Stoły DpyVgeN
Stoły FhMiHSP


 

Stoły

Idź do strony : 1, 2  Next
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Stoły Nie 19 Wrz 2021, 19:54

Stoły 8912b9638182cc59f1edde18f54fc130
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Stoły Nie 19 Wrz 2021, 20:14

Wielu herosów bardzo czekało na ten dzień. Byli podekscytowani możliwością spotkania innych bogów niż ci, z którymi mieli do czynienia na co dzień mieszkając w obozie, a w dodatku wielu z nich było dziećmi ów istot, które niebawem miały się ukazać na wielkiej imprezie zorganizowanej ku ich czci. Nic więc dziwnego, że największe wydarzenie wywołało największe emocje wśród dzieci Afrodyty, Nyks, Magniego i Baldura, bowiem to właśnie ta czwórka przybyła do obozu z arcyważnym transportem zawierającym Asgardzką Stal przekazaną władzom przez samego Odyna. Jednak mimo przybycia kilka dni wcześniej, dotąd żaden półbóg nie stanął przed obliczem gości, gdyż wszystko było tak zorganizowane, by posłańcom nie przeszkadzać.
Wszystko było gotowe już dobre kilka godzin przed oficjalną godziną rozpoczęcia wydarzenia. Impreza odbywała się w plenerze, dlatego trzeba było trochę się nagimnastykować, by znaleźć odpowiednie miejsce. Padło na nordycką dzielnicę, a konkretniej na wielki plac. Stworzono tam prowizoryczny parkiet taneczny, na którym może się pomieścić sporo osób jednocześnie, a wokół niego postawiono jednakowe drewniane stoły, przy których nie było żadnych tabliczek imiennych. To oznaczało, że nie trzeba było potwierdzać obecności wcześniej oraz że im szybciej się ktoś pojawi, tym lepsze miejsce sobie znajdzie. Przy stołach stały drewniane krzesła, które może i nie były szczytem wygody, ale z pewnością podstawowe standardy spełniały. Stoły wraz z krzesłami oplatały niemal cały parkiet z wyjątkiem jego północnego krańca, który został przypisany bogom. To właśnie tam postawiono ogromny, ale przede wszystkim solidny drewniany stół, który był robiony na zlecenie z racji swoich gabarytów. Znajdowały się na nim rozmaite owoce, dodatki, ogólnie był on bardzo bogato przystrojony. Przy nim miała zasiąść cała ósemka bogów, którzy byli w tym momencie w obozie. Każde z bóstw dostało ogromny fotel z wygrawerowanym symbolem boga, który przypominał wręcz tron, wszystko dla ich wygody.
Od południowego zachodu, kilka metrów za ostatnim rzędem stołów znajdował się bar, który wyglądem przypominał drewnianą budę rodem z nadmorskich kurortów, gdzie podawało się alkohol. Śmiało mogło się tam pomieścić blisko dwadzieścia osób, które były wyznaczone do usługiwania wszystkim gościom. W większości były to nimfy oraz satyrowie, jednak dało się dostrzec dwóch herosów, którzy najpewniej odbywali w ten sposób jakąś karę. W środku znajdowały się niezliczone ilości rozmaitych alkoholi oraz przede wszystkim zapas ambrozji dla greckich bóstw. Wiele było jeszcze pochowanych pod ladami, a magazyn był niedaleko także w razie problemów zawsze ktoś coś doniesie. Tuż przy budzie znajdowały się różne stoły z rozmaitymi przekąskami oraz słodyczami, które każdy dobierał sobie wedle uznania na zasadzie szwedzkiego stołu.
Niedaleko punktu, w którym herosi nabywali alkohol znajdowała się kantyna, która została zobowiązana do dostarczania posiłków wszystkim gościom. Żeby jednak nie robić zamieszania, kolejna grupa satyrów, nimf oraz herosów wykonujących karę została wyznaczona do roli kelnerów, którzy mieli zbierać zamówienia i przynosić jedzenie prosto do stolików.
Ostatnim punktem znajdującym się w południowo-wschodniej części terenu wyznaczonego do zabawy była strefa relaksu, która znajdowała się nieco poniżej i trzeba tam było zejść schodami. Mnóstwo kanap i puf, słabsze nagłośnienie, dlatego też to tutaj herosi mogli sobie porozmawiać w spokoju czy chwilę odpocząć od całej tej imprezowej atmosfery. Warto dodać, że od czasu do czasu można było tutaj zobaczyć kelnerów czy barmanów, którzy musieli trochę odetchnąć.
Cały teren był doskonale oświetlony z pomocą różnych lamp czy gdzieniegdzie pochodni dodających klimatu, dlatego też ciężko było o jakieś odosobnione miejsca, gdzie nie dochodziło światło. Rozwieszone zostały również tematyczne ozdoby, przede wszystkim symbole bogów, a w zanadrzu było jeszcze kilka innych atrakcji, których organizatorzy nie mieli zamiaru nikomu zdradzać.
Spotkanie zaczęło się punktualnie o godzinie 18:00, choć część herosów przybyła już w te okolice wcześniej, by zająć jak najlepsze miejsca. Większość z nich była ubrana w stroje wieczorowe, co oddawało potrzebę zabawy i relaksu wobec ostatnich intensywnych miesięcy na kampusie. Przybycie bogów zostało zaplanowane na godzinę 19:00.
Luke King
Luke King
Re: Stoły Pon 20 Wrz 2021, 04:16

outfit

Przecież nie było nawet mowy żeby Luke opuścił tak wielką imprezę. Darmowe jedzenie i alkohol? Czy naprawdę kogoś w ogóle obchodziło po co to wszystko zostało zorganizowane skoro te dwie rzeczy zostały już zapewnione? Nie wspominając już o tym jak wystroją się wszystkie heroski oraz jak chętne będą by ulec jego urokowi gdy zobaczą go na parkiecie. Jego obecność była tam wręcz obowiązkowa. Kiedy dowiedział się jeszcze, że staruszek też wpadł z wizytacją, nie mógł przegapić okazji by podziękować mu za te wszystkie hojne dary, którymi go obdarzył. W przeciwieństwie do większości herosów nie czuł względem swojego boskiego rodzica żadnych negatywnych emocji. Co z tego, że go porzucił? Wszyscy to robili, przecież nie mógł siedzieć i niańczyć go z butelką. Miał trochę chujowe dzieciństwo, ale to nie była jego wina. Dzieciaki mają gorzej, a nie mają boskich rodziców i przede wszystkim nie dostają jakichś zajebistych mocy. Dlatego on każdy poranek zaczynał od podziękowania dobremu ojczulkowi za to, że nie musiał robić zbyt wiele by pozostać w formie i mógł prowadzić swoje hedonistyczne życie tak długo jak chciał.
Na szczęście impreza odbywała się wieczorową porą, więc nawet przy swoim wstawaniu około południa miał wystarczająco dużo czasu żeby wynagrodzić jeszcze raz jakiejś panience spędzoną z nim noc, wrócić do swojego mieszkania i się ogarnąć. Rozważał w pewnym momencie wystąpienie w jakimś stroju bojowym, ale przecież przed ojczulkiem nie musi tego udowadniać prawda? Wiedział, że ksywka nieśmiertelny Luke nie wzięła się z jego zdolności do przeżycia zatrucia alkoholowego, przeżarcia czy naprawdę ostrej orgii. Na pewno wie, że chodzi o to, że nikt nie potrafi go zabić, nawet wtedy podczas ataku. Dlatego wcisnął się w smoking. Wyglądał tak przystojnie, że sam by się przeleciał, a co dopiero te lafiryndy, jak je nazywa jego siostra.
Na imprezie pojawił się minimalnie przed czasem. Normalnie przyprowadziłby też siostrę, ale na pewno przyjdzie z tym francuskim zdrajcą, a szkoda byłoby żeby musiał po drodze się przebierać, więc nie było innej opcji, jak pokazać się samemu. W ten sposób mógł zająć sobie stolik z naprawdę dogodnym widokiem na tron tatulka i zacząć już ucztować robiąc podkładkę po hektolitry alkoholu które planował dzisiaj wylać za kołnierz. Aktualnie był już na drugim steku, a osiemnasta dopiero wybijała.
Mikheela Ardelean
Mikheela Ardelean
Re: Stoły Pon 20 Wrz 2021, 16:39

Mikheela w przeciwieństwie do większości uczestników tego zdarzenia nie zastanawiała się długo nad swoją kreacją. Natychmiast postawiła na swoją zbroję, dobierając do niej wszystkie najbardziej bajeranckie akcesoria. Na nogach miała ciężkie buty i mnóstwo pasków, do których można było przyczepiać noże. W całym zestawie miała elementy zarówno skórzane, stalowe jak kevlarowe. Cieszyła się z tego, że mogła tym razem uzbroić się tylko na pokaz. Nosiła wygodną elastyczną odzież i buty, które nie ugniatają jej palców. Czego chcieć więcej. Jej włosy tego dnia były wyjątkowo niesforne, co dawało dziewczynie nieco bardziej barbarzyńskiego wyglądu. Nawet oczy oprawiła ciemnym cieniem, dość niedbale nałożonym.
Jej pierwszą stacją były stoły. Zasiadając tam mogła lepiej przyjrzeć się bogom, którzy za chwilę powinni się zjawić. Będzie miała również okazję do tego, by zapełnić swój żołądek zanim zaleje go litrami alkoholu. Modliła się o to, by na barze byli wyposażeni w rumuńską tsujkę.
Szła wolnym krokiem wzdłuż stołu, spoglądając na jedzenie, które było na nim rozstawione. Z każdym jej krokiem rozlegał się szelest części jej zbroi, ale sama dostatecznie się zn im oswoiła, by nie musieć się nim przejmować. Nie przeszkadzało jej to, że większość otaczających ją osób miało na sobie piękne suknie lub garnitury. Ona od początku wiedziała, że ubierze się w zbroję.
- O, cześć księciuniu.- rzuciła wesoło, gdy tylko dostrzegła śliczną buźkę Luka Kinga. Miał to szczęście lub pecha, że Mika postanowiła zająć miejsce akurat obok niego. Z pewnością nie dodawała mu wdzięku swoją obecnością przez to, że on sam zdecydował się na garniak, ale miała to szczerze w dupie.- No nie, wziąłeś sobie najlepszy kawałek steku.- westchnęła ewidentnie rozczarowana. Uniosła się ze swojego krzesła, wychylając się po inny kawałek mięsa. Utrudniła tym Lukowi dostęp do jego własnej porcji, ale zdawała się tym kompletnie nie przejmować. Usiadła na tyłku dopiero, gdy wybrała dla siebie stek godny jej apetytu.
Luke King
Luke King
Re: Stoły Pon 20 Wrz 2021, 22:14

Oczywiście, że pomiędzy drugim, a trzecim stekiem musiał mu się ktoś przypałętać pomimo tego, że wszystkie stoliki były właściwie nadal wolne. Nie jego wina, że udało mu się ogarnąć jedno z najlepszych miejsc. Na szczęście nie była to jedna z tych herosek lekkich obyczajów, która aż śliniła się na jego widok słysząc o tym, co i ile razy potrafił zrobić w sypialni. Nie był jeszcze na tyle znieczulony żeby weszła mu odpowiednia gadka no i nie pogadał z tatuśkiem, więc każda taka będzie musiała poczekać w kolejce. Później otworzy na boku jakąś budkę biorąc dobrą flaszkę za szybki numerek. Ze wszystkich lasek, które mogły zająć miejsce obok niego Miki była najbardziej znośna. Przynajmniej nie będzie mu bezsensownie ględzić nad uchem, a i raczej była wolna od jego ewentualnych podbojów. Wystarczyło tylko spojrzeć. W dupie miała te wszystkie konwenanse, ubrała się na bojowo i nie miała się czego wstydzić. Superowo. Takie laski lubił. Lubił? Czy on właśnie stwierdził, że ją lubił? Dziwne.
- Pozdrowienia wampirzyco. - uniósł jedną dłoń w geście powitania, a druga była akurat zajęta trzymaniem sporego steku jak lizaka - Nie, nie. To on wybrał mnie. Wiedział, że lepiej nie mógł trafić. - wyszczerzył się do niej.
Chciał wziąć się za dokończenie własnej porcji, ale oczywiście musiała się nachylić z całym tym żelastwem ponad jego talerzem, nie wspominając już o tych lokach, które prawie umoczyły się w sokach na jego talerzu. Musiał z dość dużą werwą zdmuchiwać je w odpowiednią stronę bo co, jak co, ale nie lubił włosów w swoim jedzeniu.
Odłożył drugą już kość na swój talerz i głęboko odetchnął, chwilowo usatysfakcjonowany. Wytarł dłonie o serwetkę i odrzucił ją gdzieś niedbale opierając się wygodniej w swoim krześle, które trochę zaprotestowało pod jego wagą.
- W sumie dobrze, że tutaj usiadałaś. Mia nie będzie mi znów suszyć głowy, że puszczam się z jakimiś lafiryndami, jak to pieszczotliwie je nazywa. - zaśmiał się rubasznie po czym dość nagle zmrużył oczy i spojrzał na nią trochę poważniej - Czy my kiedyś..? - położył swoją dłoń na oparciu jej krzesła lekko nachylając się w jej stronę i przyglądając jej twarzy próbując sobie przypomnieć, czy widział ją kiedyś pod sobą - Chyba nie, prawda? - przez chwilę był wyraźnie skonfundowany - A jak to się stało..? - uniósł brew trochę w to nie wierząc, ale po chwili tylko machnął ręką.
- Może kiedyś... To co tam u ciebie? - uśmiechnął się rozbrajająco, jakby ta jednostronna konwersacja przed chwilą w ogóle nie miała miejsca.
Mikheela Ardelean
Mikheela Ardelean
Re: Stoły Wto 21 Wrz 2021, 11:08

Mikheela z nikim się nie umawiała na ten wieczór, wiec wiadomym było, że zaczęła od wielkich łowów. Nie miała żadnych oporów w tym, by zaszczycić kogoś swoim towarzystwem, czy tego sobie ten ktoś życzył czy nie. Spośród osób, które znała lepiej lub gorzej, dostrzegła akurat Luka. Jego akurat znała całkiem nieźle. Byli równolatkami i mieli ze sobą do czynienia od początków ich herosowej kariery. Może i nie łączyła ich jakaś super epicka przyjaźń, ale Mika i tak lubiła tego urwisa. Byli prawie jak dzieciaki z małego miasteczka, które wszystkie lata swojej edukacji spędziły w jednej klasie. Zatem nie był jedną z postaci, które tylko kojarzyła. To byłoby niemożliwe.
W odpowiedzi na jego przywitanie, kącik jej ust drgnął ku górze tworząc nieco krzywy uśmiech na jej twarzy. Trudno jej było stwierdzić skąd wzięło się akurat miano wampirzycy, ale wszystko wskazywało na to, że jej się podobało. Wampiry były zajebiście szybkie, silnie, krwiożercze i długowieczne, a z takimi cechami Mika bardzo chętnie będzie się utożsamiała.
- Tak mu się mogło tylko wydawać, bo mnie tu jeszcze nie było.- oparła dłonie o swoje biodra, spoglądając na kawałek mięcha, który leżał na talerzu Luka. W tej chwili wydawało jej się czymś normalnym rozmawianie o steku jak o żywej istocie.
Nawet jeśli jakikolwiek ciemny lok wylądował w talerzu syna Baldura, Mika tego nawet nie zauważyła. Nigdy nie wiedziała co dzieje się choćby z połową jej fryzury chyba, że jakiś kosmyk włosów został gdzieś przytrzaśnięty, co skutkowało już nieprzyjemnymi konsekwencjami. Nie przejmując się swoją upierdliwością, sięgnęła spokojnie po kawałek steku, który był jej przeznaczony, zanim Luke postanowił go sobie przywłaszczyć. Wbiła w niego widelec i przeniosła na swój talerz.
- A Mia, to..?- uniosła jedną brew, sięgając w międzyczasie po trochę pieczonych ziemniaków.- Aaa, twoja Mia.- przypomniała sobie, gdy mogła wreszcie się zastanowić nad tym imieniem. Niestety, ale chwilowo wybranie najlepiej przypieczonych kartofelków stanowiło dla niej priorytet, a zidentyfikowanie imienia z czyjąś twarzą musiało poczekać. Młodszą siostrę Luka też przecież musiała w jakimś tam stopniu znać.- Powiedz jej, że w ramach podziękowania przyjmę jakiś koszyk ze słodyczami.. albo z alkoholem.- wzruszyła lekko ramionami. Odkroiła kawałek soczystego steku i wcisnęła go sobie w usta. Przeżuwała go powoli, delektując się jego pysznym smakiem. Gdzieś kątem oka dostrzegła jakąś sałatkę, ale nie była pewna, czy chce by zielenina zajmowała w jej żołądku miejsce dla kolejnych kawałków mięsa. Spojrzała z powrotem na Luka, gdy się do niej znowu odezwał.
- Czy się pieprzyliśmy?- dokończyła za niego, nie myśląc o tym, by ściszyć ton głosu albo jakkolwiek zachować dyskrecję. W sumie, nie wiedziała czy Lukowi na tym zależało, ale wydawało jej się, że nie bardzo. Wszyscy znali jego tendencję do podrywania wszystkiego co ma cycki.- Nie przypominam sobie, więc nawet jeśli, to musiałeś być cholernie kiepski.- uśmiechnęła się zadziornie, choć w jej głosie nie było ani krzty złośliwości, jakby tylko wyrażała swoją szczerą opinię. Wzięła kolejny kęs ze swojej porcji i uniosła w geście bezradności ramiona, odpowiadając w ten sposób na wątpliwości Luka. Nie zamierzała nawet protestować na jego "może kiedyś", bo nie mogła przecież wykluczyć takiej opcji. W świecie, w którym żyli nie było rzeczy niemożliwych, a jego chwilowa dygresja dotyczyła raczej bardziej przyziemnych spraw.
- Poza tym, że przeoczyłam najbardziej kozacką wyprawę w historii tego obozu, to nic ciekawego. Miałam nadzieję, że po inne gadżety też będzie trzeba się specjalnie pofatygować.- zerknęła w kierunku krzeseł, które były przeznaczone bogom. Powinna się cieszyć, że parę elementów układanki zostało im ot tako ofiarowanych, ale Mika czuła cholerny niedosyt walki w ostatnim czasie.- A u ciebie? Poza tym, że nagle zacząłeś się przejmować czyimś zdaniem?- spytała, nawiązując oczywiście do tego co wspomniał o swojej siostrze. Nawet jeśli mogło się zdawać, że puściła to mimo uszu to wcale tak nie było.
Elisa Nero
Elisa Nero
Re: Stoły Wto 21 Wrz 2021, 20:17

#16

Impreza na cześć bogów. Ona miała swoje prywatne dwa, małe bóstwa w mieszkaniu, ale chciał czy nie chciał nie była w obozie randomem. Pojawić się więc musiała ze swoją rodziną, choć spotkanie z matką ani ją nie ziębiło, ani nie grzało. Umówiła się jednak z Vivianą, która na imprezę się nie wybierała, że podrzuci im dzieci po krótkiej chwili, bo co by nie mówić - Elisa chciała się pochwalić wszem i wobec tym, jak piękną ma rodzinę i jak szczęśliwa jest.
Sama zdecydowała się na czarną, długą suknię, która odsłaniała całą jej nogę oraz plecy. Jak dla Włoszki była zjawiskowa w swej prostocie, więc nawet z fryzurą czy makijażem nie kombinowała za bardzo. Mąż, no cóż, musiała mu powiedzieć w co ma się ubrać, gdy coś napomknął prawdopodobnie poważnie o dresie. Jedynie dzieci nie były odwalone, ale dla niej liczył się przede wszystkim ich komfort i ciepłota. Dzieci były więc ubrane odpowiednio do pogody, by znaleźć się w dużym, podwójnym wózku okryte kocykiem.
Pani Nero ustaliła jednak z mężem, że przychodzą chwilę przed 19stą, bo godzinne rozpijanie się plebsu (czytaj większości obozowiczów) nie interesowało ją za bardzo. Gdy dotarli, Elisa wybrała im miejsca przy stole najbliższym tego bogów, który był zaskakująco pusty zwłaszcza im bliżej tego krańca. Sama zajęła miejsce pierwsze, a dzieci w wózku ustawiła od szczytu, skierowane jednak w swoim i męża kierunku, który usiadł nie naprzeciw jak etykieta (durna warto dodać) nakazywała, ale obok niej. Bliźniaki póki co zajęte były swoimi małymi zabawkami, a muzyka na całe szczęście była jeszcze przyciszona. Zresztą sama o to prosiła Corvusa.
- Kochanie, zamów nam coś do jedzenia - poprosiła męża dostrzegając idącego w ich stronę kelnera, a sama nachyliła się chwilowo nad dziećmi, by po raz milionowy się nimi pozachwycać. - W ogóle wyglądasz bardzo seksownie - skomentowała cicho na ucho męża, gdy ten już uporał się z zamówieniami.
Luke King
Luke King
Re: Stoły Wto 21 Wrz 2021, 21:34

Luke był z tych osób, co lubią sobie ze wszystkiego pośmieszkować. Taki promyczek słońca, którego każdy w swoim życiu potrzebował. Nie znaczyło to natomiast, że był po prostu ciepłą kluchą. Lubił był czasami trochę złośliwy, dokręcić komuś śrubkę, jak to mówią, lecz kiedy przesadził zaraz szybko przepraszał z tym swoim promiennym uśmiechem, oferował flaszkę na pojednanie i wszystko było super. W przypadku Rumunki oczywiście nawiązywał do tych wszystkich mitów o draculi, które wydawało mu się, że wkurzają większość jej rodaków, tymczasem ona wydawała się tym zupełnie niezruszona, wręcz przeciwnie. Chyba jej się spodobało. To pewnie podkopałoby pewność siebie jakiegoś innego żartownisia, ale King wiedział, że po prostu będzie musiał się bardziej postarać.
W końcu znał się z Miką nie od dziś. Nie nazwałby jej swoją najlepszą przyjaciółką, ponieważ po prostu tego typu kontaktów z nikim nie utrzymywał. No, może z takim jednym zdradzieckim frajerem, ale to już przeszłość. W każdym razie znali się już szmat czasu, często widywali się na misjach, a jeszcze częściej wyświadczał jej pewne przysługi związane ze swoim przydziałem w szpitalu. Łączył ich dość dobry kontakt. Byli do siebie dość podobni. Oboje bezpośredni, lubili się zabawić. Ona bardziej na polu bitwy, on z kobietą. To, że usiedli tak blisko stołu bogów będzie albo kompletną katastrofą, albo po prostu aktem komediowym gdy sięgną już po alkohol.
- Przykro mi cię rozczarowywać, ale nie masz szans z tym wszystkim. - z szerokim uśmiechem zaczął emanować chłodnym światłem na swojej skórze.
Kto mógłby konkurować z synem Baldura, jednym z najbardziej perfekcyjnych bogów, przynajmniej według wszystkich nordyckich przekazów? Tym bardziej z facetem, który ma na nazwisko King. Przecież to mówi samo za siebie.
Przytaknął tylko kiedy w końcu załapała, że mówił o swojej młodszej siostrze, która swoją drogą chyba właśnie pojawiła się przy barze. Nie umknęło jego uwadze, że była sama, więc może coś się popsuło w ich małym raju. Normalnie chociaż by do niej zagaił, lecz biorąc pod uwagę fakt, że unikała go w ostatnich kilkunastu dniach nie chciał zaczynać kolejnej kłótni. Dzisiaj przyszedł się dobrze zabawić i celebrować zstąpienie swojego ojca. Z resztą jeśli ich ojczulek zażyczy sobie porozmawiać z dziećmi, będą mieli okazję stanąć obok siebie. Kochał swoją siostrę ale te jej humory zaczynały go czasami męczyć, więc dzisiaj da jej to, o co zazwyczaj go prosi, święty spokój.
- Tak, na pewno coś od niej dostaniesz. Wyczekuj kuriera za dwa dni robocze. - odpowiedział sarkastycznie cicho prychając.
- Oh... Gdybyśmy się pieprzyli pamiętałabyś. Mnie się nie da zapomnieć. - uśmiechnął się arogancko puszczając jej oczko - Powinniśmy kiedyś spróbować. Będziesz mogła skreślić jedną pozycję ze swojej bucket list. - zaśmiał się cicho rozsiadając się wygodniej.
Przecież to naturalne, że po tych wszystkich plotkach o jego podbojach łóżkowych jego imię coraz częściej znajdowało się w dzienniczkach młodych herosek. Ba, był już praktycznie jedną z obozowych atrakcji. Na pewno większą niż pierwsze spotkanie z bogiem w postaci Dionizosa. Jeszcze trochę i zaliczenie jego nieskromnej osoby stanie się częścią testu sprawności fizycznej dla płci pięknej. On zdecydowanie by na to nie narzekał.
- A tam... Nie ma nic złego w tym, że choć raz nam coś przynieśli. Ile można biegać za tymi fantami. - wzruszył ramionami bo tego typu obozowe obowiązki zupełnie po nim spływały i w żaden sposób nie był na bieżąco z tym, co dzieje się poza jego murami.
- Mia jest wyjątkiem. - odparł z kwaśnym uśmiechem - A tak poza tym to dowalają mi coraz więcej zmian w szpitalu, więc nie polecam kariery w medycynie, albo przynajmniej ukryj swoją wiedzę lepiej niż ja. Ale... Ale... Mamy dzisiaj przednią imprezę, więc nie będę narzekał, nie? Widziałaś ile mają alkoholu na barze? - uśmiechnął się, a jego oczy nabrały błysku ekscytacji.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Stoły Sro 22 Wrz 2021, 20:54

Outfit

Nero średnio się widziała cała ta pajacerka na przyjęciu, bo wcale go te wydarzenie nie interesowało. Miał w tym momencie gdzieś bogów, nawet samą matkę Elisy, która miała się pojawić w obozie pierwszy raz od niepamiętnych czasów. Jak to jednak w małżeństwie bywa, Giotto nie miał nic do gadania w sprawie organizacji wspólnego czasu i od razu po ogłoszeniu daty przyjęcia, został poinformowany przez ukochaną, że się tam zjawią i to z dziećmi. Od początku był to dla niego głupi pomysł, ale szkoda mu było talerzy w domu, bo przecież ilekroć się o coś spierali, zaraz córka Nyks ładowała w ziemię różnymi przedmiotami, co było dość typowe dla temperamentnych Włoszek.
Syn Fobosa spokojnie siedział w mieszkaniu, dając odpocząć swoim mięśniom po wyczerpującym treningu. Od czasu do czasu zerkał do swoich dzieci, które albo spały, albo były zabawiane akurat przez Elisę, która miała dziś bardzo dużo energii. Przygotowywać miał się zamiar koło 17:00, ale pewne rzeczy się zmieniły. Kłamstwem jest, że Elisa ustaliła z nim przybycie o 19:00. Ona po prostu go o tym poinformowała i nie przyjmowała sprzeciwu, tutaj nie było żadnych dywagacji. Stąd też przesunął strojenie się na godzinę 18:00. Początkowo miał zamiar iść albo w dresach albo w jakiejś zbroi, byleby było mu w miarę wygodnie. Ostatecznie jednak, jak zwykle stawiając na swoim, posłuchał się żony i wskoczył w bardziej elegancki outfit. Jemu od samego początku średnio widziało się całe te spotkanie, ale widział po Elisie, że ta po prostu chce się pochwalić swoją rodziną wszystkim wokół, ale przede wszystkim matce, która miała się tam zjawić. Mogła sobie mówić, że idą na 19:00 bo chce pominąć początek alkoholizacji. Dziwnym trafem bogowie mieli się zjawić właśnie o tej godzinie i to właśnie ją żona akurat wybrała. Przypadek?
Nero był już gotowy, ale Elisa się jeszcze stroiła. Heros obejrzał ją od stóp do głów i nawet uniósł lekko brwi dziwiąc się, że zdecydowała się na coś tak odważnego raptem dwa miesiące po porodzie. Wyglądała jednak jak bogini i z miejsca deklasowała wszystkie inne półboginie oraz boginie, które na imprezie się pojawią. Nieco nakręcony zaszedł małżonkę od tyłu, kiedy ta dokładała ostatnie szlify makijażu przed lustrem w kuchni. Ręce od razu przesunął tam, gdzie tylko on może ją dotykać i gdyby nie karcący wzrok, najpewniej wziąłby ją tu i teraz na umywalce.
Kilka minut po tym wybyli ze swojego gniazdka i razem z dwójką brzdąców w wózku ruszyli na imprezę, chcąc pokazać wszystkim jaka to z nich super rodzinka. Oczywiście Giotto miał to gdzieś i nawet nie zwracał uwagi na nic, o ile nie dotyczyło to jego dzieci bądź Elisy. W końcu znaleźli się przy stoliku i zaraz ustawili dzieci tak, by cały czas mieć na nie oko. Zgodnie z instrukcjami, przekazał kelnerowi, że ma im podać ravioli i nie obchodzi go to, czy kuchnia to dziś przygotowuje czy nie. Miały być i już.
Spojrzał kątem oka na żonę, która zagadała do niego na ucho.
- Ty też - odpowiedział lakonicznie jak to on, bo przecież nie lubił takich zbiegowisk. Córka Nyks miała jednak najlepszy dowód na potwierdzenie tych słów kilkanaście minut wcześniej, kiedy to w łazience mąż zaczął się do niej dobierać. Czy mógł być lepszy komplement od tego?
Nero rozejrzał się dookoła i nie dostrzegając nadchodzących bogów, znów wrócił do obserwowania naprzemiennie dzieci i swojej żony.
- Kiedy mamy zanieść dzieci do Viviany? - spytał, przypominając sobie jedną z rozmów sprzed paru dni, kiedy to kobiety dogadały między sobą pilnowanie bliźniaków.
Jennifer de Villiers
Jennifer de Villiers
Re: Stoły Czw 23 Wrz 2021, 22:39

Outfit

Impreza na cześć bogów mało interesowała Jennifer, jak większość rzeczy, która działa się w obozie i wymagała uczestniczenia w jakichkolwiek grupowych wydarzeniach towarzyskich, gdzie trzeba było tracić czas na rozmowy o głupotach, seksualne orgie były chyba jedynym wyjątkiem.
Jakby teraz nie złożyło się tak, że miała ochotę coś zjeść, a przede wszystkim napić się czegoś dobrego to zapewne nawet nie wyszłaby z pokoju. Trzeba przyznać, że relacje jej i Hel do najcieplejszych nie należały. Stąd też nie widziała szczególnego powodu by jakoś mocno się udzielać na tym evencie. Ale przyszła jej ochota na dobry rum, a ten który miała w pokoju właśnie się skończył co dodatkowo zmotywowało ją do wyjścia. Ubrała sie w standardowym dla siebie stylu, czyli zapewne dosyć oryginalnie dla większości towarzystwa, które tam będzie, jednak jak zawsze nic sobie z tego nie robiła. Na pewno nie miała zamiaru się jakoś przesadnie stroić.
Wybrała jeden z bardziej oddalonych stolików, ale też nie jakiś całkiem w rogu. Zgodnie ze swoimi postanowieniemia wzięła całą butelkę rumu i całkiem sporo frytek, może zdecyduje się na jakąś bardziej konkretną potrawę nieco później.
Alice Brighten
Alice Brighten
Re: Stoły Pią 24 Wrz 2021, 11:48

Outfit

Zdecydowała się pójść w stronę stołów z nadzieją, że spotka tam kogoś znajomego, a z drugiej strony trochę zgłodniała, bo jednak trochę czasu zajęło jej ubranie się całej. O dziwo gdy tylko weszła do tej części rozpoznała niemal od razu twarz ElLisy, Luke oraz Giotto, skinęła im głową na powitanie o ile ją zauważyli, a jeśli nie to mówi się trudno.
Skupiła się na stole, skubnęła kilka frytek ze stołu, a potem wzięła ze sobą szklankę z sokiem jabłkowym. Więc w jednej ręce miała sok, a druga ręką lekko podnosiła suknię do góry co by nie wywalić jakiegoś fikołka na prostej. Gdy dostrzegła twarz Jennifer niemal od razu poczuła ulgę i zaczęła iść w jej kierunku tam gdzie siedziała.
- Cześć, nie masz nic przeciwko jeżeli się dosiądę? - spytała grzecznie czekając na jej odpowiedź.
Mikheela Ardelean
Mikheela Ardelean
Re: Stoły Pią 24 Wrz 2021, 17:12

- Świecenie niczym lampka ledowa nie zrobi z ciebie znakomitego kandydata dla najlepszych steków, bejb.- prychnęła, zupełnie lekceważąc jego popis świetlny. Wbrew swojej reakcji uznała jego pewność siebie za godną podziwu. Jego wysokie ego przejawiało się w dość zabawny sposób, więc potrafiła je zaakceptować. Przynajmniej nie był jednym z tych chłoptasiów, którzy potrzebowali przesadnych pochwał, by poczuć się dowartościowanym. Inaczej kiepsko by się złożyło, że Mika postanowiła usiąść akurat obok niego. Nie należała do tych osób, które na siłę słodziły innym. Po niej można się prędzej spodziewać brutalnej prawdy albo bezlitosnego żarciku.
- To chociaż ty mógłbyś się posilić na jakiś prezent w ramach podziękowań za bycie dzisiaj twoją skrzydłową.- uniosła jedną brew, jakby wcale nie żartowała.- No chyba, że jednak znajdziesz sobie na dzisiaj jakąś lafiryndę. Wtedy się wyprę tego, że w ogóle cię dzisiaj widziałam.- wzruszyła lekko ramionami. Tak naprawdę nie zamierzała mieć żadnych powiązań z jakimkolwiek alibi Luka na ten wieczór. Nie jej wina, że akurat przed swoją siostrą próbował udawać grzeczniejszego niż był w rzeczywistości.
- Ugh, błagam. Ty naprawdę na takie teksty zaciągasz tyle lasek do łóżka?- zaśmiała się i pokręciła głową z lekkim dowierzaniem.- Ale dobra, powiedzmy, że mnie urzekłeś. Spróbować kiedyś nie zaszkodzi.- dodała zupełnie niezobowiązującym tonem, jakby rozmawiali o jakiejś zupełnie małostkowej sprawie. Mika nie zdołała nigdy na tyle zaangażować się emocjonalnie by seks potraktować jak coś ważniejszego w relacjach międzyludzkich. Luke raczej też nie zdawał się przykuwać do tego większej wagi skoro co wieczór znajdował sobie nową partnerkę do zabawy. Mikę zaczęło zastanawiać czy tego mężczyznę interesują jakiekolwiek inne rzeczy.
Po chwili zastanowienia skinęła głową, by w ostateczności zgodzić się z Lukiem. Nie mogła się przecież upierać w tym, że o wiele lepiej było urządzić jakąś rzeź po to, by zdobyli kolejne elementy układanki. Dzięki tym podarunkom zmniejszyli ryzyko na kolejne zgony wśród herosów. Z tego co Mika zdołała się dowiedzieć czekała ich niełatwa walka, więc warto było się solidnie uzbroić i mieć dobrą liczebność.
- Na tym barze, przy którym stoi twoja siostra ze swoim kochasiem?- uśmiechnęła się diabelsko. Zerknęła w kierunku baru, przy którym znajdowała się para, o której właśnie wspomniała.- Zamierzam napaść ten bar jak tylko wcisnę w siebie ten stek. Co ty na to?- zaproponowała. Coś jej podpowiadało, że Luke bardzo chętnie napiłby się czegoś mocniejszego. Zgodnie ze swoją ofertą, skupiła się na tym co zostało na jej talerzu i zaczęła sumiennie sie tego pozbywać, wciskając co chwilę po trochę do ust.
Luke King
Luke King
Re: Stoły Sob 25 Wrz 2021, 01:14

- Oczywiście, że zrobi. Wiedzą, że w moim żołądku osiągną swój najwyższy stopień wysmażenia. Tylko tego pragną. Być najlepszą wersją samych siebie. - uśmiechnął się do dziewczyny zadziornie za nic mając jej prychnięcia czy umniejszanie jego sztuczkom.
Luke był jednym z tych gości których ciężko przegadać, ciężko obrazić, a tym bardziej wprowadzić w jakieś zakłopotanie. Pewność siebie musiała przejść na niego z samego ojca, a resztę tej nieszkodliwej, ale zabawnej arogancji dodał od siebie. Jak ze wszystkim, ulepszył trochę to, z czym się urodził. Nie przechwalał się jak te wszystkie młoty, bo najgłośniej szczekają te najmniejsze psy. Wiedział w jakich dziedzinach się sprawdza i nie czuł potrzeby udowadniania tego każdej napotkanej osobie. Z Miką było zawsze zabawnie. Nie pieprzyła się w swoich ciętych ripostach, a on zawsze miał z tego niezłą bekę nawet jeśli używała tego przeciwko niemu. Tworzyli całkiem zgrany duet.
- Naprawdę myślisz, że potrzebuję skrzydłowej..? - spojrzał na nią z pewnym zrezygnowaniem i rozczarowaniem - Jedną? Podejrzewam, że do końca tego wieczoru zaliczę przynajmniej trzy i to na terenie imprezy. - zakręcił palcem wskazującym z dumnym uśmiechem.
Nie zamierzał się wybielać nawet przed swoją siostrą. Doskonale wiedział kim jest i żal było mu tych wszystkich którzy udawali, że są czymś innym. Dla niego to wszystko była jedna wielka zabawa. Nie miał żadnych urojeń na temat tego po co sprowadzono go na ten świat. Był wypadkiem, jak wszyscy inni herosi i miał zamiar to wykorzystać dopóki jego światełko nie zgaśnie. Na pierwszym miejscu zawsze będzie jego siostra, a zaraz później on oraz jego wszystkie hedonistyczne pragnienia. Nie chce być inaczej.
- Widzisz, z moją reputacją zazwyczaj nie muszę silić się już na żadne głupie teksty. Wystarczy ten uśmiech. - posłał jej swój szarmancki uśmiech numer sześć - Trochę dotyku... - przesunął powoli i sensualnie swoją dłonią w dół jej uda - Teraz, gdybym mógł się tam dostać, pocałowałbym cię jeszcze w płatek ucha, ale w każdym razie zazwyczaj wtedy już ląduję w czyimś mieszkaniu. - zaśmiał się wesoło zabierając dłoń z jej uda podchodząc do całego przedstawienia całkowicie na luzie zupełnie nie kryjąc się z tym jak mało potrzebuje, a raczej jak mało działa.
Syn Baldura doskonale zdawał sobie z tego sprawę, że nigdy nie stworzy normalnego związku i miał na to totalnie wylane. Nigdy nie obiecywał żadnej ze swoich partnerek niczego więcej niż przyjemnej nocy. Nawet jeśli rozwlekało się to na kilka nocy nigdy nie nazwałby tego związkiem. Nigdy też nie poczuł do żadnej niczego więcej, zatem nie było tajemnicą, że seks dla niego był tylko seksem. Dobrą zabawą.
- Co? - mruknął wkurwiony spoglądając w tamtą stronę ściskając stół na tyle mocno by głośno zaprotestował pod jego dłonią - Chyba będziesz musiała zrobić to sama bo nie chcę robić sceny. - warknął marszcząc brwi i nabierając niebezpiecznego błysku w oku - Ale wynagrodzę ci jakoś jeśli przyniesiesz też coś dla mnie. Najlepiej całą butelkę. Nawet ten twój alkohol się nada. - nie spuszczał tamtej parki z oka.
Mikheela Ardelean
Mikheela Ardelean
Re: Stoły Pon 27 Wrz 2021, 10:50

No dobra, tym razem Mika nie wytrzymała i roześmiała się wesoło, bo Lukowi udało się ją szczerze rozbawić. Tak naprawdę cały czas uważała go za zabawnego, ale lubiła mu dokuczać i próbować utrzeć nosa, kiedy próbował stawiać siebie na piedestale. Choć miewała problemy z rozszyfrowaniem cudzego nastroju albo zrozumieniem dlaczego uległ zmianie, gdyby jego poruszył jakiś z jej komentarzy, pewnie dotarłoby do niej, że tym razem jednak przegięła. Niewiele osób z jej otoczenia było tak na nią odpornych jak syn Baldura.
- Hah! Będę bić ci brawo, jeśli uda ci się dobrać do chociaż jednej. Wiesz, Luke.. sława kiedyś przemija.- uśmiechnęła się chytrze, łudząc się, że te słowa zadziałają na Luka jak płachta na byka. Nie miała żadnych oporów w tym, żeby go jeszcze podpuszczać, a potem obserwować jak szuka dla siebie jakiejś zdobyczy. W gruncie rzeczy i tak nie wyszedłby na tym najgorzej. Mika wierzyła w powodzenie takiej misji. Znała jego reputację i wiedziała o wielu młodych dziewczętach, które marzyły, by stracić właśnie z nim dziewictwo.
Przechyliła lekko głowę i spojrzała z lekkim politowaniem na jego uroczy uśmiech. Doskonale wiedziała co właśnie robił i być może właśnie dlatego nie zmiękły jej natychmiast kolana.
- Luke, znam cię zbyt długo, żeby takie sztuczki na mnie podziałały.- wypaliła z grubej rury, gdy jego ręka wędrowała po jej udzie.- Chociaż, bądźmy szczerzy, czasami nawet czegoś takiego nie potrzebuję. Albo mi się chce, albo mi się nie chce. Proste.- wzruszyła lekko ramionami. Nie wiedziała nawet czemu nagle zaczęła mówić o sobie, zamiast wciąć naśmiewać się ze sposobów Luka na podryw.- Prawda jest taka, że jeśli dziewczyna ma na ciebie chętkę to wystarczy, że ładnie poprosisz.- dodała, tym razem nawet nie umniejszając jego urokowi osobistemu. Tym razem ona zaczęła się zastanawiać nad tym jakim cudem nie wylądowali jeszcze razem w łóżku albo innym ustronnym miejscu. Mika nie była typem seksualnego łowcy jak Luke, ale nie odmawiała sobie przyjemności, gdy naszła ja na nie ochota. Możliwe, że była tym wyjątkiem, którym syn Baldura najzwyczajniej nigdy się nie zainteresował, ale nie ubolewała nad tym. Było jej to bardzo obojętne.
Może to okrutne z jej strony, ale poczuła jakąś dziwną satysfakcję, gdy uśmieszek zniknął z twarzy Luka a zastąpiło go natychmiastowe wkurwienie. Umyślnie wspomniała o facecie jego siostry, ale nie spodziewała się tak szybkiej reakcji.
- Ale z ciebie hipokryta.- pokręciła głową, szczerze rozbawiona jego zachowaniem.- Ale niech ci będzie. Będę dzisiaj dobrą koleżanką i pomogę ci się upić nim zdołasz zrobić coś głupiego.- puściła mu oczko i zerwała się ze swojego miejsca. Nie była dość wymagającą i kłopotliwą osóbką, więc zamiast rzucać specjalnymi życzeniami do kelnerów, którzy byli już wystarczająco zajęci dostarczaniem posiłków, samodzielnie udała się w kierunku baru. Nie trwało to długo, bo bez oporów przepchała się przez elegancko wystrojonych herosów, by dostać się do samej lady. Nie było do trudne, gdy miało się na sobie zbroję, która mogła uwierać każdego, kto nie zamierzał się przesunąć. Zagadała do satyra, który manewrował za barem i wyprosiła od niego od razu całą butelkę tsujki. Dobrze, że sama dbała o to, by ją zamawiano, bo inaczej trudniej byłoby ją dostać. Zabrała ze sobą jeszcze dwa kieliszki i wróciła na swoje miejsce.
- Proszę bardzo, czyń honory i polej.- poleciła, gdy tylko postawiła butelkę i kieliszki przed nimi.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Stoły Pią 01 Paź 2021, 19:09

Impreza przez godzinę zdawała się rozkręcać. Jedni się godzili, inni za to zdążyli pokłócić. Kelnerzy oraz barmani uwijali się jak mróweczki zapewniając imprezującym herosom wszystko, co było im aktualnie potrzebne. Zdarzyło się parę incydentów, gdzie kilka kobiet i mężczyzn zostało nie wyproszonych, a zwyczajnie wyrzuconych z terenu imprezy przez swój nieodpowiedni strój. Ich personalia zostały zanotowane i niedbali herosi mogli być pewni, że poniosą konsekwencje swojego luźnego podejścia. Dało się jednak wyczuć, że im bliżej godziny "0", tym napięcie na miejscu rosło. Każdy mógł sobie mówić, że jest tu dla jedzenia czy panienek, ale prawda była taka, że w każdym było choć ziarenko ciekawości. Jacy bogowie są? Jak wyglądają? Czy zamierzają wchodzić w interakcje ze swoimi dziećmi i innymi półbogami?
Istotnie, jak to z bogami bywa, niezbyt przejmują się punktualnością czy ludzkim upływem czasu w ogóle. Nic więc dziwnego, że punkt 19-sta, gdy nawet muzyka specjalnie przycichła, nikt nawet się nie pojawił. Przez moment była cisza wyczekiwania, jednak wielu herosów po chwili już wróciło do swoich zajęć widząc, że bogowie nie pojawią się teraz, a być może nawet nie raczą się zjawić w ogóle. Muzyka zaczęła grać nieco głośniej nawet, by można było wrócić do zabawy na parkiecie czy potupywania nogą pod stołem w rytm tanecznej muzyki. Ta jednak kwadrans później sama ucichła bez udziału DJa, który zobaczył jak podmuch zwyczajnie przekręca odpowiednie pokrętło.
Najpierw pojawiła się czwórka bogów urzędujących na co dzień w obozie zajmując swoje miejsca w ciszy przy ogromnym stole. To zwiastowało nadejście kolejnych, których dotąd prawdopodobnie żaden heros nie widział na własne oczy. Wielkie błyśnięcie rozdarło spokojne niebo trafiając zdawałoby się w jeden z boskich tronów. W tym samym momencie na nim już zasiadał Magni będący oczywiście w złotej zbroi pełnej różnych zdobień oraz defektów, które dodawały jej charakteru. Jego twarz nie wyrażała kompletnie niczego. Pozostała trójka, nie mając zamiaru się popisywać jak nordycki bóg, zwyczajnie wkroczyła na teren imprezy przechodząc przez środek parkietu, by wreszcie zająć przypisane im miejsca przy ogromnym stole. Baldur był ubrany w najlepiej skrojony na świecie smoking, a na jego twarzy malował się cień uśmiechu, chociaż ciężko stwierdzić czy nie jest to jego neutralny wyraz twarzy. Nyks omiatając wszystkich zimnym spojrzeniem, pojawiła się w długiej do ziemi, czarnej sukni, lekko połyskującej niczym gwiaździste niebo. Długie rękawy, niewielki dekolt mogłyby się zdawać zbyt proste, ale bogini zdecydowanie robiła efekt "wow". A to i tak miało się nijak, do ostatniej kobiety. Afrodyty, która uśmiechała się serdecznie w stronę herosów. Ubrana była w długą, czerwoną, koronkową suknię, w której to odkryte plecy aż po kość ogonową kusiły swą aksamitną skórą. Ale ubiór to jedno. Gdy tylko bogini pojawiła się na terenie imprezy, atmosfera się rozgrzała. Absolutnie każdy - mężczyzna, kobieta, lesbijka czy gej - pragnął greckiej bogini. Każdy mężczyzna miał na jej widok wzwód, a każda kobieta poczuła wilgoć między nogami. Napięcie seksualne dramatycznie wzrosło i poza pragnieniem Afrodyty, każdy pragnął osoby, do której żywił głębsze uczucia. Krótko mówiąc, każdy pragnął kochać się ze swoim wybrankiem tu i teraz. Ponadto, im dłużej każdy przyglądał się Afrodycie, tym większe miał wrażenie, że bogini jest bardzo podobna do kogoś, w kim ów heros się podkochuje. Można więc powiedzieć, że grecka bogini miłości prezentowała wyidealizowaną wersję osoby, w której ktoś był zakochany.
Dopiero po kilku chwilach ktoś zdołał się ruszyć i był to generał, który gestem poprosił DJa o mikrofon, by przemówić kilka słów. Po wystąpieniu Corvusa, bogowie wznieśli swe kielichy i po wypiciu ich zawartości, czwórka gości wstała. Magni bez słowa skierował swoje kroki w stronę baru, Baldur skierował się do strefy relaksu.
- Moje dzieci, chodźcie tu do mnie. Chcę z wami porozmawiać - powiedział donośnym głosem, który bez trudu usłyszał każdy. Nyks również bez słowa skierowała się w stronę stołów, a konkretnie do tego najbliższego przy którym siedziała jedna z jej córek. Afrodyta natomiast stanęła na środku parkietu zachęcając, gestem i uśmiechem swe dzieci, by do niej przyszły. Ta niestety z racji swojej aury, raz po raz musiała odganiać półboskich adoratorów, którzy byli na tyle odważni bądź głupi, by spróbować podbijać do bogini.


Każdy, kto chce wejść w interakcje z bogami, proszony jest o przejście do odpowiedniego tematu:
Magni - bar
Baldur - strefa relaksu
Nyks - stoły
Afrodyta - parkiet

Jeżeli ktoś nie chce wchodzić w interakcje, a siłą rzeczy w jednym z tych tematów jest, wystarczy w poście zaznaczyć, że nie podchodził do boga i tyle.
Elisa Nero
Elisa Nero
Re: Stoły Sob 02 Paź 2021, 12:25

Elisę tak naprawdę ograniczał połóg, który kończył się właściwie dopiero teraz. Formalnie, teraz powinna powoli zacząć ćwiczyć, ale Włoszka robiła to już od dobrego miesiąca czując się po prostu na siłach. Nie był to jednak trening, jakie kobieta zna sprzed ciąży, a nawet z jej trwania. Organizm dał jej spore ograniczenia, więc skupiła się na prostych czynnościach - szybki marsz, skłony, przysiady, skakanie na skakance, różne ćwiczenia w leżeniu, głównie na nogi. Mimo prostych ćwiczeń wykonywanych jednak codziennie, efekt się pojawił. Wysmukliła nogi i dobrze, bo suknia na przyjęcie z bogami zamówiona została jeszcze w ciąży i chciała czy nie chciała, musiała się w niej prezentować nienagannie. Odsłonięte nogi muśnięte balsamem dla podkreślenia gładkości prezentowały się idealnie. Odkryte plecy zresztą też, na szczęście w tym miejscu nie przytyła. Co innego lekki brzuszek, który wciąż jej pozostawał po ciąży, dlatego też całkiem sprytnie z przodu suknia była luźno puszczona, by zakryć ten mankament. Dzięki temu wyglądała tak, jak każda kobieta dwa miesiące po porodzie marzy o tym, by wyglądać.
Elisa spojrzała karcąco na męża, gdy ten w łazience zaczął się do niej dobierać. Był jednak to solidny komplement i to, co Włoszka musiała mężczyźnie oddać to to, że nigdy nie dał jej odczuć, że jest nieatrakcyjna dla niego. Przez cały okres ciąży i po porodzie adorował ją tak jak zawsze, co było naprawdę czymś. Elisa bowiem jak każda kobieta bała się nieco, że nie będzie podobać się mężczyźnie czy to w ciąży czy z ciążowym brzuszkiem, który tym bardziej wśród herosów nie był czymś naturalnym.
Kiedy tylko znaleźli się przy stole, a mąż zamówił posiłek, zwróciła się do niego czując potrzebę zaznaczenia tego, jak dobrze wygląda w tym wydaniu. Jego lakoniczna odpowiedź nie zrobiła na niej wrażenia, była bowiem do tego przyzwyczajona. A wiedziała przecież jak bardzo mu się podobała biorąc pod uwagę jego zachowanie w łazience. Biorąc pod uwagę, że dzisiaj kończył jej się czas połogu czuła, że ta noc będzie gorąca.
- Gdzieś za godzinę mniej więcej. Viviana i tak siedzi w domu, więc czy wcześniej zaniesiemy dzieci czy później, nie będzie z tym problemu - odpowiedziała mężowi i spojrzała zdziwiona, gdy kelner już przed nimi postawił talerze. Uwinęli się. Cmoknęła jeszcze mężczyznę, zerknęła na wyjątkowo grzeczne dzieci i zabrała się za jedzenie pysznego ravioli.
Ledwo skończyła jeść, a na miejscu zaczęli po kolei pojawiać się bogowie. Nero w duchu musiała przyznać, że jej matka wyglądała cudownie, jednak to pojawienie się Afrodyty odczuła najbardziej, pewnie tak jak każdy inny. Westchnęła tylko cicho zerkając na męża, by dostrzec u niego podobny stan. Jak dobrze, że wreszcie będą mogli się kochać! Dotknęła jedynie uda męża skupiając się na generalnie, który aktualnie przemawiał. Za wiele do niej tak naprawdę z tego nie dotarło przez jej stan, a dodając do tego kilkumiesięczny celibat, ciężko było skupić się na jakimś tam przemówieniu. Nim się obejrzała, przy ich stole stała sama Nyks, a Elisa nie bardzo wiedziała jak się zachować. Podświadomie nie chcąc jednak, by kobieta górowała nad nią, wstała, by być na równi.
- Witaj matko - rzuciła swobodnie nie wiedząc czego bogini oczekuje. Chciała się przywitać czy poplotkować z córką? Nie wyglądała na taką, dlatego też całe zdarzenie było nieprzewidywalne. Póki co Włoszka zakończyła na tym czekając na to, co powie Nyks.
Alice Brighten
Alice Brighten
Re: Stoły Sob 02 Paź 2021, 12:38

Miała nadzieję, że Jennifer się nie zdenerwuje gdy do niej dosiądzie, a gdy to już zrobiła to zajadała się frytkami i innymi dobrociami, które leżały na stole. Trzeba przyznać, że półbogów było sporo można było się tego spodziewać zważając, że główną atrakcje robili tutaj sami bogowie. Jednak sama nie do końca była pewna czy w ogóle oni się pojawią. Zerkała raz na jakiś czas na zebranych obserwując ich reakcje, część z nich była zestresowana, część wręcz przeciwnie. A inni... po prostu robili zamieszanie.
Gdy w końcu się pojawili nie dało się ich nie zauważyć, choć największe show skradła Afrodyta i to jej działanie odczuła najbardziej, aż mocniej musiała zacisnąć uda czując, że momentalnie jej twarz się rumieni na widok tej kobiety. Musiała opuścić wzrok co by nie zwariować od tych wszystkich reakcji ciała. Aż ciężko jej się teraz myślało w tej chwili. Gdy Nyks podeszła do stołu Alice wstała po chwili niezgrabnie i ukłoniła się jej starając patrzeć się na nią, a nie na Afrodytę. A więc go tu nie ma... Nie żeby się spodziewała jego osoby, jednak widok tej czwórki w pewien sposób ją pocieszał. Jedynym największym plusem było to, że pomimo takiego pociągu seksualnego w samym obozie nie miała drugiej połówki i nie przypomina sobie by kogoś takiego miała.
Jennifer de Villiers
Jennifer de Villiers
Re: Stoły Sob 02 Paź 2021, 23:22

Jennifer chyba była mocno pochłonięta własnymi myślami, bowiem nie zareagowała nawet od razu na to, że w jej kierunku zbliża się Alice z przekąską i napojem, który był, o zgrozo bezalkoholowym sokiem. Dopiero po chwili ostrząsnęła się i i kiwnęła dziewczynię głową.
-Wybacz. Jasne siadaj. Musiałam być myślami gdzieś daleko stąd dla zaakcentowania kiwnęła ręką w stronę wolnego krzesła. Dobrze, że nie wiedziała, że Alice ma tylko sok jabłkowy w szklance, bo pewnie nie skończyłoby się bez żadnych docinków. Sama popiła trunek ze swojej szklanki i rozejrzała się dookoła. Zobaczyła Luke'a zagadującego do dziewczyny znanej jako Mikheela lub Mika, którą Jennifer darzyła szacunkiem, za to, że zawsze mówi to co myśli, obojętnie jak kontrowersyjne by to nie było. Szczerze mówiąc ciekawiło ją obserwowanie jak rozwinie się ich rozmowa. O ile dziewczyna nie ma teraz dużej ochoty na seks to nie wierzyła, że gadki Luke'a mogą ją przekonać. W sumie to Jennifer się dziwiła jak przekonują którąkolwiek dziewczynę, która nie ma w tym momencie dużej chcicy na łóżkowe zabawy. Cóż świat jest pełen tajemnic.
W końcu pewne zamieszanie powiedziało Jennifer, że przybyli niektórzy bogowie. Hel, swojej matki się nie spodziewała i się nie zdziwiła. Afrodyta na pewno robiła największe wrażenie, lecz w ich kierunku udała się Nyks. ponieważ Alice wstała, Jennifer uczyniłą to również, choć na krótką chwilę, by nie ściągać na siebie uwagi przez głupoty, po czym usiadła i wróciła do popijania swojego trunku, wciąż przyglądając się rozwojowi sytuacji.
Luke King
Luke King
Re: Stoły Pon 04 Paź 2021, 15:54

- Tylko jeśli nie pielęgnuje się swojej legendy, a ja robię to codziennie. - wyszczerzył się bezczelnie do koleżanki nie mając żadnych oporów przed przyznaniem się do tego w jak świetnej formie jest jeśli chodzi o akurat tę sferę życia.
Wbrew pozorom Luke nie był głupi. Zdawał sobie sprawę, że dziewczyna po prostu próbuje go pobudzić do działania tylko po to żeby później śmiać się z jego starań kiedy będzie chciał udowodnić, że mógłby przelecieć i połowę parkietu gdyby się naprawdę postarał. Jego hedonistyczna natura nie tylko nakazywała mu bawić się jak najlepiej w każdej minucie swojego życia, lecz również by inni w jego otoczeniu poczuli podobną wolność do zabawy. Nigdy nie miał nic przeciwko takim zabawnym przekomarzankom, często specjalnie dawał się podpuszczać jeśli wszyscy na końcu imprezy dobrze się bawili. W jego życiu tylko dwie rzeczy się liczyły, jego siostra oraz przyjemność. Dokładnie w tej kolejności.
- Oh, czyli byłaś mną na tyle zainteresowana żeby przyglądać się moim łowom? - spojrzał na nią wymownie dając jej do zrozumienia, że właśnie mu schlebiła - A mówią, że romantyzm umarł po naszej stronie. - roześmiał się rubasznie na jej kolejny komentarz.
Wiele razy posądzano go o kompletny brak romantyzmu oraz rozmowy z kobietami tylko w jednym celu, ale zabawnie było to w końcu usłyszeć od jakiejś kobiety. Takie pragmatyczne podejście bardzo mu odpowiadało, lecz nie wierzył, by nie był w stanie nakłonić jej do tego, by się na niego nakręciła. W końcu był synem Baldura, jak tego nie pragnąć?
- Prawda jest taka, że jeśli dziewczyna ma na ciebie chętkę to nie musisz nawet ładnie prosić. Facet nigdy nie odmówi seksu, ale niektórzy lubią wierzyć, że to oni wybierają. - zaśmiał się wesoło - Nie ja oczywiście. Ja zawsze wybieram. - nagle całkowicie spoważniał patrząc na Mikę jakby z tym faktem nie było żadnej dyskusji, by po chwili po prostu się uśmiechnąć i puścić jej oczko.
To było do przewidzenia, że dzisiejsza impreza może skończyć się dwojako. Pewne było przede wszystkim to, że Luke dzisiaj się upije, z tym nie było co dyskutować. W tym swoim stanie głębokiego upojenia, bądź jak inni nazywają to - skurwienia - albo zrobi jakąś scenę swojej siostrze i temu zdrajcy albo spróbuje o tym wszystkim zapomnieć zatapiając się pomiędzy jedną parą kobiecych nóg, a drugą aż o tym zapomni. Z pewną wdzięcznością przyjął spełnienie jego prośby przez koleżankę. Teraz na pewno nie był w stanie stanąć na wysokości zadania i nie rozszarpać tej francuskiej gnidy. Spokojnie zaczekał aż butelka alkoholu oraz kieliszki trafią na ich stół. Nalał do naczyń bez toastu stukając się z córką Nerthus szkłem i pijąc do dna. Od razu polał drugą kolejkę i już sięgał po kieliszek kiedy wreszcie zjawili się bogowie.
Wejście Magniego skwitował tylko delikatnym uśmiechem. Też lubił się popisywać. Z zaciekawieniem wypatrywał swojego ojca i zdecydowanie się nie rozczarował gdy go zobaczył. Skurczybyk wyglądał jeszcze lepiej od niego, a powiedźmy sobie szczerze, nie było to łatwe. To pewnie ta cholerna boska aura z którą on sam nawet nie może konkurować. Patrzył na boga z wyraźną dumą. W przeciwieństwie do, wydawało mu się, większości obozowiczów, on był fanem swojego boskiego rodzica i nie miał mu nic do zarzucenia. Nyks prezentowała się niczego sobie, ale Afrodyta... Dawno nie miał takiego wzwodu. Bogowie, jak ona na niego działała. Tak, to był ten moment w którym Luke powiedział sobie, że pieprzy wszystkie inne heroski w obozie. Dzisiaj będzie klepał ten tyłek.
- Musisz mi wybaczyć, pora pogadać z ojczulkiem. - oderwał na chwilę oczy od sylwetki Bogini żeby wychylić kieliszek i uśmiechnąć się do przyjaciółki.
Przez chwilę przyglądał jej się z tym niebezpiecznym błyskiem w oku, po czym nachylił się do Miki i bez względu na jej prostesty bądź też ich brak, przez kilkadziesiąt sekund namiętnie ją całował spuszczając trochę pary z aury Afrodyty. Wierzył, że w sumie nie będzie miała nic przeciwko.
- Znajdź mnie później jeśli nabierze cię ochota. - z zadziornym uśmiechem wstał z krzesła i puścił jej oczko.
Podążył za ojcem w stronę strefy relaksacyjnej poprawiając swój smoking by prezentować się chociaż w połowie tak zacnie co ojczulek. Przybrał nawet podobny wyraz twarzy ciekaw tego, co rodzic ma im do przekazania.

z/t
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Stoły Wto 05 Paź 2021, 19:55

Można więc śmiało stwierdzić, że dla Giotto były to ciężkie miesiące. Celibat trwał od marca i tak naprawdę dopiero dzisiaj zapowiadało się na to, że w końcu przestaną udawać świętoszków. Wiadomym było, że gdyby to chodziło tylko o niego, to mogliby nie wychodzić z łóżka i grzmocić się cały czas. Niemniej jednak ciąża Elisie zaczęła dawać się we znaki, bo przecież była bliźniacza, a mało tego jeszcze potem ta misja w Tartarze. Jedynym dobrym z tego wszystkiego było to, że on ten okres zaawansowanej przeżył tak na dobrą sprawę pod ziemią i dla niego nie było to wcale długo, raptem kilka dni. Co prawda nie pomógł w żaden sposób swojej żonie tak jak obiecał, ale przynajmniej nie chodził sfrustrowany przez brak współżycia.
Spojrzał tylko na ukochaną, kiedy ta powiedziała mu, jaki jest plan i od tej chwili siedział już w całkowitej ciszy, odzywając się tylko wtedy, kiedy Elisa go o coś zapytała. Co jakiś czas zerkał na dzieci, co weszło mu już w nawyk. Podjadał też zamówione wcześniej ravioli i prawdę powiedziawszy, nic go nie interesowało prócz rodziny i jedzenia. Dlatego też nawet nie patrzył na wchodzących bogów, ani tym bardziej nie zwróciła jego uwagi popisówka Magniego, który pierdolnął błyskawicą w tron i się na nim pojawił. Wszystko zmieniło się wraz z wejściem Nyks i, co gorsza, Afrodyty. Na widok swojej "teściowej" Giotto tylko zerknął w kierunku swojej żony, która wydawała się być nieco podekscytowana spotkaniem z matką. Zaraz jednak ich spojrzenia zaczęły wyrażać zupełnie co innego, gdy tylko feromony Afrodyty zaczęły działać, a atmosfera się rozgrzała. Nero nie należał do grzecznych herosów, więc kiedy tylko dostrzegł ten wzrok swojej żony, która chciałaby go przerżnąć tu i teraz, wsunął dłoń pod jej sukienkę przez wcięcie i palcami podrażnił jej kobiecość. Mało brakowało i naprawdę rzuciłby się na nią, ale całe szczęście Elisa potrafiła zachować fason nawet przy takiej chcicy i niewerbalnie przekazała mu, że jeszcze muszą poczekać. Tym bardziej, że zaraz zapowiadało się na spotkanie z Nyks.
Przemówienia Corvusa nawet nie usłyszał, skupiając się wyłącznie na tym, by przekazać żonie swoją wizję. Na moment więc wciągnął ją w drobną iluzję, która prezentowała nic innego jak inscenizację ich dzisiejszego seksu, kiedy już wrócą do mieszkania po całym tym sajgonie. Wszystko skończyło się mniej więcej w momencie, kiedy Juarez zszedł z parkietu i bogowie zaczęli rozchodzić się w różne kierunki. Nero odsunął się od żony, nie chcąc jej zawstydzać w obecności matki i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, a także przymknął oczy niezainteresowany kompletnie rozmową między Elisą i Nyks.
Zaraz jednak jedno z dzieci się uaktywniło i kiedy Luna zaczęła machać rączkami, będąc najwidoczniej w doskonałym humorze po kolejnym spanku tego dnia, mimowolnie uśmiechnął się lekko, spoglądając kątem oka na córkę. Za moment jednak znów spoważniał i tym razem spojrzał na boginię. Jego zdaniem Elisa nie była aż tak do niej podobna i gdyby nie potwierdzone więzy krwi, miałby wątpliwości co do jej matki. Niemniej jednak czasem dziecko było podobne tylko do jednego rodzica, ewentualnie do dziadków.
Mikheela Ardelean
Mikheela Ardelean
Re: Stoły Czw 07 Paź 2021, 23:26

Cóż.. Luke nie dał się jednak podpuścić, a szkoda. Mika wierzyła, że jednak jej się to uda, ale nie była jakoś specjalnie rozczarowana. Dość szybko pogodziła się z tym, że syn Baldura nie pognał natychmiast na łowy.
- Póki co nie masz tu zbyt dużej konkurencji, więc uznajmy, że jest tak jak mówisz.- wzruszyła lekko ramionami. Nie było do końca tak jak stwierdził Luke i być może zdawał sobie z tego sprawę. Mimo wszystko Mikheeli nie spieszyło się ku temu, by wyprowadzać go z tego poniekąd mylnego założenia. To, że uważała go za interesującego było akurat prawdą, dlatego też przysiadła się akurat do niego. Z drugiej strony, nie miało to dokładnie takiego charakteru o jaki ją podejrzewał. Miała też w nosie co tam sobie myślał, więc nie wysilała się, by próbować mu to wyperswadować.
- Oczywiście, kasanowo.- skinęła głową, udając święcie przekonana do jego zapewnień. W rzeczywistości kompletnie mu nie wierzyła. Wydawało jej się, że Luke od biedy nawet jakąś paszteciarę zaciągnie do łóżka, jeśli nie będzie miał lepszego wyboru. Podejrzewała też, że jeśli odpowiednio atrakcyjna dziewczyna wybierze go, nim on zdoła ją w ogóle dostrzec, to nie oponowałby za bardzo tylko dla utrzymania swojej zasady.
Nie zamierzała psuć nastroju Lukowi, dlatego ulitowała się i samodzielnie udała się po alkohol. Obeszło się bez zmuszania go do pójścia w kierunku baru, gdzie jego siostra spędzała czas ze swoim facetem. Wolała mieć ubaw ze swojego przyjaciela siedząc tu przy stole, niż patrzeć na jego niezadowoloną minę tam gdzie nie chciał pójść. Przyniosła to co trzeba i nie musiała długo czekać aż pierwsza kolejka została polana. Bez żadnych ceregieli opróżnili oba kieliszki. Nie czekając zbyt długo Luke napełnił je na nowo. Mika uniosła swoje naczynie do góry i zdążyła wlać tsujkę w swoje gardło. Omal się nią nie zadławiła, gdy na miejscu zaczęli pojawiać się bogowie. Zlustrowała każdego, który był w zasięgu jej wzroku. Większości z nich nie przyglądała się zbyt długo, bo obecność Afrodyty zaabsorbowała ją w stu procentach. Mika poczuła charakterystyczne ciepło w swoim podbrzuszu, które zachęcało ją do zbliżenia sie z kimkolwiek kto był w pobliżu. Nie dało się oprzeć tej sile pożądania, która uderzyła w nią razem z przyjściem pięknej bogini.
- Uh, jasne.- mruknęła średnio zadowolona z faktu, że zostanie opuszczona, ale nie zamierzała powstrzymywać swojego chwilowego kompana. Była w stanie pojąć fakt, że chciał zamienić słowo ze swoim ojcem. Z nią mógł pogadać każdego innego dnia w tym obozie, a z Baldurem nie bardzo. Byłsk w jego spojrzeniu przyciągnął ją na tyle skutecznie, że grymas szybko zniknął z jej ust. Wciąż czuła napięcie, które nią owładnęło odkąd zjawiła się tu Afrodyta, więc kiedy Luke się do niej zbliżył, zrozumiała co chciał zrobić o nie oponowała. Wpiła się w jego usta, odwzajemniając ten długi pocałunek.
- Mam nadzieję, że kogoś znajdziesz dla nas do tego czasu.- odpowiedziała i uśmiechnęła się półgębkiem. W tej chwili naprawdę wierzyła w to, że ma ochotę na większe towarzystwo do upojnych chwil. Może to przez Afrodytę, ale teraz serio miała ochotę dać upust temu wszystkiemu co się w niej rozgotowało.
Luke odszedł, więc Mikheela rozejrzała się wśród towarzystwa przy stole. Tym razem jej spojrzenie skoncentrowało się na Alice i Jennifer, które jako tako znała. Wyczuła okazję w tym, żeby poznać je jeszcze lepiej. Poza tym, potrzebowała towarzystwa do opróżnienia butelki tsujki. Wstała do krzesła i ruszyła w ich kierunku, zajmując wolne miejsca obok nich.
- Hej, laski.- przywitała się i postawiła z hukiem butelkę swojego rumuńskiego alkoholu naprzeciw nich.- Sorki, mam tylko dwa kieliszki, ale chyba sobie poradzimy. Ewentualnie zagadajcie do jakiegoś kelnera, to wam przyniesie jeszcze jeden.- dodała wesoło, z góry przyjmując, że nowe wybrane towarzyszki przecież jej nie odmówią.

@Jennifer de Villiers @Alice Brighten
Jennifer de Villiers
Jennifer de Villiers
Re: Stoły Sob 09 Paź 2021, 09:06

Jennifer popijała alkohol przyglądając się rozwojowi sytuacji w zasięgu swojego wzroku. Luke opuścił swoje dotychczasowe, urocze towarzystwo, żeby porozmawiać ze swoim ojcem, co w sumie nie powinno dziwić, rzadko miewa się takie okazje. A chwilę wcześniej Jennifer mogła obserwować ciekawe widowisko w postaci pocałunku między Lukiem a Mikheelą. Luke interesował ją mniej, ze względu na jego przesadną pewność siebie i wybujałe ego, była jak najbardziej za tym, żeby utrzeć mu nosa, łagodnie mówiąc, jak tylko nadarzy się okazja. Niemniej Mikheela stała się obiektem zainteresować ze względu na to, że wie czego chce, potrafi to brać, przy jednoczesnym nie uginaniu się tak jak niektórzy by sobie tego życzyli. Dlatego też jak tylko podeszł do ich stolika została miło przyjęta przez Jennifer, która nie miała zamiaru zmarnować takiej okazji na poznanie dziewczyny.
-Hej. Widzę, że masz ze sobą coś dobrego, tego chyba jeszcze nie piłam. Siadaj wskazała dłonią na jedno z wolnych miejsc przy stole. Dwa kieliszki, wiadomo, że sobie jakoś poradzą. Jennifer w jednej chwili opróżniła swoją szklankę z rumu jaki w niej pozostawał, butelkę rumu odsunęła nieco na bok i przysunęła kieliszek pod butelkę trunku jaki został z hukiem postawiony.
-Dwie szklanki to nie problem. Co pijemy w ogóle? zapytała uśmiechając się szerzej niż zazwyczaj, cóż nawet na nią moc Afrodyty działała, po czym podsunęła bardziej na środek talerz z frytkami, dając do zrozumienia, że można się częstować.
-Ok, na wejściu muszę Ci powiedzieć dwa komplementy. Masz świetne włosy, ale co ważniejsze, wygląda na to, że zajebiście się całujesz. uniesiona lekko do góry brew Jennifer mogła świadczyć o tym, że sama najchętniej by się o tym przekonała. Ale o ile plotki o Mikheeli były prawdziwe, to dziewczyna była dość bezpośrednia, nie powinna się obrazić, a kto wie, ten wieczór może okazać się dużo ciekawszy niż się początkowo zapowiadał.

@Alice Brighten @Mikheela Ardelean
Mikheela Ardelean
Mikheela Ardelean
Re: Stoły Nie 10 Paź 2021, 20:52

Mika dostrzegła spojrzenie Jennifer, gdy Luke odszedł od stołu. Być może to właśnie jej zainteresowanie przesądziło o tym, że Rumunka zdecydowała się na jej towarzystwo. Nie zamierzała też podejść z zaczepką w stylu "Na chuj się gapisz?", bo wcale nie denerwowało ją cudze spojrzenie, nawet kiedy wymieniała się gorącymi pocałunkami z synem Baldura. Właściwie to nie uważała tamtej sytuacji za jakkolwiek dziwną. Wiedziała, że to aura Afrodyty się do tego przyczyniła, ale nie zamierzała teraz o tym rozmyślać, ani tym bardziej się z tego tłumaczyć. Przyjęła tamtą sytuację z obojętnością, jakby równie dobrze mogliby sobie na pożegnanie uściskać dłonie.
- Tak dobre, że potem nie będziesz już chciała pić niczego innego.- odpowiedziała jej z ogromnym przekonaniem i puściła jej oczko. Dopiero z bliska mogła przyjrzeć się jej ślicznej buzi. Alice, która siedziała obok również była bardzo atrakcyjna, choć szkoda, że jak dotąd siedziała cicho. Mika miała zamiar rozkręcić do towarzystwo.
Ardelean bez chwili zawahania otworzyła butelkę i napełniła oba kieliszki i szklankę po rumie tsujką. Alice wciąż się nie zadeklarowała co do tego, czy również chce się poczęstować, ale w każdej chwili będzie mogła przechylić swój kieliszek i prosić o więcej.
- Tsujka, najlepsza rumuńska wódka.- odpowiedziała Jennifer i uniosła swój kieliszek w geście toastu. Nie zamierzała się ociągać, więc od razu opróżniła swoje naczynie. Westchnęła zadowolona i nawet nie popijała. Ten alkohol miał o tyle ciekawy aromat, że nie wymagał zapijania go słodkimi napojami, chyba, że ktoś jeszcze nie zdołał sobie wypalić kubków smakowych na swoim języku.
- Ooooo, dzięki!- zawołała zadowolona, gdy Jen podsunęła jej talerze z frytkami. Bez krępacji sięgnęła po dwie i wcisnęła je do ust. Rozejrzała się zaraz po tym za kelnerem i jeśli zdołała jakiegoś przywołać, poprosiła o jeszcze jedną porcję samych frytek, by miały ich jeszcze więcej dla siebie. Niczego więcej nie potrzebowała teraz oprócz tsujki, skromnej zagryzki i dobrego towarzystwa.
- O tak, kocham te włosy. Najlepsze jest to, że wyglądają tak samo bez względu na to czy je rozczeszę, czy nie. Więc wiesz..- poruszyła sugestywnie brwiami, napawając się tym, że nie zawsze musi się czesać. Nie zastanawiała się nad tym jak to może się spotkać z czyjąś oceną, bo tak naprawdę miała to gdzieś. Uważała, że taka wygoda jest powodem do radości.- A co do całowania.. nie tylko to tak wygląda, ale w rzeczy samej właśnie tak jest.- dodała niesamowicie pewna siebie. Automatycznie przysunęła się bliżej Jennifer, czując nagle kaprys, żeby przekonać ją czynami do prawdziwości swych słów. Może i Mika bywała bezwstydna, ale to nie oznaczało, że migdaliła się z każdą napotkaną osobą. Musiała mieć na to ochotę, jak każda inna osoba. Teraz zaś, kiedy Afrodyta omiotła pół obozu swoją aurą, ta ochota od niej nie odstępowała.
Tylko na krótką chwilę oderwała wzrok od swojego nowego towarzystwa tylko po to żeby z powrotem uzupełnić naczynia tsujką.
Jennifer de Villiers
Jennifer de Villiers
Re: Stoły Pon 11 Paź 2021, 04:58

Oh publiczne poicałunki wcale w oczach Jennifer nie wyglądają na dziwną bądź krepująca sytuację. Wręcz przeciwnie, jeżeli ktoś to robi dobrze, to u dziewczyny wzbudzało jedynie zainteresowanie, szczególnie jeśli ktoś wykazywał w tej dziedzinie talent, jak to miało miejsce w wypadku Rumunki. Nie ma się z czego tłumaczyć, bardziej można podziękować aurze Afrodyty. Przynajmniej tak sytuacja przedstawiałą się z punktu widzenia Jennifer. I też nie zamierzała się z tego tłumaczyć.
-Mmm niezła reklama. Taka pewność siebie jest zdecydowanie seksowna. odpowiedziała z lekkim śmiechem i również puściła oko do Mikheeli. Trzeba przyznać, że dziewczyna miała w sobie coś szalenie pociągającego dla Jennifer, i nie chodziło tylko o włosy. Jej ton głosu, pewność siebie, ciężko to było jednoznacznie określić, jednak Jennifer przywodziło na myśl pewną dzikość i grację, jaką pamiętała z dzieciństwa w RPA, kiedy miała kilka lat i oglądała biegnącą lwicę.
-Nie próbowałam dotąd, ale chętnie spróbuję. Lubię nowe doznania ahh te dwuznaczności, które Jennifer uwielbiała. Trzeba przyznać, że odkąd Mikheela się przysiadła, jej humor znacznie się poprawił, a może po prostu przestawił na bardziej imprezowy tryb. Może miała tu również wpływ aura Afrodyty, no ale nie ważne. Tak jak i jej towarzyszka, tak i Jennifer wypiła jednym haustem zawartość szklanki i nie popijała.
-Możesz od razu nalać kolejną kolejkę powiedziała z uznaniem kiwając głową nad smakiem i mocą trunku, który właśnie spożyła. I tak dużo frytek na środku dla każdego, to był chyba najlepszy z możliwych pomysłów więc i ona bez namysłu jak to będzie wyglądać sięgnęła po trzy frytki i włozyła je sobie do ust.
-Wow, serio? Nie dość, że zajebiście wyglądają to jeszcze nie musisz ich czesać. Same plusy przyznała zgodnie z prawdą, bo zdaniem Jennifer, po bliższym przyjrzeniu się Rumunka miała najfajniejsze włosy w całym obozie.
-Mówisz, że tak właśnie jest, jednak mnie zawsze przekonują bardziej czyny niż słowa powiedziała po czym nie przejmując się położyła dwie dłonie na policzkach Mikheeli, przyciągnęła ją do siebie i pocałowała ją, mocno, namiętnie, w sposób jakiego nie powstydziłby się dobry film dla dorosłych. Puściła ją po dłuższej chwili, na zakończenie zasysając się lekko na języku swojej towarzyszki, i wcale nie przeszkadzało jej kto to widzi i co sobie pomyśli.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Stoły Pon 11 Paź 2021, 19:33

Nyks od razu zdecydowała się podjąć próby kontaktu ze swoją córką, które nie były zbyt dobre. Co gorsza, bogini ciemności za nic miała zainteresowanie pozostałych półbogów, którzy zaczęli do niej podchodzić w drodze do stołu, przy którym siedzieli Elisa i Giotto. Było to dość bolesne, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że gro z tych osób było jej dziećmi. Szybko więc pojawiły się pierwsze spojrzenia zawiści i zazdrości, które były kierowane w stronę "tej najbardziej lubianej" przez Nyks - Nero. Było to jednak tak samo głupie, jak nazywanie Nyks dobrą matką, ale nie dało się nie zauważyć, że bogini zaskakująco dużo uwagi poświęciła akurat tej córce, bo jeśli chodziło o jakiekolwiek zainteresowanie potomstwem to Nyks akurat nie należała do bogów, którzy w jakiś sposób je okazują. Gdy przechodziła i dostrzegła ukłony Alice i Jennifer w swoją stronę, dalej szła swoim tempem, jednak kobiety zdecydowanie zapunktowały u niej swoją kulturą. Zaraz jednak straciła nimi zainteresowanie, gdy dotarła w końcu do stolika państwa Nero.
- Córko - odparła chłodnym tonem, witając się z Elisą grecka bogini. Przeszyła swoim spojrzeniem zarówno córkę, jak i jej męża czy dwójkę wnucząt, które leżały w wózku, po czym uniosła dłoń i pogładziła opuszkami palców policzek Włoszki. - Od zawsze byłaś moim ulubionym dzieckiem. Wiedziałam, że będziesz "kimś" i nie pomyliłam się - to powiedziała już z nutką podziwu w głosie, co chyba miało świadczyć o jakiejś fascynacji. - Cieszę się, że nareszcie możemy się spotkać - zwróciła się już nieco przyjaźniej, aczkolwiek dalej było czuć pewien chłód z jej strony. Mimo to, Nyks uśmiechnęła się kącikiem ust jakby na potwierdzenie swoich wcześniejszych słow.
- To moje wnuczęta? - postawiła pytanie retoryczne i zaraz nachyliła się lekko nad wózkiem, by przyjrzeć się nieco bliżej Luce i Lunie. - To dla was - rzuciła nagle i powoli machnęła obiema rękami przed twarzami młodych Nero, tworząc przy ich malutkich dłoniach dwie grzechotki, po jednej na każde dziecko. - Luna, Luca... będę się wami opiekować. Zawsze - zadeklarowała odważnie i opuszkiem palca przejechała po policzkach swoich wnucząt, uśmiechając się nieco szerzej niż dotychczas.
Ostatnią osobą, na którą Nyks zwróciła uwagę był Giotto. Mężczyzna zdawał się nie zwracać uwagi na to, co się działo wokół niego i nie był kompletnie zainteresowany rozmową ze swoją - jakby nie patrzeć - teściową. Mimo to, bogini nie potraktowała tego jako jakąś ujmę, a jedynie wróciła do swojego neutralnego wyrazu twarzy.
- Jesteś bardzo podobny do ojca, Giotto - nie była to kąśliwa uwaga, a zwykła obserwacja, bo sama wypowiedź była utrzymana w neutralnym tonie. - I choć nie wiem, co moja córka w tobie widzi, tobą też się zaopiekuję. A właściwie, to już to robię. Nie tylko umiejętności pozwoliły ci wrócić dwukrotnie z Tartaru - zasugerowała, co z drugiej strony mogło być dość przewidywalne, wszak Nyks spędzała bardzo dużo czasu na Księżycu oraz właśnie w Podziemiach, gdzie widziała wszystko i wszystkich. Zaraz jednak bogini wróciła do swojej córki, na widok której znów się lekko uśmiechnęła.
- Cieszę się twoim szczęściem, córko - ton był bardziej oficjalny, ale dało się odczuć w tym odrobinę matczynej czułości. Za słowami poszły też czyny i bogini delikatnie objęła Elisę, jednak zrobiła to w dość elegancki sposób, jak gdyby ściskały się dwie damy. Najwidoczniej ciężko było jej się wyluzować i nie być sztywną boginią ciemności.
- Niech twój mąż przyniesie nam nektar - spojrzała kątem oka na syna Fobosa, po czym wróciła nim do swojej córki, by ta wywarła wpływ na swojego partnera.


Dziewczyny z kolei miały swoje własne rzeczy do roboty i po krótkim oddaniu Nyks tego co królewskie, do stołu przy którym biesiadowały Alice i Jennifer dosiadła się Mikheela, która tymczasowo została opuszczona przez Luke. Po krótkich rozmowach i rozładowywaniu seksualnej frustracji doszło do pocałunku Ardelean i de Villiers, co spotkało się nie tylko z wzajemnym podziwem ze strony pań co do swoich technik całowania, ale przede wszystkim do poruszenia, które w mig stworzyło zbiegowisko wokół nich. Raptem przy stole znalazło się pięć kolejnych osób: dwóch mężczyzn i trzy kobiety. Wszyscy jak jeden mąż ślinili się na widok całujących się kobiet, co wcale tak trudne nie było z racji roztoczonej przez Afrodytę aury.
Pierwszy odezwał się syn Ullra, który zwrócił się bezpośrednio w kierunku Mikheeli:
- Mika, ja też chcę! - krzyknął jakby z pretensją, a w ów synie Ullra Rumunka dostrzegła w końcu starego znajomego, z którym kiedyś podczas jednej z imprez tańczyła i który od tamtej chwili oczekiwał chyba czegoś więcej, ale po kilku próbach zaprzestał kontaktu z córką Nerthus.
Następna odezwała się córka Amfitryty, brunetka o latynoskich korzeniach, która z równie wielkim pożądaniem patrzyła na Jennifer.
- Nie znamy się, ale jestem zajebiście zazdrosna o ciebie. I jeśli mnie nie pocałujesz tak jak jej, to się obrażę - poruszyła wymownie brwią, wypinając jeszcze przy okazji klatkę piersiową do przodu. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że jej piersi uwydatniły się przy tym, co było rzecz jasna formą flirtu czy może raczej przekupstwa? Cycki to zawsze argument, nie?
Pozostała trójka z kolei wyraziła zainteresowanie Alice i kiedy tylko dostrzegli, że Mikheela i Jennifer były zajęte czym innym, od razu obeszli z każdej strony Brighten, by wywrzeć na niej jakąś presję.
- Co powiesz na układ: ty, ja i jakiś składzik na miotły? - rzucił pewnie syn Hefajstosa, ale zaraz został skrzyczany przez dwie dziewczyny: bliźniaczki, córki Hypnosa, które wyróżniały się bladą cerą i jasnymi oczami.
- Spróbuj ją tknąć, a odetniemy ci fiuta - odezwały się jednocześnie, jak gdyby były idealnie zgranymi robotami. Na to syn Hefajstosa zareagował bardzo "nie tak" i uniósł się, a w jego dłoni zaczęła tworzyć się kula ognia.
- Ona jest moja! - i mało brakowało, by ów potomek boskiego kowala zaatakował bliźniaczki, jednak z racji swojego upojenia alkoholowego, nie wycelował zbyt dobrze i dzięki temu obyło się bez tragedii. Jedynie podpalił roślinkę kilkanaście metrów dalej, która szybko została ugaszona przez jedno z dzieci Amfitryty będące na parkiecie.

Kolejka dowolna.
Sponsored content
Re: Stoły

Stoły
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next



Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Strefa Gracza :: Inne :: Retrospekcje :: Impreza na cześć bogów-
Skocz do: