Bar DpyVgeN
Bar FhMiHSP


 

Bar

Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Bar Nie 20 Gru 2020, 21:36

RykiVOw.jpg
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Bar Nie 20 Gru 2020, 21:36

Mamy 5 października 2020r. kilkanaście minut przed godziną 18. Wszystko oczywiście już od kilku godzin jest gotowe na tip top, z panną młodą nie ma żartów. Elisa z racji bycia córką Nyks uparła się, by chociaż namiot nad stolikami był przezroczysty u sufitu, by mogła patrzeć w niebo, które przecież uwielbia. Samo w sobie zresztą jest piękne i o ile pochmurna noc się nie trafi, to same gwiazdy będą rozświetlać i ozdabiać tę część. Dekoracje były dość subtelne, jedynie przy wejściu i nad parkietem kwiaty mogły robić wrażenie. Cała reszta to minimalizm ze sporą ilością lampek, by nie tylko oświetlić teren w środku oraz na zewnątrz, ale też po to, by tym samym ozdobić w ten sposób to miejsce.
Na zewnątrz było tylko i aż 10 stopni Celsjusza tuż po godzinie 17stej, ale dla herosów nie był to przecież większy problem. Dla większego komfortu jednak sam namiot był też ogrzewany do optymalnej temperatury, by każdy czuł się dobrze. Na szczęście niebo było czyste i zapowiadało się na pięknie rozgwieżdżone.
Na kuchni, do której wstępu nikt poza kucharzami i kelnerami wstępu nie miał, pracowano od rana, by przygotować to, czego para młoda sobie zażyczyła. Nic dziwnego, że u Nero królowała kuchnia włoska zarówno w daniach głównych, jak i przekąskach, ale to nie tak, że poza tym nie było kompletnie nic. Można było dostrzec różnego rodzaju sushi, sałatki pochodzące z wielu krajów i wiele dań typowych dla obozowej kuchni. Próżno jednak szukać typowego niezdrowego jedzenia w postaci frytek, burgerów czy innych burrito. To jednak wesele z klasą.
Choć wiele osób namawiało (głównie Elisę) do zorganizowania również ślubu, to nawet dla niej samej branie go po to, by inni byli tylko świadkami, to była już niepotrzebna szopka. Wesele było w stylu sycylijskim, więc z całą pewnością para młoda zaszczyci wszystkich pierwszym tańcem, aby następnie poczęstować wszystkich pysznym tortem, by dopiero później przejść do gorącego posiłku i kawy. Alkohol będzie tuż po tym, spokojnie alkoholicy i to w każdej formie dostępnej w obozie, nie tylko w postaci wina.
Goście nie są usadzeni konkretnie, więc siadajcie gdzie chcecie, tylko nie bijcie się o miejsca. Jedynie para młoda siedzi samotnie u szczytu namiotu, by w spokoju się sobą nacieszyć. W końcu świadków nie potrzebowali, bo już dawno byli po ślubie.
Na kilkanaście minut przed 18stą herosi zostali zaproszeni do środka, by mogli na spokojnie się rozsiąść, nim zjawi się para młoda. Stolik na prezenty (o które de facto nie prosili) znajdował się w rogu sali tuż obok wejścia. Nie chcieli, by ktoś im przeszkadzał takimi błahostkami.
Gabriela Glavaš
Gabriela Glavaš
Re: Bar Pon 21 Gru 2020, 23:40

- 4 -

Gabriela dość spontanicznie i bez jakichkolwiek podchodów zaczęła temat nie tylko wesela Nero, a pójścia na nie razem. Wyskoczyła z tym trochę jak Filip z konopi sądząc po jego minie wtedy, ale koniec końców zgodził się z nią pójść. To chyba był dostateczny dowód na to, że faktycznie bardziej zależy mu na niej, aniżeli jej ojcu i jego szacunku. Bo o tyle mogła go przecież osądzać, nie mając pojęcia jak przykra dla niej jest prawda.
Skoro jednak decyzja zapadła, należało zakupić odpowiednią kreację, co wcale takie proste nie było. Zdecydowała się na różową, długą sukienkę jednocześnie wątpiąc w to, by Hector zgodził się na krawat czy muchę w tym kolorze. Musieli jednak jakoś się zgrywać, więc w tym celu wybrała się do niego, by mało subtelnie podpytać się czy ma co potrzeba i czy właściwie to może "zerknąć" i mu doradzić. Tym oto sposobem odetchnęła z ulgą dostrzegając u niego piękny, niebieski garnitur zaznaczając, że w tym chciałaby go na imprezie zobaczyć. Czy się zastosuje, to już inna sprawa.
Przyszedł dzień wesela, na które Glavas szykowała się od rana. Najpierw długa, relaksująca kąpiel z dodatkiem aromatów i olejków. Później balsamowanie całego ciała, ułożenie włosów w dość prostego banana oraz dość prosty makijaż z głównym podkreśleniem oka. Biżuteria, sandałki i była właściwie gotowa, na całe szczęście! Bo dwie minuty później była już umówiona z mężczyzną tuż pod budynkiem mieszkalnym.
Powitała go uśmiechem oraz krótkim cmoknięciem w policzek, by wspólnie skierowali się najpierw do namiotu, a potem za sprawą mężczyzny w stronę baru.
- Słyszałam, że alkohol dopiero po obiedzie i kawie - mruknęła do niego, co chwilę później potwierdził im heros za barem. Niemniej dostrzegła kilka osób z alkoholem, czyli jednak barman ugiął się przed niektórymi. Zerknęła w stronę młodej pary tańczącej na środku parkietu z lekkim uśmiechem. Zazdrościła im.
Hector Collado
Hector Collado
Re: Bar Wto 22 Gru 2020, 15:47

- 4 -

Hector nie zamierzał wybierać się na wesele Nero, biorąc pod uwagę, że niewiele łączyło go z młodą parą. Nie odczuwał też żadnej potrzeby by się bawić, czy spędzać wieczór w takim tłumie, dlatego też niespecjalnie planował cokolwiek tego dnia. Sytuacja zmieniła się, kiedy Gabriela zaproponowała mu wspólne pójście tam. I można śmiało stwierdzić, że gdyby którakolwiek inna kobieta spytała się o to samo, syn Frejra by odmówił. Z Glavas było jednak inaczej, gdyż ostatnimi czasy zaczęli się spotykać dużo częściej, nieśmiało mówiąc nawet o randkowaniu. Czy była zatem lepsza okazja do pogłębienia więzi niż pójście jako para na obozową uroczystość?
Nie przygotowywał się jednak jakoś zanadto, dlatego postawił na jeden ze starych garniturów. Początkowo chciał wziąć czarny, ale ostatecznie się rozmyślił, głównie przez małą plamę, jaką dostrzegł na marynarce i której nie doprał. Tak przynajmniej sobie tłumaczył, bo w rzeczywistości sugestia Chorwatki odegrała największą rolę i mężczyzna chciał się jej po prostu podobać, stąd też ten garnitur, który preferowała ona. Lizus.
Spotkali się kilka minut przed rozpoczęciem ceremonii, a że do namiotu weselnego nie mieli daleko, mogli udać się tam spokojnym spacerkiem. Zanim jednak w ogóle ruszyli, Collado musiał szepnąć słówko o kreacji Gabrieli, choć zajęło mu to chwilę, bo bardzo spodobał mu się ten całus na przywitanie.
- Bardzo ładna sukienka - rzucił w pierwszej kolejności. - Ale modelka jeszcze piękniejsza - uśmiechnął się delikatnie, chcąc nadać tej wypowiedzi jak najszczerszy charakter. Nie była to żadna kurtuazja z jego strony, bo Glavas naprawdę podobała mu się w tym wydaniu. Już teraz po tych kilku tygodniach wiedział, że dziewczyna ma świetny gust do ciuchów, bo to była kolejna sukienka, w której wyglądała obłędnie.
Wybrali sobie miejscówkę niedaleko baru, by Hector mógł sobie trochę popić. Gabriela już dawno zauważyła, że mężczyzna ma pociąg do alkoholu, ale dotąd się przy niej hamował, więc miał nadzieję, że nie widziała w nim alkoholika, a tylko osobę która lubi kosztować różne trunki.
- Poradzę sobie - odrzekł bardzo pewnie, nie chcąc skupiać się w żaden sposób na alkoholu. Przyszedł tu z Gabrielą, na jej prośbę i zamierzał być godnym towarzyszem.
Tylko na moment przeniósł spojrzenie w kierunku młodej pary, tańczącej do zapewne wybranej przez siebie piosenki. Nie zrobiło to na nim jednak jakiegokolwiek wrażenia, gdyż spodziewał się tego gestu, nawet jeśli Giotto mógł być nieoczywisty w tej kwestii.
- Nie najgorzej im idzie - wtrącił, by zagadać w jakiś sposób Gabrielę, która chyba trochę się zapatrzyła w zakochanych.
Gabriela Glavaš
Gabriela Glavaš
Re: Bar Czw 31 Gru 2020, 18:47

Glavas uśmiechnęła się pod nosem dostrzegając, że mężczyzna założył wybrany przez nią garnitur. Czarny nie był zły, ale tak - przynajmniej jej zdaniem - lepiej ze sobą współgrali, lepiej wyglądali jako para tworząc pewną spójną całość. Niemniej domyślała się, że dla Collado nie miało to znaczenia, jak i dla większości mężczyzn, póki te stroje nie gryzły się tak, że nawet oni sami to dostrzegali.
- Dziękuję, to miłe - uśmiechnęła się szeroko na jego podwójny komplement, by później otaksować jego całą osobę w ogóle się z tym nie kryjąc. W końcu skupiła się na jego oczach, a jej własne - tak samo jak cała twarz - wyrażały radość i rozbawienie. - Do twarzy ci w tym kolorze, wyglądasz jeszcze przystojniej niż na co dzień - przyznała nie wstydząc się wyznać w ten sposób czystej prawdy. Oboje wiedzieli doskonale, że szatynka ma go za przystojnego, powiedzenie tego na głos niczego nie zmienia.
Gabriela z całą pewnością nie widziała w nim żadnej osoby uzależnionej od alkoholu. To, że na wielu spotkaniach im towarzyszył o niczym nie świadczyło, zwłaszcza, że wypite ilości były naprawdę małe. Zdawała sobie sprawę, że nie o ilość się tylko rozchodziło w alkoholizmie, ale nie miała Hectora za herosa, któremu łapy się trzęsą, gdy w określonym czasie się nie napije. Czy się myliła? Może, jeszcze tak dobrze się nie znają przecież.
Skinęła głową na jego odpowiedź i wskazała stolik znajdujący się najbliżej nich i jeszcze pusty. Sama tam ruszyła zajmując jedno z miejsc, by później ponownie przenieść wzrok na parkiet. Między innymi po to, by upewnić się zanim cokolwiek odpowie.
- To prawda. Spodziewałam się typowego bujańca, byleby tylko Gio nie podeptał Elisy. Wychodzi na to, że coś tam potrafił - skomentowała w końcu patrząc jak młoda para powoli zamienia swój taniec właśnie w bujanie, gdy dołączyli inni. Nim się zorientowała, było już po wszystkim, a na salę wjeżdżały torty. Dla młodych ta ilość mogła się wydawać przesadzona, ale jednak kilkaset osób czekało na swoją porcję tortu. Uśmiechnęła się rozbawiona, gdy młodzi się nakarmili, by dosłownie chwilę później przed nimi pojawił się na talerzykach deser.
- Wygląda apetycznie - zresztą to chyba nikogo nie dziwiło. Nie było wątpliwości, że przy posiłkach pracowali tylko najlepsi obozowi kucharze i cukiernicy, reszta robiła za asystę albo nawet pomywaczy. Podejrzewała, że przy takiej parze wszystko musiało być po ich myśli i jakoś ją to nie dziwiło.
- Chociaż tyle z tego mają, bo słyszałam, że na podróż poślubną, nawet krótką dostali stanowczy zakaz - rzuciła wiedząc to i owo od swojego ojca. Przynajmniej tyle jej było z posiadania go przy sobie.
Hector Collado
Hector Collado
Re: Bar Pią 01 Sty 2021, 20:29

Hector nie miał problemu z przyjmowaniem komplementów, gdyż jego zdaniem nie miały one takiej siły jak poszczególne gesty, ale ten Gabrieli akurat wywołał mały uśmiech na jego facjacie. Być może dlatego, że od niej akurat chciał to usłyszeć i skoro uzyskał potwierdzenie o podobaniu się jej, to czuł się dużo pewniej w tej kreacji. Nie żeby brakowało mu pewności siebie, ale w tym momencie nawet największa obelga nawet by jej nie zachwiała, w końcu te wydanie Hectora Collado podoba się Glavas, a to było dla niego najistotniejsze. W zasadzie, to była jedyna rzecz o jaką dbał jeśli chodzi o swój ubiór: o zdanie Gabrieli.
Usiadł obok niej przy stoliku, po czym chwilę siedział w ciszy, nim postanowił odezwać się do Chorwatki. Ta zareagowała na jego słowa, więc mogli już nawiązać jakiś dialog, choć nie przeszkadzałoby mu to, gdyby blondynka obserwowała sobie tańczącą młodą parę.
- Świetnie walczy, więc pewnie dobrze kontroluje swoje ciało - może był to daleko idący wniosek i rytmika nie była aż tak istotna jeśli chodziło o umiejętności walki wręcz, ale Hectorowi ta wersja odpowiadała i nieco się to zazębiało. W końcu pojedynek był swego rodzaju tańcem, który wymagał skoordynowanych ruchów i pewności w ich wykonywaniu, a to syn Fobosa niewątpliwie potrafił.
Zagapił się nieco na młodych, gdy ci karmili się nawzajem tortem, bo przywołało to wspomnienia. Jego wesele co prawda wyglądało trochę inaczej, ale element z dzieleniem się tortem był i u nich. Pomasował się delikatnie po karku, po czym westchnął lekko, przypominając sobie jeszcze kilka innych rzeczy z własnej ceremonii. Dopiero słowa Glavas pozwoliły mu wrócić na ziemię, a spostrzegłszy kawałek tortu, spojrzał w stronę Chorwatki.
- Jeśli będziesz mieć ochotę na więcej, to się podzielę - uśmiechnął się kącikiem ust, zobowiązując się do podarowania jej jakiejś części swojego deseru. Sam nie miał jakiejś dużej ochoty na słodycze, dlatego pewnie podziubie z grzeczności i może uda mu się dotrzeć do połowy czy nawet nieco dalej. Ale skoro Gabriela uznała tort za apetyczny, to może ona będzie mieć ochotę na więcej? Wtedy i wilk syty i owca cała.
Wzruszył ramionami, nie wiedząc początkowo co odpowiedzieć na tę informację o podróży poślubnej.
- Tak to właśnie tu bywa. Zakazy to część życia tutaj - nie była to żadna uszczypliwość, gdyż doskonale wiedział, co się działo w obozie z Gabrielą i Aegirem, który nie pozwalał dziewczynie wychodzić nigdzie poza kampus. Ona więc najlepiej wiedziała, ile tak naprawdę znaczył ten zakaz. Hector miał te szczęście, że gdy on się żenił, aż takich restrykcji jeszcze nie było i udało mu się urwać z żoną na kilka dni. Wiadomo gdzie. Zabrał już tam przecież Gabrielę.
- Z drugiej strony to rozumiem, bez nich ten obóz stanąłby na głowie - znów wzruszył ramionami, nie chcąc nawet wyobrażać sobie, co by było, gdyby zabrakło ich tutaj. - Myślę jednak, że noc poślubną będą mieć bardzo intensywną - podzielił się spostrzeżeniem, bo przecież oboje byli dorośli i doskonale wiedzieli, że jeśli nie dopadnie ich zmęczenie po całym tym weselu, to pewnie będą za przeproszeniem rżnąć się jak króliki.
Spojrzał na twarz Gabrieli po chwili i delikatnie się zaśmiał, widząc jak kawałek kremu znajdował się nieco za kącikiem jej ust.
- Śliniaczek dla pani? - spytał trochę złośliwie, a trochę w ramach żartu, wycierając od razu kciukiem krem i pozwalając sobie na zlizanie go z opuszka. - Nawet nawet - przyznał, tylko czy chodziło rzeczywiście o tort czy może o to, z jakiego "talerzyka" sobie to wziął? O ile talerzykiem można nazwać jej policzek.
Hipokryta nawet nie poczuł, że na jego policzku również znajdowała się odrobinka kremu, która najpewniej musiała przenieść się tu przez inną część widelczyka.
- Coś nie tak? - zerknął na nią, nie mając pojęcia dlaczego dziewczyna tak się w niego wgapia i chyba się z niego trochę śmieje? Czy ten chichot był po prostu przypadkowy?
Gabriela Glavaš
Gabriela Glavaš
Re: Bar Sro 06 Sty 2021, 22:57

- W sumie racja, na pewno to ma jakiś wpływ. No i jest Włochem - może nieco stereotypowe, ale czytała kiedyś badania, że osoby urodzone z tamtych regionów świata mają znacznie rzadziej przypadłość znaną jako brak słuchu muzycznego bądź też potocznie ze słoniem, co na ucho nadepnął. Wnioski tam w badaniu szły dalej, bo z tego co pamiętała uznano, że nawet przeciętnie mają lepszy słuch i co za tym idzie, poczucie rytmu.
Spodziewała się, że takie wydarzenie chcąc nie chcąc może wywołać wspomnienia z jego własnego ślubu czy wesela. Nie zamierzała jakkolwiek w to ingerować czy mieć o to pretensje, bo... No, mówimy o jego zmarłej żonie. Jak to mówią, zmarli ex są jedynymi, których wspominanie z uśmiechem trzeba uszanować i coś w tym było. Nie zauważyła jednak jego odpłynięcia, ale tak czy siak pewnie nie ingerowałaby w to za bardzo, poza naturalnie prowadzoną rozmową.
- Dziękuję, ale nie sądzę, by było to konieczne - uśmiechnęła się rozbawiona, bo choć tort był apetyczny, to ona nie przepadała za takimi deserami. Już bardziej mniej słodkie ciasta, choć i tak wygrywały u niej mini deserki zawsze. Sama koniec końców nie zjadła całego kawałka zostawiając jego odrobinę. Pewnie by wcisnęła, ale po co na siłę? Chyba wszyscy mieli świadomość, że na takich imprezach trochę żarcia ląduje w śmietniku i choć jej to nie zadawalało, to na co dzień obóz się tym nie przejmował. A co dopiero w takich sytuacjach.
Westchnęła niechętnie mu przytakując. Nie odebrała tego jak atak, bo cały czas sądziła, że Hector w stu procentach popiera jej stawianie się i uważanie Aegira za szaleńca w tej kwestii. Tu jednak zakazów i nakazów nie brakowało, wszyscy o tym wiedzieli. Niektórzy mniej jak randomy czy taki Hector chociażby, a inni więcej jak ona czy chociażby młoda para bądź generał, którzy z racji swojej przydatności mieli przejebane. Im też nie zazdrościła. Wolałaby być takim randomem albo Hectorem, który jest traktowany z szacunkiem. Bo ona nie była.
- Nie zazdroszczę im. Dali palec więcej jak cała reszta, a zarząd poodcinał im całe ręce - aż cisnęło jej się na usta "poupierdalał", ale była kulturalna i starała się nie przeklinać. Zwłaszcza w takich miejscach i sytuacjach. - Niech chociaż tyle mają - uśmiechnęła się lekko na komentarz o nocy poślubnej, bo choć mieli się na co dzień, to należało im się to jak psu buda (a raczej ciepły kąt w domu jej zdaniem). Gdyby mieli zarządzoną od jutra rana pracę czy w ogóle jutro, to chyba byłoby już splunięcie im w twarz. Z jej perspektywy.
- Ha ha - mruknęła, jednak sekundę później śmiejąc się cicho ze swojej niezdarności. Już miała mu dziękować, kiedy spostrzegła, że on również jest nieco umazany. Wyrwał jej się krótki chichot, który szybko zdusiła i jedynie mu się przyglądała.
- Śliniaczek dla pana? - spytała w odwecie rozbawiona i otarła resztkę kremu z jego twarzy palcem, który oblizała. - Nawet nawet - przyznała śmiejąc się rozbawiona całą tą sytuacją. Aż nawet oczy jej się zaszkliły!
- Podasz mi ravioli? - spytała, bo bliżej niego stało naczynie z wybranym daniem. Zdecydowała się też na herbatę, którą odrobinę posłodziła i dodała sobie cytryny. Skinęła mu głową tym samym życząc mu smacznego, co jakiś czas zerkając w stronę stołu młodych. W pewnym momencie jednak o mało co się nie zakrztusiła.
- Oni naprawdę przeszkadzają im w posiłku, by dać im prezent? O które nie prosili i na które dla tego typu ludzi stoi stół przy wejściu? - spojrzała potężnie zdziwiona i zażenowana na swojego towarzysza, a potem jeszcze raz w kierunku tej dziwnej sceny.
Hector Collado
Hector Collado
Re: Bar Sob 09 Sty 2021, 22:41

Collado zgadzał się w pełni z tym, co myślała Gabriela. On miał to szczęście, że nie był nieodzowną postacią obozu i mógł dostać te kilka dni "wolnego" by zabrać świeżo upieczoną żonę gdzieś w podróż poślubną. Rozumiał jednak podejście pozostałych, zwłaszcza Corvusa, który nie mógł pozwolić na to, by ktoś taki jak Elisa wybył z obozu choćby na kilka dni. Wystarczyło, że mieli dla siebie ten weekend, po którym wrócili zaręczeni. Hector popierał jednak ostatecznie Juareza, który nie trzymał obozu za mordy, ale jednocześnie nie pozwalał na wszystko co popadnie, jak swego czasu chociażby inni kapitanowie. Syn Frejra wiedział jednak, że Gabriela stoi po przeciwnej stronie barykady i gdyby miała siłę sprawczą, sama wypchnęłaby Nero poza obóz, by nacieszyli się sobą.
Uniósł lekko brew, dostrzegając ten lekki uśmiech, gdy wspomniał o nocy poślubnej. Nie żeby fantazjował o innych osobach ostatnio, ale coś czuł w kościach, że takie persony jak Elisa czy Giotto nie nacieszą się byle jakim seksem, dlatego też dzisiejsza noc może być bardzo, ale to bardzo intensywna w ich wykonaniu. Poza tym, kto wie? Może następnym przystankiem po ślubie będzie staranie się o dziecko? To byłaby naturalna kolej rzeczy, choć ciekawiło go, czy nie za szybko z perspektywy choćby takiego gbura jak pan młody.
Hector nie sądził jednak, że Gabriela gra z nim w uno i zastosowała jakiś rewers, który jak się okazało zadziałał, bo chwilę później to ona wytarła z jego twarzy odrobinę kremu. Nie dość, że zrobiła dokładnie to samo co on, to jeszcze skopiowała nawet jego teksty! Collado spojrzał na nią krzywo, jakby z pretensją, co szybko zmieniło się w rozbawienie.
- Podam w zamian za carbonarę - również poprosił, wymieniając się talerzami z partnerką, by nałożyć jej określoną ilość ravioli. Jemu poszło trochę szybciej, bo chwycenie pierożka było nieco łatwiejsze niż wąskiego makaronu, dlatego też postawił jej talerz na miejscu i przechwycił od niej swój, gdy ta już nałożyła mu całą porcję.
Rzucił tylko krótkie smacznego, po czym przeszedł do jedzenia w ciszy, a gdy usłyszał od DJa informację o alkoholu oraz dostrzegł robiącą się kolejkę do barku, załamał się. Wszystkiego dopełniła uwaga Gabrieli, bo on ze swojej perspektywy aż tak dobrze nie widział stołu nowożeńców, ale gdy już Chorwatka podzieliła się z nim tym newsem, to prawie złapał się za głowę. Ta sytuacja dopełniła chyba dzieła zniszczenia i zażenowała wręcz Hectora.
- Co za idioci... - rzucił tylko z delikatnym westchnieniem, bo cóż on mógł w tej sytuacji zrobić?
Nim jednak przeszedł do kontynuowania konsumpcji, spojrzał na Gabrielę, która chyba również była zażenowana tą całą sytuacją. To było nawet śmieszne, że oboje mieli podobne miny, z drugiej strony czy mieli inne wyjście? Wrócił jednak wzrokiem do nowożeńców, analizując sytuację.
- Obstawiam, że gdyby nie Elisa, z całej trójki zostałyby tylko buty - nie trzeba było być detektywem żeby dostrzec u Giotto irytację, a jemu nawet mały bodziec wystarczył do zrobienia masakry. Idioci to było mało powiedziane, to byli debile. Najprawdziwsi debile.
- Chcesz drinka? - spytał po chwili, kiedy już kolejka była znacznie mniejsza dzięki dobrej współpracy barmanów. - Po czymś takim chyba pozostało nam tylko to - rzucił już na rozładowanie tej dziwnej atmosfery, bo przecież to nie był ich problem. Miał nadzieję, że chociaż trochę rozbawi to Glavas i będą mogli skupić się w całości na spędzaniu razem wieczoru, a nie na komentowaniu debilizmów co po niektórych obozowiczów.
Gabriela Glavaš
Gabriela Glavaš
Re: Bar Czw 28 Sty 2021, 22:08

Co do dzieci to Gabriela nawet całkiem niedawno zastanawiała się nad tym, dlaczego Hector nie zdecydował się z żoną na dziecko. On nie chciał, a może ona nie chciała? Jeżeli po stronie mężczyzny leżała bardziej ta decyzja albo nawet równomiernie się rozkładała, ale na stanowcze nie, to... chyba nie było sensu pakować się w tą relację na poważnie. Nie żeby Chorwatka już planowała ślub i potomków, ale jednego i drugiego bardzo chciała. A wchodzenie z kimś w relacje, która potencjalnie może stać się poważna, kto nigdy nie planuje dzieci, to prowadzenie do tragedii. Powinna go jakoś delikatnie spytać, ale jak? Nie chciała przecież wyjść na psycholkę.
Skinęła głową i nałożyła na jego talerz odpowiednią miała nadzieję wielkość porcji wybranej przez niego wersji dania z makaronem. Chwilę później już zajęła się jedzeniem swojego ravioli, oczywiście wcześniej również życząc mu smacznego, choć akurat nie wątpiła w to, że tak właśnie będzie. I tak sobie jadła w spokoju, póki nie dostrzegła tego, co wydarzyło się przy stoliku młodych. Ku przerażeniu jednak zauważyła, że im dalej w las, tym gorzej. Nie żeby przeraziło ją zachowanie Elisy, bardziej martwiła się o to, że zaraz będzie po weselu. Trup na środku i Corvus zwinie imprezę, a ona chciała jednak trochę się pobawić, przyda im się to. Wszystkim... No prawie, bo Lucifer to chyba miał dość imprez do końca życia, bo nie sądziła, by ktokolwiek chciał go po tej szopce gdzieś zaprosić.
- Podejrzewam, że tak. Chociaż jej też już nerwy puściły - do tej pory nie pamiętała, by Włoszka zaatakowała kogoś z chęcią zabicia go z powodu złości, która ją ogarnęła. Była znana z temperamentu, który jednak podobno najczęściej ukazywał się w szpitalu. Raz widziała jak wrzeszczała na jednego medyka za spartaczoną operację. Poza budynkiem teraz chyba był pierwszy raz, kiedy dostrzegła ją tak złą.
Zaśmiała się cicho na jego żart i zerknęła w stronę baru, by chwilę później zatrzymać na nim spojrzenie. Piwa raczej nie wypadało pić, chociaż pewnie wielu będzie miało to w dupie. Wahała się pomiędzy kilkoma opcjami, ale jej mało co z alkoholu smakowało, o ile można to tak w ogóle nazwać.
- Tequila? Ewentualnie ten drink, ale musi być naprawdę dobry - zaproponowała, bo ona raczej z tych, co pijali jasne piwo i tequilę od święta. Inne alkohole pojawiały się jeszcze rzadziej i za większością mocno nie przepadała. Miała jednak dobrego partnera, więc nie wątpiła w to, że o nią dobrze zadba.
Nie przejmowała się ani dziwnym koncertem, ani zaproszeniem na parkiet, bo skoro było po kryzysie, to mogła się dobrze bawić w dobrym towarzystwie.
Jade Grey
Jade Grey
Re: Bar Wto 02 Lut 2021, 16:52

#1

Obóz. Dziwnie się czuła przekraczając jego próg z wielkimi walizami u boku. Do powrotu w to miejsce zbierała się już od dawna. Kolekcjonowała można by rzec powody, dla których powinna to zrobić. No i była od dłuższego czasu pewna, że musi to zrobić, tylko jakoś nie potrafiła się ruszyć pomimo życia na walizkach od kilku miesięcy. Rano jednak usłyszała plotkę o odbywającym się weselu Elisy w obozie. Dzisiaj. To był jasny sygnał, że należy wrócić. Nie miała żalu do przyjaciółki, że nie napisała smsa o wydarzeniu. Od jakiegoś czasu Jade nie odpisywała nie chcąc rozmawiać o swojej stracie, więc może nawet wzięła ją za zmarłą?
Prawie 9 godzin później, po dwóch przesiadkach dotarła tu z Nassau na Bahamach. Odetchnęła jeszcze głęboko i w końcu weszła pod kopułę szybko odnajdując satyra, którego od razu poprosiła o klucz do tymczasowego mieszkania, gdzie mogłaby się przebrać i umyć. Znała zasady, musiała pogadać o tym ze swoim bratem. Mężczyzna jednak ją znał, także problemów z tym nie było. Kilkanaście minut później była gotowa do wyjścia. Nawet uśmiechnęła się na słyszaną w tle muzykę dobiegającą z namiotu. Wiedziała, że jest spóźniona i "nieproszonym gościem", ale pani Nero chyba jej to wybaczy.
Gdy tylko znalazła się na miejscu, wzrokiem odnalazła stół młodych, ku któremu ruszyła. Stała jednak jakiś czas z boku widząc rozmowę i dopiero gdy dostrzegła naturalną pauzę, z wielkim uśmiechem do nich podeszła. Wyściskała przyjaciółkę obiecując, że zostaje w obozie na dłużej jak pięć minut, pogratulowała panu młodemu żony idealnej i przyrzekła, że później porozmawiają. Przeprosiła nawet za swoją mało elegancką sukienkę, ale na lotnisku lepszej dorwać nie mogła i pożegnała się, kierując się w stronę baru.
Nie dotarła jednak tam, ponieważ w oczy rzuciła jej się jedna osoba. Osoba, której twarzy nie zapomni nigdy. Nie bacząc więc na okoliczności i myśląc tylko o własnym gniewie, szybko znalazła się przy Jellalu, którego zerwała z miejsca i przycisnęła do ściany namiotu przytykając mu swój nóż do gardła.
- Daj mi jeden dobry powód, dla którego nie miałabym ciebie teraz zabić - warknęła cicho zła, że ktoś taki w ogóle w tym miejscu jest. Jasne, nikomu nie mówiła o tym, co się wydarzyło. Na początku udawała, że mają się dobrze, a potem przestała reagować na wszelkie próby kontaktu z obozu. Niemniej, nie spodziewała się tego i chyba miała do tego prawo. Ona go i tego drugiego w końcu już pochowała, gdy dowiedziała się o zniszczeniu NoGods.

@Jellal Fernandes
@Giotto Nero
@Elisa Nero
Jellal Fernandes
Jellal Fernandes
Re: Bar Sro 03 Lut 2021, 20:02

Stoliki -> Bar

Jellal nie prowadził jakiejś żywej rozmowy z Hrafną, dlatego też miał okazję skupić się na wszystkim, co działo się wokół niego. Nie był zaskoczony atmosferą panującą w obozie, bo wśród NoGods takie akcje były czymś na porządku dziennym. Patrzył więc na wszystko z pewnym rozbawieniem, zastanawiając się, jakież to procesy myślowe zaszły w głowach całej trójki gości, którzy przerwali posiłek młodej parze. Kryzys został jednak zażegnany dość szybko i o dziwo przy udziale Folklore, który w obozie nie cieszył się najlepszą opinią. Kiedy sytuacja się uspokoiła, Fernandes wrócił oczami do córki Vidara, ale nie dostrzegając u niej żadnej chęci do prowadzenia rozmowy, zrezygnował z dalszych prób bratania się. Zjadł trochę ravioli i makaronu, zdołał nawet zamówić sobie drinka, którego już po chwili sączył, z coraz mniejszym zainteresowaniem spoglądając na wszystko.
Wtem został przez kogoś zaatakowany. Instynktownie podniósł się z krzesła, by z niego nie spaść i kiedy dostrzegł twarz kobiety, którą kiedyś poważnie skrzywdził razem z innymi członkami NoGods, nawet nie stawiał oporu. Dał się przycisnąć do ściany namiotu, a przytknięty nóż do gardła nie zrobił na nim w ogóle wrażenia. Był wszakże przyzwyczajony nawet do tak bezpośrednich gróźb.
- Poplamisz sobie sukienkę - był może i nazbyt pewny siebie, ale w tym momencie nie starał się być ani arogancki ani też szyderczy. To był jedyny powód, który przyszedł mu do głowy, bo w tym momencie jego życie dla nikogo nie było niczego warte, no może z wyjątkiem Elisy i Corvusa, którzy jakieś tam zaufanie do niego mieli.
- Bywa, że śmierć przynosi ulgę - dodał, nie robiąc sobie zupełnie nic z tego, że prawdopodobnie zaraz zginie. Doskonale wiedział, że w obozie wielu herosów życzyło mu śmierci i niektórzy prędzej czy później spróbują go zabić. Obecności tej konkretnej heroski jednak się nie spodziewał, ponieważ nie była to świeża sprawa, a raczej jego niechlubny epizod w NoGods. Mimo to, doskonale pamiętał ją oraz to, że wraz z resztą swojej "drużyny" zabił jej partnera - zwykłego człowieka, bo ten nie zamierzał oddać im artefaktu, który był pożądany przez szefa. Ten mężczyzna był jednym z wielu, którzy nawiedzali syna Gullveig w koszmarach niemal co noc.
- Zrób co musisz, zasłużyłem sobie - wyznał po chwili i przeniósł spojrzenie na bok, by nie patrzeć jej w oczy, kiedy będzie podrzynać mu gardło.
Hector Collado
Hector Collado
Re: Bar Czw 04 Lut 2021, 23:20

Hector nie był po prostu gotowy na dziecko i chyba nadal nie jest, dlatego wcześniej z żoną nawet nie zastanawiał się nad rodziną. Ona co prawda też nie naciskała na niego, ale dało się odczuć, że z ich dwojga to właśnie pani Collado była bliżej chęci posiadania potomstwa. Ostatecznie jednak nic nie ustalili w tej kwestii, co daje chyba wyraźną odpowiedź na to, czy oboje tak naprawdę chcieli mieć dzieci. Czy teraz Hector by przystał na taką propozycję? Na pewno musiałby się mocno zastanowić i nie podjąłby decyzji z dnia na dzień. W tym momencie na pewno każda kobieta usłyszałby od niego "nie", nieważne w jakiej byłby z nią relacji, ale za jakiś czas, gdy już się bardziej oswoi z nową miłością? Nie wykluczał tego, a to już dawało jakiś prognostyk na przyszłość. Sam temat nie był dla niego jakiś zbyt bolesny, dlatego też nie miałby problemu z rozmawianiem o tym, bo przecież żadnych wielkich deklaracji nie zamierzał poczyniać.
- Te wesele to jedna wielka nerówka... znaczy nerwówka - zaśmiał się cicho, bo rozbawiło go te przejęzyczenie, które było bardzo trafne, a jednocześnie zupełnie przypadkowe. Długo jednak nie było im dane cieszyć się towarzystwem i względnym spokojem, bo tuż po zaopatrzeniu się w alkohol, jakim były dwa drinki dla niego i Gabrieli, zaraz rozpoczęła się kolejna zadyma, która rozpoczęła się akurat po zakończeniu koncertu. Tym razem jednak działo się to zaskakująco blisko nich, a Hector zdziwił się, dostrzegając Jade Grey, która przecież od dawna nie mieszkała już w obozie. Kiedyś zdarzyło im się razem być na misji, stąd pamiętał jej facjatę. Był ciekaw jak potoczy się dalej sytuacja, biorąc pod uwagę, że Jellal nie za bardzo stawiał opór.
- To nie nerwówka. To bajzel - rzucił w stronę Glavas, przysuwając się nieznacznie w jej stronę i sącząc drinka, który swoją drogą bardzo m smakował. Z reguły wolał czysty alkohol, ale tutaj barmani postarali się i dało się wyczuć zarówno tequilę, jak i wszystkie towarzyszące napoje oraz dodatki. Plus dla herosów-barmanów.
Przejechał dłonią po włosach, po czym co jakiś czas zerkał w stronę Jade i Jellala, by kontrolować, czy aby zaraz jakiś nóż nie poleci przez przypadek w jego stronę.
- Ciekawe czy fotograf uwieczni tą wszechobecną miłość - rzucił kpiąco, nawiązując do wszystkich tych sytuacji, które miały miejsce podczas tego wesela. Jak na razie to był cyrk i koloseum gladiatorów, a nie miły wieczór spędzony wśród obozowej społeczności, mający na celu świętowanie małżeństwa dwóch ważnych mieszkańców. - Może nam też zrobi, co sądzisz? - spytał, unosząc lekko brew, tym razem jakby starając się ją zachęcić do tego pomysłu. Heros zajmujący się zdjęciami gdzieś wędrował między stolikami i na razie go nie dostrzegali, ale później to mogliby sobie strzelić fotkę. Tylko skąd u niego ta zmiana, skoro nie lubił zdjęć? Gabriela je lubiła, a skoro on do niej... tentego, to chciał się podlizać. Aleź to było żałosne... albo słodkie.
Jade Grey
Jade Grey
Re: Bar Sob 06 Lut 2021, 13:45

Jade spodziewała się, że o ile ktoś ją pamiętał w tym obozie, to się zdziwi widząc ją w tym miejscu. Co prawda jeszcze nikt nie miał świadomości, poza parą młodą, że zostaje tu na stałe, a nie że jest tu tylko z powodu imprezy swojej przyjaciółki. Myślała jednak, że będzie to w miarę spokojny wieczór i noc. Posiedzi z boku, posączy drinka i będzie obserwować szczęście Elisy i Giotto. Tyle jej na dzień dzisiejszy naprawdę by wystarczyło. Nie miała zamiaru się bawić, choć pewnie zaproszona tańca by nie odmówiła. Chciała tylko pokazać Nero, że pomimo braku kontaktu od jakiegoś czasu informacja o weselu do niej dotarła i przyleciała specjalnie po to, by pokazać, że cieszy się jej szczęściem. No ale trafił się Jellal i wszystko poszło w pizdu.
Od razu ogarnęła ją wściekłość, bo nie rozumiała jakim cudem on żył i dlaczego jej brat pozwolił komuś z NoGods dołączyć do obozu. Nie interesowały ją rzewne opowieści i to czy Jellal był u wyrzutków z własnej woli czy może od dzieciaka został zwerbowany. Miała to gdzieś, jedyne co się liczyło to to, że gość przyłożył rękę do śmierci jej ukochanego.
Spojrzała to na niego, to na swoją sukienkę zastanawiając się czy klepki mu się we łbie nie poprzestawiały. Miałaby się przejąć kawałkiem szmaty? W imię czego? Nie pomszczenia ukochanego? Miała gdzieś sukienkę, która zresztą nie do końca jej się podobała. Na kolejne jego słowa wywróciła początkowo jedynie oczami. To takie bezsensowne, puste frazesy.
- Mnie twoja na pewno przyniesie. Powinieneś być martwy, odkąd syn Tartara was zniszczył. Mogłam się domyślić, że kilka karaluchów przeżyło... Jak to karaluchy - powiedziała cicho krzywiąc się lekko. Jednak póki co nie wykonała żadnego ruchu. Wciąż przyciskała go mocno do ściany czekając na jakieś słowa, które pozwolą jej zrobić to, na co ma ochotę.
- Boże, jaki ty jesteś żałosny - skrzywiła się, zerkając przez ramię, gdy usłyszała jakiś ruch. Nikt do nich nie zmierzał, ale zauważyła swoją przyjaciółkę. Zrozumiała, że nie może jej tego zrobić, nie może go zabić na jej weselu. Warknęła podirytowana, po czym odsunęła się chowając swój nóż i nie patrząc na niego zasiadła na pierwszym wolnym miejscu nie myśląc o tym, że właśnie przy tym siedział Jellal.
- Pewnie Takamaki nie macie, więc daj mi butelkę jakiegoś dobrego rumu kokosowego - powiedziała zrezygnowana do kelnera, którego przytrzymała za rękaw koszuli przez moment.
- To wesele mojej przyjaciółki, więc tu ciebie nie zabije - mruknęła czując, że Fernandes wciąż stoi w tym samym miejscu za jej plecami. Mógł nawet siedzieć obok niej, dzisiaj Grey będzie przyzwoitym herosem.
Jellal Fernandes
Jellal Fernandes
Re: Bar Pon 08 Lut 2021, 16:57

Jellal pamiętał jej twarz. Twarz kobiety, której odebrał nie tylko artefakt, ale również i ukochanego. Co prawda bezpośrednio ręki do zabicia tego człowieka nie przyłożył, ale był wśród tej drużyny, która została wyznaczona do odebrania przedmiotu. Pamiętał doskonale jak Jade stawiała opór i że z czteroosobowej drużyny wrócili tylko we dwójkę, ponieważ Grey starała się za wszelką cenę ochronić swój dobytek. Planowali tylko odbić artefakt, tymczasem ci psychole z NoGods łaknęli krwi, w dodatku krwi zwykłego człowieka, który nie zawinił niczym poza tym, że stawiał im niegroźny opór. To był jeden z tych momentów, których Fernandes bardzo żałował, bo ma z tego powodu koszmary do dziś. Mieli zabijać bogów, nie zwykłych ludzi.
Jellal spoglądał w rozgniewane oczy Jade, nie bojąc się tego, co może nadejść. Najwidoczniej przyszedł czas by wypić naważone piwo, a że stało się to dość nieoczekiwanie? Bywa. Ich atak na jej dom też nie był oczekiwany, a jednak się tego dopuścili.
- Nie jestem tym, kim byłem kiedyś - odparł spokojnie, spoglądając cały czas na nią. - NoGods to historia. Zła i okrutna. Dobrze się stało, że już ich nie ma - mimo wszystko, czuł się już częścią obozu, dlatego mówił o NoGods "oni", nie "my".
Zaskoczyło go odsunięcie się Grey, która jeszcze chwilę temu była przekonana do tego, by poderżnąć mu gardło. Dostrzegając w oddali Elisę szybko połączył fakty i przymknął oczy wzdychając głośno. Rozejrzał się po okolicy, rzucając spojrzenia zaskoczonym całą sytuacją herosom.
Przymknął też oczy kryjąc rozbawienie, a jednocześnie frustrację z tego powodu, że ze wszystkich miejsc córka Melinoe wybrała akurat krzesło przy nim. Na pewno zrobiła to specjalnie, biorąc pod uwagę, że doskonale wiedziała, gdzie wcześniej siedział. Dopadła go wszakże od pleców dokładnie przy tym stoliku. Coś mu jednak podpowiedziało, by zająć miejsce i nie ugiąć się pod wpływem tej presji. Zwłaszcza, że zapewniła go o tym, iż go nie zabije. Tylko po co pchał się w paszczę lwa?
Usiadł obok niej i poprosił szklankę szkockiej, jednocześnie spoglądając z niemałym zaciekawieniem na Jade.
- To rozsądne podejście - odparł po dłuższej chwili ciszy między nimi. - Zepsułem już dość szczęśliwych par - dodał i mówił to z pewnym żalem w głosie. - Niebawem to dokończymy - przyznał, bo nie spodziewał się, że Grey mu odpuści. Od samego początku pobytu w obozie żył w pewnym niebezpieczeństwie i był gotów na to, by otrzymać od kogoś śmiertelny cios.
- Wiem, że moje przeprosiny nic dla ciebie nie znaczą, ale żałuję tego, co się stało - rzucił z nutką szczerości w głosie, nawiązując do sytuacji sprzed lat. - Mam nadzieję, że będziesz zasypiać spokojniej, kiedy już mnie zabijesz - przyznał zrezygnowany, bo tak na dobrą sprawę nie miał po swojej stronie żadnych argumentów. Nie chciał usprawiedliwiać swojej bierności podczas tamtego spotkania i czuł się współwinny śmierci jej ukochanego, a każda akcja wywołuje reakcje. Reakcją na to winna być jego śmierć, tylko wtedy wszystkim przyniesie to ulgę.
Gabriela Glavaš
Gabriela Glavaš
Re: Bar Sro 10 Lut 2021, 22:55

Parsknęła śmiechem słysząc jego przejęzyczenie, które idealnie pasowało do sytuacji. Co prawda Glavas nie dostrzegała w Elisie jakiegoś zamordysty i osoby, która z chęcią wybiłaby połowę obozu... co innego jej mąż. Niemniej sądziła, że niektórzy mogą nie dostrzegać w pani Nero tego, co pokazuje sobą na co dzień. Bo raz zrobiła komuś awanturę o coś, chociażby temu medykowi i będzie na nią patrzył tylko przez ten pryzmat nie dostrzegając prawdy. Zresztą to można było odnieść do każdego, ten obóz to jedno wielkie przedszkole.
Zaraz zerknęła w stronę zamieszania tuż obok nich, z zadziwieniem patrząc, jak jakaś blondyna próbuje zabić Jellala. Ten, choć był krótko w obozie był dość znany, głównie przez swoją przeszłość. Gabriela miała mieszane uczucia, ale póki co mężczyzna nie zrobił tutaj nic złego komukolwiek, więc chyba szansa jakaś mu się należała. No ale to było jej zdanie.
- Niestety, jak cały ten obóz - mruknęła wcześniej uśmiechając się lekko, gdy się do niej zbliżył. Sama również upiła kilka łyków z aprobatą kiwając lekko głową, bo nie było to naprawdę takie złe. Ona sama również zerkała tak na wszelki wypadek, bo gdyby jednak do czegoś miało dojść, należałoby interweniować. Choć ta obojętność mężczyzny na groźbę trochę chwytała ją za serce. Czyżby życie było mu aż tak obojętne?
- Podejrzewam, że nie taką miłość - rzuciła w odpowiedzi, lekko wskazując na scenę z próbą morderstwa, która po chwili najwyraźniej spaliła na panewce. Nie miała pojęcia czemu blondynka odpuściła medykowi, ale to lepiej dla niego i całej tej imprezy. Zaraz jednak spojrzała na Hectora mocno zaskoczona i chwilę tak mu się przyglądała.
- Czy ty powiedziałeś nam? Nam zdjęcie? - wykrztusiła wreszcie wciąż zdziwiona. - A skąd ta zmiana? Myślałam, że nienawidzisz zdjęć - odparła zaciekawiona, jednak to nie tak, że ta zmiana jej się nie podobała. Zastanawiała się jedynie skąd ona wynikała i czy może kwestia imprezy, to jedyny czynnik zwalniający z nienawiści w jego przypadku.
Jade Grey
Jade Grey
Re: Bar Wto 16 Lut 2021, 22:37

- Akurat - mruknęła nie wierząc w jego nagłą wewnętrzną przemianę. Dlaczego nagle mieliby go NoGods tak drażnić? Wywróciła tylko oczami słysząc o tym, że to jest przeszłość i cieszy go pogrom tej bandy imbecyli. Może i mówił prawdę, gdzieś tak z tyłu głowy Grey dopuszczała możliwość, że od dzieciaka był zwerbowany. Niemniej nie było to żadne wyjaśnienie, nie był gówniarzem, gdy napadł na jej dom. Nie powstrzymał swoich towarzyszy, gdy zabijali jej zwykłego, ludzkiego chłopaka, którego mogli jedynie otumanić. Mogli go nie zabijać, bo... Co on im do cholery zrobił? Myślała, że był to bunt przeciwko bogom, ale prawda była taka, że byli tylko bandą morderców chcących robić wszystko bez jakiejkolwiek kontroli.
Jade nie miała pojęcia, co ona najlepszego wyprawia. Czuła taki ból i ogarniającą ją frustrację, że nie miała pewności czy aby wytrzyma tutaj i to jeszcze obok niego. Nie mogła znieść myśli, że on żyje, a miała siedzieć obok niego? Funkcjonować w jednym obozie? Poczuła jak drży jej dłoń z powodu tych wszystkich negatywnych emocji, dlatego wsunęła ją pod stół, by mocno zacisnąć ją na swoim udzie. Na tyle, by sprawić sobie ból i skupić się na nim, nie na tym psychicznym.
- Co ty nie powiesz? Nie zgadłabym - jej głos ociekał sarkazmem, bo czy on naprawdę sądził, że ona wierzyła, że Jellal miał dobre serduszko i tylko ten jeden raz powinęła mu się noga? No i akurat na nią trafiło, cóż za pech... Nie była głupia, wiedziała, że ma wiele na sumieniu. Skinęła tylko lekko głową, gdy powiedział, że to dokończą, bo co do tego nie było wątpliwości. Dobrze, że miał świadomość. Na szczęście w tym momencie pojawił się kelner z butelką alkoholu. Od razu nalała sobie mniej więcej pół szklanki i pociągnęła kilka łyków, a dzięki czemu przestała męczyć swoje udo. Będzie siniak.
- Co mi po twoim żałowaniu? - rzuciła mu krótkie spojrzenie. Zastanawiała się jak powód jej cierpień się nazywał, ale to nie problem w tym obozie. Szybko do tego dojdzie, a nie wątpiła w to, że Elisa czy Corvus będą wiedzieć o kogo ona pyta. - Myślałam, że chcecie zabić bogów, nie zwykłych ludzi - dodała po chwili z nutą bólu, która przebijała się przez jej głos. Oj musi sporo wypić, nie zamierzała tutaj ryczeć. Dlatego też pociągnęła kolejnego, sporego łyka.
Jellal Fernandes
Jellal Fernandes
Re: Bar Sro 17 Lut 2021, 20:26

Nie musiała mu wierzyć, ale Jellal też nie zamierzał jak okłamywać w żaden sposób i tworzyć wokół siebie jakiejś złowrogiej aury. Część herosów już mu ufała i może nie było ich z kolei zbyt wielu, ale jak widać pracą organiczną zaskarbił sobie sympatię większej ilości półbogów niż tylko Corvusa i Elisy. Nie spodziewał się co prawda, że Jade kiedykolwiek mu przebaczy, czy nawet zacznie go tolerować, ale nie widział też powodu, by przedstawiać samego siebie w najgorszym świetle. To, że ona widziała go jako zbira i mordercę, nie oznaczało, że on do kogoś takiego się poczuwał. Swoje nabroił, ale na pewno część już odpokutował.
Był trochę zaskoczony tym, że blondynka postanowiła zająć miejsce akurat obok niego, bo przecież mogła wybrać dowolny inny stolik. Najwidoczniej jednak, dziewczyna była tak podjudzona, że nie pokrywało się to z logiką. Może podświadomie lgnęła do niego, by chcieć się z nim skonfrontować? Fakt odpuszczenia mu w tej sytuacji nie oznaczał, że Grey odpuściła już całkowicie. Nie rozmówili się jeszcze, a i ona zdawała się być pewna, że to nie koniec ich utarczek.
Chwycił w dłoń swoją szklankę z alkoholem i powoli przechylił ją, by zasmakować trunku ponownie. Nie był zdenerwowany, ale na najspokojniejszego w świecie też nie wyglądał, wszakże cały czas musiał się mieć na baczności. Nigdy nie wiadomo, co przyjdzie do głowy córce Melinoe.
- Też tak myślałem - przytaknął jej. - Dlatego opuściłem NoGods niedługo po tym - wyznał i choć sama sytuacja z jej facetem nie była głównym powodem jego odejścia, tak na pewno miała na niego duży wpływ. Robili wiele złych rzeczy, ale starali się nie krzywdzić niewinnych, nie tylko z powodu własnej przyzwoitości, ale również z powodu czystego pragmatyzmu. Im mniej osób cierpiało na ich ruchach, tym mniejsze zainteresowanie wokół siebie roztaczali, a akurat NoGods zależało na jakiejś tam anonimowości.
Pochylił się nieznacznie do przodu i westchnął zrezygnowany, nie mając pojęcia, co tak naprawdę jej teraz powiedzieć. Każde jego słowo będzie odbierane jako złe bądź nieszczere, więc po co się do niego dosiadała?
- Miałaś szczęście, że trafiłaś tutaj, zamiast do nich - być może szukał dla siebie jakiegoś usprawiedliwienia, ale sam doskonale wiedział, że dużo wcześniej mógł opuścić NoGods i żyć na własny rachunek. Nie trzymali go tam przecież siłą.
Zerknął za siebie, kiedy podeszło do nich dziecko Erosa i objęło ich, zaczynając swoje debilne teksty. Początkowo traktował to jako żart, ale kiedy dał im radę, by "bzyknęli się", Fernandes wypluł nagle przed siebie resztkę napoju, który miał w ustach, plamiąc trochę obrus oraz fragment parkietu po drugiej stronie ich stołu.
Zażenowany Jellal zakrył tylko dłonią czoło oraz oczy, by Jade nie widziała jego żałośnie słodkiej reakcji na ten głupi tekst.
- Cofam to co mówiłem - obrócił poprzednie słowa w żart. Może i słaby, ale syn Erosa wyszedł im idealnie naprzeciw.
Hector Collado
Hector Collado
Re: Bar Sro 17 Lut 2021, 20:43

Hector znał już trochę parkę i choć nie byli przyjaciółmi, to jednak mieli ze sobą styczność wielokrotnie. Elisa ratowała mu życie niezliczoną ilość razy, z kolei Giotto należał do "specjalnego oddziału" od czasu przemodelowania pracy w obozie, w którym funkcjonował także Collado. Mieli zatem okazje być na jednej naradzie, kiedyś nawet wyruszyli wspólnie na misję i trzeba było przyznać, że Nero zawsze był poziom wyżej od innych. Syn Frejra bardzo szanował pana młodego i uważał go za jednego z najsilniejszych, o ile nie najsilniejszych herosów w całym kampusie. A trochę już tutaj gnił, więc jakieś porównanie miał.
Mężczyzna był obojętny na to, co dzieje się obok nich, bo zanim konflikt eskalował, wszystko już się uspokoiło i najwidoczniej oboje nawet zamierzali ze sobą rozmawiać. Dostrzegł jednak pewien niepokój w oczach Gabrieli, która wydawała się być zaskoczona tą jego biernością. Nie reagował na to jednak w żaden sposób, a pociągnął kilka łyków alkoholu i puścił wszystko w niepamięć. Być może dlatego też wyskoczył później z tą propozycją wspólnego zdjęcia, które przeniosło Glavas w totalnie inny obszar zamyślenia.
- Miłość do mordu to też miłość - zadrwił sobie z Jade, nie robiąc sobie nic z tego, że być może nawet kobieta słyszała ten zwrot. Nie bał się jej w żadnym stopniu, bo przecież był dużym chłopcem i w przeciwieństwie do Jellala, nie miał powodu, by dać się jej załatwić. Jeśli więc będzie chciała podnieść na niego rękę za te podśmiechujki, to niech nie liczy na to, że sama nie oberwie.
Uniósł lekko obie brwi, patrząc z troską, a jednocześnie małym rozbawieniem na córkę Aegira.
- Tak. Nam - potwierdził spokojnie i dumnym głosem, by dziewczyna miała pewność, że Hector wcale nie żartuje.
Poprosił o kolejną kolejkę drinka i zaraz zaczął go sączyć, po czym spojrzał na zaciekawioną Chorwatkę z zamiarem udzielenia jej konkretnej odpowiedzi.
- Bo nienawidzę - zaczął. - Ale ty je lubisz, imprezy zdarzają się rzadko i nie mamy zbyt wielu wspólnych zdjęć. To, że ich nie znoszę nie znaczy, że nie chciałbym mieć nawet tej jednej pamiątki - przyznał, uśmiechając się ciepło, co było dość dziwne jak na niego. - Jesteśmy w dobrych nastrojach, ty wyglądasz jak bogini, ja też nie najgorzej, są ludzie na sali od robienia zdjęć i chcę ci sprawić przyjemność. Więcej powodów chyba nie potrzebujemy - uroczy uśmiech zmienił się w nieco rozbawiony.
Humor szybko mu zbladł, kiedy podszedł do nich satyr i przekazał im tą nieciekawą nowinę. Wszakże kto wie, czy po weselu nie wróciliby razem do jej bądź jego mieszkania? Zauroczenie, trochę alkoholu i przyjemna atmosfera mogły na nich podziałać bardzo... pobudzająco. Tymczasem Aegir chyba znowu wszystko zepsuł.
Hector spojrzał krzywo na satyra, nie zamierzając mu nawet odpowiadać, gdyż ten zmył się tak szybko, jak tylko zrozumiał, że Collado nie jest zadowolony z tego wezwania. Mężczyzna przekręcił się na krześle i westchnął zrezygnowany, łapiąc szklankę w obie dłonie.
- Więc dziś cię nie utulę do snu - rzucił zrezygnowany, bo naprawdę miał cichą nadzieję, że po weselu nie rozejdą się każde w swoją stronę. Nie dzisiaj, kiedy atmosfera jest tak magiczna i była szansa na... coś jeszcze bardziej magicznego.
Gabriela Glavaš
Gabriela Glavaš
Re: Bar Wto 23 Lut 2021, 22:54

Cóż, wolałaby uniknąć trupa i przedwczesnego zakończenia imprezy. Zresztą patrząc po niektórych można odnieść wrażenie, że byli tak nabuzowani, że śmierć teoretycznie im obojętna, dzisiaj wywoła jakieś mordobicie. Niemniej nie miała jakiś pretensji do Hectora, że nic nie zrobił. Może jedynie nieco ją to zaskoczyło.
- Ja jakoś tak tego nie widzę - rzuciła nieco rozbawiona tym jego tekstem. To była według szatynki czysta nienawiść do Jellala, a nie miłość do zabijania innych. Przy tym drugim raczej wynikałyby pewne problemy i nikt by nie wpuszczał do obozu kogoś takiego, nawet chwilowo w ramach bycia gościem.
Uniosła zaskoczona brwi, gdy potwierdził, że owszem, chce z nią mieć wspolne zdjęcie. Na wycieczce to się wściekł na nią za to, więc to było interesujące i chciała wiedzieć z czego wynika ta zmiana. Sama upiła nieco swojego alkoholu czekając na jakąkolwiek odpowiedź w zakresie zdjęć.
Słuchała go uważnie, gdy wyjaśniał jej swoje powody z każdą chwilą uśmiechając się coraz szerzej. Nieco ją to bawiło, ale przede wszystkim cieszyło, dlatego na jego podsumowanie przytaknęła rozbawiona głową.
- Bardzo mnie to cieszy - zaczęła z uśmiechem poprawiając kosmyk włosów. - Wiesz dlaczego uwielbiam robić zdjęcia? Bo nie ma dwóch identycznych dni i chwil. Coś, co obecnie się wydaje czymś zwyczajnym, za kilka lat może okazać się fotografią z silnymi emocjami, które warto było uchwycić - wyjaśniła swój punkt widzenia z małym uśmiechem, bo z całą pewnością nie będzie go próbowała przekonać do swojego, ale przecież nie zaszkodzi powiedzieć, jak ona na to patrzy.
Chwilę później znalazł się przy nich satyr, a na jego słowa Gabrieli humor wyraźnie podupadł. Nawet nie, ona po prostu się wkurzyła. Czy jej ojciec musiał wszystko jest jej życiu psuć? Skinęła jednak lekko głową znajomemu satyrowi, który nie pierwszy raz dostarczał jej takie wieści. A raczej jej partnerom, choć zazwyczaj to jednak nie miało miejsca przy niej.
- Dlaczego nie? Ja zaczekam na ciebie - uśmiechnęła się ciepło chcąc załagodzić w ten sposób to, z czego oboje zdawali sobie sprawę, ale za wiele to nie dało. Nie jej przynajmniej, dlatego westchnęła ciężko i spojrzała Collado w oczy.
- Poradzisz sobie? Jak chcesz ja też pójdę do ojca i powiem mu co nysle - zaproponowała, bo tylko tyle mogła zrobić. Co prawda ostrzegała Hectora, że tak to może się skoczyć, ale wcale dzięki temu nie czuła się z tym lepiej. A może Collado jakimś cudem przekona do siebie Aegira?
Jade Grey
Jade Grey
Re: Bar Wto 23 Lut 2021, 23:39

Mógł sobie i odpokutować u całego świata, ale zbrodni na jej chłopaku nie mógł odpokutować, bo nie poniósł za to żadnej odpowiedzialności, nie został za to ukarany przez nikogo. Mógł więc nawet dla całego świata być zbawcą, dla niej w tym momencie był zwykłym mordercą. I póki w jakiś sposób nie poniesie kary, to się ten fakt nie zmieni.
Nie była pewna co jej strzeliło do łba, by usiąść przy tym stoliku, ale skoro już to zrobiła, to nie zamierzała się przesiadać. No chyba, że ktoś inny ją zaprosi do swojego stolika ale na to się nie zanosiło. Każdy zdawał się być zajęty swoim towarzystwem. Może to i lepiej?
Alkohol zdecydowanie pomagał ukoić jej nerwy, choć póki co wypiła go zdecydowanie za mało, by mówić o jakiejś poprawie jej stanu. Albo nawet znieczuleniu się. Nie miała jednak pewności po co w ogóle z mężczyzną rozmawia, skoro ciężko jej było uwierzyć w cokolwiek, co z jego ust wychodziło. Może chciała jakiś wyjaśnień, w które podświadomie mogłaby uwierzyć? Jakaś teoria to była.
- I co, nagle odwidziało ci się zabijanie bogów? - zerknęła na niego zdziwiona, bo jednak być w obozie i chcieć zabić wszystkich bogów się nie do końca pokrywało. Nie żeby ona wielbiła swoją matkę czy całą resztę, ale nie chciała ich wyrżnąć jak NoGods. Co prawda o ile nie kłamał, to tyle dobrego, że w końcu opuścił tamten grajdoł, ale jednak odrobinę za późno. Mimo wszystko.
- Tak, miałam szczęście - przyznała spokojnie, bo z tego zdawała sobie sprawę. - To jednak nie tak, że nie miałeś wyboru. Trochę nastolatków z NoGods przyszło do obozu, jak jeszcze tu żyłam. Nikt was na smyczy nie trzymał - dodała zaraz. Może i miał gorszy start w tym życiu, jak wielu ludzi na co dzień, co nie oznacza, że nie mógł tego zmienić.
Spojrzała na swoje ramię, gdy poczuła że ktoś ją obejmuje, a z drugiej strony bliskość czyjejś twarzy przy jej własnej. Spojrzała na typka w ogóle go nie kojarząc, w pierwszej chwili myśląc, że to jakaś interwencja w związku jej niedawną próbą zabicia gościa. Ten jednak otworzył gębę i Jade zrozumiała z kim ma do czynienia.
- Tu się jebnij - rzuciła cichodo syna Erosa stukając go w środek czoła. Gdy tylko ten się odsunął, Grey dolała sobie rumu i wychyliła całą szklankę na raz. Mimowolnie, choć siebie za to skarciła, kącik jej ust drgnął na żart Jellala, jednak zanim cokolwiek powiedziała, nalała sobie trzecią szklaneczkę, którą niemal do połowy wypiła.
- Zapomniałam, że w tym obozie nie brakuje debili - rzuciła ni to rozbawiona, ni to sfrustrowana na to, co się wydarzyło. Może dziecko Erosa było zbyt pijane by rozróżnić nienawiść od chęci pieprzenia się. Musiało tak być... Prawda?
- Dużo kretynów wciąż tu żyje? Pamiętam takiego jednego medyka, no skończony baran - zaczęła rozmowę cholera wie po co. Może alkohol już na nią działał?
Jellal Fernandes
Jellal Fernandes
Re: Bar Sro 24 Lut 2021, 00:59

Alkohol pomagał i jemu, ale nie był aż tak bezpośredni jak Jade. Musiał mieć przecież z tyłu głowy to, że dziewczyna w każdej chwili może jednak chwycić nóż i spróbować go zabić, a już zwłaszcza po wypiciu kilku głębszych. A z tego co widział po jej tempie picia, mogła się niedługo upić, biorąc pod uwagę, że wciągała ten alkohol niczym Scarface kokainę.
Zastanowił się chwilę nad odpowiedzią, którą co prawda przygotowaną miał, ale wolał ubrać to w odpowiedniejsze słowa.
- Nie - odparł szczerze. - Odwidziało mi się krzywdzenie niewinnych - to był właściwy powód jego odejścia z NoGods.
Ta organizacja nigdy nie była wzorowa, ale przez jakiś czas naprawdę w nią wierzył. Z czasem jednak ta wiara zaczęła podupadać, gdy do głosu dotarli co bardziej ekstremistyczni członkowie i wypowiedzieli oni wojnę całemu światu, nie tylko bogom. Fernandes nie miał jednak wyboru i przez lata był wręcz uwięziony w ich świecie. Zanim zahartował sam siebie i stworzył swoją osobowość, którą teraz raczy wszystkich wokół, wcześniej popełniał wiele błędów i był podatny na manipulacje. Stąd też brak refleksji w tamtym okresie na temat poszczególnych ruchów NoGods, między innymi zabicia niewinnego partnera Jade.
- To nie jest takie proste - skonfrontował się z Grey. - Mnie trzymali na smyczy, głównie przez umiejętności. NoGods mieli niewielu medyków, w dodatku moje destruktywne moce były bardzo przydatne. Nie miałem takiej łatwości w odejściu jak inni - ona powinna akurat to zrozumieć, bo przecież w obozie były podobne naciski. Kto pozwoli takiemu Giotto czy Hectorowi na odejście? Kto pozwoli, by ktoś tak kompetentny jak Elisa opuścił obóz? Nikt.
Po wypluciu części drinka, z rozbawieniem zareagował na odpowiedź blondynki, choć uśmiech szybko zniknął z jego twarzy, bo to było dziwne śmiać się z reakcji kogoś, kto jeszcze chwilę temu chciał cię posłać do Hadesu na niekończącą się wycieczkę.
- Zdrajcy, debile... sympatyczny obóz, co? - rzucił niby w eter, a tak na dobrą sprawę kierował te słowa właśnie w kierunku córki Melinoe.
Uniósł lekko brew, gdy dziewczyna rozpoczęła kolejny temat i tym razem nawet nie wyczuł jakiejś specjalnej wrogości kierowanej w swoją stronę. Uśmiechnął się kącikiem ust, bo pomyślał w pierwszej kolejności o Hoshim i to go rozbawiło.
- Niech zgadnę. Czy jego imię zaczyna się na H i kończy na -oshi? - to było dziwne żartować tak, de facto z wrogiem, no ale było to wesele, jak widać nie tylko magiczny czas dla nowożeńców.
Upił łyk drinka, po czym zwrócił się w kierunku córki Melinoe.
- Zanim mnie zabijesz... poznam chociaż twoje imię? - spytał. - Choć podejrzewam, że jesteś tą Jade, o której Elisa tak dużo mówi. Pasujesz do jej opisu - to były jego strzały, bo przecież jako NoGod nie wiedział jak dziewczyna się nazywa i do dziś się to nie zmieniło.
Hector Collado
Hector Collado
Re: Bar Sro 24 Lut 2021, 01:12

Hector raczej nie był optymistą, dlatego też jego cynizm czasem wychodził ponad stan i teraz mieli właśnie tego efekty. Normalnie pewnie tylko jacyś psychole zareagowaliby na te stwierdzenie, które mogło być też żartem. Gabriela jednak była na tyle zwyczajna, że mimo rozbawienia, aż tak nie dała po sobie tego poznać, wszakże trzeba było trzymać fason. Miło jednak, że doceniała jego starania i czasem zaśmiała się z jego słabych żartów, bo to oznaczało dwie rzeczy: albo mają podobne poczucie humoru, albo jest na tyle uprzejma, że na pewno nie podepcze jego pewności siebie w kwestii rozbawiania jej.
Wysłuchał jej opowieści odnośnie uwieczniania chwil na zdjęciach i pokiwał głową, unosząc przy tym brwi lekko, bo dziewczyna miała racje. Nie przyznał jej tego na głos, a jedynie gestem, który poświadczył, że przekonała do tej wersji Collado.
Chwilę później satyr zepsuł im tą miłą chwilę i Hector patrzył nieco zmieszany na Chorwatkę. Z jednej strony chciał jej powiedzieć, że pieprzy Aegira i chce z nią spędzić ten wieczór, tak jak się umówili. Z drugiej jednak cały czas przecież szanował nordyckiego boga i był mu lojalny, dlatego też unikanie konfrontacji z nim w sprawie Glavas było wybitnie nie na rękę wszystkim.
- Nie trzeba - zaprzeczył. - Spróbuję go jakoś przekonać - sam nie wiedział jak to zrobi, ale nie zamierzał uciekać od konsekwencji swoich decyzji. Widząc jednak te zatroskane, a później i smutne spojrzenie Gabrieli, coś w nim pękło. Oboje czuli, że niemal przepadła szansa na spędzenie tej wyjątkowej nocy razem i oboje bardzo chcieli, by ta najgorsza możliwa wersja się nie spełniła. Zatem mimo całej sympatii i szacunku do Aegira, Hector uniósł lekko głowę i spojrzał na Gabrielę.
- Nieważne czy się uda - zaczął mało optymistycznie. - Ale jak tylko skończę z nim rozmawiać, wrócę do ciebie - kącik ust drgnął mu w uśmiechu. - Chcę tą noc spędzić tylko z tobą i nieważne czy Aegir będzie miał mi to za złe - to była poważna deklaracja, bo Gabriela doskonale wiedziała o jego lojalności względem boga. Chorwatka mogła to traktować tylko w jeden sposób, bo czegoś takiego nie mówiłby osobie, do której nie czuje niczego wyjątkowego.
Collado chwycił za szklankę z alkoholem i wydudnił ją, wzdychając na koniec.
- Randka z tobą jest tego warta - zakończył i chyba już nikt nie miał wątpliwości, że Hector ma motyle w brzuszku.
Jade Grey
Jade Grey
Re: Bar Nie 28 Lut 2021, 01:27

Spojrzała tylko na niego nic nie komentując już dalej jego słów. Nie miało to sensu, bo albo będą się przerzucać w nieskończoność albo - biorąc pod uwagę podejście mężczyzny i chęć umierania - nie odpowie nic nie chcąc się z nią o to wykłócać. Tyle dobrego, że zdawał sobie sprawę, że krzywdził niewinnych. Pytanie ilu niewinnych miał na koncie i ile wśród nich to byli ludzie.
- Więc tu pewnie też jesteś medykiem, Elisa takich nie odpuszcza - rzuciła znając dość dobrze swoją przyjaciółkę. Ciekawa była co ona myśli o byłym członku NoGods oraz czy ten obraz się zmieni, jeżeli w końcu opowie jej to, co wydarzyło się w jej życiu kilka lat temu. Niemniej była skłonna uwierzyć, o ile faktycznie jest dobrym medykiem a to zweryfikować mogła, że nie chcieli go puścić. W obozie było to samo. Ona na szczęście nie miała tego problemu, bo była zwykłym, szarym nikim. Niemniej zastanowiły ją te destruktywne moce, bo właściwie nie miała pojęcia z kim ma do czynienia.
- A myślisz, że dlaczego go opuściłam? - mruknęła na jego komentarz. Nie miała nigdy za dobrego zdania o tym miejscu i to nie przez jakąś nienawiść do bogów, tylko o sposobie zarządzania i o tym, że debilom pozwala się być debilami. A leserom leserami. Ona nie miała ochoty za takich pracować, więc w końcu opuściła ten grajdoł, by żyć na własną rękę.
- O jezu, czyli ten debil jeszcze żyje? - westchnęła niezadowolona, bo przypuszczała, że i ona też będzie ponownie pracować w szpitalu. A tego Hoshiego, to ona zdzierżyć nie mogła no! Tak jej typ na nerwy działał. Jak można być dzieckiem samego boga, a jednocześnie być takim głupim?
Grey dopiła swojego "drinka", po czym polała sobie następnego. Miała już pić, ale mężczyzna się odezwał, przez co chwilowo skupiła na nim swoją uwagę. Fakt, że ten komentarz o Elisie trochę ją zabolał, bo to oznaczało, że byli w lepszych stosunkach niż zakładała. Zerknęła w stronę tańczącej przyjaciółki i westchnęła cicho.
- Jade Grey, córka Melinoe - zaczęła i napiła się łyka alkoholu. - A ja mogę poznać dane sprawcy moich cierpień? - dodała po chwili i dopiła szklankę z procentami. Te nawet jak na siebie wlewała w zastraszającym tempie, a dodając do tego niemal całodzienną podróż do obozu sprawiło, że już dość mocno odczuwała jego skutki.
To wesele wcale jej nie bawiło, a ona coraz bardziej frustrowała się tym wszystkim. W pewnym momencie po prostu wstała i złapała go za rękę ciągnąc go w stronę wyjścia.
- Idziesz ze mną - mruknęła sucho sama nie wiedząc do końca co planowała zrobić. Zabić go? Wyrzucić z obozu jakimś cudem? Wrzeszczeć na niego tak, by nie zepsuć wesela? Niemniej kiedy już oddalili się całkiem sporo od całego namiotu, Jade przygwoździła go do najbliższego drzewa. Wydawało się, że chce go w końcu zabić, zwłaszcza, że jej dłoń znajdowała się na jego szyi. Zamiast tego agresywnie go pocałowała, jakby w ten sposób mogła wyrzucić z siebie wszystkie te negatywne emocje. To było jednak za mało, więc westchnęła sfrustrowana, gdy się odsunęła. - Prowadź do siebie - zarządziła mając właściwie gdzieś, co on o tym myśli. Albo go przeleci albo zabije, wciąż się wahała.

ZT x2
Gabriela Glavaš
Gabriela Glavaš
Re: Bar Nie 28 Lut 2021, 14:26

Dostrzegła, że coś się zmieniło w jego wyrazie twarzy, gdy przedstawiła mu swoją wersję na temat fotografii. A to spowodowało, że na jej twarzy pojawił się mały, zadowolony uśmiech. Choć na głos tego nie przyznał, można byłó zauważyć, że jej słowa dały mu do myślenia. A to już coś.
Jej ojciec zawsze wiedział jak zepsuć jej plany, więc gdy już pierwsze nerwy opadły wcale jej nie zdziwiło, że Aegir postanowił im przeszkodzić właśnie w takim momencie. Może i był upośledzony emocjonalnie, ale głupi nie był i raczej domyślił się gdzie ten wieczór może ich zaprowadzić. Miała jedynie nadzieję, że Collado nie zniechęci się do niej cokolwiek miałby usłyszeć od nordyckiego boga.
- Oby ci się udało - mruknęła niepocieszona mając jednak nadzieję na sukces. W końcu kto, jak nie zaufany heros miałby mieć pozwolenie na jej serce? Jeśli Hector nie może, to nikt nie będzie mógł z nią być. Glavas przypuszczała, że jeśli faktycznie przez ojca kolejna jej relacja się nagle zakończy, to ona zwyczajnie opuści ten obóz choćby sama miała zabić Aegira stojącego jej na drodze.
Uniosła głowę i spojrzała na niego pijąc nieco drinka, gdy ponownie zaczął mówić. Po chwili szklanka stała już na stole, a ona uśmiechała się wesoło nieco przy okazji zawstydzona jego śmiałą deklaracją. Nie spodziewała się tego.
- Bardzo mnie to cieszy w takim razie - uśmiechnęła się szerzej i pochyliła się, by złożyć na jego policzku całusa. Jak to dobrze, że w dzisiejszych czasach istniały takie wynalazki jak zastygające pomadki - dzięki temu Hector nie był cały wymazany.
- W takim razie będę z niecierpliwością czekać - odpowiedziała zadowolona i w tym momencie podszedł do nich fotograf, by zrobić im kilka zdjęć. Gabriela Przysunęła się bliżej swojej randki i uśmiechnęła promiennie w stronę obiektywu, by później spojrzeć na Hectora zadowolona. - Wygląda na to, że pamiątkę mamy ostatecznie - rzuciła, gdy fotograf zaczął robić zdjęcia innym osobom przy stoliku.
Sponsored content
Re: Bar

Bar
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Strefa Gracza :: Inne :: Retrospekcje :: Wesele Elisy i Giotto Nero-
Skocz do: