12 lat temuKap. Kap.Jedna kropla za drugą.
Kap. Kap. Kap.Coraz więcej i więcej, coraz intensywniej i bardziej rzęsiście.
Czas jakby stanął, choć zwykle pędził jak szalony. Jeden oddech, tak boleśnie czerpany, wydawał się trwać w nieskończoność i niemal rozrywać każdy pęcherzyk płucny. Agonia zaś, która zalewała ciało przy każdym najmniejszym poruszeniu klatką piersiową zdawała się paraliżować układ nerwowy.
Kap. Kap. Kap.Jednak, czy to na pewno były łzy nieba? Czy była to skroplona para wodna, która przeistoczyła się w inny stan skupienia tylko po to, by na powrót wzbić się ku górze, aby zachować ciągłość cyklu? Czy może jednak?
Jęk.A w tym jęku próżno było szukać rozkoszy.
Otworzyła zapuchnięte od płaczu oczy, a jej suchy język wysunął się spomiędzy popękanych warg, aby zlizać to, co na nie kapnęło. Szybko się skrzywiła, co poskutkowało tylko kolejną falą bólu. Ciekawość nie była warta uruchamiania mięśni twarzy, pod którymi kości twarzoczaszki były w kilku miejscach połamane.
Metaliczny posmak nie przyniósł ukojenia....
~
Ktoś jej pomógł. Czuła tę swoistą, łaskoczącą i drażniącą moc, która przywracała jej twarzy pierwotny kształt. W końcu, po tak długim czasie, mogła zaczerpnąć pierwszy mocniejszy wdech, który nie rozsadzał jej tułowia ani nie ranił warg. Wypuściła powietrze i ponownie wciągnęła powietrze, tym razem nosem. Miała zakrzepłą krew w nozdrzach, lecz mimo tego wiedziała, że jest dobrze. Pomijając swoją cholernie fatalną sytuację.
-
Nie ruszaj się... - szept przeciął gęstą atmosferę, samą Anitę niemal doprowadzając do zawału. Nie rozumiała jeszcze w pełni tego, co się z nią działo. Jej umysł był na wpół uśpiony, jakby w obawie przed konfrontacją z okrutną rzeczywistością.
Nie uratujesz ich, dziwko. Myślisz, że nie wiemy, czego szukasz? Myślisz, że możesz nas wszystkich przechytrzyć i omamić ładną buźką?Isberg szarpnęła się mocniej, a łańcuchy, którymi wcześniej była skrępowana, rozerwały się z głuchym łoskotem. Nie zdążyła jednak uchronić się przed upadkiem, nie całkowicie. Upadła na lewe ramię i z trudem stłumiła w sobie chęć krzyku. Stęknęła tylko. Poniekąd zamortyzowała grzmotnięcie, choć nie udało jej się zapanować nad głową. Ciało miała jeszcze zbyt wiotkie, więc jej głowa, miast zahamować poprzez blokadę, uderzyła o oślizgłą i lodowatą podłogę. Pulsująca fala bólu zalała czaszkę Anity niemal prowokując ją do zwrócenia ostatniego posiłku, który jadła... nie wiedziała już nawet kiedy.
Nic nie poszło tak, jak powinno...
~
Wędrowała po ogromnym, niemal doszczętnie opuszczonym kompleksie. Wiedziała jednak, że te dane tutaj są. Te dane, których tak pożąda Midnight. Nie była jeszcze kimś na tyle ważnym, aby zadawać pytania. Znała swoje miejsce w szeregu, niemniej wiedziała, że należy jej się większy posłuch i szacunek, niż dotychczas. Robiła dla NoGods wiele. Poświęciła się całkowicie idei, a niechęć do swojego ojca oraz innych bogów pielęgnowała zjadliwie i swoistym namaszczeniem.
-
To musi tutaj gdzieś być... – mruknęła sama do siebie i starała się zignorować to uporczywe burczenie w brzuchu.
Udało jej się znaleźć jakiś przeterminowany batonik proteinowy, który, choć z obawą, jakoś przełknęła. Teraz najważniejszym było odnaleźć to, po co tutaj przyszła te... kilka miesięcy temu?
Otworzyła oczy ze zdziwienia, gdy chowając się za zdewastowanym i przewróconym regałem, udało jej się uruchomić jakiś stary terminal, który po połączeniu z siecią ogólną zebrał dane z satelity. Sam ten fakt dał Anicie jasno do myślenia – te wszystkie budynki specjalnie wyglądały w ten sposób. Nikłe szanse, że ktoś tutaj zerknie. Nikłe, lecz jednak ona dotarła do źródła. A potem dała się złapać. Nie wiedziała, jakim cudem przeżyła. Większość tego czasu, włącznie z ostatnimi kilkoma dniami, były dla niej niczym czarna dziura, która pochłaniała każdą myśl w jej głowie. Ledwie sobie przypomniała, jak się nazywa i kim właściwie jest.
-
Musieli mnie jakoś karmić odżywiać. Pytanie tylko, po co?Przeglądała kolejne pliki i sprawdzała, jakie ma możliwości z tego miejsca. Choć w teorii powinna mieć szanse aby włamać się do systemu, tak obstawiała, że mógłby być z tym problem. Zabezpieczenia. Nie była aż tak wprawnym hakerem. Wolała składać roboty. I jeździć konno. To przede wszystkim.
Coś ją tknęło i odłożyła wszystko, czym się zajmowała. Miała wrażenie, że coś usłyszała. Zacisnęła pięści i nasłuchiwała jakiś czas. Gdy przez kolejne kilkadziesiąt oddechów nie wydarzyło się nic szczególnego, nadal zachowując maksymalnie paranoiczne skupienie, wychyliła się z pomieszczenia i pognała w głąb kompleksu. Dane w terminalu podpowiedziały jej, że to, czego szuka, jest ukryte ciut niżej. I że wcale nie wygląda tak, jak mogłaby się spodziewać.
~
Huk i wystrzały towarzyszące jej uciecze były poniekąd standardem, w który wpisywała się cała persona Anity Isberg. Choć często nie chciała, bo miała w dupie, tak jednak pakowała się w tarapaty, gdy już podejmowała konkretne działania. Cóż...
Biegła przed siebie ile sił, uchylając się przed kolejnymi kulkami kierowanymi w jej stronę, czasami też odpychając swoją mocą oponentów. Nie miała czasu na zabawę. Przebierała nogami, korzystając z boskich umiejętności tylko w najbardziej kryzysowych momentach. Czuła, że nie zostało jej wiele rezerw. Była znacznie niedożywiona, najpewniej miała anemię i masę jeszcze innych fatalnie zdrowotnych rzeczy, niemniej, teraz najważniejszym było, aby wraz z dość osobliwie różowym tabletem wydostać się z tego miejsca. I w końcu wrócić do swoich. Do domu.
Kolejny wybuch poranił jej wrażliwe uszy, aż krzyknęła i skrzywiła twarz. Odłamki rozerwanych konstrukcji dosięgły jej ciała, raniąc je na powrót i niemal strącając Anitę z nóg. I tylko dzięki temu, że w ostatniej chwili przejęła kontrolę nad powietrzem, nie została wbita w stojącą naprzeciwko ścianę.
Była już blisko. Wiedziała, że lada moment opuści ostatni budynek wielkiego kompleksu. Przyspieszyła, wytężając swoje ciało do nadludzkiego wysiłku. Nienawidziła jednocześnie faktu, że to właśnie dzięki odziedziczonym po ojcu mocom była w stanie tyle wytrzymać. Odepchnęła jednak od siebie to wszystko, po czym, gdy tylko miała choć odrobinę wolnej przestrzeni, sięgnęła po rezerwy mocy, które trzymała właśnie na taką okazję, skumulowała powietrze wokół swojej zniszczonej osoby i wzbiła się w powietrze, poza zasięg wrogów.
~
-
Powinnaś nie żyć.-
Wiem.Szelest papierów i odgłos stukania w klawiaturę były wybitnie irytującymi dźwiękami, lecz Anita wzbiła się na wyżyny swojej cierpliwości i czekała.
-
Te dane... NoGods docenia twoje poświęcenie, Anito.Isberg skinęła usłużnie głową. Nadal była zmęczona, ale stała wyprostowana i słuchała. Niemal oczekiwała na kolejne słowa.
-
Zostaniesz moją przyboczną.Kobieta nawet nie ukrywała triumfu, który pojawił się na jej twarzy. Wiedziała, że zasłużyła.
-
To dla mnie zaszczyt. * Mężatka od 9 lat
* Zdecydowanie lepiej traktuje zwierzęta, niż ludzi. Szczególnie silnie ukochała sobie konie, na których zaczęła jeździć jeszcze jako nieświadome całego wszechobecnego zła dziecko.
* Trzecią miłością życia, zaraz po mężu i koniach, są dla niej skrzypce.
* Ma smykałkę do majsterkowania, posiada też techniczne wyższe wykształcenie z zakresu robotyki oraz... filologii włoskiej.
* Fascynuje ją postać Ip Mana.
* Płynnie mówi po islandzku, angielsku oraz włosku.
* Na pierwszą rocznicę ślubu skonstruowała dla Garretta wyjątkowego
robota.
* Dość regularnie odwiedza grób swojej matki, która zmarła niedługo po ślubie Anity.
* Posiada młodszą siostrę, śmiertelniczkę, która cały czas mieszka w Reykjaviku. Utrzymują ze sobą poprawne stosunki.
* Uwielbia gotować swojemu mężowi.
* Jeśli nie jeździ konno, porusza się niemalże tylko swoją ukochaną czarną Impalą SS427 z 69r.