Trening czyni mistrza DpyVgeN
Trening czyni mistrza FhMiHSP


 

Trening czyni mistrza

Lucifer Černý
Lucifer Černý
Trening czyni mistrza Pon 16 Lis 2020, 21:37

Po wielu latach prób przekonania Lucifera  do tego aby nauczył się w bardziej niż przeciętnym stopniu posługiwać bronią białą, zarząd obozu w tej kwestii odpuścił. Dochodziło i do tego, że trener pozwalał go solidnie obić sparingpartnerom treningowym, co ze dwa razy kończyło się szpitalem, gdy Lucy nawet nie próbował okazać jakichkolwiek prób starań. Sam zresztą nie narzekał na to, bo jak mówił: "Pięć minut manta na sali i kilka dni pięciogwiazdkowej obsługi w szpitalu. Me gusta.". Zresztą doprowadzał do szewskiej pasji pielęgniarki wykazując, że to naprawdę słaby ośrodek, jak nie może doprosić się o drinki z parasolkami. Ktoś tu musiał skapitulować i wszystko wskazywało na to, że nie uparty Czech będzie wywijał białą flagą, a dowództwo również nie chciało iść drogą wiodącą do przyznania, że nie ma takiej siły aby mogło doprowadzić do traktowania poważnie treningów bronią białą przez tego syna Lokiego. Dołożono mu po uszy obowiązków jako mechanik czy informatyk, lub nawet (mając nadzieję, że będzie to kara) nauki tych aspektów najmłodszych herosów, co miało usprawiedliwić brak jego obecności na szkoleniach walki różnymi rodzajami broni. To ostatnie zresztą Lucy nie potraktował bynajmniej jako upierdliwość. Zdjęto go z tej krótkotrwałej funkcji, gdy kilka dzieciaków latało po obozie z własnoręcznie ulepionymi króliczkami z materiału wybuchowego z C4. Swoją drogą mocno za to oberwał, choć uznawał to za niesprawiedliwe, bo przecież "szkolił herosów w zakresie kamuflażu podkładanych ładunków wybuchowych" a ta umiejętność zawsze mogła się im przydać.

Swoje jednak 'dyrekcja' osiągnęła. Majsterkowanie i informatyka dla Lucy była spełnieniem, i przerywanie tych motywów dla kierowania go przymusowo na salę treningową uznawał za irytującą stratę czasu. "Góra" może i nie zdołała go zmusić do rozwijania zdolności bojowych w oparciu o broń białą, ale znalazła świetną opcję na karę dla oportunisty. Lucifer dalej wygłupiał się zamiast trenować i był niczym objector w koszarach wojskowych, ale faktycznie odczuwał karę w przymusowym kierowaniu go na treningi. Nie kijem go, to pałką. Przynajmniej był sposób by mu dowalić za jego wyskoki.

Jak dziś.

- (...) bo oni chcą od ciebie tylko jednego skarbie - Lucifer ze zbolałą miną przemiawiał do lekkiego topora trzymanego w dłoni. - Chcą cię wykorzystać. Chcą byś stał się narzędziem akcentującym ich wybujałe ego. A potem odkładają na stojak, gdy uznają, ze im starczy i głusi są na twe krzyki rozpaczy by zobaczyli w tobie coś więcej niż kawałek drewna zwieńczony stalą. Wiem, nie płacz. - Przytulił głownię do policzka. - Nie... - powiedział po chwili - Nigdy cię nie wspominają. Zapominają o tobie po wyjściu z tej sal... nie, nie płacz.

Tak wyglądał około dwugodzinny, przymusowy trening bronią białą, na który Lucifer skierowany został za podszycie się pod jednego z innych herosów w ramach jego zmiennokształtności. Kara dobiegała końca, jak zresztą ogólnie wykorzystanie sali pod ćwiczenia.

- Mam dość - powiedział jeden z trenujących do swojej partnerki. - Padam z nóg - uśmiechnął się odkładając miecz na stojak. - Ale jutro chętnie powtórzę..
Jasnowłosa dziewczyna zasalutowała swoim mieczem i też się uśmiechnęła.
- Do jutra. Szkoda.

- Hej! Mogę go zastąpić! - wyrwał się Lucifer odkładając delikatnie topór na stojak. Pogłaskał go przy tym lekko.
- Serio? - dziewczyna zmrużyła oczy. - Jaja sobie robisz?
- No skąd! - Lucy udał oburzonego i sięgnął po krótki mieczyk. Złapał go za ostrze w ten sposób by nie poranić sobie dłoni i wyciągnął rękojeścią w stronę 'sparingpartneki. - En Garde! -zakrzyknął przyjmując pozę szermierczą.
- ... - Dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale tylko pokręciła głową z westchnieniem. - Do jutra, bo jutro też będziesz co? - rzuciła z udawaną złośliwością.
- No chyba cię pojeb... trzymaj się - odpowiedział.
I spojrzał w stronę gdzie dogorywały ostatnie podrygi dzisiejszego treningu.
Tu się skończy, to i on wolne.
Oby szybko.
Blake Simmons
Blake Simmons
Re: Trening czyni mistrza Wto 17 Lis 2020, 19:27

Blake Simmons odkąd tylko poczuła jak rozwijają się w niej predyspozycje dziecka Aresa, na sali treningowej czuła się niczym ryba w wodzie. Chociaż może jej akurat bliżej było do rekina, bo nie znosiła kiedy ktoś wchodził nieproszony na jej obszar treningowy, zaburzając tę atmosferę zmęczenia i związanego z powtarzanymi sekwencjami wewnętrznego spokoju. Praca mięśni harmonizowała się z jej oddechami i biciem serca, dając diabelnie niebezpieczny pokaz sprawności i dyscypliny. Jej ciało było niczym idealnie pracująca maszyna, stworzona tylko w jednym celu – aby piąć się coraz wyżej. No i żeby zabijać, ale niestety to akurat podczas treningu nie wchodziło w grę. A szkoda, bo za każdym razem kiedy napotykała Lucifera Cerny, syna Lokiego, na sali treningowej i musiała patrzeć na jego zmagania z odgórnie przyjętymi zasadami, budziła się w niej drobna chęć mordu. Z czasem starała się nauczyć nie zwracania uwagi na marudera, który odmawiał walki bronią białą, jednak mężczyzna zdawał się czerpać tym więcej przyjemności ze swoich przedstawień, im więcej uwagi ściągał na siebie. Dlatego jego wszelkie poczynania były dość widowiskowe i wzbudzały ogólne zainteresowanie, które tym bardziej nie pozwalało córce Aresa skupić się na swoich własnych treningach.
Gdy tego dnia postanowiła pójść poćwiczyć walkę swoimi dwoma mieczami, ze zrezygnowaniem stwierdziła, że kapitanowie znów zdecydowali się spróbować niemożliwego i to właśnie na nich spadła na początku cała jej irytacja.
- Czy oni nigdy nie przestaną go zmuszać? - spytała jednego z herosów, syna Magniego trenującego akurat przy worku, a jej ciemne oczy wbite były z niesmakiem w Lucifera, który właśnie rozmawiał ze swoim toporem. Starała się znaleźć jak najdalej robiącego swoje przedstawienie herosa, a jej humor popsuł dodatkowo fakt, że akurat dzisiaj zapomniała zabrać słuchawek, które mogłyby nieco odciąć ją od odgłosów dobiegających z drugiej strony sali. Bez nich, słowa mężczyzny docierały do niej dość wyraźnie przez cały czas, co sprawiło, że po porządnym rozciągnięciu się i rozgrzewce była już na najlepszej drodze do wyprowadzenia z równowagi. Wiedziała jednak, że ćwiczenie cierpliwości i powściągliwości przy jej temperamencie było tym, czego oczekiwał od niej jej kapitan, dlatego zacisnęła zęby i zajęła się treningiem.
Czas mijał powoli, jednak Simmons w końcu zdołała odciąć się od otoczenia i skupić na sobie, chociaż wymagało to od niej nie lada koncentracji, a co za tym szło, szybko opadła z psychicznych sił i zupełnie straciła dobry nastrój. Miała wrażenie, że szopka Lucifera działa na nią jak takie ciche monotonne brzęczenie w uchu – w zasadzie nieszkodliwe ale doprowadzające po dłuższym czasie do szału.
Miała zamiar tego dnia wykorzystać czas do maksimum, w głębi duszy mając nadzieję, że na sam koniec zostanie ostatnia na sali, co pozwoli jej osiągnąć ten upragniony stan psychicznego spokoju. Nic z tego. Ludzie wychodzili po kolei, jednak syn Lokiego wciąż udawał, że trenuje i trudno było stwierdzić kogo ten fakt bardziej irytował – Blake czy jego samego.
W końcu córka Aresa opuściła swoje dwa miecze, czując mrowienie w obolałych mięśniach. Woda w jej butelce już dawno się skończyła, więc chcąc nie chcąc, Blake musiała przejść się do dystrybutora na drugi koniec sali. Mijając po drodze Lucifera nie zaszczyciła go nawet jednym spojrzeniem, jakby miała nadzieję, że mężczyzna zniknie kiedy tylko ona wyobrazi sobie wystarczająco mocno, że wcale go tam nie było. Stanęła przy maszynie i zaczęła nalewać sobie wody, modląc się w duchu do Aresa o cierpliwość.


Trening czyni mistrza Tumblr_n7zyul0WmR1s57bimo1_500
Lucifer Černý
Lucifer Černý
Re: Trening czyni mistrza Wto 17 Lis 2020, 20:59

Cierpliwość, która zdecydowanie byłaby odpowiednim darem boskiego ojca, bowiem nadzieje Blake względem siły jej wyobraźni mogącej rzutować na faktyczną obecność Norda, były zdecydowanie płonne.
Lucifer nie tylko nie zniknął, co byłoby nader porządane, ale i zaczął zaznaczać swoją obecność dźwiękiem. Dosłowniej - podzwanianiem klingami gdy układał na ziemi kilkanaście rodzajów broni.
Nie było to zwykłe chaotyczne bałaganienie, bo kilka mieczów, krótka włócznia i trochę innych oręży w czasie gdy Blake stała przy dystrybutorze Lucy ułożył w kilka liter.

Y M C A

- Ot filozoficzna zagadka - powiedział w końcu, spoglądając przy tym na Blake. - Jak miecz się nie porusza sam z siebie, a człowiek go dzierżący tańczy, to jest to swego rodzaju trening. Taniec z mieczami, te sprawy. - Udawał naprawdę ciężko zaaferowanego nurtującym go problemem. - A gdy broń sobie tańczy a człowiek nie porusza się, to jest to trening, czy nie? - Zwrócił się pytaniem do Simmons.
Stał przy tym nieruchomo pośród 'YMCA' z broni, wskazując je tylko palcem i leciutko poruszając w pantomimicznym rytmie piosenki Village People.
Blake Simmons
Blake Simmons
Re: Trening czyni mistrza Sro 18 Lis 2020, 09:05

Problem polegał na tym, że prosić Aresa o cierpliwość, to jak prosić głodnego lwa o zjedzenie gówna, więc skoro Lucifer nie znikał mimo jej starań, Simmons była zdana w całości na siebie.
Słysząc postukiwanie metalu o metal, które dotarło do jej uszu jak tylko stanęła przy dystrybutorze, tyłem do syna Lokiego, przymknęła oczy starając się skupić całą swoją dobrą wolę i przekształcić ją w wewnętrzny spokój. W koncu uniosła pełną już butelkę do ust, upijając łyka chłodnej wody. Zakręciła ją. I dopiero wtedy odwróciła się w stronę Lucifera.
Przesunęła wzrokiem po napisie na podłodze, unosząc przy tym lewą brew i starając się żeby nie okazać po sobie niczego więcej, poza chłodną obojetnością. Przez chwilę wahała się czy odpowiadanie na pytanie Lucifera było rozsądne, czy nie lepiej byłoby po prostu dalej go ignorować. Mimo wszystko, trzymając butelke w dłoniach, uniosła na niego spojrzenie swoich ciemnych oczu.
- Masz przerażająco bujną wyobraźnię - uznała sucho, chociaż coś ją podkusiło żeby jednak udzielić konkretnej odpowiedzi na jego pytanie. - Żadna z twoich propozycji nie jest prawdziwym treningiem. Ani one, ani to, cokolwiek tutaj robisz całe popołudnie. - Machnęła ręką w jego stronę, jakby wskazanie całej osoby syna Lokiego miało podsumowywać przedstawienie, które dzisiaj urządzał.
- Że też nikomu nie znudziła się ta szopka... Wiesz co, chyba dam ci swój numer. Z łaski swojej mógłbyś wysyłać mi wiadomość za każdym razem gdy znowu będziesz zmuszony się tutaj pojawić? Przynajmniej jedno z nas nie będzie miało wtedy spierdolonego treningu. Hm?
Uniosła znowu brew, jakby chciała mu pokazać, że ten pomysł jest naprawdę dobry, a na jej ustach pojawiło się nawet coś w rodzaju zachęcającego uprzejmego półuśmiechu, jakby wcale nie winiła go za to, że jest uparty jak osioł. Podobnie zresztą jak dowódcy, którzy wciąż próbowali go przekonać do białej broni.


Trening czyni mistrza Tumblr_n7zyul0WmR1s57bimo1_500
Lucifer Černý
Lucifer Černý
Re: Trening czyni mistrza Sro 18 Lis 2020, 13:32

- To by dopiero był numer, jakby ta cała szopka obliczona była  na nieszablonowy sposób wyciągnięcia numeru telefonu od jednej ślicznej dziewuchy, nie? - Lucy odpowiedział kiwając głową z nostalgicznym uśmiechem. - Wyobrażasz sobie miny dowództwa? - Zerknął ku niej zbierając broń z podłogi i umieszczając ją na stojakach. - Szefostwo patrzące jak przykładam się do treningu: "Lucy, ty się dobrze czujesz?", "Ależ oczywiście, już mam numer do Blake". Rety, ależ tatko byłby dumny. - Jego uśmiech poszerzył się znacznie. Zresztą nie tylko w reakcji na tę roztoczoną przed chwilą wizję.
Mózg Lucifera równolegle analizował różne motywy jak wykorzystać numer Simmons do zrobienia jej jakichś ciekawych atrakcji. To było silniejsze od niego, robił to podświadomie, odruchowo, automatycznie.
- Jasne, daj. Dam znać. - Uśmiechnął się tyleż miło, co niewinnie.

Przyglądał się córce Aresa z nieukrywaną dawką ciekawości. Widywali się raczej przelotnie, gdy szło o przestrzenie będące wspólnymi dla Nordów i Olimpijczyków. Jak tu na sali treningowej, ale Lucy choć swoimi wygłupami z pewnością rozpraszał ćwiczących, to prawie nigdy nie był nachalny by zagadywać ich wprost gdy ćwiczyli. Nie przypominał sobie, aby z Blake za często zamieniali więcej niż kilka słów w raczej przygodnych kontaktach. Nie żeby unikał wojowniczki, po prostu nie było okazji. Uznał, że teraz nie zaszkodzi to naprawić.
Usiadł na ławeczce pod ścianą, obok stojaków z bronią.
- Z ciekawości, Blake, doskonale wiemy jakie dziury zostawia strzelba taktyczna, czy jaką szybkostrzelność ma karabinek szturmowy. Albo co z przeciwnikiem robi umiejętnie ciśnięty granat - odezwał się przekrzywiając głowę. - Nie twierdzę, że rozwijanie się tak jak to robisz, do mistrzostwa, jest nietrafione. Ale czemu akurat w twoim przypadku padł wybór na wymachiwanie czymś ostrym? Przez ojca? Ares nie toleruje prochu? - Coś w oczach Lucifera wskazywało, że to pytanie nie jest obliczone na robienie sobie jaj i faktycznie jest zainteresowany poruszoną kwestią.
Blake Simmons
Blake Simmons
Re: Trening czyni mistrza Sro 18 Lis 2020, 21:12

Blake już otwierała usta żeby mu odpowiedzieć, zastanawiając się jedynie czy najpierw ma go zrugać za nazywanie ją „śliczną dziewuchą” czy wytłumaczyć, że propozycja z numerem telefonu miała być jedynie złosliwym pomysłem, który powinien dać Luciferowi do zrozumienia, że nie chce go spotykać podczas swoich treningów. Musiała jednak przyznać, że jego słowa nieco ją rozbawiły więc szybko zamknęła usta. Uznawszy, że i tak nigdy nie będzie pewna, czy mężczyzna mówi na poważnie czy też po prostu próbuje obrócić jej przytyk w żart, pokręciła tylko głową, pozwalając podświadomie na to żeby chłód widoczny wcześniej w jej oczach nieco zelżał. Po jego ostatnich słowach odnośnie rzekomej dumy Lokiego, wydała z siebie coś co mogło być prychnięciem i parsknięciem jednocześnie.
- Zabawne – przyznała mrużąc lekko oczy, a na jej ustach pojawił się urokliwy ironiczny uśmiech. Jego własny, niewinny, nie sprawił wcale, że uwierzyła w jego domniemane dobrotliwe intencje, jednak musiała przyznać, że nieco ostudził jej wcześniejszą złość. - I podejrzewam, że wcale nie będę tego żałować? - spytała z delikatnie uniesioną brwią, doskonale wiedząc, że podważa właśnie swoją własną propozycję, jednak syn Lokiego swoją zagmatwaną osobą wzbudził w niej swego rodzaju ciekawość.
Kiedy już napiła się wody, przez myśl przeszło jej, że mogłaby spróbować jeszcze wrócić do treningu, koniec końców jednak uznała, że jedyne co jej pozostało to rozciągnięcie zbolałych mięśni, więc, mijając zbierającego swoje Y M C A Lucifera, stanęła przy drabinkach i zaczęła się rozciągać. W międzyczasie zerknęła na mężczyznę, gdy ten postanowił znów nawiązać rozmowę. O dziwo tym razem nie miała nic przeciwko.  Przez chwilę myślała nad jego słowami, przyglądając mu się, jakby doszukiwała się w jego twarzy oznak szyderstwa bądź żartu. Kiedy niczego takiego nie dostrzegła, z lekkim zaskoczeniem, odsunęła się od drabinek, chcac nie chcąc uśmiechając się pod nosem na jego ostatnie pytanie.
- Niekoniecznie– mruknęła myśląc o swoim ojcu. Ares był w końcu bogiem wojny, niezależnie od tego jakim orężem się wojuje, a też przecież nigdy nie miała okazji go osobiście spytać, która z broni jest jego ulubioną. W końcu zmarszczyła delikatnie czoło, myśląc nad odpowiedzią, bo z jakiegoś powodu dotarło do niej, że Lucifer oczekiwał tej pełnej i szczerej, a nie jakiegoś pitu pitu, że takie ma preferencje.
- Ty to postrzegasz jako wymachiwanie ostrymi przedmiotami. Dla mnie to jest sztuka i coś o wiele więcej niż tylko taniec – dodała, z nikłym uśmiechem nawiązując do jego wcześniejszej filozoficznej zagadki. Wydęła usta i skrzyżowała ręce na piersiach. - Broń palna jest głośna. Ordynarna. Robi dużo zamieszania i śmierdzi palonym prochem. Nie ma w sobie tej finezji idącej z połączenia całego ciała z przedmiotem, który w miarę treningu staje się jego częścią.
Oparła się barkiem o drabinki, po raz pierwszy patrząc na Lucifera, jakby starała się zrozumieć jego upór i ciągłe przeciwstawianie się narzucanym zasadom. W końcu sama chodziła na treningi z broni palnej tylko po to żeby wykonać rozkazy swojego kapitana.


Trening czyni mistrza Tumblr_n7zyul0WmR1s57bimo1_500
Lucifer Černý
Lucifer Černý
Re: Trening czyni mistrza Sro 18 Lis 2020, 22:22

Dłuższa chwila ciszy, która wzięła w swoje objęcia salę treningową, nie oznaczała bynajmniej, że Lucy postanowił zakończyć romowę. Siedział tak, wyciągając nogi przed siebie i krzyżując stopy w bardzo leniwej pozie. Ułożył sobie przy tym skrzyżowane przedramiona pod głową i oparł ja na nich przymykając lekko oczy.
- Sztuka. - Smakował przez chwilę to słowo. - Sztuka jest piękna. Miło się patrzy jak trenujesz, wiesz? Masz to w duszy, w sercu. To jest tak bardzo... - zawahał się szukając odpowiedniego słowa. - ... pełne? Kompletne?

Lucifer wyjął z kieszeni pomiętą paczkę papierosów. i zapalniczkę. Małą, benzynową, czarną, z czerwonym napisem na niej głoszącym: "Make fire to start nuclear war". Chwilę się nią bawił obracając ją w palcach, zanim zapalił papierosa.
- Niczym rzeźby Michała Anioła, lub obrazy innego z niedoścignionych mistrzów. - Pokiwał głową. - Nie neguję faktu piękna drogi, którą obrałaś. Nie neguję też tego, że w nostalgicznych opowieściach, sagach, ubóstwia się herosów, którzy malowniczo obcinają mieczami łby hydrze. Aczkolwiek gdy idzie na przykład o minotaura, to granatnik załatwiając sprawę szybko, choć - kiwnął dłonią wskazując, że w pełni rozumie jej wcześniejsze obiekcje względem technologicznych zdobyczy ludzkości - brzydko, z zamieszaniem i śmierdząc, ma mniejszą szanse na smutny kondukt pogrzebowy herosa niż rzucanie się na bykogłowego z mieczem. I większą, że bykogłowy zostanie wyeliminowany.

Lucifer wskazał siebie teatralnym gestem.
- Ja oczywiście pajacuję na treningach. Przecież się z tym nie kryję. - W geście uczciwości rozłożył ręce.  - Ten obóz jest jednak po coś. Eliminacja potworów, te sprawy, to jedno z jego przeznaczeń. Cóż zatem można rzec o kimś, kto idzie z włócznią na hydrę? Piękno, finezja, zespolenie duszy z bronią, nie jest tu pajacowaniem gdy można ją po prostu poczęstować strzałem z karabinu przeciwsprzetowego? - Spojrzał na nią zaciągając się papierosem.
Blake Simmons
Blake Simmons
Re: Trening czyni mistrza Czw 19 Lis 2020, 08:59

Blake przyglądała się Luciferowi, gdy ten snuł swoje przemyślenia, zdziwiona, a jakże, tym jak szczerze one brzmiały z ust syna Lokiego. Może to ona była naiwna, jednak coś jej podpowiadało, że tym razem to nie do końca było przedstawienie godne Boga Kłamstw. A nawet jeżeli faktycznie to głębokie zamyślenie widoczne w oczach mężczyzny było tylko grą aktorską, musiała mu przyznać, że cholernie dobrą.
Słysząc kolejny, poniekąd, komplement ze strony Lucifera, uniosła lekko swoją brew w wyrazie podejrzliwości, jednak mimowolnie na jej ustach pojawił się cień uśmiechu, ponieważ mówił o jej treningu w taki sposob, w jaki sama go odczuwała.
- Nigdy bym nie powiedziała, że podczas swoich usilnych prób powstrzymania wszystiego i wszystkich przed nauczeniem cie władania białą bronią, znalazłeś chwilę uwagi żeby spojrzeć jak trenuję - odparła, szczerze tak wlasciwie i bez ironii, a do jej głosu wdarła się wręcz nuta rozbawienia i czegoś, co mogło przypominać nawet odrobinę sympatii.
Jego kolejny potok słów sprawił, że zapomniała o rozciąganiu, skupiając swoją uwagę na ich rozmowie. Nie mogła się nie zgodzić z jego porównaniami, więc gdy skończył, uśmiechnęła się nieznacznie, jakby ta rozmowa zaczęła sprawiać jej sporą satysfakcję, bądź wręcz przyjemność. Zadziwiające gdy ktoś, na kogo kurwi się przez większość czasu, nagle okazuje się rozmówcą lepszym od wielu bliższych znajomych.
- Jestem przede wszystkim wojownikiem, Lucy, a jeżeli w mojej walce jest jakaś doza artyzmu, to tylko po to żeby tworzyć krwawą i okrutną sztukę. Kiedy trzymam dwa miecze w dłoniach, nie myślę o tym czy przypominam bardziej Achillesa czy może jakaś starożytną rzeźbę... Koniec końców oczywiście, że liczy się tylko efekt. Wygrana. To czyja krew namaluje obraz na ziemi.
Przechyliła lekko głowę na bok, patrzac na mężczyznę, który wypuszczał dym papierosowy z ust i  tym razem wyraźnie widząc w nim przystojnego syna Lokiego, a nie upartego błazna.
- Nie myśl że nie doceniam prostoty i skuteczności, którą daje broń palna i wybuchowa - roześmiała się mimowolnie, delikatnie, a był to, jak zwykle, zadziwiająco ładny śmiech jak na córkę Aresa. - Chaos i zniszczenie. To musi być głośne, śmierdzące i efektowne... - urwała, przez chwilę się zastanawiając nad czymś. W końcu podeszła do Lucifera i z dozą swojej bezpośredniej ciekawości sięgnęła po jego zapalniczkę wczytując się w napis na niej wygrawerowany.
- Wcale się tak od siebie nie różnimy, uparcie skupiając się na tym co robimy najlepiej, a jednocześnie doceniając wszystkie pozostałe skuteczne metody. Koniec końców i tak chodzi o to żeby pozbawić życia.


Trening czyni mistrza Tumblr_n7zyul0WmR1s57bimo1_500
Lucifer Černý
Lucifer Černý
Re: Trening czyni mistrza Czw 19 Lis 2020, 13:46

- Och, spoglądam. Zostawiając już z boku przyjemne walory obserwacji to nawet jedynie patrząc można się wiele nauczyć... poznać - Lucy z dyskretnym uśmiechem odpowiedział na półsceptyczny komentarz Blake względem informacji o jego przyglądaniu się jej treningom. - Czy to względem sztuki walki, czy osoby.

Milczał wsłuchując się w kolejne zdania wypowiadane przez córkę Aresa. Z przyjemnością. Mówiła więcej z każdą chwila, co wskazywało na jej niewymuszony udział w tej wymianie zdań. Zresztą... o ile zdążył wyrobić sobie o niej opinię, to ciężko byłoby ją zmusić do czegokolwiek. Żywiołów się nie przymusza.
- Achillesa? Ty? Nie, nie przypominasz go. - Uniósł obie dłonie na wysokość swojej piersi, wnętrzami do spodu, jakby trzymał w nich niewidzialne... coś. Choćby piłki do siatkówki. - Nie jego liga - rzucił mimochodem, jakby nie potrafił nie złamać jakimkolwiek głupawym żartem, rozmowy toczącej się poważnie.
Znów zaciągnął się papierosem oddając zapalniczkę po która sięgnęła. Od razu przyjął na powrót pozycję leniwego lessera wyciągniętego na ławeczce, by  utrudnić sobie ewentualną próbę odbioru drobiazgu. Zdawał się mową ciała epatować krótkim: "Keep it".
- Trochę się jednak różnimy, i nie nie chodzi mi tu tym razem o kwestię Achillesa i budowy ciała - rzekł chwilę po tym jak wypuścił nosem chmurkę dymu. - Ale fakt, efektywność nie zna tu dysonansu w aspekcie zabijania. Czy brzydko, czy ładnie zrobić w czymś krwawą dziurę, to chodzi przecież o to samo. Choć wiesz co? - Zastanowił się nad czymś i rozpromienił jakby wpadł na odkrycie co najmniej równoważne ruchomej czcionce Gutenberga. - Względem tego "pozbawiania życia", to nie wiem czy nie czynimy strasznego marnotrawstwa. A jakby ich brać żywcem? Widziałbym parę metod na wykorzystanie sukkuba, osobiście też nie miałbym nic naprzeciw, aby zrobić wilkołakiem swojego agenta do kontaktów z urzędem skarbowym.
Blake Simmons
Blake Simmons
Re: Trening czyni mistrza Czw 19 Lis 2020, 20:07

Kwestię obserwacji i poznawania jej osoby i walorów podczas treningu, Blake skwitowała delikatnym uśmiechem, który można było zinterpretować jako po części pobłażliwy, a po części drapieżny.
- Ciekawe. Może kiedyś odważę się zapytać co więcej zaobserwowałeś – odparła tylko, a w jej głosie mógł usłyszeć nutę zaintrygowania. Prawdą było, że akurat Simmons z odwagą, czy to w walce czy też w rozmowie, nie miała problemu i najwyraźniej samo stwierdzenie miało po prostu okazać jej szczere zaciekawienie. W jakiś taki pokrętny może sposób, który dowodzi jedynie temu, że kobiety ciężko zrozumieć.
Faktycznie nie było mowy o przymuszaniu jej do czegokolwiek, a osoba Lucifera najzwyczajniej w świecie wzbudziła jej zainteresowanie, stąd córka Aresa z chęcią, o którą jeszcze pół godziny temu w życiu by się nie podejrzewała, prowadziła z nim tę rozmowę.
Na jego definitywne odrzucenie porównania do Achillesa roześmiała się delikatnie pod nosem.
- Niech ci będzie. Całkiem trafne – przyznała z urokliwym zmrużeniem oczu, będąc jak zwykle pozbawioną nawet cienia uczucia wstydu czy konsternacji. No ale też nie przesadzajmy z tymi dwiema piłkami do siatki, trudno sobie wyobrazić próbę treningu z czymś takim. Nie za duże, nie za małe... no nieważne.
Wcale nie miała zamiaru przywłaszczać sobie zapalniczki, chociaż napis na niej wygrawerowany sprawił, że kącik jej ust uniósł się delikatnie ku górze. Przez chwilę obracała przedmiot w palcach, słuchając dywagacji Lucifera. Gdy nadmienił, że znalazłby parę sposobów na wykorzystanie sukkuba, jej samej również przemknęło przez myśl pewne wyobrażenie, a z gardła wyrwało się nawet zgodne „mmmmhmm”, jakby obydwoje mogli mieć bardzo podobne rzeczy na myśli... chociaż wizja wilkołaka w urzędzie skarbowym, która pojawiła się w następnej chwili, nieco zaburzyła ten równoległy tok myślenia. Simmons zrobiła krok do przodu i wyciągnęła rękę z zapalniczką w stronę Lucifera, jakby już zaspokoiła swoją przedmiotową ciekawość, będąc jednocześniena tyle blisko żeby nie zmuszać go do znacznego podnoszenia się z wyraźnie wygodnej pozycji.
- Czemu nie? Słyszałam, że ujarzmianie dzikich zwierząt leży w twoich predyspozycjach. – Uniosła brew lekko ku górze z delikatnym, cwanym uśmiechem, jakby fakt, że sama również wie na jego temat co nieco wyraźnie jej odpowiadał, w obliczu jego własnych rzekomych obserwacji. - Chciałabym zobaczyć jak żądny krwi wilkołak załatwia ci zwolnienie z podatku dochodowego. Myślisz, że faktycznie zbyt często z góry zakładamy, że pewne stworzenia po prostu są przesiąknięte nikczemnością?. - Zastanowiła się na chwilę nad tym własnym pytaniem, aż w końcu  wzruszyła ramionami z dziwnym chociaż dość malowniczym grymasem na twarzy. - Z drugiej strony czy to ważne kto jest tym dobrym, a kto tym złym, skoro na koniec dnia to my przeżyjemy?


Trening czyni mistrza Tumblr_n7zyul0WmR1s57bimo1_500
Lucifer Černý
Lucifer Černý
Re: Trening czyni mistrza Pią 20 Lis 2020, 23:28

Lucifer odebrał zapalniczkę i powolnym, leniwym ruchem wsadził ją na powrót do swojej kieszeni.
- Ujarzmianie dzikich... Taaaak, tak właśnie... - Pokiwał powoli głową w sposób jakby przytakiwał równolegle nie tylko słowom Blake, ale i swoim myślom. Spojrzał Blake w oczy i otworzył usta aby coś powiedzieć, ale po chwili zamknął je.
- Och, nie twierdzę, że nikczemne nie są - odezwał się beztrosko w odpowiedzi na jej kolejne słowa, maskując tym ulotną chwilę z której  można było wywnioskować, że chciał rzec coś zupełnie innego. - Nikczemność... - powtórzył, jakby smakował to słowo. - Brak honoru, podstępność, łajdactwo, bezecność, odstępstwo od norm uznanych za właściwe. Och jakże to złe i straszne. - Teatralnie zrobił minę wskazującą krańcowe obrzydzenie. Z tak dosłowną przesadą, że nie powstydziłby się jej Michael Jackson na spotkaniu nawróconych na właściwą ścieżkę anonimowych pedofilów. - Wedle słów zawartych w Völuspa, moje rodzeństwo zajebie Odyna i Thora w Ragnarok, a tatko wesoło śpiewając szanty będzie prowadził przeciw Asgardowi Nagelfara i zabije Heimdala. - Uśmiechnął się szeroko, ale spojrzenie stało się chłodniejsze. - My, dzieci Lokiego, w odróżnieniu od reszty tego Nordyckiego bajzlu, mamy wybór. Każde, które jest tu obrało ścieżkę herosów stawiające nas w opozycji do tego co zrobi tatko i jego najsłynniejsze dzieci. Jednak pierdolenia o nikczemności i dobru, to ja jednak Blake nie kupuję. - Lucy poprawił się na ławeczce by było mu wygodniej. - Jak będzie trzeba, to wilkołaka odstrzelę, bo mi rozwala ludzi, których lubię. Ale to jakim jest to wina bogów, albo klątw jakichś zawistynych frajerów. Sukkub też mało winien, bo jego celem istnienia jest ruchanie. Robi co musi. Mam gdzieś ich nikczemność... Ale fakt, najfajniej by stając przeciw nich karmić się po prostu myślą, że jak przyjdzie co do czego to oni będą fruwać w alegorii kopalni hamburgerów.
Blake Simmons
Blake Simmons
Re: Trening czyni mistrza Pon 23 Lis 2020, 19:29

Blake uchwyciła spojrzenie Lucifera, który ewidentnie nie powiedział na głos czegoś, co chodziło mu po głowie, jednak nie zamierzała zaczynać wiercić mu dziury w brzuchu z tego powodu. Nie bywała wścibska, szczególnie w przypadku osób, z którymi znajomość nie był na zaawansowanym poziomie. Dlatego też na jej twarzy pojawiło się jedynie delikatne zaciekawienie, jakby chciała dać mu do zrozumienia, że jego zachowanie nie umknęło jej uwadze. Bez zawahania jednak przyjęła odejście od tego tematu.
Słuchając o jego rodzinie wzięła łyka wody ze swojego bidonu, przez chwilę pozwalając sobie na uczucie żalu, że to jednak nie piwo, a oni nie siedzą sobie przy jakimś barze. Jakoś są takie miejsca, w których pewne rozważania smakują lepiej, a alkohol zdaje się być właśnie tą idealną przyprawą. Nie spodziewała się po Luciferze takich szczerych przemyśleń, a z każdym jego słowem docierało do niej jak prymitywnie proste zdanie na jego temat wyrobiła sobie przez lata. Na ułamek sekundy pozwoliła na to żeby ogarnęło ją z tego powodu gorzkie poczucie porażki, a chociaż to co mówił mężczyzna docierało do niej bardzo wyraźnie, zdawało się, że popadła w pewne zamyślenie. Kiedy skończył, przez chwilę nie odpowiadała, przyglądając się mu bacznie.
- Masz rację – odparła w końcu spokojnym głosem, chociaż widać było, że to nie nad tą kwestią się zastanawiała chwilę wcześniej. Mogła mu powiedzieć, że jako córka Aresa też nie zgadza się z powszechnym określeniem zła. Przez chwilę nawet wahała się czy by nie poruszyć tej kwestii, jednak jako osoba nauczona dystansu do innych po prostu nie mogła się przemóc. Ileż to razy ją samą oceniano przez wzgląd na pochodzenie, jako osobę skłonną do kłótni, wybuchową, wręcz nieobliczalną. Oczywiście, nie ona jedna w obozie się z tym stykała, jednak nie mogła nic poradzić na to, że dzieci Aresa wzbudzały ogólną niechęć. Zupełnie jak dzikie zwierzęta, agresywne i niegodne zaufania. Rozumiała podejście Lucifera, poczuła też przypływ sympatii do niego, po jego słowach, ale nie potrafiła odwdzięczyć się tym samym. Blokada społeczna... Tak, można było to nazwać w ten sposób. W każdym razie temat zszedł na poważne tory, a ona, stojąc przed ledwo znanym jej synem Lokiego, nagle zapragnęła się przed nim otworzyć, bo przecież brzmiał jakby mógł ją zrozumieć. Chociaż przecież pewności mieć nie mogła.
Może jednak faktycznie zabrakło tej komponenty alkoholu..
- Masz rację – powtórzyła tylko jakby dobitnie kwitując ich rozmowę i jednocześnie podejmując ostateczną decyzję żeby jednak pozostać zamkniętą księgą.
Jak zawsze, Blake. Jak zawsze.
Rozejrzała się po pustej sali treningowej.
- Wychodzi na to, że skończyłam trening, a ty w końcu jesteś wolny – powiedziała i spojrzała na mężczyznę z lekko uniesionymi brwiami. Przelotny uśmiech, który pojawił się na jej ustach, był jakby… nie do końca przekonujący?


Trening czyni mistrza Tumblr_n7zyul0WmR1s57bimo1_500
Lucifer Černý
Lucifer Černý
Re: Trening czyni mistrza Wto 24 Lis 2020, 02:08

- Jeszcze nie - Lucy odpowiedział po dłuższej chwili milczenia.
Spoglądał przy tym na Blake spod lekko przymrużonych oczu starając się ją rozgryźć.
Jej zdawkowe "Masz rację" zaskoczyło go. Umysł Lucifera pracował starając się poukładać rozsypane przed nim puzle. Gdyby nie zgadzała się z nim i miała jakże czarno-białe podejście do świata, to na tak jawne zaproszenie do sprzeczki, osoba jej pokroju zapewne zareagowałaby choćby w sposób mogący prowadzić do scysji. Z jej opinią jako osobą o raczej niezbyt długim loncie i w dość sporym hołubieniu heroicznej spuściźnie, Lucifer nie wykluczał jednak raczej wybuchu nawet całkiem malowniczego. Jasny, sztywny i zabetonowany podział na dobro i zło, był przecież jasno, odgórnie nakreślony. Otwarte negowanie tego i... "Masz rację"?
Ale z drugiej strony jeżeli Panna Simmons pod płaszczykiem pracującej nad doskonałością heroiny i wybuchowej córki olimpijskiego fuhrera potrafiła w głębi wzbić się ponad czerń i biel, dostrzegając całą gamę szarości i łączącego się z tym, radosnego, przyziemnego relatywizmu, to czemu tylko: "Masz rację"?

*Miss Simmons?  You had my attention... but now you have my curiosity* - sparafrazował w myślach cytat z Django, Quentina Tarantino.
Sęk w tym, że kluczem była tu cierpliwość. Coś podszeptywało Luciferowi, że drążenie tu i teraz nie będzie najlepszym pomysłem.

- Jeszcze nie - powtórzył uśmiechając się szeroko. - Bo ja właściwie nie zostałem przysłany tu na trening - dodał wskazując tym samym, że jego obecność tu nie wiązała się stricte z beznadziejną upartością dowództwa.
Uniósł się z ławki i przeciągnął lekko.
- Padły słowa mniej więcej znaczące "masz wolne dopiero jak posprzątasz salę po ostatnim trenującym", a więc moja wolność chwilowo kryje się tam. - Wskazał drzwi do schowka, gdzie przechowywane były środki czystości, mop i inne tego typu 'precjoza'.

- Ale co to dla mnie... - Skupił się i w jedną chwilę zmienił się w kogoś innego. Przed Blake nie stał już Lucifer.
XXI wiek, powszechne równouprawnienie. I ta reklama pokazująca umięśnionego modela odzianego tylko w fartuch i rękawiczki, co miało nadać jednej z reklam środków czystości humorystyczną wymowę odwróconego płciowo motywu "perfekcyjnej pani domu". Choć fizjonomia Lucy została w pełni zmieniona na aktora, to pozostał ten sam uśmiech i wesołe ogniki tańczące w oczach.
- Dla nas - poprawił się.
Blake otoczyło kilka innych, identycznych postaci w fartuszkach i gumowych rękawicach.
Blake Simmons
Blake Simmons
Re: Trening czyni mistrza Sro 25 Lis 2020, 19:14

Nie wiedziała jakiej odpowiedzi się spodziewała po swoim lakonicznym komentarzu. Może, w swoim dość antyspołecznym przekonaniu, które opierało się na zakładaniu z góry, że nikt tak naprawdę nie ma dobrych zamiarów za darmo, oczekiwała, że syn Lokiego okaże się kolejnym rozmówcą, który nie czerpał z tej przypadkowej wymiany zdań zbyt wielkiej satysfakcji czy przyjemności i wykorzysta pierwszą okazję żeby ją przerwać?  Może, w swoim strachu przed okazaniem zaangażowania, nawet w tak trywialnej sytuacji, chciała sprowokować okazanie braku dalszego zainteresowania? Jeżeli tak, to, o zgrozo, wychodziła na osobę głodną uwagi, a przecież…
A chuj, w końcu kto nie lubił widzieć zainteresowania w oczach drugiej osoby?
Może właśnie ta ciekawośc, która pojawiła się w oczach Lucifera była taka pociągająca? Tfu, przyciągająca. Jak przyciąganie uwagi. Albo magesów.
Uniosła delikatnie jedną brew, kiedy mężczyzna oznajmił, że musi jeszcze posprzątać salę. Była niemalże pewna, że żaden z herosów z takim stażem jak on, nie otrzymywał takich przyziemnych zadań, chyba że coś ostro przeskrobał.  Była w stanie jednak uwierzyć, że dowódcy mieli dosyć jego oporu względem treningów z białą bronią i zrobili to czysto złosliwie. Na jej ustach pojawił się rozbawiony półusmiech, który zaraz potem, pomimo jej starań, zmienił się w lekki śmiech, kiedy zobaczyła Lucifera w postaci męskiej sprzątaczki. Przetoczyła spojrzeniem po jego identycznych pomocnikach, po czym podeszła bliżej oryginalnego Lucifera i przygładziła fartuch na jego hollywoodzko umięśnionej piersi, jakby poprawiała niewidzialne zagniecenia.
- Godne podziwu, trzeba przyznać – odparła z wciąż widocznym rozbawieniem w ciemnych oczach, a jej głos zrobił się jakby lżejszy. Zmrużyła lekko powieki z dozą charakterystycznej dla siebie urokliwej złośliwości. - Prawie zaczęłam ci współczuć, ale widzę, że sobie świetnie poradzisz.
Przeszła przez salę, zabierając ze swojego pierwotnego miejsca treningowego dwa miecze, które zaraz zmieniły się z powrotem w złote pierścienie, zajmując miejsce na palcach brunetki. Sięgnęła po ręcznik i przewiesiła go sobie przez ramię, po czym odwróciła się w stronę Lucifera, nie do końca wiedząc do której z jego kopii powinna się odezwać. Łatwo było go zgubić w tym tłumie sobowtórów, chociaż jakby miała zgadywać, odezwałaby się do tego, który w obecnej chwilii robił najmniej, bądź wręcz nie robił nic, tylko przyglądając się pracy pozostałych. Sama zapewne tak właśnie by zrobiła.
- Mi zatem nie pozostaje nic innego jak gorący prysznic, może sauna.. - zastanowiła się przez chwilę, jakby nie była pewna czy może sobie pozwolić na aż taki relaks. W końcu na jej ustach pojawił się cwany uśmiech. - Tak. I butelka piwa. Jak myślisz, brzmi dobrze?
Ostatnie pytanie mogło być zarówno dla podkreślenia, że dla niej dzień obowiązków w przeciwieństwie do niego się skończył. Jednak bądźmy szczerzy, chyba żadne z nich nie miało wątpliwości, że Lucy poradzi sobie ze sprzątaniem w trymiga, tak więc może jednak była to jakaś propozycja?


Trening czyni mistrza Tumblr_n7zyul0WmR1s57bimo1_500
Lucifer Černý
Lucifer Černý
Re: Trening czyni mistrza Czw 26 Lis 2020, 18:05

- Ludzkość wynalazła kilka rzeczy, które są nie tyle fajne, co powinniśmy wręcz z płaczem na kolanach dziękować za to, że powstały - odpowiedział jeden z modeli-sprzątaczy. Ten, który siłował się z mopem. Pozostałe kręciły się jedynie pozornie bez celu. Możliwe, że moc Lucy pozwalająca mu na tworzenie projekcji samego siebie, nie była jeszcze rozwinięta na tyle aby uczynić je materialnymi i jego zapowiedź bilokacyjnego radzenia sobie ze sprzątaniem była jedynie czczą przechwałką.
A może nie?  
Natomiast projekcje z pewnością mogły mówić:
- Pismo - odezwała się jedna.
- Internet - zakomunikowała druga.
- Elektryczność - dodała trzecia.
- Albo muzyka filmowa z "Ostatniego Mohikanina" - na powrót odezwał się ten Lucy, który zaczął sprzątanie. - Z pewnością wśród nich znajduje się chłodne piwo pieszczące przełyk po skończonej pracy.

Lucifer wyszczerzył się w szerokim uśmiechu.
- Mam zamiar sprawdzić ile jestem w stanie w siebie dziś wlać  "U Bandyty Keitha"
Blake Simmons
Blake Simmons
Re: Trening czyni mistrza Czw 26 Lis 2020, 21:49

Blake patrzyła jak sobowtóry Lucifera snują swoje rozważania, z pomieszaniem rozbawienia i konsternacji w swoich ciemnych oczach, podczas gdy Lucifer sam w sobie zdawał się wcale nie spieszyć z wypełnieniem swojego ostatniego obowiązku tego dnia. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że miał w zanadrzu sposób aby się z tym uporać w kilka chwil, jednak nie mogła mieć pewności. Z drugiej strony dlaczego miałoby mieć to dla niej jakieś znaczenie? Dobre pytanie.
Kiedy wspomniał o barze Keitha, uniosła delikatnie brwi, jakby jego postanowienie czy też wyzwanie, które miał zamiar podjąć, bardzo ją zaintrygowało. Zastanowiła się przez chwilę.
- Brzmi jak plan - rzuciła tylko, ze swoją zwyczajową bezpośredniością, bo chociaż słowa mężczyzny nie brzmiały jak zaproszenie, właśnie tak postanowiła je potraktować. Albo przynajmniej ukraść jego własny pomysł, który poniekąd pokrywał się z jej własnymi planami. Uśmiechnęła się przy tym urokliwie z wręcz niewinną dozą drapieżności, po czym odwróciła się od Lucifera i jego towarzyszy i ruszyła w stronę damskiej przebieralni. - Czymże byłoby takie wyzwanie bez odrobiny rywalizacji? - Pytanie zostało rzucone w przestrzeń, ni to do samej siebie, ni to do Lucifera. W każdym razie zanim zniknęła za drzwiami uniosła rękę do góry, w geście pozdrowienia.
- Nie każcie mi czekać na siebie, będę się spieszyć.

zt
Sponsored content
Re: Trening czyni mistrza

Trening czyni mistrza
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1
Similar topics
-
» Muspelheim - Viviana i Odysseas - trening



Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: OFFTOP :: Archiwum :: Fabuła-
Skocz do: