W całym obozie huczało o wielkim powrocie jedynie czwórki herosów z misji w Jądrze Tartaru. Skoro doczołgały się tutaj jedynie resztki tamtej drużyny pierścienia, musiało to świadczyć o tym jak bardzo postarali się o to, żeby przeżyć. Nawet dla Mikheeli było to bardzo imponujące. Wręcz żałowała tego, że nie wyruszyła tam z nimi i wcale nie przeszkadzała jej myśl, że istniała szansa, iż zamiast w gronie tych co powrócili, gryzłaby właśnie piach w Hadesie. Zginięcie w trakcie najtrudniejszej misji w historii tego obozu byłoby raczej godną śmiercią. Na temat samych zdarzeń w greckiej krainie umarłych krążyło wiele plotek. Wiele z nich się ze sobą pokrywało, więc prawdopodobnie miały w sobie wiele prawdy. Inne zaś zdawały się tak abstrakcyjne, że nawet Rumunce było ciężko w nie uwierzyć. Wieść o tym, że Folklore także powrócił ucieszył córkę Nerthus. Szkoda by było, gdyby taka pozytywna mordeczka zniknęła spoza zasięgu. Wyruszył bez pożegnania, ale nie miała nawet o to żalu. Ostatnio zaprzątał sobie myśli kimś innym, więc nie zamierzała na siłę zawracać mu głowy. Ktoś mógłby pomyśleć, że ich wieloletnia przyjaźń zawisła na włosku, ale nic bardziej mylnego. Nawet to, że olał ją, by poświęcić się swojej relacji z córką Aresa, nie wzbudziło w niej złości, ani tym bardziej zazdrości. Sama nigdy nie miała okazji się zakochać, ale akceptowała to, że ludzie z jej otoczenia doznawali takiego uroku. O tym, że coś się sypnęło w ich związku dowiedziała się pocztą pantoflową. Blake ponoć nawet nie odwiedziła swojego byłego po tym jak wrócił z Hadesu, dlatego Mika znalazła w tym okazję, by wreszcie go odwiedzić i przypomnieć mu o swoim istnieniu. Cokolwiek by się nie działo w trakcie misji, po powrocie z niej każdy potrzebował przyjaciela. Zawsze był to pretekst do opijania sukcesu albo pocieszenia kogoś w biedzie. Jak będzie tym razem, Mika będzie miała okazję się dopiero przekonać. Nawet nie zapukała do jego drzwi, tylko weszła jak do siebie. Pod ręką trzymała litrową butelkę tsujki, którą zamierzała opróżnić razem z Folklore. Nie dopuszczała nawet do myśli tego, że mógłby jej odmówić i wybrać swoje ulubione whisky. Mika też lubiła bardzo ten alkohol, ale swój rumuński napój wyskokowy zawsze stawiała na pierwszym miejscu. Dlatego jeszcze zanim zlokalizowała Galisheta otworzyła butelkę, zostawiając zakrętkę na pierwszej mijanej półce i upiła solidnego łyka. Dopiero wtedy zaczęła rozglądać się za przyjacielem. Jej ciemne tęczówki zatrzymały się na lekko uchylonych drzwiach od łazienki, z której powoli wydostawała się para wodna. - No jasne.- przewróciła oczami. Folklore w końcu był u siebie, więc niekoniecznie musiał zamykać za sobą drzwi. Zresztą, sama rzadko kiedy to robiła, bo na ogół bardziej krępowało to ewentualnych gości niż ją samą. Wślizgnęła się do łazienki bez żadnych oporów i zerknęła na goły tyłek Galisheta, który jako pierwszy rzucił jej się w oczy. Nawet lekko zaparowana szyba nie przysłaniała tych krągłych pośladków. - A niech cię, Galishet. Pupcia jak u niemowlaczka, aż trudno uwierzyć, że naprawdę byłeś na tamtej kozackiej misji.- odezwała się wreszcie, zwracając na siebie uwagę Folklore. Rozsiadła się wygonie na desce klozetowej, racząc się kolejnym łykiem rumuńskiego alkoholu. Jakoś niespieszno jej było do opuszczania tej łazienki. Skoro Folklore właśnie tu przebywał, postanowiła mu towarzyszyć, zamiast siedzieć na kanapie jak sierota i czekać aż ten łaskawie skończy się myć. - Przyniosłam coś dla ciebie.- wyciągnęła w jego kierunku butelkę z tsujką.- Tylko zdążyłam już napocząć.- dodała, nie mając w sobie ani krzty wyrzutów sumienia z powodu tego, że zaczęła już pić alkohol, który rzekomo przyniosła tu dla niego.
Ostatnie dni wolnego dały Folkowi odetchnąć i zregenerować się po wyprawie do Hadesu. Pomimo tego, że ich misja się udała to dawny kapitan cały czas nie mógł do końca pogodzić się ze swoją przegraną. Spodziewał się tego, że Zane będzie dużo cięższym przeciwnikiem niż dwadzieścia lat temu. Jednakże nawet przez myśl mu nie przeszło, że dziecko Tartaru może aż podbić statystyki swoim przydupasom. W celu odgonienia od siebie nieprzyjemnych myśli Folk postanowił skorzystać z błogosławieństw technologii, która dotarła do obozu i wziąć gorący prysznic. Od odejścia Blake z obozu nikt praktycznie go nie odwiedzał. Dlatego też Galichet w ogóle nie czuł potrzeby zamykania mieszkania, a także jakichkolwiek drzwi w nim. Jak się później okazało doprowadziło to do dosyć ciekawej sytuacji. Gorąca woda spływała po ciele mężczyzny kiedy to nagle usłyszał za sobą znajomy głos. Jego ciało przeszedł zimny dreszcz. Uczucie takie towarzyszyło mu tylko w obecności dwóch kobiet. Jedna z nich nie mieszkała już w obozie, a druga jakiś czas temu odsunęła się od niego na poczet tańczenia na innych kutasach. Folk spokojnym ruchem zakręcił lejącą się z prysznica wodę: - Byliśmy w Hadesie, a nie pokoju tortur wujka Zenka Mika. - Odwrócił się i w końcu ją zobaczył. Kobieta wyglądała identycznie jak podczas ich ostatniego spotkania. Ciemna karnacja, delikatnie imitująca ubrudzone ciało jak zwykle błyszczała się niczym wysmarowana olejkiem. Folk otworzył prysznic i wyszedł przed kobietę. Nie czuł się w żaden sposób onieśmielony. Wraz z Miką widzieli się w negliżu nieskończoną ilość razy. Pozatym dziwne byłoby wstydzić się kobiety, która miała Twoje przyrodzenie, w różnych miejscach swojego ciała. Galichet sięgnął po ręcznik i wytarł się nim pobieżnie, a następnie owinął go sobie wokół pasa. Sięgnął po butelkę, którą podawała mu kobieta. - Serio? Skoro się już widzimy to mogłaś chociaż rzucić się na jakąś whisky. Przyszłaś mnie zaliczyć czy otruć? Eh... chuj, etanol to etanol. - Po tych słowach zbliżył butelkę do swoich ust i wziął z niej kilka porządnych łyków. Następnie oddał ją kobiecie i ruszył w stronę drzwi. - Masz ochotę na śniadanie? Jeszcze dziś nic nie jadłem, więc mogłabyś zrobić nam coś do jedzenia. - Ostatnie zdanie wypowiedziane zostało przez mężczyznę z delikatnie zadziornym uśmiechem na twarzy. Nie czekając na odpowiedź ruszył w ręczniku do kuchni połączonej z salonem i rozsiadł się na kanapie. - Mam ochotę na naleśniki. Najlepiej z dżemem truskawkowym. Wszystko powinno być w lodówce. - Oparł się o oparcie sofy i korzystając z pilota do hifi włączył jakiś mix punk rockowych piosenek.
Mikheela Ardelean
Mieszkanie 13 - Folklore Galichet Nie 12 Wrz 2021, 23:39
Zlustrowała jeszcze raz nagą sylwetkę Galisheta i nawet jeśli nie zmiękły jej od razu na ten widok nogi, to z pewnością wzbudziło w niej to pewną nostalgię. To oznaczało, że musiała cholernie lubić tego dziada, skoro potrafiła przy nim pozwolić sobie na małe sentymenty. Nie czuła ani grama skrępowania w związku z jego nagością, inaczej by tu w ogóle nie weszła. To ciało widziała wystarczająco wiele razy, by oswoić z nim swoje oczy. Musiała przyznać, że nieraz dostarczyło ono jej wiele przyjemności i nie mogła żałować żadnej ze wspólnych upojnych chwil spędzonych z Folklore. Najbardziej w tym wszystkim lubiła to, że w tym czasie ich przyjaźń ani odrobinę nie ucierpiała. Przewróciła oczami i burknęła coś niezrozumiałego pod nosem w odpowiedzi na słowa herosa. Posłała mu za to swój łobuzerski uśmiech, gdy ich spojrzenia się wreszcie spotkały. Bez żadnych oporów wciąż śledziła wzrokiem Galisheta, gdy wychodził spod prysznica. -Uważaj, oko mi zaraz wydłubiesz!- zażartowała i machnęła ręką, odganiając się od przyrodzenia Folka, które śmignęło jej przed twarzą jeszcze zanim sięgnął po ręcznik. Pod żadnym pozorem to poczucie swobody syna Hekate jej nie przeszkadzało, czemu dowodził śmiech, który wydobył się z jej ust i odbił echem od śliskich kafelek. Nie mogła jednak sobie darować choć drobnego żartu. - Żadne whisky! To przeżytek, a nie to co moja tsujka. Ciesz sie, że się nią z tobą dzielę.- odparła z udawanym oburzeniem. W końcu jak śmiał gardzić tym wspaniałym alkoholem?! Dostawy tsujki zazwyczaj odbywały się na jej zlecenie. Mika zamawiała ją prosto z Rumunii, więc wszelkie zapasy uznawała za swoją własność. Szczęście, że Galishet nie kręcił zbyt długo nosem, bo byłby to cios w skamieniałe serducho Rumunki. Wyszła z łazienki tuż za nim, z marszu gasząc w niej światło. Zadane przez niego pytanie potraktowała jak propozycje, jednak kolejne jego słowa szybko ostudziły jej zapał. - Komuś tu się w dupie poprzewracało. Ja przyniosłam alkohol, ty ogarniasz wyżerkę.- oznajmiła stanowczo i rozsiadła się na kanapie tuż obok Folklore. Wyciągnęła przed siebie nogi i oparła ciężkie buciory o ławę, która stała na wprost nich.- Nie trzymasz przypadkiem w szafie jakiegoś karła, który wyręcza cię w takich rzeczach?- uniosła jedną brew. Trudno było stwierdzić czy w ogóle żartuje, bo brzmiało to trochę jakby rzeczywiście uważała, że Galishet faktycznie mógłby posiadać takiego służącego. Zamiast ruszyć do kuchni, wyrwała z ręki Folka butelkę, by upić z niej kolejnego łyka i zaraz mu ją oddała.