Standardowe mieszkanie obozowicza - trzy pokoje: sypialnia, salon połączony z kuchnią i łazienka. Spersonalizowany dla każdego nienowego mieszkańca kampusu. Znajdują się w nim wszystkie potrzebne rzeczy - od łóżka i szafy po stałe podłączenie do prądu i łącza internetowego.
Arthur Crow
Re: Pokój #13 - Rose Drayton Pon 11 Mar 2019, 02:16
Arthur, nie zwrócił uwagi na demonstrację dziewczyny, to jakie emocje przebiegały po jej twarzy całkowicie go nie obchodziło. Nawet jeśli jakakolwiek uwaga, nagana, cokolwiek wyszłaby z jej ust zignorowałby ją lub wykpił, acz to pierwsze jest bardziej prawdopodobne. Mężczyzna należał do osób, które praktycznie nigdy nie tracą gruntu pod nogami i zawszę starają się logicznie myśleć. Tym bardziej panowanie nad wyrazem twarzy umożliwia mu pewne zatajenie emocji i ciężko je odgadnąć. Co bywa swoją drogą kluczowe podczas walki, czy gry w pokera. Bez chwili wahania wstał i poczekał aż kobieta okryje dokładnie szczenię swetrem, by móc ruszyć w stronę obozu. Narzucone tempo marszu, a raczej momentami truchtu sugerowało, że dziewczyna jest bardzo poruszona tą sytuacją i pragnie za wszelką cenę uratować psinę. I on się z powagą sytuacji zgadzał w pełni, lecz miał nadzieję, że Kwiatuszkowa panienka myśli trzeźwo i nie będzie kierowała się emocjami podczas opieki nad zwierzęciem. Wszak te potrafią wyczuwać emocje i znaczenie lepiej byłoby, gdyby uspokoiła się oraz oczyściła umysł z negatywnych myśli. – Jeśli będzie trzeba pójdę po uzdrowiciela – stwierdził po chwili. Znajomość z kilkoma całkiem niezłymi medykami z obozu i nie tylko sprawdzała się w takich właśnie sytuacjach, lecz może nie w przypadku Arthura, który sam nigdy nie był na tyle dotkliwie ranny by korzystać z ich pomocy, co więcej sam się regenerował. Wchodząc do niewielkiego mieszkanka w pierwszej kolejności podszedł do sofy, gdzie ułożył psinę. Odsunął się na bok dając tym samym możliwość działania i dokładniejszych oględzin właścicielce swetra. Była tak pochłonięta opieką nad psem i jego zdrowiem, że w drodze do obozu nie zwracała praktycznie na nic uwagi łącznie z jej odzieniem. – Czy mam pójść po uzdrowiciela? – zapytał po dłuższej chwili milczenia. Stał w obok niej nie spuszczając wzroku z psa.
Rose Drayton
Re: Pokój #13 - Rose Drayton Pon 11 Mar 2019, 19:32
Wpadając do mieszkania, omiotła wzrokiem, czy wszystko było tak jak to zostawiła. Nienaganny porządek natychmiast uległ zniszczeniu gdy zgraja pozostawiła mokre ślady na dywanie, a Bobby zdążył także przytachać błoto na swoim futrze. Jednak na chwilę obecną, było to zmartwienie niewarte większej uwagi. Zostawiając otwarte drzwi Rosie uklęknęła przy sofie i ostrożnie rozwinęła sweter tak aby dokonać oględzin szczeniaka. Żyła tak długo w obozie, że nieobce były jej twarzyczki, które czasami zaglądały z korytarza do jej mieszkania, w końcu byli jedną, wielką rodziną, prawda? Nie przejmując się otwartym wejściem, starannie badała psinę. - Medykiem to jestem ja, a jeśli będzie potrzebna pomoc to obok mieszkają dzieci Asklepiosa – rzuciła właściwie nie spoglądając nawet na mężczyznę. Rose nie była pełnoprawnym lekarzem, ale w swoim pokoju trzymała tyle suszonych ziół, maści i eliksirów, że byłaby nimi zdolna wyleczyć z najcięższych obrażeń. Gdy stwierdziła, że zwierzę nie ma żadnych poważniejszych uszkodzeń, odetchnęła z wielką ulgą. Przyjrzała się natomiast przetarciu na karku, które pozostawił sznur – wyglądało na w miarę świeże, w dodatku, nie zaczęło nawet ropieć. Niemniej jednak na początek gdy zwierzak się trochę ociepli, to wypadałoby go umyć, nakarmić no i oswoić. Bobby, nie przejmując się w ogóle sytuacją, ostentacyjnie wskoczył na kanapę, a następnie ułożył się obok szczeniaka, ocieplając go swoim ciałem. No dobrze, co dalej? Dziewczyna zerknęła na blondasa, zastanawiała się co ma teraz zrobić, właściwie to nie znała nawet jego imienia. - Dziękuję, teraz już chyba sobie ze wszystkim poradzę – kiwnęła głową w podzięce i skierowała w kierunku wyjścia, nie chciała ponaglać towarzysza, jednak z drugiej strony skłaniała się ku temu by zwierzęciem zająć się już sama. Odwiesiła płaszcz, a także pozbyła się szalika i rękawiczek, zostawiając je na komodzie przy drzwiach. Zerknęła pytająco na herosa, jednocześnie chwytając za klamkę. Zamykać już czy nie zamykać?
Ostatnio zmieniony przez Rose Drayton dnia Sro 10 Kwi 2019, 16:43, w całości zmieniany 1 raz
Arthur Crow
Re: Pokój #13 - Rose Drayton Sro 13 Mar 2019, 20:42
Czuł, że się nieco zbłaźnił pytaniem faktycznie mógł pomyśleć nim powiedział dziewczyna widać nie przejęła się zbytnio jego słowami nieco hamując jego poczynania. Blondyn wiedział, że teraz już wszystko w jej rękach i wróżył szczeniakowi szybki powrót do zdrowia, ba chętnie zamieniłby się z nim miejscami. Czułe i delikatne dłonie, troska i zaangażowanie w oczach oraz ta anielska aura jaka okalała ciemnowłosą, uśmiechnął się do swych myśli. Wiedział, że nic tu po nim jednocześnie chciał zostać przy tajemniczej kobiecie. Spojrzał na nią kiedy przypomniała sobie o jego obecności, a wyraz twarzy jaki przybrał można było sklasyfikować jako; zakłopotanie, aczkolwiek nie do końca. Kręgosłup jakim była duma i pewności siebie nie pozwalały, aby tak łatwo mógł się dać stłamsić takim prostym emocjom. – Zrobię rozeznanie wśród mieszkańców obozu i nie tylko. Dowiem się do kogo należała ta psina – słowa, które padły brzmiały jak zapowiedź burzy. Patrzył w przepełnione troską oczy ciemnowłosej, a gniew brał powoli nad nim górę. Nie tylko potraktowanie tak zwierzaka wywoływało w nim te ogniste emocje, co jej wzrok. Postawa młodej wojowniczki poruszyła serce Arthura i tym bardziej pragnął rozwiązania tej sprawy. – Jeśli w czymś jeszcze mogę panience pomóc proszę się nie wahać – uśmiechnął się samymi kącikami ust dodając słowom tym nieco pogody. Kobieta, którą przypadkowo poznał coraz bardziej podobała mu się. Nie dość, że troskliwa i opiekuńcza to i o porządek dba, a to kolejny plus. Widać zatem, że zorganizowana i poukładana jest. Zastanawiał się jedynie jak radzi sobie w walce i czy aby na pewno posyłanie kogoś takiego jak ona w bój z true ogre to dobry wybór? W jego oczach figurowała raczej figurowała nad księgami i rannymi lecząc ich niżeli z mieczem w dłoni zagłębiona po kolana w błocie, flakach i posoce. – Nazywam się Arthur Corw, proszę wypatrywać mnie na dniach – skłonił się sztywno widać nie przywykły do tego, lecz czuł, że tak należy postąpić w tej właśnie chwili. I jeśli kobieta go nie powstrzymywała wyszedł wiedziony misją odszukania śmiecia co wystawił zwierzę na tak okrutną śmierć.
Rose Drayton
Re: Pokój #13 - Rose Drayton Czw 14 Mar 2019, 01:28
Słysząc zamiary herosa uradowała się wewnętrznie, sama najprawdopodobniej niewiele by się dowiedziała w kwestii okrutnika, który to zrobił. Raz, że nikt nie brałby jej raczej na poważnie, a dwa, że gdyby go znalazła to cóż by zrobiła? Zgłosiła się do kapitana danej drużyny o karę dla takiego człowieka? Eh… Nie popierała rozwiązań siłowych, ale czasem, aż ją ręce świerzbiły do sięgnięcia po łuk i wpakowania kilku strzał w daną osobę. Niemniej jednak później trapiłoby ją poczucie winy, próbowałaby uniewinniać kogoś, kosztem samej siebie – taka była. Szczęściem było, że tą sprawą postanowił zająć się blondas. - Będę bardzo wdzięczna – kiwnęła głową. Mogłoby się wydawać, że chciała powiedzieć coś jeszcze, jednak powstrzymała swój język, nim wypaplał coś czego mogłaby żałować. Co konkretnie? Chciała poznać tożsamość bestii, która przywiązała szczeniaka, ale… jednocześnie rozum mówił jej aby darowała sobie tę wiedzę. Zostawiła sobie w taki sposób otwartą furtkę na podjęcie decyzji w innym czasie – w końcu potworem mógł być ktoś jej bliski, czy chciała później patrzeć na daną osobę przez pryzmat tej sytuacji? Z resztą, być może decyzja zostanie podjęta za nią i dowie się mimowolnie. - Myślę, że i tak już sporo zrobiłeś. Więcej niż mogłabym prosić – uśmiechnęła się ciepło. Faktycznie, heros zrobił naprawdę dużo, z pewnością gdyby Rose znalazła zwierzę samotnie to mogłaby mieć nie lada problem z prędkim wyswobodzeniem szczeniaka z liny, a w dodatku gdyby sama maszerowała z nim na rękach, to mogłoby się to skończyć upadkiem lub zbyt późnym dotarciem do mieszkania – wiązałoby się to z faktycznym odejściem duszyczki psiny w zaświaty. Oczywiście nie chodziło o ciężar, a o roztrzęsienie z powodu przebiegu wydarzeń, a tak sprawą zajął się ktoś trzymający emocje na krótkiej wodzy. - Rose Drayton – dygnęła jak miała w zwyczaju. - Naprawdę… jeszcze raz dziękuję. Miłego dnia – przytrzymała go za ramię gdy wypowiadała te słowa, jakby obawiała się, że wyjdzie nie wysłuchując jej do końca. Natomiast gdy skończyła zabrała dłoń i pozwoliła Arthurowi wyjść z mieszkania. Zamknąwszy drzwi natychmiast zajęła się przygotowaniami do kąpieli dla psiaka… chociaż? W sumie mogła wykąpać oba zwierzaki.