Arthur Crow DpyVgeN
Arthur Crow FhMiHSP


 

Arthur Crow

Arthur Crow
Arthur Crow
Arthur Crow Pon 25 Lut 2019, 19:13

POSTAĆ
Imię i Nazwisko: Arthur Crow
Pseudonim: "Goodnight"
Wiek: 30
Pochodzenie: Norwegia, Trondheim
Staż w obozie: 20
Rodzic: Baldur
Drużyna: Aegir
Ranga: Członek zespołu
Zajęty wygląd: Chris Hemsworth
Aparycja
Goodnight jest wysokim – 196 cm mężczyzną, o wadze oscylującej w granicach 95 kilogramów i przyjemnej dla oka budowie ciała. Atletyczna rzeźba jest wynikiem długotrwałych, niezwykle wyczerpujących wręcz morderczych treningów, którym poświęcał się prawie całe życie.
Ciało herosa poznaczone jest wieloma bliznami pamiątkami po walkach z potworami z czego największą jest ta na torsie. Trzy równoległe do siebie lekko zaokrąglone ciągną się od lewego barku przecinając tors i bez mała docierając do prawego biodra. Pamiątkę tą otrzymał od Mantikory Cesarskiej żyjącej na przełęczach gór w krainie lodowych olbrzymów – Jötunnheimie.      
Opalenizna świadczy o tym, że zwykł spędzać wolny czas na świeżym powietrzu miast w zamknięciu. W parze z nią idą blond, złote włosy. Cechą szczególną u Goodnighta, są jego oczy barwy toni górskiego jeziora zimnie i nieodgadnione zdolne do wyrażenia wszystkiego i niczego.
Arthur, ubiera się przede wszystkim – wygodnie. Uświadczymy go w ciężkim dopasowanym pancerzu, a także lekkiej skórzanej zbroi jak również i zwykłych dresach. Nigdy praktycznie nie rozstaje się z bronią, czy to pistolet, rewolwer czy nóż. Zawszę nawet idąc na spoczynek ma pod ręką coś chociażby ołówek, czym może zabić.
Charakter
Osobę taką jak Arthur, ciężko określić jednym bądź dwoma słowami bowiem jego osobowość jest zmienna niczym ocean; nieprzewidywalna i spokojna. Potrafi całkowicie oddać się wykonywanej misji, zaniedbując przy tym siebie i bliskich, których jest co prawda niewielu na tym świecie. To nieustanna walka jest jego największą pasją zagadki, tropienie i dreszczyk z polowania napędzają go do działania. Trudno ocenić, czy zdolny jest kochać kogoś? Oczywiście przez jego życie przewinęło się kilka kobiet, lecz traktował je mówiąc delikatnie „niezwykle przedmiotowo” nie wiążąc się tym samym z żadną z nich na dłużej. A będąc bardziej dosadnym w tym stwierdzeniu, gdyby przyszło mu wybierać między  kobietą, a psem, który towarzyszy mu od kilku lat, wybrałby psa.
Za punkt honoru uważa on bowiem lojalność, zasady, którymi człowiek się kieruje w życiu, czy oddanie sprawie. Ot, wzór takiego szlachcica wyjętego z kart średniowiecznych ballad, bywa staromodny w podejściu do wielu spraw. Jest nieufny i podejrzliwy, a przyjaciół prócz wspomnianego psa nie posiada. Zdecydowanie bardziej woli działać sam, gdyż uważa, że dodatkowa osoba jedynie mu przeszkadza. Bywa arogancki oraz bezczelny, czasem nawet wybuchnie niczym Wezuwiusz, lecz na ogół zachowuje pokerową twarz godną nieodżałowanego, wielkiego i niepowstrzymanego na swej drodze oficera Franka Drebina.
Jego wadą i to dość zasadniczą jest mściwość. Kiedy ktoś nastąpi mu na odcisk nie zna słów „pardon” jest bezwzględny. Jeśli ktoś go oszukał, zawiódł, zdradził nigdy już takiej osobie nie zaufa nie zwykł dawać drugiej szansy. W jego zachowaniu, chłodnym spojrzeniu, w którym czai się pogarda, rzadko pojawiają się iskierki wesołości. Stara się brać z życia wszystko, co go interesuje pamiętając jednak o pewnym cytacie, który na zawsze, wyrył się mu w pamięci – „Każdy ryzykuje, wstając rano, przechodząc przez ulicę albo wtykając nos w wentylator.”
Przykładowy post



03.05.08r. Północna Korea, zatoka East Blue


– Wlazł i przepadł – stwierdził ork o twarzy niczym gówno po kfc, trzy dziurki w nosie i czerwone ślepia połączone z głupkowatą fizjonomią nie dodawały powagi jego słowom. –  Wszedł tam świtem, a już południe się zblirza. – Zgromadzeni wśród ruin orkowie na te słowa zaczęli buczeć z razu cicho, lecz z każdą chwilą coraz głośniej. Wprawdzie mało, który z nich zakładał, że heros wyjdzie cało z jaskini, lecz nadzieje były. – Poczekajmy jeszcze – odrzekł stary gruby ork, starosta obozu stał najbliżej wejścia i spoglądał niecierpliwie w czarną otchłań. Zdenerwowanie i na nim odciskało piętno gniótł w dłoniach czapę z wilczego futra, lecz głos i postawa były stanowcze i buczenie ucichło tak nagle jak się pojawiło.
– Blondas o gładkiej gębie skończył jako śniadanie dla stwora – upierał się Mekhark, a kilku orków za jego plecami pokiwało głowami na znak pełnej aprobaty. – Wszedł do jamy bazyliszka! I nie zabrał zwierciadła. Już po nim – zawyrokował ork i machnął lekceważąco w stronę starego, który zlecił te zadanie półbogowi. I miast czekać na odpowiedź starosty obozu nadpobudliwy ork łakomym kąskiem obrzucił rzeczy herosa w tym gniadą klacz przywiązaną do jednej z niższych gałęzi sosny rosnącej tuż przy ruinach. Aż się oblizał dostrzegając wypchane sakwy, a pośród nich obusieczny pięknie rzeźbiony topór. – Starosto, chłop na maczugę wielkiego Tryquarta padł, trudno. Złoto zostaje w kabzie nie ma co się trapić o jego los – orkowie zaryczeli donośnie zgadzając się tym samym ze słowami Mekharka. Starosta spojrzał wpierw na dziurę do której, ów heros wlazł później na niepewny lud i westchnął. – Czekamy! – krzyknął, a aby dodać głosowi powagi huknął buzdyganem o jedną z kolumn, tłum momentalnie umilkł. Bowiem wiedzieli, że kiedy Stary jest zły to lepiej go nie drażnić bo można dostać toporem w łeb lub w najlepszym wypadku wylądować u giganta Graupka w sraczu.

„Bazyliszek bydle okrutne, lecz przydybane w jaskini jest mniej groźne niż na otwartej przestrzeni. Mimo to zaleca się rozwagę w walce z tym gadem. Bowiem pluje on jadem i szponami swymi okrutnie drapie. Wielkości niby krokodyl różańcowy, lecz znacznie od niego zwinniejszy i lżejszy nietoperze skrzydła mający często poluje na kozy i owce.” – to mając w pamięci Arthur Crow zagłębiał się w mroku jamy. Ruiny, które niegdyś były zamczyskiem kryły w swych lochach połączenie wręcz naturalne z kilkoma odnogami podziemnych jaskiń i zapewne tropienie zwinnego i przystosowanego do mroku oraz ciasnoty niebezpiecznego dla młodych herosów stwora, byłoby ryzykownym zajęciem to heros nie przejmował się tym zanadto mając trzy dekady lat na karku. Zdobyte doświadczenie na podwórku jakim, był świat plugastw, ciągłej walki i śmierci owocował wynikami i tym, że jeszcze żył. Nie straszne były mu mroczne zakamarki głębin ziemi, ani otwarte równiny tonące w morzu ognia, popiołu i lawy. Zahartowany, pewny i zdyscyplinowany pokonywał jak dotąd każdą napotkaną przeszkodę nie licząc się z bólem i litrami przelanej krwi.
Bazyliszka wytropił stosunkowo szybko wzrok, którym obdarowali go bogowie sprawiał, że widział nieźle w ciemności, a wyczulone zmysły były dodatkowym atutem. Plus stwór śmierdział jakby, był stałym bywalcem stajni Surtura, a może faktycznie tak było? Nie mu dociekać preferencje gadziny. Przybył tu z jasno określonym celem i zamierzał go zrealizować.
Po godzinie żmudnego marszu znalazł się w całkiem sporej wielkości podziemnym holu, czy też sali za kolumny tu służyły stalagmity i stalaktyty, a pośrodku na lekkim kamiennym wzniesieniu znajdowało się leże potwora. Odór, który odczuwał odkąd zagłębił się w podziemne korytarze tutaj był kilkakrotnie mocniejszy, wręcz zwalał z nóg. Gnijące mięso zwierząt łączyło się z martwymi rybami i orkami. Zbliżył się powoli wytężając słuch na każdy najmniejszy ruch podkradał się pod leże, lecz gdy stanął nad nim nie ujrzał bestii, a jedynie bielutkie szkielety. Wnet usłyszał zgrzyt pazurów o kamień i szelest skrzydeł nie czekał długo zareagował instynktownie. Rzucił w pikującego nań gada petardę ogniową i odskoczył w bok. Wydobywając w międzyczasie toporek, którym za młynkował po dwakroć przecinając powietrze. Z satysfakcją spoglądał jak skrzydła stwora stają w płomieniach, a ten wije się i pełza próbując je ugasić. Goodnight nie czekał, aż nadarzy się lepsza sposobność do ataku i rzucił toporem w bestię celując w grzbiet, trafił. A ostrze wbiło się ze słyszalnym mlaśnięciem w ciało bazyliszka, który zaryczał okrutnie, aż sklepienie jaskini zadrżało. Heros, przygotowany na kontratak trwał w bezruchu mierząc przeciwnika wzrokiem. Gdy ten skoczył wprost na niego wyciągając przed siebie swe szpony i rozdziawiając paszczę ponownie wykonał unik, iście taneczny. Sięgnął do pasa po zmodyfikowanego colta 1911. Przykucnął wycelował i strzelił, a srebrne pociski przedziurawiły stosunkowo niewielką głowę bazyliszka. Westchnął ciężko i otarł wolną ręką pot z czoła niby pierdołowate zlecenie, a zdyszał się krztynę ale to zapewne przez ten smród. Zbliżył się ostrożnie do gada i strzelił serią pozostałych pocisków w bebechy potwora tym samym kończąc jego agonię i marny żywot w kupie gówna i odpadków.              

– Zostaw tego konia w spokoju. – Rozległ się dźwięczny głos Mekhark, zastygł w bezruchu, już sposobił się do przywłaszczenia rzeczy herosa, lecz w porę go powstrzymano. Odwrócił się wolno w stronę nieznajomego, który wyszedł zza ruin niegdysiejszego muru omijając tym samym zebranych orków. Obcy miał jasne blond włosy brudno zielony lekki pancerz, wysokie, skórzane buty. A przede wszystkim jak spostrzegł ork, żadnej broni. – Zabieraj łapska i precz mi z oczu – powtórzył przybysz uśmiechając się drapieżnie, lecz ork nie podjął dalszej rozmowy miast tego wyciągnął długi rzeźnicki nóż. Spojrzał wpierw na lśniącą w słońcu klingę, a następnie na blondyna. Za plecami orka rozległy się pohukiwania i tłum momentalnie przyjął nową rozrywkę. Nikt się nie wtrącał w tą waśni nawet stary, beknął jedynie i machnął lekceważąco ręką na to wydarzenie. Prawo orków było jasne i klarowne dla wszystkich, a wyciągnięcie na kogoś broni było odbierane jako wyzwanie do pojedynku, te z kolei były święte dla orków.
– Wyrwę ci ten różowy ozorek, którym tyle mielisz – Mekhark, postąpił krok, dwa i nagle znieruchomiał. Z tłumu umiejętnie torując sobie drogę wyszły dwie postacie, krokiem lekkim wręcz tanecznym zbliżyły się do zbiegowiska, młode kobiety. Tłum czując, że może braknąć miejsca rozszerzył się momentalnie. Obie dziewczyny uśmiechały się błyskając zębami i mierząc wzrokiem orków jak gdyby tylko czekając na pretekst bo burdy. Dwie kobiety tyle wystarczyło, by nabuzowany ork stracił rezon. Nie były to jak można było się domyślać zwyczajne dziewczęta zjawiskowo piękne okalane aurą dostojeństwa, córy bogów. Uzbrojone tak jak gdyby szły na wojnę.
Sytuację do reszty rozładował nieartykułowany krzyk Starosty, który wgapiony w dziurę czekał z nadzieją na pojawienie się herosa i się doczekał. Arthur, wyszedł ciągnąc za sobą stwora szybko zlustrował sytuację i przeklął pod nosem rzucając z pogardą cielsko bazyliszka pod nogi tłumu. Podszedł do starego orka, który o mały włos nie rzucił się herosowi na szyję i dostał mieszek z zapłatą oraz zapewnieniami o przyszłej współpracy, uśmiechnął się kwaśno na te ostatnie słowa.
– Robota wykonana – spojrzał na Mekharka i całe zbiegowisko wokół niego domyślając się przebiegu spraw splunął pod nogi orkowi. Nie miał zamiaru babrać się już w juce i powstrzymał się przed zabijaniem. – Rozumiem, że dzięki wam i waszym towarzyszkom nie zostałem ogołocony, dziękuje serdeczne. – Skłonił się przed kobietami.
– Zwę się Erick Skrullson, lecz mówią na mnie również „Biały Mistrz” długo zabawiłeś w tej dziurze, Arthurze. Twą osobę oczekuje się w obozie, Aegir wzywa. – Przybysz uśmiechnął się nieznacznie i poklepał herosa po ramieniu proponując by się już udali w drogę powrotną, lecz w pewnym momencie jakby czegoś zapominając odwrócił się wolno, wolniutko i spojrzał na Mekharka. – Wyciągnąłeś na mnie oręż, a ja nie mogę tego zlekceważyć. – Jedna z wojowniczek w mig zrozumiała intencje przełożonego, a nim zdołałbyś wykrzyczeć „fabryka mimów” głowa orka wirowała w powietrzu wraz z malowniczo rozpryskiwaną czarną posoką

.

Ciekawostki


Ma starszego brata Ragnara.
Gra świetnie na gitarze i banjo.
Ma prawo jazdy na motocykl oraz auto.
Lubi wypady na ryby.
Uwielbia mięso.
Pasjonat sztuk walki z zamiłowaniem miesza je.
Uwielbia broń białą wręcz pedantycznie czyści swój oręż, lecz nie pogardzi czarną.
Kiedy, był dzieckiem sądził, że żyje w oku giganta, a niebo to jego źrenica.
Stroni od towarzystwa.
Ludzi z którymi walczył ramię w ramię darzy zaufaniem.
Lubi kuchnię włoską.
Nosi bransoletę, która zmienia się w topór.
Dobrze gra w karcioszki, bilard, ping ponga.
Uwielbia whisky i inne mocne alkohole.


Ostatnio zmieniony przez Arthur Crow dnia Wto 26 Lut 2019, 11:49, w całości zmieniany 10 razy
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Arthur Crow Pon 25 Lut 2019, 19:13

Arthur Crow 3559456653



Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Arthur Crow Sro 27 Lut 2019, 00:37

Karta zaakceptowana.

Otrzymujesz 500 punktów zwykłych i 160 punktów boskich.

Kartę zamykam i przenoszę.

Witaj w drużynie Aegira!
Sponsored content
Re: Arthur Crow

Arthur Crow
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1
Similar topics
-
» Arthur Crow
» Pokój #14 - Arthur Crow
» Wieczór, w którym Arthur Crow się uśmiechnął :)
» Arthur Corw
» Ragnar Crow



Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Strefa Gracza :: Karty Postaci :: Karty Postaci NPC-
Skocz do: