Trudno było się kryć z tym, że ostatnie miesiące były niezwykle frustrujące dla córki Heliosa. Inni mogli tego nie rozumieć, ponieważ z misji wracała cała i zdrowa, i nie mogła sobie jednocześnie zarzucić tego, że dany cel nie został osiągnięty. Patrząc na to wszystko w ten sposób, rzeczywiście powinna się tylko cieszyć. Właściwie to nawet nie winiła swojego otoczenia o to, że czuje się najzwyczajniej niezrozumiana. Nie miała w zwyczaju przechwalać się nowinkami ze swojego życia osobistego. Dlatego tym trudniej było wszystkim zauważyć, że jednak w jakimś tam stopniu przejęła się śmiercią Alexa podczas misji, w której razem brali udział. Ba, wszyscy myśleli, że ta dwójka darzyła siebie dość silną niechęcią. Kolejna misja, pomimo zrealizowanego celu, także zabrała ze sobą pewne żniwo. Joanne jako lider grupy patrzyła jak córka Zeusa spada w przepaść i znika pod powierzchnią wody. To jednak wyszło na dobre, ponieważ okazało się, że Iris przeżyła i chyba miała się dobrze. Więc o ile wszystkim zdawało się, że można te misje zaliczyć do sukcesów, córka Heliosa miała sobie wiele do zarzucenia. Zaowocowało to tym, że bardziej skupiła się na doskonaleniu swoich zdolności bojowych. Tego ciepłego kwietniowego popołudnia postanowiła wyrwać się z murów sal treningowych, by móc się lepiej skoncentrować na swoim indywidualnym treningu. Niby była przyzwyczajona do ćwiczenia w towarzystwie innych półbogów, którzy także pracowali nad własną formą. Mimo to, słońce, które tak śmiało wyjrzało zza chmur sprzyjało jej treningom, dlatego zamierzała wykorzystać tak świetne dla niej warunki pogodowe. Zaczęła oczywiście od joggingu, który stanowił tylko element jej rozgrzewki. Przebiegła się leśnymi ścieżkami, a gdy dotarła do niewielkiej polanki w środku lasu, zatrzymała się, by zacząć się rozciągać. W tym miejscu słońce idealnie padało na sylwetkę Collins, mobilizując ciało do ćwiczeń. Po pewnym czasie uznała, że jest wystarczająco rozgrzana, dlatego mogła przystąpić do wykonywania powtórzeń dla różnych partii ciała. Zdecydowała, że zacznie od rąk. Pierwszym wykonywanym przez nią ćwiczeniem były standardowe pompki, ale po wykonaniu serii, podeszła do drzewa, którego gałąź rosła prostopadle do jego pnia. Podskoczyła, by sięgnąć jej rękami i zaczęła się podciągać.
Ostatnio zmieniony przez Joanne Collins dnia Sob 03 Lip 2021, 17:54, w całości zmieniany 1 raz
Balthazar MacGrioghair
Re: Full sun training Sro 30 Cze 2021, 16:58
Od powrotu ciężko było się Balthazarowi wbić z powrotem w obozowy rytm. Gdy wszystko kręciło się jeszcze wokół odbudowy, naprawiania szkód i chowania zmarłych zawsze miał coś do zrobienia. Pełne ręce roboty, jednak od kilku miesięcy, gdy wszystko ucichło nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Misje nie były dla niego niczym interesującym, chciał przydać się przy ulepszeniu środków obronnych obozu, aczkolwiek te wszystkie bariery i inne zabawki to nie jego bajka. Poproście go o złożenie samochodu od podstaw, nie ma problemu. Bramy, mechanizmy, to wasz gość. Aczkolwiek elektronika, nowe systemy, update'y to już nie jego bajka. Stąd jedyne, co mógł robić przez ostatnie miesiące to bawić się w mechanika. Dopiero kilka tygodni temu dał się przekonać do powrotu na stanowisko trenera. Pomimo własnych oporów, kto lepiej przygotuje nowych herosów do ich zadania? Akurat dzisiejszego dnia dał dzieciakom trochę wolnego. Złoił każdemu dupę, przeciągnął ich przez standardowy trening, po czym zamiast jeszcze dołożyć im jakąś Herkulesową pracę zwolnił na własne zajęcia. Niech skorzystają trochę z wiosennej pogody. Pomimo tego, co o nim mówili nie był tak strasznym tyranem, przynajmniej tak długo jak nikt mu nie odpyskował. Mając trochę wolnego zdecydował się własny trening odbyć trochę szybciej, by resztę dnia na spokojnie spędzić w warsztacie. Ku jego zdziwieniu, gdy pojawił się na swoim regularnym miejscu, już z kilkuset metrów usłyszał, że ktoś bezczelnie mu się tam wpakował. Chyba bardziej z przyzwyczajenia, niż przebiegłości zwolnił kroku i po cichu podszedł na tyle blisko by skryć się w cieniu jednej z koron, a jednocześnie móc obserwować przedstawienie. Nie mógł się dziwić nieznajomej, nie bez powodu wybrał sobie to miejsce, w którym pojawiał się każdego wieczoru. Popołudniowe słońce nie paliło tutaj tak niemiłosiernie, a jednocześnie zapewniało wystarczająco dużo światła by ćwiczyć długimi godzinami. W przypadku tej dziewczyny forma nie była najgorsza, można było ją poprawić, aczkolwiek najbardziej zastanawiał go fakt, czy słyszy to, co dzieje się wewnątrz tej gałęzi. Nieopacznie wybrała sobie tę, która akurat, choć małego, jej ciężaru nie wytrzyma. Już zaczynała pękać, chociaż ona raczej tego w trakcie ćwiczeń nie zauważy. Gdyby Balt był dżentelmenem pewnie by coś powiedział, aczkolwiek bardziej interesował go jej czas reakcji oraz to, co zrobi gdy nagle poleci w dół.
Joanne Collins
Re: Full sun training Sro 30 Cze 2021, 19:30
Cóż, Joanne lubiła odbywać treningi w plenerze, kiedy tylko to było możliwe. Miała kilka swoich ulubionych miejsc na obrzeżach obozu, ale zdarzało jej się także zaglądać gdzieś indziej. Na ścieżkach leśnych podczas zwykłego joggingu spotykała zazwyczaj jednych i tych samych herosów, ponieważ nie każdy preferował akurat takie otoczenie podczas ćwiczeń. Sale treningowe mieli dobrze wyposażone, więc większość mieszkańców obozu korzystało z nich ile wlezie. Co więcej, w taką pogodę jak obecna, wielu z nich wręcz unikało słońca. Joanne, jako córka Heliosa postępowała całkiem przeciwnie. Promienie sięgające jej skóry dodawały jej tylko większego kopa do działania, a tym samym czuła, że treningi stają się efektywniejsze. Miejsce, w którym się zatrzymała wydawało jej się dość odludne, zważywszy choćby na brak wyraźnych przedeptów w trawie. Podciągała się dość żwawo, ponieważ nie weszła nawet w bardziej zaawansowany tryb ćwiczeń. Pomijając rozgrzewkę, ledwie zaczęła. Pod nosem odliczała liczbę podciągnięć i kontrolowała swój oddech. Nawet jeśli do jej uszu dobiegł jakiś odgłos pękającej gałęzi, musiała go zbagatelizować, uznając, że pochodzi gdzieś z jej otoczenia. Tymczasem okazało się, że źródło dźwięku miała tuż pod nosem. Gdy po raz kolejny pociągnęła się do góry, gałąź zaczęła uginać się ku dołowi pod jej ciężarem. Nim się oderwała, Joanne zdołała wydusić z siebie pospieszne kurwa, a potem runęła razem z nią w dół. Blondynka miała to nieszczęście, że padła plecami na ziemię. Jedynym plusem było to, że podłoże było obrośnięte gęstą trawą, która choć minimalnie zamortyzowała upadek. - Kurwa mać. Pierdolona gałąź!- wyrzuciła z siebie frustrację, choć nie całą. Wstała i nim się otrzepała, podpaliła leżącą gałąź, pozwalając jej się spopielić. Dopiero wtedy uznała, że dostatecznie się wyżyła. Ogarnęła wzrokiem swój sportowy strój, by pozbyć się kurzu i liści, przyczepionych do materiału. Gdy otrzepywała sobie tyłek z brudu, dopiero zorientowała się, że nie jest tu sama. W cieniu jednego z drzew stał rosły mężczyzna. - A ty co?- rzuciła w jego kierunku, marszcząc czoło. Totalnie nie kojarzyła typa. Wydawało jej się, że większość twarzy obozowych była w stanie rozpoznać, ale ta, którą miała przed sobą nic jej nie mówiła.- To twoja sprawka?- spytała. Wyprostowała się i skrzyżowała ręce na piersi, jakby czekała na jakieś wyjaśnienia. W związku z tym, że nie znała blondyna, nie miała pojęcia także o tym od jakiego boga mógł pochodzić. Wygląd to nie wszystko, byli i tacy bogowie, których dzieci mogły w ogóle ich nie przypominać. Jo mogła jedynie podejrzewać, że facet pochodzi od nordów, bo półbogów z tej części obozu znała najsłabiej.
Balthazar MacGrioghair
Re: Full sun training Czw 01 Lip 2021, 13:18
Jak przewidział, tak się stało. Nie trzeba było długo czekać by w końcu drzewo poddało się pod intensywnością ćwiczeń. Gdyby tylko ktoś był bardziej uważny w wyborze przyrządów do ćwiczeń. Ocena swojego najbliższego otoczenia była pierwszą lekcją, którą wykładał swoim podopiecznym. Dopóki tej nie zdali w stopniu co najmniej zadowalającym, nie było mowy o praktyce. Ktokolwiek był mentorem tej dziewczyny musiał dać dupy w swoich obowiązkach. Niestety nie każdy podchodził do swych obowiązków tak poważnie, jak on. Liczył natomiast, że czas reakcji u nieznajomej będzie trochę lepszy, ta tymczasem wylądowała na plecach, co tylko skwitował pokręceniem głową. Czego zobaczyć oczywiście nie mogła, ponieważ była akurat zajęta spopielaniem bogom ducha winnej gałęzi, która niczemu tutaj nie zawiniła. Gdyby, jednak, przyszło mu to komentować, wyszedłby na hipokrytę. Sam nie słynął z najlepszej kontroli swojej agresji. Blondynka zdążyła się jeszcze otrzepać zanim w końcu odnotowała jego obecność. Uniósł lekko brew słysząc jej ton. Oparł się ramieniem o pień drzewa również krzyżując dłonie na piersi totalnie niewzruszony. - Może tak trochę grzeczniej do swojego obozowego seniora? - przechylił lekko głowę taksując ją spojrzeniem - Zwłaszcza, kiedy bez pytania wtryniasz się na jego miejsce treningu. - posłał jej zadziorny pół uśmiech. - Nie, to akurat twoja sprawka, za co zapłaciło to biedne drzewo. Musisz się podszkolić z oceny otoczenia. - odpowiedział całkiem spokojnie, wręcz rzeczowo. Widząc jej poprzednie reakcje mógł się spodziewać, że zaraz i w jego stronę poleci jakaś mała kula ognia. Miała już okazję zademonstrować chociaż część swoich boskich zdolności. To już pozwalało mu zawężyć grono potencjalnych rodziców do zaledwie kilku. Brał poprawkę na to, że znał każdego ze swojej strony obozu, więc logicznym było, że jest to jedno z greckich bóstw. Oczywiście nikt nie będzie się tutaj bić na poważnie, poza tym nie czuł większego zagrożenia ze strony dziewczyny. Ta arogancja będzie kiedyś jego zgubą, lecz na pewno nie stanie się to dziś. Mimo wszystko miał w nawyku chociaż określić moce przeciwnej strony. Jego ciało miało już wystarczająco dużo pamiątek. Starczyłoby na średniej wielkości muzeum.
Joanne Collins
Re: Full sun training Czw 01 Lip 2021, 23:10
Cóż, tym oczywistym niedopatrzeniem mogła chociaż w jakiś sposób zapewnić komuś rozrywkę. Szkoda, że wtedy nie wiedziała o obecności drugiej osoby, może postarałaby się zrobić jeszcze większe widowisko. Zamiast tego była zbyt zdeterminowana w wyładowywaniu swojej codziennej dawki frustracji, by skupiać się na zewnętrznych bodźcach, zapewne całkiem niesłusznie, bo powinna pozostawać czujna cały czas. Zderzenie się z ziemią było zatem odpowiednią nauczką, która uczuli ją na następny raz, kiedy postanowi sobie wykorzystać jakieś drzewo w trakcie treningu. Możemy nazwać to nawet niedopatrzeniem godnym amatora. - Grzeczniej tylko z tego względu, że masz się za obozowego seniora?- prychnęła niby rozbawiona.- A wydają na to jakieś specjalne karty lub legitymacje?- spytała ironicznie, choć nie zależało jej jakoś specjalnie na odpowiedzi. Podeszła odrobinę bliżej, by móc się lepiej przyjrzeć intruzowi, który właśnie uznał to miejsce za przynależne jemu. Na twarzy Jo natychmiast zawitał grymas, jakby nie zrozumiała połowy treści, którą usłyszała, choć w gruncie rzeczy dotarło do niej każde słowo. - Wybacz, ale nie zauważyłam tu żadnego ogrodzenia ani tabliczek "miejsce zarezerwowane dla..", właściwie to kim ty jesteś?- zlustrowała z góry na dół swojego rozmówcę, kolejny raz próbując ocenić czyim mógł być synem i czy mogła go skądkolwiek kojarzyć. Rzeczywiście jego wygląd wskazywał na to, że był starszy od niej, choć musiała przyznać, że trzymał się bardzo dobrze, bez względu na to ile mógł mieć lat. Musiała też przyznać, że był przystojny, ale przecież nie mogła teraz powiedzieć tego na głos- była w trakcie pyskowania. - Widzisz mnie pierwszy raz w życiu i już wiesz z czego mam się szkolić?- zapytała, unosząc jedną brew do góry. W sumie, nie miała pewności czy mężczyzna ten widział ją pierwszy raz, ale zakładała, że właśnie tak było. Stąd też nie pomyślała o tym, że mógł być tutejszym trenerem. Jak dotąd nie miała okazji go obserwować w tej roli, a herosów pełniących tą rolę raczej widywało się w salach treningowych albo na arenie. Musiał być nowy w tym fachu albo najzwyczajniej postanowił się wymądrzyć.
Balthazar MacGrioghair
Re: Full sun training Pią 02 Lip 2021, 13:59
- Aye, lassie. - dał dziewczynie usłyszeć swój ciężki, szkocki akcent z sardonicznym uśmiechem - Wydają taki po skończeniu dwudziestu lat stażu w obozie. Dostajesz piękną plakietkę dzielnego obozowicza, dyplom wraz z ceremonią i uścisk ręki Dionizosa. Obyś dożyła, naprawdę warto. - roześmiał się wesoło. Oczywiście wszystko to było wierutnym kłamstwem, ale to już powinna sobie sama poukładać w głowie biorąc poprawkę na jego sarkastyczny ton. Balthazar nie miał w zwyczaju pozostawiać takich zaczepek bez odpowiedzi. Czasami w jego wieku mogło się to wydawać dziecinne, lecz w obozowej rzeczywistości nie można tylko żyć obowiązkami, co wielokrotnie udowodnił podczas swojego stażu z nieodłącznym kompanem wielorakich żartów, Leosiem. Gdy dziewczyna również podeszła bliżej nie omieszkał omieść jej sylwetki wzrokiem. Ładna była, piękna nawet można by rzec. Złamie pewnie serca kilku aspirującym herosom, co Balt z chęcią by obejrzał. Z jakiegoś powodu czerpał przyjemność z chłopaków, którzy mierzyli zdecydowanie za wysoko i zostawali później olani. To chyba skutek uboczny przebywania w towarzystwie Leonardo przez znaczną część obozowego dzieciństwa. Albo po prostu fakt, że uważał się za lepszego od większości pół bogów. - A, tak... Zapomniałem, że oddałem tabliczkę do wypolerowania. Mój błąd. - wzruszył ramionami z chytrym uśmiechem - Skoro już ustaliliśmy, że jestem dekorowanym obozowym seniorem, to etykieta aż się prosi o to byś ty przedstawiła się pierwsza, ale rozumiem, rozumiem. Młodzi herosi potrafią być roszczeniowi. - pokręcił głową z udawanym zrezygnowaniem kładąc dłonie na biodrach - Balthazar MacGrioghair. - odpowiedział dumnie znów posiłkując się swoim ciężkim, szkockim akcentem, przez który nazwisko w ogóle ciężko było zrozumieć. Nie mógł natomiast ukryć faktu, że za każdym razem przedstawiał się z dumą nieświadomie stając od razu prościej i delikatnie, bo delikatnie, wypinając pierś do przodu z urokliwym wręcz uśmiechem. - Mhm... - pokiwał głową jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie - Trenuję was dzieciaki od ponad dwudziestu lat, więc tak... Potrafię od razu stwierdzić w czym powinnaś się podszkolić. - skierował swoje kroki w jej stronę przyciągając głowę wpierw do pierwszego, później do drugiego barku by trochę się rozciągnąć - Pierwsza lekcja jest gratis, nie oczekuję podziękowań. - uśmiechnął się zadziornie puszczając jej oczko gdy akurat ją mijał po czym tylko uniósł dłoń w geście pożegnania dając jednoznacznie do zrozumienia, że teraz on przejmuje ten kawałek lasu. Do czego to doszło by na stare lata jakieś małolaty zajmowały mi moje ulubione miejsce do treningu... - pomyślał zaczynając się rozciągać.
Joanne Collins
Re: Full sun training Pią 02 Lip 2021, 18:03
Zazwyczaj obcy akcent nie zaskakiwał córki Heliosa, ale tym razem trudno było nie zwrócić na niego uwagi, ponieważ heros bardzo wyraźnie go podkreślił. W tym obozie żyje masa półbogów, których los przytargał z różnych zakątków świata, stąd nie mogli narzekać na bogactwo językowe i kulturowe w ich otoczeniu. Joanne odetchnęła głęboko, doskonale rozumiejąc sarkazm, którym ociekały kolejne słowa blondyna. Mimo jej odgórnie złego nastawienia, musiała w jakiś sposób docenić dystans z jakim podchodził do sytuacji jej rozmówca. Kącik ust mimowolnie drgnął lekko ku górze, choć brwi nadal miała ściągnięte, jakby chciała choć minimalnie utrzymać swoją pozę pyskacza. - Tak, to rzeczywiście świetna motywacja, żeby przeżyć do takiego sędziwego wieku.- przewróciła malowniczo oczami i opuściła ręce, które jak dotąd były skrzyżowane w zamkniętej pozie. Tego rodzaju potyczki słowne również uznawała za normalne w środowisku żyjących herosów, ponieważ większość z nich szczyciła się nienagannym temperamentem. Co więcej, złośliwość czasami przeplatała się z żartem, choć nie każdy półbóg o tym wiedział. Wystarczyło tylko pomyśleć o kilku ostatnich wydarzeniach, gdzie mieszkańcy obozu mieli się najzwyczajniej bawić, a jak zwykle nie obchodziło się bez latających umbrakinetycznych macek albo obietnic skrócenia kogoś o pusty łeb. Jak się okazało, heros nie zamierzał rezygnować z przekonania, że to miejsce w jakiś sposób należało się właśnie jemu. Szkoda, ponieważ Joanne nie zamierzała sobie stąd iść, bo jakiś "senior" postanowił ją stąd przegonić w jakże subtelny sposób. Miała chociaż okazję, by poznać godność tego pana, który przedstawił się bardzo wyniośle. Collins uniosła jedną brew, zastanawiając się czy nie powinna zacząć składać jakieś pokłonów albo wznieść oklaski, ale te rozważania zakończyły się cichym prychnięciem przez nos, jakby cała sytuacja ją po prostu rozbawiła. - Ach, no tak. Nie wiedziałam, że ten status daje aż tyle przywilejów związanych z etykietą, ale niezwykle cieszę się, że moja niewiedza nie przygniotła twojego ego.- zażartowała nieco uszczypliwie i zaśmiała się cicho.- Joanne Collins.- odpowiedziała z przerysowaną pewnością siebie, jakby chciała odrobinę sparodiować Balthazara. MacGrioghair był bardzo pewny siebie, co było irytujące i intrygujące jednocześnie. Joanne przyjęła wersję, że w ten sposób chciał odrobinę stłumić jej temperament, więc ona na przekór nie zamierzała na coś takiego pozwolić. - Jeśli tak wyglądają twoje lekcje, to chyba nie wiele straciłam na tym, że w nich nie uczestniczyłam.- odpowiedziała. Jej wzrok podążył za Balthazarem, który najwidoczniej nie zamierzał sobie stąd pójść. Co więcej, wszystko wskazywało na to, że oczekiwał, iż to ona opuści to miejsce. Zmrużyła lekko oczy, reagując w ten sposób na posłane jej oczko, choć jednocześnie nie umiała zmazać uśmieszku ze swoich ust. Potem obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni, ale zobaczyła tylko plecy Belthazara i rączkę, która ją stąd grzecznie wyganiała. No nie, tak się nie bawimy.- nakręciła się w myślach, a potem posłała niewielką kulę ognia ze swojej lewej dłoni. Miała ona wielkość piłki do tenisa i stosunkowo niską temperaturę. Joanne nie była głupia i nie zamierzała sfajczyć tej cudnej blond czupryny, więc kula przeleciała tuż obok głowy Balthazara, by zaraz uderzyć w pień drzewa, znajdującego się przed nim. Zaraz potem ogień rozproszył się, nie zajmując nawet kory rośliny. - Jak tam twoja ocena otoczenia?- spytała prowokacyjnie, przywołując na usta słodki uśmiech.- Byłam tu pierwsza, więc albo podzielisz się kawałkiem tego lasu, który i tak nie należy do ciebie, albo spadaj.- dodała, nieco poważniej, sugerując w ten sposób, że wcale nie zamierza stąd iść.
Balthazar MacGrioghair
Re: Full sun training Pią 02 Lip 2021, 20:10
- Poczekaj, aż usłyszysz jaka jest nagroda za trzydzieści lat. Wyskoczysz z butów. Nie bez powodu przeszedłem na trenera, już nie mogę się doczekać. - skwitował swój kolejny sarkastyczny komentarz cichym śmiechem. To, że po prostu znalazł powołanie w takiej profesji będzie musiało pozostać tajemnicą. Musi dbać o swoje dobre imię, jeszcze ktoś pomyśli, że o niczym innym nie marzy tylko o niańczeniu tych gówniarzy. Tutaj bardziej chodziło o pomoc w przeżyciu jak najdłużej niż samą satysfakcję z tego, że jeden z jego podopiecznych teraz potrafi nie nadziać się na własny miecz. W każdym razie uchodził za ciężkiego trenera i tak powinno pozostać. Nie miał czasu na miękkie kluchy, do których swoją drogą ta dziewczyna raczej już nie należała. - Nie mogę cię za to winić, w końcu nie wiedziałaś, że w ogóle istniejemy. Przekażę komu trzeba żeby wyłożyli ci obozowy savoir vivre. - uśmiechnął się zadziornie z pewnym błyskiem w oku. Joanne, bo już dane mu było poznać jej imię, na pierwszy rzut oka mogła się wydawać jedną z obozowych księżniczek, które pomiędzy boskimi mocami odziedziczyły też takie ego. Nie jedna uważała, że to właśnie jej należy się trening u Balthazara, bo komu jak nie jej. Ta blondynka miała przynajmniej trochę ciętego języka i to w ten chytry, zabawny sposób, który sprawiał, że mimowolnie kąciki jego ust raz po raz unosiły się delikatnie ku górze. Dziewczyna chyba naprawdę nie wiedziała, z kim rozmawia, skoro tak swobodnie sobie na to pozwalała. Syn Thora słynął ze swojego krótkiego temperamentu oraz brutalności na misjach. Mimo wszystko potrafił docenić jej docinki. - Ocena otoczenia jest u mnie lekcją numer jeden, wyglądają trochę ciekawiej. Jak chcesz wcisnę cię gdzieś do grupy nastolatków. - roześmiał się kręcąc głową zanim zaczął się rozciągać. Nie było mu nawet dane dobrze zacząć swoich ćwiczeń, kiedy usłyszał sunącą w jego stronę kulkę ognia. Płomienie zawsze wydawały ten charakterystyczny dźwięk posilając się powietrzem, które było jego domeną. Gdyby to był jakiś facet pewnie już byłby wgniatany w ziemię. Z jej strony natomiast odczytał to jako niewinną zaczepkę. Coś jak szczeniak próbujący zwrócić na siebie uwagę dorosłego zwierzęcia. Całkiem rozczulające. - Znakomicie, jak widzisz nie było potrzeby żebym nawet się poruszył. - odwrócił się do niej z zadziornym uśmiechem oraz błękitnymi tęczówkami, w których zaczęły tańczyć wyładowania elektryczne - Cóż... Skoro tak stawiasz sprawę... - mruknął pstrykając palcem w jej stronę. Skoro ona zaczęła zabawę mocami, nie zamierzał pozostać dłużny. To delikatne pstryknięcie palcem, choć wyglądało niegroźnie, posłało w stronę jej prawej nogi skoncentrowany i dość silny podmuch powietrza, który miał za zadanie niespodziewanie pociągnąć za sobą kończynę do tyłu, co w efekcie sprawi, że dziewczyna na chwilę osunie się na jedno kolano, klękając przed synem Thora. - I tak ładnie prosisz... Chyba jakoś się pomieścimy. - uśmiechnął się tryumfalnie kładąc dłonie na biodrach. Jego sylwetka mogła być całkiem wyluzowana, aczkolwiek zdawał sobie sprawę, że Jo takiej akcji mu nie odpuści, ale teraz z czystą ciekawością czekał z czym na niego wyskoczy.
Joanne Collins
Re: Full sun training Sob 03 Lip 2021, 17:53
Joanne pokręciła głową, jednak nie umiała kryć lekkiego rozbawienia jego słowami. Zauważyła, że blondyn miał odpowiedź na wszystko. Mogła jedynie współczuć jego podopiecznym, jeśli traktował ich z podobną wyższością do tej, którą się właśnie obnosił. Z drugiej strony, zaczynała widzieć w nim coś na wzór wyzwania, a to mogło być dla niektórych dobrym paliwem do doskonalenia swoim umiejętności, by móc pewnego dnia utrzeć nosa temu mądrali. - Nie wiem czy znajdziesz w tym obozie choć jedną osobę, która będzie znała chociaż jego podstawy.- uniosła lekko ramiona w geście udawanej bezradności. Nie da się zaprzeczyć, że wielu herosom przydałaby się lekcja dobrych manier. Na jego kolejne słowa nie musiała nawet odpowiadać, bo w jej dłoni właśnie powstawała niewielka kula ognia, która była o wiele lepsza niż jakiekolwiek słowa. Po drugie, musiała przyznać, że tym miłym akcentem ją zgasił, więc posunięcie się do zaczepek w formie pyrokinezy wydawało się o wiele łatwiejsze. - Nie musisz dziękować, następnym razem będę celować inaczej.- odpowiedziała mu tym razem bez chwili zastanowienia. Wątpiła w to, że mógł uznać jej strzał za spudłowany. Jo miała dobrego cela, o czym oczywiście nie wiedział, ale raczej nie była na tyle lekkomyślna, by narażać go na poparzenia bez pewności, że uda jej się trafić kulą tam gdzie zaplanowała. Na swej drodze spotykała herosów, którzy bez skrupułów wyrządzali krzywdę kolegom z obozu, ale ona sama do nich nie należała. Nie mogła mieć pewności, czy Balthazar przypadkiem do takich nie należy, ale uznała, że nie może być takim głupcem. MacGrioghair najwidoczniej nie chciał być dłużny i zdecydował się odwdzięczyć za jej poprzednie posunięcie. Jo byłaby pewnie rozczarowana, gdyby to po prostu zignorował albo rzeczywiście odpuścił sobie to miejsce. Dostrzegła gest jego ręki, ale nie miała pojęcia co może on zwiastować. Mogła się o tym bardzo szybko przekonać, ponieważ zaraz po tym podmuch wiatru wypchał jej jedną nogę do tyłu, zmuszając ją do klęku. Uwłaczające. - Wiesz co? Teraz to mi cię nawet trochę szkoda.. żeby tak desperacko zmuszać dziewczyny do klękania przed tobą.- odparła odrobinę dwuznacznie i wyprostowała się, stając na obu nogach. Ruszyła powoli do przodu, cały czas uśmiechając się do Balthazara i nie spuszczając z niego wzroku. - Czekasz na coś?- spytała, a zaraz potem posłała małą wiązkę światła w jego błękitne ślepia, by dosłownie na parę sekund go oślepić. Postanowiła wykorzystać ten moment i wytrącić blondyna z równowagi, podhaczając jego nogę i popychając jego klatkę piersiową, a czy jej to wyszło to była już kwestia tego czy udało mu się zareagować w porę.
Balthazar MacGrioghair
Re: Full sun training Sob 03 Lip 2021, 23:27
- [i]Touche, touche.[/b] - pomyślał nie odpowiadając już na komentarz o podstawach dobrego wychowania w obozowych warunkach. Jakby się temu dobrze przyjrzeć zabranie dzieci od ich rodziców w wieku dziesięciu lat może nie być najlepszym pomysłem dla ich dalszego rozwoju. To tak jakby wysłać je na kolonię, z której już nigdy nie wrócą. Wychowywane przez inne dzieciaki, bądź opiekunów, którzy są po prostu jeszcze starszymi dzieciakami. Jednak czego tutaj wymagać od obozu, skoro ich właśni rodzice, bogowie, raczej się nimi nie interesują. To musi być wylęgarnia zachowań częściowo patologicznych, częściowo agresywnych. Nic dziwnego, że z połową pół bogów nie dało się nawet pogadać bez chęci ukręcenia im łba. Swoich próbuje nauczyć chociaż pewnych manier, aczkolwiek daje im również jasno do zrozumienia, że jeśli ktoś ci przez to dokucza, po prostu spuść mu wpierdol i po sprawie. To tyle jeśli chodzi o obozową etykietę, sam nie jest jej najlepszym przykładem, ale to uczniowie powinni być lepsi, prawda? - Weźmiesz pod uwagę siłę wiatru i zakrzywienie kuli ziemskiej, czy po prostu otworzysz oba oczęta? - uśmiechnął się złośliwie przez ramię. Zdawał sobie sprawę, że tak naprawdę w niego nie celowała. Gdyby miała tak małą kontrolę nad swoją mocą pewnie trafiłaby w jego plecy czy inną część ciała. To, że wiedział nie znaczyło, że nie mógł się z nią podroczyć, wyprowadzić trochę z równowagi żeby zobaczyć, co tak naprawdę potrafi. Nie będą prowadzić tutaj boju na śmierć i życie, lecz czuł się na tyle swobodnie by doprowadzić ją do użycia jakichś pięćdziesięciu procent jej mocy. W końcu miał tutaj potrenować, prawda? To zawsze coś lepszego niż kolejne kilka godzin spędzonych na rygorystycznym powtarzaniu ruchów oraz pamięci mięśniowej. - Akurat w przeciwieństwie do większości mężczyzn w obozie, nie potrzebuję by kobieta klękała przede mną w takim bądź innym celu by poczuć się męsko. - uśmiechnął się szczerze rozbawiony jej odpowiedzią - Mężczyzna powinien się spełniać na inne sposoby, tylko zakompleksione ćwoki o tym nie wiedzą, czyli jakieś 98% męskiej części obozu. - roześmiał się patrząc jak wstaje na równe nogi. Nie miał wątpliwości, że tak tego nie zostawi, dlatego nie dał się zwieść temu ładnemu uśmiechowi z którym tak pewnie stawiała kolejne kroki. Był częściowo przygotowany na kolejny pokaz władzy nad ogniem, tymczasem ona wykorzystała drugą część swoich mocy łapiąc go z zaskoczenia. Zdążył w miarę szybko zamknąć powieki, jednak to nie wystarczyło by ochronić go przed wiązką ostrego światła. Było kilka wyjść z takiej sytuacji, niestety wszystkie, jakie mu przychodziły w pierwszej kolejności były dość brutalne, a jego domeną była kontrola. Posłużył się zatem swoimi wyczulonymi zmysłami, które po chwilowej straci jednego tylko się wzmocniły by określić jej położenie. Kierowany doświadczeniem gdy tylko usłyszał świst trawy pod jej stopami, który zwiastował atak na nogę w porę uniósł ją do góry. Czując pierwszy dotyk na swojej klatce piersiowej wykonał nagły oraz gwałtowny skręt tułowia razem z biodrami, wytracając siłę jej popchnięcia zapierając się wcześniej uniesioną nogą za sobą. Atakowanie wręcz jednego z najstarszych trenerów w obozie, jeszcze gdy to akurat jego domena? Bardzo złe posunięcie, które innych kosztowałoby chociaż obite żebra, aczkolwiek zawsze miał opory przed krzywdzeniem kobiet, więc w tym wypadku wybrał bardzo bezpieczne wyjście. Korzystając z jej własnego rozpędu złapał ją za nadgarstek, zastawił jej trasę biodrem by bardzo płynnie i całkowicie bezboleśnie przerzucić ją przez bok. Pokierował jej lotem w taki sposób by w miarę miękko wylądowała na trawie u jego stóp. Przyklęknął na jej biodrze uniemożliwiając w ten sposób szybki przewrót czy w ogóle podniesienie się z podłoża, a oba jej nadgarstki trzymał nad jej głową w silnym uścisku. - Na twój ruch Joanne. - uśmiechnął się tryumfalnie patrząc jej w oczy z wesołą iskierką - Dobre zagranie z tym oślepieniem, ale musisz poruszać się o wiele ciszej, jeśli chcesz w ten sposób kogoś zaskoczyć, albo wywołać dodatkowy efekt by zmylić przeciwnika.
Joanne Collins
Re: Full sun training Nie 04 Lip 2021, 19:09
No i kolejny raz Balthazar znalazł odpowiedź na jej słowa. Musiała chyba już pogodzić się z tym, że nowe riposty będą w zasięgu jego ręki. Tylko dzięki temu, że dostrzegała w tym jego błyskotliwość, nie zdołała się jeszcze zdenerwować. Ich wymiana zdań wydawała się całkiem zabawna i zapewne dlatego nie do końca chciała jej jeszcze kończyć. - Przyznaj się, za dzieciaka byłeś skautem.- rzuciła żartobliwie, tym razem nawet nie próbując sobie z niego zakpić- tak w drodze wyjątku. Nie widziała sensu w usilnym wmawianiu komuś, jakim to się jest zdolniachą w jakiejś dziedzinie. Jo lubiła zaczepki, ale w jej wykonaniu nie polegało to głównie na pokazywaniu całego swojego potencjału. - Spokojnie, nie musisz mi się tłumaczyć. Nie zdradzę twojego sekretu.- puściła oczko, a potem znowu się roześmiała. Oczywistym było, że wciąż żartowała. Nie dało się zaprzeczyć, że Balthazar był bardzo przystojnym mężczyzną. Wciąż nie wiedziała ile ma lat, ale jeśli był choć w połowie tak stary, by nazywać się seniorem, wszystko wskazywało na to, że był jak dobre wino- im starsze tym lepsze.- A tak serio to muszę zwrócić ci honor, to się szanuje.- dodała, gdy już stłumiła swoje rozbawienie. W tym momencie wolała jednak wyrazić głośno swoje uznanie, bo wydawało jej się, że często właśnie takie wątpienie w mężczyzn sprowadzało ich do bardziej desperackich zachowań. Balthazar prawdopodobnie tego nie potrzebował, bo od samego początku biła od niego silna pewność siebie, ale Collins i tak uznała, że najwyższa pora powiedzieć coś miłego w drodze wyjątku. Fotokineza nie była jej najmocniejszą stroną. O wiele lepiej odnajdywała się w miotaniu ogniem na prawo i lewo. Teraz chciała pokazać coś nowego, a oślepianie tuż przed atakiem było jej ulubioną sztuczką. Wiedziała, że nie może jej stosować za każdym razem, zwłaszcza jeśli ma mieć do czynienia z osobą, której już taką niespodziankę sprawiła, ale z Balthazarem miała przecież pierwszy raz do czynienia. Kolejnym istotnym faktem było też to, że posunęła się do próby przewrócenia blondyna całkiem świadoma tego, że może jej się nie udać. No halo! Był od niej wyższy, a barki miał chyba dwa razy szersze, więc sił także z pewnością mu nie brakowało. Inną ważną kwestią było jego doświadczenie, przy którym Jo rzeczywiście mogła niekiedy wychodzić całkiem cienko. Jeśli by jej się udało, byłaby z siebie dumna w cholerę, ale porażka wcale nie była aż tak bolesna. W końcu ledwie przystąpiła do kolejnego ruchu, a już zawisła w powietrzu, trzymana za nadgarstek przez Balthazara. Potem zderzyła się plecami z ziemią, po czym wydała z siebie ciężkie westchnięcie. Nie dał jej nawet możliwości, żeby wstać, a zamiast tego triumfował nad swoim udanym popisem. - Przynajmniej wiem, że nie jesteś mocny tylko w gębie.- odpowiedziała mu zadziornie, a na jej ustach znowu zawitał łobuzerski uśmiech. Nie była dzieckiem, żeby płakać przez to, że ktoś położył ją na glebie. Czasami warto było docenić dobrego przeciwnika, a obecną "potyczkę" można było potraktować jako wygłupy.
Balthazar MacGrioghair
Re: Full sun training Nie 04 Lip 2021, 23:27
- Blisko, byłem dzieciakiem z ulicy, więc nie miałem tych wszystkich gadżetów, co bogate dzieciaki bawiące się w skautów. Trzeba było improwizować. - uśmiechnął się tym razem bez żadnej złośliwości. Była to prosta anegdota z jego życia, która ani go nie grzała ani nie ziębiła. Nie był typem, który wszystkim będzie wyrzucał swoje chujowe dzieciństwo i to, jak ciężko w nim miał. Dokładnie tyle można było wyczytać z jego, dość luźnej, wypowiedzi w tym temacie. Zdawał sobie sprawę, że każdy dorasta z różnymi trudnościami i choć uważał, że niektóre są gorsze od innych, nie uważał swoich za wyjątkowe. Z tego też powodu podzielił się z dziewczyną kawałkiem swojej historii jako element humorystyczny ich rozmowy. Podtrzymując formę tego żartu również puścił blondynce oczko z rozbawionym uśmiechem. Może i miał w swoim życiu taki okres, gdzie podboje seksualne rzeczywiście sprawiały, że czuł się bardziej męsko, ale straciło to swój urok jeszcze w czasach nastoletnich. Od tamtej pory z pożałowaniem patrzył na każdego herosa, który głośno mówił ilu to nie zaliczył, czy co dla niego nie robiły. Na jego treningach nie było na to miejsca, szybko wyjaśniał takich klientów w sposób dobitny i ostateczny. Nie raz znaleziono kogoś nagiego, zakneblowanego i przywiązanego do drzewa w dwuznacznej pozie oraz śmiesznym napisem na jakiejś części ciała. Piętnował takie zachowania, a do tej pory nikt go na tym nie przyłapał, bo po pierwsze, kto się poskarży, a po drugie kto by uwierzył, że ten arogancki syn Thora paprałby się czymś tak błahym? - Uszanowałabyś mnie jeszcze bardziej, gdybyś wiedziała, co ja robię żeby poczuć się męsko. - odpowiedział z zadziornym uśmiechem jasno nawiązującym do poprzedniego wątku. Nie miał natomiast czasu rozwinąć swojej wypowiedzi zanim przyszło mu obezwładnić młodą panienkę Collins. Niestety z punktu widzenia trenera jedyne, za co mógł jej dać punkty to odpowiednie wykorzystanie jednej ze swoich zdolności. Błędem było wejście w zasięg walki wręcz, wiedząc, że samemu nie jest w niej ekspertem wnioskując po tym, jak chciała go powalić. Błędem było również przemieszczanie się po gęstej trawie. Znacznie lepiej zadziałałby element zaskoczenia, gdyby wyskoczyła w jego stronę, a on usłyszał jej stopy dopiero, gdy pierwsza znalazłaby się obok niego. Oczywiście zdawał sobie również sprawę z faktu, że nie była to potyczka na śmierć i życie, ba to nawet nie był sparing, więc nie miał zamiaru jej niczego wytykać. Dla niego była to zaledwie niewinna zaczepka i właśnie dlatego leżała teraz pod nim na trawie, a nie wylądowała dość boleśnie na którymś z pobliskich drzew. Nie był sadystą, nawet jeśli miał problemy z agresją. - Zdecydowanie nie, Joanne. Moja arogancja nie płynie z faktu, że jestem synem Thora, a z moich własnych wyczynów oraz galerii blizn, które są ich testamentem. - wyszczerzył się do niej, po czym nie puszczając jeszcze jej nadgarstków przysunął twarz bliżej jej przyglądając jej się z bliska - Ładna jesteś, musisz bardziej uważać z takimi zaczepkami. - pyknął swoim nosem o jej z racji tego, że nie chciał jej po prostu pstrykać w nos. Dopiero teraz odchylił się do tyłu puszczając jej nadgarstki oraz zabierając z niej swoje kolano. Przysiadł z lekkim westchnięciem na ziemi opierając ręce o uniesione kolana. - W obozie jest teraz trochę lepiej, ale nadal nie brakuje zwyroli, którzy wykorzystaliby taką zaczepkę by zrobić z tobą coś perwersyjnego. Niestety znam takich również wśród herosów w moim wieku, więc uważaj na siebie. - uśmiechnął się do niej przyjaźnie zanim dźwignął się na równe nogi i zaoferował jej swoją dłoń by podciągnąć ją do góry - Uroda może przysporzyć tyle samo korzyści, co nieprzyjemności, o czym pewnie się przekonałaś. - zaśmiał się cicho.
Joanne Collins
Re: Full sun training Pon 05 Lip 2021, 14:27
Jo jedynie skinęła głową w geście świadczącym o tym, że informacja do niej dotarła. Wielu herosów miało za sobą wyjątkową historię z życia jeszcze przed trafieniem do obozu. Collins raczej się do nich nie zaliczała, ale niespecjalnie zazdrościła większości z nich. Sama nie określiłaby nigdy siebie mianem bogatego dzieciaka, co mimo wszystko nie zmieniało faktu, że w tamtych czasach niczego jej brakowało. Żyła przyzwoicie, a jej ego było wtedy jeszcze bardziej wybujałe niż obecnie. Prawdę mówiąc, trafienie do tego obozu sprowadziło ją wreszcie na ziemię i dopiero tutaj mogła przekonać się, że życie nie jest takie łatwe. - Oj, chyba zbyt wcześnie na to, żebym chciała to wiedzieć.- odpowiedziała rozbawiona, bojąc się nawet sobie wyobrazić co Balthazar mógł mieć przez to na myśli. Wyobraźnia Joanne potrafiła płatać jej figle, ale jak to mawiała jej matka "każdy rozumuje na miarę swojego zepsucia". Istniało więc prawdopodobieństwo, że jego sekret wcale nie był tak perwersyjny, jak właśnie jej się wydawało. Przymknęła na moment oczy, nie wiedząc co Balthazar zamierzał zrobić, gdy skłonił się bliżej jej twarzy. Sytuacja w tamtej chwili wydawała jej się bardzo niejednoznaczna, ale na szczęście skończyło się na smyrnięciu jej nosa. Problem nie tkwił w tym, że unikała takich kontaktów z mężczyznami, ale w tym, że obecnie jej serce wciąż pozostawało zagubione przez niejasną sytuację między nią a Samuelem. Jeszcze nie dawno wszystko wydawało się mieć stabilne podłoże, ale to zaczęło się z niewyjaśnionych przyczyn psuć. Z dnia na dzień kontakt między nią a synem Tanatosa słabł i śmiała nawet stwierdzić, że ten jej unikał. Mimo wszystko, wciąż pozostawał w niej mały zalążek nadziei, że może uda im się to odbudować. Problem tkwił także w tym, że nie zamierzała się mu dłużej narzucać, skoro sam uciekał przed rozmową. - Taka arogancja powinna być zatem przywilejem tylko dla zasłużonych, a jednak para się nią większość herosów, nawet tych o marnym doświadczeniu.- odpowiedziała, gdy się od niej odsunął i mogła unieść się do siadu. Rzeczywiście mogłaby uznać, że jego pewność siebie i przekonanie o swojej wyjątkowości, wynikało właśnie z tego, że jest synem Thora. Tacy Bogowie jak ten nie mieli wielu dzieci, więc to dawało im niby prawo do tego, by uważać siebie za niepowtarzalnych. Dlatego tym bardziej powinno doceniać się tych, których chwała pochodziła od ich dokonań a nie genów, a to Collins będzie mogła ocenić dopiero po lepszym poznaniu Balthzara albo zobaczeniu go w walce. - Spokojnie, nie jestem córką Afrodyty.- odparła beztrosko i oparła się rękami o trawę za swoimi plecami. Jego słowa częściowo przyjęła jako komplement, skoro postanowił zwrócić uwagę na to, że jej uroda może na tyle przyciągać, by stanowiła dla niej także pewne zagrożenie. Jej samoocena była stosunkowo wysoka, ale bez pewnego poczucia własnej wartości nie łatwo było sobie poradzić w obozie. Dotyczyło to nie tylko wyglądu, ale także umiejętności.- Poza tym, takim draniom bym nie darowała, dlatego oszczędzam siły, kiedy wiem, że mogę sobie na to pozwolić.- dodała po chwili zastanowienia. Uśmiechnęła się subtelnie, tym razem pogodnie i bez choćby cienia zarozumialstwa. Pozwoliła sobie skorzystać z jego pomocnej dłoni, którą chwyciła i wstała z ziemi. Nawet nie zauważyła, kiedy ich rozmowa z złośliwych zaczepek przerodziła się z bardziej przyjazną pogadankę. - W sumie, to ciekawe, że pomyślałeś akurat o perwersyjnych dupkach. Wrogów można się tu nabawić na wiele sposób, choćby nawet tym, że jest się w czymś lepszym od innych.- powiedziała. Miała nadzieję, że uroda nie była jej jedyną zaletą, choć przy pierwszym spotkaniu właśnie te powierzchowne wrażenia dawały najwięcej do myślenia. Między innymi na tym polegały jej problemy, gdy zamieszkała w obozie. Była śliczną i rozkapryszoną nastolatką, która na początku nie umiała przystosować się do tutejszych warunków. Musiała ciężko pracować i zahartować swój charakter, by dzisiaj nie służyć jako cudze popychadło.
Balthazar MacGrioghair
Re: Full sun training Pon 05 Lip 2021, 15:20
- Jeśli mówisz o porze dnia to niekoniecznie, każda jest dobra. Jeśli chodzi o naszą znajomość to zdecydowanie za wcześnie. - roześmiał się wesoło pomimo tego, że to, o czym rozmawiali było całkowicie perwersyjne i oboje zdawali sobie z tego sprawę. Niestety Balthazar był o kilka razy za dużo świadkiem zepsucia męskiej strony obozowego społeczeństwa więc nawet teraz, gdy w jego chwycie nic perwersyjnego nie było, wyobraźnia potrafiła nakreślić jasny obraz, co kto inny mógłby zrobić w tej sytuacji. Jej przymknięte oczy odebrał raczej jako czerwony znak stopu niż jakieś przyzwolenie na coś tak prostego jak chociażby pocałunek. W jego sercu była tylko jedna kobieta, którą chciałby całować i choć to nigdy się nie stanie, nie oznaczało to, że będzie teraz całował każdą małolatę, którą powalił na ziemię. Nie mówiąc nawet o tym, że w życiu nie posunąłby się do takiego kroku bez jasnego przyzwolenia. Uraz z dzieciństwa sprawił, że jest na tym punkcie przewrażliwiony i biada temu, który byłby w jego obecności zbyt nachalny w stosunku do jakiejś dziewczyny. Nie szczędziłby takiemu delikwentowi swojej agresji. - Powinna, ale świat tak nie działa. Każdy myśli, że jest lepszy od drugiego, dopóki ktoś nie pokaże im, co w istocie jest prawdziwą siłą. - uśmiechnął się dość zadziornie, a jego tęczówki na moment rozbłysnęły błękitem. Większość obozu już się nauczyła by nie wchodzić akurat temu synowi Thora w paradę, ale nadal od czasu do czasu znajdzie się jakiś ułomny, który nie posłucha przestrogi swoich rówieśników. Ustawianie takich ludzi do pionu sprawiało mu specjalny rodzaj przyjemności, którą bardzo sobie cenił. Jeśli ktoś czasami stracił coś więcej niż kilka zębów, jaka w tym jego wina? Wszyscy wiedzą, że jest cholernie agresywny. - Meh... Córki Afrodyty. - machnął ręką prychając - Przereklamowane. Piękno jest pojęciem względnym. To, że nie jesteś córką Afrodyty nie znaczy, że komuś nie wpadniesz w oko, nie? - przeczesał włosy spoglądając na dziewczynę pytająco po czym tylko lekko pstryknął ją w czoło po jej następnej wypowiedzi - Lekcja numer trzy, zawsze zakładaj, że przeciwnik jest od ciebie silniejszy. Trudniej cię wtedy zaskoczyć. I czy ty właśnie przyznałaś się do tego, że nie traktowałaś mnie poważnie? - wyszczerzył się rozbawiony - Chyba nie jesteś zbyt długo w obozie, skoro nie znasz mojej reputacji. - zaśmiał się cicho kręcąc głową podnosząc Jo z ziemi. - Tylko nie rozpowiadaj teraz, że tak delikatnie się z tobą obszedłem, a z resztą... I tak nikt by ci nie uwierzył. - otrzepał się z trawy nadal kręcąc głową, jakby sam nie mógł w to uwierzyć. - Pomyślałem o nich, bo taka jest większość tych ćwoków, nawet w moim wieku, a wydaje mi się, że łatwiej jest przełknąć chociażby złamaną rękę czy inne uszkodzenie ciała od molestowania. - tym razem odpowiedział całkiem poważnie - Każde z nas będzie miało wrogów z takiego, bądź innego powodu. Ty jesteś niestety narażona na ten gorszy typ. Skoro już przy tym jesteśmy to chcesz żebym cię czegoś nauczył? I tak miałem teraz potrenować, więc dlaczego przy okazji nie zrobić czegoś pożytecznego? - uniósł brew pytająco. Zachowanie Balthazara było teraz zupełnie inne. Brakowało już tej wszechobecnej arogancji oraz sarkastycznych zaczepek. Najwyraźniej tak obchodził się ze swoimi studentami. Jo miała szansę zobaczyć inną część jego charakteru.
Joanne Collins
Re: Full sun training Pon 05 Lip 2021, 17:27
- Cieszę się, że się ze mną zgadzasz.- skwitowała tym miłym akcentem temat męskości Balthazara. Takie przejawy przyzwoitości ze strony Joanne nie pojawiały się często, więc warto było z nich czerpać póki się dało. Nieważne jak daleko jej myśli brnęły, ważne, że potrafiła je okiełznać. Jak dotąd nic nie wskazywało na to, by Balthazar zamierzał się pokusić na tak śmiały gest jak pocałunek. To jednak nie zmieniało faktu, że w tej jednej krótkiej chwili Jo mogła nie do końca przewidzieć jego zamiarów. Nie mogła być pewna, czy nie dopadła go jakaś niespodziewana zachcianka. W tamtym momencie nie przemawiało przez nią nic w rodzaju strachu, a jedynie zwykły opór pokierowany pierwszym skojarzeniem. - Niech zgadnę, jesteś tym, który im to pokazuje?- uśmiechnęła się szerzej, obstawiając, że właśnie tak myślał, nawet jeśli nie zamierzał tego przyznawać. Nie zdziwiłaby się też, gdyby jednak się z nią zgodził, w końcu dał już jej pokaz swojej pewności siebie. W temacie córek Afrodyty uniosła jedynie lekko ramiona, nie czując potrzeby by mu odpowiadać. Przecież wiedziała, że nie tylko one mogły liczyć na cudze zainteresowanie. Były tylko grupą półbogiń, którym najzwyczajniej trudno było się oprzeć. Ich wdzięk był nieodparty, ale to nie oznaczało, że pozostałe dziewczęta czy też kobiety były szkaradne. Co więcej, Joanne po rozmowie ze swoim bratem śmiała twierdzić, że dzieci Afrodyty wcale tak łatwo nie miały, kiedy chodziło o ich relacje z innymi herosami. Oczywistym było, że wszyscy zachwycali się ich aparycją, ale tym trudniej było im znaleźć kogoś, kto poczułby do nich coś całkiem szczerze i bezwarunkowo. - Eeemm, wcale nie.- odpowiedziała, udając świętoszkę i nawet odwróciła na chwilę wzrok, by uciec przed prawdą. A prawda była taka, że nawet nie pomyślała w ten sposób, ale w ustach Balthazara brzmiało to przednio. Dlatego też roześmiała się po kilku sekundach i spojrzała z powrotem na niego.- To zależy co znaczy dla ciebie "długo". Poza tym, dobrze wiesz, że póki istniał podział na drużyny była pewna bariera pomiędzy dziećmi bogów nordyckich i bogów greckich.- przyznała, próbując stanąć jakoś w swojej obronie. Prócz tego, że treningi odbywały się osobno to i niektóre misje były przeznaczone tylko dla poszczególnych półbogów. Co więcej, czasami miała wrażenie, że starsi herosi poza wypełnianiem swoich obowiązków, nie pałali zbytnią chęcią do spoufalania się z młodszymi kolegami. Wiadomo, nie wszyscy tacy byli, ale z drugiej strony, Joanne także niespecjalnie interesowała się nastoletnimi półbożkami. Istniały także osoby z jej byłej drużyny, z którymi wciąż miała słaby kontakt. Taki Giotto Nero, z nim nawet nie próbowała rozmawiać, bo wyraźnie zaznaczał, że szkoda mu czasu na interakcje z całą resztą obozu, która go nie obchodziła. - Zostanie to między nami.- obiecała, przykładając jedną dłoń do piersi, a drugą unosząc do góry, niczym skaut składający przysięgę. - Kości szybciej się goją niż zniszczona psychika.- zgodziła się, uśmiechając półgębkiem, bo doskonale rozumiała powagę tego problemu. Na chwilę dopadła ją nawet jakaś refleksja, choć ona sama nie doświadczyła w swoim życiu tego typu przemocy- na szczęście. Była jednak pod wrażeniem, jeśli chodzi o Balthazara, który okazał się być bardzo wyczulony w tej kwestii. To było rzadkie, zwłaszcza w tak multikulturowym miejscu jak ten obóz. - W sumie.. czemu nie? Skoro już uzgodniliśmy kto tu rządzi, może nauczę się czegoś pożytecznego.- zgodziła się, nawet ciesząc się, że ktoś nowy spróbuje ją podszkolić. Prawdę mówiąc, nigdy nie trenowała z nikim z nordyckiej "części" obozu, bo tu znów kłania się wcześniejszy podział. Jo, wbrew pozorom, była osobom, która potrafiła docenić czyjeś rady i wskazówki. Wiedziała, że jest tu wielu zdolniejszych herosów od niej, więc warto było czerpać wiedzę od każdego z nich. Poza tym, przygotowywała się do najtrudniejszej misji w swoim życiu. - W czym się specjalizujesz?- spytała, raczej z ciekawości. Nie miała pojęcia jaką bronią lubił walczyć najbardziej albo, czy nie ma jakiś innych ukrytych talentów.
Balthazar MacGrioghair
Re: Full sun training Pon 05 Lip 2021, 20:23
Balthazar tylko wzruszył ramionami z rozbrajającym uśmiechem w odpowiedzi na jej pytanie odnośnie wyjaśniania zbyt pewnych siebie delikwentów. Jeśli jeszcze nie znała jego reputacji, to teraz będzie miała szansę się nią zainteresować. Każdy obozowicz wiedział, że kogo, jak kogo, ale akurat jego nie powinno się podkurwiać, bo cackać się z nimi nie będzie. Nie jeden przypłacił to złamaną kończyną czy innym poważnym uszczerbkiem na zdrowiu. Jo chyba uratował fakt, że raz, jest kobietą, do których zawsze podchodził o wiele łagodniej. Dwa, była dość wygadana, ale nie w ten wkurwiający, a całkiem cwany sposób, co potrafił docenić. Po trzecie całkiem mu się spodobała, więc szkoda byłoby zrobić jej krzywdę. Lekkie rzucenie na glebe będzie musiało wystarczyć. - Ty mendo... Zaatakować mnie to jedno, ale nie robiąc tego na poważnie? Teraz mnie obraziłaś. - machnął w jej stronę ręką, co wywołało wystarczająco mocny podmuch wiatru żeby zmierzwił jej włosy, ale nie zrobił nic poza tym - Co mi przyszło na stare lata żeby nie brano mnie na poważnie. - zaśmiał się patrząc na dziewczynę z wesołymi iskierkami w oczach. Gdzieś zniknęło już to całe pozowanie na najsilniejszego obozowego wojownika. Traktował ją już jak jedną ze swoich podopiecznych, więc mogli sobie pożartować bez przesadnych złośliwości czy sarkazmu. Na stopie trener-student był dla swoich podopiecznych czymś na wzór starszego brata. Mogli do niego przyjść nie tylko z treningami, lecz również własnymi problemami. Był dla nich kimś, kogo nigdy nie miał w swoim życiu, a uważał, że zdecydowanie by mu się przydał. - Hmm... Za długo uważam jakieś 15 lat, ale masz rację. Nie mogę cię winić. W ataku zginęło za dużo osób, przed atakiem też mnie trochę nie było. Nic dziwnego, że nie jestem już tutaj tak znany jak kiedyś. - zdecydowanie spochmurniał, lecz bynajmniej nie z powodu utraconej reputacji. Nadal obwiniał się o to, co stało się tamtego dnia z jego podopiecznymi. Temat był dość drażliwy, ale nie zamierzał tego pokazywać dziewczynie. Jeszcze go podejmie i zacznie zadawać jakieś niepotrzebne pytania. Wszyscy tego dnia kogoś stracili i na tym to wszystko powinno się skończyć. - Good lassie. - odpowiedział z żywszym uśmiechem lekko jej przytakując. - Ale można też połamać kości w taki sposób by psychika zrobiła to samo. - uśmiechnął się w pewien złowieszczy sposób dając jasno do zrozumienia, że taka kara nie była mu obca. Chociaż nigdy nie przekroczył zapisanej granicy zabicia herosa, zdarzyło mu się kilku permanentnie okaleczyć. Zwłaszcza poza obozem. Przydarzały im się wypadki na misjach bądź na wakacjach. Normalni ludzie po prostu ginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Nie potrafił odpuścić takiej zbrodni. Pewnie przez to, co stało się z jego matką. - A to mnie mówią, że jestem arogancki. - zaśmiał się cicho spoglądając na dziewczynę - Oferuję ci u siebie lekcję, a twoją reakcją jest... "W sumie mogę, nie zaszkodzi" - sparodiował jej wypowiedź jeszcze raz się śmiejąc - Tak, zdecydowanie nauczysz się czegoś pożytecznego. - Moja specjalizacja to walka wręcz. Warto nauczyć się chociaż jej podstaw, bo nie zawsze będziesz mieć możliwość użycia broni. To pozwala być przygotowanym na każdą ewentualność. - uśmiechnął się opierając dłonie na biodrach - Jest coś szczególnego, czego chciałabyś się nauczyć?
Joanne Collins
Re: Full sun training Pon 05 Lip 2021, 21:46
Joanne uznała, że odpowiedź otrzymała, mimo braku użycia słów. Ten rozbrajający uśmiech mówił wszystko sam za siebie, więc nie trzeba było nawet zgadywać kto w tym obozie był od wyjaśniania zbyt cwanych delikwentów. - Oj, weź. Korona ci z głowy przez to nie spadnie.- zażartowała, jakby rzeczywiście chciała utrzymywać go w fakcie, że w jakiś sposób dawała mu fory. No może nie do końca nawet fory, ale nie do końca się starała w powaleniu go na ziemię, bo uznała, że nie będzie się zbyt przemęczać- przecież. Można śmiało stwierdzić, że pierwsze lody zostały już przełamane. Oboje z początku próbowali się trochę popisać, ale było to na tyle nieszkodliwe, że obeszło się bez krwotoków i połamanych kości, nawet jeśli tylko z tego tytułu, że Jo była kobietą, dla których syn Thora był bardziej pobłażliwy. O ile z początku nawet irytowała ją jego pewność siebie, tak teraz przestała to traktować jakoś personalnie, a zamiast tego wolała się z niej śmiać albo nawet się nią inspirować. Być może właśnie na tym polegała sztuka wzajemnego szacunku mimo pewnych różnic i potrzeby bycia najlepszym na miarę własnych możliwości. - Więc niewiele mi brakuje.- przyznała. Jej obozowa kariera sięgała dopiero dwunastu lat, choć trzynasty rok zbliżał się wielkimi krokami. Trudno było ją porównywać do jej rówieśników, bo w porównaniu z nimi jej staż był krótszy. Nie zamieszkała tu od razu po zakończeniu dziesiątego roku życia, ale parę lat później. Musiała sporo nadrobić i na obecny dzień wydawało jej się, że udało jej się tego dokonać. Więcej mu nie odpowiedziała w tym temacie, ponieważ atak na obóz również dla niej wiązał się z ogromnymi stratami. Zginęło wtedy mnóstwo jej znajomych, a w dodatku straciła jedną z najważniejszych osób w jej życiu. Miała wrażenie, że właśnie wtedy została napiętnowana i fatum wciąż nie chciało jej opuścić. Natychmiast odwzajemniła jego uśmiech, w pewnym stopniu rozumiejąc co mógł mieć na myśli. Karanie kogoś za jego występki z pewnością mogło dawać satysfakcję. Czasami była to kwestia tego, w jaki sposób wymusiło się konsekwencje na drugiej osobie. Joanne niejednokrotnie czuła żądzę zemsty na kimś kto jej zaszkodził, jednocześnie nie umiejąc wymusić na nim takiego samego cierpienia. Mogła sobie zgrywać chojraka, ale w niektórym momentach życie egzekwowało to jak miękka pozostawała. Nie można było też wszystkich sytuacji oceniać tą samą miarą. - Nie tylko arogancki, ale i do cna wypruty ze skromności.- stwierdziła, marszcząc lekko nos w swym zadziornym grymasie. Była pewna, że zdawał sobie sprawę ze swoich zdolności i pożyteczności, gdy przyjmował rolę trenera. Z pewnością nie trzeba było go zapewniać w tym jak pomocne bywały jego wskazówki. Domyślała się też, że jego słowa były formą zaczepki, więc nie próbowała usilnie przekonywać go o wszystkim co już wiedział. - Już nie rób ze mnie takiego świeżaka, wiem jak przydatne to może być.- odparła, jakby myśl o wdrażaniu ją w podstawy była co najmniej nie na miejscu. Była młodsza i stażem i wiekiem od Balthazara, ale aż tak doświadczenia w walce jej nie brakowało.- Właściwie, to możesz mi pokazać jak wykorzystać wagę przeciwnika przeciwko niemu, bo nawet gdybym wcześniej użyła dodatkowej zmyłki, mogłabym mieć problem, by cię przewrócić.- zaproponowała. Nie była krasnalem, ale zdawała sobie sprawę, że jej aparycja była dość marna w porównaniu z wyćwiczonym herosem, nawet jeśli i jej forma nie kulała. To kwestia naturalnych predyspozycji i biologii, więc warto było poznać sztuczki, które pomogą jej w walce nawet z przerośniętymi bydlakami.
Balthazar MacGrioghair
Re: Full sun training Pon 05 Lip 2021, 23:22
- Czekaj, chcesz mi powiedzieć, że jesteś prawie piętnaście lat w obozie i o mnie nie słyszałaś? - otworzył oczy szerzej jakby faktycznie był tym zszokowany - W takim razie jest o wiele gorzej niż myślałem... - w zamyśleniu zaczął pocierać brodę całą dłonią ściągając ją wzdłuż twarzy. Kiedyś renoma była dla niego cholernie ważna. Gdy jeszcze pragnął zaimponować ojcu, by ten jakoś się z nim w końcu skontaktował, potrafił zrobić naprawdę wiele tylko po to by wszyscy o nim mówili. Niekoniecznie dobrze, ale cieszył się raczej dużym szacunkiem przeplatanym strachem. Po pięciu latach podróży normalnym było, że po powrocie nie będzie to to samo. Nie wspominając już o tym, że w ataku zginęło wiele osób, które jego poczynania powinny pamiętać. Dzisiaj nie czuł już potrzeby wzbudzania powszechnego strachu, uznanie byłoby miłe, ale przede wszystkim nie chciał by znów jacyś młodsi herosi myśleli, że będą sobie do niego pyskować, jak tak Jo dzisiaj. Nie był już tym samym gościem, który pastwi się nad słabszymi, aczkolwiek nie zamierzał sobie również pozwolić na to by każdy się z nim spoufalał. Będzie musiał zaufać, że dziewczyna nie wygada się komuś po kilku głębszych. Nie zamierzał odkopywać starego Balthazara, ale jeśli będzie musiał... - Balthazar MacGrioghair, do usług. - wykonał teatralny ukłon po czym wyszczerzył się do dziewczyny tylko potwierdzając jej słowa. Rzeczywiście zbyt wiele skromności się u niego nie uświadczy. Życie spędzone na misjach oraz treningach sprawiały, że miał powody by wierzyć, że jest lepszy od całego obozu, a tylko nieliczni zasługiwali na jego szacunek przez doświadczenie bądź reputację. Tyczyło się to jednak tylko najstarszych herosów, bo jak to mówią, strzeż się starych ludzi w fachu, gdzie umierają młodo. On sam nie raz uciekał z paszczy śmierci, dość dosłownie, więc to samo szanował u innych. - Hej, hej, nie bądź zgryźliwa, podstawy są bardzo ważne. - pokiwał palcem klikając językiem. - Hmm... Może zacznijmy od tego w jakim celu chcesz w ogóle przewrócić przeciwnika. Sam upadek zazwyczaj nie wyrządzi mu większych obrażeń, skoro mówimy o przeciwniku silniejszym i większym od ciebie, przejście do parteru również nie jest dobrym wyjściem. Będzie to zdarzenie bardzo sytuacyjne i ryzykowne, ponieważ do takiego powalenia musisz znaleźć się w najbliższym kontaktem z przeciwnikiem. Zatem za każdym razem przemyśl, czy to jest w ogóle tego warte. - wyłożył jej teorię przyjmując prawie nauczycielski ton. - Skoro to mamy już za sobą, to powiem tak... Dla ciebie najlepszym wyjściem było by poczekanie na ruch przeciwnika by wykorzystać jego własny pęd przeciwko niemu. Są do tego pewne techniki Aikido, aczkolwiek czekanie na atak przeciwnika jest ryzykowne, więc postaram się pokazać ci kilka trików które możesz wykorzystać w formie ataku. - to mówiąc podszedł bliżej kładąc dłonie na jej biodrach - Żeby kogoś przewrócić, musisz sprawić żeby jego środek ciężkości znalazł się na tyle daleko od punktu równowagi, że nie będzie w stanie utrzymać się na nogach. - tutaj zdecydowanie popchnął jej biodra, jednak nie używając nadmiernej siły tak by poleciała na tyłek, tyle, że bez problemu złapał ją za rękę by nie pozwolić na żaden kontakt z ziemią. Podciągnął ją do siebie zanim zdążyła się obejrzeć. - Dlatego też najważniejsze nie jest zaatakowanie nogi, tak jak ty to zrobiłaś, bo mam jeszcze drugą, z której mogę się wybić, okręcić, czy kilka innych rzeczy. Jeśli już chcesz atakować nogi nie robisz tego na poziomie kostek, tylko kolan. Większa szansa powodzenia. Spróbuj wpierw na poziomie kostek. Stanął w lekkim rozkroku zapraszając ją skinieniem głowy by wykonała to, o co ją prosił. Oczywiście bez problemu podskoczył w miejscu lądując w takiej samej pozycji, a gdy Jo skończyła się obracać spotkała się z jego dłonią na policzku. - To byłaby czyjaś pięść, to daje za dużo czasu na reakcję. Spróbuj jeszcze raz, tylko tym razem podetnij na wysokości kolan. Tym razem również podskoczył w miejscu, aczkolwiek podciągnął nogi na tyle wysoko by jej noga nawet go nie musnęła. Nie znalazła już jego dłoni na swoim policzku, tym razem była kawałek dalej, lecz nadal za blisko by poczuć się komfortowo. - Jest mało herosów, którzy będą potrafili zrobić to, co ja. - uśmiechnął się zawadiacko - Teraz pokażę ci, co stanie się z większością. Jeszcze raz! Starał się zachować jak standardowy mieszkaniec obozu w jej wieku. Podskoczył do góry i choć Jo nie trafiła podcięciem w jego kolana, wystarczyło, że trafiła trochę powyżej kostek, a sama siła uderzenia wyrzuciła mu nogi do przodu, co w efekcie wygięło jego sylwetkę prawie do poziomu, a on wylądował na plecach. - Widzisz? Cel osiągnięty pomimo tego, że nie trafiłaś czysto. Największa szansa w tego typu ruchu. - powiedział z uśmiechem, po czym w jednym ruchu bez używania rąk wyrzucił się stając na równych nogach. - Skoro to powiedźmy, że już opanowałaś, jak myślisz, co możemy zrobić w kwestii górnej partii ciała? - spojrzał na nią pytająco krzyżując dłonie na piersi.
Joanne Collins
Re: Full sun training Sro 07 Lip 2021, 22:06
Tym razem ograniczyła się do przewrócenia malowniczo oczami, zamiast szukać kolejnych słów, na które syn Thora i tak znalazłby odpowiedź. Nie mogła dać sobie ręki uciąć, że jak dotąd go ani razu nie widziała. U swoich początków w obozie miała tyle nowości przed oczami, że prawdopodobnie nie do końca nadążała za tym kto kim jest. Później z niewiadomych jej przyczyn również nie miała okazji zapoznać się z Balthazarem, co na szczęście ma okazję teraz nadrobić. Syn Thora kolejny raz dowiódł swojej pyszności, choć nie była ona aż tak rażąca, by mogła wkurwiać. Chyba, że to Jo miała wyjątkowo dobry humor, że nie uznała go za nadętego bufona (choć początkowo tak właśnie o nim myślała). Chociaż nie, przecież przyszła tutaj z dość kiepskim nastrojem, więc nie musiało być z nim tak źle, skoro obecnie była rozweselona, a nie zdenerwowana. - Nie jestem zgryźliwa, tylko..- urwała, szukając czegoś w swojej obronie, ale trudno jej było cokolwiek wymyślić. Dlatego zawiesiła się na ułamek sekundy i machnęła ręką z lekką rezygnacją.- Nieważne. Przejdźmy do konkretów.- zbyła temat i ustawiła się przed Balthazarem, gotowa przyjąć jego mądrości. Kiedy mówił, co chwilę przytakiwała mu głową, w większości rozumiejąc bardzo dobrze, co miał na myśli. Miała za sobą już niejedną walkę i choć trenowała także walkę wręcz, jej przewodnią bronią pozostawał łuk, a nie pięści. To sprowadzało ją do walki na dystans, więc w bezpośrednim starciu, gdzie mogły dzielić ją centymetry od przeciwnika, szło jej już słabiej. Gdy wykładał jej teorię, wyglądał jakby przybrał zupełnie inną twarz, a nawet ton głosu. Wciąż był zdecydowany i pewny, ale o wiele mniej zarozumiały. Zgadzając się na lekcję, spodziewała się kilku złośliwości z jego strony, ale ku pozytywnemu zaskoczeniu nie doczekała się ich. Zaczęło do niej powoli docierać, że rzeczywiście mógł być dobrym nauczycielem. - W każdej walce jest ryzyko. Słucham dalej mistrzu.- odparła śmiało i zatarła rączki, czekając na kolejne wskazówki. Była raczej jedną z tych uczniów, którzy uważnie słuchali tego typu instrukcji, bo niegdyś nieźle dostała po dupie, by zrozumieć, że olewactwo na nic jej się nie zda. Gdy napierał na jej biodra, niemal natychmiast cofnęła je do tyłu, prawie tracąc przy tym równowagę, czemu zapobiegł jej tymczasowy trener. Uśmiechnęła się półgębkiem, doceniając, że nie czekał aż Jo znowu zderzy się z trawą. Nic do niej nie miała, była zielona i mięciutka, ale nie aż tak wspaniała, by nadużywać kontaktu z nią. - Nie daj się zaskoczyć, trenerze.- powiedziała zaczepnie i cofnęła się o krok, by wykonać jego polecenie. Wbrew temu co powiedziała, postąpiła dokładnie według jego instrukcji. Zniżyła się do pozycji kucającej, by wykonując obrót na jednej stopie, drugą nogą podhaczyć Balthazara. Udało mu się podskoczyć i w dodatku wymierzyć dłonią w jej policzek, gdy tylko wyprostowała się na równe nogi. Przyszła pora na kolejną próbę, ale tym razem z małą zmianą. Collins już nie kucała, tylko próbowała pociąć nogi Balhazara na wysokości kolan. Widząc jak wysoko podskoczył westchnęła lekko rozczarowana, sądząc, że zrobiła coś źle. - Dobra, już dotarło do mnie jaki to zajebisty jesteś.- zamachnęła się rękami, próbując tym gestem wyolbrzymić jakoś swoje słowa. Przecież nie mogła mu zaprzeczyć, był wybitnie zdolny. Chciałaby kiedyś osiągnąć jego poziom, a nie mogła być pewna czy jej się kiedykolwiek uda. Mogła mu zazdrościć, ale jak sam wcześniej zasugerował, niektóre rzeczy niosą za sobą pewne historie. Trzepnęła najpierw jedną, a potem drugą nogą dla lekkiego rozluźnienia, by znowu powtórzyć swój zamach na jego zgięcia w kolanach. Tym razem nie wyskoczył tak wysoko, co sprawiło, że tym razem on wylądował na tej miękkiej trawie. Joanne podeszła do niego, chcąc podać mu dłoń i grzecznościowo wspomóc go w wstawaniu. Jak się okazało, jej asysta nie była konieczna, ponieważ syn Thora doskonale poradził sobie sam. - To zależy czy ja jestem atakowana, czy chcę zrobić pierwszy krok. Jeśli ktoś większy ode mnie szarżowałby na mnie, albo nie wiem, cokolwiek, wykorzystałabym to, że jestem drobniejsza, więc prawdopodobnie zwinniejsza. Próbowałabym znaleźć się za jego plecami, by od razu zaatakować go od tyłu. W innej sytuacji szukałabym najsłabszych punktów.- zasugerowała i choć skończyła zdanie, nadal zastanawiała się, co tak naprawdę powinna zrobić. Niestety, w większości swoich walk improwizowała. Dzięki treningom udawało jej się uniknąć ataku lub zadać komuś obrażenia, choć nie zawsze.
Balthazar MacGrioghair
Re: Full sun training Czw 08 Lip 2021, 10:58
Z początku Balthazar spodziewał się, że dziewczyna będzie dość oporna. Coś mu podpowiadało, że podobnie jak większość herosów w tym wieku uważała, że skoro już przeszła podstawowy trening i była na kilku misjach to jest tworem kompletnym. Nic bardziej mylnego, o czym przekonują się wszyscy prędzej czy później. Dlatego też był dość pozytywnie zaskoczony widząc zmianę jej postawy względem wcześniejszych zaczepek. Przynajmniej wydawała się słuchać jego rad, a to całe nazywanie go mistrzem wywołało na jego twarzy rozbawiony uśmiech. Na pewno miała go na początku za zarozumiałego dupka, jak oni wszyscy, co tylko jej ułatwiał, a teraz patrzcie państwo. Awansował do miana mistrza nawet jeśli zaledwie na godzinę czy dwie. - Powiedziałbym coś aroganckiego, jak... Nie daję nigdy się zaskoczyć, ale prawda jest taka, że każdego się da zaskoczyć. To jak szybko, a przede wszystkim prawidłowo zdołamy zareagować zrobi różnicę pomiędzy powrotem z misji na tarczy lub z nią. - uśmiechnął się tym razem bez cienia arogancji puszczając jej oczko - Tylko cholera, ja zawsze wracałem bez tarczy i zrobili ze mnie trenera. - zażartował jeszcze z wesołym uśmiechem zanim przeszli bezpośrednio do demonstracji. Pierwsza próba poszła sprawnie. Dokładnie tak, jak miało być. Za drugim razem pokazał trochę więcej swoich umiejętności, chociaż nie chodziło tutaj tylko o popisanie się sprawnością fizyczną. Zawsze wierzył, że jego lekcje powinny zawierać pełne spektrum tego, co może się wydarzyć na prawdziwej misji. Przynajmniej na tyle, na ile był w stanie stworzyć symulacje tylu wydarzeń. Zawsze zdarzy się przeciwnik, który przerośnie nasze oczekiwania. Są bestie jeszcze sprawniejsze od niego dzięki zupełnie innej anatomii. Jo musiała sobie zdawać sprawę, że nie ma ciosu ani techniki idealnej. - To po prostu była część kolejnej lekcji. Zawsze zakładaj, że przeciwnik jest lepszy od ciebie. - skwitował zawadiackim uśmiechem. Chwilę później leżał już na ziemi po sukcesie swojej nowej podopiecznej. W normalnej sytuacji znalazłby jej teraz partnera bądź partnerkę, która przećwiczy z nią ten ruch jakieś kilkaset razy, ale jako, że byli we dwójkę, a jemu się nie uśmiechało lądować na glebie przez kolejną godzinę tę część będą musieli sobie odpuścić. Może następnym razem. - Dobrze, że myślisz o tym, co powiedziałem. Rzeczywiście kiedy przeciwnik na ciebie szarżuje, powiedźmy minotaur, najprościej jest puścić się wślizgiem po ziemi między jego nogami, przy okazji podcinając ścięgna i atakując od tyłu. Z ludźmi może być podobnie, ale najważniejsze jest tutaj odpowiednie wyczucie momentu by nie dać zbyt dużo czasu przeciwnikowi na reakcję. Natomiast mówiliśmy tutaj o powaleniach, więc na razie skupmy się na tym. - puścił jej oczko podchodząc trochę bliżej - Pamiętasz, co ci pokazałem i powiedziałem na początku? Powiedźmy, że cię nie szarżuję, a już znalazłem się przy tobie. Dzisiaj masz do czynienia ze mną, osobą walczącą wręcz, więc załóżmy, że atakuję, a tobie udało się uniknąć pierwszego ataku. - stanął w pozycji imitującej atak wyciągając swoją prawą rękę obok jej głowy - Jak wykorzystałabyś to, co ci wcześniej pokazałem? Pamiętaj, tutaj nóg nie atakujemy bo stoję zbyt pewnie. Jego lekcje nie polegały tylko na pokazywaniu im nowych technik. To mogli zobaczyć na jakimś portalu albo wyczytać w książce. Jego zadaniem było nauczyć ich myśleć, a nie wyłożyć im możliwe ruchy. Muszą wiedzieć jak prawidłowo reagować. Tylko to ich kiedyś uratuje.
Joanne Collins
Re: Full sun training Czw 08 Lip 2021, 14:04
Zaśmiała się cicho, słysząc jego drobny żarcik. Teraz trudno stwierdzić co przesądzało o tym, że Joanne zawsze wracała cało z misji, nie licząc drobnych obrażeń. Być może miała tak silny instynkt przetrwania, że w obliczu zagrożenia udawało jej się wyimprowizować coś skutecznego. Nigdy nie śmiałaby założyć, że miała szczęście, bo od dłuższego czasu była pewna, że ciążyło nad nią jakieś fatum. Z dnia na dzień wierzyła w to coraz bardziej, nie umiejąc znaleźć usprawiedliwienia dla tych wszystkich nieszczęść. - Wbrew temu co mówiłam wcześniej, była to chyba dobra decyzja.- przyznała całkiem szczerze. Zresztą, jej odzywek na temat bycia jego podopieczną nie należało brać nawet na poważnie, bo co ona mogła wiedzieć, znając go ledwie kilka minut. Ba, "znać" to i tak za mocne słowo, bo dowiedziała się w tym czasie tak naprawdę niewiele. Kilka suchych faktów, więc nie miała okazji przekonać się jakim jest człowiekiem. Teraz mogła szczerze powiedzieć, czy według niej Balthazar może być dobrym trenerem, skoro już kilka istotnych uwag od niego otrzymała. - Z minotaurem nie próbowałabym walki wręcz.- zaśmiała się. Jej ostatnie doświadczenia w tymi potworami nie były najlepsze, zwłaszcza, że jeden z nich był ulepszony jakimś zasranym medalionem. Jedno było pewne, wolałaby ciąć go ile wlezie niż iść z nim na pięści. - Mam celować w brzuch, żebyś się nie uchylił?- odpowiedziała mu pytaniem, bo nie była pewna, że właśnie o to mu chodzi.- Choć ja najpewniej próbowałabym przyjebać ci w nos.- wzruszyła ramionami.
Balthazar MacGrioghair
Re: Full sun training Czw 08 Lip 2021, 22:19
- Chyba? Mam zrobić z ciebie mistrza sztuk walki w jedno popołudnie żeby to jednak była dobra decyzja? - zaśmiał się, chociaż pozostający mu na ustach uśmiech był z pewnym przekąsem. Naprawdę ciężko było teraz trafić do młodych herosów. Chociaż może nie tyle trudno, co kiedyś po prostu było mu łatwiej. Przed tym wszystkim dzieciaki robiły naprawdę wiele by je trenował. Same zabiegały o jego uwagę, a teraz? Wraz z jego uczniami zginęła jego reputacja. Imię Balthazar będzie teraz rozpoznawane tylko przez najstarszych herosów, a tych nie zostało zbyt wielu. Teraz musiał się zadowolić tym, że ktokolwiek w ogóle go wysłucha. Nie widział już takiego pożytku w swojej renomie. Kiedyś potrzebna mu była dla ojca, lecz dziś? Byle jakaś gównażeria nie wchodziła mu w drogę i będzie w porządku. - Bardzo słusznie, jeśli możesz tego uniknąć lepiej nie wchodzić w zasięg jego rogów oraz łap. Ja nie mam wyboru. - puścił jej oczko rozbawiony. Prawda była taka, że pozostawanie w bardzo bliskiej odległości od ciała tego stwora była o wiele bezpieczniejsza niż metr czy dwa dalej w zasięgu jego oręża. Pozostanie natomiast na centymetry wymagało bardzo dużo refleksu i umiejętności, których ta młoda heroska jeszcze nie miała, ale może któregoś dnia... - Skup się... - wytarmosił ją za ucho dłonią która akurat znajdowała się obok - Miałaś mnie powalić, to po co chcesz mi dawać w nos? Ta opcja jest w ogóle mało prawdopodobna. Chcesz celować w twarz, czyli głowę, którą mogę obrócić w lewo, prawo, przechylić, odchylić... Sama sobie zmniejszasz szansę na powodzenie ataku. W brzuch też trzeba wiedzieć gdzie celować by nie skończyło się na obiciu mięśni. - westchnął kręcąc głową. Zanim zdążyła mu odpowiedzieć wsunął prawą dłoń na jej plecy, obrócił się na prawej nodze obniżając swoje biodra na tyle by lekko uderzyć w jej. Gdy straciła równowagę, a całe jej ciało było oparte na jego plecach zagarnął ją dłonią na plecach na swój front co spowodowało, że upadłaby na plecy przerzucona przez bok gdyby nadal nie trzymał dłoni na jej plecach mając ją właściwie w pozycji leżącej zawieszoną w powietrzu. Sam też musiał się nachylić, więc byli w tym momencie dość blisko siebie, ale dla niego nie zdawało się to mieć większego znaczenia. - Teraz coś trybi? - spojrzał jej w oczy chcąc się upewnić, że ma jej pełną uwagę - Chodzi o tę pracę biodrami by wytrącić przeciwnika z równowagi i móc go powalić na ziemię. Musieli was uczyć Judo. W tej wersji jesteś na straconej pozycji, bo jednak by przerzucić tak stojącego w miejscu przeciwnika trzeba trochę siły. Cały jego ciężar skupia się na tobie, ale ja chciałem ci pokazać jak to zrobić wykorzystując jego własny pęd przeciwko niemu, żeby było ci lżej. Powtórzymy, ale teraz mnie nie zawiedź... - zmrużył lekko oczy - Co byś zrobiła, żeby uciec z czyichś rąk kiedy popisuje się tak, jak ja zamiast pozwolić ci zaliczyć glebę? - uniósł brew pytająco - Wszystkie chwyty dozwolone.
Joanne Collins
Re: Full sun training Pią 09 Lip 2021, 19:21
- Myślałam, że jesteś zwykłym zarozumialcem i arogantem. Ale nie! Jest z ciebie typowy narcyz.- wytknęła go palcem, śmiejąc się wniebogłosy. Jeśli nawet pochwały musiały być dobrze doprecyzowane, to nie umiała lepszego wniosku wysnuć. Skoro tak ładnie się zgrywał, nie mogła pozostawać mu dłużna. Podejrzewała, że tak naprawdę nie jest aż tak przewrażliwiony, by się przejąć jej słowami. Wydawał się bystry, więc nie szczędziła sobie tego typu komentarzy. Poza tym, sam fakt, że chciała teraz podążać za jego wskazówkami dowodził tego, że jednak darzyła go respektem. - Jestem łuczniczką, więc na ogól staram się zachowywać odpowiedni dystans, ale nie zawsze jest to łatwe, kiedy potwór ma kamienną skórę.- przyznała z lekkim zawodem w głosie. Gdyby wszystko było takie proste, napierdzielałaby we wszystko kulami ognia i strzałami na zmianę. Niestety, niektórzy jej przeciwnicy nie byli specjalnie wrażliwi na cienkie strzały, które mogły nawet łamać się po zderzeniu z ich ciałem, albo wbijać się bardzo płytko. Wtedy musiała ryzykować bliższym starciem z użyciem miecza lub pyrokinezy, która także nie zawsze okazywała się skutecznym rozwiązaniem. - Ała, kurwa!- wyjazgotała, gdy pociągnął ją za ucho. Mogła walić plecami o ziemię, ale targanie ją za te śliczne małe uszka to było już ponad jej siły!- Bo kusi mnie, odkąd cię zobaczyłam.- wycedziła przez zaciśnięte zęby, masując swoje wytarmoszone ucho. Był to jedynie mały, krótkotrwały bulwers obrażonego dzieciaka o to, że coś mu się nie udało, nic poza tym. Chwilę później Mistrz Shifu zaprezentował jej kolejny trik, mający na celu przewrócić przeciwnika. Ten styl walki ewidentnie jej nie podchodził, ale to pewnie dlatego, że była w nim słaba. Zdecydowanie wolała wspomagać się ostrzami, nawet jeśli niektórzy uważali ich stosowanie przy walce wręcz za godne oszusta i poniżej godności. Niby właśnie swoim wybrakowaniem w tej kwestii się sugerowała, pytając o rady, ale zasoby jej cierpliwości powoli się wyczerpywały. Była w tym beznadziejnym psychicznie momencie, gdzie chciała się nauczyć, ale wkurwiało ją, że jej nie wychodzi. Na tym etapie ich treningu nie przejmowała się ewentualnym upadkiem, choć jej mięśnie spinały się za każdym razem, gdy mogła się go spodziewać. Asekuracja Balthazara była miłym udogodnieniem, więc bliskość jego ciała jej nie przeszkadzała. Skinęła mu głową, gdy doszukiwał się uwagi w jej oczach. Na moment uśmiechnęła się niewinnie, a chwilę później zgięła rękę i uderzyła go łokciem w miejsce gdzie łączyła się jego żuchwa z resztą szczęki. Potem oślepiła go krótkim błyskiem światła i spróbowała uwolnić się z jego objęć. Jeśli jej się udało, prawdopodobnie spadła plecami na ziemię, więc przeturlała się na bok i wstała. - W innych okolicznościach przysmażyłabym ci ręce i buzię, ale mogą dać zbyt wiele pożytku, żeby je niszczyć.- uśmiechnęła się zadziornie. Nie mogła przecież próbować zrobić mu krzywdy. Niektóre moce można było stosować podczas ćwiczeń, ale pyrokineza była jedną z mniej pożądanych przy treningach z innym herosem. Oparła dłonie na biodrach i czekała na kolejne uwagi lub opieprz.
Balthazar MacGrioghair
Re: Full sun training Pią 16 Lip 2021, 13:38
Na słowo narcyz tylko prychnął z rozbawionym uśmiechem. Chociaż ten pojawił się na jego twarzy raczej z racji melodyjnego śmiechu, który teraz słyszał niż samego żartu. On, narcyzem? W żadnym wypadku. Nie można mylić wrodzonej pewności siebie z bezpodstawną arogancją. Zapracował sobie na swoją arogancję i przypłacił to wieloma poświęceniami, więc nie miał zamiaru zasłaniać się fałszywą skromnością. Znał swoją wartość i nie omieszkał się nią chwalić. Czy to czyni z niego narcyza? No może trochę. Taki już był i nie zamierzał się zmieniać. - Cóż, kiedy potwór ma kamienną skórę, to nawet starcie w bliskim kontakcie niekoniecznie pomoże. Po to mamy swoje moce żeby z nich korzystać w takich sytuacjach. Moje treningi mają za zadanie nauczyć studentów myśleć, a niekoniecznie wyłożyć im wszystkie możliwe scenariusze. - odpowiedział tym razem bez żadnych dodatkowych przekomarzanek dość rzeczowym tonem. Stosunkowo niewielu herosów wybierało sobie bronie dystansowe jako wiodący oręż. Po minie Jo można było wywnioskować, że zderzyła się już z piętą achillesową swojego łuku. W bezpośrednim starciu znacząco traci na skuteczności. Balthazar znał zaledwie kilku herosów, którzy potrafili wykorzystać łuk równie skutecznie stojąc na przeciwko niego, co kilkadziesiąt metrów dalej. Do tego potrzeba wielkiego doświadczenia, którego na razie jej brakuje. - Cóż, nie mogę powiedzieć, bym tego wcześniej nie słyszał. - roześmiał się rubasznie pstrykając ją w nos kiedy jeszcze jojczała nad swoim uchem - Możesz się pocieszyć tym, że nie jesteś jedyną, której się to nie udało. - wyszczerzył się do niej z tą swoją irytującą dumą. Treningi Balthazara zazwyczaj nie były tak przyjemne i łatwe jak ten dzisiejszy. Dziewczyny zawsze miały u niego trochę lżej, lecz nie do tego stopnia. Każdy wychodził na koniec dnia poobijany, spocony i całkowicie wypruty emocjonalnie. Jego treningi nie były dla każdego, zwłaszcza odkąd stracił wszystkich podopiecznych. Mało kto był gotów podjąć się takiego wyzwania. Częścią jego pracy było również dopasowanie programu do studenta. Jo nie wydawała się typem, którego motywuje ciągłe niepowodzenie. Przynajmniej nie dzisiejszego dnia, dlatego dostała od syna Thora dodatkową asekurację. Trochę jak boczne koła do dziecięcego rowerku. Balthazara ciężko było zaskoczyć, zwłaszcza jeśli się tego spodziewał, a wręcz wymagał. Jej łokieć został zatrzymany wolną dłonią, którą akurat jej nie podtrzymywał. Ta część niespodzianki była dość kiepska, bo atakowała akurat ze strony, która była chroniona. Błysk światła był lepszym rozwiązaniem. Tym razem również zadziałał, chociaż trener całkowicie się tego spodziewał. Zamknął powieki na czas, jednak są one w stanie chronić jedynie przed słabym światłem. Puścił dziewczynę, tupiąc nogą, gdy spotkała się z ziemią wzbudzając podmuch, który sam odturlał ją kilka metrów dalej. - W innych okolicznościach złamałbym ci kręgosłup Jo, więc chyba oboje cieszymy się, że jesteśmy akurat w tych. - uśmiechnął się zadziornie przecierając oczy by w końcu jego wzrok spoczął na dziewczynie - Tym razem o wiele lepiej użyłaś oślepienia, najskuteczniejsze jest na krótkim dystansie, ponieważ na krótki moment wszystkie zmysły są ogłuszane. Musisz za to popracować nad wykorzystywaniem tego na krótkim dystansie - popukał się w głowę - Tutaj najprościej byłoby ci uderzyć mnie kolanem w głowę. Podtrzymywałem cię prawą ręką więc musiałbym przyjąć cios albo cię puścić by go zablokować. Tak, czy inaczej osiągnęłabyś swój cel. Wtedy mogłabyś użyć oślepienia by zmienić swoją pozycję i przygotować się do ataku, a mnie zaskoczyć, bo nie mógłbym wiedzieć gdzie się podniosłaś. Nie atakuj tam, gdzie przeciwnik ma wolną rękę do obrony. W walce wręcz musisz myśleć trzy albo cztery kroki do przodu. Na przykład... Stanął w lekkim rozkroku wyciągając obie dłonie przed siebie, po czym zaciskając pięści ściągnął je na wysokość swojej klatki piersiowej. Mocny podmuch wiatru uderzył od tyłu w sylwetkę dziewczyny przesuwając ją dość szybko w stronę Balthazara, który już cały bezczelnie wyszczerzony czekał w pozycji bojowej, a po jego ciele przemykały wyładowania elektryczne świadczące o tym, że tym razem nie będzie się aż tak oszczędzał.
Joanne Collins
Re: Full sun training Sob 17 Lip 2021, 17:37
Przecież nie spodziewała się, że ktokolwiek przyzna się do tego, że jest narcyzem. Czy to w ogóle możliwe u osób o takiej naturze? Nie mam pojęcia, dlatego śmiech był najlepszym sposobem dla skwitowania tego tematu. - Nawet gdybyś chciał je wszystkie przedstawić, to byłoby to niemożliwe.- stwierdziła jedynie, lekko wzruszając ramionami. Wątpiła, by nawet tak doświadczony wojownik jak on byłby w stanie przewidzieć jakieś dziwne medaliony, które mutują potwory na różne dziwne sposoby. Gdy wydaje ci się, że znasz słabości, któregoś z nich, nagle pojawia się przed tobą przerośnięty rancor miotający ogniem i odporny na eksplozje. Najpierw ucho, a potem nos. Nie mogło być inaczej. Joanne jedynie zamachnęła się ręką, jakby chciała odgonić natrętną muchę. - Kiedyś mi się uda, zobaczysz.- potarła lekko nos, choć pstryknięcie wcale nie bolało. Odruch nakazywał jej chociaż skontrolować część ciała po tym jakże agresywnym ataku. Joanne była gotowa zderzyć się z ziemią, ale Balthazar nawet temu zapobiegł. W duchu niestety musiała przyznać, że miał bardzo podzielną uwagę i potrafił wiele rzeczy przewidzieć. Wiadomo, że takich pochwał nie powie teraz na głos, bo chłop miał już wystarczająco podbudowane ego. - Dobra, nie ma co porównywać treningu, który jest w pół teoretyczny, a w pół praktyczny do prawdziwej walki.- wzruszyła lekko ramionami. Gdyby to nie był trening, tylko walka o życie, Joanne by nawet nie wdawała się z Balthzarem w walkę wręcz, z bardzo oczywistych przyczyn. - Zła strona, zrozumiałam.- skinęła głową i słuchała dalej, notując w myślach wszystkie wskazówki. Gdy skończył mówić, miała ochotę samą siebie wyśmiać, twierdząc, że od blondynki nie można oczekiwać myślenia. Nawet gdyby się zdecydowała na żarcik, nie miała na niego czasu. Jej trener postanowił dosłownie pchnąć ją do walki, więc musiała coś zrobić. Widziała jak Balthazar ustawia się w pozycji bojowej, a zaraz po tym wiatr zaczął cisnąć ją do przodu. Wyładowania elektryczne nie wyglądały zachęcająco, więc tym bardziej musiała się zmobilizować do walki. Gdy się zbliżyła, buchnęła ogniem przed jego rękoma, ale tak, by ostatecznie płomienie nie poparzyły jego dłoni. Z pewnością mógł poczuć na skórze gorąc. Wykorzystując pęd, który nadał jej wiatr, zrobiła ślizg tuż obok syna Thora, by znaleźć się za nim. Zaraz po tym cisnęła podeszwą buta w zgięcie jego kolana u nogi, którą miał bardziej wystawioną do tyłu. Potem zrobiła szybkie akrobatyczne przejście w tył, by odsunąć się od Balthazara na bezpieczniejszą odległość.