Musiał się z nią zgodzić, choć trochę bawiło go to, że starała się zracjonalizować jego żart, który był niczym innym jak podkoloryzowaniem jej wypowiedzi. Niemniej jednak taki był urok Jade i tak jak w pewnych kwestiach była bardzo otwarta, tak w innych zdawała się zdradzać zachowania podobne jemu. Może nie okazywała aż tyle zakłopotania co on, ale czasami łapał ją na tym, jak nie wiedziała co powiedzieć lub jak jej policzki mimowolnie stawały się bardziej różowe. Teraz co prawda tego nie było, ale jednym z objawów tego zawstydzenia była właśnie próba racjonalizacji pewnych słów, zachowań czy zdarzeń. Przynajmniej tak mu się wydawało, miał przecież ku temu solidne podstawy. - Nie jest zły, chociaż ciężko się wkręcić w fabułę, kiedy rozmawia się tak dobrze - uśmiechnął się przyjaźnie. Choć starał się nie zgubić wątku, tak było to trudniejsze zadanie niż się spodziewał, gdyż ich rozmowa trwała w najlepsze, a Fernandes był bardziej zainteresowany właśnie nią niż domowym kinem. Całe szczęście Grey także, dlatego nie musiał ani się tłumaczyć, ani też przepraszać za to, że blondynka coś wybrała, a on to olewa i skupia się tylko na własnych zachciankach. Skinął głową ze zrozumieniem, gdyż faktycznie jak się tak zastanowić, to jego wypowiedź zabrzmiała jak ewidentna sugestia, że gdzieś się spieszy. Tego jednak nie miał na myśli, po prostu użył nie do końca dobrze dobranych słów oraz tonu, przez co córka Melinoe mogła odnieść mylne wrażenie, że ten chce ją opuścić już. Postanowił jednak wszystko obrócić w żart, dlatego zaraz po upiciu łyka wina nalał sobie kolejny kieliszek i spojrzał poważnie na Jade. - Zboczenie zawodowe - wzruszył ramionami. - Wiesz... zajmowałem się szpitalem kiedy "pracował" tam Hoshi, to prawie tak jak spieszyć się do dzieci. Z tym, że dzieci bardziej ogarniają - zaśmiał się na koniec. Zaraz jednak znów spoważniał i nie przerywając kontaktu wzrokowego z Grey, uśmiechnął się lekko. - Więc zostanę na dłuższą chwilkę - podsumował wszystko, a jego uśmiech stał się bardziej pewny. Teraz mogła odebrać to tylko w jeden sposób: Fernandes chciał zostać na noc i tym samym nie powinna odbierać więcej jego odpowiedzi tak, jak gdyby miał lepsze zajęcia niż spędzenie czasu z nią. Nieświadomie przeniósł ich myśli w stronę seksu za pomocą swojego luźnego komentarza, który kompletnie tego nie dotyczył. Oczywiście, że myślał o Grey bardzo często w sposób nie do końca grzeczny, ale tym razem nie było w tym żadnego podtekstu. Zaraz jednak kiedy Jade wspomniała o tym, że niejednokrotnie testowali jej sofę, mimowolnie na jego twarz wstąpił mały rumieniec i od razu zrobiło mu się nieco goręcej. Dotąd myślał tylko trochę o seksie z nią podczas dzisiejszego spotkania, jednak było to na samym początku praktycznie, kiedy już pierwsze objawy gniewu na Eryka zniknęły. Teraz jednak szybko wyobraził sobie co nieco i dlatego musiał też zająć czymś rękę oraz usta, stąd kolejne kilka łyków wina. - Nie nie, to nie film - odpowiedział przepraszająco. - Po prostu jest tu bardzo wygodnie, zauważyłem to i postanowiłem się tym podzielić. No ale... jakbyś o tym nie wiedziała, nie? - zaśmiał się głupkowato, bo kto jak kto, ale córka Melinoe doskonale znała zalety tej sofy, wszakże sama ją sobie wybierała, a wcześniej zapewne testowała w jakimś sklepie. Chyba, że wzięła przez same polecenia i oceny w internecie, w co bardzo wątpił, gdyż Jade nie wydawała się być osobą, która kupuje coś w ciemno. Uśmiechnął się na sugestię o położeniu się, bo on też pomyślał o tym, że mogliby się trochę poprzytulać. Ostatnimi czasy zdarzało im się to robić nie tylko po seksie, bo też nie każde ich spotkanie się tym kończyło. Oni naprawdę zaczęli się przyjaźnić i takie pieszczoty jak wspólne chillowanie na łóżeczku będąc przy okazji wtulonymi w siebie było czymś, co zdarzało im się bardzo często. - Wydaje mi się, że już się najadłem i napiłem - odpowiedział szczerze. - Ale z chęcią się poprzytulam z tobą - rzucił wprost, co było dziwne, bo dotąd nie sugerował tego nigdy w taki sposób. - Znaczy poleżę... - poprawił się zaraz i znowu na jego twarzy pojawił się ten głupkowaty uśmiech, który zjawiał się wtedy, kiedy akurat coś go w pewien sposób wprowadzało w stan zakłopotania. Podniósł się więc z sofy i obszedł ją z przeciwnej strony do Grey, by nie przepychać się między nią a stolikiem. Zatrzymał się jednak w trakcie i wysunął lekko rękę do przodu. - Chodź się położyć - czekał aż Jade złapie go za rękę i gdy to się stało, poprowadził ją do sypialni. Zachowywał się trochę tak, jakby byli parą, bo sam gest i sposób w jaki to mówił zdradzał dość dużo, a przynajmniej nie sugerował obojętności czy przyjacielskiego tonu, który mógłby być nieco mylący. Położył się na łóżku i od razu przekręcił na bok, by spoglądać prosto na Grey, która chwilę później znalazła się tuż naprzeciw niego. Uśmiechnął się lekko będąc zadowolony nie tylko z wygodnej pozycji, ale przede wszystkim z widoku przed oczami i bliskości, gdyż oboje świadomie lub nieświadomie zmniejszyli odległość między sobą. - Dziękuję za kanapki, były pyszne - znów się uśmiechnął i delikatnie przysunął twarz do niej. Chciał ją pocałować i to zrobił, co nie trwało jednak długo, bo ograniczył się zaledwie do muśnięcia jej ust. - Będę wpadać częściej - obiecał i się uśmiechnął ciekaw jej reakcji.
Prychnęła rozbawiona na wieść o Hoshim, bo odkąd heros był martwy dużo łatwiej wszystko przebiegało w szpitalu. Nikt z reguły niczego koncertowo nie pierdolił i nie mylił adrenaliny z fentanylem. Grey co do zasady nie cieszyła czyjaś śmierć, ale poza największymi gnidami, zaliczał się do nich właśnie Usami, którego sama kilka razy o mało nie zabiła. Uśmiechnęła się lekko, gdy zauważyła u niego delikatny rumieniec, który sugerował chyba to, że Jellal do tego momentu nie myślał o tym w takim kontekście jak ona. No i teraz zaczął. Bawiło ją trochę takie obserwowanie go zupełnie, jakby czytała mu w myślach. A zwyczajnie znała go na tyle, by w miarę dokładny sposób rozczytywać jego reakcje. Nieźle. - No, okej. Niech będzie - mruknęła rozbawiona i jego tłumaczeniem się i reakcją. Było to na swój sposób Jellalowe i ilekroć o tym myślała, nie mogła pojąć jak ktoś taki uchował się w NoGods. Jakim cudem tam panował nad swoimi reakcjami (a przynajmniej tak zakładała, skoro żył),a w obozie już nie potrafił? - No to super - mruknęła zadowolona i nawet miała już się inaczej układać na kanapie tak, by za sobą zrobić mu miejsce, kiedy to Fernandes postanowił w ogóle zmienić pomieszczenie. Nie spodziewała się, że tak szybko przejdą do sypialni, ale koniec końców nie miała nic przeciwko. Złapała więc dłoń mężczyzny, drugą ręką w międzyczasie gasząc telewizor i ruszyła za nim do swojej sypialni. Szła pół kroku za Jellalem, więc gdy on się położył i przekręcił, Grey położyła się również na boku twarzą w jego stronę. Zastanawiało ją jakie będą jego kolejne kroki, bo jednak ona chciała się poprzytulać na łyżeczkę i jednym okiem patrzeć na film, a i przy okazji z nim rozmawiać. Czekała więc na jego pomysł. Uśmiechnęła się ciepło, gdy musnął jej usta. Było to niezwykle miłe, jak zawsze zresztą. - Może ja w końcu wpadnę do ciebie niezapowiedzianie. Dawno nie gotowałeś, a jestem ciekawa jak sobie poradzisz na gorąco - uśmiechnęła się lekko rozbawiona, bo z ich dwójki, to właśnie on bardziej odnajdywał się bardziej w kuchni. Po chwili spokoju, tym razem ona się przybliżyła i odwdzięczyła się takim samym muśnięciem ust. - Dziękuję za towarzystwo - uśmiechnęła się ciepło ciekawa jego reakcji. Czy za bardzo się odsłaniała?
Fernandes sam czasami zastanawiał się, jakim cudem wytrzymał przez tyle czasu w NoGods, skoro wiele z zachowań tej grupy zwyczajnie mu nie odpowiadało. Zawsze zwalał to jednak na poczucie strachu i adrenalinę, które w pewien sposób pozwalały mu grać kogoś, kim tak naprawdę nie był. Tanja miała zresztą podobnie - oboje znali się na tyle, że doskonale wiedzieli o tym, iż ich prawdziwe "ja" objawiało się tylko w niektórych sytuacjach. W większości była to jednak gra pozorów i próba przetrwania, która z czasem po prostu weszła im w krew. Niemniej jednak to dopiero w obozie syn Gullveig poczuł, że jest tak naprawdę bezpieczny i może być sobą, bez konieczności udawania kogokolwiek, wszakże to miejsce było dla wszystkich, nie tylko dla określonej grupy. Nie pomyślał w żaden sposób o tym, by ułożyć się z nią na kanapie, gdyż miał już wyrobiony pewnego rodzaju automat, który odpoczynek i mizianko kojarzył właśnie z łóżkiem: jej lub jego. Mężczyzna spojrzał tylko pytającym wzrokiem na Jade, która przez zaledwie chwilę próbowała mu zasugerować, aby tutaj zostali i ostatecznie trochę nawet się spłoszył, bo kolejny raz znalazł się w krępującej sytuacji. Na szczęście nie trwało to długo i tuż po tej chwili zawahania znaleźli się w sypialni Grey, a następnie położyli się i chwilę wpatrywali w siebie, nim Jellal nie poczynił pierwszego kroku, by to zmienić. - To challenge? - spytał lekko rozbawiony. - Będę się miał na baczności - dodał na koniec i dłonią sięgnął do kosmyka jej włosów, który niesfornie opadał jej na twarz. Zdążył go odgarnąć na bok, nim blondynka cmoknęła go, tym razem z własnej inicjatywy. Poczuł przyjemne mrowienie na plecach oraz ustach, gdyż akurat w taki sposób go pocałowała, że nawet połaskotała nieco jego wargę, z czym on sam nie miał problemu, bo to jedynie podbudowało całą tą przyjemność przez niego odczuwaną. Przybliżył się jeszcze bardziej i przerzucił jedną rękę przez jej talię, a drugą zasugerował, że wsunie pod jej szyję, ażeby było im znacznie wygodniej i mogli się też przytulać. Kiedy Grey ochoczo uniosła na moment głowę, Jellal umieścił rękę tak, by jej szyja mogła spocząć na jego ramieniu. Natychmiast objął ją mocniej i zachęcił do tego, by córka Melinoe wtuliła się w niego, domyślając się, że pragnęła tego równie mocno jak on. - To przyjemność spędzać z tobą czas - uśmiechnął się do siebie spokojnie, zatem jeśli Jade chciała go chociaż minimalnie zawstydzić, to tym razem jej się to nie udało. Fernandes natychmiast przeniósł dłoń na jej biodro, które zaczął gładzić do momentu, aż mu się to nie znudziło. Później przeniósł ją wyżej na plecy, a drugą delikatnie gładził ją po głowie, co z racji ograniczonego zasięgu, odbywało się jedynie w okolicy tylnej części jej czaszki. - Jade powiedz mi... - zaczął nagle. - Czujesz coś do Eryka? - spytał cicho, acz słyszalnie dla niej, po czym od razu dodał coś, by nieco zneutralizować ten jednoznaczny wydźwięk wypowiedzi, nie chciał przecież się zdradzić z tym, że jest zazdrosny. - Chodzi mi o to, czy widząc go, jakoś cię to rusza? W końcu żyłaś z jego odpowiednikiem przez długi czas. Jakie to uczucie widząc go? - powtórzył się, dzięki czemu jego wypowiedź brzmiała teraz mniej intymnie, a bardziej przyjacielsko, jak gdyby chciał poznać jej punkt widzenia. W rzeczywistości jednak zależało mu na jednym: potwierdzeniu, że Grey nic nie czuje do przybysza, co oczywiście mogło być kłamstwem, wszak nie miała obowiązku spowiadać się przed nim. Niemniej wierzył w to, że będzie z nim szczera zwłaszcza biorąc pod uwagę ostatnie tygodnie, w których Grey wyrastała na jego najbardziej zaufaną osobę. - Czy ja dobrze widzę, że położyłaś pilot przy telewizorze? Jade, co się z tobą dzieje? - zażartował na koniec nawiązując do tego, że blondynce rzadko zdarza się nie mieć pilota w zasięgu będąc w sypialni, co dostrzegł już jakiś czas temu. Swoją drogą, to było dziwnie miłe uczucie, gdy wiedział o niej nawet tak nieistotne drobiazgi...
- No jasne. Sprawdzę czy sobie poradzisz z tym, co masz w lodówce i na gorąco bez wcześniejszego planu - uśmiechnęła się rozbawiona, jeszcze przed odpowiedzią przymykając oczy na chwilę, gdy odgarniał jej kosmyk. Grey pomijając, że prędzej dałaby sobie rękę uciąć niż by uwierzyła, że znajdzie się w takiej sytuacji z Fernandesem, to też nigdy nie pomyślałaby, że może to być tak delikatny, czuły a zarazem nieśmiały facet. Stawało to w sprzeczności z gościem, który bez emocji patrzył jak odbierają człowiekowi życie z powodu głupiego amuletu. Zabijają zamiast po prostu ogłuszyć. A jednak z czasem zrozumiała, że był do tego zmuszony. Kiedy tylko zasugerował jej bliższy kontakt, uniosła głowę chcąc mu to ułatwić. Później nie potrzebowała długiej zachęty, by bardziej się do niego przytulić. Od dawna robiła to z przyjemnością i to nie tylko dlatego, że przytulanie po prostu uwalniało endorfiny. Głupi by się domyślił o co tu chodzi, ale ona spychała to na kraniec swojej świadomości. Choć nie można powiedzieć, że Corvus dał jej trochę do myślenia. Uśmiechnęła się tylko lekko na informację, że lubi spędzać z nią czas. Niby oczywista rzecz, ale miło coś takiego usłyszeć, wiadomo. Słysząc imię byłego narzeczonego mimowolnie dotknęła blizny na swoim przedramieniu, która została jej po próbie samobójczej. W pierwszej chwili myślała, że chodzi o jej Eryka i już miała nawet odpowiadać, gdy Jellal dodał coś jeszcze, co całkowicie zmieniło sens całej jego wcześniejszej wypowiedzi. n - Wiesz, w pierwszej chwili mnie to ruszyło jak sam widziałeś. Myśl o tym, że ktoś go udaje zalała mnie złością. Później nie chciałam go widzieć, bo mimo wszystko dziwnie było na niego patrzeć. A teraz zrozumiałam, że to kompletnie inna osoba po prostu z tą samą twarzą. To nie jest Eryk - uśmiechnęła się lekko, czego z racji tulenia się raczej nie miał jak dostrzec, ale to nieważne. Co prawda nadal dziwnie jej było na niego patrzeć, ale robiła to dla brata. Tego jednak dodać nie mogła, ale będzie musiała go spytać o tą możliwość. Nie podobała jej się myśl, że ukrywa coś przed Jellalem, co jest śmieszne, ale nie analizowała tego. Jeszcze. - Myślałam, że nie chcesz już oglądać, skoro zaciągnąłeś mnie do sypialni - zażartowała w wiadomym kontekście, choć nic nie chodziło jej po głowie. Ot, zwykły żarcik. Niemniej gdyby mężczyzna miał na coś ochotę, to Grey raczej by nie odmówiła. Ostatnio w ogóle rzadko to robiła. - A co, ciebie jego widok rusza? - spytała zaraz poważnie uświadamiając sobie, że patrzenie na "ducha" osoby, do której śmierci się niejako przyczynił mogło być niezwykle męczące. Do tej pory o tym nie pomyślała, teraz ją olśniło.
Fernandes nie bał się tego testu w żadnym stopniu, ponieważ wierzył w swoje umiejętności kucharskie i kreatywność, dzięki której mógł zawsze coś wymyślić. Jednak Grey tą zapowiedzią niezapowiedzianej wizyty popełniła pewien błąd, gdyż może się skończyć tak, że Jellal nieświadomie będzie gromadził nieco więcej zapasów w swoim mieszkaniu, by być przygotowanym na jej wejście. Z drugiej strony było to pewne zabezpieczenie, dzięki któremu sama Jade miała też pewność, że pojawiając się w jego domu, zje coś dobrego. Nieważne jaka by to była pora dnia i nocy. - Challenge accepted - skinął tylko głową z pewnością siebie w głosie, po czym na moment się roześmiał. Syn Gullveig, choć uwielbiał spędzać czas z Jade, to miał jednak pewne wątpliwości co do niej. Wszystko przez te dziwne uczucie zazdrości, które towarzyszyło mu odkąd tylko zobaczył ją z Erykiem. W głowie przejrzał wiele scenariuszy, które często prowadziły go właśnie do tego, że córka Melinoe może coś jeszcze do niego czuć. Stąd właśnie te pytanie, które było dość intymne, nawet jak na ich relację. Przytaknął głową zgadzając się z nią, jednocześnie uważając na to, by nie uderzyć podbródkiem o jej głowę, gdy leżeli wtuleni w siebie. Zgadzał się całkowicie z tym, że ten Eryk miał tylko tą samą twarz, co jej narzeczony. W rzeczywistości była to inna osoba, nie znali go przecież, mógł być zupełnie inny pod względem osobowości niż jego odpowiedni w tych czasach. Faktem natomiast było to, że nawet w jego świecie, spotykał się z Jade. Pokiwał lekko głową, starając się ukryć pewne zawstydzenie, jakie pojawiło się na jego twarzy. Grey zasugerowała mu wiadomo co, a że to był tylko żart, to już nie miało znaczenia. Jemu wystarczyło do rumieńców. - To nie tak, że nie chcę - zaczął wyjaśniać. - Po prostu chciałem z tobą poleżeć, cokolwiek mielibyśmy robić - przyznał niby spokojnie, ale jednak dalej było widać na jego twarzy pewne zakłopotanie. Oczywistym było, że myślał o seksie z Jade dużo, nawet dziś już sobie pofolgował, ale nie było to tak intensywne, jak chociażby w Portland. Ważniejsze było dla niego wyjaśnienie pewnych kwestii związanych z Erykiem, co de facto świadczyło o jego większym zaangażowaniu emocjonalnym w tę relację. Wiadomo też, że jeśli córka Melinoe miałaby potrzebę, to on by nie oponował i sam zacząłby się do niej dobierać. Pociągała go przecież ciągle i coraz mocniej, a nie tylko w czasie odczuwania adrenaliny. Już miał kolejny raz się odnieść do tego, jednak blondynka zadecydowała inaczej i spytała go wprost o jego odczucia związane z Erykiem. Jellal zacisnął mocniej usta i westchnął głośno dając do zrozumienia, że zastanawia się. - Może zabrzmi to niezbyt dobrze, ale... nie bardzo - przyznał cicho, choć oczywiście było to wierutne kłamstwo. Albo raczej częściowe, bo nie wyrzuty sumienia były istotą jego negatywnych odczuć względem Eryka, a o to wydawała się pytać właśnie Grey. Gorzej było z reakcją na potencjalnego rywala o względy Jade, tutaj już go delikatnie mówiąc wkurwiał jak ja pierdole. - Oczywiście żałuję tego wszystkiego, ale skoro mi wybaczyłaś, to znaczy, że przekonałem do siebie jedyną osobę, której zdanie w tej kwestii się dla mnie liczyło - dodał po chwili. - Za Eryka już odpokutowałem i teraz staram się naprawić inne rzeczy - wyjaśnił jej swoje podejście, co było też pewnym progresem względem ich ostatniej rozmowy na ten temat. Jellal przecież "uwielbiał" się samobiczować, a tutaj przyznał wprost, że pogodził się z całą sytuacją. Wplótł dłoń we włosy Jade i delikatnie za nie pociągnął, by zachęcić ją do odchylenia głowy. Zrobił to z odpowiednim wyczuciem, żeby nie sprawić jej bólu. - Jeśli jednak będziesz chciała się do niego zbliżyć, to po prostu powiedz. Nie będę stawał między wami - dodał cicho ale też pewnie, patrząc jej w oczy w tym momencie. - Będę cię wspierać we wszystkich twoich decyzjach, jestem twoim przyjacielem - uśmiechnął się lekko i choć bardzo ciężko było mu to powiedzieć, chciał wyjść w jej oczach na dobrego przyjaciela. Odrzucił na moment całą zazdrość i niepokój, a także swoje uczucia romantyczne względem blondynki. Wszystko bo to, żeby chociaż z jego strony nie odczuwała żadnej presji. - Ale jeśli cię skrzywdzi, to... - nie dokończył, jednak oboje mogli się spodziewać, o czym Jellal teraz myślał. Zwłaszcza po jego wyrazie twarzy, która nie wyglądała zbyt przyjaźnie w tym momencie. Wspieranie jej to jedno, ale prawdziwy przyjaciel też zrobi co trzeba, gdy ktoś zrani bliską ci osobę.
Czy Erykowi i Jade przeznaczone było być razem? Na to by wychodziło. Być może gdyby nie śmierć oryginalnego narzeczonego ten stałby się jej mężem. Kto wie, może nawet mieliby dziecko? Jade przecież nie chciała żyć w obozie, teraz zrobiła to jedynie dlatego, że tylko tu był ktoś na świecie na kim jej zależało, a i mogła się na coś przydać. Żyć tu nadal nie chciała, ale miała co miała. Los jednak miał swoje plany i wierzyć jej się nie chciało, że tylko Eryk był jej przeznaczony. Trochę uświadomił jej to Jellal, gdy tak miesiące temu mówił jej, że jeszcze ktoś tam na nią czeka. Wierzyła w to, bo po co inaczej miałaby żyć? - Rozumiem - mruknęła rozbawiona, by zaraz dodać. - W takim razie jak masz ochotę, to możesz wstać po pilot. Mi nie zależy - nawet nie biła do seksu, tylko do tego, że było jej dobrze jak było i tak jak mogą coś obejrzeć przy okazji, tak mogą też leżeć tak jak teraz i nic nie robić. Też będzie dobrze. Trochę zdziwiło ją to, że nie rusza go widok Eryka. Spodziewała się po nim czegoś innego, jednak nie odebrała tego negatywnie. Co dziwniejsze, było to pozytywne. Jakoś ucieszyła ją myśl, że mężczyzna w końcu sam sobie odpuścił tą kwestię, bo ona to zrobiła już jakiś czas temu. On jednak nie potrafił, ale jak widać zmieniło się to. - Od bardzo dawna nie wątpię w to, że żałujesz, ale jak ci mówiłam kilkukrotnie żałowanie nie sprawia, że nie można sobie wybaczyć. Cieszę się, że w końcu to zrobiłeś - uśmiechnęła się lekko, ale tego przecież dostrzec nie mógł. Przynajmniej do momentu, w których nie pociągnął jej lekko wymuszając odchylenie głowy i spojrzenie mu w oczy. - Nie skrzywdzi mnie, bo mu na to nie pozwolę. On mnie nie interesuje w takim sensie. Nie mogłabym być z kimś, kto wygląda jak mój były narzeczony, ale jest kimś innym. To popieprzone. Poza tym podejrzewam, że nawet gdyby coś takiego chodziło mi po głowie, to Corvus i bogowie nie pozwoliliby tu zostać komuś z innej rzeczywistości. Pewnie za duże ryzyko by było czy coś - wzruszyła lekko jednym, wolnym ramieniem po czym uśmiechnęła się delikatnie. - To miłe jednak, że tak mówisz - ... nie, nie było. Znaczy niby było, ale jakoś ścisnęło ją nieprzyjemnie na jego słowa. Podejrzewała z czego to wynikało, ale odpychała od siebie wszystko, co związane z uczuciami. Cmoknęła go w usta i wróciła do wtulania się w niego. Łatwiej jej było się uspokoić, gdy nie patrzyła w te jego piękne oczy.
Fernandesowi było wygodnie. Zbyt wygodnie, by ruszyć po pilot, który leżał sobie gdzieś obok telewizora. Nie było więc mowy o tym, żeby teraz się podniósł, skoro dopiero co się położyli. Przynajmniej tak to wyglądało w jego głowie, bo jednak to już było dobre kilkanaście minut i raczej nie powinien mieć problemu z podniesieniem się. Było jednak bardzo przyjemnie i przede wszystkim łaknął kontaktu fizycznego z blondynką, dlatego też nie po drodze było mu z pilotem. - Też mam lenia - zachichotał lekko, po czym przesunął wolną dłonią po jej talii. - Za wygodnie - znów się zaśmiał, tym razem nieco głośniej, ale też nie jak jakiś zjeb, którego dopadła głupawka. Jellal przez ostatnie miesiące poczynił ogromne postępy w swoim życiu i wybaczył sobie kilka kwestii. Duży wpływ miała na to Jade, która pokazała mu, że każdy zasługuje na drugą szansę, nawet jeśli pokrzywdzony nie zdaje sobie z tego sprawy. On miał to szczęście, że Grey wybaczyła mu i pomimo początkowej niechęci przekonała się do niego, czego efektem było dzisiejsze spotkanie. Któżby pomyślał, że po takich przejściach będą spędzać swój wolny czas właśnie w taki sposób? Prawdę mówiąc, to nawet wśród przyjaciół takie coś nie było czymś nie wiadomo jak popularnym. - Ktoś mi w tym pomógł - uśmiechnął się przyjaźnie i rękę, która przez moment spoczywała na jej biodrze, przeniósł ponownie na jej włosy, by trochę pomiziać ją po głowie. Trochę nauczył się już reakcji córki Melinoe, więc wiedział, gdzie ma ją dotykać, by ta odczuwała z tego najwięcej przyjemności. Tył głowy był jednym z tych bardziej uwrażliwionych miejsc na jej ciele, a on zamierzał to wykorzystać do pieszczot. Uśmiechnął się kącikiem ust na jej odpowiedź, bo dopiero teraz dotarło do niego, że on tak naprawdę nie powinien się o nią martwić. Jade miała już za sobą słabszy epizod życia i wróciła do formy: bycia pewną siebie i zdecydowaną kobietą. Mimo tego, że jako przyjacielowi (i cichemu wielbicielowi) zależało mu na jej bezpieczeństwu, tak w głowie miał pewien komfort dotyczący tego, gdyż Grey była silną osobowością i potrafiła radzić sobie z większymi problemami niż wersja jej byłego z przyszłości. - Masz rację - przyznał spokojnie i wrócił do drapania jej po karku oraz tyle głowy. - Cieszę się, że podchodzisz do tego z głową. Niektórzy pewnie by ją stracili, gdyby zobaczyli swoich ukochanych - nie miał nikogo konkretnego na myśli, ale jakby się zastanowić, to na pewno w obozie znaleźliby się herosi, którzy chcieliby raz jeszcze spotkać się z jakąś inną osobą. Niekoniecznie nawet w celach romantycznych. Nie każdy przecież miał możliwość komunikowania się ze zmarłymi czy też "wycieczek" do Valhalli, Helheimu czy Hadesu. Uśmiechnął się nieco zakłopotany, bo nie wiedział jak zinterpretować jej słowa. Niby podziękowała mu za troskę, ale dało się wyczuć w jej tonie jakieś dziwne wątpliwości. Pospieszył się z deklaracją? Bardzo możliwe. Zaraz jednak wszystkie wątpliwości przeminęły, bo blondynka cmoknęła go w usta sama z siebie, co poskutkowało przyjemnym dreszczem, który przeszedł po niemal całej długości pleców wzdłuż kręgosłupa. Przez tę jedną chwilę poczuł się jak jej chłopak, bo tak poniekąd wyobrażał sobie związek z Grey. Tego rodzaju czułości pobudzały wyobraźnię, a sam widok uśmiechniętej Jade, która w dodatku sama obdarowywała go całusami i dobrze czuła się w jego ramionach, działał bardzo stymulująco na wyobraźnię. Nie chciał przerywać tej fajnej chwili, dlatego też jedyne co zrobił, to objął ją nieco mocniej i przylgnął ciałem bardziej do niej, zachęcając ją do tego samego. Przymknął oczy i twarz otarł o czubek jej głowy, a gdy tylko ponownie wyczuł zapach jej odżywki do włosów, jego serce zaczęło bić spokojniej. Doskonale znał ten zapach, kojarzył go właśnie z blondynką i dlatego też działał na niego w kojący sposób. Z czasem jego ciało nagrzało się nieco bardziej i to oznaczało jedno: Jellal przysnął, co później bardzo łatwo było dostrzec poprzez jego głębszy i regularny oddech.
Uśmiechnęła się jedynie lekko w odpowiedzi na to, że jest mu za wygodnie. Nie dziwiła się, bo jej też nie chciało się podnosić tyłka. Jade wolała nie myśleć jednak o tym, jak daleko zabrnęła ich relacja, ani co ona w ogóle oznaczała. Corvus sugerował jej zazdrość o Tanję i teoretycznie wiedziała, że jeśli nawet jej brat coś dostrzega, to jest to aż nazbyt widoczne. No ale to teoretycznie, bo w praktyce wolała o tym nie myśleć zwłaszcza po ostatnim wyrazie twarzy jej Eryka, który zrozumiał kto stoi u jej boku. Niby nie była nic winna byłemu narzeczonemu zwłaszcza, że ten ułożył już sobie życie, ale mimo to poczuła się jak najgorsza osoba na świecie. Zupełnie tak, jakby to ona sama go zabiła i póki co wolała o tym nie myśleć, choć nie obędzie się raczej bez rozmowy z przyjaciółką. Uśmiechnęła się znowu delikatnie na jego słowa, przymykając od razu oczy, gdy tylko zaczął ją głaskać po tylnej części głowy. Było to niezwykle przyjemne, z czego oboje doskonale zdawali sobie sprawę. - Niektórzy pewnie tak i trochę im współczuję. Pewnie gdybym nadal kochała Eryka trochę inaczej by to wyglądało, ale skoro uczucia już nie ma, to trochę rozsądniej do tego podchodzę - wyjaśniła spokojnie chyba pierwszy raz głośno przyznając się do tego, że nie kocha zmarłego narzeczonego. Niby oczywista sprawa powinna to być, ale jednak herosi długo duszą uczucia, a zwłaszcza gdy pomimo śmierci ma się kontakt z ukochanym. Ciężko jest wtedy tak naprawdę przejść żałobę, ale odkąd została "rzucona", przyszedł i na to czas. Grey wiedziała, że przyjaciele, a nawet przyjaciele którzy ze sobą sypiają nie zachowują się tak jak oni. A może raczej, że nie okazują sobie randomowo czułości, bo to zaburzało pewne schematy. Co w łóżku to w łóżku, a poza nim było się przyjaciółmi. Buziaki, przytulanie... Ciężko to przypisać do przyjaźni, ale na ten moment nie było to istotne, skoro nikt z nich nie miał obiekcji co do tego. Wypoczywała tak dłuższą chwilę dopóki nie zorientowała się, że Jellal przysnął. Nie wiedziała za bardzo co zrobić, bo też nie chciała go budzić, choć z drugiej strony drzemka o tak późnej porze i w ubraniach nie była dobrym pomysłem. Leżała jednak dłuższą chwilę nieruchomo licząc na to, że się obudzi, jednak gdy to się nie wydarzyło, musiała opracować inny plan. Delikatnie i powoli wyswobadzała się z jego ramion, a gdy jej się to udało, chwilę mu się przyglądała jak spał. W końcu jednak podniosła się z łóżka i rozebrała się do majtek, a potem usiadła obok niego i delikatnie go miziała po ramieniu. - Chodźmy spać - zaproponowała, gdy tylko odzyskał przytomność, oczywiście chcąc, by zwyczajnie się rozebrał i by razem wskoczyli pod kołdrę.
Fernandes z pewnością nie zazdrościł Jade, której serce zostało złamane dwukrotnie. Najpierw poprzez przedwczesną śmierć Eryka, a później przez odrzucenie jej. I choć było to bardzo dziwne, że zrobił to tak bezrefleksyjnie oraz że znalazł sobie kogoś w Zaświatach, tak w świecie herosów już z kolei takie dziwne to nie było. Bolało zatem tak samo mocno, jak gdyby ten ktoś ciągle żył, bo przecież zawsze mogło być tak, że spotkaliby się w życiu po śmierci i tym razem byli ze sobą na wieczność. Nie taka zła perspektywa, jakby się bliżej zastanowić. Dziwną satysfakcję poczuł w momencie, gdy powiedziała wprost, że nie kocha już Eryka i nawet uśmiechnął się mimowolnie z tego powodu, co jednak nie zostało przez nią zauważone, bo ona przytulała twarz do jego klatki piersiowej w tym momencie, a on swoją głowę nieco unosił. Bardzo mu się to jednak podobało, bo to zawsze zwiększało jego szanse, a teraz każdy kolejny argument był dla niego na wagę złota. Nie żeby planował coś w kierunku blondynki, ale tak po prawdzie to jaki facet nie ucieszyłby się na wieść o tym, że jego sympatia nie jest zainteresowana mężczyzną, który z dużą dozą prawdopodobieństwa najbardziej zagrażałby jego zalotom? No właśnie, żaden. - Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jakie to uczucie - rzucił w eter nawiązując do spotkania swoich ukochanych z innych czasów, jednak nie było to raczej nic na rozpoczęcie tematu, a ot luźny wniosek. Sam nie wiedział, kiedy przysnął, ale na pewno nie miał zamiaru tego przerywać. Było mu zbyt błogo i przyjemnie, by w jakikolwiek sposób się teraz stresować. Tym bardziej, że Grey zapewniła go, iż nie ma nic między nią a Erykiem i jest bardzo niewielka szansa, że cokolwiek będzie. Jego bojowy nastrój szybko się ulotnił dzięki jej wpływom i teraz mógł w spokoju tulić się do niej oraz pochrapywać, co od czasu do czasu mu się zdarzało. Normalna rzecz. Krzątanie się dziewczyny nie wybudziło go, a jedynie przekręcił się bardziej na bok, kiedy ta najpierw obserwowała go przez chwilę, a następnie wstała z łóżka. Otrząsnął się dopiero, gdy Jade zwróciła się bezpośrednio do niego i początkowo nie wiedział nawet gdzie się znajduje, by zaraz uśmiechnąć się na widok półnagiej Grey. Zawsze w taki sam sposób ekscytował go widok jej piersi, a że blondynka miała zwyczaj spać w samych majtkach, to Jellal widywał to dość często z racji mnogości wspólnie spędzonych nocy. - Nie planowałem tego - zaśmiał się od razu z głupkowatym uśmiechem, drapiąc się przy okazji po tylnej części swojej głowy. Nie zamierzał jednak protestować, dlatego gdy tylko miał ku temu sposobność, rozebrał się do samych bokserek i ponownie wskoczył na łóżko, w którym leżała już Jade. Tym razem wsunął się razem z nią pod kołdrę, tak jak ostatnimi czasy robią to niemal zawsze z wyłączeniem tego ostrego seksu sprzed bodaj trzech tygodni, kiedy to byli tak zgrzani, że usnęli całkowicie odkryci i nic sobie z tego za bardzo nie robili. Fernandes od razu objął Jade na łyżeczkę, bo to też zdarzało im się nader często jak na "zwykłych przyjaciół" i docisnął blondynkę bardziej do siebie, tak jak lubiła. Dawno już zauważył, że to była jej ulubiona pozycja i im bliżej siebie byli oraz gdy czuła jego twarz na swoich włosach oraz karku, tym bardziej była zadowolona. Było to jednak równoznaczne z tym, że ocierali się o siebie i dlatego też ciało syna Gullveig reagowało w jeden sposób: pomniejszym wzwodem, który Jade mogła odczuć na swoich pośladkach. I oczywiście jak zawsze w tej sytuacji, Jellal nieco się zawstydził, bo cóżby innego? - Odruch bezwarunkowy... nic nie poradzę - wyszeptał cicho z zażenowania, ale leżenia w tej pozycji nie przerywał, gdyż jak wcześniej zostało ustalone: oboje bardzo to lubili, a ten wzwód wcale tak bardzo nie przeszkadzał. No i wiadomo, przy tym ułożeniu ciał mógł sobie pomacać jej cycki, a tego sobie nigdy nie odmówi.
Nic nie odpowiedziała na jego luźny komentarz, bo nie wiedziała też za bardzo co powinna. Nie umiała aż tak bardzo wczuć się w sytuację innych, choć domyślała się, że skoro dla niej było to trudne, to dla tych nadal kochających musiało być bardzo ciężko, może nawet nie do zniesienia. Grey nie była jakoś super zmęczona, ale pora robiła swoje i też spokojny sen Jellala też sprawiał, że i ona miała ochotę pójść spać. Nic więc dziwnego, że po dłuższej chwili postanowiła to zrobić, ale tak, jak wypadało. Czyli bez ciuchów i pod kołdrą, a nie na niej. Nie wstydziła się w żaden sposób, bo i mężczyzna nie raz i nie dwa ją tak widział, a poza tym jak się okazywało, był dość bliską jej osobą i o ironio, czuła się przy nim bardzo bezpiecznie. Nie żeby odczuwała jakieś zagrożenie, ale wiadomo o co chodzi. - Nie oskarżam - uśmiechnęła się lekko rozbawiona, choć nie miało to znaczenia. Oboje zdawali się wiedzieć, że tą noc spędzą wspólnie w jakikolwiek sposób przyjdzie im ochota. To że ostatnio częściej właśnie spędzali po prostu śpiąc ze sobą, to powinno skłaniać do refleksji jednak. No właśnie, powinno. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy ułożyli się na łyżeczkę, a Fernandes docisnął ją bardziej do siebie. Bardzo to lubiła, choć starała się tego nie okazywać, a przynajmniej jakoś nadmiernie. W końcu byli parą przyjaciół, jak dzisiaj Jellal zauważył, więc chyba nie wypadało ekscytować się pewnymi rzeczami. - Rozumiem - mruknęła tylko cicho na jego słowa nie zawstydzając się tak jak on. Nie proponowała mu jednak nic licząc na to, że jeśli ma na coś konkretnego ochotę, to właściwie jej to okaże. Ona nie miała co prawda ochoty na seks, ale to też nie tak, że w ogóle go nie chciała. Kilka chwil pieszczot i byłaby bardzo chętna na taki rozwój wieczoru, ale to też zależało od jego chęci. Jej w chwili obecnej nie zależało. Nic się jednak nie wydarzyło, a za kilka chwil ponownie zasnął Jellal, a Jade do niego dołączyła parę minut później. Noc przebiegała spokojnie, a Jade obudziła się tylko raz i to tylko dlatego, że musiała skorzystać z toalety. Po powrocie uśmiechnęła się lekko na zastany w łóżku widok i z (nie)znanego sobie powodu, przytuliła się do mężczyzny, który aktualnie spał na plecach.
Takiego obrotu spraw nikt nie mógł się spodziewać, a już sam fakt tego, jak przejęła się tym żona Giotto, mówił wszystko. Jellal wylądował w szpitalu w stanie krytycznym i od razu było wiadomo, że ktoś poczyni odpowiednie kroki ku temu, by się zemścić za to. Co prawda samego Nero nie interesowało nic z tym związane, jednak prośba Elisy o to, by zatrzymać Jade była na tyle poważna, że koniec końców nie mógł odmówić ukochanej. Postanowił więc odwiedzić blondynkę w jej mieszkaniu, gdzie zapewne będzie się przygotowywać do podróży. Zamiast jednak zapukać albo poczekać jak przyzwoity człowiek, zdematerializował się i wszedł do pustego lokum, zdając sobie sprawę, że z jakiegoś powodu blondynka jeszcze do mieszkania nie wróciła. Nie pozostało mu zatem nic innego, jak usiąść na sofie i czekać w spokoju na Grey, która powinna się tutaj niebawem zjawić. Nero wykorzystał również jedną zjawę do tego, by znalazła mu jakieś piwo w lodówce lub inny, może nawet mocniejszy alkohol, który zacznie sobie sączyć. Zawsze to minie mu trochę czasu i nie będzie się aż tak nudzić. Obrócił delikatnie wzrok, gdy usłyszał trzeszczące na zewnątrz klucze i podjęcie próby włożenia jednego z nich do zamka, co świadczyło o powrocie Jade. Dopił końcówkę piwa i odłożył je na stolik przy sofie, jednocześnie podnosząc się z niej i stając niemal w środku salonu. Gdy tylko córka Melinoe weszła do mieszkania, dostrzegła go z rękami w kieszeniach jeansów i z tą samą, chłodną miną, którą epatował na co dzień. - Lisa kazała ci zostać – rzucił spokojnie, nie zdradzając swoich zamiarów, choć tych Grey na pewno się domyślała. Syn Fobosa był tutaj po to, by zatrzymać blondynkę i nie dać jej zrobić jakiejś głupoty pod wpływem emocji. A kto jak kto, Giotto akurat był najmniej wygodnym herosem do tego, by jakkolwiek się z nim układać. Choć z drugiej strony, jakaś lekka ciekawość się u niego pojawiła, bo spodziewał się ze strony córki Melinoe jakiejś reakcji. Wątpił w to, że pokornie przyzna rację swojej przyjaciółce i grzecznie tutaj będzie siedzieć, podczas gdy Fernandes może walczyć o życie. A może Grey boi się go, jak większość herosów w obozie i pod wpływem strachu zrezygnuje z zemsty? Chuj wie.
Jade nie mogła uwierzyć w to, co się wydarzyło. Nigdy nie zapomni tego widoku, bo akurat miała to szczęście, że była w pracy, gdy wnieśli Jellala. Co prawda oddział ratunkowy to nie jej działka szczególnie, ale akurat tam przechodziła. Znak? Była przerażona, a jednocześnie zdeterminowana, by zrobić wszystko, aby mężczyzna przeżył. Na całe szczęście była również Elisa, która sporo już wiedziała i to ona wzięła Fernandesa na potrzebną operację. Grey wiedziała, że nie mógł trafić w lepsze ręce, a jednocześnie wychodziła z siebie zarówno na jego operacji, jak i po niej, gdy leżał nieprzytomny na intensywnej terapii. Blondynka nie opuszczała jego łóżka przez kilka dni bez słowa czuwając przy nim nawet gdy Tanja przychodziła. Kiedy jednak obóz nie śpieszył się z odwetem, ona postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Pożegnała się z nieprzytomnym Jellalem i ruszyła najpierw do zbrojowni po potrzebny sprzęt, a następnie do własnego mieszkania, by się przygotować i ruszyć z zemstą. Kompletnie nie spodziewała się Giotto w swoim mieszkaniu, dlatego stanęła jak wryta. Po chwili jednak dotarło do niej, że przyjaciółka wysyła jej pomoc za co była jej ogromnie wdzięczna... do momentu, aż mężczyzna się nie odezwał i ta bańka nie pękła. - Jak kocham twoją żonę, tak rozkazywać może mi tylko w szpitalu - przyznała po chwili zawiedziona postawą przyjaciółki. Z torbą potrzebnego sprzętu ruszyła do sypialni, gdzie rzuciła ją na łóżko, a następnie wyciągnęła kolejną, już swoją torbę by się dobrze przepakować. Zdziwiła się, gdy dostrzegła Nero jeszcze w mieszkaniu, sądziła że już poszedł. - Powiem Elisie, że próbowałeś - rzuciła lekko przez ramię do niego sądząc, że tu miał problem. Giotto był jaki był, ale wiedziała, że dla swojej żony zrobi wszystko. I właśnie dlatego Jade się go nie bała, był mężem jej najlepszej przyjaciółki. Znała go siłą rzeczy i nie był dla niej tym mitycznym Giotto, tylko tym Włochem, z którym siedziała przy jednym stole i jadła obiad. Zaczęła więc wykładać na łóżko przyniesiony różnorodny arsenał i zastanawiać się, co warto zabrać, a co sobie odpuścić.
Logika nakazywała sądzić, że Giotto przybył do Jade w roli wsparcia, jednak jakby się tak głębiej zastanowić, to przykro było to stwierdzić, ale nawet dla swojej najlepszej przyjaciółki Elisa nie zaryzykowałaby życia swojego męża. Nero nie miał zamiaru w żaden sposób pomagać Grey, bo dostał jasne wytyczne od swojej małżonki: ma zatrzymać córkę Melinoe w obozie, choćby wiązało się to z zamknięciem jej w więzieniu obozowym, pośród ścian którego nie można używać swoich magicznych zdolności. Syn Fobosa jedynie skrzyżował ręce na klatce piersiowej, gdy blondynka w końcu ogarnęła, że nie przybył jej supportować, a odwieść od pogoni za NoGods, którzy równie dobrze mogli być już na drugim końcu globu. Widząc jednak zapał Jade i to, że nawet mimo jego obecności, dziewczyna nawet nie wzdrygnęła się, w pewien sposób nawet ją podziwiał. Zastanawiało go jednak to, dlaczego Grey tak bardzo zależy na Jellalu, skoro de facto nie byli parą i mimo, że krążyły o nich pewne plotki, to nawet Elisa nie dawała ku temu wiary. Po dzisiejszej rozmowie z żoną jednak zaczął podejrzewać, że może coś być między nimi, tylko Jade po prostu nie chce tego przyznać. - Kazała ci zostać - powtórzył, nie chcąc wdawać się w zbędne dyskusje. Tym razem użył jednak znacznie poważniejszego tonu (jakby ten poprzedni nie był arcypoważny), a mało tego, Giotto aktywował też na moment kontrolę strachu, by tylko wzmocnić swoją wypowiedź. Nie zamierzał jej tłumaczyć tego, że Elisa jest generałem dywizji i ma prawo wydawać dowolne polecenia każdemu, o ile je odpowiednio uzasadni później generałowi. Ponadto wobec nieobecności Corvusa to właśnie jego żona jest najwyżej postawionym półbogiem w obozie, więc jej rozkazy są tak na dobrą sprawę permanentne, o ile sam Juarez nie zainterweniuje i ich nie zaneguje. Przymknął oczy i westchnął cicho, gdyż Jade zdawała się nie rozumieć, w jak poważnej sytuacji się znalazła. Przed nią nie stał jakiś tam Aron bez połowy wspomnień, Killian unikający walki czy Corvus, który chce wszystko załagodzić dyplomacją. Przed nią stał Giotto Nero, heros, który dla swojej ukochanej byłby gotów zniszczyć wszystkie wymiary, jeśli tylko taką miałaby zachciankę. Tutaj ważyły się losy najlepszej przyjaciółki Elisy, zatem było oczywiste, że syn Fobosa nigdzie nie pozwoli jej odejść. Choćby miał zatrzymać ją siłą, z której córka Melinoe doskonale zdawała sobie z tego sprawę. - Nigdzie nie pójdziesz - przestrzegł ją kolejny raz, stając w drzwiach jej sypialni. Jego ton kolejny raz był ostry i zdecydowany, a dodatkowo roztaczana aura z pomocą kontroli strachu wzmacniała tylko przekaz, przez co siłą rzeczy nawet tak odporne i niebojaźliwe osoby jak Jade, musiały odczuć pewien niepokój, o ile nawet nie sam strach.
Elisa była więc dobrą przyjaciółką, skoro nie dzieliła się nawet z mężem swoimi spostrzeżeniami czy tym, o czym rozmawiała z Jade i co dotyczyło chociażby Jellala. Grey zaczynała dostrzegać coraz więcej od jakiegoś czasu, a zagrożenie jego życia otworzyło jej oczy doszczętnie. Co nie oznacza natomiast, że coś z tym zrobi. Jellal jednak pieprzył się od jakiegoś czasu z Tanją. Kiedy Włoch się powtórzył, blondynka nic sobie z tego nie zrobiła, choć odczuła pewien niepokój związany z mocą, której właśnie na niej użył. Nie wiedziała co prawda jak wyglądała prośba Elisy, ale nie sądziła, by ta zgodziła się to torturowania, więc Grey nie przejmowała się tym wszystkim jakoś zbytnio. Jade pakowała różny sprzęt do swojej torby nie tylko ten przyniesiony ze zbrojowni, ale i ze swojej szafy łącznie z ubraniami. Nie wiedziała bowiem, ile czasu to tropienie jej zajmie. Nie przejmowała się Włochem za swoimi plecami, póki nie odezwał się znowu podsycając jej strach. Przymknęła oczy na chwilę uspokajając oddech. Po tym odwróciła się do mężczyzny i spojrzała mu prosto w oczy. - Giotto, odpuść i tak idę. Ani ty, ani Elisa tego nie zmienicie. A wydaje mi się, że twoja żona nie chce stracić przyjaciółki, bo to właśnie stawia na szali - powiedziała spokojnie, jednak oczywiście Włoch miał to gdzieś. Nie żeby spodziewała się czegoś innego, ale mógłby ją pozytywnie zaskoczyć. - To odwróć sytuację i wyobraź sobie, że ktoś prawie zabija Elise albo twoje dzieci. A po tym ktoś inny próbuje ciebie zatrzymać w obozie, bo tak. Nie wmawiaj mi, że byś został - warknęła wręcz, bo sytuacja zaczęła ją drażnić. Rozumiała jego lojalność wobec żony, ale wszystko miało granice. Zwłaszcza fakt, że Gio miał ją kompletnie w dupie sprawiał, że mógł odpuścić jej chociaż on.
Nero bardzo wątpiłby w to, że Elisa wysłałaby go na pomoc Jade, biorąc pod uwagę, że miałaby wtedy na głowie obóz, szpital i czwórkę dzieci, w tym dwoje w wieku nie pozwalającym zostawiać ich samopas. Co prawda nie wyjaśniła mu do końca powodów swojej decyzji, ale Nero nie potrzebował tego, by spełnić prośbę swojej żony. Jej słowo było dla niego święte, więc skoro życzyła sobie zatrzymania Grey w obozie, to syn Fobosa zamierzał to zrobić. Z pewnym zaskoczeniem spoglądał na blondynkę, która mimo jego mocy nie wyglądała na przestraszoną. Najwidoczniej jej motywacje sięgały głębiej, aniżeli Giotto się spodziewał. Nie żeby zaimponowała mu w jakikolwiek sposób, bo też nie użył nie wiadomo jakiej siły kontroli strachu, ale sam fakt przyjęcia tego w tak lekki przez nią sposób, zwłaszcza tej drugiej dawki strachu, która była znacznie mocniejsza, skierował jego myśli na zupełnie inne tory. Dotychczas skrzyżowane ręce na klatce piersiowej schował do kieszeni i spoglądał cały czas ze spokojem oraz roztaczaną aurą niepokoju wokół siebie na Jade, która nic nie robiła sobie z jego obecności tutaj. Pierwszy argument córki Melinoe zupełnie do niego nie trafił, gdyż to Elisa będzie rozwiązywać spór o swoją przyjaźń w przypadku zatrzymania Grey siłą przez Giotto. Nie zrobiło to więc na nim żadnego wrażenia. Następna odpowiedź… zaskoczyła go. Wytoczyła dość ciężkie działa i zastosowała trafne porównanie, które przy okazji zdradziło jej prawdziwy stosunek do Jellala. To zmieniało całkowicie postać rzeczy i mimo tego, że jeszcze przed chwilą słowo Elisy było dla niego święte, tak po tej informacji stosunek Giotto nieco się zmienił. - Kochasz go? – spytał wprost, nie zmieniając ani o milimetr swojej pozycji i postury, które blokowały w tym momencie przejście z sypialni do salonu. Skoro wytoczyła ciężkie działa, to Nero mógł też podejść do tematu znacznie bardziej bezpośrednio i tak jak nie znał Jade zbyt dobrze, tak wiedział od Elisy, że ta nie rzuca słów na wiatr i że dotąd zakochana była tylko w swoim zmarłym narzeczonym, w którego śmierć zamieszany był Fernandes. Chichotem losu byłoby to, gdyby Grey postanowiła narazić własne życie, by ratować Jellala, bo jest w nim po prostu zakochana. By jednak zostać przekonanym w jakikolwiek sposób, musiał usłyszeć to od blondynki, której w tej sytuacji nie posądzałby o kłamstwo, choć z drugiej strony… czemu miałaby mu nie skłamać?
Wiedziała, że ją Giotto miał w dupie, ale biorąc pod uwagę z jakimi konsekwencjami mierzyłaby się jego żona, gdyby faktycznie Grey zerwała przyjaźń. Włoszka zbyt emocjonalnie podchodziła do jej bezpieczeństwa, byli herosami i narażali się niemal codziennie. Równie dobrze Corvus mógłby ją wysłać na misje tropienia NoGods. Wytoczyła więc inny argument, który już dość obrazowo potrafił przedstawić mu alternatywną historię. A biorąc pod uwagę co usłyszała od przyjaciółki a propos historii życia jej nastoletnich dzieci, ten argument miał szansę jeszcze bardziej się przebić. Nie spodziewała się jednak za cholery tak wprost zadanego pytania. W ogóle z ust Nero nie spodziewała się czegokolwiek związanego z emocjami. Stała więc chwilę w ciszy wpatrując się w niego. W końcu jednak ciężko westchnęła znając przecież odpowiedź. Znała ją od jakiegoś czasu, dlatego nie potrafiła przebywać przy Jellalu wiedząc, że on tego nie odwzajemnia. Była tylko kolejną przyjaciółką do ruchania. - Na to wygląda - odpowiedziała w końcu nieco zrezygnowana. Po chwili jednak wyprostowała się nieco i spojrzała pewnie na Giotto. - Poza tym nie zapominaj o tym, że Corvus to mój brat i jego chcę uratować. Nie wiem, może bogowie już go spisali na straty, ale póki nie przekonam się, że nie żyje będę wierzyć, że może do nas wrócić. Prawdopodobnie ci sali ludzie to zrobili - wzruszyła lekko ramionami, bo on jako mąż Elisy pewnie wiedział o tych wszystkich teoriach, o których wiedziała i ona, kiedy tak ciągnęła przyjaciółkę za język. Nie ruszyła się jednak póki co z miejsca, a patrzyła po prostu na mężczyznę zastanawiając się ile ta przepychanka jeszcze potrwa.
Nero i tak miał dość dużo cierpliwości jak na siebie, a sama Jade miała niewiarygodne szczęście, że była przyjaciółką jego żony i dzięki temu Giotto w ogóle dopuszczał jakiekolwiek możliwości pertraktacji zanim użyje przeciw niej siły. Niemniej jednak sprawy obierały bardzo ciekawy kierunek, gdy okazało się, że pogoń za NoGods nie wynika wyłącznie z chęci zemszczenia się za brata, ale również z powodu Jellala, czy może raczej… głównie z jego powodu. Argument do niego trafił, ale by w pełni to zaakceptował, Grey musiała mu powiedzieć wprost, co czuje do Fernandesa. On sam miał gdzieś i ją i byłego członka NoGods, jednak jeśli faktycznie było tak, jak to przedstawiała, to syn Fobosa nie powinien stawać blondynce na drodze do zemsty. Stał więc cały czas spokojnie i czekał, aż Jade podejmie decyzję. Co prawda zawsze istniała możliwość, że go po prostu okłamie, byleby ją tylko puścił, ale jej zachowanie zdawało się potwierdzać wszystko to, co zaczęła mu sugerować. Nie zareagował nawet na drugą część jej odpowiedzi, gdy usprawiedliwiła swoje działanie Corvusem. On miał znacznie inne podejście do obozowego rodzeństwa, głównie przez złe wspomnienia z innymi dziećmi Fobosa. Dość powiedzieć, że jego brat był poprzednim kapitanem drużyny Dionizosa i zwyczajnie chciał zdradzić obóz na rzecz NoGods, nakłaniając do tego przy tym jeszcze kilku innych obozowiczów. Ale o tym mało kto pamiętał, w końcu tyle się działo w ostatnim czasie, że nawet sam Nero czasami o tym zapominał. - Sama będziesz tłumaczyć się Elisie – oznajmił tylko i stanął bokiem do córki Melinoe, oświadczając jej tym samym, że może przejść i Giotto nie będzie jej zatrzymywać. Jak widać, wystarczyło wytoczyć odpowiednio duże działa przeciw synowi Fobosa, by ten nie spełnił prośby swojej żony. Co prawda dużo ryzykował, ale biorąc pod uwagę motywację Jade, nie miał wątpliwości, że dziewczyna zrobi wszystko, byleby tylko dopiąć swego. A to czy lepiej dać jej ryzykować i mieć ją dalej za przyjaciółkę czy zabronić jej i na zawsze zakończyć przyjaźń to już kwestia do oceny dla Włoszki. - Jeśli zginiesz, znajdę cię w Tartarze i zabiję raz jeszcze, za karę – przestrzegł ją, dając tym samym Jade do zrozumienia, że oczekuje, iż kobieta wróci do obozu i tym samym później udobrucha jego żonę, która będzie mocno niezadowolona z faktu, że Giotto puścił Grey ot tak na polowanie. - Otworzę ci portal do Seattle – oboje wiedzieli, że to tam ostatnim razem był widziany ich wróg, toteż naturalną koleją rzeczy było to, by właśnie tam rozpocząć poszukiwania. Giotto obrócił się plecami do blondynki i schował obie ręce do kieszeni, kierując się w ciszy do wyjścia. Zanim jednak wyszedł, kątem oka zerknął za siebie. - Zadbam o to, żeby nic mu się nie stało do twojego powrotu – rzucił chłodno, oznajmiając przy tym, że osobiście będzie pilnować Jellala, co było oczywiste z racji tego, jak ważne mogły być jego zeznania w sprawie porwania generała. Nero wyciągnął ręce z kieszeni i zrzucił z siebie kilka ciuchów, a następnie zbroję, którą miał pod ubraniem przez cały ten czas. Nie była to zwykła zbroja, a ta sama, którą otrzymał od samego Hadesa w Tartarze i bez której, prawdopodobnie nie przeżyłby spotkania z Ajgajonem. Rzucił ją na podłogę i ta natychmiast wróciła do swojego domyślnego rozmiaru, a sam Nero stał przez chwilę półnagi przed przyjaciółką swojej żony (jakkolwiek chujowo to nie brzmi w tym momencie), prezentując jej swoje wytatuowane i pokryte bliznami ciało. - Oddasz ją, kiedy wrócisz – rzucił tylko i bez dalszej zwłoki wyszedł z jej mieszkania, nakładając na siebie ciuchy, które chwilę wcześniej ściągnął z wyjątkiem zbroi, którą pozostawił na podłodze w mieszkaniu Grey.
- Wiem - odparła krótko wiedząc, że po powrocie będzie musiała ugłaskać jakoś swoją przyjaciółkę. Coś czuła w kościach, że Giotto i tak się za to oberwie, bo kto jak kto, ale on by mógł ją powstrzymać przed tą podróżą gdyby tylko chciał. Cała ich trójka wiedziała i właśnie dlatego Włoszka wysłała swojego męża. - Wierzę ci na słowo - uśmiechnęła się kącikiem ust. Może śmiesznie to brzmiało, ale jednocześnie wiedziała, że Nero właśnie tak by zrobił. Maltretowałby jej biedną duszę, byleby dostała nauczkę za to, że nie udało jej się przeżyć i jego żona cierpi. Nie żeby planowała umierać, bo przecież wróci w jednym kawałku. Skinęła mu głową w podziękowaniu słysząc o portalu w międzyczasie dopakowując swoje rzeczy do torby. To znacznie ułatwiało jej sprawę, bo choć mogła próbować przekonać kogoś do tego celu albo udać się samolotem, Giotto ułatwił znacznie jej zadanie. A przy okazji sprawił, że ciężej będzie mu zawrócić po nią, jak wściekła żona będzie go wyklinać i tłuc talerze. Następne słowa mężczyzny sprawiły, że podniosła gwałtownie głowę nie spodziewając się takiej pomocy. Wiedziała, że była Tanja, ale wiedziała też, że w obozie jest zdrajca i Gashi na niego pasowała. Świadomość, że Włoch będzie miał oko na Jellala sprawiała, że czuła się znacznie spokojniejsza. Wypuściła drżący oddech pokazując tym samym, jak ta prosta obietnica na nią wpłynęła. - Dziękuję Giotto - rzuciła w końcu miękko, ale i spokojnie. Ściągnęła brwi patrząc jak mąż jej najlepszej przyjaciółki się przed nią rozbiera. Gdyby nie znała go dobrze pomyślałaby, że chce się do niej dobrać. Wiedziała jednak, że on świata poza Elisą nie widział. Tylko po co się rozbierał? - Oczywiście - rzuciła tylko do jego pleców wpatrując się kilka chwil z najlepszą zbroję na swojej podłodze. Chyba naprawdę zależało mu na tym, by przeżyła. Po kilku chwilach nałożyła zbroję pod swoje ubrania, dopakowała torbę i ruszyła na skraj obozu do portalu.