Wspólna jadalnia - Page 2 DpyVgeN
Wspólna jadalnia - Page 2 FhMiHSP


 

Wspólna jadalnia

Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
Odysseas Spyros
Odysseas Spyros
Re: Wspólna jadalnia Wto 07 Wrz 2021, 21:20

- Nie da się ukryć - trochę zadrwił z niej, ale skoro sama przyznała, że nie przepada za ludźmi i lubi ciszę, to raczej nie powinna być na niego zła, prawda?
Odysseas z kolei lubił być w samym centrum wydarzeń, dlatego też miał ogromną potrzebę interakcji z ludźmi. Co prawda w większości przypadków chodziło o wykorzystywanie ich i zabawę ich kosztem, ale na pewno lepiej odnajdywał się między kolejnymi osobami niżli Viviana. Być może kiedyś to on będzie musiał wziąć Gavirię na przeszkolenie, żeby nauczyć ją obcowania z innymi, co wcale takie trudne nie było. Chociaż sam Spyros raczej nie dawał się poznać z tej bardziej kulturalno-towarzyskiej strony, co zdążyło zauważyć już wielu półbogów.
Westchnął tylko teatralnie na odparcie kolejny raz komplementu, którymi Grek sypał jak z rękawa. Naprawdę dziwiło go, że po takim czasie od tej tragedii, którą Kolumbijka przeżyła, dalej nie może się otworzyć na ludzi i spróbować czegoś nowego. Z drugiej strony należało jednak brać pod uwagę, że brunetka mogła zaliczać się do tego rodzaju herosów, którzy bardzo, bardzo długo rozpamiętują wszystko i musi minąć wiele lat, by chociaż spróbować zacząć żyć.
- Skromna też jesteś - wtrącił tylko, kiedy sama siebie określiła "zajebistą" w zabijaniu skurwysynów.
Później jednak już jej nie przerywał, a nawet przytaknął jej, bo przecież Odysseas sam mógł zostać ofiarą tej polityki bogów. Gdyby był dużo młodszym herosem, być może nikt by go nie uratował i te bestie by go wpierdzieliły na śniadanie. Tymczasem jakaś grupa herosów do niego dotarła i prawdę powiedziawszy, był im za to dozgonnie wdzięczny, bo gdyby nie oni, to dziś by tutaj nie rozmawiali. Dosłownie i w przenośni, bo ani nie trafiłby do obozu, ani by też w ogóle nie przeżył tego spotkania.
- Może coś więcej? - pociągnął ją za język, bo interesowały go rzadkie bestie, z którymi Viviana miała jakieś przetarcie. On sam miał tylko z tymi pospolitymi i też nie może się pochwalić żadnymi wybitnymi osiągnięciami, bo głównie pokonywał je jako jeden z kilku w grupie, która składała się z dużo bardziej walecznych i przede wszystkim doświadczonych herosów.
Dziubał bardzo powoli swój obiad, celowo przeciągając rozmowę, bo nigdy nie wiadomo, czy to nie będzie ich ostatnia na przestrzeni kilku następnych miesięcy. Gaviria już pokazała, że może mieć go w dupie, ale on tym razem nie chciał dać za wygraną. Za bardzo chciał się jej przypodobać, by odpuścić.
- Coraz bardziej mi to smakuje - przyznał szczerze, wychylając kolejny kielich alkoholu, za którym Viviana tak przepadała. Zaraz jednak znów się zamknął, spoglądając na jej twarz, która była bardzo pociągająca. Zwłaszcza te usta podkreślone czerwoną pomadką. Ach jak ta Viviana musiała całować! Na samą myśl uginały mu się kolana.
Viviana Gaviria
Viviana Gaviria
Re: Wspólna jadalnia Czw 09 Wrz 2021, 21:48

Nie przejęła się jego komentarzem, bo przecież dla każdego myślącego chociaż trochę, była to najoczywistsza rzecz pod słońcem. Gdyby zależało jej na relacjach z ludźmi, to miałaby ich wokół siebie znacznie więcej. A tak wystarczyli jej Elisa z Giotto, Balthazar i ze trzy inne osoby. Swoją drogą, musiała się odezwać do przyjaciela, bo trochę się już nie odzywała i jak zwykle zaczynało jej się po czasie robić głupio. Zwykle sama z siebie rzadko, za rzadko się odzywała nawet do przyjaciół, bo wystarczyła jej wiedza, że żyją i są cali.
Czy za długo? Sam okres żałoby trwać powinien prawie półtora roku po takich bliskich osobach. A dla Viviany, która przywiązała się do trójki ludzi najbardziej na świecie, nie było łatwe zacząć na nowo. Właściwie to zakładała, że nigdy tego nie zrobi. Paradoksalnie dla introwertyka dużo trudniej było się pogodzić ze śmiercią bliskich, bo miał ich znacznie mniej i często było tak, że do tych co byli to przywiązanie było większe, niż u ekstrawertyków. Na pewno z nią tak było.
Wywróciła tylko oczami, gdy się wtrącił, by nieprzerwanie kontynuować to, co już zaczęła mu mówić. Gdy już skończyła, zanim dodała coś jeszcze, upiła nieco z dolanego w międzyczasie przez kelnera wina.
- Nikomu sztuczna skromność nie jest potrzebna, znam swoją wartość. Jest cienka granica między pewnością a pychą - skomentowała jedynie zaznaczając mu to, co istotne. On do tej pory wykazywał się raczej tym drugim.
Westchnęła lekko zastanawiając się nad bestiami, z którymi przez te lata miała do czynienia. Trochę ich było i ciężko na tym etapie było zweryfikować, które były w jakiś sposób wyjątkowe. Popijała sobie wino ewidentnie zamyślona, szukając w zakamarkach pamięci odpowiednich wspomnień.
- Drzewiec, sturęki, smok widmo i sfinks na przykład. Historie z nimi związane są na inny raz... być może - nie zakładała co prawda spotkań z mężczyzną, ale gdyby ją kiedyś capnął i ona akurat miałaby ochotę na opowieści i rozmowę, to może nawet dowie się co nieco o tamtych misjach i wyjazdach.
- Bo to dobry alkohol, tylko ludzie to debile i się nie znają - skomentowała nieco żartobliwie samej popijając w dalszym ciągu wino. Widziała, że zwolnił z jedzeniem, ale jeszcze się nie podnosiła. Przynajmniej dopóki jej kieliszek był napełniony, bo później pewnie i tak się tym wszystkim znudzi.
- Pośpiesz się, nie mam całego dnia - skomentowała zupełnie jakby zwracała się do dziecka i prawda była taka, że miała cały dzień, bo była przecież po pracy.
Odysseas Spyros
Odysseas Spyros
Re: Wspólna jadalnia Nie 12 Wrz 2021, 20:50

Obserwując tę dwójkę można było odnieść wrażenie, że oboje prezentują nieco inne spojrzenie na cechę "pewność siebie". U Viviany ukazywała się w bardziej dojrzałej formie, którą, jak widać, wszyscy akceptowali, z kolei u Odysseasa było to trochę tak jak z dziećmi, niemogącymi przebić się pośród swoich rówieśników. Musiał cały czas podkreślać, że jest silny, mężny i ma wiele cech charakteru, które definiują tą całą "pewność siebie". Sytuacja jednak zmuszała go do tego, by trochę spokorniał, bo tak jak na zewnątrz mógł być jakimś tam znanym gangusem, tak w obozie był po prostu nikim. Z kolei Gaviria? Cóż, ona była elitą tego miejsca, do której Odysseas z pewnością chce należeć.
- Zgadzam się - uśmiechnął się pewnie, choć doskonale wiedział, że w tym wypadku akurat Viviana nie mówi o nim. Przyznawał jednak, że kobieta miała racje i sztuczna skromność nie była potrzebna, wszak do historii nie przechodzą ludzie, którzy całe życie stoją gdzieś z boku i tylko potakują. Z drugiej strony, bardzo blisko było tą postawą do pychy, o której Kolumbijka też wspomniała.
- Smok widmo? - ten stwór wydawał mu się najbardziej przerażający, dlatego też chciał trochę pociągnąć córkę Hodra za język, aczkolwiek ta od razu ostudziła jego entuzjazm, kiedy tylko uznała, że te historie są na inny czas. Grek usłyszał jednak to co chciał i uśmiechnął się szerzej, poruszając wymownie brwią w kierunku swojej trenerki. - Być może na pewno - no i na co te wykłady o pewności siebie, skoro Spyros i tak zaraz zacznie się pysznić?
Ruchem głowy zgodził się kolejny raz z brunetką, bo on sam nie znał tego alkoholu, a kiedy już go spróbował okazał się całkiem dobry. Coś było w tym lokalnym podejściu do kuchni, a także do destylacji. To co wypuszczało się na cały świat było z reguły nijakie. Prawdziwe smaki poznawało się dopiero wewnątrz konkretnych kultur, w tym momencie tych południowoamerykańskich.
- Popędzasz mnie, bo z grzeczności nie chcesz sobie pójść czy chcesz mnie gdzieś wyciągnąć jeszcze? - mógł mówić, że wiele się nauczył i spokorniał, ale porażającej pewności siebie tak po prostu z siebie nie wyrzuci. Nic więc dziwnego, że wiele jej słów przeinaczał i dodawał do tego swoją narrację, by łechtało mu to ego w jakiś sposób. Każdy inny na jego miejscu potraktowałby te poganianie jako znak słabej rozmowy, tymczasem on zmienił tego wydźwięk sugerując, że Viviana go popędza, by coś jeszcze z nim dzisiaj zrobić. Ciekawe tylko co?
Siłą rzeczy jednak przyspieszył trochę konsumpcję i spoglądał od czasu do czasu na Kolumbijkę, zachwycając się jej prezencją. Podniecała go nie tylko pod względem fizycznym, ale też poprzez swój charakter. Wiadomo, lubił różne rodzaje kobiet, ale Gaviria prezentowała cechy niespotykane u większości. Była stanowcza, zdyscyplinowana i ostra, a ponoć takie są najlepszymi kochankami...
- Będą grać całkiem niezły film w przyszłym tygodniu. Masz ochotę się wybrać ze mną do kina? - spytał jak gdyby nigdy nic. No bo co mu szkodziło? Spławi go? Nic nowego. Zgodzi się? Jest szansa na całkiem przyjemne spotkanie. Przynajmniej spróbuje.
Viviana Gaviria
Viviana Gaviria
Re: Wspólna jadalnia Czw 16 Wrz 2021, 22:19

Prychnęła tylko, gdy przyznał jej rację, bo to właśnie on się przecież pysznił odkąd tylko postawił próg po raz pierwszy sali treningowej, w której od razu postanowił jak głupi zmierzyć się z nią. Niestety dla niej to go wtedy za wiele nie nauczyło i dopiero kilkumiesięczne życie w obozie wpłynęło na niego na tyle, by zrozumieć, że nie jest takim kozakiem za jakiego się miał.
Przytaknęła tylko, gdy dopytał o smoka nie zamierzając jednak rozwodzić się dzisiaj na ten temat. Może nawet nigdy tej historii nie usłyszy, nigdy nie wiadomo tym bardziej, że na bliższą relację się między nimi nie zapowiadało. Wywróciła zaraz oczami, gdy taki pewny dodał, że na pewno. Na pewno to on się zdziwi i o tym była całkowicie przekonana. Nie zamierzała jednak wchodzić w tej kwestii z nim w dyskusje, bo nie miała ochoty na przepychanki jak z dzieckiem. Nie on zresztą o tym decydował, więc mogła to po prostu zlać.
- Na żarty ci się niezłe zebrało widzę - zakpiła, gdy ten spytał czy zamierza gdzieś go jeszcze wyciągnąć. Okej, podszedł, przeprosił, podziękował, zachowuje się póki co jak człowiek cywilizowany, ale to w ich relacji niewiele zmieniało. Przez ten bity miesiąc widywała go takiego, ale też ten typ, który działał jej na nerwy niesamowicie. Gdyby jeszcze te tryby nie zmieniały się z minuty na minutę, to jeszcze jakoś w ten dobry dzień może zniosłaby jego towarzystwo, bo wtedy był nawet przyjemny i zabawny. Takiej gwarancji jednak nie miała.
Zaśmiała się słysząc o kinie, bo początkowo wzięła to za żart. Kiedy jednak dotarło do niej, że jednak nie, to ucichła od razu i uśmiechnęła się do niego w taki sposób w jaki uśmiecha się nauczycielka do swojego siedmioletniego ucznia, który wyznał, że się z nią ożeni.
- Nie ma takiej opcji - odparła dość łagodnym tonem, po czym dopiła swoje wino spotkanie tym samym uznając ten wspólny obiad za zakończony. - Do zobaczenia gdzieś tam i nie daj się zabić - rzuciła mu na odchodne, gdy już wstawała. Zabrała ze sobą oczywiście prezent od mężczyzny, bo dobrym alkoholem nie pogardzi, po czym poszła do swojego mieszkania, by tam się zrelaksować.

ZT x2
Gość
Gość
avatar
Re: Wspólna jadalnia Sro 08 Gru 2021, 16:39

Dzień płynął dziewczynie tak samo, jak większość tygodnia. Nie miała jednak powodów do narzekań. Sama bowiem narzuciła sobie tę monotonię, skupiając się głównie na nauce czy treningach. Od czasu śmierci Mony, zaczęła poświęcać temu zdecydowanie zbyt dużo uwagi. Można śmiało powiedzieć, że stało się to jej małą obsesją, a ta - niezależnie od tego, jak pozytywny wpływ miałaby na rozwój, wnosiła do życia także i te negatywne skutki.
Teraz była jednak ta chwila przerwy. Krótki odpoczynek przed, zapewne, dalszą nauką. Sama Cassandra nie miała żadnych planów na dzień dzisiejszy, a przynajmniej nie takich, które odstawałyby od rutyny. Dzień był jednak młody i wciąż mogła najść ją ochota na spędzenie go z innymi, na przykład z własnym bratem. Miała nieodparte wrażenie, że przez amnezję, zaczęli się od siebie oddalać.
Jako, że nie była osobą wybredną, a i sam głód zrobił się nade wyraźny, zamówiła to, co kuchnia w dniu dzisiejszym proponowała. Jak dotąd nie mogła narzekać na gusta zatrudnionych kucharzy. Śmiało mogłaby rzec, że sami bogowie nie powstydziliby się takich dań, choć zapewne znalazłyby się osoby, które śmiałoby polemizowały. Cóż, jako dziecko miała ograniczony dostęp do ciepłych posiłków, więc jej wymagania kulinarne zdecydowanie różniły się od osób, którym w życiu niczego nie brakowało.
Mimowolnie rozejrzała się po osobach w stołówce. Wzrokiem natrafiła na znajomą już osobę, choć z racji na krótki staż chłopaka oraz jej zamiłowania do ćwiczeń, nie mieli zbyt wielu okazji do rozmów. Postanowiła nadgonić stracony czas. Posłała mu przyjazny uśmiech i gestem dłoni zachęciła, aby się do niej dosiadł.
Elijah J. Keaton
Elijah J. Keaton
Re: Wspólna jadalnia Sro 08 Gru 2021, 17:46

Nadal czuł się nieswojo, chociaż Drake mu wszystko ładnie wyjaśnił, a może dlatego właśnie tak się czuł. Teraz wiedział zdecydowanie za dużo — chyba to go przerażało. Odczuwał nieprzerwanie strach, może dlatego, że spoczywała na nim duża odpowiedzialność, żeby nie zawieźć siebie i innych, albo pragnął stąd uciec, ale mogło też chodzić o to, że bał się, że straci szanse, którą los mu dał. Nie potrafił dokładnie określić tego przerażenia, ulokować w konkretnej myśli, dlatego też postanowił się przejść. Słyszał, że w jadalni często przebywają herosi i z pewnością, gdyby mógł, unikałby tego miejsca, ale w końcu potrzebował coś zjeść.
Usiadł na uboczu, starając się nieszczególnie zwracać na siebie czyjąś uwagę i wziął, co serwowali. Nie narzekał, cokolwiek by to nie było, ponieważ w domu sam musiał kombinować sobie jedzenie, dlatego posiłki podstawiane mu pod nos były rzadkością.
Siedział i nieśmiało co jakiś czas błądził wzrokiem po siedzących. Niektórych kojarzył, ale totalnie nie znał ich imion, a tym bardziej boskich rodziców. Prawdę mówiąc, to zapominał, kim jest jego ojciec, jakiś Domestos, albo Dejmot. Miał nadzieje, że nikt go o to nie spyta w najbliższym czasie, dopóki nie ogarnie tych wszystkich bogów z greckiego panteonu. Westchnął, dłubiąc w jedzeniu, a gdy pochwycił spojrzenie Cassandry, odwzajemnił uśmiech i trochę wyluzował, w końcu wcześniej zamienili kilka zdań, a także wiedział, jak się nazywa. Zachęcony jej gestem, chociaż niepewny wziął swój posiłek i przysiadł się do niej.
- Cześć. - Przywitał się, nie mając za bardzo pojęcia jak zacząć rozmowę. - No więc jak mija Ci dzień? - Zapytał ogólnikowo, zajmując się jedzeniem, żeby nie wyglądać na idiotę, który nie wie co ze sobą zrobić.
Gość
Gość
avatar
Re: Wspólna jadalnia Sro 08 Gru 2021, 19:13

- Cześć - odpowiedziała pogodnie, witając go tym samym, ciepłym uśmiechem, co podczas ich pierwszego spotkania. - To co zwykle, ciągła nauka i treningi. Choć zastanawiam się, czy nie zająć się teraz alchemią. Trzeba uzupełnić zapasy. A co tam u ciebie? Trenerzy mocno dają w kość?
Nie widziała przeszkód, aby sobie trochę pożartować. Zwłaszcza, że miało to dobry wpływ na rozmówców. Zwłaszcza tych nieco spiętych. Wiedziała to z własnego doświadczenia. Kiedy przybyła do tego obozu, nie była zbyt komunikatywną osobą. Wszystko było nowe, obce. Fascynowało i przerażało jednocześnie. Sama miała problemy z nawiązywaniem relacji. Bycie nowym w miejscu, gdzie każdy każdego zna, nie należało do najłatwiejszych.
- Przywyknąłeś już do wszystkich tych dziwactw? Mi osobiście zajęło to z pół roku, jeśli nie lepiej, ale słyszałam, że nie brakowało też rekordzistów - dodała wesoło.
Każdy był tutaj tym nowym, nawet ona. Doskonale potrafiła zrozumieć Elijaha i jego obecną sytuację. Nawet, jeśli miała to już dawno za sobą, takich rzeczy po prostu się nie zapominało. Wierzyła, że prędzej czy później i on się rozkręci. Była nawet gotowa mu w tym pomóc, tak jak inni pomogli jej.
Sama zajmowała się jedzeniem w momencie, gdy ten jej odpowiadał. Cóż, w innym wypadku mogłoby być nieco ciężej, bo buzia potrafiła jej się nie zamykać. Była tym typem osoby, który stara się zarażać innych swoją optymistyczną energią. Nawet, jeśli sama nie zawsze ma jej pod dostatkiem.
Elijah J. Keaton
Elijah J. Keaton
Re: Wspólna jadalnia Sro 08 Gru 2021, 20:54

Cassandra sprawiała dobre wrażenie. Była miła i chyba lubiła dużo mówić, jeszcze tak dobrze jej nie znał, ale cieszył go fakt, że ktoś w obcym miejscu przejawia przyjazne zainteresowanie względem niego. Byli w tym samym wieku, więc czuł się dzięki temu lepiej, jak i gorzej, bo w końcu dziewczyna trenowała od samego początku, a on co dopiero przybył do obozu, praktycznie nie mając o niczym pojęcia. Wiedział, że czeka go morderczy trening, a także że ma kilka lat zaległości.
Alchemia brzmiało to dla niego tak obco, ale z pewnością chodziło o różne rośliny czy mikstury, tak podejrzewał.
- Właściwie trener. Jeszcze nie. Chyba nie chce mnie straszyć. - Zaśmiał się, czując się zdecydowanie lepiej w towarzystwie Cassandry. Nie miał pojęcia, skąd ona bierze tyle optymizmu do nauki. Podejrzewał, że ten obóz jest jak szkoła tylko, że dziesięć razy trudniejsza, a przecież w zwyczajnej kiepsko mu szło.
- Przez dziwactwa masz na myśli mordowanie potworów, żeby te nas nie pożarły, treningi, gdzie podobno wypluwa się płuca czy pieniądze i mieszkanie, które się dostaje? Mam wrażenie, jakbym przeszedł przez drzwi do Narnii. - Zażartował, chociaż naprawdę głęboko czuł, że jest bliski paniki. Jeszcze kilka dni temu za nim tu trafił, myślał, że zapadł w śpiączkę lub umarł, a to wszystko stworzył jego chory umysł.
Gość
Gość
avatar
Re: Wspólna jadalnia Czw 09 Gru 2021, 17:21

Dziewczyna odpowiedziała mu krótkim, acz szczerym śmiechem.
- Oby tylko nie rzucił cię na głęboką wodę. Niektórzy lubią brać swoich uczniów z zaskoczenia - odparła, ale ponownie się zaśmiała. - Nie no, oczywiście żartuję. Choć pierwszy miesiąc zawsze jest tym najcięższym. Później, gdy już obudzisz w sobie swoją boską cząstkę, idzie już z góry. Wiesz, przestajesz być człowiekiem i twoje ciało się zmienia... Oczywiście w ten pozytywny sposób, nie wyrośnie ci druga głowa czy trzecia ręka.
Chłopak wydawał jej się naprawdę w porządku, nawet nieśmiałość Elijaha nie stanowiła dla niej problemu. Była pewna, że w końcu się rozkręci, a jego żarty jedynie ją w tym utwierdzały. Osobiście nie pogardzi nową znajomością, zwłaszcza z kimś pozytywnie nastawionym. Bo nie oszukujmy się, nie wszyscy półbogowie byli mili, nawet w tych młodszych rocznikach.
- Zapomniałeś jeszcze dodać o satyrach w roli opiekunów, boskiej rodzinie czy supermocach rodem z komiksów, ale tak, mowa właśnie o tym - zażartowała. - W sumie... jak zareagowałeś na centaury? Ja przywitałam jednego z nich krzykiem. Choć wcześniej byłam święcie przekonana, że po ujrzeniu satyra, nic mnie nie zaskoczy.
Dziewczyna uznała, że podzielenie się z nim swoimi własnymi wpadkami z pierwszego dnia, będzie poniekąd pokrzepiające. Zwłaszcza, że teraz podchodziła do tego z wyraźnym dystansem. Wszystkie te zdarzenia, z perspektywy czasu, były zabawnymi wspomnieniami.
- Poznałeś już imię swojego boskiego rodzica?
Chciał, nie chciał, pytanie padło. Zrodziła je czysta ciekawość.
Elijah J. Keaton
Elijah J. Keaton
Re: Wspólna jadalnia Czw 09 Gru 2021, 19:56

Hellstorm jako mentor wydawał się naprawdę miły, chociaż jego przemowy podchodziły pod grozę z lekką mieszaniną śmiechu. Groteskowo brzmiał, ale może właśnie taki był ten świat. Nie znał za dobrze Hellstorma, ale miał nadzieje, że rzucanie na głęboką wodę nie jest jego w stylu, chociaż kto tam wie.
- Tak słyszałem, że z początku jest ciężko. - Potwierdził, gryząc kęs jabłka, które wziął sobie na deser. Trochę się przestraszył, gdy Cassandra wspomniała o tym, że przestaje się być człowiekiem, aż odsunął na moment owoc od siebie, żeby się nim nie zadławić. - Oh, to dobrze. - Odetchnął cicho z ulgą, że nie wyrasta żadna druga głowa czy kończyna. Niby wiedział, Drake mu wszystko wyjaśnił, ale czasami nie miał pojęcia, co jest prawdą, a co kłamstwem. Jeśli ktoś by mu coś wkręcił, nawet by o tym nie wiedział.
- No tak... Nie podobają mi się za bardzo te stwory. Staram się ich unikać, jak tylko mogę. Nie, żebym coś do nich miał. - Zaczął się tłumaczyć. - No wiesz, są dziwne, jeszcze nie krzyczałem, ale wszystko przede mną. - Zaśmiał się, dobrze mu się rozmawiało z Cassandrą. Gadka jakoś szła, a on nie musiał się stresować tym, że nie wie co powiedzieć.
- No właśnie, a Ty, jakie masz supermoce? - Zapytał z ciekawości, gryząc w końcu kęs jabłka, które ledwo przełknął, gdy padło pytanie o boskiego rodzica.
- Tak... Emmm...- Zaczął niepewnie, w końcu nie chciał kłamać. Tylko musiał sobie przypomnieć imię swojego ojca. Co brzmiało dość absurdalnie. - To ten z greckiego panteonu. Dee... Doo...Dejmos? - Zmieszał się, zaczesując swoje puszyste włosy do tyłu. Miał nadzieje, że nie wyszedł na głupka.
- A twój boski rodzić? - Rzucił pytaniem, na które oczekiwał od Cassandry rozgadania się, sam nie za wiele wiedział o swoim boskim ojcu, no może tyle, że jego umiejętności podchodzą pod manipulatorskie.
Gość
Gość
avatar
Re: Wspólna jadalnia Czw 09 Gru 2021, 23:28

Reakcja Elijaha nie umknęła uwadze dziewczyny. Nie miała na celu go wystraszyć, dlatego postanowiła kontynuować poruszony temat, tym razem trafniej dobierając słowa.
Można to przyrównać do przekroczenia własnych limitów. Wciąż jesteś człowiekiem, tylko takim super. Wiesz, sprawniejsze ciało, chłonniejszy umysł, szybsza regeneracja...
Wolała naprawić tę małą gafę, której się dopuściła. Z resztą, chłopak sam mógł rozejrzeć się po obozie. Wszyscy półbogowie byli normalni. Owszem, mieli najróżniejsze charaktery i nawyki, ale swym wyglądem nie odbiegali od zwykłych śmiertelników. Byli tymi herosami z mitów czy legend. Rzeczywistość wydawała się taka odrealniona. Zdecydowanie wykraczała poza to, do czego ludzkie społeczeństwo ich przyzwyczajało.
Dziewczyna zawtórowała mu śmiechem. Fakt, wciąż by nowy, jednak skoro tak dobrze zniósł widok centaurów, raczej źle nie będzie. A przynajmniej tak uważała Cassandra.
Nawet jeśli dojdzie do takiej sytuacji, mogę się założyć, że i tak nie krzykniesz jak mała dziewczynka. Tak źle nie będzie – dodała z uśmiechem, puszczając mu oczko.
Zapewne każdy w tym obozie zrobił coś głupiego. Szansa na przejście przez życie bez chociaż jednej wpadki była wręcz niemożliwa. Półbogowie czy nie, wciąż nie podchodzili pod byty idealne. Ale czy istniał ktoś taki? Nawet bogowie popełniali błędy.
Kontrola mgły, tworzenie iluzji i... – To „i” zdecydowanie brzmiało dłużej, niż powinno. – Nekromancja. Tak, wiem. Dość mroczne zestawienie – zaśmiała się, nieco zmieszana.
Los lubił drwić sobie z ludzi. I tak najwyraźniej było w przypadku samej Cass. Młoda heroska nie mogła pogodzić się ze śmiercią dawnej towarzyszki, a jedną z jej umiejętności okazało się przywoływanie upiorów. Obawiała się tej mocy z jednej, prostej przyczyny – nie czuła się gotowa na potencjalne spotkanie ze zmarłą przyjaciółką.
Kiedy już odkryjesz swoje, koniecznie się nimi pochwal – dodała, nawet na chwilę nie tracąc swojego pogodnego nastawienia.
Przy okazji wyraziła też chęć kontynuowania tej znajomości. W końcu ta prośba miała zostać spełniona w czasie przyszłym, a to oznaczało kolejne spotkanie.
A więc Dejmos. Syn Aresa i Afrodyty. W Iliadzie i Dziejach Dionizosa znajdziesz o nim małe wzmianki. O ile lubisz eposy – powiedziała, posyłając mu kolejny uśmiech.
Nie wnikała za bardzo w inne bóstwa, nie czuła specjalnej potrzeby. W końcu bogowie nie interesowali się losem swych potomnych, a zatem boska polityka nie powinna leżeć w interesach półbogów. Sama Cassandra poszukiwała informacji jedynie o swojej matce i to z dość przyziemnej przyczyny: pragnęła ją poznać. W taki czy inny sposób.
Hekate. Dość ciekawa postać, bo podobno nie wywodzi się ona bez pośrednio z mitologii greckiej, a Karii. No i wzmianki o niej są dość chaotyczne, bo utożsamiano ją z innymi bóstwami, między innymi z Artemidą czy Demeter, a nawet przypisywano mniej lub bardziej przyjazny charakter. Choć na ten negatywny obraz mocno wpłynęła popkultura i nie ma on odzwierciedlenia w rzeczywistości. Fakt, moi dziadkowie mogli przyczynić się do tego obrazu. Tytan Perses był bogiem zniszczenia, a jego partnerka, Asteria, pałała się mroczną magią, w tym nekromancją. Połączyły ich... mało przyjazne zapędy. Hekate, będąc ich córką, miała nieść trwogę na innych bogów, ale podczas Tytanomachii... – zaczęła, ale urwała. Uświadomiła sobie, ile właśnie powiedziała. – Wybacz, jeśli zanudziłam. Trochę się rozgadałam...
Nie każdego musiało to interesować. Jeśli jednak zależało mu na tym, aby dowiedzieć się ciut więcej, bo tego było naprawdę sporo, śmiało mogła kontynuować swój wywód. Choć przerwała w takim momencie, jak gdyby Hekate rzeczywiście była krwiożerczą bestią. A przecież inni bogowie sobie ją cenili. Czemu unikała Olimpu? Sama nie wiedziała, co stało się w momencie, gdy historia przestała być spisywana. I ile z tego, co przetrwało w księgach, było prawdą.
Elijah J. Keaton
Elijah J. Keaton
Re: Wspólna jadalnia Nie 12 Gru 2021, 12:07

Półbogowie byli niczym bohaterowie komiksów i Elijah również miał taki być, jeśli uda mu się sprostać morderczym treningom. Bardzo mu się podobała myśl, że mógłby lepiej przyswajać informacje, szybciej się uczyć, ponieważ to z nauką miał problemy, ale może to dlatego, że mało miał spokoju w domu rodzinnym. Słuchał uważnie słów Cassie i chociaż nie krzyczał na spotkanie z centaurami czy satyrami, sądził, że jeszcze wiele przed nim strachu, wpadek czy głupot, które zrobi z braku odpowiedniej wiedzy.
- Ciekawe. Mój trener również coś wspominał o nekromancji. - I chociaż słowo "nekromancja" brzmiało dość mrocznie, to nie za bardzo rozumiał, co mają przez to na myśli. - Czy to coś w rodzaju przywoływanie zombie? - Wzdrygnął się na samą myśl, jeszcze z ponad tydzień temu nie miał pojęcia, że stwory wyjadające mózg istnieją, a przecież tu wszystko było możliwe.
- Pochwale się, jeśli będzie czym. - Uśmiechnął się nieśmiało w odpowiedzi, chociaż nie sądził, żeby jego moce były tak interesujące, jak Sarris. Kontrola mgły czy iluzje, nekromancja brzmiały naprawdę niesamowicie, ale też trochę strasznie.
- Czy ja wiem... Jeśli dowiem się coś więcej o swoim ojcu, z pewnością przeczytam. - Chociaż Keaton wolał lektury mniej wymagające, to jeśli Iliada i Dzieje Dionizosa pomogą mu lepiej poznać swojego boskiego rodzica, a także ogarnąć rzeczywistość, w której się znalazł, to postanowił, że może uda mu się przebrnąć, przez te mitologiczne teksty.
- Nie, nie... - Zaczął, gdy przerwała swoją opowieść o Hekate. Właściwie ciekawiło go to. - To nie jest nudne wręcz przeciwnie, a czy... spotkałaś swoją mamę? - Ciekaw był czy sam może spotka kiedyś swojego boskiego ojca. Każdy z tych bóstw miał historię mroczniejszą lub nieco mniej, ale nikt nie spisał, jacy są oni naprawdę, a może nie dało się tego spisać. Może, gdy faworyzowali jedno ze swoich dzieci, ciężko było zachować obiektywizm. Czyżby było to niemożliwe? Dowiedzieć się, jacy są naprawdę bogowie?
Gość
Gość
avatar
Re: Wspólna jadalnia Pon 13 Gru 2021, 15:23

Wyglądało na to, że ta mroczna sztuka była znacznie popularniejsza, niż dziewczynie się wydawało. Choć prawdę mówiąc, sama nie wiedziała, ilu dokładnie półbogów, potrafi się nią posługiwać. Co było jednak pewne, przybierała ona zupełnie różne formy.
- To już zależy od osoby. Są półbogowie zdolni kontrolować szczątki, jednak moja moc polega na przyzywaniu upiorów do tego świata - wyjaśniła.
Co prawda, nie do końca posługiwała się tą zdolnością w takim zakresie, jakim by tego chciała. Miała jednak pewne, prawdopodobnie dość irracjonalne, obawy.
- Na pewno będzie, nie ma nudnych mocy - powiedziała, ponownie się uśmiechając.
Dla niej każda zdolność była niesamowita i zarazem przydatna. Inne spisywały się lepiej w boju, drugie mniej, ale każda miała swoje wyjątkowe zastosowanie. Wszystko zależało od tego, jak postanowi wykorzystać ją sam użytkownik.
- Cóż... Twój ojciec nie jest głównych bohaterem żadnego z tych eposów, więc jeśli masz się męczyć czytając całe dzieło, lepiej będzie skorzystać z klasycznych źródeł informacji.
Była to jedynie luźna sugestia. Doskonale wiedziała, że nie każdy jest fanem tego typu literatury. Lepiej byłoby, aby odpuścił sobie owe tytuły, niż zanudził się na śmierć i stracił zapał do poznawania swojego rodzica.
Słysząc to pytanie, rozgadana Cassandra po prostu zamilkła. Nawet uśmiech zniknął jej z twarzy, choć gdy tylko zdała sobie z tego sprawę, uśmiechnęła się ponownie.
- Mało który półbóg miał kontakt ze swoim boskim rodzicem. Ja ostatni raz widziałam swoją matkę w momencie, gdy ta mnie urodziła. Nie miałam z nią później żadnego kontaktu.
Chciałby poznać Hekate osobiście, choć po części obawiała się tego spotkania. Ojciec wychowywał ją w przekonaniu, że dla własnej matki nie znaczy nic. Teraz mogła wmawiać sobie, iż jest zupełnie inaczej, a sama bogini ma ważny powód, dla którego trzyma się od niej z daleka. Wszelki kontakt mógł zniszczyć tę cząstkę nadziei.
- Ale starałam się zdobyć o niej jak najwięcej informacji. Więc jeśli naprawdę cię to interesuje, mogę opowiadać dalej.
Dla niej nie był to problem, choć bez wątpienia skończy się to zimnym posiłkiem.
Elijah J. Keaton
Elijah J. Keaton
Re: Wspólna jadalnia Sob 18 Gru 2021, 19:58

Sam jego trener syn Hadesa mówił, że jest nekromantą, kontroluje ziemie, a także ciemność, ale może dlatego, że jego boski tato to mroczny typ, w końcu synem Hadesa był sam Hitler. Drake nie wydawał się takim mrocznym gościem, wręcz przeciwnie. Zachowywał się całkiem sympatycznie, chociaż Elijah nie mógł powiedzieć, że poznał Hellstorma po jednej rozmowie.
- Szczątki? Czyli martwe trupy? Ktoś umrze, a inny półbóg mógłby je kontrolować? Czyli te wszystkie filmy o zombie to prawda, wydają się mieć więcej sensu, niż mi się z początku wydawało. - Niemal zapomniał przez chwile o swojej nieśmiałości i bezradności. - Czyli otwiera się coś w rodzaju portalu i przyzywa hmm upiory? - Brzmiało to naprawdę strasznie. - Nie boisz się tej mocy? - Zapytał, sam z pewnością by płakał, gdyby ktoś kazał mu przyzywać duchy zaświatów, jeszcze, gdyby to były duchy, a nie... przerażające potwory, które zabijają.
- Masz racje. Nudno jest nie mieć mocy. - Zaśmiał się, chociaż wcale nie wydawało mu się życie przeciętnego nastolatka nudne, jakie by nie było, na pewno nie było tak pojebane, jak teraz życie syna Dejmosa.
- To dobrze... - Zaczął, gdy wspomniała o tym, że nie musi czytać tych wszystkich eposów. - Znaczy dobrze, że mój ojciec nie jest ich głównym bohaterem. - Poprawił się, chociaż nie sądził, żeby to brzmiało odpowiednio. - No bo chodzi mi o to, że ci popularni, wiesz, robią jakieś zamieszania. - Nie chciał powiedzieć, że straszne rzeczy. Sama Hekate była jedną z tych znanych bogini czy było to dobre, sam nie wiedział. Nie za bardzo znał się na tych wszystkich bogach, a na lekcjach w szkole słuchał, tyle ile musiał.
- No tak... Drake wspominał coś o tym, że bogowie raczej nie chcą się widywać ze swoimi dziećmi. Chyba nie mogą, bo jak mogli, to za bardzo ich faworyzowali i robił się pierdolnik. - Skrócił wypowiedź Hellstorma.
- Naprawdę mnie to interesuje. - Uśmiechnął się, chcąc zachęcić Sarris, z początku głupio mu było, że zapytał o to, czy spotkała się ze swoją mamą. Cassandra zdecydowanie nagle ucichła, miał nadzieje, że ponownie stanie się tą rozgadaną, uśmiechniętą dziewczyną. Brakowało, tylko żeby syn Dejmosa zasmucił córkę Hekate.
Gość
Gość
avatar
Re: Wspólna jadalnia Nie 19 Gru 2021, 16:50

Nigdy nie przypuszczała, że będzie z kimś rozmawiać o nekromancji. I to podczas wspólnego posiłku. Zwykle tematy schodziły na te przyjemniejsze, często przyziemne sprawy. Mało kto miał ochotę poruszać tego typu rzeczy przy stole. Samej dziewczynie jednak to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie - cieszyło ją, że ten z pozoru cichy chłopak, tak ochoczo z nią rozmawia.
- Zgadza się. Nekromancja ma wiele form. Wszystko zależy od samego półboga. Jedni potrafią stworzyć zombie, inni szkielety, a jeszcze inni zjawy. Sposób przywołania kontrolowanych bytów również potrafi się różnić. U jednych będą to portale, a u innych takie istoty po prostu się zmaterializują. Mówiąc szczerze, nie do końca wiem, od czego to zależy.
Elijah poruszył ciekawą kwestię, choć nieświadomie rozdrapał stare, wciąż niezabliźnione rany. Nie mógł jednak wiedzieć, że jednym, z pozoru niewinnym pytaniem, obudzi wspomnienia związane ze zmarłą przyjaciółką.
- Samej mocy nie - odpowiedziała po chwili milczenia. Potrzebowała jej, aby pozbierać swoje myśli. - Takie byty są posłuszne przywołującemu je półbogowi, więc nie zrobią mi krzywdy. Poza tym osoby poległe w boju, mają okazję do kontynuowania walki. Dla tych bardziej oddanych sprawie to prawdziwy dar. Jednak... jest pewna rzecz związana z nekromancją, której naprawdę się boję.
Nie zamierzała go okłamywać, ale też niespecjalnie rwała się do kontynuowania tego tematu. Na szczęście dla niego, nie była zła. Co więcej, powróciła do swojego pogodnego stanu naprawdę szybko. Zupełnie, jakby to pytanie nigdy nie padło.
- Naprawdę jest aż tak źle? Zawsze się zastanawiałam, czy nie byłoby lepiej, gdyby moim największym zmartwieniem był sprawdzian z matematyki - zażartowała.
Aczkolwiek w tym żarcie kryła się nutka prawdy. Jako półbogowie mieli stanowczo za dużo zmartwień, które wykraczałby poza możliwości zwykłego człowieka, a ich młody wiek niczego nie ułatwiał.
Uśmiechnęła się szerzej, gdy usłyszała jego odpowiedź, z trudem powstrzymując śmiech. Jego reakcja wydała jej się zabawna, jednak nie w ten szyderczy sposób.
- Dejmos często towarzyszył swojemu ojcu na polu bitwy, więc i na niego coś się znajdzie. Chyba nie ma takiego boga, który nie zrobiłby jakiegoś zamieszania lub nie brał w żadnym udziału - dodała z rozbawieniem.
Mogła się założyć, że gdyby przyjrzeć się całej mitologii, każdy z bogów miałby swoje mniejsze lub większe grzeszki. Nawet oni nie byli idealni, często ukazując wady, jakie można dostrzec w ludziach. Świat jednak jeszcze się nie rozpadł, więc pomimo tego całego, boskiego chaosu, musieli sobie radzić całkiem wprawnie.
- Niestety to rozwiązanie również jest dalekie od ideału. Teraz mamy półbogów, którzy niechętnie patrzą na swojego boskiego rodzica i tworzy się mały podział. Tak źle, tak niedobrze... Osobiście wolałabym, aby bogowie poświęcali swym potomnym przynajmniej jeden dzień w roku. To prawda, nie rozwiązałoby to całkowicie problemu, ale w pewnym stopniu zminimalizowało powstałą niechęć, nie wzbudzając przy tym uczucia zazdrości.
Sama najchętniej porozmawiałaby ze swoją rodzicielką, wyjaśniła kilka spraw i rozwiała wszelkie wątpliwości. Nie miało znaczenia, jaką odpowiedź by otrzymała. Nawet bolesna prawda była lepsza od ciągłego życia w złudnej nadziei.
- W takim razie, na czym stanęło? - zapytała z uśmiechem.
Dostał to, o co prosił. Powróciła do opowiadania o Tytanomachii – wojnie pomiędzy bogami, a tytanami, w której to Hekate opowiedziała się po stronie Olimpu i pomogła Heliosowi w pokonaniu Asterii. Opowiedziała mu o tym, jak jej matka pomogła Demeter w odnalezieniu Persefony i mitach związanych z przynależeniem do jej orszaku. Wspomniała o tym, że ta została faworytką Zeusa i piastowała mu dzieci. Z wroga stała się osobą umiłowaną przez bogów. Nie szczędziła mu też kilku historycznych faktów, w tym jak obraz Hekate zmieniał się wraz z upływem lat.
- Myślę jednak, że większość z tych mitów to zwykłe legendy, bo obecnie trzyma się z dala od Olimpu. A sam fakt, że była mylona z innymi boginiami, jedynie mnie w tym utwierdza – podsumowała swoją wypowiedź.
Elijah J. Keaton
Elijah J. Keaton
Re: Wspólna jadalnia Sro 22 Gru 2021, 16:23

Słuchał Cassandry z zainteresowaniem. Dobrze było czerpać informacje od kogoś, kto w obozie jest już jakiś czas i swoje wie. Co prawda lubił czytać książki, ale gdy sobie pomyślał, że miałby wrócić do jakiś mitologicznych historii, to nie za bardzo mu się to podobało. No, a także Sarris od początku była dla niego miła, a on nie chciał zaprzepaścić tej znajomości, w końcu praktycznie nie znał tu nikogo, a kolegowanie się z kimkolwiek w obozie równało się ze stwierdzeniem "ryzykujesz na własną odpowiedzialność". Zjawy, szkielety czy zombie, wszystkie te określenia brzmiały naprawdę mrocznie, ale z tego, co wiedział, nie musiał się martwić taką mocą. Podobno dzieci Dejmosa są manipulatorami strachu czy coś w tym stylu, jeszcze za bardzo nie miał pojęcia, na czym to dokładnie polega, więc nie przejmował się swoimi przyszłymi mocami. Miał tylko nadzieje, że nikomu krzywdy przypadkiem nie zrobi.
Czyli nie trzeba było się bać nekromancji, w końcu podlegała ona kontroli, chociaż za bardzo w to nie wierzył, a jeśli coś pójdzie nie tak, lub nie jest się doświadczonym, co jeśli takie istoty się zbuntują wobec swego pana? Nie zamierzał jednak drążyć tego tematu. Może po prostu nie chciał wiedzieć. Cassandra na chwilę przymilkła i zastanawiał się, czy jednak zapytać o to, czego się najbardziej boi w tej mocy, ale pokiwał tylko głową, słuchając dalej.
- Sprawdzian z matematyki przy tym, co teraz wiem, brzmi naprawdę dobrze. Już nigdy nie będę narzekać na matmę. - Zaśmiał się, przytakując Cassandrze, którą po chwili rozbawił. Z początku nie wiedział dlaczego, ale wszystko się zaraz wyjaśniło.
- No tak, żaden bóg nie jest bez skazy. Chociaż pewnie tacy od uzdrawiania to są bardziej lubiani. - Dodał, wierząc naiwnie, że jednak Ci boscy rodzice nie są tacy powaleni, jak przedstawiają ich mity.
- Masz racje. - Przytaknął jej, sam z chęcią poznałby ojca, jakim złamasem by nie był. Wizyty raz w roku mogły być całkiem ciekawe i wyczekiwane jak na prezenty pod gwiazdkę.
Słuchał dalszej opowieści o Hekate z ust jej córki. Bogini ta nie wydawała się jakąś złą czy okrutną. Stanęła po stronie Olimpu, pomagała Demeter, Zeusowi. To chyba dobrze? Chociaż z pewnością dobro i zło, nie miało żadnego odzwierciedlenia, jeśli chodzi o bogów — nic tak naprawdę nie było ani białe, ani w zupełności czarne, jak to w życiu.
- Jak myślisz, dlaczego trzyma się z dala od Olimpu? - Zapytał z ciekawości, zastanawiając się, jaką opinie ma na ten temat Cassandra.
Gość
Gość
avatar
Re: Wspólna jadalnia Pon 27 Gru 2021, 22:45

Zawtórowała mu śmiechem. Wyglądało na to, że i tutaj byli ze sobą zgodni. Życie zwykłego uczniaka nie prezentowało się tak źle, jeśli patrzyło się na nie z perspektywy półboga.
- Jeżeli mam być z tobą szczera, czasem zastanawiam się nad tym, co by było, gdybym nie urodziła się półbogiem. Wiesz, do jakiej szkoły bym chodziła, jakich miała przyjaciół i jak wyglądałyby moje największe zmartwienia. Sama trafiłam tutaj w wieku dziesięciu lat, jak większość obozowiczów, więc nie miałam zbyt dużo czasu, aby nacieszyć się zwykłym, szkolnym życiem. Naprawdę jest ono tak szalone jak w tych wszystkich serialach?
Pytanie zadała półżartem, półserio. Zdawała sobie sprawę z tego, że owe produkcje były jedynie formą rozrywki, ukazującą świat w przekształcony na rzecz fabuły, sposób. Jednak, jak już wspominała wcześniej, ciekawiło ją życie zwykłego śmiertelnika. Bez ciągłych treningów, potworów, wrogich półbogów i obawy o to, że nowy dzień będzie tym ostatnim.
- Posiadane moce nie definiują tego, jaką osobą jesteś - powiedziała, uśmiechając się ciepło. - Sprawdza się to zarówno w przypadku herosów, jak i samych bogów.
Czasem nie potrafiła wyzbyć się wrażenia, że jedyną różnicą pomiędzy bóstwami, a zwykłymi śmiertelnikami, była ich siła. To z kolei rodziło naprawdę wiele pytań o samą istotę boskości.
- Ciekawi mnie tylko, dlaczego bogowie nie zastosowali podobnego rozwiązania, a zamiast tego przeszli z jednej skrajności w drugą.
Tylko sami bogowie znali odpowiedź na to pytanie i nic nie wskazywało na to, by mieli się tym podzielić. Życie jednak płynęło dalej - z boskim rodzicem czy bez niego.
Dziewczyna rozgadała się tak bardzo, że jedzenie zdążyło już jej przestygnąć. Mimo wszystko nie wyglądała na specjalnie przejętą tym faktem.
- Dobre pytanie. Osobiście nigdy jej nie poznałam, więc mogę jedynie opierać się na tym, co do tej pory udało mi się o niej znaleźć. A wtedy i tak powstałoby kilka wersji. Jeżeli rzeczywiście pochodziła z innego panteonu, może zdecydowała się na powrót do „swoich”? W końcu skoro istnieją bogowie greccy i nordyccy, czemu nie mieliby istnieć i inni? Może coś się stało i doszło do jakiegoś niewielkiego konfliktu z innym bogiem. A może miała już dość swojej boskości. Jakby nie patrzeć, skala problemu rośnie wraz z twoją pozycją. Problemem nastolatka może być szkolny łobuz, u dorosłego będą to rachunki, u właściciela firmy - odpowiednie inwestycje, u półboga są to już potwory, a u takich bóstwo - niepożądane konflikty, których skutki mogą okazać się katastrofalne dla całego świata. Odpoczynek przydaje się każdemu, a w przypadku istot nieśmiertelnych, te kilka lat to jak kilka minut dla nas. A przynajmniej tak mi się zdaje. A ty? Co o tym myślisz?
Ciekawiło ją, jakie on miał o tym zdanie. Może i były to jedynie domysły, ale pozwalało to w jakimś stopniu rozruszać wyobraźnię, a ta stanowiła naprawdę potężne i przydatne narzędzie.
Elijah J. Keaton
Elijah J. Keaton
Re: Wspólna jadalnia Sro 29 Gru 2021, 14:33

On też od niedawna zastanawiał się, jakby to było, gdyby tu nie trafił. Czy nadal wiódłby życie zwykłego nastolatka z codziennymi problemami? Właściwie nie był takim zwyczajnym dzieciakiem. Musiał zmagać się z lepszymi czy gorszymi nastrojami rodziców. To, że okazało się, że jest półbogiem to jedno, chyba jeszcze większym szokiem było dla niego to, że jego ojciec nie jest jego ojcem, pomijając, że jest nim jakiś bóg. Wszystko wydawało mu się pogmatwane i nienormalne, a jednocześnie czuł się jakoś tak wyjątkowo. Świadomość, że jego tato jest kimś naprawdę niesamowitym, a nie zwykłym pijakiem było w pewien sposób pocieszające, nawet jeśli bardzo się tego wszystkiego bał.
- Czy mając dziesięć lat, też rzucają Cię w wir tych morderczych treningów? Czy to jest normalne? - Zastanawiał się, czy dzieci radzą sobie z tym lepiej, pewnie nie. On sam miał ochotę się popłakać. W końcu zostajesz wyrwany ze środowiska, a raczej z rzeczywistości, którą znasz, po czym w rzucony w coś całkowicie pojebanego i obcego. - No wiesz chyba tak trochę, ale seriale zdecydowanie są podkoloryzowane. - Właściwie miał całkiem spokojne życie, a całe te filmy o zjechanych dzieciakach tylko odrobinę miały odzwierciedlenie w realiach szkolnych.
- Ale jednak mieć te wszystkie moce to duża odpowiedzialność... - Tak uważał, czy to nie działało przypadkiem tak, że im masz więcej władzy to czy nie odwala Ci? Bał się trochę, że mu odbije, a jednocześnie, że nie sprosta tym zdolnością, które będzie posiadał i że zabiją go prędzej czy później niczym tragicznego bohatera komiksów.
Skraje było życie półboga. Chyba jeszcze do niego to wszystko nie docierało. Świadomość tego, że jego życie to nie matma, sprzątanie w domu, chodzenie do szkoły czy zwyczajne odrabianie prac domowych, a zabójcze treningi i martwienie się, czy przeżyje kolejny dzień w obozie, czy poza nim, mogła zrodzić w młodym umyśle paranoje.
Wypowiedź Cassandry była całkowicie sensowna, więc potakiwał tylko, a gdy i ona zadała mu to samo pytanie, nie wiedział za bardzo, co ma odpowiedzieć.
- Pewnie masz racje. Ten Olimp to tak jak duża rodzina, a przecież nie zawsze chcemy być z rodziną, im nas więcej, tym bardziej dążymy do konfliktów, a w przypadku bogów to chyba ich kłótnie potrafią rozwalić z pół świata. Może po prostu woli się trzymać od tego z daleka lub mieć spokój. - Powiedział swoje przemyślenia, które właściwie pokrywały się ze zdaniem Sarris. - Ci bogowie to chyba muszą się nudzić. - Dodał na koniec, zastanawiając się, jak wygląda codzienność jego boskiego ojca.
Gość
Gość
avatar
Re: Wspólna jadalnia Pon 03 Sty 2022, 20:21

Ciężko było Cassandrze wywnioskować, o jaką "normalność" chodziło rozmówcy. Obozowy świat zdecydowanie różnił się od tego, z którego chłopak pochodził. To, co wydawało się dość dziwne z perspektywy zwykłego obywatela, tutaj mogło uchodzić za normę.
- Tutaj? Jak najbardziej. Im szybciej nauczysz się walczyć, tym lepiej - odpowiedziała szczerze, przez chwilę bijąc się z myślami, czy kontynuować temat. Zdecydowała się ciągnąć poruszoną kwestię. - Wróg nie będzie pytał cię o wiek czy doświadczenie bojowe. Jeżeli okażesz się za słaby, po prostu cię zabije... Nie chcę cię straszyć czy coś... Prędzej czy później, sam byś do tego doszedł i chyba zdecydowanie lepiej jest poznać brutalną prawdę wcześniej...
Brzmiało to dość poważenie, jednak takie były ich realia. Mimo wszystko dziewczyna nie zatraciła swojego optymizmu.
- Ale nikłe doświadczenie nie skazuje cię od razu na porażkę. Jak to ktoś kiedyś napisał, "macie, bowiem wiedzieć, że są dwa sposoby walczenia, trzeba być lwem i lisem". Więc jeśli twoje umiejętności nie pozwalają ci na bycie lwem, bądź lisem - powiedziała swobodnie, posyłając mu pokrzepiający uśmiech.
Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, w jakiej sytuacji był Elijah. Rozumiała go doskonale, bo i sama czuła, że jest w tyle. Jeżeli oboje chcieli przeżyć, musieli dołożyć wszelkich starań, aby dogonić tych bardziej doświadczonych herosów.
- Chyba jak wszystko, co służy rozrywce - skomentowała z uśmiechem. - Z drugiej strony, ludzie mają tendencję do wyolbrzymiania własnych problemów. Może w jakimś stopniu nawiązuje to właśnie do tych skłonności?
Sama nie wiedziała, co tchnęło ją na takie przemyślenia, ale koniec końców, może skutecznie odgonią one myśli związane z poprzednim tematem.
- To prawda. Mogą one zostać wykorzystane do naprawdę paskudnych celów. Zwłaszcza te wpływające na innych. W nieodpowiednich rękach, taka moc może zrujnować czyjeś życie. Na szczęście nie ma tutaj specjalnie dużo incydentów z udziałem boskich mocy. Zdarzają się trudne przypadki, ale i takie osoby mają w sobie wystarczająco ogłady. Ciągły trening najwyraźniej robi swoje. A co do ciebie... Wydajesz się odpowiedzialną osobą, jestem pewna, że nie narozrabiasz - dodała półżartem.
Ale rzeczywiście Elijah wydawał jej się w porządku. I to do tego stopnia, że z chęcią by się z nim zaprzyjaźniła. Jedno było pewne, jeżeli czegoś potrzebował, mógł śmiało na nią liczyć. O ile leżało to w zakresie jej możliwości.
- Albo to, albo tak wprawnie rozwiązują swoje problemy, że nie jesteśmy w stanie tego zauważyć. Być może mają więcej zmartwień, niż nam się wydaje.
Sama nie wiedziała, jaka jest prawda. I nawet jeśli po obozie chodziło kilku bogów, nie specjalnie rwała się do tego, aby zawracać im głowę. Zapewne nikt tego nie robił.
Elijah J. Keaton
Elijah J. Keaton
Re: Wspólna jadalnia Sro 12 Sty 2022, 13:25

Drake już zdążył namieszać mu w głowie, a słowa Cassandry, chociaż naprawdę potrafiła ubrać słowa w łagodny sposób, zaczynały siać w nim lekkie przerażenie. Myślał, że w końcu przyzwyczai się do tego, ale był w błędzie. Nie potrafił tak łatwo zaakceptować tego wszystkie, nawet jeśli rozmawiał sobie przy jedzeniu i wyglądał chyba dobrze, to w środku aż w nim się gotowało od chaosu i strachu, który narastał z każdą godziną. Jednak Elijah jakoś się trzymał. Nie siedział w kącie, nie bredził i nie beczał, czyli było z nim całkiem, całkiem...
Słuchał dziewczyny, zastanawiając się, czy umie być lwem, czy lisem, a jak nie umie być żadnym z nich? Nie sądził, żeby nadawał się do tego herosowania, ale swoje życie jeszcze szanował i nie chciał zginąć rozszarpany przez potwory. Dlatego trochę ucichł. Przyglądał się Sarris i widział dziewczynę w podobnym wieku, mającą doświadczenie, potrzebną wiedzę, a on? On nic nie miał.
- Dzięki. - Uśmiechnął się, chyba mógł uważać się za odpowiedzialną osobę. Chciał czy nie chciał, zawsze utrzymywał porządek w swoim wcześniejszym domu, no i Cass zwróciła mu na to uwagę, dostrzegła w nim odpowiedzialność. Było to trochę pocieszające, że jednak ma coś pozytywnego, na czym mógł się oprzeć, chociaż nadal do końca nie ufał sobie.
Pokiwał głową, nic nie odpowiadając, zgadzał się ze słowami dziewczyny, w końcu wiele wiedziała i naprawdę była mądra. Na pewno dobrze byłoby mieć ją za przyjaciółkę. Chociaż pierwsze dni w obozie mówiły mu, że nie ma szans na za kumplowanie się z tymi groźnymi herosami, to jednak jeszcze istniały takie osoby jak Cassandra całkiem miłe.
- Posiłek Ci wystygł. - Zwrócił uwagę na jedzenie, które mało co nadawało się do konsumpcji, chyba że ktoś lubił zimne.
Mógłby tak siedzieć z dziewczyną i rozmawiać, ale sam musiał przygotować się na swój pierwszy treningu, a i ona również z pewnością miała co robić.
- Będę się zbierać. Dzięki za rozmowę. Mam nadzieję, że częściej będziemy na siebie wpadać. - Podrapał się po czuprynie nieśmiało. - Może chcesz mój numer? - W końcu to nie pierwszy raz, kiedy zamienili ze sobą parę słów, a nawet zdań. Ogólnie Elijah nie był z tych, którzy zachęcają innych do kontaktów z nim samym, ale Cassandra była naprawdę w porządku.
Gość
Gość
avatar
Re: Wspólna jadalnia Sro 12 Sty 2022, 22:21

Jego milczenie dało jej wiele do myślenia. Była świadoma, że przeszła do tematu potencjalnej śmierci dość bezpośrednio, jednak robiła to w dobrej wierze. Przez własne błędy omal nie umarła i nie chciała, aby Elijah je powielał. A wielu herosów potrafiło lekceważyć treningi, gdy tylko ukończyło podstawowe szkolenie i niestety, obóz nie jest tak bezpiecznym miejscem, jak mogłoby się wydawać. Choć tą informacją wolała się już z chłopakiem nie dzielić.
Po prostu nieco mniej gier czy telewizji, a będzie dobrze – dodała z uśmiechem. – No i sama nauka zacznie przychodzić ci łatwiej, gdy przebudzisz swój potencjał, więc trochę determinacji i zdołasz nadrobić zaległości. Niebawem sam się przekonasz.
Po raz kolejny uśmiechnęła się do niego. Miała nieodparte wrażenie, że lepiej to wszystko zrozumie, gdy zostanie już półbogiem z krwi i kości. Chciała jednak, aby pamiętał o tym, że wszystko w dużej mierze zależało od niego samego, a nie czasu spędzonego w obozie. Sama w końcu starała się dogonić tych bardziej doświadczonych herosów.
Proszę, choć takie jest moje zdanie – powiedziała, odwzajemniając uśmiech. – Według mnie, sam fakt, że uważasz posiadanie mocy za swego rodzaju odpowiedzialność, dobrze o tobie świadczy.
Mówiła, co myślała. Należała do tych szczerych osób, choć tę brutalniejszą prawdę starała się przekazywać jak najdelikatniej.
Cassandra przypomniała sobie o jedzeniu dopiero w momencie, gdy Elijah zwrócił na nie uwagę. Zaśmiała się krótko.
Uroki jedzenia w miłym towarzystwie. Nie martw się, zadowolę się i zimnym.
Doskonale go rozumiała, sama nie zamierzała spędzić całego dnia w jadalni, praca goniła. Co prawda nie uważała tego czasu za zmarnowanego, gdyż naprawdę dobrze jej się rozmawiało, jednak żadne z nich nie stanie się silniejsze od siedzenia w tym miejscu.
Jasne, z chęcią – odpowiedziała niemal natychmiast, znów się do niego uśmiechając.
Wyciągnęła telefon, aby wymienić się numerami. Kto jak kto, ale Cass nie gardziła żadnymi, pozytywnymi znajomościami. Szczególnie z kimś w podobnym wieku.
Swoją drogą, jeżeli będziesz czegoś potrzebował, pisz śmiało. Z chęcią pomogę – dodała pogodnie.
Elijah J. Keaton
Elijah J. Keaton
Re: Wspólna jadalnia Pią 14 Sty 2022, 15:45

Jej słowa w pewnym sensie jakoś go pocieszyły, chociaż miał wrażenie, że inni albo wierzyli za bardzo w niego, albo w bycie półbogiem. Z jednej strony wydawało mu się, że w końcu będzie miał szanse jakoś się wybić, ale z drugiej strony... Jaka była tego cena? Uśmiechnął się w odpowiedzi, sam nie wiedząc, co może dodać. Sarris wydawała się naprawdę miłą dziewczyną i chyba Elijah miał nadzieje, że w końcu nie będzie skazany sam na siebie. To nie tak, że Drake mu nie okazał wsparcia, ale jednak dobrze móc liczyć na rówieśniczkę i w końcu trenera z pewnością jeszcze kiedyś znienawidzi za mordercze treningi.
- Dzięki jeszcze raz. - Już się tak tego wszystkiego nie bał. Wiedział, że może liczyć na Cassandre i z pewnością nie są to puste słowa rzucone na wiatr, nawet jeśli do końca nie oswoił się z tym wszystkim.
- Do zobaczenia. - Wstał i uśmiechnął się do niej jeszcze raz na pożegnanie, wziął pustą tacę, aby odłożyć na miejsce, a następnie wyszedł z jadalni. Czuł, że może cały ten obóz herosów nie jest taki straszny, jak go malują, jak sam malował sobie go w głowie.

/ zt
Gość
Gość
avatar
Re: Wspólna jadalnia Pon 17 Sty 2022, 19:27

- Trzymaj się. I powodzenia podczas treningów - odparła z ciepłym uśmiechem.
Miała nadzieję, że jej słowa nie przeraziły go zbyt mocno. Doskonale wiedziała, w jakiej sytuacji był chłopak. Każdy przez to przechodził, każdy zaczynał jako ten nowy. Świat, w którym przyszło im żyć nie należał do najłatwiejszych, ale w pewnym sensie go lubiła. Towarzystwo ojca dziewczyna wspominała równie chętnie, co spotkanie z minotaurem. Ale były to jedynie jej własne odczucia. I może dlatego pod pewnymi względami miała łatwiej? Nie posiadała domu, do którego mogłaby wrócić. Ojciec chętnie wydał ją obozowi, co więcej - miał nawet pretensje, że trwało to tak długo.
Sama nie wiedziała, skąd u niej ten cały optymizm. Całe jej życie było wielkim pasmem niepowodzeń. Chyba jedynie poczucie winy utrzymywało małolatę po tej mniej depresyjnej stronie. Bo cóżby innego? Traciła bliskich w zastraszającym tempie. Mimo wszystko, lubiła to miejsce. Może dlatego, że w swoim życiu nie natrafiła na nic lepszego.
Dojadła zimne jedzenie, zupełnie nie przejmując się faktem, że wystygło. W końcu i ona odeszła od stołu. Czekał ją dzień pełen wysiłku.

/zt
Killian Torres
Killian Torres
Re: Wspólna jadalnia Sro 22 Lut 2023, 17:17

Ostatnie tygodnie Killiana może nie były tak owocne jak innych, ale na pewno nie zaliczy ich do tych złych. Odkąd Aida rozstała się ze swoim facetem, Torres odczuwał jakieś większe chęci do życia oraz kontaktów z nią, co przerodziło się w kilka naprawdę fajnych wyjazdów. Ostatnimi czasy jednak nie mieli na to zbytnio sposobności, bo pracy w obozie było coraz więcej i więcej, a i sam Corvus coraz mniej przychylnie patrzył na ich eskapady. Nie dziwił mu się, inni herosi nie wyjeżdżali tak często jak oni, a dla dobrego funkcjonowania kampusu potrzebni byli sumienni półbogowie, nie samotni wilcy w stylu Gio, Scotta czy Viviany.
Musiał więc popołudnie spędzić na miejscu, jednak korzystając z przerwy w pracy w warsztacie, postanowił zjeść coś w okolicy pawilonu, gdzie dawno nie zaglądał. Nie żeby odczuwał ogromną ochotę integracji z innymi mieszkańcami, ale na pewno łatwiej było mu teraz o taką decyzję niż jeszcze kilka miesięcy wstecz. Co prawda i tak wybrał porę, w której było tu relatywnie mało półbogów, ale w jego przypadku to i tak był ogromny sukces.
Nałożył sobie sporą bułkę wypakowaną po brzegi różnymi dodatkami, dobrał do tego smoothie i nawet postanowił nie brać tym razem żadnego napoju energetycznego ani izotonika, co było sporą zmianą w jego codziennej diecie. Usiadł gdzieś z boku przy wolnym stoliku i zaczął jeść, co jakiś czas zerkając na różne kierunki, coby nie spotkać jakiejś znajomej twarzy, która zagada go na znacznie dłuższy czas, niż przewidział na przerwę. Jego myśli szybko powędrowały w stronę Aidy, o której ostatnio dość często kontemplował. Miał nawet zamiar napisać do niej smsa, że chciałby się dziś spotkać wieczorem i zjeść coś razem, ale ostatecznie z jakiegoś powodu tego nie zrobił. Jedynie spojrzał na telefon, na którym miał ustawione ich wspólne zdjęcie, po czym uśmiechnął się na jego widok.
Miał jeszcze dobre kilkanaście minut przerwy wyłączając czas na dotarcie do warsztatu, więc zwolnił trochę prędkość jedzenia i tak naprawdę nie robił nic ambitnego. Był jednak na tyle skupiony na swoich myślach, że nie był w stanie dostrzec, iż ktoś obserwuje go z pewnej odległości. Pewien syn Amfitryty podszedł do bruneta i rzucił rozbawiony:
- Ale akcja z tymi herosami z innych czasów. Aż jestem ciekaw czy pojawi się tu kolejna Elisa, może teraz udałoby mi się ją wyrwać - zaśmiał się na koniec, a Killian pokiwał tylko głową udając, że rozumie cokolwiek. On przecież nawet nie pamiętał imienia tego półboga, a ten wyjawił mu, że leci na generał dywizji, która w dodatku jest żoną najniebezpieczniejszego herosa tego obozu. Bardzo mądre posunięcie.
Jego myśli od razu skierowały się ku nieznanemu, bo zaczął tworzyć sobie w głowie dziwne scenariusze, w których to przybywa Aida z jakiś czasów, okazuje się, że jest w nim szaleńczo zakochana, żałuje rozstania i chce się z nim zejść, albo nawet w ogóle przybywa już jako jego żona czy coś. Nawet zarumienił się lekko na samą myśl o tym, a jednocześnie poczuł przyjemne ciepło w brzuszku i klatce piersiowej.
Wspomniałem, że ktoś go obserwował i jak myślicie, kto to był? No jasne, że Aida, tylko trochę inna niż ta tutejsza. Nie wiedziała jednak jak zagadać, więc póki co stała i wpatrywała się w jedzącego Torresa jak w obrazek.
Aida Gongora
Aida Gongora
Re: Wspólna jadalnia Nie 26 Lut 2023, 18:01

- 5 -

Aida była zadowolona z tego, w jakim obecnie miejscu się znajdowała. Nie chodziło tu dosłownie o przestrzeń jak mieszkanie, ale o miejsce w swoim życiu bardziej. Nie spotykała się z nikim, dzięki czemu była spokojniejsza i o ile brakowało jej bliskości i seksu, tak na ten moment nie była to jeszcze nieznośna potrzeba. Jej relacje z przyjacielem zdecydowanie się od tego czasu poprawiły, co mogło dawać do myślenia, ale jednak nie dawało. Gongora łączyła to po prostu z tym, że więcej się widywała z Killianem, co siłą rzeczy dobrze działało na ich relacje.
Aida za to robiła sobie mały trening w domu, skupiając się bardziej na ćwiczeniach statycznych wzmacniających mięśnie, niż stricte na tym, co by jej w walce mogło pomóc. Pomagało jej za to w nie myśleniu o chorej sytuacji obozu. Najpierw NoGods, potem Tartar, a teraz herosi z innych czasów. Co będzie następne? Ufo? Skupienie na poprawnym wykonywaniu ćwiczeń i głośna muzyka dobrze odciągały ją od tego całego bajzlu.
W międzyczasie pojawiła się w obozie druga Aida, która od razu została wyłapana, pewnie przez swoją dezorientację i zaprowadzona do generała. Obóz zdecydowanie różnił się od tego jej pod względem funkcjonowania, ale dobrze chociaż, że budynki znalazły się w tych samych miejscach. Dzięki temu po pogłębionym wywiadzie środowiskowym wiedziała, gdzie się udać, by coś zjeść. A może bardziej się napić? Sama nie wiedziała, bo nadal do końca do niej nie docierało, że znalazła się jakimś cudem w innych czasach. Dlaczego i przez kogo?
Przybyła Gongora znalazła się we wspólnej jadalni, gdzie zjadła w spokoju posiłek starając się nie rzucać w oczy. Potem zamówiła drinka i tak siedziała sącząc go, bo nie bardzo wiedziała co ze sobą zrobić. Spojrzała na klucze do swojego tymczasowego mieszkania, ale nie miała ochoty siedzieć w pustych, białych ścianach; a jednocześnie nie widziała nikogo "znajomego", do kogo odważyłaby się zagadać... Do czasu, aż zobaczyła Killiana. Serce od razu mocniej jej zabiło, bo nie widziała go tyle czasu, a wciąż go kochała. Zanim jednak ruszyła do niego przyglądała mu się długą chwilę. A co jak na kogoś czeka? Dziewczynę, żonę? Oby nie.
W końcu odważyła się do niego podejść, po tym jak zagadał ją kelner "coś jeszcze ci podać, Aido?". Czyli wyglądała jak tutejsza, dobrze. Może powinna zagrać tą swoją inną wersję? Wybadać temat? Uśmiechnęła się lekko i odważnie zajęła miejsce naprzeciwko Torresa.
- No cześć, co tam? - zagadnęła go uważnie mu się przyglądając. Połapie się czy nie?


Sponsored content
Re: Wspólna jadalnia

Wspólna jadalnia
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
Similar topics
-
» Jadalnia - wspólna



Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Obóz i okolice :: Pawilon Jadalny-
Skocz do: