Hel to pipa13 czerwca 2013, Nowy York/Siedziba NoGods
Dostałam dziś zdanie znalezienie sobie strażnika. Jeszcze jakby to miało jakikolwiek sens, to nie miałabym z tym problemów. Opuszczenie siedziby, żeby "sprawić sobie strażnika" było tak bezsensowne, że zastanawiałam się, czy by po prostu nie upolować rybki i powiedzieć, że ona od dziś, będzie strzec mych kapci od smrodu. Ona zabijałaby ten smród i śmierdziałoby rybami. Transport nie czekał na mnie długo, no bo co? Powiedziałam, o której mają na mnie czekać. Nie wiedziałam tylko - dokąd jedziemy. Jak tylko zobaczyłam, że nie jestem w jakimś klubie boxerów, czy członków taekwondo od razu chciałam odwrócić się na pięcie i wyjść. Przytrzymana jednak zostałam przez dwóch członków NoGods, jakby wiedzieli, że tak się stanie. Burknęłam cicho ze zmarszczonym czołem i udając, że mnie zwierzęta interesują po prostu przeszłam szybko w jedną i w drugą stronę. Ale nim się obróciłam panowie stali z pudełkiem wyciągniętym w moją stronę. Widać było, że pudełko się rusza i małe nie było! Kazali mi zamknąć oczy, wyobrażasz to sobie? Nie chciałam! Pewnie by mnie zaatakowali, pozbawili broni i poderżnęli gardło! Ale to co nastąpiło wryło mnie w ziemię. Coś mokre na prawym policzku, no i wiadomo ciepłe, szorstkie, bleh! Otworzyłam szybko oczy, patrze - kurde pies. Czarny jak smoła, czarne ślepia, macha do mnie łapkami jak pojebany. Kazali mi go wziąć, zająć się nim, nazwać i wszystkie inne pierdoły. A SKĄD JA MAM WIEDZIEĆ CO MAM ZROBIĆ?! Wróciliśmy do siedzimy około 16. Nie wiedziałam jak go nazwać, co z nim zrobić, posadziłam go po prostu na łóżku i patrzyłam co robi. A ten we mnie się gapi z językiem na wierzchu, macha ogonem, ale żadnego szczeknięcia. Zmierzyłam go wzrokiem i podeszłam bliżej. Psiakowi nie przeszkadzał mój chłód - bomba! Był to zwierz, który w niskich temperaturach mógł siedzieć przy mnie i ani drgnąć, a raczej tak uważałam na pierwszy rzut oka. Zastanawiałam się może kilka minut, bo wiadomo - trzeba pokój dostosować do dwóch już lokatorów. Dostała do psa jeszcze miskę, leżankę, karmę i jakieś pierdółki, których celu i przydatności kompletnie nie znałam. Oczywiście musiałam do biblioteki wstąpić po poradnik "jak wychowywać psa". Absurd totalny, no ale... trzeba było. Wróciwszy do pokoju zastałam... no psa stojącego pod drzwiami, czekał na mnie, nie narozrabiał. To było coś... pozytywnego. Kiwnęłam na niego głową, podniosłam z ziemi, położyłam się na łóżku i zgadnij... ZASNĘŁAM.
Ostatnio zmieniony przez Lotus Black dnia Sro 29 Maj 2019, 16:24, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Gość
Re: (W)reckless Black Czw 14 Lut 2019, 12:50
11 luty 2019, Nowy York/Siedziba NoGods
Mimo chłodu, który panował na dworze mnie zimno nie doskwierało. To miał być pierwszy dzień urlopu. Wiesz, taki wolny dzień, kiedy mogę posiedzieć sama ze sobą. Nawet Garrus'a nie brałam ze sobą na ten spacer. Chciałam pozwiedzać kilka kontynentów, przy okazji pozbierać dla Midnight'a informacje. Przecież by mi z dupy jesień średniowiecza zrobił, jakbym coś z tego urlopu dla niego nie miała. W każdym razie nic nie sprawiało wrażenia, że będzie źle. Wszystko było na swoim miejscu, transport przewiózł mnie do Central Parku w Nowym Yorku, to tu chciałam rozpocząć swój urlop. No i widzisz? Nie było wcale nudno! Wręcz przeciwnie, jak jesteś na wakacjach to chcesz pić, jeść, zwiedzać, robić zdjęcia. No i trafiło się ślepej kurze ziarno i pod nosem miałam syna Hades'a. Kilka słów zamieniliśmy ze sobą. Wyobrażasz to sobie? Powiedziałam coś więcej niż "Mhm", czy "tak, dobrze". Postęp! Mężczyzna nazywał się Heron, sto procent obozowicz. Nie wiem, co robił sam w Nowym Yorku, od tak sobie, ale na początku nie zaprzątałam sobie tym głowy. Wiesz, że był nawet podobny do mnie? Ta sama tajemniczość, odrzucenie, zimno i ciemność. Cholera... Aż szkoda chłopa. Ale wiesz, zaraz zadzwonił pan "Zrób to" i wszystko obróciło się o 180°. Z nawet pozytywnie odbieranej przeze mnie rozmowy musiałam przejść w tryb "anihilation". Wiesz, ten super odrzut kurtki z prawej strony, wyjęcie pistoletu z kabury i ten magiczny strzał. Ahhhh! Aż człowiek chce to powtórzyć. Oczywiście zamiast w niego trafić, Heron mnie przewrócił. Cała akcja była tak irracjonalna, że musiała wziąć sprawy na wyższy poziom. Zima wszędzie, wszystko na moją korzyść - zamrozić typa. BYŁAM O KROK od wykonania zadania, rozumiesz to? O krok! Musiał się cholera zjawić. Aż mną wstrząsnęło, iluzja matki była najbardziej przerażająca. Ten chłód, wzrok, pół ciała martwego... Ugh! Jakbym tam została - facet by mnie zabił. Możliwe jest, że nie uda im się uratować tego synalka Hades'a. Lepiej dla mnie, bo kolejnej walki tak łatwo sobie nie dam przerwać. No i widzisz. Wróciłam! Dobrze, że w jednym kawałku. Raport Midnight'owi zdałam, trochę się wkurzył, ale zrozumiał sytuację i powiedział, żebym była pod telefonem non stop. Ale hej! Urlop dalej ważny. Może jutro... Europa? Paryż?