Rochelle miała zamiar zrobić ciasto, ciastka oraz potem kolacje. Jednakże by to wszystko zrobić potrzeba składników. Tak naprawdę po to tu przyszła. Patrząc na spiżarkę zastanawiała się co wybrać. Wybrała sobie dżem. Musiała posmakować. Znalazła truskawkowy. Hmm... przepyszne. Miała nadzieję, że nikt ją nie przyłapie. Poza tym... Rochelle tu najbardziej zajmowała się gotowaniem. Nie tylko walka była jej konikiem. Pakując w torbę co raz podjadała dżem. Poza tym zastanawiała się nad tym czy nie zapisać się na misje. Trzeba się sprawdzić w boju i dawać dobry przykład a nie.
Joanne Collins
Re: Podziemna spiżarnia Sob 11 Lip 2020, 13:16
#2#
Już od rana myśl o zjedzeniu czegoś dobrego prześladowała córkę Heliosa. W obozie znała jedną osobę, która potrafiła spełnić każdą jej kulinarną zachciankę. Poza tym, Joanne było daleko do kuchmistrza, więc mogła przy okazji się czegoś nauczyć. Oczywiście, tą osobą była Rochelle. Jo w pierwszej chwili zapukała do drzwi jej kwatery, ale nikt nie otworzył, dlatego też rozpoczęły się wielkie poszukiwania. Zaczęła od sali treningowej, gdzie rudowłosa mogłaby prawdopodobnie próbować skopać komuś tyłek lub robić zawody w jakiejkolwiek sztuce walki. Okazało się, że i tam nie ma koleżanki z drużyny, więc szukała dalej. Joanne musiała ułożyć sobie w głowie krótką listę miejsc, w których najbardziej prawdopodobne byłoby spotkanie Rochelle. Odwiedzała te miejsca po kolei, oczywiście wykluczając obrzeża obozu, bo aż tak daleko dla głupiej zachcianki nie chciało jej się iść. W każdym razie, kolej rzeczy sprawiła, że Joanne znalazła się wreszcie w podziemnej spiżarni. Zeszła spokojnym krokiem po schodach i zaczęła się rozglądać. Nie za żadnymi składnikami, bo nawet jeszcze nie wiedziała na co ma ochotę, tylko nadal w poszukiwaniu rudej burzy włosów na głowie koleżanki. - No, wreszcie cię znalazłam.- westchnęła, gdy tylko zobaczyła Rochelle, wymachując rękami, jakby chciała w ten sposób zainscenizować ile to wysiłku musiała włożyć w swoje poszukiwania.- Pichcimy coś dzisiaj? Zjadłabym coś dobrego.- zaproponowała natychmiast. Podeszła bliżej i zerknęła na dżem, który spoczywał w dłoni rudowłosej. Jak zwykle, starała się stwarzać pozory, że zamierza brać bardzo czynny udział w pichceniu, a nie tylko podjadać.
Rochelle Lacroix
Re: Podziemna spiżarnia Nie 12 Lip 2020, 19:47
Niestety Lacroix nie zdawała sobie sprawy, że Joanne ją szuka. A niby skąd? Rudowłosa dalej myszkowała po spiżarni jakby to była jej prywatna własność. No co? Rochelle rozmawia już dawno z kim trzeba o braniu rzeczy z tego miejsca i gotowaniu. No cóż... miała tylko pogadankę na temat by nie rozspijać nastolatków. Zaraz czujny słuch Rudzinki usłyszał, że ktoś idzie. Pewnie jakiś głodomorek. A jak się zaraz dowiedziała to nie kto inny jak Joannę. Francuzka po chwili odwróciła się do koleżanki. - Ojej, wyobrażam sobie. Znając siebie samą to prawie wszędzie mogłam być. Jednakże dobrze, że mnie znalazłaś. Taka wskazówka na następny raz. Gdy mniej więcej zbliża się godzina posiłku to tu mnie znajdziesz. Hmm... wliczając w to mniej więcej przynajmniej godzinę wcześniej - wyjaśniła. Córka Demeter chciała to swojej koleżance uświadomić by nie marnowała bezsensownie swojego czasu na szukanie Rudej. Tak, tak dziewczyna uważała. Po co tracić czas i energię jak można od razu przyjść w dane miejsce. Zaraz Rochelle usłyszała pytanie, które było już dewizą Joanne. - Pewnie. Mam w planach zrobić ciasto i ciasteczka oraz pyszną potrawę. Jak chcesz to wybierz dżemowe nadzienie - poleciła. W sumie jak Jo tu jest to chociaż niech to zrobi. Potem jak zwykle niby będzie pomagać. Jednakże Francuzce to co robi jej koleżanka nie przeszkadza. Poza tym ma z kim pogadać, a co najważniejsze Joannę zawsze uwielbia specjały córki Demeter, a dziewczyna w skrytości bardzo się cieszy, że może komuś sprawić przyjemność chociażby pysznego jedzenia.
Joanne Collins
Re: Podziemna spiżarnia Nie 12 Lip 2020, 20:04
Joanne miała takie dziwne skłonności, przez które potrafiła sama sobie utrudnić jakieś zadanie. W wydziwianiu i wymyślaniu trudno osiągalnych rzeczy była mistrzynią. Nawet poszukiwania Rochelle rozpoczęła jakoś naokoło i nie po drodze, uznając swoje wybory za najlepsze. Dopiero słowa rudowłosej uświadomiły ją, że i tym razem się pomyliła i zaplanowała wszystko na opak. - Chyba to sobie gdzieś zapiszę.- odparła półżartem. Coś jej podpowiadało, że następnym razem i tak znajdzie sposobność, by postąpić inaczej niż powinno. Prawdopodobnie podświadomość Jo usilnie próbowała nakłonić ją do zwiedzenia całego obozu i pokazania się to tu to tam. Nie da się ukryć, że córka Heliosa należy do grona tych ciekawskich herosów, którzy lubią chociaż obejść wzrokiem niektóre miejsca, by skontrolować co się dzieje. Potem się tego otwarcie wypiera, udając, że tak naprawdę ją to gówno obchodzi, a tylko tutaj przechodziła. - Zamierzasz wykarmić pół obozu?- zażartowała i posłusznie podreptała do półki z różnymi dżemami i innymi przetworami. Już na samą myśl o wypiekach, których obrazy widziała swoich wyobrażenia, czuła jak ślina wzbiera jej się w ustach. Wcisnęła pod półkę i zaczęła przesuwać słoiki z przetworami, które nie odpowiadały jej gustom. Właściwie to sama jeszcze nie wiedziała na jaki owoc ma aktualnie ochotę, ale wierzyła, że jeśli zobaczy ten, który spełni jej zachciankę to już będzie przekonana. W końcu dostrzegła słoiczek z dżemem brzoskwiniowym, którego widok wprawił brzuch Joanne w ciche burczenie. Tak, to musiał być właśnie ten smak. Sięgnęła głębiej pod półkę i wyjęła znalezisko. - Brzoskwiniowy się nada?- zapytała, choć i tak była już zdecydowana właśnie na ten smak, nawet jeśli miałaby pożerać ten dżem bez niczego prosto ze słoika.
Rochelle Lacroix
Re: Podziemna spiżarnia Wto 21 Lip 2020, 19:06
Dla Rochelle Joannę mogła to zapisać albo po prostu zapamiętać. Nie wiedziała, że następnym razem też może zrobić coś w tym stylu szukając Rudej. Słysząc pytanie Lacroix cicho się roześmiała. - Hmm... naprawdę tak to wygląda? - zapytała. Zaraz jednak kontynuowała: - Wiesz nie znam wszystkich w obozie, ale może niektórzy się skuszą. A może przyjdę też w odwiedziny z innych drużyn No tak przecież Rochelle nikomu tu nie zabroni przyjść. Zaraz znów usłyszała pytanie. - Tak, może jeszcze drugi wybierz i bierzemy się do pracy - wyznała. Lacroix chciała po prostu by Joannę z nią została i nawet jak się jej będzie po prostu kręcić to Rudej nie będzie przeszkadzać. - A co u ciebie w ogóle słychać? - zapytała.
