Standardowe mieszkanie obozowicza - trzy pokoje: sypialnia, salon połączony z kuchnią i łazienka. Spersonalizowany dla każdego nienowego mieszkańca kampusu. Znajdują się w nim wszystkie potrzebne rzeczy - od łóżka i szafy po stałe podłączenie do prądu i łącza internetowego.
Wesele trwało w najlepsze, a Jellal nieco swobodniej czuł się w towarzystwie Jade, która jeszcze jakiś czas temu chciała go zaciukać. Miał się jednak na baczności, gdyż w takich sytuacjach nigdy nie można było być niczego pewnym w stu procentach, toteż gdzieś tam utrzymywał gotowość w razie potencjalnego starcia. To, że chciał dać się zabić, nie oznaczało, że nie mógł na koniec stoczyć jakiegoś fajnego pojedynku. Choć jego poprzednia reakcja mogła być nieco przekłamana i zaprzeczać temu, co teraz sądził, aczkolwiek wtedy reagował impulsywnie. Teraz gdy tak siedział przy stole uznał, że jeśli Grey będzie chciała poderżnąć mu gardło, to on jej tego nie ułatwi. Może alkohol robił swoje, a może po prostu Fernandes miał więcej czasu na osobiste przemyślenia. Temat przeszedł na Hoshiego, a Jellal nawet zaśmiał się, gdy Jade nazwała Usamiego debilem. Co prawda Fernandes był świadom tego, że mężczyzna nie jest zbyt ogarnięty i sam pewnie traktował go jak kogoś przygłupiego, ale określenie debila było bardziej trafne, a w dodatku humorystyczne. Syn Gullveig w dodatku zrozumiał, że Hoshi jest taki od zawsze i nie ma co próbować go zmienić, skoro on i tak żyje w swoim świecie tęczy. - Żyje, ale Elisa traktuje go bardziej jak pielęgniarkę, niż jak medyka - przyznał, bo sam wielokrotnie musiał się z tym debilem użerać podczas jakichś badań. Blondyn co prawda był głównie chirurgiem, ale zdarzały mu się też badania inne niż zszywanie herosów i wtedy czasem asystował mu właśnie Usami z racji swoich braków w rzemiośle lekarskim, ale jednocześnie posiadając odpowiednie umiejętności do tego, by wykonać zastrzyk. - Twojego faceta zabił Julio Alcantara, a pomagała mu w tym Louise Lacroix - wyjaśnił, bo przecież to nie on walczył z tym człowiekiem, a dwóch innych herosów z NoGods. - Jellal Fernandes, syn Gullveig - wyznał po chwili, czując się dużo pewniej po alkoholu. Ponadto poczuł się zobowiązany, bo ona tylko potwierdziła to, że jest tą osobą, o której Elisa tak dużo mówiła. Nie miał więc powodów, by jej nie wierzyć, toteż sam też nie zamierzał kłamać. Poza tym, dziewczę i tak by się dowiedziało o nim prędzej czy później, pytając dowolnego herosa w obozie. On tak z alkoholem nie szarżował jak Grey, ale też wypił dużo więcej niż powinien na tym etapie wesela. Nie miał jednak zamiaru siedzieć tutaj nie wiadomo ile, bo chodziło wyłącznie o oddanie szacunku Nero oraz na rozluźnieniu się. A jak widać to wyszło średnio, biorąc pod uwagę, że jeszcze kilkadziesiąt minut temu serce podeszło mu do gardła w obawie przed stratą życia, której co prawda po sobie nie pokazał, ale którą zdecydowanie odczuwał. Zaskoczony reakcją blondynki bez zastanowienia wstał i dał się pociągnąć poza namiot. Sam nie wiedział, dlaczego nie oponował, ale jakoś tak nie spodziewał się żadnego ataku z jej strony. Dostrzegał na jej twarzy frustrację i zdenerwowanie, ale obiektem chyba do końca nie był on, raczej ci półbogowie, których Grey już zabiła, bo przecież jakiś czas po tej akcji i Alcantara i Lacroix wąchali kwiatki od spodu. Jednak tego co zdarzyło się później w ogóle się nie spodziewał... Przygwożdżony do drzewa spoglądał pytającym wzrokiem na Jade, która zacisnęła nieznacznie dłoń na jego szyi, a on już chciał ją mocniej odepchnąć i doprowadzić do konfrontacji. Ta jednak wybrała zupełnie inną opcję, której on w ogóle nawet nie zakładał i agresywnie go pocałowała. Z tego całego zamieszania nawet nie oponował, pozwalając jej na to, by wpychała język do jego ust i instynktownie nawet odpowiedział tym samym, by nie zostać biernym. Szybko jednak zrozumiał, że to jest bardzo dziwne zachowanie i gdy już chciał ją odepchnąć, ta odsunęła się oraz westchnęła cicho. Widział, że jej to nie pomogło, ale za Chiny ludowe nie spodziewał się kolejnego rozkazu z jej strony, który mógł świadczyć o tylko jednej rzeczy: Jade chciała go zerżnąć w tej chwili. Miła odmiana po zarżnąć. - Tego się nie spodziewałem... - odparł niepewnie, walcząc w myślach ze sobą, czy dać się ponieść, czy zdusić to w zarodku. Powodem za było na pewno to, że Jade podobała mu się pod względem fizycznym. Ponadto syn Gullveig dawno nie uprawiał seksu, a był na tyle młodym herosem, że miał swoje potrzeby. No i alkohol działał na niego rozluźniająco, a przy okazji pozwalał na tolerowanie większej ilości zachowań, eksponując przy tym potrzeby seksualne. Z drugiej strony jednak istniało niebezpieczeństwo, że Grey opracowała jakiś sprytny plan i tak naprawdę chce go zabić. Tego co prawda nie zakładał, ale znał ją raptem kilka godzin, nie mógł być niczego pewien. Mimo wszystko przygryzł wargę i spojrzał na Grey, która swoim spojrzeniem domagała się jednego: porządnego rżnięcia, które pozwoli jej chociaż na te kilka chwil zapomnieć o gniewie. Ostatecznie więc zdecydował się zaprosić ją do siebie, dlatego też chwilę po jej komunikacie, ujął nieco delikatniej jej dłoń niż ona jego wcześniej i poprowadził ją do dzielnicy nordyckiej, w której miał swoje mieszkanie. Otworzył drzwi i pchnął je, zapraszając jednocześnie do środka Jade, która wydawała się być zniecierpliwiona. Sam jednak zawahał się mocno, gdy już zamknął za sobą drzwi i spoglądał na Grey, która w dalszym ciągu domagała się tego samego. Na to przynajmniej wyglądało. Niepewnie położył dłoń na jej biodrze i zbliżył się, oczekując tego, że to blondynka przejmie inicjatywę, wszakże on pewności co do słuszności tego aktu nie miał. Musiał się przekonać do tego pomysłu, bo to było dalej dla niego nowe i dość zaskakujące. Nawet dziewczyny w NoGods nie wpadały na takie szalone pomysły jak Jade. - Jesteś tego pewna? - spytał, choć brał pod uwagę jej stan, który wskazywał na delikatne upojenie alkoholowe. Może jednak ten dzieciak Erosa wcale nie kłamał i między nimi naprawdę było napięcie seksualne? Czyżby aż tak się sobie podobali?
Westchnęła słysząc o tym, że ten półgłówek robi za pielęgniarkę. Jak widać i Elisie cierpliwość się kończyła, chociaż nie zdziwiłaby się gdyby to była jedna z jej pierwszych decyzji po przejęciu ordynatora, po tej przeklętej Alvie. Nie żeby jej nienawidziła, ale świat zdecydowanie był lepszy, gdy ta zaczęła swoją tułaczkę po Valhalli. Nie kontynuowała jednak tego tematu, bo mimo wszystko nie miała ochoty dyskutować o największych dziwakach tego miejsca. Z jakiegoś powodu Jade ugryzła się w język, gdy mężczyzna nie podał jej swoich danych, a zabitych członków NoGods. Zrobiła to chyba tylko po to, by dowiedzieć się kim on jest i z jakim przeciwnikiem ma do czynienia. Jeżeli ktoś w obozie głosił tezy o równości, to ona go jako pierwsza wyśmiewała. Nie od dziś wiadomo, że są boscy rodzice silniejsi i słabsi, a co za tym idzie lepsi i gorsi herosi od samych narodzin. Nie ma czegoś takiego jak równość i warto było znać jego możliwości, gdyby następnym razem nie zamierzał zajeżdżać depresją i niemal podglądać się pod nóż. Choć gdyby to robił, nie miałaby pewnie takiej satysfakcji z zabicia go. Jego dane sobie zakodowała głęboko w głowie, bo jednak kim jest twój wróg warto dokładnie wiedzieć. Grey wychodząc z mężczyzną z namiotu miała totalny mętlik w głowie i sama nie była pewna, co za moment zrobi. Chciała pozbyć się w jakiś sposób tych wszystkich negatywnych emocji, które się w niej gotowały, a póki co widziała tylko dwa wyjścia, by tą potrzebę zaspokoić. Zarżnąć go albo zerżnąć. Sama nie była pewna na co się zdecyduje, póki nie postanowiła przycisnąć go do drzewa i agresywnie pocałować. Szkoda tylko, że niewiele w upuście emocji jej to dało... A w zasadzie nic. Pozostawało jeszcze jedno rozwiązanie na dzisiaj, bo przecież teoretycznie wesele wciąż trwało, a ona powiedziała, że nie zabije go w tym czasie. A gdyby tak leżał tu na środku trup i ktoś by go znalazł przed końcem imprezy... Elisa by ją pewnie zabiła za to, że wszyscy mówią o cielsku, a nie weselu. Na jego stwierdzenie nie powiedziała nic, tylko czekała na konkretną reakcję. Co prawda nie brała za bardzo pod uwagę odmowy, bo wtedy z tej frustracji chyba na moment zapomniałaby o szczęściu swojej przyjaciółki. Zdziwiło ją jednak to, że tak delikatnie ją złapał za dłoń i zaczął prowadzić - miała nadzieję - w odpowiednim kierunku, czyli do jego mieszkania. Ona póki co miała jedynie tymczasowe i to tylko dzięki znajomości satyra, dlatego jutro rano będzie musiała pogadać z Corvusem, by zrobił jej w tej kwestii przydział. Faktycznie koniec końców znaleźli się pod jego mieszkaniem, do którego weszła bez krępacji w ogóle nie zwracając uwagi na wnętrza. Miała gdzieś to w tym momencie, nie tego oczekiwała. Odwróciła się przodem w kierunku drzwi i zarówno Jellala czekając aż w końcu do niej podejdzie. Nie miała ochoty na jakieś głupie gierki i podchody, a on o ile był inteligentny zdawał sobie z tego sprawę. Gdy się w końcu zbliżył i poza dotknięciem jej za biodro nie zrobił nic, Jade westchnęła, po czym położyła mu jedną rękę na jego karku i przyciągnęła go do siebie mocno, by jedynie nieco lżej niż poprzednim razem go pocałować. Liczyła na to, że to go rozkręci, ale gdy po chwili się nieco odsunął, spojrzała na niego zaskoczona. - Och zamknij się - warknęła cicho ponownie mocno wpijając się w jego wargi. Czy była pewna? Za cholerę nie! Ale ona nie była pewna czegokolwiek, odkąd musiała pochować ukochanego i jeszcze udawać przed jego rodziną, że to była kwestia zwykłego włamania do mieszkania i ten sprawcę zdążył zabić zanim sam się wykrwawił. Jakoś musiała wyjaśnić brak toczącego się postępowania, nie? Jednak skoro on miał jakieś wątpliwości, ona nie odrywając się od jego ust, zsunęła z niego najpierw marynarkę, a później nie mając ochoty na zabawę z zapięciem, zwyczajnie rozerwała mu koszulę, a wspomniane guziczki posypały się po podłodze. Może to go zachęci do rozebrania jej czy tym też miała zająć się sama?
W tej sytuacji w ogóle wiele rzeczy nie było wiadomych, bo tak jak zachowanie Jade można było tłumaczyć frustracją i alkoholowym upojeniem, tak zgodę na to wszystko Jellala ciężko było w jakikolwiek sposób usprawiedliwić. Merytoryczne argumenty nijak pasowały do tego i na jego nieszczęście zostawała tylko bardzo niepochlebna opinia: Fernandes chce się po prostu pieprzyć i skoro Grey mu odpowiada, to chce pozbyć się za jej pomocą swojej seksualnej frustracji. Nie była to zbyt dobra rekomendacja dla kogoś, kto skrupulatnie stara się udowadniać wszystkim wokół, że jest herosem mądrym, spokojnym, pełnym dystansu i zrozumienia, a także godnym zaufania. W tym wszystkim było jednak coś intrygującego, co nie pozwalało Jellalowi powiedzieć "nie" i pchało go, jakby nie patrzeć, w ramiona Jade. Będąc w swoim mieszkaniu, poczuł się trochę gorzej, niż jeszcze kilka chwil temu, gdy ją tutaj prowadził. Głównie dlatego, że on jeszcze potrafił okiełznać swoje żądzę i tak jak początkowo przyprowadzenie jej tutaj mogło świadczyć o czymś zupełnie innym, tak jednak jego wstrzemięźliwość w tym momencie sugerowała właściwą postawę. Grey jednak nie chciała słyszeć odmowy i on to wyczuł od razu, gdy tylko kobieta odezwała się po jego pytaniu. Przygryzł delikatnie wargę, nie chcąc przyznać, że pocałunek bardzo mu się podobał i chce więcej. Ostatecznie stwierdził, że pieprzy bycie opanowanym w tej sytuacji i da się temu ponieść. Oboje byli dorośli i mogli robić co chcieli. A jeśli go zadźga w czasie snu? Trudno, przynajmniej uda się do Helheimu czy Valhalli z myślą o tym, że ostatnie chwile przed śmiercią były jednymi z najprzyjemniejszych w jego życiu. Ponownie wpijając się w jego wargi, blondynka dała mu wyraźny sygnał, że nie pieszczoty są celem tej wizyty. Przynajmniej nie tak zdawkowe. Zsunął marynarkę na ziemię, gdy tak obłapiała go swoimi rękami, a następnie przyspieszył tempo pocałunku, jak tylko poczuł rozluźnienie w okolicach klatki piersiowej i brzucha. Koszula została rozerwana, guziki upadły gdzieś na podłogę, a sam Jellal traktując to niejako jak wyzwanie, od razu zdjął górne odzienie i rzucił je na bok. Natychmiastowo przeszedł do kontrofensywy, kładąc dłonie na pośladkach Jade i mocno je ściskając. Zrobił to tak mocno, że wymusił na niej nieznaczne uniesienie się poprzez wejście na palce, by następnie podnieść ją do góry za te pośladki i zachęcić do objęcia go nogami w pasie. Pocałunku nie przerywał nawet na moment. Coraz intensywniej wpijał się w jej usta, pragnąc tylko więcej i więcej.
Kiedy wreszcie jakkolwiek mężczyzna zareagował bardziej, jak odwzajemnianie pocałunków, była zadowolona, że wreszcie to zmierza we właściwym kierunku. A może raczej tym, którego w tym momencie oczekiwała. Czy okaże się właściwy to pewnie jutro będzie mogła sobie na to odpowiedzieć, choć już teraz można było wątpić, by padła twierdząca odpowiedź. Co prawda pomoc w pozbyciu się górnej odzieży to nadal nie za wiele, ale to już coś! A chwilę później dostała zalążek czegoś więcej, dlatego też najpierw siłą rzeczy stanęła na palcach, by chwilę później objąć go mocno nogami w pasie i jedną ręką za szyją dla pewnej stabilizacji. Miała jedynie nadzieję, że w tej całej dość chorej sytuacji nie zawiedzie "czynnik ludzki" i Jellal ze wszystkich swoich wad, okaże się być chociaż dobry w łóżku. W innej sytuacji to byłby jakiś koszmar, gdyby nakręcona nie mogła zostać zaspokojona.
Jellal nie miał już żadnych hamulców i w tym momencie kierował się wyłącznie swoimi żądzami. Nie obchodziło go to, że może to przynieść jakieś zagrożenia na przyszłość, że może go znienawidzić jeszcze bardziej, że może nawet następnym razem nie będzie się hamować i postanowi go zabić od razu. Liczyło się dla niego tylko to, by zrealizować swoje potrzeby, a biorąc pod uwagę tak długi okres bez seksualnej partnerki, miał je dość spore.