Wielu herosów bardzo czekało na ten dzień. Byli podekscytowani możliwością spotkania innych bogów niż ci, z którymi mieli do czynienia na co dzień mieszkając w obozie, a w dodatku wielu z nich było dziećmi ów istot, które niebawem miały się ukazać na wielkiej imprezie zorganizowanej ku ich czci. Nic więc dziwnego, że największe wydarzenie wywołało największe emocje wśród dzieci Afrodyty, Nyks, Magniego i Baldura, bowiem to właśnie ta czwórka przybyła do obozu z arcyważnym transportem zawierającym Asgardzką Stal przekazaną władzom przez samego Odyna. Jednak mimo przybycia kilka dni wcześniej, dotąd żaden półbóg nie stanął przed obliczem gości, gdyż wszystko było tak zorganizowane, by posłańcom nie przeszkadzać. Wszystko było gotowe już dobre kilka godzin przed oficjalną godziną rozpoczęcia wydarzenia. Impreza odbywała się w plenerze, dlatego trzeba było trochę się nagimnastykować, by znaleźć odpowiednie miejsce. Padło na nordycką dzielnicę, a konkretniej na wielki plac. Stworzono tam prowizoryczny parkiet taneczny, na którym może się pomieścić sporo osób jednocześnie, a wokół niego postawiono jednakowe drewniane stoły, przy których nie było żadnych tabliczek imiennych. To oznaczało, że nie trzeba było potwierdzać obecności wcześniej oraz że im szybciej się ktoś pojawi, tym lepsze miejsce sobie znajdzie. Przy stołach stały drewniane krzesła, które może i nie były szczytem wygody, ale z pewnością podstawowe standardy spełniały. Stoły wraz z krzesłami oplatały niemal cały parkiet z wyjątkiem jego północnego krańca, który został przypisany bogom. To właśnie tam postawiono ogromny, ale przede wszystkim solidny drewniany stół, który był robiony na zlecenie z racji swoich gabarytów. Znajdowały się na nim rozmaite owoce, dodatki, ogólnie był on bardzo bogato przystrojony. Przy nim miała zasiąść cała ósemka bogów, którzy byli w tym momencie w obozie. Każde z bóstw dostało ogromny fotel z wygrawerowanym symbolem boga, który przypominał wręcz tron, wszystko dla ich wygody. Od południowego zachodu, kilka metrów za ostatnim rzędem stołów znajdował się bar, który wyglądem przypominał drewnianą budę rodem z nadmorskich kurortów, gdzie podawało się alkohol. Śmiało mogło się tam pomieścić blisko dwadzieścia osób, które były wyznaczone do usługiwania wszystkim gościom. W większości były to nimfy oraz satyrowie, jednak dało się dostrzec dwóch herosów, którzy najpewniej odbywali w ten sposób jakąś karę. W środku znajdowały się niezliczone ilości rozmaitych alkoholi oraz przede wszystkim zapas ambrozji dla greckich bóstw. Wiele było jeszcze pochowanych pod ladami, a magazyn był niedaleko także w razie problemów zawsze ktoś coś doniesie. Tuż przy budzie znajdowały się różne stoły z rozmaitymi przekąskami oraz słodyczami, które każdy dobierał sobie wedle uznania na zasadzie szwedzkiego stołu. Niedaleko punktu, w którym herosi nabywali alkohol znajdowała się kantyna, która została zobowiązana do dostarczania posiłków wszystkim gościom. Żeby jednak nie robić zamieszania, kolejna grupa satyrów, nimf oraz herosów wykonujących karę została wyznaczona do roli kelnerów, którzy mieli zbierać zamówienia i przynosić jedzenie prosto do stolików. Ostatnim punktem znajdującym się w południowo-wschodniej części terenu wyznaczonego do zabawy była strefa relaksu, która znajdowała się nieco poniżej i trzeba tam było zejść schodami. Mnóstwo kanap i puf, słabsze nagłośnienie, dlatego też to tutaj herosi mogli sobie porozmawiać w spokoju czy chwilę odpocząć od całej tej imprezowej atmosfery. Warto dodać, że od czasu do czasu można było tutaj zobaczyć kelnerów czy barmanów, którzy musieli trochę odetchnąć. Cały teren był doskonale oświetlony z pomocą różnych lamp czy gdzieniegdzie pochodni dodających klimatu, dlatego też ciężko było o jakieś odosobnione miejsca, gdzie nie dochodziło światło. Rozwieszone zostały również tematyczne ozdoby, przede wszystkim symbole bogów, a w zanadrzu było jeszcze kilka innych atrakcji, których organizatorzy nie mieli zamiaru nikomu zdradzać. Spotkanie zaczęło się punktualnie o godzinie 18:00, choć część herosów przybyła już w te okolice wcześniej, by zająć jak najlepsze miejsca. Większość z nich była ubrana w stroje wieczorowe, co oddawało potrzebę zabawy i relaksu wobec ostatnich intensywnych miesięcy na kampusie. Przybycie bogów zostało zaplanowane na godzinę 19:00.
Jak zwykle, nie obeszło się bez szumu wokół kolejnej imprezy, która była planowana w granicach obozu. Joanne, nie mogła sobie jej odpuścić. Była w końcu stałym gościem takich wydarzeń i zawsze starała się wyciągnąć z nich tyle ile potrzebowała, by choć trochę się odchamić. Jej radość w związku z tym wydarzeniem była podwojona, a powodem był pewien syn Thora, który zgodził się jej towarzyszyć. O ile samo poproszenie go o wspólne pójście razem nie stanowiło problemu, to ustalenie ich kreacji już tak. Joanne nie wyobrażała sobie, żeby jedno z nich ubrało zbroję, a drugie strój wieczorowy. Oczywistym było też to, że córka Heliosa postawiła na zjawiskową sukienkę. Nawet fakt posiadania unikatowej zbroi, którą nabyła na poprzedniej misji, nie zmieniał tego, że dziewczyna jak zwykle chciała błyszczeć. Tym razem nie musiała też obawiać się, że gniew Elisy na nią zstąpi, gdy włoży na siebie coś białego. Dlatego wybrała sukienkę, która już bardzo długo czekała na swój wielki dzień. Po pierwsze, czuła silną potrzebę, żeby się odstawić. Po drugie, mogła swoją kreacją chociaż trochę wynagrodzić Balthazarowi to, że niemal zmusiła go do założenia garnituru. Walka o to była trudna i omal nie zakończyła się katastrofą, jednak w drodze wyjątku udało się blondynce ją wygrać. Mimo wszystko, pod jedną z warstw materiału sukni cały czas miała przypiętą swoją broszkę, która zamieniała się w jej boską broń. Nieprzyjemne doświadczenia nakazywały jej, by być zawsze gotową na wszelkie niebezpieczeństwa. Bitwa, która miała miejsce w granicach ich obozu udowodniła, że nawet tu nie zawsze są bezpieczni. Joanne rzadko bywała w nordyckiej części obozu. Z pewnością o wiele częściej odkąd zaczęła spotykać się z synem Thora, ale i tak niektóre zakątki wydawały jej się stosunkowo obce. Balthazar jak zwykle jej nie zawiódł, tylko przyszedł po nią pod same drzwi, żeby eskortować ją przez ten wprawdzie niewielki kawałek drogi od jej mieszkania do miejsca wydarzenia. - Wciśnięcie cię w ten garniak to była najlepsza decyzja na świecie.- oznajmiła gdy tylko go zobaczyła. Pocałowała go przelotnie, a potem wzięła pod rękę, by móc udać się w kierunku imprezy. Nie miała pojęcia dlaczego Balthazar był taki oporny, gdy zasugerowała ubranie strojów wieczorowych. W swoim smokingu wyglądał obłędnie. Tłumaczenie się wygodą nie wchodziło ani odrobinę z grę, bo zawsze mogła stwierdzić, że ją i tak to więcej kosztowało, ponieważ chodzenie w szpilkach nie było super komfortowe. Joanne jako kobieta była skłonna poświęcić zdrowie swoich nóg, tylko po to, by podkreślić ich kształt z pomocą wysokiego obcasa. Pozwolili sobie obejść spokojnie teren objęty tym wydarzeniem, by zorientować się gdzie czego mogą się spodziewać. Oczywiście, zahaczyli także o bar skąd oboje mogli sobie skraść po porcji dowolnego alkoholu. Joanne skusiła się na szklaneczkę whisky z lodem i odrobiną soku jabłkowego, by choć trochę stłumić ostry smak alkoholu. Nie ryzykowała winem, kiedy nosiła białą sukienkę, a za żadne skarby nie chciała jej przebierać. Potem ulitowała się choć odrobinę nad swoim towarzyszem i zamiast prowadzić go na parkiet albo do stołu, gdzie wszyscy sztywno siedzieli próbując przypodobać się przybyłym bogom, pozwoliła im odejść w strefę relaksu, gdzie mogli zupełnie skupić się na sobie nawzajem i popijać alkohol, który sobie podkradli z baru. - Wyobrażasz to sobie? Impreza z udziałem bogów? Ciekawe, czy odezwą się chociaż do swoich własnych dzieci..- uniosła jedną brew, kierując swoje spojrzenie w kierunku stołów, na których był różne owoce i przysmaki. Stół przeznaczony dla samych bogów i tak skupiał najwięcej uwagi, ale krzesła przy nich wciąż stały puste. Joanne była dość sceptycznie nastawiona co do samej integracji między bogami, a herosami, ale to nie powstrzymywało jej przed udziałem w imprezie.
Rzadko bywała na imprezach... jakichkolwiek jednak tym razem skusiła się słysząc o informacji pojawienia się samych bogów na imprezie. Miała w swojej szafie jedną błękitną suknię, którą koniec końców musiała skrócić, gdyż była za długa, a ona po prostu była niska, dlatego też postanowiła skrócić ją na równo do kostek. Na nogach wylądowały baletki więc nie planowała dziś pakować swoje nogi w szpilki, bo w swojej szafie chyba żadnych takich nie posiadała. Większość jej butów były na płaskiej podeszwie. Gdy była wystrojona, zabrała ze sobą oczywiście swój złoty wisiorek oraz torebke do której wpakowała telefon, chusteczki czy inne pierdoły mniej ważne jak jakaś gumka do włosów. Przerzuciła torebkę na ramię i wyszła do miejsca, gdzie miała być ta cała impreza. Nie była za bardzo imprezową kobietą, a więc wybrała sobie miejsce, gdzie było oddalone najbardziej ze wszystkich, lecz wcale jej to nie przeszkadzało. Gdy schodziła po schodach złapała w ręce swoją sukienkę co by po drodze nie wybić sobie parę zębów i nie tylko. Gdy tylko stanęła pewnie na ziemi puściła sukienkę i wolnym krokiem szła przed siebie obserwując ludzi, którzy tutaj przyszli. Część kojarzyła, a innej części w ogóle, nie czuła się tutaj za komfortowo przez co częściej zerkała na ziemię, usadowiła się na jednym z wolnych kanap nie do końca wiem, czy to był dobry pomysł by tu przyjść odetchnęła trochę zrezygnowana. Ostatnio miała wiele odpowiedzialnych zajęć, a więc gdy tak siedziała i nic nie robiła czuła się z tym dość dziwnie. Trochę nerwowo palcami przeczesywała swoje włosy spoglądając na ziemię.
Balthazar MacGrioghair
Re: Strefa relaksu Pon 20 Wrz 2021, 03:58
Obozowe imprezy jeszcze przed wyjazdem zaczęły mu się nudzić. Po ataku nie trzeba było być geniuszem żeby domyślić się, że nie będę mu się kojarzyć z niczym przyjemnym. Stracenie wszystkich studentów w jedną noc odcisnęło na nim piętno, które dawało o sobie znać po dziś dzień. Jeszcze kilka tygodni temu codziennie miewał związane z tym koszmary, dopiero dzięki córce Heliosa zaczął się wysypiać, chociaż wracały do niego za każdym razem gdy zmrużył oczy, a jej nie było w pobliżu. Zatem gdy zapytała, czy byłby chętny jej towarzyszyć nie było innej odpowiedzi, jak tak. Nie zamierzał się jakoś świetnie tam bawić, ale nie zniósłby myśli, że ona może być tam w niebezpieczeństwie, a jego nie ma. Oczywiście to nie był jedyny powód. I tak by jej nie odmówił. Jakkolwiek prymitywnie by to nie brzmiało lubił się z nią pokazywać i dawać wszystkim facetom do zrozumienia, że mają trzymać się z daleka albo ryzykują poznaniem jego gniewu. Nigdy nie był znany ze swojej potulności. Nawet odkładając to wszystko na bok, jeśli miało jej to sprawić przyjemność, nie było mowy żeby odmówił. Gorzej sprawa się miała z uzgodnieniem ich kreacji. Balthazar oczywiście powiedział w pierwszym momencie, że uzbroi się po zęby i będzie gotowy na wszystko. Nie było łatwo mu wyperswadować, że ma się tam pojawić w stroju wieczorowym. Nie cierpiał mieć skrępowanych ruchów, a w smokingu ledwo mógł podnieść ręce nad głowę i to zazwyczaj kończyło się porwaniem gdzieś materiału albo porwaniem szwów. Koniec końców, syn Thora był tylko facetem. Kilkadziesiąt pocałunków później oraz jedna, bardzo pikantna tajemnica później i już wciskał się w swoją kreację. W drodze do jej mieszkania chyba setkę razy poprawiał pijący go kołnierz oraz muchę. Wyklinał do wszystkich bogów, że się na to zgodził i tylko dwa razy prawie przepalił się przez przylegający do jego skóry materiał. Zapomniał o wszystkim kiedy tylko córka Heliosa otworzyła mu drzwi. Szczęka całkowicie mu opadła. Tęczówki momentalnie zaszły tym stalowym kolorem wypełnionym wyładowaniami, który dawał znać zarówno o jego pożądaniu, jak również radości. Skądś pojawił się dźwięk grzmotu, chociaż na niebie nie było widać żadnego wyładowania. Stał tak jak wryty przez dobrą minutę zanim w ogóle był w stanie podnieść wzrok na jej piękną twarz. - Bogowie, Joanne... Wyglądasz absolutnie zjawiskowo... - jego oczy nadal błądziły po jej sylwetce, a usta zamknął dopiero gdy go pocałowała i wzięła pod rękę by poprowadzić w stronę wydarzenia - Będę zazdrosny cały cholerny wieczór. - nachylił się do niej szepcząc jej do ucha i całując w policzek. Powiedział to nieco zmartwionym tonem, ponieważ wiedział, że jeśli chodzi o nią to czasami potrafi stracić kontrolę. W tej chwili wystarczyłoby żeby jakiś nierozważny młodzik poprosił ją do tańca, a już miałby rękę złamaną w dwóch miejscach. Jego zaborczość była jednak tylko wyrazem tego, jak bardzo mu na niej zależy i miał nadzieję, że nie potraktuje tego jako coś negatywnego. W końcu miała już trochę czasu by się na nim poznać. Prawda była taka, że wkraczając na teren zabawy nawet on pomimo swojego aroganckiego oraz pewnego siebie charakteru czuł się jakby niewystarczająco się odstawił. Jako mężczyzna naprawę nie mógł się już bardziej odstawić, ale mimo wszystko przy tym jak ona błyszczała czuł się trochę nie na miejscu. Dekadę starszy gość przy takiej ślicznotce? Chyba po raz pierwszy czuł się niewystarczający i nie było to wcale miłe uczucie. Joanne potrafiła wybudzić w nim najdziwniejsze emocje. Ona zdecydowanie była w swoim żywiole. Świetnie rozeznała się w terenie imprezy, zgarnęli razem drinki. Dla niego tylko szklanka podwójnej whisky z lodem. Momentalnie znalazła też nieco cichszy kąt by mogli porozmawiać. Tymczasem on odstawał po prostu przy niej odstawał. Nadal od czasu do czasu poprawiał kołnierz czy sprawdzał czy na pewno jego wisiorek jest na miejscu. Był przy niej trochę nie na miejscu. - Z udziałem? To dużo powiedziane. - prychnął spoglądając na ich stolik - Mój ojciec jak zwykle nie postanowił się pokazać, jak to ma w zwyczaju we wszystkich ważnych momentach. - pokręcił głową z rozczarowaniem, chociaż niczego innego się nie spodziewał. - Pieprzyć bogów, ja już mam swoją boginię przy sobie, Afrodyta nie dorasta jej do pięt... - uśmiechnął się do dziewczyny szarmancko kładąc jej dłonie na biodrach i przysuwając do siebie by skraść jej namiętny pocałunek nie przejmując się zupełnie, czy ktoś patrzy.
Joanne Collins
Re: Strefa relaksu Pon 20 Wrz 2021, 16:25
Joanne na szczęście miała dostateczną moc przekonywania, by ten uparty mężczyzna dał się wcisnąć w najlepszy garnitur, jaki dla niego znalazła. Mimo uszu puszczała wszelkie skargi i marudzenie, ciesząc za to swoje oczy tym jak seksownie wyglądał w swojej kreacji. Oderwała od niego swoje spojrzenie dopiero, gdy usłyszała grzmot. Rozejrzała się, szukając jakiejś parszywej ciemnej chmury, ale takiej nie dostrzegła. Wtedy już wszystko było dla niej jasne. Uśmiechnęła się szeroko, przyjmując jego ingerencję w zjawiska pogodowe jako komplement. - Spróbowałbyś powiedzieć inaczej. Długo pracowałam nad tym, żeby osiągnąć taki efekt.- odpowiedziała żartobliwie, odnosząc się oczywiście do komplementu, który tym razem ubrał w słowa. Nad jego potencjalną zazdrością musiała chwilę się zastanowić, bo nie wiedziała na ile poważnie to traktować.- Przynajmniej nie muszę się bać, że porzucisz mnie na rzecz opróżnienia butelki whisky ze swoimi kolegami.- uśmiechnęła się zadziornie, obracając to w lekki żart. Joanne zupełnie inaczej widziała to jak oboje się prezentowali w swoim towarzystwie. Bez Balthazara byłaby niekompletna tego wieczoru i to dzięki temu, że stał obok niej mogła błyszczeć. Wydawało jej się, że stojąc obok siebie stanowili kompletny obrazek. Tego wieczoru postarała się jeszcze bardziej. Nigdy wcześniej nie miała tak dużych dylematów, wybierając coś tak pozornie błahego jak kolor pomadki do ust lub rodzaj fryzury. Nawet jeśli to Balthazar zarzekł się, że będzie zazdrosny, jej celem było sprawienie, by to inni zazdrościli jemu. Wiedziała, że syn Thora również miał swoją reputację i w tej kwestii to ona musiała jakoś mu dorównać. Uroda w obliczy jego dokonań była niczym wielkim. - Za mocno ją związałeś.- skomentowała, gdy kolejny raz poprawiał swój kołnierz. Sięgnęła dłońmi do jego muchy, która była trochę za mocno zaciśnięte. Poluzowała ją trochę i poprawiła, by wciąż wyglądała dobrze, ale nie drażniła już szyi Balthazara. Wiedziała, że niewiele mu to da, skoro aż tak źle mu było w tym zestawie, ale chciała chociaż trochę umniejszyć mu te męki. Powoli zaczynała żałować, że go do tego zmusiła. Kolejny raz jej egoizm stanął ponad komfortem Balthazara. - Czasami wydaje mi się, że to my jesteśmy im bardziej potrzebni niż oni nam.- uśmiechnęła się łagodnie do Balthazara, próbując go jakoś pocieszyć. Zdawała sobie sprawę z tego ile starań wkładał w to, by zaimponować swojemu ojcu. Niewielu herosów miało tyle samozaparcia, by tak się starać dla swojego boskiego rodzica. Joanne była jedną z tych, która się swoim ojcem nie interesowała. Lubiła jedynie sobie na niego pomarudzić, choć nie wątpliwie starcie z Noahem pozostawiło po sobie dodatkową urazę do Heliosa. - Boginię, tak? Gdzie jest?- zaczęła rozglądać się udając nieco zdezorientowaną. Oczywiście, że wiedziała, że o niej mowa i było widać, że żartowała. Zaczęła się nawet śmiać ale Balthazar szybko ją uciszył, wpijając się w jej usta. Objęła jedną ręką szyję Balthazara, a w drugiej trzymała whisky, które prawie wylała, odchylając się lekko do tyłu. - Może urządzimy sobie jakieś małe after party, gdy ten cyrk się już skończy?- zaproponowała, uśmiechając się szeroko. Czuła, że Balthazar nie wytrzyma tu zbyt długo, chyba, że zdąży wypić tyle, że garnitur będzie mu mniej przeszkadzać.
Balthazar MacGrioghair
Re: Strefa relaksu Pon 20 Wrz 2021, 21:55
Balthazar może mistrzem taktu zawsze nie był, ale kiedy chodziło o docenienie swojej partnerki oraz jej starań potrafił to nie tylko okazać, ale również ubrać w słowa. Czasami trwa to kilka minut, bo jak na razie często musiał zbierać szczękę z podłogi przy jej kreacjach, ale wiedział jak wiele znaczy dla niej usłyszeć to z jego ust i nie zamierzał jej tego odmawiać. Z resztą nie trudno było ocenić, że prócz tego wszystkiego musiał jeszcze walczyć z tym męskim impulsem który kazał mu wepchnąć ją z powrotem do środka i kochać się kilka razy bo wyglądała zbyt apetycznie żeby w ogóle wypuścić ją z mieszkania. Naprawdę nie miał pojęcia jak poradzi sobie z nie spopieleniem oczu wszystkim ciekawskim herosom którzy będą mieli tyle czelności żeby na nią łapczywie spojrzeć. Do tej pory naprawdę starał się nie pokazywać jej tej najgorszej wersji siebie, ale wyciągając z szafy takie kreacje wcale mu tego nie ułatwiała. - Żartujesz? Jak mógłbym? Widziałaś tę dziurę w miejscu, gdzie spadła moja szczęka? Wiszę Ci nową futrynę. - zaśmiał się przyciągając ją bliżej do siebie i skradając jej buziaka - Wyglądasz przepięknie. - na potwierdzenie jego słów tęczówki zdecydowanie się rozjaśniły za sprawą kotłującego się tam pragnienia. - Nie ma nawet takiej możliwości. Jeszcze pod moją nieobecność ktoś nieopacznie zaprosi cię do tańca i mi odbije. - wyszczerzył się rozwiewając wszelkie tego typu wątpliwości. Syn Thora naprawdę obawiał się dzisiaj swojego zachowania. Przez jakiś czas udało mu się stłamsić w sobie tę gwałtowną naturę awanturnika, jednak mając ją przy sobie taką piękną czuł jak budzi się w nim coś pierwotnego. Jakaś potrzeba chronienia jej przed każdym innym facetem. Po raz pierwszy od lat nie ufał swojej samokontroli. Kiedyś potrafił spieprzyć każdą tego typu imprezę, ale nie chciał jej tego zrobić. Wiedział, że naprawdę lubiła tego typu rzeczy, była podekscytowana tym wyjściem, a on nie miał zamiaru tego dla niej spieprzyć. Nawet rozważał w pewnym momencie udanie się do szpitala po jakieś środki uspakajające, jednak tak się nie godziło. Będzie się musiał po prostu cholernie postarać by tego dla niej nie spieprzyć. - Nie mogę powiedzieć by ten tutorial na youtube był bardzo zrozumiały. Gość robił to strasznie szybko. - zaśmiał się nico niezręcznie przyjmując jej pomoc z wdzięcznością - Dziękuję. - pocałował ją w policzek nie chcąc zjeść jej całej szminki jeszcze przed początkiem imprezy, ten wieczór był dla niej. - Nie wiem do czego mieliby być nam potrzebni. I tak nigdy nie ingerują, nie ważne co się u nas dzieje. - zacisnął dłonie w pięści przypominając sobie noc ataku, gdy błagał ojca o pomoc, jednak jak zwykle nikt nie odpowiedział. Teraz jeden z najważniejszych nordyckich bogów nie miał nawet na tyle taktu by pokazać się tutaj osobiście i wyrazić swoje poparcie. Jego bracia nie byli żadnymi popychadłami, jednak wszyscy wiedzą jaką pozycję zajmował Thor. Balthazar myślał, że ma to już wszystko za sobą, ale najwyraźniej nadal ta gorycz gnieżdżąca się w jego żołądku mówiła, udowadniała, że miał jakąś nadzieję, że po blisko czterdziestu latach jego ojciec skorzysta z okazji by zamienić z nim chociaż dwa słowa. Nawet na tyle nie było go stać. Na szczęście miał pod ręką swoją własną boginię, której sama obecność potrafiła nie tylko przepędzić stare koszmary, ale również powstrzymać stare urazy. Kilka namiętnych pocałunków oraz ciepło jej ciała przyciśniętego do jego i szybko zapomniał o swoich troskach patrząc w jej oczy oraz promienny uśmiech. - Nie wiem, czy wytrzymam do końca imprezy Jo... - zrobił zmartwioną minę przesuwając swoją dłoń na jej tyłeczek by lekko go ścisnąć - Wyglądasz cholernie podniecająco w tej sukience i przez to nie potrafię myśleć o niczym innym jak tylko zerwaniu jej z ciebie. - uśmiechnął się zalotnie gdy w jego tęczówkach pojawił się ten charakterystyczny, złoty błysk.
Joanne Collins
Re: Strefa relaksu Sro 22 Wrz 2021, 23:05
Uśmiechnęła się szeroko, ewidentnie zadowolona z kolejnych słów, które wyleciały z ust Balthazara. Jak zwykle doskonale wiedział co powiedzieć, by ją w pełni zadowolić. Nawet kiedy się z nią droczył, zawsze w jakimś stopniu sprawiał jej w ten sposób choćby małą uciechę. - Nie naprawiaj jej, będzie miłą pamiątką.- zaśmiała się, odruchowo spoglądając w kierunku futryny, choć przecież wiedziała, że wszystko było ubrane w żart. Gdy się odwróciła, mogła znowu poczuć usta Balthazara na sobie. - Zatem nie mam się o co martwić.- wzruszyła lekko ramionami. Postanowiła uwierzyć Balthazarowi, że nic nie odwróci jego uwagi na tyle by zostawił ją samą podczas imprezy, nawet jeśli robił to tylko ze względu na własne obawy. Tak na dobrą sprawę, było to ich pierwsze wspólne wyjście na jakieś wydarzenie, w którym bierze udział więcej osób. Przelotna rozmowa z kimś mijanym w obozie to zupełnie inna bajka. Tego wieczoru będą otoczeni mnóstwem wystrojonych na bóstwa herosów, którzy bo wlaniu w siebie większej ilości alkoholu z pewnością będą bardziej skłonni do nawiązywania nowych relacji. Joanne potrafiła doskonale się odnaleźć w takim środowisku. Sama decydowała z kim chciałaby podczas imprezy porozmawiać, a kogo najzwyczajniej spławić. Nie miała pojęcia jak czyjaś ingerencja może wpłynąć na Balthazara, ale uznała, że jest dużym chłopcem i powinien sobie znakomicie poradzić. Poza tym, przez jakiś czas ją trenował i słynął ze swojej samokontroli, więc liczyła na to, że ta zdolność nie wyślizgnie się z niego podczas tego jednego wieczoru. - No tak. To o wiele bardziej skomplikowane od tych wszystkich twoich dźwigni i technik powalania przeciwnika.- przewróciła oczami i opuściła dłonie, którymi właśnie poprawiła jego muchę tak, by była o wiele bardziej znośna. Przynajmniej miała okazję w końcu znaleźć coś, co nie przychodzi Balthazarowi już z taką łatwością. Potrafił naprawdę wiele i to w różnych dziedzinach, więc znalezienie jakiejś drobnej nieudolności było nawet fajne. - Dlatego nie warto w ogóle się nimi przejmować, ani niczego tym bardziej od nich oczekiwać.- zmarszczyła lekko czoło. Zauważyła, że lekko poddenerwował się samą myślą o swoim ojcu, dlatego uniosła swoją dłoń, żeby pogładzić nią jego policzek. Nie zamierzała się zagłębiać już w ten temat, choć sama miała mieszane uczucia. Czy tego chciała, czy nie, nie wszyscy bogowie byli tacy sami. Melinoe i Hades wspomogli ich podczas ostatniej misji. Teraz też w obozie było kilku innych bogów. Z drugiej strony, Joanne miała prawo czuć własną urazę do swojego ojca. Helios pozwolił, by jego własne dzieci walczyły przeciwko sobie. - Będziesz musiał.- odpowiedziała, tym razem nieco bardziej stanowczo. Zdjęła rękę z jego szyi, by chwycić nią za jego nadgarstek i podciągnąć wyżej rękę, która znalazła się na jej tyłku. Zostawiła ją na swojej talii. Koleje słowa Balthazara rozbawiły ją na nowo i jak zwykle pobudziły chęć do przekonania się co do ich prawdziwości. - Nie możemy wiecznie tarmosić się w łóżku. Tu też możemy się dobrze bawić.- odparła, próbując przy tym zabrzmieć najłagodniej jak tylko potrafiła.
Balthazar MacGrioghair
Re: Strefa relaksu Czw 23 Wrz 2021, 17:05
Balthazar tylko trochę niezręcznie się uśmiechnął wzruszając ramionami kiedy stwierdziła, że nie ma się o co martwić. Mogła w nim pokładać zbyt duże nadzieje. Podczas ich treningów może chełpił się swoją samokontrolą, ale jego reputacja nie wzięła się w powietrza. Tego typu imprezy zawsze kończyły się tym, że z kimś się pobił, kogoś połamał, a często kilka osób wraz z nim lądowało na kilka dni w szpitalu. Wtedy była to po prostu zwykła agresja i brawura. Chęć zaistnienia, zwiększenia swojej złej reputacji. Jeśli tak kończyły się jego przygody z tak błahych powodów, jak zareaguje kiedy ktoś nieopacznie poprosi ją do tańca albo jakiś nachalny heros po kilku głębszych będzie napastliwy? Nie mógł być pewien, że sama jego dawna reputacja uchroni ich przed takimi zdarzeniami. Jak zdążył się już przekonać, Joanne potrafi wyciągnąć z niego naprawdę pierwotne instynkty, a on był świadom, że po tatusiu jednym z nich jest niepohamowana agresja. Nie był pewien, czy starczy mu kontroli. - Zdecydowanie. Wszystkie chwyty judo są mniej skomplikowane niż ta cholerna mucha. - odpowiedział z pełnym przekonaniem lekko się uśmiechając ponieważ jej troska o jego komfort była urocza i bardzo mile widziana. Mógł trochę o tym żartować, ale rzeczywiście spędził prawie godzinę na tych wszystkich tutorialach, a gdy w końcu mu się udało nie dziwota, że zrobił to dość mocno. Nie byłby w stanie zrobić tego ponownie, więc ten węzeł musiał przetrzymać całą imprezę oraz koniec świata. Na szczęście przez to wszystko nie przeszło mu nawet przez myśl żeby pomyśleć, skąd przychodzi jej to z taką łatwością. Musiała to robić już dla kogoś wcześniej. - Nawet jeśli niczego od nich nie oczekujesz, oni i tak znajdą sposób żeby cię zawieźć. - mruknął jeszcze na odchodne. Czując jej dłoń na swoim policzku od razu spotulniał. Tym drobnym gestem potrafiła go bardzo szybko uspokoić i skupić na sobie, co niewątpliwie okaże się pomocne podczas dzisiejszej imprezy. Może nie byli ze sobą długo, aczkolwiek mieli już kilka takich sekretnych gestów, które dla przeciętnej osoby były niczym wielkim, lecz dla nich wyrażały o wiele więcej niż ktokolwiek się spodziewał. Balthazar bardzo szybko zapomniał o swoim ojcu i skupił się całkowicie na tej pięknej dziewczynie u swojego boku patrząc jej w oczy. Zrobił trochę naburmuszoną minę kiedy Jo oznajmiła mu, że będzie musiał wytrzymać do końca imprezy. Miał wielką nadzieję, że wystarczy, że pojawią się na chwilę i będą mogli szybko czmychnąć z powrotem do mieszkania, czy gdzie ich tam nogi poniosą. Byle z dala od innych herosów. Nie był też zadowolony kiedy przesunęła jego dłoń. Lubił pokazywać, że cała należy do niego. - Mamy trochę inne wyobrażenie dobrej zabawy. - mruknął z przekąsem patrząc na kolejnych herosów pojawiających się na uczcie. Kiedyś lubował się w takich przyjęciach, ale zdążył już dorosnąć. Ostatnie lata spędzone w samotności sprawiły, że przestał potrzebować towarzystwa innych herosów. Właściwie wręcz od niego stronił uważając wszystkich za pieprzonych hedonistów, którzy nic nie wnoszą dla lepszego życia przyszłych pokoleń. Odizolował się wpuszczając do swojego życia jedynie Joanne oraz Iris i według niego więcej nie potrzebował.
Alice Brighten
Re: Strefa relaksu Pią 24 Wrz 2021, 11:42
Przez chwilę siedziała w milczeniu obserwując ludzi, którzy się tutaj zbierali jednak za specjalnie nikogo nie znała, choć niektórych znała z widzenia. Co nie zmieniało faktu, że bardziej się nudziła niż faktycznie robiła coś ciekawego. Poprawiła dłonią swoją sukienkę, a następnie ruszyła powoli przed siebie. Uniosła suknię ku górze gdy szła na schodach jednocześnie chciała rozpoznać kogoś z kim mogłaby porozmawiać. Już sama impreza powodowała, że czuła się niekomfortowo, a w dodatku siedzenie i gapienie się na innych też nie było fajne gdy nikogo się nie znało. Dlatego też stwierdziła, że pójdzie gdzieś indziej z nadzieją, że może tak z kimś porozmawia.
z/t
Joanne Collins
Re: Strefa relaksu Pią 24 Wrz 2021, 14:01
Pokręciła głową z lekką dezaprobatą, choć ewidentnie rozbawiona odpowiedzią Balthazara. Joanne nigdy nie miała problemu z wykonywaniem różnych czynności, które wymagały zdolności manualnych. Posiadała ten malutki zmysł artystyczny i kiedy miała na to więcej czasu, lubiła dać mu upust w postaci rysunków lub malunków. Dzięki temu miała dostateczną wyobraźnię, by umieć sobie poradzić z instrukcją wiązania muchy lub krawata, która na długo zachowywała się w jej pamięci. - Nie bądź mięczakiem.- westchnęła żartobliwie, w reakcji na jego marudzenie na muchę.- Taki James Bond potrafił nawet walczyć w garniaku i z krawatem lub muchą pod szyją.- puściła mu oczko. Wiedziała, że podważenie jego wytrzymałości jest bardzo ryzykownym ruchem, ale w myślach modliła się o to, by wybaczył jej ten żarcik. Przecież wiedział, że Joanne ma pojęcie o jego umiejętnościach. W końcu był jej mentorem do momentu aż uzyskała wyższą rangę. Nawet jeśli córka Heliosa nie otaczała się sporym gronem przyjaciół, nie była też typowym samotnikiem. Zawsze miała chociaż jedną osobę u swojego boku, z którą mogła konie kraść. Wprawdzie, pojawiały się przerwy w jej życiu, gdzie jednak czuła się trochę osamotniona, ale cierpliwość pozwalała jej na zdobycie nowych przyjaźni. Dzięki temu nauczyła się kilku pomocnych gestów, którymi pomagała niektórym herosom, będących w poblirzu. Takie małostkowe sprawy pozwalały jej zachować tą człowieczą część siebie, która powstrzymywała ją przed skrajnym okrucieństwem. Tego hamulca zabrakło jej gdy walczyła z Noahem, ale udało jej się odzyskać część rozsądku. Od tamtej pory nie była nawet na polu walki, więc nie miała okazji przekonać się, czy nie odcisnęło to na niej jakiegoś piętna. Zacisnęła lekko zęby i skumulowała całą swoją życiową energię, by na jego ostatni komentarz odnośnie bogów nie zareagować. Jego słowa kolejny raz skłoniły ją do myślenia o własnym ojcu, który również okazał się być ignorantem, jakich mało. Gdy wspomnienie walki w Tartarze do niej wracało, budził się w niej na nowo ten gniew, który póki co potrafiła jeszcze okiełznać. Joanne wciąż hamowała się przed zbytnią wylewnością odnośnie swoich najszczerszych uczuć. Odnosiła wrażenie, że czasami nie umiała o nich mówić tak otwarcie jakby tego chciała. Kiedy jednak próbowała się na to posilić, czuła coś na wzór strachu. A przed czym, to sama tego jeszcze nie rozszyfrowała. Teraz wydawało jej się, że to zbyt kiepski moment, by zacząć skarżyć się na swojego ojca i to jeszcze Balthazarowi. On sam wystarczająco dużo zawiści czuł wobec Thora, by pogłębiać w nim niechęć do wszelkich bóstw. Ukojenie jego własnego gniewu wydawało jej się teraz bardziej właściwie. Przewróciła oczami, gdy Balthazar mruknął pod nosem niezadowolony z jej odpowiedzi. Podążyła za jego wzrokiem, ale nie dostrzegła niczego wartego uwagi. - Na to wychodzi.- westchnęła nieco zrezygnowana, bo odniosła wrażenie, że syn Thora nieco posępniał. Napiła się wreszcie swojego whisky, które ciągle trzymała w swojej dłoni. W tym momencie zauważyła Alice, która czmychnęła tuż obok nich. Podążyła za nią wzrokiem ze zwykłej ciekawości, a potem znów spojrzała na Balthazara.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Strefa relaksu Pią 01 Paź 2021, 19:09
Impreza przez godzinę zdawała się rozkręcać. Jedni się godzili, inni za to zdążyli pokłócić. Kelnerzy oraz barmani uwijali się jak mróweczki zapewniając imprezującym herosom wszystko, co było im aktualnie potrzebne. Zdarzyło się parę incydentów, gdzie kilka kobiet i mężczyzn zostało nie wyproszonych, a zwyczajnie wyrzuconych z terenu imprezy przez swój nieodpowiedni strój. Ich personalia zostały zanotowane i niedbali herosi mogli być pewni, że poniosą konsekwencje swojego luźnego podejścia. Dało się jednak wyczuć, że im bliżej godziny "0", tym napięcie na miejscu rosło. Każdy mógł sobie mówić, że jest tu dla jedzenia czy panienek, ale prawda była taka, że w każdym było choć ziarenko ciekawości. Jacy bogowie są? Jak wyglądają? Czy zamierzają wchodzić w interakcje ze swoimi dziećmi i innymi półbogami? Istotnie, jak to z bogami bywa, niezbyt przejmują się punktualnością czy ludzkim upływem czasu w ogóle. Nic więc dziwnego, że punkt 19-sta, gdy nawet muzyka specjalnie przycichła, nikt nawet się nie pojawił. Przez moment była cisza wyczekiwania, jednak wielu herosów po chwili już wróciło do swoich zajęć widząc, że bogowie nie pojawią się teraz, a być może nawet nie raczą się zjawić w ogóle. Muzyka zaczęła grać nieco głośniej nawet, by można było wrócić do zabawy na parkiecie czy potupywania nogą pod stołem w rytm tanecznej muzyki. Ta jednak kwadrans później sama ucichła bez udziału DJa, który zobaczył jak podmuch zwyczajnie przekręca odpowiednie pokrętło. Najpierw pojawiła się czwórka bogów urzędujących na co dzień w obozie zajmując swoje miejsca w ciszy przy ogromnym stole. To zwiastowało nadejście kolejnych, których dotąd prawdopodobnie żaden heros nie widział na własne oczy. Wielkie błyśnięcie rozdarło spokojne niebo trafiając zdawałoby się w jeden z boskich tronów. W tym samym momencie na nim już zasiadał Magni będący oczywiście w złotej zbroi pełnej różnych zdobień oraz defektów, które dodawały jej charakteru. Jego twarz nie wyrażała kompletnie niczego. Pozostała trójka, nie mając zamiaru się popisywać jak nordycki bóg, zwyczajnie wkroczyła na teren imprezy przechodząc przez środek parkietu, by wreszcie zająć przypisane im miejsca przy ogromnym stole. Baldur był ubrany w najlepiej skrojony na świecie smoking, a na jego twarzy malował się cień uśmiechu, chociaż ciężko stwierdzić czy nie jest to jego neutralny wyraz twarzy. Nyks omiatając wszystkich zimnym spojrzeniem, pojawiła się w długiej do ziemi, czarnej sukni, lekko połyskującej niczym gwiaździste niebo. Długie rękawy, niewielki dekolt mogłyby się zdawać zbyt proste, ale bogini zdecydowanie robiła efekt "wow". A to i tak miało się nijak, do ostatniej kobiety. Afrodyty, która uśmiechała się serdecznie w stronę herosów. Ubrana była w długą, czerwoną, koronkową suknię, w której to odkryte plecy aż po kość ogonową kusiły swą aksamitną skórą. Ale ubiór to jedno. Gdy tylko bogini pojawiła się na terenie imprezy, atmosfera się rozgrzała. Absolutnie każdy - mężczyzna, kobieta, lesbijka czy gej - pragnął greckiej bogini. Każdy mężczyzna miał na jej widok wzwód, a każda kobieta poczuła wilgoć między nogami. Napięcie seksualne dramatycznie wzrosło i poza pragnieniem Afrodyty, każdy pragnął osoby, do której żywił głębsze uczucia. Krótko mówiąc, każdy pragnął kochać się ze swoim wybrankiem tu i teraz. Ponadto, im dłużej każdy przyglądał się Afrodycie, tym większe miał wrażenie, że bogini jest bardzo podobna do kogoś, w kim ów heros się podkochuje. Można więc powiedzieć, że grecka bogini miłości prezentowała wyidealizowaną wersję osoby, w której ktoś był zakochany. Dopiero po kilku chwilach ktoś zdołał się ruszyć i był to generał, który gestem poprosił DJa o mikrofon, by przemówić kilka słów. Po wystąpieniu Corvusa, bogowie wznieśli swe kielichy i po wypiciu ich zawartości, czwórka gości wstała. Magni bez słowa skierował swoje kroki w stronę baru, Baldur skierował się do strefy relaksu. - Moje dzieci, chodźcie tu do mnie. Chcę z wami porozmawiać - powiedział donośnym głosem, który bez trudu usłyszał każdy. Nyks również bez słowa skierowała się w stronę stołów, a konkretnie do tego najbliższego przy którym siedziała jedna z jej córek. Afrodyta natomiast stanęła na środku parkietu zachęcając, gestem i uśmiechem swe dzieci, by do niej przyszły. Ta niestety z racji swojej aury, raz po raz musiała odganiać półboskich adoratorów, którzy byli na tyle odważni bądź głupi, by spróbować podbijać do bogini.
Każdy, kto chce wejść w interakcje z bogami, proszony jest o przejście do odpowiedniego tematu: Magni - bar Baldur - strefa relaksu Nyks - stoły Afrodyta - parkiet
Jeżeli ktoś nie chce wchodzić w interakcje, a siłą rzeczy w jednym z tych tematów jest, wystarczy w poście zaznaczyć, że nie podchodził do boga i tyle.
Balthazar MacGrioghair
Re: Strefa relaksu Pon 04 Paź 2021, 17:51
- Taki James Bond nigdy nie walczył z ghulami czy zjawami. To trochę wyższa liga niż typowy algierczyk. - mruknął z lekkim przekąsem, lecz bynajmniej nie w stronę dziewczyny, której był wdzięczny za pomoc, a po prostu w kwestii wyższości normalnego ubrania nad smokingiem. Młodsza wersja Balthazara pewnie zrobiłaby dokładnie to, o co wcześniej posądzała go córka Heliosa. Znalazłby już sobie jakichś kompanów do opróżniania baru, zaszalał, zrobił coś kompletnie głupiego. W młodości musiał wypić hektolitry alkoholu korzystając ze swojej boskiej genetyki. Może dlatego teraz do alkoholu nie miał tak dużego pociągu. Dwa czy trzy drinki były w porządku, lecz nic więcej. W ostatnich latach wprawiał się już w kilka ciągów alkoholowych i wolał nie wracać już do tego samego stanu. Dzisiaj wolał napawać się obecnością swojej kobiety. Tak, nie miał oporów przed używaniem takiego, a nie innego stwierdzenia. Był dość zazdrosnym i zaborczym typem. Niestety w trakcie ich konwersacji zaczęła wychodzić z niego ta gorsza część jego charakteru. O wiele mniej zabawowa i wesoła. Nie wiedział, czy to ta ogólna konwersacja o bogach, czy coś innego, lecz po prostu nie czuł się tutaj do końca swobodnie. Nie przepadał za takimi imprezami i nie był w nich najlepszy. Jednak nie pozwoliłby sobie na spieprzenie jej wieczoru. Wyglądała na taką szczęśliwą wyciągając go wreszcie na jakąś zabawę, więc na pewno nie będzie tym bucem, który zrujnuje jej wieczór. Jak na zawołanie, coś zaczęło się dziać przy stołach. Muzyka ucichła, ktoś miał przemówienie. Pewnie ten gówniarz. To oznaczało tyle, że bogowie już się zjawili. Tego akurat nikt mu nie musiał powtarzać. Aurę Afrodyty dało się wyczuć nawet tutaj pomimo tego, że nie mógł jej nawet zobaczyć. Jego pragnienie od razu dało o sobie znać. Na szczęście nie mając bogini w zasięgu wzroku skupiło się całkowicie na dziewczynie, która stała tutaj razem z nim i wyglądała wprost nieziemsko. Bez pytania przyciągnął ją bliżej do siebie i bardzo namiętnie pocałował. - Zatańcz ze mną. - powiedział bardziej rozkazującym niż pytającym tonem, a jego tęczówki nabrały tego pożądliwego, stalowego odcienia. Biorąc ją za rękę wyprowadził ją ze strefy relaksu mijając po drodze nikogo innego, jak Baldura. Brata jego ojca, z którym nie chciał mieć nic wspólnego. Posłał mu tylko nieprzychylne spojrzenie nie mając zamiaru zaprzątać sobie nim głowy.
z/t x2
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Strefa relaksu Sob 08 Sty 2022, 22:37
Magni na zaczepkę swojego syna, tylko prychnął pod nosem częstując się kolejnymi butelkami whisky, które otwiera i wypijał kilka łyków z gwinta. Marudził coś pod nosem po każdej, że jak coś takiego można pić i że herosi nie wiedzą jak smakuje dobry napój. To jednak nie przeszkodziło mu testować kolejnych butelek. Zbliżył się do Francuza chcąc mu najwyraźniej coś zakomunikować. - Pomożesz mi zdobyć młot, ale to jeszcze nie teraz - rzucił jeszcze do Alaude niemal tonem rozkazującym zatrzymując na dłuższą chwilę obojętne spojrzenie na synu. Mówił to jednak bardzo cicho woląc, by nikt niepowołany o tym nie usłyszał. - Lepiej namów tych baranów do tego, by stanęli u twego boku. Nie obchodzi mnie jak to zrobisz, chcę armii - dodał jeszcze tonem nieznoszącym sprzeciwu, nie sądząc nawet przez sekundę, że Laborde może nie wypełnić jego rozkazu. Tuż po tym wziął losową butelkę i wrócił do stołu z bogami mając w dupie zarówno swoje dzieci, które odganiał od siebie - jeżeli odważyły się podejść - a także innych ciekawskich.
Baldur uśmiechnął się, gdy do niego podeszła grupa jego dzieci. Bóg pytał wszystkie swoje dzieci jak się mają i zapewniał, że śledzi ich losy i życzy im dobrze. Nikt jednak, a na pewno nie Mia, nie spodziewał się, że Baldur w pewnej chwili położy dłoń na brzuchu swojej córki, co samo w sobie było dziwne, ale mówimy o bogach. - Jesteś brzemienna, gratuluję - odparł z małym uśmiechem, by zaraz uścisnąć nawet krótko Gordon. Dało się jedynie zauważyć jej spanikowane spojrzenie, którym obdarzyła Luke'a, swojego brata. Ten zdawał się nie być zachwycony (delikatnie mówiąc), co nawet sam ojciec wyłapał. - Synu, spokojnie. Ty też kiedyś będziesz miał syna. Tylko się postaraj - odparł spokojnym tonem błędnie odczytując reakcje Kinga. Uwaga skupiła się na innych dzieciach, a to spotkanie trwało chyba najdłużej ze wszystkich goszczących tu bogów. W końcu jednak z uśmiechem pożegnał się i wrócił na swój tron, gdzie skupił się bardziej na rozmowach z bogami, aniżeli bawiących się półbogach.
Nyks, właściwie nie interesowało nic więcej poza tą jedną córką oraz dwójką wnucząt. Bogini przyglądała się dłuższą chwilę Elisie, by w końcu na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. - Bo jesteś kimś, sporo osiągnęłaś. Tylko to ma znaczenie - odparła spokojnie kątem oka zerkając jedynie na Włocha, który zajął się córką. Pewne zdziwienie wywołała w niej czułość mężczyzny, której po synu Fobosa się nie spodziewała. Twarz Nyks jednak nie wyrażała nic z tych rzeczy, jedynie odnotowała to sobie w głowie. Skinęła za to nieco popędzająco córce w kierunku przyniesionego nektaru, by ta do nalała i podała im obu, skoro jej mąż nie dokończył swego zadania. Upiła odrobinę napoju, obserwując swoją córkę jak i ona tego próbuje. - Już czas na mnie. Do zobaczenia córko, wnuczęta - po tym odwróciła się na pięcie i wróciła do stołu bogów.
Afrodyta natomiast skupiła się na Balthazarze, który do niej podszedł. Uniosła swoją idealną brew, a na jej twarzy ciężko było nie zobaczyć uśmiechu satysfakcji. - Nie wypada tak niekulturalnie traktować bogów chłopcze. Jesteś jedynie PÓŁbogiem, nie zapominaj o tym - odparła nie przejmując się ani jego prośbą, ani tym, jakie emocje wyczuwała w jego osobie. Afrodyta była bliska dalszego upokarzania herosa, gdyby nie fakt, że podszedł do niej Tyr z prośbą, by obniżyła poziom napięcia seksualnego, bo impreza nieco zmienia charakter. Bogini rozejrzała się wokół z małym uśmiechem postrzegając pary albo i grupy, które rozpoczęły grę wstępną nie przejmując się nikim i niczym. Skinęła jednak głową, a wszyscy mogli poczuć, jak uczucie drastycznie spadło, jednak wciąż było wyczuwalne napięcie zwłaszcza, gdy ktoś spojrzał na nią. - Może nie złamie ci serca - rzuciła jeszcze do Balthazara zerkając na Joanne. MacGrioghair mógł poczuć swobodę zachowania oraz uderzenie miłości, które nagle wróciło nie zmieniając się ani odrobinę. Odwróciła się do Carli i Jina, który podszedł, jednak nie upiła ani odrobinę alkoholu. Wszak prosiła o wino dla siebie i córki. Nie komentowała już tego bardziej, rozumiała w pewnym sensie, że mógł być rozkojarzony po jej dotyku. - Do zobaczenia Carla. Obyś i ty Jinie przeżył - rzuciła jeszcze i z gracją wróciła do stolika dla bogów.
Godzinę później bogowie się ulotnili - goście wrócili tam, skąd pochodzili, a boscy zarządcy do swoich mieszkań. Pozostawili więc imprezę samopas licząc na to, że półbogowie będą umieli się zachować. I tak o dziwo było. Większych burd nie było, a po wyjściu bogów sami herosi zaczęli systematycznie opuszczać teren imprezy. ____________________ ZT
Każdy z uczestników otrzymuje: 20 punktów zwykłych 10 punktów boskich