Oddział transplantologiczny Czw 07 Lut 2019, 22:29
Jellal Fernandes
Re: Oddział transplantologiczny Czw 06 Maj 2021, 23:36
Fernandes pracował w pocie czoła od dobrych kilkunastu dni i już rzygał całą tą papierologią w szpitalu. Przeklinał dzień, w którym zgodził się być zastępcą Elisy, bo nie pisał się na takie - za przeproszeniem - gówno. Im dłużej zarządzał szpitalem, tym większe stosy makulatury zbierały się w jego tymczasowym gabinecie. Co prawda Nero pomagała mu w jakiś sposób, często biorąc jakieś papiery do domu, kiedy raz na kilka dni przychodziła do szpitala (choć ginekolog kategorycznie zabronił jakichkolwiek dłuższych wypadów), ale było to stanowczo za mało, by rzeczywiście go odciążyć. W jego głowie powstał więc chory pomysł, by poprosić o pomoc... Jade Grey. Tak, tą samą Jade, która kilka dni wcześniej miała próbę samobójczą i która od kilku dni była dla niego jakaś... milsza? To za dużo powiedziane. Była na niego mniej cięta, najpewniej dzięki interwencji Corvusa, który rozmawiał z nią dość dużo przez ostatnie dni. Nie mając jednak do kogo się z tym zgłosić, postanowił pójść do blondynki i najwyżej dostać opierdol za pomysł. On nie traktował tego jako wysługiwanie się nią, tylko po prostu ufał jej doświadczeniu i sądził, że taki lekarz potrafiłby mu rzeczywiście pomóc z tym wszystkim. Wiedział jednak, że niełatwo będzie ją przekonać, dlatego zastanawiał się nad tym, w jaki sposób może się jej odwdzięczyć, bo jeśli nawet będzie rozpatrywała możliwość pomocy, to nie zrobi tego za darmo. Nie wymyślił jednak nic poza tym, że gdy tylko opanują sytuację i pozbędą się tego syna Tartaru, a tym samym na zewnątrz zrobi się bezpieczniej, opuści dobrowolnie obóz, by nie musiała się z nim dłużej męczyć. To wydawało się sensowne, ale czy było wystarczające? Dowiedziawszy się, gdzie kobieta się teraz znajduje, zawędrował na oddział transplantologii i zamierzał od razu porozmawiać z nią o tym. Dostrzegłszy ją z daleka wchodzącą do jakiegoś gabinetu na czwartym piętrze, poprawił fartuch, westchnął lekko i udał się w jej kierunku, a gdy tylko znalazł się przed drzwiami, zapukał. Zaproszony do środka wszedł i dostrzegając jej zaskoczoną minę, która dość szybko ukazała swoją niechęć, od razu postanowił przejść do rzeczy. - Potrzebuję twojej pomocy - zaczął spokojnie. - Tonę w papierach i przez zabiegi nie jestem w stanie się z tego wygrzebać. Pomogłabyś mi w ich wypełnianiu? Oczywiście, za przysługę - dodał na koniec, by jakoś zachęcić ją do tego niezbyt dobrego pomysłu. Wyjścia jednak nie miał, a nie chciał rzucać roboty sam, ani też przerzucać jej na Elisę, która powinna odpoczywać i zajmować się przygotowaniami do porodu, wszak miała termin gdzieś na połowę czerwca, o ile dobrze pamiętał.
Jade Grey
Re: Oddział transplantologiczny Pią 07 Maj 2021, 22:43
Ech... Nie wszystko wyszło, tak jak sobie to zaplanowała. Przeklinała do tej pory w duchu te uchylone drzwi, chociaż póki co nie targnęła się znowu na swoje życie. Między innymi dzięki rozmowie z Corvusem, a głównie przez rozmowę ze zmarłym chłopakiem. Właściwie to nie była do tej pory pewna czy to był najzwyklejszy sen, jakaś jazda jej mózgu czy rzeczywiście było coś na rzeczy. Specyficzną miała matkę w końcu. Planowała nawet wezwać Eryka, by spytać się wprost o to czy ma kogoś w zaświatach - wszak nie udzielił jej odpowiedzi. Bała się jednak, że nawet jej ukochany już jej przy sobie nie chce, co by oznaczało, że nie chce jej kompletnie nikt z tego i innych światów. Przykre trochę, a ona nie była gotowa się z tym zmierzyć. No bo co zrobi, jak się dowie, że to prawda? Zabije się i będzie patrzeć na Eryka z inną? Nie zabije się i będzie patrzyła na innych, którzy mają ją gdzieś. Patowa sytuacja, a jej psychika nie była póki co gotowa tego dźwignąć. Nie wiedziała jakim cudem, ale ku wielkiemu niezadowoleniu Elisy, udało jej się przekonać Corvusa, że rzucenie się w wir pracy od razu dobrze jej zrobi. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie te pierdolone wizyty u psychologa. Wiedziała, że i tak była w bardziej uprzywilejowanej sytuacji, bo powinna skończyć na oddziale psychiatrycznym, ale i tak jej się to nie podobało. Grey ubrała dziś body zasłaniające okaleczoną rękę, bo te ciekawskie i (mało) subtelne spojrzenia irytowały ją niesamowicie. Tak, podcięłam sobie żyły. Tobie też pomóc? rzuciła nawet kilka razy nie wytrzymując. Obecnie siedziała w gabinecie dla lekarza dyżurującego po skończonym właśnie obchodzie. Opadła ciężko na wygodnym fotelu, oparła głowę o zagłówek i przymknęła oczy. Od kilku dni pobolewała ją też głowa, jednak nie było to nic alarmującego. - Proszę - rzuciła głośniej słysząc pukanie, poprawiła się jednocześnie na miejscu zastanawiając się o co tym razem chodzi. Spojrzała zaskoczona na Jellala, po czym skrzywiła się lekko nie mając ochoty ani go oglądać, ani też słuchać. Nic nowego. Uniosła zaskoczona brwi słysząc jego pierwsze słowa. Zdumiona była na tyle, że nawet nie wtrąciła się z żadnym niezbyt miłym komentarzem. Wysłuchała więc chcąc nie chcąc go do końca mając gdzieś to, że zawalał pracę. Od niego żadnej też przysługi nie chciała. - A ja to bym chciała słonia na złotym łańcuszku oraz pokazać środkowy palec psychologowi - zerknęła na niego lekko rozbawiona. - Choćbym chciała, a nie chcę, to ci nie pomogę. Poza pracą i obowiązkowymi treningami, doszła mi obowiązkowa terapia z psychologiem, więc mój czas jest mocno ograniczony - wzruszyła lekko ramionami wiedząc, że najprawdopodobniej Fernandes nie znajdzie innego jelenia. Ona pracując jako pielęgniarka w szpitalu nie raz i nie dwa wypełniała dokumenty za lekarzy, którzy tylko je podpisywali, więc jakieś tam doświadczenie miała. Nie wiedziała jednak czy obozowa dokumentacja wygląda podobnie poza tym, co ona sama jako lekarz musi tu wypełniać. - Skup się na papierach, nie operacjach - rzuciła jeszcze złotą radą, ale tak naprawdę mężczyzna wyjścia nie miał. Albo sam się tym zajmie albo przerzuci na kogoś, kto chuja wie i Nero spali ten szpital po powrocie albo obciąży samą Włoszkę i tym samym ją zawiedzie oraz narazi się jej mężowi. Jej opcja była najbezpieczniejsza dla niego samego.
Jellal Fernandes
Re: Oddział transplantologiczny Sob 08 Maj 2021, 23:49
Fernandes nigdy nie spodziewał się ciepłego przyjęcia, toteż nie zraził się, kiedy blondynka spojrzała na niego tym samym wzrokiem co zawsze. Miał w głowie pewien plan, ale do jego realizacji była niezbędna właśnie Jade, dlatego też postanowił zacisnąć zęby i nie zrazić się od razu, czegokolwiek Grey by nie powiedziała. Musiał jednak przyznać, że po wejściu nie zaatakowała go dość mocno, tak jak miała to w zwyczaju i choć dało się odczuć bijącą od niej niechęć do niego, tak nie była ona aż tak rażąca. Potraktował to więc jako dobry znak i postanowił pociągnąć temat jej terapii, który wydał mu się dobrym zalążkiem do dyskusji. - A jeśli dałoby się pominąć wizyty u psychologa? - spytał, unosząc jedną brew. Spodziewał się, że ją tym zainteresuje, dlatego zanim zadała jakiekolwiek pytanie dalej, Jellal od razu postanowił przejść do odpowiedzi, żeby przyatakować ją czymś potencjalnie dla niej korzystnym. - Mogę go poprosić o to, żeby zapisywał, że notujesz progres - rzekł. - Ty byś tylko dawała mi papiery do podpisu co jakiś czas i wszystko byłoby w systemie - spodziewał się, że taki układ mógł być ryzykowny, ale słysząc tą niechęć Jade do spotkań z psychologiem, postanowił pociągnąć temat i podpiąć się pod to, by nakłonić Grey do współpracy. Można by powiedzieć, że cała ta akcja z jej próbą samobójczą mogła przynieść mu wymierne korzyści, co brzmiało dość kuriozalnie. - Zamiast chodzić na terapię, pomagałabyś mi w dokumentacji - powiedział wprost, po czym obszedł do połowy jej biurko i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, stojąc przy krótszym brzegu mebla. - Tylko wiesz, musiałoby to zostać między nami - rzucił. - Normalnie poprosiłbym Elisę, ale w tej sytuacji jest to niemożliwe. Nie chcę też tłumaczyć się przed twoim bratem - dodał, zupełnie nie kryjąc się z tym, że troszkę musieliby tu pooszukiwać. - Oczywiście wiadomo, dostarczałbym ci część papierów do gabinetu. Nie musielibyśmy się widywać ani nic z tych rzeczy. Pasuje ci taki układ? - spytał wprost, odsuwając się nieznacznie i stając mniej więcej naprzeciwko niej, bo znów obszedł biurko, wracając do poprzedniego miejsca, w którym się znajdował, tuż przed meblem i opierając się biodrem o jedno z miejsc siedzących. Ciekaw był, czy blondynka na to pójdzie.
Jade Grey
Re: Oddział transplantologiczny Sob 15 Maj 2021, 22:04
Jade nie miała z najmniejszym stopniu zamiaru pomagać mężczyźnie, bo też nie widziała rzeczy, które mógłby jej w zamian zaoferować, które byłyby na tyle interesujące, by wejść w układ z wrogiem. Czy patrzyła na niego łaskawszym okiem? Tego tak by nie nazwała, zwyczajnie zaakceptowała to, że w końcu odpowie za swoje "błędy" i wisiał nad nim wyrok, z którego nawet nie zdawał sobie sprawy. To nieco podnosiło na duchu, ale tylko nieco. Nadal gdyby to od niej zależało straciłby życie w dokładnie w taki sam sposób jak Eryk - zakatowany na śmierć. Uniosła brwi w geście zdziwienia, gdy usłyszała jego propozycje. A ta była na pierwszy rzut oka dość atrakcyjna, bo przecież nie chciała chodzić kilka razy w tygodniu do jednego z nich, do jednego z herosów tej bardzo małej społeczności i spowiadać się z tego, co robiła, co siedzi w jej głowie. To było jednak tylko proste i atrakcyjne z pozoru, bo dostrzegła mnóstwo problemów po chwili, które mogą się z tym wiązać. - Uważasz, że nie potrzebuję tej terapii? - spytała z jedną uniesioną brwią ciekawa jego reakcji. Niedoszłym samobójcom trzeba pomóc i chyba każdy zdawał sobie z tego sprawę. Czy on właśnie dla dokumentów chciał się zabawić jej zdrowiem psychicznym? No, kiepsko to o nim świadczyło, ale nic nowego przecież. Zero zaskoczenia w sumie. Rozważała jego słowa przyglądając jak podchodzi bliżej biurka. Wiele tu było niepewnych i bardzo łatwo o wpadkę. Zastanawiała się jak to najlepiej ugryźć, o ile w ogóle poszłaby na taki układ. Średnio widziało jej się oszukiwanie Nero czy Juareza, z drugiej strony nie czułaby się jakoś mocno winna biorąc pod uwagę jak wiele oni przed nią ukrywali oraz to, jak ją traktowali odkąd dowiedzieli się o konflikcie na linii Jade - Jellal. - Jak chcesz żeby to wypaliło, skoro wciągasz w to osobę trzecią? Jaką masz pewność, że psycholog na to pójdzie? Że nie pójdzie do Elisy czy Corvusa od razu albo po jakimś czasie, gdy zmieni zdanie? - rzuciła pierwszą najoczywistszą rzeczą, która mogła poskładać ten plan. Im więcej osób zaangażowanych, tym większe ryzyko, że gdzieś to się sypnie. A nie zamierzała polegać na jego słowu "coś się wymyśli". Chciała planu, konkretnego. - Musiałbyś mi pokazać co i jak, no i też kwestia jak te dokumenty wypełniasz. Elisa zna moje pismo, więc jeżeli ręcznie to mamy problem. Głupi by się domyślił, że tobie bym nie pomogła, a co dopiero ona - podsunęła kolejne potencjalne zagrożenie tego jego planu. Niemniej gdyby to udało się załatwić pasowałoby jej to, bo przede wszystkim zajmowałaby się tym, gdyby nudziła się w pracy przede wszystkim. A z jej oddziałami to nie było jakieś trudne.
Jellal Fernandes
Re: Oddział transplantologiczny Nie 16 Maj 2021, 18:13
Jellal nie był święty i swoje w życiu nabroił, ale też nie był jakimś psychopatą, których w NoGods swego czasu nie brakowało. Nauczył się więc trochę cwaniactwa i przesunął nieco swój kompas moralny, by móc żyć w zgodzie z samym sobą. Nie było to może najbardziej bohaterskie rozwiązanie, ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie naciągnął czegoś ważnego dla swoich potrzeb, byleby tylko móc to pogodzić? Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i spojrzał na Jade, która złapała bakcyla i chyba nawet zainteresowała się całym tym przedsięwzięciem. Fernandes przedstawił jej jednak to na tyle chaotycznie, że trzeba było to przegadać dokładniej, bo nie było tutaj miejsca na błędy. Widząc jednak jakąkolwiek aprobatę z jej strony, postanowił ciągnąć temat. - Nie jestem twoim psychologiem - odparł szczerze. - Nie znam cię też zbyt dobrze, ale wydajesz się być osobą, która traktuje terapię jak niechcianą konieczność i z automatu zakładasz, że nic ci ona nie da. Z lekarskiego punktu widzenia uważam, że potrzebujesz. Z pragmatycznego, że to tylko strata czasu - wzruszył ramionami. Kiedy zaczęła wypytywać o kolejne detale planu, syn Gullveig od razu dodał dwa do dwóch i wiedział, że Grey jest bardzo zainteresowana współpracą, ale przez wzgląd na ich perypetie i swój charakter za bardzo nie chce tego pokazać. Zamiast więc ją naciskać, postanowił przedstawić wszystko rzeczowo i spokojnie, by też nie dać po sobie poznać, że widzi w tym szansę na jakąkolwiek poprawę stosunków. - Ponieważ uratowałem życie jego żonie - odpowiedział szczerze. - Powiedział, że jest moim dłużnikiem i jeśli będę chciał odebrać dług, mam do niego przyjść. Był dość pewny tej deklaracji i odczułem, że w grę może wchodzić naprawdę duża pomoc - starał się przekonać Jade do pomysłu. - To jedyne, co mam na poparcie swojej tezy. Ja jestem gotów zaryzykować, a ty? - spytał wprost, bo choć pomysł nie był szlachetny, tak wydawało mu się, iż odpracowanie długu jest dostatecznie dobrym argumentem. Tym bardziej, że oboje znali mniej lub bardziej tego psychologa i uważali go za osobę bardzo słowną, a przy tym - jak to psycholog - potrafił dochować tajemnicy. - To nie jest nic skomplikowanego, za to jest w cholerę czasochłonne - wyjaśnił, bo on nigdy w papierologii się nie odnajdywał, a mimo to dość szybko załapał schemat pracy w szpitalu. - Spokojnie, od kiedy twój brat pozwolił na zmiany w obozie, Elisa dość szybko wszystko zinformatyzowała. Mniejsza biurokracja, szybciej, a przy okazji lepiej dla środowiska - na te ostatnie nawet prychnął śmiechem, bo to była zajebista rzecz, że zużywają mniej papieru, ale jednocześnie mają w obozie ludzi, którzy dla zabawy potrafią sfajczyć połowę lasu. - Ktoś jednak musi wklepywać te litery w raportach. I tutaj wkraczasz ty. Ja bym tylko podpisywał to, co ty komputerowo wypełniasz. Oczywiście część sam bym wypełniał, ale we dwójkę szło by to dużo szybciej. Raz w tygodniu będziesz mi przynosić papiery do gabinetu. Z wiadomych powodów, nie możesz wyznaczyć do tego kogoś innego - wyjaśnił, po czym odsunął się od fotela, o który się opierał pośladkami i przeszedł po gabinecie, rozglądając się wokół. - W zamian psycholog napisze to, co będziesz chciała. Nie dbam, o co go poprosisz. Czy ma stwierdzić, że wszystko przepracowałaś, czy że jesteś pierdolnięta i należy cię zesłać do Nilfheimu - znów wzruszył ramionami. - Co odpowiesz, Jade? - zwrócił się bezpośrednio do niej, dość stanowczym tonem, oczekując jasnej i klarownej odpowiedzi. Spojrzał na nią neutralnym wzrokiem, bo ani go ta sytuacja nie satysfakcjonowała, ani też nie drażniła. Oboje mieli duży interes w tym, by te przedsięwzięcie się udało. Teraz tylko od niej zależało, czy będzie w stanie z nim współpracować.
