Arena - Page 2 DpyVgeN
Arena - Page 2 FhMiHSP


 

Arena

Idź do strony : Previous  1, 2
Gość
Gość
avatar
Re: Arena Pon 27 Maj 2019, 17:05

Victor był rozdarty. Informacja, którą otrzymał od Pandy, a później kartka. Dobrze wiedział że to od Margot. Wróciła. Wróciła idealnie w dzień przed kolejną wyprawą Browna. Czy to przypadek? Nie sądzę, lecz raczej go nie szpiegowała. Przed długi czas się zastanawiał czy w ogóle się z nią spotykać. Tych dwoje łączyła przeszłość, która była dość zawiła. Może po prostu powinien wyjechać szybciej? Tak, pewnie to byłoby mądre, ale kto powiedział że syn Fobosa należy do tych mądrych? Postanowił pójść na spotkanie.
Był ubrany w lekką, skórzaną, pomalowaną na czarno zbroję. Posiadał na lewej ręce swój zegarek, który zamieniał się w tarczę, a przy pasku trzymał miecz. Wolał być przygotowany na wszystko.
Wszedł na arenę i wolnym, lecz zdecydowanym krokiem zbliżył się do miejsca w którym znajdowała się dziewczyna. Trzymał odległość jakiś pięciu metrów.
- Od kiedy to informujesz siostrę o swoich powrotach? - to pytanie to było pierwsze zdanie wypowiedziane przez niego do niej, od chyba kilku miesięcy. Wcześniej nie mieli okazji rozmawiać, albo siebie skutecznie unikali. Czemu teraz miało dojść do konfrontacji? Ciekawiło go czy kiedyś będą zmuszeni ze sobą walczyć na śmierć i życie. Cóż... nikt nie zna przyszłości.
Gość
Gość
avatar
Re: Arena Pon 27 Maj 2019, 18:42


Nie odpowiedziała od razu...
Błękit jej oczu przywarł do jego spojrzenia i nie opuszczał go nawet, gdy dłonie zaciskały się na wybranej broni: dwóch gladiusach.
Przewidywalne - Brown dobrze znał jej upodobania, a ona była tego świadoma. Zwróciła też uwagę na jego pancerz; pasował do tego, który sama preferowała: skórzanego chalkochidonu ozdobionego głową Meduzy wpisaną w okrąg. Mężczyzna pojmował nawet symbolikę, jaką niósł ze sobą wizerunek...
W naturze Margot nie było dla niego tajemnic - jedynie cienie, w których miękkości nadawała prawdzie nowych kształtów. Iluzja. Lecz nic ponadto...

W przeszłości trenowali wspólnie wielokrotnie; opracowali nawet własny sposób walki skupiający się na współzależnym użyciu boskich mocy. Znali swe silne i słabe strony, lecz przede wszystkim wiedzieli, że nic między nimi nie było pewne. Dym i lustra. Gra pozorów. Pościg we mgle.
To właśnie ten pościg rozpoczął się w chwili, w której ostrze z areny zostało zatknięte w drzwiach Browna.

Poprawiwszy uchwyt, wyprostowała się i patrzyła dumnie - choć nie z wyższością. Na nieznacznie ugiętych nogach, zataczając kręgi, zaczęła zmniejszać dzielący ich dystans. Ostrożnie. Z uwagą. Wciąż patrząc mu w oczy. Wszystkie mięśnie jej ciała napięły się, gotowiąc do ataku bądź jego odparcia. Cień jej sylwetki zadrżał, gdy ciemność poruszyła się niespokojnie w jego obrysie, czekając - poddana jej woli.

- Nie robię tego. Najwyraźniej jednak Tyche sprzyja jej bardziej niż tobie...
Odparła mu wreszcie, by w tej samej chwili cień kobiety nagle rozszczepił się na dwoje. Jednocześnie cienista, kłębiąca się kula wystrzeliła w prawą stronę jego twarzy. Spodziewała się po nim dwojakiej reakcji... Czy jej nie zawiedzie?
Kolejny pocisk już się formował...

Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Arena Pon 27 Maj 2019, 20:55

[Margot & Victor nie zwracajcie uwagi, ten post to zaległe podsumowanie treningu Folklore & Quinn]

Folklore Galichet & Quinn Wolf
Oboje otrzymujecie po:
- 2 punkty zwykłe
- 1 punkt mocy
Gość
Gość
avatar
Re: Arena Pon 27 Maj 2019, 21:06

Gdy Margot się ruszyła, odruchowo Victor położył rękę na rękojeści miecza i był gotowy do walki. W każdej chwili mógł wyciągnąć ostrze i rozpocząć atak, lub czekać na jej pierwszy ruch i bronić się. Wystarczył ułamek sekundy i już postanowił co zrobi. Gdy zobaczył jej cienie on także postanowił nie ograniczać się i od razu użył swojej mocy. Victor w sekundę uruchomił swoją tarczę i obronił się przed atakiem. Nie był jednak jej dłużny ponieważ, przyjął pozycję jak do biegu i z jego ciała wyszły 3 iluzje, które się rozdzieliły i zaczęły ją okrążać. Ciężko było stwierdzić który Brown jest prawdziwy, ponieważ każdy z nich miał cielesną, fizyczną postać, mogącą zadać obrażenia.
- Powinnaś dobrze wiedzieć że nie ma takiego czegoś jak przypadek. - powiedział jeden z Brownów, ten który był wysunięty najbardziej na północ. - Milczysz od miesięcy... - odezwał się ten na wschodzie. - Potem znajduje sztylet wbity w drzwi... - odezwał się ten na zachodzie. - A gdy dochodzi do spotkania atakujesz. - czas przyszedł na tego na południu.
- Chcesz mnie zabić? - zapytali wszyscy jednocześnie tworząc niezłe stereo. Nie atakowali, na razie czekali.
Gość
Gość
avatar
Re: Arena Pon 27 Maj 2019, 22:27

Nie zatrzymała się, gdy zaczęli ją okrążać, za to zmniejszyła promień zataczanych kręgów. Splatana przed jej piersią kula pęczniała i zwiększała swą objętość aż uzyskała wielkość piłki siatkowej.
- Zabić? A mam powód?
Spytała tylko, a kula gwałtownie poszybowała w górę, nad jej głowę. Tam rozdzieliła się na 4 mniejsze i każda z nich, niczym pomroczny pocisk, wystrzeliła w kierunku jednego z Brownów.
W tym czasie, miast atakować, w odległości kilku kroków od siebie zmaterializowała trzy stopnie, po których mogłaby wspiąć się z niewielkiego rozpędu, zyskać przewagę wysokości, a następnie przeskoczyć nad iluzjami i wylądować za ich plecami. W miarę możliwości obserwowała jednak reakcje - czy cokolwiek zdradziłoby, który jest tworem półboga, nie zaś nim samym?
W chwili wylądowania na ziemi, przeturlałaby ku się ku temu, który stał najbliżej i z półprzysiadu zaatakowała krzyżowo oboma gladiusami jednocześnie, tnąc płasko w poziomie. Mierzyła w uda.
James Anderhil
James Anderhil
Re: Arena Wto 02 Lip 2019, 18:26

Tego popołudnia Anderhil miał zaplanowany trening z jedną ze swych nieformalnych "podopieczny". Jako, że pełnił funkcję zastępcy kapitana w drużynie Tyra spadało nań kilka dodatkowych obowiązków. Wszak Ragnar musiał porządnie się wyspać to jest - spanie do 15 i dodatkowo przybity był własnymi obowiązkami to właśnie na barki Jamesa spadała rola "trenera". Ot zwykły sparing miał rozpocząć się równo o 17:00. Szkot przybył na kwadrans przed ustaloną godziną, a ubrany był w dres do ćwiczeń; czarne krótkie spodenki, adidasy i szarą przylegającą do ciała koszulkę. Miał kilka propozycji na to co mogli robić i w gruncie rzeczy sprowadzało się to do ochoty jego sparing-partnerki. Co prawda intensywnie ostatnio myślał o poprawieniu swoich umiejętności "magiczny" tudzież wytrzymałości na cięcia, pchnięcia i inne takie. Jego ciało było wyjątkowe pod tym względem, gdyż dzięki mocy którą przejął po ojcu mógł przyjmować na siebie obrażenia względnie poważne. Ale i to trzeba było trenować.
Zwilżył gardło łykiem wody z butelki i odrzucił ją w bok by upadła obok plecaka. Spojrzał na zegarek, a później na słońce. Uśmiechnął się kiedy delikatny wiaterek powiał mu w twarz. Czekał.
Thea Dokken
Thea Dokken
Re: Arena Wto 02 Lip 2019, 20:56

Thea nie robiła nic ciekawego gdy nagle zostało jej przekazane, że ma dziś mieć trening. Dziewczyna się zdziwiła, gdyż naprawdę nie przypominała sobie, aby miała mieć zaplanowany sparing. Jednak wiedziała, że z poleceniami się nie dyskutuje. Cóż wzruszyła tylko ramionami po otrzymaniu wiadomości i zaczęła się ubierać. Fajnie, by było gdybym wiedziała na co mam się przygotować powiedziała do siebie w myślach. Na szczęście przy wyborze stroju treningowego nie musiała myśleć za wiele. Podeszła do szafy i założyła na siebie zwykły ciemnoniebieski t-shirt z krótkim rękawem, do tego ubrała spodnie dresowe, a na nogi założyła nieodłączne podczas treningów adidasy ponad kostkę, by chociaż ten staw był w miarę sztywno trzymany. Była gotowa o wiele wcześniej niż trzeba było ale jeszcze zastanawiała się nad bronią jaka powinna ze sobą wziąć. Wreszcie zdecydowała się na miecz jednoręczny i oczywiście na palec wsunęła nieodłączny sygnet, prezent od swojego boskiego rodzica. Tak przygotowana z pochwa z mieczem przypiętą w pasie wyszła z pokoju. Spojrzała na zegarek i stwierdziła, ze ma jeszcze trochę czasu. Na arenę poszła dłuższą drogą, by w końcu przed wybiciem siedemnastej wkroczyła na teren do ćwiczeń.
- Mam nadzieję, że się nie spóźniłam. – powiedziała stając naprzeciwko zastępcy kapitana drużyny Tyra. Zastanawiała się tylko dlaczego właśnie jego wysłali by ja trenować.
James Anderhil
James Anderhil
Re: Arena Sro 03 Lip 2019, 15:54

Cześć! – rzucił, kiedy dziewczyna powiedziała swoje. Zlustrował ją uważnie i zastanowił się przez chwilę nad faktem jej drobnego ciała i tego, czy aby dobrym pomysłem będzie to co zamierzał? Westchnął ukradkiem i podszedł do dziewczyny na swobodną odległość do prowadzenia rozmowy.
Proponuję na wstępie trening dowolny to jest; walczysz jak tylko potrafisz. Pamiętaj stawką jest twoje życie. Spróbuj mnie zabić. – Odparł bez szczypty entuzjazmu będąc śmiertelnie poważnym. Bo i prawda była taka, że może i niezbyt miał ochotę na pojedynek to jednak wypadało swoje obowiązki odbębnić w pełni. A że Anderhil nie zwykł robić czegoś na pół gwizdka tak tedy Thea miała szerokie pole do popisu i udowodnienia swojej wartości bojowej.
Wyciągnął prawą rękę w bok, a w jego dłoni zmaterializował się półtora-ręczny miecz, którym z sykiem przeciął powietrze bawiąc się bronią i przygotowując się jednocześnie do walki.
Zapraszam do tańca!
Thea Dokken
Thea Dokken
Re: Arena Sro 03 Lip 2019, 17:09

Thea doskonale wiedziała, że jej postura i sam wygląd nie znamionowało, że może by dobrą wojowniczka jednak wielu obozowiczów już się przekonało. Dziewczyna oczywiście kojarzyła zastępcę kapitana i podejrzewała, że musi być dobrym wojownikiem. Zresztą już sama postawa i to jak się poruszał mówiło wszystko.
- Rozumiem, czyli nie ma taryfy ulgowej, a liczy się dobra zabawa i uniknięcie śmierci. – powiedziała i wyszarpnęła z pochwy miecz, który miała przy pasie. Oczywiście po tych słowach zaczęła obserwować mężczyznę i widząc jak bawi się mieczem lekko się uśmiechnęła. A więc jesteś biegły we władaniu bronią sieczną pomyślała i już miała w głowie gotowy plan. Dziewczyna szybko odskoczyła w bok i zaczęła krażyc wokół Anderhila. Obchodziła go powoli i z ostrożnością, by nagle bez żadnego wcześniejszego znaku wykonać obrót wokół własnej osi i wykonać cięcie, celując w brzuch swojego przeciwnika, a jednocześnie sparing partnera. Po czym niczym kobra szykująca się do ponowienia ataku schowała lekko miecz za siebie i znienacka wykonała proste pchnięcie celowane w nogę Jamesa, by uniemożliwić mu sprawne poruszanie się, a na koniec z lekkiego przyklęku wyprowadziła kolejne cięcie tym razem skośne tak, by gdyby poprzednie ciosy nie trafiły celu przeciwnik miał rozoraną klatkę piersiową. Po czym odskoczyła na odległość swojego ostrza mierząc Anderhila wzrokiem i czekając na jego posunięcie.
James Anderhil
James Anderhil
Re: Arena Czw 04 Lip 2019, 19:08

James uśmiechnął się widząc powagę i waleczność wypisaną na twarzy partnerki. Wiedział, że pokaże mu swoje atuty, odsłoni swe wady i przede wszystkim spróbuje go "zabić". Co prawda w to wątpił bowiem znał Theę, nie od dziś i prędzej niebo spadnie mu na łeb niżeli ta dziewczyna wyrządzi mu naprawdę konkretną krzywdę. Jednak jego słowo nawet w żarcie było dla dziewczyny rozkazem. Tak zostali nauczeni i taka była filozofia Nordów. Walka, taniec ze śmiercią tym żyliśmy od wieków.
Obserwował ją uważnie i cały czas nadążał ze zmianą pozycji kiedy go otaczała. Nie miał zamiaru dać się podejść, aż tak łatwo. Taryfy ulgowej w sparingach z nim było naprawdę niewiele. I kiedy dziewczyna zaatakowała wcześniej kręcąc piruet odwzajemnił tym samym jedynie w przeciwną stronę z dala od miecza, który był wymierzony w jego bebechy, lecz i tu jego koleżanka nie zwlekała i czym prędzej postanowiła go unieruchomić. Zbił tedy klingę klingą i tym sposobem zablokował atak w kończynę dolną. Cięcie jakie wykonała, a którego nie zblokował rozcięło koszulkę herosa zostawiając na ciele delikatną i niedługą kreskę cieńszą niż igła. Jednak szkarłatna krew zaczęła powoli spływać po torsie Szkota, uśmiechnął się zagadkowo.
Zaatakował dwoma ciosami na skos od góry na dół raz z prawej, a raz z lewej zaczynając. Ataki te były szybkie i potężne miały na celu złamanie gardy przeciwniczki. Po wymianie tych dwóch ciosów Anderhil teatralnie przerzucił miecz z prawej do lewej ręki i wykorzystując moment wyprowadził kopnięcie w okolice barku i karku dziewczyny. Odchylił się przy tym nieznacznie, a trzymany miecz miał w pogotowiu.
Thea Dokken
Thea Dokken
Re: Arena Sob 27 Lip 2019, 21:53

Thea była przyzwyczajona do wykonywania dziwnych rozkazów. W końcu nie pierwszy raz taki słyszała, a wiedziała, że niewykonanie go i nie przyłożenie się do niego może ją drogo kosztować. Owszem dziewczyna chciała udowodnić Anderhilowi swoją przydatność bojową i pokazać mu, że chociaż reprezentuje słabą płeć trzeba się z nią liczyć. Ok, może i nie stanowiła dla niego zbyt wielkiego zagrożenia jednak treningi i sparingi z Olovem trochę ją nauczyły sprytu i ukrywania swoich niedoskonałości. A poza tym Thea właśnie w ogniu bitewnym czuła się najlepiej. Przecież jej ojciec był Nordem, a to zobowiązywało.
Zaskoczyła ją szybkość z jaką James zaatakował od razu po jej sekwencji. Owszem była na to przygotowana ale nie na wszystko. Pierwszy atak zablokowała swoim mieczem stawiając klingę lekko bokiem lecz siła z jaką Anderhil zaatakował przełamała chwyt dziewczyny dlatego drugi atak dosięgnął celu i rozorał dziewczynie ramię, gdyż gdy poczuła siłę syna Magni wolała nie parować drugiego cięcia, a po prostu odskoczyć w bok co niestety uczyniła chwilę za późno. Natomiast sztuczki z mieczem, być może mającej odwrócić jej uwagę się spodziewała i po prostu uciekła wykonując przerzut bokiem tuż obok nogi Jamesa. Teraz stała po jego lewej stronie i szykowała się do ataków.
Nie dała jednak długiej chwili wytchnienia swojemu partnerowi. Pierwszy sztych wyprowadziła prosto w lewy bok sparingpartnera, bo po chwili przerzucając miecz z lewej do prawej ręki wyprowadzić kopnięcie proste z nogi zakrocznej celując w głowę Jamesa, a następnie przechodząc za plecy partnera wyprowadziła proste pchnięcie w okolicę kręgosłupa szyjnego.
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Arena Sro 21 Sie 2019, 23:15

Jakim cudem arena jeszcze stała, Alex nie miała pojęcia. Być może to miejsce odstraszało potwory równie silnie, co najmłodszych herosów. Jones naprawdę głowiła się czasem, jak przekonać niektórych, że zapierdalanie na treningu może uratować im życie. Trochę liczyła, że atak przekona dzieciaki, jak istotna jest umiejętność obrony. Tego popołudnia Alex zajmowała się grupką młodzików. Zadanie było proste - powalić ją. Cóż... Proste w teorii, bowiem zmęczone, nastoletnie wymoczki wciąż miały trochę do nadrobienia, jeśli chciały dorównywać w walce jej. Niemniej, próbowały zaciekle.
Alex stała praktycznie na środku narysowanego na piachu okręgu, a pozostała piątka niemal jednocześnie wykonywała ataki. Kto wyleciał z pola ten odpadał. Jones już na wstępie jednego poczęstowała silnym kopniakiem w brzuch z półobrotu, gdy ten bezmyślnie się na nią rzucał. Odpadł. Następnie uchyliła się przed ostrzem miecza i złapała się przeciwnika, jakby był jej partnerem w tańcu. Jednocześnie podskoczyła do góry, obunóż odpychając jakąś laskę. Heros, którego pochwyciła w swoje łapska, nie miał już szans na ucieczkę. Jones wybiła mu bark ze stawu i zarzucając nogę na jego kark, ściągnęła w dół. Sam wyczołgał się z okręgu, plując piachem.
Pozostali trzymali się nieco dłużej, głównie dlatego, że Alex bawiła się z nimi w kotka myszkę. Finalnie wpadli na siebie, niemal nadziewając się na własną broń. Córka Aegira wykorzystała okazję, odebrała im miecze. Walka zakończyła się, gdy jeden był przyduszany do ziemi butem Jones, a pozostała dwójka miała ostrza przy gardłach.
- Było nieźle. Koniec treningu. - Zarządziła, ocierając pot oraz kurz z czoła. Oddała dzieciakom broń, a gdy się rozchodzili, ona przyssała się do butelki z wodą.
Miała zamiar jeszcze chwilę potrenować, chociażby dlatego, że ostatnio nie potrafiła wyluzować. Chodziła sfrustrowana swoim związkiem, bezradnością w starciu z typem z Tartaru, nawałem obowiązków, osobistymi porażkami. Za bardzo się przejmowała. Wiedziała o tym, ale nie potrafiła przestać.
Arnold Flonagan
Arnold Flonagan
Re: Arena Czw 22 Sie 2019, 04:46

#2

Poruszenie całej obozowej społeczności wydawało się... Dość osobliwe. Ale jak to Arnold miał w zwyczaju - bagatelizował problem dopóki nie zszedł z niego alkohol, albo do momentu kiedy sprawa nie dotyczyła go bezpośrednio. Syn Dionizosa skupiał się na płynących z tego zdarzenia plusów: pół Obozu topiło smutki w alkoholu, a drugie pół zapijało stres. Oczywiście w tym wszystkim rola Arnolda polegała na dostarczaniu i opróżnianiu tych wszystkich trunków. Mimo płynięcia wraz z radosną, procentową falą już dobry tydzień to i ten nieszczęsny, obozowy nastrój zaczął udzielać się również mężczyźnie. Jego kompas moralny jakby został uaktywniony po latach zalewania się w trupa, powodując niewielkie wyrzuty sumienia. Tutaj z raz przespał trening, a tam jego znajomi po wspólnej libacji przez dwa dni zaliczali stan agonalny w zaciszu własnego łóżka. Dlatego Arnold zagościł na arenie, chciał uciszyć swoje sumienie z wykorzystaniem czegoś innego niż alkohol czy spirytus z sokiem. A droga do tego miejsca do łatwych nie należała, wstanie z łóżka przed południem jest trudniejsze niż otwieranie piwa zębami. Między innymi Arnold nigdy nie rozstawał się ze swoim otwieraczem.
Zabrał go nawet na arenę, gdzie spotkał bandę dzieciaków, która usiłowała zrzucić z nóg swoją trenerkę. Flonagan uśmiechnął się szelmowsko na ten widok, wspominając jak z dwadzieścia lat temu on próbował się w tym samym. A późnej podrósł i zaczynał korzystać ze swoich wszystkich zdolności, by wygrać w tym małym konkursie. Zabierał trenera dzień wcześniej do baru.
Kiedy kobieta została sama i Arnold wyszedł jej na spotkanie zza drzwi, czując jak dziwnie mogło to wyglądać. W ręku trzymał świeżo otwarte piwo, unosząc je lekko do góry w celu powitani, po czym wziął duży łyk. Uśmiechnął się i zaczął w jej stronę.
- Mam nadzieje, że znęcanie się nad młodzieżą to dobra rozrywka - powiedział zaczepnie, czując pot poległych niegdyś wojowników. Aż zaczął żałować, że nie przychodził tutaj częściej. Nakręcał się na dobrą zabawę.


Ostatnio zmieniony przez Arnold Flonagan dnia Czw 22 Sie 2019, 17:53, w całości zmieniany 1 raz
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Arena Czw 22 Sie 2019, 09:06

Alex nie była cnotką, ale poza kilkoma małymi wyjątkami, kurczowo trzymała się zasad. To one sprawiały, że życie oraz praca szły właściwym torem. Dzięki nim obozowy system mógł funkcjonować. Poza tym, czego innego można się spodziewać po dziewczynie, która przez całe dotychczasowe życie starała się zaimponować ojcu i swojemu przełożonemu (a teraz partnerowi).
Dlatego właśnie gdy zobaczyła alkohol na arenie, coś nieprzyjemnie skręciło się w jej żołądku. Na litość Odyna, to była zdecydowanie zbyt wczesna pora na drinka. Blondynka naburmuszyła się, obrzucając przybysza nieprzychylnym spojrzeniem.
- Nie tak dobra, jak skopanie dupy staremu pijakowi. - Odparła, czując od mężczyzny procenty aż stąd. Skrzywiła się, bo chociaż sama nie stroniła od alkoholu, to jednak znała pewien umiar. Tak jej się przynajmniej wydawało. Może ostatnio faktycznie więcej się upijała, jednak chyba miała całkiem dobre powody. - Nie wiem co słyszałeś o piwie, ale to o najlepszym izotoniku to średnio prawda. Więc może zostawisz swoją buteleczkę przed areną? Chyba że jak małe dziecko, wciąż musisz być do czegoś przyssany. - Zakpiła, odrzucając na bok swoją wodę. Rozpuściła włosy by przeczesać je na nowo i ponownie związać w schludny kucyk.
Zlustrowała jeszcze raz wzrokiem mężczyznę. Kojarzyła go z obozu. Ciężko było nie pamiętać syna Dionizosa i naczelnego alkoholika. Nawet Folk przy nim wymiękał. A szkoda, bo heros wydawał się sympatyczny i gdyby się ogarnął, to jedynie dodałby punktów swojej urodzie.
- Jak się nazywasz, herosie? - Zapytała, niczym policjant przy spisywaniu winnego.
Arnold Flonagan
Arnold Flonagan
Re: Arena Czw 22 Sie 2019, 17:50

W pierwszej chwili Arnold się zawahał, rozejrzał się niepewnie po arenie i ku jego zaskoczeniu, nie spostrzegł żadnego pijaka. Tym bardziej starego. Niemalże poczuł się dotknięty prawdopodobieństwem tego, iż jakaś młoda heroska dwa piękne słowa złożyła w niechlubny epitet! Szczególnie, że skierowany do jego osoby. Pominął wymownym milczeniem przytyk, by skupić swoją uwagę na czymś dużo ważniejszym - musiał bronić honoru piwa! W końcu usiłować upokorzyć drugiego półboga to jedno, ale odbieranie piwu jego właściwości bojowych to inna bajka. Jedna z tych powieści, w których zły charakter wygrywa, a jeśli już mowa o koszmarach - Arnold tak łatwo się nie podda. W jego rękach alkohol już niejedno swoje zastosowanie miał.
-A nikt cie nie uczył, że lekceważenie przeciwnika bywa zgubne? - zapytał, podchodząc do przodu i grożąc główką butelki dziewczynie. - Wielcy wojownicy przez setki lat walczyli na arenach wraz ze swoją ulubioną bronią - tutaj ukazał swoją butelkę w pełnym świetle jej chwały - a to może być równie dobrze moja broń! - Uśmiechnął się do cieczy, którą dzierżył lewą ręką, dumny z tego jaki stek bzdur właśnie wymyślił. - Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - pokiwał głową, z chytrym wzrokiem skupionym na dziewczynie. Szedł powoli na środek areny, gotów nawet na wytoczenie jakiegoś wyzwania. - Wiesz, Hitler nie cieszył się z końca wojny - burknął, stawiając piwo na ziemi, by delikatnie się porozciągać.
- Możesz mi mówić vódka - powiedział czując jak atmosfera robi się zabawna, przynajmniej z jego strony - ale przez "V", bo nie jestem stąd.- Z drugiej zaś strony w powietrzu wisiał też taki dreszczyk. Co zrobi heroska? Czy Arnold się jednak dziś najebie? A może najebie mu ktoś? Pytania się mnożyły, a odpowiedzi powoli nasuwały się same. A przede wszystkim Arni musiał wyczuć wroga. Równie dobrze mógł ją kiedyś minąć, być nawet na wspólnej imprezie, ale były to bardziej przypuszczenia niż fakty.
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Arena Czw 22 Sie 2019, 18:40

Alex pomyślała tylko jedno - błazen. Jednak miał rację, nie powinna go lekceważyć. Ot zasada, o której łatwo zapomnieć. Łamali ją wszyscy nagminnie, albo chociaż raz w życiu.
- Wybacz, ciężko cię nie lekceważyć, kiedy wyglądasz... Tak. - Rzuciła z przekąsem, chociaż nie myślała tak. Przecież świetnie znała potęgę cieczy, sama nimi władała. Osobiście lepiej jej szło z wodą, ale Quinny wymiatała w temacie alkoholu. No i też nie od dziś wiadomo, że dzieciaki Dionizosa są w tym niezłe.
Nie cofnęła się, gdy do niej podszedł. Śmiało patrzyła mu w oczy, nieco rozbawiona zachowaniem mężczyzny. Pozwoliła by mówił, gdy ją mijał. Niemal zetknęli się barkami.
- Jaka szkoda, że wolę martini. - Postanowiła zagrać w jego grę. Obeszła go powoli wokół, stopniowo zacieśniając kręgi. Jak drapieżnik, który lada chwila rzuci się na ofiarę. Była od niego niższa i drobniejsza, przez co wyglądało to nieco komicznie. Prowokowała go. Miała ochotę na walkę, jakiś sparing. Trochę z czystej przekorności, trochę dla zabawy, stanęła tuż obok butelki z piwem i traciła ją nogą. Płyn wylał się, wsiąkając w suchy piach. Bezczelnie spojrzała przy tym na mężczyznę.
- Och! Cóż za strata! Właśnie dlatego rozsądniej było zostawić ją przed areną. - Odparła, teatralnie łapiąc się za serce. Jej głos ociekał ironią, a ona sama prosiła się o tęgi wpierdol. Ale to nie pierwszy i nie ostatni raz. Była gotowa na ewentualny atak, ale nadal stała, uśmiechając się uroczo.
- Więc... Panie Vódka... Chce się Pan pobić? - Gra słów nie była przypadkowa. Suchary Alex świadczyły o tym, że zaczyna się nawet nieźle bawić.
Arnold Flonagan
Arnold Flonagan
Re: Arena Czw 22 Sie 2019, 20:15

Z pełną nonszalancją Arnold udał, że strzepuje niewidzialny kurz z ramienia. Lepiej wyglądać pozornie źle niż zapomnieć o podstawowych zasadach przetrwania w obozowej dżungli.
- Przepraszam, ale dziś jest mój lepszy dzień - oznajmiając to miał na myśli tyle, że zaliczył dziś przynajmniej szybki prysznic. To i tak nie wydawało się najgorsze. Po słowie "martini" syn Dionizosa niemalże dostał epilepsji, niczym dziecko Ateny po zobaczeniu pająka. Tylko, że on tak niekiedy reagował na mało procentowy alkohol. Tragedia, wręcz upadek moralności herosa.
Zapewne musiało się dziać, gdy dziewczynka zaczęła otaczać Flonagana kręgami, przypominała w tym sępa albo małego yorka, który chce się rzucić na lwa. Myśląc, ze głośniej szczeka niż dupę ma. Innym problemem był fakt, że Arnold nic o tym małym potworze nie wiedział. I nawet się trochę bał odwrócenia ról, oby to on się nie okazałą tym yorkiem.
Jeśli heroska miałby być psem to jednak jaka suką. Jednym szturchnięciem sprawiła, że Arni upadł przed nią na kolana, załkał, a oczu mu się zeszkliły. Popatrzył na kobietę z wyrzutem i teraz nie wiedział czy bardziej jest wściekły, rozbawiony czy smutny. Wziął mokry piach w ręce i flegmatycznie przesypał garść do butelki.
- Kurwa - przemówił w końcu, rozbijając gniewnie butelkę - zabiłaś mi przyjaciela. Muszę go pomścić - powiedział twardo, patrząc kobiecie bez serca prosto w oczy. Wstał powoli, by skrzyżować ręce i nieznacznie posuwał się do butelki z wodą półbogini.
- Możesz wybrać swoją broń, Pani martini - rzucił chłodną, trzymając w ręku jej butelkę z wodą, którą zmienił w czystą wódkę. Zaczął oglądać płyn, który nadal mógł wyglądać jak zwykła woda. - Pamiętajmy, że pozory mylą, a plastikowe butelki niszczą środowisko - dodał z teatralnym smutkiem. Otworzył butelkę, uwalniając zapach 40% czystej mocy i wyczarował sobie stosownego gladiusa.
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Arena Czw 22 Sie 2019, 20:55

Nie spodziewała się, że mężczyzna tak śmiało sięgnie po jej wodę. Cholera, pozbawienie jej takowej przewagi mogło być problematyczne. Skrzywiła się, czując wyraźnie, że cudowna H2O zmieniła się w śmierdzącą wódkę.
- Tak samo jak twoje poalkoholowe wyziewy. - Stwierdziła, bo gdyby tylko mogła, poczęstowałaby go miętówką. Jednak te zostały w jej torbie treningowej, do której dostęp zagradzał jej syn Dionizosa. Przeciągnęła się leniwie i rozłożyła ręce.
- Zapraszam.
Nie miała zamiaru zdradzać mu swojej broni. Została chwilowo przy pięściach, czekając na atak bruneta.
- Prawie jestem pod wrażeniem, myślałam, że zaczniesz od stylu pijanego mistrza. - Prychnęła, zdmuchując zbłąkany kosmyk włosów z twarzy. Nie mogła powstrzymać uśmiechu, bo cholera, facet był na swój sposób zabawny. Poprawił jej humor, na moment znowu była wesołą Alex Jones. Co więcej, pewna siebie podeszła dwa kroki w jego stronę. Miała wstępny plan.
Ruszyła na mężczyznę. W ostatnim momencie przed markowanym ciosem pięścią, zrobiła wślizg, wymierzając mu kopniaka w rzepkę. Piach na arenie sprzyjał takim akcjom, a Alex nie przejmowała się potem i brudem. Szybko stanęła na nogi, nie mając zamiaru nawet na moment odwracać się do niego plecami.
Arnold Flonagan
Arnold Flonagan
Re: Arena Pią 23 Sie 2019, 02:57

Mężczyzna już nie przejmował się docinkami kobiety. Wydawały się bardziej męczące niż zabawne, ale kto wie - nawet urokliwe. Drażliwa wydawała się jej gestykulacja. No i nie wiedział nawet czym jest styl pijanego mistrza. Arnold nawet nie widział w sobie pijaka, on się nie upijał. Styl miał - owszem, ale czy był on w czymś mistrzem? No w sumie to dobrze uprawiał wu-du.
- Pijana możesz jeszcze dziś być - zasugerował jej i odważnym spojrzeniem. A później nawet nie miał czasu, raczej chęci, by coś zrobić. Przetrzymał cios w kolano, które go zapiekło. Wykop to dziewczyna miała, a Arnold sposób, by sobie z tym poradzić. Upił łyk ze swojego miecza i się lekko skrzywił. To lubił! I było to mocniejsze niż piwo - taki plus. Zrzucił w stronę heroski prowokacyjne spojrzenie, bo chyba takie zachowanie ją drażniło. Uroczo.
- Mordo, tak się nie robi - zaczął z widocznym niezadowoleniem, łapiąc się za rzepkę - jak już mi pozwalasz na pierwszy ruch to mi daj pierwszy ruch - wytrzeszczył się. Wolał się już po portu spruć.
Kiedy dziewczyna stanęła na nogi to Arnold w końcu podniósł swój miecz i uśmiechnął się. Zmienił jego kształt na oszczep i rzucił w dziewczynę, by zboczyć wódką jej twarz. Ciekawe kto teraz miał poalkoholowe wyziewy. Pozbawiony broni zaczął bawić otwieraczem od piwa.
- Zapraszam - rzucił z przekąsem.
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Arena Pią 23 Sie 2019, 08:47

Całkiem zadowolona ze swojego ataku wstała, gotowa by znów ruszyć na bruneta. Może by tak popracować trochę więcej w zawarciu?
- To propozycja? - Odniosła się do poprzednich słów mężczyzny. Patrzyła jak pije, zastanawiając się czy na dzieci Dionizosa alkohol wpływa tak, jak woda na nią. To dawałoby mu większe szanse, dlatego pokonać musiała go sprawnie.
-Strasznie się guzdrasz. Cierpliwość nie jest moją mocną stroną. - Wzruszyła ramionami i jedynie to niefortunne rozproszenie nie pozwoliło jej w pełni uniknąć pocisku. Uchyliła się, skręcając tułów, a przyzwyczajenie kazało jej złapać lecący oszczep. Niestety ten nie tylko rozpłynął się w jej rękach, ale też zdążył zranić delikatnie jej ramię.
Przeklęła siarczyście, widząc że alkohol wsiąkł w jej koszulkę oraz zmoczył ciało. Fakt, teraz to ona śmierdziała jak po tygodniowej libacji.
Ruszyła na Pana Vódkę, zaczynając serią ciosów na korpus oraz jego twarz. Nie były szczególnie silne, chociaż zadziwiająco celne. Miały zadanie zająć go czymś, by ona mogła wyprowadzić mocniejszą zagrywkę. Unieruchomiła jego ramiona pod swoimi, dociskając je do tułowia i wymierzyła mężczyźnie kopa prosto w jego klejnoty koronne.
Nie przejmowała się, że ciosy są poniżej pasa. W prawdziwej walce nikt nie przejmował się takimi bzdurami.
Arnold Flonagan
Arnold Flonagan
Re: Arena Wto 27 Sie 2019, 02:14

Arnold wysłał oschłe spojrzenie ku rywalce w ramach odpowiedzi. Albo spojrzenie, którym raczy swoich nieprzyjaciół przed piciem - w końcu on tak powala swoich oponentów z największą skutecznością! Tak czy tak, nadszedł czas, by skupić się na walce. Po pierwsze zignorował konwersację z rywalką. Po drugie musiał wymyślić jak z nią wygra. A przede wszystkim wymyślić zgryźliwe przezwisko, bo - nie daj Zusie - Pani Bez Cnoty (cierpliwości) się jej spodoba.
Radość związana z tym, że półbogini w końcu zamoczyła nie trwała długo. Szybko rzuciła się w kontrze na Arnolda, który się tym nie przejmował. Ciosy zdawały się nie tak silne, jak powinny Chronił tylko twarz i zaraz po tym syn Dionizosa krzyknął, syknął głośno, łapiąc się za swoje jądra. Przygryzł przy tym swoją wargę, czując metaliczny smak. Szkoda, że to nie smak wódki. Stanął na pięty, by nieco to rozchodzić i zaśmiał się zawistnie. Otarł twarz, by spocząć stopami na ziemi z wrażeniem jakby ktoś przyczepił do jąder obciążnik.
Teraz Arnold postanowił się skupić na trzeźwo i rozpoczął szarżę w stronę rywalki, rzucił się na nią, upadając wspólnie na ziemię. Zapewne przepychali się w piachu, kurząc wokół siebie, by w końcu Arnold znalazł się na górze nad przygwożdżoną Panią Niecnotliwą. Trzymał jego ręce silnie trzymały jej ręce, nogami zniewolił jej pozostało kończyny, czując jak ewentualnie próbuje się wyrwać. Arnold spojrzał na nią z twarzą przepełnioną pijaną zemstą. Głowę trzymał dość wysoko, by nie dostać od dziewczyny z bańki. Wiedział, że długo taki stan rzeczy nie trwać nie będzie i ugryzł dziewczynę w ramię. W końcu grali poniżej pasa. Wtedy Arni z niej zszedł, wstając do pozycji pionowej chwiejnym krokiem. Pociągnął nosem i kiwnął głową w geście zachęcającym do dalszej zabawy.
Sponsored content
Re: Arena

Arena
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2
Similar topics
-
» Arena



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: OFFTOP :: Archiwum :: Fabuła-
Skocz do: