Heron postanowił nie czekać na to aż Wreck pośle mu kulkę w łeb i podjął odpowiednie kroki ku swojej obronie. Odległość, która was dzieliła nie przekraczała dwóch metrów, a co za tym idzie dla tak wielkiego chłopa jak Heron cała podróż nie powinna zająć więcej niż jedną, dwie sekundy. Wystrzeliłeś więc niczym rakieta z ławki i rzuciłeś się w stronę Wrec. Niestety dla Ciebie, pomimo swojego młodego wieku, Wrec jest wprawiona w korzystaniu ze swoich pistoletów, wyciągnięcie go zajęło jej dosłownie sekundę. Odwracając się w Twoją stronę ujrzała Cię dosłownie 70 centymetrów od siebie. Oddała strzał- nie do końca celny. Z powodu strzału podczas wyciągania pistoletu z kabury miała zbyt rozluźniony nadgarstek. Kula przetarła Twój lewy bark. Ból temu towarzyszący przyrównać możesz do tego kiedy ktoś oblałby Cię wrzątkiem. Ta akcja ze strony dziewczyny trochę wybiła Cię z kierunku, w którym podążałeś. Miałeś jednak masę szczęścia - Wrec, która nie miała zbyt dużo czasu na reakcję zdążyła jedynie zmaterializować miecz przed sobą. Siła pędu, która Ci towarzyszyła spowodowała, że Twoje ciało uderzyło w dziewczynę niczym samochód w drzewo. Skutek w obu przypadkach był ten sam. Wrec trzymając w dłoni długi miecz przewróciła się bezpośrednio na plecy. Ty zaś poleciałeś twarzą prosto w śnieg. Odległość między wami wynosi jakieś 1,5 metra.
Kolejka: 1. Wrec 2. Heron
Gość
Gość
Re: Central Park Wto 12 Lut 2019, 21:13
Z jej ust wydarło się dość głośne warknięcie, musiała szybko wstać, jeśli chciała przeżyć. Śnieg dookoła może i trochę w tym przeszkadzał, ale ból pleców był gorszy. Musiała wytrzymać, cisnęła więc ból daleko gdzieś za siebie, żeby być w 100% gotową do kolejnych czynności jakie miały miejsce. Podniesienie się z pleców zajęło jej niespełna kilka sekund. Skok z pleców na nogi był jedną z czynności, które musiała opanować, aby walczyć bezwiednie mieczem tak dużym, jakim władała. Śnieg nie spadł z jej kurtki, można rzec, że przykleił się, stworzył dodatkową osłonę, zlodowaciał, ale nie przeszkodził jej w poruszaniu się. Obok jej prawego policzka nagle pojawił się czarny dym, tak, to był kościany szpikulec, którym mentalnie mierzyła prosto w głowę Heron'a. Miecz zaś trzymała mocno w rękach, słychać było jak jej skóra zaciska się na stali. Podeszła do mężczyzny celując w niego mieczem i szpikulcem, jedno i drugie mogło w każdej chwili zaatakować. -Nie masz gdzie uciec... - powiedziała beznamiętnie, a śnieg dookoła niej stwardniał, chłodny wiatr owinął się wokół niej. Była w pełni sił, albo ona, albo on. Musiała przetrwać, musiała, by zgładzić następnie Hel, której tak bardzo nienawidziła. Cały swój gniew przelała na siłę. Krzycząc głośno, jakoby okrzyk bojowy, wykonała zamach mieczem w stronę mężczyzny. Szpikulec już wędrował asekuracyjnie w wyznaczony wcześniej cel.
Heron Varr
Re: Central Park Wto 12 Lut 2019, 21:21
Upadłem na twarz, ramie trochę piekło, zabiłem te uczucie, schowałem gdzieś daleko na tyłach głowy i dałem adrenalinie działać. Mimo wszystko wciąż nie zamierzałem zrobić jej krzywdy, miecz który dostałem od ojca tkwił ukryty w pierścieniu a ja polegałem an swoich własnych umiejętnościach. Uniosłem się na dłoniach i widząc jak wstaje zamierzałem wykonać szybki ruch nogami, pędem ciała i siłą mięśni zamierzałem powalić ją, ściąć z nóg własną nogą i odskoczyć w jej stronę. Unieruchomić, przygnieść, spętać głupim paskiem od spodni jeśli będzie taka konieczność. Myśli skupiły się na tu i teraz, ciało reagowało automatycznie. Ruch, trudny cel - głowa. Nie czekałem aż wstanie do końca, uniesie miecz, zareagowałem gdy tylko obie jej stopy dotknęły śniegu a ciało w miarę się wyprostowało. Wykorzystując wszystko to czego nauczyłem się przez lata w obozie... zamierzałem wygrać tę walkę wręcz.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Central Park Wto 12 Lut 2019, 21:58
Zapewne gdyby ktoś przyglądał się tej potyczce z daleka byłby przekonany iż właśnie jest świadkiem walki dwóch meneli o butelkę piwa. Na szczęście nie było wokół was nikogo toteż mogliście dać upust swoim zwierzęcym instynktom. Dwa pijaki boskie potomki postanowiły rzucić w dal myśl o bólu i w jak najszybszym czasie znaleźć się na nogach. Plan Wrec był dobry, dzięki niemu miała szansę w bardzo krótkim czasie zakończyć potyczkę. Niestety dla niej przeciwnik postanowił wykorzystać siłę swojego ciała, a także otaczający was świat. Kopnięcie nie musiało być silne. Dzierżąc ciężki miecz i stojąc na lodzie, dziewczyna ponownie znalazła się na deskach. Nie pozostała jednak dłużna swojemu przeciwnikowi. Wykorzystując fakt, że przeciwnik praktycznie nie ruszył się z miejsca wbiła mu cienki, lecz ostry kościany szpikulec. Gdzie chciała trafić? - W głowę. Na szczęście dla Herona przebił on jedynie prawą rękę na wysokości bicepsa. Wygląda na to, że za bardzo nie ruszyliście się ze swoich miejsc..
Dajmy więc szanse! 1. Heron 2. Wrec
Heron Varr
Re: Central Park Wto 12 Lut 2019, 22:06
Czerwień zmieszała się z bielą śniegu, rozlała po nim jak woda na podłodze. Poczułem to i tym razem zamierzałem zareagować nieco ostrzej. Black próbowała mnie zabić a ja jak głupi trzymałem się myśli, że nie chce skrzywdzić jedynej osoby na tej planecie która mogłaby spróbować mnie zrozumieć. Lekkie warknięcie wydobyło się z moich ust, wciąż nie próbowałem wstawać. Cel pozostawał taki sam - obezwładnić czarnowłosą nawet gdybym miał jej przywalić w twarz z pięści. Dla bezpieczeństwa spróbowałem też stworzyć małą kulkę ciemności którą cisnąłbym w jej ciało przed próbą przygniecenia do ziemi. Oczywistym było, że wpierw unieruchomiłbym ręce a dopiero po tym dosłownie - usiadł na jej biodrach. Trzeba było uspokoić nieco tę bestyjkę.
Gość
Gość
Re: Central Park Wto 12 Lut 2019, 22:14
Tym razem nie zamierzała upaść po raz kolejny. Czując jak całe zimno Helheim'u zbiera się wokół niej podniosła się po raz, jak to liczy, ostatni. Przybrała pozycję atakującą, miecz, nie zadrżał ani przez chwilę, chłód i śnieg wokół niej zaczęły się tlić i krążyć wokół jej ciała. Kolejny atak - wir miecza. Zatańczyła z mieczem w stronę syna Hadesa jednocześnie kierując lodowate powietrze na niego. Kierowała śnieg na jego ręce i nogi. Musiała go unieruchomić, za bardzo się rzucał. Kolejny wir miecza - kolejna fala zimna i śniegu, zatrzymanie go, było jej aktualnym celem. Następnie - anihilacja. Oczy ciemne niczym niebo nocą analizowały prędko sytuację i przekazywały informacje do mózgu najprędzej jak się dało. Dla niej - on był kolejnym człowiekiem. Dla niej - kolejny cel. Nie uważała nikogo za przyjaciela, czy znajomego. Co z tego, że byli sobie bliscy światami, ona nie zaprzepaści szansy zemsty nad matką. Nie dla kogoś. Z głośnym krzyknięciem rozkazała śniegowi, aby ten opatulił ciało Heron'a. Przyzwała dwa kościane kolce, które wirowały wokół jej głowy. To musi się skończyć. I ona wiedziała jak.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Central Park Sro 13 Lut 2019, 21:00
To było to. Ten moment kulminacyjny. W głowie Herona wszystko było idealne. Plan nie mógł nie wyjść, w końcu obmyśliło go samo dziecko Hadesa. Już praktycznie bawiłeś się jej biodrami! Niestety jakby to przytoczył mój przyjaciel, w tym momencie pojawiłby się Twój ojciec mówiący "Wstawaj Heron, zesrałeś się!". Dlaczego? To proste. Wrec należało wykończyć wchodząc w nią dosłownie wszystkim już na samym początku. Dałeś jej czas na spróbowanie swoich słabszych mocy do pokonania Ciebie. Dziewczyna wiedząc, że nie ma ochoty i czasu na kontynuowanie tej walki postanowiła zakończyć to swoim atutem- kriokinezą. Gdyby tego było mało, cały teren był pełen śniegu - toż to najlepsza dla niej sytuacja! W końcu jest zima! Nie miałeś żadnych szans. Już od samego początku poczułeś jak Twoje ciało zaczęło drętwieć i ochładzać się. Nie miałeś żadnej możliwości, aby się ruszyć. Twój układ mięśniowy zaczął odmawiać Ci posłuszeństwa. Przegrałeś, skazany na łaskę Wrec. Tego jednak nie był koniec. W końcu zacząłeś czuć jak Twoje serce również zaczyna zwalniać. Ogarnęło Cię ogromne zmęczenie... Wtem! Niczym grom z jasnego nieba jakieś 10 metrów od was przywalił w ziemię ogromy słup światła! Któż to mógł być? Czyżby ktoś przybył dobić Herona? A może pojawił się jakiś zbawca?
Kolejka: 1. Nasz gość 2. Wrec
Giotto Nero
Re: Central Park Sro 13 Lut 2019, 21:30
Można było użyć mniej efekciarstwa w całej tej farsie, ale jak to się mówi - przezorny zawsze ubezpieczony. A dziś przyszedł również czas, by też kogoś przeorać. W pierwszej kolejności należało zrobić porządek z członkami grupy pseudo-hufflepuff, którzy jedyne co mieli wspólnego z tym domem, to kolor. No i brak sukcesów w jakiejkolwiek dziedzinie. To dlatego kapitan Folklore wysłał Giotto na prosty zwiad, którym miał zawędrować nieco dalej, niż myśli Herona dotyczące bioder uroczej, acz zepsutej do szpiku kości Wreckless. Syn Hadesa miał zwyczajnie mówiąc szczęście, że ktoś się nim interesował i nakazał Nero udzielić wsparcia, ówcześnie śledząc herosa, znając jego tendencję do wyskoków i napojów wyskokowych. Polem walki miał być central park, miejsce znane i lubiane. Mieszkały tam również pewne pingwiny, które tak jak herosi, byli wyszkoleni w wojaczce. Giotto znał tę serię doskonale i zainspirowany cytatem "nie z nami te numery, Rico!" postanowił wkroczyć do akcji, niczym ten wezwany przez Skippera spec od osprzętu. Zrobiło się nieco ciemniej, choć dalej widoczność była przyzwoita. Giotto wytworzył iluzję na terenie całego pola walki, obserwując z pewnej odległości starcie herosów. Odczytując znakomicie największe strachy brunetki, natychmiast stworzył kreację jej największego lęku. Czegoś, co definiuje jej całą przynależność do NoGods. Z cienia drzewa wyszła postać, był to ktoś do nikogo nie podobnego, choć im dłużej się jej przyglądało, tym lepiej można było dostrzec popękaną skórę, bladość cery i czerń włosów. Ubrana dumnie, która prezentowała się bardziej jako wojowniczka, niżeli arystokratka. W końcu, gdy była w zasięgu wzroku Wreck, uniosła swą twarz. Black musiała być w niezłym szoku, gdy spostrzegła, że zbliża się do niej jej matka - sama Hel! Nero korzystając z okazji, wyszedł również z ukrycia. Była to jednak zwykła prowokacja, gdyż w rzeczywistości była to iluzja mężczyzny stworzona za pomocą jego fobosowych mocy. - Na twoim miejscu bym odpuścił - odezwał się po chwili, wychodząc z cienia i prezentując jej swoją aparycję. - Nie jestem tak głupi jak on, żeby bawić się w te podchody - dokończył, a iluzja Giotto, która wypowiadała te słowa, spojrzała z chłodem i obojętnością na dogorywającego Herona. - Nie mam humoru na to - odezwał się ponownie. - Masz dwa wyjścia: albo uciekasz, albo giniesz - skąd ta litość? Otóż nie ona była celem Giotto, dlatego nie uważał, by musiał sprzątać brudy Varra czy też innych, nie dbających o bezpieczeństwo świata zarządców obozu. Klon stanął obok Herona, a prawdziwy Włoch zniknął gdzieś między drzewami, szykując w razie potrzeby pułapkę - miał bowiem dużo więcej asów w rękawie, niż tylko fałszywa przynęta.
Gość
Gość
Re: Central Park Sro 13 Lut 2019, 22:03
Jej umiejętności były bardzo skuteczne. Wiedziała, że mogła już teraz tak na dobrą sprawę odejść i pozwolić mu zamarznąć na śmieć. I taki w sumie miała plan. Chowając miecz, który zamienił się z powrotem w bransoletkę zmierzyła wzrokiem marznącego, ledwo dychającego Heron'a. Bił od niej taki chłód, że raczej chłopak nie będzie chciał po raz kolejny jej spotkać. Strzepała z kurtki resztki śniegu, tupnęła mocno butami, odrzuciła włosy do tyłu i wtedy... No własnie. Światło tak jasne, że musiała zakryć na chwilę oczy. Szybko zaczęła się rozglądać za tajemniczą postacią, która miała się najwidoczniej pojawić. Robiąc kilka kroków w tył szybko odnalazła swój pistolet, który leżał śniegu. Podniosła go powoli rozglądając się dookoła, a gdy dostrzegła postać kroczącą w jej kierunku wymierzyła w jej stronę pistoletem. Zmarszczyła nos i wtedy poczuła - znała tą osobę. Nagle w jej głowie zaczął krzyczeć głos, tak silny, tak głośny, że nie była w stanie się mu się nie oprzeć. Wyszeptała cicho "To nie możliwe", a gdy tylko ujrzała kolejną postać i usłyszała inny głos zmieniła kierunek pistoletu. Warknęła cicho, już wiedziała, że ktoś miesza jej w głowie. Słowa osoby, która to robiła znaczyły jedno - mogła zostać i umrzeć, albo uciec i przeżyć. Wolała zdecydowanie to drugie. Jeśli nie ukończyła misji teraz - dokończy ją w każdym innym dowolnym momencie. Nikt jej nie zabroni przedłużyć tej anihilacji. Wyprostowała się i przyglądała tylko jak postać stoi koło Heron'a który już ledwo zipie. Przez głowę przeszło jej "wykończ go". Wiedziała jednak, że jeśli by spróbowała - poczułaby to raczej na własnej skórze. Widząc jak postać Hel wciąż stoi obok niej, wzdrygnęła się robiąc znowu kilka kroków w tył. Chciała zabić swoją matkę, ale się jej panicznie bała, ironia, prawda? Zamknęła na chwilę oczy, opuściła pistolet, rozchyliła usta i powiedziała: -To jeszcze nie koniec... Dokończę... To co zaczęłam...- odwróciła się na pięcie i zaczęła biec w ciemność. Ciemność, która była zimna i niebezpieczna. Musiała jak najszybciej wrócić do siedziby i zdać raport. Nim będzie za późno. Uciekała co sił w nogach, nie oglądała się za siebie, nie miała po co. Do ulicy nie było daleko.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Central Park Sro 13 Lut 2019, 22:12
Giotto nie miał zamiaru gonić Wrec, jego celem było jedynie wypełnienie rozkazu Foklore'a. Dzięki temu dziewczyna w spokoju mogła opuścić to miejsce (z/t dla Wrec). Teraz natomiast pozostała jeszcze kwestia Herona. Giotto co prawda miał uratować go przed śmiercią ze strony NoGods, ale zima akurat wciąż pozostawała bezstronna. Jaka będzie jego decyzja?
Dziękuję za uwagę i zaangażowanie. To krótkie spotkanie dobiegło końca. Zobaczymy się jeszcze... obiecuje.
P.S. Giotto otrzymujesz jednorazowo moc otwarcia Portalu do Obozu.
Punkty za tą rozgrywkę wyślę wam na PW. Bye ;*
Heron Varr
Re: Central Park Sro 13 Lut 2019, 22:20
Czując zimno przeżerające się do szpiku kości zrozumiałem swój błąd, to że byłem za miły, ograniczyłem się gdy ona chciała mnie zabić. Myśl o tym, że jest podobna do mnie dawała mi nadzieję na zakończenie tej walki w sposób mniej inwazyjny i poniosłem tego konsekwencję. Nogi ugięły się, na twarzy poczułem drobinki śniegu i niedługo po tym wzmógł mnie sen. Zamknąłem oczy myśląc o cieple, po chwili moja głowa opustoszała i pojawiła się tylko ciemność. Czy tak wygląda umieranie? Nie chciałem odwiedzać swojego ojca jako dusza, nie chciałem sprawić mu zawodu. Co prawda w moim życiu nie było jakiegoś poważnego celu, zadania ale na pewno chciałbym kiedyś usłyszeć od niego, że jest ze mnie dumny. Nie wiem ile czasu minęło ale próbowałem się ruszyć, ocknąć, wyjść z ciemności która towarzyszyła mi całe życie. Na czym się skupić? Jak obudzić umysł i ciało? Ból? Tak, to było dobre rozwiązanie. Chciałem poczuć cokolwiek by wyjść z tego zimowego letargu.
Giotto Nero
Re: Central Park Czw 14 Lut 2019, 21:53
Bycie zbyt miłym miało swoje dobre i złe strony. Dziś Heron poznał te złe, a dobrych pewnie w ogóle nie pozna, czyli oznacza to tyle, że był w dupie. Giotto przyglądał się towarzyszowi z pogardą. Żadnej satysfakcji z dyspozycji Herona nie miał, gdyż przynosiło to wstyd nie tylko całemu obozowi, ale również i gatunkowi męskiemu. Dostać od 19-latki? I to dlatego, że chciało się wsadzić nos w wentylator? To nie było zbyt rozważne, ale tegoż syna Hadesa nigdy Nero o rozwagę nie posądzał. Toteż wpisane było w ogólną jego prezencje, że prędzej czy później musi się to tak skończyć. Kiedy brunetka uciekła, wszystkie iluzje zniknęły, a sam Nero tylko westchnął, patrząc na Herona, który wyglądał jak Ramos po wjeździe Ragnara wślizgiem wyprostowanymi nogami. Pomachał głową z dezaprobatą i postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. - Żałosne - zwrócił się w jego stronę. - Mógłbym włożyć ci teraz marchewkę do nosa i wyglądałbyś jak bałwan - dokończył, po czym chwycił prawą ręką syna Hadesa za ubranie i pociągnął mocno, żeby wykaraskać go z tego małego oblodzenia. Jak mu coś połamie, to trudno, chuj go to obchodzi. Otworzył portal do parteru szpitala, w który natychmiast wszedł, podtrzymując na ramieniu rannego herosa. Gdy już znaleźli się w środku Giotto zepchnął bruneta na podłogę i niewzruszony obrócił się na pięcie, kierując kroki w stronę swojego pokoju w obozie.
[Nie musisz dziękować Heron, przynajmniej żyjesz.]