Pozostałości z wieży DpyVgeN
Pozostałości z wieży FhMiHSP


 

Pozostałości z wieży

Admin
Admin
Admin
Pozostałości z wieży Sob 27 Cze 2020, 17:51

Pozostałości z wieży QOGky1y
Alva Bergman
Alva Bergman
Re: Pozostałości z wieży Wto 21 Lip 2020, 19:11

Cała ta misja wydawała się być coraz dziwniejsza. Myślałam, że źródło problemu już dawno zabiłam, ale im dłużej nad tym myślałam, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że przecież wataha, nawet taka duża, nie pozostawiłaby takich obrażeń. I jeszcze te drzewa; niemożliwe było, żeby to były zwyczajne wilki.
Im głębiej w las, tym bardziej ten się kończył. O ironio. Nawet nie potrafiłam sobie przypomnieć, kiedy po raz ostatni byłam akurat w tym miejscu, a przecież często decydowałam się na wycieczki zarówno po obozie, jak i jego obrzeżach. Mimo wszystko moją uwagę przykuło coś innego - satyr. I mnóstwo krwi. Zmarszczyłam brwi i przykucnęłam przy jego ciele, starając się zauważyć cokolwiek dodatkowego. Pióro; czyżby to mogły być harpie? Ale dlaczego zaatakowały tak nagle?
Mocniej zacisnęłam palce na łuku, odruchowo rozejrzałam się po okolicy i znów spojrzałam na martwego satyra, starając się określić cokolwiek.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Pozostałości z wieży Sro 22 Lip 2020, 19:59

Na ciele satyra można było dostrzec podobne obrażenia jak u chłopca. Był w niektórych miejscach poobijany, a gdzieniegdzie znajdowały się otarcia. Prócz tego na jego policzku widoczne było rozcięcie. Kolejna rana znajdowała się na jego klatce piersiowej. Było to podłużne rozcięcie przechodzące na skos przez jego tors. Tak jak w przypadku syna Demeter, to nie były gładkie linie jak od noża lub miecza, ale lekko poszarpane. Takie same ślady znajdowały się także na jego ramieniu. Były to trzy równoległe do siebie rany w poprzek ręki. Skóra satyra wydawała się blada, a i jego oczy były wywrócone do tyłu. Gdy Alva przyglądała się miejscu i ciału, coś błysnęło lekko w trawie. Była to srebrna bransoleta, która swym wyglądem przypominała splecione ze sobą kłosy jakiegoś zboża.
Po chwili do uszu córki Hel dobiegł ochrypły, paskudny w odczuciu skrzek. Źródło tego odgłosu znajdowało się tuż pod wieżą, a jego właścicielem nie był nikt inny jak harpia. Próbowała wzbić się na swych skrzydłach, by usiąść na skale, ale nie wzniosła się niewystarczająco wysoko. Okazało się, że jedno jej skrzydło jest na tyle uszkodzone, że nie mogła przez nie latach. Harpia zauważyła Alvę i dlatego próbowała się znaleźć wyżej, jakby chciała ją odstraszyć, ale bezskutecznie. Dlatego zaczęła chodzić raz w lewo, raz w prawo i skrzeczeć. Łypała swoimi paskudnymi oczyskami i analizowała sytuacje, choć nie uciekała.

Na reakcję daję czas do 25 lipca, godziny 20:30. Powodzenia!
Alva Bergman
Alva Bergman
Re: Pozostałości z wieży Sob 25 Lip 2020, 13:41

Podniosłam się od satyra gdy tylko uznałam, że dalsze oględziny nie mają sensu. W końcu jego ciało wyglądało praktycznie tak samo. Nie miałam nawet czego dodatkowego szukać, chociaż pióro schowałam do swojej kieszeni; może będę mogła je nazwać swoim trofeum z pierwszej od dłuższego czasu misji. Podchodziłam akurat do czegoś, co błysnęło w trawie, kiedy nagle...
Skrzek!
Nienawidziłam tego dźwięku. Odruchowo sięgnęłam po strzałę, odwracając się w kierunku specyficznego dźwięku. Harpia. A jednak. Wydawała się być całkiem bezbronna, szczególnie przez to skrzydło, a jednak wciąż była bestią. Zmarszczyłam brwi, odchodząc o jeszcze kilka kroków i celując strzałą w jej korpus. W głowie wciąż szukałam wytłumaczeń, wszelkich informacji na temat bestii...
Czy to czasem nie było tak, że dusze zabitych przez nią stają się ozdobą gniazda? Przecież nigdzie nie widziałam miejsca, w którym mogła "mieszkać". A żeby zarówno heros jak i satyr był wolny, musiałam dostać się do jej gniazda. Że też tak nie mogłam po prostu jej zabić.
- Jak mnie nie zabijesz, to pomogę ci ze skrzydłem - powiedziałam głośno, wyraźnie, chociaż chłód bił od mojego głosu całkiem naturalnie. Nawet nie wiedziałam, czy mnie rozumie i będzie skora do współpracy. Najwyżej nie wyjdę z tego cało, trudno się mówi. Powoli odłożyłam strzałę, żeby sięgnąć po błyskotkę znajdującą się w trawie i przyjrzeć jej się, niezbyt dokładnie; wciąż przyglądałam się harpii. W końcu w każdej chwili mogła mnie zaatakować, musiałam być na to gotowa.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Pozostałości z wieży Nie 26 Lip 2020, 13:08

Harpia wpatrywała się cały czas w Alvę, łażąc raz w jedną stronę raz w drugą. Była wyraźnie podminowana, o czym świadczyły jej niespokojne ruchy. Czujnie obserwowała córkę Hel, chyba jeszcze nie do końca pewna czy atakować, czy może uciekać. Kiedy Alva zaczęła się o niej zbliżać, pokręciła dziwnie głową i zaskrzeczała ponownie, ale tym razem głośniej, jakby w ten sposób ostrzegała ją. Cofnęła się odrobinę do tyłu, w kierunku wieży. Powoli stawiała kroki wstecz, zbliżając się do kawałka podburzonej ściany. Gdy znalazła się przy niej chciała znowu się wzbić, by się na nią wdrapać, ale ponownie nie doszło to do skutku. W tym momencie Alva mogła dostrzec na szczycie ścianki pozwijane gałęzie, które były prawdopodobnie fragmentem niedokończonego gniazda. Choć harpia nie zdołała przygotować w pełni swojego lokum, coś błysnęło spomiędzy badyli. Był to spory kamień, a może nawet coś na wzór kryształu, bo miał półprzeźroczystą strukturę, a w jego wnętrzu coś wydawało się mienić. Potwór kręcił się nerwowo pod ścianą, jakby chciał bronić tego miejsca przed kolejnym intruzem.

Czas na odpisanie masz do 29 lipca, godziny 20.30. Powodzenia!
Alva Bergman
Alva Bergman
Re: Pozostałości z wieży Wto 28 Lip 2020, 10:54

Rejestrowanie i analiza jej zachowań nie należało do najtrudniejszych. Widać było, że nie jest zadowolona, ale z drugiej strony też można było wyczuć pewnego rodzaju bezbronność w jej zachowaniu. Hm, nysgjerrig. Z jednej strony stanowiła niebezpieczeństwo, chociażby ze względu na to, jakim potworem była, a z drugiej - to skrzydło nie pozwalało jej na wiele. Ptak bez skrzydeł jest tylko korpusem, pozbawionym możliwości ucieczki. Może tylko atakować, a mimo to jest łatwym celem, bo przecież nie uniknie żadnego ataku przez wzbicie się w powietrze. Czy powinnam jej pomóc po tym, jak zabiła satyra oraz młodego herosa?
Nawet się nad tym nie zastanawiałam. W oku błysnęło mi jakimś światłem, a kiedy spojrzałam w górę, jakby chcąc znaleźć jego źródło, zauważyłam coś na wzór gniazda. Czyli młoda harpia zdecydowała się kupić ozdoby bez remontu mieszkania? To jak wieszanie obrazu na nieotynkowanej ścianie. Spomiędzy gałęzi zauważyłam kryształ; czyli moja wiedza na temat bestii nie poszła na marne. Świetnie, przynajmniej jedną duszę będę w stanie ocalić, zanim nadejdzie czas na moją.
- Naprawdę nie chcesz współpracować, co? - spojrzałam jeszcze na bestię, myśląc nad sposobem, w jaki zrzucę te kilka badyli ze ścianki. Zmarszczyłam tylko brwi, rozglądając się raz jeszcze po swoim otoczeniu. Ruiny. Dlaczego akurat tutaj?
W dłoń wzięłam kamień, średniej wielkości; sama nie wiedziałam, czy będę w stanie akurat nim trafić i zrzucić nieskończone dzieło, ale bardziej zależało mi tylko na tym krysztale. Podrzuciłam go w dłoni na kilka centymetrów, w celu sprawdzenia, jak bardzo jest ciężki, spojrzałam jeszcze na harpię i wyciągnęłam dłoń w tył; wymierzyłam odległość i rzuciłam kamieniem prosto w gniazdo, chcąc tylko zrzucić kryształ. Kiedy ten tylko znalazł się w locie, złapałam za łuk i naciągnęłam strzałę na cięciwę, wymierzając między oczy ptaka. Byłam gotowa na każdą reakcję. Mogła mnie zaatakować, będę w stanie to odeprzeć.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Pozostałości z wieży Sro 29 Lip 2020, 20:05

Alva miała wystarczającą wiedzę do tego, by stwierdzić jakie zwyczaje mogą mieć takie potwory jak harpie. Już dawno temu przyszło jej na myśl, że lubią zbierać trofea swoich ofiar, co potwierdziło się w momencie znalezienia niedokończonego gniazda. Nie wiadomo dlaczego harpia postanowiła zdobyć swój pierwszy eksponat jeszcze zanim dokończyła budowania swojego leża. Jedyne osoby, które miały z nią styczność jeszcze przed córką Hel, nie żyły.
Harpia znowu zaskrzeczała ochryple, jakby w ten sposób odpowiadała Alvie. Nie wiadomo czy w ogóle ją zrozumiała, choć prawdopodobnie nie. Mimo wszystko, jej zaskrzeczenie można było uznać jako potwierdzenie, że nie zamierza odstąpić swojego gniazda, a tym bardziej podzielić się swoim nabytkiem. Kiedy harpia dostrzegła lecący kamień, natychmiast się poderwała, wymachując swoimi skrzydłami. Udało jej się tylko podskoczyć, zresztą jak zwykle, i narobić chaosu swoimi wypadającymi piórami. Próbowała zamachnąć się swoimi szponami, by podjąć się ataku, ale w tym momencie strzała trafiła ją w pierś. Może i Alva celowała jej w oczy, ale harpii udało się skoczyć w takim momencie, że grot zatopił się w jej korpusie. Pomimo tego, strzał był dla niej śmiercionośny. Wydała z siebie ostatni odgłos i padła trupem.
Wracając do kwestii kamienia, który swym wyglądem przypominał kryształ, Alva oczywiście trafiła w niego, a ten wychylił się z gniazda i spadł prosto na ziemię. Kiedy tylko się zderzył z podłożem rozkruszył się na kawałki. Światełko, które było w nim widoczne rozproszyło się niczym dziwna mgiełka, a dźwięk który temu towarzyszył przypominał jakiś szept, albo westchnienie.
W pobliżu nie było już zagrożenia, a przynajmniej nic już nie czyhało na Alvę. Córce Hel udało się znaleźć harpię, która narobiła takiego bałaganu i rozprawić się przy okazji z paroma wilkami, które przeszkadzały w wykonaniu misji. Kryształ został zniszczony, co oznaczało, że dusze pokonanych przez potwora zaznały spokoju. Alva mogła już bezpiecznie wrócić do obozu i powiadomić pozostałych o tym co ją spotkało.

Alva, gratuluję ci pomyślnego ukończenia misji! Cieszę się, że wytrwałaś do końca i nie zrezygnowałaś pomimo braku obecności herosów, którzy zgłosili się na misję razem z tobą. Dostajesz już "zt", ale jeśli chcesz, możesz oczywiście jeszcze napisać w tym temacie i odnieść się do zakończenia twojej misji.

zt

Na misji ponieśli śmierć:
Levi Auer
William Eilish

NAGRODA:
- 8 pkt. dla zwykłych umiejętności (za sumienne i terminowe odpisywanie)
- 3 pkt. dla umiejętności boskich (za pokonanie swoich przeciwników, rozbicie kryształu i sprawnemu działaniu)

Dziękuję i oby tak dalej!
Brandon Farrell
Brandon Farrell
Re: Pozostałości z wieży Czw 02 Lis 2023, 14:22

Ostatnie dni w wykonaniu Brandona były bardzo intensywne, co przełożyło się na brak możliwości treningów z Rosaliną, która niestety była dopiero któraś tam w kolejności z racji jej indywidualnych potrzeb ćwiczeniowych. Pierwszeństwo mieli zawsze herosi z dużymi brakami, którzy musieli nadrobić zaległości, by prezentować odpowiedni poziom. Gomes miała jedynie małe problemy z bronią palną, dlatego też mimo ogromnych chęci Farrell nie mógł poświęcić jej ostatnio tyle czasu, ile sama kobieta by oczekiwała.
Dziś jednak w końcu uda im się spotkać, co dla samego syna Vidara było świetną informacją, gdyż trochę stęsknił się za koleżanką. Cieszył się więc na ten trening i już od rana był w szampańskim nastroju mimo tego, że ćwiczenia wyznaczone mieli dopiero na późny wieczór. Brandon przeprowadził zatem wszystkie szkolenia oraz wziął udział w popołudniowym patrolu, a następnie po powrocie do domu wykąpał się, przebrał i był gotów do wstąpienia na strzelnicę zgodnie z umówioną godziną: 19:00. Postanowił jednak zmienić miejsce spotkania, gdyż wpadł na pomysł urozmaicenia treningu. Napisał więc do Rosaliny, by zjawiła się na skraju obozu przy pozostałościach wieży. W międzyczasie przygotował więc cały plan ćwiczeń i kiedy zbliżała się godzina ich spotkania, wyszedł z mieszkania nieco wcześniej, zamiast poczekać i wspólnie udać się tam ze swoją sąsiadką.
Wstąpił po drodze do strzelnicy po broń i amunicję treningową (czyt. pociski nasączone farbą) oraz po kamizelkę kuloodporną, by uchronić najważniejsze narządy przed obiciami i sporymi siniakami. Robiło się już ciemno, dlatego Brandon korzystając ze zdolności fotokinezy rozświetlił teren wokół tworząc małe kule światła, które następnie rozrzucił w obrębie kilkudziesięciu metrów, żeby poprawić widoczność dla rudej, a przy okazji poinformować ją o tym, że już jest na miejscu.
Mężczyzna usiadł na schodach, które prowadziły do wnętrza wieży i wyciągnął telefon, by umilić sobie oczekiwanie na Cabowerdyjkę. Zaczął przeglądać jakieś głupoty w socialach, ale udało mu się trafić też na całkiem fajny artykuł o wycieczkach do Bhutanu, który z ciekawości przeczytał i uznał go za całkiem dobrze przygotowany. Widać było, że pisał to ktoś, kto odwiedził jego ukochaną ojczyznę.
Rosalina Gomes
Rosalina Gomes
Re: Pozostałości z wieży Sob 04 Lis 2023, 21:33

- 3 -

Rose była zawalona pracą w szpitalu. Akurat złożyło się tak, że miała kilka dni z rzędu porody i byłoby naprawdę fajnie, gdyby nie jeden z nich. Na całe szczęście przydała się jej i specjalizacja z neonatologii i hematologii, by szybko znaleźć przyczynę problemów malucha. Rzadko zdarzało się, że dzieci rodziły się z wadami i wywołało to nie małe zamieszanie, ale dzięki temu wciągnęła Elisę w pomoc. Potrzebowała kardiochirurga i to najlepszego z możliwych, by naprawić malutkie serduszko. Chociaż wszystko się udało najbliższe dni spędzała na neonatologii doglądając bobasa.
Jedynie wieczory bywały ciężkie, gdy mąż wychodził na barów robiąc wiadomo co, a ona zostawała sama. Miała wtedy ochotę zajść do sąsiada, ale wiedziała, że był zawalony pracą. Sam generał odwoływał treningi czy tez ktoś przez niego wyznaczony. Kończyło się to tak, że Gomes przesiadywała przy noworodku znajdując ukojenie w pilnowaniu jego spokojnych oddechów.
Dzisiaj jednak w końcu nadszedł dzień, w którym wracasz do trenowania swoich strzałów. Od samego rana masz dobry humor z kilku powodów i chociaż nie przyznasz tego głośno, to twój trener jest jednym z nich. Naprawdę polubiłaś spędzać z nim czas. Drugi bardzo ważny powód to operowany noworodek, którego pod koniec swojej zmiany wypisałaś z rodzicami do domu.
Gdy Rose przebierała się w domu, zerknęła na wiadomość, którą dostała od Brandona. Była ciekawa co mężczyzna planuje, dlatego związała włosy w koński ogon i ignorując komentarze męża, że w jej wieku nie wypada odsłaniać brzucha wyszła na trening. Przejrzała się w lustrze windy dochodząc do wniosku, że być może Revan miał rację. Podciągnęła legginsy nieco do góry zostawiając malutki fragment umięśnionego brzucha odsłoniętym i ruszyła w stronę pozostałości wieży na obrzeżach.
Gomes na miejscu zjawiła się kilka minut przed czasem uśmiechając się na rozświetlony teren. Wyglądało to magicznie... nieco romantycznie, ale od razu odrzuciła tą myśl. Przyszła tu dla treningu i na tym zamierzała się skupić. Podeszła do chłopaka i uśmiechnęła się do niego, gdy ją zauważył.
- Hej. Co tam czytasz? - spytała zaciekawiona, bo wyglądał na bardzo wciągniętego cokolwiek to było. A może nie powinna pytać? W końcu równie dobrze może pisać z jakąś dziewczyną. W końcu sama zachęcała go do randkowania.
Brandon Farrell
Brandon Farrell
Re: Pozostałości z wieży Wto 07 Lis 2023, 13:41

Nawet Brandon słyszał o uratowaniu dziecka przez Rosalinę, co nie było takie oczywiste, bo on ze szpitalem niewiele miał do czynienia tak naprawdę. Wieść o tym jednak szybko się rozeszła po obozie i w którymś momencie trafiła do niego, za co jeszcze nie pogratulował swojej koleżance. To się miało zmienić właśnie dzisiaj, gdyż w dalszym ciągu pamiętał o tym, ale wolał przekazać to osobiście, by miało większy impact.
Uśmiechnął się więc szerzej, gdy zobaczył zbliżającą się do niego Rosalinę i automatycznie schował telefon do kieszeni, a następnie podniósł się ze schodów, spoglądając na Cabowerdyjkę.
- Hej, poradnik „10 rzeczy, które musisz wiedzieć o Bhutanie?” – zacytował jej słowo w słowo tytuł artykułu i od razu uprzedził kolejne pytanie. - Byłem ciekaw, czy będzie to pisane przez kogoś, kto faktycznie coś o nas wie… i wyszło całkiem dobrze – uśmiechnął się lekko, gdyż poza drobnymi mankamentami, które wynikały z jego patriotyzmu, sam artykuł był dobry i odzwierciedlał w sporej mierze mentalność mieszkańców oraz specyfikę samego kraju.
- Zanim przejdziemy do treningu muszę ci pogratulować – zaczął od razu. - Gdyby nie ty, byłoby nas o jedna osobę mniej w obozie – położył dłoń na jej ramieniu i uśmiechnął się szerzej. - Dobrze, że ktoś dogląda tych dzieciaków – sam przecież miał niejako słabość do dzieci, gdyż chciał je posiadać i jako trener bardzo dużo czasu spędzał ze znacznie młodszymi herosami, co tylko utwierdzało go w tym, że każde dziecko zasługuje na szansę.
Czując, jak telefon mu wibruje, na moment odpalił go, by zobaczyć wiadomość, na którą od razu się uśmiechnął.
- Wygląda na to, że jutrzejszy wieczór mam wolny – poruszył wymownie brwiami, jednak bardziej dla żartu, niż dla zasugerowania czegokolwiek rudej. - Miła odmiana po tych kilku intensywnych dniach – skomentował.
- Ale dość o tym, w końcu ty też jesteś tu dla treningu, a nie dla plotkowania z jakimś gówniarzem – zażartował sam z siebie, po czym wyłączył kilka kul światła, które następnie zniknęły. Zostawił tylko dwie blisko nich, by mogli dobrze się widzieć i przy okazji nie potykać o własne nogi. - Dziś wymyśliłem dla ciebie coś specjalnego – rzucił z małym podekscytowaniem w głosie. - Jesteś ciekawa? – spytał, bo może ona tego hype wcale nie odczuwała tak jak on. Warto było zatem skontrolować sytuację i dowiedzieć się, jak na całą tą otoczkę zapatrywała się sama Rosalina.
Farrell co jakiś czas zerkał sobie dyskretnie na brzuch kobiety, który był nieznacznie odsłonięty i musiał przyznać, że miał ogromną ochotę dotknąć ją właśnie w tym miejscu. Z jakiegoś powodu też odczuwał pewne napięcie, które gromadziło się głównie w jego karku i ramionach, aczkolwiek to mogła być wina jej legginsów, idealnie podkreślających kształty, a konkretniej pośladki córki Maniego.
Rosalina Gomes
Rosalina Gomes
Re: Pozostałości z wieży Wto 07 Lis 2023, 22:06

- To dobrze. Najgorzej jak ktoś się mądrzy nie mając pojęcia o sprawie - uśmiechnęła się w odpowiedzi dotyczącej artykułu. Sama niewiele wiedziała o Bhutanie, więc może później wygoogluje sobie ten tekst. Ona sama zresztą lubiła też czytać o swoim regionie i nie raz natrafiała na bzdury, no cóż. Życie.
Ściągnęła lekko brwi nie rozumiejąc w pierwszej chwili za co mężczyzna chce jej gratulować. Przecież nic nie zrobiła, niczego nie osiągnęła... Jakieś plotki o niej chodziły? Zaraz jednak uśmiechnęła się szeroko, a później ciepło na jego kolejne słowa. Teraz to wszystko miało duży sens.
- Dzięki, choć nie dałabym rady bez naszej pani ordynator - zaznaczyła nie chcąc przypisywać sobie do wszystkiego zasług. Może i wyłapała wadę, uratowała dziecko przy samym porodzie, ale to pomoc Elisy w operacji okazała się kluczowa w tym wszystkim. Rose kardiochirurgiem nie była.
- Rozumiem cię doskonale, ja też czekam na jutrzejszy odpoczynek - przyznała niejako wyjawiając, że i ona jutrzejszy dzień ma wolny. Nie sugerowała jednak niczego, ani z jego słów tego nie wywnioskowała. Ot, cieszyli się z odpoczynku, który im się należał.
- Lubię rozmawiać z tym gówniarzem, jak go nazwałeś, ale owszem jestem tu dla treningu - przyznała nieco rozbawiona obserwując jak kilka kul w okolicy gaśnie. Po chwili wróciła spojrzeniem do Brandona.
- No jasne. Jak tylko napisałeś mi ze zmianą lokalizacji zastanawiała się, co wymyśliłeś. Zdradzisz? - uśmiechnęła się lekko zaciekawiona tym, co dla niej specjalnego przygotował. Było to miłe, że tak się starał, bo przecież mogli spędzić czas na strzelnicy, a on nie musiałby wkładać w to za wiele wysiłku.
Podeszła nawet nieco do niego bliżej, by spojrzeć mu w oczy nie mogąc trochę się doczekać, aż zdradzi jej swój plan. Kiedy jednak utkwiła w nim spojrzenie na kilka sekund, musiała się odwrócić spojrzeniem, bo przypomniała sobie to, co do niej chłopak mówił, gdy była u niego na obiedzie... I kolacji.
Brandon Farrell
Brandon Farrell
Re: Pozostałości z wieży Czw 16 Lis 2023, 14:34

Brandon wychodził z podobnego założenia co Rosalina, dlatego też skinieniem głowy zgodził się na jej stwierdzenie, że najgorzej jest wtedy, kiedy ktoś, kto się nie zna, wypowiada się w danym temacie. Co prawda Farrell nie był co do tego jakiś bardzo krytyczny, bo dopuszczał do siebie możliwość, że Bhutan jest bardzo zamkniętym krajem dla obcych i nie da się zobaczyć tam wielu rzeczy z perspektywy zwykłego turysty, ale to nie oznaczało z kolei, że należało wymyślać niestworzone historie na temat tego państwa. Jeśli nie miało się wartości do przekazania, to lepiej było tego nie robić, po prostu.
Machnął ręką na jej reakcję z małym rozbawieniem.
- Elisę wszyscy ubóstwiają, więc możemy bardziej skupić się na tobie i twoich osiągnięciach – puścił jej oczko, uśmiechając się znacznie szerzej. Nie miał zamiaru umniejszać Nero w jej dokonaniach, ale dla wielu to ona była właśnie bohaterką z pierwszych stron gazet i czasami jego zdaniem inni przepadali przy niej, zamiast pławić się w jej zajebistości. Zależało mu zatem na podkreśleniu ogromnej roli Rosaliny w tym wszystkim, która nie tylko domyśliła się i wykryła pewne rzeczy, ale też opiekowała się do końca maluchem, by finalnie wypuścić go zdrowego na zewnątrz i tym samym powiększyć oficjalnie społeczność obozowiczów.
- Masz jutro wolne? – uśmiechnął się lekko, unosząc jedną brew. - Może wpadniesz do mnie na jakiś obiad? – spytał grzecznie, po czym zastanowił się chwilę. - Możemy razem go ugotować albo zjeść coś z kantyny – zaproponował ot tak, bez jakiegoś drugiego dnia. Po prostu polubił spędzanie czasu z Gomes, a wobec ich ostatniej rozłąki, odczuł potrzebę przywrócenia relacji na właściwe tory, gdyż zdecydowanie gorzej mu było wtedy, kiedy zajmował się wszystkimi tylko nie nią.
- W twoich ustach nawet ten gówniarz brzmi uroczo – zachichotał lekko, jednak niecelowo z nią teraz flirtował. To był zupełny przypadek, na którym się złapał, ale finalnie nic z tym nie zrobił, bo przecież było to tak niewinne, że mało kto zauważy.
Poczuł się dość dziwnie, ale jednocześnie przyjemnie, gdy Cabowerdyjka stanęła przed nim i zaczęła z nieukrywaną ekscytacją patrzeć na niego, zapominając przy okazji o tym, że tak długi kontakt wzrokowy może ich w jakiś sposób zawstydzić. Dla zgrywy więc syn Vidara uniósł jedną brew, udając podejrzliwość, a w rzeczywistości próbując ją niejako zachęcić do dalszych czynów poprzez dwuznacznie spojrzenie. Warto też dodać, że ledwo się powstrzymał od tego, by nie przenieść dłoni na jej biodro, które aż samo się prosiło o to, by je dotknąć. Nie mówiąc już o innych partiach ciała, które doskonale odnajdywały się w legginsach rudej.
Gdy odwróciła od niego wzrok, wrócił spojrzeniem do jednej z kul światła i zaczął tłumaczyć swój plan:
- Na schodach leży pistolet i kilka zapasowych magazynków – zaczął. - Poprawiłaś ostatnio wyniki, więc teraz trzeba ci trochę utrudnić rzeczy. Nie możesz być aż tak zajebista, bo się jeszcze w tobie zakocham i co wtedy? – powiedział żartobliwie z pewnym luzem, choć jakby się tak zastanowić, to czy aby na pewno żartobliwie? - Ograniczę ci zatem widoczność i twoim zadaniem będzie trafić mnie kilka razy po ciemku – wyjawił plan, po czym schował jedną rękę do kieszeni spodni dresowych. - Nie będę ci jednak tego ułatwiać, więc niedługo światła znikną, a wraz z nimi ja i tylko od twoich oczu i uszu będzie zależeć, czy mnie zlokalizujesz – dodał. - A z kolei od refleksu, czy trafisz – poruszył prowokacyjnie brwiami.
Przeszedł się kilka kroków w stronę pistoletu i po wzięciu broni, od razu wręczył ją rudej. Uśmiechnął się lekko i ręką przesunął po jej ramieniu, by finalnie strącić małą gałązkę z jej szyi, która gdzieś tam się zawieruszyła.
- Jakiś badylek się do ciebie przykleił – wytłumaczył, by nie pomyślała, że zrobił to po to, ażeby ją dotknąć. Co prawda mógł to zrobić mniej kusząco i po prostu chwycić dwoma palcami gałązkę, a następnie ją strącić, jednak ten wybrał pogładzenie jej po ramieniu i fragmencie szyi. Ewidentnie chodziło tu o co innego.
- Tylko mnie nie pokiereszuj – zaśmiał się lekko i obrócił na pięcie, a następnie powędrował w kierunku krzaków, w których po chwili zniknął. Światła zaczęły gasnąć i już niedługo potem nastąpiła ciemność, pośród której syn Vidara przemykał sobie bez problemów, wszakże on wszystko doskonale widział przed sobą. Zaczął więc krążyć po ruinach i okolicy, chcąc jeszcze bardziej utrudnić Rosalinie potencjalne trafienie.
Rosalina Gomes
Rosalina Gomes
Re: Pozostałości z wieży Sob 18 Lis 2023, 20:22

- Dziękuję, to miłe - przyznała z uśmiechem, gdy postanowił ją bardziej docenić aniżeli panią ordynator. Nie żeby miała coś przeciwko Elisie, uwielbiała kobietę i ceniła ją niezwykle jako lekarza. Brandon jednak nie mylił się z tym, że to właśnie Włoszka jest ubóstwiana i jej zwykle zasługi są przypisywane. Sama słyszała nie raz, jak Nero podkreślała, że to zasługa jej pracowników, ale obóz to obóz. A Elisa była świetną kobietą; piękną, inteligentną, empatyczną. Matka i żona, z czym niektórzy do końca pogodzić się nie mogli. Zwłaszcza z tym ostatnim, tym bardziej, że mowa była nie o byle kim, a Giotto. Pewnie tylko dlatego nie było do niej podchodów. Tak czy inaczej miło było, gdy ktoś właśnie ciebie doceniał i widział twój wkład, a nie tylko jedną osobę.
- Zgadza się - przytaknęła z uśmiechem, by zaraz uśmiechnąć się szerzej. - Wspólne gotowanie brzmi super, ale... - zawahała się. Lubiła spędzać czas z synem Vidara, ale robiła od tygodnia podchody do męża. Chciała w końcu spędzić z nim miły wieczór. Oboje mieli wolne, nie wybierał się nigdzie, bo poprosiła go przecież o to i się zgodził. - Innym razem? - zaproponowała luźno, bo sama propozycja bardzo jej się podobała. Skoro jednak wreszcie przekonała męża do jednego wieczoru, musiała z tego skorzystać.
Zaśmiała się cicho, gdy stwierdził, że nawet ta pseudo obelga brzmi lepiej z jej ust. Nie traktowała tego jako flirt, bo na moment zapomniała o tym, jak z nią flirtował gdy u niego była. Chyba wymazała to z pamięci dla dobra ich obojga. Był więc to śmieszny żart, tyle.
Gomes nieco się zapomniała, ale gdy chłopak sugestywnie uniósł brew, od razu odwróciła wzrok. Przypomniała sobie jego flirt z jego mieszkaniu i jak bardzo nie rozumiała z czego on wynikał. Dalej nie rozumiała i nic poza zakładem z kumplami nie przychodziło jej do głowy. Tym bardziej, że zaciągnęła nieco języka i wiedziała, że Farrell nie jest niepohamowanym flirciarzem. Musiał więc być zakład, prawda?
- O to bym się nie martwiła. Jest dużo młodszych, pięknych kobiet, które równie sprawnie albo i sprawniej obsługują broń - zaśmiała się traktując jego słowa oczywiście jako żart. W końcu to nie było możliwe, by ktoś taki jak Brandon się w niej zakochał. Miała dużo mniej do zaoferowania od jego rówieśniczek, miała swoje lata i wyglądała też na nie.
- Brzmi jak wyzwanie - przyznała z lekkim uśmiechem, gdy zdradził jej cały plan. Nie była pewna czy heros pamiętał o jej umiejętnościach. Mogło to być nawet ciekawe, a przy okazji zabawne doświadczenie. Dawno już kogoś nie tropiła, a tu jeszcze dochodziła kwestia "upolowania" swojego tropu. Nie było to łatwe zadanie, ale to dobrze. Zależało jej przecież na wyzwaniach, lubiła je i już zapomniała jak bardzo.
Przejęła od niego broń, by zaraz lekko przytaknąć na jego słowa. Nie rozumiała dlaczego dotyk Brandona tak na nią wpływa. Był dzieciakiem, a jednak tak tęskniła za bliskością, że tak błahe rzeczy sprawiały, że robiło jej się cieplej.
- Właśnie to zamierzałam zrobić - rzuciła rozbawiona patrząc za nim, gdy odchodził wraz z ciepłym światłem, który roztoczył wokół. Uśmiechnęła się lekko pod nosem. Brandon chyba zapomniał, że jako córka Maniego nie miała najmniejszego problemu z widzeniem w ciemności. Odetchnęła więc spokojnie i pomału ruszyła za nim starając się nie wydawać przy tym dźwięków. Chwilę jej zajęło zlokalizowanie mężczyzny, ale z racji braku czystej pozycji ukryła się w cieniu i zmieniła swoją pozycję, by go sięgnąć. Gdy się już ustawiła, wyszła z cienia by oddać strzał. Uśmiechnęła się pod nosem chowając się znów w cień. Przypominało to zabawę w kotka i myszkę, ale kto był kim?
Opuściła ruiny i zerknęła na pełnię księżyca, nic dziwnego, że miała ochotę się zabawić. Pozwoliła mężczyźnie zmienić pozycję poruszając się za nim w swoim cieniu. Gdy znów przystanął, znalazła się tuż za jego plecami. Wyszła z cienia i zamiast strzelić, szepnęła do jego ucha.
- Drugi strzał - delikatnie palcem stuknęła go w plecy na potwierdzenie tych słów. Nie chciała z tak bliskiej odległości oddawać strzału, nawet z kulkami farby mogło to być bolesne doświadczenie. Zaśmiała się cicho, gdy odwrócił się w jej kierunku.
- Poddajesz się? - spytała rozbawiona dobrze się bawiąc. Ten trening miałby ogromny potencjał dla kogoś, kto nie widział w ciemności. Jednak przecież czy w treningu czy w walce musiała umieć wykorzystywać swoje umiejętności i to właśnie robiła. A przy tym świetnie się bawiła, więc na nic narzekać nie zamierzała.
Brandon Farrell
Brandon Farrell
Re: Pozostałości z wieży Sro 22 Lis 2023, 15:57

Brandon nie widział nic złego w tym, że chciał pochwalić Rosalinę za jej dokonania, wszakże z tego co zasłyszał ostatnio, przy okazji zainteresowania jej życiem prywatnym, mąż zdawał się nie doceniać jej, a przecież było za co! Ponadto Elisa miała swoje grono wielbicieli, którzy gratulowali jej kolejnych sukcesów, na co generał zdecydowanie zasłużyła swoją ciężką pracą. Niemniej jednak Farrell wychodził z założenia, że spadało na nią bardzo dużo laurów i czasem zapominano o roli innych lekarzy, którzy byli pierwsi na miejscu, interweniowali w krytycznym momencie i którzy wykazali niemniejsze zaangażowanie niż sama ordynator.
Posmutniał, gdy okazało się, że jego propozycja została odrzucona i Gomes nie zechce ugotować z nim wspólnie posiłku. Nie dał jednak po sobie tego pokazać, gdyż było zdecydowanie zbyt wcześnie na afiszowanie się z takimi uczuciami i dlatego skwitował to małym uśmiechem oraz machnięciem ręką.
- No jasne, przecież to tylko propozycja – powiedział z luzem w głosie, choć z jakiegoś powodu trochę zabolało go to, że nie spędzi tego dnia z rudą. Wcześniej nie zdawał sobie z tego sprawy, ale gdy ją zobaczył, zyskał całkowicie nową energię i zrozumiał, że trochę tęsknił za jej towarzystwem. Szybko złapali bowiem wspólny język i okazało się, że niewiele ich różni, co tylko ułatwiało pogłębianie relacji, na czym poniekąd również mu zależało.
Bawiło go, a jednocześnie rozczulało podejście Rosaliny do flirtów, która nie potrafiła ich przyjmować, nawet jeśli były całkiem niewinne. Gdyby stosowała inną strategię i nie robiłyby one na niej wrażenia, lub udawała, że ich nie kuma, to może i zaprzestałby tych praktyk. A jednak całkiem często rumieniła się, bądź w słodki sposób denerwowała. Nie na niego, a na swoje reakcje, których nie kontrolowała i tym samym opuszczała swoją strefę komfortu z tego powodu.
- Młodszych może i tak – odparł zastanawiając się. - Równie sprawnych lub sprawniejszych w obsłudze broni może i też – dodał, kiwając sam do siebie głową. - Ale piękniejszych to mam wątpliwości – uniósł brew w zawadiacki sposób, nie kryjąc też małego rozbawienia na jej reakcję, która musiała być pewnie równie urocza co poprzednie, bo przecież właśnie powiedział jej, że ciężko będzie znaleźć piękniejszą kobietę od niej. A przecież po obozie przechadzały się te wszystkie Elisy, Sylvie, Kate, Mie, Lary, Gabriele, Carle, Olivie, Jade, Tanje, Viviany, Aidy, Hailey czy Irisy. Było więc z czego wybierać jeśli chodziło o hot półboginie.
Kiedy rozpoczęli trening, Farrell okazał się być jełopem i ignorantem, bo totalnie zapomniał o tym, że dzieci Maniego nie miały problemu z ciemnością, w której czuły się jak ryby w wodzie. Cały jego plan zatem poszedł się chrzanić, kiedy to zniknął z jej pola widzenia, a ta pojawiła się obok niego, wychodząc z własnego cienia i strzeliła do niego z kilku centymetrów. W pierwszej chwili wyglądał jak ten hindus na trybunach z turnieju krykieta, który opiera ręce na biodrach z takim „are you fucking kidding me” na twarzy. Później jednak pokiwał głową z rozbawieniem i postarał się zmienić pozycję, by choć trochę przeciągnąć tą swoją kompromitację trenerską.
Poczuł ciarki w momencie, gdy usłyszał głos szept Rosaliny za sobą i obrócił lekko głowę z tajemniczym uśmiechem, czując jej palce na swoich plecach. Po chwili obrócił się i spojrzał na nią rozbawiony, ale bardziej ze swojej głupoty niż jej gestu.
- Masz trenera dzbana – zachichotał lekko, komentując swoje dotychczasowe poczynania. - Ale nie, nie poddaję się – poruszył sugestywnie brwią i klasnął w dłonie. W tym momencie wytworzył się w jego dłoniach błysk, który rozpostarł się po sporej części ruin i okolicy, oślepiając tym samym Rosalinę, która nie mogła się tego spodziewać. On w tym czasie uciekł z pola widzenia i schował się tym razem w znacznie słabiej widocznym miejscu, biorąc pod uwagę potrzebę śledzenia jej wzrokiem, by znać jej pozycję.
Kiedy Kabowerdyjka zdecydowała się na cokolwiek i odnalazła go ponownie, Brandon udał, że nie jest świadom ataku, ale gdy już miało do niego dojść, w ostatniej chwili znów wywołał błysk, oślepiając kolejny raz rudą. Nie wziął jednak pod uwagę tego, że ta nie ustabilizowała dobrze swojej pozycji w pierwszym momencie i potknęła się o jakiś wystający kamień czy inny korzeń. Widząc, jak koleżanka traci równowagę, a przy okazji jest chwilowo oślepiona przez błysk, rzucił się pod nią i złapał ją mocno w swoje ramiona, by uchronić ją od upadku i stoczenia się kilku metrów w dół, wszak znajdowali się na małym pagórku. O dziwo odbyło się to bez większych kontuzji poza uderzeniem się prawym bicepsem Brandona o wystający kamień, co natychmiast zostawiło potężnego krwiaka w tym miejscu.
Kiedy już wylądowali, a on znalazł się pod nią, powoli wypuścił ją z objęć, jednak nim to zrobił, przejechał jeszcze niby przypadkiem po jej plecach i górnej części pośladków. To ewidentnie był nienaturalny ruch, jednak jeśli Gomes się na tym nie skupiła, mogła tego nie zauważyć.
- Jesteś cała? – spytał z troską w głosie, nie przejmując się na razie bólem ręki, który wobec powolnego spadku adrenaliny zaczął się nasilać. - Te kamienie… wszędzie wyrastają, nie? – zażartował lekko z powodu potknięcia się i spojrzał na rudą, która o dziwo dalej leżała na nim i jedynie co podniosła, to swoją głowę, by spoglądać na jego twarz. - Co tam, śliczna? – uśmiechnął się przyjaźnie i o dziwo tym razem powiedział to bez żadnych podtekstów, a jedynie po to, by wydać się miłym.
Rosalina Gomes
Rosalina Gomes
Re: Pozostałości z wieży Sro 22 Lis 2023, 17:38

Uśmiechnęła się tylko lekko na jego słowa nie zauważając, że mężczyzna jest zawiedziony tym obrotem spraw. Bo dlaczego miałby? Miło im się spędzało wspólnie czas, ale była pewna, że ktoś taki jak Brandon ma mnóstwo osób, które mógłby zaprosić na wspólne gotowanie czy po prostu na wieczór.
Od razu jej policzki zaróżowiły się, gdy stwierdził, że miałby problem ze znalezieniem piękniejszej kobiety. Miała już nawet coś błyskotliwego na to odpowiedzieć, ale czując palące policzki zapomniała języka w gębie. Cholera, a on przecież tylko się wygłupiał. Widziała to rozbawienie na jego twarzy, gdy zrozumiał, że dorosła baba zawstydziła się na prosty komplement z ust młodzika. A w dodatku nieszczery, bo przecież nawet nie było opcji, by podobała mu się bardziej od rówieśniczek. Bardzo atrakcyjnych dodajmy.
- Nie mam - zaprzeczyła niemal od razu, gdy z jego ust padło o tym, że jest dzbanem. Każdemu zdarza się zapomnieć o różnych rzeczach, a tu trenowała swoje umiejętności, choć nie w sposób o który mu domyślnie chodziło. Nie spodziewała się natomiast tego, co nastąpiło chwilę później. Zasłoniła odruchowo ramieniem oczy i zacisnęła je w dodatku, by jak najmniej zostać oślepioną. On jasność, ona ciemność. Było to dość wymowne i zabawne, jak się nad tym zastanowić. Słyszała, jak mężczyzna ucieka od niej, ale musiała chwilę się wstrzymać, bo przecież takie błyski były wręcz bolesne dla oczu. Dopiero więc po chwili opuściła dłoń i otworzyła oczy rozglądając się wokół.
Chwilę jej zajęło znalezienie mężczyzny, ale w końcu jej się to udało. Nie skorzystała jednak z cienia poruszając się po prostu cicho w jego kierunku. A przynajmniej tak jej się zdawało. Rozbłysk jednak świadczył o czym innym i gwałtowny ruch ciała jaki wykonała na to spowodował, że nogą zahaczyła o coś i poleciała jak długa. I spodziewała się nieco bolesnego upadku, a w zamian poczuła silne ramiona i owszem upadła, ale znacznie łagodniej niż to przewidywała.
Potrzebowała chwili by zorientować się, co się właśnie wydarzyło. Powoli podniosła głowę z torsu mężczyzny, by spojrzeć na swojego bohatera. Doskonale wiedziała czyją twarz zobaczy, a i tak uśmiechnęła się, gdy ją zobaczyła.
- Jestem cała, dzięki tobie - odpowiedziała z wdzięcznością w głosie i odpowiednim uśmiechem na twarzy. Zaśmiała się cicho na jego żart nie orientując się w ogóle, że wciąż na nim leży mimo, że powinna się już dawno podnieść. Dopiero jego pytanie ją w tym uświadomiło, więc podniosła się szybko, a raczej chciała to zrobić. Pewnie byłaby czerwona na twarzy, gdyby nie zauważyła tworzącego się na jego ramieniu krwiaka. Westchnęła cicho gwałtownie się zatrzymując i z największą ostrożnością pochyliła się i dotknęła go, by sprawdzić jego obszar.
- Musimy coś z tym zrobić - zerwała się na równe nogi od razu przyjmując minę lekarza, choć czuła się winna całej tej sytuacji. Rzuciła mu spojrzenie w stylu, że nawet nie ma co próbować z nią dyskutować. Jeżeli mogła zrobić coś, by ten się nie powiększył, a w dodatku szybciej wchłonął, to zamierzała coś z tym zrobić.
- Idziemy. Teraz - rzuciła, gdy zobaczyła, że mężczyzna jeszcze za nią nie ruszył.
Brandon Farrell
Brandon Farrell
Re: Pozostałości z wieży Czw 23 Lis 2023, 15:04

Reakcje Gomes były niezmiennie urocze i zabawne, a sam Brandon czuł ogromną satysfakcję z tego, że potrafił ją w taki stan wprowadzić. Nie było więc nic dziwnego w tym, że co jakiś czas rzucał jej jakimś komplementem, gdyż pokrywało się to nie tylko z tą chęcią, ale przede wszystkim z lubianą przez Farrella praktyką podrywania innych dziewczyn, często tych starszych od samego siebie. O dziwo jednak odkąd zaczął prowadzić treningi rudej, nie zdarzyło mu się flirtować z żadną inną dziewczyną, co było w pewien sposób znamienne. Z drugiej strony, on nigdy nie grał na dwa fronty, więc jeśli zarzucił na kogoś swoje sidła, to skupiał się tylko i wyłącznie na tej osobie.
Mimo tego, że sam z siebie zażartował stosując określenie dzbana, tak nie ukrywał tego, że miło mu się zrobiło, gdy córka Maniego wprost temu zaprzeczyła. Poczuł się trochę jak typowa dziewczyna, która sugeruje swojemu chłopakowi „jestem brzydka” tylko po to, by ten totalnie temu zaprzeczył i podbudował jej samoocenę. Trzeba było przyznać, że w tym momencie było to zaskakująco skuteczne, choć on też nie brał jakoś mocno do siebie tego dzbana.
Kontynuowali trening i tym razem syn Vidara miał przygotowany znacznie lepszy plan, który jednak okazał się być dość niebezpieczny. Co prawda to był zwykły przypadek, że stanęła tak niefortunnie i potknęła się o coś wystającego z podłoża, ale na szczęście Farrell w porę zareagował i rzucił się pod kobietę, by zaabsorbować uderzenie na siebie i przeturlać się z nią tak, żeby nikomu nie stała się krzywda.
Niestety dla niego, nie obyło się bez małych obrażeń, którymi on się nie zmartwił wcale, gdyż w pierwszej kolejności zależało mu na tym, by dowiedzieć się, że jego heroiczny czyn przyniósł pożądany skutek i tym samym uchronił piękną Rose od jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu. Uśmiechnął się więc szeroko, całkowicie ignorując ból w ręce, który był dość znośny.
- I dzięki trawie – zachichotał lekko, aczkolwiek musiał przyznać, że wyłączając ten kamień, o który zahaczył ręką, przeturlali się po dość miękkim podłożu, wytworzonym w sporej mierze przez trawę, nie tak często koszonej tutaj jak w innych rejonach obozu.
Wywrócił oczami, gdy zobaczył jej reakcję na krwiaka i już wiedział, z czym się to będzie wiązać. Rosalina włączyła zatem matczyno-lekarski tryb i zamiast poleżeć jeszcze trochę na nim i pozwolić mu się przy tym miziać, ta zerwała się na równe nogi i podniosła, ówcześnie sprawdzając zakres obrzęku. Brandon tylko wzdrygnął się w jednym momencie, gdy dotknęła krwiaka, jednak nie syknął z bólu czy coś, bo nie była to kontuzja, której nie był w stanie przeżyć.
- Rose, przecież to nic – machnął ręką, bagatelizując problem i starając się nie robić z igły wideł, jednak spojrzenie mężatki jednoznacznie wskazało mu, że ta nie żartuje i naprawdę chce mu udzielić fachowej, lekarskiej pomocy.
Westchnął lekko, gdy rozkazała mu wręcz udać się z nią do szpitala i nie pozostało mu nic innego, jak zrównać się z nią i iść na badania, które być może i sama Rosalina przeprowadzi. Nie uśmiechało mu się co prawda zostawać tam na długo, ale widząc determinację w oczach koleżanki, nie chciał z nią dyskutować, gdyż mogło się to skończyć jakąś kłótnią, a tego zdecydowanie w tym momencie nie potrzebował.
Kiedy dotarli do szpitala, posłusznie wszedł za nią do budynku, a następnie pokierowany przez lekarzy i pielęgniarki znalazł się w jednej z sal, w której miał mieć wykonane wszystkie niezbędne badania. Uśmiechnął się na widok Rose, która przyszła tutaj za nim, choć nie wiedział w jakiej roli.
- Pani doktor mnie przebada? – zachichotał lekko, ostatecznie ciesząc się na myśl o tym, że Gomes może go przebadać i co za tym idzie… trochę podotykać. Co prawda zawsze istniała możliwość, że weszła tu tylko jako jakiś suport i nie ona się nim zajmie, ale kto zabroni młodemu mężczyźnie marzyć o seksownej rudej lekarce skrupulatnie badającej każdy zakamarek jego ciała?
Mężczyzna zwrócił uwagę na brzuch koleżanki, który odsłonił się nieco bardziej przez ułożenie poszczególnych fragmentów ubioru.
- Nie chcę zabrzmieć infantylnie, ale… – rzucił nieco niepewnie. - Brzucha mogłaby ci pozazdrościć niejedna nastolatka – pokiwał lekko głową z podziwem dla tej części ciała Kabowerdyjki, nie zdając sobie zupełnie sprawy z tego, że ów brzuch był obiektem drwin jej męża jeszcze tego samego dnia. On za nic w świecie nie pomyślałby, że można krytykować za to Gomes. Ale no, Brandon w ogóle wychodził z założenia, że jeśli chodzi o wygląd, to córka Maniego nie ma żadnych mankamentów i spokojnie mogłaby konkurować o tytuł najpiękniejszej kobiety w obozie nawet z córkami Afrodyty czy Sif.
Rosalina Gomes
Rosalina Gomes
Re: Pozostałości z wieży Wto 28 Lis 2023, 22:37

Wypadki się zdarzają i gdyby się poobijała trochę, to nic by się nie stało. Nie musiał jej rzucać się na ratunek, ani też nie winiła go za nic. Na treningu tym bardziej wypadki się zdarzają, oboje doskonale zdawali sobie sprawę i de facto, to była jej wina, że nie stanęła na tyle stabilnie, by się zabezpieczyć.
Uśmiechnęła się lekko rozbawiona słysząc, że powinna też być wdzięczna trawie. Pokiwała nawet chwilę przecząco głową wciąż rozbawiona. Doceniała jego poświęcenie i cała sytuacja ją dość mocno rozbawiła. Do czasu... Aż nie wprawił ją omal w zakłopotanie, które szybko zostało zastąpione troską. Ona wyszła bez szwanku, on nie. Niemniej jednak nie panikowała, bo przecież wiedziała, że nic mu nie zagraża życiu. Sprawności ręki na jakiś czas? Inna sprawa.
Nie chciała słuchać jego wymówek. Jeżeli mogła mu jakkolwiek pomóc, zamierzała to zrobić. Nie bała się, ani nie była zaniepokojona, bo nie miała czym. Włączył jej się zresztą tryb lekarski, więc bił od niej profesjonalizm i cholerna pewność siebie. Nie odpuści mu i Brandon szybko to pojął na jego szczęście.
Gdy tylko znaleźli się w budynku szpitala, poprosiła go by poczekał, a sama poszła po wszystko co było niezbędne. Zdziwiła się więc, gdy nie zastała go na tym samym korytarzu, na którym go zostawiła. Szybko jednak kolega po fachu powiedział, gdzie pokierował Farrella.
- Oczywiście - przytaknęła z uśmiechem podchodząc bliżej, ale zaraz dodała. - Chyba, że wolisz kogoś innego z jakiegoś powodu? Czy to ze względu na naszą relację czy moje specjalizacje... choć zapewniam, że umiem się obchodzić z krwiakami. Mogę kogoś zawołać - zatrzymała się łagodnie się uśmiechając. Nie narzucała nic, bo dla niej żadna sytuacja nie była problematyczna. Wiedziała jednak, że niektórzy trenerzy nie lubili, gdy ich podopieczni zajmowali się nimi w szpitalu. Jakieś skrzywione myślenie, ale nigdy w to nie wchodziła.
Kiedy jednak Brandon nie miał żadnego problemu z tym, by była to ona, podeszła bliżej kładąc potrzebne rzeczy na małym, jeżdżącym stoliku.
Zajęła się jego krwiakiem, ale tak naprawdę za wiele nie mogła. Oczyściła mu dłoń z ziemi, trawy i wszystkiego innego, a następnie przyłożyła lodowaty wręcz okład, wcześniej jeszcze psikając miejsce specjalnym płynem. Tak się na tym skupiła, że nie dostrzegła tego, że legginsy nieco opadły, a top się podniósł.
- Co? Och... Wybacz - mruknęła zaskoczona zerkając na swój ubiór jakby kompletnie nie słyszała komplementu. Podniosła się nieco, by podciągnąć legginsy do góry, a za skraj koszulki pociągnęła w dół. Skupiła się na jego ramieniu na nowo, co pozwalało jej zachować spokój.
- Wiem, że mi nie wypada, ale lubię ten zestaw - mruknęła usprawiedliwiając się tak, jak robiła to dzisiaj przed mężem. Zdaje się, że słowa trenera w ogóle do niej nie dotarły i jedynie co zrozumiała to to, że brzuch miała odsłonięty.
- A jak reszta ciała? Jesteś pewny, że nic sobie jeszcze nie zrobiłeś? - spytała spokojnie w końcu podnosząc swoje skupione spojrzenie do jego oczu. Byli blisko i gdyby nie ta jej profesjonalna postawa, pewnie byłaby już zawstydzona. No ale teraz była lekarką, a nie jego koleżanką. To robiło różnicę kolosalną.
Brandon Farrell
Brandon Farrell
Re: Pozostałości z wieży Nie 03 Gru 2023, 10:38

Nie raz nie dwa Brandon w swoim życiu miał krwiaki, więc i w tym przypadku nie będzie panikować, tym bardziej, że pojawił się on w mało inwazyjnym miejscu. Miał jednak na tyle szczęście w nieszczęściu, że zdarzyło się to w obecności lekarki, która – jak widać – musiała zareagować w pół-zawodowy sposób, odpalając przy tym tryb cholernie pewnej siebie Dr Gomes. Co więc mu pozostało poza wywróceniem oczami i zaakceptowaniem stanu rzeczy, w którym to ruda przez kilkadziesiąt następnych minut będzie o nim decydować?
Uśmiechnął się lekko na jej odpowiedź i pokiwał przecząco głową, gdy zaproponowała mu przyjście innego lekarza.
- Naszą relację? – uniósł lekko brew i spojrzał podejrzliwie, odbierając to jako coś bardziej tajemniczego niż w rzeczywistości było. Po prostu sam dodał sobie kontekst i w jego głowie zabrzmiało to zupełnie inaczej, stąd też pytanie z prośbą o rozwinięcie tematu. - Zdecydowanie wolę, żebyś ty się tym zajęła – potwierdził, bo miał kilka argumentów za tym: ufał jej, nie chciał fatygować innych herosów i nie uważał też, by trzeba było bardziej rozdmuchiwać temat.
Był twardym facetem, a poza tym trzymała go też trochę adrenalina, więc dotknięcia krwiaka nie generowały aż takiego bólu, by musiał syczeć czy się wzdrygać. Spoglądał więc nieco znudzony na wszystko to, co robiła Rosalina, choć tak naprawdę kobieta nie zrobiła zbyt wiele, gdyż większość załatwi tutaj czas i odpowiedni odpoczynek.
Spojrzał nieco zdziwiony na Gomes, gdy ta przeprosiła go za swój odsłonięty brzuch. Farrell odniósł wrażenie, że źle zrozumiała jego wypowiedź, doszukując się w tym chyba jakiejś ironii czy nawet szpileczki w jej kierunku. Niemniej jednak zdziwiło go to, gdyż Rosalina nie miała czego się wstydzić i z powodzeniem mogła konkurować w kategorii „najlepsze ciało” z najseksowniejszymi półboginiami w całym obozie.
Dopiero jej następna odpowiedź naprowadziła go na właściwe tory i może poszedł nieco zbyt odważnie z ruchami, ale wolną dłonią pozwolił sobie dotknąć jej biodra i najpierw unieść odrobinkę górę jej odzieży, a następnie opuścić odrobinę dół, odsłaniając tym samym ponownie jej brzuch i to chyba nawet w większym zakresie niż wcześniej.
- Zdecydowanie masz się czym chwalić – powiedział spokojnie i wyraźnie, patrząc na zapewne zdziwioną rudą, by dotarło do niej to, co tym razem miał na myśli. - Więc tobie wypada, a jeśli ktoś mówi inaczej, to jest ślepy, a w dodatku durny – uśmiechnął się przyjaźnie, nie zdając sobie zupełnie sprawy z tego, że od kilku chwil trzymał dłoń na jej górnej części jej biodra, dotykając tym samym w dwuznaczny sposób jej skórę.
- Nic mi nie jest, Rose – upewnił kobietę, by ta nie robiła z igły wideł. Krwiak był przypadkowy, w dodatku nie jakoś mocno inwazyjny, więc w jego perspektywie wystarczyło odpocząć dzień czy dwa i już wróciłby do pełnej sprawności, tak przynajmniej sobie tłumaczył.
Mimo wszystko, ta bliskość związana z rudą zadziałała na jego wyobraźnię i kiedy spoglądał w jej oczy, przeszło mu nawet przez myśl, by nachylić się i ją pocałować, jednak ostatecznie się na to nie zdecydował. Zamiast tego w dalszym ciągu trzymał dłoń na jej biodrze, zupełnie tak jakby nie zdawał sobie sprawy, że dotyka ją w nieprzyzwoity sposób dla kogoś, kto powinien odbywać teraz badanie.
- Dawno nikt tak się o mnie nie martwił, to miłe – uśmiechnął się przyjaźnie i delikatnie nachylił, spoglądając przy okazji w dół, dzięki czemu dostrzegł, że jego dłoń spoczywała na jej biodrze. Cofnął ją, jednak bez żadnej afery, a zwykłym naturalnym ruchem, nie robiąc sobie nic z tego, że mogło to być nieprofesjonalne z jego strony.
Rosalina Gomes
Rosalina Gomes
Re: Pozostałości z wieży Pią 08 Gru 2023, 22:28

- Wielu trenerów ma problem z tym, gdy rolę się odwracają i nagle ich podopieczna ma się nimi zająć - wyjaśniła z nieco rozbawionym uśmiechem. Ich co prawda nie łączyła typowa relacja, bo nie była od niego młodsza o dwadzieścia lat i nie była nastolatką, było wręcz zupełnie odwrotnie. Niemniej jednak koniec końców nie znali się na tyle, by mogła być pewna tego, że nie ma z tym problemu. Choć przypuszczała, że tak właśnie będzie, ale i tak uśmiechnęła się lekko gdy tak zdecydowanie odpowiedział.
Nie zauważyła jego zdziwionego spojrzenia, prawdopodobnie dlatego, że robiła wszystko, by nie spalić się z zażenowania z sukcesem skupiając całą uwagę na przykładaniu okładu do jego ramienia. Nie spodziewała się jednak tego, co nastąpiło później, dlatego siedziała niczym sparaliżowana patrząc na niego z szeroko otwartymi oczami, gdy podciągał jej top i opuszczał nieco legginsy. Co on odpierdalał? To było jedyne pytanie, które teraz kłębiło jej się w głowie. Nie wyrwała się jednak, ani w żaden inny sposób nie zareagowała przez ten szok, bo za milion lat nie spodziewałaby się czegoś takiego.
- W porządku Brandon, zdaję sobie sprawę, że nie mam dwudziestu lat - uśmiechnęła się przyjaźnie biorąc jego słowa za jakąś próbę pocieszenia jej. Nie potrzebowała tego. Owszem, wiedziała, że jest szczupła i ma pięknie wyrobione mięśnie brzucha i nie tylko. Jednak nie tylko figura wpływała na to, co wypadało a co nie. Była lekarką, żoną i przede wszystkim była bliżej grobu niż niemal wszystkie osoby w obozie.
Wróciła więc do bycia lekarką, bo to szło jej zdecydowanie lepiej.
- Sam wiesz najlepiej - mruknęła wzruszając lekko ramionami. Nie zamierzała go tu zmuszać do rozbierania się i oględzin jego ciała czy przypadkiem jednak nie skłamał. Może i się poobijał, ale nie dostrzegła, by miał wyraźnie sugerujące zachowanie, że gdzieś indziej też jest problem. Odpuściła więc całkowicie.
- To moja praca - wyjaśniła, by po krótkim przygryzieniu ust dodać. - Poza tym lubię ciebie, więc wiadomo, że będę się o ciebie troszczyć. Od kogoś muszę brać lody - zażartowała na koniec i odłożyła okład na stolik.
- No dobra, zrobiłam tyle, ile mogłam, czyli niewiele. Niemniej jednak spray, którego użyłam powinien nieco przyśpieszyć proces. Tak samo jak okład przez tyle czasu. A teraz wracamy po rzeczy? - spytała przypominając sobie, że broń zostawili przy ruinach.
Wyruszyli więc spokojnym krokiem ponownie w miejsce, gdzie kilka chwil temu trenowali.
Brandon Farrell
Brandon Farrell
Re: Pozostałości z wieży Pon 11 Gru 2023, 14:50

Brandon z pewnością nie należał do tego typu trenerów, którzy mają problemy ze zmianą roli czy też zaakceptowaniem faktu, iż jego uczniowie mogą być w czymś po prostu lepsi od niego. Farrell z pewnością był po stronie tych bardziej kumatych i nie miał pretensji do kogoś, że ten sprawdza się w swojej roli lepiej niż on. Akceptacja otaczającego cię świata była kluczem do tego, by się w nim nie zgubić i brunet doskonale wiedział, jak negowanie umiejętności innych oraz deprecjonowanie ich może wpływać negatywnie na całe jego życie. W końcu nigdy nie wiadomo, kiedy trafi się do szpitala pod opiekę lekarza, któremu jeszcze kilka dni wcześniej wytykało się błędy w treningu i uznawało się go za gorszego sobie.
Uśmiechnął się pogodnie na jej słowa i nawet prychnął z rozbawienia.
- W wielu miejscach za to się płaci, a tu mamy to za darmoszkę – zaśmiał się lekko, nie rozumiejąc zupełnie podejścia tych, którzy obnoszą się dumą i swoją rangą bądź doświadczeniem, uważając przy tym resztę za zwykłe „chuje do szczania”. - Nie żebym chciał tu często trafiać, ale z taka podopieczna jak ty może się mną zajmować. Nie obrażę się – puścił jej oczko delikatnie rozbawiony.
Syn Vidara myślał, że już dostatecznie dobrze przedstawić swoje myśli i to, o co od samego początku chodziło mu w związku z jej ubiorem i brzuchem. Zastanawiał się więc chwilę, gdy Rosalina nie odpowiedziała na to w żaden konkretny sposób, a gdy zbyła jego pochlebstwo i ubrała to w ciuszki bycia sympatycznym, uniósł lekko brew.
- Nie masz, a wyglądasz jak 20-latka. Ja bym się tym chwalił – wzruszył ramionami, dostrzegając dziwne, w dodatku nieprzyjemne napięcie miedzy nimi. Nie chciał bardziej zaogniać tej kwestii, więc pozostawił ją jedynie z tym krótkim komentarzem, a następnie postanowił wrócić do swojego stanu zdrowia, gdyż w roli lekarki ruda czuła się zdecydowanie pewniej.
- Kobieta przyznała mi racje… – otworzył usta ze zdziwienia, żartując sobie oczywiście, po czym zaśmiał się nieco głośniej niż wcześniej i to był błąd, gdyż odczuł krwiaka na ramieniu przez to, że dodatkowo napiął kilka mięśni, w tym tych kontuzjowanej ręki. Delikatnie skrzywił się na to, jednak nie syknął z bólu ni nic, chcąc wyjść na twardego i niewzruszonego w jej oczach, w końcu takich laski lubiły, nie?
Zrobiło mu się miło, gdy Gomes stwierdziła, że go lubi i że będzie się o niego troszczyć. On takie słowa traktował bardzo poważnie i dzięki temu upewniał się w tym, że warto poświęcać swój czas Rosalinie. Od samego początku widział ją jako ciepłą i troskliwą osobę, więc fajnie się stało, że choć raz świat go nie rozczarował i tym samym spełnił jego oczekiwania w jakimś stopniu.
- Oj tam już na pewno o lody chodzi – pociągnął ją trochę za język, jednak bardziej w ramach zabawy czy małej dekoncentracji, aniżeli w jakimś innym, bardziej konkretnym celu.
Podrapał się palcami po głowie z głupkowatym uśmiechem.
- Faktycznie, zostawiliśmy tam rzeczy – rzucił nieco rozbawiony, bo kompletnie zapomniał o tym, że w ruinach pozostawili kilka pistoletów. Co prawda nie było tam ostrej amunicji, jednak warto było zabrać broń i zwrócić ją do zbrojowni, żeby ilość egzemplarzy się zgadzała.
Kiedy szli w kierunku obrzeży obozu, rozmawiali o wszystkim i o niczym, jak to oni. W pewnej chwili jednak Brandon zdecydował się spytać o coś, o co jeszcze jej nie pytał.
- Myślałaś kiedyś o tym, by rozejść się z mężem? – wypalił nagle, nie zważając na to, jak może to odebrać Kabowerdyjka. Nurtowała go ta kwestia, gdyż… wiadomo jaki był Revan i chyba cały obóz widział to, czego Rosalina widzieć nie chciała. Zastanawiało go, czemu tak piękna, miła i rozważna kobieta robi u boku takiego drania jak Le Tallec. Samym przywiązaniem w końcu człowiek nie wyżyje, acz zdarzały się relacje, które trwały z dużo bardziej błahych lub nawet głupich powodów.
Rosalina Gomes
Rosalina Gomes
Re: Pozostałości z wieży Wto 12 Gru 2023, 22:38

- Jeżeli przyjdzie ci tu trafić, to nie krępuj się, by poprosić o wezwanie mnie. Co prawda przy urazach nie pomogę za wiele, ale jestem dobra w odwracaniu uwagi - uśmiechnęła się przyjaźnie. Nie była zielona kompletnie w zajmowaniu się urazami, bo próbowała tej specjalizacji przez chwilę, ale to do niej nie trafiło z dwóch powodów. Po pierwsze były braki gdzie indziej, gdzie urazowych lekarzy nie brakowało, a po drugie aż tak do składania jej nie ciągnęło.
Gomes odbierała to wszystko jako bycie miłym Brandona, bo jako takiego go postrzegała. Dlatego też nie brała jego komplementów za poważnie, bo poza tą kwestią dochodziła jego flirciarska postawa, która chyba nakazywała mu flirtować z każdą napotkaną kobietą. Ściągnęła więc lekko brwi, gdy stwierdził, że wygląda jak jego rówieśniczka. Nie odpowiedziała już nic na to, bo nie miała ochoty ciągnąć tematu na temat swojego brzucha i wyglądu generalnie.
Zaśmiała się na jego żart do momentu, w którym nie zobaczyła grymasu na jego twarzy. Westchnęła cicho nie mogąc nic na to poradzić, musiał ten okres wytrzymać.
- Jeśli chcesz, to dam ci coś przeciwbólowego - zaproponowała spokojnie nie zamierzając jednak naciskać. Jeśli chciał, to znalazła się przy szafce i przełożyła kilka tabletek do specjalnego słoiczka i mu wręczyła. Jeżeli nie, to tylko wzruszyła lekko ramionami.
- Wiadomo, że o lody. Już wiesz, że to moja pięta achillesowa - zaśmiała się próbując się nie dać naciągnąć na jego próbę wywołania w niej zmieszania. I o dziwo tym razem się udało, pewnie dlatego, że nie darzyła mężczyzny niewłaściwymi uczuciami.
Rose z całą pewnością nie spodziewała się usłyszeć takiego pytania, a już zwłaszcza pomiędzy taką luźną rozmową. Przystanęła wręcz zaskoczona patrząc na niego z pewnym dystansem. Wystarczy, że jej przyjaciele poruszali tą kwestię. Relacja z Brandonem miała być lekka i wolna od ciężkich tematów.
- Nie uważasz Brandon, że wkładasz nos tam, gdzie nie powinieneś? - spytała ostrzej niż miała w planach, ale te wieczne pytania o rozwód ją irytowały. Westchnęła w końcu przybierając lekki uśmiech i ton ponownie. Ruszyła też przed siebie w kierunku porzuconej broni. - Dlaczego miałabym myśleć o rozwodzie z mężem? - spytała retorycznie, by zaraz dodać. - Nie wiesz nic o naszym małżeństwie Brandon, więc zakończmy ten temat tutaj - uśmiechnęła się lekko, ale jej wzrok był skupiony na drodze przed nimi i zdecydowanie między nich wkradł się dystans. Miała nadzieję, że mężczyzna nie wiedział o tym, że jej mąż ją zdradzał. Wiedziała, że część wie, kobiety wiedziały. Te, które lądowały u niego w łóżku, ale z tego co słyszała, to starał się być dyskretny, stwarzać pozory. Wystarczy, że przyjaciele patrzyli na nią jak na zdradzaną, nie chciała tego samego i tu. Pewnie dlatego tak bardzo ją to dotknęło.
Brandon Farrell
Brandon Farrell
Re: Pozostałości z wieży Sro 13 Gru 2023, 15:11

W odwracaniu uwagi Rosalina z pewnością była dość dobra, bo nawet teraz mimo bólu ręki i jej pełnemu zaangażowaniu w udzielanie mu pomocy, Brandon raz po raz pozwalał sobie na zerknięcie to na jej pośladki, to na jej biust i za każdym razem działało to w jeden sposób: powodowało, że na moment zapominał o swojej kontuzji. Poniekąd pokłosiem tego rozkojarzenia był tekst o jej brzuchu, który potem dodatkowo jeszcze powielił, by odpowiednio dobrze to wybrzmiało w jego ustach. Co prawda ruda zdecydowała się nie ciągnąć tematu, ale Farrell przeczuwał, że wynikało to bardziej z zakłopotania, aniżeli odmiennej opinii.
- Dam radę – podziękował za przeciwbólówki, bo wychodził z założenia, że im mniej faszerujesz się jakimikolwiek lekami, tym lepiej twój organizm funkcjonuje. Był herosem, więc jego proces regeneracji i walki z chorobami czy uszczerbkami na zdrowiu był znacznie lepszy, stąd też nie czuł potrzeby, by dodatkowo łykać jakieś tabletki, które dadzą mu chwilowe ukojenie. Jedynym wyjątkiem były operacje oraz poważniejsze urazy, które wymagały odpowiedniego leczenia, wszak nawet heros nie wyhoduje sobie nowej kości. Niemniej jednak dotąd tylko kilka razy trafił na stół operacyjny i za każdym razem wychodził z tego obronną ręką, nie mając problemu z powrotem do pełni sprawności.
- Lody, lody… – wywrócił rozbawiony oczami. - Somsiada też lubisz – zachichotał, celowo przekręcając słowo sąsiad, by nabrało zabawnego zabarwienia.
Syn Vidara nie wyczuł w tym braku taktu ze swojej strony, gdyż czuł się dość swobodnie przy Gomes, jednak jej reakcja jednoznacznie wskazała na to, że troszkę się zapędził ze swoimi pytaniami. Ton wypowiedzi Rose był nieprzyjemny i od razu dało się wyczuć nastrój w stylu „to nie twoja sprawa”, co potem zresztą potwierdziła swoimi słowami.
Uniósł ręce w pokojowym geście na znak tego, że odpuszcza temat i przytaknął jej głową.
- Przepraszam za moją wścibskość – odparł spokojnie, jednak zaraz zaczął się zastanawiać, dlaczego Kabowerdyjka zareagowała właśnie w taki sposób na te pytanie. Czyżby nie był pierwszym, który chce się dowiedzieć, jak się sprawy mają? Nie żeby przyłapał Revana na zdradzie, ale po jego zachowaniu i pewnych plotkach krążących w kuluarach zaczynał wierzyć w to, że Le Tallec nie jest wierny swojej żonie. Gdyby byli w lepszych relacjach, to spędzaliby ze sobą więcej czasu, wszak co innego robić tutaj w obozie? Mało tego, to zapewne syn Pasithei byłby jej trenerem, a nie Brandon. Coś tu ewidentnie nie grało.
Dotarli więc w nieprzyjemnej ciszy do ruin, a sam Farrell dostrzegając leżącą w pobliżu broń, położył ręce na biodrach i rozejrzał się jeszcze raz.
- Ciemno jak w dupie za przeproszeniem – odezwał się, chcąc rozpocząć jakkolwiek rozmowę, bo nie na rękę było mu takie siedzenie i zbieranie rzeczy w ciszy. - Dobrze, że oboje mamy odpowiednie zdolności. Tak, pamiętam, że widzisz w ciemnościach – uśmiechnął się lekko, celowo żartując ze swojego niedbalstwa w researchu, czy może w kojarzeniu faktów. - Wtedy miałem chyba jakąś zaćmę – tym razem zaśmiał się lekko.
Rosalina Gomes
Rosalina Gomes
Re: Pozostałości z wieży Wto 26 Gru 2023, 17:33

- Gdybyś zmienił zdanie, to mam też coś w domu. Nie krępuj się przyjść w razie potrzeby - rzuciła luźno, by wiedział, że w razie czego może zapukać do drzwi obok zamiast latać do szpitala i prosić się o jakieś przeciwbólówki.
- Cóż... To chyba oczywiste. Nielubianych sąsiadów nie okradam z lodów - powiedziała rozbawiona, by w końcu cicho się zaśmiać przez krótką chwilę.
Westchnęła tylko i lekko przytaknęła, gdy mężczyzna przeprosił. Nie chciała już w jakikolwiek sposób odnosić się do tego tematu. Zaczęła się jednak zastanawiać skąd u Brandona pomysł na takie pytanie. Czy on coś wiedział? Nawet kłótnie w mieszkaniu były ciche. Pewnie dlatego, że Revan zazwyczaj wychodził nim się rozkręciła. A nawet gdy tak się nie działo, Gomes nie lubiła zwracać na siebie uwagi, zwłaszcza negatywnej. Umiała więc mimo nerwów spokojnie mówić lub w najgorszej sytuacji syczeć przez zęby. Nigdy nie krzyczała. Jej mąż zresztą też nie, ale to raczej z innego powodu niż jej. Braku zaangażowania na przykład.
Kiedy dotarli do ruin, ruda rozejrzała się po terenie dostrzegając sprzęt w tym samym miejscu, w którym go zostawili.  Parsknęła cicho na jego komentarz, by zaraz uśmiechnąć się lekko.
- Każdemu się zdarza. Zresztą trening wyszedł, choć w innych okolicznościach niż zakładałeś - wzruszyła lekko ramionami, bo zamiast walczyć z ciemnością walczyła z oślepiającymi rozbłyskami. Ruszyła pod górkę, z której się stoczyli i gdzie leżała broń, która jej wypadła podczas tego upadku. Następnie wróciła do mężczyzny pomagając mu zebrać resztą sprzętu.
- Kiedy następny trening? - spytała luźno, gdy zaczęli się ze wszystkim kierować w kierunku obozu i zbrojowni.

Zt x2
Sponsored content
Re: Pozostałości z wieży

Pozostałości z wieży
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1



Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Obóz i okolice :: Skraj obozu :: Ruiny-
Skocz do: