Zima potrafiła być niezwykle urokliwa, szczególnie kiedy nie była zimą tylko z nazwy, a niosła ze sobą te wszystkie sławetne zjawiska pogodowe, które sprawiały, że świat pokrywał biały puch. Tak właśnie wyglądały dziś tereny wokół obozu, dlatego Violet nie mogła przegapić takiej okazji i, mimo iż mrozów nie lubiła. Ubrana w ciepły płaszcz, szalik, czapkę i rękawiczki wybrała się na dłuższy spacer, w którym towarzyszył jej także aparat. Musiała porobić trochę zdjęć, póki śnieg jeszcze jako tako się trzymał i nie zmienił w zszarzałą, topiącą się breję. Ogólnie wyprawa się całkiem udała i dziewczyna musiała przyznać, że jezioro wyglądało naprawdę cudnie, i to właśnie tam najdłużej się zasiedziała. Zimno jednak wygrało i Violet czuła, że najwyższa pora się gdzieś schować w końcu rozgrzać, szczególnie że rękawiczki jej przemokły, co za przyjemne nie było. Na początku miała zamiar iść prosto do swojego mieszkania, zrobić sobie ciepłą herbatę i schować się pod koc, ale przechodząc koło cukierni i czują słodki zapach, stwierdziła, że nic się nie stanie, jeśli kupi sobie po drodze coś słodkiego. Dlatego chwilę później znajdowała się już w sklepie, ściągając z rąk mokre rękawiczki i z ulgą stwierdzając, że było tam całkiem ciepło. Z różowymi od zimna policzkami oraz nosem, oraz zaczynającymi szczypać rękami podeszła do lady, gdzie wystawiono sporą ilość całkiem smacznie wyglądających ciastek i ciast, zastanawiając się, na które z nich powinna wydać swoje ciężko zarobione pieniądze. I nie był to łatwy wybór.
Jeśli ktoś zapytałby Folklore'a co w życiu ceni najbardziej, co jest jego prawdziwym szczęściem to zapewne bardzo by się zdziwił. Mężczyzna zawsze otaczał się pięknymi kobietami, lecz żadna z nich nie mogłaby zastąpić jego prawdziwej miłości- kolorowania. Prawdą jest również, że Folk od zawsze uwielbiał słodycze, a cukiernia obozowa była prawdziwym liderem w tworzeniu cudnych przysmaków. To własnie one sprowadziły chłopaka do tego miejsca. Jego dzisiejszym łupem miała okazać się ciepła szarlotka- idealna na tego typu dni. Wszedł do środka w swoim stylu - krzycząc od samego wejścia "DOBRY!". Nie obchodziły go zbytnio relacje ludzi, w końcu był kapitanem, mógł sobie na to pozwolić. Zmierzając na koniec kolejki ujrzał ją swoją pół siostrę. Była małą i piękną kobietką. Patrząc jej w oczy uśmiechnął się delikatnie, nie odezwał się jednak. Czekał aż znajdzie się za nią. Kiedy do tego doszło zbliżył się powoli do jej ucha i szepnął: - Dziś też mamy ochotę zalać się w trupa? Uwielbiał odpierdalać z nią maniany po pijaku.
Co tam faceci i kobiety, co tam nawet ukochana gitara czy aparat? Tak, musiałaby przyznać Folkowi, że słodycze były czymś, co potrafiło pocieszyć i tak dalej. Wiadomo, czym innym się zapchać, gdy chłopak cię rzuci, okaże się, że koleżanka obgaduje za plecami, a aparat robi nieostre zdjęcia. Co prawda ciastko czy czekoladę można też zastąpić alkoholem, ale powiedzmy szczerze, od cukru przynajmniej nie ma się kaca. A i Violet nie lubiła pić sama. Bratu może by się i udało Violet dziś zaskoczyć, ale słysząc jego donośny głos informujący o jego przybyciu, odruchowo spojrzała w jego stronę, po czym kręcąc głową, wróciła do wybierania ciastka, co szło jej naprawdę topornie. Dopiero gdy dotarł do niej, dzięki czemu miała towarzystwo w leniwie poruszającej się kolejce, odwzajemniła jego uśmiech. Potem zaś mogła usłyszeć głos przy swoim uszku. I składał on naprawdę interesującą propozycję. - Czy ja kiedykolwiek odmówiłam towarzyszenia ci w piciu? - odpowiedziała, nawet się nie odwracając. - Tylko najpierw powiedz, które ciastko polecasz, bo stąd nie wyjdę do wieczora - odwróciła się, woląc jednak widzieć swojego rozmówce. I ona całkiem lubiła najebać się z bratem. Wiadomo, z rodziną najlepiej, czasami nawet nie tylko na obrazku.
Przez chwilę stała przed cukiernią, mnąc w ustach dogasającego papierosa. Tani tytoń pozostawiał na języku posmak goryczy, a ulatujący dym rozbijał się o szybę, raz po raz przesłaniając widok wnętrza. Mimo to, niemal od razu rozpoznała jedną ze znajdujących się w środku osób - wahanie trwało zaledwie mgnienie; jej serce nie zdążyło zabić raz chociażby, nim uniosła podbródek. Wzrok kobiety wypełniło wyzwanie, a ledwie dostrzegalne widmo ciekawości skryło się na obrzeżach spojrzenia, w głębi jego brązu. Zaciągnęła się po raz ostatni, ignorując żar smagający wargi, po czym wyrzuciła niedopałek w śnieg. Ciche syknięcie zapowiedziało pchnięcie drzwi. Już od progu spowił ją woal bogactwa woni, a wszystkie one tchnęły grzeszną słodyczą. Wciągnęła tak odmienny od tytoniowego aromat i nieśpiesznie zbliżyła się do gablot. Miękkie kroki umykały przeciętnym zmysłom pośród gwaru, zaś jej własny zapach zdawał się dryfować tuż pod powierzchnią pozostałych - mieszanina zwierzęcego piżma i skóry, roślinnej kory, subtelnej, delikatnie drażniącej dysonansem wanilii oraz świeżości powietrza nim przetną je gromy sięgała nozdrzy powoli, stopniowo zdradzając swe tajemnice - niczym kielich kwietny, który ostrożnie rozchyla płatki, jakby w osobliwej obawie. Powiodła wzrokiem po wnętrzu i klientach; postąpiła naprzód. Kilkorgu skinęła głową, by na samym końcu spojrzeć na kapitana oraz jego towarzyszkę. Na niej skupiła się najdłużej; oceniała na równi i w ten sam sposób, co każdy inny towar wystawiony za szkłem czy na półce. Zdawała się taka świeża... Błysk, który na moment rozjaśnił oczy Pandory, znany był już dobrze kapitanowi... - To twój najnowszy nabytek? Spytała cicho. Głos miała niski, głęboki - wręcz mrukliwy. To jego ton skrywał sugestię znaczenia, jakie zawarła w pytaniu.
Gość
Gość
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Sob 16 Lut 2019, 22:54
Mimowolnie uśmiechnął się na odpowiedź swojej towarzyszki do kieliszka. Uwielbiał z nią pić, a to za sprawą wszystkiego co temu towarzyszyło. Dotykając delikatnie jej prawego biodra zbliżył usta jeszcze bardziej do jej ucha i rzekł: - Zdecydowanie faworytem jest tutaj szarlotka. Mógłbym jeść ją nie tylko kilogramami, ale całymi tonami. A Ty? Na co masz dziś ochotę? Niekoniecznie chodzi mi o ciasto.. Nie było jednak dane usłyszeć chłopakowi odpowiedzi. Nie zdążył nawet zauważyć kiedy do cukierni weszła ona - jego zmora i utrapienie, a także ucieleśnienie wszelkich pragnień i fantazji. Słysząc jej głos oblał go zimny pot. Znał ten ton i spodziewał się już najgorszego. Spoglądając na kobietę wycofał niezauważalnie swoją dłoń i uśmiechnął się - był to jego naturalny odruch w stresowych sytuacjach. Spoglądając w oczy kobiety, w końcu nie mógł okazać słabości, rzekł: - Witaj Pandoro. Nabytek? Bynajmniej. To moja półsiostra Violet. Niestety należy do drużyny Asklepiosa, ale lubimy spędzać razem czas. A Ciebie co tu sprowadza? Z tego co wiem to skończyły im się rurki z kremem.. Ze ściśniętymi zwieraczami czekał na dalszy rozwój sytuacji.
Gość
Gość
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Nie 17 Lut 2019, 00:10
Nie spuszczając wzroku z dziewczęcia, zwróciła się do kapitana, czyniąc swój ton jeszcze bardziej cichym. Zmuszała w ten sposób rozmówców do zbliżenia się, poddania jej woli i wytężenia zmysłów, skupienia ich tylko i wyłącznie na sobie. - Półsiostra, hmm? Nic innego zdawało się nie zajmować jej uwagi. Nawet on... Głębia brązu jej tęczówek osiadła ciężko na obliczu młódki, raz po raz ledwie unosząc się ku oczom kapitana. Znała go na tyle dobrze, by móc wyczuć, że nie zachowywał się zupełnie swobodnie. Rurki z kremem? Nie o nich teraz wszako myślała... - Nigdy nie zdradziłeś mi, że masz siostrę... W jej głosie czaił się wyrzut, a teatralnie przywdziana maska zawiedzionej nadziei igrać mogła z emocjami niewprawionymi w obcowanie z Pandorą... - Takie urocze stworzenie... Wyciągnęła rękę by dotknąć oblicza dziewczyny - nieśpiesznie ingerując w jej strefę komfortu. By czuła. Widziała. W pełni świadoma pozwoliła na jej naruszenie. - Co jeszcze przede mną ukryłeś, kapitanie? Choć na niego nie patrzyła, mógł całym sobą poczuć, iże zwraca się li tylko do niego. Zupełnie jak gdyby wszelki świadek ich cichej wymiany zdań uleciał w niematerialnej mgle, pozostawiając ich trójkę samym sobie. Czy czuła zazdrość? Poniekąd... Nie lubiła się dzielić. Choć on miał ją za swoją własność, ona takoż samo myślała o nim. Nie była psem ogrodnika - była gorsza. Jej należało się wszystko, czego zapragnęła. Nawet jeśli owe pragnienia wynikały z kaprysu, który na celu miał zapobiec posiadaniu przez kogoś innego.
Violet Blythe
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Nie 17 Lut 2019, 22:22
Szept jej brata razem z dotykiem jego ręki sprawił, że włoski na karku Violet lekko się uniosły, co było w sumie nie takim złym uczuciem. Ich dzisiejsza wspólna popijawa widocznie miała być całkiem udana, w czym utwierdzały ją kolejne słowa Whiskey. Miała mu nawet odpowiedzieć, że w sumie w takim razie chyba też weźmie szarlotkę, a potem dokupi bitej śmietany. Na jego pytanie zresztą też, ale ktoś łaskawie postanowił im przerwać. Na początku nawet dziewczyny nie zauważyła, wyczuła jedynie nikły zapach dymu papierosowego. No proszę, kogoś nie nauczyli, że wita się raczej słowami "Dzień dobry", a nie jakimiś mało ambitnymi insynuacjami? - No proszę, nawet się nie znamy, a ty już oceniasz. A gdzie jakieś przywitanie? - uśmiechnęła się sztucznie, zanim Folk zdążył cokolwiek powiedzieć. Później już mu nie przerywała, gdy tłumaczył sytuację lasce, która chyba tu była zazdrosna. Cóż, normalna laska chyba by tak od razu ich nie zaatakowała? Zresztą, nowoprzybyła wydawała się Violet jakoś dziwna. Sposób jej mówienia, drobne gesty. Sprawiały, że członkini drużyny Asklepiosa czuła się osaczona, a jednocześnie poirytowana. A już na pewno nie pomagało to, że Pandora, jak Whiskey wspomniał, przez całą ich rozmowę patrzyła się tylko na Violet. - Może nie każdy chce się dzielić wiadomościami o swojej rodzinie z każdą napotkaną osobą? - stwierdziła, chcąc chyba po prostu wywołać w dziewczynie jakąś reakcję, byleby przestała taksować ją wzrokiem. Nie mówiąc już o dotyku na twarzy. Przeszedł ją dreszcz, tym razem mało przyjemny. Odtrąciła lekko dłoń, która dotykała jej policzka i wycofała się o krok. - Stworzenie? Naprawdę, widać, że cenisz ludzi - mówiła, chociaż w głębi najchętniej by zwiała z całej tej cukierni. Pandora wprawiała ją w naprawdę niepokojący nastrój i aż żałowała, że w kolejce stały przed nią jeszcze cztery osoby. Bez ciastka jednak nie wyjdzie, miała przecież swoją dumę. A ta nie pozwalała uciec stąd w pośpiechu, wychodząc z pustymi rękami.
Gość
Gość
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Nie 17 Lut 2019, 23:34
To wszystko zaczynało się wymykać powoli spod kontroli. Szczerze powiedziawszy to Folk sam nie wiedział co ma zrobić w tej sytuacji. To było gorsze niż spotkanie się ze Scyllą i Charybdą. Tam mogłeś wybrać chociaż jedną z nich. Tutaj niezależnie, którą wybierzesz to i tak jesteś w dupie. Co w tym momencie mógł zrobić nasz dzielny kapitan? Oczywiście wykonać odwrót taktyczny! W tej sytuacji postanowił działać szybko. Patrząc na obydwie Panie rzekł: - Wiecie co dziewczyny? To ja może szybko kupię te szarlotkę i coś jeszcze i spotkamy się przed wyjściem, co wy na to? Następnie nie czekając na ich decyzje krzyknął w stronę ludzi stojących przed nimi: - E! Wypierdalać! Miał autorytet, a co za tym idzie wszyscy ludzie momentalnie wyszli z cukierni. Przepychając się przez dziewczyny niczym kuna z gracją rasowej baletnicy dobiegł do lady i niemalże szepnął: - Panie, moje życie jest zagrożone. Poproszę szarlotki z trzy kilogramy, dziesięć rurek z kremem i dużo bitej śmietany! Tylko błagam, szybko. Robił wszystko, aby nie odwrócić się w ich stronę..
Gość
Gość
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Nie 24 Lut 2019, 17:14
Niewinny urok dziewczęcia uleciał zupełnie wraz z chwilą, w której otworzyła usta. Reyes patrzyła na nią jeszcze przez moment, lecz tym razem wszelkie zainteresowanie pierzchło spomiędzy rysów oblicza, ustępując miejsca rozczarowaniu. - No cóż... Ładna buźka musi wystarczyć... Wymruczała do siebie, całkowicie ignorując to, co Violet do niej mówiła. Jej uwagę na powrót zwróciły dopiero ostatnie słowa dziewczyny, a wtedy brązowe tęczówki spojrzały na nią z politowaniem. - Cenię? Dziecko... Wzrok ciemnookiej natychmiast przeniósł się na kapitana a jasne, usiane piegami oblicze przybrało wyraz teatralnego smutku - zupełnie jakby szukała u niego zrozumienia dla faux pas, jakie popełniła córa Hekate. Można by wręcz pomyśleć, że Pandora zaraz położy dłoń na jej głowie i pogłaszcze pocieszająco. Miast tego, uniosła ją do okalającego szyję torkwesu i zaczęła muskać koniuszkami palców jego regularny łuk. Milczała przez chwilę, jednocześnie w zamyśleniu obserwując przedstawienie kapitana. - Kto by pomyślał, że nasz kapitan truchleje w towarzystwie kobiet. Ozwała się wreszcie, zbliżając do Folklore'a; bezczelnie wykorzystywała świadomość tego, jak na nią reaguje. Jeśli się nie odsunął, zbliżyłaby usta do jego ucha i wyszeptała: - Wiesz, że mnie wystarczy tylko jedna... Jej wzrok skierowany był na rurki z kremem.
Nie oceniaj książki po okładce, powiadają. Pandora, jak widać, mogła się jednak do tej zasady dostosować, bo urocza buźka Violet nie koniecznie szła ze słodkim, niewinnym charakterem. Zresztą sama Viola czuła, że nie jest w tej chwili dla kobiety przed nią niczym więcej, niż nową zabawką, która okazała się jednak być nie tym, czego się spodziewała. Bo chyba nikt się po brunetce nie spodziewał, że ta na wszelkie zaczepki nie zareaguje? - Mi przynajmniej tyle zostało - wzruszyła ramionami. Pandora denerwowała ją, od kiedy tylko zaczęła z nimi rozmawiać, chociaż bardziej to wyglądało do zwykłe rzucanie uwag do samej siebie, niż faktyczną chęć konwersacji. Zresztą od razu było widać, że przyszła to w zupełnie innym celu, niż poznawanie siostrzyczki kapitana czerwonych. - Gardzisz więc każdym, kto nie jest tobą? Na pewno masz wielu znajomych. Ba, ktoś chyba nawet przed tobą uciekł - wskazała na braciszka, który postanowił przecisnąć się przez tłum, by dostać się jak najszybciej do kasy. Szczerze mówiąc, sama chętnie by tak zrobiła, ale ona jednak nie miała w zwyczaju zwiewać tak od razu. Milcząca Pandora nie była zbyt komfortowym towarzystwem. Stała nad Violet niczym drapieżnik nad ofiarą i szczerze mówiąc, młodszej dziewczynie naprawdę się to nie podobało. Na szczęście po chwili postanowiła zmienić swój cel i odeszła dręczyć Folka, a Violet mogła na chwilę odetchnąć. Naprawdę, w tej chwili miała ochotę jak najszybciej kupić tę szarlotkę i wynieść się stąd. Szczególnie, skoro musiała patrzeć na pewną Żmiję, która szeptała słodkie słówka do Whiskey. Wywróciła oczami i zaczęła zerkać na swoje paznokcie.
Gość
Gość
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Sob 16 Mar 2019, 18:26
Ciche, pełne znużenia westchnienie rozbiło się o wargi Reyes, gdy Violet po raz kolejny uznała za potrzebne podzielić się swoją opinią. Angielka niezwykle powoli obróciła ku dziewczynie głowę, a dopiero potem pozwoliła do niej przylgnąć spojrzeniu. Milczała przez chwilę, pozwalając oczom mówić to, co nie zawarło się w wypowiadanych zgłoskach. - Jesteś tak uroczo naiwna... Ton kobiety był całkiem pozbawiony emocji - zupełnie jakby odpowiedź wyrzeczona została za głośno, a celem jej być miały jeno myśli ciemnowłosej. Spotkanie okazało się nad wyraz rozczarowujące: po kapitanie spodziewała się czegoś więcej, natomiast po dziewczynie - czegokolwiek. Znudzona, obróciła się więc i skierowała do wyjścia. Otwarłszy drzwi, przystanęła na moment i posłała Blythe spojrzenie, którego natura miotała się między niekoreśloną obietnicą a jej spełnieniem.