Jason Lloyd Nie 17 Lut 2019, 13:49 | |
| POSTAĆ Jason Lloyd Wiek - 23 lata Pochodzenie - Nowy Jork, USA Staż w obozie - 5 lat w obozie Greków, 8 lat w NoGods Rodzic - Helios Drużyna/NoGods - NoGods Ranga - Członek NoGods Zajęty wygląd - Freddie Highmore | |
Aparycja Jason jest mężczyzną mierzącym 170 cm i ważącym 76 kg. Ma niebieskie oczy, brązowe włosy i fryzurę którą lubi nazywać "I woke up like this". Gdy ludzie się go pytają czemu tak, za każdym razem odpowiada "Bo po prostu się tak budzę" w co nikt mu nie wierzy. Nie jest napakowany, ale dzięki boskiemu pochodzeniu i treningom podczas pobytu w obozie Greków i NoGods, nie wygląda jak chuda szkapa. Plecy i ramiona znaczą blizny po starciach z potworami i herosami, niektóre jeszcze z czasów pobytu w obozie Greków. Na brzuchu, po lewej stronie, ma wielka bliznę od pchnięcia mieczem, powód dołączenia do NoGods. | Charakter Pierwsze co robi Jason po powrocie z każdej misji to pójście do swojego pokoju wciągnięcie się w akurat czytaną książkę. Co prawda ADHD oraz dysleksja, znamienne dla półbogów, utrudniają mu czytanie ale i tak to uwielbia. Jeśli nie siedzi z nosem w książce to słucha muzyki. Odnosi się w przyjacielski sposób do każdego z kim rozmawia, nie lubi tłumów i woli przemyśleć wszystko zanim coś powie. Typowy introwertyk. Chociaż gdy jest zdenerwowany jego usta zmieniają się w karabin maszynowy. Co nie znaczy że jest tchórzem. Po ojcu odziedziczył gniewny charakter godny dzieci Aresa i potrafi obrócić go przeciw swoim wrogom. Nie ucieka z pola walki jeśli nie widzi, że przeciwnik ma zdecydowaną przewagę. Oczywiście jeśli do walki dojdzie. Jason zawsze próbuje rozwiązać sprawę pokojowo, jeśli tylko jest to możliwe. Jest tylko jedna osoba która doprowadza go do wściekłości. |
Przykładowy post Jason pierwsze 10 lat swojego życia spędził w nowojorskim sierocińcu. Gdy pytał jak się tam znalazł, ludzie mówili mu że przyniosła go kobieta w kapturze, ale nikt nie pamiętał jak wyglądała. W sierocińcu było mnóstwo innych dzieci, jedne miłe, inne wręcz odwrotnie. Niestety więcej było tych drugich i upatrzyli sobie za cel małego, chudego, trochę nadpobudliwego chłopca w wielkich pinglach - Jasona. Czasem próbował im oddać w przypływie gniewu, ale przeważnie nie kończyło się to dobrze. Nasz półbóg spędzał godziny w bibliotece naprzeciwko sierocińca, ukrywając się przed prześladowcami. Tak właśnie pokochał książki, nawet pomimo dysleksji. W dniu 10 urodzin, po tym jak przypadkowo poparzył innego mieszkańca domu dziecka, podszedł do niego chłopiec parę lat starszy od niego. Wyjaśnił mu co właśnie zrobił i kim tak naprawdę jest. Dziecko Heliosa, dobre sobie. Z oczywistych względów początkowo mu nie wierzył, dopóki chłopak nie zdjął peruki, butów i Jason nie zobaczył pary małych zakręconych rogów oraz kopyt. Satyr, jak się okazało, zaproponował mu wstąpienie do obozu herosów, w którym było więcej ludzi takich jak on. Zastanawiając się nad odpowiedzią przypomniał sobie dni spędzone wyłącznie na uciekaniu przed starszymi kolegami z sierocińca. Bez wachania się zgodził.
Po przybyciu do obozu Satyr zaprowadził go do Wielkiego Domu, jak go określił. Wszedł na werandę gdzie znalazł siwego człowieka w garniturze wyciągniętego na leżaku. Przypominał Jasonowi aktora ze starych komedii, które czasem oglądał w wspólnej sali w sierocińcu. Nie widząc nikogo innego, podszedł do niego. Mężczyzna, jak dotąd zajęty piciem prawdopodobnie wina, łypnął na chłopca i z uśmiechem powiedział - Ty jesteś ten nowy, Jason?. Tak proszę pana. Dobrze chłopcze. Jutro stawisz się sali treningowej i tam wyjaśnią ci zasady. To gdzieś tam - skierował rękę w bliżej nieokreślonym kierunku. Eeee, dziękuję. Poczekaj chwilę - mężczyzna zatrzymał chłopca - Pewnie nie wiesz kim jestem. Nazywam się Dionizos.. Jason z niedowierzaniem patrzył na niego chwilę. Czemu tak się patrzysz? Chcesz wina? Chyba jeszcze jesteś na to za młody - powiedział bóg wina - Hej, niech ktoś tu przyjdzie i pokaże mu jego pokój - Dionizos zawołał jakiegoś chłopaka przechodzącego obok - Idź za nim. On pokaże ci gdzie możesz się rozpakować - powiedział do Jasona. Chłopak zaprowadził go do pokoju. Jason od razu poszedł spać. Trudno było mu zasnąć w nowym miejscu, więc następnego dnia nasz półbóg był również na wpół umarły. Zataczając się jak kulawy kloszard, poszedł poszukać pola treningowego. Po kilku minutach i paru pytaniach o wskazanie drogi, wreszcie dotarł w jego okolice. Zobaczył tam pół człowieka, pół konia - centaura w pomarańczowej koszulce, gwizdkiem na szyi i czapce z daszkiem. Jason powiedział cicho do siebie - Uspokój się Jason, po prostu musisz się przyzwyczaić. Tylko tyle. Nie czekając długo podszedł do niego - Przepraszam, czy to pan ma mi objaśnić o co w tym wszystkim biega? Owszem - odpowiedział centaur. To jakie są zasady? Są jakieś?. Centaur śmiejąc się odpowiedział - Nie zaprzątaj sobie tym głowy. Wyjaśnię ci to później. Czas na trening. Dobrał w parę Jasona z jakąś dziewczyną wyższą od niego o głowę i rozdał im drewniane miecze. Chłopak próbował się jakoś bronić, lecz dziewczyna była o wiele szybsza od niego. Co i rusz zbierał ciosy w głowę, boki i ramiona. Po treningu chłopak podreptał za wszystkimi do stołówki, a potem od razu do pokoju i cały posiniaczony rzucił się na łóżko. Tak minął pierwszy dzień w obozie. Pierwszy miesiąc wyglądał bardzo podobnie, ale z czasem zauważył, że przybiera na wadze, jego mięśnie się zarysowują, a jego wzrok poprawił się na tyle że nie musiał już nosić tych grubych szkieł, lecz zachował je na pamiątkę.
Od tamtego momentu minęło 5 lat. Jason ukończył wiele misji, stoczył mnóstwo walk. Nie wszystkie misje były udane, czasem trzeba było uciekać. Jason za każdą taką sytuację obwiniał samego siebie. Parę razy proponowano mu zostanie kapitanem drużyny, ale nigdy się nie zgodził. Uważał że w obozie, jest wiele herosów lepszych na to stanowisko. Pewnego razu Dionizos wezwał go do Wielkiego Domu. Wyznaczył chłopaka na przywódcę drużyny w następnej misji. Początkowo nie zgadzał się na to, ale po długiej dyskusji chyba nie miał wyboru. Jasonowi przydzielono trójkę nieznanych mu osób - córkę Aresa, syna Asklepiosa i syna Morfeusza. Raczej żadne nie mieszkało w obozie dłużej niż 2 lata. Mieli zabić wilkołaka którego ryki słyszano w lasach niedaleko obozu. Drużyna zabrała ekwipunek i ruszyła. Znaleźli w jaskini dosyć blisko obozu. Nie był duży, nawet można powiedzieć, że był bardzo mały jak na resztę przedstawicieli tego gatunku. Weszli cicho by go zaskoczyć. Jason pierwszy, córka Aresa ubezpieczała tyły. Wtem usłyszeli krzyk, okrzyk bojowy. Wszyscy się odwrócili i zobaczyli dwa ogromne wilkołaki tarasujące wejście do jaskini. Oba mierzące ponad dwa metr, może nawet trzy. To dziewczyna postanowiła zaatakować je w pojedynkę zamiast ostrzec resztę. W jednej chwili biegła ku dwóm potworom, a w drugiej była przyciśnięta do ściany przez łapę jednego ze stworów. Gdy puścił chwyt, jej zakrwawione ciało spadło na podłogę. Nie żyła. Jason się wkurzył. Jego ciało zapłonęło oślepiającym blaskiem i udało mu się oszołomić dwa stwory. Po tym herosi mieli chwilę by przemknąć obok wilkołaków i ostrzec obóz. Wrócili by zdać raport. Po tej sytuacji Jason długi czas spędził na polu treningowym, by przemyśleć parę spraw. Wysłano grupę bardziej doświadczonych herosów z zadaniem odzyskania ciała dziewczyny. W obozie urządzono pogrzeb. Po nim przyszła pora na kolację i poszedł do stołówki, tak jak wszyscy. Jason był sfrustrowany całą sytuacją. Gdzie był mój ojciec? - myślał - Gdzie był jej ojciec?. Zdał sobie sprawę że nigdy nie widział swojego ojca. Wiedział że takich sytuacji było w obozie wiele, dzieci które nigdy nie zobaczyły swojego boskiego rodzica. Za co my walczymy, do jasnej cholery? - pomyślał. Już nie pierwszy raz nachodziły go takie myśli. Do reszty wkurwiony Jason wskoczył na stół i wykrzyknął - Jak możecie się na to godzić?! - wszyscy popatrzyli na niego w osłupieniu - Walczymy i umieramy za naszych rodziców! A oni co? Nie kiwną nawet palcem. Ilu z was kiedykolwiek widziało swojego rodzica? - kontynuował - Wiecie że to właśnie oni stworzyli te wszystkie potwory z którymi musimy na co dzień walczyć?. Dionizos podszedł do chłopaka - Jason.... NIE! odkrzyknął heros i pobiegł do domu. Zmęczony po całym dniu szybko zasnął. Następnego dnia przybiegł do niego mały chłopak, pewnie nowy, z listem. Miał się wybrać na kolejną misję. Sam. Trzeba było poszukać zaginionego satyra. Chłopiec oddał też mapę z mniej więcej zaznaczonym miejscem w którym powinien być satyr. Popatrzył na mapę - Przecież to las, satyr nie może się zgubić w lesie. Chłopiec odparł - Nie wiem, ja tylko roznoszę listy - po tym poszedł. Jason już wiele razy dostawał takie listy od Rady Starszych Kopytnych, więc postanowił nie wnikać. Starsi nie lubią jak się ich niepokoi głupimi pytaniami. Wziął ekwipunek i nie czekając długo wyruszył. Po paru godzinach dotarł do miejsca na mapie. Zaczął szukać śladów, gdy wtem usłyszał szelest w krzakach. Otoczyli go ludzie w rynsztunku obozu. Rozpoznał w nich dzieci Aresa. Nie ma żadnej misji, prawda? - powiedział Jason. Nie ma - odpowiedział wielki na 2 metry drab, z twarzą bijącą brzydotą która przyćmiła by nawet legendarnego Hefajstosa. Zaczęli się do niego zbliżać. Nie musimy walczyć chłopaki, jesteśmy przecież z jednego obozu - próbował załagodzić sytuację, ale dalej podchodzili z wyciągniętą bronią. Jason wyjął miecz, ale nie zdążył się zamachnąć, gdy dwóch z przeciwników złapało go za ręce, a trzeci przytrzymał głowę. Ten brzydki przybliżył się do jego ucha - Ares nie wybaczy ci tych słów - po tych słowach przebił mieczem brzuch Jasona. Ludzie z jego własnego obozu zostawili go wykrwawiającego się. Stracił przytomność.
Co jakiś czas w bólach odzyskiwał resztki świadomości. Słyszał wtedy wkurzony kobiecy głos - Dlaczego ja? - Po cholerę wybrali do tego mnie? - Teraz muszę tachać jakiegoś pajaca - Kurwa, jaki on jest ciężki. Gdy się obudził zobaczył biały sufit. Spojrzał w lewo, był przypięty do łóżka długim łańcuchem. WSTAWAJ! - usłyszał. To był ten głos który słyszał wcześniej. Zobaczył niską dziewczynę ubraną od stóp do głów na czarno. Kim jes... - próbował powiedzieć Jason. Leżałeś tu 5 dni. Kazali mi się tobą zająć - powiedziała dziewczyna, ostro wkurzona jak widać. Rzuciła mu na łóżko ubrania - Przebierz się. Zaraz! - powiedział Jason - Kim ty jesteś? Co to za miej... - usłyszał tylko zatrzaskiwane drzwi - Powiedz mi chociaż gdzie jest łazienka? Szczyj w gacie! - usłyszał przez drzwi. Suka - powiedział pod nosem. Po paru godzinach wróciła z jedzeniem - Zjedz i pójdziesz ze mną. Ledwo skończył, a dziewczyna złapała go za rękę i poprowadziła korytarzami do jakiegoś gabinetu. Było tam ciemno. Synowie Heliosa co prawda widzą w ciemności, ale ta chyba nie była naturalna. Ktoś odezwał się z mroku. Nie dało się poznać czy to głos męski czy damski - Przepraszam za niedogodności. Ta panna pewnie nie potraktowała cię zbyt dobrze. Mniejsza. Jasonie, mam do ciebie pytanie. Twoi towarzysze właśnie próbowali cię zabić, zostawili cię na pewną śmierć w lesie. Co zamierzasz z tym teraz zrobić? Nie wiem. Pewnie wrócę do obozu i będę żył z tym dalej - odpowiedział. Nie pragniesz zemsty? Na dzieciach Aresa? Na samym Aresie!? Czy to nie ty powiedziałeś "oni stworzyli te wszystkie potwory?". Nie chcesz położyć kres temu wszystkiemu? Bogowie, potwory, by świat stał się wreszcie spokojnym miejscem. Jason wpatrywał się w ledwo widoczną w ciemności sylwetkę, myśląc nad sensem tych słów. Jeśli nie, drzwi są dla ciebie otwarte. Możesz w każdej chwili wrócić do obozu jeśli chcesz. Oczywiście nie sam, nie możemy pozwolić na ujawnienie lokalizacji tego budynku. Lecz jeśli się zdecydujesz, witamy w NoGods". Dziewczyna zaprowadziła go do pokoju, tym razem nie ciągnęła go. NoGods - pomyślał Jason. Kiedyś słyszał o tej organizacji, nawet parę razy w trakcie misji próbował ich odszukać, bez skutku. Gdy tylko wrócił do pokoju, poszedł spać. Następnego dnia ruszył ku drzwiom wejściowym. Patrzył na nie przez chwilę. Nie przeszedł. Poszedł na plac treningowy gdzie czekał już na niego człowiek z mieczem. Witamy w NoGods.
Ciekawostki - Nie ma ręki do roślin. Choć światła im nie brakuje, zawsze zapomina je podlać;
- Kocha masło orzechowe;
- Jak coś wymyśli to nie zawacha się rzucić sucharem, nawet podczas walki;
- Nie stroni od alkoholu, ale nienawidzi papierosów;
- Pała szczerą nienawiścią do Aresa oraz jego dzieci;
- Nie ma ulubionego gatunku muzycznego, ale najwięcej słucha hard rocka
- W obozie Greków był w drużynie Dionizosa
Ostatnio zmieniony przez Jason Lloyd dnia Nie 17 Lut 2019, 15:06, w całości zmieniany 2 razy |
|
Re: Jason Lloyd Nie 17 Lut 2019, 14:23 | |
| Wiele rzeczy do poprawy.
1. Jeżęli chodzi o zakapturzoną postać o świecących oczach, rozumiem że ma to być Helios? Otóż bogowie nie mogą mieć styczności ze swymi dziećmi, od tego są ich ziemscy rodzice. Zmień to.
2. Dionizos to nie ten sam Dionizos, którego zapewne poznałeś z filmów lub książek. U nas wygląda i zachowuje się zupełnie inaczej. Jest bardziej beztroski i wygląda jak Leslie Nielsen. Nie kierował bym się przede wszystkim tym co jest opisane w książkach lub filmach, gdyż jest to forum luźno oparte na powieściach Riordana, jednak nie jest takie same. Pozwól działać wyobraźni, a jeżeli masz jakieś subiekcje to wszystko co potrzebne znajdziesz w informatorze. |
|
Re: Jason Lloyd Nie 17 Lut 2019, 15:07 | |
| |
|
Re: Jason Lloyd Nie 17 Lut 2019, 15:53 | |
| Ok teraz wygląda dobrze więc AKCEPT
Otrzymujesz 360 punktów za staż oraz 110 punktów mocy boskich.
Zamykam i zapraszam do gry. |
|