Salem Moore Wto 23 Cze 2020, 18:43 | |
| Salem Moore Wiek 24 lata Pochodzenie Riverbend, Montana, USA Staż w obozie 10 lat Rodzic Morfeusz Drużyna Asklepiosa Ranga Członek drużyny Zajęty wygląd crypwolf | |
Wygląd W przypadku Salema niczego nie można być pewnym. Jednego dnia jego włosy skrzą się intensywnym różem tylko po to, by następnego przybrać popielaty odcień bieli. Zmienia ich kolor na tyle często, że to aż dziwne, że nadal wyglądają zdrowo i zawijają się kapryśnie gdy tylko podłapią wilgoć. Ich naturalną barwą jest głęboki, czekoladowy brąz i sam już niemal o tym zapomniał. Kolejnym ciekawym elementem jego urody są oczy o migdałowym kształcie, ciemne jak dwa węgielki i otoczone równie ciemnymi rzęsami, których długość sfrustrowała już niejedną nimfę. Mały, zadarty nos i niewyróżniające się niczym szczególnym usta zdają się zanikać, gdy dostrzeże się szczodre zbiorowisko piegów zajmujących w zasadzie większą część jego ciała. Poza tym pstrokatym akcentem na bladej skórze znajdą się także blizny, od tych nabytych w obozie jak i tę jedną, którą zawdzięcza sam sobie, a która wąską linią obiega jego szyję. Często był o nią pytany i za każdym razem od niechcenia sprzedawał ludziom inną bajeczkę, nie podając prawdziwej przyczyny. Lata spędzone w obozie nie odcisnęły na nim piętna w postaci imponujących mięśni, może dlatego, że o wiele bardziej odpowiada mu łuk, a nożem sprawnie posługuje się nie tylko w kuchni. Potrafi z nim zrobić prawdziwe cuda i nie tylko celnie nim rzucać, ale także zabawić utrzymując ostrze na czubku palca - o ile nóż jest dobrze wyważony. Nie rozstaje się z ponurymi cieniami pod oczami, które w połączeniu z najbardziej enigmatycznym uśmiechem świata tworzą mało przystępną, niepokojącą otoczkę dzięki której nawet przy niewielkim wzroście - dumne sto sześćdziesiąt osiem centymetrów! - większość osób trzyma na dystans. Bo tak naprawdę to nigdy nie wiadomo, czy Salem uśmiecha się, bo akurat ma dobry humor, czy może planował jakąś ucieszną hekatombę. | Charakter Cichość charakteryzuje go najlepiej. I to dosłownie, bo anartria praktycznie uniemożliwia mu prawidłowe mówienie. Od czasu do czasu jest w stanie wydać jakiś prosty dźwięk, ale o formułowaniu konkretnych słów można zapomnieć. Sam sobie na to zapracował, gdy na krótko przed trafieniem do obozu, zmęczony wszystkimi anomaliami i kolejnymi domami dziecka postanowił pożegnać się ze światem wystawiając mu środkowy palec. Niewiele brakowało, aby faktycznie się powiesił, ale będący jego opiekunem centaur ściągnął go zanim wyzionął ducha. W efekcie pozostała mu ów zagadkowa blizna w miejscu, w którym sznur wpił mu się w skórę i uszkodzenie krtani, ergo - skończył jako niemowa. Lata spędzone w obozie wśród swoich pozwoliły mu ochłonąć, zrozumieć wiele rzeczy i wydorośleć, ale nie wypleniły z niego goryczy, a jego humor obrał bardziej cyniczny kurs. Bez wątpienia jest osobą lojalną i choć zdaje się być przeciwnikiem wszelkich idei, to za kilkoma podąża. Wierzy w przyjaźń, w wydaniu wszystko albo nic, więc albo skoczymy za sobą w ogień, albo zabieraj swoje kredki i wynoś się z mojej kolorowanki. Poza tym wszystkich obozowiczów darzy sympatią (nawet jeśli nie zawsze ją po nim widać), jako że tylko w tym miejscu czuje się jak w prawdziwym domu. Ma tendencję do apodyktyczności i nie lubi, kiedy coś idzie nie po jego myśli, jakkolwiek zawsze stara się to robić dla dobra ogółu. Pomimo braku zdolności mowy, kłótnie z nim nie należą do przyjemnych, za to do tych bardziej widowiskowych. Ciężko doprowadzić go do furii, ale rozwścieczony Salem rzuca talerzami i wówczas lepiej trzymać od niego noże z daleka. |
Przykładowy post Gdyby przez jeden dzień mógł swobodnie się wypowiadać, prawdopodobnie nie powiedziałby nic. Obecnie miał dwadzieścia cztery lata i niemal dziesięcioletni staż w milczeniu, które coraz rzadziej mu dokuczało. Oczywiście, bywało frustrujące - zwłaszcza, gdy jakiś niesforny dzieciak chciał zasuwać na trening ze zwichniętą kostką albo bagatelizował obfity krwotok z nosa - ale jakoś z tym żył. I tak samo jak każdego innego dnia, ten rozpoczął od uporczywego wgapiania się w sufit i dywagowania, czy w ogóle się obudził. Niechętnie wysunął się spod kołdry i przetarł zapuchnięte oczy, odruchowo zgarnął niesforne pukle włosów do tyłu i przeciągnął się z bezgłośnym westchnieniem, po czym podszedł do najważniejszej rzeczy, jaką miał na wyposażeniu; ekspres do kawy. Patrzył jak powoli wypełnia się kubek, a do jego uszu zaczynały docierać dźwięki budzącego się do życia obozu. Ktoś otwierał okna, ktoś uprawiał jogging o tej morderczo wczesnej godzinie, jakiś inny ktoś nadgorliwie ostrzył miecz na schodach pod domkiem nieopodal. Zgarnął swój kubek z kawą i zanim wyjrzał za drzwi, zorientował się jeszcze, że powinien przynajmniej założyć spodnie od dresu. Przycupnął u progu i zmrużył oczy, gdy zaatakowało je słońce, ale tę drobną niedogodność wynagrodziła mu celebracja ulubionego, czarnego jak smoła napoju. W przeciwieństwie do większości, on nie miał ADHD, ale widocznie była to cecha typowa dla dzieciaków Morfeusza. Jemu za to bardziej po drodze było z upierdliwą narkolepsją i zasypianiem w randomowych miejscach, w najbardziej niewygodnych pozycjach jakie mógł obrać. - Cześć. Niemal dostał zawału, bo nie spodziewał się ani gości, ani tego, że ktoś wykorzysta moment i zajdzie go tak bezczelnie z boku, kiedy był pogrążony w resztkach ospałości. Nieprzytomnie obrzucił nieznajomego pytającym spojrzeniem i ostatecznie uznał, że no... faktycznie. Nieznajomy jest nieznajomym, jak zwał tak zwał. Nigdy wcześniej go nie widział, więc pewnie był nowy. Machnął mu krótko ręką mając nadzieję, że to wystarczy i właśnie odbębnił przykry obowiązek uspołeczniania się przed pierwszą kawą, ale uśmiechnięty młokos nadal sterczał mu koło kwitnących w radosnej kępie floksów i najwyraźniej czekał, aż Salem coś powie. No to sobie jeszcze poczekasz. I to wedle mojej najlepszej wiedzy, raczej dość długo - pomyślał z cierpkim uśmiechem, który ukrył za kubkiem z kawą. - Jestem tu od tygodnia, ale jeszcze cię nie widziałem. Masz jakieś imię? - zapytał Pan Nowy, a sądząc po ociekającym mu po skroni pocie, to pewnie on biegał tu od kwadransa.
「 Salem. Ale pewnie i tak się nie dogadamy, bo ty pewnie mnie w tej chwili nie rozumiesz, a mi nie chce się iść po papier i ołówek.」
Migał dość sprawnie, chociaż istniało bardzo wąskie grono osób, z którymi mógłby się w ten sposób komunikować. No i wnioskując po zmieszanej minie Pana Nowego, ten się do nich nie zaliczał. Gapili się tak na siebie przez moment w niezręcznej ciszy, nim ten wydukał jakieś przepraszam, cholera wie za co. Poszedł sobie i zostawił niezbyt przejętego zajściem Salema z jego emaliowanym, malowanym w gwiazdki kubkiem. Kiedyś może by się przejął. Może żałowałby, że nie mógł nic powiedzieć, ale to było kiedyś. Teraz już przywykł i nie zaprzątał sobie tym głowy, bo mógł dalej celebrować swój zwyczajny poranek i dokończyć kawę.
Jego dni składały się głównie z treningu nad tym, w czym był relatywnie dobry. Nie najgorzej strzelał i ciężko pracował, aby to poprawić, a na torze nikt nikogo nie zagadywał, więc i on miał spokój. Odkąd zmienił rękawiczki przestał mieć problemy z otarciami na palcach, ale wciąż zdarzało mu się trzymał cięciwę zbyt blisko policzka i kończył a to z barwną pręgą, albo podobnym kształtem w okolicy skroni. Dzisiaj jednak starał się tego uniknąć, więc przy ostatnim strzale wstrzymał oddech, zmrużył oczy i biorąc poprawkę na wiatr, wycelował nieco ponad tarczę i wypuścił strzałę, która wbiła się blisko środka z miłym dla ucha stuknięciem. Skończył na dziś, więc bez szemrania zebrał swój grajdołek i uprzątnął tor, aby zrobić miejsce dla kogoś, kto przyjdzie po nim. Po treningu z łukiem odpuszczał sobie noże, bo od napinania cięciwy drżały mu dłonie. Miał swój system - jednego dnia strzelectwo, drugiego zabawa z ostrzami. I ten system się sprawdzał, więc po powrocie wziął jedynie prysznic i poszedł coś zjeść, skoro dochodziło popołudnie, a od śniadania niczego nie ruszył. Trudno było o wolny stolik o tej porze, więc przysiadł się do kilku znanych mu już twarzy, po których mógł się spodziewać, że albo dadzą mu zjeść w ciszy, albo przynajmniej poczekają, aż zje zupę i będzie miał wolne ręce, aby coś napisać. Wysłuchał kilku ciekawych plotek i sam opisał swoje poranne spotkanie z nowym obozowiczem na telefonie, co było wygodniejszą opcją niż notes i długopis. Dzięki temu nie marnował papieru, a i schodziło mu szybciej. Ponadto nikomu to nie przeszkadzało i jednocześnie sam nie czuł się wykluczony z towarzystwa. Ale gdyby mógł coś powiedzieć... nie. Nie powiedziałby nic. Wieczorem siadał na schodach przy swoim domku tak, jak to czynił z rana; ze swoim gwiaździstym kubkiem wyszczerbionym przez gapiostwo, pełnym herbaty z werbeną oraz z książką. I zaczytywał się w słowach, barwnych opisach, zapominając o reszcie otaczającego go świata. Wodził wzrokiem po tekście i przewracał kolejne kartki, a gdy dobrnął do końca przygód i okładki, zastanawiał się, czy gdyby mógł, coś by dodał. Nie. Nic by nie powiedział. No, może poza tym jednym - tak bardzo kocham tę moją ciszę.
Ciekawostki Jest niemową, posługuje się językiem migowym. W razie potrzeby po prostu sięga po telefon i wypisuje wiadomości. Bardzo często zmienia kolor włosów, nie ograniczając się przy tym w doborze odcieni. Jest beznadziejny w walce wręcz, za to nadrabia łukiem i rzutami nożem. Ma mnóstwo piegów na całym ciele, skrycie darzy je głęboką nienawiścią. Nigdy nikomu nie powiedział skąd wzięła się ta blizna, którą ma wokół szyi. Raczej nikt nie wie o jego próbie samobójczej, chociaż pewnie ktoś mógłby się domyślać. Jak większość dzieciaków Morfeusza, cierpi na narkolepsję. Jego matka porzuciła go zaraz po urodzeniu aby kontynuować karierę modelki. Do czternastego roku życia błąkał się po przytułkach, dopiero w obozie poczuł się jak w domu. Jest biseksualny, chociaż nigdy nie był w prawdziwym związku. Potrafi wsiąknąć w książkę do tego stopnia, że zapomina o prawdziwym życiu. Nikt nigdy nie słyszał, aby Salem kiedykolwiek się wyspał. Kocha absolutnie wszystkich, co nie przeszkadza mu w byciu małą, nafuczoną divą. Kiedyś dla żartu ktoś wepchnął go do jeziora. Żart przedni, tylko sęk w tym, że Salem nie potrafi pływać. Jest także niemową, więc nie mógł drzeć się o pomoc, ale na szczęście felerny śmieszek w porę go wyłowił. Nie przepuści żadnemu kotu. Uwielbia je i koniec, ma też sentyment do węży i papug. Nie zna się na roślinach, ale jego domek z jakiegoś powodu chyba stwarza im dobre warunki do rozwoju. Wszędzie obrastają go niezapominajki, maciejka i werbena, którą lubi dodawać do herbaty. Dotknij jego kubka w gwiazdki, a odgryzie ci rękę. |
|