Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Sob 09 Wrz 2023, 17:22
Mieszkanie 11
Standardowe mieszkanie pary - trzy pokoje: sypialnia z większym łóżkiem i szafą, salon połączony z kuchnią i łazienka. Spersonalizowany dla każdego nienowego mieszkańca kampusu. Znajdują się w nim wszystkie potrzebne rzeczy - od łóżka i szafy po stałe podłączenie do prądu i łącza internetowego.
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Sob 09 Wrz 2023, 18:47
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Wto 26 Gru 2023, 18:19
Rose była podekscytowana. Kolacja była w piekarniku, a ona właśnie skończyła się malować. Co prawda nadal była jedynie w przydużej koszulce, ale w salonie na drzwiach od sypialni wisiała piękna sukienka. Zerknęła kątem oka na łóżko, na którym leżała czarna koszula jej męża, który teraz okupował łazienkę. W końcu mieli zjeść wspólnie kolację i to tak na porządnie. Uśmiechnęła się lekko i poszła do kuchni, by sprawdzić jak tam ich posiłek. Było jeszcze dużo czasu. Ustawiła na stole kieliszki na wino, jak i samą butelkę wina. Może to było niepotrzebne, wszak jedli tylko kolację w domu, ale od tygodnia namawiała Revana, żeby zrobili sobie pseudo randkę. I zgodził się i nawet z tego nie wycofał. Z uśmiechem zerknęła na męża, który ubierał koszulę... i buty. Ściągnęła brwi. Po co mu były buty? Co prawda mogłaby wskoczyć w szpilki, ale wiedziała, że oboje nie lubili chodzić w butach po domu. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie mężczyzny, by wiedziała, że w łazience wydarzyło się coś, co zmieniło jego zdanie. Rzuciła krótkie spojrzenie na jego telefon, na które przyszło powiadomienie o wiadomości. Była jednak zbyt daleko, by dostrzec od kogo. Próbowała z nim spokojnie rozmawiać, zrozumieć dlaczego zmienił zdanie i nakłonić go do zostania, skoro oboje byli gotowi. Kolacja była w piekarniku. Im jednak dłużej rozmawiali, tym bardziej traciła panowanie nad sobą. Rozmawiali. Dobre sobie. Ona mówiła, a on tylko albo rzucał jej spojrzeniami albo mało przyjemnymi tekstami. Coś jednak tego wieczoru się zmieniło, pewnie to, że umówili się na to tydzień temu, a Revan zmieniał zdanie na pięć minut przed za sprawą jakiejś dziwki. - Nie pokazuj się w mieszkaniu Revan, nie chcę ciebie widzieć! - nie przejmowała się więc sąsiadami, gdy wybiegła na klatkę za nim z mieszkania, by wydrzeć się na drania, który był jej mężem. Nie przejmowała się tym, że makijaż prawdopodobnie jej się rozmazał z powodu łez. Patrzyła jak jej mąż znika w windzie obojętny na jej ból, a Rose walczyła z łzami. Zamknęła oczy i oparła się czołem o framugę drzwi w zupełności zapominając, że nie jest sama w swoim mieszkaniu, tylko w jego progu wystawiona na widok. Wyglądało na to, że miała szczęście i nikt tego ani nie widział, ani nie słyszał. Nie żeby o tym myślała, bo dzisiaj coś pękło i nie myślała o niczym innym jak o bólu. Zapomniała o pozorach, które zawsze stwarzała.
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Sro 27 Gru 2023, 12:24
Brandon dla odmiany nie miał żadnych planów, więc i o ekscytacji dzisiaj nie było żadnej mowy. Wszystkie obowiązki odbębnił przed godziną 16:00, więc od blisko godziny krzątał się po mieszkaniu, szukając dla siebie jakiegoś zajęcia. Zjadł obiad, który odebrał wcześniej z obozowej kantyny, pograł chwilę na konsoli, którą ostatnio sobie sprawił, a potem sprawdzał, czy nie ma go w toalecie. Każdy, z kim mógł się potencjalnie spotkać, miał jakieś plany na dzisiaj, toteż nudził się jak ja pierdole. Kolejny raz odpalił zatem konsolę i w ciszy grał sobie w bijatykę, w którą szło mu całkiem nieźle, choć tutaj trzeba nadmienić, że nie ustawił sobie poziomu najwyższego z możliwych. Należał bardziej do graczy, którzy grają dla satysfakcji i umilenia sobie czasu, niż do tych zjebów, którzy muszą bić wszelakie rekordy i starać się być competitive. Nic więc dziwnego, że wobec niezbyt głośnych dźwięków z telewizora usłyszał Rosalinę, która wydzierała się na korytarzu na swojego męża. Wnioski nasuwały się same – Revan po raz kolejny spieprzył dzień Gomes, która najwidoczniej nie miała w sobie tyle siły, by stłumić targające nią emocje. Było mu przykro z tego powodu, gdyż kobieta ostatnio wspominała mu o randce z mężem, na którą czekała i było to po niej widać. Między innymi z tego powodu też się dzisiaj nie widzieli, wszakże Farrell zaprosił ją do siebie. Kiedy wszystko ucichło, syn Vidara postanowił sprawdzić, co się dzieje i po chwili otworzył drzwi od swojego mieszkania, stając przy okazji w jego progu. Na widok płaczącej Rosaliny coś ukłuło go w serce i natychmiast wywołało współczucie, ale również chęć poprawienia jej nastroju, tak jakby to Brandon miał o to dbać, a nie Le Tallec, który najpewniej był już poza budynkiem. Brunet ostrożnie pokonał kilka kroków w korytarzu i znalazł się tuż za Kabowerdyjką, którą… objął od tyłu, nie dbając o to, czy zarejestrowała jego obecność wcześniej. - Jeśli chcesz, to się wypłacz – rzucił spokojnym głosem, który miał podziałać na nią kojąco, acz Brandon wątpił w to, by od razu taki efekt został uzyskany. Niemniej jednak pozwolił jej w razie czego obrócić się i wtulić się w niego, jeśli ruda wyraziła taką chęć. Jeśli nie dotarło do niej to, co powiedział i dalej nie reagowała na nic, po prostu obejmował ją od tyłu, gładząc ją przy okazji to po brzuchu, to po przed ramieniu, kompletnie nie przejmując się tym, że ona była jedynie w przydługiej koszuli, a on jedynie w krótkich spodenkach. Dla gapiów mogło to wyglądać bardzo dwuznacznie, jednak na całe szczęście żadni inni sąsiedzi nie zainteresowali się awanturą na korytarzu, lub po prostu nie było nikogo poza nim na piętrze, co też było możliwe wobec ostatniego natłoku obowiązków. - Mam twoje ulubione lody, całe pudełko. Przynieść? – zapytał po chwili, znów spokojnie i z nieukrywaną troską w głosie, chcąc poprawić jej w jakiś sposób nastrój. Lody, choć przyziemne, wydawały się być dobrym pomysłem, wszakże Gomes nie ukrywała, że jest ich fanką i często to po nie właśnie sięga, gdy chce się uśmiechnąć albo zapomnieć o troskach. W pewnej chwili zaburczało mu w brzuchu, co wobec ciszy i dość głośnej reakcji jego organizmu, bez problemu zostało zapewne odnotowane przez Rose. - Wybacz… dopiero co jadłem obiad, ale chyba wziąłem za małą porcję – zachichotał z głupim wyrazem twarzy, nie do końca rozumiejąc, dlaczego jego brzuch wydał z siebie taki dźwięk. Niby nie był głodny, ale może jakoś podziałały na niego zapachy z jej mieszkania, które zwiastowały coś bardzo smacznego w piekarniku? Bardzo możliwe.
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Sro 27 Gru 2023, 18:45
Rose wiedziała, że to było coś, czego po mężu się mogła spodziewać. I nawet po części tak było. Cały tydzień czekała w napięciu aż się czymś wykręci, nawet dzisiejszego ranka o tym myślała. Nie sądziła jednak, że zmieni zdanie w momencie, gdy się przebierali i mieli w zasadzie siadać do stołu, by napić się wina nim kolacja się przygotuje. To chyba najbardziej zabolało, że po tygodniu czekania na rozczarowanie w ostatnich godzinach pozwoliła sobie w pełni się tym cieszyć i to właśnie wtedy postanowił ją znów zranić. Ten jej wybuch na korytarzu świadczył o tym, że miała coraz mniej siły na to wszystko, na tolerowanie tego, co jej mąż robił. A jednak pomimo tego jak bardzo ją ranił, znacznie bardziej bała się samotności. Choć czy teraz nie była samotna? Czy nie była bardziej samotna wiedząc, że jej mąż jest z kimś innym niżby się od niego uwolniła? Można debatować. Poczuła znajome perfumy na kilka chwil przed ciepłymi ramionami, które ją objęły. Nie zareagowała na to w żaden sposób, choć brak reakcji to też jakaś reakcja mówią. Nie chciała jednak przy nim płakać, wystarczyła świadomość, że to jej krzyk przykuł jego uwagę. Dlatego właśnie zawsze się pilnowała, nie chciała być tą żoną-wariatką, która robi awantury mężowi. Starała się więc opanować, choć kiepsko jej to szło. A jego kojące słowa wcale nie pomogły, więc z jej ust wyrwał się tłumiony szloch, gdy odwróciła się do niego przodem. Objęła go w pasie przyciskając twarz mocno do jego torsu. Głowę miała spuszczoną, a oczy zamknięte, bo nie chciała widzieć tego litującego spojrzenia. A jednak jego ciepło, spokojny oddech i głaskanie działały na nią uspokajająco. Powoli, ale jednak. Uśmiechnęła się lekko kącikiem ust na wiadomość o lodach, ale nic nie powiedziała. A ruch warg Brandon mógł jedynie wyczuć na swojej skórze, o ile na tym się skupił. Ona za to skupiła się na uspokojeniu oddechu, nim coś powie. Przełknęła kilka razy gulę nie chcąc chrypieć. Uśmiechnęła się rozbawiona na jego burczenie i chichot. Sama niemal bezgłośnie parsknęła na to. - Idź po lody. Kolacja jest w piekarniku... Więc zapraszam - powiedziała cicho wciąż do niego przyklejona. Wstydziła się tego w jakim była stanie i jak wyglądała. Odsunęła się na pół kroku patrząc na ich nagie stopy. - Po prostu wejdź do środka, ja muszę iść do łazienki - znów powiedziała cicho i nie podnosząc głowy wycofała się do mieszkania i łazienki. Ochlapała twarz zimną wodą, a dostrzegając rozmazany makijaż westchnęła cicho i zmyła go w cholerę. Słyszała, jak Brandon krząta się po mieszkaniu, ale nie przejmowała się tym. Opłukała ponownie twarz lodowatą wodą, ale niestety to za mało, by podziałać na lekko opuchnięte oczy. Nie chciała, żeby mężczyzna widział ją w takim stanie. Nie dlatego, że czuła się nieatrakcyjna - dzięki mężowi czuła się tak cały czas - ale dlatego, że było jej zwyczajnie wstyd za to, czego najwyraźniej jej sąsiad był świadkiem. Ile jej dzisiejszych krzyków słyszał? Z drugiej strony jednak potrzebowała towarzystwa kogoś życzliwego. Po kilku minutach wyszła z łazienki posyłając mężczyźnie lekki, zmieszany uśmiech. Zasiadła na kanapie nie przejmując się tym, że jest tylko w przydużej koszulce. W zasadzie to w ogóle o tym nie pomyślała. - Och, wybrudziłam ciebie - mruknęła zawstydzona dostrzegając plamy zaschniętego tuszu na jego torsie. - Nie krępuj się - dodała zaraz wskazując najpierw na łazienkę, a potem na całe mieszkanie. Ona sama podwinęła nogi siadając na nich i zerknęła na piekarnik, który jeszcze się świecił. Jak dobrze mieć technologię, która sama wyłączy po określonym czasie sprzęt. Przydatne, zwłaszcza jak kłócisz się z mężem.
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Czw 28 Gru 2023, 13:56
Brandon z pewnością nie zazdrościł Rosalinie tego zawodu, ale z drugiej strony, wobec plotek, które krążyły od wielu tygodni czy miesięcy na temat Revana, tak naprawdę Gomes padła trochę ofiarą własnych oczekiwań. Widać było, że od jakiegoś czasu nie jest między nimi zbyt dobrze i że Le Tallec znalazł sobie inne grono znajomych, w którym często wiodącą rolę grały jakieś obozowe małolaty. Rosalina w tym czasie dwoiła się i troiła, by organizować swój czas i widywać się z mężem, podczas gdy on każde jej starania bagatelizował bądź zlewał właśnie w taki sposób jak dzisiaj. Daleko było Farrellowi do snucia teorii, że powinni się rozwieść, w końcu ruda kategorycznie temu zaprzeczyła, jednak gdzieś tam z tyłu głowy miał pewne podejrzenia, że nawet i jej może zabraknąć w którymś momencie sił do ratowania tego. W żadnym razie nie postrzegał jej jako kogoś niestabilnego, bo przecież każdy miał prawo do odreagowywania i prezentowania swojej frustracji. Zdążył już poznać rudą i uważał, że gdyby Revan nie dałby jej powodu do takiego zachowania, to ta byłaby bardziej stonowana. Z zasłyszanych krzyków i z informacji, które posiadał, wywnioskował, że syn Pasithei bezczelnie olał wszystko to, co zaplanowała Rosalina i na co się umówili, wszak jemu samemu Kabowerdyjka odmówiła, bo nastawiła się na miły wieczór z mężem. Pozostało mu więc tylko objąć ją i pocieszać, co stało się znacznie łatwiejsze, gdy ta obróciła się w jego kierunku i sama się do niego przytuliła. Instynktownie Brandon zaczął gładzić Gomes po włosach, pozwalając sobie również na drapanie jej z tyłu głowy czy nawet po karku, co przyniosło dość dobry skutek, ale z drugiej strony – kto tego nie lubił? - Duże pudełko czy mega-gigant-premium box? – zachichotał lekko, chcąc trochę poprawić jej nastrój, po czym nie czekając na jej reakcję odsunął się, gdy ta wypuściła go z objęć. - Raczej się nie zgubię – puścił jej oczko z małym rozbawieniem, co nie zostało niestety dostrzeżone, bo ruda cały czas wgapiała się w podłogę, najpewniej nie chcąc ukazać swojej twarzy, co było zrozumiałe w tej sytuacji. Farrell wrócił do swojego lokum i z zamrażarki wyciągnął pudełko lodów, następnie zamknął drzwi za sobą na klucz i wstąpił do jej mieszkania, rozglądając się po nim od razu. Co prawda przelotem widział już wnętrze, ale dotąd nie miał okazji przyjrzeć się, więc w oczekiwaniu na Rose poświęcił się kontemplacjom na temat kobiecej ręki w tym jakże przytulnym mieszkanku. Uśmiechnął się od razu szeroko na jej widok, trzymając w dalszym ciągu pudełko lodów w dłoni. - Cześć śliczna – puścił jej oczko, tym razem wybierając odpowiedni moment, by mogła zauważyć ten zawadiacko-uprzejmy uśmiech oraz gest powieką, które mu towarzyszyły w trakcie wypowiedzi. Wzrokiem odprowadził rudą na sofę, po czym wzruszył lekko ramionami i zamiast stać dalej jak ten cymbał, postanowił samemu przejść się w stronę kuchni, gdzie wyciągnął miseczkę i od razu zaczął nakładać jej lody. Nałożył tylko jedną łyżkę, po czym spojrzał na Rosalinę. - Ale ze mnie dzban – pokiwał przecząco głową sam do siebie i przeszedł kilka kroków, wręczając Gomes świeżo otwarte pudełko lodów z wbitą łyżką na samym środku. - Jak za mało, to doniosę. Mam w domu jedno jeszcze, na czarną godzinę – zachichotał lekko, po czym spojrzał na swoją klatkę piersiową, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, że nawet nie narzucił na siebie koszulki. - Nie, nie. To nie ty – zaprzeczył całkiem poważnie. - To body art. Tylko taki… no właściwie sam nie wiem jaki – zaśmiał się cicho, chcąc sprowadzić to do żartu, który miał na celu poprawić jej nastrój. Oboje wiedzieli, że to ona była winowajcą pozostawienia tuszu na jego klacie, ale czy ktoś zabraniał ubarwić to wszystko i nieco przeinaczyć? - Pójdę się ogarnąć, smacznego – znów puścił jej oczko, a następnie udał się do łazienki, w której zmył z siebie resztki jej tuszu. Zamiast jednak wytrzeć się ręcznikiem lub osuszyć w jakiś sposób, postanowił troszkę podgrzać atmosferę i wyszedł z toalety z mokrym torsem, po czym od razu zajął miejsce obok siedzącej Gomes, która siłą rzeczy miała teraz znakomitą sposobność ku temu, by nie tylko wpatrywać się w jego tors, ale też by dostrzec jak przeźroczystość wody podkreśla niektóre z jego mięśni, poprawiając tym samym i tak już świetny widok. Można było też odnieść wrażenie, że Brandon celowo usiadł w takiej pozycji oraz nawet trochę napinał mięśnie brzucha i klatki? Kto wie? - Lepiej? – spytał, kiedy dostrzegł jej wzrok na swoim brzuchu i niekoniecznie odnosił się do tego, czy nastrój po kłótni z mężem się jej poprawił. Raczej pytał o co innego.
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Czw 28 Gru 2023, 19:39
Rose jak tylko znalazła się w ramionach Brandona zrozumiała, że już dawno nie była w zasadzie przytulana. Co prawda to nie był tego typu dotyk, ten odbierała w sposób pocieszający i przyjacielski, co nie zmieniało faktu, że tęskniła za tego typu przyjemnością i bliskością. Nic więc dziwnego, że w połączeniu z jego głaskaniem, drapaniem i kojącym głosem, kobieta dość szybko przestała płakać. - To drugie - mruknęła rozbawiona będąc mu wdzięczna, że próbuje ją rozbawić. To działało i choć nie miała nastroju na żarty i śmiech, to wbrew jej woli uśmiechała się na to, co mówił mężczyzna. Umiał do niej trafić, to trzeba było mu oddać. Gomes zajęło chwilę ogarnięcie się w łazience, ale nie przejmowała się tym. Ani także tym, że Farrell teraz mógł dokładnie oglądać jej mieszkanie. Nie uważała, że miała się czego wstydzić. Nie było brudno oraz było przytulne, przynajmniej jej zdaniem. Zresztą nawet jeśli nie byłoby w guście mężczyzny, jakie to miało znaczenie? Zwłaszcza dzisiaj. Prychnęła powątpiewająco pod nosem, gdy nazwał ją śliczną. Na co dzień miałaby problem z uwierzeniem w szczerość tego zwrotu, a teraz? Może nie była nie wiadomo jak opuchnięta i czerwona, bo nie płakała godzinami, a zaledwie kilka minut. Niemniej jej oczy w jakiś sposób już to oddawały. Na pewno nie nazwałaby tak siebie, zwłaszcza teraz. - Już ci mówiłam, że nim nie jesteś. Nie obrażaj siebie samego - powiedziała cicho, lecz w jakiś sposób upominająco, co wyrażało też jej spojrzenie, gdy zatrzymała je na nim, gdy przekazał jej lody. - Dobrze wiedzieć - uśmiechnęła się na wieść o kolejnym pudełku lodów i już miała zabierać się za jedzenie, ale dostrzegła, że go wymazała własnym makijażem. Chciała czy nie, pomimo lekkiego skrępowania z powodu tuszu na jego torsie, zaśmiała się na jego słowa. Był to cichy i krótki śmiech, ale nadal szczery śmiech. Przyjemnie było przebywać w towarzystwie kogoś, kto dbał o twoje dobre samopoczucie. Zerknęła na jego nagie plecy, gdy szedł do łazienki, a gdy już zniknął za drzwiami, skupiła się na jedzeniu lodów. Podniosła na niego spojrzenie i miała coś mówić, ale nieco zaschło jej w ustach na widok jego ciała. Pięknie wyrzeźbionego i delikatnie wilgotnego, co tylko podkreślało idealną budowę ciała. Siłą rzeczy zerkała na niego, choć bardziej by pasowało stwierdzenie, że zwyczajnie się gapiła. Nie robiła jednak tego umyślnie, a jedynie nieświadomie pogrążona we własnych myślach. Dopiero pytanie mężczyzny spowodowało, że przeniosła spojrzenie na jego twarz i oczy przede wszystkim. Nie była pewna o co on pyta, więc skinęła lekko tylko głową na potwierdzenie. Chyba odnosiło się do jej nastroju, bo do czego innego by mogło? Uratowana przez piekarnik, który zapipczał krótko i zgasił się, by ogłosić, że danie już jest upieczone. - Kolacja gotowa, głodomorze - uśmiechnęła się lekko i odstawiając lody na stolik, ruszyła do kuchni. Nieświadoma tego, że w wyniku kręcenia się koszulka zatrzymała jej się na pośladkach i zamiast sięgać do prawie połowy uda, odsłaniała dolną część jej pośladków i czarne, koronkowe majtki. Gdyby wiedziała, pewnie spaliłaby się ze wstydu, a tak, weszła pewna do kuchni, by wyciągnąć wszystko z piekarnika. Nałożyła na dwa talerze pieczone mięso, warzywa i ziemniaki, które również się piekły chłonąc sok z mięsa, które na nie kapał. Nie miała jednak ochoty jeść przy stole, więc wróciła na kanapę, gdzie przekazała Brandonowi jeden z talerzy. Drugi postawiła na stoliku, a sama wróciła do stołu, skąd zgarnęła wcześniej przygotowane dwa kieliszki i wino. W niemym pytaniu wskazała mu i w zależności od odpowiedzi albo nalała im obojgu albo tylko sobie nie przejmując się kurtuazyjną ilością płynu na dnie. Kieliszki tudzież kieliszek był pełny. Na razie jednak go odstawiła i usiadła na swoje miejsce na kanapie biorąc swój talerz. - Smacznego, mam nadzieję, że ci posmakuje. W piekarniku jest więcej w razie czego - uśmiechnęła się ciepło chwilę mu się przyglądając, a następnie sama zaczęła podgryzać kolorowe warzywa.
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Pią 29 Gru 2023, 14:49
Brandonowi nie przeszkadzało to, że Rosalina potrzebowała się uzewnętrznić w jakiś sposób i wybrała w tym celu akurat płacz, bo całkowicie rozumiał sytuację i domyślał się, jak bardzo zawiedziona kobieta była, gdy odprowadzała wzrokiem swojego męża do windy. Synowi Vidara nawet do głowy nie przyszłoby to, by umówić się z kimś i w tak bezczelny sposób odwołać spotkanie. Nie wspominając już o tym, że ta sytuacja dotyczyła małżeństwa, które jak mało kto powinno wiedzieć, jak dbać o samopoczucie drugiej strony i w jaki sposób można ją zranić. A może o to chodziło Revanowi? Machnął ręką na jej odpowiedź, bo zdawał sobie sprawę, że nie jest żadnym dzbanem, ale trochę dystansu w jego wypowiedziach nie zaszkodziło. Bawiło go natomiast to, że ilekroć określał się w taki sposób, to Kabowerdyjka często zaprzeczała temu, jakby czuła się w obowiązku bycia jego adwokatem. Można było to odebrać jako jakiś uroczy akt, ale jego bardziej bawił, choć na pewno jakiś urok w tym wszystkim był. Nie musieli rozmawiać, jednak Farrell starał się wybadać sytuację, toteż rzucał co jakiś czas jakimiś losowymi tekstami, najczęściej próbując po prostu podnieść jej nastrój. Gdyby ruda nie była chętna do jakichkolwiek konwersacji, to on na pewno odczyta odpowiednio wszystkie znaki i nie będzie jej przyciskać, wszakże był tutaj w roli wspierającej, a nie wymuszającej niekończące się dialogi. Kątem oka zerknął na nią, gdy tak bezczelnie obłapiała oczami jego ciało, jednak na tym mu zależało najbardziej, toteż w żaden sposób nie zareagował na to. Nie chciał jej wystraszyć, a jedynie ponapawać się trochę tym wszystkim, bo choć był świadom swojej urody i muskulatury, tak na uznaniu Gomes zależało mu najbardziej. Zatem każda sekunda jej wzroku spędzona na jego brzuchu czy klatce piersiowej była łechtaniem jego ego, które może nie było jakieś mega wysokie, ale na pewno jakieś było. Już miał zamiar ogarnąć wszystko za nią i podać jej pod nos obiad, jednak Rosalina w końcu otrząsnęła się z letargu i ruszyła do kuchni, jednocześnie dając mu ewidentną sugestię ku temu, by nie ruszał za nią, wszak ona jest tutaj gospodynią, a on jej gościem. Zamiast tego Farrell otrzymał coś znacznie lepszego: bezczelnie wpatrywał się w jej pośladki, którymi kołysała w drodze do kuchni, a jednocześnie z uznaniem spoglądał na jej bieliznę, której fragment dostrzegł i która wydawała się być nie tylko seksowna, ale też jakościowa, co oznaczało zapewne i drogą. Brandon nie zliczy ile razy zastanawiał się, jaką bieliznę nosi jego koleżanka i teraz przynajmniej upewnił się w tym, że Rosalina ma bardzo dobry gust. - Jemy tutaj? – spytał, zanim Kabowerdyjka przyniosła talerze na sofę, co rzecz jasna heros potraktował jako odpowiedź twierdzącą. Jemu to w żaden sposób nie przeszkadzało, bo widział po pieczeni, że ta była sporo czasu w piekarniku i żaden nóż do krojenia nie będzie tutaj potrzebny. Od razu zaczął jeść, bo jak już jego brzuszek zdążył wspomnieć, dalej był głodny. Pierwszy kęs był ostrożny, ponieważ danie dopiero wyszło z piekarnika i nie chciał się poparzyć, a przy okazji też był ciekaw swojego pierwszego zderzenia z tą potrawą. Uniósł brwi w geście aprobaty i zaraz spróbował również ziemniaków oraz warzyw, które same puściły soki, dodając wielu aromatów do dania, a także same wchłonęły część wytopionego tłuszczu z mięsa. To było bardzo dobre połączenie. - Wyborne – rzucił tylko między kęsami, a tempo z jakim pochłaniał kolejne kawałki jednoznacznie świadczyło o tym, że jego słowa nie były żadną kurtuazją, a zwyczajnym stwierdzeniem pewnych faktów. W końcu jednak musiał zrobić przerwę, czując jak coś zalega mu w przełyku, toteż od razu chwycił lampkę wina i zaczął je popijać. Nie był jakimś wielkim zwolennikiem alkoholu, ale w przypadku herosów lampka, dwie czy trzy nie zaszkodzą. - Jak nie zmieszczę teraz, to wezmę na wynos – uśmiechnął się przyjaźnie, kolejny raz chwaląc jej talent kulinarny, którym już kilkukrotnie go zaszczyciła. - Jeśli masz ochotę wyżalić się, wypłakać albo upodlić alkoholem, to nie krępuj się – wypalił nagle, jednak w jego głosie było słychać mnóstwo spokoju i troski. Nie robił tego bowiem po to, by nakłonić ją do czegoś krępującego, a by zasugerować jej, że przy nim nie musi ukrywać swoich emocji i że on nie wykorzysta niczego przeciw niej. - Jestem tu dla ciebie i zostanę nawet jak obiad zniknie – uśmiechnął się szeroko i przyjaźnie, delikatnie żartując sobie z tego. Brandon chciał, by czuła się przy nim komfortowo, ale też by przede wszystkim była przy nim sobą i jeśli potrzebowała się wygadać czy odreagować, to on tu był dla niej. Bez pytania pogładził ją ręką po udzie, mając gdzieś wszelakie konwenanse i dwuznaczność tej sytuacji, wszakże wyglądało to co najmniej dziwnie, gdy sąsiad macał po nodze sąsiadkę, która właśnie pokłóciła się z mężem i była w samej, przydługiej koszulce.
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Pią 29 Gru 2023, 21:27
Rose nie chciała tak bezczelnie obłapiać Brandona wzrokiem, ale nawet nie do końca zdawała sobie sprawę, że to robi, gdyż była pogrążona w swoich myślach. Zmęczenie też dawało jej się w kość, bo nawet nie połączyła jego spojrzenia z tym, że ją na tym przyłapał. Inaczej byłaby czerwona ze wstydu, tak samo jak z widocznej bielizny. Na szczęście sąsiad był na tyle uprzejmy, że w żaden sposób nie dał znać, że ruda odsłania znacznie więcej niż powinna. W normalnej sytuacji czułaby się zresztą skrępowana w samej koszulce, już nic nie wspominając o nim bez koszulki, bo to już udowodniła u niego, że ją zawstydza. Odpowiedziała nie mową, a gestem, zanosząc po prostu talerze na kanapę, co było jednoznaczną odpowiedzią na pytanie. Oczywiście, że gdyby było potrzebne krojenie, to siłą rzeczy przenieśliby się do stołu, ale znała swoje danie i wiedziała, że nie będzie takiej konieczności. Ono dosłownie rozpływało się w ustach. Uśmiechnęła się, gdy pochwalił jedzenie. Ona pomimo głodu apetytu nie miała, więc i tak ledwo jadła mikroskopijną porcję, którą sobie nałożyła. Z uśmiechem jednak obserwowała apetyt Brandona. - Zapakuję ci wszystko, co zostanie - powiedziała mając gdzieś, że jej mąż jak wreszcie wróci będzie się spodziewał, że tak jak zawsze i tak zostawi mu porcję jedzenia. Tym razem się zawiedzie, bo nawet jeśli nie głodomor-sąsiad, to wiedziała, że tego jedzenie nie tknąłby jej mąż. Odmówił tego posiłku, więc nie zasługiwał na niego. Rose skubała jedzenie ze swojego talerza, ale w końcu westchnęła i odłożyła je na stolik. Zamiast tego upiła solidny łyk wina i pochwyciła lody, które miały teraz przyjemną kremową konsystencję. I to ich łyżkę wpakowała sobie do ust, gdy mężczyzna znów się odezwał po raz kolejny okazując jej wsparcie. Uśmiechnęła się lekko, bo przez sam ten fakt czuła się znacznie lepiej. - Nie chcę o nim rozmawiać - przyznała szczerze i od razu dodała. - Łez też wystarczy, a ja raczej nie jestem z tych, co się upadlają alkoholem, choć ta lampka wina może sugerować coś innego - uśmiechnęła się lekko rozbawiona pakując sobie kolejną łyżeczkę lodów do ust. Kątem oka zerknęła na jego dłoń na udzie i normalnie by się zawstydziła i wycofała. Teraz zrozumiała, że brakuje jej w cholerę bliskości i nie zareagowała na to. Pewnie lwią część odegrało to w tym, że postrzegała gesty mężczyzny jako przyjacielskie, więc nie widziała w tym nic niestosownego. Przecież jej do głowy by nie przyszło, by zdradzić swojego męża. - Czy możemy po prostu miło spędzić czas? Zjeść lody, wypić wino i może obejrzeć coś głupiego? Bezdennie romantycznego? - zaproponowała upijając nieco wina i po chwili sięgając po pilot, by odpalić jakiś ultra romantyczny film. Korzystając z tego, że Brandon odłożył talerz, zmieniła nieco pozycję i oparła głowę na jego ramieniu. Wiedziała, że nie znali się długo, ale czuła się przy nim spokojna i bezpieczna. Ufała mu i czuła się przy nim, jak przy długoletnim przyjacielu. Wyłapała jednak błąd, gdy już któraś z kolei łyżeczka lodów kierowała się w stronę jej ust. - Nie przyniosłeś sobie łyżeczki. Chcesz trochę? - spytała zamierając z łyżeczką z porcją lodów między nimi.
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Pon 01 Sty 2024, 16:18
Brandonowi wcale nie przeszkadzało to, że Rosalina go obczajała, bo przecież poniekąd o to mu chodziło. Co prawda nie było to nic wiążącego z jego strony, wszakże ruda postawiła wyraźne granice związane ze swoim mężem, co było dość oczywiste, jednak każdy, nawet pojedynczy odchył od normy był dla niego czymś fajnym. Podobała mu się, więc jeśli i ona odczuwała do niego jakiś pociąg, to nie pozostawało mu nic innego jak napawać się tym, póki ma sposobność, wszakże jutro Gomes może się już pogodzić z mężem i wrócić do dyskretnego, czasem niezauważalnego podglądania go. Widział, że Kabowerdyjka nie ma żadnego apetytu i to też go nie dziwiło, wszakże tak negatywne emocje działają często przeciwnie do potrzeb. Uśmiechnął się więc przyjaźnie, gdy koleżanka obiecała mu, że zapakuje na wynos to, co zostanie, a zanosiło się na to, że wyniesie stąd dodatkową porcję, którą najpewniej opędzluje na kolację. Niemniej jednak zastanawiał się, czy istnieje sposób na poprawienie nastroju rudej, by ta wróciła do bycia w pełni sobą. Nie znał jej jeszcze aż tak dobrze, by odpowiednio nakierowywać jej myśli na konkretne tematy, dzięki czemu ta szybko zapomniałaby o przykrości ze strony syna Pasithei, toteż działał trochę po omacku. Ale jak widać, jakieś efekty to przynosiło. Uśmiechnął się, tym razem krzywo, kiedy córka Maniego poprosiła go o to, żeby nie rozmawiali o sytuacji sprzed kilku chwil. Farrellowi nie pozostało zatem nic poza wzruszeniem ramionami i westchnięciem, które było związane z akceptacją takowej decyzji. Co prawda był bardzo ciekaw, co się między nimi wydarzyło konkretnie, choć z kontekstu na pewno mógł dużo wyciągnąć, jednak ostatecznie zaniechał ponownych prób podejmowania tematu, przynajmniej na tę chwilę. Zastosował się więc do prośby rudej. - Znam takich, którzy upodlili się z bardziej błahych powodów - rzucił tylko na koniec, niejako nakierowując Gomes na to, że z wielu herosów to ona właśnie miała powód do wypicia dzisiaj i wpakowania do krwioobiegu większej ilości procentów niż tylko grzecznościowa lampka czy dwie wina. Niemniej jednak to również był jej wybór i on też nie zamierzał jej rozpijać, wszakże nie był z tych, którzy zmuszają kogokolwiek do czegokolwiek (wyłączając rzecz jasna trening). Jej brak reakcji na dotyk uda był również pewną reakcją i nawet trochę go tym zaskoczyła, gdyż spodziewał się, że mimo całej swojej złości, smutku i frustracji, kobieta ostatecznie odsunie się od niego. Może nie w jakiś ekspresyjny sposób, ale delikatnie przesunie się na sofie, zwiększając dystans między nimi lub po prostu ruchem dłoni zepchnie jego rękę. Tymczasem ta nie zwracała na to w ogóle uwagi, a sam Brandon odniósł nawet wrażenie, że odrobinę przesunęła nogę w jego kierunku, jakby domagała się głaskania po większej powierzchni uda. - Nie jestem fanem filmów romantycznych - odpowiedział spokojnie. - Uważam je za totalnie abstrakcyjne - zachichotał lekko. - Ale dla mnie twoje towarzystwo jest wystarczające, by miło spędzić czas, więc wszystkie inne dodatki patrz już pod siebie - puścił jej oczko i pozwolił sobie nieco wyżej przesunąć rękę, jednak dalej utrzymując ją w bezpiecznej odległości od okolic uda, które mogą zostać uznane za intymne. Odłożył talerz, bo skończył już swój posiłek, wszakże nie odzywał się przez ten czas zbyt dużo, skupiając część swojej uwagi na pochłanianiu kolejnych kęsów i tak sobie po prostu trzymał rękę na jej udzie do momentu, gdy ta nie sięgnęła po pilot. Cofnął więc ją i z miłym zaskoczeniem na twarzy przyjął fakt, że Rose niedługo później oparła głowę na jego ramieniu. Spojrzał więc na nią kątem oka z małym uśmiechem i z udawanym zainteresowaniem spoglądał na telewizor, próbując jakkolwiek wkręcić się w puszczony przez nią romantyczny paździerz. - Nie mam ochoty na lody dzisiaj - odpowiedział, jednak dostrzegając sposobność na to, by go pokarmiła, uniósł jedną brew i uśmiechnął się podejrzanie. - Chociaż w sumie, możesz mi dać łyżeczkę lub dwie - wprost zasugerował jej to, by pokarmiła go i to swoją łyżeczką, wszak bez sensu było teraz wstawać i iść do kuchni po kolejną, skoro znaleźli tak dobrą pozycję. Jeśli Gomes się zgodziła, to syn Vidara przyjął kilka porcji do ust, dziękując za każdą kolejną i uśmiechając się pogodnie. Jeśli tego nie zrobiła, to machnął ręką na te lody i wrócił do oglądania filmu. Po jakimś czasie spojrzał na Rosalinę. - Może chcesz się przytulić? - spytał z miłym, a jednocześnie spokojnym tonem, dzięki czemu jego sugestia nie miała żadnego podtekstu okołoseksualnego. Na potwierdzenie swoich słów również uniósł lekko rękę i zaprosił ją tym gestem, by wtuliła się bardziej w jego ciało, dzięki czemu nie dość, że było przyjemniej, to i wygodniej. - Ewentualnie... może chcesz oglądać na leżąco? - to było już bardziej bezpośrednie z jego strony, jednak z jakiegoś powodu wyczuł pewną szansę na to, że może córka Maniego zgodziłaby się na obranie pozycji leżącej. Wiązało się to jednak z tym, że jeśli dalej chciała czuć go blisko, to musieli położyć się na łyżeczkę, bądź ona musiałaby leżeć bokiem, zarzucając na niego sporą część swojego ciała, a to ewidentnie nie było coś, co powinni robić zwykli znajomi. Czasem nawet przyjaciele nie mieli odwagi, by zaproponować coś takiego. Ale co mu szkodziło? Najwyżej Rose odmówi i tyle, nie wygoni go przecież za propozycję umilenia jej wieczoru. Chyba.
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Sro 03 Sty 2024, 20:04
- Dzisiaj jest nasza rocznica - wyjaśniła cicho, gdy zasugerował, że miała prawo się upodlić. Czy miała? Z całą pewnością, choć nie zamierzała tego robić. Revan mógł ją mocno zranić, ale nie chciała mu dać satysfakcji, gdyby zastał ją w nocy wyraźnie zbolałą. Co prawda nie była pewna czy by się tym przejął jakkolwiek, nawet dla własnej satysfakcji. Ostatnio miała wrażenie, że już nie chce mu się nawet od czasu do czasu utrzymywać pozorów. Porzucenie w rocznice było dość wymowne zresztą, choć obstawiała, że on w ogóle nie pamiętał jaka jest data. Czy to miało zresztą jakieś znaczenie? Wolała o tym nie myśleć, ani o nim. - I to jest w nich najlepsze, ta abstrakcja. Zdradzę ci sekret Brandon. Kobiety lubią komedie romantyczne nie dlatego, że w nie wierzą, ale dlatego, że na chwilę pozwala to na wyobrażenie sobie, że w innej rzeczywistości tak mogłyby wyglądać miłość i związek - Rose uśmiechnęła się lekko rozbawiona. Uśmiechnęła się zaraz ciepło, gdy stwierdził, że film mu nie przeszkadza, bo to o jej towarzystwo chodzi. I w zasadzie mogłaby powiedzieć to samo o nim, ale ugryzła się w język, gdy poczuła jak jego dłoń przesunęła się nieco wyżej. Niby poprawiając swoją pozycję poruszyła się nieco na kanapie sprawiając, że musiał nieco cofnąć rękę. Nie uważała go za mężczyznę, który chciał skorzystać z okazji, ale nie chciała też mu dawać dziwnych sygnałów. Już miała skinąć głową na wieść o lodach, by widząc jak szybko się złamał uśmiechnąć się szeroko. Kto się oprze lodom pistacjowym? Przez chwilę więc dawała łyżeczkę z lodami raz do niego, raz do swoich ust nim mężczyzna nie zasugerował, że mu już wystarczy. Nie brzydziło jej to w żaden sposób, pewnie częściowo dlatego, że była lekarzem. Farrell zresztą szybko zaskarbił sobie jej sympatię i zaufanie, a ruda tym bardziej nie miała problemu, by dzielić się jedzeniem czy napojami w tej sposób z bliskimi. Oglądała więc film, który przedstawiał całką uroczą historię. Rose uśmiechała się od czasu do czasu na sceny, czasem też rzucając spojrzenie na mężczyznę bez konkretnego celu, jakby chciała sprawdzić czy przypadkiem nie zasnął z nudów. W pewnym momencie odłożyła puste pudełko po lodach, a następnie upiła kilka łyków wina, by po tym wrócić do swojej pozycji z głową na jego ramieniu. Uśmiechnęła się lekko na jego propozycję, by zaraz zarumienić się na kolejną. Odchrząknęła jedynie nie wiedząc jak odpowiedzieć, więc stwierdziła, że reakcja będzie jasną odpowiedzią. Zanurkowała więc pod jego ramieniem przytulając się nieco do niego i wykładając bardziej nogi wzdłuż kanapy. Jednak siedzieli, bo na samą myśl, że mieliby leżeć, robiło jej się gorąco i to nie tylko z zawstydzenia. Choć głównie dlatego. Kolejne pół godziny później sięgania w międzyczasie kilka razy po swój kieliszek, który teraz stał pusty, Gomes zsunęła się układając głowę na jego kolanach. Nie robiła nic złego, bo przecież nie raz trzymała głowę na kolanach swoich przyjaciół albo oni na niej. Tak to przynajmniej sobie tłumaczyła, bo w środku czuła, że chciała do pewnego stopnia jego bliskości, choć nie zamierzała nawet o tym rozmyślać, a co dopiero mówić.
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Pią 05 Sty 2024, 14:46
Wszystko stało się jasne w momencie, kiedy Rosalina wprost powiedziała Brandonowi, dlaczego jest tak zawiedziona postawą swojego męża. W tym momencie Revana nie broniło zupełnie nic, bo przecież nie byli małżeństwem rok, bo z jakiegoś powodu nie przyswoić jeszcze rocznicy ślubu. Mieli taki staż, że to powinno być coś tak oczywistego jak dzień urodzin partnera lub inne ważne w ich życiu daty. Synowi Vidara nie pozostało zatem nic poza cichym westchnieniem, pełnym współczucia i jednocześnie odrobiną pogardy do Le Talleca, który zachował się jak świnia. Z uwagą, a jednocześnie pewnym zaskoczeniem słuchał tłumaczeń Gomes, dlaczego jej zdaniem kobiety lubią komedie romantyczne. Choć był świadom wielu różnic, między innymi w postrzeganiu kontekstowości między obiema płciami, tak z trudem przyjmował te wyjaśnienia. Wiadomym było, że wielu ludzi uwielbiało zanurzać się w marzeniach i tworzyć często nierealistyczne wizje rzeczywistości, czego on się starał wystrzegać. Wszystko dlatego, że im bardziej zatracało się w tych myślach, tym częściej i mocniej wpływały one na poszczególne zachowania każdego. Oczekiwania rosły, nawet jeśli dana osoba nie była tego świadoma. - Nie znam związku, który by tak wyglądał – odpowiedział przekornie. - I myślę, że ci przybysze również nie – zachichotał lekko, nawiązując rzecz jasna do tego, że przecież przebywały w obozie w tym momencie osoby, które pochodziły z innych rzeczywistości. To oznaczało, że na jakiejś małej próbie można było sprawdzić teorię Rosaliny, jednak on widział to dużo bardziej realistycznie. Z drugiej strony rozumiał też, że Gomes nie chodziło stricte o określone rzeczywistości, a o te bliżej nieokreślone (czyt. sferę marzeń, gdzie wszystko udawało się zawsze w stu procentach). Film nie nudził go aż tak bardzo, jak mógłby się tego spodziewać i nawet jako tako zwracał uwagę na postacie czy samą fabułę, wtrącając co jakiś czas jakieś pojedyncze komentarze, nie zawsze w odniesieniu do wydarzeń na ekranie. Chciał być jednak uprzejmy i przede wszystkim pokazać, że jemu zależy na spędzaniu czasu z córką Maniego w dowolnej formie, a nie tylko w pożądanych przez niego okolicznościach. Kiedy się do niego przytuliła, od razu przycisnął ją mocniej do siebie, odczuwając, że ruda bardzo tego potrzebuje. Sam fakt, że wkleiła się w niego bez żadnych oporów było już dość jednoznaczne. Spodziewał się też, że kobieta nie przystanie na propozycje wspólnego położenia się, bo to była już bardzo sugestywna propozycja i mężatce zwyczajnie nie wypadało robić takich rzeczy, nawet jeśli mąż zranił ją kilkadziesiąt minut wcześniej. Zaskoczyło go jednak pozytywnie to, że po jakimś czasie znów zmienili pozycję i kiedy on nieco poprawił sposób siedzenia, ona ułożyła głowę na jego kolanach, pozwalając sobie przy tym na nieco większe spuszczenie gardy. Nie trzeba go było więc dwa razy zachęcać do tego, ażeby przeniósł dłonie na jej włosy i zaczął ją głaskać na różne sposoby, od czasu do czasu drapiąc ją pieszczotliwie w losowych miejscach skóry czy też nawet gładząc ją po uchu, za które od czasu do czasu odgarniał jej czerwone kłaki. Po pewnej chwili zaczął odczuwać drżenie, które świadczyło o odpowiedniej sile i częstotliwości sprawianych pieszczot, a także niestety o ich braku, wszak Brandon nie zrobił niczego spektakularnego. - Wygodnie? – spytał z uprzejmością w głosie, jednocześnie uśmiechając się lekko i przyjaźnie. Nie chciał za nic w świecie zestresować Kabowerdyjki, więc nie odnosił się do tego, że ta pozycja była czymś nowym w ich wykonaniu i że drżała pod jego dotykiem. - Tylko nie przyśnij mi tu – zachichotał lekko i dla sprawdzenia pewnej rzeczy, pozwolił sobie na pogładzenie jej w jednym konkretnym miejscu z tyłu głowy. Zaledwie dwie sekundy wystarczyły mu, by dowiedział się tego, co chciał i kontynuował pieszczotę już tylko dla jej przyjemności. W końcu zjechał też na jej kark, który zaczął najpierw masować lekko, a później delikatnie drapać, choć bardziej przypominało to muskanie jej skóry swoimi paznokciami. - Masaże też potrafię robić – zasugerował już nieco odważniej, jednak nie proponując jej bezpośrednio tego, by położyła się na brzuchu i pozwoliła się masować. Wyobraźnia za to zrobiła już swoje i dodała wiele do tej uprzejmej sugestii, mianowicie: Rosalinę pozbywającą się przydługiej koszulki, jednocześnie będącą bez stanika i prezentującą mu swoje piersi, które jak już Farrell zdążył dawno zauważyć były nie tylko jędrne, ale również dorodne, wszak ruda była posiadaczką niemałego biustu. Na całe szczęście jego penis nie otrzymał jeszcze znajomych sygnałów od mózgu, że pora się nieco pobudzić, więc póki co córka Maniego nie musiała zastanawiać się, dlaczego poduszka, na której leży od kilkunastu minut, zaczęła twardnieć. Choć jeśli pojawią się kolejne, może nawet dużo gorętsze wizje, to nie wykluczone, że może dojść do krępującej sytuacji.
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Wto 09 Sty 2024, 22:21
- Cóż, nigdy do tej pory nie sądziłam, że mówiąc o innej rzeczywistości będzie miała ona faktyczne pokrycie. Z tymi komediami to trochę tak, jak z ludźmi, którzy zanurzają się w historiach o smokach, wilkołakach czy różdżkach. Miło jest przez chwilę wyobrazić sobie, że związek mógłby tak wyglądać - machnęła dłonią w kierunku ekranu. - I nie mówię tu oczywiście o serii niefortunnych zdarzeń, gdy bohaterowie zdają sobie sprawę, że są sobie przeznaczeni. Mówię o związku pełnym miłości, radości i szacunku. O śmiechu i zaskakiwaniu ukochanego różnego rodzaju pomysłami. Można to chyba spiąć w klamrę szczęścia, choć wiadomo, że dla każdego będzie to inaczej wyglądać. Niemniej miło jest czasem pomarzyć o tak romantycznym związku - uśmiechnęła się nieco smutno. Ona się nie zgadzała z tym, że nie było takich związków. Gomes nie patrzyła dosłownie na wszystkie elementy pokazane w komediach, a jedynie na płynący sens. Pierwszą parą, a w zasadzie małżeństwem, które według niej wpisywało się w ten obrazek byli Nero. Trzeba przyznać, że pani ordynator powiodło się w życiu. Czy tym samym dawała znać, że jej małżeństwo takie nie było? Cóż, nietrudno się domyślić, jeżeli mąż idzie ciebie zdradzać w waszą rocznicę ślubu. Czy po prostu z tobą nie świętuje, tak jak widział to Brandon. Może gdyby Rose wzięła w swojej głowie rozwód z mężem, nie miałabym problemu leżeć i przytulać się do mężczyzny podczas oglądania filmu. Niemniej rozwód z całą pewnością nie chodził jej po głowie mimo bycia wielokrotnie ranioną i mimo namów przyjaciół. Mogli mówić co chcieli, ale Gomes bała się samotności bardziej niż czegokolwiek innego, więc wolała tkwić w tej iluzji niż patrzeć w cztery ściany nie mając przy sobie kompletnie nikogo. Ruda oczywiście nie oczekiwała żadnego głaskania, gdy zmieniła pozycję. Zrobiła to raczej z wygody, ponieważ miała ochotę się położyć. Niemniej jednak uśmiechnęła się lekko, gdy mężczyzna zaczął ją głaskać i drapać. Starała się skupiać na filmie, ale od czasu do czasu pozwalała sobie przymknąć oczy, by skupić się na przyjemności płynącej z jego dotyku. Czuła też delikatne drżenie wywołane przyjemnością, ale nic z tym nie zrobiła. Zresztą, co by miała? Wiedziała, że jej ciału brakuje tego typu pieszczot. - Bardzo - przyznała spokojnie, by następnie się cicho zaśmiać. - O to się nie martw, na pewno nie zasnę - niemal nie westchnęła, gdy pogładził ją z tyłu głowy. Jej nerwy się nastroszyły na tą przyjemność, a ona sama lekko przegryzła dolną wargę ukrywając to, jak dobrze jej było. - Och, nawet nie zamierzam wątpić - rzuciła nieco rozbawiona, a jej umysł od razu na tą sugestię zalał ją wizjami Brandona masującego jej ciało... Niekoniecznie tylko profesjonalny. Zrobiło jej się goręcej, a policzki nieco się rozgrzały, dlatego poruszyła się nieco, by niby przypadkiem osłonić nieco policzek swoimi włosami. Skupiła się też na końcówce filmu, by nieco ochłonąć. Kilkanaście minut później, gdy leciały napisy końcowe, podniosła się ponownie do pozycji siedzącej. Oparła bok głowy o oparcie kanapy i patrzyła na mężczyznę nieco rozbawiona. - Widzę, że przeżyłeś to starcie - mruknęła wskazując na ekran. - Napędziłam ci traumy? Odebrałam męskości zmuszając do obejrzenia komedii romantycznej? - zaśmiała się cicho. Ewidentnie humor jej się poprawił, jednak to była kwestia filmu czy bliskości i czułości Brandona?
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Czw 18 Sty 2024, 14:59
Brandon nie miał zamiaru krytykować tego, co mówiła Rosalina, bo tłumaczyła mu punkt widzenia wielu kobiet. Niemniej jednak sam się z tym nie zgadzał, gdyż jego zdaniem do życia należało podchodzić nieco bardziej pragmatycznie i przede wszystkim – realistyczniej. Rozumiał jednak w pewien sposób ten punkt widzenia, bo wiele kobiet miało różne problemy w znalezieniu odpowiedniej partii dla siebie, a przecież każdy ma czasem takie myśli, że chciałby, by coś potoczyło się dokładnie tak, jak powinno. Uniósł lekko brew. - To o czym mówisz to raczej wizja… normalnego związku – zauważył, gdyż ruda przedstawiła to jako coś niezwykłego, a zdaniem Farrella właśnie tak powinna wyglądać poprawna relacja między dwoma kochającymi się osobami. Domyślał się jednak, że miało to związek z zachowaniem Revana, który w paskudny sposób potraktował swoją żonę i na pewno świadomie w ostatniej chwili odwołał rocznicową kolację. Na samą myśl o tym brunet się gotował, bo żadna kobieta nie zasługiwała na takie traktowanie, a już na pewno nie Rosalina, która często wychodziła do ludzi z sercem na dłoni i robiła mnóstwo dobrego. Kabowerdyjka podczas głaskania zachowywała się dokładnie tak, jak zachowywałaby się każda kobieta na jej miejscu, która od tygodni czy może nawet miesięcy odczuwa deficyt bliskości. Brandon nie robił niczego wielkiego, a mimo to ruda niemal wiła się na jego kolanach, najpewniej nieświadoma w ogóle tego, jak bardzo te pieszczoty ją pobudzały. Na ten widok uśmiechał się i radował, bo był z gatunku tych facetów, którzy lubili sprawiać przyjemność innym, to było znacznie bardziej budujące niż zawodzenie kogoś non stop jak to robił Le Tallec. - Na pewno? – zachichotał lekko, kiedy zapewniła go, że nie ma szans na to, by odpłynęła. Syn Vidara miał nieco inny pogląd na tę sprawę, gdyż już po pierwszych kilku ruchach wyczuł, jak bardzo Kabowerdyjka jest spragniona wszelkiej maści dotyku. Ale skoro postawiła mu wyzwanie, to zamierzał z niego skorzystać i nieco zintensyfikował ruchy swoimi dłońmi, pieszcząc ją wszędzie gdzie się tylko dało wokół głowy. - Zawsze możesz się przekonać na własnej skórze – poruszył wymownie brwiami, sugerując jej tym samym, że z chęcią by ją pomasował. Nie sądził jednak, by córka Maniego dostrzegła ten jego wzrok, gdyż była pochłonięta filmem i pieszczotami, ale z samego tonu mogła już wywnioskować dość sporo. On zaś nie zauważył tego subtelnego schowania zaróżowionego policzka, który dziwnym trafem pojawił się niedługo po tym, jak Brandon odczuł nieco większe ciepło bijące od niej. Nie połączył więc faktów, gdyż daleko było mu do stwierdzeń, że Gomes może myśleć o nim w kontekście jakimkolwiek innym poza kumplem od lodów i wspólnych treningów. Kiedy film się skończył, mężczyzna westchnął cicho, jednak nie z powodu tego, że wkręcił się w fabułę, a z powodu podniesienia się Rosaliny, co oznaczało koniec pieszczot. Trochę się zawiódł tym, gdyż po cichu liczył na kontynuowanie masowania jej głowy, wszak polubił to i robił z ogromną przyjemnością. Farrell uniósł jedną brew i uśmiechnął się tajemniczo. - Męskość może nie, ale z kilkoma szarymi komórkami musiałem się pożegnać raczej. Momentami to było… powiedzmy, że naciągane – cisnęło mu się na usta słowo „durne”, ale nie chciał krytykować jej wyboru, stąd też użył nieco mniej bezpośredniego określenia i przede wszystkim znacznie bardziej neutralnego. Obrócił się nieznacznie w jej kierunku i przechylił głowę w podobny sposób do niej na moment, by następnie zaśmiać się rozbawiony. - Ale było miło, no i teraz już wiem, co muszę robić, żeby zdobyć damę swego serca – końcówkę rzucił teatralnie, zbliżając jedną dłoń do swojej klatki piersiowej, a drugą wysuwając do przodu razem z przedramieniem, jak gdyby zamierzał wręczyć Rosalinie jakiś niewidzialny kwiat. Nagle cofnął się do poprzedniej pozycji i udał ogromne zdziwienie, które zaraz przerodziło się w zastanowienie. - Tylko gdzie ja tą damę znajdę? – ułożył palce w literkę L i pomasował się nimi po podbródku oraz części swojej szczęki.
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Wto 23 Sty 2024, 20:24
- Cóż, skoro tak to widzisz, to twoja przyszła dziewczyna ma szczęście - uśmiechnęła się lekko. Nie zamierzała rozmawiać o ułomności swojego małżeństwa, które wiedziała, że było farsą od dawna. Warto było jednak zaznaczyć, że to, jak postrzegał to mężczyzna było nie tak popularne, a jednocześnie radowało serce. - Na pewno - odpowiedziała z uśmiechem, gryząc się w porę w język. Na szczęście nie sprzedała mu tego, co miała na końcu języka. Że nie może sobie pozwolić na sen, gdy pierwszy raz od dawien dawna ktoś tak czule jej dotyka. Musiała się tym ponapawać, ile się dało, więc bardzo się pilnowała, by mimo przyjemności nie odpłynąć. Na szczęście film pomagał w skupieniu uwagi. Nie odpowiedziała na jego sugestię, a jedynie uśmiechnęła się lekko, co być może dostrzegł, a może nie. Zaraz jej myśli powędrowały na moment w niewłaściwym kierunku, dlatego też skryła się za bujnymi włosami, by Brandon przypadkiem nie dostrzegł jej zaróżowionego policzka. Jak miałaby mu to wyjaśnić? Chociaż z drugiej strony sam jego ton mógł wywołać taką reakcję, bo miała dziwne wrażenie, że nie pyta jak kolega z uprzejmości. Zaśmiała się na jego słowa, by na koniec zrobić to jeszcze głośniej widząc, jak próbuje się hamować, by jej nie urazić. - Możesz powiedzieć głupie. Na tym między innymi to polega. To głupota, ale miła do oglądania raz na jakiś czas - wzruszyła lekko ramionami wciąż nieco rozbawiona. Zaśmiała się na całe te jego przedstawienie kręcąc lekko głową na boki. Dopiero po chwili się uspokoiła i zatrzymała na nim spojrzenie, a uśmiech stał się ciepły. - Wystarczy, że będziesz sobą i zdobędziesz serce damy. A znajdziesz ją w obozie, tylko musisz zacząć szukać. O ile to ciebie już interesuje - wszak ostatnio mówił, że nie w głowie mu są związki, więc nie wiedziała na ile zaszły zmiany, a na ile to po prostu wygłupy związane z obejrzeniem durnej komedii. Zaraz jednak pochyliła się w stronę stolika, by nalać im po drugiej lampce wina. Skoro stało już otwarte... Wróciła do poprzedniej pozycji tym razem z kieliszkiem w ręku, z którego wysączyła nieco czerwonego płynu. - Jeśli masz jakieś plany Brandon, to nie chcę ciebie zatrzymywać. Wiem, że się nie umówiliśmy - wypaliła nagle nieco zawstydzona tym, że może czuł się zobowiązany do towarzyszenia w jej kryzysie. Wiedziała, że był miły i przyzwoity, dlatego tak mogło wyjść, ale nie chciała mu psuć planów na dłużej. Choć oczywiście wolałaby aby został, o czym świadczył nalany i jemu alkohol. Zerknęła ponad jego ramieniem znów nieco markotniejąc i sztywniejąc, gdy wzrok Gomes padł na wiszącą na drzwiach sukienkę, którą planowała dzisiaj na siebie nałożyć. Odwróciła wzrok po kilku chwilach wzdychając i zerkając na koszulkę oversized, którą miała na sobie. Dopiero teraz zrozumiała jak cały czas się prezentowała... I o dziwo jej to nie przeszkadzało. Nie żeby celowo chciała mu pokazywać swoje ciało, ale czuła się przy nim swobodnie na tyle, by ta sytuacja ją w żaden sposób nie ruszała.
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Sro 24 Sty 2024, 15:57
Nie zareagował w żaden znaczący sposób na jej komentarz, ale bardzo było mu szkoda Rosaliny, która w tak prostej i oczywistej kwestii jaką jest bezwarunkowa miłość nie mogła liczyć na swojego męża. Bolało go to, bo Gomes nie zasługiwała na takie traktowanie i gdyby lepiej wybrała, to z pewnością otrzymałaby wszystko to, czego pragnie i to z nawiązką. Nie było jednak wiele jej winy w tym, że starała się być wierna i nie odpuszczać po pierwszym kwasie między nimi, bo do tego przecież obligowała się jako żona. Mieli być ze sobą na dobre i na złe. Niestety Revan nie stosował się do tej przysięgi i nawet podczas tak ważnego święta jakim jest ich rocznica, nie pofatygował się, by spędzić z nią te kilka godzin. Krzywo się uśmiechnął, a następnie odetchnął cicho. - Guilty pleasure, tak? – zachichotał lekko, nie chcąc już dłużej rozprawiać na temat filmu, który nie podszedł mu jakoś wybitnie. Każdy miał jakieś swoje dziwności i najwidoczniej tą Rosaliny było oglądanie ckliwych komedii romantycznych, nie mających w ogóle nic wspólnego z rzeczywistością. Na tym polu nie wyróżniała się zbytnio, bo przecież na pęczki znajdzie się takich lasek, które robią to samo co ruda. Lepsze takie guilty pleasure niż zabawianie się z małolatami podczas zdradzania żony, prawda Revan? Pokiwał głową ni to przecząco, ni to aprobująco. - Jestem sobą zawsze i na razie średnio to działa – odpowiedział spokojnie. - Ale też nie interesuje mnie to jakoś bardzo mocno, żeby wszystko zauważać – puścił jej oczko, choć sam nie wiedział dlaczego. Na razie jednak tkwił w martwym punkcie ze swoimi sprawami sercowymi, bo na horyzoncie nie pojawiła się dotąd żadna odpowiednia kandydatka, która byłaby dostępna. Bo oczywiste było, że tych niedostępnych kilka było. A już na pewno jedna, pochodząca z dość urokliwego miejsca na świecie, która w dodatku świetnie gotuje i równie dobrze wygląda, choć sama ma co do tego wątpliwości. Gdyby nie ta obrączka życie byłoby prostsze… Uśmiechnął się w geście wdzięczności na nalanie mu kolejnej lampki wina, choć tak naprawdę nie zamierzał dziś pić jakoś dużo. Kilka kolejek więcej czy mniej nie zrobi mu różnicy, wszak jako heros ma zwiększony metabolizm i tolerancję na alkohol. Może więc wziąć kilka dodatkowych łyków dla towarzystwa, bo nie miał zamiaru opuszczać jeszcze córki Maniego, o ile ta nie zasugeruje, że ma się wynosić. - Wiesz jak to jest z moimi planami – zaczął spokojnie. - Raz je mam, raz ich nie mam, a innym razem myślę, że mam zajebisty plan na trening, po czym okazuje się, że moja uczennica widzi w ciemnościach i cały misterny plan w pizdu – rzucił rozbawiony, chichocząc na koniec w nawiązaniu do jednego z ich treningów, kiedy to naprawdę przygotował się niemal w stu procentach poza tym jednym malutkim procencikiem, który dotyczył umiejętności pasywnych dzieci Maniego. - Z chęcią zostanę, jeśli chcesz mojego towarzystwa – uśmiechnął się przyjaźnie w kierunku Rosaliny, licząc na odwzajemnienie tego miłego gestu. Obejrzał się za siebie, gdy dostrzegł, że ruda patrzy na sukienkę wiszącą na drzwiach, by samemu też zlustrować ją swym spojrzeniem. Od razu wyobraził sobie Kabowerdyjkę w tej kreacji i gdyby nie fakt, że ruda widziała tylko tył jego głowy, z pewnością dostrzegłaby nieco zaróżowione policzki. - Bardzo ładna sukienka – rzucił neutralnym tonem bez żadnych sugestii. - Może chciałabyś mi się w niej pokazać? – wypalił nagle, wracając do niej spojrzeniem, po czym lekko rozszerzył powieki i mało co nie spalił się ze wstydu, kiedy przez nieuwagę to powiedział. Naprędce musiał wymyślić coś, co atmosferę zluzuje i przede wszystkim nie zasugeruje jej czegoś niepoprawnego, wszak namawianie jej na pokaz mody kilka godzin po zawodzie, jaki sprawił jej mąż, było co najmniej nietaktowne. Nic mu jednak nie wpadło do głowy, toteż przez moment wpatrywał się w zakłopotaną Gomes. - Przepraszam, to zabrzmiało dziwnie – skulił się nieco i spuścił wzrok. - Po prostu jesteś piękną kobietą i w tej sukience wyglądałabyś zjawiskowo. A ja lubię takie widoki – powiedział niby neutralnie, po czym jeszcze bardziej się zawstydził, wszak znowu niekontrolowanie powiedział coś, co miało pozostać tylko dla niego. Nie mógł się jednak wycofać z tego, więc dla zajęcia czymś ust uchylił kilka łyków wina z kieliszka, które pomogło mu się opanować. - Naprawdę ładna… – powiedział nagle, wpatrując się w Rose. - … ta sukienka – sprostował, choć oboje doskonale wiedzieli, że nie o sukienkę tu chodziło.
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Sro 24 Sty 2024, 21:52
Skinęła głową z uśmiechem słysząc o guilty pleasure. Można było to tak ująć, jednak nie chcąc ciągnąć tematu, jedynie gest głową odpowiedział na jego pytanie. - No właśnie, nie interesuje ciebie to, więc nie zauważasz tego, jak twoje rówieśniczki na ciebie patrzą - uśmiechnęła się lekko. - Nie ma w tym nic złego, ale gdy zapragniesz zdobyć serce jakieś kobiety domyślam, że wiele czasu ci to nie zajmie - przyznała nieco rozbawiona, bo Brandon musiał zdawać sobie sprawę jak dobrą partią był. Nie tylko dobrze wyglądał, ale miał poukładane w głowie i z tego mówił, będzie odpowiednio traktować ukochaną. Wiedziała, że zasługuje on na kogoś równie wspaniałego i będzie trzymać kciuki, by choć jego życie miłosne było udane. Zaśmiała się słysząc jego nawiązanie do treningu, gdzie zapomniał o jej umiejętnościach pasywnych. Cóż, jej dziwniejszy wybuch płaczu pewnie nie pomógł w zyskiwaniu z jej aury, ale teraz już można było wyczuć ten spokój przepływający przez niego. - Z chęcią skorzystam - uśmiechnęła się ciepło upijając nieco wina ciesząc się, że nie zostanie jeszcze sama. Samotność dobiłaby ją jeszcze bardziej. Westchnęła słysząc komentarz o sukience, by zaraz się zdziwić na jego pytanie. Zakłopotanie wdarło się na jej twarz, gdy zobaczyła po nim, że to wcale nie był żart. Nie miała pojęcia, co miałaby mu odpowiedzieć, bo z całą pewnością nie zamierzała zakładać tej sukienki ani dla niego, ani dla kogokolwiek innego. Skinęła lekko głową na jego przeprosiny, by zaraz jej policzki przybrały różowe tony, gdy zaczął ją komplementować. Nie wiedziała po co to robi, ale i tak tym ją zawstydził. Odchrząknęła na jego kolejny komentarz. - Cóż, mi się już nie podoba - mruknęła i pod wpływem impulsu podeszła i zdjęła ją z wieszaka tylko po to, by wyrzucić ją do śmieci. Wróciła na swoje miejsce zawstydzona, zajęła się więc winem. - To oczywiście nie twoja wina, a jedynie tego, że specjalnie... A zresztą nieważne - uśmiechnęła się lekko nie chcąc rozmawiać o tym, że specjalnie odtworzyła z pomocą krawcowej sukienkę, którą miała podczas ich pierwszej rocznicy. Revan i tak pewnie tego nie pamiętał. Podrapała się w zakłopotaniu po karku nie wiedząc jak ugryźć temat, musiała mu jednak to powiedzieć. - Brandon, nie musisz mnie komplementować. Chociaż to miłe nie potrzebuję, byś poprawiał mi humor sztucznymi pochwałami. Wystarczy, że tu jesteś - uśmiechnęła się przyjaźnie, choć zakłopotanie i różowe policzki były bardzo dobrze widoczne. Musiała jednak się z tym nim podzielić. Wiedziała, że na wiele kobiet działały fałszywe komplementy i nawet wiedząc, że robił to z dobrych intencji nie potrzebowała tego. Tak jak mówiła, wystarczyło jego miłe towarzystwo.
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Czw 25 Sty 2024, 14:17
Farrell spojrzał nieco krzywo na Rosalinę, która próbowała mu wmówić, że obozowe dziewczyny rozglądają się za nim. On miał nieco inne podejście do tego i najwidoczniej nie zauważał tych sugestii czy gestów wykonywanych w jego stronę. Jej słowa wziął bardziej za jakiś konwenans, czy próbę pudrowania rzeczywistości, niż za coś zgodnego z prawdą, wszak nie należał do najgłupszych półbogów, więc jakieś flirty w swoim kierunku raczej powinien zauważyć. Może nie wszystkie, ale na pewno jakieś, tymczasem on uważał, że jeśli jakakolwiek półbogini jest nimi zainteresowana, to nie wyraża tego w żaden znaczący sposób, przez co jemu trudniej to zaobserwować. Z drugiej strony nie obracał się pośród kobiet aż tak mocno, więc może Gomes mówiła to z zasłyszenia? - Optymistycznie podchodzisz do tego – odpowiedział niby rozbawiony, a jednak nieco ciekawy tego, skąd taka pewność u niej, że Brandon by sobie kogoś znalazł, gdyby faktycznie prowadził poszukiwania. Jasne, że w obozie nie brakowało ogarniętych półbogiń, które w dodatku nie miały obecnie partnerów (lub partnerek) i były dobrymi materiałami na żony, ale póki co żadna nie wyrażała nim otwartego zainteresowania. Przynajmniej w jego mniemaniu. - Tak czy inaczej na razie nie szukam nikogo – machnął ręką udając rozbawienie i chcąc zakończyć temat jego miłosnych podbojów, czy może raczej ich braku. Następnie wprowadzona została między nimi dość osobliwa chwila, która polegała na wzajemnym zawstydzaniu się. I pewnie trwałoby to znacznie dłużej, gdyby nie słowa Kabowerdyjki, które ponownie go zmartwiły, czego jednak nie dał po sobie poznać. Musiała zostać mocno zraniona, skoro wyrzuciła wcześniej przygotowaną sukienkę do kosza. Syn Vidara nie brał koleżanki za jakąś niestabilną emocjonalnie nastolatkę, toteż taki gest musiał się wiązać z ogromnym zawodem i gniewem. Nie drążył tematu, skoro córka Maniego nie chciała o tym mówić, gdyż ostatnim czego pragnął, było wprowadzenie Rosaliny w stan sprzed kilku godzin, kiedy była bardzo smutna i płakała. Nie chciał oglądać jej w takim wydaniu, gdyż nie zasługiwała na żadne zło, które spotykało ją głównie z winy Revana. Musiał natomiast odnieść się do jej następnych słów, które nie zaskoczyły go, wszak ruda wielokrotnie odrzucała jego komplementy, traktując je jako swego rodzaju próbę osłodzenia jej życia, a nie raportowania rzeczywistości. - Wiem, że nie muszę, Rose – odparł spokojnym i pewnym siebie tonem, a przy okazji trochę obniżając swój ton głosu, jak gdyby miało to dodać jeszcze więcej powagi. - Komplementuję cię, bo naprawdę uważam, że jesteś piękną kobietą – powiedział wprost, jednocześnie spoglądając jej w oczy. - Jasne, że chcę ci poprawić jakoś nastrój, staram się to robić od dobrych kilku godzin, ale w moich słowach nie ma ani odrobiny fałszu – zapewnił ją kolejny raz. - Może i sama nie postrzegasz siebie w ten sposób, ale ja widzę w tobie naprawdę piękną kobietę, która z powodzeniem mogłaby się mierzyć z samymi córkami Afrodyty – uśmiechnął się przyjaźnie i upił łyk wina z kieliszka, tym razem nawet nie zawstydzając się na moment. - Nie mam problemu z tym, by trzeźwo oceniać rzeczywistość i jeśli uważam, że jesteś piękna, to moim zdaniem jesteś. Nie miałbym żadnego celu w tym, by obsypywać cię sztucznymi komplementami, Rose – wyjaśnił. - Nie lubię sztuczności i osobiście uważam, że w obozie brakuje właśnie szczerości, większej bezpośredniości. Wiele kryzysów można byłoby zażegnać, gdyby herosi byli ze sobą po prostu szczerzy. Skoro nie krzywdzę nikogo komplementami w twoim kierunku, a nawet poprawiam ci nimi humor, to dlaczego tego nie robić? – wychylił do końca kieliszek, po czym zerknął w kierunku kuchni, czując jak jego żołądek znów domaga się frykasów przygotowanych przez Rosalinę. I całe szczęście, że ów narząd w brzuchu się odezwał, bo mało brakowało, by Brandon stwierdził wprost, że leci na córkę Maniego i że od nastolatka jest w niej zadurzony. Z przerwami ale jednak. - Odgrzałabyś mi obiad? – uśmiechnął się nieco głupkowato i instynktownie podrapał z tyłu głowy, przymykając przy tym oczy.
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Sob 27 Sty 2024, 21:41
- A czemu bym nie miała? Jesteś dobrą partią - wzruszyła lekko ramionami zadowolona z tego, że udało jej się nie zawstydzić. Przecież właśnie mu powiedziała, że był przystojny czy dobrze wyglądał tylko innymi słowami. No i oczywiście jego osobowość, bo Rose nie patrzyła tylko na wygląd... Choć można było wątpić patrząc na jej męża. Niemniej przez wiele lat była bardzo szczęśliwa z Revanem i powiedzieć, że był teraz inną osobą było w zupełności adekwatne. Skinęła tylko głową słysząc, że nikogo nie szuka. Nie zamierzała przecież zmuszać go do czegoś, czego nie chciał. Jedynie starała mu się pokazać, że nie miałby z tym problemu gdyby tylko chciał. Podniosła wzrok na mężczyznę pomimo swojego zawstydzenia, gdy postanowił odnieść się do sprawy komplementowania jej. Na jego słowa zrobiło jej się trochę cieplej, a kolejne porcje różu docierały do jej policzków. W pewnym momencie musiała uciec wzrokiem przed jego intensywnym spojrzeniem, jednak gdy porównał ją do córek Afrodyty, spojrzała na niego niedowierzając w to, co właśnie usłyszała. Nie żeby uważała, że kłamał jej w żywe oczy, ale... Dzieci Afrodyty? I ona, stara baba? Nie wiedząc co powiedzieć albo zrobić, upiła nieco wina chowając się przy okazji na kieliszkiem. Cholerne rumieńce. Myślała, że temat już zażegnany, ale po chwili Farrell znów do niego powrócił. Zakłopotana ruda nie wiedziała co ze sobą zrobić, więc bawiła się pustym już kieliszkiem. Jak mogła mu wierzyć? Jemu młodemu, skoro nawet jej mąż uważał ją za nieatrakcyjną? - Masz rację co do tej szczerości - odniosła się cicho do tego, do czego potrafiła. Nie chciała z nim debatować o swoim wyglądzie, ale zgodzić się z nim też nie potrafiła. Odetchnęła z ulgą słysząc burczący brzuch mężczyzny, by zaraz uśmiechnąć się ciepło na jego pytanie. O tym to mogła rozmawiać. - Jasne, nie ma problemu - zaśmiała się nawet cicho czując jak schodzi z niej napięcie, po czym udała się do kuchni. Wrzuciła naczynia ponownie do piekarnika i czy tego chcieli czy nie, chwilę to zajmie. Wróciła więc do salonu chwytając za pilot. - Potrzebuję kilkunastu minut głodomorze - zażartowała sobie po czym włączyła muzykę, jednak na tyle, by im nie przeszkadzała. Zaraz jednak przygryzła dolną wargę zerkając na wolną przestrzeń między salonem a kuchnią. Niepotrzebnie włączała muzykę, co ona sobie myślała? Przymknęła na moment oczy, a potem spojrzała na Brandona nieśmiało. - Wiem, że to zabrzmi jakbym była wariatką, ale poza szpitalem tak najlepiej sobie radzę z upustem złości i całej reszty. Nie patrz na mnie jak na szurniętą albo nie patrz w ogóle! Znaczy nie, przepraszam, po prostu się krępuję - zaśmiała się cicho kręcąc głową i przygryzając znów dolną wargę. - A co tam, potrzebuję tylko kilka minut - wyjaśniła z westchnieniem, po czym podgłośniła nieco muzykę i wstała, by wolnej przestrzeni zacząć tańczyć. Przymknęła przy okazji oczy już po kilku chwilach czując, jak zaczyna wszystko z niej schodzić. Tylko znów zapomniała, że jest tylko w przydużej koszulce... No cóż.
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Pon 29 Sty 2024, 13:23
Brandon powinien się cieszyć z tego, co sądziła o nim Rosalina, jednak sposób w jaki to powiedziała mocno odbiegał od tego, czego od niej oczekiwał. Pochwaliła go i stwierdziła, że jest dobrą partią, ale nie mówiła tego jak kobieta, która potencjalnie kiedyś mogłaby być nim zainteresowana, a jak dobra koleżanka, czy może nawet jakaś ciotka, która stwierdzała, że „przystojny z ciebie kawaler”. Oddziaływanie tych słów było zatem dużo mniejsze niż można było oczekiwać, ale to też nie tak, że nie przyjął tego komplementu z zadowoleniem. Po prostu pobudziła w nim inne emocje. - To miłe, dzięki – odpowiedział kurtuazyjnie, będąc oczywiście wdzięcznym za te słowa, jednak nie w taki sposób, w jaki chciał być. To był jednak jego problem i z nim już zapewne zostanie, wszak temat przeniósł się w zupełnie inne rejony. Jego zdaniem Gomes naprawdę była jedną z najpiękniejszych półbogiń w obozie i wszystko to, co powiedział przed chwilą, było jedynie odzwierciedleniem jego rzeczywistych myśli, a nie próbą pocieszania jej czy co gorsza, do skorzystania z jej chwilowej załamki. Nie dziwiło go jednak zaróżowienie jej policzków, gdyż ruda pokazała już wielokrotnie, iż sama swój wygląd ceni bardzo nisko, więc każdy komplement, nawet nieszczery, robi na niej ogromne wrażenie. A jak ktoś właśnie stwierdza, że jest najpiękniejsza, to już w ogóle nie ma co się dziwić. - Co do innych rzeczy też, Rose – puścił jej oczko, odnosząc się niemal wprost do swoich słów sprzed kilku sekund. Revan mógł ją traktować przedmiotowo i uważać, że jest już nieatrakcyjna, ale zdaniem Farrella wynikało to wyłącznie ze znudzenia Le Talleca. Ewentualnie z ogromnej zmiany jego preferencji, bo równie dobrze mógł zmienić swój typ, choć Rosalina miała na tyle uniwersalną urodę, że powinna przypaść do gustu wszystkim facetom w mniejszym lub większym stopniu. No ale co on tam wiedział, może Revan przerzucił się na obozowe plastiki, którym bliżej jest do instagramerek świecących dupami niż do bycia półbogami i życia w tak niebezpiecznej rzeczywistości? Wtem odezwał się jego brzuch, a sam Brandon z zakłopotaniem poprosił Rose o odgrzanie obiadu. Z uśmiechem przyjął informację, że ruda nie widzi w tym żadnego problemu i zaraz przygotuje wszystko co trzeba. Korzystając zatem z okazji, gdy córka Maniego zawędrowała do kuchni, odprowadził ją wzrokiem, skupiając się na jej biodrach, które co prawda były zasłonięte przez przydużą koszulkę, ale wyobraźnia swoje już dodała i zarysowała mu pośladki Gomes znacznie bardziej, niż wyglądało to w rzeczywistości. - Spróbuję nie umrzeć z głodu do tego czasu – rzucił rozbawiony, bo to też nie było tak, że zdychał z głodu. Po prostu organizm domagał się kolejnej dawki kalorii, gdyż herosowy metabolizm znacznie szybciej trawił wszystko i jeśli posiłki nie były potężne, to taki półbóg równie dobrze mógł jeść coś co godzinę. I nie mówimy tu o jakichś przekąskach, tylko o wartościowych posiłkach raz na 60 minut. Nie przeszkadzało mu to, że Gomes włączyła muzykę, gdyż przydało się wprowadzić trochę nastroju wobec braku brzęczenia filmu czy serialu w tle. Nie spodziewał się natomiast, że ruda zaraz się podniesie i zacznie sobie tańczyć, uprzednio informując go w pokraczny sposób o tym, co zamierza zrobić. Z zaciekawieniem więc wędrował za nią spojrzeniem i uśmiechnął się, gdy lekarka zaczęła tańczyć w rytm muzyki. Początkowo robiła to dość neutralnie, jednak kiedy piosenka przybrała nieco inne tempo, w jej poczynania wdarło się co nieco sensualności i tym samym znów pobudziła wyobraźnie Brandona. Jego policzki zaróżowiły się, gdy pomyślał o hipotetycznej sytuacji, w której to Bhutańczyk siedzi na sofie, a tuż przed nim Rosalina tańczy, kręcąc zmysłowo biodrami. Dokładnie w tej samej koszulce, jednak nie na długo, gdyż zaraz się jej pozbywa i prezentuje mu siebie w bieliźnie – czarnym, koronkowym komplecie, któremu Farrell zdołał się doskonale przyjrzeć, wszak niedługo po tym Gomes kołysze biodrami tuż przed jego twarzą, a następnie siada na nim okrakiem i przekręca się tak, by mógł popodziwiać, a zarazem poocierać się twarzą o jej stanik. Na ziemie wrócił dopiero po kilku chwilach, jednak Kabowerdyjka w dalszym ciągu nie wracała na sofę. Zamiast tego tańczyła jeszcze sensualniej, zupełnie tak, jakby chciała go tym poderwać… a może za dużo sobie dodawał? Postanowił więc skorzystać z okazji, kiedy Rose była obrócona plecami do sofy i wstał, a następnie pozwolił sobie położyć dłonie na jej biodrach i przylgnąć nieco bardziej, oznajmiając przy tym, że też ma ochotę trochę się pokołysać. - Też chciałem spróbować, więc jak coś, to oboje będziemy dziwni – zachichotał jej lekko do ucha, a następnie poczynił sobie znacznie śmielej i delikatnie przyciągnął ją do siebie za biodra, sugerując jej, by zaczęła się ocierać nimi o niego. Co więcej, jedną z rąk pozwolił sobie wsunąć po jej koszulkę, dzięki czemu dotykał zarówno jej skóry na prawym biodrze, jak i materiału majtek, które przez moment nawet zobaczył, kiedy uniósł t-shirt. Kontynuował ruszanie się w rytm muzyki wspólnie z rudą, o ile ta nie odsunęła się od niego.
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Pon 29 Sty 2024, 19:44
Uśmiechnęła się zakłopotana, gdy Brandon po raz kolejny podkreślił siłę swoich komplementów. Może on miał coś ze wzrokiem albo jakiś fetysz? A może faktycznie to był jakiś zakład, by zdobyć "mamuśkę" i mężczyzna był gotów zrobić wszystko, byle tylko go wygrać? Wszystko wydawało się mieć więcej sensu od tego, że po prostu mu się podobała. Rose uwielbiała karmić innych, więc gdy mężczyzna poprosił o jedzenie, ruda bardzo się ucieszyła, że może dla niego coś zrobić. Co prawda to tylko odgrzanie obiadu, ale wciąż dobrego, więc dlaczego miałaby sobie umniejszać? Cóż, w medycynie i kuchni nie miała wątpliwości, ale być może dlatego, że tu była wciąż chwalona, nawet przez męża. A skoro potrafił szczerze przyznać, że obiad mu smakuje, to dlaczego miałaby wątpić w jego szczerość, gdy mówił jej, że jest stara i brzydka? Zaśmiała się cicho z kuchni na jego komentarz, choć z racji otwartej przestrzeni mężczyzna z całą pewnością bez problemu to usłyszał. Nie pozostało nic innego jak czekać, aż danie nabierze ponownie odpowiedniej temperatury. Gomes od razu poczuła się lepiej, jak tylko zaczęła bujać się w rytm muzyki. Nie żeby Farrell nie poprawił jej nastroju, bo wyprowadził ją z dołu głębokiego jak rów mariański, ale nadal czuła to wszystko w kościach. A z dwóch opcji bardziej miała jak tańczyć aniżeli przyjmować poród na przykład. Ruda poruszała się do muzyki z zamkniętymi oczami i przez ciszę ze strony mężczyzny szybko zapomniała o tym, że mógł to wszystko obserwować. A więc i jej ruchy stały się bardziej płynne i nieograniczone, choć nadal nie nazwałaby swojego tańca sensualnym. Była tak wciągnięta, że nie usłyszała jak mężczyzna do niej podchodzi. Otworzyła oczy zaskoczona, gdy poczuła ręce na biodrach, a zarówno na jego dotyk, jak i słowa tuż przy jej uchu przeszedł ją dreszcz wzdłuż kręgosłupa. I być może jakoś by z tego wybrnęła wciąż z nim tańcząc, jednak gdy przyciąga ją do siebie, a jego dłoń nieznacznie wsuwa się pod jej koszulkę, od razu zrobiła duży krok do przodu, choć uczucie ciepła zawojowało w jej podbrzuszu. Odwróciła się od razu przodem do niego, a jej otworzone szeroko oczy i lekko zaróżowione policzki sugerowały wiele emocji. Była zaskoczona, zawstydzona, a jednocześnie pobudzona w sposób w jaki nie powinna być. I doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Położyła dłoń na jego torsie, by odseparować ich od siebie nieświadomie pogarszając sprawę, gdy czuła pod dłonią jego ciepłe ciało. - Brandon... Ja mam męża... - zaczęła niepewnie nie wiedząc nawet co tak naprawdę mu powiedzieć. Może to było tylko nieporozumienie? Może nie patrzył na to, tak jak ona? - Nie możemy... Nie powinniśmy. To znaczy... - znów się zacięła nie wiedząc co chce mu tak naprawdę przekazać. W końcu uśmiechnęła się ciepło nie do końca świadomie przenosząc dłoń na jego policzek, po którym pogładziła go kciukiem. - Mogłabym być twoją matką Brandon. Jeżeli dałam ci sugestie, to przepraszam. Mam męża... - znów nieświadomie to podkreśliła. Nie kochała męża, nie walczyła o męża, tylko go miała i tylko przyzwoitość nie pozwalała jej niczego zrobić. Czy jej młody trener naprawdę mógłby być nią zainteresowany?
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Wto 30 Sty 2024, 10:40
Brandon sam nie do końca wiedział, skąd u niego te zainteresowanie starszymi od siebie kobietami, ale prawdę powiedziawszy miał tak od zawsze. Nie stało się to pod wpływem jakichś przykrych doświadczeń z rówieśniczkami czy zafascynowania kategorią MILF na stronach +18. Uważał się zawsze za znacznie starszego i przede wszystkim dojrzalszego niż jego równolatkowie, więc dla komfortu psychicznego oraz przede wszystkim dla spełnienia swoich socjologicznych wymagań, poruszał się w towarzystwach pełnych osób od niego starszych. Najwidoczniej to wpłynęło też jakoś na jego preferencje doboru partnerek, których nie szukał zbyt mocno w rówieśniczkach, choć i to się zdarzało. Farrell wykazał się nie tyle co odwagą w poczynaniach, co bardziej brakiem rozwagi, wszakże z boku mogło to wyglądać dość słabo. Przez swój gest mógł wyjść na kogoś, kto chciał skorzystać z okazji i zabawić się kosztem Rosaliny, która była w tym momencie w dołku i co za tym idzie, była też podatna na tego rodzaju manipulacje z jego strony bardziej niż zazwyczaj. Co prawda nie robił tego ze złymi intencjami, ale czasami chodzi o sam efekt, nie o motywację czy swego rodzaju plan na to wszystko, którego tutaj akurat nie było. Zadziałał spontanicznie. Początkowo skarcił się w myślach za to, że zdecydował się na tak odważny krok, zdradzając nie tylko swoje zamiary, ale też wychodząc trochę na buca. Później jednak zaczął się zastanawiać, co może znaczyć te jej spojrzenie, które nie do końca wyrażało gniew. Było w tym więcej zawstydzenia i niepewności, aniżeli krytyki jego poczynań. Utwierdził się w tym, kiedy zamiast wrzasnąć na niego, ruda położyła tylko dłoń na jego klatce piersiowej i… zamiast skrytykować jego działanie, usprawiedliwiła to, do czego mogło między nimi dojść. Już miał zamiar odzywać się, jednak Gomes kontynuowała swój chaotyczny wywód, czym pozostawiła po sobie więcej pytań aniżeli odpowiedzi. Jedno natomiast było jasne i klarowne: nie odsunęła się od niego, bo nie chciała. Odsunęła się, bo miała męża i nie chciała go zranić. A Revan nie był przeszkodą nie do pokonania. Przyjemny dreszcz przeszedł go w momencie, gdy przeniosła dłoń na jego policzek. Ledwo się powstrzymał od tego, by nie obrócić lekko głowy i tym samym nie zasymulować wtulania się nim. Zamiast jednak brnąć w to wszystko, postanowił nieco zluzować temat, dostrzegając nie tylko zakłopotanie Rosaliny, ale przede wszystkim ryzyko zaprzepaszczenia relacji, która dawała mu mnóstwo satysfakcji. Nie chciał jej zrazić do siebie. - To moja wina – odpowiedział spokojnie. - Nie powinienem w taki sposób dołączać do ciebie w tym tańcu – dodał. - Nie wiem, co mną kierowało, chyba okazało się, że spodobało mi się takie tańczenie w domu – powiedział z głupkowatym uśmiechem, okłamując ją w tym momencie. Zdecydowanie kierował się swoją żądzą oraz chęcią zbliżenia do Kabowerdyjki, jednak jak się okazało, moment był niewłaściwy. Poczuł, że mimo tłumaczeń i obrócenia tego w żart, nic na tym nie ugra, a może tylko pogorszyć sprawę z Rose, która już teraz uznawała się za nieatrakcyjną, starą i nudną. - Przepraszam za swoje zachowanie – powiedział spokojnie, choć gdyby był szczery, to nie do końca żałował tego tak, jak wskazywał na to jego ton. - I to prawda, mogłabyś być moją matką – zaczął znowu. - Co nie zmienia faktu, że my herosi rozwijamy się inaczej. Dłużej jesteśmy młodzi i piękni, a ty jesteś tego najlepszym przykładem – uśmiechnął się przyjaźnie, decydując się na komplement w jej kierunku, który może nie był powiedziany w odpowiednim czasie, ale był jak najbardziej szczery i zgodny z prawdą. - Rozumiem też, że masz zobowiązania wobec Revana – celowo nie użył słowa „mąż”, jakby to miało osłabić relację Gomes i Le Talleca. - Facet ma ogromne szczęście, że poślubił tak oddaną sobie kobietę – uśmiechnął się znów lekko. - Jeszcze raz przepraszam, Rose. Następnym razem podejdę do tego mniej… no nie w taki sposób – zachichotał lekko, zapowiadając też celowo to, że zamierza kiedyś znów spróbować porwać ją do tańca. Nie był może gwiazdą parkietu, ale płynnych i co najważniejsze rytmicznych ruchów nie można było mu odmówić. - A teraz czy mogę prosić moją cudowną sąsiadkę o jedzenie? Mam nadzieję, że się już odgrzało – rzucił nieco rozbawiony, choć w rzeczywistości nie było mu do śmiechu. Chciał jedynie rozluźnić atmosferę, by Kabowerdyjka nie czuła się niekomfortowo w jego towarzystwie i chciała dalej spędzać z nim ten wieczór. Brandon może i nie dostał tego, czego pragnął, ale jej reakcje bardzo dały mu do myślenia. Przez te kilka chwil naprawdę poczuł, że jej małżeństwo jest skończone i może to właśnie jego szansa, by zdobyć w końcu Rosalinę, za którą szaleje odkąd był nastolatkiem. Pozwoliła się dotknąć, sama go dotykała i jej argumenty za zaprzestaniem tego, co zainicjował Farrell… wskazywały właśnie na tę szansę. - Wszystko w porządku, Rose? – zapytał po chwili, dostrzegając jak kobieta wpatruje się w niego nader intensywnie. Zastanawiał się jedynie, czy aż tak zafascynowała ją jego rzeźba na klatce piersiowej czy po prostu zamyśliła się i jej wzrok samoistnie powędrował na jego klatę.
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Wto 30 Sty 2024, 22:03
Gomes nie wiedziała skąd to wszystko się wzięło. Może mężczyzna po prostu zapomniał kto był obok niego? Że nie był w klubie z nastolatkami, gdzie pewnie tak tańczyli, tylko ze... znajomą? I w dodatku mężatką, która miała dzisiejszego dnia kryzys i było dużo, dużo starsza od niego. Uśmiechnęła się lekko na jego słowa kompletnie mu nie wierząc, ale to nie miało znaczenia. Próbował załagodzić sytuację, a ona też nie chciała wyrzucać go z mieszkania i szukać nowego trenera. Mogli uznać, że ta sytuacja nie miała miejsca, prawda? Być może przesadziła z tą matką, choć nastoletnie ciąże też się przecież zdarzały. Niemniej próbowała mu pokazać, że ta fascynacja czy cokolwiek to było szybko się skończy, gdy w końcu zrozumie, że byli na innym etapie życia i wcale nie chodziło jej o to, że miała męża. On teraz miał czas na szaleństwa, ona już miała ten okres za sobą. Skinęła lekko głową, gdy ją przeprosił, by zaraz lekko pokręcić głową i westchnąć ciężko, gdy udało mu się w to wpakować znów komplement dla niej. Po co on to robił? Czy to naprawdę była gra, jakiś zakład? Im dłużej o tym myślała, tym bardziej wydawało się rozsądne. Jednak to by oznaczało, że Farrell był świetnym aktorem, bo wydawał się zawsze prawdziwy i szczery w swoich poczynaniach. - Powiedz to jemu - mruknęła ze smutnym uśmiechem nim zdążyła ugryźć się w język. Przymknęła na chwilę oczy zastanawiając się dlaczego zachowywała się przy nim jak nastolatka. Była dorosłą, opanowaną kobietą, a przy nim był ktoś kompletnie inny. Nie potrzebowała, a wręcz nie chciała, by ktokolwiek wyłuszczał jej mężowi jaki skarb miał. A zwłaszcza już Brandon. - Jasne, nie przejmuj się tym - uśmiechnęła się lekko nie biorąc sobie szczególnie do serca jego zapowiedzi o wspólnym tańcu. A gdzie niby miałoby się to odbyć? Jak już było wspomniane, ona na imprezy nie chodziła, więc i okazji do czegoś takiego nie było. Zaśmiała się cicho, ale szczerze słysząc o jedzeniu i od razu skierowała się do kuchni. Tam szybko wyciągnęła danie i nałożyła na dwa talerze, sobie dając znacznie mniej. Czuła jednak potrzebę by zjeść, nie tylko z głodu, ale też po to, by zająć swoje ręce i usta. Po kilku chwilach wróciła ze wszystkim na kanapę przekazując mu jeden z talerzy. Zaczęła skubać swoją porcję, a ona zaczęła się zastanawiać dlaczego zachowanie Brandona jej nie oburzyło jakoś szczególnie. Dlaczego nie była wściekła na to, że w ogóle mógł coś takiego pomyśleć. To ją poprowadziło do mrocznych miejsc biorąc pod uwagę jak wierną osobą ona była. Nieświadomie jednak skupiła wzrok na torsie mężczyzny, który oczywiście, że był cudowny. Dopiero pytanie mężczyzny wyrwało ją z zamyślenia. Przygryzła dolną wargę niepewna czy powinna pytać. - Jestem jakimś zakładem Brandon? - spytała o to, co ją gryzło już od jakiegoś czasu. A od tańca wręcz upierdliwie. Zatrzymała spojrzenie na jego pięknych oczach licząc na to, że wyłapie w nich kłamstwo, jeżeli będzie chciał nim ją obdarzyć.
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Sro 31 Sty 2024, 13:53
Syn Vidara nie miał żadnej innej możliwości na przekonanie Rosaliny poza byciem z nią szczerym. To od niej zależało, czy którykolwiek z jego komplementów i tłumaczeń potraktuje poważnie, nie dorabiając sobie przy tym jakiejś wygodnej teorii, która mogłaby sprowadzić jego słowa na zupełnie inne tory. Nie czytał jej w myślach, więc musiał lepiej precyzować to, co chciał przekazać i uznawał, że jeśli Gomes będzie chciała w to wszystko uwierzyć, to prędzej czy później uwierzy. On przede wszystkim zamierzał być szczery z samym sobą, nawet jeśli dla Kabowerdyjki wiązało się to z czymś, czego do siebie nie dopuszczała w tym momencie z różnych względów. Uśmiech zszedł z jego twarzy, gdy usłyszał od rudej ciche „powiedz to jemu”, gdyż naprawdę go to zabolało. Nie dlatego, że Rosalina zaatakowała go w jakiś sposób wspominając o małżeństwie, a dlatego, że Brandon uważał ją za cudowną osobę, która zasługiwała na wszystko to, co powiedział. Le Tallec tego nie doceniał i traktował jako coś pospolitego, co nie było z kolei prawdą. Takie kobiety jak Rosalina zdarzały się jedne na milion i dla dobra ich małżeństwa Revan powinien to zrozumieć lepiej prędzej niż później. Aczkolwiek warto też zaznaczyć, że Brandonowi wcale nie zależało na dobru ich relacji z wiadomych względów. - Mogę mu powiedzieć – rzucił pewnie i nieco opuścił głowę, spoglądając na nią równie pewnym siebie spojrzeniem. Dzięki temu córka Maniego mogła mu uwierzyć w te słowa. Heros nie widział problemu w tym, by wytknąć Le Tallecowi to, w jak niegodny sposób traktuje swoją żonę i szczerze powiedziawszy, nawet by się cieszył, gdyby mógł mu nawtykać. Nie mówiąc już o tym, że mogłoby dojść do rękoczynów, gdyby Revan powiedział o Rosalinie coś, czego Brandon nie chciałby usłyszeć. I kto tu bardziej pasował na jej męża, hm? Z wdzięcznością odebrał od niej talerz, pozwalając sobie wcześniej również na rzucenie kilku subtelnych spojrzeń, a przy okazji na podziwianie Gomes, która w kuchni wyglądała bardzo uroczo, a zarazem bardzo seksownie. Niesamowicie kręcił go widok kobiety wykonującej różne domowe prace, a fakt posiadania jedynie przydużej koszuli na sobie tylko dodawał jej uroczego seksapilu. Ze smakiem zajadał się posiłkiem, który co prawda nie smakował tak dobrze jak na świeżo, ale to było logiczne, gdyż większość potraw traciła pewne walory smakowe przy odgrzewaniu. Przełknął spokojnie ostatni kęs, kiedy Kabowerdyjka zadała mu pytanie, którego się nie spodziewał. - Co masz na myśli? – spytał, gdyż nie bardzo rozumiał jej intencję, a kiedy koleżanka sprecyzowała mu, o co jej chodzi, heros westchnął cicho i pokiwał przecząco głową. - Z nikim się o nic nie założyłem. Lubię ciebie, twoją kuchnię, spędzać z tobą czas i cię trenować, to wszystko – rzucił półprawdą, bo celowo pominął fragment o tym, że przy okazji Rose jest bardzo w jego typie i Brandon zadurzony jest w niej od wielu lat, co nie minęło ani wraz z upływem czasu ani z pewnymi drobnymi zmianami w preferencjach, które pojawiły się wraz z większą dojrzałością potomka Vidara. - Skąd w ogóle takie przypuszczenia? – uśmiechnął się lekko i przyjaźnie, by nie wprowadzać jakiejś nerwowej atmosfery. Bardzo ciekawiło go jednak to, dlaczego Rosalina doszukiwała się tego typu zagrywek z jego strony. Zupełnie tak, jakby nie wierzyła w to, że może być dla kogoś wartościową partnerką do rozmowy, spędzania czasu czy podróży przez życie. Czyżby Revan wpłynął aż tak negatywnie na jej samoocenę? - A jeśli mało ci dowodów, to heloł… właśnie obejrzałem z tobą jakąś ckliwą komedię romantyczną. Nie powinnaś mieć wątpliwości, że cię lubię. Z nikim innym bym się na to nie odważył – zaśmiał się cicho, chcąc jeszcze bardziej rozładować atmosferę, choć w środku kotłowały się w nim zupełnie inne odczucia. Nie chciał sprowadzać tego do niezobowiązujących żarcików, ale w tym momencie to był jedyny jego pomysł na niepogorszenie się samopoczucia Gomes.
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec Sob 03 Lut 2024, 15:11
- Nie, nie rób tego... Proszę. To i tak nic nie da, a przynajmniej nic pozytywnego - bo kłótnię czy docinki już mogło. Skarżyła się na męża sąsiadowi łamane na trenerowi? Już wystarczy, że jej przyjaciele kiedyś wyrazili Revanowi co myślą o jego zachowaniu. Nie skończyło się to przyjemnie, więc kobieta nie zamierzała powtarzać tego z kimś, kto miał mniejsze relacje z jej mężem. Zresztą to nie miało znaczenia, bo doskonale zdawała sobie sprawę, że to małżeństwo od dawna jest fikcją dla niego. Już nawet nie udaje, że mu na niej zależy, nie wymyśla pokrętnych kłamstw, tylko informuje, że wychodzi mając gdzieś, co ona sobie pomyśli. Spojrzała na niego, gdy poprosił o doprecyzowanie. Co niby miała mu powiedzieć? Na samą myśl o tym, co musi z siebie wykrztusić, jej policzki zrobiły się różowe. - Nie wiem, że mnie poderwiesz czy coś - bardziej mruknęła niż powiedziała będąc zawstydzona tym wszystkim. Równie dobrze mogła to wszystko źle odczytywać, a Brandon po prostu ma luźniejsze podejście do życia. Zaraz ją wyśmieje, że w ogóle mogła brać coś takiego pod uwagę nawet w formie zakładu, ale wiedziała, że musiała znać odpowiedź. Nawet jeśli sprawi ona, że ruda spali się ze wstydu. Obserwowała go więc uważnie mimo trudności jakie miała z tym związanych. Skinęła lekko głową na jego odpowiedź wierząc, że mężczyzna mówi jej prawdę. Widziała to w jego oczach oddychając dzięki temu z ulgą. Lubiła spędzać czas ze swoim młodym trenerem, ale nie zniosłaby myśli, że jest to tylko forma rozrywki dla innych ludzi. - Cóż... - zawahała się nad odpowiedzią na jego pytanie. Nie chciała brzmieć jak zawodzenie starej baby, ale jak miała mu to wyjaśnić bez wyjaśniania wielu kwestii? - Uznajmy, że mój mąż jasno daje mi do zrozumienia, że już nie jestem ciekawym towarzystwem dla nikogo. A już zwłaszcza dla młodych, atrakcyjnych mężczyzn - odpowiedziała patrząc w swój talerz. Wiedziała, że nie powinna tak otwierać się ze swoimi małżeńskimi problemami, ale z drugiej strony czuła, że akurat z Farrellem może. Pewnie po dzisiejszym wieczorze już nie będzie patrzył na nią jak na silną lekarkę, a starą, złamaną kobietę, ale nie miało to znaczenia. Potrzebowała dzisiaj wyrzucić z siebie kilka spraw, a mężczyzna był na tyle miły i cierpliwy, że zaoferował swoje towarzystwo. Zaśmiała się cicho na żart Brandona, który wyraźnie dwoił się i troił, by poprawić jej nastrój. To było coś miłego i uroczego. - Cóż, uznaję się za wyjątkową w takim razie - zażartowała sobie, po czym skupiła się na dokończeniu swojego posiłku. Przelotnie zerknęła na zegarek zastanawiając się co zrobić. Wiedziała, że Revan może wrócić w każdej chwili... albo nie wrócić do rana. Nie miała jednak ochoty go oglądać i podejrzewała, że ten stan utrzyma się jeszcze jakiś czas. - Czy mogę dziś spać u ciebie? - spytała nagle nim zdążyła ugryźć się w język. - Oczywiście na kanapie - dodała po chwili już nieco zawstydzona.
Sponsored content
Re: Mieszkanie 11 - Rosalina Gomes i Revan Le Tallec