Tajemniczy Sad DpyVgeN
Tajemniczy Sad FhMiHSP


 

Tajemniczy Sad

Admin
Admin
Admin
Tajemniczy Sad Czw 07 Lut 2019, 22:06

Rose Drayton
Rose Drayton
Re: Tajemniczy Sad Czw 28 Lut 2019, 17:12



Kiedy zabrakło wiosennej trawy i kwiecistego opierzenia gałęzi, sad zdawał się zdecydowanie bardziej tajemniczy i nieprzyjemny, córa Demeter powinna więc omijać takie miejsca, gdyż jej samopoczucie winno marnieć wraz z kolejną uśpioną rośliną pod jasnymi piernatami, odbijającymi delikatne promienie słońca. Jednak Rose była inna, kochała naturę, w każdym jej wydaniu – zimę uważała za wyjątkową porę roku, kiedy to mogła spacerować po nienaruszonej bieli, wiedząc, że życie kłębi się w korzeniach, pulsuje tam gdzie ludzkie oko nie sięga, ona to czuła, każdym calem swojego ciała.
Ślady jakie za sobą zostawiała, przysypywał mleczny puch, ciągnięty przez rąbek spódnicy, a tuż obok w bieli widniały odciski łap nieodłącznego towarzysza jej spacerów, wielkiego psiska bacznie strzegącego swojej pani. Cisza i nieprzenikniony spokój okalał sad, pozwalając Rose skupić się na jej własnych myślach, które dawały jej wachlarz emocji jakich nie czuła wśród tłumów. Każde uczucie przeżywała najlepiej w samotności, mogąc nie obawiać się jakoby ktoś mógłby próbować dociekać dlaczego jest smutna lub wesoła. Jak było tym razem? Ogarniało ją szczęście, uśmiech szerzył się na twarzy, a wyobraźnia kołowała nad wczorajszym wieczorem, który spędziła wspólnie z przyjaciółmi. Na chwilę przystanęła przy jednym z drzew i przetarła śnieg z jego kory, zdęła rękawiczkę i położyła dłoń na drzewie, a po chwili przytuliła się do niego oddychając pełną piersią. Psina przekrzywiła delikatnie głowę przyglądając się Rosie, a następnie zamerdała ogonem i zaczęła niuchać po śniegu, kierując się w dalszą część sadu. Primrose odchodząc od drzewa nawet nie dostrzegła, że w miejscu jej gdzie wcześniej były jej obcasy, między korzeniami jabłonki zaczęły powoli, lecz w magiczny sposób, kiełkować przebiśniegi, jednak kiedy Rose oddaliła się już na znaczną odległość, wzrost kwiatów zastygł w momencie gdy pąki miały rozkwitać.


Ostatnio zmieniony przez Rose Drayton dnia Sro 10 Kwi 2019, 16:36, w całości zmieniany 1 raz
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Tajemniczy Sad Pią 01 Mar 2019, 02:39

Płatki śniegu leniwie wirowały w powietrzu opadając z wolna na ziemię i okrywając ją bielutką perzyną. Mróz nierozłączny towarzysz królowej śniegu zacisnął w swych rękach północną Amerykę do tego stopnia, że północne stany były momentalnie sparaliżowane przez warunki pogodowe. Jednak byli ludzie i tacy, którym zła pogoda nie przeszkadzała, ba radowali się z niej i wykorzystywali każdą możliwą chwilę na cieszeniu się tą prawdziwie zimową aurą.
Arthur, medytował klęcząc w luźnych bawełnianych spodniach na śniegu. Kurtki, ani żadnego cieplejszego okrycia nie posiadał, gdyż nie odczuwał, aż tak dotkliwie mrozu jedynie biała koszulka opinająca się na jego wyrzeźbionym torsie stanowiła górną garderobę. Rzecz jasna obuwia również nie miał, a jedynym dodatkowym przedmiotem był topór obusieczny, który spoczywał w śniegu przed mężczyzną. Walka, trening, medytacja to był nierozłączny rytuał wojownika, a że nie miał na dzień dzisiejszy żadnych specjalnych planów pozwolił sobie na przedłużenie treningu i medytacji rzecz jasna na dworze. Wszak hart ducha to równie istotna kwestia co dbałość o rzeźbę, czy kondycję.
Herosa z dryfowania po swojej świadomości wyrwały kroki dziecka i sapanie psa. Otworzył oczy i faktycznie dostrzegł jakiś ruch dwadzieścia metrów od niego. Zaklął z cicha, gdyż uważał iż o tak wczesnej porze raczej nikt nie przyjdzie do sadu. Nie przeszkadzała mu oczywiście obecność innych ale wolał być sam by poddać się słodkiej chwili milczenia i kontemplacji nad życiem i walką. Widząc jednak jak nieznajoma przytula drzewo i zauważywszy zmianę jaka przy nim nastąpiła nie odrywał wzroku od wspomnianej postaci. Zaciekawiła go i to sprawiło, że porzucił trening wstając i ruszając z miejsca nie zapomniał o broni i szedł w stronę ciemnowłosej heroski spokojnie nie spiesząc się. Uważając jednak by zanadto nie skradać się, gdyż mogło to nieoczekiwanie zaskoczyć dziewczynę i w konsekwencji przestraszyć.
Zbliżywszy się na dogodną do konwersacji odległość Crow, spojrzał wpierw na dziewczynkę później na psa, a wzrok miał taki jak gdyby wspomniana dwójka okradła go ze wszelkich kosztowności.
– Ładny pies – odrzekł, gdy minęło kilka chwil i skłonił się by ten mógł go obwąchać, a jeśli zechciał to heros pogłaskał go po pysku.
Rose Drayton
Rose Drayton
Re: Tajemniczy Sad Pią 01 Mar 2019, 18:55



Wkładając rękawiczkę zdała sobie sprawę, że nie była jedyną osobą w sadzie, jej spojrzenie przetoczyło się po jaśniejącej pierzynce i zatrzymało na dwóch gołych stopach, wokół których zaczął krążyć Bobby. Śnieg zdawał się nawet nie zaczerwieniać skóry postaci, która uraczyła ją swoją obecnością, a im wyżej Rose podnosiła wzrok tym w jej głowie grzmiało coraz głośniej pytanie: czyżbym spotkała lodowego olbrzyma z Jötunheimu? Uniosła brwi, a jej oczy intensywnie analizowały przyodziewek jegomościa, jakby nie mogąc dać wiary. Poprawiwszy swój płaszcz, zdała sobie sprawę ile warstw ubrań ona miała na sobie, a mimo wszystko chłód wdzierał się między materiałami by swoim lodowatym językiem dotknąć skóry i zmrozić ją na powitanie. Primrose była wyjątkowym zmarzluchem, więc ujrzenie herosa w tak skromnym ubiorze zbiło ją bardzo z tropu, podobnie jak jego spojrzenie wprawiło ją w zastój, nie wiedziała do końca jak się zachować. Zastanowiło ją na ile jest skłonna zażartować, a na ile powinna trzymać język za zębami i wycofać się z terenu, na którym być może ktoś sobie by jej nie życzył.
Tymczasem psina, która wesoło zataczała kręgi wokół półboga, wspięła się na jego kolano oczekując wszystkiego co tylko można było jej dać. Bez przeszkód cieszyła się jego obecnością, nie bacząc na jakąkolwiek broń w jego ręku, czy dziwne spojrzenie.
- Dziękuję… ładny topór – odchrząknęła zerkając na broń, która nieznacznie zaczęła napawać dziewczynę niepokojem. O ile w pierwszej chwili ciekawość i zdziwienie wzięły górę, tak rozsądek zaczął zastanawiać się, czy aby przypadkiem to bezpieczne spotkać w tak odosobnionym miejscu herosa z toporem, który gdyby chciał, to mógłby zarzucić sobie Rosie niczym worek ziemniaków na ramię lub po prostu zabić w ciągu mgnienia oka. Mimo wszystko uśmiechnęła się pogodnie i zerknęła na ucieszonego pupila, nie dając poznać po sobie zmartwienia.
- To gdzie ten teleport, czy inny bifröst, z którego wypadłeś? – zażartowała próbując w jakiś sposób rozładować tę mroźną atmosferę, która powoli zaczynała szerzyć się między nimi. Uniosła spojrzenie, pozbywając się jakiegokolwiek cienia strachu, przecież była w obozie, który miał być najbezpieczniejszym miejscem na świecie – przynajmniej dla takich jak ona, dla herosów.



Ostatnio zmieniony przez Rose Drayton dnia Sro 10 Kwi 2019, 16:37, w całości zmieniany 1 raz
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Tajemniczy Sad Pią 01 Mar 2019, 23:06

Arthur, zdawało by się poświęcił całkowicie uwagę psu, który pałętał się wokół niego czekając widać na pieszczoty i wnet ich uświadczył. Heros, uwielbiał zwierzęta, a sam mając jednego czworonoga nie mógł przejść obojętnie, gdy taka słodka psina domaga się o pieszczoty. Wprawdzie dla ludzi był zazwyczaj oschły i stonowany to przy wszelakich stworzeniach pękał i zmieniał się nie do poznania. Jak w tym przypadku, ba co niektórzy mieszkańcy obozu sądzili, że wiking uśmiecha się tylko i wyłącznie podczas walki, która jest dla niego podstawą egzystencji i czymś co go napędza w tym życiu.
Słowa dziewczynki wyrwały go z zabawy z psem i spoważniał na moment. Otaksował ją wzrokiem, a klęcząc na jednym kolanie był niemal jej wzrostu.
– To zwykły topór nic wyjątkowego – odparł po chwili namysłu ze zdziwieniem w głosie, że też można zachwalać coś tak prostego i byle jakiego, wręcz pospolitego. Gdyby pokazał jej swój prawdziwy oręż misternie rzeźbiony o ostrzu, które lśni w świetle jutrzenki, a ostre jest niczym żyletka, to tak. Można taki oręż zachwalać. Ponownie przeniósł wzrok na czworonoga widząc widać, że lepiej dogadać mu się z psiną niż z dziwna dziewczynką. Głaskał go za uchem, gładził po grzbiecie, uśmiechając się przy tym niezwykle serdecznie.
Kiedy ciemnowłosa amatorka drzew ponownie przemówiła spojrzał w jej oczy i zmartwiał. Bardzo wolno wyprostował się i westchnął.
– Tęczowy most załamał się, gdy próbowałem przejść widać krasnoludki nie chciały bym dotarł do Midgardu – odpowiedział dość pewnie, a wyraz jego twarzy mógł świadczyć wyłącznie o jednym, a mianowicie jak skłonić "amatorkę drzew" do powrotu na salę szpitalną skąd niezawodnie uciekła. Niewątpliwie była ofiarą jakiejś misji słyszał o tym, że z ostatniej walki z trollem jaskiniowym wróciło zaledwie trzech półbogów z siedmioosobowej grupy. Może była tą ocalałą? Tylko chyba bestia zbyt mocno uderzyła ją maczugą, biedne dziecko.
– Co tutaj porabiasz? – spytał nagle.
Rose Drayton
Rose Drayton
Re: Tajemniczy Sad Sob 02 Mar 2019, 00:32



Kolejny raz została zignorowana na rzecz swojego pupila, już dawno zdążyła się do tego przyzwyczaić, zawsze to on zabierał wszystkie komplementy i zagarniał całą uwagę. Czy jej to przeszkadzało? Póki nie robiono krzywdy Bobby’emu, to nie. Skrzyżowała ramiona i przeniosła ciężar na jedną nogę, po czym zaczęła pewniej przyglądać się mężczyźnie, odnosiła wrażenie… jakby z niej drwił? A może traktował pobłażliwie? Jednak tak jak z psem, nie był to pierwszy raz gdy tak ją traktowano.
Fakt, nie znała się na orężu, lecz nie zachwaliła broni ze względu na jej urok, lecz raczej z czystej grzeczności. Nigdy nie przepadała za mieczami, toporami, czy innymi maczugami, ceniła misterną robotę na rzeźbieniach, to fakt, szczególnie w łukach i włóczniach, jednak nie było to coś co mogło jej wybitnie imponować. Z resztą, nie każda broń musi zabijać od razu, zawsze można stosować te, które wchłaniały się w organizm niezauważalnie, różnymi ścieżkami, za to ich przygotowanie było ogromną sztuką. Jednak to już pomińmy. Zmarszczyła lekko brwi słysząc odpowiedź mężczyzny względem jej żartu, lecz wciąż starała się utrzymać pogodny uśmiech, nie dając zepsuć sobie humoru. Gdy chciała wyminąć herosa i pożegnać się aby ruszyć dalej na spacer, zostawiając go samemu sobie, zadał jej pytanie, a nie mogła tak odejść bez udzielania odpowiedzi, byłoby to chyba bardzo nietaktowane.
- Spaceruję, cieszę się widokami, odpoczywam – odpowiedziała krótko i zerknęła na psinę, które nastawiła uszy, rozglądając się po okolicy, jak gdyby usłyszała coś w oddali. W zastanowieniu Rose przyglądała się Bobby’emu aż ten zwrócił wzrok ku niej i zamerdał ogonem. Zwierzę zatoczyło koło wokół dwójki i rozpoczęło, kawałek dalej, harce w śniegu, ciesząc się puszkiem jaki oferowała zima. Dziewczyna wróciła spojrzeniem na blondyna, starając się nie roześmiać z jego poważnego wyrazu twarzy.
- Natura odpręża i daje siłę, podejrzewam, że byłeś tu z podobnego powodu – stwierdziła lustrując go z góry na dół, a następnie ruszyła w kierunku psa, który podbiegł do niej z patykiem. Nie chciała się błaźnić przed herosem, swoim brakiem umiejętności rzucania kawałkiem drewna, bo nieważne jak dobrze by to zrobiła, to już czuła, że on stwierdziłby, że zrobiłby to lepiej. Tak, to chyba był ten typ. Zaśmiała się pod nosem i pogłaskała psinę po pyszczku, następnie wskazując – troszkę wzrokiem, troszkę dłonią – aby tym kto rzuci patyka był nie kto inny, ale nasz nowo poznany, groteskowo heroiczny i cudownie pompatyczny półbóg blondas.




Ostatnio zmieniony przez Rose Drayton dnia Sro 10 Kwi 2019, 16:37, w całości zmieniany 1 raz
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Tajemniczy Sad Sob 02 Mar 2019, 19:14


Obóz był azylem dla wszystkich zbłąkanych i pragnących bezpieczeństwa dusz. Stanowił on coś w rodzaju „domu” do którego chce się wracać, a ludzie tu mieszkający raczej byli pozytywnie nastawieni do innych. Wiedział również to, że nie każdy heros musi być mistrzem we władaniu orężem, walce wręcz czy strzelaniu. Czasem spotyka się istoty, które zwyczajnie nadrabiają swoje braki w fizyczności poczuciem humoru, osobowością, głębią i mocami. Dziewczyna stojąca przed nim nie miała dobrego dowcipu to widział, a raczej słyszał, lecz nie przejmował się tym zanadto. W myślach rozpamiętując chwilę kiedy to podeszła do drzewa, a przyroda wokół niej nagle ożyła czary, magia? Co by to nie było niewątpliwie była uzdolniona.
– Posługujesz się piękną magią – stwierdził nim piesek odbiegł. Teraz to było nawet czuć rozmowa z nią stawała się jakby przyjemniejsza. Ciepło bijące z jej oczu odzwierciedlało niewątpliwie pogodną i niewinną duszę. A aura jaka okala ją sprawiała, że człowiek czuł się bezpiecznie jakby w objęciach matki.
– Tak… – odparł gapiąc się na psa, lecz po chwili zmitygował się i wrócił spojrzeniem do kobiety. – Masz w zupełności rację lubię odpoczywać i trenować na łonie przyrody zdecydowanie bardziej, niżeli w zamknięciu. – Wytłumaczył pokrótce i ku własnemu zdziwieniu uśmiechnął się pogodnie. Jak widać aura ciemnowłosej działała i na niego.
Widząc jak zajmuje się psem z jaką czułością go dotyka nie przestawał się leciutko uśmiechać. Lubił z miejsca ludzi, którzy dbali o swoje zwierzaki. Obdarowanie pupila uczuciem było naprawdę piękną sprawą, a więź jaką można nawiązać często przekraczała granicę przyjaźni, a była czymś w rodzaju braterstwa. Zaskoczyła go sugestia by rzucał kijkiem, wzruszył ramionami i wykonał prośbę. A kawałek drewna zawirował w powietrzu opadając jakieś piętnaście metrów od nich.
– Mówiąc szczerze wolę miejsca takie jak to ze względu na ciszę i spokój… – stwierdził i dając do zrozumienia dziewczynie, że nie przepada za tłumami.
Rose Drayton
Rose Drayton
Re: Tajemniczy Sad Sob 02 Mar 2019, 23:54



Obóz był przesiąknięty utalentowanymi herosami, których moce zadziwiłyby niejednego śmiertelnika. Sama córka Demeter traktowała swoją moc jako wyjątkowy talent, lecz mało przydatny w jakichkolwiek walkach – może po nich, gdy należało prędko wytworzyć eliksir, a brakowało roślinnych składników. Natomiast podziwiała dzieci Zeusa, Asklepiosa, czy Melinoe, to były dopiero niesamowici herosi, o potężnych umiejętnościach magicznych. Jedni poskramiający błyskawice pod własne dyktando, inni mogli uleczyć każdą z ran, nawet śmiertelną bez pomocy jakichkolwiek narzędzi, aż w końcu ci, którzy potrafią nagiąć barierę życia i śmierci - to była piękna, wdzięczna i niezrównana magia. Choć jakby pomyśleć też o tym, w czym Rosie nigdy nie odczuwała potrzeby się szkolić, to również mogłaby dysponować atrybutem, o którym marzyłaby niejedna osoba. Jako heroska zmieniająca swój wygląd, byłaby niezawodnym infiltratorem, zmieniając twarze i skrywając swój prawdziwy wygląd, mogła zostać kimkolwiek chciała lub… po prostu nikim. Jednak nie ćwiczyła tej mocy, czasem nawet traciła nad nią panowanie i w przypływie emocji, jej oczy drgały kolorami, a z dnia na dzień jej włosy ciemniały, jaśniały, zmieniały tonację, a nawet długość.  
- Dziękuję, ponownie – przymknęła oczy analizując, w którym momencie uwolniła się jej magia. Zerknęła za siebie, aż złapała wzrokiem kawałek zieleni ukryty między korzeniami, gdzie nie tak dawno stała. Zaśmiała się cicho, zaś gdy odwróciła się do rozmówcy zdała sobie sprawę, że właśnie udało jej się dostrzec uśmiech, pogodny i szczery, mogła niemal przysiąc, że także w morskiej toni jego oczu ujrzała zagadkowe iskierki, które dały jej nadzieję, iż wcale nie miała do czynienia z tak poważną istotą, za jaką na początku wzięła blondasa. Oczywistym więc było, że rozpromieniła się dużo bardziej.  
- Natura słucha, nie zadaje pytań i nie łamie wyznaczonych przez siebie praw - stwierdziła rozglądając się po pobliskich drzewach. - W odróżnieniu od ludzi - dodała z nutą melancholii, choć to co powiedziała nie było regułą odnoszącą się bezwzględnie do każdego człowieka, sama o tym wiedziała, jednak liczyła, że heros zrozumie jej skrót myślowy.
Wiatr zawiał nieprzyjemnie, przeciągając obłoki na słońce i odbierając jedyne źródło ciepła na jakie Rose liczyła. W tym samym momencie zadrżała i włożyła ręce w kieszenie płaszcza, mrużąc oczy w kierunku potężnej i kłębiastej chmury.
- Oby to nie zwiastowało kolejnej śnieżycy.


Ostatnio zmieniony przez Rose Drayton dnia Sro 10 Kwi 2019, 16:39, w całości zmieniany 1 raz
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Tajemniczy Sad Pon 04 Mar 2019, 14:09

Arthur, spojrzał na dziewczynę niepewny dlaczego ta właściwie mu dziękuje przecież nic szczególnego nie powiedział, ot prawdę jedynie. Jednak to nie pierwszy raz kiedy płeć piękna go zaskakuje i już nauczył się, że czasem tak jest. Albowiem są rzeczy, które rozumie się od razu i są też takie, których nie zrozumie się nigdy. Do tego ostatniego mógł bez wątpienia zaliczyć sytuację z GoT w której na dalekiej północy grupka szkieletorów pod komendą pana śnieżynki wydobywa z dna jeziora skutego lodem truchło martwego smoka za pomocą olbrzymich żelaznych łańcuchów, gdzie i w jaki sposób szkielety pozyskały tyle żelastwa? Acz ta sytuacja nieco odbiegała od normy wychodząc poza skalę logiki, chociaż z drugiej strony kobiety nie myślą logicznie więc jednak trochę to pasuje.
Kiedy w dzieciństwie matka powtarzała, że uśmiech przełamuje bariery młody wiking słuchał i starał się być pogodnie nastawionym do innych ludzi i istot. Jednak przychodząc do obozu nieco zatracił z dziecięcych odruchów, a jego mina sposępniała i to nie tak, że nie potrafił się szczerzyć jak hiena, owszem potrafił. Jednak tonował emocje jakie w nim rosły i mało kiedy pozwalał im by go niosły w rozmowie z kimś. Rose, była jednak niecodzienną istotką, która sprawiła, że chętniej sięgał po uśmiech niż ponurą minę. Jakby naturalnym było, że dumę i wyniosłość może schować do kieszeni, a zostawić zwykłą pogodę ducha. Widząc jak kobieta promieniuje zdecydował się na taki wyjątek, ot spodobał mu się jej uśmiech.    
– Fakt, ludzie to największa zaraza jaka pustoszy tą krainę – powiedział to takim tonem jak gdyby miał zaraz wytępić połowę ludzkości, by zaprzestali niszczenia środowiska i planety, która jest ich matką. Wzrokiem podążył za psem, który poleciał za kijaszkiem, aż żałował że nie zabrał swojego czworonoga do sadu. Psina miałaby towarzystwo, a oni kolejny temat do rozmów, ale może następnym razem?
– Nie lubisz zimna. – Stwierdził widząc reakcję kobiety. Cóż dla niego to nie stanowiło jakiejś specjalnej różnicy jasne że wolał kiedy słonko świeciło ale co poradzić nie miał mocy, by wpłynąć na pogodę. Mógł natomiast zrobić coś innego bez słowa zbliżył się do ciemnowłosej i przytulił ją przyciągając jej wątłe ciało do swojego. Uśmiechnął się pogodnie i ruszył z wolna w kierunku czworonoga.
Rose Drayton
Rose Drayton
Re: Tajemniczy Sad Wto 05 Mar 2019, 01:00



Ludzie nie byli źli, przynajmniej w to Rose zawzięcie wierzyła, jednak z naturą nie mieli szans jeśli chodziło o porównanie. Jednak to co powiedział mężczyzna dosyć nią wstrząsnęło, nie uważała ludzi za zarazę, ani trochę! Każdy miał swoje wady, tak ludzkość posiadała je jako gatunek – mimo wszystko, byli cudowi w swoim istnieniu. Podobnie jak lwy, były potężnymi władcami sawanny, tak były też mordercze i bestialskie, często okrutne – nie dla swych ofiar, ale dla siebie samych. Jednak ktoś mógłby rzec, że przecież ludzi odróżnia fakt wyobraźni i uczuć, człowiek jest w stanie rozsądzić o czymś, nie musi polegać jedynie na instynktach, więc dlaczego porównywać człowiek do zwierzęcia? Chociażby instynkty - zwykle spontaniczne, niekontrolowane, często odpowiadają za porywy serca; są składnikiem odpowiadającym za to jak odbierzemy daną osobę po raz pierwszy. Instynkt zdaje się pierwotniejszy niż rozum, naturalny impuls kierujący całą jednostką ludzką, ale… jaka jest natura tego impulsu? Dobra? Zła? Nie można jednogłośnie tego stwierdzić, nie można osądzać, że coś jest absolutnie złe lub dobre; zezwierzęcenie człowieka wcale nie musi wiązać się z okrzyknięciem go okrutnikiem, wbrew pozorom, być może należałoby zastanowić się, czy aby przypadkiem, ludzkość nie powinna ukorzyć się i przyznać, że jest równa dzikim stworzeniom.
Oh, cywilizacjo… Rosie odgoniła myśli w momencie, w którym nieznajomy postanowił objąć ją swoimi ramionami. Żadna lampka nie zapaliła się w jej umyśle, aby zaoponować przeciwko takiej bliskości, w gruncie rzeczy dopiero czując napięte mięśnie obcego, zdała sobie sprawę cóż takiego się wyprawia. Zaśmiała się nerwowo i wyślizgnęła się gdy tylko mężczyzna rozluźnił nieco uścisk, z rozbawieniem odwróciła się w kierunku swojego psa, poprawiwszy włosy zaczęła szukać zwierzaka wzrokiem.
- Hah! Już mi cieplej – rzuciła w kierunku blondasa uśmiechając się szeroko, po czym pogłaskała psiaka, który zostawił patyk nieopodal, jakby zabawa w aportowanie została czymś przerwana, co całkowicie jej umknęło. Bobby wydawał się czymś bardzo podekscytowany, biegał wkoło Rosie, co jakiś czas wspinając się na jej kolana, odskakując i jakby zachęcając aby dziewczyna udała się w znanym tylko jemu kierunku. Ciemnowłosa zerknęła pytająco na swojego towarzysza i kiwnęła w kierunku rozochoconej psiny.
-  Chyba chce nam coś pokazać – powiedziawszy to, Rosie zachęciła mężczyznę wystawiając w jego kierunku dłoń. No cóż, sama przed chwilą uciekła od fizycznego kontaktu, a teraz oferowała spacer pod rękę. Szaleństwo, ale chyba chciała się jakoś zreflektować, za tę dezercję.


Ostatnio zmieniony przez Rose Drayton dnia Sro 10 Kwi 2019, 16:40, w całości zmieniany 1 raz
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Tajemniczy Sad Sro 06 Mar 2019, 10:21

Mężczyzna spoglądał przez chwil kilka nic nierozumiejącym wzrokiem na kobietę, by w końcu skwitować jej zachowanie wzruszeniem ramion i lekkim acz znaczącym uśmiechem. Nie przeszkadzała mu bliskość kobiecego ciała, ot normalne zachowanie skoro ktoś odczuwa tak dotkliwy chłód uznał, że należy temu zaradzić. Jednakże zapomniał o nieśmiałości płci pięknej, ech… czasem zdawało mu się, że kobiety naprawdę są jakieś inne. Dopatrują się sygnałów, których nie ma, oskarżają o oddychanie tym samym powietrzem co ta „blondi z budynku obok o lazurowym wejrzeniu rozpustnicy”, a co więcej mają skan na wszystkie atrakcyjne laski w okolicy. Bywało to upierdliwe jednak czasem wystarczyło pacnąć taką w łebek i nagle mózg zaczynał normalnie pracować i nie skupiał się na teoriach spiskowych facetów.
Na całe szczęście pies uratował tą niezręczną dla heroski sytuację alarmując ją o czymś. Raczej z jego zachowania można było wnioskować, iż upatrzył górę psiego żarcia ale na przeszkodzie ku temu przysmakowi stoi coś czego sam nie da rady pokonać. Bo nie oszukujmy się, gdyby jedzenie leżało w łatwo dostępnym miejscu dziewczyna psa, by tak szybko nie oderwała. Mimo psującej się pogody i mrozu, jedzenie to jedzenie i już.
Blondasa, nie trzeba było zachęcać, aby skierował się za psiakiem jednak wyciągniętą ku niemu dłoń przyjął, ba nieco nawet zaskoczony tym gestem. Kto wie może panienka od drzew nie jest taka nieśmiała jak to założył z początku?
– Prowadź – powiedział nie wiadomo czy do psa, czy dziewczyny. Spoglądał przed siebie czujnie nasłuchując dźwięków otoczenia jak zawszę zachowywał czujność.
Rose Drayton
Rose Drayton
Re: Tajemniczy Sad Sro 06 Mar 2019, 21:47



Psina poprowadziła dwójkę herosów przez sad, co chwilę uważnie zerkając na nich i pilnując żwawego kroku. Rosie zastanawiało czy aby przypadkiem psina nie znalazła czegoś okropnego, co mogłoby wywołać u niej przerażenie – zwłoki? Nie, wówczas Bobby niebyły podekscytowany. Może jakaś magiczna anomalia? Pokręciła głową myśląc o tym jak idiotyczne pomysły wpadały jej do głowy, a gdy jej oczom ukazał się sznur przywiązany do drzewa, natychmiast spoważniała i wręcz zdrętwiała. Przeanalizowała sytuację i uważnie przyjrzała się kulce… błota? Coś ciemnego oddychało na końcu sznura, owinięte w przymarznięty, brudny, szary ręcznik. Nie, niemożliwe. Czyżby ktoś postanowił pozostawić bezbronną istotę w sadzie?! Łagodne, ciemne oczy spoglądały na Rose, były tak smutne… a jednocześnie przerażone, wypełnione zmęczeniem i poddaństwem. Z pyszczka, który wynurzył się spod zamarzniętego ręcznika, ledwo unosiła się jakakolwiek para, co świadczyło o coraz płytszym oddechu zwierzęcia.
Dziewczyna natychmiast zdjęła z siebie płaszcz, a następnie gruby sweter, pozostając w cienkiej, bawełnianej koszuli. Przez chwilę zawahała się czego powinna użyć, lecz z drugiej strony, nie chciała też sama zamarznąć, tak też na powrót odziała się w płaszcz, jednak nie trudziła się aby go zapiąć. Tak jak wcześniej, można było rzec, że temperatura była dla niej okrutnym dyskomfortem, tak w przypływie emocji, wszelkie niedogodności zaprzestały mieć znaczenie – musiała uratować życie. Całkowicie zignorowała, niestety, swojego nowego znajomego i zaczęła powoli podchodzić do zwierzęcia przywiązanego do drzewa. Pyszczek psa był związany kawałkiem skórzanego paska, a sznur przetarł futro na karku, najwyraźniej psina zawzięcie walczyła o uwolnienie się. Bobby trącał noskiem zakneblowanego szczeniaka i zerkał na swoją panią, natarczywie ją pospieszając skomleniem.
- No już, już… – mruknęła poniekąd tylko do samej siebie. Uklęknęła przy przemarzniętym stworzeniu, sweter pozostawiając na kolanach, aby później owinąć nim psa. Powoli zdjęła z pyszczka skórzany pasek, zwierzę zdawało się tak zmęczone, że nawet nie reagowało na dotyk Rose, jedynie zbolałym spojrzeniem wędrowało po niej, a następnie po blondasie. Później, dziewczyna zaczęła mocować się ze sznurem, pęta jednak były tak zaciśnięte, że próby rozwiązania spełzły na niczym. Ciemnowłosa spojrzała wymownie na topór syna Baldura.
- Mogę?



Ostatnio zmieniony przez Rose Drayton dnia Sro 10 Kwi 2019, 16:41, w całości zmieniany 1 raz
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Tajemniczy Sad Pią 08 Mar 2019, 13:25

Bez obaw dał się prowadzić kobiecie spieszącej za podekscytowanym psem, który ponaglał za każdym razem, gdy tępo marszu spadało. Czworonóg widać musiał zaobserwować coś niepokojącego, że tak reagował, a nie ukrywajmy miał na co dzień styczność ze stworzeniami magicznymi, centaurami, satyrami i wieloma innymi toteż to co zaobserwował musiało być albo tak niezwykłe, albo niepokojące. Chociaż wzmianka o żarciu też wpisywała się we wspomniane zachowanie całkiem nieźle.
Heros instynktownie zacisnął palce na trzonku topora zawszę spodziewał się niespodziewanego to sprawiało, że tak ciężko było go zaskoczyć czymkolwiek. A większość stworów, które w swym krótkim życiu widział nie robiły na nim wrażenia, a to już coś. Bowiem pokonanie pierwotnego instynktu ucieczki oraz zahamowanie paniki były niezwykle istotne w walce nie tylko z potworami ale i ludźmi. Człowiek ogarnięty przerażeniem stanowi nikłe zagrożenie. Trzeźwe myślenie, koncentracja i spokój ducha były, są i będą podstawą dobrego żołnierza.
Widząc co wywołało w psinie taką gamę emocji Arthur, wcale, ale to wcale nie dziwił się czworonogowi samemu na jego miejscu niewątpliwie tak samo by zareagował. Wyraz twarzy herosa momentalnie stracił na poprzedniej pogodzie ducha, a miast niej jego oblicze przybrało dość poważny, ba można nawet pokusić się o stwierdzenie „przerażający” wyraz. Emocje jakie w nim rosły na widok tak potraktowanego psa były ciężkie do zrozumienia dla kogoś kto nigdy nie kochał zwierzęcia.
Z pewnym zachwytem spoglądał na czyny towarzyski, która bez wahania postanowiła działać. Jego serce wręcz zabiło cieplej na myśl o czarnowłosej. Była naprawdę dobrą osóbką, a takich coraz mniej na tym parszywym świecie. Kiedy ona zajmowała się wyziębniętym psem Arthur rozejrzał się wokół jego wzrok był na tyle dobry, że dostrzegał szczegóły, które większość by zignorowała. Miał już podejść do śladu jaki widniał na śniegu ale w tym samym czasie słowa kobiety przebrzmiały w powietrzu, a priorytety się zmieniły momentalnie.
– Nie...– odparł śmiertelnie poważnie, lecz nim ta mogła zacząć protestować przejął inicjatywę i uwolnił psinę z lodowej pętli. Blondyn nie chciał aby dziewczyna taka jak ona trudziła się. – Wezmę go – przykucnął obok ciemnowłosej i wymownie spojrzał jej w oczy. Był silniejszy, cieplejszy, a przede wszystkim był facetem to jego powinność w tej sytuacji. Wiedział jednak to, że pani kwiatuszek, raczej nie myśli teraz o swoim komforcie, a tylko i wyłącznie o psinie. Dlatego tym bardziej chciał jej pomóc i nie czekając na odpowiedź zgarnął niezwykle delikatnie zmarzniętą kuleczkę.
Rose Drayton
Rose Drayton
Re: Tajemniczy Sad Sob 09 Mar 2019, 01:28



Słysząc odpowiedź na swoje pytanie, zamarła. Dosłownie przez chwilę chciała rzucić się na herosa i okładać go swoimi zmarzniętymi dłońmi, aż oddałby jej broń. Chciała skrzywdzić go tak jak skrzywdzono biedne zwierzę, przez sekundę utożsamiła go z oprawcą, a tylko przez to, że odmówił jej sposobności oswobodzenia utrapionego psa. Czuła jak całe ciało zaczyna trawić wewnętrzny płomień, wściekłość jakiej od dawna nie czuła pochłaniała ją doszczętnie. Nawet mróz nie miał szans, gorąco jakie uderzyło w jej głowę prawie ją zamroczyło, prawie… nienawiść, która w niej narosła, natychmiast ustąpiła kiedy mężczyzna przeciął sznur. Katharsis jakiego doznała zgasiło diabła narastającego w jej spojrzeniu, natychmiast w jej oczach pojawiła się dobroć, jednak nie przyćmiewała ona kryjącego się smutku na myśl o zwierzęciu. Nim jednak mężczyzna zdążył całkowicie przejąć inicjatywę, Rose otrząsnęła się i zdążyła wymienić lodowaty ręcznik, na swój miękki sweter, aby ten otulał futrzastą kruszynę.
- Proponuję zanieść go do mnie, trzeba go ogrzać i przebadać, nie wiadomo co… co ten potwór mu jeszcze zrobił - jej głos zadrżał na ostatnich słowach, jednak mimo to miała ton stanowczy, pewny siebie, jak nigdy. Bała się, że szczeniak może być w jakiś sposób chory lub mieć coś złamane – wiele dziwnych scenariuszy przeszło jej przez myśl, jednak na obecną chwilę najważniejsze było prędkie dostanie się do ciepłego miejsca.
W drodze starała się przyspieszać i czasem nawet wyprzedzała blondasa, dawno tak nie było jej spieszno, nawet nie baczyła już na płaszcz, który niechlujnie spięła kilkom guzikami, a szalik, nad którego ułożeniem spędziła kilkanaście minut, nim wybrała się na przechadzkę, wirował teraz w powietrzu, ledwo utrzymując się na szyi. Bobby stale szedł przy nodze mężczyzny, co jakiś czas podskakując aby sprawdzić, czy sweter nie jest podpuchą, a szczeniak nadal spoczywa w ramionach herosa.
Gdy doszli do obozu, Rosie nie wahała się ani trochę, od razu skierowała się do swojego mieszkania, wzrokiem odprowadzając w siną dal wszelkie sprzeciwy, jeśli jakiekolwiek się pojawiły.

[z/t oboje]
Sponsored content
Re: Tajemniczy Sad

Tajemniczy Sad
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: OFFTOP :: Archiwum :: Fabuła-
Skocz do: