Blake Simmons Nie 14 Cze 2020, 18:33 | |
| Blake Simmons Wiek 26 Pochodzenie Toskania Staż w obozie 16lat Rodzic Ares Ranga Dowódca dywizji - treningi Specjalizacja Trener/Wojownik Zajęty wygląd Naya Rivera | |
Wygląd Niewysoka brunetka o latynoskich korzeniach od strony matki, które dają jej skórze ładną brzoskwiniową barwę. Oczy ma ciemne jak dwa węgielki, a jej uśmiech i przenikliwe spojrzenie potrafią zarówno zmrozić jak i zauroczyć tych mniej ostrożnych rozmówców. Od zawsze była raczej chuda, jednak lata treningów w obozie sprawiły, że mięśnie dodały jej krągłości w odpowiednich miejscach. Nie jest żylastą kulturystką, jej skóra pozostaje gładko naciągnięta na nieprzesadnie rozbudowane mięśnie. Ubiór jest równie zmienny co nastrój, zawsze jednak stylowy i zadbany ponieważ panna Simmons, chociaż nie ma nic przeciwko temu aby się nieco ubrudzić w trakcie treningów czy misji, na co dzień po prostu lubi o siebie dbać. Nie boi się mieszać stylów, potrafi założyć na siebie sportowe ciuchy i wciąż wyglądać jakby szła na imprezę. Nade wszystko uwielbia biżuterię, szczególnie na dłoniach. Maluje się różnie, raczej skupiając się głównie na oczach i ustach. Kreski na powiekach i ładna pomadka, to wszystko czego jej potrzeba aby móc wyjść i robić dobre wrażenie. | Charakter Jak na córkę Aresa przystało, Blake to dość niebezpieczny żywioł. Nie jest to grzeczna dziewczynka, która pozwala mówić sobie co powinna, a czego nie powinna robić, a im dłużej przebywa się w jej towarzystwie, tym wyraźniej dostrzega się w niej osobę twardo stąpającą po ziemi, która doskonale udaje, że wie czego chce. Jest indywidualistką, nieufną i dość tajemniczą. Niełatwo ją ugiąć do swojej woli, jest dumna, momentami nieco zarozumiała, wręcz niepoprawnie nieskromna. Nierzadko nieco złośliwa, a nade wszystko cholernie pewna siebie, tak na zewnątrz jak i w środku. Nie boi się wyzwań i nie okazuje słabości - woli robić dobrą minę do złej gry niż przyznać się do chociażby tej najmniejszej. Bardzo często podejmuje decyzje na przekór innym. Ambitna pod wieloma względami, chociaż być może nie w ten irytujący sposób. Nieco zepsuta, lubi pieniądze, proste przyjmeności, alkohol i imprezy. A jednak również zdyscyplinowana, ponieważ nie pozwoliła nigdy aby jej zachcianki weszły w drogę ambicjom i treningom. To właśnie zaimponowanie swojemu obojętnemu ojcu było i jest jej głównym celem w życiu, za którym ślepo goni bez względu na wszystko inne. Jeżeli przychodzi do Aresa jest mocno stronnicza, wręcz irracjonalnie zapatrzona w jego wizerunek. Nie zmienia to faktu, że jeżeli ma wolny weekend potrafi odreagować mordercze treningi i niebezpieczne misje, popuszczając sobie wszelkie wodze przyzwoitości. Przyzwoitości, którą i tak na co dzień wcale nie grzeszy, próżno próbować ją zawstydzić w jakikolwiek sposób. Ma bardzo dosadne podejście do życia i spory dystans do samej siebie. Bywa bezlitośnie bezpośrednia, potrafi być bezwstydna, a ponieważ zdaje sobie sprawę ze swoich fizycznych walorów, nie ma zawahań przed wykorzystywaniem tego dla własnych korzyści. Uważa, że skromność jest przereklamowana. Nie odmawia sobie niczego na co ma ochotę. Bywa wulgarna, złośliwa i zawzięta. Co ciekawe przy całym swoim temperamencie nie pozwala sobie na to aby stracić kontrolę nad emocjami. Nie jest krzykliwa, raczej dosadna. Nie jest ordynarna, tylko bezpośrednia do bólu. Wbrew temu, co sama uważa potrafi się zaangażować, bardzo często bardziej niżby tego chciała. Potrafi działać w grupie, mimo tego że zdecydowanie lepiej jej się pracuje w pojedynkę. Jest odważna, czasem aż lekkomyślna. Chociaż nie lubi się spoufalać i z wieloma herosami z obozu ma stosunki czysto zawodowe to, wbrew pozorom, dla bliskich sobie osób jest raczej pogodnym towarzystwem. Podejście „zamknij się i daj mi wykonywać swoje zadanie” skutecznie odstrasza tych mniej charakternych herosów, przez co w towarzystwie Blake pozostają tylko ci odważni o mocnych nerwach. Simmons uwielbia konstruktywne dyskusje, niestety lubi też mieć rację. W skrajnych wypadkach nie straszne jej jest zastosowanie fizycznych argumentów i jeżeli wierzy, że przyznasz jej słuszność kiedy zacznie w ciebie rzucać twardymi przedmiotami, to nie zdziw się jeżeli tak właśnie zrobi. Wbrew całemu obrazkowi przedstawionemu powyżej, Blake potrafi być wierną przyjaciółką i urokliwą dziewczyną. Ma piękny śmiech lubi być spontaniczna i wręcz uwielbia spędzać czas na przyjemnościach wszelkiego rodzaju. |
Przykładowy post 20.06.2008 Czarnowłosa dziewczyna trzymała kija w dwóch dłoniach, patrząc na swojego przeciwnika z cieniem niepewności w ciemnych oczach. Treningi drużynowe skończyły się godzinę temu, a jednak ona stała na piasku, boso, naprzeciwko swojego przyrodniego brata, który był od niej o dwie głowy wyższy i starała się nie rozpłakać. Czuła jak nogi drżą jej ze zmęczenia, a dolna warga drętwieje od zaciskających się na niej zębów. Kij w jej dłoniach zdawał się być coraz cięższy, a jej własne ramiona były niczym drewniane kołki, sztywne i głuche na to wewnętrzne wołanie o jeszcze odrobinę posłuszeństwa. - Jeszcze raz. Brunet był zaledwie cztery lata starszy, jednak w obozie herosów była to kolosalna różnica. Wytrenowany, stojący z uniesioną głową, gotowy do sparingu, mimo że trenował od samego rana. Jego postawa dowodziła jedynie temu, że był prawdziwym synem swego ojca, zawsze głodny walki i wyzwań. Blake czuła się przy nim jak owieczka i to uczucie sprawiało, że miała ochotę się rozpłakać. Była taka słaba. Nie pragnęła niczego tak mocno, jak tego, aby stać się tak silną jak jej brat. Zawsze jej powtarzał: Nie wiesz kiedy on spojrzy na ciebie. A gdy już spojrzy, musisz być pewna, że jesteś najlepsza. Nie podzielał jej fanatyzmu, jednak szanował ich ojca jak nikogo innego. Wiedziała, że miał rację, dlatego resztkami woli zacisnęła palce na kiju, czując każdy jeden odcisk na obu dłoniach. Zaatakowała na tyle, na ile było ją stać. Zrobiła wypad na prawą nogę z zamiarem szybkiego przeskoku na lewą, jednak odpowiedź brata była szybka i brutalna. Działając niemalże na odlew, a jednak wciąż z wrodzoną gracją, syn Aresa sparował jej atak z łatwością wytrącając kija z dłoni, po czym subtelnym ruchem uderzył ją swoim drewnem przez lędźwia. Padła na piasek, czując go po raz enty tego dnia na języku. Delikatne wręcz uderzenie zadane było w taki sposób, że jej skóra na plecach zapłonęła żywym ogniem, a z bólu w jej oczach pojawiły się łzy. - Masz dosyć? - usłyszała pytanie, a ton z jakim je zadał sugerował już, co każda z możliwych odpowiedzi będzie o niej świadczyła. Blake podniosła się na kolana, a jej dłonie trzęsły się z bezsilności. Zacisnęła pięści i przygryzła drżącą dolną wargę, myśląc tylko o jednym. Nie będę płakać. Nie będę płakać. Córka Aresa nie będzie płakać. - Blaaake – Chłopak przeciągnął jej imię z dźwięczną złośliwością. Na treningu nie było miejsca na współczucie czy półśrodki. Zawsze jej to powtarzał. - Będziesz płakać? Nie masz już siły? Może czujesz się zbyt słaba? Nie podchodził do niej, nie musiał, same jego słowa były niczym trafne ciosy. Była za słaba, a córka Aresa nie mogła być słaba. Zacisnęła powieki, nienawidząc się za tę łzę która pociekła jej po policzku. Próbowała sobie wmówić, że to ze złości, czując jak paznokcie obu rąk wbijają się jej w dłonie gdy zaciskała je w pięści najmocniej jak potrafiła. Drżące mięśnie bolały niemiłosiernie, a piecząca skóra pamiętała każdy dotkliwy cios, który spadł na nią przez ostatnią godzinę. - Nie będę czekał wiecznie, dziewczyno – głos syna Aresa stał się chłodny, niecierpliwy. Nie miał ochoty na dalsze pogrywanie ze słabszym przeciwnikiem. Jeżeli miał chcieć trenować, to z kimś, kto był godzien jego uwagi. Z kimś kto potrafił zawalczyć, kto potrafił zignorować ból i słabości, mimo że był zdecydowanie zbyt młody i zbyt słaby aby osiągnąć taki poziom samokontroli. Czternastoletnia Blake spróbowała się podnieść jednak jęknęła i zadrżała na całym ciele w czymś w rodzaju szlochu pełnego złości i bezsilności. Chwilę później jednak wyprostowała się z trudem i skierowała w stronę brata. Zrobiła kilka chwiejnych, żałosnych kroków stronę swojego kija i podniosła go z ziemi, starając się aby jej twarz nie zdradzała jak wiele wysiłku ją to kosztowało. Przy skłonie skóra na jej lędźwiach odezwała się ze zdwojoną siłą, jednak zdusiła w sobie jęknięcie. Pozycja gotowości do walki, którą przyjeła chwilę później była wręcz komiczna, ponieważ dziewczynka trzęsła się, próbując utrzymać resztki swojej odwagi i samozaparcia równie mocno co samą gardę. Syn Aresa obrzucił ją przeciągłym spojrzeniem. Minęła dłuższa chwila, a on przyglądał się drżącej siostrze, gotowej na kolejne okrutne ciosy. Jej ciemne oczy iskrzyły zawzięcie, starając się ukryć tak oczywistą przecież słabość. Syn Aresa w końcu skinął głową z cieniem uśmiechu na ustach. - Koniec treningu. Odnieś sprzęt do magazynu, a potem minimum piętnaście minut na saunie, rozumiesz? Jutro o tej samej porze. Blake patrzyła na niego przez chwilę, starając się aby ulga nie była widoczna w jej oczach, po czym skinęła posłusznie głową. Nie ruszyła się z miejsca zanim nie straciła brata z oczu, bojąc się że się przewróci.
04.08.2018 Stojąc na tym samym piasku, Blake miała wrażenie, że nic się nie zmieniło. Jej ciemnowłosy brat wciąż był wyższy i lepiej zbudowany, wciąż też każdy jej najmniejszy błąd karał bolesnymi ciosami, które paliły ogniem w najlepszym wypadku przez kilka dobrych minut. Jedyną różnicą było to, że teraz nie pozostawała mu dłużna. Okrążali siebie niczym dwa lwy, trzymając w dłoniach kije treningowe i nie spuszczając z siebie wzroku. Jej kroki były subtelne, płynne, z czasem nawet posiadające większą grację niż jej przeciwnika, hipnotyzując każdego, kto przyglądał się starciu. Dzieci Aresa drapieżnym wzrokiem śledziły swoje ruchy, Blake obracając powoli swojego kija, podczas gdy jej brat przerzucał lekko broń z jednej dłoni do drugiej. Hop. Hop. Krok za krokiem. Wypad zrobił w momencie, w którym jego kij był w locie z prawej dłoni do lewej. Blake cofnęła się parując cios z lewej ręki w ostatniej chwili. Uderzenie było silne, jednak walczyła z bratem już tyle razy, że nie mogła spodziewać się po nim niczego innego. Nie pozwoliła mu wytrącić się z równowagi i tylko dzięki temu mogła poradzić sobie z deszczem ciosów, które nastąpiły zaraz potem. Najpierw prawy, później lewy, później prawy i znowu prawy koniec kija przeciwnika popędził w jej kierunku, raz za razem uderzając w jej własną broń. Zaraz potem kolano brata próbowało się wbić w jej udo, wytrącić ją z obronnej pozycji, lecz zblokowała je po czym zdołała szybkim uderzeniem zadać cios w odsłonięty bok. Syn Aresa nie cofnął się nawet, jak gdyby tego nie poczuł. Zbliżał się coraz bardziej, aż w końcu Blake wykonała półsalto w tył, żeby odzyskać nieco przestrzeni i kontroli nad sytuacją i jednocześnie celując kopniakiem w żuchwę brata. Zaskoczyło go to, jednak unik zrobił z wrodzoną łatwością. Nienawidziła go za to i to właśnie ta złość którą poczuła była napędem jej następnych ciosów. Rzuciła się na niego, być może tylko odrobinę bezmyślnie, zawzięcie atakując kijem i robiąc uderzenie kolanem z wyskoku jednocześnie. Kolano mocno trafiło mężczyznę pod żebra, przez co jego blok z drugiej strony był zachwiany. Blake wykorzystała to żeby wytrącić go z równowagi i zrzuciła kilka silnych, pewnych i celnych ciosów jeden za drugim, zmuszając brata do prześcia w przykuc. W końcu zdołał się przebić, jak gdyby była natrętną muchą do której stracił cierpliwość, chociaż na jego ustach cały czas widniał delikatny, szelmowski uśmiech. Zupełnie jakby w trakcie tego starcia podrywał jednocześnie jakąś heroskę z drugiego rzędu trybun. Gdzieś pomiędzy blokowaniem ciosów siostry był w stanie wbić jej koniec kija w brzuch, spuszczając z niej większość powietrza, po czym przy pomocy dźwigni założonej na jej własną broń, przerzucił ją sobie nad głową, tak że wylądowała plecami na piasku tym razem już doszczętnie tracąc dech w piersiach. Syn Aresa nie miał litości i niemal natychmiast zaatakował znowu. Blake w ostatniej chwili wykonała przewrót w tył dzięki czemu uciekła przed ciosem brata, jednak jego broń uderzała błyskawicznie i za drugim razem nie miała już tyle szczęścia. Próbowała blokować następujące po sobie ataki, jednak część z nich i tak przedzierała się przez jej gardę. Córka Aresa leżała na plecach, próbując odzyskać chociażby cząstkę dumy w tym starciu, jednak nie była w stanie. Jej ramiona piekły od uderzeń, brzuch został tak ugodzony, że w pewnym momencie myślała, że zwróci wczorajsze śniadanie. W końcu, czując jak poirytowanie rośnie w jej piersi puściła jeden koniec kija treningowego, którego do tej pory trzymała się niczym tonący brzytwy, wolną dłonią zgarniając część piasku spod siebie i rzucając bratu w oczy. Tak jak się spodziewała, mężczyznę wytrąciło to z serii ataków, co pozwoliło jej zadać bardzo celny cios stopą w splot słoneczny. Jej ciemnowłosy brat zatoczył się w tył, ona jednak nie dała mu czasu na uporanie się z piaskiem w oczach. Wskoczyła na obie nogi i zaatakowała. Cios w prawe ramię, potem lewy odsłonięty bok, potem w prawe udo, które ugięło się od niespodziewanego uderzenia. Jej wpół ślepy przeciwnik zdołał zablokować kolejny cios, jednak Blake nie dawała za wygraną. Zadała jeszcze jedno uderzenie w to samo miejsce na udzie i korzystając z osłabionej w ten sposób podpory, podcięła bratu nogi. Wylądował na plecach, a ona przystawiła mu koniec kija pod gardło. - Niech cię szlag, Blake! - rzucił ze złością mężczyzna, mrugając zawzięcie żeby pozbyć się resztek piasku z oczu. Córka Aresa uśmiechnęła się pod nosem, myśląc tylko o tym, że wieczorem w saunie zobaczy jego siniaki. Kiedy w końcu na nią spojrzał jego oczy były mocno przekrwione, jednak pod powierzchnią wściekłości kryło się coś jeszcze. Simmons uśmiechnęła się niewinnie, urokliwie, pełna samozadowolenia i pozbawiona wyrzutów sumienia. Mężczyzna uśmiechnął się półgębkiem po czym złapał za końcówkę kija, dsunął go powoli od gardła po czym bez ostrzeżenia szarpnął z całej siły, wytrącając nieprzygotowaną na to Simmons z równowagi, sprawiając, że poleciała prosto na niego. Złapał ją i sprawnym ruchem obrócił siadając na niej i przypierając do piasku. Znowu poczuła ten znienawidzony smak ziemi w ustach. Kopniakiem spróbowała zrzucić z siebie przyrodniego brata. Na próżno. Trzymał ją za przedramiona, a kolanami zablokował uda. Nie była wystarczająco silna żeby wyrwać się synowi Aresa z uścisku. - Kurwa złaź – warknęła, wychylając się do niego tak, jakby zaraz miała go ugryźć ze złości. Roześmiał się jej w twarz. - Nawet oszukując nie potrafisz ze mną wygrać. Spojrzała na niego nienawistnie. Miał rację. Kurwa. Miał rację. Opadła na piasek i westchnęła. - Kiedy spojrzy, nie ważne jak, muszę być najlepsza. Syn Aresa pokręcił głową z rozbawieniem pomieszanym z niedowierzaniem po czym wstał z niej zgrabnie. Blake poszła w jego ślady, chociaż jej żołądek zbeształ ją za to nagłym skurczem. Znowu nie będzie mogła założyć bikini, bo będzie miała ogromnego siniaka na brzuchu. Spojrzała na brata, a ten uśmiechnął się nikle. - Jeszcze raz. Dzieci Aresa stanęły naprzeciwko siebie, zostawiając kije na piasku i synchronicznie uniosły ręce do gardy. Ciekawostki - Jej matka była Włoszką, urodziła ją w Toskanii i po dwóch latach przeniosła się do Chicago. Pół roku po przyjeździe zmarła w szpitalu. Miała 36 lat i chłoniaka. - Po śmierci matki Blake trafiła do sierocińca i spędziła w nim całe 8 lat, aż do momentu wyprowadzki do obozu herosów. Wiele par chętnych do adopcji widząc ładną dziewczynę z ciemnymi włosami i oczami jak dwa węgielki było zauroczonych, jednak jej temperament zawsze zniechęcał wszystkich na dłuższą metę. - Oczywiście już po pierwszych dniach w obozie okazała się być problematycznym herosem ze skłonnościami do kłótni. Chyba wszyscy się tego spodziewali po córce Aresa, która była połączeniem płomiennej ambicji i wyrafinowanej ekspresyjności. Po latach nauczyła się nieco kontrolować swój temperament, jednak mimo to nikt z przełożonych nigdy nie dał jej wyższej rangi w drużynie, mimo świetnych wyników na misjach.W zasadzie nie ma ambicji na pozycję kapitana, poza tym że zapewne połechtałoby to jej ego, dlatego jej jedyną reakcją na odsuwanie jej od wszelkich rodzajów dowodzenia jest już tylko rozbawienie. - W obozie poznała swojego starszego przyrodniego brata – syna Aresa, który szkolił ją od najmłodszych lat i wyrobił znaczną większość jej twardego charakteru. - Niektórzy w obozie herosów podejrzewali ją i jej przyrodniego brata o romans, nikt jednak nie widział niczego na własne oczy. - Jest biseksualna i w swoim życiu miała już partnerów obu płci. - Lubi wszelkie używki, chociaż na co dzień nie truje się niczym konkretnym. - Świetnie jeździ konno. - Posiada motocykl - czarne ducati - Nie lubi gotować, ale jak już się za to zabierze wychodzi jej to całkiem nieźle. Szczególnie lubi włoską kuchnię z oczywistych powodów. - Mówi płynnie po włosku, angielsku i hiszpańsku. - Zawsze nosi coś na rękach albo na dłoniach, a z biżuterii uznaje jedynie złoto. - W pewnym stopniu można nazwać ją materialistką. Ponieważ w sierocińcu dzieci raczej nie miały niczego ponad swoją własną bieliznę, odbiło się to na wykształceniu u niej silnej potrzeby posiadania. Lepiej jej nie okradać bo mocno wierzy w zasadę ucinania dłoni. - Nie ma tatuaży, ale lubi ozdabiać swoje ciało na wszelakie nietrwałe sposoby. Barwy wojenne? Tym lepiej. - W walce wręcz, do której ma wrodzone predyspozycje, lubi mieszać wszelkie style, przez co jest nieprzewidywalnym przeciwnikiem. Potrafi przestrzegać wszystkich technicznych zasad, a jednak wciąż nie boi się nieczystych zagrywek, wierząc, że w prawdziwej walce na śmierć i życie nikogo nie obchodzi fair play czy jakakolwiek przyzwoitość, a jedynie wygrana. - Jej celem od zawsze było zaimponowanie Aresowi i chociaż ją samą momentami to przeraża, byłaby w stanie zrobić wszystko aby tylko mu się przypodobać i jeżeli sama posiada pewne zasady, dla niego najprawdopodobniej złamałaby je wszystkie.
|
|