Don't poison your heart Remember, you will feel this magical light  DpyVgeN
Don't poison your heart Remember, you will feel this magical light  FhMiHSP


 

Don't poison your heart Remember, you will feel this magical light

Hoshi Usami
Hoshi Usami
Don't poison your heart Remember, you will feel this magical light Pią 22 Lut 2019, 18:08

Można powiedzieć, że Hoshi w jakiś sposób już zaaklimatyzowywał się. Wszystko dzięki przyjaciółce Noemi oraz jego siostrze Violet. Oczywiście jak to Usami miał wiele przygód jeśli chodzi o jego wygląd. Był w obozie już sześć miesięcy, była już jesień. W jakiś sposób Japończyk lubił tą porę roku.
Jak zwykle zaszył się w miejscu gdzie nikt go nie znajdzie czyli za krzewami róż na ławce. Usiłował stworzyć jakiś piękny szkic.
Przy okazji śpiewał sobie pod nosem:
"'Itaisa...'
Izen no jibun nara kutsuu ni kao o yugamaseteta
Ima nara kono itami ni sae yasashisa o oboeru
Eieni maboroshi ni dakareru yori
Hitotoki demo jiyuu o erabu."
Oprócz Noemi nikt nie znał tego miejsca. W sumie i dobrze, miał spokój. Nie miał ochoty po raz kolejny bronić swojego dobrego imienia, że nie jest homoseksualistą.
Tak naprawdę Usami nigdy nie myślał o swojej orientacji. Jakoś do tej pory do szczęścia nie była mu potrzebna, aż do tej pory. Ludzie swoimi słowami umieli ranić gorzej niż nożem. Chlapią językiem na prawo i lewo. Jak czegoś nie wiedzą to nie powinni tego robić. Hoshi nie lubił takich ludzi.
Jak na razie podrywał tylko Noemi czyli automatycznie widać, że jest hetero. Choć niektórzy bardzo w to wątpili, a jednak...
Hoshi wpatrywał się w szkicownik i ruszał jedną z rąk, w której ma ołówek. Słychać było jak brzęczały jego bransoletki. To mogło zdradzić gdzie schował się Hoshi.


hjPeRpq.gif
In your eyes I feel the flames of love.
I'm drowning in the sea of love.
And enough is never enough.
Ian Core
avatar
Re: Don't poison your heart Remember, you will feel this magical light Czw 06 Cze 2019, 17:44

Ian już od lipca przebywał ponownie w Obozie. Chłopakom z zespołu powiedział, że musi wracać na farmę i pomóc dziadkom. Na szczęście jak na razie wypełnili swoje zobowiązania koncertowe i Core mógł z czystym sercem wrócić do obozu. Oczywiście musiał się przedtem spotkać z dziadkami oraz wytłumaczyć im co i jak. Owszem chłopaki cały czas mówili mu, że potowarzyszą mu w podróży, ale czarnowłosy upierał się, że sobie poradzi sam. Prawda była taka, że po ostatnim koncercie musiał się zmierzyć z potworem, który nastawał na jego życie więc Core wolał nikogo nie narażać na niebezpieczeństwo. Szybko więc dojechał do dziadków, zostawił tam swoją torbę, rozpakował się i powrócił do obozu niezauważony. Pisał jednak do chłopaków, że jak będzie miał więcej czasu to się z nimi skontaktuje ale na razie nie miał chęci opuszczać obozu. Ok, wiedział, że niedługo mają mieć jakieś nagrania ale Ian zapewnił, że do tego czasu upora się z obowiązkami i wróci do kumpli. Wiedział, że mu uwierzyli gdyż po przyjeździe do dziadków rozmawiał z wokalistą zespołu, w którym grał i dowiedział się, że jak na razie wszyscy chłopacy wrócili do swoich zajęć i jak na razie każdy robi coś swojego. Dlatego też Core był spokojny i mógł odpocząć od sławy, a także wrzasków fanów i spotkań z nimi. Tego dnia muzyk postanowił się po prostu przejść. Nie miał żadnych zobowiązań więc w spokoju mógł oddać się relaksowi. Co go zawiodło w miejsce gdzie był ukryty inny heros nie miał pojęcia. Może to, że usłyszał czyjś trzeba było powiedzieć niezły glos czy też przypadek sprawił, że Core szedł prosto do ławki ukrytej za krzewami róż nucąc cicho melodię, którą chwilę wcześniej usłyszał. Choć nie rozumiał słów, to piosenka wydawała mu się dość radosna lecz nie miał pojęcia czy tak było. Gdy prawie doszedł na miejsce zatrzymał się na chwilę i lekko się uśmiechnął. Zobaczył mężczyznę, którego kojarzył z obozu jednak nigdy nie poznał go osobiście. Widział, że jest on zajęty więc wolał mu nie przeszkadzać i gdyby nie został zauważony się wycofać. Niestety akurat wówczas źle stanął na alejce i syknął cicho. Miał jednak nadzieję, że rysujący mężczyzna się nie zdekoncentruje. Ian klęknął więc na ścieżce i zaczął przyglądać się nieznanemu Herosowi.
- Masz niezły głos. – powiedział w końcu spokojnie i z uśmiechem na twarzy. Chciał zobaczyć co się stanie gdy rysownik odkryje, że nie jest sam.
Hoshi Usami
Hoshi Usami
Re: Don't poison your heart Remember, you will feel this magical light Pią 07 Cze 2019, 21:35

Usami śpiewał w swoim rodowym języku czyli japońskim. Niestety osoba, która zbliżała się do Hoshiego nie miała pojęcia, że wcale to nie radosta piosenka. Może gdy drugi mężczyzna zapytał Azjate o czym śpiewa wtedy by mu odpowiedział.
Gdy Hoshi szkicuję zatraca się i gubi realny świat. W swoje hobby oddaje się całym sobą. Nawet nie spostrzegł się kiedy ktoś podszedł bliżej niego. Niestety odkrył kryjówkę Usamiego.
Zaraz Azjata usłyszał męski głos. Brunet zrobił dość zaskoczoną minę. Po prostu nie spodziewał się nikogo. Myślał, że nikt nie wie o tym miejscu, a tu psikus.
- Emm... dzięki - odrzekł.
Tylko tyle Azjacie udało się wydobyć z siebie. Poczuł się niekonfortowo, że owy mężczyzna go odnalazł. W sumie jak tak się na niego patrzył to skąd nieznajomego kojarzył. Chyba byli w tej samej drużynie. Możliwe. Jednak Usami do końca nie był pewny. Poza tym raczej stronił od ludzi. Wyjątkiem jak na razie była Noemi i Violet.
Hoshi nie bardzo wiedział jak dalej pociągnąć rozmowę. Niestety nastąpiła niezręczna cisza.
Czy nieznajomy przełamie ją i zapyta o coś lub po prostu przysiądzie się? Hoshi dość zmieszany przypatrywał się brunetowi.


hjPeRpq.gif
In your eyes I feel the flames of love.
I'm drowning in the sea of love.
And enough is never enough.
Ian Core
avatar
Re: Don't poison your heart Remember, you will feel this magical light Sob 08 Cze 2019, 21:02

Ian nie był niestety poliglotą i nie miał pojęcia jaka jest treść piosenki. Ok może gdyby ktoś śpiewał po łacinie wyłapałby sens ale akurat języka Kraju Kwitnącej Wiśni nie rozumiał ni w ząb. Core słuchał samej melodii jak zaczarowany i naprawdę przywodziła mu na myśl różne emocje. Niestety nie potrafił powiedzieć, która najlepiej pasuje do tekstu. Brązowooki heros doskonale rozumiał to, że mógł zostać nie zauważony. Przecież sam jak grał na gitarze czy też komponował melodie do piosenek wkraczał we własny świat i niewiele osób mogło go wówczas z niego wyciągnąć. Owszem istniało kilka osóbek, które doskonale wiedziało jak to zrobić lecz akurat oni przysięgli Ianowi, że nigdy nikomu tego nie powiedzą więc muzyk im wierzył. Poza tym brunet nie wiedział również, że miejsce, w którym się znajdowali jest czyjąś samotnią. Ok, mógł się czegoś takiego domyślić lecz akurat już samo to, że spotkał kogoś w takim miejscu sprawiło, że Core po prostu zatracił na chwilę zdolność logicznego myślenia, co w walce mogło skutkować tym, że przypłaciłby potyczkę życiem.
- Czyżbym cię wystraszył? Wiesz naprawdę nie chciałem, ale tak bardzo spodobała mi się melodia, którą śpiewałeś i twój głos, że nie mogłem się powstrzymać, aby nie zobaczyć, kto jest obdarzony takim talentem. – powiedział ze spokojnym i lekko przepraszającym uśmiechem na ustach. Przecież nie chciał nikogo wystraszyć czy też spowodować, by drugi mężczyzna poczuł się niekomfortowo. W końcu sam często stronił od innych ludzi i wolał, by go nie widzieli więc naprawdę mógł zrozumieć co w tym momencie odczuwa Azjata. Jednak było coś jeszcze co sprawiło, że Ian się zatrzymał. W momencie gdy zobaczył tego mężczyznę poczuł się bardzo dziwnie. Nie wiedział co jest tego powodem ale chciał poznać i być może zaprzyjaźnić się z członkiem tej samej drużyny. Nie wiedział tylko za bardzo jak to zrobić.
- Jeśli czujesz się niekomfortowo w moim towarzystwie to mogę pójść w swoją stronę i zostawić cię w spokoju lecz mam nadzieję, że pozwolisz mi jednak zostać w tym miejscu razem z tobą. Ja naprawdę nie gryzę chociaż wiem jak wyglądam i podejrzewam, że mój styl ubierania się może budzić lęk w innych – stwierdził nadal ze spokojnym uśmiechem na ustach. Właśnie ten uśmiech, którym teraz Amerykanin obdarzył Azjatę łamał dziesiątki lub też setki kobiecych serc. Działo się tak dlatego, że delikatne rysy Iana stawały się jeszcze bardziej delikatniejsze, a w oczach pojawiały się wesołe iskierki, dzięki którym jego twarz przypominała twarz dziecka, choć brunet miał już swoje lata.
Hoshi Usami
Hoshi Usami
Re: Don't poison your heart Remember, you will feel this magical light Nie 09 Cze 2019, 18:06

- Nie, nie wystraszyłeś mnie, tylko... nikogo oprócz mnie się nie spodziewałem. Nie miałem pojęcia, że Ty też znasz to sekretne miejsce - stwierdził.
Teraz w sumie to już one nie było, bo brunet go odnalazł.
Hoshi musiał przyznać, że ten mężczyzna musiał mieć doskonały słuch, że usłyszał jak śpiewa.
- Naprawdę Twoje słowa mi pochlebiają - odrzekł.
Usami nie wiedział czy lepiej zostać tutaj i zapoznać się bliżej z nieznajomym czy po prostu sobie iść.
Poza tym Azjata bardzo różnił się od innych herosów. Jeszcze nikogo nie zauważył z podobną Azjatycką urodą jaką on miał. Po drugie nikt tak orginalnie się nie ubierał jak Hoshi. Czuł się odmieńcem i dlatego stronił od ludzi, bo mu dokuczali. Jednak nie miał zamiaru się zmieniać, bo ktoś tak chciał. A w życiu! Każdy miał prawo do wyrażania siebie. Usami przeżył Sierociniec, więc tutaj też się za klimatyzuję. W sumie to taką miał nadzieję.
- Możesz zostać, po prostu ja nie umiem tak bezpośrednio rozmawiać z innymi. Mówisz lęk? Ubranie o tym nie świadczy. Miałem okazję trafić na Setha, syna Aresa. Uwierz mi wygląda na normalnego faceta z wyglądu i ubioru, ale... charakter ma paskudny. Poza tym gdybyś chciał mi zrobić krzywdę to już byś to zrobił prawda? - zapytał.
Z tego co Usami zauważył herosi tutaj przebywający nie patyczkują się jeśli o to chodzi.
Po chwili zamknął swój szkicownik. Może w jakiś sposób otworzył się do mężczyzny, ale nie na tyle by pokazać mu swoje dzieła. Był to jego bezcenny skarb. Nie pokazywał go nikomu.
Czekał co na to wszystko powie brunet.
Hoshi w jakiś sposób był nieufny i zamknięty w sobie. Jednak ze słów nieznajomego i uśmiechu stwierdził, że nie musi czuć się źle w jego towarzystwie. Jednak w razie co wolał zachować dystans.


hjPeRpq.gif
In your eyes I feel the flames of love.
I'm drowning in the sea of love.
And enough is never enough.


Ostatnio zmieniony przez Hoshi Usami dnia Sob 15 Cze 2019, 22:12, w całości zmieniany 1 raz
Ian Core
avatar
Re: Don't poison your heart Remember, you will feel this magical light Pon 10 Cze 2019, 21:04

Ian uśmiechnął się do Azjaty. On sam również bardz9o często przebywał w odosobnionych miejscach i by może kiedyś był nawet na tej samej ławeczce gdzie w tym momencie siedział właśnie Hoshi. W końcu Core przebywał tu tyle lat, że naprawdę nie pamiętał w jakim miejscu już był lub, w którym go nie było. To było po prostu dla Iana normalne, że zwykle zmieniał swoje samotnie co jakiś czas gdy stwierdził, że zostały odkryte czy też był przez kogoś śledzony.
- Głupio się przyznać ale nie pamiętam czy kiedyś tu byłem czy też nie. Być może szedłem wiedziony dźwiękiem. Naprawdę nie zastanawiałem się jak tu dotarłem. – powiedział lekko zmieszany. Nie sądził, że to miejsce, choć było idealne na czyjąś samotnię będzie zajęte. No cóż jeśli brunet powie mu, że ma się nie zbliżać do jego świątyni samotności uszanuje jego prośbę. Przecież nie zamierzał komuś się naprzykrzać swoją obecnością w szczególności gdy nie był pewny jakie są myśli członka drużyny Asklepiosa. Ok, Ian podejrzewał, że Azjata może czuć się źle, ale on naprawdę miał pokojowe zamiary.
- Zwykle mówię co myślę. A twój głos ma naprawdę potencjał. Zastanawiałeś się kiedyś nad tym by nie dołączyć do jakiegoś zespołu? – zapytał z ciekawości. Sam z chęcią usłyszałby tak interesujący wokal w jakiejś innej piosence ale nie śmiał prosić Azjatę o to, by mu coś jeszcze zaśpiewał. Uznał, że mogłoby to zabrzmieć jak wyzwanie w jego ustach, a nie chciał stawiać kogokolwiek w niekomfortowej sytuacji. Co do stylu ubierania się to na Iana też czasem patrzyli jak na wariata. Szczególnie w momentach gdy wracał do obozu ubrany w czarną skórę, czarne jeansy z podartymi nogawkami, czarny t-shirt z jakimś nadrukiem, a do tego trampki. Trzeba powiedzieć, że choć jego kumple z zespołu akceptowali ten styl, to tutaj był on raczej uważany za dziwny i ekstrawagancki. Także po części rozumiał stojącego przed nim członka drużyny Asklepiosa. Poza tym swoim stylem ubierania się Core wyrażał siebie i nie zamierzał go nijak zmieniać. To też opinia innych nie robiła na synu Apolla większego wrażenia, aczkolwiek choć na zewnątrz tego nie pokazywał w środku był smutny. Także nie zamierzał również oceniać stylu Azjaty.
- Rozumiem cię nawet nie wiesz jak dobrze. Choć na spotkaniach przed koncertami zamieniam zwykle kilka słów z fanami zespołu, w którym gram, to też rozmowa z obcymi osobami zwykle mi się nie klei. Także wybacz jeśli pieprzę teraz trzy po trzy. A co do synów Aresa, to nie mam z nimi również dobrych wspomnień. Jeden z nich dość ostro mnie potraktował podczas jednego z treningów. Także wiem, ze mogą mieć oni podły charakter. – stwierdził spokojnie patrząc na Azjatę. W sumie można było powiedzieć, że Ian starał się zachowywać przy Hoshim jak przy jakimś narowistym koniu czy innym wystraszonym stworzeniu. Nie wiedział czy przypadkiem nie urazi tym zachowaniem Azjaty. – A co do ataków to nie atakuję ludzi, którzy mnie nie zaatakowali. Lecz gdybym poczuł się zagrożony zaatakowałbym bez żadnego ostrzeżenia. Jednak ciebie nie zamierzam atakować. Bardziej chciałbym cię poznać, bo wydajesz mi się, być tutaj zagubiony. A tak w ogóle to mam na imię Ian. – powiedział i wyciągnął rękę w stronę nieznanego mu członka drużyny Asklepiosa. Miał nadzieję, że nie spowoduje tym gestem żadnej gwałtownej reakcji czy też strachu lub uczucia braku komfortu u Azjaty.
Hoshi Usami
Hoshi Usami
Re: Don't poison your heart Remember, you will feel this magical light Sob 15 Cze 2019, 22:59

Jeśli chodzi o uśmiech Ian'a to Hoshi zbytnio nie zwrócił na to uwagi. Nie dopuszczał do siebie myśli, że mogą mu się po prostu też podobać mężczyźni, a nie tylko kobiety. Takie upodobania z tego co wiedział nie były mile widziane w obozie. Jednakże jak wiadomo Azjata mógł nie wiedzieć wszystkiego i może gdzieś trafiają się osoby bi czy homoseksualne. Usami był tutaj nie dawno, ale już zdążył dostać w kość. Dla niektórych jego ubiór przypominał pedała. Jednak Hoshi starał się nie zwracać na to uwagi, ale słowa niepochlebne w stosunku do Azjaty cholernie bolały i zostawiały niewidzialną ranę na jego sercu.
- Zapewne jest tutaj wiele kryjówek, a jeśli Ty jesteś długo tutaj to zrozumiałe, że możesz nie przywiązywać uwagi gdzie i kiedy byłeś - powiedział dyplomatycznie.
Jak na razie Azjata nie wpadł na to by zaproponować Ian'owi przebywanie tutaj w innych okolicznościach. Może najpierw musi wybadać tego osobnika, a zapewne potem podejmie decyzje jeśli na to wpadnie, albo brunet sam mu ten pomysł podsunie.
Następne słowa mężczyzny po raz kolejny zaskoczyły Hoshiego.
- Nigdy nie myślałem o tym. Jak Ci to wyjaśnić... do tej pory miałem w życiu tylko po górkę. Nie miałem okazji pomyśleć o tym czym chce zająć czy po prostu i marzeniach - wyjaśnił.
Specjalnie dobrał takie słowa by nie zdradzać za dużo o swojej osobie.
- A czemu tak się o to dopytujesz? Jesteś jakimś łowcą talentów czy co? - zapytał.
Dopiero później dowiedział się, że Ian jest w zespole. Wysłuchał co dalej brunet ma do powiedzenia.
- No wiesz gdyby było tak źle to już dawno był sobie poszedł, ale jak widzisz jeszcze tutaj siedzę i rozmawiamy - objaśnił.
No co? Taka prawda. Jak Hoshi nie spróbuję się przełamać do ludzi teraz to kiedy? Niestety albo stety "ofiarą" padł właśnie stojący przed nim Ian, co sam go przecież zagadał.
- Z tego co wiem to jeden z najgorszych bogów, bo to on zajmuję się wojnami. To już na pewno wiemy, że on ma dwóch synów - stwierdził.
Usami musi zanotować sobie to. Poza tym przydała by się mu lista najgorszych bogów, a potem będzie pod dwukropku wypisywał imiona ich dzieci.
Azjata słuchając ostatniej wypowiedzi Ian'a usiłował to jakoś sklecić, bo było to jak masło maślane. Przytaknął tylko, że rozumie, bp co miał zrobić. W sumie Ian, jak się przed chwilą dowiedział był trzecią osobą, która chce się z nim chyba zaprzyjaźnić.
- Hoshi - odrzekł.
Następnie podniósł się i uścisnął wyciągniętą dłoń mężczyzny. Zaraz potem znów usiadł. Azjata chwilę się zastanowił i posunął się robiąc drugiemu mężczyźnie miejsce.
- Jeśli chcesz to siadaj koło mnie. A tak w ogóle z której drużyny jesteś? - zapytał.


hjPeRpq.gif
In your eyes I feel the flames of love.
I'm drowning in the sea of love.
And enough is never enough.
Ian Core
avatar
Re: Don't poison your heart Remember, you will feel this magical light Wto 18 Cze 2019, 15:04

Core był pewny, że istnieją różne typy charakterów, a siedzący przed nim mężczyzna wydawał się Ianowi bardzo interesujący. Jego tajemniczość i lekkie wycofanie sprawiało, że czarnowłosy muzyk chciał się dowiedzieć o Hoshim czegoś więcej. Owszem syn Apolla zdawał sobie sprawę z tego, że nie może tego powiedzieć na głos gdyż Azjata mógłby się tego wystraszyć czy też po prostu odejść, a tego Ian nie chciał. Poza tym Hoshi przypominał Core’owi jego samego z pierwszych lat pobytu w obozie. Też był taki wyobcowany i nie miał za dużo zaufania do innych jednak z biegiem czasu to się zmieniło, a gdy poznał chłopaków z zespołu zrozumiał, że nie wszyscy ludzie są kanaliami.
- Ja podchodzę do tego inaczej. Masz rację jestem już tutaj dość długo i co nieco przeżyłem lecz ja do takich pięknych i osamotnionych miejsc przychodzę tylko wówczas gdy chcę pobyć sam ze sobą tudzież, aby sobie pograć gdy nie mogę spać. Tylko czasem traktuję je jako ucieczkę od rzeczywistości czy od problemów. – powiedział spokojnie w odpowiedzi na dość dyplomatyczną wypowiedź Azjaty. Ok, miał rację i dlatego Ian nie chciał w jakikolwiek sposób sprawić, by miał nadzieję nowy znajomy posądzi go o brak taktu. Oczywiście bywały takie dni, gdzie Core często zachowywał się jak gbur ale wówczas było to uzasadnione. Gdy zauważył, że musiał czymś zaskoczyć członka drużyny Asklepiosa lekko się uśmiechnął, a gdy usłyszał wypowiedź dość mocno się zdziwił.
- Możesz mi nie wierzyć ale ja też nie miałem tu na początku łatwego życia. Głównym powodem były moje korzenie i mój wygląd. Nie raz czy nie dwa uciekałem w samotność gdyż ludzie mnie nie rozumieli ani nie mogli zdzierżyć tego, że mam domieszkę indiańskiej krwi w żyłach. Teraz już nikt nie pamięta o moim pochodzeniu, a wie o nim niewiele osób. – powiedział i lekko posmutniał. Doskonale pamiętał jak na początku się z niego wyśmiewali i przezywali deska czy też brzydką laską. To go bardzo bolało lecz z czasem doszedł do wniosku, że nie może im pokazywać tego, że wstydzi się tego kim jest. Dlatego postanowił trenować ciężej niż inni i to przyniosło z czasem efekty. Ok, nie znał sytuacji Azjaty jednak jeśli ten będzie chciał mu o tym powiedzieć to Ian postara się mu jakoś pomóc. Po tym jak usłyszał, że ma być łowcą talentów lekko się uśmiechnął.
- Wybacz, jeśli poczułeś się wypytywany. To po prostu ciekawość. Poza tym nie jestem żadnym łowcą talentów. Już chyba pomału zaczyna mnie gubić zboczenie zawodowe. Jeszcze raz przepraszam. – stwierdził lekko zmieszany. Cóż teraz już wiedział czemu jest kiepski w nawiązywaniu nowych znajomości. Zawsze musiał coś chlapnąć inaczej nie byłby sobą. A w tym przypadku podejrzewał, że jedno nierozważne słowo mogłoby się skończyć dość nieprzyjemnie dla jednego lub drugiego mężczyzny. Kolejna wypowiedź Azjaty wywołała szczery uśmiech na ustach Core’a. Cieszył się z tego, że jego rozmówca nie uważa jego towarzystwo za uciążliwe czy też w jakikolwiek sposób mu uwłaczające. To według Iana był dobry znak jednak nic na to nie odpowiedział. Skinął tylko lekko głową i czekał na kolejny ruch Hoshiego.
- Cóż Ares jest bogiem wojny, to prawda jednak nigdy nie miałem okazji, by spotkać go osobiście także nie wiem jaki jest. Jednak jeśli sądząc po charakterze jego synów raczej do przyjemniaczków nie należy. – powiedział i choć naprawdę był daleki od oceniania ojca po zachowaniu jego dzieci to w tym wypadku mogło to się pokrywać gdyż słyszał, że wiele osób ma na pieńku z dziećmi Aresa. Nie ważne jakiej byłyby płci. Owszem Core zdawał sobie sprawę z tego, że czasem mógł mówić niezrozumiale gdy zafiksował się na jednej sprawie zbyt mocno dlatego cieszyło go to, że Azjata najwyraźniej zrozumiał, że nie ma wobec niego złych zamiarów.
- Miło mi poznać. – powiedział i ponownie przybliżył się o kilka kroków. Czuł jakieś dziwne przyciąganie do młodszego mężczyzny i nie wiedział o co w tym wszystkim chodzi. A, że nie umiał mówić o uczuciach to nie mógł się domyślić, że może chodzić o miłość. Owszem po propozycji podszedł do ławki, na której siedział Azjata i dosiadł się do niego.
- Dzięki. Jestem z Drużyny Asklepiosa. – rzekł spokojnie patrząc cały czas na reakcje Hoshiego.
Hoshi Usami
Hoshi Usami
Re: Don't poison your heart Remember, you will feel this magical light Wto 18 Cze 2019, 22:05

Nie to by Hoshi nie lubił ludzi, choć niektórzy z nich dali mu popalić. Był może wycofany, nieufny, ale nie ty by się zbytnio bał, może nie licząc Setha. O nim to jak sobie pomyśli to aż mu ciargi po plecach przechodzą ze strachu. A tak to, cóż... po prostu bardzo trudno Azjacie si3 zaklimatyzować, bo przez tyle lat mężczyzna wybudował wokół się skorupę w której się chowa. Jednakże Noemi jak Violet zachęcały go by nie zamykał się. Łatwo im powiedzieć jak nie są nowe w obozie. Tak damo jak to objaśnił Ian'owi.
- To jak widać to nas łączy lubimy kryjówki i siedzenie nie raz w samotność - przyznał.
Niestety Usami nie mógł siedzieć w tajemnej swojej skrytce, a bardzo by chciał. Musiał chodzić na treningi i na posiłki itd.
Usłyszał jednak, że Usami nie jest osamotniony w tym, że osoby tutaj dokyczały mu za to, że ma inną urodę. Azjata myślał, że Ian jest bardziej zbliżony do białych twarzy, a on z pochodzenia czerwonych, a Usami z żółtych. W jakiś sposób poczuł się... że nie jest osamotniony w swoim cierpieniu, smutku i w ogóle.
- W sumie jak Ci się tak przypatruję to od razu w myślach stwierdziłem, że masz inną urodę on osób tutaj - przyznał.
Miał już powiedzieć, że jak na mężczyznę z trochę kobiecą urodą jest atrakcyjny. Tylko nie każdemu taka uroda się podoba. Jednak ugryzł się w język. Nie dość, że Hoshi nie dopuszczał tego, że mężczyźni mogą mu się podać. Poza tym nawet jakby, wątpił, że Ian'owi podobają się osoby tej samej płci.
Ach, jednak nie trafił z tym łowcą talentów. Choć wizja Hoshi'ego jako rockowego gwiazdora. Była by kusząca, ale jakoś ciężko by sobie było to wyobrazić jak Japończyk jest na etapie jakby, ale nie dokońca antyspołeczności.
- Szczerze? Nic się nie stało, tylko to tak wyglądało - przyznał.
Wysłuchał co brunet miał do powiedzenia na temat boga Aresa i jego synów.
- Wydaje mi się, że tu uczą jakie cechy mają bogowie i zapewne jakieś cechy charakteru dziedziczą dani herosi, może w niektórych przyrodach i urodę. Wiesz coś na ten temat? Może byś mi poopowiał? Jak tu działa system nauczania, jeśli takowe jest? - pytał.
Usami nawet nie wiedział czemu zadał te wszystkie pytanie. Aż nie poznawał siebie. Może to wpływ dziewczyn, które poradziły by spróbował nawiązywać kontankty. W sumie jak już mężczyźni wiedzieli jak mają na imię i Hoshi pozwolił Ian'owi na siedzenie z nim oraz pozostanie tu, więc jak się powiedziało A to trzeba i powiedzieć B itd. Teraz już nie ma wyjścia, a uciekać nie miał zamiaru nawet jakby nie wiadomo co się działo.
- Mi też - rzekł tylko.
Taka odpowiedź była na tamtego słowa "miło poznać".
Słysząc z jakiej drużyny jest Ian, Hoshi chwilę się zamyślił przypominając sobie jak się nazywa drużyna do której on się dostał.
- Ciekawe zrządzenie losu, ja i Ty jesteśmy w tej samej drużynie. - przyznał ze spokojem.
Usami nie wiedział czy ma się cieszyć czy nie. Zawsze w sumie jakby mu dokuczali i znów by chcieli go pobić to może jego nowy znajomy pomógłby mu " utrzeć im nosa".
Może Hoshi nie wygląda na zbója, ale umie się jako tako bić.
- A można wiedzieć synem jakiego boga jesteś? - zapytał.


hjPeRpq.gif
In your eyes I feel the flames of love.
I'm drowning in the sea of love.
And enough is never enough.
Ian Core
avatar
Re: Don't poison your heart Remember, you will feel this magical light Czw 04 Lip 2019, 15:29

Czy Ian lubił ludzi… To było pytanie skomplikowane o ile istniała w ogóle na nie prosta odpowiedź. Owszem Core miał kilku przyjaciół, a nawet brata krwi za którym wskoczyłby w ogień ale jak muzyk podchodził do pozostałej części ludzkości? Tego nie wiedział. Poza tym nigdy się nad tym nie zastanawiał. Wolał nie myśleć o tym czy dana osoba go lubi czy też nie. Dla niego ważniejsze było to jaki nowopoznany człowiek ma charakter i czego od niego jako swojego znajomego chce. Może i to podejście było dziwne ale właśnie tak syn Apolla podchodził do kwestii lubienia czy tez nie lubienia ludzi. Lecz czy to mu w czymkolwiek przeszkadzało? Otóż nie, a już na pewno przez swoje poglądy nie zamykał się w sobie. Podejrzewał, że to mogło różnić jego i siedzącego koło niego Azjatę.
- Można w sumie tak powiedzieć. Nawet rzekłbym więcej. Wydaje mi się, że obaj wolimy czasem uciec od ludzi i naszych problemów w takie właśnie samotne miejsca, by znaleźć dla nich rozwiązanie. A przynajmniej ja tak robię. – powiedział spokojnie przyglądając się Azjacie. Nie robił tego jakoś nachalnie. Wiedział bowiem, że ludzie czegoś takiego nie lubią. On sam tak miał. Nienawidził wręcz gdy ktoś taksował go wzrokiem spod sceny kiedy grał. A najczęściej takie spojrzenia rzucały mu nastoletnie fanki lub wydekoltowane dziunie z dużymi, niebieskimi oczami, na które zwracało uwagę większość mężczyzn ale nie Ian. Słysząc kolejne słowa Azjaty spojrzał na Hoshiego i zaczął się zastanawiać co mężczyzna chciał przez to powiedzieć.
- Masz rację. – skwitował krótko, gdyż nie znalazł innych słów, by jakkolwiek odpowiedzieć na to co usłyszał od członka drużyny Asklepiosa. Ok, sam wiedział, że ma dość delikatne, a nawet kobiece rysy ale czy to czyniło go w czymkolwiek gorszym? Tego nie wiedział, a jak próbował się kiedyś dowiedzieć skończył w szpitalu z połamanymi żebrami, więc po takim ekscesie nie próbował więcej poznawać zdania innych na temat jego urody. Wolał zachować zdrowie i móc się ruszać niż leżeć przykuty do łóżka i z niego nie wstawać przez kilka dobrych tygodni. Kolejna chwila milczenia stała się dla muzyka chwilą by posłuchać odgłosów natury. Miał nadzieję, że znajdzie jakąś inspirację do tekstów, które musiał połączyć z muzyką jednak niestety żadnego interesującego dźwięku nie usłyszał.
- Rozumiem. Nie będę więcej poruszał tego tematu. – odpowiedział jakby automatycznie nie do końca będąc pewnym co powiedział do niego Japończyk. Cóż Ianowi zdarzały się takie zawiechy i choć Core tego nie lubił, to właśnie z takich odcięć się od rzeczywistości wychodziły mu najlepsze linie melodyczne więc ci, którzy go znali wiedzieli, że muzyk w takich momentach po prostu tworzy lub rejestruje dźwięki, z których coś w przyszłości powstanie. Gdy już wrócił do rzeczywistości spojrzał na Hoshiego poważnie.
- Uczą, masz rację. Jednak widzisz tutaj zaczynają się schody. Podobno cechy, o których mówią są jakby to powiedzieć bardzo „płynne” i nie powiedziane jest, że na przykład córka Afrodyty będzie delikatna i miła, a syn Aresa będzie dupkiem. Owszem są cechy, które dzieci poszczególnych bogów po nich dziedziczą jednak według mnie wiele zależy od tego jak heros był wychowywany poza obozem i jakie cechy się w nim ujawniły, a jakie nie. Aczkolwiek nie miałem nigdy okazji sprawdzić swojej teorii w praktyce. – powiedział gdyż nie wiedział jak wybrnąć z tego pytania. Co prawda rozmawiał z wieloma herosami, których rodzicami byli nie tylko bogowie greccy, ale i nordyccy i gdy chciał dopatrzeć się u nich cech ich rodziców szło mu to bardzo ciężko, no chyba, że była to cecha tak charakterystyczna jaki na przykład duża masa ciała, czy też odpowiedni kolor włosów. Słysząc kolejną odpowiedź Azjaty lekko się uśmiechnął już po raz kolejny podczas ich rozmowy. Cóż syn Apolla cieszył się, że jednak pomimo paru wpadek jakie mógł zaliczyć jednak Hoshiemu też miło było go poznać.
- Rzeczywiście bardzo ciekawe zrządzenie losu. Jednak cieszę się, ze poznałem kolejną osobę z tej samej drużyny. Takie znajomości są czasem przydatne. – powiedział spokojnie. W końcu takie znajomości były przydatne szczególnie jeśli trzeba było coś załatwić czy też pójść razem na misję. Owszem z takimi osobami można było też utrzeć komuś nosa jednak Ian nie był pewny czy takie rozwiązanie wchodziło, by w grę.
- Oczywiście, ze można wiedzieć. Moim ojcem jest Apollo. – rzekł spokojnie gdyż nie wstydził się tego. Wielu uważało, że to obniża jego zdolności bojowe lecz Core wiedział swoje i bardzo często pokazywał niedowiarkom, że w boju jest równie dobry jak syn Aresa czy też Baldura.
Hoshi Usami
Hoshi Usami
Re: Don't poison your heart Remember, you will feel this magical light Czw 11 Lip 2019, 17:14

Jeśli chodzi o Hoshiego to on starał się nie zwracać uwagi na komentarze ludzi. Tym bardziej na to co oni sobie tam na jego temat myśli. Oczywiści dużo razy było mu przykro i nie rozumiał skąd u osobników rasy ludzkiej jest tyle nietoreracji i złości. Bo co on inaczej wyglądał? Starał się przekładać na to, że oni mają coś z sobą, albo po prostu zazdroszczą tego, że Usami ma odwagę być... sobą. A nie tak jak każdy, szarym zwykłym człowiek, a Azjata jest jak kolory ptak. Teraz po wyjściu z Sierocińca w końcu wolny. Poza tym nie raz miał wrażenie, że serca ludzi są jakby zarażone jakąś trucizną.
Hoshi lubi wyróżniające się osoby, ale to nie znaczy, że do takiej zwyczajniej nie podejdzie. Bardzo ważny jest dla Usami'iego charakter. Poza tym na starcie każdemu daję białą kartkę, a co druga osoba z tym zrobi to jego sprawa. Hoshi będzie tylko bacznie się przyglądać, a jeśli uda mu się przekonać do siebie bruneta to "zwycieństwo" ma w kieszeni.
Przysłuchał się wypowiedzi Iana na temat cech charakteru herosów i ich rodziców.
- Zapewne. Cóż krótko tutaj jestem, więc na razie zostaje mi obserwacja - przyznał.
Hoshi chwilę się zamyślił zastanawiając się czym zajmuję się ten bóg.
- Apollo mówisz? Kiedyś mi się "wpadła" do rąk książka o różnych bogach. Jak się nie byle on jest grecki. Nie zajmuję się on dostarczając nowin czy jakby przesyłek czy listów on innych. Ma buty ze skrzydłam i chyba jegobatrybutem jest lira. Jeśli coś pokręciłem to popraw mnie. A poza muzyką czymś się tutaj zajmujesz? Jeśli o mnie chodzi to znam się na zielarstwie, medycyną i alchemią. Tak wstępnie zgodzili się bym pomagał w szpila czy w takim podobnym miejscu. To więc jeśli coś to wiesz gdzie mnie szukać - wyjaśnił.
Jakoś powoli robiło się zimno. A Hoshi musiał się do końca rozpakować i umówił się z Noemi i Violet na zwiedzanie.
Przez chwilę rozważał pewnie pytanie, mianowicie chciał się zapytać czy Ian nie chciał się kiedy z nim spotkać tak po prostu pogadać. Jednak jakoś te słowa nie chciały przejść mu przez gardło. Zbyt był zamknięty w sobie i miał jakieś obawy wobec mężczyzny. Już dowiedział się, że nie ma co się go bać, ale może tutaj chodzi o coś innego? Nie chciał być po prostu odrzucony.
- A Ty ze sobą nosisz jakiś notatnik i zapusujesz swoje utwory? - zapytał.
Strategia może i dobra to chociaż ominie temat zaproszenia na spotkanie.


hjPeRpq.gif
In your eyes I feel the flames of love.
I'm drowning in the sea of love.
And enough is never enough.
Ian Core
avatar
Re: Don't poison your heart Remember, you will feel this magical light Sro 18 Wrz 2019, 14:33

Ian już dawno przestał się zastanawiać nad istota ludzkiej natury czy też tym jak kształtuje się charakter ludzi. Nie dlatego, że go to nie obchodziło lecz takie rozważania prowadziły muzyka do czasem okrutnych wniosków, z którymi Core nie bardzo chciał się pogodzić. Owszem wiedział, że muzyka, którą tworzy czasem potrafi łagodzić obyczaje i pomagać ludziom ale niestety większość takich wypadków miała miejsce u niewielkiego procentu społeczeństwa. On sam nie rozumiał oceniania ludzi po pozorach i po tym jak ktoś wygląda czy też jak się ubiera. W końcu styl Iana różnił się od większości ludzi, którzy mieszkali w obozie i to było bardzo często przyczyną ataków na jego osobę lub też wyśmiewania jego umiejętności bojowych. No bo nie wiedział dlaczego niektórzy uważali, że syn boga muzyki i przewodnika muz będzie mógł w ogóle przelać czyjąś krew. A to często nie szło w parze z tym jaka była prawda.
Ian również podziwiał osoby, które posiadały własny styl i wyróżniały się wśród tłumu takich osób ubranych tak jak „ogólno przyjęta moda” pozwalała. I choć muzyk dawał wszystkim równe szanse przy pierwszym poznaniu to jednak był uważny i nie zawsze odkrywał siebie przy pierwszej rozmowie. Słysząc słowa Azjaty lekko się uśmiechnął.
- Obserwacja jest czasem najlepszą nauką ale nie przejmuj się szybko przyswoisz sobie zasady jakie panują w obozie. Jestem tego pewny. – powiedział i choć wiedział, że to może być frazes to jednak miał nadzieję, że Hoshi tego tak nie odbierze. Kolejne słowa lekko go rozbawiły ale nie pokazał tego po sobie.
- Tak mój ojciec jest bogiem greckim jednak trochę ci się pomyliło z Hermesem. Apollo to bóg muzyki i przewodnik dziewięciu Muz. To też patron zdrowia, sztuki, wyroczni i wróżb. Po strąceniu Heliosa do Tartaru mój ojciec przejął jego zadania i jeździ złotym rydwanem słońca po niebie. Co do Liry nie pomyliłeś się. Jest ona atrybutem mojego ojca. – powiedział i zamilkł na chwilę zastanawiając się nad tym co odpowiedzieć o swoich zadaniach. Nie chciał nikogo spłoszyć ale był bardziej wojownikiem niż medykiem. – No cóż ja jestem bardziej wojownikiem. Interesuje mnie sport. Więc najczęściej można mnie znaleźć na arenie lub też na salach treningowych czy też samotnie na łonie natury jak odpoczywam lub staram się coś stworzyć. Wówczas najczęściej zaszywam się gdzieś z gitarą i gram. – stwierdził choć nie wiedział czy to powód do dumy. Oczywiście muzyk był dobrym obserwatorem i zauważył, że Azjatę coś musi gnębić ale nie wiedział czy może o to zapytać. Wolał nie być za bardzo wścibski. Na szczęście gdy usłyszał kolejne pytanie na jego usta wypłynął kolejny uśmiech.
- Przy sobie nie mam notatnika ale w pokoju mam takie coś. Jak będziesz chciał przejrzeć moje zapiski możemy się kiedyś spotkać. Wówczas mogę ci je pokazać. – powiedział. Owszem miał nadzieję, że nie będzie zbyt do przodu jednak chciał znowu zobaczyć się z Azjatą.
Hoshi Usami
Hoshi Usami
Re: Don't poison your heart Remember, you will feel this magical light Pią 20 Wrz 2019, 17:58

Usami słuchał jak Ian poprawił go i opowiedział o swoim ojcu, bogu. Nie miał tego za złe brunetowi. Można powiedzieć, że nawet był wdzięczny. Dzięki temu poszerzył swoją wiedzę o bogach no i wie czym różni się Hermes od Apolla.
- Czyli można powiedzieć, że trochę jesteś podobny do mnie nie tylko przez swój własny, oryginalny styl, ale też masz duszę artystyczną - stwierdził.
Fajnie, że Hoshi spotkał w jakiś sposób podobną osobę do siebie.
- To już na przyszłość będę wiedział czym zajmuję się Twój ojciec - powiedział.
Uśmiechnął się do swojego towarzysza dość nieśmiało. Znów Japończyk zamyślił się.
- Gdy będziesz ranny to wiesz możesz do mnie przyjść bym Cię opatrzył. Pewnie będę uczył się tutaj walki, to jeśli to nie kłopot mógłbyś mi pokazać parę chwytów albo ruchów służacych do obrony i ataku? - zapytał.
Może to nie pośrednio powiedziane, że Azjata chciałby się spotkać z Ian'em. Nie chciał by brunet no nie wiem pomyślał, że za bardzo mu się narzuca, albo nawet co innego stwierdził...
- Robi się zimno i będę się zbierał, a Ty? - zapytał.
Hoshi jakoś nie miał odwagi coś jeszcze zaproponować. Nie miał takiej śmiałości jak osoby, które są pewne siebie.


hjPeRpq.gif
In your eyes I feel the flames of love.
I'm drowning in the sea of love.
And enough is never enough.
Ian Core
avatar
Re: Don't poison your heart Remember, you will feel this magical light Pon 30 Wrz 2019, 14:40

Core zastanawiał się czy nie był zbyt moralizatorski z poprawkami. Ok, wiedział, że nie wszyscy wiedzą wszystko o bogach, ale Ian też nie chciał spłoszyć Japończyka w jakikolwiek sposób. Cieszył się, że Hoshi go słuchał i miał nadzieję, że nie będzie miał mu za złe, iż go poprawił. Nie rozumiał dlaczego ale jakoś nie chciał, by nowopoznany heros się do niego zraził.
- Na to wygląda. W sumie dobrze się stało, że spotkałem osobę, która jest w jakiś sposób do mnie podobna. Tak sobie myślę, że w końcu nie będę sam. – powiedział. Ok, miał swojego brata krwi, z którym dzielili się wszystkim i chodzili od czasu do czasu na wspólne misje, także nie do końca Ian czuł się w obozie samotny. Jednak widząc, że jest ktoś, kto podobnie do Core’a ma własny styl i ma artystyczna duszą, zrobiło się Ianowi lżej na sercu. Owszem od początku rozmowy z Azjatą czuł się inaczej ale teraz wiedział, że z tym mężczyzna może pogadać o innych sprawach niż ze swoim bratem krwi. Core słuchał wypowiedzi Japończyka i lekko się uśmiechał za każdym razem gdy słyszał jego odpowiedź. Można powiedzieć, że podobał mu się tembr głosu Hoshiego ale jakoś nie mógł tego przed sobą przyznać lecz pomału takie informacje dochodziły do muzyka.
- Nie ma sprawy, zapamiętam i jak będę się źle czuł czy jak będę w gorszej formie to do ciebie przyjdę. A co do wspólnych treningów to nie ma sprawy. Możemy się na jakiś umówić jak będziesz chciał. Tylko będziesz musiał wybrać swoją ulubiona broń. – stwierdził muzyk i spojrzał na Japończyka. Cóż coś tam o wojaczce wiedział i miał swój oryginalny styl walki. Dlatego cieszył się na każdy trening czy też sparing. A taka nawet pozorowana walka z kimś, kto go w jakiś sposób rozumie może być bardzo ciekawym doświadczeniem.
Ostatnia wypowiedź zdziwiła Iana. Jemu nie robiło się chłodno ale to może przez to, że miał przełożoną przez ramię kurtkę jednak nie chcąc urazić Hoshiego w jakikolwiek sposób, spojrzał na niego i lekko się uśmiechnął.
- Masz rację. Robi się późno i lekko chłodnawo. Ja też będę się zbierał. Miło było ciebie poznać i mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy na jakimś treningu. – powiedział i wstał z ławki. Po czym wyciągnął dłoń w stronę Japończyka licząc na to, że on odwzajemni ten gest, a gdy tak się stało zaczął się oddalać wolnym krokiem w stronę domu Asklepiosa. Miał nadzieję, że Hoshi go dogoni.

[z/t x2]
Sponsored content
Re: Don't poison your heart Remember, you will feel this magical light

Don't poison your heart Remember, you will feel this magical light
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1
Similar topics
-
» Taste of poison paradise.



Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: OFFTOP :: Archiwum :: Fabuła-
Skocz do: