Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Pon 05 Lut 2024, 15:11
Z wyrozumiałością spoglądał na Rosalinę, której jednocześnie było mu bardzo żal. Widział po kobiecie, że ta jest stłamszona i dusi się w tym związku, choć tak naprawdę jego pogląd na sytuację wynikał jedynie z kilku losowych sytuacji, paru gestów i plotek o Revanie, które w obozie rozchodziły się dość szybko. Mimo to, zaczął pojmować powagę tej sytuacji coraz bardziej i co za tym idzie, współczuł koleżance, która czuła się źle we własnym małżeństwie. Te powinno być dla niej przystanią i miejscem, w którym będzie mogła być sobą, za co będzie bezwarunkowo kochana. Było jednak zupełnie inaczej. Brandon skinieniem głowy potwierdził, że nic nie powie, bo ostatnim czego było mu trzeba, to wchodzić między dwójkę małżonków. Co prawda ręce go świerzbiły i najchętniej nakopałby Le Tallecowi do dupy za wszystkie przykrości, które sprawił Gomes, ale skoro ta chciała to rozwiązać we własnym zakresie, to on jedynie mógł ją wesprzeć w tym. Farrell nie był osobą konfliktową, zatem tym łatwiej było mu obrać takie stanowisko, choć gdzieś tam w środku bolało go to coraz bardziej i bardziej. Nie chciał widzieć nieszczęśliwej Rosaliny. - Nic z tych rzeczy – zaprzeczył i dodatkowo odpowiednio pogestykulował rękami, żeby wzmocnić przekaz. - Nie jestem z tych, którzy się o coś zakładają. W życiu nawet nie obstawiłem meczu u bukmachera, co dopiero takie coś… – rzucił z lekka rozbawiony, co jednak było wynikiem w większej mierze jego konsternacji, aniżeli faktycznej potrzeby zaśmiania się z tej sytuacji. - Nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego nikomu – przyznał wprost i przede wszystkim szczerze. - Tym bardziej tobie – uśmiechnął się znów przyjaźnie, chcąc wywrzeć na niej te same wrażenie sympatii i komfortu, jakie często pojawiało się w ich relacji. On sam czuł się doskonale w jej towarzystwie i rzadko kiedy prowokowała go czymkolwiek, toteż tym samym zamierzał odwdzięczać się jej. I jak widać, to działało. Zaintrygowany zamierzał pociągnąć ją za język, jednak jak się okazało, ruda sama wyjawiła mu to, czego syn Vidara domyślał się od jakiegoś czasu. Na twarz herosa wstąpiło coś na wzór rozgniewania, jednak szybko zostało to zastąpione spokojem i subtelnym uśmiechem. Spojrzał na zegarek w swoim telefonie i uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Jestem tu już 4 godziny. Jakbym się z tobą nudził, to raczej bym tu nie siedział, prawda? – pytanie retoryczne. - Jeśli on uważa inaczej to po pierwsze jest debilem – rzucił pewnie i stanowczo, chcąc naprawdę obrazić Revana w tym momencie. - Po drugie, jest kłamcą, bo jesteś świetnym towarzystwem dla każdego. Dla młodych, atrakcyjnych mężczyzn także – wyjaśnił, utrzymując cały czas ten sam pewny siebie ton, którym zaczął swoją wypowiedź. - Po trzecie, jest wredny i cyniczny, jeśli sugeruje ci takie rzeczy, będąc twoim mężem – dodał już nieco spokojniej, co wynikało z troski o Rose, która pojawiła się w jego głosie. - A po czwarte… – zawahał się na moment. - Jesteś bardzo atrakcyjna i fantazjują o tobie – powiedział już znacznie mniej pewnie. - Nie wiem czy uznasz to za komplement, ale wśród wielu herosów masz opinie… MILFa – powiedział z jednej strony nieco zawstydzony, a z drugiej rozbawiony tym, że w ogóle jej to wyjawił. Co prawda Brandon opierał się na zdaniu jednego, konkretnego herosa, którego znał bardzo dobrze, ale można było zaryzykować stwierdzeniem, że taka laska jak Rose musiała mieć cichych adoratorów lub chociaż być uznawana za seksowną. By zająć czymś ręce i usta, wrócił do jedzenia odgrzanego obiadu i zaprzestał tego dopiero, gdy Kabowerdyjka zapytała go o coś, czego się nie spodziewał kompletnie. Spojrzał na nią najpierw nieco podejrzliwie, a następnie z troską i uśmiechem, który zdradzał nie tylko pewność siebie, ale też w pewnym stopniu zadowolenie. - Tak – odpowiedział najlepiej, jak się tylko dało. Nie wyobrażał sobie bogowie wiedzą czego, ale pierwszy raz pojawiła się szansa na zbliżenie, które jak widać miało rację bytu, skoro sytuacja w jej małżeństwie była taka a nie inna i że odsunęła go od siebie w tańcu tylko przez wzgląd na swoją lojalność względem Revana. - I nie będziesz spać na kanapie, nie ma mowy – stwierdził stanowczo. - Moje łóżko jest do twojej dyspozycji, a ja zajmę kanapę. Nie raz już na niej drzemałem, jest wygodna – puścił jej oczko na potwierdzenie, że nie jest to jedynie kurtuazja z jego strony, a naprawdę nie ma problemu z tym, by przespać się na swojej kanapie. Nie bez przyczyny wybrał jakąś wygodniejszą, skoro był to jeden z niewielu przedmiotów, które wymienił względem standardowego wyposażenia w swoim lokum. - Miejsca będziesz mieć aż nadto – uśmiechnął się lekko. - Spokojnie byśmy się oboje tam zmieścili, więc… – rzucił niekontrolowanie, po czym natychmiast zawstydził się i wziął do ręki kieliszek z winem, by go trochę upić, jednocześnie zasłaniając swoje zarumienione policzki. - Przepraszam, nie chciałem nic sugerować – dodał po dłuższej chwili, nie chcąc, by Gomes pomyślała, że Farrell chciałby z nią spać. Znaczy chciałby, ale nie powinien jej tego mówić i przede wszystkim córka Maniego nie powinna poznać intencji, które nim kierują w tej sprawie. Bo nawet gdyby zgodziła się na to, to cholera wie, czy Brandon wykazałby się odpowiednio silnym samozaparciem, by nie zrobić ręką czegoś znacznie „gorszego” niż tylko wsunięcie jej pod jej koszulkę. Na samą myśl tego zrobiło mu się goręcej i by ukryć swoje zdenerwowanie wywołane wyobraźnią oraz wzmagającym podnieceniem, wrócił do jedzenia, co pozwoliło mu po chwili opanować nerwy.
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Wto 13 Lut 2024, 21:28
Uśmiechnęła się lekko, choć nadal z pewnym zawstydzeniem, że o coś takiego spytała. Logika jednak jej podpowiadała, że ktoś taki jak Brandon nie chciałby z nią spędzać czasu. No treningi jeszcze były zrozumiałe, ale swój wolny czas poświęcać jej zamiast jakiejś atrakcyjnej kobiecie? Miała prawo mieć wątpliwości zwłaszcza w momencie, gdy wydawało jej się, że mężczyzna próbuje ją czarować. Wychodziło na to, że jej pierwsza myśl była słuszna - taka była jego natura, by delikatnie flirtować z każdą. Uśmiechnęła się ciepło lekko wzruszając ramionami na jego pytanie retoryczne. Zerknęła też na zegarek będąc dość zdziwioną, że faktycznie tyle czasu upłynęło. Niby obejrzeli film, ale trwał półtorej godziny. Zakładała, że siedzą dwie, nieco ponad może. Czterech na pewno się nie spodziewała, ale to oznaczało tylko jak dobrze przy nim się bawiła. Nie zareagowała też w żaden sposób, gdy Farrell obraził jej męża. Nie miała najmniejszego zamiaru go bronić tym bardziej, że te obelgi były prawdziwe. Nie spodziewała się natomiast tego, co dodał na koniec. Spojrzała na niego zaskoczona unosząc lekko brwi na potwierdzenie własnych myśli. Ona milfem? Ciężko jej było w to uwierzyć, jednak chcąc zbyt napływające zawstydzenie skupiła się na oczywistym fakcie. - Nie jestem nawet matką... - bardziej mruknęła aniżeli miałoby to być jakieś wytłumaczenie. Wiedziała przecież, że ta kategoria nie odnosi się tylko typowo od matek, ale do kobiet, które mogłyby za nie uchodzić. A ona mogła nią być, nawet samego Brandona jak już mu powiedziała. Co prawda byłaby to nastoletnia ciąża, ale wciąż możliwe. Myśl jednak, że jacyś mężczyźni postrzegali ją w tak seksualny sposób ją zawstydzała. Uśmiechnęła się, gdy mężczyzna zgodził się na to, by ruda dzisiaj u niego nocowała. To dawało jej spokój ducha, choć na kilka chwil. Nie mogła unikać Revana w nieskończoność, ale dzisiaj przynajmniej się to jej uda. A to już spory sukces. - Nie, Brandon. Ja zajmę kanapę, tym bardziej, że sam podkreślasz jej wygodę. Nic mi nie będzie, a i tak się wprosiłam - uśmiechnęła się lekko, bo nie chciała go wykorzystywać. Nic jej nie będzie od sofy, tym bardziej, że przecież była już z nią zaznajomiona i wiedziała, że jest wygodna. Zerknęła na młodego trenera, który również najwyraźniej nie miał zamiaru odpuścić w tej sprawie. Zaraz jednak nie wiedziała jak zareagować, gdy przyznał, że zmieściliby się oboje. W to nie wątpiła, bo nawet jeśli miał podstawowy sprzęt, to łóżko zawsze było wstawiane duże. W końcu byli dorosłymi ludźmi, a nie studentami w akademiku. Widząc jednak i jego zawstydzenie uśmiechnęła się lekko rozbawiona. - Wiem, że nie miałeś nic złego na myśli - a przynajmniej tak jej się wydawało, że chciał jedynie dać znać, że łóżko jest duże. Użył po prostu niefortunnego stwierdzenia, prawda? Pozwoliła w ciszy mu dokończyć posiłek, pod jego koniec idąc do kuchni, gdzie do pudełka schowała resztę potrawy. Poszła jeszcze do sypialni, biorąc do małej torebki szczoteczkę do zębów oraz włosów, a także bieliznę i luźne dresy. Po kilku minutach wróciła do Brandona i uśmiechnęła się widząc, że zjadł. - Możemy się już zebrać? Nie wiem kiedy on wróci, a nie chcę go oglądać - przyznała szczerze i gdy mężczyzna się zgodził, sprzątnęła jeszcze po nich. Zabierając ze sobą resztę obiadu w pudełku i swoją małą torebkę, zamknęła mieszkanie i zawędrowała do sąsiada.