Jade Grey
Re: Oddział transplantologiczny Pią 21 Maj 2021, 00:34
- A to nie jest tak, że każdy po próbie samobójczej nie chce terapii, bo nie widzi problemu albo go ignoruje? - trochę ją bawiło jego podejście, więc nic nie stało na przeszkodzie, by trochę się z nim podrażnić. Jasne, że ona też była za tym by leczyć niedoszłych samobójców, ale oczywiście ona w tym wszystkim miała być wyjątkiem. Wiedziała dokładnie co jej siedziało w głowie, dlaczego to zrobiła. Nie wiedziała jeszcze jedynie czy to powtórzy, ale przecież gdyby powiedziała Corvusowi, że w ogóle to rozważa, to nawet on by ją zamknął na psychiatrycznym oddziale, gdzie w sumie najpierw powinna wylądować. A tak po kilku dniach rekonwalescencji wróciła do pracy jakby nigdy nic się nie stało. - A to ironia - mruknęła pod nosem słysząc o uratowanym życiu miłości pewnego herosa. Czy była gotów zaryzykować kartą "jestem dłużnikiem"? Rozważała chwilę jego słowa i to, jaki psycholog jest oraz czy tego typu zachowanie do niego pasuje. Wydawał się być osobą z pasją, której naprawdę zależy na niesieniu pomocy. Czy byłby to w stanie olać dla przysługi? Miała wątpliwości. - Nie jestem pewna. Musisz sprawdzić grunt - powiedziała w końcu, bo miłość potrafiła zmusić ludzi do najokrutniejszych rzeczy, a co dopiero takich "pierdół". Niemniej psycholog był takim człowiekiem, że każda opcja wydawała jej się możliwa. Fakt, że było to zinformatyzowane ułatwiał bardzo wiele spraw. Nie musieli się martwić charakterem pisma, ewentualnych przypadkowych śladów na papierze, które mogłyby świadczyć o tym, że ktoś inny przy nich siedział. Kącik ust jej drgnął w rozbawieniu słysząc zarówno o ekologii, jak i jego śmiech. Chyba oboje mieli podobne zdanie na ten temat. Brzmiało to coraz bardziej sensowniej i z każdą chwilą przekonywała się do tego pomysłu coraz bardziej. Chciała uniknąć terapii, a tym bardziej straty takiej ilości czasu. Nie żeby facet nie był sympatyczny, ale nie miała ochoty rozmawiać z nim o swoich uczuciach, rozkładać każdej decyzji ze swojego życia na czynniki pierwsze. Przecież jeszcze nie wyszli z dzieciństwa, ona z takim tempem spędzi tam 20 lat. A klepanie literek zawsze mogła robić w czasie swoich zmian, kiedy nic się nie działo. Nie traciłaby dodatkowo na to czasu. - Może ty lubisz być uznany za pierdolniętego, inni raczej nie bardzo - skomentowała jego propozycję wywracając oczami. - Tak jak mówiłam, zbadaj grunt. Jeżeli to jest coś, na co jego moralność pozwoli, to mamy zielone światło - dodała zaraz dając ostatecznie znać, że wchodzi w to. Sięgnęła do szuflady na kluczyk, na której widniało jej nazwisko. Uroki dzielenia gabinetu. Wyciągnęła mały przedmiocik i rzuciła go w jego stronę. Pendrive rzecz jasna. - Jak go przekonasz, to możesz mi część podrzucić i wtedy mi wytłumaczysz co mam robić. Pasuje? - nie chciała robić interesów z wrogiem, ale jak widać czasem nawet to jest lepsza opcja.
