Mały wodospad  - Page 2 DpyVgeN
Mały wodospad  - Page 2 FhMiHSP


 

Mały wodospad

Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Mały wodospad Sob 29 Cze 2019, 01:05

Mniejsza ilość pacjentów w szpitalu była ściśle powiązana z wydarzeniami, które miały miejsce ostatnio w obozie. Herosi byli zaaferowani przejęciem przez Corvusa tytułu kapitana i nie mogli się doczekać imprezy z tym związanej. Były to przecież biesiady godne olimpijskich standardów: najlepsze jedzenie, muzyka, niekończący się alkohol, lejący się strumieniami i pośród tego dzicy, niewyżyci herosi, którym w smak jest opuszczenie gardy i zabawa w jedynym bezpiecznym miejscu dla nich na tym świecie: w obozie półkrwii.
Nero był w podłym nastroju i dobrze, że Elisa nie zdecydowała się na wystraszenie go. Był synem boga strachów i raczej nie zareagowałby na to pozytywnie, bo nie był skory do żartów. Z resztą - nigdy nie był. Tylko, że on by odwinął się tak, iż zapewne Gatti wylądowałaby tym samym w szpitalu po jego ciosie. Nie bez powodu był uznawany za jednego z najbardziej przerażających herosów w obozie.
Uniósł momentalnie głowę, gdy usłyszał znajomą sobie barwę głosu. Przekręcił głowę i chłodnym wyrazem twarzy spojrzał na Włoszkę, lustrując ją od stóp do głów. Jak zwykle wyglądała świetnie i tylko tyle mógł o niej powiedzieć. Na jej komentarz nie miał zamiaru reagować w jakikolwiek sposób, bo on z reguły był mało wylewny. Ograniczył się tylko do wysłania jej informacji swym spojrzeniem, że wcale go to nie bawi.
- Zgubiłaś się? - spytał złośliwie, jakby miała lat trzynaście, a nie ponad trzydzieści.
Wstał z siedzenia i obrócił się plecami do brunetki, ponownie chwytając w dłoń mały kamyk, który wyrzucił od razu do wody. Schował obie ręce do kieszeni i przyglądał się tak chwilę tafli, by ponownie odwrócić się w stronę swojej starej znajomej.
- Mam być ojcem, rozumiesz to? - rzekł wyraźnie podłamany. Jeśli komuś miał się zwierzyć, to tylko Elisie, bo choć ostatnio nie było między nimi najlepiej (głównie przez jego związek z Alvą), tak jako jedyna znała go tyle czasu, iż mógł nazywać ją swoją przyjaciółką.
Gość
Gość
avatar
Re: Mały wodospad Sob 29 Cze 2019, 01:50

Jasne, imprezy. Jakoś ją to w ogóle nie bawiło, co wcale nie oznaczało, że nie podobała jej się ta zmiana kapitana. Początkowo nawet uśmiechała się na wizję krótkiego relaksu i pewnej zabawy. Początkowo, bo później zewsząd słyszała rozmowy na temat nadchodzącej imprezy. Alkohol, alkohol i więcej alkoholu. A tym przecież gardziła. Odechciało jej się tego całego cyrku, nie planowała się pojawiać na imprezie dłużej niż to konieczne i w dobrym tonie. A ta cisza i spokój, nagle zaczął ją niemiłosiernie irytować. Czy naprawdę półbogowie musieli zniżać się do prostych, by nie powiedzieć prostackich uciech z życia ludzi biednych umysłowo? Alkohol...
Zdaje się, że Nero nigdy nie był skłonny do żartów, ale z drugiej strony wiedziała, że z jej strony toleruje trochę więcej. Minimalnie, ale wiedziała na ogół na ile sobie może pozwolić. Zresztą już nie raz zniosła jego ogromne pokłady złości, także teraz to kaszka z mleczkiem była. Taki chleb powszedni niemal.
Westchnęła cicho i wywróciła teatralnie oczami, wcześniej wytrzymując jego poważne spojrzenie. Widziała je już tyle razy, że przestało robić to na niej wrażenie. Zresztą może i byłby przez nią postrzegany jako groźniejszy i bardziej niebezpieczny, gdyby nie jeden fakt - znała go za długo. Zdążyła lata temu opłakać jego śmierć nawet, także mógł sobie posyłać jej groźne spojrzenia. Droga wolna.
- To nie ja tu wyglądam na zagubioną niczym małe dziecko - kącik ust jej zadrżał w uśmiechu, ale ostatecznie wzruszyła ramionami, bo przecież właśnie tak dla niej Gio wyglądał. Na zagubionego i niepewnego, co było naprawdę niepokojącym widokiem. Przyglądała mu się w milczeniu i zastanawiała się czy to czas, by się oddalić. Nie miała jednak rezygnować ze swojej miejscówki, była tutaj pierwsza.
- Nie rozumiem - popatrzyła na niego zdziwiona, jakby właśnie oświadczył jej, że kupił sobie szczeniaczka albo coś równie delikatnego i słodkiego. - Przecież ty nie nadajesz się na ojca - wyrzuciła z siebie pierwszą myśl wciąż zdziwiona, ale zaraz westchnęła robiąc kilka kroków w jego stronę. - Dlaczego mnie to nie dziwi, że Alva tak szybko zaciążyła? Mówiłam ci, że to nie jest kobieta dla ciebie - mruknęła zła, bo naprawdę nie widziała sensu tego związku, o czym już niejednokrotnie mu próbowała mówić.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Mały wodospad Sob 29 Cze 2019, 14:23

Życie półbogów było krótkie, dlatego nic dziwnego, że starali się czerpać z niego garściami i często nie myśleli o żadnych konsekwencjach. Jedni pili na umór na imprezach, inni wykonywali szeregi niebezpiecznych misji tylko dlatego, że lubią trochę adrenaliny, a jeszcze inni wpadali podczas stosunków i musieli martwić się, co będzie dalej? Z jednej strony herosi mieli zapewnione tutaj wszystko co niezbędne do życia i to na dość wysokim standardzie. Z drugiej strony, byli zobligowani do tego, by służyć obozowi i wykonywać misje. A z takich często nie wracali. Jaka to jest perspektywa dla młodych rodziców, którzy chcieliby w pełni poświęcić się wychowaniu swojego potomka? To były pierwsze duże wątpliwości Giotto, bo nawet jeśli zdaniem Elisy na ojca się nie nadawał, tak jednak wolał być przy dziecku, niż zginąć gdzieś tam na świecie.
Roztargnienie było po nim widać, bo Nero musiał sobie radzić z wieloma rzeczami sam. Od zawsze był wyalienowany i nawet pomimo bycia zastępcą Folklore. Chodził swoimi ścieżkami, wszystko robił po swojemu, a swej siły użyczał tylko wtedy, gdy jego podejście i wola zbiegały się z interesem obozu. Dodatkowo fakt nękania go koszmarami i ponurymi wizjami przez Fobosa, który tylko w ten sposób mógł przekazywać mu jakiekolwiek wiadomości, nie pomagał mu w osiągnięciu odpowiedniej formy. Był zły, zmęczony i zmartwiony tym, że ma być ojcem i jednocześnie wie, że nie jest na to gotowy.
Schował ręce do kieszeni i przekręcił głowę w bok.
- To nie jest jej wina - odparł. - Świadomie robiliśmy to bez zabezpieczenia. Wpadliśmy jak szczeniaki... - dodał, karcąc się za to, że był nieodpowiedzialny niczym nastolatek, któremu zależało tylko na chwilowych uciechach bez konsekwencji i zobowiązań.
Znał stosunek Gatti do Dahlberg i już nie raz kłócili się o to, że córka Freyi to nie jest materiał na partnerkę dla Giotto. Z drugiej strony zaczynało go to frustrować, bo kogokolwiek by Włoch nie wybrał, to Elisa zawsze znajdywała jakieś "ale", by próbować mu obrzydzić partnerkę.
Spojrzał na nią i westchnął lekko, bo Gatti chyba znowu miała racje. Giotto Nero ilekroć pakował się w jakiekolwiek relacje inne niż przyjaźń, kończył zawsze w ten sposób: z wątpliwościami.
- Zaczynam sądzić, że żadna nie jest dla mnie - ponarzekał, co odzwierciedlało w jakimś stopniu jego podejście.
Miał trzydzieści cztery lata, a jego liczba poważnych związków ograniczała się do tylu, ile można policzyć na palcach jednej ręki. Za każdym razem kończyło się to w ten sam sposób: on był zbyt trudny albo zbyt poważny i albo nie nadawał się na faceta, albo nie nadawał się na ojca, albo był zbyt mało towarzyski albo zbyt dużo wykonywał misji. Z Alvą miało być inaczej i na początku było. Ale dość szybko zostało to zweryfikowane.
Obrócił się znowu w stronę wodospadu, stając plecami do niej.
- Mój świat to wojna, będę okropnym ojcem - wydukał już bardziej pogodzony z faktem niż zły. - Powinienem sobie odpuścić to wszystko: partnerki, dzieci, rodzinę i skupić się na tym, co potrafię najlepiej - oczywiście miał tu na myśli walkę. Bo w sumie tylko to mu wychodziło i tylko to jako tako kontrolował. Reszta aspektów życia była dużo cięższa do ogarnięcia. I często niewarta świeczki.
Gość
Gość
avatar
Re: Mały wodospad Sob 29 Cze 2019, 22:40

Elisie to krótkie życie wcale nie przeszkadzało. Nie chciała się starzeć, nie móc się ruszać, mieć demencje i całe spektrum tych wszystkich konsekwencji spowodowanym powolnym umieraniem ciała i umysłu. Wolała żyć głośno i krótko, zresztą uważała, że przez swoje lata wiele z półbogów przeżywa więcej, niż większość ludzi przez swoje wydłużone czasem dwukrotnie życie. Nie oznaczało to jednak, że jej przepisem na udaną imprezę było schlanie się i zachowywanie jak debil. Albo i gorsza, jak zwyrodnialec. Na alkohol nie potrafiła patrzeć inaczej, skrzywienie z dzieciństwa pozostanie z nią na zawsze. Nie oznacza to też, że w ogóle nie ruszy alkoholu, ale to jednak były minimalne ilości, o ile na jakieś się decydowała.
Gatti o swoich problemach mówiła właściwie jedynie Gio czy tego chciał słuchać czy nie oraz czy w ogóle to robił czy jedynie był w pobliżu jej narzekającego monologu. Jasne, że były osoby, którym powiedziała, gdy gryzło ją coś błahego, ale o poważniejszych rzeczach wiedział tylko mężczyzna. Czy o tym pamiętał, to już inna kwestia. Chociaż o jej trudnych ostatnich dwóch latach z ojcem nie wiedział nikt. Wiedziała, że ten był przez ludzi lubiany nawet gdy zaczął pić, bo świetnie udawał i się krył. A ona nie miała wyjścia, jak się tylko uśmiechać i udawać, że są najnormalniejszą rodziną, a ojciec jest małym bohaterem wychowując córkę bez matki. Taa...
- Świadomie robiliście to bez zabezpieczenia? Ile ty masz lat? Czternaście? - pokręciła z niedowierzaniem głową. - No i jak nie jej wina, skoro ewidentnie namieszała ci w głowie? Wcale się nie zdziwię, jeśli taki miała plan od początku - spojrzała na niego poważnie, bo naprawdę tak sądziła. W końcu wiedziała od lat, że próbuje ona Nero złapać i usidlić. A powszechnie znanym sposobem nie tylko wśród ludzi były dzieci. Trzeba jej jednak było przyznać, szybko jej to poszło.
To nie tak, że Elisa robiła to celowo i chciała dla niego źle. Wręcz przeciwnie przecież, dlatego pokazywała mu jego błędy, gdy brał się za pierwsze lepsze panny. Musiał przejrzeć na oczy i zacząć się nieco bardziej cenić.
- Oj już nie dramatyzuj, musisz tylko podnieść swoje wymagania, mówiłam ci to już niejednokrotnie - specjalistka od związków się znalazła. Co nie zmienia faktu, że wybierane do tej pory panny były co najmniej mierne, a Alva to już w ogóle jakaś porażka jest. Nigdy jej nie lubiła, a teraz miała ją oglądać przy boku swojego przyjaciela i to wrabiając go w ojcostwo? Ona już sobie z nią porozmawia.
- Nie uważam, że będziesz okropnym ojcem. Zwyczajnie do tego nie pasujesz, moim zdaniem zresztą nikt z nas do tego nie pasuje. Najlepiej byłoby zrobić sobie dziecko z ludźmi, odwiedzać je od czasu do czasu zapewniając bezpieczeństwo, ale tutaj? Gdy oboje rodziców walczyli? To nierozsądne - to już wiemy, jak ona zapatrywała się na posiadanie potomstwa. O ile, to z ludźmi, bo przynajmniej jeden z rodziców mógł dożyć dorastania dziecka. Taki ich los.
Wywróciła jedynie oczami na jego dalszy ciąg myśli. Tak, najlepiej to w ogóle z nikim nie rozmawiać przez całe życie i prowadzić życie pustelnika. Nic nie mówiąc podeszła bliżej do wody i zrzuciła z siebie zarówno koszulkę, jak i spodenki oraz buty. Woda w oczku wyglądała zdecydowanie zachęcająco, a im to się przyda. Jej na pewno, bo nie sądziła, by poszedł w jej ślady. - Chodź do mnie, woda ukoi twoje myśli, odpoczniesz trochę od tego - odezwała się dopiero będąc już po pas w wodzie. Zanurzyła się cała i odgarnęła mokre włosy do tyłu, gdy wypłynęła. Naprawdę czuła, że woda wycisza myśli, nie rzucała sobie tego ot tak.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Mały wodospad Sob 29 Cze 2019, 23:19

Pytanie tylko jak kto pojmował starość, bo w przypadku herosów o starości mówiliśmy już w wieku 50 lat. Dla półboga przeżycie połowy wieku było czymś niezwykłym. Z reguły nie dożywali oni nawet czterdziestu lat i to były właśnie statystyki. Nie było więc tu mowy o żadnych demencjach, alzheimerach czy parkinsonach, bo dzięki boskim genom szansa na jakąkolwiek chorobę była niska. Gorzej, że heros nie miał jak dożyć tej starości, bo wcześniej ginął albo na jakiejś misji, albo z powodu czegoś innego - np. walki z chociażby takimi NoGods.
Nero pamiętał mnóstwo jej historii. Może nie wszystkie, bo jego pamięć też miała swoje limity, ale na pewno jej kłopoty nie były mu obce. Chłonął to jak gąbka, bo on rzadko kiedy przechodził do sensownych dialogów. Tutaj jednak mógł jej pomóc i przynajmniej służyć za kogoś, przy kim dziewczyna może się wygadać. Doradzić jej pewnie nie doradził niczego, bo uważa, że każdy powinien sam zajmować się swoim życiem. Z drugiej strony, nigdy nie prosiła go o rady, a o obecność i wysłuchanie. A to jej zapewniał.
- Dałem się ponieść - odparł chłodno, tłumacząc słabo swoją decyzję, która finalnie zakończyła się zapłodnieniem.
Słuchał jej uważnie, choć w żaden sposób mu to nie pomagało. Wiedział, że miała racje i że on dał się ponieść chwili. Raz w życiu Giotto Nero opuścił gardę i od razu się wpierdolił po sam kraniec importowanej z Włoch koszuli. Nic dziwnego, że sądził, iż to nie dla niego takie familijne ekscesy. On chyba naprawdę powinien porzucić wszelkie próby wiązania się z kimkolwiek i skupić się na rzemiośle wojennym.
- Uważasz, że kapitan drużyny Aegira i jeden z najlepszych lekarzy w szpitalu to słabe kwalifikacje? - uniósł lekko brwi w geście zdziwienia, bo tak jak Alvy można było nie lubić, tak jej pracę należało docenić. Była silną kobietą i to nie ulegało wątpliwości.
Stał z rękami w kieszeniach i patrzył na nią, bo mówiła mądrze. Dzieci powinny móc dorosnąć obok swoich rodziców i nie martwić się o to, że z dnia na dzień mogły zostać sierotami. Bycie półbogiem nigdy tego nie gwarantowało, bo niebezpieczeństw było multum i tylko czyhały one na jeden, nawet najmniejszy błąd.
Obserwował ją też, gdy zrzucała z siebie ubranie i powoli wchodziła do wody. Ciało miała obłędne, ale to już zostawił dla siebie, bo nie było sensu dzielić się takimi spostrzeżeniami. Potrzebując jednak orzeźwienia postanowił dołączyć do niej. Ściągnął z siebie koszulkę, prezentując jej swój pełen blizn tors, który byłby zapewne wstrząsającym widokiem, gdyby nie obecność tatuaży, które maskowały część z nich. Zrzucił też spodnie, skarpetki i buty, po czym wszedł do wody, nie przejmując się, że mogła być w nieodpowiedniej temperaturze.
Zanurzył się cały i zanurkował pod wodę, chcąc poczuć chłód wody, który od razu mu pomógł. Chociaż w małym stopniu go zrelaksował. Wynurzył się po kilku chwilach i podpłynął do Elisy. Przez lejącą się wodę z wodospadu, musiał być blisko niej, by nie było potrzeby wykrzykiwania w jej stronę jakichkolwiek słów.
- Dzięki... - powiedział, przekręcając nieznacznie głowę w bok.
Giotto Nero podziękował komuś. Koniec świata.
Gość
Gość
avatar
Re: Mały wodospad Sob 29 Cze 2019, 23:52

Szansa na choroby była minimalna, ale jednak nie zerowa. Zresztą generalnie jakoś myślenie o sobie jako o staruszce jej się nie podobało. Wolała żyć dniem i później odejść szybko i z hukiem, a nie z powodu wieku. Nah, to nie dla niej. Może i nie miałaby ochoty umrzeć teraz, ale była od wielu lat pogodzona z tym, że jest to możliwe. Zresztą blizna ciągnąca się przez całe jej plecy o czymś świadczyła. Była przecież wtedy gówniarą, ledwo co pojawiła się w obozie i otarła się o śmierć. Może nie wynikała ona z obrażeń, a raczej tego, że gdyby nie pomoc, poległaby już wtedy w walce. Wtedy zrozumiała, że może umrzeć zawsze i postanowiła też tak żyć, by nie mieć czego się wstydzić przed samą sobą.
Elise nie chciała rad, chciała wysłuchania albo możliwości wyrzucenia wszystkiego z siebie przed kimś, komu naprawdę mogła ufać czy jej słuchał czy nie. Wtedy zaczynała trochę inaczej na wszystko patrzeć, dostrzegać inną możliwość i perspektywę. A jeśli nie dało nic się ze sprawą zrobić, to przynajmniej wyrzucała z siebie całą frustrację.
Mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem. Cisnęło jej się kilka złośliwych komentarzy na język, ale widząc jak mocno niezadowolony był z obecnej sytuacji, postanowiła go nie drażnić. Odpuści sobie tym razem na rzecz pomocy w inny sposób. Trzeba zrozumieć to, że pomimo tego, iż kobieta nie chciała rad odnośnie swojego życia, chętnie pytania (a najczęściej i nie) dzieliła się swoimi przemyśleniami na temat życia Gio. Nie każdy jest idealny i ona nie utrzymywała, że taka jest.
- Nie o tym mówię. Jeśli chcesz patrzeć na same osiągnięcia, to powinieneś rozejrzeć się wśród panów raczej. Chodzi mi o osobowość, a jej jest warta tyle, co worek ze śmieciami - jasne, że uważała Alvę za świetnego lekarza czy silną kobietę, co nie zmienia faktu, że jako osoba, była dla Gatti nic nie warta. A już na pewno nie warta uwagi Nero.
Oczywiście, że mówiła mądrze. To jej się niezmiernie często zdarzało i on mógł czasem jej posłuchać. Chociażby gdy mu już kilkukrotnie mówiła, by zostawił rudą w spokoju, bo nie jest dla niego odpowiednia. Czasami miała wrażenie, że nawet jemu mózg się wyłącza obok pięknej kobiety.
Jego blizny, choć zdecydowanie bardziej usiane, nigdy jej nie przerażały. Raczej fascynowały, w końcu z jakiegoś powodu wiecznie odsłaniała własną na plecach, a raczej jej fragment, bo całość można było dostrzec jedynie, gdy związała włosy i - przede wszystkim - rozebrała się przynajmniej do bielizny jak teraz. Uśmiechnęła się lekko jednak widząc, że do niej dołącza. Szczerze mówiąc nie spodziewała się tego w ogóle. Udało mu się po tylu latach ją zaskoczyć, niesamowite.
- No nie wierzę... - mruknęła rozbawiona, ale zaraz jej uśmiech zmienił się w inny, znacznie cieplejszy. - Wiesz, że nie masz za co - wzruszyła lekko ramionami i mimowolnie przesunęła palcami po jego sporej bliźnie na klatce piersiowej śledząc wzrokiem własną dłoń. Dopiero po chwili zabrała dłoń i powróciła do niego spojrzeniem. - Mówiłam, że woda koi - uśmiechnęła się odrobinę szerzej, by opaść plecami na taflę wody i pozwalając przez chwilę się w nią zagłębiać. Dopiero po chwili przekręciła się lekko i podpłynęła bliżej wodospadu. Zawsze lubiła to miejsce.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Mały wodospad Nie 30 Cze 2019, 00:11

Pogodzenie się ze śmiercią było pierwszym krokiem, by przekroczyć bramy Hadesu. On był niejednokrotnie bliski końca, a jednak za każdym razem udawało mu się ujść z życiem. Zawdzięczał to swoim umiejętnościom, doświadczeniu i podejściu, które różniło się od wszystkich herosów. Innym mogło się wydawać, że byli gotowi na wszystko. Nie byli. Giotto Nero był. I to odróżniało go od reszty. Był we wszystkim najdalej, zabijał najwięcej i najwięcej przeżył. Ilość udanych misji, które ma na koncie, przekraczały wszelkie standardy. Miał już trzydzieści cztery lata i dalej nikt go nie wysłał do piachu. Zaczął być przez to arogancki, ale był świadom swoich nieszablonowych zdolności.
Jego zdanie kłóciło się z opinią Gatti, ale nie dbał o to. Oboje wiedzieli swoje: on uważał Alvę za świetną partnerkę, ona zaś za najgorszą z możliwych. Póki co wygrywała, bo ta ciąża nastąpiła zbyt szybko. Wszystko jednak mogło się jakoś wyrównać, jeśli tylko Dahlbergh będzie na tyle odpowiedzialna i dojrzała, że pogodzą życia herosów z wychowaniem dziecka. Będzie to trudne, ale jest wykonalne.
Giotto słuchał Elisy często i w przypadku Alvy nie było inaczej. Znał się z rudą ponad dziesięć lat i ten czas był pełen scysji oraz uprzykrzania sobie życia. Powiedzieć, że się nie lubili, to nic nie powiedzieć. Do czasu ich zejścia się, nikt nawet nie pomyślałby, że Alva Dahlbergh mogłaby czuć do Giotto Nero coś więcej, niż wyłącznie niechęć. Elisa co prawda ostrzegała go, że kto się czubi, ten się lubi i że córka Freyi może mieć interes w tym co robi. I chyba znowu miała rację...
- Jaka według ciebie powinna być partnerka dla mnie? - spytał prosto z mostu, chcąc poznać jej pogląd na tę sprawę.
Będąc już w wodzie, dziwnie się poczuł, gdy byli tak blisko siebie. Dotąd rzadko zdarzało im się być w takich sytuacjach, a same okoliczności były dość dziwne. Szybko jednak puścił te myśli w niepamięć i skupił się na przyjemności: ochładzającej wodzie, przyjemnym dotyku Elisy i jej charakterystycznej, acz nader uroczej barwie głosu.
Nie silił się nawet na uśmiech, bo rzadko się uśmiechał. Czuł się jednak dobrze i spoglądał na brunetkę cały czas, gdy ta odpływała od niego.
- To nie woda - rzucił sam do siebie, licząc na to, że Gatti tego nie usłyszała.
Podpłynął jeszcze bliżej wodospadu niż ona i pozwolił na to, by woda opadała prosto na jego twarz i klatkę piersiową, a później na plecy i ramiona, gdy przekręcił się w wodzie. Znalazł wygodny kamień, na którym mógł stanąć i utrzymywać bez problemu równowagę. Jakby to miejsce było stworzone właśnie do tego.
Po chwili relaksu przymknął oczy i zanurkował, czując się pod wodą jak we własnym domu. Przepłynął kilka metrów i ogarnął się dopiero w momencie, gdy głową delikatnie zahaczył o brzuch Włoszki. Natychmiast wyłonił się na powierzchnię i spojrzał na nią z dość dwuznacznej perspektywy, bo byli bardzo blisko siebie.
Uniósł lekko brwi, patrząc na jej twarz.
- Mam za co - odniósł się do poprzednich słów. - Choćby za uratowanie mnie wtedy po starciach z karagorami - przypomniał o sytuacji, w której odniósł ciężkie rany i trafił do szpitala, w którym akurat pracowała w tym czasie Elisa. To ona go zoperowała i to dzięki niej przeżył. Już nie raz nie dwa go zszywała przecież.
Przekręcił głowę w bok, patrząc jak księżyc oświetla całą taflę wody i zarazem ich samych. Potem ponownie przeniósł spojrzenie na Włoszkę, ale już nic nie powiedział. Po prostu patrzył na nią.
Gość
Gość
avatar
Re: Mały wodospad Nie 30 Cze 2019, 00:42

Ona nawet nie zamierzała porównywać się do jego umiejętności i zasług. Zresztą, w jej skromnej opinii nikt nie powinien tego robić, o ile w planach nie miał robienia sobie z niego autorytetu, do którego chcieli równać. Bez dwóch zdań Giotto był osobowością, która napędzała stracha, zwłaszcza młodszym, choć i ci starsi bywali przy nim spięci. Ją osobiście to trochę bawiło, ale to może zasługa też tego, że znała go jeszcze jako dzieciaka z uśpioną swoją naturą. Dla niej po części nadal takim właśnie był, choć bez wątpienia bardzo się zmienił. Zresztą, ona przez te dwa lata, gdy on wyjechał też się zmieniła niemal nie do poznania. Jego charakter zmienił obóz, jej ojciec. Wiadomo, że ten kształtuje się przez całe życie, ale są rzeczy, które zmieniają w człowieku coś już na zawsze. Nie byli tymi samymi ludźmi, a jednak tak ich właśnie czasem postrzegała.
Tyle razy mu mówiła, by uważał na rudą, że te jej zachowanie nie jest konsekwentne, że jest w nim coś dziwnego, że ona próbuje go tak poderwać. Nie słuchał, a raczej nie wierzył jej słowom, że tamta kobieta niby miałaby go nawet w najmniejszym stopniu lubić albo nawet tolerować. No nic, ostatnio i tak wyszło na to, że miała rację, chociaż w tym wypadku wolałaby jednak jej nie mieć, by Gio nie wpakował się w takie gówno.
- Taka jak ja - odpowiedziała z pełną powagą z zainteresowaniem obserwując jego twarz, by wyłapać reakcję. Po kilku sekundach uśmiechnęła się rozbawiona i wzruszyła ramionami. - Bo ja wiem? Dobra przede wszystkim dla ciebie, ale nie tylko. Nie tylko ze względu na swoją pracę, ale po prostu. Poza tym waleczna, silna, rozsądna. No i nie być głupia. Szybciej ci opisałabym jaka być nie powinna, wystarczy spojrzeć na Alvę - no cóż, nie była typem osoby, która będzie kryć się ze swoją niechęcią, a już na pewno nie w takiej sytuacji. Miała nadzieję, że mężczyzna przejrzy na oczy, póki jeszcze do końca go nie ogłupiła i nie owinęła sobie go wokół palca, bo to nie wątpiła, że nadejdzie, gdy nadal z nią będzie. Zacznie się do niej dostosowywać, chodzić tam, gdzie ona chce, mimo, że jemu to nie leży. Albo znowu nie będzie chodził w pewne miejsca, zacznie trzymać się z tymi, z którymi i ona, takie drobne zmiany, ale istotne w gruncie rzeczy. W końcu po co z kimś się wiązać, jeśli chciało się w nim coś zmienić?
Nie usłyszała. Gdy najpierw podpłynął i ona znalazła się bliżej niego, ale gdy się na nowo oddalił, na moment zatopiła się w chłodnej wodzie, by dopiero po dłuższej chwili się podnieść. Zapatrzyła się z delikatnym uśmiechem na księżyc, który zawsze ją uspokajał, jakby zsyłał na nią falę ciepła i otuchy. Uwielbiała na niego patrzyć, co biorąc pod uwagę jej matkę, nie było czymś znowu zaskakującym.
Gdy poczuła na brzuchu delikatny dotyk, spojrzała w dół w momencie, w którym on się wynurzył. Uniosła się na sekundę jedna z jej brwi, ale nic nie powiedziała. Co zresztą byłoby tu do dodania? Uśmiechnęła się nieco zadzierając głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- Oj przestań, było minęło. Nie ma o czym mówić - machnęła lekceważąco ręką, bo to były przecież stare dzieje. Owszem nie raz i nie dwa go łatała i tym razem nie wynikało to jedynie z jej pracy, ale i sympatii. Nie było sensu tego roztrząsać. Patrzenie mu w oczy było dość trudnym zadaniem, gdy znajdowali się tak blisko wodospadu, dlatego zerknęła na dłuższą chwilę na księżyc. A potem mimowolnie zaczęła wodzić dłonią zarówno po jego tatuażach, ale i przede wszystkim bliznach i to na nich skupiła swoje spojrzenie.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Mały wodospad Nie 30 Cze 2019, 01:05

Giotto był od zawsze nieco wyalienowanym dzieckiem i przyjaźnił się z Elisą tylko dlatego, że ona miała w sobie tyle siły, iż nie zraziła się przy pierwszych próbach nawiązania z nim jakiejkolwiek znajomości. Była uparta i dzięki temu potrafiła do niego dotrzeć, co było tak naprawdę relacją na całe życie. Nero na palcach jednej ręki mógł zliczyć swoich przyjaciół i ona była na pewno pierwszym z nich. Jeśli ograniczyć to do ludzi z okresu przedobozowego, to tylko ona zasłużyła sobie na to miano w jego oczach. Dlatego właśnie była wyjątkowa, bo Gatti jako pierwsza trafiła w jakiś sposób do Nero.
Trzeba było widzieć twarz Włocha w momencie, gdy kobieta odpowiedziała mu na pytanie odnośnie idealnej kobiety dla niego. Początkowo nie wiedział co powiedzieć, bo w sprawach sercowych był raczej słaby. I później też niewiele więcej przychodziło mu do głowy. Stał przez chwilę jak wryty, dopóki ta nie załapał, że to był żart i Elisa sama nie zaczęła wymieniać cech, które jej zdaniem powinna mieć potencjalna partnerka syna Fobosa.
Odprowadził ją wzrokiem, gdy udała się do wody.
- Faktycznie, taka jak ty - rzucił sam do siebie, nim dołączył do niej.
Póki co nie myślał o Alvie w kategorii laski narzucającej swoją wolę. Z resztą bądźmy szczerzy, czy Giotto Nero dałby się w jakikolwiek sposób zdominować? On w każdej dziedzinie był o krok do przodu, jeśli tylko chciał. Zawsze chodził swoimi ścieżkami i przeważnie to był problem dla jego partnerek: nie potrafiły zrozumieć, że on idzie tylko tam, gdzie chce. Jeśli Dahlbergh tego nie pojmowała, to szybko to wszystko upadnie.
Będąc blisko niej czuł się spokojniej, a przy tym mógł się rozluźnić. Dalej był co prawda gburem i socjopatą, ale jej to chyba nie przeszkadzało. Mimowolnie przeczesał dłonią jej włosy, gdy ta spoglądała na księżyc. Zachęcił go do tego jej dotyk, który był dużo odważniejszy niż zazwyczaj. Fakturę jego ciała znała na wylot, bo sama wielokrotnie łatała te blizny, po których teraz przejeżdżała. Byli na dość płytkiej części akwenu, dzięki czemu bez problemu mogli stać tak obok siebie.
- Lubię cię - rzekł spokojnym tonem, uśmiechając się kącikiem ust. I to było coś niezwykłego, bo on znając się z nią tyle lat, może kilka razy w swoim życiu się uśmiechnął. Plus kolejne wyznanie? Coś z nim było nie tak.
Gość
Gość
avatar
Re: Mały wodospad Nie 30 Cze 2019, 01:35

O Elisie można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że się poddawała czy dawała za wygraną. Giotto mieszkał na tyle blisko, że miał stać się jej najbliższym przyjacielem czy tego chciał czy nie. Pragmatyzm przede wszystkim i on miał o tyle szczęścia, że okazał się być tym mieszkającym najbliżej w podobnym dla niej wieku. Może i nie był tak wesołym, pełnym entuzjazmu i wiecznie nawijającym dzieckiem jak ona, ale jej zdaniem właśnie tym wtedy się uzupełniali. Dopięła swego i ze zdecydowaną mocą nazywała go swoim przyjacielem, choć i tu w obozie niektórych to dziwiło.
Ona widziała jego twarz i z trudem zachowała powagę. Wcale jej to nie uraziło, bo przecież sobie żartowała. Nie żeby uważała siebie za jakąś gorszą czy niegodną kogokolwiek, zdecydowanie była lepszym materiałem na partnerkę od rudej. Granice ich relacji od lat były jasne, więc rozumiała jego reakcję. Sama prawdopodobnie by nie wiedziała, jak powinna się zachować w odwrotnej sytuacji. W końcu nie mogła zaprzeczyć temu, że Nero był niezwykle przystojnym mężczyzną, co dostrzegała stale.
Miał dużo szczęścia, że nie docierały do jej uszu te ciche komentarze rzucone, gdy zawsze się od niego oddalała. Wtedy mogłoby się trochę pozmieniać między nimi, bo nie należała przecież do wstydliwych kobiet i zrobienie pierwszego kroku nie było dla niej problemem, o ile widziała zainteresowanie. Póki co, zobaczymy co będzie dalej i czy faktycznie nie będzie ulegał brzuchatej partnerce. Miała taką nadzieję, ale wiedziała swoje. Ta choroba postępowała, bo przecież wcześniej wiedziała doskonale, jak na nią reagował. A teraz zrobił jej dziecko, śmiech na sali.
Kącik ust jej drgnął w uśmiechu, gdy tylko dotknął jej włosów. Ot odruch można by tłumaczyć, bo nie da się ukryć, że delikatny dotyk po włosach czy skórze głowy niezwykle ją relaksował. Łatwo było ją tym wprowadzić w stan pomruków i bezwiednego przytakiwania na propozycje tak długo, jak pieszczota się nie kończyła. Nie wiedziała czemu właściwie sunie palcami do jego torsie, chociaż nie widziała w tym nic złego. W końcu było to na pozór niewinne, zresztą nie szanowała Alvy, więc nawet gdyby takie nie było, to... miałaby to gdzieś.
- Ja ciebie też lubię - uśmiechnęła się szerzej, gdy już otrząsnęła się z chwilowego zdziwienia, gdy nawet dłoń zatrzymała się na jego ciele, a sama musiała aż podnieść głowę, by spojrzeć na jego twarz. Ten niewielki uśmiech i to niby nic nie znaczące wyznanie, naprawdę sprawiło jej radość i ciepło na sercu. W końcu oto przed nią stał ten straszny Gio, uśmiechał się i wreszcie przyznał, że ją lubi. Nie żeby tego nie wiedziała, ale usłyszeć to zupełnie inna bajka. Dłuższą chwilę milczała patrząc mu w oczy, a dłoń też wciąż w bezruchu trzymała na jego żebrach.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Mały wodospad Nie 30 Cze 2019, 02:13

Nie ulegało wątpliwości, że Giotto miał te szczęście, iż za młodu mieszkał obok Elisy i w czasach, gdy kształtowały się ich osobowości oraz rozwijali się intelektualnie, zawiązali więzy przyjaźni. To była głównie jej zasługa, bo on zawsze myślami był nieobecny, zawsze był odludkiem i tylko dzięki jej determinacji, mogą teraz cieszyć się takimi chwilami jak ta. Pewnie gdyby nie to, że przeżyli ze sobą dzieciństwo, to w obozie już by się nie zaprzyjaźnili. Charakter Nero nie pozwalał na to, by zbliżać się do niego w jakikolwiek sposób, a i sama Elisa pewnie miałaby dość tych podchodów po którymś dniu spławiania jej, albo nie słuchania.
Zgłupiał, bo był słaby w te klocki i tak naprawdę nigdy nie zastanawiał się, jakby to było z Gatti. Miał ją cały czas pod nosem, zawsze była, kiedy tego potrzebował i tak naprawdę przywykł do jej obecności w swoim życiu. Mieli tylko jeden okres rozłąki, gdy on dołączył do obozu, a ona była jeszcze za mała, by poznać prawdę o sobie. Ostatecznie jednak staż Elisy przy nim był najdłuższy i chyba przez przyzwyczajenie nie dostrzegał tego, jak bardzo do siebie pasują i jak się uzupełniają. Oraz jak dziewczyna działa na niego, bo przy innych nie głupiał, tak jak przy niej.
Przeczesywanie włosów było stałym rytuałem u niego, gdyż uwielbiał się nimi bawić. To było jego przyzwyczajenie z lat dziecięcych, gdy zabawiał się w ten sposób włosami mamy. Uwielbiał fakturę włosów, zwłaszcza takich zadbanych jak te Włoszki. Ponadto, jako dziecko pozwalał sobie niejednokrotnie czynić to również z pomocą jej kłaków, plącząc je, tworząc supełki i kołtuny. Nawet teraz po latach dalej to robił, co prawda rzadziej, ale zdarzało mu się, tak jak teraz.
Jej wyznanie podniosło go na duchu, bo była wyjątkowa. Jej zdaniem się przejmował, jej zdanie szanował i o niej myślał, gdy dokonywał pewnych wyborów. Była jego sumieniem oraz najlepszym przyjacielem od zawsze. Wmawiał sobie, że jest niezależny, ale to dzięki Gatti cały czas się trzymał - dosłownie i w przenośni.
Pokręcił chwilę włosami wokół palców, mając z tego ogromną frajdę, czego nie dał po sobie poznać. W świetle księżyca córka Nyks wyglądała jeszcze bardziej zjawiskowo niż zawsze. Noc jej sprzyjała, co było oczywiste, biorąc pod uwagę jej pochodzenie. Jeśli w dzień była boginią, to w nocy była kimś więcej i to też go fascynowało, bo przy takiej niezwykłości pozostawała sobą.
Uniósł głowę ku górze, bo trochę zapatrzył się w jej oczy. Zmierzwił palcami jej włosy i podrapał ją w geście pieszczoty z tyłu głowy, delektując się tą chwilą ciszy i spokoju. Ona jedyna mu w niczym nie przeszkadzała, a nawet lepiej się przy niej odpoczywało.
Znowu opuścił wzrok, spoglądając na twarz Włoszki.
- Dawno nie mieliśmy chwili dla siebie - rzucił, myśląc oczywiście o spotkaniu tylko we dwoje. Takiego spotkania jednak nigdy jeszcze nie mieli.
Gość
Gość
avatar
Re: Mały wodospad Nie 30 Cze 2019, 10:32

Może by się tu zaprzyjaźnili, a może i nie. Wszystko to zależało od tego, jakie wrażenie na niej mężczyzna by sprawił. Czy postrzegałaby go jedynie jako gbura jak znaczna część osób? Nie sądziła, bo przecież od zawsze widziała w nim coś więcej, niż tę powłokę, zimną i silną, ale wciąż powłokę. Była bardziej niż pewna, że głęboko skrywał się trochę inny mężczyzna, którego kilkukrotnie przecież widywała. Potrafił być inny, spokojny, łagodny, troskliwy i do tego wcale nie potrzebowała, by ciągle się uśmiechał czy non stop nawijał. Znała go na tyle, że w tych drobnych gestach znajdowała innego człowieka i tym bardziej doceniała, że był jej przyjacielem.
Ona nie była typem gdybającym, więc skoro nigdy do niczego między nimi nie doszło, nie zastanawiała się w ogóle nad tym, że być może powinno. Fakt faktem jednak po swoich własnych słowach naszła ją krótka myśl, że bezsprzecznie była lepszą partią od rudej i istotnie by do niego pasowała. Nigdy nie wykazał jej większego zainteresowania i z jakiegoś powodu ona też tego nie zrobiła. A przecież był niezwykle przystojny i świetnie zbudowany, blizny go nie szpeciły, a jedynie dodawały charakteru. Może powinna coś z tym zrobić? Może...
Właśnie chyba dzięki niemu już w dzieciństwie odkryła, jak bardzo lubi, gdy ktoś bawi się jej włosami. W końcu jeśli można powiedzieć o jej ojcu, że we wcześniejszych latach był względnie normalny i troskliwy, to nie był jednak delikatną w swej naturze matką. Gdy już wiązał jej włosy, a raczej rozczesywał, bo to pierwsze się nie zdarzało, to robił to szybko i zdecydowanie. A później robiła to już sama. To Gio jako pierwszy i przez długie lata jedyny obdarzał ją tak delikatnym dotykiem, że nawet kołtuny były niewielką cenę, jaką szło jej potem płacić.
Gdy bawił się jej włosami na moment cofnęła się wspomnieniami właśnie do dzieciństwa, jednak szybko to porzuciła. Teraz było lepiej, zdecydowanie i nie było sensu wracać nawet do tych lat, które z jej dzieciństwa były najlepsze. Elisa nie czuła się jak jakaś bogini czy wyjątkowo, w końcu oni wszyscy byli tutaj dziećmi jakichś bogów. To, że jej matką była akurat Nyks ją cieszyło, ale to przecież właśnie z tego względu uwielbiała noce, księżyc i inaczej prezentowała się w jego blasku. Taka jej natura.
Gdy oderwał od niej spojrzenie i ona na krótką chwilę zatrzymała się na księżycu, by zaraz powrócić spojrzeniem do jego torsu, po którym jej dłoń z wolna zaczęła znowu się poruszać. Kiedy jednak poczuła jego drapanie - i to przecież z tyłu, w miejscu dającym jej najwięcej przyjemności - mimowolnie odchyliła nieco głowę przymykając na moment oczy. Nie chciała, by zabierał dłoń, ale wiedziała, że mężczyzna zrobi co będzie chciał, a ona nie miała śmiałości prosić go o to, by nie przestawał. Z cichym westchnięciem powróciła spojrzeniem do własnej dłoni, którą zatrzymała w okolicy jego serca.
- To prawda, brakowało mi tego - uśmiechnęła się lekko i zupełnie nieświadomie zbliżyła się do niego jeszcze bardziej przenosząc swoje palce i uwagę na bliznę znajdującą się na szyi. Drugą dłoń jakby do podparcia i stabilizacji zatrzymała na jego biodrze, ale przecież wcale tego nie potrzebowała. Zwyczajnie chciała.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Mały wodospad Nie 30 Cze 2019, 15:29

Był urodzonym wojownikiem i indywidualistą, dlatego bardzo ciężko było mu nawiązywać nowe przyjaźnie. Miał bardzo ciężki charakter, był oschły, nieuprzejmy, zbyt bezpośredni i cyniczny, co w połączeniu z niewielką ilością wypowiadanych przez niego słów, było wręcz przepisem na przyjaciela najgorszego z możliwych. Elisa wytrzymała to wszystko i wyrobiła sobie takie zaufanie u niego, że traktował ją już jak istotną część swojego życia i chyba tylko przed nią byłby w stanie się otworzyć tak mocno. Dlatego też zamiast spławić ją na samym początku, zaczął się uzewnętrzniać, co w jego przypadku działo się raz na bardzo długi czas.
On też do dzisiaj się nie zastanawiał, czemu nie spróbowali razem. Skoro się znosili i jak się okazało - lecieli na siebie, to w tym momencie problemem był tylko i wyłącznie fakt, że Giotto niedawno zszedł się z Alvą i będzie mieć z nią dziecko. Z drugiej strony, ilość wątpliwości, które pojawiły się wraz ze słowami Gatti, co najmniej się zdublowała i przez to miał mętlik w głowie. Sam nie wiedział czego chce, bo jednocześnie chciał Alvy i dziecka oraz Elisy. Albo tak przynajmniej mu się wydawało.
Wiedział, jak Włoszka jest łasa na pieszczoty i już nie raz nie dwa głaskał ją w ten sposób, by wiedzieć, jak na to reaguje. Sprawienie jej takiej przyjemności nie było żadnym problemem dla niego, bo i on odczuwał z tego ogrom satysfakcji. Przyjemne z pożytecznym.
- To zawsze trochę domu w obozie - podzielił się myślą, odnosząc się oczywiście do przeszłości, gdzie wielokrotnie zdarzało im się podczas jakichś ognisk sąsiedzkich siedzieć obok siebie i zachowywać się jak prawdziwi przyjaciele.
Jeśli przestawał drapać ją z tyłu głowy, to tylko dlatego, że przenosił pieszczotę na włosy, które na nowo zaczynał plątać i mierzwić. Kątem oka dostrzegł, że bielizna Elisy prześwituje wobec kontaktu z wodą, ale słowem się nie odezwał. Zostawił to dla siebie i nawet nie korzystał mocno z okazji, by zerknąć na jej biust. Chciał być w porządku.
Jego druga dłoń również nie pozostawała bierna i gdy ona przysunęła się do niego, on machinalnie objął Gatti u dołu pleców i nieznacznie docisnął do siebie, wymuszając niejako wtulenie się w niego. Rzadko pozwalał sobie na takie gesty, ale w tej sytuacji wydawało mu się to dość normalne. Bo jakby na to nie patrzeć, Elisa ze wszystkich herosów w obozie była obejmowana przez niego największą ilość razy.
Tkwił tak w jednej pozycji, rozkoszując się chwilą beztroski i przyjemności, która wynikała z kontaktu cielesnego z Elisą. Było mu dobrze, po prostu.
Gość
Gość
avatar
Re: Mały wodospad Pon 01 Lip 2019, 00:56

Ona nie miała większego problemu z zawieraniem nowych relacji, ale te były proste, nic nie znaczące tak naprawdę. Gdy w grę wchodziły bliższe relacje, jak chociażby przyjaźń było ciężej niż można by było się spodziewać w jej przypadku. Ona też nie była uroczym króliczkiem czy wesołą koliberkiem, którego wszędzie było pełno. Była jedną wielką sprzecznością i Gio jakoś to znosił. Oboje nie mieli szczególnie łatwo, ale ona była na tyle upartą osobą, że ta relacja musiała im wyjść, skoro wypatrzyła w nim swojego przyszłego przyjaciela lata świetlne temu.
Alva nie ściana, zawsze można było ją przesunąć czy też usunąć. Niekoniecznie z obozu, ale ze swojego życia. Dziecko jednak było już sporym problemem, bo zdawała sobie sprawę, że Włoch nie potrafiłby się od niego odwrócić. Chociaż była wręcz pewna, że ruda to wszystko uknuła, co stwierdziła, iż tak musiało być. W końcu gdyby miała nie zajść, to by nie zaszła, a wszechświat i bogowie próbowali dać Gatti znać, że ten związek nie ma szans. Tak przynajmniej to teraz odbierała.
Zawsze, gdy czuła takie pieszczoty, miała wrażenie, że się rozpłynie. Było to jednocześnie tak przyjemne i relaksujące, jak zaskakujące, że tak prosty dotyk, może tak na nią działać. A jednak. Zaraz jednak błogość zniknęła z jej twarzy, zastąpiona została zasępioną miną i spięciem całego ciała.
- Obóz jest moim domem - rzuciła i brzmiałoby to całkiem rozsądnie, gdyby nie powiedziała tego tak szybko i tak gniewnie. Może i przywoływał lepszy okres jej tamtego życia, ale nadal nie potrafiła o tym myśleć dłużej, niż przez sekundę. Nawet Gio nie wiedział o tym wszystkim, co mogło być mylące biorąc pod uwagę, że póki nie wyjechał, była w dobrych relacjach ze swoim ojcem. Nie zamierzała mówić nikomu o swojej przeszłości, nawet jemu.
To, że jej bielizna pokazywała za dużo po kontakcie z wodą było czymś, z czego doskonale zdawała sobie sprawę. Nie było jednak to coś z czym chciała się kryć czy czułaby się skrępowana. Ją rzadko takie uczucie dopada, a przed Włochem od dawna nic takiego nie czuła.
Uśmiechnęła się lekko, gdy poczuła jego silną dłoń i siłą rzeczy się w niego wtuliła. Oparła głowę o jego tors, a rękoma objęła go w pasie. Może i przytulali się już nie jeden raz i dwa też nie, ale nigdy jednak nie w takiej sytuacji i scenerii. No cóż, ta cała sytuacja była niespodziewaną nowością, choć ona nie miała zamiaru narzekać. Dobrze czuła się mając jego tak blisko siebie, a i jej ciało całkowicie już zapomniało o poprzednim napięciu mięśni wywołanym wspomnieniami.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Mały wodospad Pon 01 Lip 2019, 13:48

Nie zastanawiał się na razie nad rozstaniem z Alvą, ale słowa Elisy dały mu sporo do myślenia. Może faktycznie ruda tylko czekała na to, by spuścił gardę i dał się usidlić? Dziecko było dość skuteczną formą, a przy tym zwiększało szanse, że nawet wobec problemów z dogadaniem się między sobą, i tak będą próbować żyć razem, bo przecież dobro dziecka jest na pierwszym miejscu. Nie posądzał Dahlbergh o takie podejście, ale przecież nie znali się od dziś i tak naprawdę ruda była do wszystkiego zdolna, byleby tylko dostać to, czego chce. A jak chciała jego, to znajdź ktoś lepszą metodę niż wpadka i wspólna opieka nad dzieckiem z szansą na znalezienie porozumienia.
Już od dawna wiedział o tej podatności na proste pieszczoty Gatti. W przeszłości wielokrotnie zdarzało im się być w podobnych sytuacjach, choć wtedy kontekst był zupełnie inny. Teraz, gdy on miał tyle chaosu w swoim życiu i przy tym, co sobie wyznawali oraz jak na siebie patrzyli, zaczynał rozumieć to w zupełnie inny sposób. Daleko mu było do pierwszego kroku, ale zaczynał dopuszczać do siebie myśl, że brunetka jest właśnie tą, na którą on tak czeka. Bo często właśnie wyglądało to tak, że coś miało się na wyciągnięcie ręki, a szukało gdzieś daleko.
Poczuł, jak jej całe ciało spięło się i między innymi dlatego objął ją, by czuła go obok - jego bliskość i wsparcie. W słowach był oszczędny, w gestach trochę mniej i chyba to nieco ocieplało jego wizerunek. Podobało mu się to, jak spokojna przy nim była i że ma na nią taki wpływ. Wplótł dłoń w jej włosy i drapał ją znów po tyle głowy, chcąc sprawić jej jak najwięcej przyjemności.
- Chodź - szepnął jej do ucha i wykonał powoli kilka kroków do tyłu, stopniowo zapuszczając się na większą głębokość oraz kawałek dalej od wodospadu.
Zatrzymał się dopiero, gdy woda otulała niemalże całe jego ramiona, a z jej tafli wystawała tylko szyja bruneta. Wiedząc, że dla niej może być trochę za głęboko, złapał ją dłońmi za talię i uniósł, by finalnie wymusić na niej objęcie go w dowolny sposób, byleby tylko nie musiała męczyć się ruchem rąk, by utrzymać chociaż wodę na powierzchni. Ich twarze były dość blisko, ale dzięki temu ruchowi nie musiała zadzierać głowy, a przy tym nie odczuwali aż tak chłodu wiatru, który zerwał się na kilka chwil w okolicach wodospadu.
Obejmował ją w okolicach kości ogonowej, nie przejmując się ani tym, że teoretycznie nie powinien znajdować się w tak dwuznacznej pozycji z przyjaciółką, ani że nigdy tego nie robili w ten sposób. Dał się ponieść chwili. Bardzo przyjemnej chwili.
- Obóz ma swoje uroki - rzucił, mając spokojną minę.
I teraz pytanie czy mówił to o widokach, które mieli teraz wokół, czy o jednym widoku, który miał teraz przed oczami.
Gość
Gość
avatar
Re: Mały wodospad Pon 01 Lip 2019, 14:40

Poczucie odpowiedzialności było w nim tak silne, że nawet Alva już dawno temu musiała wiedzieć o tym, że co by się nie działo, to Nero dziecka by nie porzucił ot tak. Dlatego słysząc jego jakże (nie)radosną nowinę, od razu węszyła spisek. W końcu ile oni ze sobą byli? Niemal momentalne zajście w ciąże, śmierdziało jej na kilometr i to wcale nie dlatego, że była do rudej uprzedzona. Znaczy się okej, była, ale to tylko i wyłącznie sprawka Alvy. Gdyby była normalna i przede wszystkim odpowiednia dla niego, to nie miałaby problemu, choć cała sprawa nadal byłaby zbyt szybka.
Elisa lubiła, gdy wykorzystywał tę wiedzę, ale z drugiej strony kto nie lubił, gdy druga osoba sprawiała przyjemność. Niemniej takie zachowanie wychodzące od niego zawsze odbierała właśnie jako reprezentację tej części osobowości, którą tak skrycie przed wszystkimi chował. Wtedy doceniała relację z nim jeszcze bardziej widząc, że przy niej zachowuje się jak przy nikim innym i to była jej zasługa w jakimś stopniu. Teraz jednak było inaczej niż zawsze, co w większości mogłoby wywołać poczucie niepokoju, gdy przekraczało się jakąś niewidzialną granicę relacji, to dla niej to było naturalne i na miejscu.
O ocieplaniu wizerunku ciężko było mówić, ponieważ ona patrzyła na niego zupełnie inaczej. Znaczy się jasne, widziała w nim tego herosa i bohatera, co wszyscy. Nie widziała w nim natomiast tego socjopaty i gbura, o którym większość mówiła. Był specyficzny, ale jej zdaniem był dobry i jego dość milczący typ osobowości wynagradzał jej tymi drobnymi gestami. No, ale to było przeznaczone dla niej, co sprawiało dodatkowo, że czuła się wyróżniona spośród wszystkich.
Rozluźniła się dość szybko w jego ramionach i pieszczotliwym geście drapania po głowie. Przytaknęła jedynie na jego cichą prośbę i spokojnie ruszyła razem z nim w głąb wody. Ze spokojnego kroku przeszła na pływanie, chcąc utrzymać się na powierzchni wody, a nie znaleźć się pod nią. Gdy ją ponownie objął, by jej pomóc, po raz pierwszy w jego towarzystwie się zawahała. Wiedziała, jak byłoby jej najwygodniej, ale on przecież był zajęty. A wbrew temu, co się tutaj malowało i braku szacunku do Alvy, nie była jakąś zdzirą. Niemniej szybko sobie odpuściła i zamiast kombinować, po prostu objęła się nogami w jego pasie. Gdyby ktoś ich z boku obserwował, z pewnością by stwierdził, że byli zdecydowanie za blisko siebie, jak na przyjaciół. Jej to jednak nie przeszkadzało, a wręcz się podobało.
- Nie da się temu zaprzeczyć - powiedziała cicho, nie siląc się na głośniejszy ton, w końcu byli tak blisko, że nie było takiej potrzeby. Bardziej nieświadomie niż z premedytacją, poprawiła się nieco tym samym zbliżając się do niego jeszcze bardziej, niemal przyklejając się do niego. Przesunęła jedną dłoń z ramienia na jego kark, by zanurzyć czubki palców w jego włosach. - Już dawno nie czułam się tak spokojna - przyznała patrząc mu w oczy. Niewielka odległość ich dzieląca, była czystą sprzecznością dla niej - onieśmielająca i dodająca odwagi jednocześnie.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Mały wodospad Pon 01 Lip 2019, 14:58

Nero był typowym Włochem, więc rodzina była dla niego wartością nadrzędną. Wkrótce miała się powiększyć, a Alva miała stać się jej częścią. To dlatego patrzył na to zupełnie inaczej niż okiem dostrzegającym spisek. Elisa miała na to pogląd mniej emocjonalny niż on i nawet taki chłodny logik oraz pragmatyk jak Giotto, nie był w stanie odseparować pewnych myśli od siebie. Nurtowało go mnóstwo pytań i ilekroć na jakieś znajdował odpowiedź, pojawiały się dwa następne. Gatti mogła mieć rację i ta próba usidlenia Nero była niczym innym, jak zobowiązaniem do próby stworzenia związku, nawet jeśli było za wcześnie, by o jakichkolwiek głębszych uczuciach tutaj mówić.
Elisa na pewno pod tym względem była wyjątkowa, gdyż rzadko kiedy Giotto silił się na aż takie czułości względem kogokolwiek. Była dotąd jedyną, a na pewno pierwszą, przy której tak się otworzył. Znali się już tyle czasu i byli na takim etapie znajomości, że stało się to dla niego czymś normalnym. Może nie rutynowym, bo jednak dalej był oszczędny we wszystkim, ale dzięki temu chyba wzmagało to wszystkie odczucia i potęgowało satysfakcję z tych małych gestów, którymi ją obdarowywał.
Nie zwracał uwagi na to, w jakiej pozycji się znajdowali. Jak zwykłe rozchodziło się o komfort i wygodę, a skoro Elisa uznała, że objęcie go nogami w pasie będzie odpowiednie, to mógł tylko przytaknąć. Sam do tego doprowadził, najpewniej świadomie i tylko zniwelował jeszcze bardziej odległość między nimi. Zdecydowanie nie wyglądali na przyjaciół. Najprędzej im było do pary spędzającej cudowny wieczór w świetle księżyca. I co gorsza z perspektywy jego lojalności względem Alvy (albo jej braku), ten obrót spraw cholernie mu się podobał.
- Ja również - przytaknął jej, bo w rzeczywistości tak się czuł. Zrelaksowany, wypoczęty i spokojny.
Te kilka chwil z nią pozwoliły mu zebrać myśli na nowo i z powrotem odzyskać wigor oraz pewność siebie, którą zatracił gdzieś pośród tych wszystkich wątpliwości. Bliskość była tym, czego potrzebował i jak widać - nie chodziło o bliskość Dahlbergh, tylko Elisy, która była przy nim zawsze i zawsze go tolerowała, nieważne czego by nie odwalił i nie powiedział. Latami pracowali na to, co mieli właśnie teraz.
Przechylił nieznacznie głowę i przybliżył ją jeszcze bardziej do twarzy Gatti. Choć wiedział, że nie powinien, tak nie mógł się powstrzymać od tego, by nie musnąć swoimi wargami jej ust. Pierwszy raz dał się ponieść własnym pragnieniom i przełamał pewną barierę, co poskutkowało tym, że ją pocałował. Delikatnie, ale jednocześnie z dużą dozą pewności. Oczywiście, jeśli na to pozwoliła, bo w przypadku znaczącej odmowy natychmiast tego zaprzestał.
Dopiero po chwili odsunął się, ale też niezbyt daleko, spoglądając jej cały czas w oczy. No kto by się spodziewał, że to on zainicjuje ich pierwszy pocałunek? Oczywiście nie licząc tego słodkiego całusa w policzek, który dała mu na podwórku, gdy bawili się w dom.
W ciszy obserwował ją, mając wielką satysfakcję (której nie dał po sobie oczywiście poznać) z faktu, że właśnie ją pocałował. Pozwolił sobie nawet na to, by dłonią ująć jej policzek i pogłaskać go opuszkiem kciuka. Jednego był pewien - chciał tego ponad wszystko i pierwszy raz zrobił to, co chciał, a nie to co powinien. Przynajmniej w swoim sposobie myślenia. Z drugiej strony, on już dawno powinien to zrobić. I oboje o tym wiedzieli.
Gość
Gość
avatar
Re: Mały wodospad Pon 01 Lip 2019, 16:28

Dla niej rodzina też była niezwykle istotna, ale to właśnie on ją tworzył. Właściwie to wszyscy mieszkańcy obozu byli dla niej wielką, trochę stukniętą rodziną, w której nie lubi się wszystkich. Tak przecież jest też w rzeczywistości, nie wszystkich się lubi, ba. Za większością się nie przepada i tu nie było inaczej. Elisa jednak pomimo niechęci do części osób, by im zawsze pomogła w sytuacji zagrożenia, broniła z całych sił czy robiła wszystko, by w szpitalu ich poskładać do kupy i odratować. Nawet Alvę, by ratowała z całych sił w razie konieczności, bo mogła jej nie szanować każdą cząstką ciała, to i tak uważała, że nikt z nich na śmierć nie zasługiwał.
Może i te dość naturalne gesty i czułości już dawno powinny im coś podpowiedzieć, ale zdaje się, że do dzisiejszego spotkania, byli na to zupełnie ślepi. Może to kwestia tego, w jakim miejscu się znaleźli i w sprzyjających okolicznościach? Ona zawsze w otoczeniu księżyca i nocy czuła się dużo spokojniej i pewniej, jej umysł był bardziej otwarty na świat i wreszcie mogła dostrzec to, czego nigdy nie widziała. A co przecież jej się podobało.
Przynajmniej w jednej kwestii byli zgodni, która dotyczyła jego (jeszcze) obecnej partnerki. Brak lojalności. Mogła tworzyć jakąś część tej rodziny, ale nigdy Elisa nie będzie jej szanowała bardziej, niż jej dłonie i to, jak nimi potrafiła ratować innych. Nic więcej pożytecznego czy dobrego w niej nie widziała, sama obłuda. Gatti sytuacja też się cholernie podobała, bo przecież gdyby było inaczej, nie brnęłaby w nią coraz dalej.
Uśmiechnęła się lekko, gdy się z nią zgodził. Zresztą, widziała ten bijący od niego spokój, co w porównaniu z tym, co działo się kilka metrów dalej na lądzie, było czymś niesamowitym. A zasługi przypisywała w takiej samej mierze spokojnej wodzie, jak i jej bliskości. No cóż, najskromniejszą osobą pod słońcem też nie była, ale po co miałaby być sztucznie skromna, skoro wiedziała co potrafi i miała tego efekty dosłownie pod nosem?
Kącik ust jej drgnął, gdy poczuła jego wargi na swoich nie zamierzając być bierna w tej sytuacji. Za bardzo jej się to podobało, by miała nic nie zrobić. Nie myślała o tym, że nie wypada przynajmniej z kilku powodów w tym momencie albo o absurdalnych obawach, że zniszczy to ich relacje. Wiedziała, że tak w ogóle się nie stanie. A już z całą pewnością nie zamierzała go odrzucać.
Zaskoczył ją tym pocałunkiem, jednak to było pozytywne zaskoczenie aniżeli jakiekolwiek inne. Patrzyła mu uważnie w oczy pozwalając, by cisza ich pochłonęła, a ciche odgłosy wody uspokoiły to, co w niej zakiełkowało. Myśli, uczucia i pragnienia, które obudził czymś tak prostym i delikatnym.
Z cichym westchnięciem tym razem to ona zbliżyła się do niego, nim jednak go pocałowała, dała mu pół sekundy na wycofanie się, gdyby jednak zmienił zdanie. Jeśli tego nie zrobił musnęła delikatnie jego usta, by po chwili pocałować go mocniej i bardziej zdecydowanie. Przycisnęła biodra do jego ciała, a jedną dłoń wsunęła głębiej w jego włosy, by po chwili zacisnąć na nich swoje palce. Choć mogło się to wydawać nieodpowiednie, dla niej właśnie wydawało się czymś odpowiednim, co powinno mieć miejsce już dawno temu.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Mały wodospad Pon 01 Lip 2019, 20:27

Nero miał nieco inne podejście względem rodziny, gdyż obozowiczów traktował częściej jak wrogów niż jak kogoś, z kim można byłoby spotkać się po latach i pić. Nie miał zbyt wielu przyjaciół, nie czuł sympatii do sporej części z nich i tak naprawdę nigdy chyba nie nazwie obozu domem, ani jego mieszkańców rodziną. Włoskie pochodzenie zobowiązywało do wiary w jedność krwi, ale nawet mimo tych kilku cech, które łączyły go z innymi (ot choćby z kilkoma innymi potomkami Fobosa), to jednak nie czuł przywiązania do nikogo poza pewną grupą ludzi, do której na pewno zaliczała się Elisa. Dość powiedzieć, że Nero poniekąd przyczynił się do śmierci jednego ze swoich braci, gdy ten chciał przejąć obóz, a Giotto nie stanął po jego stronie. Wyeliminował za to jego najlepszych wojowników, podczas gdy Folklore pokonał w walce o tytuł samego brata Włocha.
Dla niego okoliczności były sprzyjające, bo było cicho, spokojnie i mogli się skupić wyłącznie na sobie. Wiedział, że Gatti to stworzenie nocne, w końcu jej matką była sama "Noc", toteż nie dziwiło go zupełnie to, że spotykał ją w takich okolicznościach. Dla niej był to tak zwany prime time i mnogość nocnych spotkań, które o dziwo nigdy nie odbywały się w łóżku, jakie przeżyli razem była niepojęta. Widział ją chyba częściej w nocy niż w jakichkolwiek innych okolicznościach. Uroki córek Nyks.
Dlaczego odczuł potrzebę pocałowania jej? Tego nie potrafił wyjaśnić. Walczył jednak długo ze sobą i choć nie dał po sobie nic poznać, tak wewnątrz odbyła się wielka bitwa, której finalnym efektem była ta chwila zapomnienia. Czy raczej przypomnienia - bo przecież zależy jak na to patrzeć. On przypomniał sobie, kim jest dla niego Elisa i chyba w końcu zrozumiał, kim powinna być.
Objął ją mocno, nie chcąc wypuszczać jej ze swoich ramion. W tej chwili nie liczyło się nic i tak jak pierwszy pocałunek był delikatny, zapoznawczy wręcz, tak drugi był pełen pasji i uczuć. Nie całował w końcu byle jakiej dziewczyny. Całował swoją najlepszą przyjaciółkę, swoje największe wsparcie i osobę, dzięki której jest jeszcze w ogóle tutaj na świecie.
Nie miał zamiaru wycofywać się z tego, co sam zainicjował. Przytulił ją jeszcze mocniej, chcąc zniwelować każdą zbędną odległość między nimi. Choć przebywali w nieco chłodnej wodzie, tak czuł gorąc bijący od jej ciała i to zachęciło go do tego, by zrobić to samo co ona - wpleść dłoń we włosy, tylko, że on miał dużo więcej pojedynczych nici do zabawy niż ona. A z pewnością dłuższych.
Całował ją bez opamiętania, z trudem łapiąc oddech, gdyż trwało to bardzo długo. Ani myślał jednak odsunąć się od niej. Wpijał się raz za razem w jej usta, całkowicie się w tym zatracając. Raz w życiu dał upust swoim pragnieniom i zrobił właściwie - obdarował uczuciem tą, która na te uczucie zasługiwała najbardziej i która najbardziej pracowała na to, by je otrzymać. Jeśli kiedykolwiek myślała o nim jak o kimś, kogo darzy choć cząstką miłości, to dziś w końcu zostało to odwzajemnione.
Odsunął się po bardzo długiej chwili, łapiąc kilka oddechów. Pogładził ją wewnętrzną częścią dłoni po policzku i lewej stronie szyi, spoglądając jej głęboko w oczy, w których się zatracił. Oparł swoje czoło o jej i chwilę stał tak w ciszy, wyrównując oddech.
- Nareszcie? - zapytał, a na jego twarz znowu wkradł się ten mały, ale szczególny uśmiech.
Dopiero teraz zaczynał rozumieć, ile czasu stracili na tym, że bezskutecznie szukali partnerów gdzieś wokół, podczas gdy to, czego pragnęli, znajdowało się tuż pod ich nosem. Ale lepiej późno niż wcale.
Gość
Gość
avatar
Re: Mały wodospad Pon 01 Lip 2019, 21:37

Elisa też taka była, typowa Włoszka wierząca w więzy krwi i rodzinę przede wszystkim. Przynajmniej za dziecka, dopóki ojciec nie postanowił jej zniszczyć. Pomimo wstydu jaki wtedy odczuwała, jakby to była jej wina, od wielu lat już wiedziała, że to nie ona była winną i nie powinna czuć wstydu. Nie ona, co nie znaczyło wcale, że miałaby odwagę komukolwiek o tym powiedzieć. Zwłaszcza Nero obawiając się jego możliwych reakcji. Musiała więc przekształcić swoją wizję rodziny i choć większość obozowiczów była jej na co dzień obojętna, to wiedziała, że tworzą coś jednego i z tego względu gotowa była im pomóc czy ich ratować. Tych, którzy odwrócili się od obozu nienawidziła nie bardzo rozumiejąc ich zachowanie i tłumaczenie. A jeśli zaś chodzi o wewnętrzne konflikty, to dystansowała się od nich. Były jej obojętne, o ile nie dotyczyły jej bezpośrednio. Albo Włocha.
Musiała przyznać, że właśnie o takiej porze czuła się najlepiej pod każdym względem. Miała najwięcej wigoru, głowę pełną świeżych pomysłów, umysł spokojny, jakby właśnie otaczająca ciemność ją otulała i dodawała sił. Może i niejako tak było, nie wszystko było jasne, ale bycie córką Nyks wyjaśniało część z tych rzeczy. Niekoniecznie samo działanie, ale efekt już jak najbardziej.
Gatti kilka chwil temu, które były dla niej ciężkie do określenia - z jednej strony miała wrażenie, że minęły minuty, z drugiej, że kilka godzin - przyznała, że ona jest jego idealną partnerką. Chociaż powiedziała to żartobliwie i bez namysłu, gdy tylko wypowiedziała te słowa, wiedziała, że taka jest właśnie prawda. Pasowali do siebie niż ktokolwiek inny mógłby i pytanie tylko czy cokolwiek z tym zrobią poza dzisiejszym, bardzo przyjemnym wieczorem czy raczej już nocą.
Ona też wiele mu zawdzięczała, w końcu był jej przyjacielem niemal od zawsze. Może i okazywał to w inny sposób, ale skoro wiernie przy jego boku trwała, odpowiadało jej to. Pomagał jej wysłuchując jej utrapień, ściągał z niej ten ciężar czasami relaksując ją bardzo prostymi gestami czy wreszcie, to jemu zawdzięczała fakt, że jej ciało zdobiła jedynie spora blizna, a nie to, że byłby zmuszony ją pochować, tak jak i ona zrobiła to kilka lat wcześniej we własnej pamięci, gdy dowiedziała się o jego rzekomej śmierci.
Nie powinna była się tak zachowywać, przecież taka nie była. Była zakochana raz i nawet się do tego nie przyznała szczęśliwcowi, który był już w związku. A tak dzisiaj mając w poważaniu cały świat, świadomie wpijała się w jego usta pragnąc jego bliskości. Nie czuła chłodu wody, było jej wręcz ciepło, gdy przyklejona do niego całym ciałem zainicjowała kolejny pocałunek.
Kochała go od wielu lat, może nie w romantyczny sposób, a być może po prostu wcześniej nie zdawała sobie z tego sprawy, ale kochała na swój sposób od wielu lat. Dlatego też tak żarliwie odwzajemniała jego pocałunki niemal zapominając o oddychaniu. Nie zdawała sobie sprawy, że tak bardzo tego pragnie, póki tego nie zaczęli. Dlatego też nie w głowie jej było jakiekolwiek odsuwanie się od niego, a wręcz przeciwnie - napierała na niego chcąc go mieć jak najbliżej.
Odetchnęła głęboko, gdy się odsunął, choć z jej ust wyrwał się krótki jęk niezadowolenia. Wyrównywała oddech uśmiechając się delikatnie na jego dotyk, a przy przytknął swoje czoło do tego jej, przymknęła na moment oczy. Uśmiechnęła się na dźwięk wypowiedzianego słowa, a dostrzegając i u niego uśmiech, bezwiednie przesunęła palcem po obrysie jego ust. Przechyliła nieco głowę, by jej usta znalazły się przy jego uchu.
- Nareszcie - szepnęła wprost do niego, by na moment złapać w zęby płatek jego ucha. Delikatnie przesunęła po nim zębami, ostatecznie go puszczając, a głową wracając tak, by mogła mu spojrzeć prosto w oczy.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Mały wodospad Pon 01 Lip 2019, 23:26

W tych aspektach również się uzupełniali, dlatego być może przy brunetce Giotto zmieni swoje podejście względem całego obozu. Dotąd trwał przy nim dlatego, bo było kilka osób, na których mu zależało i tylko tutaj mógł względnie bezpiecznie żyć. Jednym z jego największych motorów napędowych było to, by odciążać Elisę od obowiązków poza terenami kampusu. Pracowała w szpitalu, leczyła ludzi, ale jak każdy heros miewała też misje na zewnątrz. Wtedy to starał się jej towarzyszyć, a często nawet zabiegał o to, by zostawić ją tutaj i wziąć jego zamiast niej. Tłumaczył to oczywiście logiką, twierdząc, że szkoda byłoby stracić takiego lekarza - jego można pozszywać, jeśli oberwie. Ale jeśli ona ucierpi, to liczba lekarzy już się zmniejsza, a na to władze obozu nie mogły sobie pozwolić.
Nero w kwestiach uczuciowych był niczym ślepiec, bo nie dostrzegał najprostszych gestów, ani nie potrafił dodać dwa do dwóch. Elisa już od dawna dawała mu znaki, subtelne, bo widać było po nich, że te uczucie jest prawdziwe i nie zrodziło się one z dnia na dzień. To już trwało i oni wpieprzyli się po same uszy w to, pozwalając sobie na krótkie w ich mniemaniu chwile wytchnienia i przyjemności.
Być może fascynacja Alvą była podyktowana po części tym, że Gatti wydawała mu się niedostępna albo niezainteresowana? Gdyby był nieco bardziej rozgarnięty w tych sprawach, to na pewno dostrzegłby jej starania, które wynikały nie tylko z potrzeby lepszego poznania go i przyjacielskich gestów, ale również z potrzeby posiadania go na własność. Czuł w trzewiach, że nie może pozwolić na to, by córka Nyks należała do kogokolwiek innego, niż do niego. I poniekąd właśnie przez tą zachłanność, zdecydował się na ten pocałunek.
Zabrakło mu słów, bo dopiero gdy to się wydarzyło, zrozumiał jak bardzo łaknął tego typu kontaktu z nią. Spadł mu wielki kamień z serca, a jednocześnie czuł żal do samego siebie, że tak długo nie pozwalał jej się do siebie zbliżyć. Znał ją przecież na wylot i wiedział, że gdyby dał jej chociaż jeden znak, to ona bez wahania wykonałaby pierwszy krok. Być może wtedy problem dziecka sam by się rozwiązał - albo by go nie było, albo jego matką, byłaby właściwa osoba...
Była odważna i przy tym wiedziała, czego chciała. On zdawał się też być pewien tego, że Alva była tylko chwilowym uniesieniem, a to ona jest jego prawdziwą miłością. Być może czuł już to od dawna, ale wyznał to nieodpowiedniej osobie. Dziś nie miało to jednak znaczenia, zwłaszcza wobec tych pocałunków i pieszczot, które sprawiały mu na tyle dużo przyjemności, by trzymać Elisę cały czas blisko siebie.
- Chcę ciebie - wyszeptał jej prosto w usta, pozwalając sobie od razu skraść krótki pocałunek.
Gatti była receptą na wszystko: pomogła mu ogarnąć myśli, naprostowała go i przy tym wyjaśniła coś, czego nie był do końca świadom. Dzięki temu, że zaczęli od etapu przyjaźni i mozolnie budowanego zaufania, mógł w pełni powierzyć jej wszystko. Dlatego właśnie nie szczędził słów aż tak bardzo, jakby mógł i decydował się na takie gesty. Ponad dwadzieścia lat trzymał ją na dystans, pora to nadrobić.
- Będziemy razem, obiecuję - zapewnił ją, a skoro Giotto Nero obiecał, to choćby cały Olimp stanął przeciwko niemu: i tak dokona się to, co zaplanował. Musiał jednak wszystko poukładać, rozwiązać sprawę dziecka z Alvą i przygotować ją na to, że nie będą wychowywać go razem.
Spuścił głowę, będąc zły na siebie, że ulokował chwilowo uczucia w niewłaściwej osobie i przyniosło to ogromne konsekwencje.
- Jeśli tego chcesz - dodał, bo przecież to on był wszystkiemu winien. W tej chwili wydawało mu się, że ona czekała na niego, a on jak idiota poszedł do Alvy. Przecież te wszystkie złe słowa na temat jego partnerek, te wiele kłótni, które odbyli, bo on narażał życie i ona się o niego bała, te wszystkie spotkania sam na sam, często okraszone pewnymi gestami. To powinno mu otworzyć oczy. Elisa już dawno powinna być jego dziewczyną, a on mógł to zaprzepaścić przez jeden głupi wybryk z Alvą.
Gość
Gość
avatar
Re: Mały wodospad Wto 02 Lip 2019, 00:11

Gatti wbrew pozorom nie przeszkadzało narażanie się i wychodzenie poza teren obozu na misje. Przede wszystkim wychowywana była tutaj z tą myślą, jak wszyscy, którzy tu byli. Może i wolała (a nawet zdecydowanie) zszywać ludzi, niż być zszywaną, ale to nie oznaczało, że unikała misji czy się ich bała. Gio był zdecydowanie lepszym wojownikiem od niej i choć jego tłumaczenia często trafiały do innych będąc logiczne, ona czuła, że kryje się za tym coś więcej. Troska. Co z jednej strony niezmiernie doceniała, a z drugiej irytowało ją niesamowicie. W końcu w wyniku takiej zamiany, to on narażał swoje bezpieczeństwo i to częściej, niż powinien.
Włoszka z całą pewnością subtelnie okazywała mu większe zainteresowanie niżby przyjaciółka powinna. Kłóciła się z nim o jego obecne panny, niektóre przeganiając samodzielnie od jego boku mniej lub bardziej uszczypliwymi zachowaniami. Zawsze znalazła coś, co mogło jej się w nich nie spodobać i przede wszystkim, zawsze było logiczne i z uzasadnieniem dla Nero. Nie usłyszał nigdy, że jakaś panna nie pasowała do niego "bo tak", zawsze kryła się za tam jakaś prawda. Niemniej pomimo złośliwości kierowanych w stronę rudej, po dzisiejszych rewelacjach naprawdę zamierzała jej odpuścić. Jeszcze tego brakowało, by została oskarżona o przyczynienie się do pogorszenia jej stanu zdrowia czy nie daj boże poronienia. Może i jej nie lubiła (mało powiedziane), ale dziecko i to jeszcze jego, nie było niczemu winne. Mając nawet taką matkę.
Nie spodziewała się, że Giotto kiedykolwiek jej ulegnie, a już na pewno nie po dzisiejszych rewelacjach. Znała przecież jego na wylot - poczucie odpowiedzialności, lojalność. Nie spodziewała się, że już kiedykolwiek do czegoś dojdzie, ale wtedy ją pocałował. Okej, prowokowała go swoją bliskością, ale choć nigdy nie robiła tego tak bezczelnie, to już nie raz tego próbowała. Na marne. Było więc to niespodziewane, ale i bardzo pożądane przez nią. Sama zresztą nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo, póki nie poczuła jego warg na swoich.
Uśmiechnęła się lekko, gdy widziała jak na nią patrzy i jak pieszczoty na niego działają. Jak poniekąd ona na niego działa i to tylko potęgowało jej pożądanie i chęć na więcej. Zdecydowanie więcej. Cisza, jaka na chwilę ich owładnęła, nieco uspokoiła jej rozgrzane ciało, co było zaskakujące w chłodnej już wodzie. Na jej twarzy malowało się zdziwienie jednak, gdy usłyszała jego słowa. Krótki pocałunek dał jej czas na oswojenie się z nimi, choć nie była pewna co dokładnie tak naprawdę miał na myśli. Chciał jej teraz, tak jak ona jego niezwykle spragniona? Chciał by noc się nie kończyła, a zarazem ich spotkanie, po którym dosięgnie ich rzeczywistość? A może miał na myśli coś całkiem innego, choć jej zdaniem zupełnie nierealnego przy jego charakterze i obecnej ich sytuacji.
Dlatego też jego obietnica niezwykle ją zdziwiła, co pewnie z łatwością mógł wyczytać z jej twarzy. Wiedziała, że nie śmiałby sobie z niej tak kpić, bo choć znosiła naprawdę wiele, to z tym skończyłaby się ich przyjaźń. Oto stała (no, nie do końca) przed nim obnażona ze swoimi uczuciami, których chyba wreszcie się domyślał, więc zakpienie z tego nie skończyłoby się dobrze. Nawet dla niego. Dlatego zaraz uśmiechnęła się ciepło i pogładziła go kciukiem po policzku.
- Wiesz, że chcę. Od dawna to wiesz - powiedziała miękko muskając wargami jego policzek. Musiał choć trochę wcześniej to podejrzewać, nie mogłaby uwierzyć, że nawet teraz nie dotarło do niego to, co od dawna mu podsuwała. A złożoną przez niego obietnicę, niczym przysięgę wzięła do serca, bo wiedziała, że on nie rzuca słów na wiatr. Musnęła ponownie jego policzek, linię szczęki, w końcu obsypując pocałunkami jego szyję. Po dłuższej chwili dopiero zbliżyła się do jego ucha, ale zanim coś powiedziała, przez chwilę pieściła je ustami.
- Poczekam cierpliwie, ponieważ wiem, że zrobisz wszystko, by dotrzymać obietnicy - szepnęła mu wprost do ucha z pełną powagą, choć głos nieco jej drżał z powodu pożądania jakie nią zawładnęło.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Mały wodospad Wto 02 Lip 2019, 01:02

Elisa jak każdy heros miała w sobie ten pierwiastek ryzyka i odczuwała pociąg do adrenaliny. Giotto jednak starał się, by jej wojaże kończyły się na prostych zadaniach, podczas gdy te trudniejsze zostawiano jemu. Przez lata zapracował sobie na opinie osoby, która jest najpewniejszym punktem każdego zadania. Wykonał wszystko, co do tej pory mu zlecono. Latami pracował na to, kim jest teraz i poniekąd dlatego był uznawany za jednego z najpotężniejszych herosów na świecie - wrócił z każdej misji i wykonał ich więcej, niż którykolwiek heros dotąd. Jego żywiołem była walka, ale słuszna, podyktowana bliżej niezidentyfikowanymi emocjami. Jak się okazało: troską.
Wielką zasługą Elisy było to, że Giotto nie skończył nieszczęśliwy w jakimś toksycznym związku. Miał swój rozum, ale często przez brak odpowiedniej ilości czasu oraz wrażliwszego oka, nie dostrzegał wielu wad, które miały jego dotychczasowe partnerki. Z pomocą zawsze przychodziła mu Włoszka, której opinię na temat każdej potencjalnej nowej dziewczyny Nero szanował i z którą się liczył. Jak widać było to podyktowane nie tylko logiką i zwykłym niedopasowaniem do Giotto ale również egoizmem. Bo chyba myślała o tym w taki sposób: "żadna nie pasuje do niego tak jak ja".
Był rozochocony, ale jednocześnie powstrzymywał wszelkie samcze zapędy, gdyż nie chciał zacząć się do niej dobierać tutaj. Po pierwsze miejsce nie było odpowiednie, bo przecież mogli ich nakryć, kto wie czy jakaś inna córka Nyks nie pomyśli o małym spacerku. Po drugie, nie zakończył jeszcze swoich spraw z Alvą, a i tak pozwolił już sobie na zbyt dużo. No i po trzecie, jeśli już miałoby do czegoś dojść, to trzeba było się zabezpieczyć. Raz już wpadł i teraz do końca życia będzie o to dbać, oczywiście póki nie będzie chciał założyć rodziny.
Mimo to jego twarz co chwilę lądowała albo w okolicach jej policzków, albo ust, albo szyi. Pozwolił sobie nawet unieść ją nieznacznie ku górze, by przenieść muskanie wargami nieco niżej, w okolice jej dekoltu. Pozwalał sobie na wiele, ale Elisa należała do niego i chciał się nią nacieszyć. Ponad dwadzieścia lat unikał tego wszystkiego i nie pozwalał sobie na odsłonięcie się, najwyższy czas to nadrobić.
Obietnice składane takim ludziom jak ona były dla niego największą świętością. Nie chciał jej zawieść, bo obdarzyła go czymś niezwykłym i prawdopodobnie jako jedyna kobieta na świecie jest tego pewna w stu procentach, że właśnie to do niego czuje. Nic więc dziwnego, że na przypieczętowanie przysięgi złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Dokładnie taki, jaki chłopak powinien złożyć na ustach swej ukochanej.
- Lisa... - zwrócił się do niej zdrobnieniem, co sugerowało jej mnóstwo uczuć.
Nigdy dotąd nie skrócił pieszczotliwie jej imienia, bo uważał, że nie powinien tego robić. Dziś jednak wszystko się zmieniło i ten, który mówił do wszystkich pełnymi imionami, dziś zwrócił się w stronę tej jedynej zdrobnieniem. Nie mogło to umknąć jej uwadze, bo przecież znała go na wylot i wiedziała, że to nie jest częsty widok.
Przymknął oczy, gdy zaczęła muskać ustami jego ucho oraz okolice, co zaczęło podgrzewać atmosferę. Dość powiedzieć, że pozwolił sobie na złapanie jej pośladka jedną ręką, zachęcając ją delikatnym ściskiem do tego, by nie żałowała ani ust, ani języka, ani pomruków. Powoli tracił nad sobą panowanie, co przy pannie Gatti zdarzało mu się nader często. Zwłaszcza dzisiaj.
Gość
Gość
avatar
Re: Mały wodospad Wto 02 Lip 2019, 02:52

Gdyby była inna, a przede wszystkim, gdyby go nie znała, mogłaby dojść do nieciekawych wniosków. Nie szanował jej jako herosa, ani jej umiejętności. Mogłoby to być przykre doświadczenie, gdyby mężczyzna nie był jej przyjacielem, a ona nie znałaby go całe życie. Wiedziała czym było to wszystko podyktowane i z całą pewnością nie był to brak szacunku. Możliwe, że nawet Gio nie zdawał sobie sprawy, z jakiego powodu te jego logiczne argumenty w ogóle padają, ale ona miała wrażenie, że czasem znała go lepiej, niż on sam siebie. W końcu czy oponował, by jakikolwiek inny lekarz wychodził na trudną misję? No właśnie.
Cóż, nie da się ukryć, że po części było to podyktowane egoizmem. Niemniej starała się na nie patrzeć obiektywnym okiem i gdyby faktycznie znalazła taką, która by w jej mniemaniu do niego pasowała, to z całą pewnością by usunęła się w cień. W końcu wolałaby aby był szczęśliwy z inną kobietą, aniżeli był samotny tylko dlatego, że nie dostrzegał albo nie chciał dostrzegać jej zainteresowania. Tak jedynie ułatwiała mu zadanie przedstawiając logiczne argumenty i pozwalając by zakończył wcześnie coś, co w ogóle nie miało szans. A tak, one nie cierpiały tak, gdyby były porzucone później. Taka dobrotliwa była!
Kobieta w tej chwili pragnęła więcej, niż wiedziała, że powinna. Zdecydowanie miała na niego ochotę, ale pomijając to, że beztrosko pozwalała sobie na przekroczenie pewnych granic z jawną przyjemnością, to nie chciała, by nawet tylko formalnie i teoretycznie należał do innej kobiety, gdy w końcu miałoby do czegoś poważniejszego między nimi dojść. O przypadkową rodzinę martwić się nie musiał, bo ona w porównaniu do rudzielca się pilnowała w tej kwestii i zabezpieczała.
Nie potrafiła sobie jednak odmówić tych już nie tak niewinnych pieszczot, dlatego wciąż mocno obejmowała go nogami nie chcąc się od niego oddalać. Przynajmniej do chwili, gdy nie postanowił jej nieco unieść, na co jedynie odchyliła lekko głowę i westchnęła przeciągle. Było to nie tylko przyjemność płynąca z czystej fizyczności, ale też faktu, że był to Nero i ona czekała na tego typu zbliżenie zdecydowanie za długo.
Pocałunek jaką ją obdarzył był inny niż dotychczas, co częściowo przyczyniło się do jej braku tchu, choć zupełnie się tym nie przejmując odwzajemniała pocałunek. Zrozumiała doskonale, że jest to niejako potwierdzenie jego słów, dlatego po zaczerpnięciu oddechu nie pozostało jej nic innego, jak tylko się uśmiechnąć. Wiedziała, że to spotkanie da jej siłę i cierpliwość, by poczekać tyle, ile okaże się to konieczne.
Uśmiechnęła się ciepło, a przez zdrobnienie jakim się do niej zwrócił, zalała ją fala ciepła. Znała go przecież tyle lat, a po raz pierwszy zwrócił się do niej tak pieszczotliwie, a jednocześnie z taką mocą. Musnęła kciukiem jego dolną wargę z pełną uwagą na moment skupiając się na jego twarzy.
- Kochany - szepnęła mu już do ucha niczym potwierdzenie tego, co stało się dość oczywiste w obecnej sytuacji prawdopodobnie nawet dla samego Nero. Kącik ust jej drgnął, a z jej ust wyrwało się krótkie westchnięcie, gdy poczuła jego dłoń. To ją zachęciło do dalszych pieszczot, więc nadal obsypywała go pocałunkami dopóki na nowo nie powróciła do jego ust.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Mały wodospad Wto 02 Lip 2019, 15:13

Jego tak właśnie odbierano w obozie. Dla wszystkich był gburem, groźną osobą, która może narobić mnóstwo kłopotów, jeśli obróci się przeciw obozowi. Zyskał zaufanie niewielu, ale wszystko to dlatego, że był bardzo silny. Herosi mieli tendencję do tego, by bać się kogoś silniejszego od siebie, a Giotto z reguły taki był: w rzemiośle wojennym był lepszy od wszystkich, od każdego syna Aresa, Tyra czy najznamienitszego wojownika od innego bóstwa. Nie pomagał w tym oczywiście jego charakter, przez który momentami bywał arogancki, cyniczny i chłodny. Budował wokół siebie mur, który przekroczyć pozwolił tylko niewielkiej garstce osób. Ona była jedną z nich.
Byli przyjaciółmi więc to logiczne, że dbali o swoje szczęście wzajemnie. On ratował ją od ciężkich misji, ona go od nieszczęśliwych związków. To działało przez długi czas i jak widać było podyktowane nie tylko dotychczasowymi relacjami. To, co dzisiaj ujrzało światło dziennie tliło się już od wielu, wielu lat, a Giotto dopiero teraz zrozumiał, co tak naprawdę znaczyły te wszystkie gesty, jej słowa i te kłótnie, które nie raz odbyli. Kłócili się, bo im zależało. Nie dlatego, że mieli różnicę zdań.
Zachłanność się ujawniła i przez to nie mogli opanować swych żądz, które pchały ich ku jednej rzeczy. Początkowe opory, które miał, zniknęły, bo już tyle czasu odmawiał sobie smaku jej ust, dotykania jej ciała i oznajmiania wszystkim, że należy do niego, iż teraz nie mógł już nic z tym zrobić. Oddawał się całkowicie temu, czego nie potrafił dać Alvie. Z Gatti wszystko było łatwiejsze, bo bezgranicznie jej ufał i wiedział, że to wszystko jest prawdziwe.
Wzdychał co chwilę, czując ogrom przyjemności z całego tego spotkania. Raz jeszcze sprawdziła się myśl, która mówiła o tym, że należało coś odczuć na własnej skórze, by w pełni zrozumieć tego znaczenie i siłę. Tak było właśnie z pocałunkami - dla kogoś z boku mogło się to wydawać wyłącznie fizyczną przyjemnością, ale dla niego było to zdecydowanie czymś więcej. Zwiedzenie ustami każdego kolejnego miejsca wzmacniało w nim tylko pewność. To było jak oznaczanie swojej własności - sprawiając przyjemność sobie nawzajem, oznajmiali też wszystkim wokół, że tylko oni mogą sobie pozwolić na to wszystko wobec siebie. Budowało go to, bo każdy chciał być pożądany.
Odwzajemnił pocałunek z całą siłą, wzbogacając go także o ruchy języka, który rozpoczął taniec z jej mięśniem w ustach. Docisnął ukochaną bardziej do siebie, jak gdyby bojąc się, że mogłaby mu gdzieś uciec albo oddalić się od niego. Na to nie mógł pozwolić, bo był złakniony chyba jeszcze bardziej niż ona pieszczot.
Znów musiał złapać oddech, dlatego przesunął nieznacznie twarz do dołu, by ustami sięgała teraz jego nosa i dołu czoła. Przymknął oczy i zacisnął zęby, wzdychając kilkukrotnie.
- Najpierw skończę to, co powinienem - wydukał z siebie, oznajmiając jej tym samym, że na tym powinni poprzestać albo przynajmniej: nie posuwać się krok dalej.
Czuł napięcie, jakie było między nimi i że jedyną metodą na pozbycie się go było uprawianie miłości, ale w chwili obecnej nie mógł jej tego zapewnić. Był osobą bardzo honorową i lojalną, dlatego nie mógł polecieć aż tak bardzo. Chciał jej tu i teraz. W normalnych okolicznościach rzuciłby się na Elisę, zerwał z niej bieliznę i dobrał się już tutaj nad wodospadem do niej. Miał jednak niedokończone sprawy, które musiał wyjaśnić. Musiał przecież żyć w zgodzie z samym sobą. Gdyby tego nie zrobił, nie byłby tym samym Giotto Nero, którego Elisa tak bardzo kocha.
Przejechał twarzą po jej szyi i wyżej, pocierając nosem o jej lewy policzek. Ponownie złożył na jej ustach delikatny pocałunek i spojrzał w oczy wybrance, spodziewając się tylko jednej reakcji: zrozumienia. Wiedział, że brunetka nie odczyta tego w zły sposób, bo znała go na wylot i wiedziała, jaki jest.
Sponsored content
Re: Mały wodospad

Mały wodospad
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
Similar topics
-
» Mały wodospad
» Wodospad
» Wodospad



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: OFFTOP :: Archiwum :: Fabuła-
Skocz do: