Erron specjalizował się w najtrudniejszych zadaniach, a dzięki swojemu znakomitemu wzrokowi i umiejętnościom strzeleckim, często wychodził bez szwanku ze starć nawet z najpotężniejszymi potworami. Sekret tkwił w tym, że należało polować, nie walczyć, ale polować na stwory. Znać ich specyfikę, przyzwyczajenia, mechanizmy obronne, otoczenie i wszystkie te czynniki, które tworzyły uwarunkowania każdego starcia. Stąd jego pociąg do ksiąg i biblioteki, w której przesiadywał dość długo ostatnimi czasy. Ponadto, zaczynał się już obracać w sferze archiwalnej, czyli wśród materiałów, które nie były dostępne dla każdego, a często zawierały niemalże niezbędne informacje o celu. Pomieszczenie było podzielone na kilka pomniejszych pomieszczeń, jednym z nich była klitka, w której znajdował się mały stolik i krzesło oraz stara lampka, która idealnie nadawała klimatu temu wszystkiemu. Erron kochał to miejsce, bo było z reguły wolne i odosobnione, dzięki czemu mógł się skupiać na swoich zadaniach. Black natychmiastowo porwał kilka książek o bestiach i wszedł do tej klitki, nie zamykając jednak drzwi za sobą na klucz - i tak rzadko kto tu wchodził, więc nie było praktycznie żadnych szans na to, że ktoś będzie próbował mu wparować do jego samotni. Rozłożył się wygodnie, opierając plecy nie tylko o oparcie krzesła, ale również o ściankę. Nogi położył na blacie stołu i rozłożył notatki na udach, przeglądając kolejne informacje - tym razem na temat wszelakiej maści golemów. Zrobiło mu się dość gorąco, dlatego ściągnął kurtkę, którą położył na stole tuż obok swoich nóg. Pomasował się ręką po klatce piersiowej i kontynuował przeglądanie księgi, co jakiś czas przewracając stronę na następną.
Lucrecia Tello
Re: Archiwum Czw 21 Lut 2019, 09:14
Tak naprawdę wszyscy kręcimy się bez celu, wypełniając czas, który nam przeznaczono tu, na ziemi. Bywamy w miejscach, gdzie dzieję się najmniej, szukamy ucieczki przed obecnością, jednocześnie obawiając się samotności, czyż to nie głupie? Są jednak momenty, gdy trzeba pobyć samemu i w ciszy przemyśleć swoje życie, które być może skończy się za kilka chwil, parę minut. Czasem potrzebujemy tylko momentu, by zmienić o kimś zdanie, aby zacząć spoglądać na coś w innych barwach. Być może coś, co zawsze było czarnym kolorem, dzisiaj stanie się zielone. Lucrecia ostatnio zaniedbała swój umysł i nie dostarczyła mu wystarczająco dużo, ciekawych opowieści. Unikała biblioteki jak ognia, jednak tylko dlatego, że miała dużo pracy i obowiązków. To dziwne, bo wzięła się do treningów jak rasowy wojownik, jakby się do czegoś przygotowywała, ale wcale tak nie było. Może chciała komuś udowodnić, że potrafi? Kto wie. Tego dnia jednak nie odpuściła sobie zapachu książek, skierowała swoje kroki wprost do ogromnego pomieszczenia, gdzie królowały stare podręczniki. Czego szukała? Jeszcze nie do końca wiedziała. Dłonią delikatnie przejechała po półkach i wyciągnęła kilka o stworach, zaś potem trafiła na typowe romansidła i również zabrała kilka. Księgi były ciężkie, musiała przyznać to bez wahania, jednak jak zwykle zapomniała torby do której mogłaby schować swoje wyboru. Pozostało jej tylko wybrać te, które były najbardziej warte jej uwagi, pomyślała wtedy o małym pomieszczeniu, gdzie często przesiadywała jak chciała poczytać w spokoju i samotności, sądziła, że nikt oprócz niej tam nie zagląda, jednak los bywa przewrotny. Przeszła kilka alejek i książkami na rękach, zaraz potem trafiając na drzwi, które otworzyła za pomocą nogi i gdy chciała to samo zrobić, by je zamknąć - zbyt wielkiej użyła siły i wrota trzasnęły z ogromnym hukiem. Dopiero, gdy się odwróciła w stronę stolika zauważyła czyjąś obecność. Uniosła brwi z lekkim zaskoczeniem i bez zastanowienia odłożyła księgi na stół, jednocześnie odkurzając je z kurzu, który poleciał na mężczyznę. — Nie wyglądasz na takiego, co by książki czytał. — wypowiedziała z ironią w głosie, po czym uśmiechnęła się wręcz "na siłę". Nie była wredną osobą, no może czasem, ale w tym momencie nie była pewna swojego wyboru.
Erron Black
Re: Archiwum Czw 21 Lut 2019, 14:15
Black nigdy nie lekceważył treningu, ale uważał, że przygotowanie merytoryczne, taktyczne i umysłowe jest równie ważne co fizyczne. Nie można było mu odmówić świetnie wyrobionych mięśni, kaloryfera na brzuchu czy silnego chwytu, ale on zaskakiwał przeciwnika jeszcze psychologią - znał najlepsze i najgorsze przyzwyczajenia każdego, chłonął informacje jak gąbka i cały czas uzupełniał wachlarz swoich podstępów oraz ataków psychologicznych. Tyczyło się to również potworów, które miały swoje utarte schematy, dzięki którym udawało im się przeżyć w naturze. Do czasu, aż nie spotykali łowcy takiego jak Lucky Black. Jego czujny słuch pozwolił mu zarejestrować obecność kogoś w archiwum, ale nie spodziewał się, że ta osoba zawita akurat tutaj, dlatego nie przerywał sobie lektury. Dopiero gdy blondynka weszła do środka, robiąc przy tym niemałe zamieszanie - stękała od ciężaru ksiąg, później trzasnęła drzwiami, które chyba się zablokowały, a na sam koniec jeszcze rzuciła wręcz papierami o stół, by później poczęstować go tak pysznym kurzem, że aż zaczął kaszleć z tego powodu. Odłożył książkę na bok i westchnął lekko, ogarniając swoje płuca. Lucrecia Tello, tylko jej tu brakowało. - Nie ważne jak wyglądam, ważne jak strzelam - odpowiedział, chcąc od razu nie tyle co odbić piłeczkę, co pozbawić ją argumentów do dalszej ironii. - Jak widzisz, jedyne miejsce jest zajęte, spływaj - poinstruował ją, by wiedziała, co ma zrobić. Nie chciał jej obecności tutaj, bo nie przyszedł do biblioteki na flirty, kokieterię czy by się trochę poprztykać słownie, miał zadanie do wykonania i chciał to dokończyć. Gorzej, że odnosił wrażenie, iż drzwi naprawdę się zatrzasnęły, a oni utknęli w środku razem. W ciasnym, nieco gorącym pomieszczeniu, do którego nie dochodziło żadne światło poza tym, jakie wydobywało się z lampy leżącej tuż obok jego kurtki. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i spojrzał na Tello, lustrując ją wzrokiem. Przypomniało mu się, kiedy jeszcze denerwował ją będąc nieco młodszym. A teraz? Pełna piękna, seksapilu i zdecydowanie bardziej pewniejsza siebie niż kiedyś. Kobieta, nie dziewczynka.
Lucrecia Tello
Re: Archiwum Czw 21 Lut 2019, 14:53
Rodzina to nie przeszłość, nie można o niej nie myśleć. Człowiek ma ją w sercu, dokądkolwiek idzie. Lu zaczęła się zastanawiać jak wyglądałoby jej życie, gdyby jej mama żyła, ale dosyć szybko odgoniła od siebie ten wątek. Człowiek ma nadzieję, że zdąży powiedzieć to wszystko, co chce powiedzieć drugiej osobie, i że zdoła wszystko naprawić. Niestety nie zawsze się to udaje. Szczerze, to miała ochotę wyjść i bez żadnego słowa zniknąć, jednak słowa aż cisnęły jej się na język, gdy tylko mężczyzna wypowiedział kilka swoich słów. Pamiętała doskonale, gdy kilka lat wstecz usłyszała niemiłe zdania na swój temat, a wszystkiemu winny był oczywiście Black. Nie pałała do niego sympatią i wcale tego nie ukrywała, aczkolwiek postanowiła pozostać w tym miejscu i zrobić to, co miała w planach. — Rozumiem, że tu działa zasada "kto pierwszy, ten lepszy". Cóż, nie uważam tej zasady, więc nie zwracaj na mnie uwagi, nie zabawię tu długo — wypowiedziała z niezbyt przyjemnym tonem głosu, a swój wzrok pokierowała na księgi, które przyniosła. Zaczęła je przeglądać w szybkim tempie, połowę wykluczała, jednocześnie odkładając je na bok, a drugą połowę wybierała dla siebie, by je zabrać. Zapakowała swoje wybory do czarnej, materiałowej torby i położyła ją na stoliku, odłożone pisma zaś wzięła do rąk z zamiarem odniesienia je na wcześniejsze miejsca. — Za chwilkę po to wrócę — skomentowała, wciąż nie obdarowując towarzysza swoim spojrzeniem, odwróciła się i złapała za klamkę, jednak drzwi ani drgnęły, co wywołało u niej nerwowe emocje. Szarpnęła kilka razy, jednak na nic, przez co głośno westchnęła. No i po co trzasnęła? W zasadzie to nie była jej wina, miała zajęte ręce, a "dżentelmen" siedzący w środku nie wykazywał żadnej chęci pomocy, zresztą czego się po nim mogła spodziewać. Po chwili odwróciła się do mężczyzny, jednocześnie rezygnując z dalszych prób otworzenia drzwi, zastanawiała się jak rozwiązać tą sytuację, jednak na ten moment nic nie przychodziło jej do głowy. — Chyba jesteś na mnie skazany — mruknęła, zagryzając swoją dolną wargę i opuszczając delikatnie głowę w dół, przez co jej blond kosmyki włosów opadły na twarz. — Okropnie tu gorąco — powiedziała po chwili, jednocześnie odgarniając swoje włosy z twarzy, chwilę potem zaczęła ściągać swoją jeansową katanę, co spowodowało, że jej biała sukienka ukazała się w całej okazałości. "Oceany nigdy nie cichną. Nie mają początku ani końca. Wiatr nigdy nie przestaje wiać. Czasami znika, ale tylko po to, by nabrać siły w innej części świata." Panienka Tello coraz częściej zastanawiała się nad swoim losem, który nie zawsze bywał dla niej milutki, a wręcz przeciwnie - złośliwy, dzisiejszego dnia było dokładnie tak samo. Blondynka w końcu ruszyła się z miejsca i odłożyła swoją katanę w miejsce, gdzie wcześniej zostawiła torbę z książkami, a księgi, które wciąż miała w dłoni - postawiła obok ksiąg Errona. — Co tak namiętnie czytasz? Czyżby teorię dobrego zabójstwa? — wypowiedziała z lekkim rozbawieniem, po czym zmęczona ciągłym staniem, zdecydowała się usiąść na stoliku, jednocześnie rozchylając delikatnie nogi. Było okropnie gorąco.
Erron Black
Re: Archiwum Czw 21 Lut 2019, 19:50
Black podzielał brak sympatii Lucrecii do wspólnej rozmowy tutaj i poniekąd ulżyło mu, gdy dziewczyna zapewniła go o tym, że sobie wyjdzie, tylko coś tam jeszcze ogarnie. Więcej do szczęścia nie było mu potrzeba, bo choć niewątpliwie panna Tello była obiektem westchnień nie tylko jego, ale i większej męskiej części obozu, tak do archiwum przyszedł w celach naukowych. Nie chciał, by jego całe chęci poszły na marne tylko z powodu tego, że zobaczył duże ładne oczy i długie nogi, które prezentowały się równie okazale w tej sukience, co ona sama. Początkowo oczywiście myślał, że blondynka zagości tu na dłużej i troszkę go to wyprowadziło z równowagi, ale koniec końców jakoś przyjął to do wiadomości. Najwyżej faktycznie przesiedzi tu trochę dłużej i może uda im się w końcu normalnie porozmawiać. Kiedy jednak zaczęły się te wszystkie problemy, trochę się zaniepokoił - zatrzaśnięte drzwi nie były dobrym omenem, być może któryś obozowicz albo bóg robił sobie teraz z nich żarty. Odłożył swoją książkę na bok, tuż obok swojej kurtki, przez co zaczynało brakować miejsca na stoliku. Spojrzał na Lucrecię, która zaczęła się w tym momencie rozbierać. Jego wzrok mimowolnie spoczął na jej odsłoniętych ramionach. Choć na zewnątrz było minus siedemnaście, w pomieszczeniu robiło się coraz goręcej. Odpuścił już chęć skupienia się na lekturze - na to nie ma szans, nie przy jej prezencji i nie przy tej temperaturze, która z minuty na minutę się podnosiła. - Czytam o... - zaciął się, gdy Tello rozchyliła delikatnie nogi. Widział to, bo przecież siedział niecałe dwa metry od niej. - O słabych punktach golemów - dokończył, karcąc się w myślach za to, że zagapił się trochę i że wcale nie myślał o golemach, tylko o jej nogach oraz tym, co zobaczył między nimi. Przejechał dłonią po klatce piersiowej i odetchnął lekko, wzrokiem błądząc po całym pomieszczeniu. - Mogę spróbować wyważyć te drzwi - zasugerował, choć tak naprawdę nie było mu to na rękę. Nie przy tej atmosferze, która zaczęła mu się udzielać. Oceniał to jako niewinny flirt z jej strony, bo przecież była do tego skora, ale tym razem zaczęła używać sensowniejszych argumentów, na które każdy facet da się złapać. I a propos złapania, ją też chciałby złapać za coś...
Lucrecia Tello
Re: Archiwum Pią 22 Lut 2019, 09:42
Wtedy przyszła do niej odpowiedź, której tak długo szukała - a wielokrotnie się zastanawiała, czym był ten tajemniczy przycisk, włączający pożądanie. Tu chodziło o oczy. Była skazana na towarzystwo osoby, która w przeszłości była dla niej czymś w rodzaju wroga, a teraz? Długo szukała czegoś na czym powinna się skupić, czegoś przez co mogłaby zaatakować. Jedyne na co trafiła to oczy, jego głębokie spojrzenie, które wyrażało więcej, niż tysiąc słów. To głupie, że jak tylko złapała z nim kontakt wzrokowy dopadła ją myśl, że mogłaby się w nich utopić bez żadnego ostrzeżenia i strachu, ta myśl ją przerażała, przez co natychmiast odwróciła swoją głowę i spojrzała na zatrzaśnięte drzwi. Nie było to jakieś zwykłe drzewo z którego wystrugali te drzwi, wydawało się inne, rzadkie i wyjątkowe, co jeśli zniszczą coś cennego, nie wiedząc nawet o tej cenności. — Interesująca lektura. A co do drzwi, wolałabym trochę poczekać, na pewno ktoś tu zajrzy i nas uwolni. Po co zaraz robić demolkę, hałas i głupie plotki. — mruknęła z całkiem wielkim przekonaniem, gdyż doskonale wiedziała jacy są ludzie i co ich głupia wyobraźnia może wymyślić. Zamknięci razem w małym pomieszczeniu, bez żadnej blokady, która trzymałaby ich pożądanie w swojej sieci. — Widzisz, nie jestem już małą dziewczynką, teraz potrafię się obronić. — skierowała słowa w stronę mężczyzny, tym samym biorąc na siebie to ryzyko i spoglądając w jego oczy, które wywoływały te same emocję, co chwilę wcześniej. "Życie bardzo przypomina ogród. Ludzie to drobne nasionka pielęgnowane przez miłość, przyjaźń i troskliwość. Jeśli poświęcić im odpowiednio wiele czasu i starań, rozkwitają w wielkie kwiaty. I czasem, z marnej, dawno zapomnianej roślinki pod płotem, nieoczekiwanie wystrzelą kwiaty, które są wtedy najcenniejsze i najukochańsze." - Czy można znaleźć szczęście w miejscu, gdzie ryzyko i niebezpieczeństwo jest najlepszą definicją? Lucrecia za dziecka słuchała wiele bajek, które czytała jej mama i w każdej było szczęśliwe zakończenie. Któregoś dnia zapytała "co jeśli pantofelek nie pasowałby na nogę kopciuszka? Co jeśli książę nie uwolniłby śpiącej królewny? I co jeśli śnieżka nigdy nie spotkałaby krasnoludków?" Starsza kobieta nie wiedziała co odpowiedzieć, długo się zastanawiała nad odpowiedzią, aż w końcu zaryzykowała. Mówiła, że autorzy książek piszą takie zakończenia tylko dlatego, że nie mogą się ich doczekać w prawdziwym życiu, mówiła też, że lepiej myśleć o szczęśliwych zakończeniach, niż tych złych. Powiedziała też, że nie wszystko co napisane jest prawdą. Blondynka więc długo wierzyła, że być może w tych bajkach wcale nie było takiego zakończenia, a autor wszystko zmyślił, by nie rozczarować tych wszystkich małych dzieciaków. — Myślę, że nienawiść jest czymś więcej. Dokładnie pamiętam każde twoje spojrzenie kierowane w moją stronę i nie była to oznaka nienawiści. Musisz w końcu przyznać, że nie jestem kimś, kogo można nie lubić. — teraz postanowiła zagrać w niebezpieczną grę na uczuciach pana Blacka, skoro była z nim zamknięta i nie miała nic do stracenia, to dlaczego nie zapewnić sobie odrobiny rozrywki? Powoli zsunęła się z drewnianego stolika i nie czekając zbyt długo, po prostu usiadła na kolanach mężczyzny, oczywiście przodem do niego, by móc pilnować jego spojrzenia. Zagryzła delikatnie swoją wargę i czekała na rozwój sytuacji, doskonale wiedziała, że mało kto potrafi się jej oprzeć.
Erron Black
Re: Archiwum Sob 23 Lut 2019, 02:28
Nikt tu nie wspominał o demolce. Erron był znakomitym technikiem i pewnie poradziłby sobie z drzwiami. Inna sprawa, że ślepa wiara w swoje umiejętności mogła go zgubić, a drzwi mogły podzielić los wielu staroci - rozpaść się, czy wyłamać w tym przypadku, a wtedy byłby problem, bo przecież mały zaułek w archiwum zostałby odsłonięty! I jak to by wtedy wyglądało, kiedy oni sobie tak przyjemnie spędzają czas w swoim towarzystwie, nie przejmując się zupełnie niczym? Nakrycie ich w tak dwuznacznej sytuacji tylko powieliłoby plotki, które jakiś czas krążyły już po obozie. "Kto się czubi, ten się lubi" mówili, gdy widzieli, jak Lucrecia i Erron zgrywają się, próbując sobie dogryźć nawzajem. Nigdy jednak nie leciało nic ostrego - ona była grzeczna, on łagodny, bardziej były to przekomarzanki niż kłótnie i dlatego było to tak dziwne, bo przecież Black był awanturnikiem. Gdy ich spojrzenia się spotkały, uniósł lekko kącik ust. - Obóz cię zahartował, mała - zwrócił się do niej tak jak często miał w zwyczaju, nadając jakiś pseudonim od cechy wyglądu. Wejścia na jego kolana nie spodziewał się w ogóle, ale nie mógł stwierdzić, że nie umiał zachować stalowych nerwów w tej sytuacji. Pożądał jej, co było widoczne po jego dwuznacznych spojrzeniach, ale kontrolował się, bo on zawsze jest skupiony - tak zwykł mawiać. - Nigdy nie twierdziłem, że cię nie lubię - odparł jej spokojnie, swoim niskim głosem. Powiedział prawdę, a jednocześnie wytrącił jej z ręki jej największy argument, czyli przeświadczenie, że Tello wzbudza w nim skrajnie negatywne emocje. Erron już dawno rozpracował psychologicznie wszystkich - ona go kokietowała, chciała uzyskać mentalną przewagę nad nim, ale syn Njorda był tego rodzaju człowiekiem, który słuchał tylko jednego - siebie. Mimo to, pozwolił sobie na odważniejszy ruch. Jego dłoń spoczęła na jej kolanie, a chwilę później zawędrowała wyżej na udo blondynki. Począł sobie jeszcze śmielej i poruszył nią jeszcze wyżej, odsłaniając nie tylko zasłoniętą dotychczas część jej uda, ale również pozwalając sobie na zahaczenie kciukiem o bok jej bielizny, który był po prawej stronie jej biodra. Sukienka nieco zawinęła się i gdyby teraz ktoś patrzył na nią z tego profilu, mógłby dostrzec nie tylko kolor, ale również krój jej bielizny. - I nie myśl, że to na mnie działa, mała - odrzekł niezwykle pewien siebie, spoglądając jej w oczy, gdy przegryzała wargę. Mogła być pewna siebie i go mamić, ale on swoje wiedział. Gdyby Lucrecia Tello chciała go, brzydko mówiąc, przelecieć, to nie bawiłaby się w podchody i zrobiła to już dawno. To była wyłącznie niezobowiązująca zabawa i gra pozorów, w którą on był świetny. Co nie oznaczało, że nie może odczuć z tego jeszcze większej przyjemności - stąd też jego jedna dłoń ocierająca się o wyższą część jej uda, biodro i niebezpiecznie zbliżająca się do jej pośladka. - Poza tym, pozory mylą - pouczył ją, by nigdy nie wierzyła do końca obserwacjom. Skąd miała pewność, że jej nie nienawidzi? Mógł jej pożądać seksualnie, ale przecież osobowościowo mogła być dla niego nieznośna. Nigdy nie można było być niczego pewnym.
Lucrecia Tello
Re: Archiwum Wto 26 Lut 2019, 08:52
Teraz był moment, gdy wszystko było zbyt poważne, a jednocześnie tak luźne, że wystarczyłby dosłownie mały dźwięk, by Lu wstała z jego kolan speszona jak nigdy wcześniej. Jego słowa były tak kojące, że pragnęła słuchać ich przez cały dłuższy czas, a dotyk? Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy, najgłupsze było to, że ciągle chciała więcej. Przypomniała sobie jeden ze swoich snów, to wcale nic dziwnego, że jej się śnił, nie raz, nie dwa, jednak wcześniej uważała to za błahostkę, dziś uważała to za znak, że ten mężczyzna nie jest jej obojętny. "Gdy tylko znaleźli się w pokoju, rozpięła mu koszulę. Rozebrał ją, wziął na ręce i zaniósł na łóżko. Całował ją wszędzie. Roił z nią cudowne rzeczy. Nareszcie o nic nie pytał. Cały czas szeptał, jak piękna jest dla niego, jak bardzo jej potrzebuje i jak bardzo tęsknił. Ale doprowadzał ją do prawdziwej ekstazy w tych momentach, gdy szeptem opowiadał, co za chwilę zrobi. Gdzie ją pocałuje, gdzie dotknie i co czuje, gdy to robi." - Ten sen był tak intensywny, że zaczęła o nim fantazjować za każdym razem, gdy go spotykała, dziś wcale nie było inaczej. — Nawet nie zapytałeś, czy możesz mnie dotykać — szepnęła tuż po jego ostatnim dotyku, jednocześnie przymykając powieki z rozkoszy, którą jej podarował. Nie mogła być przecież tak łatwa, mimo wszystko, jednak przy jego obecności odmowa była wręcz niemożliwa. — A może jednak mnie nie lubisz, tak bardzo, że jesteś w stanie mnie wykorzystać, tu i teraz — była bardzo dobra w grze słownej, ciągnęła go do siebie swoimi słowami, doskonale wiedziała, że w tym pomieszczeniu niedługo zrobi się jeszcze bardziej gorąco. Nie czekała długo, gdyż jej jedna ręka przeniosła się na jego włosy, które delikatnie gładziła, zatapiała w nich swoją dłoń. Chwilę potem zjechała niżej, na jego twarz i delikatnie badała jego policzek, co spowodowało, że się uśmiechnęła. Powoli zbliżyła usta do jego warg i delikatnie je musnęła, dając mu jakby nutkę tego, co może dostać. Robiło się nieco niebezpiecznie. Była opętana przez wiecznie nienasycone demony dotyku. Drzwi były zatrzaśnięte, owszem, jednak w każdej chwili mógł ktoś z zewnątrz je otworzyć, zastałby ich w takiej pozycji i plotki byłyby różne, jednak czy Lucrecia była na to gotowa? Zawsze była ostrożna, nie lubiła, gdy o niej mówiono, szczególnie w złych epitetach. Mogła postawić wszystko na jedną kartę, zatopić się w jego ustach i czekać na rozwój wydarzeń, albo wstać z jego kolan i zająć się choćby patrzeniem na ścianę, byleby do niczego nie doszło. Wybór był jednak oczywisty. W jednym momencie przerzuciła swoje blond włosy do tyłu, zagryzła delikatnie swoją dolną wargę i bez żadnego ostrzeżenia wpiła się w jego magiczne usta, pocałunek był delikatny, jakby badała mapę jego warg. Uczucie, jakie jej towarzyszyło było nie do opisania, pragnęła go więcej, zdecydowanie więcej.
Erron Black
Re: Archiwum Czw 28 Lut 2019, 02:03
Synowie i córy Morfeusza z pewnością miały bogate życie fantazyjne w swoich snach, których pozazdrościć mogli im najznamienitsi kreatorzy rzeczywistości i abstrakcji. Erron, choć myślał o Lucrecii w kategoriach trochę innych, niż irytująca blondynka, nie mógł jednak pochwalić się takim dorobkiem jak ona. Nie śnił o niej ani razu, bo on z reguły mało snów miewał. Za to myślał, tego nie można było mu odebrać. Jak stwierdził już podczas tej rozmowy, nigdy nie twierdził, że ją nienawidzi. Wypadałoby jednak dodać, że gdy Tello znajdowała się w obecności innych mężczyzn, często kokietując ich, bywał trochę zazdrosny. Na swój powalony sposób, nie do dostrzeżenia niemalże, ale jednak - nie odpowiadało mu to, a to już był zalążek do czegoś poważniejszego niż neutralne czy wrogie stosunki. - Sam sobie wydałem pozwolenie. On nigdy nie pytał o pozwolenie, robił zawsze to co chciał i dlatego był tak ciężkim partnerem do czegokolwiek - chodził własnymi ścieżkami, opierając swoje życie na wychodzie i adaptowaniu się na swoich warunkach. Sytuacja teraz pozwalała mu na takie ruchy, bo przecież blondynka sama zainicjowała te zajście - mogła nie siadać na jego kolanach w tej sukience. Uznał, że sama się prosi o takiego rodzaju dotyk, a już tym bardziej, gdy nie oponowała w żaden sposób jego dłoni sunącej coraz wyżej i wyżej. - Może - odpowiedział spokojnie, spoglądając w jej hipnotyzujące ślepia. Robiło się gorąco i oboje o tym wiedzieli, a to, że w żaden sposób nie walczyli z tym, tylko brnęli do tego niczym owad do światła, tylko potwierdzał jego przypuszczenia. Już od jakiegoś czasu sądził, że Hiszpanka patrzy na niego inaczej niż na innych i choć początkowo myślał, że wynikało to z jakiejś chorej fascynacji, tak szybko dodał dwa do dwóch i połączył fakty. Co gorsza, on od dawna chciał to dostrzec. Pocałunku się spodziewał, ale tutaj rozwaga została zastąpiona pragnieniem w czystej postaci. Chciał poczuć smak jej ust od samego początku i dlatego gdy sama zainicjowała to wszystko, nie wzbraniał się przed tym w żaden sposób. Byli sami, byli dorośli i nie mieli zobowiązań wobec nikogo. Po tym krótkim wstępie pozwolił sobie objąć ją w dole pleców, gdy ta ponownie się wpiła w jego wargi - tym razem dużo bardziej ochoczo i łapczywie. Nie dbał o to, czy ktoś ich teraz nakryje, spowiadać się nie musieli z niczego, oboje wiedzieli czego chcą i całe szczęście, że wzajemne pragnienie siebie było na wyciągnięcie ręki. Oni po to sięgnęli. Drugą ręką zawędrował na jej włosy, które zaczął mierzwić i przeczesywać palcami. Także delikatnie docisnął jej głowę do swojej, informując niewerbalnie, że nie ma zamiaru przerywać tego pocałunku teraz. Trwali w tym dość długo, łapiąc nierówne oddechy w chwilach, gdy mogli sobie na to pozwolić. Erronowi już dawno puściły hamulce i instynktownie zawędrował dłonią pod jej sukienkę, na materiał bielizny, ściskając jeden z jej pośladków mocno ale z wyczuciem. Z letargu i wiru przyjemnych doznań wyrwał go jednak dźwięk kogoś przemieszczającego się po archiwum - mieli gościa. I tak szybko, jak się zorientował, że nie są sami, tak szybko małe pomieszczenie zostało otwarte, a nieletni (około trzynastoletni) heros, spoglądał na nich w dwuznacznej sytuacji. Łatwo sobie wyobrazić szok nastolatka, który widzi kobietę na kolanach faceta przodem do niego, z odsłoniętym udem - młody może dostrzegł nawet krój jej majtek - dodatkowo dopiero w momencie wejścia nieproszonego gościa, Tello odsunęła się od niego, będąc w nie mniejszej konsternacji niż Black. Syn Njorda spojrzał na gówniaka wzrokiem istnie morderczym i to wystarczyło, by gnojek uciekł jak najdalej stąd - być może nawet żaden potwór nie wystraszył go tak jak Erron. Brunet spojrzał ponownie na Lucrecię, która mimo tego wszystkiego dalej była na jego kolanach. Odpuścił dłoń z jej pośladka, którą przerzucił na biodro blondynki, a jego poważna mina zmieniła się w mały, subtelny uśmiech. - Wygląda na to, że tutaj się sobą nie nacieszymy - rzekł spokojnie i pewnie, tak jak zawsze miał w zwyczaju. Może mówił trochę na wyrost, bo przecież nie padły tu żadne deklaracje, ale mógł się przy niej trochę uzewnętrznić, a fakt był jeden - pragnął jej uwagi, dotyku i poważnego zbliżenia. Nic nie stało na przeszkodzie, by kontynuować to, bądź zaprzestać, póki jeszcze mają na to szansę. Wszystko zależało od niej, bo on podjął już decyzję - najchętniej przeniósłby te spotkanie do niej albo do swojego pokoju. Do niczego jednak nie przymuszał, bo bardziej niż jej ciała, pragnął zgody na to wszystko. Często brał to co chciał, ale teraz zależało mu na tym, by i ona chciała jego.