Jellal Fernandes
Re: Oddział transplantologiczny Nie 30 Maj 2021, 00:15
Jellal nie twierdził, że terapia nie jest jej potrzebna, ale z racji tego, iż swoje interesy cenił wyżej niż jej życie, co było oczywiste przez pryzmat ich stosunków, udawał, że nie widzi w tym aż tak wielkiego problemu. Wiadomym było, że mężczyzna się zmienił i nie był takim skurwysynem jak kiedyś, ale nie oznaczało to też, że nie dba o własną skórę. Skoro Jade była jego jedyną opcją, to musiał spróbować z nią jakoś się dogadać, nawet kosztem jej zdrowia, wszakże... to jej sprawa. Nie chce chodzić na terapię i się leczyć? Don't care. - Ty mi powiedz - odbił piłeczkę, bo skoro wysunęła takie śmiałe stwierdzenie, to może sama mu na to odpowie? Jellal wolałby pominąć tego typu zagrywki i nie nakłaniać jej akurat tym do pomocy, ale on nie miał po swojej stronie żadnych argumentów z wyłączeniem tej przypadkowej akcji ratunkowej żony psychologa, który był jego dłużnikiem. - Co nie? - przytaknął, bo w istocie było to ironiczne. Jej faceta nie uratował, za to cudzą żonę już tak. Nie żeby wierzył w jakieś wyrównanie rachunków podczas rozważań na temat swojego sumienia, ale na pewno taki gest dawał mu większy komfort psychiczny. Zamiast liczyć ludzi, których zranił, teraz liczył ludzi, którym pomógł. Było to zdecydowanie lepsze i co śmieszniejsze, dużo lepiej mu wychodziło. - Sprawdzę, jeśli będę miał po co - zaznaczył, bo Jade wciąż nie dała mu jasnej deklaracji dotyczącej tego, czy wchodzi w ten układ. Szkoda, że nie była pijana, bo wtedy na więcej rzeczy się zgadzała (xd). Skrzyżował ręce na klatce piersiowej zaraz po tym, jak wprost spytał ją czy bierze w tym udział. Uniósł lekko brew, bo trochę rozbawił go początek jej wypowiedzi. No i odnosił dziwne wrażenie, że te jej wywracanie oczami było bardzo urocze na swój sposób. Zdecydowanie wolał spokojną Jade niż rozdrażnioną, łaknącą zemsty wdowę. - Umowa stoi - przytaknął tylko, ale nawet nie wystawiał jej ręki na przypięcie dealu. Nie wiedział, czy nie ma czasem jakiegoś wstrętu przed jego dotykiem, dlatego też wolał nie ryzykować w żaden sposób. Najważniejsze było dla niego to, że nie odprawiła go z kwitkiem i ta mała mistyfikacja może się udać. Złapał pendrive, jednocześnie kończąc z pozycją skrzyżowanych na piersi rąk i uniósł lekko brew, czekając na wyjaśnienia. - Pasuje - krótko w żołnierskich słowach. Początkowo nie połączył pendrive z dokumentami, bo przecież mógł jej to przesyłać na wewnętrznym serwerze szpitala, ale może takie transportowanie danych będzie lepsze? Zawsze to mniejsze ryzyko wpadki. - Zatem niedługo wracam dogadać szczegóły - skinął głową na pożegnanie i wybył z jej gabinetu, udając się prosto do psychologa, z którym miał zawrzeć tajną umowę. Ten po wyjaśnieniu sytuacji i chwilowym przekonywaniu zgodził się, zaznaczając jednak, że jeśli cokolwiek wycieknie, to zabije Jellala. Fernandes odpowiedział tylko, by ustawił się w kolejce. Po kilkudziesięciu minutach wrócił do gabinetu Jade, która na szczęście w nim była. Wcześniej jeszcze tylko zahaczył o swój, by zgrać pierwszy zestaw dokumentów, dotyczący zabiegów sprzed kilku miesięcy. - Dziś to akurat dobrze, że się opierdalasz - rzucił kąśliwie w jej kierunku, zamykając za sobą drzwi. Nie obchodziło go to, że nie zapukał i wszedł bez pytania. Nie dbał też o to, że mógł ją nakryć na czymkolwiek: dłubaniu w nosie, obcinaniu paznokci u stóp, robieniu sobie dobrze do porno z murzynami czy na obserwacji ptaków niczym ornitolog. - Zgodził się - poinformował ją tylko, po czym zbliżył się na bezpieczną odległość. - Gotowa na lekcję biurokracji? - tutaj już próbował zażartować, bo oboje chyba wiedzieli, że czeka ich nudna jak flaki z olejem robota.
Jade Grey
Re: Oddział transplantologiczny Nie 30 Maj 2021, 20:13
- Pewnie tak jest - wzruszyła lekko ramionami nie przejmując się tym, bo przecież ona nie zaliczała się do tego grona. Sprawa była wyjaśniona, chyba. Zresztą nieistotne, bo jeśli znowu zamarzy jej się odebranie sobie życia, to upewni się by nikt jej przedwcześnie nie znalazł. Problem był więc rozwiązany. Wywróciła tylko oczami na jego przytaknięcie, bo skoro się zgadzali, to nie było tu nad czym debatować. Zresztą w innej sytuacji tez by tego nie zrobiła, bo i po co? Wolała skupić się na jak najszybszym zakończeniu tego spotkania i pewnie wydarzyłoby się to minutę po jego przyjściu, gdyby (niestety) propozycja Jellala nie wydawała się być naprawdę interesująca. No nic, czasem i z wrogiem trzeba pohandlować dla większego zysku. Grey może i wydawała się być znacznie spokojniejsza w jego otoczeniu, ale to nie oznaczało wcale, że nie miała ochoty udusić go gołymi rękoma w tym momencie. Musiała jednak przełknąć tę gorycz i skupić się na tym, że zgodnie z obietnicą Corvusa medyk zostanie wydalony po wojnie z obozu. Zakładając oczywiście, że wszyscy z ich trójki przeżyją, bo to też jest dość pozytywne założenie. Można wręcz powiedzieć, że to będzie cud, jeżeli cała trójka przeżyje, choć po prawdzie jakoś by to przeżyła, gdyby Fernandes po prostu podczas wojny zginął. Jade uznała, że wysyłanie dokumentów po wewnętrznym serwerze wiąże się z tym, że ktoś może to odkryć. Dostarczając je sobie fizycznie istnieje mniejsza szansa wpadki, a właściwie ograniczali się do wyłamania się psychologa. W końcu nawet ona musiała czasem pojawić się u Jellala, by zdać raport czy dostać jakieś zadanie. Nic nie odpowiedziała, kiedy postanowił opuścić "jej" gabinet. Przymknęła oczy i westchnęła ciężko nad swoim losem. Miała nadzieję, że to "niedługo" będzie najwcześniej jutro, dlatego po zrobieniu kawy, z kubkiem zawędrowała znowu po oddziale, by sprawdzić jak zdrowieje ta garstka pacjentów, którą tutaj ma. Tuż po tym wróciła znowu do gabinetu z pustym już kubkiem, siadając ponownie za biurkiem i uzupełniając dokumenty obecnych pacjentów dodając odpowiednie informacje tam, gdzie trzeba było. - Zdążyłam w międzyczasie zrobić obchód, a jeśli mam za mało pacjentów, to idź i porozpłataj herosom organy, to będę mieć tu ruch - stety czy niestety, takie specjalizacje obrała, ale dzieliła pracę na dwa oddziały, nierzadko w tym samym czasie, więc coś za coś. Poza tym nikt nie chciał na nich pracować za bardzo, a ktoś musiał. Ona robiła to z pewną przyjemnością. Wiedziała, że z jego strony to zwykła złośliwość, ale co z tego? - Nie bardzo - westchnęła, ale wskazała mu krzesło, które mógł postawić po jej stronie biurka, by oboje mieli swobodny widok na monitor. Ona sama też nieco się przesunęła i wyciągnęła rękę po pendrive, którego od razu podłączyła, jak tylko go dostała. - Od którego zaczynamy? - spytała widząc sporą listę plików.
Jellal Fernandes
Re: Oddział transplantologiczny Pon 07 Cze 2021, 22:59
Jellal chciał jak najszybciej załatwić wszystkie sprawy związane z pomocą przy dokumentach, toteż nic nie mogło dziwić w jego zachowaniu i powrocie po niedługim czasie do jej gabinetu. Oczywiście jak to w ich zwyczaju, musieli się trochę poprztykać, choć Jellal robił to bardziej w odwecie, aniżeli z własnej potrzeby serca. Przez wiele tygodni przecież próbował znaleźć z nią wspólny język z racji pracy w tym samym miejscu, ale jak już pokazała historia, Grey miała zupełnie inne zdanie co do tego. Tak więc i jemu zdarzały się pewne złośliwości w jej kierunku, choć teraz mogło być to bardzo ryzykowne, w końcu czegoś od niej chciał. Z drugiej strony, jak by to wyglądało, gdyby Fernandes raptem zaczął się przymilać, byleby tylko dostać to, czego chce? Później jednak zmienił już trochę nastawienie, bo w mniej toksycznej atmosferze powinno im się pracować znacznie lepiej. - To dobrze, że masz mało pracy - spojrzeniem przeprosił za ten słaby początek. - Choć ty jesteś chyba z tych, co cały obóz by załatały, jeśli byłaby taka potrzeba? - było to raczej pytanie retoryczne, bo tak jak do samego podejścia Jade względem swojego - jakby nie patrzeć - przełożonego można było mieć pretensje, tak jeśli chodziło o pracę w szpitalu, to była fachurą jakich mało. - Im szybciej tym lepiej - machnął ręką na jej niegotowość do nauki biurokracji i przeszedł do tłumaczenia wszystkiego od podstaw, jak tylko podłączyli pendrive. Jellal starał się ubierać wszystko w jak najłatwiejsze słowa, by nie zrazić jej do tej całej dokumentacji, która z racji tego, że to Elisa rządziła tym miejscem, musiała być przygotowywana bardzo skrupulatnie. Pokazał jej więc skąd ma brać wszystkie dane, do czego je podkładać i jakie komentarze pisać, by wszystko się zgadzało. Trwało to może jakieś trzydzieści minut, bo oczywiście pojawiały się też inne pytania z jej strony, ale zdawało się, że blondynka załapała. Nawet się uśmiechnęła raz, co znaczyło, że nie było tak źle. Swoją drogą... bardzo ładnie się uśmiecha. Szkoda, że tak rzadko. Fernandes opadł zmęczony na krzesło, które podstawił sobie obok tuż przed rozpoczęciem całej nauki i westchnął lekko, sprawdzając przy okazji godzinę na zegarze w gabinecie. - Wszystko załapałaś? - spytał kontrolnie, bo naprawdę wierzył w to, że nie będzie musiał się znów produkować. Jade wydawała się być jednak pojętną uczennicą, dlatego też z góry założył, że nie będzie to wcale potrzebne. Ale spytać musiał, bo żadne z nich nie chciało zawalić w tej kwestii. - Za godzinę mam operację - zaznaczył, bo potrzebował jeszcze się przygotować, więc jeśli jakieś pytania się pojawią, to Grey musiała się sprężać.
Jade Grey
Re: Oddział transplantologiczny Wto 08 Cze 2021, 00:18
Zdecydowanie podlizującego się Jellala nie znosiłaby jeszcze bardziej, aniżeli tego obecnego, który starał się był neutralny, ale i czasem jej dogryzał. Czy to w odpowiedzi czy z potrzeby serca czy chęci uprzedzenia jej. Nieważne. ta wersja działała jej na nerwy, a co by było, gdyby był dla niej naprawdę miły, kiedy ona go szczerze nienawidziła? To byłoby nie do zniesienia, choć i tak obecną już sytuację bardzo często można by było opisać. Od kilku dni jednak miała z tyłu głowy to, że Fernandes niespodziewanie za jakiś czas wyleci, więc to jej trochę pomagało ograniczyć chęć mordu. - Dla ciebie teraz to dobrze - rzuciła nieco złośliwie, choć z pewnym rozbawieniem jednak, co mogło mu sugerować, że to złośliwa, ale jednak forma żartu była. Jak widać potrafi coś więcej przy nim, niż tylko zionąć ogniem. - No tak, lubię swoją pracę - odparła neutralnie, bo nie chciała ani się przechwalać i robić z siebie wielkiej bohaterki, ani też temu zaprzeczać będąc fałszywie skromną. Pokiwała tylko głową z cichym westchnięciem pod nosem, bo przecież jej niechęć niczego nie zmieni. Czasami trzeba było robić coś, czego się nie chciało. Na przykład nie zabijać. Miała jednak z tej sytuacji czerpać pewne korzyści, dlatego też nie było sensu się stawiać, skoro już na coś przystała. Niemniej, kto lubił papierologię? ... Poza Elisą? Słuchała go przyglądając się kolejnym tabelkom, rubryczkom i innym miejscom na informacje starając się zapamiętać, co gdzie i w którym dokumencie powinno się znaleźć. Na szczęście okazało się nie być to jakoś szczególnie skomplikowane, za co w duchu dziękowała Włoszce, mając z tyłu pamięci dokumenty, którzy niektórzy lekarze wypisywali przy niej, zanim jeszcze opuściła obóz. - Wydaje mi się, że tak - odparła zerkając jeszcze na cały folder i nazwy plików w myślach łącząc je ponownie z odpowiednimi informacjami. Oparła się więc wygodniej na oparciu i przeciągnęła lekko, by zaraz jednak wstać i przejść się po gabinecie. W międzyczasie wstawiła wodę w dzbanku elektrycznym, wsadzając do kubka z fotografią własną i pani Nero młodszych, o jakieś 10 lat torebkę z herbatą. Dopiero słowa mężczyzny sprawiły, że przypomniała sobie o jego obecności. - No to spadaj - wzruszyła ramionami zalewając sobie herbatę, bo skoro wyjaśnił jej wszystko, to na cholerę tu on? Jellal niech się zajmie swoją robotą, a ona swoją. Już sobie zaplanowała nawet obchód po kilku dokumentach, by wzrok odpoczął od tych wszystkich tabelek i danych. Z całą pewnością zapowiadało się to nużące zajęcie. Zerknęła tylko kątem oka na wychodzącego mężczyznę i zajęła się od razu papierami, by jak najszybciej mieć to za sobą.