadki. Piękne, brązowe oczy, osadzone głęboko spoglądając chłodno na świat. Opiewają je czarne, gęste rzęsy, a nad nimi są cieniutkie brwi. Włosy widać, że skalane nieraz farbą, zniszczone końcówki, non stop przycinane. Kolor przy głowie przypomina czekoladę, natomiast od połowy ich długości zaczyna się kolor blond. Włosy sięgają Esmerze do łopatek. Sylwetka dziewczyny jest bardzo zgrabna, nieprzesadny biust, zgrabny tyłeczek oraz delikatne, drobne dłonie. Niektórzy nawet mówią, iż jej dotyk koi smutki oraz ból. Zazwyczaj nosi na sobie luźne koszulki, dresowe spodnie z niskim krokiem oraz biało-czerwone Air Jordan'y. Na plecach ma bardzo dopracowany tatuaż przedstawiający rośliny, pióra oraz ciało węża wychodzące z żeber. KLIK Na przedramieniu ma kilka blizn, tak samo jak i na kolanach. Na szyi nosi złoty naszyjnik z zawieszką w kształcie znaku nieskończoności, który ma jej przypominać o tym, że życie jest wieczne i że zawsze będzie ze swoją rodziną mimo tak dużej odległości. Leon nie maluje się, ma alergię i po prostu tego nie znosi. | Charakter #złośliwa #uszczypliwa #marudna #wesoła #ostrożna #nie lubi pantoflarzy #nie pcha się do konfliktów #ale gdy już musi to przywali każdemu #łakomczuch #samotny wilk #szczera #ale tylko czasami #upierdliwa #pomoże, jak będzie z tego profit #leniwa #ale żadnego treningu nie ominie #pyskata #mimo wszystko zna swoje położenie w hierarchii i się nie wychyla #słaba głowa do alkoholu #skromna(joke) #nie boi się śmierci #ból jej też nie przeszkadza #cierpliwa #czasem jednak nie wytrzymuje i wybucha gniewem #świetna aktorka #lubi grać na zwłokę #mimo wszystko inteligentna #zagnie niejednego siłą argumentów #SLOTH | Przykładowy post Niektóre misje dla NoGods były zdecydowanie bardziej skomplikowane niż mogłoby się wydawać. Odebranie magicznego artefaktu z rąk dealer’a antykami wymagało finezji i umiejętności aktorskich. Ostatnie kilka miesięcy Esmera spędziła nad długimi podchodami i przygotowaniami do skoku. Musiała przypodobać się dealer’owi, omotać go swoimi zdolnościami i śliczną buźką. Dla niej, nie było to wcale trudne. Dzisiejszego dnia miało dojść do skoku. Ujawnienie swojej tożsamości wrogowi mogło kosztować ją życiem, więc musiała wybrać odpowiedni moment. Od samego początku dnia spędzała czas z Anatol’em, dealer’em antyków. Mężczyzna wydawał się ufać kobiecie na tyle, że zdradzał jej swoje najskrytsze i często najpaskudniejsze sekrety. Uprawianie seksu z nim tylko ułatwiało jej robotę. Żadnej przyjemności z tego nie czerpała, fakt, ale przynajmniej dostawała to czego potrzebowała do zakończenia swojej misji. Oboje siedzieli teraz w jednej z kryjówek, w salonie, gdzie znajdował się sejf wraz z pożądanym przez Esmerę artefaktem. Świat stanąłby na nogach, gdyby teraz wyszło na jaw kim tak naprawdę była. Anatol spokojnie przesiadywał przy swoim biurku, robiąc spis przenoszonych dóbr, które miały powędrować do nowych nabywców. Jednym z tych dóbr był właśnie wyżej wspomniany artefakt. Sama Leon nie wiedziała co to mogło być, szczerze była ciekawa tego cudeńka, ale musiała pamiętać, że nie to było najważniejsze. Ubrana w smukłą czarną sukienkę obracała w dłoni kieliszek wykwintnego wina. Przez te kilka miesięcy była obdarowywana niesamowitymi klejnotami, karmiona przepysznymi obiadami i pojona najlepszym alkoholem, jaki mógł świat widzieć. Dosłownie marzenie, mogła się w nim nawet zatracić, ale jako as do brudnej roboty i długoterminowych misji musiała zachować trzeźwy rozum. Tak więc udawała, że popija swój napój. -Mi amor, może zechcesz spojrzeć na to? Doprawdy niebywały okaz. - od mężczyzny bił niesamowity podziw cudeńkiem, które trafiło mu się w jego parszywe dłonie. Przez chwilę można było pomyśleć, że Esmera skrzywiła się na ten widok, ale przybierając swą maskę aktorską podeszła zgrabnie do Anatol’a i zerknęła