Maryline DiLaurentis Wto 19 Lut 2019, 21:16 | |
| Maryline DiLaurentis ✧ Maryline ✧ DiLaurentis ✧ 25 lat ✧ Australia, Goldsworthy ✧ 15 lat stażu w obozie ✧ Chione ✧ Team Asklepios ✧ Członkini ✧ Margot Robbie
| |
Aparycja ✧ Pierwsze co się rzuca w oczy, gdy spoglądamy na Maryline, to jej bardzo jasne włosy. Niby to blond, a niby biel. Fryzur nigdy nie miała długich, jej włosy sięgają do ramion i często powiewają swobodnie. Karnacji niestety po swojej ukochanej matce nie odziedziczyła, co prawda blada nie jest, ale bliżej jej do bieli niż do karmelu. Oczy świecą jej niebieskim blaskiem, tęczówki wręcz koloru nieba. Chyba niejeden by się zakochał w tym obliczu. Nad oczami gęste brwi, ładnie zrobione, a nie jakieś takie na odwal się. Nasada nosa wąziutka, a końcówka lekko rozszerzona. Nie zapomnijmy również o ustach, które są powabne i przykryte często matową szminką. Jak gdzieś się wybiera, dajmy na to na spacer, przykrywa je błyszczykiem, a tak, nic poza tym. Tu opowieść o wdziękach Maryline niestety się nie kończy! Panna DiLaurentis ma silne, szerokie ramiona i figurę klepsydry. Tak wiem, zaczęłam od dość dziwnej strony. Szerokie barki, wąska talia, oraz nieco szersze od talii biodra. Ładna, niezbyt duża pupa, no i wiadomo. Dodatki. Na prawej łydce Maryline znajduje się wytatuowany biały wąż, a prawe ucho ma przyozdobione srebrnym kolczykiem. Nie ubiera się w jakieś wysublimowane ciuchy. Czasami co prawda przyłoży się do swojego wyglądu, ale jak nie ma konkretnego powodu, to zwykłe dresowe spodnie, za duża koszulka i trampki jej w zupełności wystarczą. Nie maluje się, nie uważa żeby było to bardzo wymagane przy jej urodzie. Paznokcie ma również zadbane i nie malowane. Nie muszą mieć siedem warstw lakieru, żeby wyglądały dobrze.
| Charakter ✧ Gdyby określić jak Maryline zachowuje się w stosunku do społeczeństwa to można by powiedzieć, że oschle. Potrafi być nad wyraz złośliwa i często opryskliwa. W stosunku do nowo poznanych osób jest bardzo oziębła, nie lubi zawierać nowych znajomości. Przebywa w gronie tylko i wyłącznie bliskich jej osób, które ciężko sobie zapracowały na jej zaufanie i szczerość. Maryline potrafi być... wredna. Bardzo wredna. Nie raz doprowadzała ludzi do szewskiej pasji swoim jakże wysublimowanym stylem wredoty. Zdarza jej się być bardzo bezwstydną, nie interesuje się opinią innych. Mogliby równie dobrze nie istnieć. Czy jest infantylna? A i owszem, ale tylko w doborowym towarzystwie. Nie obawia się powiedzieć w prost tego co myśli. Nie to, żeby mówiła to co jej ślina na język przyniesie. Jest po prostu bardzo śmiała, nie obawia się niczego. Jest jednak pewna strona Maryline, która może zaskoczyć nie jednego. Panna DiLaurentis była za młodu zakochana, miłość od pierwszego wejrzenia. Kto by pomyślał, że tak niemiła, wręcz okropna osoba, może stać się w ciągu kilku chwil troskliwa i kochająca? Co prawda zdarza jej się być zaborczą, lubi kiedy ktoś daje jej swoją uwagę. Nie pogardzi również miłymi, wspólnymi chwilami. Czy to przy kominku z książką, czy to w polu walki, tańcząc z wiatrakami. Maryline jest też bardzo wrażliwa, jeśli chodzi o pole miłosne. Przejmuje się zdecydowanie bardziej, gdy ma kogoś w sercu. Blondynka jest też... bardzo uparta. Nie łatwo jest z nią wygrać jeśli już na czymś postawi. Nie zdradziłaby również swojej miłości, jest bardzo lojalna wobec ukochanego i zdarza się, że również zazdrosna. Podczas walki raczej nie ma co się zastanawiać jak może się zachowywać. Zrobi wszystko by wykonać swoje zadanie. Odrzuci swoje zmartwienia na bok i stanie się bezwzględną maszyną do zabijania.
|
Przykładowy post ✧ Dzień nie był zbyt przyjemny. Padało, a wiatr jeszcze to wszystko pogarszał. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że blondynka miała na sobie cienki płaszcz przeciwdeszczowy. Oczywiście pod spodem cienka koszulka oraz dżinsy, które przylegały niewygodnie do skóry Maryline. Były całe mokre od deszczu, płaszcz wcale nie pomagał. Wlekąc za sobą nogi przez las pełen obrzydliwych roślin w końcu dotarła na miejsce. W jej oczach zabłysnął ten sam blask, kiedy przyszła tu po raz pierwszy. "Dom" wyszeptała cicho, a gdy już podeszła do bariery nie zwlekając ani chwili dłużej weszła do obozu... Miesiąc wcześniej Przez ponad pięć miesięcy tropiła Ulfherdina, który notorycznie przeszkadzał mieszkańcom w okolicach Paryża w spokojnym życiu. Kilka dni temu otrzymała informację o jego prawdopodobnej lokalizacji. To było w końcu to. Przez te tygodnie nie dostała prawie nic. Żadnego tropu, tylko pogłoski i ciała, które nie mogły zbyt wiele pomóc w dochodzeniu Maryline. Ta wiedziała jednak, że nie może się poddać i zlekceważyć swojego zadania. Czas spędzony we Francji poświęcała nie tylko tropieniu bestii, ale również treningowi. Im mocniejsza była, tym lepiej dla niej, mogła być pewna, że podoła takiemu zadaniu, a skoro osobiście wręczono jej to zadanie, to oznaczało to nic innego. Tylko ona mogła temu podołać. Nie wybierała się w te tereny z drużyną, poszła sama, co może i nie było dobrym rozwiązaniem, ale ona najlepiej pracowała samotnie. Każdy najmniejszy szczegół ona musiała przeanalizować, nikt inny. Nie ufała ludziom na tyle, by powierzać im takiego poważnego zadania do wykonania. Tego dnia zadecydowała, że łowy rozpocznie nocą. Wiadomo, ubranie tylko i wyłącznie przystosowane do walki, lekkie, wygodne i miało chronić. Posrebrzana broń też znalazła swoje miejsce w jej ekwipunku. Noc była bardzo spokojna, wskazane miejsce przez informatora było strzałem w dziesiątkę. Oczywiście gęsty las, lekka mgła, słaba widoczność, sporo paproci, krzaków i trochę kamieni. Maryline miała dwa wyjścia, wykorzystać swoje zdolności i zatrzymać potwora z ukrycia albo nie patyczkować się i go po prostu zaatakować. Oczywiście wybrała... to pierwsze. Potwór był zajęty swoją osobą przy leżu, które sobie zrobił. Wyglądało to jak istny kabaret. Nie wyglądał wcale na groźnego, ale zadanie mówiło jasno: zlikwiduj Ulfherdina. Stanęła za jednym z drzew blisko swojego celu. Stwór o dziwo jeszcze jej nie wyczuł, możliwe, że miał zepsuty węch. Blondynka nie była tym kompletnie zainteresowana. Wychyliła się powoli i ostrożnie zza drzewa mierząc ręką w potwora. Zamroziła biedakowi łapy, skowyt był tak głośny, że zdenerwowanie Maryline tylko dołożyło ulfherdinowi. Blondynka zamroziła mu i pysk. Stała co prawda ukryta za drzewami w odpowiedniej odległości, ale widziała wszystko, ból i cierpienie. Bestia błagała o litość... ale jej nie znalazła. Widać było, że wilkołak próbował się bronić, jednakże dziewczyna miała zupełnie inne plany. Zamachnęła się posrebrzanym mieczem, przebiła serce wilkołaka i kilka razy obróciła miecz w jego ciele. Jakby cieszyło ją znęcanie się nad przegranym. Wyjęła po kilku chwilach miecz z ciała potwora i już miała palić jego ciało. Już wyjmowała z kieszeni zapalniczkę, a do plecaka sięgała po butelkę z benzyną. Poczuła dziwne mrowienie po plecach. Wydawało jej się to zbyt proste. I miała oczywiście rację. Osoba, która podała jej informację wprowadziła ją w samo centrum pułapki. Maryline zaatakowana z zaskoczenia dostała mocno pałką baseballową w tył potylicy i zemdlała. Po kilku godzinach obudziła się przez chluśnięcie wody. Cała mokra krzyknęła i rozglądając się dookoła dostrzegła, że znajduje się w tym samym miejscu, w którym wcześniej była, ale teraz siedziała przywiązana do drzewa. Dwójka rabusiów przeglądała plecak DiLaurentis, gdy informator stał przed nią i zadowolony ze swojego podstępu splunął jej między nogi. -A myślałem, że herosi są silniejsi.Maryline powstrzymując gniew czekała tylko, aż mężczyzna odsłoni się, by mogła rozerwać łańcuch, który trzymał ją mocno przy drzewie. Dwójka pozostałych mężczyzn świetnie się bawiła wyjmując bieliznę i ubrania Maryline. Dziewczyna wiedziała jednak, że musi się opanować, jeśli chce przeżyć. Taka walka mogła być dla niej bardzo niebezpieczna. -No już kochana, zaraz się Tobą zajmiemy...Wymruczał informator kiedy schylał się w jej kierunku. Nie przewidział tylko tego, że Maryline w ciągu kilku sekund zamrozi łańcuchy, zerwie je i przywali jego głową w drzewo. Podnosząc się szybko z ziemi spojrzała na pozostałą dwójką. -Dawajcie skurwysyny...Rzuciła do mężczyzn z lekkim uśmiechem i zamrażając ich w miejscu, tam gdzie stali, przeszła obok nich i zabrała swoje rzeczy. Obróciła się ostatni raz w ich stronę i pokazała im środkowego palca. Pewnie zginęli na miejscu, no chyba, że ktoś tamtędy przechodził, licho wie. Jej spacerowi powrotnemu przeszkodził jednak ryk wilkołaka, który najwidoczniej nie dawał za wygraną. Widać było, że się zregenerował. Maryline tym razem nie miała zamiaru zmarnować benzyny i zapalniczki na jakieś popychadła. Wyciągnęła z pochwy miecz, z plecaka szybko wyjęła butelkę z benzyną. Bestia była szybka, ale nie na tyle, by zaskoczyć DiLaurentis. Gotowa do odskoku ominęła szarżę potwora i wbijając mu miecz w grzbiet przycisnęła go jak najmocniej do ziemi. Oblała go szybko benzyną i odskakując od niego uskoczyła przed jego agresywnym atakiem. W kieszeni miała jeszcze posrebrzany nożyk. Wystarczyło skoczyć w odpowiednim momencie na bestię i przebić jej serce. Kiedy wilkołak ponownie rzucił się w stronę blondynki ta zrobiła unik w dół i jak wąż wybiła się do góry by wbić nóż w serce bestii. Drugą ręką odpaliła zapalniczkę i podpaliła potwora. Ryk, skowyt, pisk. Maryline stała i patrzyła jak ulfherdin pada na ziemię i ginie w płomieniach z nożem w sercu. Stała tak dobre dziesięć minut upewniając się, czy aby na pewno wilkołak już nie wstanie. A gdy była już gotowa zabrała swój sprzęt, wyczyściła go i odwróciła się na pięcie. Ona już była w drodze powrotnej do ukochanej Ameryki... Teraźniejszość Jej mieszkanie nic a nic się nie zmieniło. Stawiała za sobą okropne ślady błota, wchodząc do środka, ale nie przejmowała się tym. Najważniejsze było, że znajdowała się w swoim domu. Po tych kilku miesiącach, tak bardzo brakowało jej tego miejsca, że pierwsze co zrobiła w swoim mieszkaniu to podeszła do regału z książkami i zdjęciami. Na jednej z półek było zdjęcie jej i pewnego mężczyzny, który skradł jej serce. Uśmiechając się jak młoda nastolatka pod nosem wyszeptała jego imię zamknęła oczy rozkoszując się tą chwilą. Ciekawostki ✧ Mówi biegle w języku łacińskim ✧ W swojej kolekcji książek posiada ponad 50 kryminałów, które przeczytała co najmniej 2 razy ✧ Nie pogardzi dobrze zrobioną pizzą salami ✧ Potwornie boi się pająków ✧ Nie posiada zwierzęcia, uważa, że nie umiałaby się nim zająć ✧ W wieku 5 lat jej ojciec zabrał ją na pamiętną wycieczkę do lunaparku - tego samego dnia niefortunnie zginął. ✧ Zawsze podobały jej się odbicia muszelek morskich w lodzie ✧ Jej rarytasem są banany w cieście ✧ Ma prawo jazdy, ale nie prowadzi zbyt często ✧ Uwielbia alkohol, ale tylko w doborowym towarzystwie
|
|