Iwan Romanow Czw 18 Kwi 2019, 21:28 | |
| Prezentacja Imię Nazwisko: Iwan, Alexander Romanow Wiek: 30 Pochodzenie: Rosja, St. Petersburg Staż w obozie: 20 Rodzic: Chione Drużyna: Dionizos Ranga: Członek Zajęty wygląd: Iwan Rheon
| |
Aparycja Iwana można zaliczyć w poczet mężczyzn średniego wzrostu mierzy on metr siedemdziesiąt osiem, a jego waga oscyluje w granicach siedemdziesięciu czterech kilogramów. W rezultacie z wiadomych przyczyn kulturystą nikt go nie nazwie. Niemniej jednak jest silnym i szybkim wojownikiem o zahartowanym w bojach ciele i podobnie do skórzanego cienkiego paska rozerwać go w dłoniach jest sztuką. Ciało Rosjanina pokryte jest kilkoma drobnymi bliznami, które są pamiątkami, bądź lekcjami po różnych przygodach, walkach i misjach. Cechą szczególną u Iwana, są jego oczy, zagadkowe, zdolne do wyrażenia całej gamy emocji począwszy od skrajnego okrucieństwa po szlachetną dobroć. Zdradzające się często w chwilach ekscytacji wesołymi iskierkami. Jednakże znacznie częściej przeciętny obserwator natknie się na chłód jaki wyziera z duszy tegoż mężczyzny patrząc w oczy te koloru toni górskiego jeziora. Na twarzy herosa, na ogół można dostrzec zamyślenie, bądź względną powagę w towarzystwie kpiącego cienia uśmiechu, którym obdarza świat. Pewność siebie oraz duma bije od mężczyzny, a w sposobie poruszania widać grację i zwinność przywodzącą na myśl rysia. Rosjanin nie posiada żadnych tatuaży, a jedyną ozdobą z którą praktycznie się nie rozstaje jest sygnet z białego złota przedstawiający dwa węże, które wzajem się przeplatają, a w miejscu ich rozdziawionych szczęk widnieje szmaragd. Jest to jedyna pamiątka, którą heros otrzymał od swej matki, a ów sygnet zmienia się w szablę. Iwan, jak przystało na prawdziwego Rosjanina z klasy wyższej w krwi zapisaną ma słabość do wszelkiej maści eleganckich ubrań nawet podczas misji w najbardziej paskudnych warunkach mężczyzna będzie prezentował się z klasą.
| Charakter Doprawdy ciężko nieraz trafnie określić coś tak złożonego jak charakter na który wszak ma wpływ środowisko, dzieciństwo, wzloty i upadki życiowe, jednym słowem kształtuje się on cały czas. Niemniej niektóre cechy nigdy się nie zmienią. Iwan należy do osób spokojnych i cierpliwych, bez wątpienia czerpał nauki życiowe od mistrza Yody. Gniew i negatywne emocje mało kiedy biorą nad herosem górę praktycznie zawszę potrafi stłamsić je w sobie zachowując trzeźwość umysłu, być jak oaza spokoju pośrodku oceanu niedorzeczności, głupoty i bijącej jak neony kasyn w Vegas hipokryzji i zakłamania. Zwykł trafnie określać ludzi czytając z nich jak z otwartej księgi. Lata doświadczenia i wiedza sprawiają, że mężczyzna jest stonowany, poważny i chłodny w obyciu, lecz bynajmniej nie chamski i ordynarny. Elokwentny, szarmancki, pomocny na swój sposób i kulturalny, czasem można odnieść wrażenie, że w sposobie bycia tego człowieka jest coś co przywodzi na myśl dżentelmenów z Wiktoriańskiej Anglii, ich styl bycia i zachowanie. Romanow należy do ludzi skrytych, tajemniczych, stroniących od towarzystwa i większych skupisk ludzi. Jest samotnikiem, który niezwykle ceni swój czas i nie zwykł marnować go w głupi i bezmyślny sposób. Często w wolnych chwilach przesiaduje w bibliotece lub wędruje po lasach i górach, sporadycznie ujrzeć go można w gospodzie, a jeśli już to w towarzystwie księgi, bądź zwojów. Jest człowiekiem dumnym i honorowym, lecz jak każdy ma swój mrok, ten wypłynął w momencie straty narzeczonej. Kobiety, którą kochał bezgranicznie, szczerą i czystą miłością. Śmierć ukochanej odcisnęła na nim swe piętno zamykając tym samym niektóre drzwi. W jego zachowaniu, chłodnym spojrzeniu, w którym czai się pogarda, rzadko pojawiają się iskierki wesołości. Nie okazuje słabości, jest bezwzględny, nie daje drugiej szansy. Mimo, że świat widzi w odcieniach szarości jego system jest: zero jedynkowy nie ma nic pomiędzy. Bierze z życia wszystko co go interesuje i czego chce mając w pamięci pewien cytat – „Vanitas vanitatum et omnia vanitas”
|
Przykładowy post 09. 11. 2009r. Kazachstan, góry Tien-szan.
Świat tonął skąpany w białej perzynie śniegu, która szczelnie zakryła skalistą ziemię regionu. Wioska w której grupka herosów się zatrzymała wyglądała na opuszczoną. Tutaj czas zdawał się płynąć wolniej niż na zachodzie, ba można pokusić się o stwierdzenie, że całkiem się zatrzymał. Niemniej małe domki były przytulnym miejscem na przeczekanie zawieruchy jaka panowała na zewnątrz, a tubylcy byli na tyle uprzejmi, że przyjęli gości w swe progi, ba nawet sołtys wyszedł na spotkanie z podróżnymi i powitał ich chlebem i solą. Przedstawił się jako Borat Abuyin Ibn Djadir i po godzinie znaliśmy już jego całą rodzinę łącznie z żoną, trzema kuzynkami i kozą, które robiły za jego harem. Już w ten czas, kiedy złudne poczucie bezpieczeństwa, ciepło, dach nad głową oraz ciepła strawa zawitały w serca drużyny. Iwan powinien odczytać sygnały z ich twarzy znał tych ludzi wiedział na co mogą sobie pozwolić, a czego nie osiągną. Był najmłodszy z nich wszystkich, a mimo to jemu kapitan przydzielił dowodzenie. Wielki ciężar i odpowiedzialność spadły barki herosa pierwsza próba, która go zweryfikuje. Mógł już wówczas w obozie stwierdzić, że to istne samobójstwo ryzykować dla tak wątpliwej sprawy? Czyste szaleństwo! Lecz nic nie uczynił i zgodził się. Drużyna G bo taką nadano im nazwę miała za cel odnalezienie legendarnej receptury na „Eliksir życia”, która wieki temu zaginęła wraz z kuframi pełnymi złota i szekli. Informacje o tym, bez wątpienia cennym artefakcie choć pozornie nie tak potężnym jak termos wiatrów, czy trzecie oko tytana Graupka pozwalające widzieć to co ukryte, to jednak słowa receptury znaczyły więcej niżeli niejeden skarbiec żydów. Wspomniane informacje zdobył dla obozu pewien odział koczowniczych orków - najemników, który góry Tien-szan zna na wyrywki. Opowiedzieli o dziwnej grocie u podnóża Chan Tengri góry, która wedle miejscowych jest nawiedzana przez złe duchy. Orkowie również wyjawili, że to nie żadne „duchy” i inne zjawy wymyślone zapewne przez prowokatorów, nieuków, lub okolicznych pasterzy, a najprawdziwsza Mantikora Cesarska w grocie swe leże założyła, a wiadomo nie od dziś, że stwory te równie jak smoki do złota i klejnotów ciągną więc, a nuż i owa receptura tam się znajduje? Była to wyprawa w nieznane, ryzykowna i być może nadaremna. Ale taki los herosa i czasem warto zawierzyć skrawkowi nadziei. Takim oto sposobem trafili do tej zapomnianej przez bogów krainy lodu, śniegu i wszelkiego plugastwa od którego, aż roiło się w okolicy. Mijając względnie bezpieczne stepy i wchodząc w kraj gór nie było dnia i nocy, bez walki. I tak przez tydzień znaczyli swój ślad krwią i truchłem, prawdziwa mordownia. Widząc w oddali kontury budowli drużyna G po dłuższej naradzie skierowała się do skupiska ludzi mając nadzieję na odpoczynek wiedząc jednocześnie, że nie mogą zabawić w wiosce za długo. W przeciwnym razie ich zapach zwabi potwory, a wówczas rozpęta się rzeźnia. Drugiego dnia wyruszyli w dalszą drogę za przewodnika robiła im mapa nakreślona przez orka wbrew pozorom czytelna. Po kolejnych dniach wędrówki i walki dotarli do celu, a przynajmniej tak sądzili. Grota, u podnóża góry wyglądała jak nie przymierzając paszcza lodowego smoka z tą różnicą, iż nie waliło padliną, a przynajmniej nie tak bardzo. Ze środka nagle rozbrzmiały podekscytowane szepty, a herosi już wiedzieli, że się spóźnili. Krótka wymiana zdań i znaczące spojrzenia mówiły jedno; „ni chuja nie odejdziemy z pustymi rękami” zasadzili się na przeciwników z dwóch stron groty za skałami i lodowymi stalagnatami. Przygotowując wstępną strategię mieli na uwadze wszelkie możliwe scenariusze, lecz dzięki zdolnością jednego z członków grupy wiedzieli, że wróg ma jedynie o dwóch ludzi więcej, czyli siedmiu przeciwko piątce. Podniecenie narastało wraz z krokami odbijającymi się echem od ścian jaskini. Już tylko sekundy dzieliły herosów przed skosztowaniem tak dobrze znanej im euforii płynącej z walki, która była dla nich tym czym dla karła jest piekarnik z nastawionym termoobiegiem i temperaturką na 180 stopni. Nagła cisza jak w kinie i akcja! Wszystko wydarzyło się tak szybko, że nie zdołałbyś powiedzieć „chryzantemy złociste”, a już było po „akcji”. Grupka obładowanych po brzegi ciągnących za sobą juczne woły karłów wyszła z jaskini wprost pod miecze herosów. Zapadła głucha cisza i nic nierozumiejące spojrzenia maluchów błądziły w poszukiwaniu odpowiedzi po twarzach atakujących. – Karły… ? jak do cholery ubiliście stwora? – pytanie wyrwało się z ust jednego herosa i zawisło w powietrzu. Iwan sądził przez chwilę, że niziołki zlekceważą mężczyznę ale pomylił się. – Jak? a w prosty sposób nafaszerowaliśmy martwą sarnę jadem czarnego skorpiona i podrzuciliśmy gadzinie pod leżę, ot sama zjadła i po dwóch dniach męczarni zdechła, proste, nie? – Niziołek uśmiechnął się sympatycznie i chwycił rękami pod boki. Herosi, spojrzeli po sobie, byli ujebani od stóp po głowy zaschniętą krwią, śnieg i mróz nieustannie ich gnębił, a kiedy przyszło do ostatecznej walki banda karzełków, które urwały się królewnie śnieżce z bajki zgarnęła im łup sprzed nosa. Niziołki widać czując powagę sytuacji i napięcie jakie nastało naradziły się prędko między sobą. Widać było strach malujący się na ich obliczach. – Co prawda… – zaczął dość niepewnie przywódca gromadki ten, który od początku rozmawiał z półbogami, najwyższy z karłów o rudej brodzie sięgającej pasa i zielonym kubraku. – Przedarliśmy się tu przed załamaniem pogody i… teraz będąc objuczeni zdobyczami stanowimy łatwy kąsek dla dzikich orków, czy innych plugastw żyjących w okolicy. Moglibyśmy zawrzeć umowę o eskorcie do naszej wioski, a w zamian oddamy wam to czego chcecie. W...w.. miarę rozsądku oczywiście... – dokończył bardzo szybko i niezbyt pewnie. Kurczowo trzymał futrzaną czapę i nerwowo skakał wzorkiem od herosa do herosa szukając w twarzach wojowników zrozumienia i aprobaty. Iwan, nie zastanawiał się długo wyciągną dłoń i tym samym przypieczętowali umowę.
Ciekawostki - W wieku 21 lat stracił narzeczoną. Zginęła z rąk True Ogre podczas wyprawy konfederacji pierścienia pod górę „Maghaka Szalonego”. - Studiował przez 358 dni buddyzm cejloński (hinajana) na dachu świata – Himalaje. - Komponuje i gra na skrzypcach i harmonijce. - Z zamiłowania i pasji trenował wing chun oraz krav magę. - W przeszłości zdarzało mu się brać udział w nielegalnych walkach na terenie USiA i wówczas nosił pseudonim „Hektor Dzikus” z Detroit. - Jest uzależniony od nikotyny i alkoholu. - Ma słabość do motoryzacji w jego kolekcji znaleźć można; Mustanga boss’a 429 oraz Triumpha bonneville t100 - Uwielbia kuchnię włoską. - Ma rękę do zwierząt. - Ma słabość do czarnej broni, a jego najlepszym przyjacielem jest colt M1911.
|
|
Re: Iwan Romanow Czw 18 Kwi 2019, 21:35 | |
| |
|
Re: Iwan Romanow Czw 18 Kwi 2019, 22:27 | |
| AKCEPT
Otrzymujesz 500 punktów za staż oraz 140 punktów mocy boskich |
|