na twór w jego dłoniach. Obracał go, oglądał pod szkiełkami, oceniał i zapisywał na kartach wszystkie swoje spostrzeżenia. Naszyjnik jaki był obiektem tych westchnień posiadał nazwę Wschodzące słońce, a w jego środku znajdował się nietuzinkowy klejnot - Błękitny księżyc Józefiny. Takie drobiazgi też trafiały w ręce Anatol’a, jego koneksje i zdolności przerastały niejednego znanego dealer’a. -Anatol’u... Klejnoty wyglądają zjawiskowo... Kto stanie się ich posiadaczem jutrzejszego dnia? - spytała udając podniecenie i zachwyt tworem ludzkich rąk. Chociaż ciężko by było określić, czy to przypadkiem nie maszyna wykonała takie cudeńko. -Państwo Kingsley’owie, widzieliśmy ich na balu trzy dni temu. Byli zachwyceni nowym towarem. No tak, jakże by inaczej, prawda? Każdy padłby na kolana, aby tylko zerknąć, rzucić okiem na to piękno. Esmera zachowując zimną krew uśmiechnęła się szeroko do “ukochanego” i zakładając mu włosy za ucho usiadła na biurku, przodem do mężczyzny. Anatol był dość chudym mężczyzną, o brązowych włosach, które opadały na jego wysokie czoło. Kozia bródka wcale nie dodawała mu męskości ani uroku, wyglądał po prostu miernie. Nie był wcale dobrze zbudowany, wydawałoby się, że nie jest niebezpieczny. Jednakże to on mógł zwołać zaraz całą ochronę z 30 piętrowego budynku, który wcale pusty nie jest. Mężczyzna z uśmiechem na twarzy zamknął księgę ze spisami i gdy schował już biżuterię do bezpiecznego opakowania, odłożył pudełko na bok, na kupkę innych pudełek, o różnych rozmiarach. Leon z zamiarem cichego ataku na dealer’a musiała jeszcze chwilkę poczekać, im dalej od biurka, tym lepiej. Za sukienką przy udzie miała schowany niemały sztylet, który miał zakończyć żywot mężczyzny. Tak więc prowadząc go na sofy, które stały na środku apartamentu, obserwowała i wyczekiwała. Niczym piesek na smyczy mężczyzna położył się spokojnie na kanapie, nie wiedząc kompletnie o niczym. Ona wiedziała, gdzie schowane były kody do sejfu, wiedziała też, gdzie jest sejf. Musiała tylko pozbyć się przeszkody stojące jej na drodze. Więc gdy siedziała już okrakiem nad mężczyzną i zawisła nad nim wspierając się na jednej ręce na oparciu sofy, drugą ręką powędrowała po klatce piersiowej Anatol’a. Nie minęło kilka sekund, ostrze było zanurzone w sercu mężczyzny, a ten tylko wywrócił oczami i opadł na sofę szepcząc tylko cicho “Mary Jane”. Życie umknęło z niego dość szybko, więc nie pozostając w bezruchu Esmera ruszyła do półki z książkami. Znalezienie dziennika martwego nie było trudnym wyczynem, już po kilku chwilach miała w dłoniach obłożony w grubą okładkę tomik i wertowała jego kartki. Mary Jane Full Nelson, taki miała pseudonim podczas tej misji. Każdy z ochrony wiedział jak miała na “imię” i jak wyglądała. Po wyjściu z apartamentu miała zagwarantowane kilka minut na spokojne wyjście z budynku, ale mogła się spodziewać oporu ze strony świty Anatol’a. Znalazła w końcu kody do sejfu, podeszła do obrazu, który pewnie został namalowany przez pięcioletnie dziecko, ale wolała tego nie kwestionować. Odchyliła obraz od ściany i jej oczom ujawnił się sejf. Bez dłuższego zastanawiania się wpisała kod, a gdy drzwiczki się otworzyły mogła dostrzec pudełeczko, które skrywało w sobie artefakt pożądany przez grupę NoGods. Liczyły się teraz sekundy. Ponieważ przyszła tu z czarną torebką mogła bez problemu schować przedmiot do środka. Szybko przerzuciła dodatek garderoby przez głowę, a do jego środka schowała pudełko. Wszystko po sobie pozamykała i odstawiła dziennik tam, gdzie miał być. Pozostało tylko wymknąć się bez problemu z apartamentu i wrócić do siedziby. Odetchnęła głęboko zatrzymując się przy dwudrzwiowych drzwiach. Zamknęła oczy, policzyła do dziesięciu i z uśmiechem na ustach przemknęła przez lekko uchylone drzwi. Przed drzwiami stało dwóch ochroniarzy, jeden łysy, barczysty niczym literka T. Drugi zaś miał czuprynę na głowie, ale nie wydawał się tak umięśniony jak jego kolega. Esmera uśmiechając się słodko przeszła obok panów i machając im ręką rzuciła: -Pan Anatol życzy sobie chwili samotności. Nie przeszkadzajcie mu. -melodyjny głos Leon mogli usłyszeć wszyscy na korytarzu. Zdecydowanie każdy go pamiętał, przez te kilka miesięcy musiała odbić swoje piętno w tych ludziach i wbić się niepostrzeżenie w ich szeregi bez żadnego problemu. Stukot jej butów na obcasie było słychać do momentu, aż nie weszła do windy. Gdy drzwi się zamknęły i ta wybrała już parter jako cel przeszedł ją dreszcz. Jakby to jeszcze nie był koniec. Miała absolutną rację. Winda zatrzymała się dwa piętra niżej. Do windy weszło dwóch panów, którzy nie wyglądali na zbytnio towarzyskich. Obydwoje mieli bandziorskie twarze, wyjęte prosto z kronik policyjnych. Esmera stała najbliżej drzwi windy, gdy nagle do obu ochroniarzy dotarła informacja o zabójstwie ich szefa. Zimną krew musiała dziewczyna zachować. Jeden z nich, ze szramą na twarzy uderzył w przycisk do zatrzymania windy z powodu awarii, po czym prawą ręką zamachnął się na Esmerę. Kobieta zrobiła unik w dół i uderzając go z całej siły lewą ręką w żebra sprawiła, że mężczyzna zgiął się w pół, a ta łatwo posłała go na przeciwną ścianę windy. Drugi pan, który rzucił się na Leon zaatakował ją lewą ręką od dołu po czym wymierzył prawego sierpowego. Dziewczyna musiała się przed tym uchronić więc zrobiła uskok w tył przed pierwszym atakiem, a na drugi odpowiedziała kosą w żebra. Pan ze szramą na twarzy ocknął się i rzucił z obiema rękami w stronę blondynki z zamiarem uduszenia. Ta, jednakże korzystając z tego, że posiada szpilki wbiła mu stopę w brzuch raniąc go obcasem buta. Krew zaczęła sączyć się z jego rany, ale jego kolega jeszcze nie leżał. Leon przyzwała otrzymaną od swojego ojca włócznię, która skryta była w formie pierścionka na jej prawej dłoni. Przebijając ciało rzucającego się w jej stronę ochroniarza odepchnęła go na tylną ścianę windy i gdy panowie już konali ostatnią rzeczą jaką zrobiła, było poderżnięcie im gardeł. Z lekkim uśmiechem na ustach poprawiła swoją fryzurę, sukienkę i naciskając na przycisk ostatniego piętra, ku któremu wcześniej zmierzała zadowolona stanęła na wprost drzwi. Korzystając z okazji, że trwało to trochę dłużej niżeli zwykle spaliła ciała ochroniarzy nie pozostawiając po nich ani śladu. Winda dotarła na miejsce, więc nie zastanawiając się długo Leon wyszła z budynku wieżowca i łapiąc jak najprędzej taksówkę umknęła ochronie, która zaczęła ją gonić. Auto zniknęło wśród tłumu kierowców na ulicy, a Esmera poczuła ulgę. Misja wykonana. Gdy tylko była już w siedzibie oddała pudełeczko z artefaktem w odpowiednie ręce. Nie interesowało ją już co było w środku. Zapłaciła wysoką cenę za zdobycie tego przedmiotu i wypełnienie misji. Czuła dreszczyk emocji, który przechadzał się po jej kręgosłupie. Ciekawostki # zapalona miłośniczka włóczni # objada się chrupkami do mleka # fotografuje klejnoty i biżuterię # specjalizuje się w ostrej kuchni # nie ma ręki do roślin # czasem śmieje się, że jest jak jeden z głównych grzechów boskich - ospałość (SLOTH) # podaje się jako Mary Jane Full Nelson # tylko niektórzy znają jej prawdziwe imię (w tym Midnight) # wbije Ci pada od PS4 między oczy, jeśli będziesz oszukiwać # post apo jej ulubionym motywem # nie wybiera misji jednodniowych # gdyby mogła sikałaby na stojąco, żeby zaoszczędzić czasu # pięć par skarpetek, wszystkie czarne, żadna niedopasowana # zajebała kiedyś prezydenta. Znaczy co? # powyżej - we śnie # powód bycia w NoGods - opłaca się # matki się nie czepiaj # matka jest tylko jedna # matka jest warta fortunę # hajs, hajs, hajs
Ostatnio zmieniony przez Esmera Leon dnia Wto 14 Maj 2019, 02:19, w całości zmieniany 5 razy |
|