Alexander Silverhand Sro 01 Lip 2020, 22:18 | |
| Alexander Silverhand Wiek 25 lat Pochodzenie Lyon, Francja Staż w obozie 15 lat Rodzic Chione Drużyna Asklepiosa Ranga Członek Zajęty wygląd Austin Butler | |
Wygląd Alex to dość wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna. Ma aż sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu i waży około osiemdziesiąt trzy kilogramy. Oczywiście jak to heros musi być dobrze umięśniony, jednak "dobrze umięśniony" mu nie wystarczyło. Skupił na swoim ciele dużą część swojej uwagi, nie tylko, żeby wygląd jak młody(pół)bóg, ale też aby zyskać sprawność w walce. Mimo tego nie wygląda jak wielka kupa mięśni, czy jakiś kloc. Wręcz przeciwnie. Swoje mięśnie ukrywa, lub stara się to robić, nosząc luźne koszulki, lub skórzane kurtki. Jednak skrywa pod nimi coś więcej niż tylko dobry biceps. Alexnader wstydzi się swoich blizn, dlatego nie chce ich nikomu pokazywać. Uważa, że jego blizny są czymś bardzo osobistym, każda blizna jest wygraną potyczką, każda jest wygraną walką o jego życie. Każda blizna ma swoją historię, dlatego nie pokazuje ich nikomu. Jedna z nich, największa, znajduje się na jego plecach, od lewej łopatki, do prawego biodra, i jest tą pierwszą. Pochodzi z czasów, gdy podróżował do obozu. Wróćmy jednak do samego wyglądu. Alexander ma bardzo jasną cerę, co mogłoby być bardzo niebezpieczne dla niego, zwłaszcza latem, lecz tak nie jest. Podczas, gdy wszyscy chodzą opaleni on wydaje się świecić swoją karnacją. Możliwe, że jest to spowodowane tym, że jest synem Chione, a może to z jakiegoś innego niewytłumaczalnego powodu. Dlatego też nigdy nie próbował farbować swoich włosów, które z czasem zaczęły go wyróżniać z tłumu, z powodu ich koloru. Otóż są bardzo jasne, w niektórych miejscach aż srebrne. Jeśli spojrzymy w dół zauważymy jego oczy, podobne do oczu. Są szare, choć lepiej byłoby powiedzieć, że są równie srebrne co kosmyki jego włosów. Przypominać mogą trochę potężną śnieżycę. Wokół niego zawsze panuje chłód, co czasem może być większym plusem niż się wydaje. Latem, dla przykładu, ludzie aż lgną do niego, aby poczuć się troszkę lepiej w tym upale. Są jednak momenty równie magiczne, które nie dzieją się latem. Późną jesienią jego aura, która jest wyraźnie odczuwalna, czasem zamienia padający deszcz w śnieg. Zwykło się wołać, że to wraz z nim nadchodzi zima. | Charakter Ciężko jest opisać charakter Alexa. Możemy zacząć na początek od tego, że chłopak jest bardzo, ale to bardzo chłodny. Mam nadzieję, że nikogo nie zaskoczyłem tym stwierdzeniem, ale jaki rodzic, taki i syn. Nie chodzi tu tylko o to, że przy nim temperatura zawsze jest chłodniejsza, ale o to, że jest bardzo surowym człowiekiem. Dla obcych suchy, może trochę nieufny, ale powiedzmy sobie szczerze, komu można ufać w tych czasach? Nawet sól wygląda jak cukier. Roztacza wokół siebie aurę chłodu, co raczej nie jest dość trudne... Przede wszystkim czuć bijący od niego spokój. Sprawia wrażenie jakby miał na wszystko wyjebane i tak rzeczywiście jest, ale tylko dla tych, których nie zna. Osoby, które przełamały z nim pierwsze lody mogą liczyć na jego pomocną, choć nadal chłodną dłoń. Ciężko dostać się do grona naprawdę zaufanych osób Alexa. Dla tych szczęśliwców jednak nie ma rzeczy, której Alexander by nie zrobił. Chciałbym jeszcze raz jednak zaznaczyć, że ta grupa osób jest bardzo wąska i bardzo trudno się do niej dostać. Alexa ponadto stara się zawsze myśleć kilka kroków na przód, obmyślając następne ruchy, przewidując co się może stać, nie może się równać z dzieciakami od Ateny, ale to nie przeszkadza mu próbować. To kolejna cecha, która go charakteryzuje. Bardzo lubi współzawodnictwo, uwielbia rywalizować. Nasz młody "książę lodu" może wydawać się trochę zbyt oschły i surowy, ale uwierzcie mi, że zyskuje przy bliższym poznaniu. Ba, czasem nawet potrafi się zaśmiać, lub powiedzieć coś zabawnego. |
Przykładowy post Było już dość późno, kiedy Alex postanowił wrócić do swojego pokoju. Postanowił trochę nadłożyć drogi i udał się drogą na około. Wracał z koloseum, gdzie ćwiczył, więc nic dziwnego, że był trochę zmęczony, jednak bardzo z siebie zadowolony. Ile to już czasu minęło od kiedy przybył do obozu? Doskonale pamiętał dzień w którym pierwszy raz zobaczył to miejsce. Było to jedenastego września. Piętnaście lat temu. Jako, że Alexander nie znał dnia swoich urodzin, bo nigdy nie rozmawiał o tym z matką, a ojciec... no cóż. Ojciec nigdy nie chciał takiego "dziwoląga" jak on. Nie zliczy już czasu, który poświęcił na myślenie dlaczego tak się stało, dlaczego ojciec go porzucił. Im więcej go marnował, tym bardziej zły się stawał i bardziej przestawało go to obchodzić. Spędził we Francji kilka swoich pierwszych lat. Nawet pewna rodzina postanowiła go przygarnąć. Wyobraźcie sobie takiego małego smarka, który mówiąc po francusku zapewnia swoich nowych rodziców, że będzie grzeczny i nie zrobi nic złego. Jakie szczęście musiał odczuwać, gdy pokazali mu jego pierwszy własny pokój. Nic jednak nie może trwać wiecznie, nawet szczęście małego chłopca. Jego nowi rodzice zabrali go za granicę. Do USA. W końcu tam można podpatrzeć pewne rzeczy i żyć dostatniej. Tak więc zabrali go tam i... zniknęli. Tak po prostu. Alexander odetchnął, patrząc na wielki dom, na który padało światło księżyca. Noc była chłodna, ale on tego nie odczuwał. Jako dziecko Chione był odporny na chłód. Dlatego teraz przystanął i powoli zamknął oczy, oddychając głęboko. Wraz z każdym oddechem układał myśli w swojej głowie, próbując odrzucić swoje zmęczenie. W tej chwili młody Alex w jego głowie krążył po ulicach Chicago, zastanawiając się co zrobił źle, czemu skończył na ulicy? Dlaczego jego rodzice, którzy powtarzali mu, że go kochają, zostawili go na pastwę losy. Samego, przerażonego. A jeśli go zgubili, to dlaczego nikt go nie szukał? Przecież dziesięcioletni chłopiec nie poradzi sobie na ulicy, prawda? I dlaczego koleś stojący obok niego, przy śmietniku ma kozie nogi? Takie pytani chodziły mu... zaraz. Kozie? Nic dziwnego, że Alex zaczął wtedy powoli się oddalać, a zaraz potem rzucił się do ucieczki, gdy ten typ rzucił się w pogoń za nim. Satyr, jak za chwilę miał się dowiedzieć Alex, był kimś w rodzaju jego opiekuna. Strzegł go i obserwował przez jakiś czas. Wtedy Alexandra dopadł gniew. Opiekował? Strzegł? Więc dlaczego wylądował na ulicy?> dlaczego nie ma przy nim nikogo, kto mógłby się nim zająć. -Bo jesteś wyjątkowy. Nie należysz do tego świata. -powiedział satyr, ściszając głos, aby nikt nie usłyszał ich rozmowy. -Wyjątkowy? O czym ty mówisz? -wyrzucił z siebie Alex, zupełnie jakby strzelał z karabinu. Teraz orpócz wściekłości czuł również skołowanie. Co to wszystko miało znaczyć. -Słuchaj Alex... Znam twoją mamę, jasne? Twoją PRAWDZIWĄ mamę. Kazała mi Cię przyprowadzić do pewnego miejsca, gdzie będziesz bezpieczny. -Ale ja...- te informacje uderzyły w niego jakby ktoś przywalił mu młotkiem w głowę. Jaki obóz? Jego mama? Kim ona jest? -Opowiem Ci wszystko po drodze. Nie jesteśmy tu bezpieczni. Chodź. -i pociągnął go za rękę w głąb ciemnej alejki. I tak oto wybrał się w podróż, która miała trwać tylko około siedemdziesięciu godzin, trwała natomiast trzy miesiące. Satyr wyjaśnił mu po drodze wszystko. Kim jest. Kim jest jego matka, dokąd zmierzają. Co będzie tam robił. A Alex słuchał, zadawał pytania. Czasem z wrażenia zaczynał mówić po francusku, jednak spojrzenie satyra szybko go uspokajało. Często byli zmuszeni do zmieniania trasy, gdyż wiele potworów było zainteresowanych tym małym smacznym kąskiem. Tak więc zamiast udać się prosto w stronę East Lansing byli zmuszeni do udania się najpierw do Lafayett. Następnie udali się do Columbus. Potem odwiedzili takie miasta jak Pittsburgh, Cleveland, Buffalo. Zobaczyli wodospad Niagara, doszli do Hamilton, i dopiero tak udało im się dotrzeć do obozu. Mogłoby się wydawać, że to spokojny spacerek na około dwadzieścia dni, ale to nie było to. To była przede wszystkim ucieczka, przed krwiożerczymi potworami. To były pierwsze zabite stwory i pierwsze zdobyte rany. To była walka o przeżycie. Ukształtowało to kim jest dzisiaj. Po uspokojeniu myśli Alexander otworzył powoli oczy i ponownie udał się w podróż do swojego pokoju. Czas pokaże gdzie znajdzie się następnie. Co spotka na swojej dalszej drodze? Ponury nadszedł czas. Odetchnął głęboko i ponownie przybrał swoją chłodną maskę obojętności. No cóż. Kiedy na czole wyrośnie Ci pomidor... i tak dalej. Gdy tylko znalazł się w swoim pokoju, usiadł na łóżku i zapatrzył się na swoje dłonie. Tak wiele już przeszedł, a tak wiele jeszcze przed nim. Ciekawostki -Czasem zdarza mu się mówić po francusku kiedy jest podekscytowany. -Zimną zawsze pada przy nim więcej śniegu. -Uwielbia pić whisky, zwłaszcza w doborowym towarzystwie. -Dobrze walczy bronią białą, mieczami, sztyletami, czy nożami, ale bez nich nie jest bezbronny. Uczył się wielu sztuk walki w swoim wolnym czasie. -Jednym z jego celów jest w końcu spotkanie się z matka, ale dopiero wtedy gdy będzie gotowy z nią porozmawiać. Obawia się tego trochę, ale wyczekuje tego dnia z niecierpliwością. -Nie chce przyznać tego przed samym sobą, ale w głębi serca pragnie, aby ktoś powiedział, że mu na nim zależy. -Nigdy nie był z kobietą, ani mężczyzną. Nie czuł do nikogo jakoś szczególnie pociągu. -Uwielbia dużo spać. -Uczył się sporo grać na gitarze i wielu innych instrumentach. -Kocha sporty zimowe i czuje że jest w nich dobry. -Jego ulubionym kolorem jest srebrny.
|
|