Joanne Collins
Re: Podziemna spiżarnia Wto 28 Lip 2020, 17:25
Słowa o zapisywaniu tego nie należało brać raczej na poważnie. Chyba, że metaforycznie mówiąc o odnotowaniu tego w pamięci. Joanne by się pewnie nie chciało gotować czegoś tylko dla samej czynności. Nie była mistrzem w kuchni i przygotowywała coś tylko, gdy była głodna. Jak widać, Rochelle lubiła to robić bez powodu, a nawet się dzielić tym co przyrządziła. - Na pewno nie będziesz mogła opędzić się od głodomorów.- stwierdziła, co było chyba przytaknięciem na pomysł rudowłosej. Gdy koleżanka zaproponowała wybranie drugiego smaku, nie chciało jej się znowu przeszukiwać półek. Sięgnęła więc przed siebie i wyciągnęła pierwszy lepszy słoiczek, nie patrząc nawet na to, jakiego smaku był dżem. - Trzymaj, a ja muszę na razie uciekać. Wpadnę później.- powiedziała nagle, przypominając sobie o tym, że zapomniała zabrać ze strzelnicy swój kołczan. Kiedy wracała stamtąd, czuła, że czegoś jej brakuje i nagle ją olśniło co to było. Pomachała Rochelle, posyłając jej uśmiech i biegiem udała się na strzelnicę.
Iris uśmiechnęła się do Arona naciągając na siebie spodnie. Odkąd ponad trzy miesiące temu wyznała mu całą prawdę, było coraz lepiej. Bała się jego reakcji na te wszystkie rewelacje, ale mężczyzna przyjął to zaskakująco dobrze. Jej serce często bilo mocno i szybko rozradowane tym, że nie musi kryć się z własnymi uczuciami, a także dlatego, że ich relacja się rozwinęła. W końcu ona dość często, choć nadal nieśmiało, wyznawała mu, że go kocha; on był ewidentnie nią zauroczony, zadurzony wręcz; kochali się, sypiali razem. Miała powód do niezadowolenia? Założyła koszulkę na ramiączkach ponownie zerkając na Ortegę. To była kolejna noc, którą spędzili razem, miłe uczucie. Teraz jednak należało wreszcie zebrać się chociaż na moment z łóżka, wszakże dopadło ich południe, a planowali przygotować obiad. Musieli więc zarządzić wymarsz do spiżarni, w celu uzupełnienia zapasów. Było dość chłodno, ale ona pomimo spędzenia więcej lat w obozie, była Islandką z krwi i kości, więc takie temperatury nie były jej straszne. No i była herosem. Wychodząc z jej mieszkania, narzuciła jeszcze na siebie skórzaną kurtkę, jednak nie przejmując się jej zapinaniem. Pewnie między ludźmi patrzyliby na nią jak na czubka, ale w obozie ubiór bywał na przestrzeni roku naprawdę różny. Nie była pewna co Aron myśli o "ogłaszaniu się", wszak do tej pory mało wychodzili razem, więc zamykając drzwi jedynie musnęła jego dłoń sugerując, że może ją złapać, jeśli tylko chce. W końcu tak naprawdę nie byli razem, byli w jakimś dziwnym stanie przejściowym, na który zdecydowanie brakowało określenia. - To co na obiad? - spytała rozglądając się już po samej spiżarni. Na szczęście byli sami, chociaż to w każdej chwili mogło się zmienić. Takie miejsce. - Ja bym zjadła jakąś rybę - zaproponowała zaglądając do przeszklonej lodówki właśnie z tą kategorią jedzenia. Niemniej dostosuje się też to aktualnych preferencji Arona.
Aron Ortega
Re: Podziemna spiżarnia Pią 04 Gru 2020, 22:00
Aron nie czuł jakiejś wielkiej presji na sobie, dlatego też nie przyspieszał niepotrzebnie spraw z Iris, byleby tylko wszystko szło jak najlepszym torem. Fakt nie chodzenia za rękę chociażby czy ogłaszania się nie był związany z niczym poza tym, że Ortega nie przykładał do tego większej wagi. W tym momencie skupiał się całkowicie na powrocie do zdrowia oraz na pielęgnowaniu więzi z blondynką, a że był mężczyzną dojrzałym, to nie dbał o to, czy oficjalnie ktoś spytał "bendziesz ze mnom chodzić?" czy ustalili status na fejsbuku i tak dalej. Nie miał na to czasu, bowiem każdą wolną chwilę spędzał z Grimsdóttir, która chyba też jakoś nie nalegała na uświadomienie wszystkim wszem i wobec, że Aron jest zajęty. Choć mógł się mylić, bo przecież nie czytał jej w myślach. Narzucił na siebie coś lżejszego, bo choć pogoda za oknem była nieciekawa, to jednak oni jako herosi nie musieli za bardzo martwić się niższymi czy wyższymi temperaturami. Nie przeceniał jednak własnych sił, dlatego też zaopatrzył się w jakąś lżejszą kurtkę, która pasowała bardziej na jesień, ale dla niego była jak znalazł. Kiedy wyszli z mieszkania i córka Zeusa zasygnalizowała mu drobnym gestem możliwość trzymania się za dłonie, Boliwijczyk przystał na to od razu, nie widząc żadnego problemu w takim afiszowaniu się. Z uśmiechem na ustach zatem splótł ich ręce i podreptali w stronę pawilonu jadalnego, zamierzając zahaczyć tylko o podziemną spiżarnię. Ortega stanął mniej więcej na środku pomieszczenia i ściągnął brwi do siebie, zastanawiając się nad znajomym widokiem. - Przypomina mi to jakąś spiżarnię z Masterchefa - rzucił błyskotliwie, nie dostrzegając nikogo wokół. Podszedł do blondynki i zerknął przez jej ramię do lodówki, dostrzegając różne rodzaje ryb. Wszystkie były świeże, bo przecież obóz był zaopatrywany niemalże codziennie. To nie problem, gdy herosi pracują także poza obozem, finansują ich bogowie z nieograniczonym budżetem i można wszystko przewieźć w kilka sekund, korzystając z portalów. - Możemy usmażyć filety albo zrobić jakąś zupę, bo ostatnio ciągle jemy drugie dania - nie zależało mu jednak jakoś mocno na tym, by zjeść coś innego. Nie był wybredny i w zasadzie była to tylko drobna sugestia, bo nie ustalili niczego poza tym, że dziś w menu króluje ryba. Przeszedł się kilka kroków, próbując wyselekcjonować odpowiedniego mieszkańca wód do ich menu, ale żadna nie wzbudziła w nim jakiegoś konkretnego zainteresowania. Było dużo pstrągów tęczowych, dorszów, nawet węgorze, które przykuły na moment jego uwagę. W końcu dotarł również do owoców morza i zaintrygowały go krewetki tygrysie. - A może krewetki? - zaproponował z nieco większym entuzjazmem, choć dalej wychodził z założenia, że nie zależy mu jakoś zbytnio na konkretach. Doskonale wie, że naje się w jej obecności i że Iris przygotuje im coś pysznego, a on na pewno jej w tym pomoże. - Moglibyśmy spróbować zrobić coś azjatyckiego - powiedział głośniej, bo oddalił się już od blondynki na pewną odległość.
Iris Grimsdóttir
Re: Podziemna spiżarnia Czw 10 Gru 2020, 22:29
Iris z pewnością nie zależało na oficjalnym pytaniu i statusie na facebooku, tylko na jego miłości. Nie zamierzała go jednak w niczym popędzać i przez to ogłoszenie się ze związkiem miała na myśli między innymi to, że będą chodzić za rękę czy pocałują się w miejscu publicznym, więc inni siłą rzeczy dowiedzą się o ich relacji. Nie była jednak pewna czy mężczyzna czuje się już na etapie "oficjalnym", by właśnie złapać ją za dłoń, dlatego tylko nieśmiało to zasugerowała decyzję pozostawiając jemu. W końcu wiemy, że ten obóz nie robił praktycznie nic, tylko plotkował, więc przy takich gestach to kwestia minut, może kilku godzin nim dotrze to do jego (byłych?) przyjaciół, którzy mogą nie być zachwyceni. Jej strój bardziej przypominał późną wiosnę bądź wczesną jesień, ewentualnie letnią noc, aniżeli zimowe odzienie. Niemniej była herosem, do tego pochodzącym z Islandii i zimno jej bardzo pasowało właściwie. Na pewno bardziej niż typowe lato w Los Angeles czy w innym tego typu miejscu, gdzie był typowy skwar non stop. Uśmiechnęła się zadowolona, gdy postanowił złapać ją za rękę, to wbrew pozorom dużo mówiło i jej serce się od tego radowało. Parsknęła śmiechem na jego słowa o spiżarni z programu. Prawdopodobnie ktoś z herosów maczał palce przy pierwszej edycji tego programu na całym świecie, stąd też układ był niemal identyczny. Trudno się jednak temu dziwić, ponieważ wszystko w tym układzie miało sens. - Zupa rybna to nie jest zły pomysł - odparła po kilku sekundach zastanawiania się nad jego słowami. Z zupami niestety było tak, że musieli się nastawić na zrobienie drugiego dania godzinę później albo uzbroić się w mniejsze czy większe przekąski, by do kolacji wytrzymać. Taki to urok tych zup niestety. Chodziła od lodówki do lodówki szukając inspiracji, gdy tak przyglądała się każdemu gatunkowi ryb z osobna. Dopiero jego pytanie sprawiło, że skupiła na nim spojrzenie. Podeszła do niego wciąż myśląc nad jego propozycją i sama spojrzała na tak zwane owoce morza. - Chyba mnie przekonałeś i one zresztą też - wskazała palcem na piękne krewetki tygrysie, które widać było, że jakiś dobry heros czy inny człowiek już wypatroszył. Niby sekunda roboty, ale nie lubiła tego robić, tak po prostu. - Znajdźmy jakiś fajny przepis, żeby wziąć od razu wszystko, co potrzebne - wskazała na komputer stojący w rogu pomieszczenia. Pozwoliła mężczyźnie zająć krzesło, a sama rozsiadła się na jego kolanach od razu wchodząc na swoją ulubioną stronę z przepisami i wybierając kategorię jedzenia "krewetki". Wyskoczyła im cała lista propozycji i póki co otwierała w kolejnych zakładkach te, które z samej nazwy brzmiały obiecująco. - Wolisz krewetki jako główny składnik czy na przykład z ryżem? - bo były tu i takie i takie propozycje, a jej to w sumie było obojętne. - Nie chce mi się jechać na tą misję - napomknęła wzdychając ciężko, gdy tak scrollowała te przepisy.
Aron Ortega
Re: Podziemna spiżarnia Wto 15 Gru 2020, 23:03
Koniec końców to i tak Iris powinna zadecydować, co znajdzie się na ich talerzach, bo Aron z kuchnią radził sobie dość przeciętnie. Blondynka miała na pewno większy talent kulinarny od niego i należało z tego skorzystać. Będzie jej co prawda pomagać przy przygotowaniu dowolnej potrawy, ale bardziej jako asystent, który ma zrobić najprostsze czynności, niż jak jakiś wykwalifikowany kucharz. Ostatnio jednak dość dobrze sobie z tym radzili, więc nie spodziewał się po córce Zeusa, że raptem coś jej strzeli do głowy i rozkaże mu przygotować posiłek samemu, bądź zamienią się rolami. To na pewno nie byłoby dobre dla ich zdrowia, choć już z książką kucharską czy przepisem internetowym Aron być może by sobie poradził. Stanąwszy przy krewetkach dość długo zastanawiał się, co ciekawego można z nich przygotować. Kiedy jednak uzyskał aprobatę ze strony ukochanej, natychmiast wziął się za pakowanie świeżych krewetek do odpowiednich pojemników. To był akurat ogromny plus obozu, że jedzenie można było dostarczyć tutaj bardzo szybko. Dzięki odpowiedniej sieci kontaktów herosi zawsze mieli dostęp do najlepszych składników i do asortymentu z całego świata, dlatego coś dla siebie znajdzie tutaj nie tylko Islandka, ale również Boliwijczyk, Amerykanin, Polak czy Gwatemalka! - Ile ich pakować? - spytał kontrolnie, bo nie potrafił określić, ile sztuk krewetek tygrysich będzie im potrzebnych. Uzyskawszy odpowiedź zapakował te kilkadziesiąt gram, ważąc na koniec opakowania, by nie było jakiejś kichy. Najważniejsze by im nie zabrakło, bo wtedy trzeba będzie posiłkować się czym innym. Dlatego też nawet pomimo potwierdzenia ze strony Iris, Ortega dobrał jeszcze kilka sztuk krewetek. Tak dla świętego spokoju. - Zawsze wiedziałem, że on po coś tutaj jest - zaśmiał się, spoglądając na komputer. Dotąd nigdy z niego nie korzystał, ale dostęp do danych bezpośrednio w pomieszczeniu był sensowny. W razie zapomnienia telefonu lub braku zasięgu sieci mobilnej, wszakże były to podziemna spiżarnia, komputer okazywał się nieoceniony. Zajął szybko miejsce, a później uśmiechnął się zadowolony, kiedy Grimsdóttir rozgościła się na jego kolanach i przeszła od razu do szukania przepisu. To było urocze, miłe i przyjemne, a w dodatku zachęcające do tego, by dalej kontynuować znajomość. Aron bardzo cenił otwartość Iris i chyba nie mógłby być z kobietą, która nie potrafi okazywać sobie czułości w różnych miejscach poza domem. Z nią całe szczęście takich problemów nie było. Ciekawe jak będzie się zachowywać, kiedy już oficjalnie będą razem, albo gdy Boliwijczyk wyzna jej miłość? Pomasował się po policzku i chwilkę się zastanowił. - Ryż, makaron, nie robi mi to różnicy. Ważne, żeby był jakiś dodatek. Może coś na ostro dla odmiany? - dotąd gotowali sobie w miarę grzeczne potrawy, które miały w sobie tylko odrobinę pikanterii. Teraz mogliby zaryzykować z jakimś ostrzejszym smakiem, ale tutaj już potrzebna była zgoda Iris, bo też Aron się przy tym mocno nie upierał jakoś. Brunet pogładził dziewczynę po udzie, po czym ujął jej rękę w swoją i uśmiechnął się zachęcająco. - Szybko pójdzie. Jesteś w końcu córką Zeusa - poruszył wymownie brwiami, sugerując jej, że teoretycznie powinna być jednym z najsilniejszych herosów na całym kampusie. - Zanim się obejrzysz, wrócisz do mnie i znowu zjemy krewetki - pocieszył ją, żeby tylko podtrzymać jej dobry humor, jaki miała od samego początku dzisiejszego spotkania. - Tylko uważaj na siebie, okej? - spojrzał na nią ściągając nieco brwi do siebie. - Bez szaleństw i podrywania tych kowbojów - na koniec zaśmiał się, nawiązując jednak do tej misji, która miała się odbyć w jakiejś wsi nieopodal wodospadów w Ohio.
Iris Grimsdóttir
Re: Podziemna spiżarnia Sro 16 Gru 2020, 22:08
Grimsdóttir nie uważała siebie za wykwalifikowanego kucharza. Aż tak rozległej wiedzy na temat gotowania nie miała, po prostu przez te wszystkie lata nauczyła gotować się to i owo. A że niektóre z próbowanych potraw zagościły u niej na stałe, to nauczyła się je robić. Niemniej bardzo często posiłkowała się internetem. Tworzyli zresztą dość zgrany duet, więc nie zamierzała ingerować w to, bo i po co? Może kiedyś wymarzy sobie obiad ugotowany całkowicie przez ukochanego i nie wątpiła w to, że wtedy sobie poradzi. Mężczyzna za mało wierzył we własne umiejętności. To, że mieli tu tak potężny wybór składników, było czymś naprawdę niesamowitym. Przynajmniej w tej kwestii bogowie nie zawiedli, gdy brali się za organizowanie tego miejsca i późniejsze nim zarządzanie. Cała reszta już była taka sobie albo i tragiczna, ale Iris nie była herosem, który bogów traktuje jak osoby dorosłe. Widziała w nich zawistną bandę, głupich dzieciaków, z których niestety jej ojciec wyróżniał się w szczególności. Niestety w negatywnym sensie. - Bo ja wiem? Zależy z czym jemy- zastanowiła się chwilę nad ta kwestią przypatrując się krewetkom. Były dość spore, więc to było na plus. - Weź ze sto gram - odpowiedziała w końcu, bo ile taka krewetka może ważyć? 10, 15 gramów? Sama za to skierowała swoje kroki w stronę komputera, który był wręcz rzadko w ogóle dostrzegany. Sama do tej pory widziała herosów, którzy dopiero wypatrywali sprzęt w nieco ciemnym kącie i byli bardzo zdziwieni, że jest on od zawsze. A przynajmniej od zawsze, od kiedy istnieją komputery w tak małej formie i szybkie łącza internetowe. Zaśmiała się na jego słowa, by chwilę później wygodnie umościć się na jego kolanach. Miała się nie ograniczać, tak? Na przestrzeni tych kilku tygodni Aron zyskał pojęcie co oznacza jej nieograniczanie się z uczuciami, ale wychodziło póki co, że chyba go nie przytłacza. - Okej, możemy pokombinować - mruknęła, by chwilę później po słowach kluczach szukać odpowiednich przepisów. Odpalała dobrze brzmiący z nazwy, sprawdzała listę składników - na tym etapie odpadło kilka z powodu ich preferencji - a potem czytała przepis pokrótce. Tu jednak pojawiły się schody dość szybko. - Hm, mamy do wyboru makaron z krewetkami na przykład dobrze brzmiący, ale wszystkie przepisy na ostro sugerują, by to one były głównym składnikiem i dorzucić do tego ewentualnie sałatkę - wyjaśniła nieco zamyślona zapoznając się raz po raz z jakimś przepisem. - Może kilka sobie dobierzemy i przygotujemy na później do spróbowania bardziej na ostro? - zaproponowała jakieś rozwiązanie, by jednak zjedli ciastko i mieli ciastko. Nikt w końcu ich z zabranego towaru nie rozliczał. - Mam taką nadzieję, choć czuję w kościach, że może być inaczej. Corvus wspominał mi, że planował wysłać pięć osób, a w wyniku wielu zmiennych jedziemy we trójkę - uśmiechnęła się lekko zarówno na jego gest, jak i w ramach samopocieszenia. Może Ortega miał rację i nie było sensu zakładać czarnego scenariusza, że zniknie za tydzień albo i dwa? - Nie musisz się martwić, zrobię wszystko, by do ciebie wrócić jak najszybciej - uśmiechnęła się ciepło i cmoknęła go w usta jeszcze chwilę mu się przyglądając, po czym odwróciła się ponownie do monitora, by ostatecznie wybrać przepisy i zebrać się stąd ze wszystkim, co istotne.
Aron Ortega
Re: Podziemna spiżarnia Pon 04 Sty 2021, 23:15
Krewetki były dobrym wyborem, bo przecież w XXI wieku można było znaleźć niezliczone sposoby na ich przygotowanie, a Aron i Iris nie byli też lebiodami, które nie potrafią odnaleźć się w kuchni, dlatego też nie musieli się martwić o to, że im coś nie wyjdzie. Znali też swoje smaki nawzajem, dlatego warto było spróbować znaleźć przepis, który podpasuje im obojgu, a o to nie było trudno, biorąc pod uwagę mnogość rzeczy, do których oboje się ślinią, jak tylko są głodni. Ortega skinął głową i posłuchał się swojej dziewczyny, biorąc lekko ponad sto gram krewetek, gdyż lepiej było wziąć ich trochę więcej, niż nie najadać się do syta i później posiłkować się jakimś drugoplanową przekąską. Siedząc już na krześle, obserwował uważnie to, czego szuka Grimsdóttir i nim jeszcze zdołał w ogóle zasugerować jej przepis, ona już go odpaliła w przeglądarce, co trochę go rozbawiło. - Ten akurat też brzmiał mi dobrze - wtrącił, ale niestety zawiódł się chwilę później, bo blondynka wyłączyła zakładkę dostrzegając kilka produktów, które im nie odpowiadają. Głównie chodziło o ostrość, bo często krewetki przygotowywano z myślą o ostrzejszych smakach, a ani ona ani on nie gustowali w tego typu potrawach. Skinął głową zgadzając się na wersję mieszaną, by część przygotować normalnie, a część na ostrzejszym przepisie, które stety czy niestety dominowały w internecie. Teraz jednak mieli ważniejszą sprawę, którą dziewczyna poruszyła chwilę później. Jej wątpliwości trochę go niepokoiły, bo Boliwijczyk wychodził z założenia, że kluczem do sukcesu jest właściwe nastawienie. Takie gdybanie i próba przeczuwania kłopotów mogło negatywnie wpłynąć na jej skuteczność podczas tego zadania, choć sam Aron nigdy nie wątpił w Iris, która była świetnym herosem. Pogładził ją najpierw po udzie, a następnie odgarnął kosmyk jej włosów za ucho i dwoma palcami pocierał o jego płatek. - Jedziesz z nimi ty, więc macie siłę pięciu osób - puścił jej oczko, chcąc ją nieco pokrzepić. Nie żeby uważał Iris za najsilniejszą półboginię w obozie, ale sam fakt bycia córką Zeusa już o czymś mówił. Ponadto, ostatnio blondynka znów zaczęła trenować na poważnie, w gruncie rzeczy pomagając mu dojść do odpowiedniej formy, dlatego też bardzo w nią wierzył, bo wiedział na co ją stać. Uśmiechnął się lekko, kiedy poczuł jej usta na swoich i przedłużył chętnie całusa, by Iris nie myślała, że zwykłe muśnięcie wargami mu wystarczy. - Wiem o tym - potwierdził tylko i znów uśmiechnął się, po czym zabrał manatki i zawędrował w stronę mieszkania, gdzie mieli zacząć przygotowywać sobie jedzenie.